Niezbędny dla zdrowia fizycznego i psychicznego – od poczęcia aż do śmierci: kwas foliowy zwany witaminą B9 (inne nazwy: witamina B11, witamina M, witamina BC, folacyna). Witamina B9 jest witaminą rozpuszczalną w wodzie, wrażliwa jest na światło i temperaturę – podobnie jak witamina C.
W pokarmach występuje w postaci folianów czyli soli kwasu foliowego. Nie można jej przedawkować pobierając z pokarmów, ale można nabawić się niedoborów nie spożywając naturalnej i świeżej żywności zawierającej tę witaminę.
Niedobór folianów może powodować same niemiłe rzeczy jak m.in. niedobór soków żołądkowych, problemy z trawieniem i wchłanianiem, obniżenie nastroju (lęk, niepokój, drażliwość, depresja), zmniejszoną odporność na stres, bezsenność, problemy z pamięcią i koncentracją, przedwczesną siwiznę, anemię, wady rozwojowe płodu, choroby układu sercowo-naczyniowego, nowotwory. Czyli wszystkie dolegliwości z jakimi obecnie na masową skalę zmagają się ludzie w krajach Zachodu (a przyczynę takiego stanu rzeczy łatwo odkryć: wystarczy obserwować będąc w jakimkolwiek markecie jakiego rodzaju „żywność” przeciętny obywatel wykłada w większości na taśmę przy kasie).
Gdzie znajdziemy kwas foliowy?
Nazwa związku kwas foliowy pochodzi od łacińskiego słowa „folium” czyli liść. W istocie występuje on obficie w zielonych liściach. Zielony to kolor życia i dobrego samopoczucia! 🙂
Codzienna konsumpcja zielonych warzyw (im świeższe tym lepiej), w tym połowa z nich zjadana lub wypijana na surowo (w formie sałatki lub zielonego koktajlu) oraz oparcie swojego menu przede wszystkim na obfitości rozmaitych warzyw, owoców, roślin strączkowych, orzechów i nasion – zapewni nam prawidłową dzienną podaż tej substancji odżywczej.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Sylwia napisał(a):
Fajny artykuł, szkoda tylko ze taki krótki. Mam do Ciebie zapytanie- planuje zrobić post sokowy ktory przeprowadza sie krocej niz post E.Dabrowsliej czy efekty beda gorsze? Jak dlugo taki sokowy moze trwać? Wolalabym krótszy i intensywniejszy post, ten daniela jest trudny dla mnie z uwagi na czas, prace, aktywności itp. Mam do Ciebie jeszcze zapytanie- mam na ciele takie małe czerwone plamy zgiecia łokci, plecy, uda, okolice pach pewnie jest to podloze grzybiczne choc nie wiem z jakiego powod to mogę mieć… pewnie post mógłby pomóc ale czy cos jeszcze? Ziemia okrzemkowa? Jakaś suplementacja? Dziwne mam te zmiany pojawiaja sie i bledna może spotkalas sie z czyms takim? Suplementuje wit.D duże dawki pije codziennie świeżo wyciskane soki wieksze ilości z uwagi na pogorszenie samopoczucia i zmęczenie. PS: moja mała prawie 1,5 roczna córka uwielbia soki z Twoich przepisów, ogromna radość ?
Marlena napisał(a):
Sylwio, to nie jest artykuł, lecz infografika z krótkim komentarzem. Post sokowy zrób sobie najpierw krótki, 24 godziny, następny możesz 48 godzin, potem dłużej, zobacz jak się będziesz czuła, mogą się pojawić objawy kryzysu ozdrowieńczego więc tak pomalutku jeśli nigdy nie robiłaś tego.
Dr Saul pisał, że na skórę działa świetnie przeplatanka soków i diety surówkowej (surowe owoce i warzywa, kiełki, sałatki itp.). Tydzień to + tydzień tamto. Najtaniej wyjdzie robić to w sezonie wiosenno-letnim, kiedy jest wysyp tanich sezonowych warzyw i owoców.
Sylwia napisał(a):
aha, ok 🙂 dziękują za odpowiedź. Czy post sokowy robić w oparciu o warzywa/owoce tylko te z postu daniela czy niekoniecznie muszą to być tylko te? Myślisz że warto brać na problemy, bóle kolan glukozaminę? Oczywiście prócz diety, postu, biorę wit.d obecnie ale kolejną kupiłam sobie razem z K2 ze sklepiku.
Marlena napisał(a):
Post sokowy nie ma ograniczeń takich jak dieta opracowana przez dr Dąbrowską. Wszystko co można zjeść można wrzucić do wyciskarki. Z przewagą warzyw i dodatkiem owoców do smaku. Dodatek plasterka imbiru podkręci smak i wzmocni antyzapalne działanie soku.
Sylwia napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. A ma Pani wiedzę apropo glukozaminy? Czytasz ostagnio coś fajnego, mam oczywiście na myśli szeroko pojętą witalność ?
Marlena napisał(a):
Glukozamina nie jest toksyczna, wielu ludziom pomaga więc można spróbować.
Kasia napisał(a):
Cześć Marlena.
Jesteśmy z mężem w trakcie lektury „Wylecz się sam” i jesteśmy pod jej ogromnym wrażeniem. Czy mogłabyś nam podpowiedzieć gdzie możemy kupić lub zamówić lecytynę sojową? W internecie można ich znaleźć mnóstwo, ale może wiesz którą warto kupić?
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za Akademię Witalności ?
Marlena napisał(a):
Kasiu, w przyszłym tygodniu znowu będzie w naszym sklepiku Akademii, ta wypróbowana przeze mnie, słonecznikowa – bez GMO i żadnych dodatków, czysta 100%.
Monika napisał(a):
Chciałabym zapytać, czy płatki owsiane zwykłe-ekologiczne, trzeba gotować, czy wystarczy namoczyć, czy można wsypać surowe prosto do miski i od razu jeść?
Marlena napisał(a):
Możesz gotować, możesz namoczyć na noc i rano zjeść. Tak całkiem na surowo to raczej nie.
Patryk napisał(a):
Pani Marleno to juz pytanie takie bardziej osobiste pani osoby..prosze powiedziec z jakich opalow chorobowych udalo sie pani wyjsc i jak dlugo pani walczyla?
