Syntetyczne słodziki – na ich temat można by napisać książkę. Zapamiętaj ich nazwy i nie bierz ich do ust pod żadnym pozorem!
Nie tylko są to sztuczne, nie występujące naturalnie w przyrodzie i całkowicie obce naszego organizmowi chemiczne szkodliwe związki, ale też powodują wzrost apetytu (szczególnie na węglowodany) – czyli nazywając rzeczy po imieniu – po prostu tuczą.
Podobnie jak sacharoza, przed której rakotwórczym działaniem przestrzegał niemiecki biochemik i noblista Otto H. Warburg już w latach 30-tych ubiegłego wieku – nowoczesne substancje słodzące też posiadają „zalecane normy dziennego spożycia”.
Oznacza to jedynie, że jakaś instytucja te „nowinki technologiczne” (nawet jeśli zostały odkryte początkowo np. jako pestycyd) „dopuściła” do ogólnego spożywania bez naszej wiedzy i w naszym imieniu.
„Dopuszczenia” nie należy jednak mylić z dobroczynnym działaniem na ludzki organizm.
Dzisiaj przegląd najpopularniejszych słodzików.
Najczęściej kupowanymi produktami zawierającymi syntetyczne słodziki są: większość reklamowanych w telewizji, dostępnych w handlu gum do żucia oznaczonych jako „bez cukru” (niestety także gumy o smaku owocowym, oznaczone jako „guma do żucia dla dzieci” czyli domyślnie przeznaczone dla naszych milusińskich zawierają oprócz nieszkodliwych polioli również aspartam oraz acesulfam K.
To jest moim zdaniem już nie tyle przegięciem, ile po prostu zwykłym skandalem i pospolitym draństwem), napoje gazowane light, napoje energetyzujące, słodkie produkty nabiałowe light, generalnie większość produktów, które są oznaczone „Light”, „zero” lub „bez cukru”.
Nie zawierają cukru – zawierają toksyczne chemikalia naśladujące w smaku cukier.
-
aspartam – odkryty przez przypadek gdy pracowano nad lekiem na wrzody żołądka i stwierdzono iż otrzymana substancja jest piekielnie słodka. Najchętniej komentowany syntetyczny słodzik, wielokrotnie podejrzewany o rakotwórcze działanie – po wprowadzeniu go do obrotu w USA w 1981 r. ilość zachorowań na raka mózgu, płuc i piersi zaczęła gwałtownie rosnąć. Na pewno zaś jest z nim coś nie tak, skoro niekorzystne reakcje na aspartam stanowią kilkadziesiąt procent wszystkich skarg na niekorzystne reakcje zgłaszane do FDA (Food and Drug Administration – amerykański Urząd ds. Żywności i Leków). Aspartam jest w 50 procentach fenyloalaniną, w 40 procentach kwasem asparaginowym i w 10 procentach metanolem. Każdy z tych związków jest szkodliwy: metanol powoduje ślepotę, kwas asparaginowy wywołuje raka mózgu. Fenyloalanina dociera do mózgu, a większa jej ilość wywołuje zaburzenia emocjonalne.
-
acesulfam K – powiązany z uszkodzeniami DNA
-
cyklamat (wycofany obecnie w wielu krajach)
-
cyklaminian sodu i potasu – silny alergen, podejrzewany też o wywoływanie nowotworów
- neotam – bardziej stabilna wersja aspartamu, jeszcze bardziej toksyczna
-
sacharyna, sacharynian sodu i potasu – podejrzewane o wywoływanie nowotworów
-
sukraloza – opracowana z przeznaczeniem jako pestycyd, wdrożona do handlu jako słodzik gdy przypadkowo odkryto, iż substancja ta jest diabelnie słodka (rzecz jasna jako słodzik można ją ludziom sprzedać dużo drożej niż jako pestycyd). Rozkłada się w organizmie na toksyczne chloroglukozę i chlorofruktozę.
