Nadeszła piękna pora roku! Astronomiczne lato niedługo się kończy, babie lato za pasem, czas na grzybobranie! Czy warto jeść grzyby i dlaczego?
Większość osób uważa, że grzyby nie posiadają większych wartości odżywczych, a są i tacy, dla których słowo „grzyb” kojarzy się głównie z infekcjami (np. typu candida).
Tymczasem królestwo grzybów zawiera w sobie ok. 140 tysięcy gatunków. Z tego część jest wykorzystywana przez ludzkość w celach kulinarnych od stuleci.
Spróbuję dzisiaj obalić mit, jakoby grzyby były jedynie zlepkiem celulozy, wody i aromatycznych substancji.
Jest w grzybach naprawdę dużo więcej dobrych rzeczy, niż powszechnie się sądzi.
Wbrew pozorom grzyby to… doskonały naturalny „suplement diety”! 🙂
Oto 6 powodów, dla których warto jadać grzyby:
1. Grzyby sprzyjają odchudzaniu lub utrzymaniu prawidłowej masy ciała.
Dlaczego? Bo grzyby generalnie mają naprawdę niewiele kalorii.
Najmniej kaloryczne są pieczarki (tylko 15 kcal na 100 g), niewiele więcej mają uwielbiane przez moją rodzinę kurki (18 kcal na 100 g).
Nieco bardziej kaloryczne są boczniaki (32 kcal na 100 g) czy grzyby leśne, np. borowiki (świeży ma 33 kcal na 100 g).
Grzyby nie zawierają niemal żadnego tłuszczu, a ponieważ składają się głównie z wody – mogą być np. duszone nawet w sosie własnym. Czyli bez dodatku tłuszczu lub z minimalną jego ilością.
Grzyby są doskonałe dla pań i panów dbających o linię! Dodanie grzybów do potrawy nie wpłynie znacząco na jej kaloryczność (w przeciwieństwie do dodanego tłuszczu, śmietany itp.), ale za to powiększy objętość spożywanego posiłku i da większe uczucie sytości!
Sprytne te grzybki, prawda? 😉
2. Grzyby zawierają dużo błonnika.
Jak wiadomo błonnik zapewnia poczucie sytości i sprawne trawienie, jak również utrzymuje wysoki poziom metabolizmu. Kiedy się odchudzasz nie zapominaj więc o grzybach!
Z drugiej strony należy pamiętać, że w grzybach znajduje się również słabo trawiony przez nasz organizm błonnik nierozpuszczalny (chityna). To sprawia, iż nie jest zalecane podawanie grzybów (szczególnie leśnych) osobom mającym problemy trawienne czy też małym dzieciom do trzeciego roku życia.
Wyjątek stanowią pieczarki, które są lżej strawne: można je podawać dzieciom nawet już po ukończeniu pierwszego roku życia.
3. Grzyby są zaskakująco gęste odżywczo w przeliczeniu na 1 kcal.
Nie wiedzieliście? Ja też nie 🙂
Bardzo ciekawy jest fakt, że nasz zmysł smaku odbiera konsystencję grzybów w podobny sposób jak… mięso.
Czasem nawet mówi się na grzyby, iż jest to „mięso lasu” – w istocie takie na przykład borowiki posiadają ponoć wszystkie aminokwasy egzogenne.
Jeśli więc tęsknisz za mięsem – zrób sobie potrawę z dodatkiem grzybów, co Ci wyjdzie lepiej na zdrowie!
Bo zobaczcie sami: na skali ANDI (skala gęstości odżywczej, ang. Aggregate Nutrient Density Index) pieczarki zdobywają aż 238 punktów, podczas gdy pierś z kurczaka czy chuda wołowina jedynie 21-24 punkty, a więc aż 10 razy mniej.
Dla przypomnienia: skala ANDI jest to skala opracowana przez wybitnego specjalistę medycyny żywienia oraz lekarza, dr Joela Fuhrmana. Porządkuje ona produkty w zależności od tego, ile dostarczają składników odżywczych nie na 100 gram, a na jednostkę kalorii.
Czyli jest to całkowita rewolucja w podejściu do odżywiania! Skala gęstości odżywczej pokazuje nam bowiem produkty, które w tej samej ilości energii dadzą nam najwięcej zdrowotnych korzyści.
Pamiętajmy bowiem, że do dyspozycji mamy dziennie jedynie określoną ilość kalorii, którą powinniśmy dostarczyć naszemu organizmowi.
Oczywiście jako jedyne na tej planecie istoty obdarzone wolną wolą możemy wedle upodobania dostarczyć ich nawet i więcej, ale… niesie to za sobą przyrost masy ciała czyli obrastanie tłuszczykiem. A to jak wszyscy wiemy – ani zdrowia, ani lat życia nikomu nie dodaje.
I dlatego każda ze spożywanych kalorii musi za sobą nieść określony ładunek zdrowotnych korzyści, a nie jedynie być „pustą energią”.
Klasyfikacja opiera się zatem na ponad trzydziestu składnikach posiadających udowodnione naukowo własności wspierające i chroniące ludzkie zdrowie (błonnik, wapń, żelazo, magnez, fosfor, potas, cynk, miedź, mangan, selen, witamina A, beta karoten, alfa karoten, likopen, luteina, zeaksantyna, witamina E, witamina C, tiamina, ryboflawina, niacyna, kwas pantotenowy, witamina B6, kwas foliowy, witamina B12, cholina, witamina K, fitosterole, glukozynolany, inhibitory angiogenezy, inhibitory aromatazy, resweratrol) oraz na tzw. ORAC Score (ang. Oxygen Radical Absorbance Capacity), czyli wskaźniku antyoksydacyjnej zdolności produktów (zdolności do pochłaniania wolnych rodników przyczyniających się do przyspieszonego starzenia i występowania wielu chorób).
Skala ANDI zawiera się w przedziale od 0 do 1000, a im więcej punktów ma produkt, tym większą ma gęstość odżywczą.
Jeśli chcemy być zdrowi i długowieczni, to warto wybierać produkty posiadające minimum 100 punktów na skali ANDI, a unikać produktów mających niewiele punktów na skali ANDI (np. cola ma zaledwie 1 punkt przypadający na 1 kcal, podczas gdy jarmuż ma ich aż 1000).
Oprócz wspomnianego w punkcie 2 błonnika grzyby posiadają też ważne minerały (potas, cynk, selen, miedź, żelazo, mangan, jod czy fosfor) i witaminy (szczególnie bogate są w witaminy z grupy B, takie jak: ryboflawina, kwas foliowy, tiamina, kwas pantotenowy, biotyna, pirydoksyna i niacyna oraz witaminy A, K i C).
Grzyby zawierają też prowitaminę D – ergosterol. Jeśli więc rosły na leśnej polanie i były wystawione na działanie promieni słonecznych – wytworzą z tej prowitaminy witaminę D (rzecz jasna w postaci D2, bowiem postać D3 jest produkowana pod wpływem słońca jedynie przez zwierzęta i ludzi, o czym pisałam tutaj).
4. Grzyby wspierają system odpornościowy dzięki zawartości antyutleniaczy.
Jednym z nich jest na przykład selen, który poprawia odpowiedź immunologiczną, chroni przed przeziębieniami i stymuluje produkcję limfocytów typu T, innym z kolei – związek tiolowy o nazwie ergotioneina, bardzo silny antyutleniacz, który według naukowców może być użyty do leczenia raka i AIDS w przyszłości.
