Na straganach pojawiła się już młoda botwinka – nasz rodzimy, polski super-food! Są to malutkie młode buraczki z listowiem.
Właśnie w liściach botwinki tkwi cała moc – większa niż w jej korzeniu.
Zielone botwinkowe liście z charakterystycznymi bordowymi żyłkami są prawdziwą skarbnicą zdrowia. Botwinka jest przy tym przyjazna dla osób dbających o linię: 100 g to ok. 20 kcal.
W klasyfikacji najgęstszych odżywczo pokarmów jakie rodzi dla nas ziemia, botwinka zajmuje czwarte miejsce (za rukwią wodną, kapustą pekińską oraz mangoldem czyli burakiem liściowym po staropolsku zwanym boćwiną i czasem mylonym z botwinką).
Pełen ranking 41 najgęstszych odżywczo pokarmów znajdziecie tutaj [klik].
Jak wykorzystać botwinkę w kuchni?
Można zjadać ją zarówno na surowo (zdrowiej) jak i po obróbce termicznej – traktując ją podobnie jak szpinak czy jarmuż:
– dodać do zielonego koktajlu,
– dorzucić do wyciskarki jako składnik zielonego soku,
– użyć jako jeden ze składników sałatki,
– przygotować (na ciepło lub jako chłodnik) wiosenną zupę botwinkę, odpuśćmy sobie jednak dodatek zwierzęcej śmietany: można zdrowiej zabielić śmietaną z nerkowców lub ziaren słonecznika i dodatkowo dodać do zupy dużo koperku będącego bogatym źródłem wapnia wiążącego nadmiar szczawianów),
– krótko poddusić na patelni z czosnkiem, ziołami i odrobiną oliwy (jak szpinak lub jarmuż),
– użyć jako składnika do innych dań (omletu, zapiekanek itp.),
– upiec z nich czipsy (tak jak z listków jarmużu, przepis tutaj: [klik]
Jedzmy botwinkę na zdrowie – póki jest na nią sezon!
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Monika napisał(a):
Dzień dobry Marleno. Chciałabym zapytać, co sądzisz na temat jedzenia intuicyjnego. Czy powinniśmy jeść kiedy nam się chce i co nam się chce- mam oczywiście na myśli dobre produkty, owoce, warzywa, kasze itp. Czy raczej należy jeść 4-5 posiłków o ustalonych godzinach, nawet wtedy gdy nie jesteśmy głodni, albo gdy jesteśmy czekać na odpowiednią porę dnia? Ja czasem mam chęć na obiad na 13, raz na 15:00. Czasem w ogóle rano nie jestem głodna, itp…Co o tym sądzisz?
Marlena napisał(a):
Człowiek powinien jeść wtedy kiedy jest głodny – podobnie jak robią to wszystkie inne stworzenia zamieszkujące tę planetę. Osobiście uważam za nieporozumienie zalecanie pięciu posiłków dziennie o ustalonych godzinach przez 365 dni w roku. Nie ma na to żadnych dowodów naukowych, że jedzenie właśnie tylu to a tylu posiłków dziennie przynosi większe korzyści zdrowotne niż jedzenie w innej częstotliwości. Jedyne co wiadomo na pewno to jest to, że okresowe poszczenie przynosi korzyści – wzmacnia system odpornościowy i przedłuża życie.
AnnaMaria napisał(a):
Nie mam szans na swoją botwinkę bo sarny są szybsze… ode mnie. I tak jest co roku… Przeskoczą wysokie ogrodzenia z dużym wdziękiem i bez żadnego trudu. A ja sie zastanawiam skąd one wiedzą,że u mnie za dużymi pokrzywami (niby to miała być natualna ochrona buraków przed nimi właśnie…)rosną buraczki? Oraz ,że są takie takie zdrowe?
Marlena napisał(a):
O! Nie wiedziałam, że sarenki są fankami buraczków i botwinki 🙂
Maria napisał(a):
Witaj Marlenko, chcę poznać Twoje zdanie na temat wody alkalicznej. Doradz proszę czy warto kupić kolejne urządzenie . Mam już wyciskarkę, prasę do oleju. Piszesz ostatnio o wyższości nasion nad olejem, więc nie chcę popełnić kolejnego błędu. Zastanawiam się czy sok oraz kiszonka, kisze to zostaje po wyciśnięciu sok, ma podobne właściwości jak woda alkaliczna? Zwracam się do Ciebie ponieważ ufam Twoim sondom i wyborom. Dziękuję za wiedzę jaką zdobywam na Twoim blogu.Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Mario, te urządzenia są bardzo drogie, jeśli kogoś stać to niech sobie kupi, jednak ja osobiście jestem zdania, że do zdrowego życia alkaliczna woda nie jest niezbędna. Najlepsza woda jest w świeżych warzywach i owocach, bo zrobiła ją natura! 🙂
Monika napisał(a):
Dzień dobry Marleno, chciałabym zapytać, czy teraz, kiedy jest tak ciepło można rozpoczynać dzień od śniadania, które składa się z samych owoców? Takiej sałatki owocowej? Zawsze jadłam kasze, ryże z warzywami, owocami, ale teraz w ogóle nie mam na nie rano chęci. Co o tym sądzisz?
