Czy zastanawialiście się kiedykolwiek dlaczego jedni starzeją się ładnie, a inni brzydko? Czemu jedni powoli, a inni wręcz błyskawicznie? Jak ładnie się starzeć?
I nie mówimy tylko o zewnętrznych oznakach starzenia się (zmarszczkach, łysinie czy siwych włosach) – weźmy pod uwagę przede wszystkim to, co dzieje się w środku czyli wszelkie niedomagania zdrowotne: wśród osób po czterdziestym roku życia znajdziemy zarówno ludzi tryskających zdrowiem i niespożytą energią jak i schorowane wraki notorycznie kursujące między lekarzami różnych specjalności i faszerujące się rozlicznymi medykamentami.
Bywa też coraz częściej, że natkniemy się na schorowanego wraka będącego nawet jeszcze przed magiczną czterdziestką.
Pewien wpływ na szybkość starzenia się mają niewątpliwie czynniki genetyczne, jednak wiemy już też, że równie ważne są czynniki środowiskowe: nałogi, ciągły stres, brak ruchu czy też niewłaściwa dieta.
I właśnie ten ostatni czynnik weźmiemy dzisiaj pod lupę – niskiej jakości dieta o małej gęstości odżywczej i niewystarczającej ilości antyutleniaczy prowadzi do niedoborów i przyspieszenia procesów starzenia się.
Szybciej dopadają nas wtedy różne dolegliwości (również te o charakterze zwyrodnieniowym), ciało ogarnia przewlekłe zapalenie o niskim natężeniu, szybciej odczuwamy „zmęczenie materiału” i tracimy naszą młodzieńczą witalność i energię życiową – wzrasta stres oksydacyjny, rośnie liczba wolnych rodników.
Twórca wolnorodnikowej teorii starzenia się, gerontolog Denham Harman, zmarł kilkanaście miesięcy temu mając lat 98,5 – co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że specjalizował się on w nauce o procesach starzenia się i dobrze w związku z tym wiedział co w trawie piszczy.
Czego zatem nie powinno zabraknąć w naszej diecie aby długo pozostać młodym i zdrowym?
Oto 10 niedoborów, do których nie opłaca się doprowadzać jeśli nie chcemy się przedwcześnie zestarzeć, rozchorować i zniedołężnieć:
1. Błonnik
Ten gwarant zdrowia znajduje się tylko i wyłącznie w pokarmach pochodzenia roślinnego. Choćby z tego powodu warto jeść jak najwięcej roślin i to w dodatku nieprzetworzonych.
Oprócz tego, że mają one błonnik, to jeszcze są bardzo gęste odżywczo (gęstość odżywcza to ilość witamin, minerałów i innych ważnych dla zachowania zdrowia mikroskładników odżywczych przypadających na 1 kcal pokarmu).
Spożycie błonnika ma zasadnicze znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania naszego przewodu pokarmowego, a jak wiadomo zdrowie zaczyna się od jelit.
Sporo błonnika (rozpuszczalnego i nierozpuszczalnego) znajduje się w nasionach roślin strączkowych, w orzechach i nasionach, w osłonkach ziaren zbóż (jedzmy brązowy ryż, tradycyjne płatki owsiane i grube kasze) oraz oczywiście w warzywach i owocach (jadajmy je tam gdzie to możliwe wraz ze skórką).
Soki warzywne świeżo wyciskane nie mają co prawda błonnika nierozpuszczalnego (zostaje on w pulpie, dzięki czemu pozostałe składniki odżywcze soku wchłaniają się szybciej niż gdybyśmy po prostu warzywo zjedli w całości), ale mają błonnik rozpuszczalny (przechodzi do soku), który jest doskonałym papu dla naszych bakterii jelitowych.
Jeśli chcemy mieć obydwa rodzaje błonnika to zróbmy sobie koktajl w blenderze. Koktajl, sok czy zupę możemy też w razie potrzeby wzbogacić dodatkową porcją błonnika w proszku (np. błonnik jabłkowy lub bardzo korzystną dla mikrobiomu jelitowego inulinę). Do błonnika pokarmowego zalicza się też skrobię oporną, o czym pisałam niedawno tutaj.
Przyjmuje się, że minimalne spożycie błonnika powinno wynosić ok. 25 g dziennie. Jednak dla dobrego zdrowia lepiej celować w dużo wyższe wartości 40-50 g dziennie.
Polacy spożywają średnio jedynie ok. 15 g dziennie: niestety jadamy wciąż za mało warzyw i owoców, zbyt dużo zaś kalorii czerpiemy z pozbawionych błonnika pokarmów pochodzenia zwierzęcego oraz żywności przetworzonej, oczyszczonej, rafinowanej (m.in. biała mąka i wyroby z niej, biały ryż, słodycze itp.).
Lekarze uważają, że zbyt niskie spożycie błonnika to jedna z przyczyn nadwagi i otyłości, chorób jelita grubego (np. uchyłków, polipów czy w końcu raka jelita grubego oraz odbytnicy), oraz powszechnych obecnie cywilizacyjnych chorób dietozależnych – miażdżycy, cukrzycy czy kamicy żółciowej.
O zaparciach nie wspominając – mają je dzisiaj nawet małe dzieci. Dawniej gdy zamiast lodów albo pulchniutkiej drożdżówki mama dawała dziecku w ramach słodyczy marchewkę na patyku – było to nie do pomyślenia.
Ważne: aby błonnik właściwie spełniał swoją funkcję niezbędne jest właściwe nawodnienie, nie zapominajmy zatem o piciu wody!
2. Witamina D
Jak sugerują badacze wyższy poziom witaminy D we krwi może łagodzić przyczyniające się do przedwczesnego starzenia się stany zapalne utrzymujące się w ustroju, a ponadto może mieć pozytywny wpływ na materiał genetyczny naszych komórek odporności poprzez utrzymanie dłuższych telomerów.
Telomer to fragment chromosomu znajdujący się na jego końcu, zabezpieczający go przed uszkodzeniem lub splątaniem podczas kopiowania.
Wraz z wiekiem i kolejnymi podziałami komórek telomery ulegają skróceniu, stąd też ich długość jest traktowana często jako wskaźnik biologicznego starzenia się komórek oraz całych tkanek i narządów, takich jak serce, mięśnie, kości czy naczynia krwionośne.
Rzecz ciekawa – słynny lekarz i naukowiec dr Dean Ornish bazując na przeprowadzonych przez siebie badaniach uważa, iż telomery można wydłużyć poprzez proponowane przez niego zmiany w diecie i stylu życia (program „Spektrum”, o którym pisałam tutaj).
Teraz warto do tego również dodać po prostu rozsądne przebywanie na słoneczku, czyli coś, czego bardzo brakuje ludziom XXI wieku, spędzającym większość czasu w biurach i domach i uważającym krem z chemicznym filtrem antysłonecznym oraz ciemne okulary za symbol nowoczesności w ochronie swego zdrowia. 😉
Więcej o witaminie D w tych artykułach: https://akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-d/
3. Kwasy tłuszczowe Omega-3
Dawniej spożywane powszechnie (orzechy, tran, zielenina, olej z lnianki, siemię lniane, dziko żyjące ryby niehodowlane itd.), dziś niestety w „nowoczesnej” przetworzonej diecie stały się niezmiernie deficytowe.
Jak wiadomo kwasy Omega-3 mają działanie antyzapalne, działają dobroczynnie na układ krążenia i układ odpornościowy oraz hormonalny, zmniejszają ryzyko demencji w późniejszym wieku, a ich niedobór może doprowadzić do zaburzeń emocjonalnych w tym depresji, agresji, nadpobudliwości, dysleksji, obniżonej koncentracji czy do problemów z pamięcią.
Ponadto ostatnie badania donoszą, iż istnieje związek pomiędzy spożywaniem kwasów Omega-3, a opóźnianiem starzenia się: wyższy poziom długołańcuchowych kwasów Omega-3 (DHA i EPA) we krwi ma wpływ na wydłużanie się telomerów.
W pożywieniu roślinnym Omega-3 znajduje się jako ALA czyli kwas alfa linolenowy, prekursor kwasów długołańcuchowych – z niego następnie ludzki organizm produkuje długołańcuchowe kwasy EPA (kwas eikozapentaenowy) i DHA (kwas dokoheksaenowy).
U wielu osób prowadzących nowoczesny styl życia (żywiących się smażeniną, rozmaitą sklepową karmą oraz łykających ochoczo różnej maści leki na receptę lub nawet bez) proces ten jednak może być zaburzony z uwagi na uszkodzenie szlaków metabolicznych.
To dlatego w celu pozyskania długołańcuchowych kwasów Omega-3 EPA i DHA zaleca się masom pracującym miast i wsi jadanie pokarmów pochodzenia morskiego (ryby, tran), gdzie długołańcuchowe kwasy Omega-3 już są gotowe (robotę przekształcenia ALA w EPA i następnie DHA wykonała już za nas ryba, jako stworzenie nie gustujące w nowoczesnym stylu życia).
Długołańcuchowe kwasy Omega-3 DHA i EPA występują obficie w pożywieniu pochodzącym z morza jak tłuste ryby (te łowione w morzu, nie te pochodzące z hodowli) czy też pewne algi.
Nasz „dziarski dziadek”, pan Antoni Huczyński (pisałam o nim tutaj) zjada codziennie na śniadanie kawałek bałtyckiego śledzia (nie polecam jednak sklepowych przetworów śledziowych napakowanych konserwantami a nawet… syntetycznymi słodzikami!).
Mając lat 93 pan Antoni nie wykazuje najmniejszych oznak demencji i zachwyca swą jasnością umysłu, pamięcią i doskonałą formą fizyczną. Jeśli jednak z jakichkolwiek względów nie jemy ryb morskich, to warto sięgnąć po suplementy, np. kwasy DHA i EPA otrzymywane z mikroalg Schizochytrium.
4. Magnez i wapń
Te dwa makroelementy chronią nasze kości i zęby oraz mają wpływ na prawidłową pracę układu krążenia, współpracują też ze sobą w przewodzeniu impulsów nerwowo-
Niestety współczesny styl życia, stres i przetworzona dieta nie sprzyjają zatrzymywaniu wapnia i magnezu w ustroju, dodatkowo zwyczaj picia kawy i spożywania dużych ilości cukru oraz żywności bogatej w fosfor (wędliny, nabiał, jaja, napoje gazowane typu cola itp.) może pogłębić niedobory tych dwóch pierwiastków.
Przyjęło się uważać, że najkorzystniejszym stosunkiem wapnia do magnezu w diecie jest 2:1 (2 części wapnia na 1 część magnezu ze wszystkich źródeł: pożywienie, woda pitna, suplementy), jednak niektórzy eksperci skłaniają się do stwierdzenia, że lepszy dla zdrowia może być stosunek 1:1 [3].
Warto wiedzieć, że wapń i w pewnym stopniu również magnez nie wchłaniają się prawidłowo gdy mamy niedobór witaminy D (patrz punkt 2). Oto jeszcze jeden powód aby nie bać się panicznie słońca uważając je za swego wroga.
Wapń ponadto będzie się przyswajał tym gorzej, im większe mamy niedobory witaminy C, a magnez tym gorzej, im większe mamy niedobory krzemu, zaś przy niedoborach wapnia wzrasta zapotrzebowanie na krzem. Z kolei dostateczne poziomy magnezu są kluczowe dla absorpcji i metabolizmu zarówno wapnia jak i witaminy D.