Wspomnieć należy o tym, że syntetyczne słodziki (w tabletkach, płynie lub proszku) posiadają w handlu rozmaite wymyślne nazwy, np. Sussina Gold, Huxol, Sucra Rose itd. i często stanowią kombinację dwóch lub więcej syntetycznych substancji. Chemiczne słodziki poleca w swojej diecie autor tzw. Diety Dukana.
Choćby z tego powodu owa „dieta” powinna otrzymać zaszczytny tytuł Kichy Wszechczasów!
Chemikalia naśladujące w smaku cukier są też często używane jako składniki leków. Powoduje to u niektórych osób mylne przeświadczenie, iż substancje te są nieszkodliwe lub bezpieczne dla zdrowia (no skoro… „dopuszczone”?).
Zapewniam Was, że tak jak i w przypadku producentów żywności tak i dla producentów leków liczy się najbardziej cena. A słodki smak najtaniej osiągnąć właśnie syntetycznym słodzikiem.
Systematyczne używanie syntetycznych słodzików to prosta droga do cukrzycy typu II. Wiesz jak to działa? Jeśli do tej pory ciągle kupujesz chemiczny słodzik lub zawierające go produkty (napoje, gumy do żucia itd.), to najprawdopodobniej nie wiesz, więc z chęcią Ci opowiem.
Gdy wkładasz do ust coś słodzonego chemicznym słodzikiem mózg odbiera słodycz i mówi do trzustki „przygotuj insulinę, słodkie idzie”, co trzustka czyni. Jednak słodkie nie idzie, bo to był tylko oszukańczy chemiczny słodzik.
Za n-tym razem gdy mózg powie „przygotuj insulinę, słodkie idzie” trzustka się wypnie i nie wyprodukuje z siebie ani grama insuliny, bo mózg ją zbyt długo oszukiwał i teraz to ona ma już gdzieś. Czy to trzeba będzie strawić słodycz prawdziwą czy też sztuczną – ona ma to po prostu od tej pory gdzieś.
Zatem witamy w światowej społeczności 350 milionów diabetyków (dorosłych, czyli nie licząc dzieci i młodzieży poniżej 25 lat)! Teraz do końca życia pewną część swoich zarobków zaniesiesz w zębach przemysłowi farmaceutycznemu, który z tego tytułu zaciera rączki już w momencie sprzedania Ci słodzika. I co, warto było grać sobie w kulki z naturą?
Jeśli skojarzysz fakty, że większość syntetycznych słodzików pojawiła się gdzieś w latach 80-tych, zaś przez ostatnie trzy dziesięciolecia liczba diabetyków potroiła się w skali światowej to zastanów się przez chwilę czy doprawdy nic Ci to nie mówi?
Kiedyś cukrzyca była chorobą wieku starczego, dzisiaj mamy epidemię cukrzycy i chorują nawet dzieci i młodzież. Nadal nic Ci to nie mówi?
Na temat syntetycznych słodzików napisano już z pewnością bardzo wiele. Nie trzeba jednak tego wszystkiego czytać, wystarczy posłużyć się logiką: syntetyczne substancje słodzące zostały stworzone w laboratoriach, są to zwykłe chemikalia tyle tylko, że o słodkim smaku.
Bywa, że zostały stworzone jako pestycydy, ale przez pomyłkę odkryto ich słodki smak i oto lądują w Twojej kawie w formie eleganckiej tableteczki, której zadaniem jest oszukać Twoje zmysły.
Nie rosną na drzewach, nie ręka Stwórcy je powołała do istnienia, lecz podobnie jak cukier – ręka pazernego człowieka.
Czy słodzilibyście kawę szczyptą proszku do prania lub kropelką płynu do zmywania podłóg, tylko dlatego, że daje złudne poczucie słodyczy kubkom smakowym? Owszem, odpowiednie instytucje dopuszczają rozmaite syntetyczne substancje słodzące do obrotu oznaczając je jako „bezpieczne”, lecz tak naprawdę jest to tak samo bezpieczne jak spożycie szczypty proszku do prania.
