Jak wiadomo żelazo jest absolutnie niezbędne do zachowania zdrowia, przy czym należy dbać o zachowanie jego homeostazy (równowagi pomiędzy zużyciem, a uzupełnianiem żelaza).
Dzisiaj chcę napisać o tym jak obniżyć żelazo, bowiem nadmiar żelaza może z czasem okazać się kłopotliwy: szczególnie dotyczy to mężczyzn i kobiet w wieku pomenopauzalnym.
W lepszej sytuacji są kobiety w wieku rozrodczym, które pozbywają się krwi (a wraz z nią ewentualnych zapasów żelaza) podczas miesięcznych krwawień (naturalnych, nie tych skąpych z odstawienia pigułki antykoncepcyjnej) czy też porodów i laktacji.
Ale co to znaczy nadmiar? Oficjalna norma wyznaczona dla naszych zapasów żelaza (oznaczanych badaniem poziomu ferrytyny) jest bardzo szeroka, co powoduje, iż pozostawanie w normie (w jej środkowych lub górnych granicach) może wiązać się z wielokrotnie zwiększonym ryzykiem chorób cywilizacyjnych – jak wynika z szeregu badań naukowych [klik].
Zatem przedziały dopuszczalnej normy wcale nie muszą być równoznaczne z przedziałami optymalnymi dla zachowania przewlekłego zdrowia.
Wynikają z tego pewne nieporozumienia, np. słyszymy notorycznie, że „nadmiar żelaza jest bardzo rzadki, niedobór dużo częstszy”. Oczywiście, że przy szeroko postawionych normach nadmiaru można nie stwierdzić niemal nigdy!
Jednak badania naukowe mówią coś innego: nawet mając ferrytynę „w normie” (w średnich lub górnych rejestrach normy) istnieje zwiększone ryzyko wielu chorób: od banalnych skłonności do infekcji aż po groźne przewlekłe choroby cywilizacyjne jak nowotwór, choroby serca czy cukrzycę.
Teoretycznie będziemy uważani za zdrowych dopóki nie stwierdzi się hemochromatozy (jedynej „choroby z nadmiaru żelaza” uznawanej przez akademicką medycynę) związanej z mutacją genu HFE, przy czym z uwagi na szerokość wspomnianej normy właściwa diagnoza często postawiona jest dopiero wtedy, gdy dochodzi np. do uszkodzenia narządów (a dopóki wyniki badań krwi są „w normie”, objawy przypisuje się innym chorobom jak zapalenie wątroby czy choroby serca – bo przecież pacjent nie przekracza normy).
Obniżenie ferrytyny drogą naturalną (czyli z pominięciem procedur medycznych jak zabiegi flebotomii) nie jest łatwe, ale wykonalne.
Istnieją sprawdzone (i w dużej mierze domowe) sposoby na obniżenie ferrytyny – dzisiaj je przedstawię.
Ferrytyna jest białkiem magazynującym żelazo, dlatego stan zapasów żelaza odłożonego w ustroju sprawdza się właśnie badając poziom ferrytyny (wiele osób myli poziom żelaza we krwi z poziomem ferrytyny, dlatego o tym piszę).
Teoretycznie zmagazynowane zapasy nie powinny być niebezpieczne: żelazo jest wysoce reaktywne w stanie wolnym, ale nie w stanie związanym z białkiem.
Jednak przetrzymywanie w organizmie olbrzymiego magazynu żelaza znacznie przekraczającego bieżące potrzeby jest jak trzymanie w piwnicy skrzynek z dynamitem: są bezpieczne dopóki nie będą miały kontaktu z ogniem, aczkolwiek najrozsądniej jest w ogóle nie mieć ich w domu.
To samo dotyczy wybujałych magazynów żelaza: lepiej ich nie mieć i nie ryzykować, że kiedyś nam „wybuchną”.
Co zrobić gdy w badaniach laboratoryjnych nasz poziom ferrytyny okazuje się niebezpiecznie wysoki?
Na początek można ograniczyć się do obserwowania: czasem ferrytyna podnosi się np. wskutek stanu zapalnego, nie będąc wynikiem przeładowania żelazem.
Najlepiej w razie wątpliwości współpracować ze swoim lekarzem, który zleci dodatkowe badania w razie potrzeby (np. dodatkowe badania krwi, badania genetyczne, rezonans magnetyczny itp.).
Jeśli jednak sytuacja nie ulega poprawie można rozważyć działania zmierzające do obniżenia ferrytyny o których dowiedziałam się z książki „Dumping Iron: How to Ditch This Secret Killer and Reclaim Your Health” (autor: P.D. Mangan) [klik].
Należy zaznaczyć, iż nie jest na pewno rozsądne obniżanie poziomów żelaza „na zapas” czyli na wszelki wypadek, bez uprzedniego robienia badań w tym kierunku.
Ze zbyt niskim żelazem żyje się równie kiepsko jak ze zbyt wysokim. Nie jest też zalecane podejmowanie takich działań w trakcie rozwoju (dzieci i nastolatki) ani w stosunku do kobiet w okresie ciąży i laktacji.
Również kobietom planującym ciążę pewne zapasy żelaza będą potrzebne w najbliższych miesiącach (okres ciąży, porodu i laktacji).
Najpierw koniecznym będzie zmierzyć swój poziom ferrytyny – musimy wiedzieć z jakiego pułapu startujemy i potem regularnie będziemy mogli kontrolować okresowo postępy swoich działań – bez względu na to czy wybierzemy strategię szybszą czy wolniejszą.
Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości co do interpretacji wyników swoich badań laboratoryjnych – zawsze skonsultujmy je z lekarzem: pewne wartości mogą wynikać również np. z faktu przyjmowania pewnych leków czy chorowania na pewne choroby.
Normy ferrytyny są następujące:
– dla mężczyzn – 15-400 µg/l
– dla kobiet dla kobiet – 10-200 µg/l
Jeśli poziom ferrytyny znajduje się w dolnej ćwiartce tej niezwykle szerokiej normy (powiedzmy ok. 50 dla kobiet i 100 dla mężczyzn) – wszystko jest w porządku, nic nie musimy robić.
Jeśli jednak jest on w najwyższej górnej ćwiartce (150 dla kobiet, 300 dla mężczyzn) i wiadomo, że w grę wchodzą nagromadzone zapasy żelaza – warto rozważyć działania, w wyniku których to my przejmiemy kontrolę nad zbyt okazałymi zapasami naszego żelaza, zanim to one przejmą kontrolę nad nami i naszym zdrowiem w długoterminowym ujęciu.
Ponieważ organizm nie lubi rozstawać się z żelazem, możemy przyjąć dwie strategie obniżenia zbyt obfitych zapasów tego pierwiastka: jedna działająca szybciej, a druga wolniej. Możemy je też łączyć – wszystko zależy od naszych potrzeb i aktualnego stanu.
Najszybciej działającym sposobem jest pozbycie się krwi czyli krwiodawstwo: jeśli nadmiar ferrytyny jest niewielki wystarczy oddanie krwi raz na jakiś czas.
Wolniej działającą strategią jest ta, którą możemy urzeczywistniać również sposobem domowym: dokonanie korekt w diecie i stylu życia.
Oto 10 działań, jakie można podjąć by pozbyć się żelaza z organizmu:
1. Krwiodawstwo
Najszybciej pozbędziemy się zapasów żelaza po prostu oddając krew. Oddać krew można w formie flebotomii (zabieg medyczny wymuszony stanem zdrowia, wykonywany na zlecenie lekarza) lub poprzez honorowe krwiodawstwo (zabieg w pełni dobrowolny, aczkolwiek czasem również sugerowany niektórym pacjentom przez lekarzy).
Nie każdy może zostać honorowym krwiodawcą. Należy być zdrowym, spełnić pewne warunki i przejść odpowiednie badania aby nim zostać.
Przyszłym krwiodawcom mierzy się poziom hemoglobiny, a nie ferrytyny, dlatego badanie ferrytyny należy wykonać w zakresie własnym, bo to nie jest to samo.
Jeśli nic nie stoi na przeszkodzie – jest to naprawdę skuteczny, szybki i przy tym szlachetny sposób: korzystny nie tylko dla nas ale i dla innych. My pozbywamy się krwi (i naszego przerośniętego poziomu ferrytyny), a potrzebujący pacjenci dostają ratującą im życie krew.
Mnóstwo badań naukowych wykazuje przy tym, że honorowi krwiodawcy mają zmniejszone ryzyko zapadnięcia na choroby cywilizacyjne (serca i układu krążenia, cukrzycę, nowotwory, choroby otępienne itd.).
To bardzo dobra wiadomość! 🙂
Z oddawania krwi najwięcej korzyści odnieść mogą dorośli mężczyźni oraz kobiety po menopauzie.
U mężczyzn poziom ferrytyny zaczyna fizjologicznie rosnąć po zakończeniu okresu wzrostu i wkroczeniu w dorosłość czyli ok. 19-tego roku życia.