Do niedawna za najbogatsze źródła pokarmowe ergotioneiny uważano kiełki pszenicy oraz wątróbkę drobiową, jednak jak się okazało w grzybach jest jej dużo więcej!
Pieczarki lub boczniaki mają 5 mg ergotioneiny w stugramowej porcji, a grzyby lecznicze jak reishi, shiitake czy maitake zawierają jeszcze więcej tego cennego antyutleniacza, nawet do 13 miligramów w porcji.
Obróbka termiczna nie tylko nie wpływa na zmniejszenie zawartości ergotioneiny, lecz wręcz przeciwnie – powoduje jej uwolnienie z komórek grzybów.
Kolejnym powodem dla którego powinno się unikać jedzenia surowych grzybów (np. pieczarek) jest obecność w nich agarytyny (w doświadczeniach na zwierzętach uznano ją za łagodny kancerogen), która ulega neutralizacji podczas termicznej obróbki.
Dr J. Mercola zaleca jadanie grzybów zimą w celu wzmocnienia odporności i zmniejszenia ryzyka zapadnięcia na grypę lub sezonowe przeziębienie.
Jak myślicie dlaczego zawierające cenne antyutleniacze grzyby nie rosną na wiosnę, lecz jesienią, kumulując w dodatku w swoich tkankach ważną dla odporności witaminę słońca czyli D?
Zwróćcie proszę uwagę, że w naturze nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko zostało nadzwyczaj inteligentnie zaprojektowane w jakimś celu.
Zbieramy zatem grzybki pod koniec lata i jesienią, kiedy to Matka Natura hojnie daje nam ten smakowity dar, podpowiadając co mamy z nim robić: jeść zimą aby wzmocnić odporność! 😉
Oczywiście w XXI wieku nie jesteśmy zdani jedynie na dary lasu, mamy do dyspozycji także grzyby hodowlane jak pieczarki czy boczniaki. Jednak warto jeść również leśne grzyby (borowiki, podgrzybki, kurki, maślaki), ponieważ to głównie one pod wpływem promieni słonecznych produkują witaminę D.
Grzyby hodowlane też mogą wyprodukować witaminę D2, ale tylko pod warunkiem, iż zostały podczas wzrostu lub tuż po zbiorze wystawione na działanie promieni słonecznych lub odpowiednich urządzeń emitujących promieniowanie UVB.
Takie pieczarki można już dostać np. w USA czy UK, mają wyraźnie zaznaczone na opakowaniu, iż zawierają witaminę D (być może z czasem ten trend dojdzie i do nas).
Grzyby są bogate również w polifenole: kwas galusowy, ferulowy, protokatechowy, kawowy, katechiny.
Są to wszystko potężne, działające antyzapalnie, przeciwalergicznie, immunomodulująco i antyoksydacyjnie substancje! Spowalniają procesy starzenia, chronią nasze zdrowie i zmniejszają ryzyko zachorowania na choroby (szczególnie te cywilizacyjne), a nawet je leczą.
5. Grzyby mogą zapobiegać chorobom cywilizacyjnym.
Warto urozmaicić swoje menu wzbogacając je o grzyby również z powodu zawartości w nich beta-glukanu (polisacharyd, rodzaj błonnika rozpuszczalnego z którego słyną np. płatki owsiane).
Beta-glukan znany jest ze swoich właściwości antyzapalnych i przeciwnowotworowych, obniżających trójglicerydy i zły cholesterol LDL, ciśnienie krwi oraz poziom cukru we krwi.
Jedząc grzyby zmniejszamy zatem u siebie ryzyko chorób wyniszczających współczesne społeczeństwa takich jak nowotwory, choroby serca i układu krążenia czy też cukrzyca typu 2.
Zobaczcie jakież mnóstwo korzyści!
Oprócz tego grzyby (choćby popularne pieczarki) posiadają w sobie cenny nienasycony kwas tłuszczowy: CLA (ang. conjugated linoleic acid) czyli sprzężony kwas linolowy, inaczej zwany kwasem rumenowym.
Znajduje się on także np. w tłuszczu mlecznym czy też wołowinie stąd też jest to jeden z głównych argumentów promotorów mleka i mięsa przemawiających za jakoby „niezbędnością” mleka i mięsa w ludzkiej diecie.
Mało kto wie, że nie tylko produkty mleczne czy mięsne ale i skromne pieczarki również są siedzibą CLA.
Suplementy CLA znają przede wszystkim odchudzające się panie oraz panowie budujący mięśnie na siłowni.
Ale jest jeszcze coś: jak odkryli badacze ten kwas tłuszczowy ma silne działanie antynowotworowe.
Działa silnie immunomodulacyjnie (wzmacnia układ odpornościowy) zwiększając odporność na wirusy, może też tłumić reakcje alergiczne, obniżać poziom cukru, cholesterolu i trójglicerydów we krwi, zaś niski poziom CLA we krwi powiązany jest ze zwiększonym ryzykiem zachorowania na nowotwory (np. piersi).
Choćby z tego powodu warto często jadać pieczarki, boczniaki, kurki i leśne grzyby.
Niektóre osoby kupując grzyby leśne mają obiekcje co do zawartości np. metali ciężkich – nigdy nie wiadomo gdzie grzyby były zbierane, może rosły tuż obok ruchliwej szosy.
Z kolei aby samemu grzyby leśne zbierać należy się na nich znać (jak to mówią: wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz). 😉
Czy jednak po grzyby musimy się koniecznie wybrać do lasu albo do sklepu?
Okazuje się, że niekoniecznie. Możemy równie dobrze uprawiać je w domu: w piwnicy, garażu, altance, na balkonie, a nawet w kuchni (np. pieczarki).
Przez internet można zakupić już gotowe pudełkowe zestawy zawierające torf i grzybnię. Po odczekaniu 2-3 tygodni już możemy się cieszyć ekologicznie wyhodowanymi pod własnym nadzorem pieczarkami (białymi lub brązowymi). I to nawet w środku zimy (pieczarki wymagają temperatury uprawy 14-22 stopni, nie wymagając nawet światła)!
W domu można też hodować boczniaki czy lecznicze grzyby shiitake (twardziak jadalny, zaraz po pieczarce jest najczęściej uprawianym grzybem na świecie) ale one z kolei wymagają do uprawy światła (pomieszczenie nie może być ciemne).
W sprzedaży są też zestawy do amatorskiej uprawy mieszanki grzybów mających własności lecznicze (shiitake, maitake, reishi i soplówka jeżowata). Te gatunki wykorzystywane są w mykoterapii (np. przy chorobach nowotworowych).
Jeśli zaś mamy chęć na grzyby leśne, to możemy zakupić grzybnię borowików, rydzów, maślaków, kurek czy nawet trufli i uprawiać je pod drzewami w naszym ogrodzie lub na działce.
6. Grzyby są po prostu smaczne!
Taki jest szósty powód dla których warto swoje menu urozmaicać dodatkiem grzybów. Można z nich naprawdę zrobić mnóstwo smakowitych potraw.
Smacznego zatem i na zdrowie wszystkim! 🙂
P.S. A poniżej jeszcze kolonia maślaków, które „same z siebie” pojawiły się w moim ogrodzie. Nie sadziłam grzybni, same urosły – nie wiadomo skąd.
