Przełom końca lata i początku jesieni to czas gruszek! Te soczyste i aromatyczne, słodkie owoce kochają i mali i duzi. 🙂
Gruszki mają rozliczne właściwości zdrowotne. Najzdrowsza w gruszkach jest skórka, dlatego nie warto obierać ich ze skórki. To właśnie tam kryją się prawdziwe zdrowotne skarby. Jedzmy gruszki póki czas!
Oto 10 powodów dla których gruszki są naprawdę zdrowe:

Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Kolendra napisał(a):
Wspaniałe wieści, Marleno! Ja zawsze słyszałam, że gruszki są zupełnie bezwartościowe, tylko do jedzenia dla smaku… Okazuje się, że mają bogactwo składników mineralnych i witamin 🙂
Mam pytanie może niezwiązane z tematem. Chodzi mi konkretnie o śliwki. Slyszalam, że oprócz żurawiny jest to jedyny owoc, który zakwasza organizm… Ta informacja spowodowała, że straciłam nieco entuzjazmu dla moich ukochanych węgierek, które są moim ulubionym oprócz truskawek i malin owocem i które w sezonie mogłam pożerać kilogramami 🙁
Czy to prawda o tym obnizaniu pH?…
Marlena napisał(a):
Ja tam jem śliwki w sezonie (i żurawinę też), bo nie na tym rzecz polega aby jeść tylko i wyłącznie pożywienie zasadotwórcze. W przyrodzie panuje równowaga i piękna harmonia, natura o siebie sama zadba. Zasada Pareto 80/20 sprawdza się i w żywieniu.
Mariusz napisał(a):
Na temat zakwaszenia organizmu i diety alkalicznej bardzo ciekawie pisze Anthony Warner w książce „Wściekły kucharz”. Naprawdę warto przeczytać, zanim zaczniemy zmieniać swoje życie na podstawie opowieści z bloga pani Anny L. W pozycji tej na szczególną uwagę zasługuje z jeden z ostatnich podrozdziałów dotyczący nauczania przedmiotów przyrodniczych w szkole. Co ważne autor jest nie tylko kucharzem, ale również biochemikiem.
Zresztą przy tej okazji warto wspomnieć jeszcze o innych książkach, które dotyczą odżywiana, chociaż nie zawierają żadnych przepisów i opisów produktów. Są to „Telomery i zdrowie”, których jedną z autorek jest laureatka nagrody Nobla oraz „Na początku był głód” – tym razem z naszego podwórka, bo autorem jest Marek Konarzewski. A skoro mowa o polskich książkach, to polecam jeszcze „Magnez. Pierwiastek energii” Henryka Dudka. I co najważniejsze – żadna z tych publikacji nie zaprzecza idei nutritariańskiej.
Marlena napisał(a):
Mariusz, w gruncie rzeczy w świecie altmedu mózg czasem paruje faktycznie od głupot i bzdur, ale… z całym szacunkiem pan Warner to tuba mainsteamu i włazidupek przemysłu spożywczego, bo tymczasem spójrzmy prawdzie w oczy: powstały tysiące blogów ludzi którzy po diecie raw food czy detoksie na zielonych sokach po prostu odzyskali zdrowie, chociaż lekarze rozkładali ręce. W dobie internetu nic się nie ukryje, ludzie dzielą się z innymi swoimi doświadczeniami. Tak również powstał mój blog.
A tak poza tym to pan Warner sam zdrów w pełni wcale nie jest! W necie przeczytałam jedynie urywek tego jego epokowego „dzieła”, gdzie wymknęło mu się przypadkiem, iż… wstaje rano z zapuchniętymi oczami. Człowiek przewlekle zdrowy nie wstaje z zapuchniętymi oczami. Ja w moim starym życiu wstawałam z takimi oczami, ale dzisiaj już nie. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że regularnie robię sobie konkretny DETOKS, między innymi na raw food, na sokach i zielonych koktajlach. Tak, detoks, z którego pan Warner tak się wyśmiewa. Nie wiem tylko co on może na ten temat wiedzieć, skoro sam nigdy w życiu tego nie próbował? A na pewno by mu się przydało, wtedy by poczuł różnicę, od zapuchniętych rano oczu poczynając. 😀
Od razu przypominają mi się lekarze (a raczej KONOWAŁY), którzy wyśmiewają się z witaminy C (albo grożą kamicami i innymi bzdurami) z poważną miną twierdząc, że „Nie działa. Tak WYNIKA Z BADAŃ NAUKOWYCH”. Haha! To nic, że tysiące, miliony ludzi doświadcza każdego dnia realnie, iż witamina C działa jak najbardziej. Lekarzyna wie swoje: nie działa, przecież nie ma na to badań. 🙂
I to samo tutaj Warner: detoksy to bzdura, bo nie ma badań aby było inaczej. To nic, że tysiące i miliony ludzi każdego dnia przekonuje się, iż przed detoksem (lub postem) żyli życiem drugiego gatunku (z zapuchnięciami porannymi włącznie). Pan Warner wie swoje, bo badania naukowe wszystko już mu przecież wyjaśniły. Czyli na zasadzie nie znam się, to się wypowiem. Bo jak sądzę on się zniżał nie będzie aby takiej bzdury jak detoks DOŚWIADCZYĆ i osobiście sprawdzić efekty.
