Międzynarodowe Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego ogłosiło kilka lat temu bardzo szczytną akcję: Maj Miesiącem Mierzenia Ciśnienia Tętniczego (z angielskiego MMM czyli May Measurement Month).
Akurat mamy maj, więc czas pomyśleć o ciśnieniu tętniczym. Najczęściej przypominamy sobie o nim dopiero wtedy, gdy pojawiają się bóle i zawroty głowy albo bezsenność. Niektórzy ignorują te sygnały i padają ofiarą cukrzycy, udarów, zawałów, problemów z nerkami czy wzrokiem.
Zabójcą numer jeden w krajach cywilizowanych nie jest wcale to, czego najbardziej się boimy (rak), ani to, co jest najbardziej medialnie pompowane (modny wirus).
Są to choroby sercowo-naczyniowe. W Polsce niemal co drugi zgon jest właśnie z tego powodu.
Samo mierzenie ciśnienia jest oczywiście przydatne, ale obciążone przy okazji mitami.
Opiszę dzisiaj 3 najważniejsze mity na temat ciśnienia krwi, w które sama kiedyś wierzyłam.
Mit nr 1: nadciśnienie jest chorobą
Takie jest podejście przeciętnego człowieka do nadciśnienia: jest chorobą, którą należy leczyć. Sama tak kiedyś uważałam.
Kiedy więc zmierzymy sobie ciśnienie i odbiega ono od modelowego, to zazwyczaj jesteśmy tym faktem zaniepokojeni, często lecimy z tym do lekarza, bo przecież nie mamy magicznych parametrów 120/80 (o których za chwilę, bo to mit nr 2), więc pewnie coś z nami nie jest tak. No to do lekarza.
Lekarz ma magiczne sposoby aby ciśnienie obniżyć. Do tego celu służy farmakologia – małe tableteczki, zawierające mikroskopijne ilości różnych dziwnych związków chemicznych.
Tylko łykniesz i siup! Już ciśnienie idzie w dół. Albo cholesterol. Widziałeś takie cuda? Niesamowite, ale tak naprawdę się dzieje.
I pomyśleć, że jeszcze kilka dekad temu nie było wszystkich tych leków, a nadciśnienie czy cholesterol normowane były metodą naturalną – dietetycznie czyli ryżową dietą Kempnera.
Dzisiaj jest inaczej. Po łykaniu farmaceutyków szczęśliwy jest zarówno pacjent, jak i jego lekarz: oto cyferki na urządzeniu nareszcie wskazują normę! I to jak szybko!
Wszyscy zadowoleni, bo… cyferki się uleczyły.
Zachodzimy w głowę skąd się nasze podwyższone ciśnienie krwi wzięło. No może „proszę się zdrowo odżywiać i nie stresować” powie lekarz. Ale co to właściwie znaczy i jak to wygląda w praktyce – tego już nie wiadomo.
Ach, no i jeszcze ta sól – przecież to ona jest winna nadciśnieniu, więc soli nie wolno.
A czym może być spowodowane nadciśnienie?
Zazwyczaj osłabioną pracą wątroby – o co w dobie wszechobecnego stresu, zanieczyszczonego środowiska a także glifosatu przedostającego się do łańcucha żywnościowego nie jest trudno (glifosat cichaczem pozbawia nas zdrowia na kilka sposobów: m.in. redukuje produkcję kwasów żółciowych, wypłukuje z ustroju magnez i zaburza nasz mikrobiom jelitowy).
Większość z nas ma wątrobę, która pracuje gorzej, niż powinna.
Stres też ma wpływ na odczyt pomiaru ciśnienia, jest nawet coś takiego jak syndrom białego fartucha: ciśnienie mierzone w gabinecie przez lekarza będzie wyższe niż mierzone na spokojnie w domu.
Dr Paul J. Rosch, psychiatra i prezydent Amerykańskiego Instytutu Stresu wyraził się w ten sposób na temat nadciśnienia:
„To po prostu wyższa wartość na odczycie urządzenia pomiarowego i może mieć wiele różnych przyczyn”
Tak więc podwyższona wartość na odczycie pomiarowym to nie jest choroba – to reakcja adaptacyjna organizmu na czynniki środowiskowe.
I nie zawsze „idealne” 120/80 jest czymś dla nas dobrym (szczególnie gdy osiągnięte sztucznie za pomocą blokerów kanałów wapniowego, beta-blokerów, inhibitorów ACE, diuretyków czy statyn – te 5 rodzajów leków używa się do „zbijania” nadciśnienia).
Oto co donosi czasopismo medyczne Journal of The American Medical Association (JAMA 2006 Nov 8;296(18):2217-26. doi: 10.1001/jama.296.18.2217)
- Pacjenci z zawałem mający wyższe ciśnienie skurczowe mieli NIŻSZĄ śmiertelność.
- Śmiertelność była 4 razy WYŻSZA u tych, którzy mieli ciśnienie skurczowe poniżej 120 w porównaniu z tym, którzy mieli ciśnienie skurczowe powyżej 161.
- Te konkluzje pochodzą z badań na ponad 48.000 pacjentów z zawałem przyjętych do 259 szpitali w USA pomiędzy marcem 2003, a grudniem 2004.
Jak się ma do tego naleganie pacjenta by dostać receptę na „zbijanie nadciśnienia” uważanego przez niego za „chorobę”?
Jeszcze raz powtórzę, bo to ważne: podwyższone ciśnienie krwi nie jest chorobą, lecz reakcją adaptacyjną na czynniki środowiskowe.
To prawda, że jeśli nic z tym nie zrobimy, a stan ten będzie się utrzymywał przez długi czas, to wzrasta ryzyko cukrzycy, zawału, udaru i innych chorób. Z nadciśnieniem nie ma żartów.
Ale jednocześnie pamiętajmy, że z lekami też nie ma żartów.