U kobiet natomiast po wkroczeniu w menopauzę czyli ok. 50-tego roku życia lub też po histerektomii (usunięcie macicy, co uniemożliwia miesiączkowanie).
Jak szybko żelazo się kumuluje w ustroju?
Z reguły dość wolno: ocenia się, iż u mężczyzn od osiągnięcia dorosłości aż do trzydziestki ferrytyna rośnie średnio o około 100 punktów, czyli 5-10 rocznie.
Może urosnąć niestety szybciej u osób nadużywających alkoholu i/lub spożywających codziennie spore ilości mięsa i podrobów.
Obydwie rzeczy są niekorzystne dla wzrostu ferrytyny: alkohol poprawia przyswajalność żelaza, zaś mięso i podroby zawierają łatwo przyswajalne żelazo hemowe (czyli jakby w gotowej do przyswojenia postaci, podane na złotej tacy, już związane z białkiem), które pochodzi z hemoglobiny (tkanka krwi, obficie obecna np. w kaszance czy krwistym befsztyku) i mioglobiny (tkanka mięśniowa) zjadanego zwierzęcia.
Organizm nasz zasadniczo nie posiada efektywnych mechanizmów wydalania nadmiaru przyjętego wraz z dietą żelaza i utrzymuje jego równowagę głównie regulując jego przyswajanie: gdy mamy mało żelaza przyswajanie się zwiększa, a gdy dużo – zmniejsza.
Ten mechanizm chroniący nas przed nadmiarem żelaza działa wydajnie w stosunku do żelaza niehemowego (pochodzenia roślinnego), natomiast nie działa tak wydajnie w stosunku do żelaza hemowego (pochodzenia zwierzęcego), właśnie dlatego, że to ostatnie jest w postaci związanej z białkami.
Nie wiadomo jakim cudem (tak bez badań naukowych?!), ale najwyraźniej wiedzieli już coś o tym nawet starożytni, stąd zapisy w starych świętych księgach (np. w Starym Testamencie) o zakazie spożywania krwi (ale również i tłuszczu) zwierząt.
Niektóre praktyki religijne (jak np. te w judaizmie) do dziś przestrzegają nakazu moczenia, solenia i płukania mięsa w celu usunięcia zeń możliwie największej ilości krwi – tylko takie mięso jest według zasad tej religii „kosher” czyli dozwolone do spożycia (inne jest „teref” czyli trefne, nieczyste).
Jedno oddanie krwi w punkcie honorowego krwiodawstwa obniża poziom ferrytyny o średnio 30 ng/ml, czasem nawet 50.
Jeśli więc przykładowo ktoś miał poziom 120, to po pierwszym oddaniu krwi poziom będzie wynosił ok. 70-90. Jeśli z kolei ktoś ma poziom ferrytyny 300 lub więcej (zjawisko dosyć często spotykane wbrew pozorom), to będzie konieczne częstsze oddawanie krwi i na pewno nie skończy się na jednym razie aby osiągnąć poziom bezpieczny.
Częstsze oddawanie krwi w ciągu roku powoduje dwie rzeczy: poziom ferrytyny dalej spada lecz już wolniej, jednocześnie bowiem ze spadkiem ferrytyny włączają się wspomniane mechanizmy regulacyjne czyli wzrasta wydajność ustroju w zakresie przyswajania żelaza z diety.
Dlatego kolejne oddania krwi nie spowodują tak dużego spadku ferrytyny jak to pierwsze.
Warto wspomnieć, że krwioupusty w celach zdrowotnych nie są niczym nowym pod słońcem.
Od początków cywilizacji wykorzystywano do upuszczania krwi pijawki lekarskie – malutkie zwierzątka żywiące się krwią kręgowców, potrafiące wyssać z człowieka 10-15 ml krwi na jeden raz.
Dzisiaj (po krótkiej utracie atrakcyjności spowodowanej rozwojem farmakologii) temat hirudoterapii na nowo powrócił: do upustów krwi stosuje się obecnie specjalnie przeznaczone do celów leczniczych pijawki, które są hodowane w sterylnych warunkach.
2. Chelatacja żelaza
Sama dieta niskożelazowa (np. ograniczenie lub wyłączenie mięsa) może czasem nie być wystarczająca: z pomocą przyjdzie wtedy natura.
Chodzi o „wypłukanie” tego pierwiastka z ustroju za pomocą naturalnych substancji wiążących żelazo, czyli chelatorów żelaza.
W przypadku ostrego zatrucia żelazem medycy używają chelatora farmakologicznego jakim jest deferoksamina. Domowy sposób na stany przewlekłe to po prostu odpowiedni dobór jedzenia i przypraw.
Jeszcze lepsze rezultaty będzie można zapewne osiągnąć sięgając po ekstrakty tych substancji, czyli odpowiednie suplementy diety.
Do powszechnie występujących w żywności chelatorów żelaza należą między innymi:
– kwercetyna (np. w cebuli, jabłku, ciemnych winogronach, estragonie – nie bez powodu bogatą w żelazo wątróbkę przyrządza się właśnie z cebulą i jabłkiem, przyprawiając ją estragonem),
– kurkumina (zawarta w kurkumie oraz w gorczycy: z tej ostatniej produkuje się musztardę – tradycyjnie niezbędny dodatek do bogatych w żelazo pokarmów mięsnych),
– IP6 czyli heksafosforan inozytolu (kwas fitowy: natura umieściła go w wielu pokarmach jak pełne ziarno, nasiona, orzechy, fasola i inne rośliny strączkowe),
– EGCG (galusan epigallokatechiny: występuje w dużych ilościach w zielonej herbacie, przekracza barierę krew-mózg, być może dlatego pijący zieloną herbatę Japończycy niezmiernie rzadko zapadają na chorobę Alzheimera, powiązaną z wysokimi zapasami żelaza),
– theaflavin (podobny związek lecz w herbacie czarnej).
Badań na ludziach odnośnie tych substancji jest niewiele: wiemy, że chelatują one żelazo, ale nie wiemy dokładnie ile tak naprawdę należałoby zjadać czy wypijać pokarmów w nie bogatych aby pozbyć się tego żelaza szybko i skutecznie (i przy okazji z rozpędu nie przegiąć w drugą stronę, wpadając w niedobór żelaza).
Dlatego rozsądne będzie urozmaicenie diety o pokarmy/suplementy będące źródłem chelatorów żelaza, z jednoczesnym okresowym kontrolowaniem osiąganych rezultatów.
Postępowanie dietetyczne nie obiecuje szybkich efektów: pierwsze efekty w badaniach laboratoryjnych będzie widać dopiero po kilku, czasem może nawet kilkunastu miesiącach (nieco szybciej jeśli zastosujemy ekstrakty czyli suplementy kwercetyny, kurkuminy, IP6, EGCG czy teaflavin – ten ostatni na pewno produkuje Life Extension i można kupić go online).
3. Unikaj suplementów z żelazem i żywności wzbogacanej
Chodzi nie tylko o suplementy żelaza jako takie, ale też o preparaty multiwitaminowe.
Większość z nich zawiera żelazo. Jeśli jesteś dorosłym mężczyzną (przeciętnym, mało lub średnio aktywnym fizycznie) albo kobietą po menopauzie – wybieraj multiwitaminę bez żelaza.
Najlepiej bowiem żelaza nie suplementować na własną rękę, lecz tylko i wyłącznie na zalecenie lekarza, we wskazanych przez niego dawkach.
Często reklamy radiowe i telewizyjne głoszą rzekome częste występowanie anemii z niedoboru żelaza i konieczność jego suplementowania: tak naprawdę jednak w skali światowej anemia z niedoboru żelaza w diecie to problem głównie niedożywionych krajów trzeciego świata, ma on znacznie bardziej marginalne znaczenie w krajach rozwiniętych (chorujących częściej na choroby powiązane z przekarmieniem żelazem niż wynikające z jego niedoboru).
Anemia może wynikać nie tylko z niedoboru żelaza w diecie, ale i z niedoboru innych składników odżywczych (np. witaminy C wspomagającej jej wchłanianie) albo z nadmiaru innych, jakie się dostały do organizmu (np. pierwiastki będące antagonistami żelaza jak np. cynk, wapń, miedź, fosfor czy też metale ciężkie jak ołów, kadm czy rtęć).
Anemia fizjologicznie pojawić się może też przy krwotokach, infekcjach (bakteryjnych i wirusowych), przeładowaniu ołowiem, celiakii, zespołach złego wchłaniania spowodowanych różnymi chorobami, uszkodzeniach śluzówki jelit itd.
Nie zawsze jest to wynik jedynie kiepskiej diety.