Opuchnięcia? No widocznie są czymś normalnym, bo jak sam stwierdza, jest już panem „w średnim wieku” (rocznik 73). Jeśli facet czuje się staro i wstaje rano zapuchnięty TERAZ, to co będzie za 30 lat? Zachłyśnięty nowoczesnością zapewne będzie się czołgał przez życie podtrzymywany przez cuda medycyny: leki, operacje i inne procedury. No ale co się najadł (i napisał książkę o tym) to jego. Każdy ma wybór w życiu: żyć by jeść albo odwrotnie.
A z detoksami czy przywracaniem równowagi kwasowo-zasadowej będzie tak jak mówił Gandhi: najpierw cię ignorują, potem wyśmiewają, potem zwalczają, a potem zwyciężasz. Każdego dnia dowiadujemy się o ludzkim ciele czegoś nowego. To co wczoraj wiedział ze swoich studiów p. Warner już dzisiaj może być nieaktualne, o jutrze nie wspominając. Kto się będzie wtedy śmiał?
Np. na dzień dzisiejszy głośno jest o nowym narządzie: śródmiąższe czyli interstitium, struktura, która znajduje się w prawie całym ludzkim ciele i stanowi ok. 16 proc. masy ciała i 20 proc. jego objętości czyli NAJWIĘKSZY narząd w ludzkim ciele (dotąd za taki uważano skórę). Odkryty w 2018. 🙂
Na temat równowagi kwasowo-zasadowej ciekawa dyskusja nad najnowszymi odkryciami tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=v4roveRsX6Q
Mariusz napisał(a):
Ależ ja nie twierdzę, że wszystko, co napisał Warner, to prawda objawiona. Po prostu jest to na polskim rynku nieco (ale tylko nieco, bo autor wcale nie jest radykalny, jest jedynie ciut wulgarny) inna pozycja od tych, które pojawiły się w podobnym czasie. Sam od dłuższego czasu unikam produktów przetworzonych, od ponad 20 lat jestem na odżywianiu niemal wyłącznie roślinnym (dziękuję panu Dębskiemu za „Bukiet z warzyw” ;)), a większość warzyw i owoców mam ze swojego ogrodu. Każdy musi jednak sam sobie wyrobić zdanie na tematy tam przedstawiane i dobrze, aby zrobił to mając do dyspozycji różne źródła informacji. A przyznam, że zdarza mi się czytać naprawdę różne publikacje (np inna, która ostatnio zmusiła mnie do myślenia to książka Gundry’ego, były też książki Pollana, Mosleya, Levinovitza itd.). Ale naprawdę szkoda, że zdecydowanie zbyt mało ludzi o wykształceniu biochemicznym udziela się na szerszym forum, zwłaszcza takich, którzy lubią dużo wzorów chemicznych 🙂 (takie zboczenie zawodowe). No i zwrócił uwagę na ważność nauk przyrodniczych – biologia, chemia, fizyka, geografia – wszystkie mają duże znaczenie w kwestii zdrowia, odżywiania, ochrony środowiska i warto to podkreślać, aby dzieci i młodzież byli świadomi, dlaczego warto się ich uczyć 😉 Zresztą jest to też dobry sposób na kształtowanie u młodych ludzi postaw prospołecznych.
PS. Akademię Witalności czytam niemal od początku i jest to jeden z niewielu serwisów, gdzie zaglądam regularnie. I uwielbiam Fuhrmana!
PS 2. „Telomery i zdrowie” zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu – czyta się niemal jak powieść.
Mariusz napisał(a):
I jeszcze odnośnie filmu na YT – ja jestem w tej komfortowej sytuacji, że filmiki, takie jak ten polecony na YT, i książki na temat równowagi kwasowo-zasadowej (czy też alkalicznego stylu życia) mogę oglądać i czytać spokojnie, ponieważ wiem, że styl życia, jak prowadzę odpowiada w dużej części zawartym tam zaleceniom, to przyszło u mnie samo, niejako naturalnie. Czasem jedynie denerwujący jest sposób przekazu wiedzy na ten temat.