- Blokery kanału wapniowego mogą powodować wzrost ataków serca (Am J. Cardiol. 2010 Jul 15; 106 (2): 228-35. PMID: 20599008).
- Beta-blokery i inhibitory ACE powodują, że wyrzut krwi przez serce jest sztucznie zredukowany, przez co mniej tlenu dociera do komórek i tkanek, więc owszem – pomiar ciśnienia wychodzi „normalny” i cieszy się nasz lekarz, a my razem z nim ale… nasze komórki są permanentnie niedotlenione. Rezultat? Przyspieszone starzenie, nowotwory, cukrzyca, zawały…
- Diuretyki – podaje się je w celu usunięcia nadmiaru wody z organizmu, jednak badanie MRFT (Multiple Risk Factor Trial z udziałem ponad 350 tysięcy ludzi) pokazało, że owszem, cel został osiągnięty, udało się tym sposobem sztucznie „zbić ciśnienie” do wartości 140/90 lub poniżej, ale jednocześnie leczeni diuretykami mieli najwyższą umieralność z powodu migotania komór, co było wywołane wypłukaniem potasu.
- Statyny – czyli leki na „zbicie cholesterolu”? Wolne żarty. Oto kilka cytatów z czasopism medycznych.
„Terapia statynami wiąże się z obniżoną czynnością sercową” – Clin. Cardiol. 2009 Dec, 32 (12): 684-9. PMID: 20027659
W bonusie dostaniemy też zwapnioną blaszkę miażdżycową:
„Używanie statyn wiąże się ze wzrostem występowania blaszki miażdżycowej zawierającej wapń” – Atherosclerosis, 2012 Aug 24. PMID: 22981406
Japończycy po 6 latach badania „leczenia” cholesterolu (i nadciśnienia) simvastatyną na 47294 pacjentach (tzw. Japanese Lipid Intervention Trial) stwierdzili, że:
„Nie ma korelacji między zmniejszeniem LDL a śmiertelnością w czasie 5 lat” – American Journal of Cardiology 2003, Aug 1, 92 (3): 334-6
Jak nie ma, to co po to łykać? Pewnie po to, żeby cyferki się zgadzały, bo jak cyferki są dobre, to i pacjent zadowolony, i lekarz jego zadowolony…
A na koniec najważniejsze, czyli metaanaliza – tutaj zebrano 11 różnych badań z udziałem łącznie 65229 pacjentów łykających statyny. Oto konkluzja:
„W tej metaanalizie opartej na piśmiennictwie nie znaleziono dowodów na korzyść leczenia statynami w zakresie śmiertelności z jakiejkolwiek przyczyny w ramach prewencji pierwotnej” –
W istocie – czy ktoś, słyszał, że lekarz komuś odstawił leki nasercowe, bo w końcu wyleczyły one pacjentowi chorobę serca?
Wszystkie te leki zmieniają owszem fizjologię, ale nie naprawiają niczego, co nie działa.
Najczęściej jeszcze z biegiem czasu pogarszają ogólne funkcjonowanie ważnych narządów, ponieważ generalnie wszelka farmakologia jest hepatotoksyczna, czyli szkodzi naszej wątrobie (a to ona filtruje naszą krew, to ona produkuje cholesterol, to ona produkuje też większość limfy).
Paradoksalnie leki te są też kardiotoksyczne (szkodzą sercu – zwiększają deficyt tlenowy, zwiększają zmęczenie, sprzyjają rozrostowi i degeneracji mięśnia sercowego, a także innych organów, które nie dostają krwi albo tlenu w wystarczającej ilości).
Mit nr 2: prawidłowe ciśnienie to 120/80
Tak, też tak kiedyś myślałam, że ideał do jakiego każdy musi dążyć to jest mityczne 120/80.
Pisały o tym babskie gazety (czytane onegdaj przeze mnie namiętnie), skąd czerpałam większość mojej ówczesnej wiedzy o zdrowiu (było to wiele lat temu, zanim zostałam naturoterapeutką).
Dzisiaj zamiast kupowanych w kiosku piśmideł mamy internet. Po wpisaniu zapytania o prawidłowe ciśnienie krwi wyskakuje nam (a jakże!) mityczne 120/80!
Tymczasem na wartość odczytu wpływa bardzo wiele różnych czynników:
- jedzenie, picie, palenie nad godzinę przed pomiarem,
- czy podczas mierzenia ciśnienia mówimy,
- czy mamy pęcherz pusty czy pełny,
- jaka jest temperatura pomieszczenia,
- czy plecy są oparte,
- czy stopy spoczywają na podłodze,
- ciąża,
- otyłość,
- leki antykoncepcyjne, psychotropowe, sterydy,
- kofeina,
- pora dnia,
- pozycja ciała,
- niewłaściwy rozmiar mankietu pomiarowego.
Na przestrzeni ostatnich dekad dogmaty co do tego jakie ciśnienie krwi uważane winny być za normę ulegały też pewnym zmianom.
- Od 1997 za optymalne zaczęto uważać 120/80, a nadciśnienie I stopnia zaczynało się od 140-159/90-99
- W 2004 roku od wartości 120/80 można było mówić już o stanie przed-nadciśnieniowym.
- W roku 2014 zdecydowano, że warto dodać grupy wiekowe, bo w sumie u ludzi starszych ciśnienie jest wyższe, więc niech „nowa norma” dla osób poniżej 60 r.ż. będzie 140/90, a powyżej 60 r.ż. 150/90.
Kto ustala w ogóle te normy?
Normy tworzy grupka ekspertów w USA skupionych wokół kliki o szumnej nazwie Joint National Comitee (JNC – Zjednoczony Komitet Narodowy), w Europie odpowiednikiem są stowarzyszenia: Europejskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego (ESH) oraz Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne (ESC), a Polsce zaś PTNT – Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego.
Jak się już panowie z owego zjednoczonego kominternu (komitetu znaczy się) dogadają co do „nowej normalności” odnośnie ciśnienia tętniczego, to uchwalają raport, na który świat medyczny czeka z zapartym tchem, niczym użytkownicy Netflixa na nowy sezon „House of Cards”.