Jeśli ktoś jest jednak przeładowany żelazem, to rozsądne będzie unikać nie tylko suplementów zawierających ten pierwiastek, ale i żywności wzbogacanej w żelazo: na polskim rynku bodaj najchętniej wzbogaca się w żelazo produkty zbożowe (np. „zdrowe” płatki śniadaniowe – te usilnie reklamowane w TV i nie tylko) i żywność dla niemowląt.
4. Aspiryna w niskiej dawce
Przyjmowanie leków farmaceutycznych nie współgra z naturalnym stylem życia, ale wspominam o aspirynie, ponieważ nie sposób pominąć badań, wskazujących na jej pozytywne działanie.
Niestety za cenę pewnych skutków ubocznych – jak to z lekami zawsze jest.
Aspiryna to syntetycznie otrzymywany kwas acetylosalicylowy, zaliczany do grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych (NLPZ).
Temat aspiryny jest nieco kontrowersyjny, bo z jednej strony badania wykazują, że ludzie zażywający ją mają niższe poziomy ferrytyny (aspiryna działa jak chelator żelaza), ale z drugiej strony przypuszczalny mechanizm jej działania pociąga za sobą skutki mogące okazać się na dłuższą metę zgubne: aspiryna powoduje mikrokrwawienia w przewodzie pokarmowym.
Ryzyko poważniejszego krwotoku lub wylewu u osób przyjmujących niskie dawki aspiryny (poniżej 300 mg dziennie) jest zwiększone i zostało określone następująco: do zdarzeń tych dochodzi z częstotliwością 5,6 osób na każde 1000 ludzi przyjmujących aspirynę i 3,6 na każde 1000 tych, co jej nie przyjmują [klik].
To spora różnica.
Moim zdaniem nie warto ryzykować, skoro można osiągnąć te same efekty poprzez inne elementy zdrowego stylu życia i zmiany dietetyczne.
Osobiście trzymam się jak najdalej od wszelkich farmaceutyków, uzbrajam się za to w wiedzę o tym jak żyć, aby ich zwyczajnie nigdy nie potrzebować. 🙂
5. Minimalizuj wchłanianie żelaza z przewodu pokarmowego.
Jeśli mamy za duże zapasy żelaza w ustroju, to przydatne mogą być pewne modyfikacje diety zmierzające do hamowania wchłaniania tego pierwiastka z posiłków.
Oto krótka lista pokarmów minimalizujących wchłanianie żelaza w posiłku:
- nabiał i jaja (mogą zmniejszyć wchłanianie żelaza z posiłku nawet o połowę dzięki działaniu chelatującemu laktoferyny występującej w nabiale czy też wiążącej żelazo owotransferyny zawartej w jajach),
- pokarmy bogate w IP6 (kwas fitowy i jego związki): orzechy, nasiona, rośliny strączkowe (fasole, groch, soczewice itd.), pełne ziarno i otręby,
- kawa, herbata, kakao, czekolada – obfitują w polifenole i taniny: filiżanka kawy wypita po posiłku hamuje absorpcję żelaza niehemowego o ok. 80% (przy czym rozpuszczalna lepiej zmniejsza wchłanianie żelaza z posiłku od tradycyjnej kawy) [klik], herbata zielona lub czarna wypita razem z posiłkiem hamuje wchłanianie żelaza z pożywienia o 94%, zaś kakao o 71% [klik],
- popularne herbatki ziołowe (mięta, lipa, rumianek) – mięta pieprzowa niemal dorównuje czarnej herbacie jako inhibitor wchłaniania żelaza (84%), rumianek i lipa są z kolei dość słabe (47% i 52%),
- oliwki i oliwa z oliwek extra virgin (dobrej jakości, bogata w polifenole – tłoczona na zimno, gorzkawa i aż szczypiąca w język lokalna oliwa, w Polsce niezbyt popularna z uwagi na specyficzny smak oraz wysoką cenę) – to pokarmy powszechnie występujące w diecie śródziemnomorskiej. Popularne tam oliwki jada się w każdej postaci (całe, mielone na pastę do pieczywa, kiszone, suszone na słońcu itd.),
- czerwone wino (dobrej jakości, bogate w polifenole) – pomimo tego, że zawiera alkohol (wzmagający przyswajanie żelaza), to jednak taniny i polifenole pochodzące z ciemnych winogron neutralizują działanie alkoholu zmniejszając przyswajanie żelaza z posiłków o ok. 65%.
Jak widać większość pokarmów z listy jest to żywność bogata w IP6, polifenole i taniny – hojnie raczą się takimi pokarmami mieszkańcy śródziemnomorskich Niebieskich Stref.
Być może między innymi dzięki hołdowaniu zasadom diety śródziemnomorskiej dożywają setki – zdrowi i w jasności umysłowej?
Owszem, od czasu do czasu jedzą również niewielkie ilości mięsa zawierającego łatwo przyswajalne żelazo hemowe, ale ono nie stanowi w tym przypadku problemu, ponieważ oprócz tego spożywają oni jednocześnie bardzo dużo roślin: rozmaitych warzyw, sporo strączkowych, pełnego ziarna, orzechów, owoców i trochę nabiału, popijając to wszystko przy każdym posiłku lokalnym czerwonym winem.
Jakie są długoterminowe efekty zdrowotne takich nawyków żywieniowych?
Badacze porównali poziomy ferrytyny starszych wiekiem (średnia wieku badanych 84 lata) żywiących się dietą śródziemnomorską mężczyzn z Krety (Grecja) oraz ich równolatków z Holandii [klik].
Okazało się, że wiekowi Kreteńczycy mieli poziom ferrytyny tylko 70, a więc niemal o połowę niższy od wiekowych Holendrów, mających średnio 134.
Oprócz tego Kreteńczycy mieli o wiele niższe poziomy wskaźników stanu zapalnego, a wyższe antyutleniaczy (m.in. posiadali we krwi 4 razy więcej likopenu, w który bogate są pomidory – podstawa śródziemnomorskiej kuchni).
Mężczyźni w Holandii mają 4 razy większy wskaźnik umieralności z powodu chorób serca niż mężczyźni z Krety, ci ostatni też 3 razy rzadziej od Holendrów zapadają na nowotwory.
Warto zauważyć, że również zwyczaje kulinarne długowiecznych Japończyków pomagają kontrolować żelazo: podobnie jak mieszkańcy stref śródziemnomorskich spożywają oni więcej ryb, a mniej czerwonego mięsa, jedzą dużo warzyw (w tym soję i jej przetwory) i owoców oraz piją zieloną herbatę.
Taka dieta pomaga im z pewnością kontrolować poziom żelaza do późnej starości.
W przeciwieństwie do naszej „tradycyjnej” diety, obfitującej w mięso (bo przecież bez mięsa nie ma obiadu, porządny kotlet musi znaleźć się na talerzu dzień w dzień), w alkohole pozbawione substancji ochronnych (nie mamy zwyczaju picia czerwonego wina, u nas króluje wódka, ewentualnie piwo) i rzecz jasna nieodzowny cukier spożywany w postaci zarówno stałej (słodycze) jak i płynnej (słodkie napoje).
Jeśli do tego dołożymy żelazowe suplementy łatwo dostępne w aptece bez recepty i często nadużywane (a na żadnym z nich nie znajdziemy ostrzeżenia przed używaniem ich przez dorosłych mężczyzn czy kobiety po menopauzie!) – zaczynamy rozumieć skąd się biorą różnice w zdrowiu i długowieczności pomiędzy mieszkańcami poszczególnych części Europy czy w ogóle świata, prowadzącymi odmienne od siebie style życia: jeden pozwala kontrolować żelazo, drugi zaś – wręcz przeciwnie.
Jeden dostarcza każdego dnia bardzo dużych ilości antyutleniaczy mogących przeciwdziałać przedwczesnemu „rdzewieniu” ciała, a drugi – wręcz przeciwnie.
6. Unikaj żeliwnych naczyń do gotowania
Co prawda ilości żelaza jakie przechodzą do jedzenia z żeliwnych naczyń nie są zbyt wielkie (kilka mg), ale jeśli zależy nam na zbiciu poziomu żelaza, to można wziąć pod uwagę całkowitą rezygnację z przygotowywania posiłków w żeliwnych naczyniach, szczególnie jeśli pokarmy mają mają kwasowe pH (np. sos pomidorowy lub inna potrawa do której dodano sok z cytryny czy ocet winny).
7. Poć się obficie
Jako się rzekło ustrój nie ma wydajnych mechanizmów by wydalić nadmiar żelaza, ale to nie znaczy, że go nie traci i to nie tylko u kobiet podczas miesiączek: żelazo tracimy wszyscy również pocąc się, ponieważ pot jest w istocie bardzo rozcieńczonym roztworem solnym, zawierającym rozmaite sole mineralne, w tym żelazo.
Niewielką ilość żelaza zawiera też mocz (również posiadający pewną ilość soli mineralnych).
