Dzisiaj w naszej Galerii Witalnych chciałabym przedstawić czytelnikom sylwetkę pewnej niesamowitej angielskiej damy: pani Eileen Ash (z domu Whelan).

Urodziła się w roku 1911 i za kilkanaście dni, dokładnie 30 października, obchodzić będzie (i to w doskonałej formie zarówno fizycznej jak i psychicznej) swoje sto szóste urodziny!

Jej ulubione powiedzenie brzmi: „wiek to tylko liczba”. 🙂

Eileen Ash mieszka obecnie w Norwich, w Wielkiej Brytanii.

Życiorys Eileen jest tak niesamowity, że można na ten temat napisać książkę: przeżyła dwie wojny światowe, żyła pod rządami czterech brytyjskich monarchów i 23 premierów, zjeździła pół świata reprezentując swój kraj w sportowej kadrze narodowej, przez 11 lat pracowała też dla brytyjskiego Secret Intelligence Service MI6 –  niczym James Bond w spódnicy łapiąc szpiegów.

Wyszła za mąż, urodziła dzieci, przez całe życie pozostając osobą aktywną, optymistyczną i ciekawą życia.

Jaki jest sekret długowieczności Eileen?

Nieznikający z twarzy uśmiech i bycie aktywnym, oprócz dobrej diety.

Eileen Whelan Ash w młodości była znaną w swoim kraju reprezentantką kadry narodowej w grze w krykieta.

Obecnie jest najstarszą na świecie żyjącą krykiecistką. Jej kariera sportowa w grze w krykieta przypadła na lata 1937-1949.

 

Po zakończeniu kariery sportowej w krykiecie jej pasja do zrównoważonej aktywności fizycznej jednak nie osłabła.

Eileen Ash aż do 98 (słownie: dziewięćdziesiątego ósmego) roku życia grała w golfa, a przekroczywszy magiczną siedemdziesiątkę podjęła decyzję o regularnym uprawianiu jogi dla zdrowotności  – co czyni od 30 lat do dzisiaj, w każdy wtorek.

Eileen mówi, że dzięki jodze czuje się „fit” bowiem joga ćwiczy umysł oraz ciało i tak właśnie jest: pomimo podeszłego wieku angielska dama ma wciąż sprawne stawy i mięśnie oraz jasno pracujący mózg.

W niczym nie przypomina zgarbionej, smętnej staruszki ani też otyłego, sapiącego wieloryba zmęczonego życiem. Jest po prostu „fit”!

Niejeden siedemdziesięciolatek mógłby jej tego wszystkiego pozazdrościć! 😉

Jest przekonana, że ćwiczenia jogi wymyślone przez hinduskich mędrców tysiące lat temu to świetna sprawa dla osób w każdym wieku i powinno nauczać ich już nawet w szkole, z korzyścią dla ciała i umysłu.

W istocie współczesne badania naukowe potwierdzają pozytywny wpływ ćwiczeń jogi oraz praktyk medytacyjnych na długość telomerów (definiujących długość życia danego osobnika) jak również na spowolnienie procesów starzenia się ciała i utrzymanie sprawności umysłowej.

Eileen Ash nie wie jak to jest czuć się staro. Dla niej nie ma czegoś takiego jak wymówki typu „nie mogę”, „nie mam czasu” czy też koronny argument  wielu ludzi w podeszłym wieku: „jestem na to za stary/a”.

Nigdy nie jest za późno by wziąć się za siebie!

Eileen to twarda babka, która – podobnie jak nasz „dziarski dziadek” pan Antoni Huczyński – dobrze wie, że przewlekłe zdrowie i doskonała forma psychofizyczna towarzysząca człowiekowi nawet i w podeszłym wieku, jest zawsze i niezmiennie sumą naszych codziennych nawyków: żywieniowych, myślowych i związanych z aktywnością fizyczną.

Ciało, umysł i dusza to jedność i należy dbać o wszystkie aspekty.

