Polifenole to związki występujące w roślinach, często nazywane źródłem młodości.
Znajdziemy je w warzywach, owocach, ziołach, przyprawach.
Jesień to czas winogron, śliwek, jabłek, bzu czarnego, dzikiej róży, aronii, żurawin oraz wielu innych wyjątkowo smacznych i zdrowych owoców i warzyw bogatych w polifenole.
W ten oto sposób Matka Natura przygotowuje swoje dzieci do srogiej zimy! 🙂
Wyniki wielu współczesnych badań naukowych w istocie wskazują, że związki polifenolowe z owoców i warzyw mają duży wpływ na odporność (mają między innymi również działanie prebiotyczne, czyli dokarmiają nasz mikrobiom jelitowy) oraz grają niezwykle ważną rolę w profilaktyce wielu schorzeń.
Związane jest to z silnymi właściwościami antyoksydacyjnymi tych cennych dla zdrowia substancji.
Polifenole są zatem nieocenionym narzędziem ochrony naszego zdrowia, a ponieważ nie kumulują się w ustroju, to warto zadbać o wysoki poziom tych związków we krwi każdego dnia, czyli włączyć je do codziennego menu.
To zdrowsze, skuteczniejsze i bezpieczniejsze rozwiązanie niż sięganie po suplementy (zresztą nie wszystkie polifenole można dostać w formie suplementów).
Oto 5 głównych korzyści z ich spożywania.
Nie można przedawkować warzyw i owoców! 🙂
Pamiętajmy, by jadać je w miarę możności ze skórką, bo to tam jest polifenoli zazwyczaj najwięcej (choć w przypadku np. winogron znajdują się one zarówno w skórce jak i pestkach).
Cieszmy się cudownymi darami jesieni właśnie teraz!
Bo jak nie teraz, to kiedy? 🙂
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Ewa napisał(a):
Witam mam pytanie czy może Pani się odnieść do tematu implanty zębów z tytanu? Czy to bezpieczne?
Marlena napisał(a):
Każdy implant umieszczony w ludzkim ciele zawsze pozostaje ciałem obcym. Tytan ogólnie uznany jest za materiał bezpieczny, ale i on może uczulać.
Ava napisał(a):
Czy suszenie owoców (jabłka,śliwki itd) niszczy polifenole w nich zawarte?
Marlena napisał(a):
Z tego co mi wiadomo – nie.
Nanib napisał(a):
Dzień dobry.
Dużo osób (jak pamiętam Ty również) zwracasz uwagę na to by jeść osobno warzywa a osobno owoce. Niestety wszyscy traktują takie rzeczy jak np. paprykę, awokado czy pomidora etc. jako warzywo, a są to podobno owoce (z kolei część ludzi klasyfikuje arbuza do warzyw). Napisz proszę czy tego typu produkty należy jeść razem z owocami? Podobnie zdziwiło mnie, że choć odradzasz łączenia warzyw i owoców to jednak soki piszesz, że właśnie powinny je łączyć. Warto było by powiedzieć coś na temat właśnie takiego łączenia, bo domyślam się że dużo osób może robić tu błędy.
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Nic mi nie wiadomo na temat odradzania łączenia warzyw i owoców. Osobiście nie zaprzątam sobie głowy takimi zabobonami. 😉 Śmiało zjadam chętnie ulubioną sałatkę „owocową” (papryka, pomidor, ogórek) z dodatkiem cebulki, szczypiorku, natki pietruszki, zielonych liści sałat itd. – a więc warzyw. Jak do tej pory – żyję i mam się dobrze 😉
Generalnie wszystko co ma w środku nasiona i powstało z kwiatu – botanicznie jest owocem. Więc spora część „warzyw” to tak naprawdę owoce.
Monika napisał(a):
Czy owoce suszone można przedawkować? Czy warto jeść je codziennie, czy lepiej zamienić na świeże? Ja zawsze słodzę nimi (np. 4 suszone daktyle albo 2 suszone figi albo łyżka rodzynek na porcję) kasze, ryże itp. do tego dodaję na wierzch świeże owoce, nie używam wówczas żadnego cukru i miodu, tylko, że gotuję te suszone owoce razem z kaszami, czy tak można?
Marlena napisał(a):
Można i szczerze mówiąc słodzenie owocami (suszonymi jak daktyle lub świeżymi jak rozgnieciony banan) to najzdrowsza forma słodzenia.
Joanna napisał(a):
„Nie można przedawkować warzyw i owoców!” A np. szpinak? Kiedyś pisała Pani, że nie powinno się jeść go codziennie, ponieważ byłoby to niezdrowe.
Marlena napisał(a):
Nie można przedawkować, ale miałam na myśli różnorodne warzywa i owoce (w końcu natura nam ich nie poskąpiła, naprawdę jest z czego wybierać!), a nie bezrozumne opychanie się jednym rodzajem pokarmu non stop, np. codziennie czy też po parę razy dziennie przez 365 dni w roku (ludzie zrobili to np. z ziarnem pszenicy i popatrzmy co z tego wyszło: co drugi obywatel ma obecnie nietolerancję na białka pszenicy, to samo tyczy się mleka, jaj, soi wszechobecnej w produktach przetworzonych itp.).