Marlena napisał(a):
Tu pisałam na ten temat: https://akademiawitalnosci.pl/o-akademii/
Siedem plag egipskich 😉 zarówno fizycznie jak i psychicznie byłam wrakiem, złe trawienie, złe spanie, problemy ze skórą, czeste infekcje, spora nadwaga, wieczny głód, zła gospodarka hormonalna i choroby kobiece, uzależnienia, syndrom wiecznego zmęczenia, zaburzenia nastroju (depresja, niepokój), złe relacje z samą sobą i z całym światem.
Pierwsze trzy-cztery miesiące odnowy były niefajne, dużo kryzysów ozdrowieńczych, potem zauważalna poprawa, ale niemal dwa lata zabrało mi dojście do pełni równowagi i odzyskania witalności. Dzisiaj w wieku 52 lat czuję się lepiej niż 25 czy 30 lat wcześniej. I mówię to całkiem serio. Warto było!
Bernadetta napisał(a):
Marleno, mam nieszczelne jelita, bo mój mocz po burakach jest lekko czerwony. Przez ponad rok odżywiam się tylko owocami, warzywami, kaszą jaglaną i gryczaną. Niestety, 3 miesiące temu wprowadziłam chleb żytni na zakwasie i to chyba on spowodował nieszczelność jelit. Wróciła mi też egzema na dłoniach. Obecnie jestem 3 tydzień na diecie Dąbrowskiej, ale żadnej poprawy nie widać. Myślałam, że wyściółka jelita odnawia się co ok. 4 dni.
Marlena napisał(a):
Odnawia się bardzo szybko, ale na diecie sokowej, płynnej: większa część tkanek regeneruje się w ciągu 4 dni, zaś kompletna odnowa zabiera naszemu ustrojowi 10 dni. Lepiej zostawić ten chleb skoro Ci nie służy i nie wracać do niego póki co. Nie każdy pokarm służy każdemu – nawet jeśli obiektywnie jest zdrowy, to subiektywnie i indywidualnie już niekoniecznie.
Zielone bezmleczne koktajle i soki warzywno-owocowe mogą być pomocne, szczególnie bogaty w aminokwas l-glutaminę sok z surowej kapusty (białej lub czerwonej). Probiotyki i prebiotyki – to oczywiste, inne pomocne suplementy to spirulina, lukrecja, aloes, aminokwas l-glutamina. Witamina D jest ponadto kluczowa dla szczelności barier jelitowych, nie samą dietą człowiek żyje. Niedobór kwasów żołądkowych może sprzyjać rozszczelnieniu barier jelitowych, a produkują się one gdy żujemy, więc należy nauczyć się dokładnie przeżuwać jedzenie (nawet płynne lub papkowate), ponadto do produkcji kwasów żołądkowych niezbędna jest m.in. witamina B9 (kwas foliowy) zawarta w zielonych warzywach.
Somi napisał(a):
Pani Marleno, ostatnio dowiedziałam się, że mam nietolerancję fruktozy. Był to dla mnie duży szok, ponieważ jadłam bardzo dużo owoców. Lekarz stwierdził, że będę musiała ograniczyć owoce/ zrezygnować z nich do końca życia, ponieważ moje ciało nie wytwarza ’ transporterów’ fruktozy, co powoduje u mnie sibo. Czy na pewno nie da się z tym nic zrobić? Dlaczego moje ciało ich nie wytwarza? Chciałam przejść na frutarianizm, ale jak widać nic z tego.. i jeszcze jedno, czy przy Hashimoto należy ograniczać rośliny psiankowate, jak mi poradzono? Mój jadłospis ostatnio stał się ubogi…
Marlena napisał(a):
Jeśli zaburzenie ekspresji genu odpowiedzialnego za proteinę GLUT-5 (transporter fruktozy w jelicie cienkim i innych organach) jest spowodowane np. zapaleniem w ustroju (Hashimoto to stan zapalny), otyłością, cukrzycą czy nadciśnieniem, to jest szansa na powrót do normy gdy zajmiemy się przyczyną, tzn. wystarczy opanować stan zapalny, a wszystko wróci do normy. Jeśli zaś masz to jako genetycznie wrodzoną rzecz (urodziłaś się z tym, informacja jest zakodowana w genie SLC2A5), to nic raczej nie zrobisz, musisz polubić.
Bardzo często jest tak, że po latach złej diety ludzie się budzą z ręką w nocniku (czyli niemiłą diagnozą), po czym decydują, iż chcą w końcu być zdrowi i np. w tym celu przejść na dietę roślinną, ale dla nich w tym momencie okazuje się to bardzo trudne – pewne zmiany i nieprawidłowości zaszły bardzo daleko, szwankuje np. układ enzymów czy transporterów, mikrobiom jelitowy zniszczony, bariery jelitowe nieszczelne itd.
A to co ludzie zrobili z fruktozą jest niewyobrażalne. Przez tysiące lat rodzaj ludzki spożywał około 16-24 gramy fruktozy dziennie w formie darów Matki Natury (owoców i miodu) i nikt nie cierpiał na zaburzenia metabolizmu fruktozy, a dzisiejszy współczesny człowiek wpycha w siebie około 80 g fruktozy dziennie, bo wszędzie w produktach przetworzonych, daniach gotowych, knajpianym żarciu, słodzonych napojach, słodyczach, lodach, a nawet mrożonkach, śledziach czy wędlinach jest albo cukier albo jeszcze coś gorszego: syrop fruktozowo-glukozowy (HFCS, high-fructose corn syrup), sztuczna forma, nie występująca w przyrodzie.
Czy można się dziwić, że nadużywając swojego ciała chorujemy? Przecież mamy ograniczoną możliwość „przemielenia” pewnych składników odżywczych, nasz ustrój nie wyprodukuje nieskończonej ilości enzymów, nie dysponujemy nieskończoną ilością transporterów glukozy czy fruktozy (GLUT) – wszystko w naturze zostało przecież dostosowane do trawienia pożywienia stworzonego przez naturę, a nie pseudożarcia stworzonego przez człowieka. Tym pseudożarciem powodujemy sobie własnymi rękoma swoje choroby, sami je sobie tworzymy. To nie ciało nas zawiodło, to my zawiedliśmy nasze ciało.