W dzisiejszych czasach za dużo koncentrujemy się na potrzebach ciała, godzinami potrafimy rozprawiać o najnowszych dietach czy słuchać z wypiekami na twarzy aktualnych zdrowotnych guru mówiących nam co jeść, ile brać  i jakich suplementów, jakie robić badania, jak ułożyć plan treningowy itd…

Jednak mało kto mówi nam o konieczności dbania o pozostałe elementy naszego człowieczeństwa: o umysł i przede wszystkim duszę.

I tak jak producent żywności, lekarz czy NFZ nie są od dbania o nasze ciało, tak i psycholog, ksiądz czy kościół nie są od dbania o nasz umysł lub duszę.

To są rzeczy, o które każdy z nas powinien zadbać w pierwszym rzędzie we własnym zakresie, biorąc za nie osobistą odpowiedzialność, zamiast oczekiwać tego od innych osób czy instytucji.

Spokój umysłu i pogoda ducha nie zależą od innych, lecz od nas samych.

Nawyki zarówno żywieniowo-zdrowotne jak i myślowo-duchowe należy wypracować sobie osobiście i nikt tego za nas nie zrobi.

Wróćmy tymczasem do bohaterki niniejszego artykułu: czas jest dla Eileen Ash pojęciem względnym.

Kiedy zaczyna się starość? Czy po tym jak przechodzi się na emeryturę? A może dopiero po osiągnięciu setki? Albo kilka lat później?

Na pytanie dziennikarza zadane jej kiedy skończyła 104 lata czy budzi się rano z typowymi dla jej wieku bólami i sztywnością Eileen odpowiada rezolutnie: „jeszcze nie, może jak będę stara, ale czym jest starość? Chciałabym wiedzieć kiedy będę stara. Czy myśli pan, że to będzie jak będę mieć 105 lat?”.

 

Starość to stan umysłu jednym słowem – tak uważa Eileen Ash i nie sposób nie przyznać jej racji. Właśnie zbliża się do sto szóstych urodzin, a starości ani widu, ani słychu!

Nadal ćwiczy regularnie jogę, jest całkowicie samodzielna (mieszka sama, choć rodzina mieszka nieopodal), dużo czyta (i to bez okularów!), uprawia też swój ogródek – kocha róże i poświęca ich pielęgnacji dużo serca i czasu.

Ponieważ lubi grać w bilard – w jednym z pomieszczeń w swoim domu urządziła sobie pokój do gry w bilarda. Każdą chwilę spędza na robieniu tego, co sprawia jej frajdę.

Żadnej nostalgii czy też „smutku przemijania” krótko mówiąc – zamiast tego Eileen wybiera celebrację codziennej radości z każdego momentu życia, koncentrację na tu i teraz.

Bardzo dba również rzecz jasna o swoją dietę: sama szykuje sobie zdrowe posiłki (lubi sałatki i ogólnie zjada bardzo dużo warzyw i owoców, choć wegetarianką nie jest), codziennie też po południu zgodnie z angielskim zwyczajem zasiada do herbaty.

Wieczorem zaś dla zdrowotności często wychyla sobie lampkę lub dwie dobrego czerwonego wina i od lat skrupulatnie przestrzega wyniesionej z domu zasady zdrowotnej: „One apple a day keeps a doctor away” – czyli po naszemu jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z dala ode mnie.

Warto zapamiętać! 🙂

To jeszcze nie koniec: drugą pasją Eileen oprócz sportu są od wczesnych lat młodzieńczych… samochody!

Jak nietrudno się domyślić – na swoje zajęcia jogi jeździ ona oczywiście sama, do dzisiaj bowiem prowadzi samochód i pomimo zaawansowanego wieku nadal świetnie to robi.

Często powtarza, że jej pierwszą miłością jest krykiet, zaś drugą – prowadzenie samochodu.

Ciekawym jest przy tym fakt, że nigdy nie zdawała egzaminu na prawo jazdy, choć legalne uprawnienia do prowadzenia pojazdu rzecz jasna już od młodych lat posiada. Dlaczego tak jest?