Najwięcej korzyści wyciągniemy z diety różnorodnej, ponieważ każdy pokarm oferuje nam – że tak się wyrażę – inny zestaw atrakcji. 🙂
Iga napisał(a):
Zamówiłam w waszym sklepie lecytynę słonecznikową. Czy należy brać enzymy jedząc lecytyne? Mnie się wydaje że coś mi brakuje enzymów(60 lat w koncu…) bo dużo jem a nie czuje się nasycona chociaż jestem „napchana”.
Czy należy też suplementowac w tym czasie omega3 jako że lecytyna słonecznikowa ma przewagę omega6?
Czy trzeba równiez brać wit bcomp ? Czy lecytyna obniza przyswajanie i poziom żelaza?
Pytam bo z takimi mitami się spotykam. Dziękuje za odpowiedz!
Marlena napisał(a):
Najmniej zużywamy własne enzymy gdy jemy żywność bogatą w nie – czyli warzywa i owoce na surowo. Warto pić zielone koktajle i świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe, jeść codziennie w ramach „dania głównego” dużą michę zielonych sałat z kolorowymi dodatkami (papryka, ogórek, pomidor, natki itp.). Zielenina zawiera też Omega-3. Z kolei dobrym pokarmowym źródłem lecytyny są ziarna np. słonecznika czy roślin strączkowych (np. fasola, soja), orzechy (włoskie, ziemne).
Jeśli nie czujesz się nasycona to sygnał, że – pomimo „napchania się” – składników odżywczych może być za mało w stosunku do zapotrzebowania.
R. napisał(a):
Świetny blog, miło się go czyta i od paru lat zaglądam na niego… no, dość często 🙂 Niedługo wybieram się na studia, co wiąże się z moim samodzielnym utrzymaniem, więc już teraz staram się przykładać większą uwagę do cen żywności, żebym jako studentka potrafiła sobie wszystko rozplanować tak, by jeść zdrowo i nie głodować 🙂
Kiedyś wspominała Pani, że wydatki na żywność w Pani domu to bodaj 800-1200 zł za cztery osoby. Ja jednak teraz, starając się zdrowo odżywiać, wydaję na siebie jedną (tzn. moi rodzice wydają, ja tylko sobie osobno obliczam :p ) minimum 700 złotych miesięcznie, nie ograniczając się w żaden sposób (mam to szczęście, że moi rodzice są dość zamożni). Staram się odżywiać zgodnie z zaleceniami dra Fuhrmana, chociaż nie we wszystkim się z nim zgadzam. Produkty suche zazwyczaj kupuję w wersji bio, jedynie owoce i warzywa mam zwykłe, z osiedlowego warzywniaka. Dodam, że w koszty żywności wliczam sobie też dość drogie przyprawy (np. szczypiorek – u mnie 2 złote za spory pęczek, a zazwyczaj schodzi mi jeden dziennie; uwielbiam szczypiorek). Wydaje mi się, że mimo wszystko najwięcej kosztują mnie tu warzywa, których zjadam ok. 2 kg dziennie.
Wydaje mi się, że nigdy tego Pani na blogu nie robiła, ale może podzieliłaby się Pani jakoś wpisem o przeciętnym, dziennym jadłospisie? Jak Pani to robi, że jedząc same zdrowe produkty, płaci Pani tak mało?
Marlena napisał(a):
Pewnie masz na myśli ten artykuł: https://akademiawitalnosci.pl/jak-oszczedzac-na-jedzeniu-czyli-optymalizacja-eksploatacji/
Zwróć proszę uwagę, że pochodzi on sprzed czterech lat (ceny trochę poszły w górę od tamtego czasu), a druga sprawa – gospodarstwo wieloosobowe zawsze będzie ekonomiczniejsze niż jednoosobowe. Gotowanie dla wielu będzie w przeliczeniu na głowę zawsze tańsze niż gotowanie dla jednego. Sporo rzeczy można bowiem kupić na zapas w większej ilości gdy są promocje.
Kluczem do oszczędnego jedzenia jest przede wszystkim sezonowość. Nie wiem jakich warzyw jesz 2 kg tak drogich, że pociągają największe koszty – te najlepsze warzywa są bowiem najtańsze – kapusta, buraki, cebula, marchew, ogórki, pieczarki, pekinka – są tanie cały rok. Sezonowo kalafiory, zielenina, brokuły, pomidory, fasolka, papryka, cukinia i dynia są w dobrej cenie (niestety poza sezonem droższe).
Podobnie jak ziemniaki, które są tanie i zdrowe (wiem – Fuhrman ich nie lubi i nie poleca, ale jako rasowa Polka ja bez ziemniaka nie wyobrażam sobie kuchni, i za to kocham dra McDougalla, tego od diety skrobiowej!).