Pocenie się jest naprawdę dobre dla zdrowotności – natura nam dała gruczoły potowe nie od parady i jeśli chodzi o żelazo, to tak to przemyślała, że kobiety miały tracić swoje żelazo podczas miesiączek i porodów, a mężczyźni podczas krwawych bojów wojennych i męczących polowań. 😉
Dzisiaj nie ma już ani wojen czy innych okazji do utraty krwi wskutek bycia rannym, ani nie ma za bardzo na co dzień okazji do pocenia się: raczej wręcz przeciwnie – w modzie jest dzisiaj zatkać sobie gruczoły potowe antyperspirantem, bo plamy pod pachami w dzień upalny postrzegane są nie jako coś naturalnego, ale jako zwykły obciach.
Sauna (tradycyjna lub na podczerwień) to dobry pomysł gdy mamy problem z nadmiarem żelaza. Oczywiście jako element całościowej strategii, a nie pojedyncze działanie.
8. Złuszczaj naskórek
Naskórek również zawiera żelazo – tracimy ten pierwiastek każdego dnia w niewielkiej ilości ponieważ naskórek złuszcza się codziennie. Obliczono podobno, że człowiek gubi milion komórek naskórka co 40 minut.
Kąpiel połączona z szorowaniem ciała szorstką szczotką (lub gąbką loofah) w celu szybszego usunięcia martwego naskórka może być zatem pomocna.
9. Zintensyfikuj aktywność fizyczną
Aktywność fizyczna to jedna z najskuteczniej działających rzeczy jakie możemy zrobić dla poprawy naszego zdrowia – wiemy, że osoby aktywne cieszą się lepszym zdrowiem od wielbicieli kanapowego życia.
Mniej chorują na nowotwory, choroby serca i układu krążenia, demencję, osteoporozę czy też choroby metaboliczne.
Za najbardziej prozdrowotną uważa się umiarkowaną aktywność fizyczną. Lepiej też ruszać się codziennie w sposób umiarkowany niż spędzać w trybie siedzącym całe dnie, a potem raz czy dwa w tygodniu dać sobie „wycisk” na siłowni.
A co z tymi, którzy trenują bardzo intensywnie?
Zawodowi sportowcy (np. lekkoatleci) są bardziej narażeni na niedobór żelaza i jak się wydaje nie jest to związane jedynie z dietą czy też utratą żelaza będącą rezultatem pocenia się podczas treningów.
Szczególnie podatne na anemię są intensywnie trenujące kobiety w wieku rozrodczym.
Badacze w 2005 roku wzięli pod lupę uczestniczki maratonu (wiek 26-45 lat): okazało się, że po odbyciu biegu maratońskiego przez kilka kolejnych jeszcze dni kobiety miały niemal trzykrotnie podwyższony poziom hormonu wątrobowego odkrytego w roku 2000 – hepcydyny, która hamuje wchłanianie żelaza w przewodzie pokarmowym.
Stąd też badacze przypuszczają, iż zwiększone występowanie niedoboru żelaza u intensywnie trenujących kobiet może być spowodowane głównie podniesieniem się poziomu hepcydyny, które zostało wywołane intensywnym wysiłkiem fizycznym [klik].
W roku 2014 inna grupa badaczy stwierdziła, że nawet przy mniej intensywnych (trwających tylko kilkadziesiąt minut) biegach niż maraton – również zachodzi to samo zjawisko [klik] – wzrasta poziom hepcydyny, co powoduje zmniejszenie wchłaniania żelaza w przewodzie pokarmowym.
To ma sens: nasi przodkowie musieli przecież w celu zdobycia źródła łatwo przyswajalnego żelaza najpierw nieźle się naganiać za zwierzyną, zmęczyli się setnie, wypocili też przy tym hektolitry potu, więc konsumpcja upolowanej zdobyczy nie powodowała kumulacji szkód zdrowotnych (podniesiona hepcydyna zmniejszała wchłanianie żelaza).
W przeciwieństwie do człowieka współczesnego, który zamiast uganiać się godzinami za zwierzyną po dzikich chaszczach wsiada po prostu w samochód i kupuje w pobliskim markecie tyle mięsa lub podrobów ile mu się żywnie podoba, ponadto może to robić (i wielu robi) codziennie, przez 365 dni w roku.
Nie ustalono jeszcze do tej pory czy ten sam efekt podniesienia hepcydyny można osiągnąć aktywnością fizyczną o umiarkowanej intensywności jak np. energiczne chodzenie.
Jeśli jednak ktoś cierpi na nadmiar żelaza, to całkiem niezłym pomysłem będzie pójść i sobie pobiegać.
10. Od czasu do czasu trzeba popościć!
O tym, że dobrze jest dla zdrowotności ciała i ducha od czasu do czasu trochę popościć wiedziano już od starożytności: okresowe ograniczenia kaloryczne znalazły swoje miejsce we wszystkich świętych księgach i funkcjonują w takiej czy innej formie w każdej praktycznie religii na naszej planecie.
A co na to nauka?
Temat okresowych ograniczeń kalorycznych (rozumianych jako ograniczenie dowozu kalorii o minimum 30%) cieszy się coraz większym zainteresowaniem badaczy i nic dziwnego: co rusz naukowcy odkrywają jakieś nowe korzyści związane z tą prastarą techniką prozdrowotną, na czas wzrastającego w społeczeństwie dietetycznego dobrobytu chwilowo zarzuconą jako „uciążliwa”, a nawet arbitralnie posądzaną o rzekomą szkodliwość.
Badania naukowe dotychczas robione były w większości na zwierzętach, jednak wyniki są obiecujące: okresowe ograniczenia kaloryczne poprawiają wszystkie parametry fizjologiczne jak również zmniejszają stres oksydacyjny i stan zapalny (żelazo uważane jest za promotora obydwu): zjawiska te maleją wprost proporcjonalnie do ilości dostarczanego pożywienia.
To z kolei skutkuje odmłodzeniem komórek i wydłużeniem życia.
Gdy ograniczone są dostarczane kalorie – ograniczany jest jednocześnie dowóz żelaza z zewnątrz, a ustrój sięga do zapasów zgromadzonych wcześniej pod postacią ferrytyny i z nich wtedy korzysta.
Reasumując: wszystkie działania sprzyjające zdrowemu życiu jednocześnie tak się składa zapobiegają przy okazji nadmiernemu gromadzeniu zapasów żelaza: odpowiednia dawka aktywności fizycznej, zdrowa dieta uboga w czerwone mięso lecz bogata w pokarmy roślinne (sprawdzone wzorce: dieta typu śródziemnomorskiego lub japońskiego), okresowe ograniczenia kaloryczne oraz oczywiście higiena (kąpiele połączone ze złuszczaniem naskórka).
W sumie – nic nowego pod słońcem. 😉
Wdrożenie kompleksowej strategii zmian stylu życia nakierowanych na obniżenie żelaza powinno z czasem przynieść mierzalne rezultaty.
Wysiłek musi być tym większy im większe mamy zapasy żelaza – w przypadku naprawdę sporych nie wystarczy dodać szczypty kurkumy do jedzenia czy od czasu do czasu wypić sobie zieloną herbatę.
Jeśli chcemy widzieć konkretne rezultaty – zmiany stylu życia również muszą być konkretne.
A co z anemią?
Ten artykuł będzie przydatny w jakimś sensie również osobom cierpiącym na anemię z niedoboru żelaza, choć rzecz jasna nie do nich jest skierowany.
Ale niektóre z zaleceń dotyczących stylu życia można zastosować pomocniczo w swojej strategii zdrowienia robiąc dokładnie odwrotnie to, co powinni robić ludzie przeładowani żelazem: np. stosować żeliwne naczynia, unikać nadmiaru pokarmów i napojów utrudniających wchłanianie żelaza, na czas zdrowienia rozważyć rezygnację ze zbyt intensywnych treningów czy też unikać sauny.
Oczywiście działania pomocnicze same w sobie nie spowodują pokonania anemii, w tym celu warto współpracować z lekarzem (m.in. stosować zaleconą przez niego suplementację).
Poza tym anemia nie zawsze jest wynikiem jedynie kiepskiej diety ubogiej w żelazo (wszystkożercy cierpią na nią tak samo jak wegetarianie).
Dużą rolę gra tutaj wchłanianie: nie tyle jesteś tym co jesz, ile tym, co przyswajasz.
A jeśli na przykład kosmki jelitowe są uszkodzone (jak np. w celiakii) czy nieprawidłowo działające, flora bakteryjna zbyt uboga lub śluzówka żołądka lub jelit uszkodzona – wchłanianie nie będzie prawidłowo przebiegać.
A co z ograniczeniami kalorycznymi?
Otóż dr Dąbrowska donosiła, że dieta warzywno-owocowa (pomimo iż należy do kategorii ograniczeń kalorycznych) powodowała ustępowanie anemii u pacjentów: zdrowieje przewód pokarmowy, wzbogaca się flora jelitowa, poprawia się wchłanianie – mija anemia.
