Często dostaję od Was zapytania w jaki sposób przyjmować witaminę C w proszku. Jak stosować witaminę C poprawnie? Robić roztwór? Brać na sucho ten proszek do buzi i szybko popijać wodą?
Czy można zrobić sobie samemu w domu askorbinian gdy kupiliśmy sobie witaminę C w formie kwasu L-askorbinowego, a potem okazało się, że potrzebujemy jakiejś łagodniejszej dla naszego układu pokarmowego formy?
W dzisiejszym artykule zbiorę w całość informacje dotyczące sposobów na przyjmowanie sproszkowanej witaminy C.
Oczywiście mowa będzie jedynie o doustnym jej przyjmowaniu, nie zapominając przy tym, że najlepszą formą przyjmowania witaminy C doustnie tak na co dzień jest po prostu spożywanie mnóstwa świeżych warzyw i owoców (w formie stałej lub płynnej) i tego nie zastąpi żaden suplement! 🙂
Czasem jednak w życiu pojawiają się takie sytuacje (jak np. infekcja, uraz, stres itp.), w których dowóz witaminy C pochodzącej z pokarmów nie będzie wystarczający i potrzebna jest suplementacja.
Co wtedy można zrobić? Jak wykorzystać krystaliczną witaminę C?
Oto 5 sposobów jakie ja osobiście stosuję.
1. Dodajemy witaminę C do soku.
Najpierw dla przypomnienia: płaska łyżeczka od herbaty to ok. 3 g (3000 mg) kwasu L-askorbinowego, zaś czubata to ok. 5 g (5000 mg).
W naturze razem z witaminą C występuje też obecność bioflawonoidów, co poprawia wchłanialność witaminy C. Najlepsza zatem forma przyjmowania witaminy C to rozpuszczenie jej w jakimś płynie będącym źródłem bioflawonoidów jak np. sok (warzywny, owocowy lub mieszany warzywno-owocowy, najlepiej wyciśnięty na świeżo) – łączymy wtedy dwie korzyści w jednej szklance, czyli zarówno witaminę jak i poprawiające jej wchłanialność flawonoidy.
Dla dzieci dobrze sprawdza się sok słodki, np. świeżo wyciśnięty z pomarańczy: jeśli owoce są wystarczająco słodkie, to nie musimy dodatkowo dosładzać napoju – słodycz pomarańczy naturalnie zrównoważy kwaskowatość witaminy C.
Przy okazji wspomnę, że mały trik jeśli chodzi o witaminę C dla dzieci zasugerował też dr Andrew Saul – oto jak stosować witaminę C u maluchów: rozpuść maksymalną ilość proszku witaminy C w minimalnej ilości soku, powiada, a następnie podaj dziecku witaminę (to będzie dosyć kwaśne, niestety), jednocześnie szybko dając do buzi coś bardzo słodkiego, co zniweluje niemiłe doznania smakowe i będzie stanowiło dla malucha „nagrodę” czy też taką małą „łapówkę”, jeśli wolimy to tak nazwać. 😉
Oczywiście wszyscy wiemy, że cukier zdrowy nie jest, ale w tym przypadku mamy znaczącą przewagę korzyści nad szkodliwością i to jest w tym wszystkim najważniejsze: dziecko ma wziąć witaminę, nieważne jakiego użyjemy podstępu czy sposobu. Jak to mówią – w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
2. Rozpuszczamy witaminę w wodzie lub herbatce.
A co jeśli akurat nie mamy dostępu do żadnego soku pod ręką? W przypadku braku jakiegokolwiek soku naszym płynem służącym do rozpuszczenia witaminy C może być herbatka (ziołowa, owocowa, zielona), a w ostateczności nawet zwykła woda. Herbatki przy tym mają tę przewagę, iż zawierają bioflawonoidy, a woda nie.
Ważne jest to, aby płyn, w którym rozpuszczamy witaminę C nie był gorący. Może być w temperaturze pokojowej lub w temperaturze ciała (letni). Jeśli będzie zbyt gorący, to witamina C natychmiastowo w takich warunkach utlenia się. Możecie z ciekawości zrobić sobie ten eksperyment w domu: dodajcie witaminę C do bardzo gorącej wody i lekko zamieszajcie – utlenianie będzie od razu widoczne w postaci uchodzących licznych bąbelków (to zjawisko nie zachodzi gdy witaminę rozpuścimy w płynie chłodnym lub letnim).
Roztwór witaminy C można ewentualnie lekko dosłodzić miodem lub poliolami (erytrytolem lub ksylitolem), można za każdym razem przygotować sobie świeżą porcję napoju w szklance, ale nie jest to konieczne. Jak sugerował bowiem dr Jaffe można sobie nawet w celach suplementacyjnych przygotować cały dzbanek czy termos takiego napoju i powoli sączyć przez cały dzień (małe i często przyjmowane ilości witaminy C wchłoną się o wiele lepiej niż ilości duże przyjmowane rzadziej).
Dobrze będzie, jeśli nasz dzbanek czy butelka będzie w jak najmniejszym stopniu przepuszczać światło (witamina C w proszku jest odporna na utlenianie w stanie krystalicznym, ale gdy już jest rozpuszczona podlegać będzie utlenianiu pod wpływem światła i tlenu, choć proces ten w porównaniu z działaniem wysokiej temperatury jest dużo wolniejszy).
Wracając do polioli: spożyte w dużej ilości mogą podobnie jak witamina C wywołać efekt osmotyczny (zwiążą wodę w jelitach, przy czym ksylitol robi to szybciej niż erytrytol, który jest łagodniejszy). Efekt osmotyczny brzmi bardzo uczenie, ale objawia się bardzo przyziemnie czyli biegunką. 😉
Szczególnie niska tolerancja na poliole jest u osób, które nie używały przedtem tego typu substancji słodzących lub osób ze zmianami jakościowymi i ilościowymi flory jelitowej. Dlatego picie dużych ilości „sprajta” (rozpuszczonej w wodzie witaminy C osłodzonej poliolami – smak takiego napoju przypomina „Sprite”, stąd nazwa) może skończyć się w toalecie zapewne szybciej niż gdybyśmy tego środka słodzącego nie dodali.
Z tego względu „sprajt” słodzony ksylitolem (i w mniejszym stopniu erytrytolem) nie będzie najlepszym rozwiązaniem w czasie infekcji, gdy trzeba przyjmować gramowe dawki bardzo często (nawet co kilka-kilkanaście minut).
Z tego samego powodu nie jest zalecane łączenie witaminy C z poliolami kiedy musimy przyjmować witaminę co kilkanaście minut w celu dokonania kalibracji poprzedzającej ustalenie dawki potrzebnej nam do codziennej suplementacji: gdy polecimy do toalety nie będziemy pewni co wywołało efekt osmotyczny – witamina C czy środek słodzący?
3. Zamiast dosładzać – neutralizujemy kwas zasadą.
To kolejny sposób aby sprawić by roztwór witaminy C był przyjemniejszy w smaku: zamiast kwas słodzić dodamy do niego zasady by roztwór stracił swoje kwasowe pH – w całości lub częściowo.
Najprościej roztwór kwasowy możemy zneutralizować dodatkiem zasady, która powinna być w każdym domu pod ręką: wodorowęglanu sodu czyli popularna soda kuchenna.
Na każdą miarkę witaminy C możemy do naszego roztworu dodać max. pół miarki sody (można i mniej jeśli lubimy, wtedy będziemy buforować kwas tylko częściowo) i ostrożnie pomieszać (reakcja jest burzliwa, uwalnia się dwutlenek węgla i powstają bąbelki – lepiej wziąć nieco większą szklankę jeśli nie chcemy by nam mikstura uciekła).
Otrzymany napój przypomina w smaku zdrojową wodę mineralną (taki słonawo-kwaskowaty) i jest całkiem przyjemny do picia.