Druga sprawa – jeśli tak lubisz szczypiorek, to zobacz ile za te 2 zł kupisz cebuli, posadzisz w doniczce i masz furę szczypiorku. Nazywa się to pędzeniem cebuli. Zobacz jak prosto się to robi: https://www.wymarzonyogrod.pl/zakladanie-ogrodu/owoce-i-warzywa-w-ogrodzie/pedzenie-cebuli-w-domu-sposob-na-swiezy-szczypior-zima,29_2363.html
Oczywiście nie od razu ma się ten szczypiorek – trochę trzeba czekać, ale się opłaca. W ostateczności można robić to w szklance z wodą, choć w ziemi wychodzi lepiej, bo mniej śmierdzi i nie gnije (za to w wodzie trochę krócej czeka się na efekty).
EWA napisał(a):
MARLENKO ROBIĘ SOBIE TERAZ POST SOKOWY. CZYTAŁAM, ŻE WARTO WŁĄCZYĆ WTEDY BABKĘ PŁESZNIK. CO TY O TYM MYŚLISZ? DODAM, ŻE TO MÓJ PIERWSZY POST W ŻYCIU!WIĘC JELITA NA PEWNO MOCNO ZANIECZYSZCZONE…
Marlena napisał(a):
Ewo nie wiem, ja nie stosuję, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć. Spróbuj i zobacz.
sylwia napisał(a):
Marleno zakupiłam za Twoim poleceniem tą herbatkę na odporność. Córce robię codziennie koktajle (chwilowo wyciskarki nie posiadam- kupiłam taką tanią Sencora i wytrzymała 8 miesięcy intensywnego sokowania) dostaje witaminę D 1 kapsułkę 400 j., witaminę C, jest karmiona piersią. Niestety wychodzą jej zęby, ma obniżoną odporność i złapała ospę, teraz przy tej ospie katar i trochę suchy kaszel. Poszła we wrześniu do żłobaka to złapała przeziębienie a wcześniej nic. W żłobku miała zamówione jedzenie – obiad a wcześniejsze godziny jest u dziadków i tam u nich też je. Teściowa jej robi zupki itp. Po tych chorobach zaczęłam się zastanawiać bo niby mówią mi co jej robią do jedzenia ale… ja pakuje młodej owoce/warzywa i robię koktajliki jak wracam z pracy wtedy też wcina z nami zupę/ warzywa na parze itp czasami dostaje od nich trochę słodkiego mimo mojego sprzeciwu… Nie wiem co robić, nie mogę rzucić pracy a ilość słodkiego jest mikoskopijna może łapie choroby z jeszcze innego powodu? Przez zęby które jej idą jeden po drugim i zmniejszoną odporność? Pewnie kupię wyciskarkę kolejną niestety na tą chwilę kiepską, pogadam z dziadkami. Podawać jej tran? Są też w aptece na odporność produkty typu blf100. Daje jej do picia witaminę C z miodem – ma trochę ponad rok i słyszałam różne opinie o miodzie że takim małym nie podawać, co o tym myślisz?
Marlena napisał(a):
Z tego co wiem to miód po 12 miesiącu można, ale możesz upewnić się u swojego pediatry. Co do odżywiania dzieci polecam kultową książkę dra J. Fuhrmana o wymownym tytule: „Zdrowe dzieciaki. Jak odżywiać dzieci by były odporne na choroby”: https://akademiawitalnosci.pl/dr-joel-fuhrman-zdrowe-dzieciaki-jak-odzywiac-dzieci-by-byly-odporne-na-choroby/
Sylwia napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. Książkę zakupiłam. Kupiłam jej też tran, blf, probiotyk. Dostaje wit.C, herbatkę na odporność (dzięki za polecenie jest pyszna) Byliśmy wczoraj u lekarza chodzimy do jednego prywatnie i zbadał córkę i stwierdził że ma zapalenie oskrzeli a że nadal ma ospę to dał nam antybiotyk bo boi się zapalenia płuc i akcji szpital. ten lekarz nie jest fanem antybiotyków ,,na katar” więc nie wiem czy go nie posłuchać;( Czy w przypadku zapalenia oskrzeli konieczny jest antybiotyk? Dr Cathart łączył wit.C z antybiotykiem
U siebie to nie miałabym problemu nie brać antybiotyku i kurować się witaminą C ale u niej się boję ;( A biorąc pod uwagę że musiałabym często to podawać to szanse nikłe bo jestem w pracy a teście by jej tego nie podawali z pewnością…
Marlena napisał(a):
Idąc za ciosem to jeszcze w takim razie dla bojaźliwych matek poleciłabym jedną książkę, bo wiedzy nigdy nie za dużo, a latorośl wiadomo, że przecież jeszcze nieraz przywlec coś może ze żłobka, przedszkola, a potem szkoły: „Choroby dzieci. Leczenie megadawkami witamin”. Dostępna w księgarniach a także w naszym sklepiku Akademii: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/choroby-dzieci-leczenie-megadawkami-witamin
Autorami są lekarz pediatra dr Ralph K. Campbell oraz dr Andrew Saul, który dwójkę swoich dzieci wychował bez jednej dawki nawet antybiotyku i opowie w książce jak tego dokonać.