Więcej informacji na temat tej metody znajdziecie w książkach autorstwa pani doktor: https://akademiawitalnosci.pl/ewa-dabrowska-cialo-i-ducha-ratowac-zywieniem-oraz-przywracac-zdrowie-zywieniem/
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Stenia napisał(a):
Czy czystek – jako że jest bogaty w polifenole – też obniża poziom żelaza?
Marlena napisał(a):
Nie spotkałam się z takimi badaniami, ale niewykluczone. Większość herbatek ziołowych ma takie działanie, ale jedne więcej, inne mniej (np. miętowa bardziej, rumiankowa połowę tego). Na ile robi to czystek niestety nie wiem.
Magda napisał(a):
Moje wyniki ferrytyny w 05/2016 wynosiły 29µg (po suplementacji żelazem), wyjściowo było to 14,9µg (09/2015). W Niemczech norma to 15-308µg/l, tak więc wydawało mi się zawsze (mojej rodzinie również), że jestem anemiczką, mimo że żadnych objawów nie miałam z tej półki. Lekarze jednak mówili swoje, więc zażywałam te wszystkie żelazne suple 😛 Teraz dzięki nowej świadomości wiem, że nie jest to potrzebne, dużo bardziej powinnam skupić się na niedoborach wit. D czy cynku (co z resztą suplementuję), poza tym zmieniłam sposób odżywania, codziennie popijam zakwas buraczany, zjadam kilogramy warzyw i owoców – na czym z resztą bazuje moja dieta. Od czasu do czasu sobie pofolguję, ale z umiarem i zazwyczaj w gościach. Kiedyś od święta zjadałam owoc lub surowe warzywo – ale to już na szczęście historia. No i ostatecznie właśnie czekam na wyniki krwi po roku przerwy.
Dziękuję za cudowną energię i świadomość, jaką przekazujesz na swojej witrynie 🙂
Pozdrawiam, M.
Marlena napisał(a):
Cieszę się, Magdo i pozdrawiam cieplutko wzajemnie życząc przewlekłego zdrowia! 🙂
MonikaWoja napisał(a):
ktore suplementy maja dużo żelaza i należy ich unikać w tym przypadku? Mam wysoki poziom żelaza ale chciałabym sie wzmocnić jakimiś witaminami w tym okresie przesilenia wiosennego. Możecie doradzić?
Marlena napisał(a):
Moniko, trzeba czytać skład i wybierać te bez żelaza w składzie. Jeśli coś jest niejasne można poprosić producenta lub dystrybutora o rozwianie wątpliwości.
Alicja napisał(a):
A robiłaś test genetyczny i sprawdzałaś czy masz hemochromatozę? Sprawdzałaś ferrytynę?
Gosia napisał(a):
Jestem zdrowym przykładem tego , że po zmianie całego stylu życia o 360 stopni, po anemii nie ma śladu.Całe życie byłam anemiczką , lekarze przepisywali żelazo i nic. Od momentu przejścia na post dr.Dąbrowskiej , zmiany odżywiania, łykaniu suplementów witaminowych (pod nadzorem naturopaty) codziennym ruchu i optymistycznym podejściu do życia w wieku prawie 50 lat czuję się jakbym miała 25 🙂 Wszystkich zachęcam do czytania bloga Marleny i wprowadzania zmian w swoje życie.Moje odmieniło się radykalnie na lepsze dzięki Tobie , bo czytanie bloga (którego znalazłam przez przypadek) okazało się dla mnie i mojej rodziny zbawienne.Bardzo dziękuję Marleno za wszystkie artykuły , porady , ja skorzystałam i jestem Tobie bardzo wdzięczna , dzięki Tobie mam nowe lepsze życie , które zaczęło się zmieniać się w styczniu 2016 roku i trwa nadal.Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Niezmiernie się cieszę, Gosiu i pozdrawiam wzajemnie bardzo serdecznie! 🙂
Florcia napisał(a):
dasz przepis na pozbycię się anemii? Mnie się nie udaje. Mam silne niedobory żelaza. Wit-B12 w normie. Piłam sok z pokrzywy ale nie ruszyło nic. Herbata z pokrzywy własnej tez nie. Mam anemię od dzieciństwa.
Dagmara napisał(a):
Droga Marleno,bardzo Cię proszę o odpowiedź na nurtujące mnie pytania odnośnie kwasów Omega 3 i Omega 6. Podobno powinno się w codziennym pożywieniu dostarczać więcej Omega 3 więc jak to się ma do tego że zaleca się zjadać każdego dnia garść różnych orzechów, pestek dyni i słonecznika tam jest przewaga Omega 6 . Ja tak jem każdego dnia na drugie śniadanie – jogurt naturalny + orzechy (różne) + pestki dyni i słonecznika + jakieś suszone owoce, więc czy na sam początek dnia nie przesadzam z tymi Omega 6? Ryb nie lubię chyba że w puszce w pomidorach a oprócz siemienia lnianego (którego też podobno za dużo nie można bo zawiera coś co powoduje powstawanie torbieli w piersiach) i oliwy z oliwek to raczej nie ma w pożywieniu Omega 3. Proszę podpowiedz jak to wszystko pogodzić żeby nie przegiąć w żadną stronę. Zapytam jeszcze czy znasz może preparat firmy ZINZINO – Balance Oil i Balance Oil Aqua, dostalam go w prezencie i nie wiem czy zażywać, liczę się bardzo z Twoim zdaniem i chciałabym znać Twoją opinię. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam Cię serdecznie.
Marlena napisał(a):
Omega-3 są także w zielonolistnych warzywach, z orzechów jest ich najwięcej we włoskich orzechach.
Nie jest wcale powiedziane, że potrzebujemy więcej Omega-3 od Omega-6. Niczego nie musisz obliczać czy bać się, recepta na zdrowie i święty spokój z roztrząsaniem takich dziwactw jest jedna: po prostu jedz naturalne pożywienie jak je Bozia stworzyła i nie jedz jedzenia które ludzka ręka stworzyła, a wszystko będzie dobrze! 😉
Preparatów wspomnianych przez Ciebie nie używam, więc nie mam zdania na ich temat.
Agnieszka napisał(a):
Czytałam artykuł trochę na odwrót ponieważ miałam niedobór żelaza i musiałam stymulować się suplementami diety. Bardzo przydatny artykuł 🙂
Pozdrawiam!
ewa napisał(a):
Pani Marleno mam pytanie odnośnie siemienia że powodują torbiele w piersiach ?Ja piję co dzień kisielek,oraz świeżo mielony do owsianki….czyżbym sobie szkodziła? nie możliwe.
Serdecznie pozdrawiam ewa
Marlena napisał(a):
Czy istnieją na ten temat jakieś badania naukowe czy też te rewelacje pochodzą z „mądrości z internetów”? Ja bowiem nie znajduję badań naukowych mówiących o siemieniu rzekomo POWODUJĄCYM torbiele czy jeszcze gorzej raka piersi, natomiast są liczne badania (zarówno na myszach jak i na ludziach) mówiące o siemieniu lnianym ZAPOBIEGAJĄCYM występowaniu tego typu problemów: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24869971
Beata napisał(a):
Siemię lniane jak i olej wyciśnięty z niego reguluje całą gospodarkę hormonalną człowieka i w żadnym razie nie powoduje występowania torbieli a wręcz odwrotnie. Beata
Florcia napisał(a):
ja chcę podwyższyć poziom swojego żelaza naturalnie bez suplementacji żelazem. Niestety od lat mam go dużo poniżej normy. Da się to jakoś zrobić? Mam z tego powodu anemię.
Waldemar napisał(a):
Aby skutecznie wyjść z anemii i zwiększyć poziom żelaza we krwi należy kupić w sklepie zielarskim algi morskie o nazwie „CHLORELLA” – postać zielonych tabletek.
Spożywać 5 tabletek po śniadaniu. Po miesiącu zbadać poziom żelaza. Jeśli nie ma właściwego poziomu to jeść dalej. Ja zjadłem całe opakowanie i poziom żelaza przekroczył max poziom.
Marlena napisał(a):
Jedna z czytelniczek donosiła, że używała innych alg – spiruliny. Też pokonała dzięki nim swoją anemię.
Bożena napisał(a):
U mnie. Poniżej normy Ferrytyna (na poziomie 8,93) przy żelazie 172 mg/dl tj. praktycznie powyżej normy. Jak to wytłumaczyć i co to oznacza. Wydaje się mało logiczne dla laika. Proszę o interpretację.
Marlena napisał(a):
A co powiedział lekarz? Jeśli cokolwiek Cię niepokoi powinnaś o tym z nim porozmawiać i poprosić o wyjaśnienia i interpretację wyników lub ew. zlecenie dodatkowych badań.
