Ustami mass mediów i zatrudnianych przez nich ekspertów (często lekarzy lub dietetyków) wtłaczany jest nam do głów pogląd, że nie potrzebujemy żadnego „oczyszczania organizmu”, ponieważ organizm sam się oczyszcza (co jest zresztą w dużej mierze prawdą) i wydala wszystko co tylko jest zbędnego do wydalenia czterema drogami: poprzez płuca (dwutlenek węgla, który wydychamy), nerki i jelita (czyli mocz i stolec) oraz przez skórę (czyli pot – choć tego ostatniego faktu niewielu ludzi jest świadomych, co zresztą widać po sukcesie sprzedażowym antyperspirantów i blokerów czyli kosmetyków chemicznie blokujących wydzielanie potu).

Przy czym zauważyć można jedną charakterystyczną rzecz: najczęściej poglądy o braku konieczności oczyszczania podzielane są przez te osoby, które właściwie nigdy nie stosowały żadnej formy oczyszczania i jak można się domyślać – najbardziej by tego potrzebowały, ponieważ nawet nie zdają sobie sprawy, iż obecnie żyją życiem drugiego gatunku.

Wstyd się przyznać: sama do takich osób kiedyś należałam.

Słowo „toksemia” było mi obce, w najlepszym przypadku kojarzyło mi się z zatruciem toksyną tężca lub błonicy.

Ale do czasu!

Na własnej skórze przekonałam się, że toksemia w sensie samozatrucia czyli pozostawania w tkankach zbyt wielu śmieci (np. produktów odpadowych przemiany materii lub toksyn pochodzących z pożywienia, powietrza, leków, kosmetyków) naprawdę istnieje.

Przyszedł kiedyś taki moment w moim życiu, iż odczułam boleśnie niemal wszystkie tego oznaki.

W warunkach zdrowia ilość toksyn dostających się do organizmu i tworzących się w nim powinna być dokładnie równa ilości toksyn wydalanych, problem zaczyna się wtedy gdy szwankuje ta delikatna równowaga i nasze naturalne mechanizmy oczyszczające nie są już dłużej w stanie poprawnie spełniać swoich funkcji.

Próżno szukać wtedy pomocy w gabinecie lekarskim.

Wielu z nas z pewnością doświadczyło sytuacji, w której wszystkie badania wychodzą w porządku, podczas gdy my nie czujemy się wcale dobrze, cierpiąc na brak energii, przewlekłą apatię, problemy z wagą, ze snem, z trawieniem, z nawracającymi jak bumerang infekcjami, wieczne przemęczenie czy bóle niewyjaśnionego pochodzenia.

Medycyna konwencjonalna nie uznaje jednak zjawiska toksemii w znaczeniu innym niż krążenie we krwi toksyn bakteryjnych (np. tężec), zwierzęcych (np. ukąszenie żmii) lub roślinnych (np. cykuta).

Kiedy więc wyniki badań są prawidłowe, a pacjent dalej narzeka na apatię, osłabienie, bóle i brak energii do życia – najczęściej dostaje od zdezorientowanego lekarza poradę by iść do domu i wypocząć, a czasem farmakologiczne wsparcie (działające na krótko i zatruwające ustrój jeszcze bardziej), jednak tak czy inaczej człowiek zostaje się sam na sam ze swoimi nierozwiązanymi problemami zdrowotnymi.

Po czym zatem poznać, że nadużyliśmy naszego ciała fundując sobie wielki wewnętrzny śmietnik?

Jakie sygnały nam nasze ciało wysyła by nam oznajmić, że ma dość takiego traktowania i żąda zabrania się za natychmiastowe porządki by oczyścić uzbierane latami śmietnisko, w którym przyszło mu (z coraz większym trudem, niestety) funkcjonować?

Pamiętajmy, że lepiej dmuchać na zimne i nie dopuszczać do silnych sygnałów ze strony ciała, lecz reagować od razu, gdy tylko stwierdzimy któryś z poniższych symptomów.

Oto 10 oznak toksemii, czyli przewlekłego i częstokroć ciągnącego się całymi latami zatrucia ciała:

1. Potrzebujesz kofeinowego kopa na dzień dobry, inaczej nie jesteś w stanie funkcjonować.

Wszyscy znamy co najmniej kilka osób z najbliższego otoczenia, które nawet spędzając w łóżku wystarczającą dla dorosłego człowieka ilość godzin snu – rankiem budzik najchętniej wyrzuciłyby do śmieci, klejące się od snu oczy każdego poranka stawiają „na zapałki” oraz nie są w stanie rozmawiać z nikim, dopóki nie wleją w swe żyły porcji pobudzacza czyli kawy.