Najnowszy raport znany pod skrótową nazwą JNC8 jest z roku 2014, więc zapewne niebawem wyjdzie coś jeszcze nowszego i jeszcze bardziej „evidence based”. W raportach tych znajdują się np. kuriozalne zapisy typu: „Osoby normotensyjne w wieku 55 lat mają 90% szans na rozwinięcie nadciśnienia w późniejszym wieku”.
Czyli w wolnym przekładzie z polskiego na nasze oznacza to, że kształcone w piśmie jaśniepaństwo opracowujące raport ustaliło sobie, iż praktycznie rzecz biorąc nie masz prawa, dobry człowieku, na dożycie wieku podeszłego w zdrowiu, zapomnij o tym i wybij to sobie z głowy! 🙂
Jak się bliżej przypatrzeć, to ktoś całkowicie normotensyjny (120/80) w roku 1997, zaledwie 7 lat później już był kwalifikowany jako przed-nadciśnieniowiec potencjalnie wymagający niebawem „leczenia”.
I gdy poszedł do lekarza w 2014 r., a jeśli jego wartości odczytu były wyższe o 20/10 od docelowego, to mógł już otrzymać kurację dwoma środkami, z czego jeden z grupy tiazydów (diuretyk).
Takie zostały wydane prikazy z góry czyli ustalone na najwyższych szczeblach procedury: koniec, kropka, jesteś pan teraz już niestety chory i trzeba cię teraz „leczyć”, a potem może być już tylko gorzej.
Mit nr 3: nadciśnienie to kwestia genów
Jak się okazuje nie ma jednego idealnego ciśnienia.
Oczywiście my tak bardzo lubimy zwalać wszystko na geny, ale oprócz genów dziedziczymy przede wszystkim zgubne nawyki stylu życia.
Natomiast jeśli chodzi o geny, to w genach mamy zapisane wartości prawidłowe, nasz organizm doskonale wie, jakie ma być prawidłowe ciśnienie krwi.
Jeśli wejdziemy 3 piętra po schodach, to ciśnienie się podniesie, nie ma jednego ciśnienia dobrego dla każdego i w każdym momencie. Ciśnienie adaptuje się do warunków.
Każdy stres spowoduje adaptację ciśnienia krwi:
- fizyczny (np. wysiłek, niedosypianie, wady postawy),
- chemiczny (np. spożycie kofeiny, zapalenie papierosa),
- emocjonalny (np. wkurzyliśmy się na szefa, roztrząsamy stare żale).
Sztuczne obniżanie ciśnienia nikogo nie uczyni na dłuższą metę zdrowszym. Bez względu na to czy użyjemy leku od lekarza, czy herbatki z jemioły od zielarza.
Przedstawiciel jakiegokolwiek zawodu, który chce być sprytniejszy niż nasza fizjologia – nigdy nie uczyni nas zdrowszymi. Wybierajmy mądrze i zadawajmy właściwe pytania.
Czy stosując „coś” na nadciśnienie rozwiązujemy przyczynę, czy jedynie objaw?
Nadciśnienie nie powstało z powodu niedoboru beta-blokerów w organizmie, ani z braku herbatki z jemioły – to są specyfiki działające jedynie objawowo.
Czy mój kot ma nadciśnienie? A ptaszek, co śpiewa za oknem? Czy ktoś bada ciśnienie swoim rybkom w akwarium?
Nie, bo każde żywe stworzenie na tej planecie posiada mechanizmy samoregulacji.
My też je posiadamy!
Czy więc coś jest nie tak z naszymi mechanizmami regulującymi? A jeśli tak, to jakiego typu stresory mogą na to wpływać? Które układy lub organy wymagają wsparcia lub korekty stylu życia?
Pamiętajmy, że jakość naszego życia zawsze zależy od jakości pytań, jakie sobie stawiamy.
I jeszcze jedno: 120/80 to wartość umowna, a nie wyrocznia.
Ponadto w miarę jak się starzejemy równie ważne są nie tylko same cyferki (wartość górna i dolna – ciśnienie skurczowe i rozkurczowe), ale też i różnica między wartością górną, a dolną, czyli tak zwane ciśnienie tętna.
- Jeśli różnica między skurczowym a rozkurczowym = 30-50, to mamy zdrowe serce.
- Jeśli różnica między skurczowym a rozkurczowym = 60 lub więcej to mamy serce zatrute, osłabione i naczynia są sztywne, a przypuszczalnie też z blaszką miażdżycową.
Paradoksalnie więc korzystniejsze dla zdrowia jest ciśnienie np. 140/90, niż 140/60.
Podpowiedź: jeśli chcemy zadbać o serce i układ krążenia, to ta dbałość musi zacząć się od dbałości o naszą wątrobę.
Dotyczy to zarówno nadciśnienia jak i niedociśnienia. Szczególnie to drugie jest przez medycynę akademicką traktowane po macoszemu jako coś względnie nieszkodliwego, a może nawet pożądanego.
Jedyne zalecenia lekarskie dla niedociśnieniowców to zażywanie większej ilości ruchu oraz spożywanie kofeiny by podnieść ciśnienie. Czyli działania objawowe.
Zapomina się o tym, że każde żywe stworzenie ma w swoim DNA zapisane prawidłowe parametry fizjologiczne, również ciśnienie tętnicze. Tak jak nadciśnienie ma swoje przyczyny wymagające rozwiązania, tak i niedociśnienie również. W przyrodzie nic nie dzieje się bez powodu.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Halina napisał(a):
Mnie bawi lekarskie określenie „nadciśnienie samoistne”, bo zwalnia z szukania przyczyny.
