Oto 10 sposobów rujnowania Twojego zdrowia przez CUKIER *
1. Cukier postarza: powoduje utratę gęstości tkanki łącznej, degradację elastyny i kolagenu, wzrost wolnych rodników i oksydantów.
2. Cukier odbiera męskość: powoduje obniżenie poziomu testosteronu na rzecz estrogenu.
3. Cukier ogłupia: uzależnia, powoduje niepokój, depresję, kłopoty z pamięcią i uczeniem się.
4. Cukier osłabia: spożycie 1 łyżeczki cukru blokuje Twój system odpornościowy na ponad godzinę.
5. Cukier okrada: do strawienia cukru ustrój potrzebuje wapnia i magnezu m.in. z Twoich zębów i kości, cukier powoduje też niedobory witamin (z grupy B, wit. E) i mikroelementów (chrom, miedź).
6. Spożycie cukru zwiększa ryzyko szeregu nowotworów: piersi, jajników, prostaty, przewodu pokarmowego, wątroby, płuc i innych organów.
7. Cukier podnosi poziom homocysteiny, trójglicerydów i „złego” cholesterolu.
8. Cukier sprzyja chorobom: zaparciom, hemoroidom, próchnicy, otyłości, napięciu przedmiesiączkowemu (zatrzymuje wodę w organizmie), policystycznym jajnikom (zaburza gospodarkę hormonalną), endometriozie, astmie, padaczce, ADHD, chorobom serca, krążenia i autoimmunologicznym, problemom ze skórą, tarczycą i stawami.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
69 komentarzy do “10 sposobów rujnowania Twojego zdrowia przez CUKIER”
Sylwia z Domu po Swojemu napisał(a):
Że już nie wspomnę o wyrzutach sumienia, poczuciu przegranej ze słodkim wrogiem, zaniżonej własnej wartości… paskudztwo ten cukier (tak, jestem anonimową cukroholiczką) i dobrze, że się o tym pisze!
yarosh napisał(a):
I dlaczego nie dowiedzieliśmy się tego wszystkiego o cukrze wcześniej, jak mieliśmy po 10 lat? Gdybym w takim wieku przeczytał jak cukier psuje ciało, to już nigdy nie wziąłbym cukru do ust i dziś miałbym wszystkie zęby zdrowe i mocniejsze kości. A tak dowiedziałem się o tym dopiero w wieku 22 lat z książki Michała Tombaka. $zkoda że nie ma uświadamiania ludzi w pewnych kwestiach..
Bo w szkołach tego powinni od pierwszej klasy uczyć, wbijać do głów wszystkim uczniom i klasówki z tej wiedzy robić. Z instrukcji obsługi własnego ciała. A zamiast tego mamy sklepiki szkolne wypełnione sami wiecie czym. 🙁
Po prostu nałóg spożywania cukru i jego pochodnych został uświęcony kolektywnym przyzwoleniem i wszedł do kanonów zachowań społecznych. Z tych zawsze mile widzianych i pozytywnie postrzeganych. Od małego dziecko dziecko dostaje słodycze: kaszki bobaski słodzone są czym? jak goście do domu przychodzą to przynoszą dziecku co? Koło kasy w markecie stoi (i kusi dzieci) co? Na klasowe urodziny dziecko przynosi torbę czego do częstowania? Tak można w nieskończoność. To jest kolektywne uzależnienie od substancji narkotycznej, degenerującej nam nie tylko kubki smakowe ale każdy organ ciała. I tak jak opisywała Emilia w swojej historii: gdy na przyjęcie urodzinowe swojego dziecka zrobiła batoniki musli z mojego przepisu to dzieci Emilii zajadały ze smakiem, reszta dzieci się tylko krzywiła. Bo co? Bo za mało słodkie! Bo dziwne jakieś! Bo jakby było obrzydliwie słodkie i na dodatek z niebieskimi i zielonymi żelkami na wierzchu to można by było jeść bo „fajne” a tak to jest do kitu. EDUKACJA ZACZYNA SIĘ W DOMU (I W SZKOLE)! A tu edukacji brak, bo mamy ogólnospołeczne przyzwolenie na narkotyzowanie się tym dziadostwem. A nałóg zawsze powoduje zawężenie świadomości.
A odnośnie zębów to np. w Szwecji jest tak, że słodycze je się raz w tygodniu. Dopóki nie zemdli. Potem idziemy wszyscy grzecznie ząbki szorować. I nie jemy słodyczy aż do następnego posiedzenia za tydzień.
Patrycja napisał(a):
A ksylitol albo stewia? Co z nimi? Są takie bez zarzutu, czy też lepiej uważać?
Ksylitol nie jest chemicznie cukrem, jest poliolem. Ma bardzo niski indeks glikemiczny (IG=8, dla porównania cukier biały i brązowy IG=70). Jest to jednak również produkt przetworzony i o tym pamiętajmy. Stewia również nie jest chemicznie cukrem, jest to glikozyd, ma IG=0, jednak świat nauki nie wydał jeszcze ostatecznego werdyktu na temat tego w jakich ilościach można bezpiecznie ją spożywać długoletnio.
Aga napisał(a):
W Japonii i Skandynawii od wielu lat jest stevia i ksylitol. W UE dopiero od roku – przez lobby buraczane.
Karolina napisał(a):
Robi wrażenie!
Od jakiegoś czasu czytam Pani (genialnego!)bloga, jestem pod wrażeniem bo dowiedziałam się wielu istotnych informacji o których wcześniej pojęcia nie miałam. Chętnie przeczytałabym co sądzi pani o stewii, ksylitolu itd. I jakie zamienniki cukru Pani stosuje na co dzień.
Serdecznie pozdrawiam
Tam gdzie mogę używam do słodzenia daktyli. Czasem sięgam po miód, ksylitol i (rzadziej) po stewię, syrop klonowy lub karobowy.
Piotrek napisał(a):
A czy suszone daktyle sprzedawane np. w sklepach na wagę nie są może maczane w jakichś syropach, żeby było słodsze/cięższe? Natknąłem się gdzieś na taką opinię w internecie i w sumie to nie wiem co o tym myśleć. W sumie to ciężko uwierzyć w fakt, że takie zdrowe i pyszne, w 100% naturalne owoce mogłyby być do kupienia nawet już za 8-10 zł/kg. Ale i tak dalej ich używam jako moich ulubionych bakalii do musli czy niektórych dań na słodko 😉 Spotkałem się z jednym rodzajem paczkowanych suszonych daktyli, gdzie była podana informacja, że są dodatkowo słodzone syropem ale na innych czegoś takiego nie ma. Nie wiem czy to wystarczający powód, by wierzyć producentowi. Może jakieś cechy zewnętrzne zdradzają ten szczegół?
Skąd Marleno czerpiesz swoje zapasy daktyli i po czym stwierdzasz, że są bez „dodatków”?
Wydaje mi się, że są od tego odpowiednie normy i przepisy, że jak żywność jest traktowana np. cukrem czy czymkolwiek innym, to powinno obowiązkowo to być wyszczególnione na opakowaniu. Na moich daktylach (bio) nie ma wzmianki że zawierają jakieś dodatki (syropy czy cokolwiek innego). Są miękkie i sprężyste, a gdyby były zasyropowane to wydaje mi się, że syrop by je „usztywnił”, już nie byłyby takie sprężyste, tylko jakoś tak bardziej łamliwe. Tak na zdrowy rozum, oczywiście, bo ekspertem od daktyli nie jestem 😉
yarosh napisał(a):
Tego syropu z daktyli kiedyś się pozbywałem zalewając je gorącą wodą i zlewając ją po kilku godzinach – zawsze była wtedy słodka. To znaczy że słodzik przeniknął do wody, wraz z innymi syfami jak E220. Ale nawet pomijając sam fakt istnienia syropu w suszonych daktylach, są one wg mnie tak samo niezdrowe jak biały cukier, gdyż są suszone w wysokiej temperaturze, a potem jeszcze na gorąco szprycowane tym sztucznym syropem. I to sprawia że stają się martwe. Tak samo miód po obróbce termicznej staje się taki jak cukier kryształ. Ja znalazłem inne alternatywy dla cukru. Np. ziarno zboża „słodzę” bananami, który nie kłóci się ze zbożami, bo też należy do skrobi. A danie białkowe można posłodzić ananasem albo kiwi, wszak te owoce zawierają enzymy trawiące białko i dobrze się komponują z nabiałem. Miodem bym nie słodził – raczej nie powinno się go z niczym łączyć.
sepa napisał(a):
Ostatnio znalazłam w sklepie ze zdrową żywnością fruktozę. pani powiedziała że do pieczenia dobrze się nada, ksylitol trochę drogi jak na sypanie do ciast. Szukałam w sieci informacji na temat fruktozy, ale zalew jest tak ogromny, że koniec końców nie wiem czy jest zdrowym zamiennikiem cukru. Posiadasz jakąś wiedzę na jej temat?
Fruktoza jest najzdrowsza gdy znajduje się w otoczeniu innych związków tak jak to się dzieje w owocach. Sama rafinowana fruktoza nie bardzo jest zdrowa, podobnie jak ksylitol, choć ksylitol jest „mniejszym złem”. Ciasta i w ogóle wszystko można słodzić zmiksowanymi daktylami, co jest najzdrowszym rozwiązaniem.
sepa napisał(a):
dzięki bardzo. faktycznie daktyle do wielu rzeczy się nadadzą. gorzej jak trzeba np. ubić jajka z cukrem… :/
Kasia napisał(a):
Pani Marleno
A jeśli chodzi o stewie, czemu z tak małym przekonaniem Pani po nią sięga? Może jestem w błędzie ale myślałam że jeśli jest rośliną a ja sama sobie ją przetworzę i zamknę do słoika to jest zdrowym słodem 🙂 Mówiąc szczerze dzień w którym dowiedziałam się o istnieniu tej roślinki był moim radosnym gdyż jak każda kobieta jestem wciąż na diecie 😉 Wymyśliłam że będzie to mój zamiennik do wypieków ale niestety biszkopciki nie chcą w towarzystwie stewi wyrastać :/
Pozdrawiam
Uwielbiam Pani blog 🙂
Kasiu, mnie ta stewia niezbyt smakuje. Mam swoją hodowaną stewię, mam suszone listki i czasem się przydają, ale posmak czuję i jakoś tak nie bardzo mi ona podchodzi.