Brzmi skomplikowanie? W naturze jak widać nic nie dzieje się przypadkiem, a wszystko jest powiązane niezwykle inteligentnie ze wszystkim.
Nie ma magicznej, pojedynczej substancji zapewniającej zdrowie czy opóźniającej starość. Nie ma takiego leku ani suplementu – nie kupimy go w żadnej aptece.
Dlatego warto pokochać dietę opartą w dużej mierze na nieprzetworzonych darach natury w całej swej różnorodności. Natura jest jedynym producentem żywności nie z chęci zysku działającym, lecz dla naszego dobra – tylko i wyłącznie.
5. Pierwiastki śladowe (mikroelementy) jak selen, cynk, chrom, żelazo, krzem, bor
Przy ich udziale zachodzi wiele kluczowych reakcji biochemicznych, niezbędne są zatem dla prawidłowego funkcjonowania organizmu i nie da się ich niczym zastąpić. Nie mamy możliwości wyprodukowania sobie w ustroju choćby pikograma jakiegokolwiek z nich, toteż wszystkie muszą być dostarczone wraz z pożywieniem. Nie ma od tego odwołania! 😉
Selen pełni ważną rolę w ochronie przed stresem oksydacyjnym, działa antyzapalnie i warunkuje odpowiedni metabolizm hormonów bardzo ważnego gruczołu – tarczycy.
Cynk bierze m.in. udział w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego (mówi się nawet, że cynk to nasz „wewnętrzny lekarz”), przyspiesza procesy gojenia (bierze udział w metabolizmie kolagenu), pełni ważną rolę w regulacji gospodarki hormonalnej i działa podobnie jak selen – antyzapalnie.
Chrom bierze udział w wielu procesach przemiany materii, pomaga w utrzymaniu właściwej masy ciała, chroni przed cukrzycą typu 2, zapobiega miażdżycy i robi wiele innych fantastycznych rzeczy dla nas pod warunkiem, że nie zaczniemy obżerać się rafinowanymi węglowodanami, nadmiarem tłuszczu i pokarmów obfitujących w wapń i fosfor, które nasz drogocenny chrom z organizmu nam wypłuczą lub uniemożliwią jego poprawne wchłanianie.
Jedzenie słodyczy przy jednoczesnym suplementowaniu chromu może jednak nie być dobrym pomysłem, ponieważ jeśli przedobrzymy z suplementacją to musimy liczyć się z tym, że nadmiar chromu pogorszy przyswajanie cynku i żelaza.
A bez żelaza ani rusz, jeśli chcemy być zdrowi i żyć długo: jest składnikiem hemoglobiny (czerwony barwnik krwi) i wielu ważnych enzymów (m.in. cytochromy, katalaza, peroksydaza). Występuje w pokarmach zwierzęcych (żelazo hemowe, łatwiej przyswajalne) oraz roślinnych (żelazo niehemowe, trudniej przyswajalne).
Wchłanianie zarówno żelaza (ale również i chromu) potęguje witamina C, jeśli więc stronisz od świeżych warzyw i owoców to masz szansę zamiast na długowieczność i witalność załapać się na wiele różnych mało urokliwych chorób od anemii i przedwczesnego wypadania włosów (niedobór żelaza) aż po cukrzycę czy miażdżycę (niedobór chromu) – to oczywiste.
Z kolei hamująco na wchłanianie żelaza działa wapń i fosfor, fityniany, związki polifenolowe (np. w kawie, herbacie, kakao, winie, choć z drugiej strony alkohol zwiększa wchłanianie żelaza).
Niedobór żelaza jest problemem, ale (o czym się często nie mówi) nadmiar żelaza jest bodaj jeszcze bardziej groźny: nie tylko przyspiesza starzenie ale i sprzyja wielu zaburzeniom takim jak miażdżyca, choroby serca, choroby wątroby (zwłóknienia, marskość) i trzustki, wszelkiego typu nowotwory, dysfunkcje gruczołów dokrewnych, hemochromatoza wtórna, zaburzenia psychiczne i zwiększona skłonność do infekcji.
Dobra wiadomość jest taka, że żelazem pochodzącym z pożywienia można sobie zrobić krzywdę tylko jeśli jest to żelazo hemowe (z produktów odzwierzęcych), ponieważ w przeciwieństwie do niehemowego jest ono przez nasze ciało nie tylko doskonale wchłaniane ale i akumulowane.
Żelazo pochodzące z roślin może i wchłania się gorzej (choć tutaj z pomocą przychodzi witamina C zawarta w roślinach), ale i też nie jest łatwo akumulowane (gdy ustrój ma go dosyć, to po prostu przyswaja go mniej) toteż krzywdy nam żelazo roślinne raczej nie wyrządzi.
Zdecydowanie bardziej bezpieczne i opłacalne zdrowotnie jest zjadać więcej roślin, a mniej zwierząt jednym słowem.
Ewentualna suplementacja żelazem powinna się odbywać zawsze pod ścisłą kontrolą lekarza, a same suplementy z żelazem należy trzymać w bezpiecznym miejscu, aby nie dorwały się do niego dzieci, ponieważ zatrucie żelazem jest u nich szczególnie niebezpieczne.
Krzem i bor są natomiast niezbędnymi mikroelementami dla zdrowych i mocnych kości oraz pięknej skóry, włosów i paznokci, więcej na temat krzemu (ważnego m.in. dla wytworzenia się kolagenu) pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/tag/krzem/
6. Witamina K
Jedna z ważniejszych witamin w procesie starzenia się. Dotyczy to wszystkich jej form, zarówno K1 (filochinon) jak i K2 (menachinon).
Tę pierwszą pozyskujemy z pożywienia (znajduje się w warzywach, szczególnie tych o zielonych liściach), zaś tę drugą produkują nasze bakterie jelitowe (choć można i warto ją też uzupełniać z pożywienia: kiszonych warzyw jak kapusta, buraki, ogórki czy natto lub niektórych pokarmów odzwierzęcych poddanych fermentacji jak np. dojrzewający ser albo jogurt ale tylko pod warunkiem, że został wykonany z mleka od zwierzęcia karmionego prawdziwym zielskiem, a nie sztuczną paszą).
Początkowo tuż po jej odkryciu uważano witaminę tę jedynie za czynnik zapewniający krwi właściwą krzepliwość, jednak liczne badania z ostatniego trzydziestolecia wskazują na dużo szerszą jej rolę.
Tych dodatkowych ról jest cztery i wszystkie związane ze starością. Stwierdzono mianowicie jej niezbędność jeśli chodzi o:
– prawidłową mineralizację kości,
-niedopuszczanie do wapnienia blaszek miażdżycowych i rozwoju chorób serca i układu krążenia
– przeciwdziałanie chorobom ośrodkowego układu nerwowego (choroby otępienne)
– działanie antynowotworowe.
Jeśli więc nie chcemy podczas procesu starzenia się otępieć umysłowo, połamać sobie kruchych kości na byle czym, dorobić się nowotworu lub zejść szybko na zawał z powodu stania się starym miażdżycowym wapniakiem to – cudów nie ma, Panie i Panowie – zieleninę należy zjadać codziennie w odpowiedniej ilości.
Obliczono, iż już 1 -2 filiżanki zielonych warzyw dziennie (nawet gotowanych) pokryje nasze dobowe zapotrzebowanie na witaminę K. Większość społeczeństwa zadowala się ilością tygodniową znajdującą się w listku sałaty i dlatego mamy to co mamy: choroby serca i układu krążenia, a zaraz potem nowotwory to dwaj główni zabójcy współczesnych społeczeństw.
Ze sprawnością umysłową ludzi starszych też nie jest najlepiej, a osteoporoza szaleje w najlepsze. Po owocach ich poznacie (no dobrze, tym razem po spożyciu zieleniny)! 😉
Jarmuż, brokuły, kalafiory, szpinak, bok choy, natka pietruszki i selera, koperek, kiełki, liście mniszka, rzepy czy rzodkiewki, kalarepa, szczypiorek, rukola, roszponka, szczaw, rzeżucha, sałata w rozmaitych odmianach, kapusta głowiasta i pekińska, brukselka, cykoria, rukiew wodna, endywia, botwinka itp. – jest w czym wybierać, nie ma co marudzić.
Ranking najgęstszych odżywczo pokarmów znajdziecie tutaj [klik].
Przy okazji wspomnę jak pozbyłam się nieestetycznych i wielce postarzających ciemnych kręgów pod oczami (kojarzone są z niedoborem witaminy K), co odkryłam niejako przez przypadek: swego czasu codziennie w drodze do pracy zahaczałam o jedyny sklep z pożywieniem jaki miałam po drodze czyli warzywniak, kupowałam tam paczkę gotowej sałaty (z lenistwa, bo już nie trzeba przy niej nic robić z wyjątkiem otworzenia torebki) i podczas dnia pracy zjadałam ją całą, chrupiąc te kawałeczki niczym chipsy.
Po 2-3 tygodniach „kuracji” moja buzia promieniała blaskiem, a po ciemnych cieniach pod oczami nie było śladu. 🙂
Te ciemne, postarzające twarz kręgi pod oczami widuję często u bardzo wielu nawet nie całkiem jeszcze starych osób, często nawet u małych dzieci w wieku szkolnym, a nawet i przedszkolnym.
Takie paczki z chrupiącą sałatą powinny być sprzedawane w szkolnych sklepikach zamiast chipsów! 🙂
7. Witaminy z grupy B
Witaminy B biorą udział w tylu przemianach biochemicznych, że godne zestarzenie się bez nich jest zwyczajnie niemożliwe. Witamin tych jest osiem i każda ma inną funkcję, a najlepiej działają zespołowo, toteż trudno powiedzieć która z nich jest „lepsza” lub „ważniejsza”.
Stoją na straży naszego zdrowia zarówno fizycznego jak i psychicznego – począwszy od naszego życia płodowego (ochrona przed deformacjami płodu) aż po wiek podeszły: chronią przed depresją, demencją i innymi zaburzeniami neurologicznymi, utratą energii, nowotworami, chorobami serca i układu krążenia, cukrzycą, kamicą narządów.
O dobrej kondycji stawów, włosów, skóry i śluzówek nie wspominając.
Z wyjątkiem B12 magazynowanej w wątrobie pozostałe należy dostarczać każdego dnia, ponieważ magazynować ich nasz organizm nie bardzo potrafi.
Nie potrafi ich też sam wytwarzać z wyjątkiem niewielkiej produkcji B1, B3, B7, B9 i B12 – pod warunkiem posiadania zdrowych (obfitujących w bujną mikroflorę) jelit i dostarczenia odpowiedniej ilości surowców niezbędnych do produkcji.
Niewielką ilość B12 produkują też bakterie w jamie ustnej, jednak zbyt wielu ludzi je skutecznie usuwa poprzez stosowanie antybakteryjnych płukanek i chemicznych past do zębów.
Niedobory witamin z grupy B są dosyć powszechne i można się ich łatwo dorobić konsumując „tradycyjną” dietę (tłustą i słodką, opartą na przetworzonych węglowodanach, bardzo przetworzoną, pozbawioną dobroczynnych kiszonek, zieleniny, świeżych jarzyn i owoców, pełnego ziarna, orzechów i nasion), używając popularne leki (antybiotyki, leki na zgagę, pigułki antykoncepcyjne itp.), spożywając codziennie słodycze oraz używki (alkohol, kofeina).