Marlena napisał(a):
Można owoce, można koktajl (owoce i zielenina), można budyń z chia (robi się sam, nastawiamy wieczorem, wkładamy do lodówki i rano mamy gotowe śniadanko). I mnie też już odrzuciło od zimowych owsianek i innych gotowanych, ciepłych śniadań. Organizm intuicyjnie wie co chce! 😉
GraceAdieu napisał(a):
Dzień dobry Pani Marleno! Od dłuższego czasu przeczesuję internet w poszukiwaniu porady, ale nic konkretnego nie znalazłam. Jestem młodą osobą, mam 27 lat. Od paru lat dokucza mi puchnięcie kostek i łydek – potrafią zwiększyć swój obwód nawet o 5 cm w ciągu dnia! Najgorzej jest podczas upałów. Zdiagnozowano u mnie niewydolność żylną, w żyłach pod kolanami – w prawym częściową , w lewym całkowitą. Na moje pytanie skąd to się bierze, usłyszłam „niektórzy juz tak mają, genetycznie”. Jedyna rada na opuchliznę jaką dostałam od lekarza, to noszenie uciskających pończoch, co dla mnie jest koszmarem – o ile zimą można je ukryć pod spodniami, to latem nie wyobrażam sobie chodzenia w grubuch pończochach! A bez nich moje nogi wyglądaja jak dwie banie ze kulami w okolicach kostek 🙁
Nie mam póki co widocznych zylaków ale często dokucza mi ból nóg i skurcze. preparaty z diosminą nie przynoszą efektów, tak samo wszelkie masci kasztanowe. Zaczełam jakis czas temu biegac 2-3 razy w tygodniu, ale po całym dniu pracy moje nogi są tak cięzkie, ze z trudem ćwiczę.
Dodam, że miałam robione badania krwi ( mi in. czynnika krzepnięcia V Leiden) i wszystko było w porządku.
Czy może to być związane z jakąś chorobą autoimmunologiczną albo alergią?
Może nie jest to poważne, ale bardzo mi uprzykrza życie…
Bardzo proszę o jakieś porady, jak poprawić stan żył i zlikwidować tę okropną opuchliznę!
Marlena napisał(a):
Trudno mi cokolwiek doradzić, skoro nic nie piszesz na temat swojej diety, stylu życia itd. Powodem obrzęków może być ilość sodu w diecie, za mało witamin antyoksydacyjnych (A, C, E), za mało ruchu – jednym słowem wiele może być przyczyn, mogą się na siebie nakładać i musiałabyś przeanalizować co to takiego w Twoim konkretnym przypadku. Skurcze wskazywać mogą na niedobór magnezu. Uciskowe pończochy przyniosą chwilową ulgę bowiem działają na symptomy, ale nie dokonają zmian w stylu Twojego życia czy diecie – tego możesz dokonać tylko Ty sama.
Jedno jest pewne: skoro się z tym nie urodziłaś, to jest to rzecz nabyta – zależna od stylu życia. Geny są jak nabity pistolet: sam nie wypali, trzeba jeszcze nacisnąć spust aby wystrzelił, same z siebie geny nie są „groźne”, a żadna choroba nabyta nie jest dziełem przypadku „bo niektórzy tak już mają’ albo „taka ich uroda”. 😉
Moim zdaniem mogłabyś wypróbować warzywno-owocowej diety dr Dąbrowskiej – świetnie likwiduje obrzęki i nadmiar płynów w organizmie.
Kopciuszek napisał(a):
GraceAdieu, jesteśmy w podobnym wieku. Zarówno moja mama, jak i babcia mają niewydolność żylną. Więc też mam skłonności genetyczne do żylaków. W dodatku pięć lat temu miałam poważne złamanie stawu skokowego i operację z użyciem układu metalowego zespalającego kości, więc jestem podwójnie w grupie ryzyka. W zeszłym roku wiosną zauważyłam, że na złamanej nodze pojawiają się żyły, miałam skurcze, szczególnie nocne, złamany staw był obrzękły.