Joanna napisał(a):
Mam zawyżony poziom żelaza w organizmie czy mogę pić zakwas z buraków czerwonych?.piłąm go do tej pory bo mam słabą hemoglobinę
Zbyszek napisał(a):
Dziękuję bardzo za ten obszerny artykuł, który mi zmienia nieco spojrzenie… Otóż od ok. 2 lat badam poziom żelaza – jest zwykle ponad normę (jestem 50-letnim mężczyzną): tak średnio ok. 200 jednostek (przy normie do 160-180: zależnie od laboratorium).
Przez ten czas miałem 3 razy badaną ferrytynę, której poziom był od 52 do 72 jednostek – czyli w zasadzie OK, tak? Ale co z tym za wysokim żelazem? – przejmować się tym czy nie?
Lekarka poza wskazówkami dietetycznymi i kontrolnymi badaniami nic nie pomoże, bo też i nie ma jak…
Aby ten poziom Fe we krwi mi nie rósł (boję się go, ale może niepotrzebnie, skoro ferrytyna w normie?), to blisko roku nie jem mięsa; raczej nie ma to wpływu na poziom Fe we krwi, ale nie wiem jak z ferrytyną (muszę sobie zbadać bo ten artykuł mi daje do myślenia).
Reasumując: czy intensywniej walczyć z poziomem żelaza we krwi, skoro ferrytyna w normie? (Nie byłem i nie jestem anemikiem – morfologia w normie zawsze).
Piję zieloną herbatę, teraz więcej strączkowych jem od paru dni…
Pozdrawiam (już milknę bo za dużo piszę) 🙂
kasia napisał(a):
Sprawdź czy masz geny hemochromatozy – jeśli tak to musisz być bardzo czujny. Na razie o ile ferrytyna nie zbliża się do górnej granicy normy raczej nie kwalifikujesz się na upust. Z kolei jeśli hemochromatoza będzie wykluczona, to nie musisz się tym aż tak bardzo martwić.
Zbyszek napisał(a):
Zacząłem szukać nt kwerceryna w relacji do żelaza… i faktycznie ona chelatuje (wyłapuje) żelazo, ale – jak wynika z tej badawczej pracy: https://1wl.wum.edu.pl/sites/1wl.wum.edu.pl/files/mgr_inz._monika_majewska-wierzbicka_-_streszczenie_rozprawy.pdf
kwerceryna jako silny antyutleniacz ma niestety (potencjalnie) działanie mutegenne, mogące prowadzić do zmian w DNA komórki…
[a już chciałem kupować suplement z kwerceryną].
No chyba, że coś źle zrozumiałem z w/w strony – proszę o korektę 🙂
Marlena napisał(a):
Oto korekta: praca traktuje o badaniach in vitro, czyli na szkiełku laboratoryjnym, na szalce Petriego. Z tego mało co wynika, bo w organizmach żywych niekoniecznie zachodzą procesy, które zachodzą na szkiełku. Podam przykład: in vitro wykazano, iż witamina C niszczy witaminę B12, jednak badania in vivo (w ustroju żywym) nie wykazują takiego zjawiska.
Marlena napisał(a):
Kluczem do zrozumienia jest słowo „może” – coś może, ale nie musi. Sugestia i podejrzenie nie oznacza faktów. W istocie, choć na początku z badań in vitro wychodziło, iż kwercetyna potencjalnie może być mutagenem (a nawet jedno badanie na szczurach sugerowało to samo), to dalsze badania na organizmach żywych tego nie potwierdzają – wręcz przeciwnie: w badaniach na ludziach kwercetyna wykazała jak do tej pory szerokie działanie antyrakowe, np. tutaj https://www.sciencedirect.com/sdfe/pdf/download/eid/1-s2.0-0009912094900256/first-page-pdf
Na pewno nie jest szkodliwa kwercetyna w warzywach i owocach: wcinajmy błogo cebulę i jabłuszka (ze skórką) z całkowitym spokojem – Matka Natura nie stworzyła tych darów aby swoje dzieci nimi zabijać, lecz by je wzmacniać i chronić przed szczypczatym! 😉
Zbyszek napisał(a):
Dziękuję Marleno za wyjaśnienia. Uspokajają mnie.
Ale ten link https://www.sciencedirect.com/sdfe/pdf/download/eid/1-s2.0-0009912094900256/first-page-pdf
mi się nie otwiera.
A co z moimi danymi: Fe 200, a ferrytyna 70 ?
Jest problem czy go nie ma (nie oczekuję diagnozy, ale może jakąś sugestię: czy powinienem korzystać z rad Twojego artykułu powyższego?).
Marlena napisał(a):
Zbyszku, najlepiej skonsultować to z lekarzem jeśli mamy wątpliwości. Podwyższone żelazo w surowicy może być związane z występowaniem pewnych chorób, a może być też zjawiskiem jedynie chwilowym – szczególnie rano (do 30% wyższy) . A badania robimy zazwyczaj rano. Można powtórzyć badania i sprawdzić czy coś się zmieniło. Niekoniecznie podwyższony poziom żelaza w surowicy musi zaraz stanowić o jakiejś patologii, ale aby to wykluczyć należy współpracować z lekarzem.
Zbyszek napisał(a):
Przepraszam, teraz – z mojego wpisu – ten link się otworzył. OK, co prawda nie poczytam go bo mi przeszkadza w tym użyty tam język, ale ufam, że jest tak, jak podajesz 🙂
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Ogólnie praca ta stanowi podsumowanie badań na temat kwercetyny: wstępnie uważanej za mutagen, potem jednak okazało się w dalszych badaniach, że in vivo nie jest mutagenem, lecz wręcz przeciwnie – ma działania antyrakowe.
Zbyszek napisał(a):
No i Panu Bogu chwała i dzięki, że i taką kwercetynę stworzył…
Marleno, jestem pod lekarskim okiem i tylko obserwacja jest toczona (byłem przebadany dość dokładnie).
Pozdrawiam. Będę czytał Twoje tu artykuły bo są, widzę, cenne! 🙂
Zbyszek napisał(a):
Sprawa kwercetyny żywo mnie interesuje z powodu wysokiego poziomu żelaza… o oto co znalazłem: https://sekrety-zdrowia.org/lupiny-cebuli-najlepszym-zrodlem-kwercetyny/
Zacytuję:
=======
Herbatka z łupin cebuli
Zagotować garść łupin cebuli w litrze wody, zostawić na 15 minut do naciągnięcia. Przecedzić i pić w ciągu dnia, szczególnie przed snem. Kwercetyna ma dodatkowo właściwości uspokajające. Stosować w przypadku chorób krążenia, dolegliwości przewodu pokarmowego w tym raka, cukrzycy typu 2, otyłości, stanach zapalnych, alergiach
Herbatkę można również używać do przemywania twarzy przy trądziku i stanach zapalnych skóry, leczyć zastrzał, odmrożenia, popękane pięty.
Można również dodawać do zup, sosów – łupiny są niejadalne więc na koniec po ugotowaniu usunąć.
Uwaga: Nie stosować w czasie ciąży lub podczas karmienia piersią!
=========
Chodzi o te wyrzucane łupiny – w nich jest kwercetyna! A w środku cebuli jej nie ma?… Lubię cebulę, ale żeby „garść” łupin mieć, to ileż to cebul by trzeba obrać…
Dzielę się tym, co znalazłem.
Jedno mnie jeszcze zastanawia: czy w takich łupinach nie znajdują się jakieś środki ochrony roślin?…
Może jednak zakupić kwercetynę w kapsułkach? Hmmm…
Marlena napisał(a):
Ekologiczną cebulę można zakupić w Lidlu albo Stokrotce. Najwięcej kwercetyny cebula ma skoncentrowanej w łupinach, ale w środku też jest jej trochę, więc tak czy inaczej cebulę warto dodawać do potraw. W każdym razie kwercetyna jest w wielu roślinach, sporo więcej niż cebula zawiera jej gryka, lubczyk, kapary, niektóre odmiany papryki, kakao, koperek, szczaw i w mniejszych ilościach wiele warzyw (szczególnie tych o zielonych liściach) i owoców. Tutaj orientacyjna tabelka: https://www.quercetin.com/overview/food-chart
Zbyszek napisał(a):
Z innej strony dowiaduję się, że flawonoidy (a więc i kwercetyna) giną w temp. powyżej 50 stopni C. Zatem w gotowanych łupinach cebuli już jej chyba nie będzie…
Jednak chyba jakiś suplement diety będzie lepszy no bo ta kwestia środków ochrony roślin nie zachęca do używania łupin cebulowych…
A takim suplemencie jest np 500 mg kwercetyny – czy raz na dzień to dobra dawka?… Hmmm…
Iza napisał(a):
Marleno,
gdzieś pisałaś, że jeśli widoczna jest pleśń na żywności to należy ją wyrzucić. A ostatnio przeczytałam, że z warzyw i owoców twardych jak np. marchew czy papryka wystarczy odkroić spleśniałą część. Czy to dotyczy również gnicia?