Aga napisał(a):
Faktycznie listki maja dziwny smak, ale puder i fluid już całkiem ok, np. w budyniu i ciastach nie wyczuwam różnicy.
kowalus napisał(a):
może pomożecie?
Chcę raz w roku zrobić kompleksowe (nie tylko te podstawowe zalecane przez każdego lepszego internistę) badania krwi i moczu by jak najwięcej dowiedzieć się o stanie zdrowia.
Które zrobić?
Kamila Kama napisał(a):
…a co z miodem? Bo cukier mam w domu tylko dla gości, a używam go tylko czasem do przyprawienia niektórych potraw. Ale miód uwielbiam, a ponoć tez jest zdrowy-z tym, ze słodki. ..
To nie o to chodzi, że jak coś jest słodkie to jest automatycznie niezdrowe. Chodzi o fakt przetworzenia: miód jest naturalnie słodki i jemy go tak jak został stworzony, zaś trzcina cukrowa (lub burak cukrowy) też jest naturalnie słodka, ale wyciągnięto z niej na siłę, przy pomocy chemikaliów, tylko jedną jedyną substancję (czystą sacharozę). A to już nie jest zdrowe, łamie prawa natury, co nasz organizm od razu wyczuwa gdy zdegenerowana substancja trafia do naszego wnętrza. Nie sposób też nie wspomnieć o wartości biologicznej miodu: działaniu antybakteryjnym i wzmacniającym organizm – w przeciwieństwie do czystej sacharozy.
TroPtyN napisał(a):
Muszę dodać jedną, arcyważną rzecz: cukier (a właściwie glukoza) jest jedynym źródłem energii dla komórek rakowych! Fakt ten odkrył noblista Otto Warburg (sporo o nim w Internecie), ale niestety mało kto obecnie o tym wie.
Masa napisał(a):
Dobrze że nawet herbaty nie słodzę, kawy również. Nie piję napojów słodzonych 😉 Bez cukru da się żyć!
ktoś napisał(a):
a np bo ja sie zupełnie z sacharozy przerzuciłem na ksylitol z tym ze tez mnietak ciagnie do slodkiego jak kiedys i dziennie jem około 20 gram ksylitolu jak pani uwaza czy taka dawka moze szkodzic a jeslii nie to gdzie jest srednia granica dzienna dla przecietnej dosc zdrowej osoby 😉
Z ksylitolem w przeciwieństwie do sacharozy jest o tyle dobrze, że nie da się go przedawkować bez zauważenia tego. 😉 Jeśli nie latasz do toalety, to znaczy że masz w jelitach wystarczającą ilość bakterii trawiących ksylitol. Przedawkowanie=rozwolnienie.
Katarzyna napisał(a):
kiedy zaczęłam walczyć z cukrem i szukać zamienników to w pierszej kolejności poszłam za radą zakupienia daktyli, moja wiedza była wtedy dosyć ograniczona zaangażowanie znikome więc wrzuciłam do koszyka w markecie daktyle paczkowane na tacce które rzeczywiście kleiły sie do rąk niemiłosiernie i w smaku było coś niepokojącego, wystarczyło spojrzeć na etykietę aby odkryć syrop gluzkozowo fruktozowy którym były polane. Sama byłam sobie winna, teraz już nie muszę czytać tych zakichanych etykiet bo kupuję w sklepie o wdziecznej nazwie nasionko gdzie mam gwarancje świeżych produktów, niskich cen w porównaniu do tych z marketu( dla porównania: za kilogram kaszy jaglanej- kompletnie innej w smaku niż ta z pudełka płacę 6 zł, siemię lniane tak samo a co oferuja nam sieciówy?) a jakość jaką mają te produkty jest nie do opisania:) za daktyle płacę 12 zł za kilogram i powiem szczerze ze w życiu nic słodszego nie jadłam a jestem osobą głęboko uzależniona od cukru która dzielnie z tym walczy więc każdemu kto ma ten sam problem polecam ten frykas:) szukajcie takich miejsc bo może się okazać że macie je pod nosem tak jak było w moim przypadku a wystarczy trochę chęci i inicjatywy:) nim się obejrzycie zmiany zaczną procentować i wasi bliscy też na tym skorzystają podpatrując różne „egzotyczne” zabiegi, które stosujecie. aha i jeszcze jedna rada od małego weterana walki z cukrem: kiedy nie masz go w swoim organizmie to nie masz ochoty i to jest biologia, a kiedy już z jakichś względów czujesz się opętany i ” słodkie” myśli nie dają Ci spokoju idź i kup egzotyczny owoc którego w życiu nie spróbowałeś bo wydawał Ci się zbyt drogi, granat, owoc perymony( kaki) to jest czad z jaglanką, niebo w gębie, bomba witaminowa i wcale NIE JEST DROGI w porównaniu z czekoladą czy innymi świństwami tak mocno zakorzenionymi w umyśle.
Piotr napisał(a):
Jak to jest z tą stewią? Przeczytałem na pewnej stronie po wpisaniu w google „stewia skutki uboczne”, że niektóre z oferowanych stewii są oszukane, bo w składzie jest Rebaudiosido a ten leczniczy składnik stewii to Steviosido (widziałem także cuda typu 5% stewii, 95% erytryrol) albo w tabletkach gdzie sa węglan sodu, kwas winowy, stearynian magnezu itp itd). Która więc Stewia jest tą najdrowszą, bo jesli już uzywac to 100% stewie a nie jakieś syfy, jak rozpoznac tą najzdrowsza , co powinno miec w skladzie, moze jakies info przekierowujące na konrketną? ogolnie myslalem ze najlepiej kupic liscie i zmielic samemu. Ma ktos konkretną wiedze na ten temat lub Ty Marlenko?
A jaka to różnica biały czy brązowy? Taka jak pomiędzy papierosami z filtrem i bez lub między piwem i wódką. Aczkolwiek rapadura (sucanat) jest najmniej przetworzona ze wszystkich. Nawet Charlotte Gerson polecała sucanat jak już (jest to rapadura, ale bezmarkowa, bo sucanat o nazwie „rapadura” produkuje tylko firma Rapunzel – nazwa zastrzeżona).
zagatka napisał(a):
Zawsze bardzo lubiłam słodycze, a na święta najbardziej cieszyłam się z ciast i mogłam ich zjeść cały talerz… Teraz mam 28 lat i problemy z zębami, większość zębów leczona, ostatnio jeden kanałowo… Masakra. Majątek wydaje na te zęby. Kilka lat temu pytałam się dentystki od czego ja mam takie problemy, ale oczywiście nie wiedziała. Powiedziała mi tylko, że jeśli moja mama miała nudności w trakcie ciąży i dużo wymiotowała, to mogło być to. Mama moja ciąże znosiła bardzo dobrze i nawet nie mdliło jej, co tu mówić o wymiotach.
Ostatnio wpadłam na to, że to od cukru. Od roku jestem na diecie bez cukru, ale właśnie teraz coś mi się z zębami zaczyna dziać (leczenie kanałowe), pobolewają mnie, mam jakieś wrażliwe. Możliwe, ze po prostu potrzebują więcej czasu, żeby „wyzdrowiały” 😉
Ale chciałam się Ciebie Marleno zapytać, czy Ty miałaś problemy z zębami w swoim „poprzednim życiu” 😉 , jak byłaś uzależniona od słodyczy? Czy teraz jest lepiej, czy często musisz chodzić do dentysty?
Proszę Cię o odpowiedz, bo już mnie wykańczają te wizyty u dentysty (finansowo i psychicznie…) Chciałabym mieć nadzieję, ze w przyszłości będzie lepiej 🙂
Polecam książkę na temat naturalnych sposobów utrzymania zdrowych zębów a nawet naprawy ubytków: „Cure Tooth Decay- Remineralize Your Teeth Naturally with Good Food” autor Ramiel Nagel. To brak mikroskładników odżywczych (witamin, minerałów, kwasów tłuszczowych) jest głównie odpowiedzialny za próchnicę, a cukier jest ich złodziejem (oprócz tego, że karmi bakterie normalnie bytujące w jamie ustnej). Zęby są tak samo żywą częścią organizmu odżywianą przez układ krwionośny jak wszystko inne. Jeśli masz niedobory (głównie witamin rozpuszczalnych w tłuszczach jak A, D, E i K) i pełno śmieci we krwi to zapomnij o zdrowych i silnych zębach, choćbyś je szorowała po każdym posiłku maniakalnie. Higiena to jedna rzecz, a odżywienie zębów „od środka” to druga. Niestety tej ostatniej rzeczy dentystów się w szkołach nie uczy. Nie licz na to, że Twój dentysta podpowie Ci co jeść aby nie mieć próchnicy albo ją sobie naturalnie wyleczyć (na pewnym etapie naturalna remineralizacja zębów jest możliwa, doczytać można w książce Nagela jak to zrobić za pomocą jedzenia i suplementów), tutaj są zdjęcia jak to działa https://www.curetoothdecay.com/Baby_Bottle_Tooth_Decay/remineralized-teeth.htm.