„To co wczoraj wiedział ze swoich studiów p. Warner już dzisiaj może być nieaktualne, o jutrze nie wspominając. Kto się będzie wtedy śmiał? ” – nie mogę tego nie skomentować, ponieważ nie ma pewności, że Warner swojej wiedzy nie aktualizuje. Zresztą trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby ktoś skończywszy naukę poprzestał na tym, co wyniósł ze szkoły. Ze swojego doświadczenia wiem, że studia dały mi przede wszystkim motywację i narzędzia do samodzielnego poszukiwania tego, co w mojej dziedzinie nowe, zacząłem samodzielnie badać i drążyć zagadnienia, które na zajęciach były ledwie „liźnięte”, m.in. z powodu niedostatecznych w tamtych czasach informacji na dany temat. Dziś wiedza wyniesiona ze studiów to ledwie mała cząstka tego, czego dowiedziałem się, doświadczyłem i nauczyłem później. I należy mieć nadzieję, że tak samo jest z tymi, którzy zajmują się sprawami zdrowia i odżywiania.
I żeby jeszcze było zgodnie z tematem posta – właśnie dojrzały w moim ogrodzie gruszki, w tym roku jest ich naprawdę dużo.
Marlena napisał(a):
U mnie też gruszki obrodziły pięknie w tym roku! 🙂
Monika napisał(a):
Jestem nieco zaskoczona wartością tych owoców. Mąż przywozi gruszki od swoich rodziców, takie duże wczesne, więc zajadam się ekologicznymi.
Marlena napisał(a):
I na zdrowie, Moniko! 🙂
Benia napisał(a):
Marleno, od ok. 20-stu miesięcy jestem roślinożerna. Teraz głównie jem surowe owoce, warzywa i piję codziennie kwas z buraków lub ogórków (własnej roboty). Zeszła mi egzema z rąk, nie jestem już uczulona na słońce, paradontoza prawie się cofnęła, tzn. dziąsła już nie krwawią, jeszcze tylko przy jednym korzeniu jest przewlekły stan zapalny i to nie schodzi. Poziom witaminy D powyżej 70 (dokładniejszych badań u mnie w mieście nie robią, więc to może być nawet 100) Nie choruję, ale jest jedno ale … wcale nie rozpiera mnie energia, mam łupież i pojawiają mi się pryszcze na twarzy (mam 52lata), więc coś jest nie tak. Może to od tego zapalenia w dziąśle, a może mam pasożyty? Robiłam sobie Vegatest i wyszły mi jakieś dwa, ponoć „niewinne pasożyty” ale mam wątpliwości, czy to badanie jest wiarygodne, bo mój mąż, któremu wyszło dużo pasożytów i niedoborów zrobił badania w laboratorium, które tego nie potwierdziły.
Marlena napisał(a):
Beniu, może i pasożyty, a czy robiłaś sobie testy na nietolerancje pokarmowe?
Benia napisał(a):
Robiłam tylko testy punktowe na przedramieniu (to chyba na pyłki było) i testy płatowe na plecach. Nic nie wykazało. Na nietolerancje nic nie robiłam, ale pani dermatolog obejrzała moją skórę i powiedziała, że na jedzenie to ja nie jestem uczulona.
Marlena napisał(a):
Ale nie chodzi o alergie pokarmowe, tylko nietolerancje pokarmowe. Alergia i nietolerancja to dwie różne rzeczy i dwa różne testy. Trzeba zrobić test typu Food Detective.
I jeszcze jedno: to co tam mówiła jakaś pani doktor nie ma żadnego znaczenia, skoro Twoje ciało mówi Tobie zupełnie coś innego. Możesz nie być „uczulona”, ale możesz mieć nietolerancje pokarmowe (czyli zwiększoną przepuszczalność barier jelitowych, przez które cząstki pokarmowe dostają się do krwiobiegu, a wtedy ustrój zaczyna produkować przeciwciała).
Benia napisał(a):
Marleno, mam jeszcze jeden problem. Od ok. miesiąca po bieganiu boli mnie podbrzusze z prawej strony (tuż poniżej kości biodrowej). Wcześniej tego nie miałam. Nie jest to kolka, bo podczas biegu nie odczuwam raczej bólu. Boleć zaczyna pół godziny później i nasila się. Najbardziej boli gdy się ruszam, gdy chodzę, siadam, wstaję nawet na łóżku ciężko się przekręcić. Bardzo mocny ból utrzymuje się przez cały następny dzień, a później słabnie. Po tygodniu już nie boli, więc idę biegać i sytuacja znowu się powtarza. Byłam u ginekologa, robił USG i wszystko jest w porządku. Co to może być?
Marlena napisał(a):
Beniu, nie wiem, ale gdyby chodziło o mnie, to po prostu zrezygnowałabym z tego biegania. W Niebieskich Strefach nie biegają, a dożywają setki w pełnym zdrowiu i jasności umysłowej. 🙂
Można wybrać jakąkolwiek inną fajną aktywność fizyczną: nordic walking, rower, rolki, taniec itd.
Monika napisał(a):
Dzień dobry. Pani Marleno, oświadczam (bez podlizywania się), że jest Pani jedyną osobą której ufam w sprawie zdrowia. Czy mogłabym prosić o artykuł na temat naturalnego radzenia sobie z menopauzą? Co jeść, co suplementować żeby opóźnić a potem przejść lekko i w miarę przyjemnie?