Zaczęłam od basenu: pływałam kilka razy w tygodniu. Pomogło na jakiś czas, ale z przyjściem lata przestałam pływać, a zaczęłam chodzić na spacery, żeby spędzić więcej czasu na świeżym powietrzu. Niestety to sprawiło, że objawy wróciły z podwójną siłą: już obydwie nogi bolały, skóra na łydkach swędziała, nocne skurcze nie ustawały. Nie byłam w stanie pracować, tak bolały żyły. Wtedy postanowiłam zaryzykować i zacząć pić mieszankę ziół ojca Klimuszko (przepis na mieszankę poleciła mi koleżanka z pracy, która ukończyła studia podyplomowe z zielarstwa).
Przepis dostałam jeszcze w kwietniu 2016, ale bałam się pić zioła, żeby nie być senną, czy nie mieć bólu głowy, ale jak już jesienią i tak nie mogłam pracować ze względu na ból nóg (mam siedzącą pracę), to postanowiłam spróbować. Ból, skurcze i obrzęki ustąpiły następnego dnia po wypiciu pierwszego naparu. Piłam napar przez cały listopad. Żyły, które zaczęły się wcześniej pojawiać, cofnęły się. W marcu zauważyłam, że staw znowu trochę boli i żyły znowu wracają. Ponownie piłam napar przez miesiąc. Bardzo polecam go! Łącznie zioła do niego kosztowały około 35 złotych, starczy mi ich jeszcze na długo. Dodam, że jedynym efektem ubocznym, jaki zauważyłam, jest lekka nadętość brzucha. To składniki mieszanki, którą piłam i polecam dalej:
-Ziele szanty zwyczajnej 50g.
-Ziele krwawnika 50g.
-Ziele rdestu ptasiego 50g.
-Kora kasztanowca 50g.
-Kora wierzby 50g.
-Liść podbiału 50g.
-Kwiatostan głogu 50g.
-Owoc dzikiej róży 50g.
-Ziele jemioły 50g.
Zioła dokładnie wymieszać. Jedną czubatą stołową łyżkę zalać szklanką wrzątku, naparzać pod przykryciem 3 godziny, przecedzić. Pić 2 razy dziennie po pół szklanki przed posiłkiem (ja piłam na czczo i przed kolacją). Zadziwiona działaniem mieszanki kupiłam książkę „Wróćmy do ziół leczniczych” o. Klimuszko wydawnictwa Rytm. Tam niestety mają błąd w przepisie i piszą o jednej szklance dwa razy dziennie, przy takich dawkach brzuch jest silnie wzdęty. W starszych wydaniach było pół szklanki.
Jeszcze bardzo pomaga mi i mojej mamie oliwka magnezowa, o której się dowiedziałam od tej samej koleżanki z pracy, która jest stałą czytelniczką Akademii Witalności. Odkąd jej używamy, nie mamy skurczy lub mamy raz na parę tygodni i są prawie niezauważalne.
Pończoch nigdy nie nosiłam. Moja mama ich nie poleca, a próbowała dużo. One też uciskają żyły. Dużo lepsze jest pływanie.
Koniecznie zbadaj poziom hormonów: może brakuje estrogenu lub progesteronu. Mojej mamie, która niestety ma zaawansowaną chorobę żylną i silne obrzęki, jakiś czas temu lekarz zlecił preparat Phlebodia 600mg. po 1tabl. raz dziennie przez dwa miesiące, potem przerwa przez 4-5 miesięcy i z powrotem i tak ciągle. Obrzęki zniknęły. Na pewno warto pójść do ginekologa i zbadać hormony. Czasem ludzie na obrzęki noszą plastry estrogenowe.
Jeśli chcesz nosić rajstopy uciskowe, to takie, które zawierają nie więcej, niż 18% elastanu. Nie trzeba uciskać żył.
Jeszcze pomaga na obrzęki moczenie nóg w wodzie z solą morską. Pod koniec dnia to sama przyjemność dla zmęczonych nóg.
Wydaje mi się, że też w organizmie może brakować witaminy E. Ale jej obecność lepiej uzupełniać dobrą dietą. Nie mogę się odważyć na suplement.
Przez całe dzieciństwo widziałam, jak moja mama męczy się z nogami, a leki, które przepisują lekarze, nie działają. Bardzo cieszę się, że znalazłam tę mieszankę i że mi pomaga. Za parę dni zacznie ją pić i moja mama, mam nadzieję, że dużo lepiej będzie się czuła tego lata.