Akademicki dentysta co najwyżej z uporem maniaka będzie nawijał o znaczeniu higieny jamy ustnej (oraz o tych złych bakteriach, które niszczą Ci zęby) i jej niedostatkach jako jedynej przyczynie ubytków. Tymczasem jak widać to tylko jedna strona medalu. Metodą remineralizacji jaką się obecnie stosuje to ta z zastosowaniem związków fluoru. Nikt nic też nie wspomina o tym, że pewne związki zawarte w konwencjonalnych pastach do zębów tworzą na szkliwie nieprzepuszczalną otoczkę, przez którą minerały zawarte w ślinie nie mogą dostać się do szkliwa i się w nie wbudować. Mało kto wie o tym, że to właśnie nasza ślina jest naszym naturalnym remineralizatorem: powinna być zawsze zasadowa, pełna minerałów i cały dzień opływać zęby.
P.S. Wymioty w ciąży mają kobiety posiadające bardzo zatoksyczniony organizm i głębokie niedobory. Zdrowe i dobrze odżywione matki natomiast przechodzą ciążę znakomicie i bez żadnych nudności czy wymiotów.
zagatka napisał(a):
Właśnie przypomniałam sobie o Twojej odpowiedzi dotyczącej wymiotów i nudności w ciąży i jakoś mi tu coś nie gra.
Jestem w 10 tygodniu ciąży i miałam epizod, około 3 tygodni nudności, bez wymiotów, ale były dni, ze bardzo mi było niedobrze, prawie nic nie mogłam zjeść.
Rok temu robiłam 6 tygodni postu warzywno-owocowego, po czym odżywiałam się prawidłowo. Prawie w ogóle nie jadłam przetworzonego jedzenia, nabiału sklepowego, alkoholu, słodyczy, za to dużo pestek, nasion, kiełków, pyłek pszczeli, ocet jabłkowy i inne. Robiłam to również z myślą o ciąży.
Natomiast moja koleżanka, totalne przeciwieństwo mnie jeśli chodzi o jedzenie, bo często jada parówki, pije alkohol itp, nie ma w ogóle żadnych dolegliwości.
Jak obserwuje swoje koleżanki, które są w moim wieku i wiele ma juz dzieci, a wiele jest w ciąży, to niestety nie widzę zależności między sposobem odżywiania, a nudnościami.
Nie wiem, czy nie jest to grubsza i bardziej skomplikowana sprawa niż samo odżywianie/niedobory, bo może hormony w różny sposób i z różnym natężeniem szaleją u każdej ciężarnej 😉
A szkoda, bo myślałam, że przejdę ciążę gładko i z uśmiechem na twarzy, a nie raz nie miałam siły na uśmiech 😉
Agaru napisał(a):
Marleno – tutaj muszę się zgodzić z zagatka – wymioty czy samopoczucie w ciąży na pewno nie są uzależnione TYLKO od stanu naszego organizmu. Bratowa, 1 ciąża – 22 lata (wydawać by się mogło mniej zatoksyczniony niż „starszej” osoby)- koszmar wymiotny. Ja – 30 lat – 1 ciąża – wymiotów niemal brak.
Druga ciąża u niej – wymiotów brak, za to ja odchorowałam ją na całego 🙂 Ciąża to jednak taki dziwny czas, nie zawsze trzymający się reguł 🙂
zagatka napisał(a):
Dzięki wielkie, wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć 😉 Jesteś skarbnicą wiedzy 🙂
Iza napisał(a):
A cukier trzcinowy nierafinowany? Syrop z agawy? Proszę o komentarz
Z trzciny melasa – jest najmniej przetworzona. Syrop z agawy to prawie czysta fruktoza, rafinowany produkt, którego nie używam (i nie polecam).
multigad napisał(a):
Nie wiem czy Cię to zainteresuje Marlenko, ale mało ludzi wie o tym że główną substancją silnie uzależniającą w papierosach jest nie nikotyna jak się powszechnie sądzi (tak jest na rękę i koncernom tytoniowym i farmaceutycznym które produkują plastry gumy itp) ale właśnie cukier (sacharoza) której w papierosach jest nawet do 4%. Badania nie są nowe, właściwie wiadomo to od 30 lat kiedy po raz pierwszy naukowcy zauważyli że papierosy wywołują wyjątkowo silne uzależnienie, a sama nikotyna nie. Francuski zespół pracuje nad tym zagadnieniem od lat 80-tych i juz dość dokładnie zbadano ten mechanizm – związki uwalniające się podczas spalania cukru, głównie aldehyd octowy który jest silnym inhibitorem MAO.
Tutaj masz link do pracy zespołu Jean-Pol Tassina ( to właśnie ten pan który odkrył mechanizm uzależnienia od papierosów) opublikowanej w journal of neuroscience.
P.S. Jestem fanem twojego bloga, uważam go za jeden z najlepszych na temat zdrowia. Zacząłem piec chleb, robię ocet jabłkowy i soki z kapusty 🙂
A wiesz, to ciekawe, bo takie same spostrzeżenia mają osoby, które wapują (czyli używają e-papierosów): że to nie nikotyna uzależnia w papierosach konwencjonalnych, to musi być coś innego.
Sam wapuje od Bożego narodzenia, paliłem papierosy 40 lat z rzerwami, bo rzucałem kilka razy na 1rok, na 2 ostatnio na 3 lata od 2010 do 2013 i zawsze wracałem do nałogu, lubię palić ale nie koniecznie chcę się truć, dlatego wapowanie to coś dla mnie, mam nadzieję że niedługo wyeliminuję nikotynę całkowicie, dzięki temu dotarłem do tej pracy.
Gosia napisał(a):
„Nikt nic też nie wspomina o tym, że pewne związki zawarte w konwencjonalnych pastach do zębów tworzą na szkliwie nieprzepuszczalną otoczkę, przez którą minerały zawarte w ślinie nie mogą dostać się do szkliwa i się w nie wbudować” a czy można wiedzieć o jakie konkretnie związki chodzi? cz to sls czy coś innego?
dzięki.. nawet moja organiczna pasta propolisowa ma glicerynę w składzie
Axel Tulup napisał(a):
Wiedza na temat rujnującego wpływu cukru na ludzki organizm jest chyba świadomie przemilczana przez mainstreamowe źródła informacji i lekarzy bo przemysł cukierniczy jest jednym z najważniejszych i najbardziej dochodowych gałęzi przemysłu spożywczego. Przez to nadal tylko znikoma część społeczeństwa zdaje sobie sprawę ze źródła obecnej epidemii chorób cywilizacyjnych. A cukier jest wszechobecny, roczne spożycie na głowę tej trucizny liczone jest już w setkach kilogramów i wciąż rośnie. Ale jak ma nie rosnąć, jak nawet panie kasjerki w każdym sklepie nachalnie wrzucają nam do torby batoniki i wafelki…
Wielu wegetarian i wegan robi podstawowy błąd żywieniowy odstawiając w pierwszej kolejności produkty pochodzenia zwierzęcego, a o cukrze zapominając. Kolejność powinna być odwrotna! Sam będąc dwadzieścia dwa lata wege, cukier konsumowałem ochoczo. Cukier odstawiłem dopiero gdy zapoznałem się z zawartością tego bloga i dopiero teraz mogę powiedzieć, że moje odżywianie ma coś wspólnego ze zdrowym trybem życia. Wcześniej takie z całą pewnością nie było. Artykuły o wpływie cukru na nasze zdrowie powinny być ostrzeżeniem dla każdego wegetarianina, że niejedzenie mięsa nie jest równoznaczne ze zdrowym odżywianiem.
A tak na marginesie, dla ludzi wyznających ortodoksyjną zasadę – „ani grama cukru w moim organizmie” też powinna być specjalna kategoria „nazewnicza”, tak jak dla nie jedzących mięso…
Angel napisał(a):
Czy mogłabyś się wypowiedzieć czy cukier kokosowy również jest szkodliwy?
Ma niższy IG (ok. 35) i nieco więcej potasu, aminokwasów, witamin a grupy B niż inne cukry (np. brązowy). Jest też mniej przetworzony.
Mam go w kuchni, lecz tak czy inaczej stosuję niezwykle oszczędnie.
Michi napisał(a):
Jak to jest z tym cukrem? W warzywach i owocach jest kupę węglowodanów, Zięba mówi, żeby w ogóle nie spożywać cukru i kto ma tu racje? A tak dodatkowo spytam, czy słyszałaś o diecie dr. Horaka?
Nie, nie słyszałam o diecie dr. Horaka. Nie interesują mnie „diety-cud”. 😉
Owszem, cukru (tego z torebki) nie powinniśmy spożywać i pan Zięba ma rację w tym sensie. Torebki z cukrem bowiem na drzewach nie rosną i Matka Natura ich nie stworzyła. Natomiast to co ona dla nas stworzyła możemy bezpiecznie spożywać (w postaci możliwie jak najmniej przetworzonej). Z owocami włącznie, ma się rozumieć.
roman napisał(a):
Pozbyłem się cukrzycy w jeden dzień .
Przestałem jeść pszenicę a zastąpiłem ją : rybami , mięsem baranim , jajami
i warzywami . Polecam dietę bez grama pszenicy . Oprócz cukru sadło mi również ciśnienie krwi i przestały mi puchnąć nogi .
Romanie, przede wszystkim masz jeść warzywa i owoce. Nie sztuką bowiem jest pozbyć się cukrzycy jednocześnie zwiększając swoje szanse zachorowania na nowotwory i choroby układu krążenia. Produkty odzwierzęce generalnie rzecz biorąc nie posiadają tak wielu jak pokarm roślinny cennych substancji chroniących przed chorobami czy też im zapobiegających, dlatego stosujmy te pokarmy jak to się mówi „na niedzielę” lub jako skromny dodatek smakowy, a nie jako zastępnik dla spożywanej wcześniej pszenicy, bo prawda jest taka, że jemy je głównie dla rozkoszy podniebienia, ale ze zdrowiem to ma mało wspólnego. Polecam książkę dra Fuhrmana „Wylecz cukrzycę. Rewolucyjny program żywieniowy zapobiegający chorobie i cofający jej skutki”.
