Orzechy i migdały są smaczne i korzystne dla zdrowia: już garstka orzechów dziennie ma olbrzymią moc zdrowotną, szczególnie pod kątem zapobiegania chorobom serca (zabójcy numer 1 współczesnych społeczeństw) – jedząc garść orzechów dziennie redukujemy ryzyko chorób serca o 30%. Ponadto ryzyko nowotworu spada o 15%, zaś ryzyko przedwczesnej śmierci (ze wszystkich przyczyn związanych ze zdrowiem) o 22%.
Obok nasion i pestek (a także oliwek, awokado i kokosa) to właśnie orzechy i migdały są najzdrowszym i najgęstszym odżywczo źródłem tłuszczu w diecie człowieka (czego nie można powiedzieć o tłuszczach pochodzenia zwierzęcego: jak dotąd nie dowiedziono iżby miały chronić przed chorobami, z wyjątkiem jak się wydaje tłuszczu rybiego).
Czy zamiast tego nie można po prostu spożywać oleju z nich tłoczonego?
Nie, to nie jest to samo. Orzechy są pokarmem bogatym nie tylko w niezbędne kwasy tłuszczowe z rodziny Omega-3 i Omega-6, ale i błonnik oraz liczne fitozwiązki, witaminy i związki mineralne. Tłoczone z nich na zimno oleje są już dużo uboższe w składniki odżywcze – w zasadzie jest to już tylko źródło kalorii, koncentrat tłuszczowy. Olej składa się bowiem w stu procentach z samych kwasów tłuszczowych wyizolowanych z surowca w procesie tłoczenia, pozostałych związków olej ma dużo mniejsze ilości (są to zazwyczaj rozpuszczalne w tłuszczu witaminy i niewielkie ilości związków mineralnych oraz antyutleniaczy), zaś błonnika nie ma już wcale.
Różnica między orzechami (lub nasionami) a tłoczonym z nich olejem jest taka, że orzechy to stworzony przez naturę pokarm całościowy – bogaty we wszystkie składniki odżywcze występujące w idealnych proporcjach , zaś izolowany z nich pojedynczy składnik odżywczy (a tym właśnie jest olej) to stworzony przez człowieka pokarm przetworzony (rzecz jasna w przypadku oleju typu virgin tłoczonego na zimno stopień przetworzenia będzie mniejszy niż w przypadku oleju rafinowanego, który jest poddawany dalszym procesom przetwórczym, to dlatego należy używać tego pierwszego jak już).
Wyższość pokarmu całościowego nad przetworzonym jest w każdym przypadku bezdyskusyjna jeśli chodzi o codziennie żywienie. Oleje mogą mieć z kolei dużą wartość terapeutyczną (stosowane wewnętrznie lub zewnętrznie) jak i doskonale sprawdzają się w pielęgnacji urody (stosowane zewnętrznie).
Czy koniecznie trzeba moczyć orzechy na kilka godzin przed spożyciem?
Jest to wskazane (a gdy chcę np. zrobić mleko z migdałów lub orzechów to nawet wręcz niezbędne) i ponadto zwiększa strawność, ale gdy mam ochotę sobie czasami pochrupać orzeszki na surowo – śmiało zjadam je bez moczenia. Słynny kwas fitynowy (i jego związki zawarte w orzechach, ale też nasionach, ziarnach, warzywach) nie jest aż tak szkodliwy jak go malują i spożywany w rozsądnych ilościach ma też swoje dobre strony, m.in.
- jest antyutleniaczem,
- wzmacnia układ odpornościowy,
- zapobiega tworzeniu się kamieni nerkowych,
- wypłukuje metale ciężkie z organizmu, a nawet
- ma znaczne działanie antynowotworowe (zobacz badanie tutaj: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17044765).
Jedzmy na co dzień garstkę orzechów – za każdym razem wyjdzie nam to tak czy inaczej na zdrowie! 🙂
Podaj swój adres e-mail by otrzymywać ode mnie wartościowe informacje!
Agnieszka napisał(a):
Witam serdecznie w nowym roku. Dziękuję za przypomnienie dobroczynnej wartości orzechów. Czy orzechy nie moczone na noc lepiej jeść same, czy można dodawać np. do sałatek warzywnych? Pytam o nie moczone , bo można je pulsacyjnie mielić i posypać sałatkę. Czy wówczas kwas fitynowy nie wypłukuje ważnych wartości z warzyw, jeśli jemy je razem? Czy jednak w przypadku dodawania do sałatek zawsze moczyć?