Dotyczy to też osób, które przyjęły na siebie publiczną misję nauczania innych na temat zdrowego życia, ot choćby pewna pani profesor dietetyki znana jako ekspert pod pseudonimem dr Zdrówko z popularnego programu telewizyjnego „Wiem, co jem i wiem, co kupuję„, która w jednym z wywiadów o zdrowym żywieniu beztrosko stwierdza: „Ja muszę kawą zacząć dzień, inaczej nie widzę, co się wokół dzieje”.

No jak mus to mus.

Jeśli jednak bez kofeinowego kopa nie potrafią zacząć dnia nawet znani eksperci, którzy swymi profesorskimi ustami nauczają nowe pokolenia dietetyków jak również edukują szare masy ludzi poprzez programy telewizyjne, to co się dziwić, że kofeinowy stymulant postrzegany jest jako coś normalnego, potrzebnego, koniecznego i nieszkodliwego przy tym?

kawa

Jednak jest jeszcze coś, o czym pani profesor Zdrówko pewnie publicznie w telewizji nie mówiła: poranne kryzysy to jeszcze nie koniec atrakcji.

Po południu ma bowiem jeszcze miejsce drugi kryzys kawowy: bez kolejnej kawy człowiek nie jest w stanie dotrwać do wieczora.

Jego mitochondria zapchane śmieciami pracują na pół gwizdka, budzą się tylko na krótki zryw po kofeinowym kopie.

Z biegiem czasu kofeiny (substancji uzależniającej) musimy już dostarczać więcej i więcej – stąd sukces sprzedażowy napojów energetyzujących typu „Red Bull” czy „Tiger”.

Tak się właśnie dzieje gdy zaczynasz się „energetyzować” kofeiną zamiast zdrowym pożywieniem, które powinno wystarczyć za jedyne źródło energii witalnej jakie dla nas zostało zaprojektowane przez naturę.

Przerażające jest to, że widzę coraz młodsze (i coraz bardziej otępiałe, szare i zmęczone) twarze osób w kolejce do kasy, wykładających na taśmę „energetyzujące” napoje.

Na Facebooku zaś furorę robią memy na temat okropieństwa wstawania rano z łóżka lub powrotu do pracy w poniedziałek.

Tak właśnie wyglądała kiedyś również i moja rzeczywistość.

Jednak dzisiaj nie mam już potrzeby pijać kawy – budząc się rano mam od momentu otwarcia oczu chęć do życia i pełną jasność umysłu – bez względu na to, jaki jest dzień tygodnia! 🙂

Nie podsypiam, nie nastawiam budzika w tryb drzemki – od razu się budzę (nawet bez budzika) i zaczynam dzień: mój organizm wie, kiedy ma dosyć snu.

W ciągu dnia i aż do samego wieczora mam wystarczającą ilość energii, a jej poziom łagodnie spada dopiero po wieczornym wyciszeniu się, tuż przed pójściem spać.

Dokładnie tak funkcjonuje człowiek w pełni zdrowy.

Chcesz wiedzieć co takiego długoterminowo robi z człowiekiem kofeina i jak w związku z tym nauczyć się pić kawę mądrze i z głową? Przeczytaj e-booka jakiego na bazie dostępnych na dzień dzisiejszy badań naukowych przygotowałam dla naszych czytelników: „Kawa: Instrukcja Obsługi”.

2. Masz ciemne kręgi i worki pod oczami.

Oczy są zwierciadłem duszy ale i odbiciem stanu naszego zdrowia: u zdrowego człowieka zarówno białka oczu jak i okolice dolnych powiek są jasne i gładkie.

Jednak my dzisiaj żyjemy w czasach kiedy mało kto jest zdrowy, więc ciemne kręgi i wory pod oczami można podziwiać już na całkiem młodych twarzach, a często wręcz u małych dzieci.

Ludzie starsi natomiast prezentują oprócz tego nalane twarze, przedwcześnie rozmyte rysy i mikroobrzęki: symptomy przebiałczenia, zmęczonej wątroby, niedotlenienia, niedoboru witamin i składników mineralnych, przeładowania tkanek sodem i zaburzeń mikrokrążenia limfy.