Jak pamiętamy z lekcji chemii w reakcji tego typu tworzą się substancje określane solami. Jeśli sole te stworzymy z kwasu askorbinowego będą one nosiły nazwę askorbinianów, tak więc w reakcji kwasu askorbinowego z wodorowęglanem sodu powstanie sól sodowa kwasu askorbinowego, określana jako askorbinian sodu – jest to bardzo dobrze przyswajalna forma witamina C oraz łagodna dla żołądka.
Można zakupić również gotowy askorbinian sodu w formie proszku i użyć go do sporządzania roztworu. Askorbinian sodu jest nieco słonawy w smaku (nic dziwnego, w końcu chemicznie jest to sól), o neutralnym pH i nieco mniejszej mocy w przeliczeniu na gram (zawiera w jednym gramie 889 mg witaminy C oraz 111 mg sodu).
4. Bierzemy „na sucho”.
Nic nie stoi na przeszkodzie by proszek z witaminą C spożywać na sucho popijając wodą: w tym celu potrzebne będą nam puste kapsułki (żelatynowe lub celulozowe) oraz waga jubilerska elektroniczna ważąca z dokładnością do 1 mg (koszt ok. 20 zł).
Kapsułki są bardzo praktyczne gdy np. jesteśmy poza domem i nie mamy możliwości sporządzenia witaminowego napoju w formie roztworu. Jest to też opcja bardzo przydatna jeśli chodzi o podawanie witaminy C dzieciom.
Do jednej kapsułki w rozmiarze „00” mieści się bez problemu 1000 mg (1 gram) witaminy C w postaci kwasu L-askorbinowego. Kapsułki można napełnić ręcznie (z czym jest trochę zabawy) lub zaopatrzyć się w prostą kapsułkownicę (koszt ok. 100-120 zł), którą można nabyć online (np. na Allegro).
Samodzielne wykonanie kapsułek jest opcją dużo tańszą niż kupowanie gotowej kapsułkowanej witaminy. Policzmy: koszt 1 g witaminy w proszku to ok. 4-5 groszy, a koszt 1 pustej kapsułki to ok. 10-12 groszy, razem 14-17 groszy za każdy gram kapsułkowanej witaminy.
Nie znajdziemy niczego w tej cenie w żadnym sklepie z suplementami czy aptece, ponieważ suplementy gotowe oscylują w granicach kilkudziesięciu groszy za gramową kapsułkę (płacimy również za blister, pudełeczko, ulotkę, reklamę, marketing, dystrybucję itd.), a w składzie jako bonus dostaniemy jeszcze najczęściej substancje pomocnicze (dwutlenek tytanu, stearynian magnezu itp.).
Więc można? Można! 🙂
Proszek witaminy C (w dowolnej postaci – czy to jako kwas, askorbinian lub mieszanka obydwu) można przed nałożeniem do kapsułek wymieszać opcjonalnie z jakimś źródłem bioflawonoidów w celu dodatkowego zwiększenia przyswajalności, np. ze sproszkowanymi owocami (malina, porzeczka, bez czarny, róża, rokitnik, acerola, acai, camu-camu itp.).
Owoce sproszkowane można kupić gotowe albo zmielić w młynku do kawy niewielką ilość suszonych (szczególnie jagodowych jak aronia, malina, rokitnik itp.) jeśli takie mamy.
Czy można ominąć w ogóle kapsułki i zwyczajnie brać proszek z kwasem askorbinowym prosto do buzi szybko popijając wodą? Teoretycznie tak (niektórzy z naszych użytkowników pisali, że tak robią i to im odpowiada). Jednak spożywanie witaminy C w ten „hardcorowy” sposób może szybko spowodować uczucie ciężkości w żołądku – to nie jest moim zdaniem najlepszy sposób i nie polecałabym go mimo wszystko do codziennego stosowania.
5. Robimy domową witaminę liposomalną
Domowa wersja liposomalnej witaminy C z pewnością nie jest tej samej jakości co komercyjna (niektórzy nawet są zdania, że to wcale nie jest liposomalna), jednak jednego nie można jej odmówić: jest z pewnością skuteczna i ma wiele zalet.
Gdy nie mamy ochoty na wlewanie w siebie szklanek roztworu i wolimy bardziej skoncentrowaną formę (przyjmowaną w łyżeczkach lub łyżkach), to jest to wyjście znakomite. Tak przygotowana witamina odznacza się też większą wchłanialnością.
Do jej wykonania niezbędna jest wanienka (tzw. myjka) ultradźwiękowa oraz źródło fosfolipidów czyli lecytyna (np. słonecznikowa – 100%, bez dodatków). Dokładny przepis (a nawet dwa przepisy) jak ją wykonać podawałam tutaj [klik] – opisując jednocześnie zalety i wady domowej liposomalnej witaminy C.
Przy okazji wyjaśnię sprawę metalu ponieważ często dostaję na ten temat zapytania od czytelników: witamina C jest kwasem i dlatego musimy zadbać o to, by zarówno wanienka jak i łyżeczka do mieszania nie były z metalu (np. aluminium) reagującego z kwasami. Natomiast większość wanienek jak i łyżeczek wykonuje się dzisiaj ze stali nierdzewnej.
Stal nie jest metalem – jest stopem. Jest w związku z tym odporna na działanie kwasów. Wanienka posiadająca wnętrze ze stali oraz łyżeczka ze stali nierdzewnej są więc jak najbardziej odpowiednie jako nasz ekwipunek.
Oto 5 sposobów na przyjmowanie witaminy C w proszku. Jeśli znacie inne (szczególnie sposoby przemycania witaminy C dzieciom) – podzielcie się proszę w komentarzach.
Odnośnie dawkowania (ilość, częstotliwość) witaminy C i ogólnych zasad stosowania doustnego, to informacje na ten temat znajdują się w tym artykule: [klik].
Najczęściej zadawane pytania na temat witaminy C znajdują się zaś tutaj: [klik].
Warto też zapoznać się z obalającym wiele mitów materiałem opracowanym przez lekarza, Freda Klennera, który wszelkie choroby wirusowe i bakteryjne z powodzeniem leczył dużymi dawkami witaminy C: https://akademiawitalnosci.pl/raport-klennera-czyli-czego-prawie-nikt-nie-wie-o-witaminie-c/
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Rupert Pupkin napisał(a):
Jest Pani wielka, dziękuję za wszystko co Pani tutaj robi, taka świadomość żywieniowa w dzisiejszych czasach powinna być podstawą funkcjonowania, uświadamia nas Pani, pozdrawiam ;P
Marlena napisał(a):
Cieszę się, że moje artykuły są dla Ciebie przydatne, Rupercie. Pozdrawiam wzajemnie bardzo serdecznie! 🙂
mARTa napisał(a):
Witamina C wyciąga całą moją rodzinę z każdej infekcji 🙂 polecam 🙂 zastanawiam się tylko czy aby na pewno można łączyć z cukrem… (informacja w pierwszym punkcie) z tego co pamiętam Jerzy Zięba twierdzi, że cukier od razu zabija witaminę
Marlena napisał(a):
Dr Andrew Saul wychował dwoje swoich dzieci nie podając im ani grama antybiotyku: w przypadku jakichkolwiek problemów podawał im jedynie witaminy – głównie witaminę C. Tak więc sugestia dra Saula oparta jest na doświadczeniach własnych ze swoimi dziećmi. Właśnie w ten sposób podawał witaminę C swoim dzieciom przy infekcjach: za pomocą słodkiej „łapówki”. 🙂
O dzieciach pana Zięby nie wiem nic – poza tym, że (jak wspominał w jednej z audycji) karmi on je pasztetem uważając to za szczyt wyrafinowania zdrowotnego. 😉 Tak więc proszę z góry o wybaczenie, ale do tego co mówi lub pisze pan Zięba podchodzę z duuuużym dystansem.