Agnieszka napisał(a):
Pani Marleno, zwraca Pani uwagę na to, aby nie łączyć przede wszystkim węglowodanów z czystymi tłuszczami . Natomiast można z ziarnami lub orzechami. Wiem, że jest to produkt całościowy, ale też ma tłuszcz. Czy ok. jest np do 5 łyżek kasz dodawać 2 łyżki zmielonego ziarna słonecznika lub maku lub sezamu? Czy te 2 łyżki już za dużo? Jakie powinno zachować się proporcje węglowodanów i ziaren , żeby nie zaburzyć trawienia? Dziękuję za odpowiedź i …
JAK DOBRZE ŻE PANI JEST :-D. Pozdrawiam już wiosennie 🙂
Marlena napisał(a):
Agnieszko, całościowe pożywienie szkody nam nie uczyni (oczywiście spożywane z głową, z umiarem, nie mówimy o przejadaniu się). Ja do mojej zimowej owsianki porannej dodaję po płaskiej łyżeczce pestek dyni, słonecznika i sezamu i oprócz tego płaską łyżkę mielonego siemienia i mielonego ostropestu.
Pozdrawiam wzajemnie bardzo serdecznie! 🙂
Bernadetta napisał(a):
Marleno, te pestki do owsianki dajesz namoczone? Jak długo należy moczyć pestki, orzechy. Czy można namoczyć większą ilość i przechowywać w lodówce?
Marlena napisał(a):
Jak nie zapomnę to namoczę na noc, ale nie zawsze. Na chrupko też je lubię.
Bernadetta napisał(a):
Jeszcze jedno pytanie. Owsiankę na śniadanie jem dopiero w pracy, wiec nie mam jak mielić siemienia, czy w takim razie jest sens dodawać całe siemię?
Marlena napisał(a):
Najlepsze jest świeżo zmielone, zabierz je w słoiczku ze sobą i tyle.
Krystyna napisał(a):
Witaj Marleno !
Przepraszam ,że nie na temat , ale akurat czytałam na temat Candidy..
Czy planujesz napisanie artykułu na temat Candida Albigans ?
Przeczytałam masę artykułów i włos mi się zjeżył ,
Jedni każą jeść mięso, bo warzywa powodują grzyba,
inni każą jeść warzywa żeby zabić grzyba,
Jedni każą jeść kiszonki albo nie jeść,
a inni nie jeść marchewki i ziemniaka …
A jeszcze inni każą jeść zdrowo,
zadbać o swój organizm ,
to grzyb sam się wyniesie a raczej zredukuje do niewielkiej ilości.
Zwariować można od tych różnych rad :-)))
Od 3 lat czytam Twojego bloga i odpowiada mi Twoja filozofia żywienia,
którą stosuję na co dzień ,
ale zaplątałam się w coś , czego lekarze nie potrafią zdiagnozować ,
a wyniki podstawowe mam dobre.
Sama próbuję znaleźć co mi jest
i zaczynam podejrzewać Candidę, bo test na nietolerancję pokarmową wykazał, że drożdże i grzyby są nietolerowane na poziomie 2.
Wcześniej było leczenie hormonalne i ogromny stres
i mogło to wywołać obniżenie odporności.
Jak leczyć candidę naprawdę ?
Dziękuję z góry za odpowiedź , najlepiej w formie artykułu 🙂
Ale za parę słów komentarza też będę bardzo wdzięczna…
Marlena napisał(a):
Nie ma żadnych dowodów naukowych na to, że to warzywa powodują grzyba, nawet na diecie 100% ziemniaczanej (przez rok tylko ziemniaki jak Andrew „Spud Fit” Taylor z Australii, mogliśmy to na żywo oglądać na YT w odcinkach) nie dorobimy się żadnej grzybicy. Na owocach też nie – owoce wręcz przeciwnie leczą (przypadek dehappy5.com) pod warunkiem, że nie jemy nic innego.
Drożdżaki Candida to komensale naturalnie zamieszkujące nasz przewód pokarmowy i siedzą cicho spokojnie robiąc swoją codzienną robotę (trawienie cukrów) dopóki trzymane są w szachu przez populację laktobakterii czyli bakterii dobrych. Gdy dopuścimy do zmniejszenia się populacji bakterii dobrych, to komensale dochodzą do głosu i się panoszą.
Antybiotyki (przepisane przez lekarza a także występujące w produktach odzwierzęcych pochodzących od zwierząt z konwencjonalnych hodowli), stres, infekcje, leki różnego typu (w tym hormonalne), chemia w jedzeniu, chlorowana woda, używki – to szkodzi naszym dobrym bakteriom. Niedobór witaminy D z kolei zwiększa przepuszczalność barier jelitowych. Stąd się biorą nietolerancje pokarmowe.
Więcej szczegółów oraz całą rozpiskę menu znajdziesz w książce dr Robynne Chutkan „Dobre bakterie”. Na moim blogu są też artykuły poświęcone temu tematowi: https://akademiawitalnosci.pl/tag/flora-jelitowa/
Krystyna napisał(a):
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź.
Przeczytam , zastosuję .
Czytam wszystkie Twoje artykuły ,wrócę więc jeszcze raz do tego przez Ciebie wymienionego.. Muszę dojść do tego co mi jest , sama , bo to moje zdrowie i życie 🙂 Dzięki Twoim artykułom nie łykam leków i tabletek tylko ożywiam się zdrowo . Idzie mi coraz lepiej.
Dziękuję Ci bardzo za tyle wiedzy, którą nam wszystkim przekazujesz . Pozdrawiam serdecznie !
Marlena napisał(a):
Pozdrawiam wzajemnie, Krystyno i rychłego powrotu do pełni zdrowia życzę z całego serca! 🙂
Jolanta napisał(a):
Witaj Marleno
Trafiłam na Twojego Bloga kilka lat temu i od tamtej pory olejek magnezowy jest u mnie w stałym użytkowaniu. Nie kupuję już żadnych dezodorantów, a zamiast kremów – olejki kosmetyczne. Od kilku też lat jesienią i zimą wspomagam się witaminą C (to akurat znalazłam jeszcze wcześniej na innej stronie). Skorzystałam z wielu Twoich porad odnośnie sprzątania itd. Mam jednak problem z zalecaną przez Ciebie dietą. Mianowicie nie lubię owoców
(z wyjątkiem bananów, pomidorów i ogórków)- po jednym kęsie dostaję „ściskoszczęku”, ani surowych warzyw (z wyjątkiem papryki i sałaty). W zamian zjadam codziennie miseczkę owoców suszonych – śliwki, morele, figi, czasem daktyle oraz pestki dyni, słonecznika
i migdały. Czy to jest OK, czy raczej nie zastąpi tych świeżych? Ponieważ coś trzeba jeść, staram się robić to w miarę zdrowo, sama więc piekę mięsko czy klopsa. Czarnej herbaty nie piję już 30 lat, nie słodzę ponad 40, za to uwielbiam kawę. Mój organizm jednak zbuntował się i dał znać o zakwaszeniu, więc teraz oszukuję się Inką i piję więcej czystka, a na czczo zaparzone siemię. Ze słodyczy prawie od zawsze jedynie czekolada gorzka i kilka razy w roku jakieś ciasto w „gościach”. Sama piekę również tylko dla gości.