Hitem sprzedaży drogeryjnej są zatem obecnie nie tylko blokery potu, ale również korektory pod oczy. Worki i cienie pod oczami? Przecież to można zamalować! 😉

To jest właśnie charakterystyczne dla współczesnych czasów: skupiamy się na usuwaniu symptomów.

 

Blogi, vlogi i babskie gazety uginają się od porad „jak walczyć z cieniami i workami”, jednak żadna z nich nie wskazuje narastającej toksemii jako możliwej przyczyny takiego stanu rzeczy.

A nie znając przyczyny nie wykorzenimy problemu, możemy tylko przyklepać swoje ciemne kręgi korektorem, albo za usunięcie worków zapłacić bajońską sumę specjaliście od chirurgii plastycznej (swoją drogą niezły biznes: najpierw udawać Greka, że toksemia znaczy niby zupełnie coś innego niż naprawdę znaczy, a potem za ciężkie pieniądze tymczasowo usuwać naiwnym ludziom skutki trwającego całe dekady podtruwania organizmu za pomocą „nowoczesnej technologii” czyli kosztującej fortunę medycyny estetycznej, której żadne ubezpieczenie nie pokrywa).

Co zrobić?

Odstawić stymulanty i używki (kawa, cola, tytoń) i oczywiście zacząć się porządnie wysypiać i dobrze nawadniać (czysta ciepła woda, zielona herbata, herbatki ziołowe o działaniu moczopędnym) oraz najważniejsze: zmienić dietę podążając za zielonym.

Zamiast fury mięcha, nabiału, pieczywa i słodyczy zapijanych kawą lub colą – mnóstwo zielonych szejków (smoothies, koktajli) i świeżych sałatek czyli spora dawka oczyszczającego chlorofilu, potasu i witamin, szczególnie witaminy K (odpowiedzialnej za stan drobnych naczyń krwionośnych).

Najlepiej zieloną rewolucję zacząć od śniadania: woda z sokiem z połówki cytryny zamiast kawy, a zamiast nieśmiertelnej kanapki z dżemem, szynką lub serem – sycący i pełen witamin zielony koktajl z mnóstwem dobrych i odżywczych rzeczy w środku (inspirujące przepisy znajdziesz w moim e-booku „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”, kliknij tutaj).

Pozostałe posiłki zaczynamy od wielkiej michy sałatki (zielonolistne i kolorowe warzywa), a dopiero potem jemy cokolwiek innego (zupa, danie jednogarnkowe, warzywa na parze itp.), nie czerpiąc jednak kalorii z niczego przetworzonego, smażonego albo zawierającego cukier lub białą mąkę.

Po ok. dwóch tygodniach menu maksymalnie obfitującego we wszystko co zielone – już widać pierwsze efekty w postaci coraz bardziej rozpromienionej cery i co za tym idzie stopniowego zaniku cieni i worków, czego niżej podpisana doświadczyła na własnej osobie i potwierdzają to również użytkownicy naszej witryny.

Oczywiście jeśli twój nowy wygląd nie będzie ci się podobał i wolisz przywrócić sobie ten poprzedni, to nic prostszego: po prostu cofasz się do poprzedniego menu (fura mięcha, nabiału, białej mąki, smażenin, słodyczy, używek i dowolnie wybranej przetworzonej pseudokarmy, zaś owoce i warzywa jako dodatek, skromna przystawka lub urocza ozdoba), zarywasz noce i zaczynasz z powrotem palić.

Cienie i worki pod oczami masz wtedy jak w banku, prędzej czy później powrócą.

W wolnym kraju każdy ma prawo być chorym lub zdrowym wedle swego życzenia, a w sklepach znajdziemy szeroki wybór produktów zarówno do tego by być zdrowym, szczęśliwym i pięknym jak i do tego, by być chorym, smutnym i brzydkim.

Pamiętaj – to ty dokonujesz wyboru.

3. Brak ci energii i odporności na stres: dominuje zmęczenie, potrzeba długiego snu, poczucie apatii oraz obniżony nastrój.

Zdrowy przewlekle człowiek jest radosny i witalny od rana do wieczora. Nie potrzebuje do tego celu stymulantów (kawy, alkoholu) ani leków.

Nie musi też poprawiać sobie humoru słodkościami, ponieważ dobry humor nigdy go nie opuszcza.

Byle drobnostka z pewnością nie wyprowadzi go z równowagi – jest też odporny na stres.