Nigdy żaden lekarz nie zainteresował się moją wątrobą, choć kilka lat temu na usg wyszło, że jest powiększona jak u alkoholika, jak określił lekarz. I na tym koniec. Ale ja od kilkudziesięciu lat praktycznie nie piję alkoholu… Natomiast leki na nadciśnienie tak, bo mnie zatraszyło skutkami nieleczenia. I co? Leczenie maskuje skutki, ale przyczyna leży odłogiem.
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, to są te tak zwane „choroby idiopatyczne”. Naturoterapeuci żartują, że są to choroby, których patogenezy tylko idiota nie jest w stanie ustalić.
Niealkoholowe stłuszczenie wątroby mogą mieć nawet dzieci. Ostatnio jeden z lekarzy pracujących w gabinecie USG powiedział mi, że od jakiegoś czasu coraz rzadziej udaje mu się zobaczyć wątrobę w perfekcyjnym stanie.
Stłuszczona wątroba może być bardzo często przyczyną podwyższonego ciśnienia. Dobra wiadomość jest taka, że jak wątrobę „odtłuścimy”, to i ciśnienie się normuje.
Nowe hepatocyty wątroba buduje każdego dnia, pełna odbudowa zajmuje jej ok. 180 dni – gdy tylko będzie miała do tego warunki.
Sylwia napisał(a):
A mam pytanie o tetno – mam stosunkowo wysokie przy cisnieniu ok. 110/70 tetno wynosi 80/95, czasem przekraczalo 100. Z czym to jest zwiazane? Nie biore zadnych lekow, odzywiam sie zdrowo i jestem aktywna fizycznie, wiek 43 lata.
Marlena Bhandari napisał(a):
Sylwio, może to wynikać z różnych czynników. Niższe tętno zawsze mają osoby wysportowane, na wzrost tętna może też wpływać odwodnienie, nietolerancje pokarmowe, niedosypianie, stres każdego rodzaju praktycznie rzecz biorąc (fizyczny, chemiczny, emocjonalny), także wady postawy – niestety ludzie chodzą na regularne kontrole do stomatologa czy okulisty, ale nie do chiropraktyka, co w dobie „cyfrowej szyi” i innych wad postawy spowodowanych cywilizacją jest dużym błędem.
sylwia napisał(a):
Marleno, faktycznie większość czynników które wymieniasz występuje u mnie. Mam wadę postawy, ostatnimi czasy doświadczałam większego stresu, być może jestem także odwodniona, co do nietolerancji nie potrafię powiedzieć dokładnie, nigdy tego nie badałam, podejrzewam jedynie nietolerancję laktozy, jednak w ogóle nie spożywam nabiału. Czy większa dawka aktywności fizycznej plus nawodnienie powinno obniżyć tętno?
Marlena Bhandari napisał(a):
Nietolerancje można zbadać sposobem przedwojennym w domu: https://akademiawitalnosci.pl/ktore-pokarmy-nie-wspolgraja-z-twoim-organizmem-domowy-test/
Nowocześniejsza metoda (i bardziej dokładne wyniki) to test z krwi mierzący poziom przeciwciał.
Co do nawodnienia – polecam zacząć od tego: https://akademiawitalnosci.pl/jedz-swoja-wode-10-najbardziej-zasobnych-w-wode-darow-natury/
Spróbuj, wprowadzaj po kolei zmiany i obserwuj wyniki.
Stres musi iść w odstawkę – układ nerwowy jest tutaj „kierowcą”. Wzmacniaj nerw błędny (różnymi metodami np. śmiechoterapia, kontakt z zimnem, oddychanie przeponowe, Omega-3, magnez, probiotyki z Lactobaccillus Rhamnosus).
Eli napisał(a):
Dziękuję za artykuł,proszę o poradę jak odtłuścić wątrobę?
Marlena Bhandari napisał(a):
Jednej magicznej metody nie ma, należy podjąć działania wielokierunkowe. Usunąć to, co przeszkadza w zdrowieniu, a dodać to co wspomaga zdrowienie.
Zero cukru (miód jest OK), olejów rafinowanych, białej mąki, smażenin, stymulantów i przetworzonej żywności. Prawidłowe żywienie z elementami sokoterapii, codzienna dawka ruchu, zioła wspomagające pracę wątroby, dodatkowa suplementacja (witaminy B-complex, C, E, magnez, selen, cynk, kwas alfa-liponowy, sylimaryna, kwasy Omega-3).
Jeśli jest nadwaga należy się jej pozbyć (stopniowo, bowiem gwałtowne diety-cud zwiększają ryzyko stłuszczenia wątroby jak i kamicy żółciowej). Również osoby szczupłe mają stłuszczoną wątrobę, ten problem nie dotyczy jedynie osób z nadwagą.
Daria napisał(a):
A co z niskim ciśnieniem? Mam 90/70 od zawsze, czasem i niższe. Moja mama tak samo. I to znaczy że Wątroba zawalona? Pomocy
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, szczególnie jeśli mamy nieprzyjemne objawy jak uczucie słabości, apatia, omdlenia czy zawroty głowy – należałoby się pochylić nad wątrobą i wspomóc jej pracę. Przyjrzeć się też układowi limfatycznemu – mamy dwa układy krążenia, przy czym krążenie krwi ma pompkę w postaci serca, ale układ limfatyczny nie ma – tutaj krążenie limfy zależne jest od ruchu naszych mięśni. Krew dostarcza papu do komórek, a limfa odbiera odpady, dlatego krążenie limfatyczne jest mega ważne. Sauna na podczerwień (wypocenie toksyn, poprawa działania mitochondriów), uzupełnienie niedoborów. Poprawić nawodnienie komórek.
Anka napisał(a):
Jak zwykle wielka porcja wartościowej wiedzy. Polecam dodatkowo książkę Fereydoon’a Batmanghelidj’a „Twoje ciało domaga się wody”. Wspaniała, otwierająca oczy. Każdy powinien ją przeczytać. Lekarz oczywiście też.
Ella napisał(a):
Marlenko, mam pytanie, ale nie w temacie.