Sylwia napisał(a):
Jeszcze takie zapytanie – czy płatki jaglane nie kasza też są zdrowe – kupuje w dziale ze zdrową żywnością organiczne,ekologiczne z firmy Symbio 😉
Dziś zrobiłam córce mus ,,czekoladowy” karob banan awokado i miód, i zupę krem marchewkowy na bulionie warzywnym. Siedzę w pracy, liczę a myśli cały czas uciekają do niej…
Liczę że nowa wyciskarka dotrze do mnie już jutro.
Marlena napisał(a):
Płatki to zgniecione ziarno, a kasza całe ziarno – taka jest różnica.
Sylwia napisał(a):
Dziękuję 😉 Jestem mamą świeżynką i faktycznie książki tego typu mi się przydadzą 😉 Kolejna książka zakupiona 😉
Takie zapytanie jeszcze – nie masz u siebie w sklepiku Niacyny a firma Stanlab ma w swojej ofercie kwas nikotynowy. Jaki jest powód? Jakość? Myślę by stosować na jesienno zimowy sezon i spadek nastroju i energii oczywiście prócz soków, kiszonek, i innych zaleceń na ten sezon.
Marlena napisał(a):
Z tego co mi wiadomo mają kwas nikotynowy ale tylko weterynaryjny – nie ten stopień czystości. Ponadto oferta naszego sklepiku zawiera produkty osobiście przetestowane przeze mnie lub członków mojej rodziny. A niacyny akurat nie biorę – nie odczuwam potrzeby.
Jeśli potrzebujesz niacyny jedz pieczarki (szczególnie brązowe), orzechy i masła orzechowe (szczególnie orzechy ziemne są bogate w niacynę – ale to też roślina strączkowa tak naprawdę), rozmaite strączki (fasole, soczewica, groch, cieciorka, bób), pełne ziarno (niacyna jest w osłonkach ziarna), ryby morskie (jeśli nie jesteś weganką) oraz oczywiście zielonolistne warzywa. Do przyprawiania potraw i zup używaj płatków drożdżowych nieaktywnych (jeśli nie masz nietolerancji pokarmowej na drożdże). W przyrodzie drożdże to najbogatsze źródło witamin z grupy B (w tym niacyny).
Sezonowy spadek nastroju powiązany jest też przez badaczy z sezonowym spadkiem poziomu witaminy D w ustroju – warto zbadać sobie ten poziom we krwi i póki słońca mało, to suplementować tę witaminę. A wiosną – wyjść na słoneczko! 🙂
Sylwia napisał(a):
MARLENO mają jakość określaną jako czystą rozumiem ze nie jest to ta werynaryjna- nie jest to czystość do analizy tez co prawda ale roznica jest minimalna w % czystości…
Sylwia napisał(a):
Czy orzeszki ziemne są zdrowe? Gdzieś się natknęłam że nie?
Studentka napisał(a):
Dzień dobry Marleno, może Ty mi pomożesz? 🙂 Otóż mam taki problem: rano kompletnie nie odczuwam głodu, największy apetyt mam koło 11:00, 12:00. Tylko, że jak rano nic nie zjem, a zajęcia na uczelni mam na 8:00 to potem w przerwie ok. 11:00 ma taki apetyt, że potrafię zjeść kaszę z warzywami, 3 łyżki tahini, 3 banany i 12 suszonych daktyli. Masakra, bo potem mam przeciążony żołądek, masz jakiś pomysł? Jak mogłabym rozłożyć posiłki? dodam, że lepiej pasuje mi jedzenie 4 razy dziennie (wiadomo nie zawsze, ale co do zasady), bo przy 3 posiłkach tez mam bardzo duży apetyt, a wstaję codziennie koło 7:00 rano.
Marlena napisał(a):
Są dwie zdrowotne zasady jeśli chodzi o częstotliwość i objętość posiłków:
1. Nigdy nie jedz gdy nie odczuwasz głodu (nie pomyl też przy okazji głodu toksycznego z tym prawdziwym) i
2. Stosuj konfucjańską zasadę długowiecznych Okinawczyków: hara-hachi-bu, co oznacza „jedz tyle, aby czuć sytość w osiemdziesięciu procentach”. Bo te 80% są potrzebne do zdrowego życia, pozostałe 20 będzie „karmić” nasze choroby i dawać robotę lekarzom. 😉
beata napisał(a):
Pani Marleno!