Jeśli ktoś zaczyna przeistaczać się w letargicznego kanapowca jak ja kiedyś, to może być znak, że jego centra energetyczne (mitochondria) mogą szwankować, a macierz międzykomórkowa (w której zanurzone są komórki i dzięki której dokonuje się wymiana substancji odżywczych pomiędzy krwią i komórkami) może być nieźle zapchana furą toksycznych starych śmieci oraz kwasów.

Ponieważ organizm oczyszcza się podczas snu (tylko wtedy nie przyjmuje pokarmu, nie musi zajmować się bieżącym metabolizmem, w związku z czym może zająć się porządkami) – im wyższy poziom toksemii, tym większa jest potrzeba snu: organizm sam nam daje do zrozumienia, że ma pilnie (!) porządki w komórkach do wykonania.

 

W takich warunkach obywatel nie ma ochoty na jakąkolwiek aktywność fizyczną poza ruchem palca na klawiaturze pilota telewizyjnego lub ekraniku swojego smartfona.

Nawoływania lekarzy i dietetyków do zwiększenia aktywności fizycznej („ruszajcie się, biegajcie, chociaż spacerujcie!”) nie przyniosą skutku – zwyczajnie człowiek nie jest w stanie wykrzesać z siebie żadnej iskry (brak fizycznych możliwości przy „wyczerpanych bateryjkach”).

4. Pojawia się obniżenie zdolności umysłowych i intelektualnych.

Wraz z niedomaganiami ciała również umysł i intelekt stają się mniej wydolne. Brak jasności umysłu z czasem powoduje sporo napięć i narastanie problemów (w domu, w pracy, w życiu towarzyskim).

Mogą wystąpić trudności z koncentracją, kłopoty jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem (bardzo częsta przypadłość), problemy z zapamiętywaniem i przypominaniem sobie, nieradzenie sobie z rozwiązywaniem problemów czy w końcu brak zapału i inwencji twórczej (kreatywności).

 

To co kiedyś robiliśmy szybko i bez trudu nagle zaczyna zabierać nam znacznie więcej czasu i kosztuje dużo więcej wysiłku. No i żeby jeszcze tak nam się chciało chcieć, jak nam się nie chce…

Sięgamy po kolejną kawę, lek albo napój energetyczny, naiwnie ufając, iż magicznie rozwiąże to nasz problem. I rozwiązuje – ale jedynie na krótką chwilę, po czym znowu mamy mgłę mózgową i coraz mniej zaczynamy z tego wszystkiego rozumieć, a za to coraz bardziej tracić chęć do życia.

5. Nie masz apetytu na zdrowe pokarmy, ale za to ciągnie cię do tych niezdrowych.

Bardzo charakterystyczne dla osób podtrutych toksynami: nie mają ochoty na świeże dary natury! Odwracają się z niesmakiem od zielonej sałatki, a widok soczystych kolorowych owoców nie robi na nich żadnego wrażenia, więc przechodzą obok nich całkowicie obojętnie.

 

Mają za to ciągoty do produktów smażonych, przetworzonych i rafinowanych („białe” produkty jak biały ryż, biały makaron, białe pieczywo, cukier, słodycze, frytki…) oraz odzwierzęcych (mięso, mięso, mięso – na śniadanie, obiad i kolację oraz oczywiście nabiał).

Zdrowy człowiek odwrotnie: smakują mu naturalne nieprzetworzone produkty i nie ciągnie go do niezdrowych, nawet jeśli się skusi na kawałeczek, to częstokroć stwierdza, iż nie smakują mu już jak dawniej, a gdy odzwyczai się już na dobre np. od cukru, to spożycie go w większej ilości może nawet spowodować nieprzyjemne samopoczucie (mgła mózgowa i uczucie otępienia, czyli tzw. „sugar crash”, a nawet niestrawność).

Dlatego zdrowi ludzie intuicyjnie odwracają się od niezdrowych pokarmów: ciało obdarzone wrodzoną inteligencją wie, że niczego dobrego ani pożywnego tam nie ma. Zdrowy człowiek je po to by żyć, a nie odwrotnie.

Dobra wiadomość jest taka, że wystarczą ok. 3 tygodnie ciągłego powtarzania bodźców aby wytworzyć w mózgu nowe ścieżki neuronowe – dotyczy to również upodobań smakowych.

Po prostu trzeba zacząć regularnie jadać zdrowe rzeczy, aby w końcu je polubić.