To co mówi i pisze natomiast dr Saul jest dla mnie bardziej wiarygodne jeszcze z jednego względu: edukuje on społeczeństwo odnośnie witamin, ale sam nie sprzedał nigdy nikomu ani grama suplementów – on się tym po prostu nie zajmuje, dlatego informacje pochodzące od niego nie są preparowane pod kątem sprzedaży swoich własnych produktów. Nie sprzedaje żadnych witamin ani nawet nie reklamuje jak również nie poleca konkretnych marek suplementów, koncentrując się jedynie na nabywaniu wiedzy i przekazywaniu jej dalej w świat.
aga napisał(a):
Czy można podawać z wodą gazowane?
Aleksandra napisał(a):
Ale ale, co ze szkliwem? Przecież takie „popijanie” najbardziej zniszczy nam ząbki, rurki też nie zawsze zdają egzamin (dzieci np. i tak trzymają płyn w buzi)
Marlena napisał(a):
Tak jak Colę, która też ma kwasowe pH – wszelkie kwasowe napoje pijemy przez słomkę.
Michalina napisał(a):
Czy z antybiotykiem mozna przyjmowac te witamine?
Stosuje ja od bardzo dawna profilaktycznie,,tak samo moja córka(5lat) i teraz z powodu ucha mam antybiotyk i nie wiem czy nie bedzie jakiejs reakcji?
pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Można razem, ale najczęściej podana w odpowiedniej dawce i częstotliwości witamina C radzi sobie ze wszystkimi patogenami (zarówno bakterie jak i wirusy) – działa zatem jak antybiotyk (a także antypiretyk i antyhistaminik) i nawet ponad to.
Mechanizm jej działania jest inny niż antybiotyku, ponieważ witamina C nie atakuje bakterii sama w sobie (ani tych złych, ani tych potrzebnych nam, dobrych bakterii) tak jak czyni to antybiotyk, lecz aktywizuje układ odpornościowy, a ten rusza do ataku i rozprawia się ze złymi drobnoustrojami, te dobre zostawiając w spokoju. Jak powiedział swego czasu dr Klenner – nasze leukocyty (komórki odpornościowe) bez witaminy C są jak żołnierze bez karabinu. Są leniwe i nie mają sił walczyć. 😉
Monika napisał(a):
Mam wit C 1000 w kapsułkach firmy Olimp Labs. Czy mogę brać jedna co godzinę. Jest napisane, ze maja dlugi okres uwalniania…no i jest napisane, ze przyjmować jedna dziennie
Marlena napisał(a):
Nie, apteczna witamina C o wolnym uwalnianiu będzie zachowywać się inaczej w ustroju. Ta forma nie nadaje się z tego względu do zastosowań terapeutycznych.
1000 mg dziennie to niewielka ilość – raczej przy profilaktyce (zakładając, że pochłaniamy tony świeżych warzyw i owoców do tego), czyli na czas pokoju jest OK, ale nie na czas wojny. 😉
gajowy napisał(a):
Monika,
ja już dawno przestałem się sugerować zaleceniami producenta co do ilosci przyjmowania tabletek/porcji. Jest w tym bowiem dużo marketingu. Producent pisze że zalecana porcja to 1 tabletka żeby użytkownik sobie przeliczył że preparat starczy mu na 1 miesiąc więc może sobie na niego pozwolić. Spotkałem się z przypadkiem produktu „olej z kryla” gdzie producent dużymi literami pisał: zalecana procja 1 kapsułka, naukowo udowodnione działanie; a małymi: działanie udowonione przy przyjmowaniu minimum xxxmg dziennnie – co po przeliczeniu było bodajże 6 kapsułek. Nawiasem mówiąc był to bardzo dobry produkt, ale wychodziło drogo.
Porcję trzeba sobie samemu ustalić korzystając z dostępnej wiedzy lub z tego co producent pisze między wierszami. Nic nie stoi na przeszkodzie brać więcej również preparat powoli uwalniany – nie ma trzeba czekać aż poprzednia tabletka się całkowicie zaabsorbuje. Gold Vit C czasami biorę do 4 jak mnie coś bierze.
user1 napisał(a):
Uwaga – 1 miarka witaminy C zneutralizowana połową miarki sody nie jest tak samo skuteczna jak 1 miarka witaminy C nie zneutralizowana niczym! Prawdopodobnie chodzi o ilość wolnych elektronów w cząsteczce związku:
„…it was not entirely clear that the dramatic effects are always with ascorbic acid orally and sodium ascorbate intravenously. I have not been able to achieve the ascorbate effect with mineral ascorbates orally. Mineral ascorbates are fine forms of vitamin C but when you are really sick, the mitochondria are failing in their refueling of the free radical scavengers with electrons. The ascorbic acid carries 2 extra electrons per molecule where the mineral ascorbates seem to carry only one (plus per molecule the mineral ascorbates are heavier due to the mineral weighing more than the hydrogen the mineral replaces). So the mineral ascorbates are not potent enough to accomplish the ascorbate effect. There may be other reasons that we do not appreciate additionally.” Robert Cathcart, III, MD
(Teraz już wiem, czemu przy zwalczaniu wirusów musiałem się wspomagać witaminą D, a dr Cathcart nie musiał)
Jak już tu było mówione, nazywanie „liposomalną” domowej emulsji wit. C i lecytyny wprowadza w błąd – tam po prostu nie ma liposomów (wg dra Levy’ego). Może i jest łagodniejsza dla żołądka (nie ma tak kwaśnego odczynu), ale działa w inny sposób niż liposomalna i nie ma tak wysokiej skuteczności w przeliczeniu na 1 gram.
Marlena napisał(a):
Ja zwał tak zwał – niech zostanie domowa liposomalna, nie zamierzam zmieniać teraz na „emulsja” skoro cały świat nazywa to „home-made liposomal vitamin C”. A dr Levy tak mówi, ale niestety on współpracował z Livonem i… kto go tam wie, ma być może powód by tak mówić? 😉
Tam gdzie w grę wchodzą pieniądze nie możemy zdawać się moim zdaniem na jedną opinię pochodzącą od jednej firmy. Właścicielka Livonu kiedyś w wywiadzie powiedziała, że nie da rady zamknąć liposomalnej w kapsułce, tymczasem dr Joseph Mercola (mercola.com) ma taki suplement w ofercie (w kapsułce jest 500 mg) podważając tym produktem to, co mówi Livon, a w końcu jakby nie było wdrażając taki suplement do swojej oferty kładzie on na szali swoją budowaną latami reputację – nie sądzę aby tego formatu i sławy lekarz (noblesse oblige) świadomie wciskał ludziom kit, czyli coś o nazwie „liposomalna witamina C”, co wcale liposomalną nie jest. On ma poza tym tak wielu hejterów, że gdyby znalazł się jakiś z dużą kasą, który zrobiłby na własny koszt niezależne badania wykazując, iż np. nie ma w tym produkcie żadnych liposomów, to dr Mercola straciłby twarz i wiarygodność w oczach milionów użytkowników.