Otóż państwowe egzaminy na prawo jazdy wprowadzono ustawowo w Wielkiej Brytanii dopiero w roku 1934. Wcześniej wystarczyło, by pojazd był zarejestrowany w lokalnym urzędzie, a kierowca udowodnił, iż potrafi się nim poruszać.

Ulubioną marką motoryzacyjną dla Eileen Ash jest kultowy brytyjski Mini Cooper. Miała ich w swoim życiu jak do tej pory aż cztery.

Jej zdaniem Mini jest świetne, bo choć małe, to ma dobre przyspieszenie i jest zwrotnym, szybkim samochodem – w sam raz dla Eileen!

Najnowszą wersję tego cacka znanego obecnie jako „nowe BMW Mini” czaderska babcia (a raczej prababcia – bo Eileen doczekała się już prawnuków) sprawiła sobie w prezencie na swoje 90-te urodziny  – i to od razu w radosnym, żółtym kolorze.

Jeździ nim do dzisiaj i przepada za tym!

Jest jednym z kilkunastu ponadstulatków w Wielkiej Brytanii wciąż zasiadających za kółkiem.

 

Eileen mówi, że kocha poczucie wolności jakie jej daje pojazd na czterech kołach, pozwalający jej dotrzeć tam gdzie chce i kiedy chce.

Dzięki temu jest niezależna, samowystarczalna i uwielbia to uczucie!

Taka uwaga na marginesie: często zwalamy nasze problemy zdrowotne na fakt, że obecnie wszędzie poruszamy się samochodem, dlatego tyjemy i chorujemy.

Samo jeżdżenie samochodem jednak nie tuczy.

Jak nietrudno zauważyć pani Eileen Ash ma doskonałą sylwetkę – nie ma nadwagi. Powiedzmy sobie zresztą szczerze jedną rzecz: jeszcze nikt nie widział stuletniego grubasa. I nigdy nie zobaczy!

Staruszkowie w Niebieskich Strefach też mają zawsze masę ciała plus minus w okolicach normy, mogą nawet być „kościstymi staruszkami”, nigdy zaś nie są otyli.

Dodatkowe kilogramy skracają życie, a powiedzenie „dobrze wygląda” (o kimś z nadwagą) powinniśmy raz na zawsze odłożyć do lamusa.

Jeśli chcemy żyć długo – nie wolno się przejadać. Jeśli chcemy żyć naprawdę długo – trzeba też dbać nie tylko o ciało (dieta, ćwiczenia), lecz również o umysł i duszę: pielęgnować swoje pasje (a jeśli ich nie mamy to zawsze warto znaleźć sobie nowe) oraz nieustający optymizm i zwyczajnie… kochać życie takim, jakie jest.

Mieć swoje ikigai jak mówią długowieczni Okinawczycy czy też plan de vida jak mawiają w Nicoyi: siłę napędową do życia, powód dla którego każdy dzień witasz z radością, z chęcią wstając rano z łóżka –  i to bez względu na wiek, który jest… tylko liczbą!

Znalezienie swojego jasno określonego ikigai jest równie ważne dla jakości i długości naszego życia jak znalezienie dla siebie odpowiedniej diety. A może nawet… kto to wie… ważniejsze? 🙂

Na zeszłe (105-te) urodziny rok temu Eileen Ash dostała piękną kartkę z życzeniami podpisaną osobiście przez samą królową Elżbietę II, o czym opowiedziała lokalnej telewizji:

 

Jasność umysłu czcigodnej damy jak też i jej kondycja fizyczna są (jak widać na filmiku) wręcz niesamowite, nie mówiąc już o godnym podziwu poziomie optymizmu i radości życia, jaka z niej bije.

Eileen bez dwóch zdań  jest przepiękną, niezwykle inspirującą osobą!

A z okazji zbliżających się sto szóstych urodzin życzmy wszyscy pani Eileen Ash 200 lat w przewlekłym zdrowiu i nieustającej pogodzie ducha! 🙂