Pomocne linki:
1. Indeks ANDI https://www.drfuhrman.com/library/andi-food-scores.aspx
2. Grzyby dziko rosnące – wartość odżywcza i właściwości prozdrowotne https://www.nutrilife.pl/index.php?art=142
3. Grzyby ważnym źródłem ergotioneiny https://www.interklasa.pl/portal/index/strony?mainSP=nowosci&mainSRV=edukurier&page=main&action=news&pn_oid=312280
4. Eat Mushrooms During Winter To Radically Reduce Your Risk of the Cold and Flu https://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2011/12/31/organic-mushrooms-for-immune-support.aspx
5. https://biochemianatalerzu.wordpress.com/2015/02/21/marsz-na-grzyby/
6. Justyna Rajewska, Bożena Bałasińska „Związki biologicznie aktywne zawarte w grzybach jadalnych i ich korzystny wpływ na zdrowie” Postepy Higieny i Medycyny Doświadczalnej. (online), 2004; 58: 352-357 https://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:H8-2rhReCf8J:www.phmd.pl/fulltxt.php%3FICID%3D12251+&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Krysia napisał(a):
Marlenko
Prosze napisz jak to jest czy osoby walczące
z candida mogą grzyby spożywać ?
Czytam i spotykam sie z rożnym opiniami .
Wspaniały i na czasie artykuł , juz mi ślinka
leci na duszone na świeżym masełku grzybki .
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Marlena napisał(a):
Wbrew pozorom tak, w grzybach są zawarte również substancje antywirusowe i antygrzybicze (taki paradoks), ponadto podnosząc sprawność układu odpornościowego możemy spowodować, że nasz układ dojdzie do wniosku, iż taki lokator jest mu zbędny i sam pogoni dziada. Z tym, że nie łudźmy się – samym wcinaniem pieczarek tego nie uczynimy, praca nad odpornością jest kompleksowa i wielowątkowa, że tak się wyrażę.
Ala napisał(a):
Witaj Marlenko. Przepraszam, że będzie nie na temat, jak chcesz to usuń mój komentarz. Czytam często Twojego bloga. Wiem, że cukier jest zły, gotowanie niszczy witaminy, alkohol wiadomo, więc jestem trochę w kropce. Mam kilka kilo malin z działki i zawsze robiłam z nich dżemy, soki, nalewki. Teraz nie mogę, bo rzuciłam cukier, alkoholu też nie mogę, koktajlu nie zrobię z kilku kilo, bo sama tego nie wypiję a mieszkam tylko z mamą, która owoców nie lubi. Zamrażarka jest pełna po brzegi. Może mi doradzisz co można z tym zrobić, by było zdrowo? Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Zrobiłabym maliny na zimę z ksylitolem. Bardzo je lubię i skutecznie działają napotnie. Maliny daj do gara, dodaj ksylitolu, powoli podgrzewaj z godzinę-dwie, wyłącz i idź spać. A na drugi dzień podgrzewaj znowu z godzinkę-dwie, gorące daj do słoiczków, odwróć do góry dnem by zassało i już. Nie psują się i są smaczne.
Anetta napisał(a):
Pewnie już za późno na podpowiedź ale może jeszcze komuś się przyda: ja zrobiłabym maliny janginizowane – czyli na sucho do czystych słoiczków upchać po brzegi np. maliny (mogą być truskawki, borówki, jagody itp), lekko osolić, zakręcić i pasteryzować ok 20 min. Owoce puszczą sok, a sól wydobędzie naturalną słodycz, nie trzeba dodawać żadnego cukru.
.ja napisał(a):
można jeszcze ususzyć i zimą robić z nich herbatę 🙂
Diana napisał(a):
A tyle razy słyszałam, żeby grzybów nie jeść, bo nie mają żadnej wartości odżywczej. Ja od zawsze uwielbiam grzyby.
Maria napisał(a):
Bardzo lubię chodzić po lesie. Grzyby są do tego oczywiście niezłym powodem. Nie jadłam grzybów bo uważałam je za nic nie warte zdrowotnie.A tu proszę takie wieści. Szkoda, że w tym roku słaba nadzieja na grzyby po takiej suszy. no może rydze się obroniły.Tak więc do lasu na grzyby, a potem zjem je sama tym razem 🙂 Dziękuję
flo napisał(a):
super artykuł 🙂 jak zwykle 🙂 czas najwyższy na rehabilitację tych cudownych roślinek!!!
moni napisał(a):
Dobrze byłoby zamieścić jeszcze przepisy na grzyby ale żeby było zdrowo, napisz Marleno jak Ty przyrządzasz grzyby, fajne byłyby też przepisy na grzyby na zimę w słoikach. Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Nie robię grzybów w słoikach, hodowlane używam na świeżo, leśne albo na świeżo albo suszone (kurki można też mrozić).
MałaMi napisał(a):
Witaj Marleno, bardzo dobrze że napisałaś ten artykuł, grzyby są świetne, od kiedy jestem wege, jadam bardzo dużo suszonych grzybów, tylko najlepsze są takie które suszę sama, jem je jak chipsy, gdy czuję głód witaminowy podjadam sobie kilka kapeluszy. Nie miałam do tej pory żadnych problemów trawiennych z tego powodu. Spróbujcie są świetne. Pozdrawiam
Mama napisał(a):
Witam!
Odnośnie grzybów też całe życie słyszałam że są bez jakichkolwiek wartości a do tego ciężkostrawne więc najlepiej ich nie jeść bo po co, a tu proszę.
Marlenko, chciałam się ciebie coś zapytać ale nie w temacie grzybów, będziesz mogła i chciała to odpisz proszę.
1. Co może być przyczyną okropnego pocenia się w nocy, nie jest to co noc ale zdarzają się przypadki, że można poduszkę wykręcać. Dodam, że byliśmy z tym u lekarza z pełzło na niczym, jedynie badania na tarczycę, cukier i morfologia wyszło ok. Co ci przychodzi do głowy.
2. Uczucie ciężkich nóg, jak się kładę spać to czuję że nogi mi pulsują, rwą i nie wiem gdzie je położyć co z nimi zrobić bo dokuczają, nie mogę powiedzieć, że to ból ale dziwne uczucie. A co najgorsze jak wstaję to to samo nogi zmęczone i leniwe, bolą rwą od samego rana. Dodam że pół dnia siedzę w pracy przy komputerze i mam już kilka widocznych pajęczynek na udach. Co jeść co stosować aby tego uczucia się pozbyć i zapobiec żylakom.
3. Badania morfologi mojego dziecka są ok poza tym że lekarz mówi, że ma za gęstą krew, co to znaczy czym to grozi w przyszłości i jak pomóc dziecku, co jeść, co pić, dodam ze wydaje mi się ze on dużo pije, szczególnie wody przefiltrowanej.
4. Jeszcze jedno pytanie odnośnie pękających kącików ust, non stop ten problem do mnie wraca, przechodzi na jakiś czas po stosowaniu B complex i B12, smarowaniu oxycortem. Ale co zrobić abym w diecie dostarczała te witaminy żeby nie nawracały te problemu i nie była zmuszona co drugi miesiąc łykać całe opakowania tych tabletem. Ewentualnie co może jeszcze być przyczyną takiego problemu.
Przepraszam, ze akurat ciebie proszę o pomoc i wskazówki, ale mam wrażenie że twoja wiedza i moje zaufanie jest dużo większe do ciebie niż do niejednego lekarza, do których aż szkoda chodzić i się denerwować.