Marlena napisał(a):
Izo, ja bym raczej wyrzuciła. Pleśnie mają długie nitki – nie wiemy dokąd sięgają, nie widać ich gołym okiem.
Mariolka napisał(a):
dzieki za artykuł jak pozbyć się nadmiaru żelaza. Kilka z nich już stosuję. choruję na cukrzycę typu II, hemochromatozę, cytopenię oporną na leczenie i kilka mniej istotnych. Obecnie zaczęłam (3 tyg) brać insulinę, ale to nie pomaga na wysokie poziomy cukrów porannych ( powyż,200 ) być może za krótko biorę insulinę. Wyniki krwi:hemoglobina 8,7-9,9, krw.czerw. 2,65-2,9,poziom ferrytyny 1670 -2090,poziom żelaza 260. Wit.B12 w normie. Lekarze nie stosują u mnie upustów krwi ze względu na to,że podwyższa się po tym poziom żelaza. Unikam czerwonego mięsa. Stosuję cynamon, kurkumę, imbir, herbatki ziołowe, jem dużo warzyw i owoców o niskim indeksie glikemicznym. Może coś mi poradzisz z góry dziękuję.
Marlena napisał(a):
Możesz sięgnąć do książki „Wylecz cukrzycę”, autorem jest lekarz dr Joel Fuhrman. Drugą książką jest „Pokonaj cukrzyce z doktorem Barnardem”, autorem jest również lekarz, dr Neal Barnard. W Twoim przypadku całkowite pożegnanie produktów odzwierzęcych może być wskazane. Samo unikanie mięsa czerwonego i dodanie do menu kilku zdrowotnych rzeczy to za mało (jak wiadomo umiarkowane zmiany przynoszą jedynie umiarkowane rezultaty). Czasem potrzebna jest prawdziwa rewolucja aby mogła zajść zmiana na jakiej nam zależy.
jokoono napisał(a):
Marleno mam odwrotny problem do opisanego przez Ciebie. Od młodości miałam za niski poziom żelaza, (a że często chorowałam to zapisywano mi często żelazo do łykania na zasadzie że myśleli iż choruję z racji tego niedoboru. Jednak mimo łykania supli żelaza nie przestałam chorować. Potem już przestałam bawić się w badanie poziomu żelaza, teraz niedawno zrobiono mi znów badanie i wyszedł granicznie niski poziom i ferrytyna poniżej normy -chyba jakoś 4. Czym może to być spowodowane i czy powinnam coś jeść (lub czegość nie jeść) aby tę ferrytynę podwyższyć? Czy może jej obniżka jest objawem czegoś? Kiedyś pewien naturopata powiedział mi że obniżone żelazo świadczy o przewlekłych infekcjach (a ja takowe właśnie mam-niszczą mi życie ) ponieważ wiele z bakterii żywi się właśnie żelazem i stąd te ciągłe niedobory (mimo bardzo zdrowej diety, jem głównie warzywa,kasze, pestki piję soki z pokrzyw mniszka i innch zielenin, zjadam masę zieleniny na suroo na co dzien -(w zsezonie)i tak jest od lat, od dziecinstwa żywię się głównie jarsko -i …choruję na potęgę. Był okres że wprowadziłam więcej mięsa,ale to też nic nie zmieniło. Może powinnam pić mniej ziół skoro one 'zabierają’żelazo?
Marlena napisał(a):
Zgadza się, przewlekle niskie żelazo może być objawem zakażeń (wirusy, bakterie, pasożyty). Zbyt niskie zapasy też nie są dobre, więc dobrze się przebadaj wykorzystując zarówno diagnostykę konwencjonalną jak i niekonwencjonalną. Zadbaj też o polepszenie kwaśności w żołądku – w przypadku zbyt wysokiego pH soków żołądkowych żelazo nie przyswoi się. Domowym sposobem jest ocet jabłkowy, wzmożenie wydzielania kwasów żołądkowych następuje też wskutek spożywania warzyw krzyżowych, szczególnie na surowo (np. kiełki brokuła). Witamina C polepsza przyswajanie żelaza, zioła mogą je osłabiać.
Piotrek napisał(a):
A co jeśli chodzi o witaminę C? Bo przy jednym artykule o tej witaminie na tej stronie był komentarz na temat leczenia hemochromatozy. Chodziło o Waltera Lasta. To znalazłem co poniżej ale czy to prawda?
BOWIEM według Waltera Lasta, nadmiar żelaza w utlenionej postaci jest wynikiem problemów z równowagą potencjału redoks, które można łatwo skorygować zażywając 10g witaminy C (askorbinianu sodu) dziennie rozłożone w równych odstępach czasu. (To jest właśnie naturalne leczenie hemochromatozy).
Witaminę C i MSM najlepiej jest stosować razem
Walter Last zaleca 10 g witaminy C (kwas askorbinowy, lub askorbinianu sodu) i 10 g MSM. Można rozpuścić te proszki w 1 litrze wody lub świeżego soku i sączyć w ciągu dnia. W razie biegunki przerwać, albo zmniejszyć dawkę.
Miałem podejrzenie hemochromatozy w ub. r ale potem żelazo mi spadło do normy a ferrytyna była na poziomie 250 (w laboratorium gdzie to robię to górny pułap normy). Teraz niestety znowu i jedno i drugie mi skoczyło znów ponad normę i lekarz mi mówi że jednak trzeba będzie robić upust krwi, chyba widząc że nie bardzo tego chcę zdecydował o powtórzeniu badań i kontroli za miesiąc . Nie wiem jednak czy nie lepiej było już mieć skierowanie do szpitala bo w końcu od ręki tego mi nie zrobią, trzeba będzie czekać na przyjęcie, może lepiej pójść do niego jeszcze raz i jednak wziąć skierowanie bo stawy znowu mi dokuczają i to gorzej jak przedtem. Miałem badania genetyczne i mam mutację w genie która może powodować hemochromatozę a wg lekarza mam niepełną jej formę, zresztą na wynikach badań był opis że choroba jeśli występuje jest łagodniejsza niż zwykle.
Hubert napisał(a):
Witamina C drastycznie zwiększa wchłanianie żelaza.
Marlena napisał(a):
Hubercie, witamina C pomaga w przyswajaniu żelaza z przewodu pokarmowego, ale to nie ma nic wspólnego z tworzeniem jego zapasów tzn. wit. C nie powoduje tworzenia się zapasów żelaza. O tym, że witamina C jest używana przez światłych lekarzy przy hemochromatozie pomagając redukować żelazo i bezpiecznie wydalić jego zapasy z organizmu mówił również dr Jaffe na swoim wykładzie https://akademiawitalnosci.pl/odtruwajace-dzialanie-witaminy-c/
Hubert napisał(a):
Cóż z tego, że nie powoduje tworzenia się zapasów? Już się hemochromatoza (mówiąc w skrócie) o to zatroszczy, aby te zapasy powstały…
Nie wiem kto to jest dr Jaffe i nie zamierzam płacić 19,99 zł za jego wykład (ani nawet oglądać za darmo na YT), acz nie neguję, że może mieć rację. Jednak ryzyka drastycznego zwiększenia poziomu żelaza we krwi u osób z upośledzonym jego metabolizmem z pewnością bym tak beztrosko nikomu nie sugerował.
Marlena napisał(a):
Tu chodzi o metabolizm żelaza, nie o samo dostarczanie czy wchłanianie. Chodzi o to, że witamina C redukuje żelazo trójwartościowe do dwuwartościowego, w tej formie jest ono potem bezpiecznie wydalane z ustroju. Problemem w hemochromatozie czy hemosyderozie nie jest retencja żelaza lecz retencja UTLENIONEGO żelaza. Brak witaminy C powoduje, że utlenione żelazo nie może zostać zredukowane by bezpiecznie opuścić ciało.
Hubert napisał(a):
Ok, rozumiem o co chodzi. Nie trzeba przecież stosować wit. C przy posiłku.
https://www.youtube.com/watch?v=TM_z-cMYplc
W tym wykładzie jednak dr Jaffe nie wspomina o żelazie?
I jak rozumiem chodzi tylko o askorbinian sodu, nie o kwas askorbinowy?
Zbyszek napisał(a):
Witam, już zabierałem głos w marcu w sprawie za wysokiego poziomu Fe u mnie. Najnowsze badanie wskazało mi 256 jednostek [norma 158]. W kwietniu poziom Ferrytyny był 62 jednostki [norma 30-400] (teraz nie miałem jej badanej).
W marcu pytałem o kwercetynę, ale jej nie zakupiłem (w postaci suplementu); teraz już mam zamiar zakupić… i brać więcej niż podają (tak myślę, żeby do każdego dużego posiłku, a więc 3 razy).