Ina napisał(a):
Witam serdecznie,
Poleciłaby Pani jakieś artykuły dotyczące cukru i odporności? 🙂
Pozdrawiam 🙂
Tak, pisałam na ten temat. Listę tagów tematycznych znajdziesz po lewej stronie witryny.
E. napisał(a):
Witam, Pani Marleno, od dłuższego czasu jestem pod wrażeniem Pani bloga, dzięki któremu rozjaśniło mi się wiele kwestii, ale większość artykułów jeszcze przede mną – jestem dopiero na początku zmian na lepsze:)
Od niedawna zaczęłam spisywać nurtujące mnie pytania i zadam je poniżej z nadzieją, że będzie Pani mogła na nie odpowiedzieć.
1) Kwasy omega-3 są niestabilnie termicznie. Czy w takim razie mąka migdałowa nadaje się do pieczenia? Tzn. kwasy rozpadają się podczas pieczenia i nie mają dobroczynnego działania czy są wręcz szkodliwe?
2) Czy utleniona zielona herbata (jak zaparzona postoi godzinę lub dłużej) albo olej lniany (długo otwarty) są szkodliwe?
3) Zielona herbata powszechnie uznawana jest za bardzo zdrową. Nie odnosi się to chyba niestety do herbaty chińskiej?
4) Pestki dyni są bardzo zdrowe, a co jeśli są z Chin?
5) Czy produkty „bio” są naprawdę zdrowsze (mniej chemicznych oprysków itd.)? Czy istnieje „bio” z Chin?
6) Ryż i mąka ryżowa – jeść czy nie jeść? Powszechnie ryż brązowy a nawet biały zawsze były uważane za zdrowe, a obecnie? Wszędzie głośno na temat arsenu i innych negatywów zwłaszcza białego ryżu.
7) Olej kokosowy nierafinowany na dziś dzień jest bardzo zalecany, nawet do smażenia. Czy rafinowany szkodzi? Swoją drogą obawiam się, że potrwają jeszcze badania i za kilka lat usłyszymy, że jednak olej kokosowy jest niezdrowy.
8) Jakie oleje są najlepsze do smażenia?
9) Czy jedząc nie polskie owoce np. super zdrowe awokado dostarczamy organizmowi więcej dobrego, czy więcej chemii?
10) Masło klarowane z plastiku – czy wraz z takim masłem zjadamy plastik? Albo mleko kokosowe z puszki?
11) Jakie ryby jeść?
12) Z wielu źródeł wynika, że obecna pszenica to jeden z najbardziej szkodliwych produktów. Jaką więc jeść mąkę i makarony?
13) Czy jeśli na opakowaniu makaronu kukurydzianego, chrupek kukurydzianych czy mąki nie ma informacji „GMO free”, to raczej jest pewne, że produkt powstał z kukurydzy modyfikowanej?
14) Orkisz jest zdrowy, czy to prawda?
15) Zauważyłam, że na części sklepowych produktów mlecznych, np. serach, jogurtach w składzie jest „mleko” a w pozostałych „mleko pasteryzowane”, czy stanowi to jakąś różnicę? Tzn. czy jest prawnie uregulowany obowiązek umieszczania informacji, że produkt wytworzony został z mleka pasteryzowanego? Jeśli nie, to niestety zła wiadomość, bo jak to mój mąż określił „nasi dziadkowie nie musieli zastanawiać się nad tym, co jedli, mogli jeść wszystko, bo wszystko było dobre”, nam już niewiele dobrego zostaje.
Pozdrawiam serdecznie
Większość odpowiedzi na swoje wątpliwości znajdziesz na blogu – lista tagów znajduje się po lewej stronie witryny. Z artykułów oraz odpowiedzi na komentarze dowiesz się o ryżu, pszenicy, mleku itd. oraz o tym, że nie warto smażyć czy w ogóle uważać oleje za coś zdrowego i dlaczego tak jest. Miłej lektury! 😉
E. napisał(a):
Witam? Jaka jest różnica pomiędzy cukrem kokosowym a brązowym dark muscovado? Czy ten drugi podwyższa poziom cukru tak samo jak biały? I
G cukru kokosowego to ponoć 35 i to byłaby świetna wiadomość, ale niektóre źródła podają IG 50, a wtedy mało opłacalny robi się zakup tego cukru… Pozdrawiam ?
Muscovado jest z trzcinowy, a kokosowy jest z kwiatu palmy kokosowej. Najniższy IG mają poliole (np. erytrytol ma IG=0), każdy cukier będzie miał wyższe od zera.
E. napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. Czy IG cukru muscovado jest wyższy niż cukru kokosowego? Czy muscovado to też „trucizna” jak biały?
E. napisał(a):
Prooosze o odpowiedź:) Nie mam pojęcia czy kupować muscovado czy jest on tak samo „dobry” jak bialy?
Minimalnie lepszy od białego. Ale to wciąż cukier.
E. napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. Zatem z cukrów najlepszy jest kokosowy?
A czy miodem można słodzić ciasta? Obiło mi się o uszy, że pod wpływem temperatury pojawiają się w nim szkodliwe substancje. Do ksylitolu nie mam przekonania. Oczywiście najlepiej jeść że słodkości tylko owoce, ale uzależnienie od czekolady robi swoje…
Najlepsze są daktyle, bo to jest produkt całościowy. Poza daktylami inne owoce jak np. banany. Miód pod wpływem temperatury traci swoje zdrowotne własności.
Zamiast ciast i czekolady zjadaj owoce, to są naturalne słodkości, które dla nas Matka Natura przewidziała. Ciasta to wymysł ludzki, produkt przetworzony i na dłuższą metę podkopujący zdrowie – tego natura nie produkuje i na drzewie to nie rośnie.
E. napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź ?
Anna napisał(a):
Dopiero tu trafiłam a już tyle pożytecznych wiadomości przyswoiłam?
Podpisuję się pod tym co powiedział swego czasu dr Dean Ornish: nie ma pokarmów złych czy dobrych, są jedynie takie, które mają mniej lub bardziej pozytywny wpływ na nasze zdrowie.
Druga jego myśl, z którą się w pełni zgadzam to taka: nie jest ważne co jesz przez 5 dni w roku, lecz liczy się to, co jesz przez pozostałe 360.
Co do mąki pszennej, to ta biblijna roślina towarzyszy ona człowiekowi od tysięcy lat, natomiast to, co jest współcześnie niepokojące, to karygodne praktyki rolników, którzy dopuszczają się desykacji zboża przed zbiorem pryskając nań glifosat (Roundup).
Innym problemem jest wszechobecne oczyszczanie, rafinacja zbóż, co powoduje, że zjadamy niemalże izolat z tej pszenicy, a nie całe, pełne jej ziarno z wszelkimi dobrociami. Po takim oczyszczonym pokarmie (czy to będzie stołowy cukier czy biała mąka) podnosi nam się poziom cukru we krwi w nienaturalnie szybki sposób. Na dłuższą metę może to prowadzić do wielu chorób.
Jeśli zjemy sobie raz od wielkiego święta ten cukier czy białą mąkę, to nic nam się nie stanie o ile jesteśmy zdrowi. Gorzej, gdy ludzie odżywiają się tak non stop, każdego dnia.
Inka napisał(a):
To jest cytat,który znalazłam w internecie:”Dowiedziono, że amylopektyna zawarta w pszenicy podnosi poziom cukru we krwi bardziej niż jakikolwiek inny węglowodan, nawet szybciej niż biały cukier! ”
Przyznam, że do tej pory nie dowierzam czy to prawda.
Amylopektyna to wielocukier będący głównym składnikiem skrobi, skrobię zaś zawiera wiele roślin jadalnych. Do produktów skrobiowych zalicza się ziarna (jęczmień, pszenica, ryż brązowy, kukurydza, proso, owies, żyto, orkisz, pszenżyto), rośliny strączkowe (suche nasiona fasoli, grochu, soczewicy, soi), warzywa skrobiowe (bulwy i korzenie, czyli ziemniaki, maniok jadalny, bataty) oraz warzywa dyniowe. Amylopektyna jako taka jest jedna i nie ma gorszej i lepszej, aczkolwiek mogą się nieco różnić strawnością w zależności od tego w jakich roślinach występują.
Co do węglowodanów… Nie należy mylić białej mąki czy stołowego cukru (będących wytworzonymi ludzką ręką izolatami) od cukrów (w tym wielocukrów) naturalnie występujących w pożywieniu. Jeśli jadamy pożywienie w stanie naturalnym (nierafinowane, nie sprowadzone do postaci izolatu) to nic nam ze strony ani pszenicy (szczególnie pełnoziarnistej, szlachetnych odmian, uprawianych ekologicznie) ani innych pokarmów zawierających skrobię nie grozi.
Natura nie stworzyła pokarmów skrobiowych by nas nimi zabić czy błyskawicznie utuczyć – w każdej kulturze pokarmy skrobiowe są podstawą diety (np. w Azji ryż, u nas ziemniaki, na południu Europy makaron itd.). Pokarmami skrobiowymi dr McDougall wyciąga ludzi z chorób cywilizacyjnych, pisałam o nim tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/wyzdrowiej-i-schudnij-jedzac-ziemniaki-fasole-chleb-i-ryz/
Sama w sobie pszenica niczemu winna nie jest. To raczej to, co człowiek z pszenicą zrobił woła o pomstę do Nieba – zaczął ją dosuszać glifosatem, oczyszczać do postaci białej mąki i piec z niej tani chleb na drożdżach albo ciastka z margaryną i cukrem, opychając się tą pszenicą niemiłosiernie – pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/co-z-ta-pszenica/
Co jeść? Co pić? W czym gotować? Jak gotować, a może... NIE gotować? Poznaj sekrety przewlekłego zdrowia i zrób pierwsze 4 kroki w tym kierunku, poczynając od własnej kuchni! Zapisz się poniżej aby otrzymać darmowego e-booka "4 KROKI DO PRZEWLEKŁEGO ZDROWIA".