Z góry dziękuję.
Marlena napisał(a):
Organizm daje Ci wyraźne sygnały, że czuje się zaniedbany. Więc jeśli mogę coś doradzić: zacznijcie codziennie (a nawet kilka razy razy dziennie) pić świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe (80% warzywa + 20 % owoce) i zielone koktajle, czyli witaminowo-minerałowe bomby. Nie ma tabletek, które mogłyby to zastąpić. Tzw. „gęsta krew” też minie, ponieważ wszystko co zielone zawiera dużo witaminy K i kwasów Omega-3 (działanie antyzapalne i przywracające prawidłową gęstość krwi). Przepis na podstawowy zielony sok: kilka garści listków jarmużu (jak nie ma może być szpinak albo sałata rzymska), 3-4 nóżki selera, 1 zielony duży ogórek, 2 jabłka, 1/2 cytryny, opcjonalnie dla podkręcenia smaku i zwiększenia własności antyzapalnych dodaj ok. 0,5 cm korzenia imbiru. Wrzucić do wyciskarki, wycisnąć sok i wypić. Smakuje jak lemoniada, nawet ci co nie lubią warzyw jeść to je piją w tej formie i bardzo chwalą sobie ten sok. Można trzymać w lodówce do 48 godzin max. ale najlepiej pić na świeżo.
Wyrzuć NATYCHMIAST z domu przeklętych złodziei zdrowia: cukier i wszystko co go zawiera, białą mąkę i wszystko co z niej zrobione oraz przetworzoną „żywność” wszelkiego typu (sorry, że piszę w cudzysłowie, ale niczego wielce odżywiającego ludzkie ciało tam nie znajdziemy). Twój organizm zdecydowanie zasługuje na więcej, potrzebuje zdecydowanie więcej i wyraźnie daje Ci to do zrozumienia (dziecku też – gęsta krew i łapanie infekcji to NIE jest oznaka zdrowia). Czas na zmiany! 🙂
Mariusz napisał(a):
Od siebie dodam,w oparciu o poradę p.Jerzego Zięby w jednym z wywiadów na you tube (autor książki „Ukryte Terapie..”),że często nie wyjaśnione bóle mięśniowe,stawowe czy bezsenność jest wynikiem odwodnienia organizmu oraz za pewne braku mikroelementów.Dlatego doradza aby wypijać godzinę przed snem szklankę wody z dodatkiem soli himalajskiej lub naszej kłodawskiej.W moim przypadku na bezsenność i częste przebudzenia pomogło (sól himalajska). Osobiście też uzupełniam dietę witaminami w tym K2.
Pomyślałbym też nad kupieniem propolisu od pszczelarza i zrobienie z niego nalewki na spirytusie.Mi wiele razy pomogło przy zmianach zewnętrznych.Działa też na kwestie ran i opuchlizny oraz wiele innych w tym grypę i przeziebienia.Przepisy znajdziesz w necie.
Przy okazji chcę Ci podziękować Marleno za ogrom wspaniałej pracy,dzięki której moje nie dojrzałe próby w kierunku dobrego odżywiania nabrały wyraźnych kolorów i rozmachu.Czytam już długi czas Twoje materiały i często wracam,żeby sobie przypomnieć…
…a wszedłem tu teraz tylko,żeby odnaleźć artykuł odnośnie pieczenia chleba i przypomnieć sobie kwestię jak długo może leżeć zaczyn (bo mi wypada czekać 17-18 godzin 🙂
Pozdrawiam
Małgosia napisał(a):
Już mnie naszła ochota na pyszności grzybowe.
Martwi mnie jednak fakt, że w artykule jest odwołanie do obniżania cholesterolu. Chyba nawet już dr Joel w swoich publikacjach mówi, że to nie cholesterol jest problemem. A jeżeli nie on, to polecam wykłady pana Jerzego Zięby.
Marlena napisał(a):
Owszem, cholesterol nie jest problemem do momentu gdy nie zmusiliśmy naszego ciała aby go produkował w nadmiarze. Każdy nadmiar zaś jest toksyczny (nawet jeśli będzie to tak życiodajna substancja jak tlen). Więc kto ma nadmiar będzie słusznie czynił jeśli podejmie wysiłki zmierzające do zmniejszenia stanu zapalnego (naturalna i bogata w warzywa i owoce dieta, opanowanie stresu itd.). Nie będzie stanu zapalnego – ustrój nie będzie miał potrzeby nadprodukcji cholesterolu i wszystko wróci do równowagi. Więc to nie jest całkiem tak, że cholesterolem mamy się kompletnie nie przejmować albo że im go więcej tym lepiej dla nas. Polecam książkę dra Ornisha „Spektrum”, gdzie jest wiele informacji na ten temat.
Taki pikantny smaczek przy okazji: fizjolog, dr Ancel Keys https://en.wikipedia.org/wiki/Ancel_Keys, autor tak ostatnio krytykowanej hipotezy cholesterolowej, na tradycyjnej diecie śródziemnomorskiej (posiadającej własności antyzapalne: dużo warzyw i owoców, strączków, pełnego ziarna, trochę oliwy, ryb i wina, niewiele źródeł tłuszczu nasyconego czyli mięsa i nabiału), dożył lat stu (ur. 1904, zm. 2004), a do osiemdziesięciu aktywnie pracował wykładając na uczelni i pisząc. Był też badaczem i zwolennikiem okresowych ograniczeń kalorycznych (postów), które (o czym teraz już wiemy) przedłużają życie.
Beata Suchodolska napisał(a):
Dodatek do komentarza Marleny:
Marlenko- przeczytałam właśnie część notki o dr Ancel Keys.
Ciekawe, bo on żył, jak napisałaś- 100 lat. Dodatkowo- jego żona Margaret …97 lat!
Obydwoje więc własnym życiem potwierdzili to, o czym pisali wspólnie w książkach i do czego zachęcali- Jedz dobrze (tzn. zdrowo) i bądź zdrowy (miej się dobrze) i długo 🙂
Małgosia napisał(a):
Pani Marleno
Nic dodać nic ująć. O to mi chodziło, ale ja nie mam tak lekkiego pióra jak Pani 🙂 Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź 🙂
Im więcej będzie miejsc gdzie można przeczytać, że cholesterol to tylko efekt problemu, a nie problem sam w sobie, tym lepiej. Może ktoś czytając uchroni się przed statynami.
Ewa napisał(a):
Widzę, że ma Pani w sklepie cytrynian magnezu mam pytanie czy przy jego spożywaniu należy suplementowac wit. B6? Czy to tyczy się jabłczanu magnezu?
Marlena napisał(a):
Witamina B6 pomaga w przyswajaniu magnezu (obojętnie czy będzie on w formie cytrynianu czy jabłczanu). Możesz suplementować, a możesz po prostu dobrze jeść co zalecam w pierwszej kolejności (źródła B6 to np. kasze, orzechy, strączki, warzywa liściaste, czerwona papryka i w ogóle warzywa) – tam gdzie można to na surowo (mrożenie i gotowanie powoduje straty). Witamina B6 jest też w mięsie czy rybach, jednak zapotrzebowanie na witaminę B6 wzrasta przy spożywaniu pokarmów bogatych w białko, więc to takie trochę przelewanie z pustego w próżne – lepiej oprzeć się na roślinach (świetne są zielone koktajle i świeżo wyciskane warzywne soki).
ewa napisał(a):
Witaj Marlenko jak fajnie że napisałaś o grzybach tego nie wiedziałam lubię grzyby ale nie miały dla mnie żadnej wartości a tu proszę tyle dobra.Jutro jadę do lasu uwielbiam zbierać grzyby ale w tym roku susza nie ma grzybni.