Dziękuję za odp. Pozdrawiam i życzę wszystkiego pięknego, na wszystkie dni nowego roku
Marlena napisał(a):
Kwas fitynowy i jego związki tak jak napisałam działają dobroczynnie spożywane w niewielkich ilościach, jedynie ich nadmiar może być szkodliwy. Osobiście posypuję sałatki orzechami i nasionami surowymi.
Wzajemnie wszystkiego najzdrowszego w nowym roku dla Ciebie i dla Twoich bliskich, Agnieszko! 🙂
4_dina napisał(a):
Ja uwielbiam orzechy i zawsze mam ich w domu sporo, rozne i jak mnie najdzie to chrupie, praktycznie codziennie. Lubie tez posypac sobie salatke slonecznikiem i pestkami dyni, pycha 🙂
Marlena napisał(a):
O tak! Na orzechy i pestki mamy coś jakoś dziwnie ochotę szczególnie teraz, w chłodnej porze roku, podczas gdy latem nam cosik one nie za bardzo “wchodzą” – natura wie, co robi! 🙂
Karola napisał(a):
A jaka jest dobra ilość orzechów na dzień? Wspomniana garść? Czasem jak do nich siądę to potrafię sporo zjeść.
Marlena napisał(a):
Tak, garść czyli ok. 30 gramów. Z tym że dla osób chcących przytyć lub bardzo aktywnych fizycznie można przyjąć większą ilość (np. dr Fuhrman zaleca 60 g dla takich osób).
Agnieszka napisał(a):
Oj, ja to potrafię zjeść dziennie nawet ok. 200g i wcale mi w boczki nie idzie. Wręcz przeciwnie – schudłam. Uwielbiam wszystkie gatunki.
Marlena napisał(a):
Jak informował dr Fuhrman kalorii z orzechów nasz organizm nie wchłania zbyt wydajnie – to samo dotyczy nasion strączkowych, co jest dobrą wiadomością dla dbających o linię.
monika napisał(a):
W końcu kupiłam masło orzechowe 100%, bez żadnych dodatków, córka chciała ale nie je bo za bardzo się klei. Zrobię więc cieciorellę: https://ervegan.com/2015/03/cieciorella-slodki-czekoladoway-krem-z-ciecierzycy/. Wiem Marleno, że nie polecasz orzeszków ziemnych, nawet tych nieprażonych w skorupkach.
Marlena napisał(a):
Orzeszki ziemne mają niewątpliwie jedną cenną zaletę, mianowicie dużą zawartość niacyny. Trzeba je zawsze kupować z dobrego źródła, najlepiej organiczne.
Agnieszka napisał(a):
Bardzo dziękuję za odp. A co Pani sądzi o wiórkach z orzecha kokosowego (eko)? Warto je jadać? Przyznam, że je lubię (jestem chudzielcem :-)) i dodaję niekiedy do surówki z marchewki z cynamonem i imbirem. Pysznie smakuje.
Marlena napisał(a):
Wiórki śmiało jedz – to jest naturalny pokarm (suszony tarty orzech kokosa).
Paula napisał(a):
Przepraszam,że odbiegam od tematu ale mam prośbę. Od jakiegoś czasu robię sok z kiszonych krojonych buraków według twojego przepisu Marleno niestety moje dziecko nie chce go pic. Zastanawiam się czy można by wycisnąc sok z buraków w wyciskarce i ukisic w zamkniętym słoiku tak jak kapustę. Wtedy będzie miał więcej wartości odżywczych i będzie bez dodatku wody. Czy próbowałas może w ten sposób?
Marlena napisał(a):
Nigdy tak nie robiłam, więc nie powiem czy można. Spróbuj i daj znać jak poszło.
Anna napisał(a):
Witam, czy kefir to wartościowy produkt w odżywianiu? 🙂
Adam napisał(a):
Chciałbym podzielić się – po dłuższej nieobecności na forum – przykładami na skuteczność działania witaminy C. Ostatnio miałem kilka powodów by sprawdzić jej działanie. Łapiące mnie przeziębienie, mała alergia i parę innych drobiazgów. Zastosowałem się do metody kalibracji oraz ilości takich jakie wskazują podawane na blogu autorytety. Przed łapiącym mnie przeziębieniem w chwili kiedy tylko poczułem ze mnie łapie zacząłem brać dawki 5 g co 20 minut, później 3 g co 20 minut, a kiedy pojawiały tzw. sensacje ze strony jelit zmniejszałem sukcesywnie dawki nie przerywając. Wziąłem w sumie 60 gramów od południa do późnego wieczora. Rano… byłem już całkiem chory. Brałem witaminę dalej, znowu 60 g. ale efekt poprawy zerowy. To samo miałem z alergicznym zapaleniem spojówek. Gdyby nie krople wydrapałbym sobie oczy. Podobnie kilka innych dolegliwości na przestrzeni ostatniego roku.