Twój e-mail jest bezpieczny. Szanuję Twoją prywatność i nie udostępniam nikomu Twojego adresu. W każdej chwili możesz się wypisać.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszym stronie, dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.
Sylwia z Domu po Swojemu napisał(a):
Że już nie wspomnę o wyrzutach sumienia, poczuciu przegranej ze słodkim wrogiem, zaniżonej własnej wartości… paskudztwo ten cukier (tak, jestem anonimową cukroholiczką) i dobrze, że się o tym pisze!
yarosh napisał(a):
I dlaczego nie dowiedzieliśmy się tego wszystkiego o cukrze wcześniej, jak mieliśmy po 10 lat? Gdybym w takim wieku przeczytał jak cukier psuje ciało, to już nigdy nie wziąłbym cukru do ust i dziś miałbym wszystkie zęby zdrowe i mocniejsze kości. A tak dowiedziałem się o tym dopiero w wieku 22 lat z książki Michała Tombaka. $zkoda że nie ma uświadamiania ludzi w pewnych kwestiach..
Marlena napisał(a):
Bo w szkołach tego powinni od pierwszej klasy uczyć, wbijać do głów wszystkim uczniom i klasówki z tej wiedzy robić. Z instrukcji obsługi własnego ciała. A zamiast tego mamy sklepiki szkolne wypełnione sami wiecie czym. 🙁
Po prostu nałóg spożywania cukru i jego pochodnych został uświęcony kolektywnym przyzwoleniem i wszedł do kanonów zachowań społecznych. Z tych zawsze mile widzianych i pozytywnie postrzeganych. Od małego dziecko dziecko dostaje słodycze: kaszki bobaski słodzone są czym? jak goście do domu przychodzą to przynoszą dziecku co? Koło kasy w markecie stoi (i kusi dzieci) co? Na klasowe urodziny dziecko przynosi torbę czego do częstowania? Tak można w nieskończoność. To jest kolektywne uzależnienie od substancji narkotycznej, degenerującej nam nie tylko kubki smakowe ale każdy organ ciała. I tak jak opisywała Emilia w swojej historii: gdy na przyjęcie urodzinowe swojego dziecka zrobiła batoniki musli z mojego przepisu to dzieci Emilii zajadały ze smakiem, reszta dzieci się tylko krzywiła. Bo co? Bo za mało słodkie! Bo dziwne jakieś! Bo jakby było obrzydliwie słodkie i na dodatek z niebieskimi i zielonymi żelkami na wierzchu to można by było jeść bo „fajne” a tak to jest do kitu. EDUKACJA ZACZYNA SIĘ W DOMU (I W SZKOLE)! A tu edukacji brak, bo mamy ogólnospołeczne przyzwolenie na narkotyzowanie się tym dziadostwem. A nałóg zawsze powoduje zawężenie świadomości.
A odnośnie zębów to np. w Szwecji jest tak, że słodycze je się raz w tygodniu. Dopóki nie zemdli. Potem idziemy wszyscy grzecznie ząbki szorować. I nie jemy słodyczy aż do następnego posiedzenia za tydzień.
Patrycja napisał(a):
A ksylitol albo stewia? Co z nimi? Są takie bez zarzutu, czy też lepiej uważać?
Marlena napisał(a):
Ksylitol nie jest chemicznie cukrem, jest poliolem. Ma bardzo niski indeks glikemiczny (IG=8, dla porównania cukier biały i brązowy IG=70). Jest to jednak również produkt przetworzony i o tym pamiętajmy. Stewia również nie jest chemicznie cukrem, jest to glikozyd, ma IG=0, jednak świat nauki nie wydał jeszcze ostatecznego werdyktu na temat tego w jakich ilościach można bezpiecznie ją spożywać długoletnio.
Aga napisał(a):
W Japonii i Skandynawii od wielu lat jest stevia i ksylitol. W UE dopiero od roku – przez lobby buraczane.
Karolina napisał(a):
Robi wrażenie!
Od jakiegoś czasu czytam Pani (genialnego!)bloga, jestem pod wrażeniem bo dowiedziałam się wielu istotnych informacji o których wcześniej pojęcia nie miałam. Chętnie przeczytałabym co sądzi pani o stewii, ksylitolu itd. I jakie zamienniki cukru Pani stosuje na co dzień.
Serdecznie pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Tam gdzie mogę używam do słodzenia daktyli. Czasem sięgam po miód, ksylitol i (rzadziej) po stewię, syrop klonowy lub karobowy.
Piotrek napisał(a):
A czy suszone daktyle sprzedawane np. w sklepach na wagę nie są może maczane w jakichś syropach, żeby było słodsze/cięższe? Natknąłem się gdzieś na taką opinię w internecie i w sumie to nie wiem co o tym myśleć. W sumie to ciężko uwierzyć w fakt, że takie zdrowe i pyszne, w 100% naturalne owoce mogłyby być do kupienia nawet już za 8-10 zł/kg. Ale i tak dalej ich używam jako moich ulubionych bakalii do musli czy niektórych dań na słodko 😉 Spotkałem się z jednym rodzajem paczkowanych suszonych daktyli, gdzie była podana informacja, że są dodatkowo słodzone syropem ale na innych czegoś takiego nie ma. Nie wiem czy to wystarczający powód, by wierzyć producentowi. Może jakieś cechy zewnętrzne zdradzają ten szczegół?
Skąd Marleno czerpiesz swoje zapasy daktyli i po czym stwierdzasz, że są bez „dodatków”?
Marlena napisał(a):
Wydaje mi się, że są od tego odpowiednie normy i przepisy, że jak żywność jest traktowana np. cukrem czy czymkolwiek innym, to powinno obowiązkowo to być wyszczególnione na opakowaniu. Na moich daktylach (bio) nie ma wzmianki że zawierają jakieś dodatki (syropy czy cokolwiek innego). Są miękkie i sprężyste, a gdyby były zasyropowane to wydaje mi się, że syrop by je „usztywnił”, już nie byłyby takie sprężyste, tylko jakoś tak bardziej łamliwe. Tak na zdrowy rozum, oczywiście, bo ekspertem od daktyli nie jestem 😉
yarosh napisał(a):
Tego syropu z daktyli kiedyś się pozbywałem zalewając je gorącą wodą i zlewając ją po kilku godzinach – zawsze była wtedy słodka. To znaczy że słodzik przeniknął do wody, wraz z innymi syfami jak E220. Ale nawet pomijając sam fakt istnienia syropu w suszonych daktylach, są one wg mnie tak samo niezdrowe jak biały cukier, gdyż są suszone w wysokiej temperaturze, a potem jeszcze na gorąco szprycowane tym sztucznym syropem. I to sprawia że stają się martwe. Tak samo miód po obróbce termicznej staje się taki jak cukier kryształ. Ja znalazłem inne alternatywy dla cukru. Np. ziarno zboża „słodzę” bananami, który nie kłóci się ze zbożami, bo też należy do skrobi. A danie białkowe można posłodzić ananasem albo kiwi, wszak te owoce zawierają enzymy trawiące białko i dobrze się komponują z nabiałem. Miodem bym nie słodził – raczej nie powinno się go z niczym łączyć.
sepa napisał(a):
Ostatnio znalazłam w sklepie ze zdrową żywnością fruktozę. pani powiedziała że do pieczenia dobrze się nada, ksylitol trochę drogi jak na sypanie do ciast. Szukałam w sieci informacji na temat fruktozy, ale zalew jest tak ogromny, że koniec końców nie wiem czy jest zdrowym zamiennikiem cukru. Posiadasz jakąś wiedzę na jej temat?
Marlena napisał(a):
Fruktoza jest najzdrowsza gdy znajduje się w otoczeniu innych związków tak jak to się dzieje w owocach. Sama rafinowana fruktoza nie bardzo jest zdrowa, podobnie jak ksylitol, choć ksylitol jest „mniejszym złem”. Ciasta i w ogóle wszystko można słodzić zmiksowanymi daktylami, co jest najzdrowszym rozwiązaniem.
sepa napisał(a):
dzięki bardzo. faktycznie daktyle do wielu rzeczy się nadadzą. gorzej jak trzeba np. ubić jajka z cukrem… :/
Kasia napisał(a):
Pani Marleno
A jeśli chodzi o stewie, czemu z tak małym przekonaniem Pani po nią sięga? Może jestem w błędzie ale myślałam że jeśli jest rośliną a ja sama sobie ją przetworzę i zamknę do słoika to jest zdrowym słodem 🙂 Mówiąc szczerze dzień w którym dowiedziałam się o istnieniu tej roślinki był moim radosnym gdyż jak każda kobieta jestem wciąż na diecie 😉 Wymyśliłam że będzie to mój zamiennik do wypieków ale niestety biszkopciki nie chcą w towarzystwie stewi wyrastać :/
Pozdrawiam
Uwielbiam Pani blog 🙂
Marlena napisał(a):
Kasiu, mnie ta stewia niezbyt smakuje. Mam swoją hodowaną stewię, mam suszone listki i czasem się przydają, ale posmak czuję i jakoś tak nie bardzo mi ona podchodzi.
Aga napisał(a):
Faktycznie listki maja dziwny smak, ale puder i fluid już całkiem ok, np. w budyniu i ciastach nie wyczuwam różnicy.
kowalus napisał(a):
może pomożecie?
Chcę raz w roku zrobić kompleksowe (nie tylko te podstawowe zalecane przez każdego lepszego internistę) badania krwi i moczu by jak najwięcej dowiedzieć się o stanie zdrowia.
Które zrobić?
Kamila Kama napisał(a):
…a co z miodem? Bo cukier mam w domu tylko dla gości, a używam go tylko czasem do przyprawienia niektórych potraw. Ale miód uwielbiam, a ponoć tez jest zdrowy-z tym, ze słodki. ..