Czy spożywalibyście codziennie szczyptę proszku do prania z przekonaniem, iż jest to bezpieczne, bo jakaś instytucja albo Twoja rodzina tak mówi?
Bo w telewizji powiedzieli, że można?
Kierować się należy własnym instynktem i logiką.
Wprowadzenie czegokolwiek do sprzedaży, a nawet zatwierdzenie tego jako „bezpieczne” (przez jakiekolwiek instytucje czy też drogą kolektywnego przyzwolenia) nie oznacza jeszcze, że Twoje ciało tego potrzebuje.
To wystarczający powód, aby zarówno sacharozę jak i syntetyczne słodziki na zawsze i bez żalu pożegnać.
Oczywiście każda z tych syntetycznych substancji ma opracowane „normy dziennego spożycia” (tzw. ADI). Jednak w obliczu faktu, iż są to obce naturze i naszemu organizmowi syntetyczne chemikalia, całym sercem namawiam Cię do unikania syntetycznych słodzików na równie z cukrem (sacharozą) i trzymania się od nich z daleka.
A nawet z bardzo daleka, szczególnie jeśli chodzi o nasze dzieci!
Do słodzenia wybierajcie suszone owoce, występujące w naturze poliole (ksylitol lub jeszcze lepszy erytrytol) i dobrej jakości miód naturalny kupowany od zaufanego pszczelarza.
Sacharoza rafinowana (biała lub brązowa) oraz syntetyczne słodkie chemikalia powinny zniknąć z Waszej kuchni na zawsze.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Lusia napisał(a):
A co ze stewią? Można używać czy nie? No bo jest słodka, więc wg powyższego trzustka wyrzuci insulinę, a cukru nie będzie, bo to zioło nie zawiera prawie kalorii. Może nasza trzustka nie jest aż taka głupia i wie, że Pan Bóg stworzył też roślinę o słodkich liściach, w której nie ma cukru?
Marlena napisał(a):
Stewia nie została jeszcze przebadana tak dokładnie by móc wydać ostateczny wyrok (szkodliwa/nieszkodliwa). Ja używam lecz samych liści i bardzo rzadko. Należy pamiętać, że stewia w krajach skąd pochodzi (Ameryka Płd.) nie była używana masowo, lecz jako roślina terapeutyczna. To daje do myślenia.
Piotrek napisał(a):
Niekoniecznie wyłącznie w celach terapeutycznych. Stewia jest szeroko stosowana w Ameryce Płd. ale również większości krajów azjatyckich – powołuję tu się na artykuł „Gorzka opowieść o stewii” z Nexusa nr 29/2003. Z kolei jeśli wierzyć autorce artykułu to przeprowadzone dotychczasowe badania jakie wymienia, opierały się na bardzo dużych dawkach, stąd wyniki o toksyczności czy możliwych powikłaniach. A podejrzewam, że gdyby porobić podobne rzetelne badania na równie wysokich dawkach np. aspartamu czy nawet i tej zwykłej sacharozy, wyniki pewnie by jeszcze bardziej przerażały 🙂
Mimo że Pani używa wyłącznie samych liści stewii to czy mogłaby Pani polecić jakiś słodzik bazujący na stewii np. w tabletkach? Szukam jakiegoś dobrego zamiennika do tradycyjnego cukru. Jest oczywiście jeszcze ksylitol – równie zdrowy a może i jeszcze bardziej ale niestety też jest póki co odpowiednio droższy. A pytam o formę tabletkową bo chyba jest najwygodniejszym rozwiązaniem – jest jeszcze puder ale jeśli jest czystym ekstraktem z liści to żeby np. nie przesłodzić takiej herbaty to trzebaby dosłownie odmierzać „szczyptę cukru” 😉 A w razie czego można go rozpuścić w małej ilości wody i taki dodać np. do wypieków itp. – tu liście chyba nie są aż tak praktyczne ale jeśli się mylę to proszę mnie wyprowadzić z błędu 🙂