Pozytywne zmiany jakie zajdą w naszym samopoczuciu dopełnią dzieła i nie będziemy mieć ochoty na powrót do starych nawyków żywieniowych.

6. Masz problemy ze skórą (trądzik, cellulit, grzybice itp.).

Skóra to nasz największy narząd: jako ostatnia pobiera składniki odżywcze pochodzące z pożywienia (najpierw bowiem organizm musi nakarmić ważniejsze do przeżycia organy), dlatego jeśli chcemy wiedzieć czy ktoś jest naprawdę zdrowy, to wystarczy popatrzeć na jego skórę.

Jeśli skóra jest zdrowa i promienna (czyli została dobrze nakarmiona składnikami odżywczymi pochodzącymi z naturalnej, nieprzetworzonej żywności), to pomyślcie tylko jak świetnie muszą być w takim razie nakarmione narządy wewnętrzne, które to dostają papu jako pierwsze.

Ani trądzik ani cellulit nie są oznakami zdrowia.

 

Gdy w ustroju znajduje się za dużo toksyn, a inne drogi są zapchane, zajęte lub nieczynne, to organizm korzysta również z tej drogi, tzn. wyrzuca odpady na skórę (wypryski) lub tworzy podskórne składowisko  – to właśnie słynny cellulit o którym nasze prababki nie miały pojęcia, że istnieje.

Przy czym cieszmy się, że nasz organizm jest na tyle inteligentny, iż najpierw magazynuje toksyczny śmietnik pod skórą, z dala od żywotnych narządów, w przeciwnym razie długo byśmy nie pociągnęli.

Warto wiedzieć, że wśród ludów odżywiających się tradycyjną nieprzetworzoną dietą naukowcy nie stwierdzili trądziku – ani u nastolatków, ani u osób dorosłych.

Gdy pomyślę teraz, ile pieniędzy swego czasu wydałam niepotrzebnie, chcąc pozbyć się trądziku i cellulitu…

A wystarczyło tylko odtrucie organizmu, zmiana diety i stylu życia – mój organizm sam rozwiązał te problemy gdy mu stworzyłam do tego odpowiednie warunki i kłopoty ze skórą nigdy już nie wróciły.

Przemysł kosmetyczny podobnie jak medycyna estetyczna żerują częstokroć na naszej niewiedzy, łakomstwie, gnuśności i głupocie.

7. Masz problemy z utrzymaniem prawidłowej masy ciała.

Spora część toksyn środowiskowych z jakimi mamy styczność (konserwanty, pestycydy, DDT, PCB, BPA itd.) to substancje rozpuszczalne w tłuszczach (lipofilne).

Jeśli ustrój nie może ich wydalić, to magazynuje je w tkance tłuszczowej, przechodzą one również do mleka matki (zarówno ludzkiej jaki i zwierzęcej).

Im bardziej jesteśmy zatruci tym trudniej jest utrzymać stałą prawidłową masę ciała, ponieważ tkanka tłuszczowa w tym wypadku spełnia funkcję ochronną: organizm nie będzie chciał tak łatwo (i na stałe!) jej się pozbyć i robi to poniekąd dla naszego dobra.

Ponadto pewne toksyny rozpuszczone w tkance tłuszczowej spowalniają dodatkowo metabolizm.

 

Zasada odkładania się toksyn lipofilnych w tkankach organizmów żywych dotyczy nie tylko człowieka, ale również zwierząt. Dlatego tłuste mięso i mleko będzie bardziej obciążone tymi substancjami niż chude.

Zgodnie ponadto z zasadami bioakumulacji organizmy będące na szczycie łańcucha pokarmowego nagromadzą w swoich tkankach najwięcej substancji toksycznych pochodzących ze środowiska.

To jeszcze jeden powód, dla którego warto kłaść na talerz więcej roślin, a mniej zwierząt: ten bowiem kto jest wyżej w łańcuchu pokarmowym będzie zawsze bardziej zanieczyszczony od tego kto jest niżej.

Kolejnym problemem może być niemożność zmniejszenia swojej ekspozycji na szkodliwe substancje w przypadku produktów odzwierzęcych: nie ma zbytnio możliwości usunięcia ich z tkanek mięsnych lub z produktów mlecznych (choć te ostatnie można chociaż odtłuścić).