Serdecznie pozdrawiam
ewa
Janka napisał(a):
Bardzo przydatny artykuł..już nie mogłam się doczekać aż coś napiszesz..
ja tez zadam pytanie z innej beczki otóż za chwilę będę mieć dużo orzechów ale jak je przechowywać bo w tamtym roku mi zapleśniały..czy ma ktos jakiś sprawdzony sposób ?? i jeszcze mam jedno zmartwienie …nie mogę wyleczyc paznokcia z grzybka (a propos grzybów 🙂 chyba jest wyjątkowo oporny..stosuję zdrowe odżywianie..zdrowy cukier, dużo żywych warzyw i owoców..nawet zrobiłam post daniela dwa tygodnie i wszystkie choroby ustąpiły ale to jeszcze zostało..już nie wiem co mam robić . czasami już wydaje mi się że ustępuje grzybek to znowu jest gorzej bo łuszczy się jeszcze skóra wokół paznokcia..proszę o pomoc
Marlena napisał(a):
Janko, posty warzywne należy powtarzać do skutku. Jeśli organizm ma do uregulowania najpierw ważniejsze sprawy niż paznokieć to nic nie poradzisz.
Co do orzechów: https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=przechowywanie+orzech%C3%B3w
grzegorzadam napisał(a):
@Janka
Zrób sobie nasycony roztwór boraksu (około 5%) i zmieszaj 11 części roztworu z 1 częścią 35% perhydrolu.
Rób opatrunki, smaruj, Kilkanaście dni i po kłopocie..
@Marlena
O grzybach obiecałaś, pamiętam.. I jest ;
pozdrawiam
AneM napisał(a):
Witam. Przepraszam, że nie w temacie. Szukam mądrych informacji na temat wapnia i magnezu. Muszę je zażywać przy tężyczce, tylko nie wiem jaki najlepszy. Ten od lekarza musiałam zażywać kilka m-cy, żeby odczuć poprawę.
Marlena napisał(a):
Magnez najlepiej wchłaniać przez skórę (chlorek magnezu lub siarczan), przeczytaj proszę artykuły otagowane „magnez” – lista tagów po lewej stronie witryny.
Janek napisał(a):
Marleno.
Czy warzywa w formie zup, przecierów, leczo, pieczone itp. – jednym słowem na „gorąco” są jeszcze wartościowe? Czy w tej formie tez można je „zaliczyć” do tzw. 5 garści dziennych warzyw i owoców – np. jedna lub dwie z garści to warzywa w formie j.w.,a reszta to np. surówka, owoce, sok owocowy, koktajl itp.
Idzie jesień i zima i takie rozgrzewające posiłki to super sprawa.
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
Oczywiście! Dr Fuhrman zaleca zjadać warzywa świeże i obrobione termicznie w proporcjach pół na pół. Oczywiście wszystko zależy też od pory roku, osobistych preferencji itd. (np. latem możemy więcej jeść na surowo, a zimą zapewne organizm sam będzie się domagał trochę więcej gotowanego). Najważniejsze to nie gotować w wodzie po to aby zaraz ją odlać, bo tracimy w ten sposób to co najcenniejsze. Najlepiej gotować krótko na parze albo zrobić zupę czy danie jednogarnkowe. Drugą połowę zjeść na surowo w formie stałej (sałatka, surówka itp) lub płynnej (sok wyciskany, koktajl).
Mama napisał(a):
Marlenko czekałam cierpliwie i miałam nadzieję, że mi pomożesz.
Walczę w domu odkąd cię spotkałam i pomalutku wprowadzam zmiany. Nie odpuszczę mogą na mnie psioczyć, kiedyś mi podziękują, mam nadzieję. Najgorzej to zmusić dzieci do jedzenia surówek jarzyn, a męża odzwyczaić tylu ilości mięsa, bez mięsa dzień stracony, „on jest chłop, on ciężko pracuje i siłę musi mieć”, a do tego jest duży, dobrze zbudowany, zbity i to dzięki regularnemu spożywaniu mięsa i wysiłkowi fizycznemu. To będzie moje najgorsze do pokonania przyzwyczajenie czy jakaś mniemania z dzieciństwa. Ja przyznam się do tej pory nie uważałam tego też za coś złego, dopiero teraz zaczynam walczyć więc opór jest ciężki, a do tego ja sama i trzech panów w domu, którzy z niedowierzaniem patrzą na mnie i mówią coś się z mamą dzieje nie dobrego, co ta mama wydziwia wcale mi nie pomaga. Dlatego cieszę się że mi odpisałaś, czuję że nie jestem sama, że ktoś mnie wspiera i dzięki ci za to i za tego bloga.
Przyznam wprowadziłam sok ale tylko marchwiowo-jabłkowy, nie próbowałam takiego jak mi napisałaś, dziękuję za przepis. Zrobiłam nacisk na marchew bo czytałam, że na oczy dobrze wpływa, bo mój syn starszy ma już okulary, ani ja ani mąż nigdy okularów nie mieliśmy a on już zaczął nosić i to właśnie on ma tą gęstą krew, nad nim muszę popracować, szczególnie że chce być sportowcem i na treningi jeździ i zawsze się boję że się pochoruje bo on gardło i katar dość często łapie.
Marlenko młodszy syn lepszy po tej mononukleozie, w sobotę skończył antybiotyk, jak teraz mu odbudować organizm po takim antybiotyku, co mu szczególnie podawać oprócz tych soków, bo tego nie odpuszczę. A natomiast od soboty starszy chyba złapał to sama, migdały ma prawie na całe gardło, strasznie go boli i leży do szkoły nie poszedł, ani ja do lekarza z nim bo znowu wlepią mu antybiotyk jak młodszemu, nie wiem czy dobrze robię, czy nie przetrzymam choroby, podaję mu 3 razy dziennie do kompotu pół żyłeczki tej witaminy C, pije rumianek i ssie tabletki na gardło i tyle nie mam pomysłu co mu jeszcze podawać, póki co jeszcze nie gorączkuje ale jeśli to mononukleoza po młodszym to pewnie zacznie zaraz gorączkować. Czy jakis sok cebólowy, bądź mleko z czosnkiem albo coś innego ma sens tu podawać?
Marlenko jeśli mój komentarz jest zbyt długi to proszę chociaż odpisz na maila.