Zła dieta, używki i cukier to trzy główne grzechy przeciwko witaminom z grupy B. I tym samym przeciwko młodości, która się bardzo szybko ulatnia gdy zaniedbamy prawidłowy dowóz tych witamin lub pozwolimy się z nich obrabować przez cukier, używki czy leki.
Taka ciekawostka: po czym poznać, że masz wystarczającą ilość witamin B we krwi? Na przykład nie będą na Tobie siadały komary (nie znoszą zapachu tych witamin, szczególnie tiaminy). 🙂
8. Witaminy A, C i E
Działają antyoksydacyjnie, odmładzająco i wybitnie ochronnie jeśli chodzi o stres oksydacyjny: eliminują produkowane fizjologicznie podczas procesów przemiany materii wolne rodniki tlenowe, które niszczą nasze komórki i tkanki ciała.
Witaminy te zapobiegają też utlenianiu się frakcji LDL cholesterolu („złego”) i innych lipidów (nie ma nic gorszego niż zjełczałe tłuszcze w ustroju).
Szczególnie witamina E (która w tym celu znakomicie współpracuje z witaminą C) jest z tego znana, przez co czasem nazywa się ją „witaminą młodości”. Wszystkie jednak one są niezbędne jeśli chcemy mieć do późnych lat dobrze działający układ odpornościowy, oddalić ryzyko nowotworów, mieć na starość zdrowe oczy, mocne kości, zęby i dziąsła, prawidłowo funkcjonujący układ krwionośny i jako bonus – piękną, gładką skórę.
Nie jest możliwe przedawkowanie tych witamin jeśli pobieramy je z pożywienia, za wyjątkiem witaminy A (bardzo ważna witamina – m.in. opóźnia rozpad kolagenu).
Tutaj sytuacja jest nieco podobna do żelaza: w roślinach mamy prowitaminę A (beta-karoten, np. w marchwi, szpinaku, dyni czy batach), z której nasz organizm sam sobie produkuje docelowy retinol (witaminę A) lecz tylko w takiej ilości jaką na dany moment potrzebuje, podczas gdy w żywności pochodzenia zwierzęcego (np. w tranie czy wątróbce) mamy już gotową witaminę A i tylko tę ostatnią można teoretycznie przedawkować (co jest szczególnie groźne dla kobiet ciężarnych, jako że toksyczne dawki retinolu mają działanie teratogenne, uszkadzają płód).
Dlatego bez obaw możemy wcinać marchewkę czy bataty ad libitum, zaś tran należy używać według zaleceń lekarza lub tych opisanych na opakowaniu suplementu. Odpuśćmy też sobie na wszelki wypadek syntetyczny beta-karoten, ponieważ w badaniach wykonanych swego czasu na palaczach zamiast im pomóc – syntetyczny beta-karoten wpłynął na ich zdrowie wręcz niekorzystnie. O wiele bezpieczniej pić sok świeżo wyciskany z marchwi (u Gersona piją do 13 szklanek dziennie i zdrowieją).
Niedobór witaminy A to keratynizacja skóry i śluzówek (oka, dróg oddechowych, pokarmowych) czyli po prostu starość (która do niektórych puka już za młodu).
Niedobór witaminy C (zawierają ją głównie świeże warzywa i owoce) to również przyspieszona starość, ponieważ bez niej nie wytworzy się kolagen – główne białko tkanki łącznej: będą nam wypadać zęby, kruszyć się kości, zapchają nam się tętnice i zwiotczeje skóra.
Starością trąci również niedobór witaminy E: choroby serca, bezpłodność, endometrioza, brak libido, zaćma w oczach, niedokrwistość, żylaki, ciągłe zmęczenie i ogólny przyspieszony uwiąd zewnętrzny i wewnętrzny.
Witaminę E podobnie jak C wytwarzają jedynie rośliny (to jeszcze jeden powód aby to głównie na nich oprzeć swoje menu). Artykuły na jej temat znajdziesz tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-e/
9 i 10. Probiotyki i prebiotyki
Bo zdrowie zaczyna się od jelit. Jeśli nie mamy prawidłowo działających jelit, to zaburzone jest wchłanianie, zaburzona jest produkcja witamin (B, K), enzymów i cennych kwasów organicznych, u kobiet może dojść do zapaleń w obrębie dróg rodnych, może nas też dopaść depresja czy inne zaburzenia zdrowia psychicznego jak również stajemy się niezmiernie podatni na infekcje.
Nasza fizjologiczna mikroflora bakteryjna chroni nas jednym słowem przed fizycznymi i psychicznymi chorobami, niedoborami i przyspieszonym starzeniem się – jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało (bo normalnie atakowani jesteśmy informacjami, że bakterie to ogólnie rzecz biorąc samo zło i powinniśmy z nimi walczyć ile się da – tymczasem to nasza mikroflora stanowi podstawowy czynnik regulujący funkcje układu odpornościowego).
Podczas całego życia nasz mikrobiom podlega zmianom, a szczególnie w procesie starzenia się. Im zatem jesteśmy starsi tym większą wagę powinniśmy przykładać do jego ochrony: wraz z wiekiem zmniejsza się ilość szczególnie korzystnych dla nas szczepów Lactobacillus oraz Bifidobacterium.
Nadmierna higiena, ciągły stres, siedzący tryb życia, niewłaściwa dieta, używki, stosowanie antybiotyków i innych leków – to czynniki dodatkowo działające na niekorzyść naszych małych przyjaciół.
Przetrzebiona, zubożona flora jelitowa (dysbioza) jest charakterystyczna dla osób cierpiących na różne choroby (zarówno fizyczne jak i psychiczne), człowiek zdrowy powinien mieć mikroflorę bogatą, zapewniającą szczelność jelit i prawidłowy poziom ochrony.
Więcej informacji na ten temat znaleźć można w tych artykułach: https://akademiawitalnosci.pl/tag/probiotyki-i-prebiotyki/
Oto 10 najważniejszych niedoborów mających wpływ na przyspieszone starzenie się. Oprócz tego warto wiedzieć, że również czynniki pozadietetyczne mają wpływ na nasze piękne starzenie się.
Niekorzystnie wpływa przewlekły stres (nieumiejętność radzenia sobie z nim), brak ruchu (wystarczy nawet pół godziny spaceru dziennie), przejadanie się (szczególnie pokarmami wysokoglikemicznymi: cukier, biała mąka).
To ostatnie jest ważne – szczególnie w kontekście badań, które potwierdziły ograniczenia kaloryczne jako czynnik opóźniający starzenie się i wydłużający życie.
Badania te nie były co prawda robione na ludziach, lecz przyglądając się długowiecznym społecznościom można potwierdzić, iż jest w tym ziarenko prawdy: długowieczni Grecy, Włosi, Japończycy czy też Adwentyści przestrzegają dni postnych, czyli ograniczeń kalorycznych.
Również dr Dąbrowska wspominała o tym na swoim wykładzie oraz w swoich książkach: pacjenci (bez względu na aktualny wiek) dzięki zastosowaniu ograniczeń kalorycznych (post warzywno-owocowy) wyraźnie młodnieli w oczach.
Z osobistych doświadczeń nie pozostaje mi nic innego jak tylko to potwierdzić.
Okresowe posty (oprócz zdrowego odżywiania się, panowania nad stresem oraz dawki umiarkowanego ruchu) sprzyjają odmłodzeniu ciała i ducha! 🙂
Pomocne linki:
1. Witamina D pomaga spowalniać starzenie się: https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,67808,witamina-d-moze-spowalniac-starzenie.html
2. Omega-3 przeciwko starzeniu: https://www.solgar.pl/wiedza/profilaktyka-i-leczenie/omega-3-przeciwko-starzeniu
3. Dr Carolyn Dean o prawidłowym stosunku wapnia i magnezu: https://deliciousliving.com/blog/time-ditch-21-calcium-magnesium-ratio
4. Żelazne zdrowie, mity i fakty: https://www.ekomedycyna.net.pl/?p=206
5. „Witamina K a choroby cywilizacyjne”, autor prof. Elżbieta Anuszewska, artykuł naukowy: https://www.kwadryga.pl/upload/Dokumenty/Artykuly_naukowe/11_07_naukowy.pdf
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
fanka zielonej herbaty napisał(a):
Genialny post! Zebralas do kupy wszystkie informacje, ktore znajdowalam gdzies po drodze podczas czytania bloga.
Teraz pytanie za 100 punktow: czy Twoje przepisy to przelozenie teorii na praktyke? Czy gotujac wg nich, dostarcze sobie wszystkiego, o czym napisalas w tym artykule?
Marlena napisał(a):
Moje przepisy oparte są na filozofii nutritariańskiej, więc z pewnością dostarczą więcej mikroskładników odżywczych niż przepisy tradycyjne, w których króluje sól, tłuszcz i cukier.
Ewcia napisał(a):
MARLENKO ŚWIETNY ARTYKUŁ. CHCIAŁAM DODAĆ, ŻE BŁONNIK JAK NAJBARDZIEJ ALE NIE DLA WSZYSTKICH. MAM KŁOPOTY Z JELITAMI – STANY ZAPALNE I W MOJEJ SYTUACJI NIESTETY SZKODZI. PO SUROWIZNIE CZUJE SIE JESZCZE GORZEJ. BYĆ MOŻE POMÓGŁBY POST ALE MAM SILNĄ ANEMIĘ WIEC FIZYCZNIE BYM NIE WYTRZYMAŁA. PO 5 LATACH WEGANIZMU MUSIAŁAM POWRÓCIĆ DO JEDZENIA MIĘSA, JAKO ZRÓDŁA BIAŁKA, ZELAZA I B12.LEKARZ HOLISTYCZNY ZAKAZAŁ WĘGLOWODANÓW ZŁOŻONYCH, GDYŻ POWODUJĄ FERMENTACJE W JELITACH I SUROWIZNY AŻ DO POPRAWY STANU ZDROWIA. POPIJAM ZA TWOJĄ RADĄ SOK Z KAPUSTY. MARLENKO CO TY BYŚ JESZCZE NA MOIM MIEJSCU ZROBIŁA? CZUJĘ, ŻE JELITA MAM JAK SITA. OWOCKI KOCHAM A ONE NIESTETY TEŻ MI NIE SŁUŻĄ. JESTEM PRZEZ TĄ ANEMIĘ TEŻ BARDZO SŁABA.
Marlena napisał(a):
Dr Saul pisał, że śluzówkę jelit można wymienić na nową i to samo pisała dr Dąbrowska. Saul proponuje dietę płynną (na sokach) i suplementację, a dr Dąbrowska swoją dietę warzywno-owocową również poprzedzoną dietą płynną (szczegóły w jej książce). Ogółem operacja na stole Matki Natury trwa kilka dni (max 10): organizm usuwa stary zniszczony nabłonek (niestety należy nastawić się na biegunki bo inaczej starego materiału ustrój przecież nie wydali) i wytwarza nowy, zdrowy. Oczywiście można też stosować diety naprawiające jelita, ale to wtedy trwaaaa. Bardzo długo i bardzo upierdliwe, bo nie można jeść wszystkiego jak normalny człowiek całymi latami czasem. Więc co kto woli – terapia dietą eliminacyjną trwającą latami albo bardziej hardcorowa, ale za to szybko i sprawnie załatwiająca sprawę terapia sokowa.