Marlena napisał(a):
To nie o to chodzi, że jak coś jest słodkie to jest automatycznie niezdrowe. Chodzi o fakt przetworzenia: miód jest naturalnie słodki i jemy go tak jak został stworzony, zaś trzcina cukrowa (lub burak cukrowy) też jest naturalnie słodka, ale wyciągnięto z niej na siłę, przy pomocy chemikaliów, tylko jedną jedyną substancję (czystą sacharozę). A to już nie jest zdrowe, łamie prawa natury, co nasz organizm od razu wyczuwa gdy zdegenerowana substancja trafia do naszego wnętrza. Nie sposób też nie wspomnieć o wartości biologicznej miodu: działaniu antybakteryjnym i wzmacniającym organizm – w przeciwieństwie do czystej sacharozy.
TroPtyN napisał(a):
Muszę dodać jedną, arcyważną rzecz: cukier (a właściwie glukoza) jest jedynym źródłem energii dla komórek rakowych! Fakt ten odkrył noblista Otto Warburg (sporo o nim w Internecie), ale niestety mało kto obecnie o tym wie.
Masa napisał(a):
Dobrze że nawet herbaty nie słodzę, kawy również. Nie piję napojów słodzonych 😉 Bez cukru da się żyć!
ktoś napisał(a):
a np bo ja sie zupełnie z sacharozy przerzuciłem na ksylitol z tym ze tez mnietak ciagnie do slodkiego jak kiedys i dziennie jem około 20 gram ksylitolu jak pani uwaza czy taka dawka moze szkodzic a jeslii nie to gdzie jest srednia granica dzienna dla przecietnej dosc zdrowej osoby 😉
Marlena napisał(a):
Z ksylitolem w przeciwieństwie do sacharozy jest o tyle dobrze, że nie da się go przedawkować bez zauważenia tego. 😉 Jeśli nie latasz do toalety, to znaczy że masz w jelitach wystarczającą ilość bakterii trawiących ksylitol. Przedawkowanie=rozwolnienie.
Katarzyna napisał(a):
kiedy zaczęłam walczyć z cukrem i szukać zamienników to w pierszej kolejności poszłam za radą zakupienia daktyli, moja wiedza była wtedy dosyć ograniczona zaangażowanie znikome więc wrzuciłam do koszyka w markecie daktyle paczkowane na tacce które rzeczywiście kleiły sie do rąk niemiłosiernie i w smaku było coś niepokojącego, wystarczyło spojrzeć na etykietę aby odkryć syrop gluzkozowo fruktozowy którym były polane. Sama byłam sobie winna, teraz już nie muszę czytać tych zakichanych etykiet bo kupuję w sklepie o wdziecznej nazwie nasionko gdzie mam gwarancje świeżych produktów, niskich cen w porównaniu do tych z marketu( dla porównania: za kilogram kaszy jaglanej- kompletnie innej w smaku niż ta z pudełka płacę 6 zł, siemię lniane tak samo a co oferuja nam sieciówy?) a jakość jaką mają te produkty jest nie do opisania:) za daktyle płacę 12 zł za kilogram i powiem szczerze ze w życiu nic słodszego nie jadłam a jestem osobą głęboko uzależniona od cukru która dzielnie z tym walczy więc każdemu kto ma ten sam problem polecam ten frykas:) szukajcie takich miejsc bo może się okazać że macie je pod nosem tak jak było w moim przypadku a wystarczy trochę chęci i inicjatywy:) nim się obejrzycie zmiany zaczną procentować i wasi bliscy też na tym skorzystają podpatrując różne „egzotyczne” zabiegi, które stosujecie. aha i jeszcze jedna rada od małego weterana walki z cukrem: kiedy nie masz go w swoim organizmie to nie masz ochoty i to jest biologia, a kiedy już z jakichś względów czujesz się opętany i ” słodkie” myśli nie dają Ci spokoju idź i kup egzotyczny owoc którego w życiu nie spróbowałeś bo wydawał Ci się zbyt drogi, granat, owoc perymony( kaki) to jest czad z jaglanką, niebo w gębie, bomba witaminowa i wcale NIE JEST DROGI w porównaniu z czekoladą czy innymi świństwami tak mocno zakorzenionymi w umyśle.
Piotr napisał(a):
Jak to jest z tą stewią? Przeczytałem na pewnej stronie po wpisaniu w google „stewia skutki uboczne”, że niektóre z oferowanych stewii są oszukane, bo w składzie jest Rebaudiosido a ten leczniczy składnik stewii to Steviosido (widziałem także cuda typu 5% stewii, 95% erytryrol) albo w tabletkach gdzie sa węglan sodu, kwas winowy, stearynian magnezu itp itd). Która więc Stewia jest tą najdrowszą, bo jesli już uzywac to 100% stewie a nie jakieś syfy, jak rozpoznac tą najzdrowsza , co powinno miec w skladzie, moze jakies info przekierowujące na konrketną? ogolnie myslalem ze najlepiej kupic liscie i zmielic samemu. Ma ktos konkretną wiedze na ten temat lub Ty Marlenko?
Marlena napisał(a):
Ja mam listeczki zmielone. Nie kupuję gotowizny.
Bartłomiej Jakubowski napisał(a):
Kolejny ciekawy wpis. Foto już trafiło na FB i moją ściane na Pinterest.
Pozdrawiam,
Kinga napisał(a):
A cukier Rapadura? Tak samo zły?
Marlena napisał(a):
A jaka to różnica biały czy brązowy? Taka jak pomiędzy papierosami z filtrem i bez lub między piwem i wódką. Aczkolwiek rapadura (sucanat) jest najmniej przetworzona ze wszystkich. Nawet Charlotte Gerson polecała sucanat jak już (jest to rapadura, ale bezmarkowa, bo sucanat o nazwie „rapadura” produkuje tylko firma Rapunzel – nazwa zastrzeżona).
zagatka napisał(a):
Zawsze bardzo lubiłam słodycze, a na święta najbardziej cieszyłam się z ciast i mogłam ich zjeść cały talerz… Teraz mam 28 lat i problemy z zębami, większość zębów leczona, ostatnio jeden kanałowo… Masakra. Majątek wydaje na te zęby. Kilka lat temu pytałam się dentystki od czego ja mam takie problemy, ale oczywiście nie wiedziała. Powiedziała mi tylko, że jeśli moja mama miała nudności w trakcie ciąży i dużo wymiotowała, to mogło być to. Mama moja ciąże znosiła bardzo dobrze i nawet nie mdliło jej, co tu mówić o wymiotach.
Ostatnio wpadłam na to, że to od cukru. Od roku jestem na diecie bez cukru, ale właśnie teraz coś mi się z zębami zaczyna dziać (leczenie kanałowe), pobolewają mnie, mam jakieś wrażliwe. Możliwe, ze po prostu potrzebują więcej czasu, żeby „wyzdrowiały” 😉
Ale chciałam się Ciebie Marleno zapytać, czy Ty miałaś problemy z zębami w swoim „poprzednim życiu” 😉 , jak byłaś uzależniona od słodyczy? Czy teraz jest lepiej, czy często musisz chodzić do dentysty?
Proszę Cię o odpowiedz, bo już mnie wykańczają te wizyty u dentysty (finansowo i psychicznie…) Chciałabym mieć nadzieję, ze w przyszłości będzie lepiej 🙂
Marlena napisał(a):
Polecam książkę na temat naturalnych sposobów utrzymania zdrowych zębów a nawet naprawy ubytków: „Cure Tooth Decay- Remineralize Your Teeth Naturally with Good Food” autor Ramiel Nagel. To brak mikroskładników odżywczych (witamin, minerałów, kwasów tłuszczowych) jest głównie odpowiedzialny za próchnicę, a cukier jest ich złodziejem (oprócz tego, że karmi bakterie normalnie bytujące w jamie ustnej). Zęby są tak samo żywą częścią organizmu odżywianą przez układ krwionośny jak wszystko inne. Jeśli masz niedobory (głównie witamin rozpuszczalnych w tłuszczach jak A, D, E i K) i pełno śmieci we krwi to zapomnij o zdrowych i silnych zębach, choćbyś je szorowała po każdym posiłku maniakalnie. Higiena to jedna rzecz, a odżywienie zębów „od środka” to druga. Niestety tej ostatniej rzeczy dentystów się w szkołach nie uczy. Nie licz na to, że Twój dentysta podpowie Ci co jeść aby nie mieć próchnicy albo ją sobie naturalnie wyleczyć (na pewnym etapie naturalna remineralizacja zębów jest możliwa, doczytać można w książce Nagela jak to zrobić za pomocą jedzenia i suplementów), tutaj są zdjęcia jak to działa https://www.curetoothdecay.com/Baby_Bottle_Tooth_Decay/remineralized-teeth.htm.
Akademicki dentysta co najwyżej z uporem maniaka będzie nawijał o znaczeniu higieny jamy ustnej (oraz o tych złych bakteriach, które niszczą Ci zęby) i jej niedostatkach jako jedynej przyczynie ubytków. Tymczasem jak widać to tylko jedna strona medalu. Metodą remineralizacji jaką się obecnie stosuje to ta z zastosowaniem związków fluoru. Nikt nic też nie wspomina o tym, że pewne związki zawarte w konwencjonalnych pastach do zębów tworzą na szkliwie nieprzepuszczalną otoczkę, przez którą minerały zawarte w ślinie nie mogą dostać się do szkliwa i się w nie wbudować. Mało kto wie o tym, że to właśnie nasza ślina jest naszym naturalnym remineralizatorem: powinna być zawsze zasadowa, pełna minerałów i cały dzień opływać zęby.