Piotrek napisał(a):
Ja osobiście też już odzwyczajam się od cukru – to co piłem/jadłem do tej pory słodzone potrafię teraz przełknąć bez słodzenia i o dziwo jakoś mi nie tęskno za słodkim smakiem 😉 A co do zakwaszania wit. C to właśnie dziś przyszła zamówiona paczka m.in. z kwasem L-askorbinowym (po części dzięki lekturze Pani artykułu :)) i już mam za sobą pierwsze łyki napoju 😉 Pytam tak bardziej ogólnie, niekoniecznie dla siebie (ale np. gdy przyjdą goście). Właśnie też teraz sobie pomyślałem o miodzie ale z miodem też nie jest idealnie – zdrowy jest chyba tylko jedzony na surowo. Czasem oglądam telewizję NTV i tam parę razy występowała Dr. Jadwiga Kempisty która, jeśli chodzi o miód, absolutnie nie zaleca go spożywać rozpuszczonego w wodzie (a już szczególnie z samego rana), gdyż uwolniony cukier blokuje trzustkę. Tak samo chyba podgrzany do wysokiej temperatury traci swoje zdrowotne właściwości. Ech, ilu fachowców tyle opinii i nie wiadomo komu wierzyć bardziej 😉
Marlena napisał(a):
Tak w sumie nie używam miodu w wodzie. Częściej poleję nim jaglankę, dodam do jakiegoś deseru (typu batoniki musli czy inne witariańskie „ciasto”). No i nigdy nie podgrzewam czy nie dodaję do czegoś gorącego. Bardzo cenię Dr Kempisty, choć nie ze wszystkim się z nią zgadzam. O tym miodzie akurat nie oglądałam.
Piotrek napisał(a):
Proszę bardzo:
https://www.youtube.com/watch?v=8tciz0a38Uw
Około 10 minuty poruszany jest temat miodu 🙂
Już tyle różnych wariantów zdrowego odżywiania słyszałem/czytałem że naprawdę można mętliku w głowie dostać – trzeba jakoś wychwytywać ze wszystkiego co najlepsze dla siebie 🙂
Marlena napisał(a):
Dzięki za linka, zaraz obejrzę. Nie ma diety dobrej dla wszystkich. Jedyne co jest NA PEWNO dobre dla wszystkich to pokarm NIEPRZETWORZONY. Czyli najlepiej w formie takiej jak go Bozia stworzyła i jak najmniej maltretowany wszelkiego typu procesami przetwórczymi (z wyjątkiem naturalnej fermentacji) czy też chemicznymi „uszlachetniaczami”.
Piotrek napisał(a):
A takie najnowsze wystąpienie Dr Kempisty w NTV jest tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=d5A7eZKbXHA
🙂
violaa napisał(a):
A sądzisz o ksylitolu? Można, nie można?
Marlena napisał(a):
W niewielkich ilościach można, lecz pamiętajmy że też jest to produkt wysoko przetworzony. O tyle z nim „dobrego”, że nie sposób go (w przeciwieństwie do cukru, który można wciągać jak małpa kit) bez niemiłych konsekwencji przedawkować, ponieważ wiąże wodę w jelitach, więc wizyta w WC murowana.
Magda napisał(a):
no właśnie, jak dokładnie ma się sprawa z tym ksylitolem? U mnie w rodzinie już od dłuższego czasu starają się raczej „dosładzać” ksylitolem niż czymkolwiek innym, internetowe portale również się zachwycają i wymieniają same zalety… czy może Pani polecić jakieś artykuły dotyczące wytwarzania go i ewentualnych wad?