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Jeśli dostawał antybiotyk to należy zadbać o florę jelit, bo antybiotyki niszczą WSZYSTKIE bakterie, nawet te stojące na straży naszego zdrowia. Witaminę C należy podawać podczas infekcji w dawkach małych ale częstych (np. co godzina), więcej informacji wraz z tabelkami pomocnymi w dawkowaniu itd. znajdziesz w artykułach otagowanych „witamina C” (lista tagów jest po lewej stronie witryny), zaś na temat budowania odporności w artykułach otagowanych „odporność organizmu”. Pracę nad odpornością należy prowadzić 365 dni w roku, (nie tylko podczas choroby), w sposób ciągły.
mała napisał(a):
Mam ten sam problem z chłopem, też duży i tylko mięso by jadł. Pewnego dnia mnie natchnęło i powiedziałam mięsozercy że dinozaury roślinożerne były stanowczo większe od mięsożernych jak też krowy są większe od pantery a on mi na to że nie krowa i trawy żuć nie będzie. Dopiero po pewnym czasie przekonał się do owsianki ba do owsa na wodzie i nawet potrafi modyfikować(mielony mak orzechy dżem domowy tarte jabłko). Takie typy potrzebują więcej czasu na zmiany i oby im starczyło. Moją metodą jest robienie jarskich posiłków a jak kto chce mięcho to niech sobie zrobi sam, i co lenistwo zwycięża. Bycie dobrą żoną nie jest jednoznaczne z klepaniem kotletów każdego dnia. Fakt przygotowanie wiadra warzyw to też nic lekkiego, ale co tam, dla zdrowia i czystego sumienia że zrobiłaś coś dobrego dla rodziny.
Paulina napisał(a):
Pani Marleno czy pieczarki też myje Pani w kwaśnej wodzie i później w sodzie?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Nie, pieczarki nie są pryskane pestycydami.
mx napisał(a):
Witam serdecznie! Marleno, czy zastanawiałaś się nad wydaniem książki? 🙂
Moim zdaniem pieczarki warto kupować ekologiczne (świeże na zamówienie) lub uprawiać samemu. Źródło: „Pieczarki konwencjonalne, uprawiane są na podłożu zrobionym z ściółki z kurników przemysłowych , zawierają odżywkę z soją ( często GMO ) , zanieczyszczają powietrze na kilometry dookoła, są wielokrotnie dezynfekowane za pomocą takich środków jak formalina , podchloryn , używane są pestycydy , wybielane są środkami zawierającymi chlor .”
Warto też wiedzieć, że różne grzyby mają różną zawartość metali ciężkich – warto chyba ukierunkować się na wybrane gatunki. Jak uważacie? Źródło: https://agro.icm.edu.pl/agro/element/bwmeta1.element.agro-028bb347-c135-458b-b1c4-d16c7b9f4707/c/Adamiak-Kalembasa-szczpl.pdf
Marlena napisał(a):
Nad książką pracuję od wielu miesięcy, jak już skończę – będzie na pewno.
Nie spotkałam jak do tej w handlu pory pieczarek ekologicznych, najpewniejsza droga do nich to zakupić grzybnię (np. na Allegro) i uprawiać samemu (można wszędzie, na balkonie, na parapecie, w piwnicy nawet, bo nie wymagają światła do uprawy). Te konwencjonalne można opłukać w roztworze o podwyższonym pH w celu hydrolizy pestycydów. Używany w pieczarkarniach insektycyd Dimilin to z kolei nic innego jak diflubenzuron, a ten bardzo szybko ulega degradacji: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/diflubenzuron;3892673.html.
Zresztą ogólnie prawo nie zezwala na stosowanie środków ochrony roślin bez zachowania okresów karencji (pozwalających na degradację substancji). Większość opowieści o rzekomej strasznej szkodliwości warzyw i owoców pochodzących z konwencjonalnych upraw jest nieprawdziwa. Przytoczony przez Ciebie fragment tekstu został opracowany przez producenta ekologicznych pieczarek w celu wiadomym: bójcie się ludziska nieekologicznych pieczarek! 😉 Sorry, ja już jestem odporna na takie „pranie mózgu”. W tym momencie jeszcze tylko przypomnę, że wyzdrowiałam spożywając całkowicie normalne, konwencjonalne i najtańsze płody rolne z marketu lub warzywniaka, żadne tam eko, bio itd. – po prostu w tamtym czasie nie miałam do takich produktów dostępu.
Oczywiście, że eko jest najlepsze, smaczniejsze, zdrowsze i w ogóle, a już fenomenalnie jest gdy uprawiamy sami i zjadamy coś „prosto z krzaka” – taki pokarm ma zupełnie inną energię w sobie, jak napisał w swojej książce „Przekaz jedzenia czyli co nas odżywia?” biofizyk Albert-Fritz Popp: “Jakość żywności można rozumieć tylko przez pryzmat jej działania na pole promieniowania naszego organizmu. Wysoka jakość oznacza, że przyjmowanie pokarmu poprawia porządek w organizmie, niska jakość prowadzi do “dysonansów”.
Więc owszem, eko jest najlepsze, a już całkiem bezkonkurencyjne jest eko jedzone „prosto z krzaka”. Ale jeśli nie mamy aktualnie takiej możliwości ani dostępu do eko, to nie ma co załamywać rąk i szukać dziury w całym. Konwencjonalne produkty też potrafią czynić cuda, a ja jestem tego najlepszym przykładem (oraz tysiące czytelników tej witryny, którzy doświadczyli dokładnie tego samego – właśnie za pomocą całkowicie konwencjonalnych płodów rolnych).
Jeśli chodzi o metale ciężkie w leśnych grzybach, to we wskazanej pracy badano zarówno zawartość metali ciężkich szkodliwych (ołów, rtęć, kadm, arsen) jak i będących dla człowieka mikroelementami niezbędnymi do życia (miedź, cynk, chrom, nikiel). Ogólnie rzecz biorąc metale toksyczne, szkodliwe (ołów, rtęć, kadm, arsen) są dzisiaj wszędzie i we wszystkim – średnio przeciętny człowiek wchłania ich 2 mcg dziennie wraz z wodą, wdychanym powietrzem, spożywaną żywnością, lekami, kosmetykami itd. Trochę więcej w miastach, trochę mniej w leśnej głuszy. Ale wszyscy jesteśmy wystawieni na ekspozycję na te metale – tu nie ma wyjątków. Mało tego: na tę ekspozycję wystawione są też zwierzęta zjadane przez ludzi, więc nie przejmujmy się tutaj jedynie grzybami! Zastanówmy się ile jest tych metali w mięsie, wędlinach, jajach, rybach, nabiale, a nawet w chlebku czy ciasteczkach z pszenicy uprawianej tuż przy ruchliwej autostradzie. A gdy jedziemy przez Polskę, to widzimy po obu stronach szosy piękne żółte pola rzepaku, z którego potem wyrabia się olej, potem przemysł używa go do różnych celów (wszystko co kupujemy „w oleju roślinnym” to rzepak), a ludzie każdego dnia leją go sobie do sałatek (bo przecież ponoć super zdrowy!) i jeszcze na nim smażą (bo „idealny do smażenia”, jak głosi reklama).
A my się mamy przejmować teraz grzybami z lasu „bo metale”? Wolne żarty! W diecie przeciętnego Polaka to wcale nie one są najobfitszym źródłem toksycznych metali ciężkich.
Ja przy tym wychodzę z założenia, że jeśli nie możemy się przed czymś ochronić (chyba, że zamkniemy się w szklanej bańce aż do śmierci), to musimy wiedzieć jak minimalizować szkody. Co jest odtrutką na toksyczne metale ciężkie? Metale te świetnie wypłukuje witamina C (polecam wykład dra Jaffe na ten temat https://akademiawitalnosci.pl/odtruwajace-dzialanie-witaminy-c/).
Zamiast więc odmawiać sobie grzybów „bo metale”, to jedzmy więcej produktów zawierających witaminę C, a w razie potrzeby nawet ją suplementujmy. Natura dała nam narzędzia – nauczmy się z nich korzystać zamiast trząść portkami przed metalami, pestycydami itd.