Ale w Polsce to nie ta liga – tu nie mamy takich problemów i każdy może nazwać swój produkt jak chce, np. firma Colyfine sprzedaje jako liposomalną zwykłą proszkowaną witaminę C, o czym wystarczy się przekonać otwierając kapsułkę, z której wysypie się nam proszek, a kosztuje to cudo kusząco tanio w porównaniu z Livonem czy Mercolą, bo tylko kilkadziesiąt zł za 100 sztuk gramowych kapsułek (skład na opakowaniu: witamina C, żelatyna, rutyna, substancja przeciwzbrylająca – sole magnezowe kwasów tłuszczowych czyli innymi słowy stearynian magnezu), można je obejrzeć np. tutaj https://allegro.pl/liposomalna-witamina-c-1000mg-od-colyfine-i6753536072.html albo tutaj https://colyfine.com/produkty/suplementy/liposomalna-witamina-c/. Nie polecam Colyfine – szkoda pieniędzy, to już lepiej zrobić swoją w domu.
user1 napisał(a):
Jak zwał tak zwał, tylko ja się pytam, na jaki adres mam wysłać rachunek za – jak się okazuje – zupełnie niepotrzebną mi myjkę ultradźwiękową, którą kupiłem pod wpływem zamieszczonych tutaj błędnych informacji, jakoby „domowa liposomalna” była tańszym odpowiednikiem „livonowej liposomalnej” 🙂 A tak nie jest, bo ta z LivOnu ma (podobno) skuteczność lepszą od dożylnej, natomiast 1 gram wit. C z lecytyną ma taką samą skuteczność jak 1 gram wit. C bez lecytyny. To ja dziękuję za ślęczenie nad tą myjką, tym bardziej że ta „liposomowana” witamina smak ma okropny – już wolę pozostać przy czystym kwasie askorbinowym. Ale lecytyna się przydała jako suplement, a że podobno poprawia jakość pieczywa, więc dosypuję ją do domowego chleba na zakwasie 🙂
Marlena napisał(a):
Wyślij na swój adres domowy – tam znajduje się osoba podejmująca decyzje. 😉
Nigdzie nie napisałam, jakoby „domowa liposomalna” była tańszym odpowiednikiem „livonowej liposomalnej” – jest to Twoja nadinterpretacja.
Wręcz przeciwnie – zaznaczyłam, że – cytuję: „jedną z przemysłowych metod produkcji liposomów jest sonikacja, zatem użyjemy ultradźwięków na dużo mniejszą skalę w domowym zaciszu, w postaci wanienki ultradźwiękowej, takiej do domowego użytku, przeznaczonej zazwyczaj do czyszczenia biżuterii. Rzecz jasna jakość domowego specyfiku nie będzie tak idealna jak w przypadku produktu LivOn Labs i jemu podobnych. W warunkach domowych nie mamy bowiem maszyn pracujących pod ciśnieniem, kontrolowanych przez czułe komputery drobiazgowo sprawdzające parametry produktu końcowego.”
Nie można więc traktować domowego specyfiku wprost jako „tańszy odpowiednik” komercyjnego. W moim artykule nie była mowa jedynie o kosztach – podkreślałam też różnice w jakości (o smaku nieciekawym też pisałam – uprzedzając, iż ambrozja to smakowo na pewno nie jest). 😉
user1 napisał(a):
No właśnie ta różnica w jakości (że „nie będzie tak idealna”) miała polegać rzekomo na tym, że nie wszystkie cząsteczki uda się „zliposomować” (ale większość się jednak uda, czyli otrzymujemy coś na kształt produktu z LivOn), bo gdybyśmy mieli lepszy sprzęt „kontrolowany przez czułe komputery drobiazgowo sprawdzające parametry produktu końcowego”, to by się udało. Tymczasem okazuje się, że robimy zupełnie inny produkt, który z liposomalnym ma tyle wspólnego, co np. drzewo herbaciane z herbatą. To tak, jakby powiedzieć, że jakość doustnej wit. C „nie jest aż tak idealna” jak dożylnej, ale jakby ktoś złapał wirusa Ebola, to może sobie łyknąć wiaderko proszku i zobaczyć, czy mu się uda wyzdrowieć 🙂
user1 napisał(a):
Co do Mercoli, to wygląda na to, że on też nabrał się na te liposomy i nieźle naraził swoją reputację:
„Hi,
Someone asked me about Mercola’s cheap liposomal vit C and if they could use it for their cancer treatment and save money.
If you peruse Mercola’s info it seems to imply he thinks a mixture of ascorbic acid and phospolipid in a capsule magically becomes liposomes when water is added.
There is a small possibility that he has some proprietary partially „freeze dried” formulation but I doubt it.
Amazon.com and other sites selling this stuff has people disbelieving that it can be genuine and another supplier, Livon, also states doubts (attached).”
„Hi Dr. Hickey,
Thank you for sending the record of your chat with Mercola’s staff. I have written a summary of our history with Mercola’s Liposomal Vitamin C (see below), and attached the referenced documents. I hope this email provides you with the information you need to make an informed decision about Mercola’s Liposomal Vitamin C.
We became aware of Mercola’s Liposomal Vitamin C in January 2013 and immediately purchased 2 bottles for analysis (see Receipt for Mercola Liposome Vitamin C 012913.pdf). The product was analyzed in February 2013 and a report was issued to LivOn (see Final Report Mercola lipo C 022113 Confidential.pdf). We contacted Dr. Mercola in April 2013 with a summary of our findings in order to give him the opportunity to correct the false and misleading statements about the product (see 4.1.13 Letter to Dr. Mercola from LivOn attorneys Confidential.pdf). We did not receive any response from Dr. Mercola, or anyone from his company.
As we promised in our letter to Dr. Mercola, we took action by releasing a review of the product, which can be found at [linki to zuo]. Since the release of this review, Mercola’s staff has admitted there are no liposomes in the product, and they continue to insist that liposomes are formed when the product is taken with water (see Email response from Mercola CS 091313.pdf as one example). They have even gone as far as testing the product to see if liposomes are formed when in contact with a solution (see Mercola Test on Liposomal Vitamin C.docx). Our comments on the absurdity of this test can be read in “LivOn Comments Blue Stream Assay Mercola Liposomal Vitamin C.pdf.”
If you have any questions about the attached documents, or our dealings with Mercola, please let me know.
Best regards,
Shari Paulsen
Project Manager
LivOn Laboratories Inc. ”
„When I saw Mercola was offering liposomal vitamin C encapsulated with sunflower lecithin instead of soy lecithin at such a low price I went for it, ignoring my mind’s muffled voice that wondered how come it’s so cheap?
After a couple of auto-ship orders, it dawned on me that my wife and I weren’t getting the response from one or two grams liposomal C that we should be getting. So I looked for reviews and came across one from LivOn Labs, which manufactures Lypo-Spheric, the original liposomal C product that restored Alan Smith’s health.(…)
After paying all due respect to Mercola’s informative site, LivOn made it clear that Mercola’s liposomal C was not liposomal at all. What was crammed into the small red capsules, which in pairs provided one gram of C, was a small amount of firmly pasty material that LivOn claimed was at best an emulsion.
You can read LivOn’s complete critique from here.
Personal Reactions, Including Mine
Only a handful of customer reviews panned Mercola’s product, most of them citing LivOn’s review. But I was convinced. So I contacted Mercola’s liposomal C customer service and canceled my auto-ship subscription explaining why. The explanation I got back was to simply drink lots of water to create the liposomes.
Yeah sure, then I could just add water to some lecithin and vitamin C powder to produce my own liposomal C. Besides, other than the normal instruction to take the pills with water, that explanation wasn’t in the directions.
Other reviewers, many posting in the Cure Zone forum, also mentioned how they queried and got goofy answers or no responses at all. Finally, some started posting on Cure Zone that the Mercola marketing group was admitting it is not liposomal after all, but the ingredients of liposomal C are there. Sorry, ingredients alone don’t make up the LET process. There’s expensive machinery to create”
Komentarze na Amazonie mają takie tytuły:
„WARNING! This is NOT true liposomal vitamin C”
„Useful, but not as good as homemade liposomal C”
„Lack of information”
„Not as effective as LivOn – may not be Liposomal after all”
„Seriously folks…don’t waste your money on this product…it does NOTHING!”
Kopiowałem wszystkie jak leci, tylko tyle się wyświetliło na głównej stronie produktu.
A więc owszem, „tego formatu i sławy lekarz (noblesse oblige) wciska ludziom kit, czyli coś o nazwie „liposomalna witamina C”, co wcale liposomalną nie jest”. I „znalazł się jakiś z dużą kasą, który zrobił na własny koszt niezależne badania wykazując, iż nie ma w tym produkcie żadnych liposomów”, więc „dr Mercola stracił twarz i wiarygodność w oczach użytkowników”.