Mam początki przykurczu Dupuytrena. Najmniejszy palec prawej ręki. Nigdzie nie znalazłam nic na temat naturalnego leczenia tej choroby. Oczywiście na temat przyczyny też nie. Medyczne wytłumaczenie to geny, co jest kolejną medyczną bzdurą, bo nikt w rodzinie nie miał takiej choroby. Zresztą mam taki sam pogląd na genetyczne uwarunkowania chorób jak Ty, bo od Ciebie, moja Mistrzyni, nauczyłam się wszystkiego, czytając Twój blog od 2014 roku.
Proszę Cię o pomoc, jeśli znasz jakieś naturalne sposoby.
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, to jedna z „idiopatycznych” chorób, gdzie szuka się przyczyny w genach. 😉
W jakim jesteś wieku? Czy wnętrze dłoni jest zaczerwienione? Jeśli tak, to wątroba wymaga wsparcia. Jeśli nie, to i tak warto wspomagać jej pracę, bo żyjemy w bardzo zanieczyszczonym środowisku. Jak pracuje tarczyca? Być może jest niedoczynna i potrzebuje wsparcia. Jaki jest poziom witaminy D i czy bierzesz ją z K2? Czy praca wymaga mechanicznego narażenia tej części dłoni?
Trudno coś doradzić tak z marszu, ponieważ mam za mało danych. Spróbuj póki co wcierać oliwkę magnezową miejscowo gdzie wyczuwasz włóknienie. Zdrowa komórka ma w środku magnez, a wapń na zewnątrz podczas gdy chora odwrotnie.
Marta napisał(a):
Marleno, jakie badania warto wykonać by ocenić stan wątroby? Te klasyczne aspat, alat wystarczą? Czy usg wystarczy by ocenić stłuszczenie? Pozdrawiam serdecznie!
Marlena Bhandari napisał(a):
Transaminazy, GGTP, LDH, GDH, cholinoesteraza, bilirubina + badanie USG.
Kolendra napisał(a):
Marleno, zapisałam się 2 dni temu na Twój newsletter, potwierdziłam w mailu dwukrotnie subskrypcję jednak nie otrzymałam Twojego darmowego e-booka, szukałam też w, spamie i nie ma… Możesz to sprawdzić?
Marlena Bhandari napisał(a):
Mail z linkiem do pobrania e-booka wyszedł z systemu 24 maja, godz. 20:35. Sprawdź proszę czy nie wpadł do jakiejś zakładki typu oferty, spam, itd.
Kolendra napisał(a):
Sprawdziłam i niestety nigdzie nie ma…
Marlena Bhandari napisał(a):
Wysłałam kopię, sprawdź proszę maila.
Ala napisał(a):
U mnie, w 2018 roku, podczas rutynowego badania w gabinecie sprawdzono ciśnienie i okazało się, iż wynosiło ono wówczas 170/95. Lekarka od razu bez zapytania przepisała mi leki na nadciśnienie (po 1 pomiarze!) i powiedziała, że będę musiała je stosować do końca życia. Co więcej, ta pani zapowiedziała mi, iż nie powinnam zachodzić w ciążę, bo te leki są na tyle silne, że uszkadzają płód. Co prawda ciąży już i tak nie planowałam, ale to dało mi do myślenia. Oczywiście recepty nigdy nie zrealizowałam, ale ta sytuacja była dla mnie bodźcem, żeby zacząć głębiej interesować się tematem zdrowia, a nie tylko pracą. Zaczęłam szukać, kupować książki, czytać wartościowe treści w Internecie i wyprowadziłam siebie na prostą. Potwierdzam, iż miałam stłuszczoną wątrobę (w moim przypadku za sprawą słodyczy), co potwierdziło USG, a także wyniki krwi. Zmieniłam dietę, kupiłam wyciskarkę, zioła, regularnie piłam wodę, odrzuciłam przetworzone jedzenie, słodycze i wodę w plastiku całkowicie. Codziennie jadłam 2 łyżeczki mielonego ostropestu oraz dokwasiłam żołądek. Przed posiłkami piłam herbatę ziołową poprawiającą pracę wątroby. Do tego spacery i praca w ogrodzie. Dziś moje ciśnienie to 110-120/70-80.
Wiem po sobie i mojej rodzinie, że wiele procesów jest odwracalnych, tylko potrzeba uświadomienia, w jakich obszarach popełniamy błędy, i wyeliminowania ich. U mnie w dużej mierze zgubą były słodycze i pieczywo oraz zbyt mała ilość warzyw.
Marlena Bhandari napisał(a):
Brawo, Ala – należy brać swoje zdrowie we własne ręce. A zalecenie leków po jednokrotnym pomiarze ciśnienia to błąd w sztuce.
Milo napisał(a):
6 miesięcy temu miałem udar krwotoczny. Na szczęście nie pozostawił dużo śladów po sobie. Mam powiększoną lewą komorę serca, kardiolog zalecił beta bloker concor 1.25 raz na dobę. Wyszła również arytmia. Na ablacje nie kwalifikuje się ponieważ nie wiadomo gdzie usytuowana jest nieprawidłowy impuls. Holter wyłapał dodatkowe skurcze serca. Mam stos badań bo chcą wstrzepić kardiowerter. Mam 34 lata. Nadciśnienia nie mam. Tylko syndrom białego fartucha. Aktualnie mam niższe ciśnienie od tego „książkowego”, bezdech wyeliminowany. Co mam dalej robić.. Wiem dziwne pytanie…
Marlena Bhandari napisał(a):
Napisałam na maila.
Anna napisał(a):
Dzień dobry Marlenko!