Mama napisał(a):
Mariusz bardzo dziękuję za dobre słowa, wszystkie uwagi są cenne, sól himalajską mam od 3 miesięcy i tylko taką różowiutką teraz stosujemy, ale nie pomyślałam, że można ją po prostu pić, a jaka proporcja jak możesz napisać?
Pozdrawiam.
Janka napisał(a):
Marleno jak uważasz czy w mojej opisanej wcześniej sytuacji jest sensownie robić co jakiś czas post Daniela np jeden tydzień i powtarzać tak do wyleczenia?
Marlena napisał(a):
Nie wiem czy pamiętasz, ale dr Dąbrowska mówiła o tym na wykładzie, że można post rozbijać na dowolne „kawałki”, z tym że trzeba liczyć się z tym, że efekty nie nadejdą tak spektakularnie szybko jak przy poszczeniu ciągłym – będzie potrzeba więcej czasu.
gajowy napisał(a):
Cześć Marleno,
A propo dr Fuhrmana i jego skali ANDI:
Ta skala jest myląca bo zawiera sobie dzielenie: H=N/C (N – skladniki odżywcze, C – to kalorie). A jak z lekcji matematyki wiadomo jak się dzieli przez wartość bliską zeru to wynik strzela w kosmos. Taka osobliwość matematyczna! W szczególności odpowiednio spreparowany suplement mógłby uzyskać wartość nieskończoną (gdyby miał zero kalorii). Bardzo duża „gęstość odzywcza” zieleniny i grzybów wynika bardziej z małej ilości kalorii niż z faktycznej ilości składników odżywczych.
Nie żebym twierdził że Jarmuż nie ma dużo wartości odżywczych ale ma się to nijak do tych wartości ANDI.
Marlena napisał(a):
Czy na pewno zakumałeś o co chodzi ze skalą ANDI? Właśnie nam tym nam przecież zależy gdy liczymy składniki odżywcze przypadające na każdą kalorię pożywienia: mając do pochłonięcia powiedzmy te dwa tysiące kalorii dziennie, musimy jeść tak, aby z każdej spożywanej kalorii wyciągnąć jak najwięcej zdrowotnych korzyści, jak najwięcej czadu, jak najwięcej powera dla naszych tkanek. Nie chodzi przy tym o sztucznie wytworzone suplementy tylko o prawdziwe jedzenie.
Podoba mi się stwierdzenie dra Ornisha, który powiedział coś takiego: żadne jedzenie nie jest dobre albo złe, ale mamy takie, które jest zdrowsze (i bardziej opłaca się je w związku z tym do gęby wkładać) i takie, które jest mniej zdrowe albo nawet wcale (możemy je jednak zjeść dla przyjemności jako istoty wyposażone w wolną wolę). Jakich zatem wyborów codziennie dokonujemy – tak też i będziemy niczym w zwierciadle widzieć stan naszego zdrowia (w miarę oczywiście jak mijają latka robi się to stopniowo coraz bardziej dostrzegalne).
Mama napisał(a):
Marlenko dziękuję ci bardzo.
Mam jeszcze takie pytanie, czy picie drożdży jest zdrowe, pierwszy raz w życiu przez ostatnie 2 tygodnie piłam wieczorem drożdże zaparzone wrzątkiem, spowodowane było to strasznym ubytkiem włosów, (gdzies koło kwietnia przeżyłam okropny stres a w marcu okazało się całkiem przypadkowo, że mam potworną anemię, we wakacje myślałam, że zostanę łysa garściami mi włosy leciały, wyczytałam na innym blogu, ze drożdże pomagają na porost i poprawiają cerę, jednak mnie cerę popsuło bo mam całe czoło w krostach a czegoś takiego nie miałam, do tego po wypiciu pali mnie zgaga, więc chyba te drożdże nie dla mnie, odstawiłam te drożdże i chcę zobaczyć czy wypryski z czoła znikną. Czy ty masz jakieś zdanie na temat drożdży. Ewentualnie czym zahamować taki drastyczny ubytek włosów.
Jeszcze pytanie co może oznaczać mocne pocenie się w nocy, bo to raczej nienormalne aby wstawać z poduszką całkiem mokrą? Chodzi o dorosłą osobę.
Pozdrawiam
Ewa napisał(a):
Mam pytanko chciałam zrobić zakwas na chleb z Pani przepisu i w drugi dzień dokarmiania po zaledwie 2 lub 3 godzinach wykipiał ze słoika wiec wyparzyłam nowy słoik i wlałam zawartość, która została. Dobrze zrobiłam? Czy może nowy zrobić?
Marlena napisał(a):
Myślę, że proces fermentacji dalej będzie bez przeszkód obywał się po prostu w nowym naczyniu, raczej nic nie powinno złego się tutaj dziać.
Maja napisał(a):
Marlenko podawałaś przepis na sok z wyciskarki, jaki seler miałaś na myśli pisząc „3-4 nóżki selera” naciowy? czy łodyżki z korzennego.
Marlena napisał(a):
Naciowy ma nóżki, a korzeniowy główki 🙂
asia napisał(a):
Witaj Marleno,
z wielkim oczekiwaniem zawsze czekam na Twoje artykuły i na odp. w komentarzach – to skarbnica wiedzy!
Uprzejmie proszę Cię, abyś zechciała w wolnej chwili odpowiedzieć mi na 2 pytania:
1. od czasu kiedy czytam Twój blog przestawiłam się kompletnie ze smieci na jedzenie i nagle wyskoczyły mi hemoroidy zewnętrzne, które są rozsiane na małe grudki nawet w okolicach intymnych (a tak się cieszyłam na prozdrowotne zmiany). Kiedys miałam hemoroidy wewnętrzne ale szybko poradziłam sobie zaleceniami Tombaka, ale teraz nic nie skutkuje… juz sama nie wiem co robić.
2. piszesz, że jadasz TYLKO WTEDY gdy jesteś głodna, starałam się pójść w Twoje ślady kilka razy i u mnie głód pojawiał się co 2 – 3 dni dopiero. Sugerujesz, że powinnam jadac co 3 dni?
Serdecznie pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Ja wręcz przeciwnie – zapomniałam co to hemoroidy po zmianie stylu życia, wszelkie problemy natury toaletowej mnie opuściły raz na zawsze 😉 Oprócz diety ważna jest też aktywność fizyczna, można nabawić się hemoroidów przy siedzącym trybie życia nawet gdy je się „antyhemoroidowo” (dużo błonnika w diecie + doskonałe nawodnienie). Owszem jadam tylko wtedy gdy jestem głodna, mam na myśli spożywanie posiłków w ciągu dnia (raz będzie to 5, a innego dnia 2 i tak też jest OK), a nie jadanie raz na 3 dni 😉
Iza napisał(a):
Czy pieczarki należy obierać ze skóry?
Marlena napisał(a):
Ja nie obieram (zawsze wybieram ładne, świeże, bialutkie), to bodajże Makłowicz kiedyś mówił i tak mi jakoś zostało (wcześniej obierałam – strata czasu!)
Janek napisał(a):
Wspaniała strona, gratulacje Marleno za jej stworzenie i prowadzenie.
Mam pytanie czy do lodów własnej produkcji, które zaczeliśmy robić dla naszej 3 dzieci, zainspirowani Twoimi przepisami, można dodać trochę oleju słonecznikowego lub lnianego (nierafinowanego, tłoczonego na zimno oczywiście :)?