Pataka napisał(a):
A ja jestem weganką od 2 lat, jednak czasami zjem jaja (rzadko), ale tylko i wyłącznie od kur z wolnego wybiegu, hodowane w rodzinie. Poza tym, raz na miesiąc brałam suplement wegański wit B12 (bardzo dobrej marki, drogi, ale wysokiej jakości), brałam bo ostatnie wyniki pokazały, że mam jej nadmiar, tzn. norma mieści się w widełkach ok. 700 jednostek, u mnie było ponad 900. Za jakiś czas sprawdzę znowu wyniki i jak będzie niedobór to suplement pójdzie w ruch. Anemii nie mam, jednak był czas kiedy miałam, ale to byłam nastolatką i wtedy jadłam jeszcze normalnie mięso i nabiał. Tak więc, coś tu jest nie tak w Twoim odżywianiu skoro masz niedobory. Tym bardziej, że jeśli chodzi o białko to, abstrahując od tego, że wcale nie potrzebujemy go aż tyle jak straszą, to społeczeństwo jest generalnie przebiałkowane (pamiętam wykład p. Desmond, mówiącej, że wszystkożercy, wegetarianie i weganie mają go za dużo, chociaż ta pierwsza grupa najbardziej). Mięso jako wybawienie dla Twoich niedoborów jest wątpliwym wyborem. Więcej szkody niż pożytku. Może udaj się na jakiś turnus prowadzony pod patronatem dr Ewy Dąbrowskiej.
dlr napisał(a):
Także mam chorobę zapalną jelit i nic lepszego niż post nie mogło mnie spotkać. Jednak na wszystkie dolegliwości o których piszesz pomaga pełny 40 dniowy post dr Ewy, dwutygodniówki nic u mnie nie dawały.
Gdy przyjęto mnie do szpitala po ponad miesiącu krwawień (byłem już mocno wycieńczony) pierwsze co zafundował mi lekarz to właśnie post, przez pięć dni nie wolno mi było nic jeść. Nie sądzę, aby robili to przez oszczędności, oni dobrze wiedzą, że w ciężkich sytuacjach posty są najskuteczniejsze.
Po wypisie oczywiście zabronili jeść błonnika, tylko białe lekkie pieczywo i kurczaki, żadnych warzyw ani owoców.
Dietę trzymałem ponad trzy miesiące, w tym czasie brałem także farmaceutyki. Nie czułem się przez ten czas najlepiej, krwawienia raz były raz nie. Na którejś kontroli lekarz powiedział, żebym nie trzymał żadnych diet, bo dopóki biorę lekarstwa to i tak mi nic nie będzie.
Dałem sobie spokój z dietami i postępowałem wg zaleceń lekarza. Po pół roku takiego postępowania czułem się naprawdę źle. Niestrawności miałem nawet po czystej wodzie.
Wtedy wziąłem się za post, tortury pierwszych tygodni były bardzo duże (łącznie ze słabnięciami), ale potem to już samo stąpanie po chmurkach 🙂
Nigdy w życiu nie czułem się lepiej, opuściły mnie wszystkie dolegliwości, jem bardzo dużo błonnika.
Choć nie miałem takiego zamiaru to po poście nie wróciłem do jedzenia mięsa, nie czuję żadnej potrzeby zjadania go.
Pod złym kątem patrzysz na post, patrz na to jak na uzupełnianie niedoborów. Przez 40 dni nie będziesz przyjmować praktycznie nic oprócz witamin i minerałów, nie sądzę, aby anemia była tu jakąkolwiek wymówką, gdyż szybko się jej pozbędziesz.
Najcięższe przypadki rakowe u Gersona, osoby ledwo trzymające się na nogach jadą na samych sokach i jakoś witalność im się poprawia i anemie mijają.
Mnie przez całe życie trzęsły się ręce, lekarze mówi, że taka moja uroda i tak już będzie. Po poście mam ręce pewne jak chirurg. Post Cię nie osłabi a wzmocni.
Może pojedź do kliniki i zrób post pod okiem specjalistów skoro sama się boisz.
Lobo de la Mar napisał(a):
Witam cię bardzo serdecznie, Marleno! ( Twoje imię wyłowiłem w komentarzach. Śledzę od służszego czasu ( kilka lat ) ) twoją Akademię. Jako, że sam, niemalże maniakalnie czytam od conajmniej początku stulecia wszystko co mi wpadnie w ręce na temat zdrowego odżywiania, twoja Akademia Pani Zdrowia ( 😉 ) przypadła mi bardzo do gustu. Właściwie w całości się z tobą zgadzam w każdym z artykułów jakie tutaj przeczytałem, niektóre więcej niż raz. Przestałem już ubolewać nad innymi, którzy uparcie trzymają się narzuconemu przez medycynę zachodnią modelowi odżywiania się… Skupiam się na sobie.
Powyższy artykuł jest kolejnym potwierdzeniem tego, jak ważne jest odżywianie się w naszym życiu. W Chinach jak pacjent idzie do lekarza ( przynajmniej kiedyś tak było, zgodnie z tym co pisze Daniel Reid w 'Tao zdrowia’ ), to lekarz od razu pyta go o to jak się odżywia. Potężna wiedza i mądrość medyczna Chin objawia się w tym niby banalnym szczególe. Przykłady związku odżywiania ze zdrowiem można mnożyć. Dodam tylko, że moim pokarmem są w bardzo ogólnie ujętym zbiorze ( w kolejności od najważniejszych! ) – warzywa, owoce, jajka, ryby… kasze podciągam pod warzywa, uwielbiam nabiał, ale taki z rynku ( mama kupuje jedzenie na rynku od lat i ma 'swoich’ sprzedawców. Byłbym ignorantem gdybym nie wspomniał o ziołach, szczególnie mieszanek niedoścignionego arcymistrza ziół Czesia Klimuszki. A propos… jeśli mógłbym cię prosić o twoją opinię na temt tychże ziół… piszesz bardzo ciekawie i przekonująco ( tak jak nazywany przez lekarzy 'znachorem’ Pan Jerzy Zięba, którego bardzo dobre wykłady można znaleźć na jutubie ). Na temat ziół mam swoją nieugiętą opinię, mimo to chętnie poznam twoją dla samej radości czytania i, jak mniemam, potweirdzenia tego co sam o nich myślę.
Wszystkiego najzdrowszego!!!!
Marlena napisał(a):
Nie wykluczam, że napiszę artykuł o ziołach. Św. Hildegarda z Bingen uważała, że są 3 filary zdrowia: dieta, zioła i post. Coś w tym jest 😉
Akemi napisał(a):
Cześć Marleno! Świetny artykuł. Wszystko tak fajnie zebrane razem, skompensowane 😉
Mam takie pytanie nie do końca zwiazane z artykułem (może będziesz znała odpowiedź) :p Jestem z mężem już prawie 3 tygodnie na poście Daniela i żadne z nas nie zauważyło ani wzrostu energii ani lepszego wstawania rano z łóżka. Zastanawiamy się dlaczego tak jest i czy my coś źle robimy czy potrzeba więcej czasu na to. Odkąd odwiedzam Twoją strone (styczeń – luty tego roku) to staraliśmy się troszkę lepiej jeść (ale nie zawsze, bo niedzielne obiady u teściów i rodziców, spotkania ze znajomymi przy fast foodach itp) i raz w tygodniu najpierw robiliśmy dzień sokowy, a później jednodniowe posty warzywno-owocowe. Więc też nie przystąpiliśmy tak z marszu. Nie wiem czemu tak 🙁
Marlena napisał(a):
Trudno powiedzieć. Ja ze swojej strony zawsze odczuwam przypływ energii oraz zmniejszenie zapotrzebowania na sen – podczas postu oraz jeszcze jakiś czas po nim. Gdy czuję, że „spadają mi osiągi” to u mnie znak, że czas na nową rundę oczyszczania.
barbra napisał(a):
hej:) przy tym poscie to bedzie akurat pytanie. pisalas gdzies cos moze na temat paradontozy? pozdrowka.
Marlena napisał(a):
Wbrew pozorom ta przypadłość to nie jest kwestia li tylko zaniedbanej higieny jamy ustnej. Dr Dąbrowska na wykładzie mówiła o swoich pacjentach, którzy mieli „zęby rozchwiane jak klawiatura” ale po diecie warzywno-owocowej ich dziąsła wróciły do stanu zdrowia. Oczywiście konwencjonalna stomatologia zaprzecza jakoby niedobory substancji odżywczych miały z paradontozą cokolwiek wspólnego, uparcie utrzymując, że to głównie od zaniedbania higieny oraz w pewnym stopniu jeszcze (jakżeby inaczej) skłonności genetycznych 😉
janka napisał(a):
Marleno własnie ten temat ostatnio zgłębiam ..dziękuję za tą wiedzę zebraną w jednym artykule 🙂 i mam kilka pytań ( i nie mam problemów zdrowotnych)
1. Zakupiłam Minerały Schindelele (krzem i żelazo) i czy wystarczy je dawkować tak jak na opakowaniu bo wiem, że zwykle się zaniża dawki ale z kolei boję się przedobrzyć bo tam jest żelazo i czy dobrze robię, że rozpuszczam łyżeczkę w szklance wody?
2. odnośnie wit D to ja mam zalecenie unikania słońca bo robią mi się plamy ..muszę smarować się często filtrem 50 jak jestem na ostrym słońcu ( olejek z nasion malin jako filtr u mnie nie działa niestety ..po stosowaniu go w tamtym roku mam sporo nowych plam, które muszę teraz złuszczać kwasami) co robić?
3. mój syn chce „wyrzeźbić ciało ” 🙂 i chce się odżywiac w ten sposób, że do każdego posiłku dodaje się niedużo białka plus duża ilość warzyw . U nas odżywia się według zasad propagowanych na Twoim blogu i wszyscy dzięki temu są zdrowi…jak zatem wyrzeźbić to ciało i pogodzić zdrowe zasady ..może znasz jakieś ciekawe strony ? Serdecznie Cię pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Niestety nie znam.
Kamcia napisał(a):
Wiatm Pani Marleno. Kolejny bardzo ciekawy artykul. Ja od jakiegos czasu odczuwam.dyskonfort kregoslupa szyjnego strasznie mi chrupie podczas krecenia glowa, mrowienie barku I palcow. Tak sie zastanawiam, nigdy tak nie maialam. Od dobrego roku stosuje wit. D dr. Jacobs ale nigdy nie suplementowalam wit. K a wiem ze jest ona niezbedna przy suplementacji wit D. Chodzi o wapn, ktory zamiast do kosci trafia do tetnic. Moze u mnie zabraklo tej wit K I stad te problemy z krgoslupem szyjnym. Moze to glupie pytanie, ale jak Pani mysli moglo to byc przyczyna moich dolegliwosci? Pozdrawiam serdecznie 🙂
Marlena napisał(a):
Suplementacja witaminy D nie powoduje pogorszenia się stanu kości. To jej niedobór to powoduje. Skonsultuj się z lekarzem i zbadaj co może być przyczyną dolegliwości.