Mam pytanie a propos tych testów z krwi na nietolerancje pokarmowe – czy masz na myśl test MRT, czy jakiś inny? Szukam info czy MRT jest solidny, czy tylko rozreklamowany 😉
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Marlena Bhandari napisał(a):
Ja robiłam Food Detective na nietolerancje pokarmowe (nie mylić z alergiami), to było kilka lat temu, być może w międzyczasie pojawiły się nowe testy, ale ja ich nie wypróbowałam na sobie. Pozdrawiam serdecznie wzajemnie! ❤️
Kolendra napisał(a):
Dostałam, dziękuję bardzo, Marleno 🙂
Nie wiem czemu wcześniej nie doszło, mimo że zasubskrybowalam 2 razy. A w ogóle to już od dawna byłam zapisana na newsletter. Kiedyś regularnie przychodziły a od jakiegoś czasu nie i byłam zdziwiona. W ten sposób przegapiłam webinar o wątrobie… Chyba faktycznie interia stosuje cenzurę…
Marlena Bhandari napisał(a):
Nie tylko interia cenzuruje, także yahoo, hotmail, msn… użytkownicy mający pocztę na tych domenach skarżą się najczęściej, że maile ode mnie nie dochodzą wcale, albo lądują w spamie.
Dobra rada: dodać w ustawieniach poczty mój adres mailowy do zaufanych nadawców, wtedy wszystkie maile ode mnie powinny być przekierowane do skrzynki odbiorczej.
Kasz napisał(a):
To House of Cards będzie miał jeszcze jeden sezon? 😉
Dziękuję za kolejny wspaniały artykuł!
Serdecznie pozdrawiam 🙂
Marlena Bhandari napisał(a):
Nie mam pojęcia, nie oglądam już, od czasu publikacji filmu z gołymi dziewczynkami, na znak protestu do odwołania zamknęliśmy z małżonkiem nasz kurek transferów pieniężnych do tej korporacji, zresztą coraz mniej tam było rzeczy ciekawych czy pouczających, a coraz więcej, że tak się wyrażę, tandetnych „popłuczyn kulturowych”. Tak jak we wszystkim – tak i w tej branży rządzi konsument i głosuje swoim portfelem. 😉
Cieszę się, że artykuł się podobał, pozdrawiam wzajemnie serdecznie! ❤️
pysiu28 napisał(a):
Co pani sądzi o diecie ketogennej bardzo dużo osób zaczyna się tak odżywiać i nawet lekarze bracia rodzeń do tego namawiają bo leczy z insulinooporności pomaga w różnych schorzeniach autoimmunologicznych
Marlena Bhandari napisał(a):
Nie jest to dieta dla każdego i nie jest ona uniwersalnym lekiem na wszystkie choroby, choć ma swoje kliniczne zastosowanie. Ma też pewne zagrożenia, o czym mówi się niechętnie.
Promuje się keto jako dietę, która „leczy” insulinooporność, ale mało kto wie, że tego typu dieta może insulinooporność właśnie wywołać gdy dostarczymy za wiele kalorii (co jest łatwe na tej diecie).
Poza tym unikajmy podejścia alopatycznego (tłumiącego jedynie objawy), czyli w tym przypadku „odstaw węglowodany, bo ci szkodzą”. No dobrze, to odstawiamy, ale co dalej z tym? Czy została rozwiązana przyczyna zaburzenia? Nie została. A brak objawów to jeszcze nie zdrowie.
Kolejna sprawa: obserwujmy przyrodę – czy aby na pewno „tłuszcz to najlepsze paliwo” jak głoszą różni keto-guru? Jeśli by tak było, to natura rodziłaby dla nas wszystko tłuste: tłuste ziemniaki, truskawki czy tłuste jabłka, tłuste cytrusy i jagody, grzyby tłuste w lesie itd. Ale tak nie jest.
W takim razie ten tłuszcz to skąd brać, skoro natura produkuje dla nas pożywienie głównie oparte na węglowodanach? Awokado owocuje krótko tam gdzie owocuje, podobnie oliwki i kokosy, a orzechy czy nasiona roślina wydaje z siebie raz w roku.
Jak się okazuje nie ma w przyrodzie łatwo dostępnych naturalnych źródeł tłuszczu (pomijam izolaty stworzone ludzką ręką), ponieważ w naturze tłuszcz to materiał zapasowy.
W przyrodzie nie ma też tłustych zwierząt, kto jadł dziczyznę ten wie jak suche i wiórowate jest to mięso. Nawet tłuste ryby morskie w naturze są dużo chudsze, niż ich hodowlane odpowiedniki (porównajmy choćby zawartość tłuszczu w łososiu dzikim i hodowlanym). Zwierzęta obrastają tłuszczem tylko w hodowli, ale nie na wolności.
Prawda jest taka, że jeśli chcemy prawidłowo metabolizować węglowodany, to musimy je jeść, a nie odstawiać. Po to nam natura je dała, by były dla nas pożywieniem. Odstawianie węglowodanów to nie jest żadne leczenie. Leczenie to jest przywrócenie prawidłowego metabolizmu węglowodanów.
Zdrowy człowiek jednakowo dobrze metabolizuje zarówno węglowodany jak i tłuszcz (np. gdy chudniemy, to w pewnym stopniu jesteśmy na „diecie keto” spalając własny materiał zapasowy, czyli zasoby tkanki tłuszczowej) i z łatwością przerzuca się z jednego źródła energii na drugie.
Leczenie oznacza w naturopatii znalezienie przyczyny i usunięcie jej. Wtedy wynikiem jest prawdziwe zdrowie, a nie wydmuszka udająca zdrowie.
Paweł napisał(a):
A co Pani powie na dietę dobrych produktów zaproponowaną przez panią doktor Ewę Bednarczyk- Witoszek?
Marlena Bhandari napisał(a):
Nie znajduję naukowego uzasadnienia dla szkalowania owoców (szczególnie nazywania ich pożywieniem szkodliwym).
Berna napisał(a):
Marleno, a co jeśli różnica między ciśnieniem skurczowym a rozkurczowym wynosi 25-30 ?
Moje ciśnienie to przeważnie 100-11 / 70-80.