Wcześniej nie pisałam, gdyż moja praca nie pozwalała na zbytnie zajmowanie się sobą.
Teraz chciałabym to zmienić, ponieważ od lutego jestem na emeryturce. Czy nie jest jednak za późno żeby cokolwiek ratować w tym zdewastowanym organizmie i czy mój wybredny smak pozwala na to. Jeśli nie mogę być wege….. to czy mam szansę na długie, zdrowe życie ?
Pozdrawiam Cię serdecznie, Blog jest świetny i wiele z niego skorzystałam przez te lata. Dzięki za to i za ewentualne poświęcenie mi uwagi.
Marlena napisał(a):
Suszone to nie to samo co świeże. Może po prostu spróbuj warzywa i owoce pić zamiast jeść, wtedy lepiej „wchodzą” i w większej ilości można je w ten sposób spożyć niż po prostu gryząc. Bardzo polecam zielone koktajle warzywno-owocowe oraz świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe. Nie musisz być wege, ale pożywienie nieprzetworzone pochodzenia roślinnego (warzywa i owoce, rośliny strączkowe, orzechy i nasiona oraz pełne ziarno) powinno stanowić bazę naszego menu, a cała reszta jako niewielki smakowy dodatek od czasu do czasu. Wtedy nie narażamy się na zakwaszenie, którego sam czystek niestety raczej nie zlikwiduje.
Aby „polubić” warzywa i owoce po prostu trzeba je spożywać – w dowolnej formie i z dowolnymi przyprawami. Przecież w ten sam sposób „polubiłaś” rzeczy niezdrowe i zakwaszające typu kawka, mięsko, czekoladki. Wszystko są to produkty pobudzające neurony w mózgu – ośrodek przyjemności i nagrody. Dlatego tak ciężko jest z nich zrezygnować!
Wpadamy wtedy w uzależnienie od niezdrowego jedzenia, a zdrowe wcale nam już wtedy nie smakuje (jak to określiłaś – dostajesz „szczękościsku”). Zaczynamy kojarzyć karmienie ciała jedynie z dostarczaniem przyjemności i niczego innego nie poszukujemy jak tylko przyjemności nie zdając sobie sprawy, że zdrowe jedzenie również dostarcza przyjemności – wystarczy odpowiednio wytrenować swoje kubki smakowe. Przestać jednym słowem spożywać niezdrowe, a zacząć spożywać zdrowe jedzenie.
Gdy powiemy pijakowi, że sok z marchwi dostarcza komuś takiej samej przyjemności jak jemu wódka, to nie uwierzy, bo jego mózg poszukuje alkoholu pobudzającego jego neurony, a nie neutralnego soku z marchwi, choćby nie wiem jak by był zdrowy. Aby poznać przyjemność płynącą z picia soku z marchwi pijak musiałby najpierw przestać wlewać w siebie alkohol. I tak samo z jedzeniem: aby poznać przyjemność płynącą z jedzenia zdrowego trzeba zacząć je regularnie spożywać i zaprzestać kupowania niezdrowego.
Natura tak to umyśliła, że karmienie ciała nie polega tylko i wyłącznie na dostarczaniu sobie przyjemności i nagrody, choć jedno drugiego nie wyklucza – zdrowe i alkalizujące pożywienie roślinne jest smaczne, choć nie pobudza nam neuronów tak jak to mniej zdrowe i zakwaszające – odzwierzęce lub przetworzone.
Trzeba dokonać wyboru: albo chcemy uszczęśliwiać z każdym posiłkiem całe swoje ciało (na co NIGDY nie jest za późno), albo jedynie jego jedną, mało znaczącą i bardzo niewielką część jaką jest podniebienie.
Jolanta napisał(a):
Dzięki za odpowiedź. Ja to wszystko wiem i rozumiem. Szkopuł w tym, że najbliższe sklepy mam w odległości 3 km od domu i jest to Biedronka i Żabka oraz mały sklepik, w którym jako jedynym mogę kupić jadalny chleb na zakwasie. Sama więc przyznasz, że nie mam dostępu do zdrowej zieleninki. Nie jeżdżę samochodem, więc nie mam możliwości zaopatrywania się w zdrową żywność, dlatego też robię zakupy przez internet i są to produkty z których mogę zrobić zapas na dłużej. Staram się też wybierać sprawdzonych sprzedawców. Co do rozkoszy podniebienia, muszę sprostować. Nie chodzi tylko o warzywa czy owoce, ale ogólnie jem po to żeby żyć, a nie żyję po to żeby jeść. Jednym słowem jedzenie nie sprawia mi przyjemności. Co w takim przypadku powinnam jeść, aby nie zatruwać organizmu ale też nie skończyć śmiercią głodową ?
Przepraszam za to zawracanie głowy takim kosmicznym przypadkiem, ale „uczonych” dietetyków jest multum i same standardy, a ja potrzebuję takiej otwartej głowy jak Twoja.
Dzięki piękne za poświęcenie czasu i życzę dalszych sukcesów.
Marlena napisał(a):
Jolanto, pisałaś o wybrednym podniebieniu, a teraz mówisz, że jedzenie wcale nie sprawia Ci przyjemności i jesz by żyć. To są dwa sprzeczne ze sobą komunikaty.
Jest takie powiedzenie: kto chce znajdzie sposób, kto nie chce znajdzie wymówkę. Nie masz auta, może więc rower? Nie masz pod bokiem sklepu z zieleninką, to może wziąć doniczki i samemu coś hodować, a może z sąsiadami czy znajomymi się jakoś dogadać, a może zagospodarować jakiś zagonek? W ostateczności zostają kiełki w słoiku. Jedzenie jest tym zdrowsze i bardziej wartościowe im jest świeższe. Suszone i mrożone to już nie to samo. Przetworzone zaś jest najmniej wartościowe.