Marlena napisał(a):
Generalnie należy traktować ksylitol jako produkt przemysłowo przetworzony, owszem ma swoje zalety w porównaniu z krystaliczną sacharozą, jednak nie należy stosować go bezkrytycznie jako prosty zamiennik cukru. Najlepiej sięgać po daktyle, suszone listki stewii lub miód tam gdzie się da. A tylko tam gdzie nie – po ksylitol.
Monika napisał(a):
Sacharoza rakotwórcza? Śmiechu warte.
Marlena napisał(a):
Ten się śmieje kto się śmieje ostatni, Moniko. Polecam zapoznać się z pracami Otto H. Warburga. Tego Nobla nie dostał on bez powodu. 😉
kris538 napisał(a):
masz rację Monika , też uważam , że sacharoza , potocznie zwana białą śmiercią jest bardzo bezpieczna w porównaniu z każdym słodzikiem ! …. żeby nie było nieporozumień , substancja słodząca którą zawiera stevia to nie jest to samo co biały proszek wysoko przetworzony – słodzik chemiczny ! naturalna stevia ma w świetle nowych badań cofać insulino oporność, cukier trzcinowy i miód to znacznie lepszy wybór niż pospolita sacharoza …. syrop klonowy zawiera substancję , kura również cofa insulino – oporność ! Wystarczy poszukać na necie , aby dowiedzieć się jaką bombą z opóźnionym zapłonem są rakotwórcze słodziki , które podczas rozkładania wydzielają rakotwórczy metanol 🙁 . Pozdrawiam
misha napisał(a):
mylisz podstawowe pojecia kobieto!! sacharoza to nie sacharyna!!!!! lepiej poczytaj cos zanim walniesz kolejną gafe
agata napisał(a):
Właśnie, czy w artykule nie chodziło o sacharynę?
Facepalm napisał(a):
Straszenie metanolem, stara nieaktualna śpiewka. Zjedzenie owocu da ci więcej metanolu niż aspartam, który składa się z białek więc nic nie naturalnego w nim nie ma.
Marlena napisał(a):
Faktycznie jaka ta Bozia głupia, czemu nie posłodziła nam owoców aspartamem dla zdrowotności? Niczego nie posłodziła aspartamem gwoli ścisłości. A to takie naturalne jest przecież według Ciebie…
Matt napisał(a):
Szkoda, że kasuje się niewygodne komentarze.
„Bozia” dała ci śmiertelne trucizny w ciele – kwas solny – trucizna, dwutlenek węgla – produkt oddychania – trucizna.
Śpiewki o naturalności brzmią jak bajania dla dzieci.
PS. 95% leków nie występuje w organiźmie – więc najlepiej leczyć się wodą. Zlitujcie się.
Marlena napisał(a):
Oprócz tego czy coś jest naturalnie występujące jest jeszcze kwestia czy to jest do przemian biochemicznych potrzebne. Kwas solny spełnia jakąś funkcję zaplanowaną przez naturę – jest potrzebny. Dwutlenek węgla nie spełnia już żadnej – jest niepotrzebny i jest wydalany. Woda spełnia, ale nawet jej nadmiar może zabić. Dostarczenie aspartamu do ustroju nie spełnia żadnej funkcji biochemicznie i jest potrzebny jak dziura w moście. Tak jak rafinowany cukier sacharoza, który niby przecież powinien być niegroźny: rozkłada się na glukozę i fruktozę, ale zwróć uwagę jakim kosztem się to dzieje (utrata np. ważnych minerałów). Więc jeść sobie oczywiście można wszystko, zarówno rafinowaną sacharozę jak i aspartam, kto Ci zabroni. Jednak naiwnością jest sądzić, że jest to całkowicie nieszkodliwe bo się rozkłada do nieszkodliwych metabolitów. Dodatkowo sacharoza może występować w darach natury, np. owocach i o dziwo nikomu one nie szkodzą, nikogo nie uzależniają. Znasz kogoś uzależnionego od jabłek czy nawet miodu? Ja nie znam, ale znam wiele osób uzależnionych od słodyczy, gdzie użyto sacharozy w postaci rafinowanej. Nie ma aspartamu w naturze, w przeciwieństwie do sacharozy nie jest rafinowany z roślin, aspartam został stworzony w labie i przez przypadek odkryto, że jest słodki, co postanowiono przekuć na produkt rynkowy.