Marlena Bhandari napisał(a):
Różnica pomiędzy ciśnieniem skurczowym, a rozkurczowym prawidłowo powinna się zawierać w przedziale 30-50. Jeżeli wielokrotne pomiary wykazują jakieś niepokojące odchylenia, to idziemy do lekarza i robimy 24-godzinne monitorowanie ciśnienia tętniczego (tzw. holter ciśnieniowy) w celu wiarygodnej oceny wysokości i profilu dobowego.
Domowe pomiary często są niedokładne (szczególnie na ciśnieniomierzach nadgarstkowych), większość osób nie wie też jak prawidłowo to ciśnienie mierzyć – jak przygotować się do pomiaru, że trzeba opróżnić pęcherz, że nie rozmawiamy podczas pomiaru, jak przyjąć prawidłową postawę itd.
Berna napisał(a):
Dziękuję Marleno za odpowiedź. Dopiero teraz widzę, że w swoim zapytaniu zjadłam cyferkę „0”. Miało być 100-110 oczywiście.
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak się domyśliłam. 😉
Berna napisał(a):
Jakieś pięć lat temu z okazji zbliżających się 50-tych urodzin zrobiłam sobie ogólne badania z krwi. Wcześniej to tylko w ciąży badania robiłam (1ciąża). Z wynikami poszłam do lekarza, który na widok moich wyników trzy razy zakrzyknął „genialnie”. Myślałam, że jestem super zdrowa i tak też się czułam. Zaczęło mnie jednak zastanawiać dlaczego mam nawracającą egzemę i łupież skoro ze mną tak super. Na wynikach TSH pięć lat temu miałam ponad 3 (więc nie było super), niedawno zrobiłam ponownie badania i TSH ponad 6. Sucha pękająca skóra na dłoniach (wewnętrzna strona), łupież, więc ewidentnie tarczyca. Myślałam, że mam niskie ciśnienie i cieszyłam się, że dobre, a tu Marleno mówisz, że nie bardzo. Od 6-7 lat odżywiam się wg zasad z Twojego bloga. Nie pomagają mi posty Dąbrowskiej robione regularnie kila razy w roku, mam za sobą też głodówki na wodzie. Robiłam testy na nietolerancje, to tylko wyszła laktoza, a ja oprócz ryb czasami, to nie jem nic co od zwierząt pochodzi. Podczas ostatniego 4,5 tygodniowego postu Dąbrowskiej na surowiźnie (przeważnie krzyżowe jadłam, bo nie wiedziałam, że z tarczycą jest coś nie tak) skóra zrobiła się tak sucha na całym ciele, że sypała się za mnie „biała mąka”. Jutro zamierzam ponownie rozpocząć post Dąbrowskiej, tym razem krzyżowych nie jeść surowych. Nie poddam się. Pozdrawiam Cię Marleno i dziękuję, że jesteś.
Marlena Bhandari napisał(a):
Samo TSH nie mówi za wiele, a tak w ogóle to nie jest hormon wydzielany przez tarczycę. Trzeba zrobić pełen panel badań tarczycowych i USG.
Skoro dieta warzywno-owocowa lub głodówka za wiele nie pomaga, to przemyśl czy warto ją ponawiać. Tu raczej trzeba niedobory uzupełnić i wątrobą się zaopiekować. Metale ciężkie sprawdzić (badanie pierwiastkowe włosa).
Dieta bardzo niskokaloryczna obciąża nadnercza (jest stresem) i nie dla każdego (i nie na każdym etapie życia) to jest korzystne (pomaga najbardziej tym, którzy są chorzy z „przejedzenia”, z nadwagą, zaburzeniami metabolicznymi, insulinoopornością/cukrzycą typu 2, także z chorobami o podłożu zapalnym ponieważ spadają ładnie na tej diecie markery stanu zapalnego). No i także jako wstęp do bardziej zdrowego i świadomego odżywiania (ale ten etap masz już za sobą).
Metod terapeutycznych jest wiele i nie zawsze to, co pomaga innym, pomoże i nam.
Berna napisał(a):
Dziękuję za szybką odpowiedź. Masz rację Marleno, że skoro posty na tym etapie mi nie pomagają, to muszę poszukać czegoś innego. Na początku, jak miałam typową egzemę, taką swędzącą wysypkę to post pomógł mi w niecałe 2 tygodnie i przez parę lat miałam spokój. Teraz problemy z dłoniami są inne, nic mnie nie swędzi, tylko skóra bardzo sucha i czasami pęka. Zacznę od uzupełniania niedoborów . Niedawno spisałam sobie notatki z Twojego bloga i mam plan. Jeszcze raz dziękuję.
Marlena Bhandari napisał(a):
Sucha skóra to na bank niedobór kwasów Omega-3.
Berna napisał(a):
Za Twoją Marleno poradą najpierw porobię badania. Właśnie szukam, gdzie zrobić pierwiastkową analizę włosa. Już dawno nad tym badaniem się zastanawiałam, bo polecałaś, ale szkoda mi było kasy. Jeszcze raz dziękuję bardzo.
Marlena Bhandari napisał(a):
Jest teraz sporo firm robiących analizę włosa, z reguły też dostaje się nie tylko gołe wyniki, ale też opis (interpretacja), zalecenia dot. diety i suplementacji.
tarczyca napisał(a):
Poza świetnymi radami Marlenki (uzupełnienie niedoborów, dokładniejsze testy, przyjrzenie się wątrobie, a nie tylko tarczycy) od siebie dodam, żeby się szczególnie zainteresować jodem, d3 i omega3. No i stres, praca nad nim baardzo ważna. Warzywami krzyżowymi proszę się nie przejmować, jeśli czyta Pani Akademię regularnie, to wie Pani, że to bujda wyssana z palca. Ja nie biorę żadnych leków na stwierdzoną niedoczynność, a wyniki po latach idealne. TSH 1,5, inne tez super. Pani objawy znam aż za dobrze, drobne ranki na dłoniach, wysuszona skóra, lecący pył ze skóry(głównie łydki), wysuszone i pękające łokcie. Do tego wieczne problemy skóry głowy. To wszystko da się pokonać, jest nadzieja 🙂 A krzyżowe jem na potęgę, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku(jak ze wszystkim), ale nic sobie nie ograniczam „bo tarczyca”.