czy stosuje Pani w swojej kuchni sos sojowy. Jeżeli tak , proszę napisać jakiego rodzaju. Syn bardzo lubi , chcę kupować dobry i zdrowy. Proszę o pomoc i z góry dziękuję. Beata
Marlena napisał(a):
Tak, stosuję, jest to wersja o obniżonej zawartości sodu, sos sojowy organiczny o nazwie Tamari (długa naturalna fermentacja bez dodatku pszenicy). Moja ulubiona marka to Lima – do nabycia w sklepach ze zdrową żywnością oraz w naszym sklepiku Akademii: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/wyszukiwarka/index/tamari
Nie kupuję taniutkich „sosów sojowych” za parę złotych z marketu: nie wiadomo z jakiej jakości surowca wyprodukowano taki sos ani też czy nie użyto chemicznych „przyspieszaczy” naturalnej fermentacji (przy niskiej cenie może podejrzewać i jedno i drugie). No i oczywiście nie kupuję już od lat „sztucznego sosu sojowego” czyli tak zwanej „przyprawy do zup w płynie” zwanej często maggi (skład to głównie sztuczny glutaminian sodu).
Ewa napisał(a):
SYLWIO,
JA MAM NIEDROGĄ WYCISKARKĘ FIRMY OPTIMUM. MAM JUŻ 3 LATA I NAPRAWDĘ DOBRZE SIĘ SPRAWDZA, A SOCZKÓW WYCISKAM SPORO. Z TEGO CO WIEM W KAUFLANDZIE MAJĄ RÓWNIEŻ WYCISKARKĘ ZA OK 300 ZL.
Sylwia napisał(a):
Dziękuję za informację. Zakupiłam właśnie taką z Kauflandu za około 300 ale inna nazwa- Kalorik 😉 Będę odkładać na lepszą – ultem i te sprawy 😉
beata napisał(a):
świetnie , dziękuję i zamówię. Bardzo dobra firma – kupuję Miso Hatcho . U Pani niedostępne. Czy nie jest dostatecznie ok?
Dziękuję za odpowiedzi. Jest PAni miejscami niezastąpiona. Pozdrawiam. Beata
Marlena napisał(a):
Używam zarówno hatcho ciemnego jak i shiro jasnego miso. Obydwa znakomite. Niedostępność ciemnego miso jest chwilowa, następna dostawa dojedzie do nas za kilka dni, zaraz po niedzieli.
Jola napisał(a):
SYLWIO,
odnośnie infekcji dziecięcych – mój syn chorował równe trzy lata, miał zapalenia oskrzeli, ucha, płuc i ospę. W pewnym momencie zauważyłam, ze po infekcji pozostawał suchy i męczący kaszel mimo, że osłuchowo było dobrze. Trwało to do momentu kiedy wpadłam na pomysł żeby postawić mu bańki i to był strzał w dzisiątkę. POMOGŁO. Przy każdej większej infekcji miał stawiane bańki i każda kolejna infekcja była coraz lepiej opanowana przez organizm. Podczas przechodzenia infekcji podawałam tylko syrop z cebuli czosnku i imbiru, a na gardło wspomagająco tabletki emskie, nawilżanie powietrza korzeniem prawoślazu i to wszystko pomogało i najważnejsze bez chemicznych leków. Poza tym pozwólmy dzieciom chorować (oczywiście pod kontrolą) w ten sposób nabywają odporność i pozbywają się toksyn z ustroju.
Sylwia napisał(a):
JOLU dziękuję za informację. Rocznemu dziecku można by było już stawiać bańki? Niestety nie umiem ich stawiać, może pora poduczyć się od babci 😉 Notabene robiła mi kiedyś babcia prócz baniek syrop z cebuli i miodu 😀 Jak nawilżasz powietrze korzeniem prawoślazu? To normalnie można gdzieś kupić? Tabletki emskie normalnie z apteki tak? Nie słyszałam o nich
paula napisał(a):
Marleno przepraszam ze pisze nie w tym temacie ale chciałam cie prosić o radę. Moje 5 letnie dziecko rozwinęło od ok 2 tyg refluks przelykowy.Gastrolog kazala włączyć lanzoprazol ale stosuje już tydzień i brak poprawy. Bardzo mu się odbija i treść z żołądka cofa się do gardła ma przy tym odkrztuszajacy kaszel. Jak mogę mu pomóc dieta? Ograniczam mu surowe owoce dajac gotowane na parze czy myślisz że siemię lniane mielone i zalane wrzątkiem stosowane kilka razy dziennie jest ok. Dr Saul poleca sok z kapusty świeżej ale niestety tego mi nie wypije. Co jeszcze mogę zrobić? Podawalam mu duzo wit c przy infekcjach – 4-5 lyzeczek dziennie moze to tak podraznilo mu zoladek? Moje dziecko należy do niejadkow Ograniczam mu słodycze jak mogę podawałam wcześniej swiezo wyciskanie soki ale teraz się boje.