Marlena napisał(a):
Daj spokój, przecież to jest wojna, nie widzisz tego? Jedna firma chce mieć w umysłach konsumentów wyłączność na tę formę witaminy C i będzie robić wszystko by utrzymać swój status jedynego wiarygodnego dostawcy tej jedynej „original” liposomalnej (i pośrednio uzasadnić niezwykle wysoką cenę swojego produktu). Wejdą w układy z lekarzami, zastosują astroturfing, a pani z zarządu autorytatywnie stwierdzi w wywiadzie, że każda inna „liposomal” to zwykła emulsja – zrobią po prostu cokolwiek by utrzymać status quo. To jest wojna! 😉
Witamina od Mercoli wcale nie jest poza tym taka znowu bardzo cheap.
Miałam przyjemność testowania jednej i drugiej i nie widzę różnicy. Mówiąc uczciwie nie widzę różnicy pomiędzy nimi a moją domową, która podobnie jak tamte pozwala na większe spożycie (gram do grama) niż krystaliczna, zanim wywoła reakcję jelitową. No, ok – Livonova jest smaczna, a domowa nie. Ale to da się przeżyć.
Nie wiem czy w domowej albo Mercolowej tworzą się liposomy, nie mam laboratorium by to zbadać – mówię jedynie, że nie widzę różnicy w skuteczności i działaniu (u osoby zdrowej czy przy początkach infekcji). Dlatego z dużą rezerwą podchodzę do tego co mówi Livon lub powiązani z nimi ludzie. Być może ich suplement jest najlepszy na świecie i jedyny w swoim rodzaju, a może nie. Być może tylko ich produkt jako jedyny na świecie działa przy raku, a inne nie. Ja nie mam raka aby to sprawdzać. Nie znam osobiście nikogo, kto sprawdzał – nic nie mogę na ten temat powiedzieć. Jeśli ktoś ma raka i używa LIVON – OK, firma bierze na siebie odpowiedzialność za swój produkt i związane z nim oświadczenia. Do zastosowań profilaktycznych lub przy sezonowych infekcjach wystarczy domowa, co jest już sprawdzone i mogę ze swej strony jako szary użytkownik polecić – działa tak jak ma działać i robi to, co ma robić.
Domowa sprawdziła się też przy czymś większym niż sezonowa infekcja: przy kokluszu (u dziecka sąsiadki) – po podaniu jej kilku dawek dziecko po raz pierwszy od wielu dni przespało noc bez duszenia się kaszlem (niestety antybiotyki od lekarza nie poprawiały stanu tego dzieciaka, rozważana była hospitalizacja, której uniknięto). Czy ten sam efekt by był przy zwykłej krystalicznej? Odpowiedź brzmi: nie wiem. Dostawał liposomalną. Czy lepszy efekt by był dając „original” Livon? A Mercolę? Może LifeOsome? Może Swanson? LipoNaturals? Aurora? Odpowiedź znów brzmi – nie wiem: dawaliśmy domową.
Chyba nie warto emocjonować się wojnami pomiędzy markami. Obecnie w sprzedaży jest już dużo marek liposomalnej witaminy C – w butelce, saszetce czy kapsułkach https://www.amazon.com/s/ref=nb_sb_ss_c_1_14?url=search-alias%3Daps&field-keywords=liposomal+vitamin+c&sprefix=liposomal+vita%2Caps%2C316&crid=H35XY7HIAYDK, przy czym tylko Livon prowadzi bardzo agresywną politykę wobec innych marek, na siłę udowadniając, że tylko ich produkt jest cacy, jest „original”, a wszystkie inne to marna podróbka i nie działa. Nie rozumieją praw rynku: że każdy i tak wybierze taką, jaka mu odpowiada i która po prostu mu się sprawdziła w praktyce.
user1 napisał(a):
Wygląda na to, że ludzie (włącznie z Mercolą) często nazywają różnego rodzaju substancje „liposomalnymi” nie dlatego, że potrzebna im była jakaś ładna nazwa, tylko dlatego, że myślą, że tam rzeczywiście tworzą się jakieś liposomy. Ale są w błędzie. Czy to, że ludzie na całym świecie ludzie są nieświadomi jest powodem, żeby szerzyć dezinformację? Ludzie na całym świecie myślą, że witamina C w ilości > 2g powoduje kamienie nerkowe a za to nie leczy przeziębienia, ale to nie jest żaden powód, żeby to powielać.
Marlena napisał(a):
Dlaczego uważasz, że to dezinformacja? Bo ludzie z Livonu (lub być może opłaceni przez nich?) tak mówią?
Spójrz proszę nieco wyżej: jedna z naszych użytkowniczek napisała o swoim synu, który brał kilka razy dziennie kapsułki witaminy liposomalnej marki Mercola i pozbył się alergii na pyłki, a gdy zapomni wziąć liposomalną to katar się znowu pojawia.
Zorientowani w temacie wiedzą, że raczej nie pozbędziemy się reakcji alergicznych za pomocą kilku marnych gramów krystalicznej (pomocne lektury: „Wylecz się sam” oraz „Witaminy w leczeniu alergii”). Więc jeszcze raz: to, że w danym produkcie nie ma liposomów czy że one są – tego konsument nie wie i stwierdzić nie może, bo gołym okiem nikt ich nie zobaczy, konsument tylko może powiedzieć czy dany produkt działa we właściwy sposób czy nie, czy był skuteczny czy nie.
user1 napisał(a):
To nie chodzi tylko o to, co mówią ludzie z LivOnu, tylko o to co mówią ludzie od Mercoli i to, że nie trzyma się to kupy (podobno w końcu sami przyznali, że nie sprzedają żadnych liposomów, tylko że liposomy same się tworzą jak się popije wodą czy cuś). Więc dla mnie jest oczywiste kto jest zwycięzcą tej „wojny”.
Co do alergii, to mnie w zasadzie wystarczało ok. 10-12 gramów dziennie i to buforowanej plus 2 kapsułki 500 mg o spowolnionym uwalnianiu na noc (Rutinoscorbin Active – uwaga na inne wit. C o spowolnionym uwalnianiu, spróbowałem inną i powoduje bardzo nieprzyjemne uczucie w żołądku, widocznie w nocy tam zostaje zamiast iść dalej). I dokładnie tak było – gdy zapomniałem dawki, to katar zwykle znowu wracał. Gdy spróbowałem niebuforowaną, to okazało się, że potrzebuję jej 2-3 razy mniej, aczkolwiek ja biorę też inne suplementy równoważące Th1 i Th2 plus zdrowa dieta itp. Pewnie trzeba będzie pójść na jakiś kompromis typu częściowe buforowanie, żeby uniknąć zakwaszenia organizmu.
Marlena napisał(a):
Zwycięzcą jest zawsze konsument, bo to dla niego firmy produkują rzeczy. Rynkiem rządzimy my, konsumenci, a nie producenci. Oni dobrze o tym wiedzą.
Wiedzą też, że produkując bubel czy podróbkę producent sam dla siebie szykuje trumnę – prędzej czy później konsument zawsze zagłosuje portfelem: nie kupi drugi raz niczego co nie spełniło obietnic lub pozostawia wiele do życzenia jeśli chodzi o stosunek jakości do ceny.
Patrycja napisał(a):
Ja przyjmuję witaminę C z MSM 🙂 10g witaminy C i 10g MSM rozpuszczam w litrze wody, przelewam do szklanej butelki i popijam małymi łykami przez cały dzień.
Paweł napisał(a):
Tez tak robie z małym dodatkiem roztworu boru… moje kolana juz mi dziekują 😀
Piotr napisał(a):
Istnieje teoria, która mówi, ze nie należy przyjmować w czasie infekcji żadnych suplementów ani witamin. Należy dać się organizmowi wychorować i pozbyć wadliwych komórek, które są w czasie infekcji usuwane. Jeżeli człowiek jest chory, to nie myśli o jedzeniu, więc przyjmowanie dużych dawek witaminy C nie jest naturalne. Takie blokowanie chorób witaminą może prowadzić po wielu latach do poważnych chorób jak nowotwór.