Pozdrawiam
50 plus
Marlena napisał(a):
Moniko, wpisuję na listę życzeń! 🙂
Benia napisał(a):
wcześniej ćwiczyłam na orbitreku ( i teraz znowu się z nim przeprosiłam), ale takiego „kopa”, przyjemności i ogólnie radości daje mi bieganie. Wcześniej córka namawiała mnie do biegania, a ja nie, upierałam się, że najlepszy orbitrek, ale zaczęłam biegać i okazało się, że jest super.
Benia napisał(a):
Ten test Food Detective, to można kupić i samemu w domu zrobić (znalazłam w przeglądarce), czy zrobić w laboratorium?
Marlena napisał(a):
Można samodzielnie.
ais napisał(a):
Czytałam gdzieś, że przed Food Detective należy jeść WSZYSTKO, żeby test był wiarygodny. Czy to prawda? Mięso też? Jak się przygotowac do tego testu, żeby 350zł nie poszło na marne?
Marlena napisał(a):
Jeśli ktoś nie je mięsa to nie musi go spożywać specjalnie pod kątem Food Detective. Ponadto reakcje na białka odzwierzęce (z wyjątkiem jaj i mleka) z tego co pamiętam nie są badane w tej podstawowej wersji testu, są badane są tylko w droższych wersjach FD.
xnil napisał(a):
całe wieki temu w czasach mojego dzieciństwa rosło w naszym ogrodzie, między innymi, nieduże i poskręcane drzewko gruszy, cały rok z utęsknieniem czekaliśmy – kilkoro rodzeństwa – aż pojawią się na niej niewielkie, ale przesłodkie i soczyste owoce, między nami była umowa, że nie wolno ich zrywać wcześniej, to było coś cudownego, wspomnę jeszcze mleko prosto od krowy, po które ustawialiśmy się w kolejce, takie z pianką, nasz piesek i kotka również, przy czym kotka była przed pieskiem, mimo że się nie lubiło jedno z drugim, ale w tym wypadku animozje poszły na bok, a później był ser dziś chyba zwany twarogowy i do tego masło bite przez babcię w drewnianej maselnicy i przepyszna maślanka , i do tego warzywa z własnego zagonu gdzie wyrwaną marchewkę wycierało się o trawę i chrupało ochoczo, i do tego świeżo zebraną kapustę, poszatkowanej na heblu, którą ubijałem w drewnianej beczce własnymi stopami z dodatkiem soli (szczypało) i marchwi, było kiszonek na cały rok. Droga Marlenko, tak sobie pozwalam Ciebie nazwać, bo chyba jestem troszkę starszy, Twój blog jest wspaniały i czynisz wiele, nawet bardzo wiele dobrego w świecie totalnej internetowej dezinformacji, nie przejmuj się tym i czyń swoje, naprawdę sporo jest takich, którzy czekają na Twoje komentarze, ale nie znajdują czasu na to by o tym napisać, tak jak mnie, zajęło mi to cały wieczór. Jestem tuż przed emeryturą, różnych zajęć się imałem, ostatnio w związku ze zmianą pracy musiałem przejść tzw. badania okresowe, w przychodni rodzinnej musieli mnie zarejestrować bo od 30-tu lat nie byłem u lekarza, stwierdzili, nie bez oporów (bo to przecież niemożliwe) że nic mi nie dolega, cukier (sprawdzam glukometrem na bieżąco), lipidogram, ciśnienie (120/80) wszystko w normie, dodatkowo, niestety odpłatnie, poziom D3 i homocysteiny w porządku. To tylko potwierdzenie tego o czym piszesz. Marleno jesteśmy z Tobą.
Marlena napisał(a):
Xnil, gratuluję znakomitej formy i dziękuję Ci z całego serca za ten komentarz. Aż mi się moje własne dzieciństwo przypomniało i wakacje u dziadków na wsi! 🙂
Dalej będę robić swoje, motywować do zmian stylu życia i dzielić się wiedzą, aczkolwiek pisanie bloga jest dla mnie coraz bardziej wymagające, a tak poza tym wielu użytkowników przeniosło się gdzie indziej, bo blogów zdrowotnych narobiło się teraz całe mnóstwo, prowadzą je dużo młodsi ludzie ode mnie i bardziej oblatani w internetowe klocki, umiejący zabawiać publikę za pomocą nowoczesności takich jak live’y, filmiki, podcasty itd.
A natomiast mnie po głowie chodzi teraz coraz częściej coś poważniejszego np. działalność edukacyjna o którą dopytują się nasi czytelnicy, czyli publikacje, szkolenia czy warsztaty. I chyba będę bardziej zmierzać z czasem w tym kierunku.