Iza napisał(a):
Witaj, jeśli chodzi o górny odcinek kręgosłupa najczęściej przyczyną jest jego uraz .. kiedyś, nawet mała stłuczka samochodem, gdzie szarpnęło starczy by kręgi się przesunęły i nie dawały o sobie zapomnieć odzywając się nawet po długim czasie, ale może Twoja praca przy biurku z klawiaturą pod blatem na wysuwanej półce jest przyczyną, gdyż masz nienaturalnie opuszczoną głowę; lub „usztywnione noszenie głowy na szyi” – przyczyna Twoja wadliwa postawa … o diecie jako przyczynie nie słyszałam. Jednak uczymy się całe życie i w Twoim przypadku może przyczyną jest dieta? Radzę sprawdź u specjalisty ortopedy.
adrian napisał(a):
Dzień dobry. Pani strona jest dla mnie źródłem inspiracji. od kiedy zacząłem mieć problemy ukł pokarmowego i depresję, zacząłem szukać fachowej wiedzy i znalazłem ja na szczęśćie tutaj. Jest Pani dla mnie autorytetem jesli chodzi o odżywianie. Trochę podchodzi Pani po macoszemu do aktywności fizycznej, która jak sama Pani mówi jest ważna ale chyba nie do końca to Pani konik. Sam jestem trenerem i trenuję z dorosłymi ludzmi oraz właściwie przekazuję im informację przeczytane na tej stronie z zakresu żywienia. Jak sama Pani piszę najważniejsze jest podejście holistyczne. Uważam,że 30 min spaceru dziennie to takie minimum jak wyznaczone normy np dla wit C,czyli tak naprawdę nie wystarczające. Nie mówimy oczywiście o sporcie zawodowym, który powoduje więcej szkód niż pożytku, jednakże nasi przodkowie w odróżnieniu do nas praktycznie cały czas znajdowali się w ruchu. Moim zdaniem godnymi polecenia są ćwiczenia funkcjonalne, czyli takie, które bazują na takich czynnościach jak przysiady czy skłony, czyli takie które wykonujemy na codzień.
Jeśli chodzi o sportowców myślę, że nie obędą się czasem bez białka zwierzęcego po treningu siłowym aby uzyskać potrzebną masę mięśniowa dla danej dyscypliny sportu, ale tak jak to robi np R. Lewandowski w każdym posiłku musi być zdecydowana większość warzyw. Mięso lub ryby muszą być bardzo dobrej jakości i spożywane raz na kilka dni, u sportowców nie powodują szkód. Sportowcy potrzebują jeszcze więcej witamin niż przeciętny człowiek aby zachować równowagę w org.
Pozdrawiam i dziękuję.
Marlena napisał(a):
Myślę, że odnośnie aktywności fizycznej, to lepiej jest… praktykować ją, niż o niej jedynie pisać czy gadać 😉 A ile to jest wystarczająco? To zależy co dla kogo jest wystarczające jeśli chodzi o ruch. Jeden będzie się czuł szczęśliwy, spełniony i zdrowy maszerując przez pół godziny dziennie, a inny gdy pójdzie sobie pobiegać, przekopie ogródek czy popedałuje ostro na rowerze. Uważam, że tak jak nie ma jednej diety dobrej dla każdego tak i nie ma jednej recepty na ruch (formę ruchu) dobrej dla każdego. Natomiast pół godziny dziennie umiarkowanej aktywności fizycznej to niezbędne minimum – w każdym wieku!
Mięso nie jest niezbędne nawet przy uprawianiu sportu – jest wielu odnoszących sukcesy sportowców wegan 😉
Patka napisał(a):
A skąd ta pewność, że się nie obędą? 🙂 Bez zbędnego przekonywania: Scott Jurek – ultramaratończyk, David Carter – zawodnik futbolu amerykańskiego ważący 300 funtów (136,5 kg). Obaj weganie. Wystarczy korzystać z internetu, informacji o nich, i nie tylko, mnóstwo 🙂 Pozdrawiam
kinga napisał(a):
Witaj Marleno,od ok.3 m-ce jestem Twoją czytelniczką i moja córcia (13 lat) rownież,młoda czyta nawet więcej niż ja i potem mi streszcza 🙂
Ja od prawie 4 m-c zywię się głównie zieleniną tj.swieze soki,warzywa,owoce,orzechy,nasiona,zioła ,czasami dziki ryż lub kasza jaglana,raz w tyg.ryba rzadziej białę mięso.Zadnego cukru i glutenu.Nordic walking 3 razy w tyg.Łykam też witaminy Solgara.Schudłam ok.4 kg.ale poza tym nie zauważyłam żebym miała lepszą cerę ,odpornosc itd.Powiedziałabym,ze jest odwrotnie-łapie przeziebienia,mam uporczywe zajady,dostałam uczulenia na płyn do mycia naczyn czego nie miałam nigdy wczesniej,pryszcze…Dlaczego tak jest?Zastanawiamy się z młodą co robię nie tak i czemu mi ten zdrowy styl życia nie służy??
Marlena napisał(a):
Częstokroć jest tak, że aby mogło być lepiej najpierw musi być gorzej. Jakiś czas po zmianie stylu życia te trucizny przecież z nas wyłażą, trzeba się wykazać pewną dozą cierpliwości albo… przejść na post (np. warzywno-owocowy albo raw foodowy), co przyspieszy procesy odtruwania i przywracania równowagi i prawidłowej pracy wszystkich układów. Poza tym nie samym chlebem człowiek żyje, może przyczyną złego samopoczucia jest np. zwiększony poziom stresu?
user1 napisał(a):
Jeśli chodzi o „badanie amerykańskie” mówiące o korelacji spożycia wit. A i uszkodzeń płodu, to są tutaj kontrowersje (zob. „Vitamin A Saga”), natomiast jeśli ktoś nie jest w ciąży, to (lekkie) przedawkowanie wit. A prawdopodobnie będzie u niego miało efekt w postaci słabszego działania wit. D (między tymi witaminami powinny być odpowiednie proporcje, zob. „Read This Shocking Vitamin D Report or You’ll Kick Yourself for the Next Decade” – tytuł jest faktycznie adekwatny 😉 ). To prawdopodobnie dlatego „łapały” mnie wirusy pomimo utrzymywania wysokiego poziomu wit. D we krwi i musiałem brać jeszcze większe dawki wit. D, żeby je zwalczyć. Możliwe, że również jednym z najczęstszych skutków przewlekłych chorób wątroby jest nadmiar wit. A (zob. „Why Vitamin A May Not Be as Useful or Harmless as You Thought”).
Dziwię się, że Hoffer brał aż 30000IU wit. A (przy 6000 IU wit. D). Prawdopodobnie optymalna dawka to 4-5 mniej wit. A niż wit. D (licząc w IU, zob. „Important Cod Liver Oil Update”), czyli odwrotne proporcje. Akurat witamina A jest chyba jedynym wyjątkiem wśród witamin i w przeciętnej diecie krajów zachodnich prawdopodobnie nie ma jej niedoborów, raczej prędzej może zdarzyć się nadmiar.
Marlena napisał(a):
Sądząc po częstości występowania „kosmetycznej” przypadłości jaką jest rogowacenie mieszkowe (keratosis pilaris) popularnie zwane „gęsią skórką” na łokciach, kolanach, na wyprostnych częściach kończyn oraz twarzy – niedobory witaminy A są częste i występują nawet u dzieci. W pokarmach odzwierzęcych witaminy A jest raczej niewiele (z wyjątkiem wątroby i pozyskiwanego zeń oleju zwanego tranem), więc jeśli ktoś nie jada wystarczająco dużo warzyw (jak szpinak i inne zielonolistne, marchew, bataty, dynia, awokado itd.), to z biegiem czasu ma niedobory jak w banku – chyba, że będzie się zajadał często wątróbką lub pił systematycznie tran.
Magdalena napisał(a):
Chcialam zwrocic uwage, ze to wit. K2 a nie K jest odpowiedzialna za oczyszczanie zyl z blaszki miazdzycowej. Jej zrodlem jest fermentowana zywnosc.
Marlena napisał(a):
Nazwą „witamina K” określa się kilka związków. Witamina K2 jest więc witaminą K (podobnie jak witaminą K jest również witamina K1). Przeczytaj proszę uważnie jeszcze raz punkt 6 – o tym tam pisałam. Menachinony (czyli substancje z grupy witamin K2, bo jest ich kilka) można czerpać nie tylko z pożywienia. Poza źródłami żywieniowymi, witamina K2 może być dostarczana przez bakterie bytujące w okrężnicy człowieka, które mają zdolność produkcji witaminy K2. Uznaje się, że około 50% tej witaminy jest produkowana przez bakterie (Booth, 2012). Jednak problemem może być to, że aby bakterie wyprodukowały K2 to musimy najpierw dostarczyć surowca do produkcji, a jest nią K1 (warzywa zielonolistne są jej dostarczycielem). Musimy mieć też zdrowe jelita i odpowiednią ilość pracowników do wykonania tej roboty czyli bakterii. Jeśli nie mamy pracowników, nie dostarczymy surowca, a sama fabryka jest zdezelowana, to z produkcji jak można się domyślać nic nie wyjdzie – jesteśmy menachinonowymi bankrutami. Ta sytuacja dotyczy wbrew pozorom całkiem sporej grupy ludzi: nie jedzą warzyw zielonolistnych, mają mikrobiom jelitowy zubożony i przetrzebiony (antybiotyki w lekach, w jedzonym mięsie, stres, nadmierna higiena itd.), a jelita zdezelowane przetworzonym żarciem i zamulone (m.in kamieniami kałowymi), nigdy nie oczyszczane. W międzyczasie wapń sobie spokojnie osiada w tętnicach zamiast w kościach. Na starość (przedwczesną, niestety, bo już czasem około 40-stki) czeka na delikwenta miażdżyca w urokliwym połączeniu z osteoporozą. Jak mówią lekarze i dietetycy – obie przypadłości mają wspólny mianownik: https://www.halozdrowie.pl/zdrowie-leczenie-chorob/czego-nie-wiesz-o-prewencji-osteoporozy-i-miazdzycy-co-laczy-te-dwie-choroby/#.VymwVOStZ_g
Arronax napisał(a):
Ja chciałem jeszcze was moi drodzy dopytać bo znalazłem informacje w internecie(blog) o tym, że błonnik nierozpuszczalny rani jelita, tworzy ich przepuszczalność i że w związku z tym ŻADNE pieczywo, nawet domowego wyrobu nie jest dla nas zdrowe. Wydaje mi się to bzdurą, wiadomo nie można błonnika jeść nie wiadomo ile ale np do trzech łyżek dziennie ładnie nam te jelita przeczyszcza. W końcu trzeba dbać o higienę wewnątrz nas.
Pozdrawiam (kolejny genialny artykuł!)