Marlena Bhandari napisał(a):
Zgadza się, „nie jeść krzyżowych przy niedoczynnej tarczycy” to mit dietetyczny. Dr Fuhrman podał, że w literaturze medycznej jest jedno jedyne doniesienie o starszej kobiecie zgłaszającej niedoczynność tarczycy po tym jak żywiła się przez wiele miesięcy surową kapustą chińską (bok choy, ok. 1,5 kg dziennie – nikt normalny takich ilości miesiącami całymi nie zjada, ponadto goitrogeny podczas gotowania rozkładają się, więc bigos z tej kapusty już nie dałby takich efektów).
No i to było jedyne doniesienie o „krzyżowych szkodliwych dla tarczycy”. Żadnych badań podwójnie zaślepionych na dużych grupach ludzi nie zrobiono. Tak dzisiaj wygląda tzw. dietetyka oparta o dowody. :/
Berna napisał(a):
Serdecznie dziękuję Marlenie i pani Tarczycy za cenne wskazówki. Bardzo miło, że ktoś, kto przechodził przez to co ja w tej chwili, podzielił się swoimi doświadczeniami. Zastosuję się do rad.
Marlena Bhandari napisał(a):
Powodzenia, Berna! ❤️
Grażyna napisał(a):
Może coś na tematy nadciśnienia plucnego
Przemek napisał(a):
Witam wszystkich, ciekawi mnie czy miażdżyca jest odwracalna za pomoca diety? Pozdrowionka :p
Marlena Bhandari napisał(a):
Jeżeli tylko i wyłącznie dieta się przyczyniła, to wtedy tak. Ale są to rzadkie przypadki. Miażdżyca to choroba wieloczynnikowa.
Mateusz napisał(a):
W wieku ok 30 lat przy stresującym czasie miałem bóle w klatce i kilka razy wybrałem się do lekarza lub na SOR. Mimo sporej nadwagi uprawiałem dużo sportu i miałem niezłą kondycję. Zalecono mi wizytę u kardiologa. Na holterze wyszło średnie ciśnienie podwyższone. Dziwne było to, że czasami w ciągu dnia było „wzorowe”, a czasami podwyższone – wiem, że w tym czasie byłem w ruchu lub napinałem rękę. Lekarz przepisał leki na nadciśnienie, nie dopytując o aktywność w ciągu dnia kiedy miałem holter. Odkąd biorę leki mam szumy uszne, bóle i zawroty głowy, mocno odczuwam wzrost ciśnienia podczas lekkiego stresu, ponadto musiałem ograniczyć uprawianie sportu gdyż spadła mi wydolność. Męczę się tak już kilka lat, ale boję się odstawić leki z uwagi na potencjalny nagły wzrost ciśnienia. Proszę o komentarz.
Marlena Bhandari napisał(a):
Mój komentarz może być tylko jeden: nadciśnienie u nikogo jeszcze nie wystąpiło z powodu takiego, że mu zabrakło leków w ustroju. Dlatego leki nie leczą nadciśnienia. One je tylko obniżają (działając objawowo i powodując skutki uboczne). Przeanalizuj swój styl życia, odżywianie, stres, rytmy dobowe, zaopatrzenie w witaminy i minerały itd.
Marta napisał(a):
Witam! Przeczytałam wasze pytanie i odpowiedzi jednym tchem! Ja również mam pytanie odnośnie ciśnienia, od 10 lat choruje na nerwicę lękowe depresyjną od siedmiu lat nie biorę żadnych kompletnie leków, lecz od dwóch miesięcy zauważyłam nawrót mojej choroby, bo ma taki paniki przyśpieszone bicie serca potliwość rąk bóle głowy duszności, ale zauważyłam również że mam podwyższone ciśnienie to znaczy raz mam wysokie raz normalne raz nawet nie wiem jakie, miałam robione różne badania morfologie holter i tak dalej lekarz stwierdził że wszystko jest w normie, zainteresowała mnie ta wątroba jak można ją odtłuścić? Nigdy wcześniej nikt nie zapytał się mnie o to i nikt mnie nie zbadał w tym kierunku, drugie moje pytanie to jest czy poprzez nerwice mogę mieć też wysokie ciśnienie? Jestem nerwusem pani karą od zawsze, proszę o odpowiedź pozdrawiam serdecznie. Dodam że mam 35 lat a moje średnie ciśnienie wynosi 140 na 94 po ostatnich wynikach z holtera. W ciągu dnia mogę mieć również 150 na 100 160 na 100 jak i również miewam 130 na 85. Bardzo rzadko dodam.
Ewa napisał(a):
Aż się uśmiechnęłam że jest taka osoba jak ty Marleno!
Jestem po menopauzie , mam zatrważające skoki ciśnienia i przy tym takie lęki że boje się wychodzić z domu, kardiolog dodała diuretyk do ACE który zażywam, boje się tego diuretyku , boje się życ najogólniej, ciągle myślę że dostanę udaru.ale czytając te posty jakoś poczułam nadzieję.dzuekuje
Mm napisał(a):
Jestem akurat w szpitalu. Poszłam do szpitalnego sklepiku. Tam tylko cukier i mąka w milionie odsłon. Jedynie woda,jogurt i herbatka melisa były tym,na co warto wydać pieniądze. Nigdy już nie będzie lepiej ze zdrowiem naszej społeczności. Ludzie i lekarze nie rozumieją,że od jedzenia,naszego paliwa zależy jakość życia. Jeżeli w szpitalu są dopuszczane takie produkty to znaczy,że tu nikt nie rozumie podstaw.