Marlena napisał(a):
Piotrze, ale my niczego nie blokujemy. Działanie witaminy C nie polega na blokowaniu tylko wręcz przeciwnie – ona jest jak paliwo dla komórek odpornościowych. Oczywiście możesz ich nie nakarmić i pokonanie choroby zajmie im wtedy sporo czasu – wiele dni. A możesz dać im papu i uwiną się w ciągu godzin, przywracając prawidłową pracę systemu.
Zwierzęta podczas choroby same produkują zwiększone ilości witaminy C. My nie produkujemy ani pikograma – czy to w zdrowiu czy w chorobie, a zapotrzebowanie w chorobie na nią się zwiększa (nawet kilkadziesiąt razy).
gajowy napisał(a):
W tej teorii chodziło o nie przyjmowanie leków – przede wszystkim środków przeciwbólowych, przeciwgorączkowych.
Iwona napisał(a):
Moj sposób: na 1,5 litra letniej wody(szklany dzbanek na napoje) wrzucam 10 gram czyli 2 łyżeczki witaminy C( kwachotki, jak nazywam kwas askorbinowy;) i dodaje 4 łyżki miodu(naturalnego ze sprawdzonego źródła) lub wiecej jak kto lubi, mozna pic cały dzień cała rodzina 4 osobowa i profilaktyka zapewniona:) oczywiscie przede wszystkim pamiętamy o piciu wody cały dzień min 1,5 litra (mój napój nie wlicza sie do tego). Zimą jeszcze wit D 4000-8000IU i zero infekcji, sprawdzone przeze mnie, rodzinę mojej siostry i znajomych:)
Marian napisał(a):
1) Gdzie kupujesz kapsułki celulozowe za 1-2gr sztuka?
Wszędzie widze 1000szt w okolicach 100-120zł, także za 10-12gr
2) Pan z polecanej przez Ciebie stronki odkrył, że można bez myjki, co potwierdza jakiś patent w USA, którego to sposób on udostępnił na https://qualityliposomalc.com/process/index.html
Marlena napisał(a):
Marianie, dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawiłam już, miało być oczywiście 10-12 a nie 1-2 😉
Odnośnie podanej strony – ja nie dodaję alkoholu do liposomalnej witaminy. Nie sądzę też aby zwykłe zmieszanie blenderem lecytyny i witaminy bez użycia myjki spowodowało stworzenie liposomów, nawet jeśli podgrzejemy to. Temperatura ani mieszanie nie powoduje tworzenia liposomów, można tego dokonać poprzez sonikację lub wstrząsanie (ale w tym przepisie nie widzę sugestii wstrząsania jeśli ktoś nie ma myjki, zaś blender nie wstrząsa, albo przynajmniej nie tak rozumiem wstrząsanie). 😉
Marian napisał(a):
No i Marlenko kłuć się teraz z nim, on twierdzi że sprawdzał labolatoryjnie i że czytał miliony badań i że te liposomy się jednak tworzą, na dowód wskazuje dodatkowo na zastrzeżony patent, kto ma racje…
Marlena napisał(a):
Nieważne kto ma rację, może wszyscy? Może nikt? Miara prawdy pozostaje niezmienna: po owocach ich poznacie. Ta robiona moim sposobem sprawdza mi się w praktyce, więc zmieniać niczego nie odczuwam potrzeby. 😉
Domiszka napisał(a):
A czy witamina c w postaci kwasu nie zakwasza żołądka ? Czy należałoby ją mieszać z sodą aby otrzymać lekko zasadowy odczyn ? Oczywiście wtedy nie mozna pic tego przed jedzeniem gdyz do poprawnego trawienia pokarmu potrzebujemy kwaśnego środowiska w żołądku, a rozumiem ze taka witamina c z soda nie ułatwi rozkładu pokarmu?
Pozdrawiam serdecznie!
Marlena napisał(a):
Dodanie sody w takiej ilości jak napisałam nie spowoduje powstania roztworu o odczynie zasadowym. Przeczytaj proszę jeszcze raz uważnie: możemy zrobić neutralizację kwasu całkowicie dając pół miarki sody na miarkę witaminy (płyn w całości stanie się wtedy roztworem zawierającym tylko cząsteczki askorbinianu i przyjmie neutralne pH) lub buforować jedynie częściowo (zbuforujemy tylko część cząsteczek kwasu gdy damy mniej sody niż pół miarki – wtedy roztwór nadal będzie mieć lekko kwasowy odczyn, bo nie wszystkie cząsteczki kwasu stworzą askorbinian).
Nati napisał(a):
Witam. Czytam Panią od dłuższego czasu. Czerpię z tej witryny bardzo wiele za co jestem ogromnie wdzięczna. Nigdy nie udzielałam się w komentarzach, ale może Pani i inni czytelnicy mi pomożecie. Borykam się z ogromnym problemem hiperhydrozy czyli nadpotliwość stóp, dłoni. Nie będę się nad tym wiele rozpisywać, napisze tylko, że jest to strasznie krępujące i uprzykrzające życie. Moja nadpotliwość jest bardzo duża. Czy ktoś z Państwa miał podobny problem i zdołał sobie z nim poradzić? Dodam tylko, że tarczycę miałam badaną i jest ok. Lekarze twierdzą, że taka moja uroda, nic nadzwyczajnego. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Nati, właśnie dzisiaj pytał o to samo jeden z naszych czytelników, któremu nawet silne antyperspiranty mało co pomagają, pozwól, że wkleję co mu napisałam, może i Tobie się przyda (zakładam, że potliwość nie jest spowodowana okazjonalnie np. stresem itp., lecz występuje stale).
Oto ten komentarz:
„Jeśli występuje wzmożona potliwość to należy szukać przyczyny, a nie maskować objawy zatykając sobie pory antyperspirantami czy innymi sposobami. Czasem nadmierna potliwość (szczególnie w nocy) może być spowodowana niedoborem witaminy D. Częściej jednak przyczyna jest bardzo prozaiczna: zanieczyszczenie organizmu, przeciążenie niechcianymi metabolitami.
Gruczoły potowe to nasz przyjaciel, a nie wróg. Zadaniem potu jest między innymi usuwanie toksyn z ustroju, bowiem oczyszcza się nasz organizm z produktów przemiany materii czterema drogami: poprzez układ oddechowy (wydalanie toksycznego dla nas dwutlenku węgla), układ pokarmowy (wydalanie stolca), układ moczowy (wydalanie moczu) i właśnie skóra (wydalanie potu). Jeśli ktoś dużo się poci, to znaczy, że jego ustrój ma dużo śmieci do wydalenia i korzysta właśnie z tej drogi pozbycia się toksycznego balastu.
Lepiej więc nie złościć się na ten fakt, lecz przyjąć go ze zrozumieniem – to jest sygnał alarmowy od organizmu: mam za dużo śmieci metabolicznych, potrzebuję oczyszczenia, zrób coś z tym!
Dławienie sygnałów alarmowych jakie płyną od organizmu chemikaliami czy zabiegami zamiast usunięcie przyczyny jest na dłuższą metę zgubne dla nas: śmieci zbierają się nadal, a system przechodzi z czasem w stan awaryjny – z biegiem lat pojawiają się kolejne dolegliwości (z rakiem włącznie) tylko dlatego, że zlekceważyliśmy ten pierwszy sygnał i nic z tym mądrego nie zrobiliśmy, tylko szukaliśmy szybkiego rozwiązania aby się pozbyć problemu. Niestety nie tędy droga. Jeśli chodzi o zdrowie to nie ma szybkich rozwiązań – należy po prostu zmienić styl życia, bycia i myślenia 😉
Jeśli nigdy nie oczyszczałeś swojego organizmu to niewykluczone, że czas najwyższy rozważyć podjęcie takiego kroku (np. dieta warzywno-owocowa dr Dąbrowskiej). Artykuły związane z oczyszczaniem organizmu znajdziesz tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/tag/oczyszczanie-organizmu/
Co można zrobić na początek: zbadać sobie poziom witaminy D, zrobić badanie pierwiastkowe włosów by zobaczyć czy przyczyna nie leży w nadmiernej kumulacji metali ciężkich w ustroju, zastanowić się czy czasem nie brakuje nam witamin z grupy B (szczególnie jeśli w naszej diecie mamy pokarmy przetworzone kradnące nam je, m.in. cukier, alkohol, biała mąka) oraz minerałów (uciekają nam one wraz z potem i możemy mieć niedobory).
irena napisał(a):
Pani Marleno czytam öd dluzszego czasu pani bloga ,moj. podziw nie ma granic
Czytam rowniesz Poczte zdrowia ,.