Życzę zdrowia! Sprawdziłam na sobie tę mieszankę ziołową, oliwę magnezową i basen lub regularny ruch (obecnie tańczę) – działa!
Kopciuszek napisał(a):
Pomyślałam, może dodam o tej Phlebodii. Producent zaleca brać ten lek na czczo, ale moja mama brała po owsiance, żeby nie niszczyć żołądka. I też działa! Taki drobiazg, ale może komuś się przyda się.
Marlena napisał(a):
Ten lek zawiera diosminę (bioflawonoid). Wystarczy jeść owoce cytrusowe wraz z tymi białymi gąbczastymi częściami znajdującymi się tuż pod skórką – tam jest sporo diosminy. Problemy żylne związane są z kiepską dietą – za dużo w niej mięsa, zbóż i nabiału, a za mało świeżych owoców i warzyw.
Monika napisał(a):
Chciałabym zapytać Marleno, co sądzisz o metodzie niejedzenia przez 16 godzin? Czy taki krótkotrwały ,,post” ma sens i daje nam coś pozytywnego?
Marlena napisał(a):
To tak zwany Intermittent Fasting, post przerywany, czyli jemy tylko w wybranym oknie czasowym. Może przynieść korzyści (utrata zbędnych kilogramów, zwiększenie wrażliwości na insulinę itd.), choć przy poważnych stanach zdrowotnych spektakularne efekty może nam dać tylko post dłuższy. Bardzo ciekawą książkę na temat postu przerywanego („Eat Stop Eat. Stosuj post, zgub zbędne kilogramy i osiągnij zdrowie”) napisał na ten temat Brad Pilon, dietetyk.
Książka obala wiele mitów dietetycznych (jak np. ten o 5 posiłkach dziennie jedzonych co 3 godziny, o „szkodliwości” poszczenia, o niezbędności spożycia śniadania w ciągu godziny po wstaniu z łóżka, o rzekomym „spowalnianiu metabolizmu” przez krótkotrwale poszczenie i wiele jeszcze innych bzdur jakimi karmieni są na studiach współcześni dietetycy, a które nigdy nie zostały udowodnione naukowo, a jak już to raczej wręcz przeciwnie).
Ola napisał(a):
Dzień dobry
Czy poleca Pani jakiś sposób wekowania botwinki do słoików na zimę?
Dziękuję za artykuł
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Olu, ja nie wekuję jej, ale zamrażam w porcjach na zimę i to mi się sprawdziło. Dzięki temu mogę delektować się smakiem botwinkowej zupy nawet w środku zimy. 🙂
asiek napisał(a):
że też nie wpadłam sama na to, żeby wrzucić botwinkę do wyciskarki! 😀 ależ człowiek jednak się trzyma przyzwyczajeń. Moje jedyne skojarzenie do tej pory to botwinka = zupa. No ew. ostatnio tartę z botwiną robiłam. Dzięki za pomysł! I ogromne dzięki za tę kopalnię wiedzy w Akademii! Ściskam!
Marlena napisał(a):
Każde zielsko można wrzucać do wyciskarki. Liści słodkich więcej, a tych o wyrazistym smaku (jak rukola, jarmuż, botwina czy młody mniszek) nieco mniej, by nie zepsuć sobie smaku soku.
Monika napisał(a):
Chciałabym zapytać, czy polecasz przyjmowanie probiotyków w jakiejś konkretnej porze dnia, np. po śniadaniu, przed snem itp.? Czy pora ich suplementowania ma wpływ na przyswajalność? I jakie probiotyki polecasz? Obecnie przyjmuje Sanprobi IBS, brałam także San Probi Barrier i Super Formuła a także Probiotyki firmy Solgar, czy jest jakiś, na który polecasz zwrócić szczególną uwagę?
Marlena napisał(a):
Najczęściej zaleca się brać kapsułkę probiotyku na czczo rano oraz ewentualnie drugą porcję przed snem.
Jeśli mam potrzebę probiotyczną, to robię sobie zakwas buraczany (tanio i skutecznie), a na wyjazd zamiast targać zakwas ze sobą mam natomiast sprawdzone i niezawodne kapsułki „Lactobifido” od dra Jacobsa: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/lactobifido-probiotyk-7-miliardow-zywych-szczepow-bakterii-90-kaps-
Oczywiście to jest mój ulubiony probiotyk, dla kogoś innego może być lepszy inny.
Wanda Buza napisał(a):
Dzień dobry Pani Marleno
Dużo się teraz pisze o szkodliwości azotanów zawartych w nowalijkach.
Ile chłonie botwinka ?
Dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam
Wanda
Marlena napisał(a):
Wando, nie mam pojęcia ponieważ nie dysponuję w domu laboratorium by to sprawdzić. 🙁
catherine napisał(a):
Właśnie zakupiłam młodą polską botwinkę 🙂 i zajadaliśmy się zupką.
Ja podobnie jak asiek nie pomyślałam o sokach z jej udziałem.
Czekam więc na nową dostawę w Polskim sklepie z niecierpliwością .
Pani Marlenko robię domową musztardę w/g Pani przepisu.Spróbowałam po dwóch dniach piekielnie ostra .Wydawała mi się mało słodka czy mogę dodać po kilku dniach jeszcze miodu?
Z jakiej gorczycy Pani robi z białej ? Ja zakupiłam brązową w arabskim sklepie i już szykuję następną porcję.Pomyślałam,że może spróbuję je połączyć w małej porcji aby zobaczyć jak smakuje .W musztardzie Eko z Ikei ,którą uwielbiam dodają właśnie białą i brązową .Niestety również cukier 🙁
Mam jeszcze pytanie odnośnie parowara.Czy w takich plastikowych warto gotować ? Kupiłam i zastanawiam się czy nie oddać .
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Domowa musztarda tak jak napisałam w przepisie – musi swoje odstać, a im dłużej stoi tym bardziej łagodnieje. Możesz dodać miodu, ale ja po prostu czekam. Najczęściej używam białej ekologicznej gorczycy, taka musztarda nam w domu smakuje najlepiej.
Parowar mam TEFAL VS4003 Vitacuisine Compact – od kilku lat ten sam, sprawuje się świetnie. Jeśli nie chcę kontaktu z plastikiem to kładę pod spód kawałek papieru do pieczenia.
Catherine napisał(a):
Dziękuję za odp ! 🙂
Już się nie mogę doczekać kiedy złagodnieje trochę i ocenię smak .
Agnieszka napisał(a):
Witam ciepło :-). Dziękuję za przypomnienie, jak cenne wartości ma botwinka, i jak ją spożywać.
Mam pytanie dotyczące zapakowanych w folie warzyw. np. owiniętych w folie eko ogórków w jednym z marketów, czy rukoli, roszponki i innych sałat zapakowanych w pojemniczkach plastikowych. Czy tam wytwarzają się jakieś toksyny (azotany, azotyny)? Szkoda, że trudno kupić rukolę nie zapakowaną :-(. Oczywiście potem moczy się w kwasku i sodzie, ale ta folia… Co Pani o tym sądzi. Dziękuję za odpowiedź.
Marlena napisał(a):
Agnieszko, rukola jest łatwa w uprawie, jest ona wręcz chwastem tam gdzie dziko rośnie. Można ją nawet uprawiać w doniczce. Dla mnie nie problemem jej zapakowanie ile ilość: zazwyczaj nie zjem całej paczki (z uwagi na smak jest ona dodatkiem do moich sałatek, rzadko kiedy głównym składnikiem) i niezjedzona reszta ląduje częstokroć w śmietniku, nad czym zawsze boleję. :/
Zbyszek napisał(a):
Witam 🙂
Dziękuję za cały blog. Może tu zadam pytanie, jakie mnie nurtuje. Chodzi o zafoliowane warzywa, głównie myślę o sałatach, brokułach, kiełkach, itp. – czy trzymanie ich w folii (bez dostępu powietrza) powoduje wytwarzanie się szkodliwych azotanów?
A co z warzywami typu marchew, burak, pietruszka (korzeń) – jak je w lodówce trzymać: w folii, czy bez takiego opakowania? Ponoć i w nich tworzą się te szkodliwe związku azotu, gdy są zamknięte w folii…
Marlenko, czy potwierdzasz te złe wieści?…
Proszę o odp.
🙂
Marlena napisał(a):
Te które kupujemy w celofanie w woreczkach to nie są w powietrzu, tylko w specjalnej mieszaninie gazów, dzięki czemu dłużej zachowają świeżość z uwagi na niekorzystne warunki do rozwoju bakterii. W lodówce najlepiej trzymać warzywa w pojemnikach wyłożonych papierem kuchennym, ewentualnie celofan jest OK (celofan jest z celulozy). Plastikowa folia raczej nie.
Zbyszek napisał(a):
Ale taka zwykła sałata, albo brokuł owinięty tylko zwykłą folią (a nie w fabrycznie zamkniętym opakowaniu), to raczej w żadnym gazie nie jest, i pewnie te azotany się tam tworzą…
No nic; lepiej być ostrożnym.
Dzięki za odp.
Pozdrawiam 🙂