Pozdrawiam
Adam
Marlena napisał(a):
Jeśli symptomy nie odpuszczają to zazwyczaj oznacza, że bierzemy za mało. Dr Cathcart ukuł termin “stugramowe przeziębienie” – to dlatego, że zanim symptomy nas opuszczą musimy użyć przeciętnie 100 g witaminy C (kwas askorbinowy). Nie wiem też czy używałeś czystej witaminy czy askorbinianu (skarżyłeś się ostatnio na problemy z przewodem pokarmowym, więc przypuszczam, że raczej użyłeś askorbinianu, a nie kwasu), jeśli askorbinianu, to trzeba pamiętać, że każda cząsteczka jakiegokolwiek askorbinianu zawsze będzie zawierać w sobie również minerał (sód, magnez, wapń), przez co w identycznej gramaturze dostarczamy efektywnie mniejszą ilość samego kwasu askorbinowego, np. 1 gram askorbinianu sodu zawiera 889 mg kwasu L-askorbinowego (witamina C) i 111 mg sodu. Tabelka dra Cathcarta odnosi się natomiast do witaminy C w przeliczeniu na czysty kwas askorbinowy.
Ada napisał(a):
Witam,
Marlenko ja też mam pytanie nie w temacie, a mianowicie pisałaś swego czasu że miałaś piękne zbiory bez chemii. Mam jarmuż w ogrodzie, ale niestety z mączlikiem, pryskałam drożdżami (znalazłam w necie), ale nic to ni dało, chmara białych robaczków się nad nim unosiła, nie dało się tych jajeczek wymyć z liści, i niestety jarmuż tylko pięknie wyglądał w lecie, ale nikt go nie jadł. teraz jak przemarzł trochę to daje się to domyć. ale co zrobić żeby się tego pozbyć w lecie/ew żeby to cholerstwo się nie lęgło?
Pozdrawiam Cię, i dziękuję za wszystko co robisz. ileż ja i moja rodzina Tobie i Twojej pasji zawdzięczamy!!!
Marlena napisał(a):
Ado, ja akurat nie miałam problemu z białymi muszkami, do nas z kolei przyszły ślimaki i obżarły mi kapustę i częściowo jarmuż, ale posypałam antyślimakiem (to taka mączka z mielonych minerałów) i już nie podchodziły potem. W tym roku jarmuż postanowiłam uprawiać w pojemnikach, to łatwiej kontrolować.
A na białe muszki (mączlika) coś takiego znalazłam, może się przydadzą te informacje: https://poradnikogrodniczy.pl/maczlik-szklarniowy-domowe-sposoby-zwalczanie-naturalne-i-chemiczne.php
gajowy napisał(a):
Witam,
chyba nie jesteś do końca konsekwentna. Soki warzywne, które często polecasz, też nie są całościowym pokarmem. Chodzi o to że dzięki sokom czy olejom można łatwo zwiększyć podaż wartościowych substancji w diecie – stąd są one pożyteczne. A picie soków czy spożywanie olejów nie zastępuje do końca jedzenia całych owoców/warzyw czy orzechów.
Marlena napisał(a):
Różnica między olejami a sokami warzywnymi jest taka, że w sokach warzywnych usuwamy tylko jeden element (jeden rodzaj błonnika: nierozpuszczalny) po to by przyswoić łatwo i szybko (w ciągu kilkunastu minut) wszystkie inne substancje z warzyw.
Natomiast w przypadku oleju jest odwrotnie: usuwamy wszystko co wartościowe i zostają nam tylko same gołe kwasy tłuszczowe. Dlatego oleje w przeciwieństwie do soków warzywnych NIE stanowią żadnej wartości dodanej – to głównie puste kalorie.
Oleje (czyli tłuszczowe izolaty) mogą być przydatne terapeutycznie (braki kwasów tłuszczowych), ale zdrowemu człowiekowi do niczego potrzebne tak naprawdę nie są – wystarczy zjadać warzywa, owoce, strączki, nasiona i orzechy aby zapewnić sobie niezbędne kwasy tłuszczowe w dziennej dawce. Bronimy uparcie olejów bo wymagają tego nasze przyzwyczajenia kulinarne oraz tak nam wmówiła reklama.
anna napisał(a):
A 3 letnie dziecko ile orzechow moze zjesc dziennie?