Kolendra napisał(a):
Wspaniale, Marleno, ale nie rezygnuj z tego bloga! Mimo natłoku blogów o tematyce zdrowotnej (konsultuję czasem kilka z nich) Twój jest dla mnie najbardziej wiarygodny, podjęte tematy opracowane rzetelnie i wyczerpująco oraz(co bardzo rzadkie) pisane poprawną i piękną polszczyzną 🙂 Brawo za ogrom pracy i wiedzy oraz chęć dzielenia się nią! 🙂
Marlena napisał(a):
Dodałaś mi skrzydeł, kochana! 🙂 Dzięki! :-*
Monika napisał(a):
E tam, zaraz się przeniosło. Czytają, ale się rzadko odzywają, jak ja. Filmiki i podcasty nie są znowu aż tak atrakcyjne. Liczy się rzetelność i wiarygodność. Niestety, szkolenia i warsztaty nie będą miały takiego zasięgu jak ten blog. Proszę obiecać że nas Pani całkiem nie opuści.
Marlena napisał(a):
Obiecuję! 🙂 A warsztaty będą raczej organizowane online, wtedy zasięg nie będzie ograniczony do jakiejś konkretnej miejscowości.
zzz napisał(a):
Marleno, mam 27 lat, ale unikam podcastów, filmików, a zwłaszcza live’ów, bo trzeba dużo czasu i uwagi poświęcić, aby przebrnąć przez niemerytoryczne pogaduszki. Mam też wrażenie, że w takim trybie wiedza staje się mocno rozwodniona, bardzo subiektywna i skupiona na lajkach, klikach, algorytmach fb czy yt. Trzymam kciuki za nowy kierunek Twojej działalności, i chciałam Ci powiedzieć, że jesteś latarnią porządnych artykułów popartych źródłami i dbałości o kontakt z czytelnikami w komentarzach, dzięki 🙂
Marlena napisał(a):
Dzięki, kochana, dodałaś mi skrzydeł! 🙂 Tak, to prawda, człowiek słucha czasem i pół godziny cudzych wynurzeń i dochodzi do wniosku, że tak naprawdę niewiele się dowiedział. O źródłach tej wiedzy nie wspominając, a ostatecznie na końcu częstokroć jeszcze się okazuje, że ten ktoś po prostu chciał nam sprzedać jakieś produkty. 😉
Ada napisał(a):
Marleno a co na zapalenie nerwu trójdzielnego twarzy, nie mogę za nic znaleźć informacji na ten temat a dopadło mamę, bierze zastrzyki z wit b, ale nie pomaga, nadal boli.
Marlena napisał(a):
Czy miała badany poziom witaminy D?
Karolina napisał(a):
Dla mnie nie ma lepszej blogerki, cokolwiek zrobisz będę z Tobą ? Uwielbiam to co piszesz, odpowiadasz na komentarze, to jedyny blog gdzie czytam wszystkie komentarze. Z Twoich odpowiedzi można się bardzo dużo nauczyć.
Marlena napisał(a):
Dziękuję z całego serca, Karolino! <3
gajowy napisał(a):
Marleno, co robić z Gruszkami które są niedojrzałe a gdy dojrzeją to natychmiast psują się? Przynajmniej tak jest z tymi z bazarów. Jeść niedojrzałe czy są jakieś patenty na bezpieczne ich dojrzewanie?
Marlena napisał(a):
Niedojrzałe są niesmaczne. Po prostu trzeba wybadać „ten moment”, to trochę tak jak z awokado. 😉
BEATA napisał(a):
Marlenko Twój blog jest naprawdę kopalnią rzetelnej wiedzy przekazanej w bardzo przystępnej formie. Czytam,czytam i korzystam. Być może tacy ,,darmozabieracze” powinni częściej znaleźć czas aby podziękować Ci za bardzo inspirujące artykuły i ogrom włożonej pracy!!!!Trzymaj ten poziom dalej.Pomimo ,,buszowania”po innych zawsze wracam tutaj z prawdziwą przyjemnością i wiem,że nie tylko ja.Pozdrawiam cieplutko.
Marlena napisał(a):
Beato, bardzo dziękuję za słowa wsparcia, doceniam to, z całego serca Ci dziękuję i buziole wielgachne przesyłam! 🙂
Agnieszka napisał(a):
Przepraszam, że przy okazji tak przyjemnego tematu, jakim są gruszki, ale naszła mnie pewna myśl w nawiązaniu do punktu 10-tego. Od około 3 tygodni niemal codziennie zjadam dwie gruszki. Mniej więcej w tym samym czasie mój stolec nabrał, mówiąc delikatnie, bardzo nieprzyjemnej woni. Zmieniła się taż nieco konsystencja, barwa i zdecydowanie zwiększyła liczba wizyt w toalecie. Czy może być to efektem właściwości odśluzowujących gruszek?
Marlena napisał(a):
Nie mam pojęcia, ale wykluczyć tego nie można.