Na produktach z długim terminem ważności ciężko jest długoterminowo utrzymać zdrowie. Człowiek w tym celu potrzebuje niewielu rzeczy, tak jak wszystko co żyje na tej planecie: słońca, czystego powietrza, wody i świeżego pokarmu. Oraz dobrej jakości snu i pogody ducha.
T napisał(a):
Jolanta, Żabkę bym sobie odpuściła ale Biedronka, proszę bardzo, właśnie z niej wróciłam: winogrona różowe, brokuł i bataty w promocji, buraki tanie jak barszcz można kupować na kilogramy, kapusta pekińska, biała, czerwona, sałata lodowa, masłowa, papryka czerwona, żółta, marchewka no po prostu festiwal warzyw i owoców. Tylko kupować wyciskać i blendować ew. parować i kisić a to batat parowany z brokułem, a to sok z buraka i jabłka a to burak kiszony do picia i jedzenia a to kapusta czerwona i biała kiszona razem i osobno z dodatkiem marchwi czy też jabłka ew. cebuli trochę z liskiem i zielem. Do tego trochę fasoli lub soczewicy, ew.kaszy gryczanej czy jaglanej jakieś orzechy, pestki słonecznika lub dyni, zioła suszone, napoje ziołowe. Wybierasz Ty, czy stoisz przed półką z puszkami z długim terminem ważności czy przed straganem warzywno owocowym gdzie produkty są o nieco krótszym terminie ważności ale mamy pewność że do domu przytargamy za swoje własne pieniądze prawdziwe jedzenie.
Tat napisał(a):
Cześć Marleno, przeczytałam dwie książki J. Fuhrman’a i w jednej z nich jest napisane, że tłuszcze powinny stanowić nie więcej niż 15% tego co jemy. Czy Ty przestrzegasz tej zasady, czy też raczej nie skupiasz się na proporcjach? A jeśli przestrzegasz, jak Ci się to udaje? Pytam dlatego, że wystarczy zaledwie trochę awokado lub nieduża garść orzechów i już mamy te 15% a kupiłam Twój e-book z przepisami i widzę, że sporo orzechów i nasion/pestek używasz. Jakie masz zdanie na ten temat? Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź.
Marlena napisał(a):
Przestrzegam bezwiednie – nie używam w zasadzie olejów (a jak już jest to gdzieś niezbędne, to są to naprawdę mikroskopijne ilości nanoszone za pomocą spryskiwacza). Jeśli nie używa się oleju to zalecana garść (30 g) orzechów dziennie jest OK. To ma ok. 200 kcal, z czego tłuszczu jest w tym ok. 18 g, zaś każdy gram tłuszczu to 9 kcal, a więc 18x9kcal= 162 kcal pochodzą tutaj z tłuszczu.
A 15% w diecie 2000 kcal to 300 kcal czyli tyle można pobierać z tłuszczu, z czego nawet jeśli te 162 pochodzi z garści (30 g) orzechów, to na resztę pozostanie nam na tłuszcz zawarty we wszystkim innym co jemy.
Awokado ma 160 kcal na 100 g, z czego 15 g stanowi tłuszcz, więc 15 x 9 = 135 kcal pochodzi z tłuszczu jeśli zjemy 100 g awokado (jedno średnie obrane i wypestkowane ma masę ok. 140 g, z czego tłuszcz stanowi ok. 20 g, czyli 180 kcal). Dla porównania olej czy oliwa w 100 gramach (czyli (10 łyżek stołowych) ma 100 g tłuszczu, więc 900 kcal pochodzi z tłuszczu. To naprawdę spora różnica, nie mówiąc o tym, że produkt naturalny (awokado, orzechy, nasiona, oliwki) ma jeszcze błonnik regulujący wchłanianie tego tłuszczu, podczas gdy olej to izolatowa bomba tłuszczowa bez ogranicznika jakim jest błonnik.
Dlatego nie ma co się bać orzechów, awokado czy nasion w zalecanych przez dra Fuhrmana ilościach. Orzechy i nasiona zjadam praktycznie każdego dnia, natomiast awokado tylko czasami.
Jolanta napisał(a):
Pisząc o wrażliwym podniebieniu miałam na myśli to, że mało co tak naprawdę mi smakuje. Chętnie zjadam posiłki ciepłe, natomiast nie lubię wędlin, białych serów zresztą długo by wymieniać. Chodzi o to, że dostęp mam tylko do produktów fabrycznych, a to w większości jest niesmaczne. Kiełki hoduję, ale na tym nie da się przeżyć. Zioła na parapecie również, ale to tylko dodatki do potraw. Dość długo jadłam na śniadanie płatki owsiane, ale te w końcu przestały smakować, trzeba zrobić przerwę. Kilka lat temu założyłam nawet ogródek. Kupiłam 50 worków torfu, ponieważ ziemia jest gliniasta na głębokość ponad 100 m. Porosły mi fantastyczne warzywka. Urosło wszystko, co posiałam i byłam zachwycona. Jednak po przekopanie (jak to należy jesienią i wiosną) glina wyszła na wierzch i w kolejnym roku nie udało się nic. Przyznasz, że co roku 50 worków torfu na 20 m ogródka to średnio opłacalne. Pomysł z sąsiadami też nie wypali, bo odżywiają się tradycyjnie. Mam tylko jeszcze jedno pytanko, ponieważ są sprzeczne opinie na temat ilości spożywania jajek, a te akurat lubię i w dodatku mam kilka własnych kurek. Jem jednak ze dwa razy w tygodniu z obawy przed „przedawkowaniem”. Czy coś na ten temat? Pozdrawiam cieplutko i dziękuję, więcej nie będę zawracała Ci głowy.