Dobra wiadomość jest taka, że w przypadku warzyw i owoców możemy coś zrobić: kąpiel w wodzie o zasadowym pH często pozostawi na powierzchni wody tłustawy film, świadczący o obecności związków lipofilnych (pochodzących np. ze środków ochrony roślin).

Zobacz jak myć warzywa i owoce pochodzące z upraw konwencjonalnych: [klik].

8. Zapach wydzielin i wydalin twojego ciała jest nieprzyjemny.

Temat dosyć niepopularny, ale cóż… nic co ludzkie nie jest nam w końcu obce.

Powiedzmy sobie szczerą prawdę na temat wydzielin i wydalin ludzkiego ciała: im bardziej zatrute mamy ciało, tym bardziej zapach ten jest ofensywny i nieprzyjemny: mocz, pot, gazy, stolec, krew miesięczna u kobiet i sperma u mężczyzn.

Zdrowy człowiek jest w zasadzie niemal bezwonny – nawet gdy się spoci, puści bączka czy zrobi kupę. Nazwijmy rzeczy po imieniu 😉

 

Jeśli nie możesz po kimś wejść do toalety z uwagi na nieznośny fetor, to znak, że masz do czynienia z bardzo zanieczyszczoną osobą (bez względu na to jak bardzo według jej zapewnień odżywia się ona ponoć „zdrowo”).

Im bardziej ktoś jest mięsożerny, tym bardziej będzie nieprzyjemnie pachniał – on i jego wydaliny i wydzieliny, w tym gazy i stolec.

Częściej też będzie musiał używać chemicznych dezodorantów (oliwka magnezowa  może u takiej osoby nie spełniać swojego zadania, a dodatkowo im większe niedobory magnezu, tym bardziej będzie też ona szczypać jego skórę, co dodatkowo zniechęci do jej używania).

Jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy na temat własnego ciała odkryłam wtedy, gdy oczyściłam swoje ciało z uzbieranych przez dekady trucizn i moja dieta się diametralnie zmieniła, a wraz z nią zmienił się też zapach mojego ciała i wszystkich jego wydzielin i wydalin.

9. Cierpisz na częste infekcje lub przewlekłe stany zapalne (np. zatok, stawów itd.).

W zatrutym ustroju układ odpornościowy nie pracuje jak należy. Organizm ma do wyboru albo walkę z truciznami albo z patogenami i często te drugie biorą górę w systemie osłabionym i zatrutym.

Stany ostre u osób ze szwankującą odpornością trwają długo i łatwo przechodzą w przewlekłe, ponieważ organizm nie dysponuje siłami by móc się szybko i definitywnie rozprawić z infekcją.

Jak wiemy większość naszego układu odpornościowego znajduje się w jelitach.

Jak ma być zdrowy ktoś, kto ma jelita zawalone śmieciami, nie dba o higienę wewnętrzną, je i pije byle co, używa tony leków i chemicznych kosmetyków, nie dokarmia swojej dobroczynnej mikroflory jelitowej lecz patogeny i pasożyty, nosi w sobie kilogramy starych złogów kałowych, a tak w ogóle to wypróżnia się raz na tydzień?

Ludzie zdrowi nie chorują, są odporni na sezonowe infekcje: czyste i zadbane jelita to odporny na choroby człowiek.

10. Twoje problemy zdrowotne nigdy się nie kończą, przybierając z czasem na sile.

Wraz z upływającym czasem jeśli nadal nic nie robimy z naszym wewnętrznym śmietnikiem, nasze ciało ogarnia stan cichego przewlekłego stanu zapalnego: organizm nie ma wyjścia jak przestawić się na tryb oszczędnościowy i działać na pół gwizdka.

Jeśli nie może działać w stanie zdrowia – musi działać w stanie braku zdrowia.

chroniczne-zapalenie1

Jeżeli będąc dzieckiem naszym problemem była „tylko” podatność na częste infekcje (najczęściej tłumione antybiotykami, a nie zmianą odżywiania czy stylu życia), to dorastając dołączają się do tego zazwyczaj inne zaburzenia  (alergie i nadwrażliwości, astma, problemy skórne, obniżenie sprawności intelektualnej czyli kłopoty w nauce).

Im dalej w las tym więcej drzew: jako ludzie dorośli nagle nie wiadomo skąd dostajemy od lekarza już jakąś poważniejszą diagnozę (np. choroba autoimmunologiczna lub metaboliczna), a ostatnim etapem przewlekłej toksemii jest siejące powszechne przerażenie słowo na „r” czyli rak: wredne zwierzątko własnymi rękoma hodowane we własnych tkankach przez całe dekady (rak to nie katar, nie dostaje się go z dnia na dzień!).