A opowieści o nieszkodliwości i „badaniach” aspartamu opłaconych przez producenta i powiązane z nim podmioty można sobie między bajki wsadzić. O wiele więcej o tej substancji powiedzą nam badania laboratoriów niezależnych. A tu już nie jest tak różowo i nieszkodliwie. Ponadto nie ma żadnych danych statystycznych na temat długoterminowego wpływu aspartamu na ludzki organizm. Jak to się ma na przestrzeni kolejnych pokoleń? Tego nie wiemy. Powstał w laboratorium i od razu poczyniono kroki aby wprowadzić go do sprzedaży. Tak się również dzisiaj robi z lekami (polecam lekturę książki p. Virapena, byłego pracownika wysokiego szczebla koncernu Elli Lilly). Każdy lek wycofany z obrotu z uwagi na szkodliwość (czasem też przypadki śmierci) został przecież najpierw wprowadzony do sprzedaży i zatwierdzony jako „bezpieczny”, co potwierdzone było „badaniami”. Więc zdajmy się na naszą logikę zamiast ufać „badaniom”. Nie można stwierdzić, że coś jest nieszkodliwe dopóki kolejne pokolenia na sobie tego nie przetestują. A mamy dzisiaj kilkaset tysięcy substancji wynalezionych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zatwierdzonych jako „bezpieczne”. Potem dopiero się okazuje, że bezpieczne wcale nie są. W latach 50-tych lekarze w białych kitlach reklamowali palenie papierosów dla zdrowotności, a dzisiaj wiemy, że powodują raka. W międzywojniu cukier krzepił, teraz już jakby mniej krzepi, a w zasadzie wcale. Więc nie patrz na „badania” ani niech Cię nie zwiedzie autorytet białego fartucha. Używaj rozumu. Używaj logiki. Nie bądź naiwny. Bezpieczne jest na pewno to co żarli nasi przodkowie od wieki wieków (a i to pod warunkiem, że nie zostało „poprawione” chemicznie). Do nowoczesnych wynalazków należy zachować dystans i dopiero nasi potomkowie będą mieć stuprocentową pewność, że są bezpieczne. My tej pewności nie możemy mieć póki co, ponieważ za krótko są w użyciu. Co jest logiczne.
Odnośnie leków to 95% nie występuje w organizmie i nie ich brak chorobę spowodował. Stąd też ich dostarczenie nie powoduje wyleczenia, a jedyne co jest w stanie zrobić to zlikwidować symptomy. Leczenie nie polega jednak na likwidacji symptomów tylko na dostarczeniu tego, z powodu braku czego nieprawidłowość zaistniała. I to jest również przecież BARDZO logiczne. Najczęściej są to braki minerałów, witamin i innych witalnych substancji (enzymy, kwasy Omega-3 itp.), bez których przemiany biochemiczne nie zajdą, bo z pustego i Salomon nie naleje. Leki przynoszą ulgę, nikt nie mówi że są niepotrzebne. Ale warto szukać takiego lekarza, dla którego punktem honoru będzie znaleźć brakujący kawałek puzla: CZEGO ZABRAKŁO w ustroju (choć tego w ogóle bardzo mało uczą na studiach medycznych, raczej uczą jaki lek na co wypisać i tyle), co mogło pójść nie tak, skąd i dlaczego organizm wysyła taki sygnał.