sylwek2104 napisał(a):
Witaj Marleno. Ciekawy artykul, na szczescie uwielbiam wszelkie orzechy i inne rzeczy do chrupania typu pestki. Od odziny mam orzechy wloskie – kilogramami moge jesc jesli mam ochote niestety innych nie a batdzo szkoda. Szkoda tylko ze sa tak zrobila… A tak. winnym temacie – Powiedz mi Marleno bo wrocilam dzis do artykulu dot.probiotykow z uwagi na gazy u mojej corki ktora jest karmiona mlekiem matki i ma ponad 3 miesiace a w artykule o tym wspominalas ze to tex probiotyk mleko matki i ze dzieciece kupki ea bez zapachu itp. A mojej corce gazy od jakiegos czasu sa ,,z zapachem,, w szkole rodzenia mowia ze do mleka nie dostaja sie reczy wzdymajace tylko np.alergeny a jednak cos jest nie tak. Na poczatku gazy nie byly z zapachem i sadzilismy ze lyka powietrze po prostu a teraz niestety ale je czuc! Jak to z tym jak st mozesz wyjasnic?
Marlena napisał(a):
Do mleka matki przechodzą różne substancje, więc to co będzie jadła matka będzie miało wpływ na skład mleka.
Gosia napisał(a):
Witam:)
Swojej 15 miesięcznej córeczce robię codziennie jaglanke z garścią obranych i moczonych migdałów, kilkoma daktylami i wiórkami kokosowymi. Córka jest zdrowa, bardzo odporna, ma piękną skórę. Zastanawiam się w jaki jeszcze sposób można oczyścić jej organizm… Niestety z przyczyn ode mnie niezależnych krótko karmiłam piersią, ok 3 miesięcy. Później musiałam podawać mleko modyfikowane, aż przez rok. Wiadomo co w nim jest (olej pamowy, słodziki itd). Na codzień wszyscy odżywiamy się zdrowo: owoce, warzywa, orzechy, kasza, pestki, robione w domu mleko jaglane lub migdałowe. Od kiedy kupiłam od Ciebie Marleno “99 przepisów” to Twoj czekomigdałowiec (przepyszny, polecam) w zupełności nam wystarcza i nie siegamy już w ogóle po niezdrowe słodycze. Nie mrożę go tylko trzymam w pojemniku w lodówce i rano dodaje troche do musli i mleka migdałowego. Nie jemy też mięsa, ani tzw bialej mąki, a jedynymi przetworzonymi produktami w naszym odżywianiu są: sery, czasami chleb ze sklepu, no i jemy tez jajecznice. Naprawdę można tak żyć, wbrew powszechnej opini:) Mi jest z tym bardzo dobrze. Nasza córeczka je podobnie. Nawet nie wie jak smakuje chleb i mleko krowie, cukier, chrupki, danonki, parówki itd. Jednak zauważyłam, że bardzo, bardzo przyciągają ją: jajecznica (smażona, o zgrozo), ser żółty (przynajmniej wapń może tam jest, ale sól słabej jakości itp też), chleb, chrupki i słodycze u znajomych i w ogóle przetworzone jedzenie. Z domu i od nas tego nie wyniosła. Wiem, że gdyby wszystko było dobrze to nie miałaby ochoty na takie produkty. Sądzę, że winne może być właśnie mleko modyfikowane, (te tłuszcze trans itp). Odpowiedz proszę jak temu zaradzić, jak ‘odkwasic’ jej organizm i zniwelować skutki spożywania tej diabelskiej mieszanki dla niemowląt. I kolejne pytanie – podaje jej trochę mięsa, dużo mniej niż je większość dzieci. Wszędzie piszą, że suplementacja wit B12 jest konieczna. Czy Ty jako osoba nie jedząca miesa suplementujesz u siebie B12 i czy popierasz, potwierdzasz te zalecenia suplementacji w przypadku dzieci? Gdzie mogłabym znaleźć fachową, rzetelną odpowiedź?
Dziękuję za witryne, to naprawdę kopalnia wiedzy:)
Marlena napisał(a):
Gosiu, najbogatszym źródłem B12 nie jest mięso lecz ryby i owoce morza. Nie suplementuję B12 specjalnie i oddzielnie. Czasem biorę B-50, od czasu do czasu zjem rybę (dziką, łowioną a nie hodowlaną), czasem wiejskie jajko. Jeśli masz wątpliwości to należy zmierzyć poziom B12 poprzez odpowiednie badanie.
Jakub napisał(a):
A czy kokos zalicza się do orzechów, czy można go spożywać w większych ilościach?
Anna napisał(a):
a ja chcialabym sie dowiedziec ile orzechow moga jesc kilkulatki? Z gory dziekuje za odpowiedz!