O ile oczywiście wcześniej nie wykończy nas coś innego z długiej listy chorób powiązanych z przewlekłym stanem zapalnym. A naprawdę jest z czego wybierać! 😉

Jak usunąć śmietnik z ciała?

Pomyślmy chwilę co robi nasze ciało gdy przychodzi mu się zmierzyć z jakimś zagrożeniem z zewnątrz (np. jakimś patogenem): tracimy apetyt, stajemy się senni i idziemy spać, zaczynamy się intensywniej pocić.

Po co ciało robi to wszystko? Po to, by móc zająć się uzdrawianiem.

Jeśli będziemy chodzić, pracować, wysilać się i  dostarczać mu pożywienie do przerobienia, to będzie musiał się zająć innymi rzeczami, a nie zdrowieniem.

Wydzielanie potu ma na celu usuwanie z ciała szkodliwych substancji (przy czym pot „chorobowy” jest znacznie intensywniej pachnący, a zapach ten jest zdecydowanie nieprzyjemny).

Jednym słowem proces zdrowienia i oczyszczenia zachodzić musi w pewnych sprzyjających warunkach.

Gdy dopada nas infekcja nasze ciało samo tworzy sobie te warunki (brak apetytu, senność, pocenie się), w przeciwnym razie to my sami musimy zatroszczyć się o stworzenie odpowiednich warunków.

Oto kilka sugestii co można zrobić:

1. Rozważyć okresowy post czyli najstarsze lekarstwo świata. Dla początkujących może to być post warzywno-owocowy (sesje od 1-40 dni), dla bardziej zaawansowanych post na świeżych sokach warzywnych (dla super zaawansowanych na wodzie i herbatkach ziołowych, jeśli dłuższy to zaleca się go robić pod okiem lekarza lub fastoterapeuty).

Nie ma nic innego wpływającego w podobny sposób na odnowę biologiczną naszych tkanek i narządów, o czym ludzkość wiedziała od zarania dziejów. Tylko ci, którzy nigdy nie pościli uważają, że to „niezdrowe”.

Nic bardziej błędnego: natura tak to dla nas zaplanowała, że pościmy tak czy inaczej przez co najmniej 1/3 naszego życia (każdej doby przez 1/3 doby, gdy śpimy), pościmy też przymusowo gdy gorączkujemy i tracimy apetyt.

Organizm wykorzystuje ten czas na swoje „czynności serwisowe” i wewnętrzne sprzątanko! 😉

Okresowe świadome powstrzymywanie się od przyjmowania pokarmów (wszystkich lub niektórych) jest równie naturalne jak ich spożywanie i towarzyszy ludzkości od zawsze – to po prostu część naszej fizjologii i naszej historii jako gatunku (przeplatające się okresy uczty i głodu były czymś naturalnym gdy nie mieliśmy na każdym rogu sklepów spożywczych, restauracji ani budek z kebabami i potężnego przemysłu gastronomiczno-spożywczego czy też dietetyków każących nam spożywać 5 posiłków dziennie przez 365 dni w roku).

Post stosowany okresowo (również w formie intermittent fasting czyli postu przerywanego kiedy to jemy tylko w określonym okienku czasowym) pomaga też w utrzymaniu prawidłowej masy ciała i stabilizacji poziomów insuliny, leptyny i greliny („hormonu głodu”).

Zmniejsza również z biegiem czasu ochotę na słodycze czy niezdrowe pokarmy – mamy poczucie większej kontroli nad tym co, ile i kiedy wsadzamy do ust.

Nieustannie folgujący swojemu podniebieniu otyli ludzie żyją krócej i życiem marniejszej jakości od ludzi szczupłych (wśród zdrowych stulatków nie sposób znaleźć choćby jednej osoby otyłej!).

Okresowe ograniczenia kaloryczne wydłużają telomery, zatem kto okresowo pości żyje dłużej i zdrowiej. Nie ma niezbitych dowodów naukowych na to, że okresowe ograniczenia kaloryczne „spowalniają metabolizm”.

Stulatkowie okresowo poszczący nie robią się od tego otyli.

Okresowe ograniczenie kalorii obniża też poziom markerów stanu zapalnego i stresu oksydacyjnego, jak stwierdzili naukowcy.