Monika napisał(a):
Chciałam zapytać, czy płatki owsiane zwykłe można zalać wrzątkiem, poczekać kwadrans i zjeść, czy należy je gotować? I drugie pytanie, czy ma znaczenie, w której porze dnia spożywamy białka (np.strączkowe/jajka) i węglowodany (np.kasze/chleb na zakwasie)? Co najlepiej jeść na kolację?
Marlena napisał(a):
Można, ja tak robię. 🙂
Co do kolacji to powinna ona być lekka i niezbyt obfita, nie wolno się na noc przejadać.
zuza napisał(a):
Droga Marleno jestem z Tobą ponad 3 lata. Nie ukrywam, że trafiłam tutaj dzięki „Ukrytym terapiom”. Przeczytałam książkę i nie mogłam uwierzyć, że tak można ludzi oszukiwać. Zaczęłam szukać w necie więcej informacji i tak zatrzymałam się tutaj. Dzięki Tobie moje życie się zmieniło. W końcu wiem jak należy się odżywiać, że od tego zależy nasze zdrowie. Przeszłam wiele chorób i operacji (3 na kamicę nerkową, nowotwór i udar też się przytrafił) dzięki niewiedzy, a raczej naiwnie ufając, że to co jest w sklepach nie może nam szkodzić, bo dopuszczone, przebadane. Pierwszy post dr. Dąbrowskiej przeszłam w 1997 roku i do końca życia nie zapomnę kiedy 5 dnia obudziłam się skoro świt pełna wigoru, lekkości, to było coś niesamowitego a zarazem niezrozumiałego wtedy dla mnie (miałam ok. 30-tki). Wszystkim niedowiarkom z całego serca polecam oczyszczanie postem. Dodam jeszcze, że pierwszy tydzień tego postu był prawidłowy, później wszystko się rozjechało, bo nie miałam wiedzy. Do postów wróciłam od 2015 r. Nigdy nie przeszłam pełnego, ale po 3 tygodnie. Dodam jeszcze, że z chemioterapii zrezygnowałam po 2 wlewach (nie chciałam w ogóle zaczynać, ale dzieci błagały, potem powiedziałam, że to jest moje życie i mam prawo sama decydować). Prawdą jest, że minęło dopiero 3 lata (może być nawrót, jestem tego świadoma) ale jakie lata, najpiękniejsze: nie wiesz co to ból głowy, przeziębienie, jakiekolwiek bóle, budzisz się rano i ochoczo wstajesz, nie czujesz zmęczenia w ciągu dnia.
Najgorsze jest to, że kiedy zdrowie się poprawia to chciałoby się uzdrowić cały świat, a tu mur. Nikt nie chce cię słuchać, patrzą na ciebie jak na wariata. Wszyscy wkoło stękają, prochy garściami łykają i nie rozumieją, że nie tędy droga. Dodam jeszcze, że zdarza mi się zjeść mięso, ser ale to jest raz na jakiś czas a nie codziennie lub trzy razy dziennie. Piję codziennie kilka szklanek soku głównie z zielonych warzyw, z owoców też nie patrząc na to, że owoce maja za dużo cukru. Nie piję herbaty, którą uwielbiałam ani wody, którą każą wlewać w nas litrami. Warzywa i owoce mają wystarczająco wody w sobie. Nie jem 5 posiłków jak zalecają tylko kiedy jestem głodna. Przeważnie są to dwa posiłki dziennie.
Trochę się rozpisałam ale może komuś to pomoże w podjęciu drogi po zdrowie.
Marleno proszę nie rezygnuj z pisania i tak coraz rzadziej piszesz, a my czekamy z utęsknieniem na nowe informacje.
Marlena napisał(a):
Zuza, bardzo dziękuję za słowa wsparcia! I z tym oczyszczaniem to jest tak jak mówisz. A jeszcze dodam, że najbardziej potrzebują go ci, którzy go w życiu nie robili, bo się nasłuchali dietetyków jakie to jest szkodliwe albo że żadne tam oczyszczanie nie jest nam potrzebne i jest bez sensu.