Marlena napisał(a):
Jolanto, jeśli masz problem z gliniastą ziemią na zagonku to polecam podwyższone grządki. Inwestujemy tylko raz (nadstawki paletowe + ziemia), a służy nam nasz zagonek latami przy czym nie męczymy tak swojego kręgosłupa mając jednocześnie większą kontrolę nad uprawami (szkodniki itd.). Jak zrobić podwyższone grządki pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/tani-sposob-na-podwyzszone-grzadki-w-ogrodzie/
Tat napisał(a):
Marleno, bardzo dziękuję za to co napisałaś i pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Marlena napisał(a):
Pozdrawiam cieplutko wzajemnie! 🙂
Janek napisał(a):
Witamina B9 jest bardzo ważna. Nie zapominajmy o niej w diecie
Monika napisał(a):
Marleno, chciałabym zapytać jak to jest ze spożywaniem owoców. Jest na ten temat wiele sprzecznych teorii. Jedne głoszą, że powinny być wyłącznie jako samodzielny posiłek, inne, że nie wolno ich spożywać wieczorem, bo spowodują fermentacje. Niektórzy mówią, że nie wolno ich jeść na czczo, a jeszcze inni, że na czczo najlepiej i najzdrowiej. Czy mogłabyś podać kilka rad odnośnie do ich spożywania. Z czym łączyć, a z czym absolutnie nie. W jakiej porze dnia najlepiej je jeść, i które są najzdrowsze. Oraz jaka ilość dziennie służy naszemu zdrowiu? Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
U człowieka zdrowego owoce nie powodują fermentacji. Owoce to najłatwiej strawny pokarm na planecie Ziemia – czas ich trawienia wynosi zaledwie ok. kilkudziesięciu minut. A dla porównania kotlet mięsny wymaga kilku godzin, boczek i słonina nawet 7-8 h. Dlatego na pewno złym pomysłem jest zjedzenie owoców jako deser po schabowym, ponieważ zalegający schabowy nie pozwoli na poprawne trawienie owoców i tylko wtedy może wystąpić problem z fermentacją, w przeciwnym razie można owoce jeść o każdej porze, zarówno rano jak i wieczorem – jak komu pasuje, w ilości jaka komu pasuje (przy czym wiele warzyw to botanicznie też owoce, wszystko co ma nasiona w środku to owoc).
Jolanta napisał(a):
Doskonały pomysł z tym ogródkiem. Dzięki za link, jutro jadę obejrzeć nadstawki. Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Powodzenia, owocnych upraw! 🙂
Monika napisał(a):
Chciałabym zapytać, co sądzisz o płatkach drożdżowych nieaktywnych, czy są zdrowe i warto je jeść?
Marlena napisał(a):
Są bogatym źródłem witamin z grupy B i selenu. Używam w kuchni aby dodać nieco serowego posmaku (np. w daniach wegańskich) oraz wzmocnić smak umami.
Marcin napisał(a):
Marleno jakiś miesiąc temu trafiłem na Twój blog, co polecasz na wrzody żołądka, spowodowane h.pylori, spowodowane też przewlekłym kilkuletnim stresem z mojej głupoty, bo zawsze chciałem być perfekcjonistą, przewlekłe otępienie, nerwica lękowa. Ale nad tym już pracuję z małymi sukcesami. Miałem kurację antybiotykową 8 dni plus inhibitory pompy protonowej 28 dni. Wydaje mi się, że odbudowałem florę jelitową probiotykami i kefirem własnej roboty z eko mleka bo jak gazy jakieś są to bezwonne co w porównaniu do wcześniejszego okresu gdzie smród był naprawde duży, jest dużym sukcesem.
Czuję, że po chlebie który sam piekę na zakwasie albo na drożdżach z eko mąki przennej, pszennej pełnoziarnistej, orkiszowej i żytniej, różne proporcje, wróciło pieczenie. Zamówiona już wyciskarka. Mam zamiar wrócić do samych warzyw, plus często makrela i kurczak z parowaru. Co jeszcze mógłbym zrobić aby się pozbyć tego?
Marlena napisał(a):
Soku ze świeżej kapusty próbowałeś? Ogólnie warzyw krzyżowych H. Pylori bardzo nie lubi. Kapusta, brokuł i jego kiełki, rukola, kalarepa, rzodkiewki, gorczyca (musztarda), kalafior.
Marcin napisał(a):
Właśnie wyciskarka przyszła i od wczoraj piję sok z buraków i kapusty, coś przepysznego. Już nie schabowy tylko marchewka. Włącze do diety podane przec Ciebie warzywa. Dzięki za radę.
Marlena napisał(a):
Brawo, Marcin! 🙂
Carolyn napisał(a):
thanks for sharing with me in this 🙂
Mariola Kociuba napisał(a):
Witam, Pani Marleno dzięki Pani wyleczyłam moje chore od zawsze gardło – dziękuję za wspaniałego bloga 😉 !!!. Teraz mam malutkie dziecko (w wieku 40 lat). Mojego 15 latka też przekonałam do zdrowszego żywienia.
Jak Pani myśli od kiedy mogę podawać soki warzywno-owocowe córce prawie rocznej. Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie Mariola
Marlena napisał(a):
Skoro przemysłowo wytwarzane Bobofruty można podawać od 6. miesiąca, to nie widzę przeszkód by sobie taki „domowy Bobofrut” na świeżo zrobić w domu i podać dziecku.
Rydc napisał(a):
Marleno, jak można pozbyć się nadźerki na szyjce macicy. Czy jedzenie ma wpływ na nadźerkę, czy konieczny jest jakiś zabieg?
Marlena napisał(a):
Nie mam informacji czy jedzenie ma wpływ na nadżerkę, jednak jak wiemy jedzenie ma wpływ na wszystko, na cały ustrój, na każdy organ, na każdą tkankę i na każdą komórkę. Zła dieta jeszcze nikomu w niczym nie pomogła – to jedno jest pewne.
Szyjka macicy pokryta jest błoną śluzową, który łatwo uszkodzić mechanicznie (pomyśl o nabłonku wyściełającym jamę ustną), łatwo jest też złym jedzeniem zaburzyć mikroflorę zarówno jelit jak i pochwy (a to osłabia śluzówkę sprzyjając powstawaniu erozji szyjki czyli malutkiej ranki zwanej nadżerką).
Za mocne śluzówki odpowiadają witaminy z grupy B oraz witamina A, E oraz C (ta ostatnia ma wpływ również na szybkość gojenia się, bowiem jest niezbędnym materiałem biorącym udział w procesie tworzenia kolagenu, podstawowego białka każdej tkanki łącznej).
Ryc napisał(a):
Marleno dziękuję za odpowiedź. Najprawdopodobniej nie jest to nadżerka, jak stwierdził lekarz lecz ektopia. Jak człowiekowi zależy na zdrowiu, to niestety nie może ślepo ufać lekarzowi lecz drążyć samemu temat. Można iść pod przysłowiowy nóż zupełnie zdrowym, to jest przerażające.