Marlena napisał(a):
Zdrowym jelitom błonnik nierozpuszczalny krzywdy żadnej nie czyni – to z tego powodu Matka Natura go w pokarmach dla nas przeznaczonych umieściła. Problemy mogą mieć jedynie ci, którzy jelita już sobie zdezelowali nieodpowiednim pożywieniem (bezbłonnikowym jak można się domyślać): przetworzonym, smażonym, rafinowanym itd. oraz stosowaniem używek i leków (na receptę oraz bez). Zadaniem błonnika nierozpuszczalnego jest rola „wewnętrznej szczoteczki” wymiatającej z jelit śmieci (toksyny, metale ciężkie itp.), a nie ranienie naszych jelit 😉 Tylko trzeba przy tym pić dużo wody (nie kawy, coli, redbuli, słodzonych pseudosoczków itp.)
klaudia napisał(a):
Mam pytanie dotyczące siedmiowodnego siarczanu cynku i kąpieli stóp- jak często można moczyć w nim nogi oraz jakiej ilości można używać? Znalazłam info, że cynk również nadaje się do kąpieli transdermalnych, jednak nie wiem czy siarczan cynku nie powinien być jakoś bardzo rozcieńczony skoro na opakowaniu jest napisane, że jest niebezpieczny
Aga napisał(a):
Droga Marleno post jak zwykle mądry i wyczerpujący. uwielbiam twojego bloga to jedyne”zdrowe” znane mi miejsce w sieci 🙂 . Mam pytanie nie na temat od około 6 miesięcy co rano piję ciepłą wodę z cytryną, bardzo dobrze się po niej czułam. od dawna nie miałam żadnych problemów z żołądkiem (kiedyś miałam stwierdzoną nadżerkę w przełyku przy ujściu do żołądka, ból nasilał się po ciężkostrawnym jedzeniu i stresie) jednak ostatnio niestety nasiliły się bóle w okolicy poniżej mostka. Są bardzo uciążliwe i kończą się po zazyciu Rennie. Ostatnio piję sporo owocowych i warzywnych soków, kilka razy w tyg. na czczo piję siemię lniane, słodycze i wędliny ograniczyłam praktycznie do zera, bardzo się wyciszyłam. Nie wiem czy ból jest spowodowany tą kwaśną wodą?. Na dodatek bardzo wychodzą mi włosy nie wspominając o alergii na słońce i chemię. Dziwi mnie to i sama nie wiem co robić, że mimo zmiany stylu życia nasiliła się ta nadżerka i niedługo chyba będę łysa 🙁 . Bardzo, bardzo proszę o poradę.
Marlena napisał(a):
Jeśli sięgasz po farmaceutyki typu Rennie to raczej trudno powiedzieć, że… zmieniłaś styl życia. 😉 Po prostu wybrane elementy puzzla dodałaś, coś innego (bezużytecznego, a nawet szkodliwego) ograniczyłaś, ale… jeszcze chyba długa droga przed Tobą: najpierw jak wiadomo musimy zmienić w głowie pewne rzeczy, a reszta przychodzi naturalnie sama. 😉 Jeśli symptomy nasilają się po spożyciu wody z cytryną to nie pij jej. Jaki jest sens robić coś, co powoduje pogorszenie samopoczucia? Być może Twój układ pokarmowy zwyczajnie potrzebuje odpoczynku po wielu latach maltretowania złą dietą, lekami itd.: może post Daniela mógłby być pomocny, próbowałaś? Jeśli nie to warto spróbować, Daniela albo sokowy (szczególnie cenny jest sok z białej kapusty, jeśli jego smak jest dla kogoś nieakceptowalny, to można zmieszać np. z marchewką i odrobiną jabłka).
Aldona napisał(a):
Marlenko, czy wiesz jak OBNIŻYĆ poziom wit D3? Suplementowałam przez miesiąc większymi dawkami D3+ K2MK7 i niestety jej poziom skoczył mi do 150. Niestety nie mogłam na początku suplementacji zmierzyć sobie tej witaminy, bo z powodu bolesnej rwy kulszowej byłam uziemiona. Wyszłam z założenia, ze pewnie tak jak inni mam jej niedobór. Zaprzestałam w tej chwili suplementacji i pragnę obniżyć poziom d3 do poniżej 100. Co powinnam zrobić?
Dziękuję i pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Jedyny sposób na obniżenie poziomu jakiejkolwiek witaminy w ustroju to po prostu zaprzestanie jej dowozu z zewnątrz.
ewelina napisał(a):
Witam
Pani Marleno pytanie może z innej beczki. Czy zna Pani jakieś metody – naturalne oczywiście – na wyleczenie grzybicy pochwy w ciąży? Właśnie zrobiłam test – jest pozytywny ale też nabawiłam sie tej okropnej przypadłości. Może Pani coś polecić zanim lekarz zacznie mnie faszerować przeróżnymi lekarstwami?
Marlena napisał(a):
Dużo probiotyków i prebiotyków w celu przywrócenia prawidłowej mikroflory. Pomocna będzie też witamina C.
elka napisał(a):
Marleno, bardzo dziękuję ci za to, że dzielisz się z nami swoją imponującą wiedzą na temat zdrowego odżywiania.
Mam pytanie dot. multiwitaminy: chciałam kupić Puritan’s Pride One, ale zawiera on aż 18 mg żelaza w formie fumaranu żelazawego. Czy istnieje ryzyko przedawkowania? Bo poziom żelaza mam w normie nawet bez dodatkowej suplementacji.
Marlena napisał(a):
Jeśli jesteś kobietą w wieku rozrodczym (miesiączkujesz) to pozbywasz się żelaza każdego miesiąca podczas okresu, który działa jak naturalny upust krwi. Jeśli jednak już nie miesiączkujesz, to wybierz suplement bez żelaza.
Barbara napisał(a):
Witam serdecznie, czytam Marleno Twojego bloga już też długo . Chętnie zaglądam do Ciebie. Napiszę zaś o czymś o czym czasami wspominałaś tylko w komentarzach. Wprowadziłam wiele zmian w żywieniu, przeszłam post Daniela. Mój syn mimo zmian nie miał stale energii. Nie będę opisywać jak dość długo szukaliśmy przyczyn tego jego dziwnego braku sił. W końcu zrobiliśmy test na polimorfizm genu MTHFR i wyszło , że ma dwa polimorfizmy. Zaczął brać zmetylowane witaminy B12 i folian i powoli następuje zmiana. Braki metylacji to dobry temat na artykuł i uświadomienie innych , że tu może być przyczyna, nawet kłopotów z jelitami.
Marlena napisał(a):
O temat problemów z metylacją zahaczyłam w tym artykule: https://akademiawitalnosci.pl/dobre-wiadomosci-na-temat-witamin/ ale nie wykluczam, że napiszę osobny artykuł.
elka napisał(a):
Marleno, twój blog jest świetny. Dziękuję ci, że dzielisz się z nami swoją ogromną wiedzą i inspirujesz do zmiany stylu życia.
Mam pytanie: czy planujesz artykuł nt. wzroku, w tym krótkowzroczności? Od jakiegoś czasu moim dzieciom stale pogarsza się wzrok, co bardzo mnie martwi. Przeczesałam twojego bloga i znalazłam kilka wzmianek na ten temat, ale kompleksowe opracowanie – to byłoby to 🙂 A może polecisz jakieś opracowanie?
I jeszcze jedno: chciałabym kupić multiwitaminę, ale upatrzony przeze mnie preparat zawiera żelazo w formie fumaranu żelazawego 18 mg. Czy to bezpieczna forma i dawka dla osoby, której poziom żelaza jest w normie?
Pozdrawiam serdecznie, elka.
gajowy napisał(a):
Cześć Marleno,
czy uważasz, że post jest zasadny/bezpieczny także dla bardzo szczupłych osób (BMI=20) ?
Marlena napisał(a):
BMI między 18,5–24,99 uważa się za prawidłowe, dr Dąbrowska odradza post jedynie osobom nadmiernie wychudzonym/anorektycznym. Jeśli ktoś ma choć trochę tkanki tłuszczowej to przeciwwskazań pod kątem masy ciała nie ma. Często też po odbyciu postu poprawia się przyswajanie i osoby bardzo szczupłe przybierają na wadze (w okresie realimentacji).
Puma napisał(a):
Pani Marleno.
Czy robiąc soki w sokowirówce należy pozbywać się szumu , który tworzy się na powierzchni. Bo nie wiem, czy dobrze robię, pozbywając się ich. Przy soku buraczkowym to prawie 1/3 szklanki.
Marlena napisał(a):
W sumie dobrze, bo te szumowiny (pianka) jest utleniona, więc witaminy wrażliwe na działanie tlenu trafia szlag w takich warunkach. Najlepiej wyciskać soki wyciskarką wolnoobrotową, wtedy pianki jest bardzo malutko, soki nie są utlenione tak jak te z sokowirówek.
janka napisał(a):
Witam Marleno co może być przyczyną cierpnięcia ręki? zdarza mi sie to zwłaszcza nad ranem po przebudzeniu..
Marlena napisał(a):
Może to być niedobór witamin z grupy B, szczególnie niacyny. Niedobór niacyny sprzyja też powstawaniu grzybic!
Klaudia napisał(a):
Czy mogłabym prosić o odpowiedź na moje pytanie dotyczące kąpieli transdermalnej w siarczanie cynku? Informację na ten temat znalazłam w Pani wpisie na temat niedoboru cynku/nadmiaru miedzi w organizmie, niestety temat ten nie został rozwinięty i nie wiem jaka ilość siarczanu cynku jest bezpieczna w kąpieli ciała lub stóp. Nie znalazłam też żadnej informacji na ten temat w innych serwisach internetowych.
Marlena napisał(a):
Wiem, że siarczan cynku jest wykorzystywany trandermalnie (kremy z cynkiem, kąpiele), ale przepisu nie podam ponieważ nie stosuję cynku w tej formie, osobiście wolę wcinać pestki dyni 😉
DzulieT napisał(a):
Witam pani Marleno 🙂 ja nie na temat, ale jestem zdesperowana i bardzo proszę o odpowiedź. Od około dwóch lat mam problemy zdrowotne, w tym czasie zmieniłam dietę, choć zdarzały się wpadki. Dwa miesiące temu dostałam zgagi i silnych bólów żołądka, dodatkowo nasilily się wzdęcia, gastrolog przepisał mi te inhibitory i kazał brać ok. miesiąca. Problem ustąpił, ale ciągle miałam wzdęcia i gazy dlatego zdecydowałam się na post Daniela. Już w pierszym dniu wystąpiła zgaga i utrzymuje się dalej. Nie wiem czy mam przerwać post i zrobić gastroskopie? Nie ufam już lekarzom i nie wiem gdzie szukać pomocy 🙁
Marlena napisał(a):
W książce dr Dąbrowskiej jest opisane w jaki sposób sobie radziła z pacjentami mającymi przewlekłe choroby przewodu pokarmowego, znajdziesz te informacje w „Ciało i ducha ratować żywieniem” str. 132-133.
DzulieT napisał(a):
dziękuje za odpowiedź
colo vada napisał(a):
ARTYKUŁ NA MEDAL, ludzie powinni drukować i wkuwać na pamięć! 🙂
Pati napisał(a):
Marleno kochana!
Napisałaś, że brak witaminy E to endometrioza… Czy mogłabyś rozwinąć ten wątek? Niestety dotyczy mnie on osobiście i szukam informacji… aby wyleczyć się z tej „nieuleczalnej choroby”…
Będę wdzięczna za przesłanie jakiś linków do artykułów, wypowiedzi, wywiadów nt. endometriozy, które polecasz. Być może Ty sama zgłębiałaś już ten temat?
Proszę o pomoc i będę wdzięczna za jakiekolwiek informacje… Jednocześnie dziękuję za to, co robisz.