Marlena napisał(a):
Pojęcia nie mam, nigdy nie robiłam lodów z olejem.
Janek napisał(a):
Wpadł mi do głowy taki pomysł żeby dzieciom przemycić trochę zdrowego tłuszczu, Jutro spróbuję trochę dodać i zobaczymy co dzieci na to 🙂
Gosia napisał(a):
a co z radioaktywnością grzybów leśnych (cez)? to mit?
Marlena napisał(a):
Nie wszystkie gatunki jednakowo go gromadzą (podgrzybki dużo, podczas gdy borowiki i kurki na przykład znikomo), tutaj masz artykuł na ten temat: https://portalwiedzy.onet.pl/86584,,,,katastrofa_w_czarnobylu,haslo.html
Janka napisał(a):
Marleno moj mąż ma przepisane okulary do czytania i komputera i ma jakieś krople nawilżające bo ma suche oczy a ja zastanawiam się czy nie można jakoś pożywieniem pomóc tym jego oczom bo przecież te krople to sam chemia..co radzisz ?
Marlena napisał(a):
Świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe (80% warzyw+20% owoców). Oprócz tradycyjnej marchewki z jabłkiem szczególnie cenne są soki zielone. Przepis na podstawowy zielony sok: kilka garści listków jarmużu (jak nie ma może być szpinak albo sałata rzymska), 3-4 nóżki selera, 1 zielony duży ogórek, 2 jabłka, 1/2 cytryny, opcjonalnie dla podkręcenia smaku i zwiększenia własności antyzapalnych dodaj ok. 0,5 cm korzenia imbiru. Wrzucić do wyciskarki, wycisnąć sok i wypić. Smakuje jak lemoniada, nawet ci co nie lubią warzyw jeść to je piją w tej formie i bardzo chwalą sobie ten sok. Można trzymać w lodówce do 48 godzin max. ale najlepiej pić na świeżo.
Naboki napisał(a):
Po takim artykule trzeba koniecznie wybrać się do lasu na grzyby 🙂
Paulina napisał(a):
Witaj Marleno. Zbliża się jesień i chciałabym kupić tran dla całej rodzinki. Ale opinii o tranach co niemiara z dorsza, kryla…….dobre, złe….pomożesz?
Marlena napisał(a):
W zasadzie nie używam tranu, z tego co mi wiadomo najlepszy jest fermentowany olej z wątroby dorsza (fermented cod liver oil), nie wiem czy jest do dostania w PL.
Janka napisał(a):
Marleno bardzo dziękuje za wszystkie cenne rady i serdecznie Cie pozdrawiam 🙂
Mama napisał(a):
Marlenko odpiszesz na mój post z 16 września, bardzo proszę, chciałabym bardzo poznać twoje zdanie.
Marlena napisał(a):
Ja nie używam drożdży, mam mocne włosy i paznokcie. Pocenie się nocą może wynikać m.in. z zaburzeń hormonalnych, idź do lekarza i powiedz mu co się dzieje jeśli Cię to tak silnie niepokoi, lekarz skieruje Cię zapewne na jakieś badania.
Asia napisał(a):
Pani Marleno, czy mogłaby Pani przypomnieć książkę dla pań w menopauzie?
Marlena napisał(a):
„Ciało kobiety, mądrość kobiety. Jak odzyskać i zachować fizyczne i emocjonalne zdrowie”, autorka dr Christiane Northrup. Z tym że to nie jest tylko o samej menopauzie.
MałaMI napisał(a):
Witaj Marleno, mam pytanie trochę nie na temat ale czy już gdzieś opisywałaś jak powstrzymać siwienie włosów, mam dopiero 40 i nie chcę być już siwa.Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Markus Rothkranz poleca soki zielone na siwienie.
Gosia napisał(a):
Witam a skąd wiadomo że ta substancja karcogenna w grzybach na pewno znika pod wpływem obróbki termicznej. Są jakieś badania.
Marlena napisał(a):
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12396396
Dentima napisał(a):
Ja uwielbiam grzyby, a spacer po lesie jesienią to już w ogóle coś wspaniałego!
Beata napisał(a):
Uwielbiam grzyby. Przez cały czas jadłam je tylko ze względu na walory smakowe. A tu taka niespodzianka – grzyby mają tyle wartości.
Skąd wzięła się taka opinia, że grzyby są bezwartościowe, wręcz szkodliwe ? To dotyczy wielu tematów. Wpaja się nam głupotę, a my nieświadomi – wierzymy. Całe szczęście, że jest coraz więcej osób, które tak jak Pani piszą mądre rzeczy. Gratuluję Bloga.
elwira napisał(a):
Witam p.Marleno ,proszę o pomoc w walce z Candida dbicans.dziękuję.
Marlena napisał(a):
Kup książkę „Dobre bakterie”, autorką jest pani doktor Robynne Chutkan, lekarz gastroenterolog, która w książce pisze co robić by wyhodować sobie dobry mikrobiom w jelitach, tzn. taki o prawidłowym składzie.
Justyna napisał(a):
Witam,
Marleno a ja mam pytanie odnośnie grzybów shitake i mun, od jakiego wieku dzieci mogą jeść ? Wiesz może ? Nasze polskie, to wiem, że od 3-4 roku życia są wskazane, a o tych nie mogę znaleść informacji.
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Pewnie podobnie. Jak coś znajdę na ten temat to dam znać.
Anna napisał(a):
Wszędzie w internecie podają, że żadnych grzybów małym dzieciom podawać nie należy bo one ich nie trawią itp i co jeden artykuł prześciga się w podwyższaniu wieku od którego są one dozwolone, a tu TAKA NIESPODZIANKA… Nawet pediatra powiedziała siostrze, żeby nie podawać dzieciom grzybów… Właściwie zawsze wydawały mi się przesadzone normy wiekowe 7-12 lat dla leśnych grzybów i w górę… Czy można prosić o podanie jakichś źródeł dla tej informacji o wieku, bo siostra nie uwierzy…
Marlena napisał(a):
Zupa-krem z dodatkiem pieczarek już od drugiego roku życia – nie ma przeszkód, ale w razie wątpliwości można upewnić się u pediatry czy widzi przeciwwskazania u konkretnego dziecka. Bobovita z kolei robi w słoiczkach risotto z pieczarkami dla dzieci już od 9 miesiąca: https://www.niam.pl/en/ots/595-lagodne_risotto_z_kurczakiem_i_pieczarkami – nie przypominam sobie aby media pisały, że jakiemuś dzieciakowi zaszkodziło 😉
Monika napisał(a):
Marleno, Shitake wystarczy namoczyć, nie trzeba ich gotować, ale czy są wtedy zdrowe?
Marlena napisał(a):
Jeśli dostaliśmy shiitake świeże, to traktujemy jak pieczarki, moczenie jest zbędne. Natomiast suszone to co innego. Każdego grzybka suszonego trzeba namoczyć, czy to będzie nasz swojski prawdziwek czy bardziej egzotyczny shiitake. A potem gotować, z tym że różnica jest taka, że shiitake zbyt długo gotowane twardnieją i robią się niesmaczne (stąd nazwa – twardnik japoński).
Monika napisał(a):
Marlenko kochana czyli shitake powinnam gotować krótko, nie mogę jeść na surowo?
Marlena napisał(a):
Ja je zawsze lekko gotuję (jak pieczarki). Nie jadłam nigdy na surowo, aczkolwiek wiem, że w Japonii tak jadają.