P.S. Wymioty w ciąży mają kobiety posiadające bardzo zatoksyczniony organizm i głębokie niedobory. Zdrowe i dobrze odżywione matki natomiast przechodzą ciążę znakomicie i bez żadnych nudności czy wymiotów.
zagatka napisał(a):
Właśnie przypomniałam sobie o Twojej odpowiedzi dotyczącej wymiotów i nudności w ciąży i jakoś mi tu coś nie gra.
Jestem w 10 tygodniu ciąży i miałam epizod, około 3 tygodni nudności, bez wymiotów, ale były dni, ze bardzo mi było niedobrze, prawie nic nie mogłam zjeść.
Rok temu robiłam 6 tygodni postu warzywno-owocowego, po czym odżywiałam się prawidłowo. Prawie w ogóle nie jadłam przetworzonego jedzenia, nabiału sklepowego, alkoholu, słodyczy, za to dużo pestek, nasion, kiełków, pyłek pszczeli, ocet jabłkowy i inne. Robiłam to również z myślą o ciąży.
Natomiast moja koleżanka, totalne przeciwieństwo mnie jeśli chodzi o jedzenie, bo często jada parówki, pije alkohol itp, nie ma w ogóle żadnych dolegliwości.
Jak obserwuje swoje koleżanki, które są w moim wieku i wiele ma juz dzieci, a wiele jest w ciąży, to niestety nie widzę zależności między sposobem odżywiania, a nudnościami.
Nie wiem, czy nie jest to grubsza i bardziej skomplikowana sprawa niż samo odżywianie/niedobory, bo może hormony w różny sposób i z różnym natężeniem szaleją u każdej ciężarnej 😉
A szkoda, bo myślałam, że przejdę ciążę gładko i z uśmiechem na twarzy, a nie raz nie miałam siły na uśmiech 😉
Agaru napisał(a):
Marleno – tutaj muszę się zgodzić z zagatka – wymioty czy samopoczucie w ciąży na pewno nie są uzależnione TYLKO od stanu naszego organizmu. Bratowa, 1 ciąża – 22 lata (wydawać by się mogło mniej zatoksyczniony niż „starszej” osoby)- koszmar wymiotny. Ja – 30 lat – 1 ciąża – wymiotów niemal brak.
Druga ciąża u niej – wymiotów brak, za to ja odchorowałam ją na całego 🙂 Ciąża to jednak taki dziwny czas, nie zawsze trzymający się reguł 🙂
zagatka napisał(a):
Dzięki wielkie, wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć 😉 Jesteś skarbnicą wiedzy 🙂
Iza napisał(a):
A cukier trzcinowy nierafinowany? Syrop z agawy? Proszę o komentarz
Marlena napisał(a):
Z trzciny melasa – jest najmniej przetworzona. Syrop z agawy to prawie czysta fruktoza, rafinowany produkt, którego nie używam (i nie polecam).
multigad napisał(a):
Nie wiem czy Cię to zainteresuje Marlenko, ale mało ludzi wie o tym że główną substancją silnie uzależniającą w papierosach jest nie nikotyna jak się powszechnie sądzi (tak jest na rękę i koncernom tytoniowym i farmaceutycznym które produkują plastry gumy itp) ale właśnie cukier (sacharoza) której w papierosach jest nawet do 4%. Badania nie są nowe, właściwie wiadomo to od 30 lat kiedy po raz pierwszy naukowcy zauważyli że papierosy wywołują wyjątkowo silne uzależnienie, a sama nikotyna nie. Francuski zespół pracuje nad tym zagadnieniem od lat 80-tych i juz dość dokładnie zbadano ten mechanizm – związki uwalniające się podczas spalania cukru, głównie aldehyd octowy który jest silnym inhibitorem MAO.
Tutaj masz link do pracy zespołu Jean-Pol Tassina ( to właśnie ten pan który odkrył mechanizm uzależnienia od papierosów) opublikowanej w journal of neuroscience.
P.S. Jestem fanem twojego bloga, uważam go za jeden z najlepszych na temat zdrowia. Zacząłem piec chleb, robię ocet jabłkowy i soki z kapusty 🙂
Marlena napisał(a):
A wiesz, to ciekawe, bo takie same spostrzeżenia mają osoby, które wapują (czyli używają e-papierosów): że to nie nikotyna uzależnia w papierosach konwencjonalnych, to musi być coś innego.
multigad napisał(a):
https://www.jneurosci.org/content/29/4/987.full.pdf
jeszcze raz bo chyba nie wkleiłem.
Praca po angielsku, ale z tym nie masz problemu 🙂
multigad napisał(a):
Sam wapuje od Bożego narodzenia, paliłem papierosy 40 lat z rzerwami, bo rzucałem kilka razy na 1rok, na 2 ostatnio na 3 lata od 2010 do 2013 i zawsze wracałem do nałogu, lubię palić ale nie koniecznie chcę się truć, dlatego wapowanie to coś dla mnie, mam nadzieję że niedługo wyeliminuję nikotynę całkowicie, dzięki temu dotarłem do tej pracy.
Gosia napisał(a):
„Nikt nic też nie wspomina o tym, że pewne związki zawarte w konwencjonalnych pastach do zębów tworzą na szkliwie nieprzepuszczalną otoczkę, przez którą minerały zawarte w ślinie nie mogą dostać się do szkliwa i się w nie wbudować” a czy można wiedzieć o jakie konkretnie związki chodzi? cz to sls czy coś innego?
pozdrowienia 🙂
Marlena napisał(a):
Głównie chodzi o glicerynę, ale inne składniki są nie mniej szkodliwe, tu masz listę: https://zielonyzagonek.pl/prawda-pascie-zebow/
Gosia napisał(a):
dzięki.. nawet moja organiczna pasta propolisowa ma glicerynę w składzie
Axel Tulup napisał(a):
Wiedza na temat rujnującego wpływu cukru na ludzki organizm jest chyba świadomie przemilczana przez mainstreamowe źródła informacji i lekarzy bo przemysł cukierniczy jest jednym z najważniejszych i najbardziej dochodowych gałęzi przemysłu spożywczego. Przez to nadal tylko znikoma część społeczeństwa zdaje sobie sprawę ze źródła obecnej epidemii chorób cywilizacyjnych. A cukier jest wszechobecny, roczne spożycie na głowę tej trucizny liczone jest już w setkach kilogramów i wciąż rośnie. Ale jak ma nie rosnąć, jak nawet panie kasjerki w każdym sklepie nachalnie wrzucają nam do torby batoniki i wafelki…
Wielu wegetarian i wegan robi podstawowy błąd żywieniowy odstawiając w pierwszej kolejności produkty pochodzenia zwierzęcego, a o cukrze zapominając. Kolejność powinna być odwrotna! Sam będąc dwadzieścia dwa lata wege, cukier konsumowałem ochoczo. Cukier odstawiłem dopiero gdy zapoznałem się z zawartością tego bloga i dopiero teraz mogę powiedzieć, że moje odżywianie ma coś wspólnego ze zdrowym trybem życia. Wcześniej takie z całą pewnością nie było. Artykuły o wpływie cukru na nasze zdrowie powinny być ostrzeżeniem dla każdego wegetarianina, że niejedzenie mięsa nie jest równoznaczne ze zdrowym odżywianiem.
A tak na marginesie, dla ludzi wyznających ortodoksyjną zasadę – „ani grama cukru w moim organizmie” też powinna być specjalna kategoria „nazewnicza”, tak jak dla nie jedzących mięso…
Angel napisał(a):
Czy mogłabyś się wypowiedzieć czy cukier kokosowy również jest szkodliwy?
Marlena napisał(a):
Ma niższy IG (ok. 35) i nieco więcej potasu, aminokwasów, witamin a grupy B niż inne cukry (np. brązowy). Jest też mniej przetworzony.
Mam go w kuchni, lecz tak czy inaczej stosuję niezwykle oszczędnie.
Michi napisał(a):
Jak to jest z tym cukrem? W warzywach i owocach jest kupę węglowodanów, Zięba mówi, żeby w ogóle nie spożywać cukru i kto ma tu racje? A tak dodatkowo spytam, czy słyszałaś o diecie dr. Horaka?
Marlena napisał(a):
Nie, nie słyszałam o diecie dr. Horaka. Nie interesują mnie „diety-cud”. 😉
Owszem, cukru (tego z torebki) nie powinniśmy spożywać i pan Zięba ma rację w tym sensie. Torebki z cukrem bowiem na drzewach nie rosną i Matka Natura ich nie stworzyła. Natomiast to co ona dla nas stworzyła możemy bezpiecznie spożywać (w postaci możliwie jak najmniej przetworzonej). Z owocami włącznie, ma się rozumieć.
roman napisał(a):
Pozbyłem się cukrzycy w jeden dzień .
Przestałem jeść pszenicę a zastąpiłem ją : rybami , mięsem baranim , jajami
i warzywami . Polecam dietę bez grama pszenicy . Oprócz cukru sadło mi również ciśnienie krwi i przestały mi puchnąć nogi .
Marlena napisał(a):
Romanie, przede wszystkim masz jeść warzywa i owoce. Nie sztuką bowiem jest pozbyć się cukrzycy jednocześnie zwiększając swoje szanse zachorowania na nowotwory i choroby układu krążenia. Produkty odzwierzęce generalnie rzecz biorąc nie posiadają tak wielu jak pokarm roślinny cennych substancji chroniących przed chorobami czy też im zapobiegających, dlatego stosujmy te pokarmy jak to się mówi „na niedzielę” lub jako skromny dodatek smakowy, a nie jako zastępnik dla spożywanej wcześniej pszenicy, bo prawda jest taka, że jemy je głównie dla rozkoszy podniebienia, ale ze zdrowiem to ma mało wspólnego. Polecam książkę dra Fuhrmana „Wylecz cukrzycę. Rewolucyjny program żywieniowy zapobiegający chorobie i cofający jej skutki”.