Marlena napisał(a):
Lanzoprazol jest inhibitorem pompy protonowej, zatem działa objawowo. Siemię lniane (a raczej zawarte w nim śluzy) działa powlekająco, więc może być pomocne (ale też niestety raczej objawowo). Miód, aloes i imbir również mogą być pomocne.
Ani witamina C ani owoce czy tym bardziej soki świeżo wyciskane nie są przyczyną powstawania refluksu, więc szukać trzeba przyczyny gdzie indziej: przyjrzyj się dokładnie co dziecko je. A je zapewne nie za dobrze. Słodycze to nie jest jedzenie – tego się nie ogranicza tylko po prostu wywala z jadłospisu. Jedzenie na „tłusto-słodko” i „na bogato” (dużo pokarmów odzwierzęcych) sprzyja powstawaniu refluksu. Przyczyną powstawania refluksu może być też czynnik mechaniczny, pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/przepuklina-rozworu-przelykowego-co-to-jest-i-jak-sobie-radzic/
annie1232 napisał(a):
Pani Marleno,
Nie wiem już jak mam jeść i jak się suplementować, żeby było dobrze :(((
Od 10 miesięcy karmię piersią, przy wzroście 167cm ważę 45kg. Mam niedowagę i wyglądam jak anorektyczka!!! ? chociaż jem sporo, więc cała rodzina martwi się, co sie dzieje. Nawet jeśli karmię, nie powinnam tak mało ważyć. Przed ciązą ważyłam 48kg bo uprzednio miałam zapalenie trzustki i problem z woreczkiem żółciowym, także coś tam z moim przewodem pokarmowym jest nie tak. Jem zdrowo, dieta opiera się na warzywach, owocach (ale mało, jedynie do owsianki), kaszach, strączki (fasole), (wszystko od lokalnego rolnika) ale też jem od czasu do czasu mięso, bo jak nie jadłam 2 miesiące, to miałam spore niedobory.
Zrobiłam sobie badania, tarczyca ok, celiakia wykluczona, morfologia i reszta ok. Wyszły mi lambie (glista ludzka wykluczona) z p/p z krwi. Bardzo wysoki poziom kortyzolu 204 (38-208). Robiłam tez panel na nietolernacje i wyszły mi nietolerancje na zboża, burak, kukurydza, algi nori, ananas, banan, drożdże, syrop klonowy i z agawy.
Ze względu na karmienie mam ograniczone pole manewru. Pozbycie sie pasożytów z tego co kojarze wiąże się z wypuszczaniem toksyn i może przeniknąć do mleka. Intuicja mi podpowiada, że mojej wątrobie przydałoby sie odtruwanie, ale tez teraz nie mam jak zrobić gruntownego porządku.
Ale żebym chociaż wiedziała co jeść, jak sie suplementować, jaka dieta by mi najlepiej pomogła nabrać masy, żeby też dziecku przekazywać to co najlepsze i mieć więcej sił, żeby sie nim zajmować…. ?
Marlena napisał(a):
Wydaje mi się, że dopóki karmisz piersią, to trzeba sobie odpuścić wszelkie manewry. Chyba że w porozumieniu z lekarzem. Na lamblie są antybiotyki lub zioła (np. herbatka na lamblie z Dary Natury – zawiera ziele piołunu, tymianku, liść orzech włoskiego, szałwii, kłącze tataraku), ale nie wiem czy można w czasie karmienia (raczej nie, chyba że lekarz zezwoli). Ogólnie w czasie karmienia dużo rzeczy jest niezalecane, więc niestety ten czas trzeba sobie najczęściej darować – dziecko jest ważniejsze, a my zrobimy sobie porządek po zakończeniu laktacji. W sumie prawda jest taka, że porządki to należałoby zawsze PRZED ciążą zrobić, no ale nie zawsze to wychodzi tak jak chcemy… 😉
Przyjrzyj się swojej diecie: ile zjadasz najgęstszych odżywczo pokarmów (zobacz listę tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/ranking-41-najzdrowszych-najgestszych-odzywczo-pokarmow/). Jeśli nie masz na nie nietolerancji, to warto je jeść i pić (np. w formie zielonych koktajli) codziennie. One nie są co prawda środkiem dobrym na przytycie (wszak mają bardzo mało kalorii), ale za to są bardzo odżywcze, dokarmiają też nasze dobre bakterie.
Przeanalizuj też właśnie jak dbasz o swoją mikroflorę jelitową, bowiem przyswajanie pokarmu jest zaburzone (oraz ilość nietolerancji pokarmowych wzrasta) jeśli ta mikroflora u nas jest nędzna ilościowo lub jakościowo (a jest wiele rzeczy, które jej szkodzą: od antybiotyków, zarówno tych na receptę jak i tych zjedzonych przez zwierzęta zjedzone z kolei przez nas, aż po chlorowaną wodę, słodycze, konwencjonalnie uprawianą żywność podlewaną glifosatem, a nawet czynniki pozadietetyczne jak stres, niedosypianie, pasożyty, zmiany hormonalne czy infekcje – to wszystko powoduje zmiany ilościowe i jakościowe naszej mikroflory).