Dr Dąbrowska wspominała na wykładzie o swoim nieżyjącym już profesorze uniwersyteckim, który młodym medykom zalecał pacjentów astmatycznych „trochę przegłodzić” – to najstarsze i najlepsze lekarstwo na astmę, w dodatku darmowe i bez skutków ubocznych (z wyjątkiem braku astmy, ma się rozumieć).

Trudno jednak liczyć w dzisiejszych czasach na uzyskanie tego typu porady od lekarza wykształconego w systemie współczesnym, gdzie liczą się tylko leki, a najważniejszym przedmiotem na studiach jest farmakologia. 😉

2. Pocić się regularnie: wraz z potem usuwane są toksyny. Żadnych antyperspirantów! Pocić się można podczas wysiłku fizycznego (ćwiczenia, taniec, prace w domu i ogrodzie), w ciepłej kąpieli, w saunie (tradycyjnej lub na podczerwień).

3. Zwracać uwagę na sposób w jaki oddychamy: płuca również stanowią drogę wydalania trucizn, ważne jest dbać o odpowiedni oddech (nie może być płytki). Aktywność fizyczna to doskonały sposób na głębszy oddech!

4. Dbać o nawodnienie. Niezbędne jest dostarczanie wystarczającej ilości wody, która wypłucze toksyny z ustroju. Bez wody będzie to niemożliwe, ponieważ pewne toksyny są rozpuszczalne w wodzie (hydrofilne). Wodę można pić albo można też ją jeść – pod postacią owoców i warzyw, które składają się jak wiadomo głównie z wody (zobacz infografikę: [klik]).

5. Dbać o regularność w toalecie: wraz ze stolcem są z kolei wydalane toksyny rozpuszczalne w tłuszczach. Wypróżnienia powinny mieć miejsce 1-2 razy dziennie (o zapachu już mówiliśmy – u zdrowych ludzi podobnie jak u malutkich dzieci stolce są praktycznie bezwonne, nie ma mowy o przykrym zapachu stolca czy gazów).

6. Dokarmiać regularnie mikrobiom czyli swoje prywatne zoo jelitowe: kiedy mamy dużo dobrej flory w jelitach, to działa to tylko na naszą korzyść (niektóre substancje szkodliwe mogą zostać przetworzone przez nasze bakterie w nieszkodliwe lub łatwiejsze do usunięcia).

Dobry mikrobiom również przyczynia się do niemal bezwonnych wydalin z przewodu pokarmowego (gazy i stolec), co świadczy o zdrowych jelitach. Dieta bogata w żywność probiotyczną i prebiotyczną jest kluczem do zdrowia.

7. Wysypiać się: podczas snu naturalnie pościmy i dajemy organizmowi szansę na zrobienie swoich porządków.

8. Nie zaśmiecać już nigdy więcej swojego ciała! Powrót do kiepskiego żarcia, plastików, aluminium, chemicznych kosmetyków i środków czystości oraz leków na każdą bolączkę itd. – nie jest rozsądnym posunięciem. Jeśli planujesz potomstwo, to tym bardziej.

Odpowiednia dieta bazująca głównie na nieprzetworzonych (lub możliwie jak najmniej przetworzonych) produktach roślinnych (w miarę możności ekologicznych) oraz porzucenie używek i zgubnych nałogów jest niezbędne jeśli chcemy mieć zdrowe dzieci, cieszyć się długimi latami życia oraz mieć więcej życia w tych dodatkowych latach.

Sztuką jest umieć starzeć się będąc w doskonałej fizycznej i psychicznej formie (a nie kursując pomiędzy kolejnymi szpitalami, robiąc pod siebie lub nie rozpoznając bliskich).

I tak doskonałej formy życzę wszystkim czytelnikom! 🙂

Pomocne linki:

  1. Dlaczego jedzenie tłuszczu zwierząt to nie jest dobry pomysł: https://slawomirambroziak.pl/w-zdrowym-ciele/diety_wysokotluszczowe_ksenoestrogeny/
  2. Czym zajmuje się homotoksykologia i dlaczego trzeba dbać o stan swojej macierzy: https://www.doz.pl/czytelnia/a1042-Grozne_toksyny
  3. Dietetyk o (wielu) plusach i (nielicznych) minusach postu przerywanego (IF, intermittent fasting): https://vitalia.pl/artykul8658_Dieta-if-czyli-przerywany-post-jest-kluczem-do-idealnego.html