kris538 napisał(a):
do facepalm – kol. mylisz pojęcia po zjedzeniu owoców , normalnie zachodzi fermentacja , której produktem jest etanol nie metanol , … gwoli ścisłości jeżeli mówimy o szkodliwości słodzików , to z tym jest tak , że ta naturalna substancja słodząca występująca w danej roślinie jest obok substancji , która niweluje rakotwórcze właściwości związku , który właśnie w chemicznych słodzikach podczas ich rozkładu tworzy się w postaci metanolu – substancji silnie toksycznej i rakotwórcze ! Kol.Marlena , pisała już o tym , że z chwilą wprowadzenia słodziku na rynek USA zanotowano dwukrotny wzrost ludzi chorych na raka i to te formy najbardziej groźne ! …. tym bardziej przeraża wszechobecność sztucznych słodzików , które są dostępne nawet popularnych lekarstwach na przeziębienie 🙁 . Pozdrawiam
Justyna napisał(a):
Proszę napisać coś o słodziku „tagatoza”, czy faktycznie jest naturalny i nieszkodliwszy ? Ktoś próbował ?
Marlena napisał(a):
Tagatoza to monosacharyd (cukier prosty) występujący naturalnie w mleku czy owocach. Generalnie nieszkodliwy. IG=3, wartość kaloryczna 150 kcal/100g. Słabo wchłania się w jelicie cienkim, większość tagatozy przechodzi do jelita grubego, gdzie jest fermentowana przez mikroflorę jelitową do krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, które są następnie wchłaniane i metabolizowane. Działa więc jak prebiotyk. Nie psuje zębów, nie karmi Candidy. Niestety nie znalazłam nigdzie informacji czy uzależnia. Najpopularniejszym słodzikiem na bazie tagatozy jest szeroko reklamowany „Tagatesse” – niestety występuje on tam w połączeniu z syntetycznym syfem wymyślonym oryginalnie jako pestycyd czyli sukralozą. Jeśli już to warto stosować czystą D-tagatozę, a nie jakieś mieszanki z obcymi i nie występującymi w naturze chemikaliami.
blessu napisał(a):
Dobry artykuł! Podobnie wypowiadam się na temat słodzików na tym filmie, polecam : https://youtu.be/pM2YaboKMUk
Marlena napisał(a):
Filmik świetny, szczególnie podoba mi się reakcja trzustki na sam koniec („nara”), jak wiadomo najfajniejsze 4 pozdrowienia to
– nara
– siema
– szczęśćbo i
– pochwa
😉
lisa napisał(a):
Przeczytałam Twój artykuł oraz wszystkie komentarze i postanowiłam wyrzucić swój słodzik do kosza. Choć używam go w bardzo małych ilościach (tabletka do kawy raz dziennie od półtora roku) podejrzewam go o wysypkę na twarzy, której żaden lekarz dermatolog nie potrafi zdiagnozować. Mój słodzik „słodzi” cyklaminianem sodu i sacharynianem sodu. Obie substancje są silnie alergenne. Wysypka na mojej twarzy, która jest tak naprawdę jakimś podskórnym rumieniem, pojawiła się ok pół roku od rozpoczęcia stosowania słodzika. Wydaje mi się, że to właśnie sprawka słodzika – nigdy nie miałam problemów z cerą ani żadnych alergii. Rozsądny człowiek prędzej czy później sięgnie po rozum do głowy. Lepiej późno niż wcale. Pozdrawiam!
bb napisał(a):
Witam, serdecznie. Mam takie pytanie, ciekawi mnie ten mechanizm powodujący cukrzycę. Przy słodziku „idzie słodkie”, ale słodkie nie idzie bo to tylko słodzik, więc insulina nie jest potrzebna. Czy będzie się tak samo działo przy ksylitolu i erytrytolu?
Marlena napisał(a):
Będzie tak się działo przy każdej substancji o smaku słodkim. Jednak nie ma doniesień aby poliole zwiększały ryzyko cukrzycy.