Musze przyznac ze wole jednak pani Bloga, czytac .
Jest tu czysto i wyraznie pisane..
Pozdrawiam serdecznie i zycze wszystkiego najlepszego.😘
Ewa napisał(a):
Pani Marleno,
Bardzo dziękuję za kolejny wspaniały i praktyczny artykuł.
Mam pytanie czy kapsułkuje Pani witaminę? Jaką kapsułkarkę najlepiej kupić?
Serdecznie pozdrawiam
Ewa
Marlena napisał(a):
Ewo, czasem kapsułkuję gdy jest mi potrzebna np. na wyjazd. Ponieważ nie są to wielkie ilości, robię to ręcznie, nie mam kapsułkownicy. W tych urządzeniach wyboru wielkiego nie ma, jest to proste pudełeczko z dziurkami w odpowiednim rozmiarze oraz przykrywką. Należy wybrać kapsułkownicę rozmiar dziurek „00” aby kapsułki w tym rozmiarze nam pasowały do otworów w urządzeniu.
Ania napisał(a):
Fajny i bardzo przydatny artykuł. Wszystko zebrane w jednym miejscu. Marleno – jesteś wielka! Muszę koniecznie wypróbować sposób z sodą oczyszczoną. Moja 4-latka od co najmniej pół roku codziennie rano pije „eliksir”. Eliksir to mieszanka wody, miodu lub syropu klonowego, probiotyku JoyDay i oczywiście 2 g wit. C. Kiedyś bardzo chętnie piła, teraz już nieco mniej chętnie, ale dzielnie pije codziennie. Ale koniecznie muszę spróbować sposobu z sodą oczyszczoną. Przy okazji pytanie – czy taki zalkalizowany sodą roztwór wit. C można dodawać do soku albo herbaty?
Sama zaś w czasie infekcji często robię sobie takie małe „kombo” – bazą jest herbata z kwiatu bzu czarnego, do tego sok z owoców czarnego bzu, maliny ze słoika no i oczywiście wit. C na łyżeczki. A słodzę wszystko najczęściej syropem z mniszka lekarskiego, czasami miodem. I zauważyłam, że taka mikstura jest dużo smaczniejsza, a poza tym nie powoduje u mnie gazów 🙂
Marlena napisał(a):
Aniu, nie ma przeszkód by połączyć zneutralizowany płyn z jakimś sokiem czy herbatką. Mamy z tego dodatkową korzyść w postaci bioflawonoidów ułatwiających przyswajanie witaminy C.
Iza napisał(a):
Mam pytanie: kiedy jestem przeziębiona pijam wit. C w pracy. Nie mam tu specjalnie możliwości wyciskania soków, więc wpadłam na pomysł, że rozpuszczam w zimnej wodzie musujące wapno Calcium (dodatkowo jest słodkie i ma wpływ na układ odpornościowy) i w tym rozpuszczam łyżeczkę wit. C. Taką miksturę wypijam powiedzmy 4 razy. W domu mam więcej możliwości zabawy np. z miodem. Czy wapno w jakiś sposób osłabia działanie wit. C? Czy ten sposób jest dobry?
Marlena napisał(a):
Nie wiem czy osłabia, ale z musującymi tabletkami trzeba uważać ponieważ zawierają mnóstwo substancji wypełniających i sztucznych substancji słodzących, które nie są obojętne dla zdrowia (np. aspartam, cyklamininiany, sukraloza, sacharyna i inne).
momo napisał(a):
Ja daję dzieciom wit. C z bananem – blenduję banana na papkę, wsypuję witaminę i „przykrywam” bananem, żeby nie było kwaśne. Nie wiem, czy o dobry sposób, ale dzieci chętnie to jedzą.
Marlena napisał(a):
Fajny pomysł! 🙂
Ada napisał(a):
a ja trę miękkie jabłko na najmniejszej tarce, i do tego trochę wit c, ew jak daję więcej wit to trochę syropu klonowego. ale najczęściej piją w soku.
user1 napisał(a):
Jeszcze jedna ważna informacja, która może oszczędzić pęknięcia od nadmiaru gazów i niepotrzebnych wizyt w toalecie w czasie przeziębienia, a z która jest dostępna chyba praktycznie tylko na forach internetowych. Otóż witaminę C najlepiej jest przyjmować… na pusty żołądek:
„So, I have noticed that the best way for me to take vit.C (sodium ascorbate, ascorbic acid) is on an empty stomach. Whenever I take it during or after a meal I get bloated and gassy. Now my theory is that perhaps with a full stomach the vit.C is more effectively absorbed, because it passes much slower trough the intestinal tract, thus you get symptoms of excess vit.C with smaller amounts.”
„I would agree. I can delay bowel tolerance for a considerable dose on an empty stomach. With food, starts happening within 5-10grams. Empty tract, less chemistry at work expecially as the bowels are a hive of activity adding in a potential sensitve gut and kapow. I dont agree with less absorbancy on a full stomach. I would suggest it is the opposite. The advice is to ideally take c on an empty stomach not a full one.”
Również przychylałbym się do teorii, że gdy wit. C zmiesza się z jedzeniem, to gorzej się wchłania i zostaje w jelitach, gdzie robi kupę zamieszania 😉
Dawniej aby zmniejszyć problemy żołądkowe, brałem nie czystą witaminę C, tylko buforowaną i nie przed posiłkami, tylko po. Wszystko na opak, więc efekt był… no taki sobie 🙂
Kamila napisał(a):
Marlena uwielbiam Twoje powiedzonka – w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone – muszę zapamiętać 🙂 Fajny artykuł, akurat kilka dni temu sama pisałam do Ciebie, czy powinniśmy profilaktycznie przyjmować wit C, a Ty mi na to – profilaktycznie to trzeba dbać o siebie 🙂 tak w skrócie:) Teraz już wszystko wiem. Pozdrawiam
Kamila napisał(a):
Marlena chcę kupić wyciskarkę, przejrzałam już trochę stron i nie wiem co wybrać , to będzie moja pierwsza wyciskarka, nie chcę kupować byle czego , chcę żeby służyła mojej 4 osobowej rodzinnie codziennie. Poczytałam trochę u Ciebie, komentarze również , widziałam, że zaczynałaś od zwykłej wyciskarki a teraz masz Huroma. Zadowolona jesteś? Doradzisz coś?
Marlena napisał(a):
Jestem zadowolona, ma jakość części i plastików lepszą niż tańszy model mój poprzedni, ma inną budowę – ułatwiającą składanie, rozkładanie, mycie i czyszczenie oraz ma też lepsze wyposażenie (szczoteczki do czyszczenia na przykład). Z poprzednią umęczyłam się bo nie dostałam szczoteczki, a sprzedawca mnie olał – obiecał dosłać i nie dosłał.
Ewa napisał(a):
Polecam również wyciskarkę Hurom, używamy codziennie od ponad 3 lat, ale przestrzegam przed myciem pokrywy w goracej wodzie lub zmywarce. Ze względów bezpieczeństwa znajduje sie tam magnes – po złożeniu, a przed uruchomieniem sprzetu, usłyszymy „klik” (drugi magnes jest gdzieś w obudowie silnika) – a goraca kapiela łatwo rozmagnesować.. Ja teraz będę właśnie musiała zamówić nowa pokrywe, wyciskarka pięknie działa, ale musimy mocno docisnać, aby „kliknęło” i zadziałało.