Ale tu wyżej czytam o witaminie C (cytuję Marlenę z 2 maja): „Chodzi o to, że witamina C redukuje żelazo trójwartościowe do dwuwartościowego, w tej formie jest ono potem bezpiecznie wydalane z ustroju. Problemem w hemochromatozie czy hemosyderozie nie jest retencja żelaza lecz retencja UTLENIONEGO żelaza. Brak witaminy C powoduje, że utlenione żelazo nie może zostać zredukowane by bezpiecznie opuścić ciało.”
Czyli ja też bym mógł się bronić przed Fe witaminą C? Ale co lepsze: askorbinian sodu czy kwas askorbinowy? (mam jedno i drugie w domu, ale nie biorę bo się bałem, że wit. C zwiększa przyswajalność żelaza…).
Co tu zrobić?… Hmmm… Zaryzykować zwiększeniem wchłonięcia Fe (czy wtedy w badaniu poziomu żelaza nie wyjdzie 300 czy 400 jednostek?), licząc na zmniejszenie zapasów Fe? Ale czy ja mam zapasy żelaza przy normalnej ferrytynie?
W poniedziałek mam wizytę u lekarza. Ale on chyba się nie będzie w tym orientował, czy witamina C… czy kwercetyna…
Może mi ktoś podpowie, proszę…
Zbyszek napisał(a):
Znalazłem też takie zdanie: „Rutyna wychwytuje nadmiar jonów żelaza, zapobiega w ten sposób tworzeniu się z jego uczestnictwem nadtlenku wodoru, który uwalnia wolne rodniki.”
https://solgar.pl/leksykon/rutyna
Faktycznie tak jest z tą rutyną?…
Zbyszek napisał(a):
Zacząłem 15 maja brać kwercetynę – 3 x po 500mg, z posiłkami.
Zobaczę po wynikach jak wpływa na mnie…
cedric napisał(a):
Okazuje sie , że odsądzane od czci i wiary stawianie baniek obniża poziom żelaza.
Am J Med. 2008 Aug;121(8):e5-6. doi: 10.1016/j.amjmed.2008.04.014.
Cupping therapy-induced iron deficiency anemia in a healthy man.
Lee HJ, Park NH, Yun HJ, Kim S, Jo DY.
PMID: 18691469 DOI: 10.1016/j.amjmed.2008.04.014
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stawianie_baniek
https://en.wikipedia.org/wiki/Cupping_therapy
Marlena napisał(a):
Cedric, ale zwróć proszę uwagę, że pacjent opisany tutaj miał robione bańki cięte (nacina się skórę). To zmienia postać rzeczy. Ponadto stosował je przez długi okres okresu, co zmienia postać rzeczy jeszcze bardziej. Jeśli ktoś tygodniami robi sobie codziennie upusty krwi nacinaniem skóry, to niestety może dorobić się anemii. Normalne bańki raczej nie będą w stanie tego dokonać, ponieważ krew nie wydostaje się przy nich na zewnątrz ciała.
Piotrek napisał(a):
Byłem wczoraj na kontroli u hematologa i o dziwo żelazo i ferrytynę mam w normie., lekarz aż się zdziwił. A stosowałem witaminę C ale raczej w dawkach mniejszych niż te 10 mg dziennie zalecane przez Waltera Lasta, takiej to często mi organizm nie tolerował. Oprócz tego stosowałem też EGCG, kurkumę i herbatki z lipy, mięty i rumianku i odstawiłem mięso ale nie ryby. Wg lekarza nie ma potrzeby żeby iść na upust krwi. Tyle że stawy mnie dalej bolą jak bolały – może więc to wcale nie hemochromatoza skoro żelazo raz spada raz wzrasta. Od 3 lat chodzę z tymi stawami po różnych lekarzach i różnie mnie diagnozują. Niektórzy że jest to choroba zwyrodnieniowa stawów choć były też opinie że to jeszcze nie w tym wieku – mam 45 lat. Może ta niepewność jest najgorsza bo już się nastawiłem na ten upust i że się lepiej poczuję. I mam jednak wątpliwości czy jednak nie byłoby to najlepsze rozwiązanie ale teraz to muszę znów czekać do następnej wizyty w sierpniu. Zastanawia mnie bowiem to że jak trzy lata temu trafiłem do szpitala gdzie przechodziłem infekcję wątroby z rozpadem czerwonych krwinek wskutek czego miałem bardzo obniżoną ich ilość jak też połowę dolnej normy hemoglobiny na tyle że miałem transfuzję to przez krótki czas potem czułem się pełen energii i stawy przestały mnie boleć. Nie potrzebowałem wtedy w ogóle pić kawy żeby się pobudzić. Dziwne to wszystko.
Marlena napisał(a):
Może musiałabyś znowu odświeżyć sobie krew? Tym razem bez transfuzji, jedynie za pomocą roślin zjadanych na surowo (dużą rolę gra dowóz chlorofilu). Spróbuj diety raw food przez jakiś czas: sałatki, kiełki, soki z zielonych traw, warzywno-owocowe soki wyciskane, zielone koktajle. Zobacz czy nie poczujesz się lepiej. Powinieneś! Dr Saul w swojej książce „Wylecz się sam” to opisuje: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/wylecz-sie-sam-megadawki-witamin-andrew-w-saul
Łukasz napisał(a):
Czy można mieć zbyt wysoki poziom ferrytyny na diecie wegańskiej i spowodowany tą dietą? Czy można „przedawkować” żelazo spożywając tylko niehemowe jedząc zbyt dużo zieleniny, np. pokrzywy lub szpinaku? Czy jednak to przedawkowanie dotyczy tylko żelaza hemowego?
Marlena napisał(a):
Przedawkowanie dotyczy głównie hemowego – przeczytaj proszę jeszcze raz uważnie artykuł. Niehemowe żelazo podlega mechanizmom regulacyjnym jakie posiada nasz ustrój: jeśli zjemy je w nadmiarze, a ustrój dojdzie do wniosku, że mu tyle tego żelaza na daną chwilę nie jest potrzebne, to nie zostanie ono przyswojone, zaś żelazo hemowe nie podlega temu mechanizmowi i przyswojone zostaje w całości.
Piotrek napisał(a):
Akurat kupiłem sobie niedawno tę książkę skoro wg Ciebie powinna być w każdym domu. Pomyślę nad tym choć to robienie soków to trochę dla mnie kłopotliwe. Myślę jednak że już odpowiedziałaś mi na to w swym nieco wcześniejszym artykule „Zdrowie nie takie żelazne” który dopiero wczoraj przeczytałem. Ja mam ferrytynę poniżej normy laboratorium gdzie robię badania jej poziomu ale i tak jest to wysoko (pomiędzy 200 a 250) a skoro ze stawami nic się nie poprawiło to znaczy że coś jest nie tak. Może też powinienem sobie uzupełnić krzem. Ale czy wystarczy ta ziemia okrzemkowa? Czytam też Pocztę zdrowia i tam była mowa o krzemie MMST w formie płynnej że niby taki tylko jest przyswajany dobrze przez organizm. Na tej stronie jest o tym mowa: https://francjapoprostu.com/krzem-organiczny-g5/
Ale czy rzeczywiście z suplementów trzeba takie wymyślne skoro w komentarzach pod innym artykułem widziałem że ktoś właśnie stawy wyleczył m. in. tą ziemią okrzemkową?
Wydaje mi się poza tym że powinienem dalej próbować sobie obniżać żelazo tak jak do tej pory. Ale co do stosowania wyciągu z zielonej herbaty mam wątpliwość – czy przez to za bardzo nie schudnę. Nie mam nadwagi a ostatnio ciągle chudnę choć to też następny argument za hemochromatozą – jedne z objawów to chudnięcie. A z witaminą C to już teraz w ogóle nie wiem czy ją brać – lekarz to oczywiście mi powiedział że nie powinienem ale brałem i jakoś ferrytyna spadła. Widziałem też że ktoś pisał o soli himalajskiej – a zalecają żeby kupować tą różową – nie wiedziałem że ma żelazo.
Mam jeszcze drugą kwestię związaną z moją mamą i książką A. W. Saula -mama jest chora psychicznie i ma demencję, obecnie czeka na miejsce w ZOL. Była w szpitalu psychiatrycznym i nic jej to nie pomogło. Leki które jej dawali miały widoczne skutki uboczne a lekarz powiedział mi że z jej pamięcią nic się już nie zrobi bo komórki mózgowe są zniszczone, widać zmiany miażdżycowe w mózgu. W tej książce natomiast są opisane przypadki wyleczenia takich osób mega dawkami witamin i np. lecytyny. Zacząłem to stosować i widzę że ma ogromne niedobory chociażby lecytyny i niacyny. Z tym że ja mogę jej to podawać tylko w weekend bo mieszkam daleko od mamy ona poza tym prawie niczego z tych suplementów nie chce brać – trzeba to przemycać np. w jogurcie. Czy takie leczenie w ogóle ma sens czy może właściwszym jest pogodzenie się z jej stanem. Z góry dziękuję za odpowiedź i za różne cenne informacje które znalazłem na tej stronie.