Sama znam dietetyczkę, która wcale zdrowa nie jest (musi być na diecie bezglutenowej i tak samo jej dziecko), ale oczywiście uważa, że wszelkie „oczyszczanie” to bzdura, a toksyny też bzdura, bo jakbyśmy mieli toksyny to przecież w szpitalu byśmy leżeli itd. Dlaczego tak mówi, skoro sama nie doświadczyła nigdy skutków oczyszczania? No widocznie to jest to, co jej wbili do głowy na bardzo mądrych dietetycznych studiach. 😀
Iwona napisał(a):
Witam serdecznie Ciebie Marleno i wszystkich czytelnikow. Juz od trzech lat jestem z Toba ale dopiero pierwszy raz pisemnie. Przeprowadzilam post 6.tyg., test na nie tolerancje, poziom wit. D ok. 70. i ogolnie wyniki mam dobre. Jedyna zmora jaka mnie meczy to migrena. Mam juz ataki do 17 dni w miesiacu. Juz nie mal wszystko wyprobowalam z postem E. Dabrowskiej i nastepnie dobrym odzywianiem na czele. Bylam teraz 16 dni w Kiel/Niemcy w klinice, ktora sie specjalizuje w migrenie. Dowiedzialam sie wiele o migrenie a myslalam, ze juz wiem wszystko. Moj umysl jest ciagle pod „wysokim napieciem” i reaguje 6 krotnie szybciej na halas, na zapachy na swiatlo. Na co zdrowy czlowiek nie zwraca uwagi to ja przyjmuje ze zwiekszona sila. Duzo bylo by opisywac. Boje sie kazdego ataku, boje sie tego bolu(mam migrene od 26 lat). Po 72 godz. cierpienia moj organizm potrzebuje rekonwalestencji przynajmniej 2 dni a czasami go nie dostanie bo przychodzi atak. Powinnam jesc duzo weglowodanow bo moj umysl potrzebuje duzo energii bo jej czywiscie duzo spala. Na sama mysl. ze musialabym zrobic oczyszczenie dostaje gesiej skorki. Wiem z czym sie to wiaze. Nie z bolem glowy ale z mega migrena, bolem z jednej strony, mlotowym uderzeniem bez przerwy 3 albo wiecej dni. Co ja mam robic? Jak sobie radzicie, moze Marleno slyszalas co mozna jeszcze zrobic. Pracuje na caly etat i jestem wycienczona atakami. Po diecie E.D. i zdrowym odzywianiu wielu czulo satysfakcje. ze to co robie zdrowia mi nie zwrocilo ale jeszcze bylo gorzej. Troche za duzo i chaotycznie ale z serca wszystkich pozdrawiam a Tobie Marleno za wszystko co robisz dziekuje.
Marlena napisał(a):
Iwono, czy próbowałaś diety raw food? Pytam, bo dr Gerson pozbył się swoich dotkliwych migren za pomocą diety – zaczął od tego, że pewnego dnia gdy czuł zbliżający się atak to jadł tylko same jabłka i zauważył, że na takiej monodiecie migrena nie rozwija się. Potem dołączył soki warzywno-owocowe, surówki itd. Oczyszczał wątrobę lewatywami z kawy. W miarę zdrowienia rozszerzał dietę o pokarmy gotowane. Migreny nigdy nie wróciły. Potem okazało się, że taki program żywieniowy leczy całe ciało – czy ktoś choruje na migrenę, czy na inną chorobę. A ciało leczy się dlatego, że zdejmujemy mu ciężar toksyn,jednocześnie uzupełniając niedobory witamin i minerałów. Po prostu nie jemy tego, co wyprodukował człowiek.
W przyrodzie wszystko ma swoją przyczynę – jeśli migreny nie są wrodzone (nie urodziłaś się z nimi) to masz prawo być od nich wolna całe życie. Coś spowodowało, że nagle ustrój „zwariował” i reaguje na byle co bólem głowy. Przecież człowiek zdrowy nie reaguje bólem głowy na „normalny” zapach, światło czy dźwięki, więc należy się zapytać jaka jest przyczyna. Przeanalizuj wszystko co miało miejsce zanim się migreny pojawiły, w jakim środowisku przebywałaś (np. rodzaj pracy), jak się odżywiałaś, jakie leki brałaś itd. Wszystkie te czynniki mogły ograbić Cię ze zdrowia i być wyzwalaczem choroby. Potem jak zachorowałaś to wątroba też pewnie lekko nie miała, bo brałaś dużo leków p/bólowych. Problem zamiast się rozwiązać to się pogłębiał. Niestety trzeba oczyścić organizm. Na powstawanie migren mogą mieć też wpływ hormony, warto je również zbadać. Oprócz tego zrobić RTG kręgów (głównie szyjnych) czy z nimi wszystko w porządku (jeśli nie – poszukaj dobrego chiropraktyka, który nastawi kręgi).
Iwona napisał(a):
Dziekuje Marleno za szybka odpowiedz. Migrena to jest zaburzenie”filtra”. Kazdy z nas ma tzw. filter w mozgu i on flitruje, ktore dane beda do nas dopuszczone, co jest dla nas wazne a co nie. U mnie jest to zaburzone, wiec dostaje wszystko i szybko. Jest to defekt mozgu , u mnie odziedziczony. Tyle sie dowiedzialam od prof. Goebel z Kiel. Probowalam, po diecie E. D. oczyszczanie ok. 3 tyg. jadlam winogrona i pilam soki marchwiowo-jablkowe. Po 3 dniach mega migreny mialam spokoj prawie 3 tyg. ale tak niemilosiernie schudlam (171cm/53kg), ze wygladalam strasznie i przerwalam. Zaczelam sie znowu zdrowo odzywiac ( przytylam tylko 2 kg w ciagu 1,5 roku) ale trzy dni pozniej mialam juz migrene. Przeciez nie moge caly rok tylko jesc winogron i pic sokow. Mam 54 lata i wygladalam naprawde nie za dobrze. Wprawdzie nie mialam migreny ale bylam wyczerpana i zmeczona. Dziwne? Chyba jeszcze raz przeczytam przez Ciebie wspomnianego dr. Gersona i sprobuje od jablek jak bede czula , ze bol nadchodzi. Dziekuje jeszcze raz za wszystko, bo dzieki Tobie mimo migreny moje zycie sie odmienilo.