Nina Frycz napisał(a):
A ja biore na sucho Pol lyzeczki lub cala i co godzine.Popic szklanka wody i gotowe.W ostatniej infekci grypowej baaaardzo pomoglo
Monika napisał(a):
Jak wolny jest proces utleniania wit C? Kiedy trzymamy rozpuszczoną witaminę w dzbanku i pijemy przez cały dzień, dużo jej już raczej nie dostarczamy. Ja daję synowi do szkoły do świeżo wyciśniętego soku 2000-3000 mg (ma ciemną butelkę 800ml) i cały czas mam obawy czy w ogóle trochę jej przyjmuje, ponieważ pije ją pół dnia…
Muszę ale napisać, że naszą całą rodzinę leczę wit C, synowi pierwszy raz od jego urodzenia (10 lat) odstawiłam leki antyhistaminowe i samą liposomalną witaminą od Mercoli usunęłąm wszystkie objawy alergii na pylenie drzew – bierze 3-4g dziennie od początku marca, czasami 2g kiedy zapomnimy bo objawów już nie ma, kiedy jednak przerwałyśmy na 1 dzień katar powrócił, dodatkowo sypię mu tę w kryształkach do soku od 4 miesięcy. Sobie wyleczyłam ropną anginę w 2 dni (wysoka gorączka, duży migdał z ropnymi naciekami – sama nie mogłam w to uwierzyć.
Marlena napisał(a):
Ciemna butelka jest OK.
Witamina C utleniona (do kwasu dehydroaskorbinowego) też jest wykorzystywana przez nasz organizm, ale ma słabsze działanie. Dopiero całkowity rozpad cząsteczki powoduje, że zupełnie traci ona aktywność biologiczną.
Ewa napisał(a):
Dla Kamili. Ja i moja córka mamy wyciskarki Hurom już od 2 – 3 lat i jesteśmy bardzo z nich zadowolone. Córka przygotowuje soki dla całej rodziny (dwójka dzieci).
Ania napisał(a):
A mogłaby Pani napisać jakie dawki i jak często przyjmowała Pani podczas anginy?
Monika napisał(a):
ANIU, o anginie za chwilę, muszę tylko sprostować swój poprzedni wpis o dawkach, które przyjmuje syn przy alergii – są o połowę mniejsze! porządnie przeczytałam sobie dawkę na opakowaniu tej mojej ulubionej witaminki C liposomalnej (lepiej późno niż wcale) i 1000mg nie jest w jednej kapsułce ale „per serving” co są u nich 2 kapsułki. Jak zamawiałam, spieszyłam się, widziałam 1000mg i przeoczyłam:) o to jestem pod większym wrażeniem tej witaminy bo przy anginie, która dopadła mnie w dniu rozpoczęcia ferii podczas jazdy na nartach kiedy cały dzień nie miałam na stoku witaminę pod ręką i czułam rosnący ból w gardle, byłam po dwóch słabo przespanych nocach, wieczorem czułam już wyraźnie ból migdałka i wysoką temperaturę, zaczęłam brać przed północą 1000mg co 1,5 godziny i po dwóch dawkach (trochę ponad 2 godz.) gorączka obniżyła się z ponad 39stopni na 37,4. Potem zrobiłam przerwę, chciałam się nareszcie wyspać i rano czułam się na tyle dobrze, że dałam się namówić na biegówki biorąc co 1,5 godz. 1000mg, były to „tylko” biegówki, myślałam można spróbować (kocham wszystkie narty:)), no wytrzymałam tylko pół godziny i czułam że ryzykuję, odpuściłam. Mogłam brać więcej witaminy albo częściej, ale bałam się jak zareagują jelita, wiedziałam, że nasycenie tak szybko nie nastąpi ale choroba też robi swoje rewolucje, nie miałam doświadczenia z większymi dawkami i WC w pobliżu nie było:) Tak przeszedł cały dzień i samopoczucie było cały czas takie same, kiedy temperatura wieczorem wzrosła do 37,8 powiedziałam sobie już czas podnieść dawkę i pozbyć się tej anginy, żebym coś „nie przechodziła” . Przez 2 godziny brałam każdych 30 minut 500mg (w mniemaniu, iż biorę 1000mg:-)) i potem przez 4 godziny co godzinę po 1000mg (2kaps). Nad ranem o 4godz. byłam zmęczona tym co godzinnym budzeniem się i do 8 nie wzięłam nic, po przebudzeniu poczułam wyraźną ulgę w gardle, migdałek zmniejszył się o połowę , ropa była już słabo widoczna, temperatura 36,6 i samopoczucie dużo lepsze od tego po chorobie z antybiotykami, wiedziałam, że już będzie OK,czułam jak to organizm walczy z chorobą i nie jakiś lek, po których jest człowiek cały rozbity i dochodzi długo do siebie, miałam komfort w żołądku, poczucie siły – byłam naprawdę zdziwiona. Potem jeszcze parę dni brałam 3 razy dziennie po 1000mg chociaż czułam się już dobrze.
Zdziwiłam się dlaczego zachorowałam, już parę miesięcy dobrze się odżywiałam, byłam 2 miesiące po diecie dr Dąbrowskiej i anginę nie miałam dobrych 10 lat. Byłam jednak żywym przykładem dla przyjaciół, z którymi byliśmy na feriach ( było nas 13 dorosłych i 17 dzieci) i wszystkim opowiadałam czym się leczę i dlaczego – z początku niektórzy nie wierzyli i czekali kiedy będę szukała antybiotyku, ale potem byli też zdziwieni , niektórzy o leczeniu wit C już słyszeli ale nie widzieli a inni nie słyszeli ani nie widzieli, wynik był taki, iż parę osób poszło do domu z zakupioną zwykłą wit. C i pani magistra w miejscowej aptece zdziwiona czemu turyści kupują tyle tej witaminy 🙂
Myślę, że każdy kto spróbuje leczyć infekcję liposomalną witaminą C będzie wyraźnie czuł jak ją używać, efekty są szybkie i nie trzeba brać super dużych dawek, lepiej mniej ale często. To jest moje doświadczenie z liposomalną witaminą, ją się w ogóle nie czuje w żołądku nawet kiedy się z powodu choroby nie je. Ze zwykłą krystaliczną było by mi pewnie trudniej, mnie bardziej zakwasza a przy większych dawkach i słabym jedzeniu mam poczucie ciężkości w żołądku.
Monika napisał(a):
DLA KAMILI: też nie wiedziałam jaką wyciskarkę kupić, dużo przeglądałam stron internetowych aż głowa bolała, nie chciałam za drogą ale też za słabą – jest moją pierwszą, doszłam do wniosku, że za parę set złotych nie da się kupić na tyle dobrą, aby wytrzymała wyciskać bez zarzutu 2-3 litry dziennie owoce i warzywa różnej twardości, ważne było jeszcze żeby nie była za duża i mogłam ją zabierać ze sobą naprz. na urlop – i myślę, że znalazłam kompromis – PANASONIC MJ-L500 – mam ją od parę tygodni i jest świetna, chyba jest to już min. 2 letni model – teraz kosztuje około 700zł w zależności od kogo kupujemy, składna, łatwo jej umyć, nie hałasuje zbytnio, robi też sorbet – syn uwielbia, ślimak jest częściowo z metalu / usztywniony/. Była jedyną, o której nie znalazłam żadnej negatywnej opinii oprócz ceny. Zobaczę później, ale na teraz jestem maksymalnie zadowolona i robię soki codziennie, radzi sobie i z twardymi warzywami i zieleniną tak samo dobrze, kroić na mniejsze kawałki trzeba, ale to mi akurat nie przeszkadza. Pozdrawiam
Kamila napisał(a):
Monika dziękuję za podpowiedź , rozważę i Twoją wyciskarkę 🙂