Sylwia napisał(a):
Hej! Ja też karmię, córka ma zaraz 13 miesięcy i też jes-tem szczuplejsza niż byłam mam około 54 kg. i jest to niska ale norma dla mnie jeszcze, od paru miesięcy nie chudnę. Ja bym się wagą specjalnie nie przejmowała, ważne jest co jesz tym bardziej że karmi się jakiś czas a nie do końca życia, jest to tak myślę naturalne jak tycie w ciąży oczywiście nie mam na myśli osób które tyją 30 kg.ale przecież nikomu nie przyszłoby do głowy odchudzać się w ciąży 🙂 Polecam orzechy i awokado( ale nie tylko to oczywiście będzie dobre w tym przypadku). Zdrowe dla Ciebie i dla dziecka i kaloryczne – idealne też jako przekąska w międzyczasie. Taka mała uwaga – nie zapominaj o nawodnieniu jak karmisz 🙂 Zauważyłam u siebie że im bardziej jestem skupiona na obowiązkach i młodej tym bardziej zapominałam o posiłkach dla siebie…
Łuki napisał(a):
Marleno ja zapytam trochę z innej beczki. Jaką masz opinie i co sądzisz o zupach gotowanych na kościach, żeberkach itp. Czyli jakby powiedzieć zupie z martwuch tkanek zwierzęcych nazywanych rosołem, który gości na polskich stołach co niedzielę. Czy jest coś pożywnego w takim wywarze, czy stosujesz takie coś do zup czy jadasz zupy bez wkładki mięsnej? Bo z tego co czytałem można przygotować pyszne wywary tylko z warzyw a do wszystkiego dodać np. groch i mieć wspaniałą grochówkę.
Pozdrawiam jesiennie
Marlena napisał(a):
Łuki, nie stosuję. Nie zaprawiam też zup zasmażkami, śmietanami i innymi tego typu „niezbędnymi” ponoć do przygotowania zupy produktami. Najlepsze na świecie zupy robię – tak twierdzi mój syn, urodzony zupożerca! 🙂
Łuki napisał(a):
Czyli wywar na warzywach widzę rządzi 🙂 Dziękuje za opinie. Sam robię całkiem niezłą zupę z dyni, pycha 🙂
Anna napisał(a):
Marleno, kilka razy próbowałam wysłać do Ciebie wiadomość poprzez formularz kontaktowy, niestety bezskutecznie. Czy ta możliwość kontaktu jest wyłączona? Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Formularz kontaktowy potrafi robić psikusy i czasem się zawiesza. Jeśli tak się stanie – po prostu napisz do mnie na adres: kontakt(małpa)akademiawitalnosci.pl.
Agnieszka napisał(a):
Witam. Mam pytanie dotyczące tzw. superfood np.sproszkowanej natki pietruszki czy jarmużu (oczywiście bez żadnych polepszaczy).Wiadomo, że najbardziej wartościowe są „żywe” 🙂 z ogródka, lub hodowane na parapecie.Ale czy takie zielone proszki warto dodawać w okresie jesienno-zimowym do koktajli? Czy tego typu sproszkowane warzywa mają jakąś wartość, czy nie zawracać sobie głowy taką postacią? Chodzi też o inne np. moringę, spirulinę, chlorellę.Dziękuję za odp i życzę ciepłych dni jesiennych :-). Pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Agnieszko, można dodawać, szczególnie gdy nie mamy dostępu do świeżych.
Ava napisał(a):
A co można zrobić z tym białym miązczem kokosa po wypiciu wody z niego?
Pytam bo nie mam pomysłu a nie lubię marnować rzeczy no i lubię kokos.
Marlena napisał(a):
Możesz go utrzeć na tarce, wysuszyć i masz wiórki kokosowe.
paula napisał(a):
Marleno ja apropo mojego synka i tego refluksu. Byliśmy w szpitalu zrobili wszystkie badania okazało się w gastroskopi ze jest ostre zapalenie żołądka spowodowane helicobacter pylori. Mamy brać 3 antybiotyki przez 2 tyg i do tego omeprazol. Przecież wyjalowimy mu całe jelita na którą flora tak usilnie pracuje. Czy znasz moze jakieś inne metody leczenia?
Marlena napisał(a):
No kochana, na taki stan jak zapalenie żołądka to trzeba sobie zapracować, tego się nie dostaje z dnia na dzień jak kataru, choć bywa nazywane katarem żołądka. Dziecko ma po prostu nieodpowiednią dietę (za dużo jedzenia zbyt przetworzonego, słonego, tłustego, słodkiego) i od tego trzeba zacząć.