Marlena napisał(a):
Jedną z przyczyn endometriozy wydaje się być niedożywienie (oczywiście nie mówimy tu o ilości kalorii, tylko o ilości substancji odżywczych przypadających na każdą spożywaną kalorię). Selen, witamina E, wit. C, B-complex, kwas foliowy, nienasycone kwasy tłuszczowe z lecytyny i oleju z wiesiołka, żelazo, jod i magnez mogą być pomocne by na dobre rozprawić się z endometriozą. Niezbędna jest zmiana stylu życia i diety, inaczej dziadostwo będzie nawracać (jak to mówiła dr Dąbrowska na wykładzie: jeśli jesz zwyrodniałe jedzenie, to licz się z tym, że będziesz mieć zwyrodniałe ciało).
Cały rozdział poświęcony tej niemiłej przypadłości oraz związanej z nią zalecanej suplementacji znajdziesz z detalami w książce „Wylecz się sam”, autor dr Andrew Saul: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/wylecz-sie-sam-megadawki-witamin-andrew-w-saul
Oczywiście polecam przeczytać nie tylko ten jeden rozdział, ale całą książkę – naprawdę warto! 😉
Ela napisał(a):
Pati, przemyśl proszę ilość białka w swojej diecie.
Piszę tak, choć nie mam pewności, czy w tym tkwi sedno problemu. Nigdy nie miałam endometriozy.
Obejrzałam kiedyś film z wykładu dra Tel-Orena dla wegan (jest z polskimi napisami na youtube). Zaczął od tego, że poda słuchaczom na koniec wykładu dobrą odpowiedź dla mięsożerców, gdy pytają „skąd bierzesz białko na diecie wegańskiej”. Przepraszam, że zdradzę – dla osób, które nie chcą oglądać całego wykładu – właściwa odpowiedź to „a jak ty unikasz nadmiaru białka?”. W innym wykładzie mówił (już chyba niestety tylko po angielsku), że człowiek potrzebuje tylko 35 g białka na dzień. Może być 40 g gdy uprawia się sport. Te 35 g oszacowano na podstawie analizy zawartości białka w stolcu. Gdy nie jesteśmy przebiałczeni, organizm dobrze gospodaruje nawet „zużytym” białkiem – endometrium w czasie przypadającym na miesiączkę jest wchłaniane i całkowicie lub prawie całkowicie zanika krwawienie. Więc miesiączki kobieta może przypadkiem „nie zauważyć”.
Gdzieś w internecie wyczytałam, że kobiety na raw-food nie mają w ogóle menstruacji. Lekarze biją na alarm „zatrzymanie miesiączki – koniec świata – natychmiast jeść mięso”, a zwłaszcza gdy wegańsko chce się odżywiać nastolatka. Niestety lekarze chyba nie są świadomi tego, że owulacja wciąż ma miejsce – brak miesiączki przy diecie raw food to po prostu stan idealnego zdrowia. Kobiety rodzą zdrowe dzieci. Poród bez powikłań.
Ja przez ostatni rok bardzo zmieniłam swój sposób odżywiania. A tak na marginesie – przez pół roku żywiłam się wyłącznie blogiem kochanej Marleny 😉 Choć wcześniej też nie było najgorzej, ale nie miałam pojęcia, jak funkcjonuje organizm człowieka i czego potrzebuje dla zachowania zdrowia. Nie jestem na diecie raw food (choć teraz już wiem, że to najlepsze odżywianie), ale też nie próbuję zastępować mięsa żadnymi strączkowymi. Jadam troszkę kiełków cieciorki i fasoli mung ale w niewielkich ilościach i nie za często. Od czasu diety dr Dąbrowskiej nie miałam miesiączek (to już 9 miesięcy). Na Boże Narodzenie i Wielkanoc jadłam mięso (a więc białko) i… niestety już wiem na 99,9% menstruacja wraca.
Spróbuj odstawić wysokobiałkowe produkty: mięso, sery, twarogi jajka oraz ogranicz strączkowe. Dwa miesiące i będziesz wiedziała, czy to przynosi poprawę w endometriozie.
Każda ludzka tkanka to białko, białko i białko. A organizm nie wyrzuca aminokwasów, nawet gdy ma ich za dużo. Odkłada sobie gdzie tylko może – nawet w endometrium wprost „rozłażącym się” po całym ciele.
Pozdrawiam
Ela
Pati napisał(a):
Marleno, Elu,
bardzo Wam dziękuję!
Malgosia napisał(a):
Witam, chciałabym przy okazji dzisiejszego artykułu poruszyć problem zakażenia ukladu moczowego- escherichią coli.Mama /76l/ zmaga się z tym problemem od kilku miesięcy. Odwiedziła już kilku urologów-dostaje za każdym razem antybiotyk, który doraźnie pomaga, po czym problem wraca- teraz już w coraz krótszych odstępach czasu- w zasadzie co miesiąc jest to samo. Dolegliwości są bardzo uciążliwe i bolesne. Ostatni lekarz stwierdził, że wiele kobiet to spotyka i tak już zostanie. Czy miałabyś Marleno jakiś pomysł? Możesz coś podpowiedzieć?
Marlena napisał(a):
Na wszelkie infekcje (zarówno bakteryjne jak i wirusowe) pomocna może być kuracja witaminą C – rozpiska w/g dra Cathcarta jest tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-3-protokol-doustnego-stosowania-witaminy-c-dr-robert-cathart-iii/
Z kolei dr Chutkan w swojej książce „Dobre bakterie” polecała preparaty zawierające skoncentrowane ekstrakty z żurawiny oraz d-mannozę. Oraz probiotyki i prebiotyki oczywiście.
Malgosia napisał(a):
Bardzo dziękuję:) sprobujemy
Opieka napisał(a):
Bardzo interesujący artykuł 🙂 Po dzisiejszej lekturze, wiem, że będę tu chętnie zaglądać.
marula napisał(a):
Marlenko, piszę odnośnie endometriozy…. Miałam od wielu lat silne bóle miesiączkowe. Wyniki z krwi nie potwierdzały tej choroby ale w końcu wylądowałam na stole operacyjnym i wszystko stało się jasne. Nie zgodziłam się na leki hormonalne. Zastosowałam post Ewy Dąbrowskiej. Złamałam się po 13 dniach ale i tak efekty przeszły moje wszelkie oczekiwania. Miesiączki mam praktycznie bezbolesne. Po roku nadal bez większych zmian i właśnie przymierzam się do kolejnego postu. Organizm sam się naprawi, trzeba tylko dać mu szansę. Oczyszczanie przy tej chorobie to podstawa. Dziękuję za każdy artykuł i serdecznie pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Bardzo się cieszę, marula, i gratuluję poprawy zdrowia! Pozdrawiam serdecznie wzajemnie 🙂
Marysia napisał(a):
A ja znam człowieka czterdziestolatka, który wygląda na 20 lat. Wcina przede wszystkim kanapki z wędliną kupioną w pierwszym lepszym sklepie. Zero warzyw, czasem może pomidora, owoców co kot napłakał, jabłko i banana zje. Za to słodycze uwielbia, obiady tradycyjne, rosół, kotlet, karczek, żeberko… to jak to jest? Jedyne co ewentualnie chroni go przed starzeniem to chyba to, że żyje z głową w chmurach… taki wieczny chłopiec… ale jeśli tak, to jak dieta ma się do tego starzenia w jego przypadku???
Marlena napisał(a):
Ważne co się dzieje u niego biologicznie w środku, wygląd zewnętrzny to jeszcze nie wszystko. 😉
Marysia napisał(a):
No tak, ale nie napisałam, że jest okazem zdrowia. Nie bierze zadnych leków, nie choruje, okresowo przechodzi rutynowe badania i wszystko jest ok. Wkurza mnie to (oczywiście jemu życzę jak najlepiej), bo ja nie jem mięsa (nigdy nie lubiłam), odżywiam się warzywnie, włacznie z codziennymi świeżo wyciskanymi sokami, nie jem słodyczy i przetworzonej żywności, nie piję kawy itd… ze stresem sobię radzę a czuję się gorzej i wyglądam też gorzej. Brak mi energii, po poście niewiele sie poprawiło. Fakt choruję na haszimoto i pcos i ciágle mam za wysoki cholesterol i … poprostu nie rozumiem!!!
Marlena napisał(a):
No niestety tak to już jest: jeden będzie palił dwie paczki fajek dziennie i dożyje do podeszłego wieku, czasem przeżywając niejednego niepalącego, lecz mimo tego nie jest to żaden powód aby zacząć palić (lub nie rzucić tego świństwa nawet będąc już w jego szponach). Badania naukowe nie pozostawiają bowiem złudzeń co do tego, jak bardzo szkodliwe jest palenie. Podobnie mamy już wystarczająco dużo badań by choć z grubsza orientować się jak żyć i jak się odżywiać by jak najdłużej zachować zdrowie. Dlatego też ja do niezdrowego stylu życia nie będę nikogo zachęcać tylko dlatego, że ktoś tam żyje niezdrowo i nic mu (chwilowo) nie jest, a nawet ma się lepiej niż ten co się nawrócił i zaczął żyć i jeść zdrowo (od niedawna, jak sądzę, bo takie rzeczy jak PCOS i Hashi z dnia na dzień się nie tworzą przecież więc i z dnia na dzień sobie precz też nie pójdą). Po prostu cierpliwie rób dalej to, co poprawia samopoczucie, a nie patrz na innych, bo nie ma drugiej takiej osoby jak Ty (czy ja czy jeszcze ktoś inny) – każdy z nas jest absolutną indywidualnością pod każdym względem, poczynając od warunków życia w łonie matki, przebieg porodu i okresu niemowlęcego, odziedziczony po przodkach zestaw genów, leki i inne medyczne procedury, przebyte infekcje i inne choroby, to czym byliśmy karmieni zarówno w dzieciństwie jak i w latach późniejszych, w jakim środowisku żyjemy, na jakie czynniki stresu fizycznego, chemicznego i emocjonalnego byliśmy, jesteśmy lub będziemy narażeni, jak bogate jest nasze życie duchowe itd.
Ponura napisał(a):
Kochani, pomocy. Jestem kompletnie niedożywiona, mam braki wit i minerałów 🙁 Może moje pytanie wyda Wam się śmieszne, ale potrzebuję odpowiedzi. Nie chcę namieszać z suplementacją. Proszę powiedzcie mi jak mam zaplanować branie tych wszystkich suplementów. Wiem, że wit c nie można brać z chlorella. Ale co z resztą… 🙁 Kiedy, ile i co z czym brać? Czy z jedzeniem czy przed, czy po… mam do wziecia: wit c, chlorelle, wit b12, b17, b complex,, magnez, cynk, selen, omega 3, biotyne, glutation, msm i lit. Prawdopodobnie dojdzie tez do tego wit a+e… Czy może mi ktoś napisać jak to brać, żeby jedno nie przeszkadzało drugiemu? Please….
Marlena napisał(a):
W pożywieniu też występują liczne związki naraz i czy zastanawiasz się nad tym jedząc posiłek? 😉 Przyjmuj suplementy diety podczas posiłku, tak jakby stanowiły naturalną część pokarmu. I pamiętaj, że bierzesz SUPLEMENTY diety, a nie ZASTĘPNIKI dobrej, bogatej w mikroskładniki odżywcze diety. Używanie suplementów diety jako przeciwwagi dla niezdrowej diety przypomina zapinanie pasów w samochodzie prowadzonego przez pijanego kierowcę. 😉
ania napisał(a):
Dlaczego nie można łączyć witaminy C z chlorellą???