Ina napisał(a):
Witam serdecznie,
Poleciłaby Pani jakieś artykuły dotyczące cukru i odporności? 🙂
Pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Tak, pisałam na ten temat. Listę tagów tematycznych znajdziesz po lewej stronie witryny.
E. napisał(a):
Witam, Pani Marleno, od dłuższego czasu jestem pod wrażeniem Pani bloga, dzięki któremu rozjaśniło mi się wiele kwestii, ale większość artykułów jeszcze przede mną – jestem dopiero na początku zmian na lepsze:)
Od niedawna zaczęłam spisywać nurtujące mnie pytania i zadam je poniżej z nadzieją, że będzie Pani mogła na nie odpowiedzieć.
1) Kwasy omega-3 są niestabilnie termicznie. Czy w takim razie mąka migdałowa nadaje się do pieczenia? Tzn. kwasy rozpadają się podczas pieczenia i nie mają dobroczynnego działania czy są wręcz szkodliwe?
2) Czy utleniona zielona herbata (jak zaparzona postoi godzinę lub dłużej) albo olej lniany (długo otwarty) są szkodliwe?
3) Zielona herbata powszechnie uznawana jest za bardzo zdrową. Nie odnosi się to chyba niestety do herbaty chińskiej?
4) Pestki dyni są bardzo zdrowe, a co jeśli są z Chin?
5) Czy produkty „bio” są naprawdę zdrowsze (mniej chemicznych oprysków itd.)? Czy istnieje „bio” z Chin?
6) Ryż i mąka ryżowa – jeść czy nie jeść? Powszechnie ryż brązowy a nawet biały zawsze były uważane za zdrowe, a obecnie? Wszędzie głośno na temat arsenu i innych negatywów zwłaszcza białego ryżu.
7) Olej kokosowy nierafinowany na dziś dzień jest bardzo zalecany, nawet do smażenia. Czy rafinowany szkodzi? Swoją drogą obawiam się, że potrwają jeszcze badania i za kilka lat usłyszymy, że jednak olej kokosowy jest niezdrowy.
8) Jakie oleje są najlepsze do smażenia?
9) Czy jedząc nie polskie owoce np. super zdrowe awokado dostarczamy organizmowi więcej dobrego, czy więcej chemii?
10) Masło klarowane z plastiku – czy wraz z takim masłem zjadamy plastik? Albo mleko kokosowe z puszki?
11) Jakie ryby jeść?
12) Z wielu źródeł wynika, że obecna pszenica to jeden z najbardziej szkodliwych produktów. Jaką więc jeść mąkę i makarony?
13) Czy jeśli na opakowaniu makaronu kukurydzianego, chrupek kukurydzianych czy mąki nie ma informacji „GMO free”, to raczej jest pewne, że produkt powstał z kukurydzy modyfikowanej?
14) Orkisz jest zdrowy, czy to prawda?
15) Zauważyłam, że na części sklepowych produktów mlecznych, np. serach, jogurtach w składzie jest „mleko” a w pozostałych „mleko pasteryzowane”, czy stanowi to jakąś różnicę? Tzn. czy jest prawnie uregulowany obowiązek umieszczania informacji, że produkt wytworzony został z mleka pasteryzowanego? Jeśli nie, to niestety zła wiadomość, bo jak to mój mąż określił „nasi dziadkowie nie musieli zastanawiać się nad tym, co jedli, mogli jeść wszystko, bo wszystko było dobre”, nam już niewiele dobrego zostaje.
Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Większość odpowiedzi na swoje wątpliwości znajdziesz na blogu – lista tagów znajduje się po lewej stronie witryny. Z artykułów oraz odpowiedzi na komentarze dowiesz się o ryżu, pszenicy, mleku itd. oraz o tym, że nie warto smażyć czy w ogóle uważać oleje za coś zdrowego i dlaczego tak jest. Miłej lektury! 😉
E. napisał(a):
Witam? Jaka jest różnica pomiędzy cukrem kokosowym a brązowym dark muscovado? Czy ten drugi podwyższa poziom cukru tak samo jak biały? I
G cukru kokosowego to ponoć 35 i to byłaby świetna wiadomość, ale niektóre źródła podają IG 50, a wtedy mało opłacalny robi się zakup tego cukru… Pozdrawiam ?
Marlena napisał(a):
Muscovado jest z trzcinowy, a kokosowy jest z kwiatu palmy kokosowej. Najniższy IG mają poliole (np. erytrytol ma IG=0), każdy cukier będzie miał wyższe od zera.
E. napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. Czy IG cukru muscovado jest wyższy niż cukru kokosowego? Czy muscovado to też „trucizna” jak biały?
E. napisał(a):
Prooosze o odpowiedź:) Nie mam pojęcia czy kupować muscovado czy jest on tak samo „dobry” jak bialy?
Marlena napisał(a):
Minimalnie lepszy od białego. Ale to wciąż cukier.
E. napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. Zatem z cukrów najlepszy jest kokosowy?
A czy miodem można słodzić ciasta? Obiło mi się o uszy, że pod wpływem temperatury pojawiają się w nim szkodliwe substancje. Do ksylitolu nie mam przekonania. Oczywiście najlepiej jeść że słodkości tylko owoce, ale uzależnienie od czekolady robi swoje…
Marlena napisał(a):
Najlepsze są daktyle, bo to jest produkt całościowy. Poza daktylami inne owoce jak np. banany. Miód pod wpływem temperatury traci swoje zdrowotne własności.
Zamiast ciast i czekolady zjadaj owoce, to są naturalne słodkości, które dla nas Matka Natura przewidziała. Ciasta to wymysł ludzki, produkt przetworzony i na dłuższą metę podkopujący zdrowie – tego natura nie produkuje i na drzewie to nie rośnie.
E. napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź ?
Anna napisał(a):
Dopiero tu trafiłam a już tyle pożytecznych wiadomości przyswoiłam?
Marlena napisał(a):
Cieszę się bardzo, Anno! Rozgość się u nas. 🙂
Inka napisał(a):
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że gorsza od cukru jest współczesna mąka pszenna . Czy się zgadzasz z tym ?
Marlena napisał(a):
Podpisuję się pod tym co powiedział swego czasu dr Dean Ornish: nie ma pokarmów złych czy dobrych, są jedynie takie, które mają mniej lub bardziej pozytywny wpływ na nasze zdrowie.
Druga jego myśl, z którą się w pełni zgadzam to taka: nie jest ważne co jesz przez 5 dni w roku, lecz liczy się to, co jesz przez pozostałe 360.
Co do mąki pszennej, to ta biblijna roślina towarzyszy ona człowiekowi od tysięcy lat, natomiast to, co jest współcześnie niepokojące, to karygodne praktyki rolników, którzy dopuszczają się desykacji zboża przed zbiorem pryskając nań glifosat (Roundup).
Innym problemem jest wszechobecne oczyszczanie, rafinacja zbóż, co powoduje, że zjadamy niemalże izolat z tej pszenicy, a nie całe, pełne jej ziarno z wszelkimi dobrociami. Po takim oczyszczonym pokarmie (czy to będzie stołowy cukier czy biała mąka) podnosi nam się poziom cukru we krwi w nienaturalnie szybki sposób. Na dłuższą metę może to prowadzić do wielu chorób.
Jeśli zjemy sobie raz od wielkiego święta ten cukier czy białą mąkę, to nic nam się nie stanie o ile jesteśmy zdrowi. Gorzej, gdy ludzie odżywiają się tak non stop, każdego dnia.
Inka napisał(a):
To jest cytat,który znalazłam w internecie:”Dowiedziono, że amylopektyna zawarta w pszenicy podnosi poziom cukru we krwi bardziej niż jakikolwiek inny węglowodan, nawet szybciej niż biały cukier! ”
Przyznam, że do tej pory nie dowierzam czy to prawda.
Marlena napisał(a):
Chyba pisał to ktoś szukający sensacji. 😀
Amylopektyna to wielocukier będący głównym składnikiem skrobi, skrobię zaś zawiera wiele roślin jadalnych. Do produktów skrobiowych zalicza się ziarna (jęczmień, pszenica, ryż brązowy, kukurydza, proso, owies, żyto, orkisz, pszenżyto), rośliny strączkowe (suche nasiona fasoli, grochu, soczewicy, soi), warzywa skrobiowe (bulwy i korzenie, czyli ziemniaki, maniok jadalny, bataty) oraz warzywa dyniowe. Amylopektyna jako taka jest jedna i nie ma gorszej i lepszej, aczkolwiek mogą się nieco różnić strawnością w zależności od tego w jakich roślinach występują.
Co do węglowodanów… Nie należy mylić białej mąki czy stołowego cukru (będących wytworzonymi ludzką ręką izolatami) od cukrów (w tym wielocukrów) naturalnie występujących w pożywieniu. Jeśli jadamy pożywienie w stanie naturalnym (nierafinowane, nie sprowadzone do postaci izolatu) to nic nam ze strony ani pszenicy (szczególnie pełnoziarnistej, szlachetnych odmian, uprawianych ekologicznie) ani innych pokarmów zawierających skrobię nie grozi.
Natura nie stworzyła pokarmów skrobiowych by nas nimi zabić czy błyskawicznie utuczyć – w każdej kulturze pokarmy skrobiowe są podstawą diety (np. w Azji ryż, u nas ziemniaki, na południu Europy makaron itd.). Pokarmami skrobiowymi dr McDougall wyciąga ludzi z chorób cywilizacyjnych, pisałam o nim tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/wyzdrowiej-i-schudnij-jedzac-ziemniaki-fasole-chleb-i-ryz/
Sama w sobie pszenica niczemu winna nie jest. To raczej to, co człowiek z pszenicą zrobił woła o pomstę do Nieba – zaczął ją dosuszać glifosatem, oczyszczać do postaci białej mąki i piec z niej tani chleb na drożdżach albo ciastka z margaryną i cukrem, opychając się tą pszenicą niemiłosiernie – pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/co-z-ta-pszenica/