Jeśli chodzi o alternatywę dla konwencjonalnych metod przy stanach zapalnych żołądka, to można zainteresować się tym, co ludzie stosowali ZANIM nauczyli się syntezy antybiotyków i inhibitorów pompy protonowej, czyli balsam Szostakowskiego (w aptece bez recepty pod nazwą Avilin lub Vinilinum), więcej informacji o nim na witrynie dra Różańskiego: https://rozanski.li/2264/balsam-szostakowskiego-avilin-w-dawnej-i-wsplczesnej-medycynie-wzmianka-o-poczatkach-sulfonamidw-i-antybiotykw/
Jeśli chodzi o Helicobacter: jest w zasadzie nieszkodliwe (niektórzy badacze sugerują, że nawet pożyteczne jako współistniejące z człowiekiem od zarania dziejów) i prawie każdy z nas je ma, ale helico nie jest dla nikogo z nas problemem dopóki nie zacznie się panoszyć, a zaczyna się panoszyć gdy tylko mu stworzymy do tego odpowiednie warunki.
Czy widzisz teraz, że helico jest problemem wtórnym? A przetrzebienie jego populacji (a przy okazji również populacji dobrych bakterii) antybiotykami będzie oznaczało co najwyżej wygranie bitwy, ale nie wojny. Wojnę należy wygrać zmianą diety i stylu życia, doprowadzić do poprawy odporności, do prawidłowego poziomu enzymów trawiennych, do właściwej kwasowości soków żołądkowych i bogatej flory w jelitach, wtedy helico nie ma szans, będzie siedziało cicho samo z siebie i spełniało swoją pożyteczną rolę tak jak to się dzieje u zdrowych ludzi. Żołądek będzie wtedy zdrowy i szczęśliwy, radośnie pracując na naszą rzecz tak jak Pan Bóg przykazał.
Tutaj nie ma dróg na skróty, trzeba szanować prawa natury to i ona będzie szanowała nas i sprzyjała nam. Gdy chorujemy to czujemy jakby nasze ciało nas zdradziło, lecz prawda jest całkiem inna: to myśmy zdradzili nasze ciało – nie dając mu wystarczająco dużo tego, czego potrzebuje albo wrzucając doń za dużo czegoś, czego nie potrzebuje.
paula napisał(a):
Dzięki Marlenko. Masz rację ze moje dziecko nie odżywia się zdrowo tak jak powinien, nie lubi warzyw z owocami jest lepiej. Ale jak porównuje z innymi dziećmi to on je o wiele zdrowiej malo tlustego slonego i przetworzonego. staram się jak mogę przemycić mu świeżo wyciskane soki, MIMO TO Latwo łapie infekcje. Niestety włączyłam antybiotyki na Hp i teraz trzeba będzie popracować nad jego flora jelitowa. Czy znasz moze jakaś wit c o powolnym uwalnianiu która nie podraznialaby żołądka. Boje się mu podawać kwasu askorbinowego rozpuszczonego w wodzie.
Marlena napisał(a):
Jeśli ma nie podrażniać żołądka to należy wybierać formy buforowane, niekwasowe, noszą one nazwę askorbinianów (są to związki kwasu z minerałami). Najprostszy askorbinian można też zrobić w domu: https://akademiawitalnosci.pl/5-sposobow-na-przyjmowanie-witaminy-c/
Według ostatnich badań sulforafan także działa zabójczo na bakterie Helicobacter pylori. Sulforafan zawierają warzywa krzyżowe (kapustne: m.in. brokuły, brukselka, kalafior, kapusta, rzodkiewka, kalarepka, rukola, bok choy, rzeżucha, rukiew wodna, kapusta pekińska, a także gorczyca i robiona z niej musztarda), najwięcej jest go w kiełkach brokuła.
Gotowanie niszczy sulforafan, więc jemy/pijemy go na surowo (sok z białej kapusty, kiełki brokuła – można przemycać też w postaci koktajlu i warzywno-owocowego soku) albo jak nie to są jeszcze kapsułki z kiełków brokuła: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/sulfo-forte-kapsulki-90-szt-
Edyta napisał(a):
Co do jedzenia warzyw i owoców osobno Wstawilas kilka lat temu artykuł pewnej amerykańskiej dietetyczki holistycznej. To artykul o żołądku. Było tam też o jedzeniu co 5-6 godzin. .. Jak dziś sie do tych rzeczy odnosisz? Wg mnie nie jest możliwe zjedzenie tylu warzyw i owoców jedząc 2 czy 3 razy i jeszcze pilnują by nie było to z warzywami? Dziękuję z gory za odpowiedź ☺
Marlena napisał(a):
Nic się w tym względzie nie zmieniło: nie powinniśmy wrzucać w siebie kolejnego posiłku dopóki poprzedni nie został strawiony. Dr Fuhrman również zaleca 3 posiłki (śniadanie, obiad, kolacja) oparte na całościowych produktach roślinnych. Nigdy nie powinno się jeść „pod zegarek”, lecz wtedy dopiero gdy odczuwamy prawdziwy głód (należy też nauczyć się rozróżniać między głodem toksycznym a prawdziwym – szczegóły w książkach dra Fuhrmana).