AnnaMaria napisał(a):
Marleno co sądzisz o microgreens, czy one są GMO?
Pod każdym komentarzem wyświetla mi się coś takiego; nigdy tego nie mialam do tej pory.
„Warning: Missing argument 4 for _tk_comment(), called in /home/akademia/domains/akademiawitalnosci.pl/public_html/wp-includes/class-walker-comment.php on line 174 and defined in /home/akademia/domains/akademiawitalnosci.pl/public_html/wp-content/themes/akademia/functions.php on line 293
Marlena napisał(a):
Nie wiem czego to dotyczy, informatyk będzie wiedział.
Microgreens uprawia się jak kiełki, to jakby kolejne stadium rozwoju rośliny. Jak kupisz nasiona GMO to masz roślinę GMO. Więc nie kupuj nasion GMO tylko tradycyjne nasionka.
Aneta napisał(a):
Marlenko, chciałam Ci bardzo podziękować. ,2,5 miesiące temu pytałam sie, jak poradzić sobie z candida. Zaproponowałaś soki z kiszonek. Zastosowałam sie. I to działa. :-)))) nie mam infekcji od dwoch miesięcy. na poczatku wypijałam faktycznie zgodnie z zaleceniami ok. pół litra dziennie.
Teraz wypijam szklankę na czczo, a pózniej w ciągu dnia dojadam już tylko kiszone ogórki albo buraki na obiad. Wszystkim polecam! Najprostsza i najmniej inwazyjna metoda!!
Marlena napisał(a):
Brawo, Aneta! Ach, to nie mnie należy dziękować, lecz pani doktor Ewie Dąbrowskiej, która mówiła o przywracaniu prawidłowej mikroflory na swoim wykładzie. 🙂
Agnieszka napisał(a):
Pani Marleno ostatnio mam nie lada klopot.Choć od 2 lat odzywiam sie wg zasad podawanych na blogu akademii witalnosci bez przetworzonej zywnosci,cukru i roznych smieci a podstawa sa warzywa surowe w koktajlach i na cieplo w zupach,kiszonki to zauwazylam ze po surowym,czego wczesniej nie bylo,czuje ucisk w okolicach trzustki i wątroby.Czyzby okazalo sie ze surowe przestalo mi sluzyc?Nie mam tego po gotowanych warzywach.Co robic?Lubie surowizne☺I surowe ma przeciez wiecej wartosci niz gotowane czy przygotowane na parze.A salaty itp?Zabralo mi to humor?.Prosze o pomocna rade.Dziekuje bardzo i pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Agnieszko, dr Fuhrman twierdzi (a ja się z nim zgadzam), że najlepsza dieta to taka, która nam służy. I to jest w zasadzie jedyny drogowskaz jakim powinniśmy się kierować. Ogólne zalecenia diety nutritariańskiej są takie, że połowę warzyw spożywamy na surowo i połowę gotowane (w zupie, na parze itp.). To nie jest przy tym tak, że surowe jest w każdym przypadku zdrowsze, bo proces gotowania powoduje zmiękczenie włókien przez co dostępność pewnych związków zwiększa się, ponadto możemy wtedy zjeść więcej danego pokarmu niż gdyby był surowy.
Trzeba jednak tak czy inaczej zawsze słuchać swojego organizmu. Mój na przykład latem woła o surowiznę, a zimą intuicyjnie woli więcej dań ciepłych i gotowanych (bez których z kolei latem mogę obejść się niemal zupełnie). Dlatego moja piramida nie wygląda przez cały rok idealnie jak na tym obrazku (piramida dra Fuhrmana): https://www.drfuhrman.com/content-image.ashx?id=6cmgl3ynliddm7mvcddxvl
To znaczy nie trzymam się kurczowo zalecenia spożywania połowy warzyw na surowo i połowy gotowanych przez cały okrągły rok. Czasem jem więcej surowych, a czasem więcej gotowanych, mój organizm sam mi podpowiada czego chce. Jedz surowego tyle, ile sprawia iż czujesz się dobrze, a resztę zjedz gotowane – bez żadnych wyrzutów sumienia. 🙂
Monika napisał(a):
Chciałabym zapytać, co sądzisz Marleno o kanałowym leczeniu zębów? Lepiej leczyć, czy może usunąć takiego zęba? A drugie pytanie dotyczy wybielania, zastanawiam się nad gabinetowym wybieleniem zębów, warto? Czy niesie to za sobą jakieś negatywne skutki? Jestem bardzo ciekawa Twoich opinii. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Marlena napisał(a):
Oficjalnie leczenie kanałowe uznaje się za bezpieczną procedurę, lecz nieoficjalnie zdania są podzielone. Wtajemniczeni uważają, iż nie jest możliwe leczenie kanałowe bez późniejszego negatywnego wpływu na zdrowie. Zostawiamy bowiem w ciele coś, czego nie powinno być (martwy ząb, takie zębowe „zombie”). Dr Mercola pisze o tym obszernie tutaj: https://articles.mercola.com/what-is-a-root-canal.aspx
Tutaj dr Jockers przedstawia to w zrozumiałej nawet dla laika formie graficznej: https://drjockers.com/root-canals/
W tym ostatnim artykule opisana jest też starożytna ajurwedyczna praktyka higieny jamy ustnej znana pod nazwą „ssanie oleju”, wybiela ząbki bardzo ładnie, może nie będzie potrzeby korzystania z chemikaliów wybielających u dentysty? Spróbuj!
Agnieszka napisał(a):
Dziękuję za odp.Pani Marleno i to taką wyczrpującą która uspokoiła mnie☺.Mam niestety jeszcze jeden problem bo odebrala wyniki i poziom zelaza ponizej normy i to bardzo 15 a norma 50-70.Hemoglobina 13,6.Jadlam i buraki i duzo zielonego,pestki,orzechy.Co teraz?Na razie przyjmuje wit b12,b6 i kwas foliowy.Czy musze zelazo w tabletkach,wolalabym naturalnie.Dziekuje,ze Pani jest ☺
Marlena napisał(a):
A ferrytynę badałaś? Bo samo żelazo we krwi nie za wiele mówi. Hemoglobina jest OK, w środkowej normie (norma dla kobiet: 11,5-15,5 g/dl).