Marlena napisał(a):
Iwono, kluczem programu Gersona nie tyle były jabłka ile właśnie te lewatywy z kawy oczyszczające wątrobę. Oczywiście surowa żywność i soki też, ale lewatywy z kawy są integralną częścią protokołu doktora Gersona.
Czy można cały rok żywić się na surowo? Oczywiście, że tak. Dr Saul pisał w książce „Wylecz się sam”, że jedziemy tydzień na diecie płynnej (soki i koktajle) i następny tydzień na jedzeniu stałym (sałatkach i surówkach) – większość chorób na takim reżimie ustępuje (oczywiście przyjdzie nam się zmierzyć również z objawami kryzysu ozdrowieńczego czyli zaostrzeniem symptomów, ale taka jest kolej rzeczy).
Jeśli nie możesz przytyć to przyjrzyj się swojej mikroflorze jelitowej, być może są problemy z przyswajaniem tego co jesz. Trawienie, przyswajanie i eliminacja to procesy, które muszą chodzić jak w zegarku jeśli chcemy cieszyć się przewlekłym zdrowiem.
No i jeszcze jedno: co to znaczy, że masz zaburzenia odziedziczone? Migreny masz od urodzenia? Raczej wątpię, że jako niemowlę, dziecko, nastolatka miałaś już te migreny! Prześledź zatem kiedy one się pojawiły.
Możesz bowiem owszem dziedziczyć geny, ale to nie oznacza jeszcze dziedziczenia zaburzeń. Geny są jednym słowem jak nabity pistolet, ale ktoś/coś musi jeszcze pociągnąć za spust czyli potrzeba jeszcze czynnika spustowego – to on jest tutaj kluczowy, nie same geny. Geny same z siebie nie uruchomią się, nie mogą się same „włączać” i „wyłączać” (fachowo nazywa się to „ekspresja genów”), potrzebny jest sygnał z otoczenia.
Każdy z nas ma takie czy inne skłonności genetyczne do danych chorób, dostajemy to w genetycznym pakiecie od naszych przodków. Ale tylko od nas zależy czy będziemy chorować czy nie i czy nawet raz uruchomione geny wyciszymy (usuwając przyczynę dla której nastąpiła ekspresja danego genu).
Szczerze mówiąc dziedziczymy nie tylko geny, ale i pewne nawyki (żywieniowe i ogólnie stylu życia) i to na te ostatnie należy zwrócić uwagę, a nie szukać winy w genach, bo one same w sobie niczemu winne nie są, to raczej nasz styl życia, błędy dietetyczne, stres, narażenie na toksyny środowiskowe, nadmiar leków, niedobór nawodnienia, witamin, minerałów czy słońca oraz wiele innych rozmaitych czynników stylu życia nie do końca zgodnego z naturą powodują, że dochodzi do ekspresji danego genu i rozwinięcia się symptomów chorobowych.
Iwona napisał(a):
Jezeli mam defekt w genie, moj „filter” jest zaburzony to bylam juz od urodzenia narazona, ze w kazdym czasie moglo to „cos” wywolac migrene. Najgorsze jest to, ze ja nie bylam tego swiadoma, bo skad moglam o tym wiedziec. Jak to przyslowie mowi: gdybym wiedziala, ze upadne, usiadlabym. Ja juz od zawsze jak pamietam, bylam wrazliwa na halas i swiatlo a kapiacy kran slyszalam z trzeciego pokoju. Przyjmowalam wszelki halas z kazdej stron i nie zastanawialam sie nigdy, dlaczego ja to slysze a inni nie. Dlaczego ja na zapachy reaguje i z wszystkimi placze itd.No i kiedys w wieku 26 lat doszedl psychiczny stres no i mam to co mam. Ale jak moglam tego uniknac jak nie bylam swiadoma, ze to cos u mnie jest . Ale jestem pozytywnie dzieki Tobie Marleno nastawiona i sie nie poddam. Pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego.
Marlena napisał(a):
Wszystkiego dobrego wzajemnie, Iwonko i bądź dobrej myśli, bo tak jak się coś popsuło tak i się może zawsze naprawić, nasz organizm to samouzdrawiająca się maszyneria. 🙂
Dietetyk Na Walizkach napisał(a):
Bardzo lubię gruszki i polecam je również moim pacjentom 🙂