Marlena napisał(a):
Nie wiem, ponieważ natura tworząc chlorellę takie połączenie uskuteczniła: umieściła w niej również witaminę C, jakby nie było. Tutaj jest skład chlorelli – zawiera ona jak widać witaminę C: https://www.naturodoc.com/chlorella.htm Więc skąd bierze się mit o tym, że „nie wolno” witaminy C i chlorelli razem – grom jego wie. Ktoś sobie tak wymyślił uważając, iż widocznie natura jest głupia, a my wiemy lepiej co łączyć, a czego nie łączyć? Trudno powiedzieć.
Pomijając już fakt, że witamina C sama w sobie (nawet i bez chlorelli) chelatuje metale ciężkie (posiada bowiem dwie grupy hydroksylowe w swojej cząsteczce) usuwając je następnie wraz z moczem, zatem raczej będzie współdziałać z chlorellą w usuwaniu metali ciężkich na zasadzie synergii, a nie jej przeszkadzać.
user1 napisał(a):
„Zła dieta, używki i cukier to trzy główne grzechy przeciwko witaminom z grupy B.”
Dodam, że jeśli ktoś już nie popełnia tych grzechów, to niech się zbytnio nie cieszy, bo podobno kandydoza „zżera” witaminy B (a m. in. niedobór witamin B jest jedną z przyczyn kandydozy).
Słyszałem opinię, że infekcje wirusowe zwiększają zapotrzebowanie na witaminy B, ale nie mogłem znaleźć uzasadnienia. Ciekawe, czy to prawda?
P. S. Czy nie warto byłoby np. założyć forum Akademii Witalności? Trudno się ludziom dziwić, ale obecnie za forum robią komentarze pod artykułami, informacje są nieuporządkowane i ciężko jest z nich coś wyszukać. Jak widzę niektóre komentarze sprzed kilku tygodni, to zastanawiam się, czy nie odpowiedzieć, ale zwykle rezygnuję, bo pytający i tak nie dostanie powiadomienia.
Marlena napisał(a):
Każdy stresor (fizyczny, psychiczny, chemiczny) zwiększa zapotrzebowanie na składniki odżywcze.
Raczej póki co nie planuję zakładania forum, do moderacji forum trzeba bowiem dysponować dużą ilością czasu aby uchronić forum przed najazdem reklamodawców, pozycjonerów, spamerów, internetowych trolli, hejterów oraz zwykłych idiotów, inaczej forum zamienia się w dzikie śmietnisko informacyjne, co w tematyce zdrowotnej nie jest wskazane. Aczkolwiek przydałoby się w Polsce takie forum jak po angielsku jest prowadzone na Curezone.org.
user1 napisał(a):
„Każdy stresor (fizyczny, psychiczny, chemiczny) zwiększa zapotrzebowanie na składniki odżywcze.”
No tak, tylko dobrze byłoby wiedzieć, na które dokładnie i najlepiej w jakich ilościach, bo nie sposób brać wszystko w megadawkach, żeby nie przedawkować (szczególnie np. B6 i kwas foliowy, a w mniejszym stopniu B12). Cóż, w razie infekcji pozostaje łyknąć sobie jedną kapsułkę B100 + niacynę aż do flusha. Z drugiej strony, jak tak czytam Wikipedię to się zastanawiam, czy takiej witaminy B5 nie należałoby brać aż do… progu biegunkowego?
Czy ja wiem, czy z moderacją forum jest więcej pracy niż z moderacją komentarzy? Forum też ma zabezpieczenia antyspamowe… Tak czy inaczej, w takim razie może warto byłoby rozważyć udział Autorki np. na forum zdrowiej.vegie.pl lub w dziale o zdrowiu na cheops4.org.pl? I odsyłać tam ludzi, którzy mają pytania niezwiązane bezpośrednio z artykułami? To by w dużym stopniu mogło rozwiązać problem.
Ponura napisał(a):
Dziękuje kochani za odpowiedzi 🙂
Na pewnym forum wyczytałam, żeby nie łączyć chlorelli z wit c. Gównie dlatego, że chlorella wiąże metale ciężkie, a wit c rozluźnia te wiązania. Przyjmowanie razem tych dwóch powoduje, iż np rtęć którą chlorella zwiąże aby ją wydostać z organizmu, zostanie ponownie rozrzucona. Tak czytałam 🙂 żeby robić przerwy min. 3 h
A skoro nie można łączyć tych 2, to pomyślałam, że pewnie takie zależności są też w innych przypadkach…
Co do mojej diety – oczywiście „teraz” już jem odpowiednio, czyli jak najwięcej żywego jedzenia. Suplementacja jest mi potrzebny, aby uzupełnić niedobory jak najszybciej. Np wit d3 no nie ma bata – muszę suplementować 🙂
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Marlena, dzięki za tego bloga 🙂
Marlena napisał(a):
Z tego co mi wiadomo witamina C jest doskonałym chelatorem metali ciężkich i niczego nie rozluźnia, wręcz przeciwnie, dzięki odpowiednim dawkom witaminy C możliwe jest związanie i bezpieczne usunięcie metali ciężkich z ustroju – tego dowiedziałam się z wykładu doktora R. Jaffe, który to badał i stosował u pacjentów. Wydaje mi się też, że gdyby było jakieś zalecenie uzasadnione medycznie by zachować dostęp trzygodzinny między witaminą C a chlorellą, to tego typu informacje z pewnością byłyby przekazane przez znanych holistycznych lekarzy, choćby np. u doktora Mercoli przy okazji omawiania tematu metali ciężkich i jak się ich pozbyć: https://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2013/01/13/mercury-detoxification-protocol.aspx – wręcz przeciwnie zaleca dodać witaminę C przy pozbywaniu się metali ciężkich, wymienia też chlorellę i nie podaje zalecenia by je przyjmować oddzielnie.
Natomiast na forach ludzie piszą różne rzeczy i nie wszystkie z nich są prawdziwe. Szukajmy więc wiarygodnych informacji zdrowotnych u osób, które na co dzień zajmują się leczeniem chorych, a nie na forach internetowych czy też na blogach opierających swoje artykuły na niepotwierdzonych źródłach.
Beta napisał(a):
witam Pani Marleno.mam krociutkie pytanie i chcialabym poznac Pani opinie.a mianowicie chcialabym przejsc na diete weganska ale mam obawy ze calkowite niedostarczanie bialka zwierzecego spowoduje szkody w organizmie (tak nas uczono i tyle sie trabi). dlatego mam metlik w glowie bo nie wiem ile w tym prawdy.moglaby Pani wypowiedziec sie na ten temat i/lub poprzec swoja teze wiarygodnymi zrodlami.dziekuje bardzo z gory za odpowiedz
Marlena napisał(a):
No cóż, raczej powinno się nauczać i trąbić o tym, że ponad stu lat w zdrowiu można dożyć głównie wtedy, gdy właśnie produktów odzwierzęcych nie spożywa się zbyt wiele (raczej ma to miejsce okazjonalnie, ale na pewno nie każdego dnia i na pewno nie są to produkty przemysłowo przetworzone), a nawet dożycie stu lat w zdrowiu i jasności umysłu jest możliwe gdy… nie spożywa się niczego od zwierząt w ogóle (jak np. wegańska społeczność długowiecznych Adwentystów w badaniach Niebieskich Stref): https://akademiawitalnosci.pl/jak-dozyc-setki-w-pieknym-stylu-lekcje-dlugowiecznosci-z-niebieskich-stref/
Beta napisał(a):
dziekuje jeszcze raz za odpowiedz jak rowniez za duzo szerszy artykul „10 popularnych mitow na temat bialka”.teraz wiem juz wszystko:) i bez duszy na ramieniu moge zaczac, teraz juz zdrowo;) sie odzywiac.pozdrawiam serdecznie
Zuzka napisał(a):
Sok z białej kapusty – jaki przepis? Czy surową kapustę przepuścić przez wyciskarkę ?
Agnieszka napisał(a):
Pani Marleno, dziękuję za tak trafne usystematyzowanie wiadomości z zakresu filozofii zdrowia i długowieczności :-). Dziękuję, też za super przepisy Pani kuchni w e-booku 🙂
Mam pytanie: czy przyjmowanie wit C (w proszku) co godzinę 1 gram jest ok? Po kalibracji wyszło, iż potrzeba jej 12 gram. Pozdrawiam ciepło 🙂
Marlena napisał(a):
Można i tak, a można jak doradzał dr Jaffe na wykładzie: zrobić sobie dzbanek czy butlę wody z witaminką w środku i popijać powoli przez cały dzień (jak wyjdzie za kwaśne można zbuforować odrobiną sody kuchennej).
Aniela napisał(a):
Cóż można powiedzieć wiecej? Kiedy wszystko w naszych czasach lane jest chemią na polach uprawnych czy owocach w sadach i to o dziwo w normach na które pozwala UE i nasza władza. Chwasty na polach miedzy warzywami lane chemią,która powoduje gnicie niepotrzebnych roslin.Czy aby napewno są nieszkodliwe dla naszego zdrowia?Podobno niektóre srodki zwalczajce chwasty powodują degradacje komórek w ciele człowieka. Czy to prawda? Mysle,że tak. Czy może lepiej jest zjesc jabłko w srodku z robaczkiem dzieki ktoremu wiemy iż dany owoc jest zdrowy?Kiedys nie bylo żadnych oprysków i swiat istniał,działał jak należy. Jedyny minus był taki,że trzeba było się dużo napracować,co skutkowało lepszym zdrowiem dla ludzi.
Marlena napisał(a):
Robaczywe warzywa lub owoce świadczą o tym, że pochodzą od kiepskiego gospodarza 😉
Oczywiście, że w rolnictwie konwencjonalnym używa się środków ochrony roślin i oczywiście że ekologiczne warzywa i owoce („niepryskane”) są lepsze. Jednak przesadą jest twierdzić, że przez środki ochrony roślin mamy np. przestać jeść warzywa i owoce. Na polskim rynku wcale tak źle nie jest, pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/dlaczego-warto-jesc-warzywa-nawet-z-marketu-zamiast-zadnych/
Ja wyzdrowiałam na zwykłych sklepowych warzywach i owocach, bo nie miałam dostępu do ekologicznych wtedy. Więc gdyby sklepowe warzywa miały mnie zabić to by to zrobiły 😉
Grzesiek napisał(a):
Dlaczego nie ma nic o jodzie?
Marlena napisał(a):
Ogólnie jod można podpiąć pod punkt 5 czyli makro- i mikroelementy.
Irena napisał(a):
Pani Marleno, jestem w trakcie diety dr Ewy Dąbrowskiej i mam pytanie, czy mogę brać suplementy, np. wit. C, D3, K2, B complex, magnez itp.
Marlena napisał(a):
Podczas postu dr Dąbrowska nie zaleca brać suplementów. Być może dlatego, iż post jest czasem odpoczynku i robienia wewnętrznych porządków przez nasz ustrój.
dorota soliman napisał(a):
Witam serdecznie,
Wlasnie czytam Twoje strony, i bardzo chcialabym miec te ksiazke Dobre bakterie oraz Twoje przepisy, czy moge zamowic i jak ,bo mieszkam w Irlandi, i nie wiem czy masz takie mozliwosci , osobiscie nie lubie lektury online, stad prosba by otrzymac poczta, prosze o pomoc.
Kolejna kwestia to helicobacter pylorii jest moim problemem, jak moge sobie pomoc?
Dziekuje, pozdrawiam,Dorota