Obniżone stężenie żelaza we krwi nie zawsze oznacza anemię i nie stanowi podstawy do jej rozpoznania. Ponadto pamiętać należy, że te tzw. „normy” są opracowane na podstawie przeciętnych osób będących na przeciętnej diecie. Jeśli potrzebujesz żelaza to wzmocnij menu o rośliny strączkowe, to one mają najwięcej żelaza: https://salaterka.pl/najlepsze-zrodla-zelaza/
Mati napisał(a):
Cześć, chciałem zapytać o masło orzechowe. Orzechy (laskowe, włoskie, brazylijskie, migdały) jem i lubię. A co z masłem, które jest produktem trochę przetworzonym? Czy niesie ze sobą jakieś walory zdrowotne? Bo masło z orzechów laskowych polubiłem bardzo 😉
Marlena napisał(a):
Masła orzechowe jeśli składają się w 100% z samych orzechów (bez dodatku olejów itp.) są zdrowe. Oczywiście w rozsądnych ilościach.
Bernadetta napisał(a):
Marleno, prowadzilam niezdrowy tryb zycia a byłam okazem zdrowia, nigdy nie byłam na zwolnieniu lekarskim. Z ponad 30 lat pracy pamiętam, że tylko 3 razy byłam chora, ale i tak chodziłam wtedy do pracy. Nie brałam i nie biorę lekarstw. Zaczęłam interesować się zdrowym odżywianiem, kiedy zauważyłam, że znajomi w moim weku zaczynają się sypać, a mnie nic nie boli i nic nie dolega. Kilka lat temu natknęłam się na Twojego bloga i jestem Ci wdzięczna, że dzielisz sie na nim swoja wiedzą. Pech chciał, że odkąd zaczęłam interesować się prowadzeniem zdrowego trybu życia zaczęłam mieć problemy z egzemą. Jednak moje zainteresowanie nie przekładało się w 100% na praktykę, miałam okresy niezdrowego objadanie się, zwłaszcza słodyczami. Postanowiłam sobie wtedy, że muszę udowodnić innym, że to co mówię o uzdrawiającej mocy warzyw i owoców jest prawdą i przeszłam na pokarm wyłącznie roślinny. Przez kilka miesięcy były tylko warzywa (oprócz skrobiowych) i owoce. W przeciągu miesiąca pozbyłam się egzemy. Wprowadziłam później pozostałe warzywa, kasze, orzechy, nasionka i w niedużych ilościach chleb żytni na zakwasie. Bez problemów było ok 10 miesięcy. Ostatnie pół roku jest dla mnie zaskoczeniem, zaczęłam chorować (3 razy w ciągu 6 miesięcy, lekarstw nie brałam). Pojawiła się znowu egzema, przeszłam więc na dietę Dąbrowskiej. Wytrzymałam na niej miesiąc, ale znowu dopadło mnie przeziębienie, więc ją przerwałam. Egzema na dloniach się nasiliła, mam wypryski na twarzy. Znajomi mówią: „taki okaz zdrowia jak pani, a chora. Trzeba zacząć odżywiać się prawidłowo, a nie tylko sałatą”. Nigdy już nie wrócę do „jedzenia jak wszyscy”. Twardo trzymam się menu roślinnego, odstawiłam tylko chleb, suplementuję D3+K2, B12, bior spiruline i chlorelle. Marleno o co chodzi? Co moge jeszcze zrobic ?
Marlena napisał(a):
Zdrowe żywienie nie polega ani na jedzeniu samej sałaty ani na „jedzeniu jak wszyscy”. Słodycze rujnują mikroflorę jelit. Problem skóry jest problemem jelit, a nie skóry. Pomocne mogą być probiotyki, prebiotyki, cynk, kurkuma, a witamina D musi być na przyzwoitym poziomie, aby zapobiec „przeciekaniu” jelit i reakcjom skórnym (być może suplementujesz za mało).
Zobacz też jak swoją skórę naprawił Paweł: https://akademiawitalnosci.pl/jak-jedzenie-naprawia-skore-historia-pawla-i-jego-azs/
O swoim zapaleniu skóry pisała też nasza czytelniczka: https://akademiawitalnosci.pl/jak-sie-pozbyc-azs-oraz-domowy-sposob-na-kurzajki-od-naszej-czytelniczki/
Bernadetta napisał(a):
Marleno, właśnie o to chodzi, że nie jem tak”jak wszyscy”, nie jem też samej sałaty. Od 1,5 roku jestem na zdrowej diecie, jem warzywa, owoce, kaszę jaglaną i gryczaną, orzechy, siemię i inne nasionka, jem też kiszonki (nawet ocet jabłkowy robię sama). Nie jem nic przetworzonego oprócz małych ilości chleba żytniego (który 2 miesiące temu odstawiłam zupełnie). Od 5 lat nie używam drogeryjnych kosmetyków. Smaruję się olejami i używam oliwy magnezowej, pastę do zębów stosuję „Neobio” lub robię sama. Na początku zdrowej diety było fajnie, bo już po miesiącu zniknęła egzema i nie dokuczała mi 10 miesięcy. Dlaczego po tych 10 miesiącach znowu wróciła egzema i zaczęłam chorować, przecież nie zmieniłam nic w odżywianiu?
Marlena napisał(a):
A kiedy ostatnio badałaś sobie poziom witaminy D? Ona ma spory wpływ na przepuszczalność jelit. To może być jakiś trop. Zimą spada poziom witaminy D więc i przepuszczalność barier jelitowych wzrasta. Ma ona też wpływ na odporność – gdy są niedobory D to spada odporność. Zbadaj sobie poziom bo trudno mi cokolwiek powiedzieć, nie znam ani poziomu ani nie wiem ile aktualnie suplementujesz i czy regularnie.
ela napisał(a):
Witam
Chcę suplementować krzem. Co polecisz?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Polecam warzywa i owoce, bogate w krzem wody zdrojowe, grube kasze, płatki owsiane: https://akademiawitalnosci.pl/krzem-w-pozywieniu-gdzie-go-znajdziemy/
Bernadetta napisał(a):
Niestety nigdy nie badalam poziomu wit.D. Suplementuję wit. D dopiero od 2 miesięcy. Biorę 3000IU, firmy Aura Herbals D3+K2mk7 w kroplach. A ja stawiałam na chleb, że to on mi szkodzi, ale wprowadzalam go stopniowo i przez 3 miesiące nie widziałam nic złego . Dziękuję za odpowiedź. Zwiększę branie wit. D.