Paula napisał(a):
A pro po soku z kiszonych buraków wyciskanych w wyciskarce wolnoobrotowej.
Niestety mi nie wyszedł, był kisielowaty i mam wrazenie zfermentowany, musiałam go wyrzucic.
W niczym nie przypominał soku z buraków kiszonych z przepisu Marleny, który zrobiłam równocześnie. Zastanawiam sie tylko czy te białe plamki , które pojawiaja sie na powierzchni pod koniec kiszenia nie sa szkodliwe i czy po ich zebraniu z powierzchni nie ma zarodników pleśni niewidocznych gołym okiem w całym soku.
konfitura napisał(a):
ja bardzo często, od kilku lat kiszę sok wyciśnięty z buraków, nigdy nie mam problemów z ukiszeniem, jest rewelacyjny.
Gosia napisał(a):
“Konfitura” a możesz napisać przepis na kiszony sok z buraków?Ile soli na litr i jak ją rozpuścić?
cedric napisał(a):
Kwas fitowy i inozytol
https://www.amazon.com/IP6-Inositol-Medicine-Millennium-Molecules/dp/984332708X
Marlena napisał(a):
No tak to właśnie jest: ludzie wpadają w pułapkę odsądzania kwasu fitowego i jego związków od czci i wiary, oczywiście unikają go jak ognia całe życie bo jest “zły”, a potem gdy zostaje u nich zdiagnozowana choroba (np. nowotwór czy choćby policystyczne jajniki), to płacą ciężkie pieniądze za suplementy kwasu fitowego i łykają go w tabletkach by wyzdrowieć.
Bogumił napisał(a):
Witam,
dziękuję za sporę dawkę wiedzy.
Od kilku lat też staram się codziennie zjeść porcję orzechów.
Zwykle kupuje je w Lidlu – uwielbiam brazylijskie.
Ostatnio dostałem od wnuczki takie orzeszki:[link]
Czy uważa Pani, że warto kupować droższe orzechy ale ekologiczne? Czy też nie ma sensu przepłacać bo niczym się one nie różnią od tych z Lidla?
Wnuczka mi mówi, że te z Lidla mogą pochodzić z upraw wspomaganych środkami chemicznymi. Czy to prawda?
Pozdrawiam,
Bogumił
Marlena napisał(a):
Wnuczka ma rację – jeśli kupujemy orzechy z certyfikowanych upraw ekologicznych, to mamy pewność, że były uprawiane “po bożemu”. W przypadku upraw konwencjonalnych takiej pewności nie mamy – czyli mogły one być (lub też nie być – tego nie wiemy) pryskane chemicznymi środkami ochrony roślin.
Monika napisał(a):
Cześć Marlenko, czy prawdą jest, że od 2-4 orzechów brazylijskich dziennie zaspokaja dobową dawkę selenu? Czy może jakieś inne orzechy to czynią 🙂
Marlena napisał(a):
Tak mówią dietetycy. Aczkolwiek zależy to od gleby na której te orzechy rosły. Inne orzechy mają dużo mniej selenu niż brazylijskie.
Monika napisał(a):
Dziękuję za szybką odpowiedź i to, że dzielisz się swoją ogromną wiedzą. Czy zdradzisz jeszcze jak ty dostarczasz sobie ten pierwiastek? Z góry baaaardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Moniko, nie martwię się tym, po prostu jem prawdziwe jedzenie. Selen jest obecny w wielu naturalnych pokarmach, nie tylko w jednym rodzaju orzechów 😉 Selen jest między innymi w pełnoziarnistym ryżu i nieoczyszczonych kaszach, w ziarnie słonecznika, czosnku i cebuli, siemieniu lnianym itd., a całkiem spore ilości są też i w płatkach drożdżowych nieaktywnych (i w ogóle drożdżach wszelkiego typu, od piekarskich po piwne i winne)
Paweł napisał(a):
Marleno ja od kilku dni jem orzechy + nasiona (ok. 30-40g) + jogurt naturalny (robiony w domu) + czasami jakaś pierzga lub borówki itp na śniadanie. Codziennie jem inne orzechy i nasiona. Często blenduję.
Czy nie przesadzam i czy orzechy z nasionami mogą być naszym codziennym śniadaniem?
Mimo małej porcji długo trzymają bez głodu:)
Marlena napisał(a):
Tak, jak najbardziej, w diecie nutritariańskiej wręcz powinna znaleźć się codziennie porcja orzechów i nasion: 30 g standardowo lub więcej jeśli ktoś chce przytyć albo ma większe zapotrzebowanie kaloryczne bp np. ciężko fizycznie pracuje lub trenuje.