Im jesteśmy starsi tym mamy bardziej pod górkę. Dlatego tym bardziej cieszą mnie nadsyłane przez czytelników historie wyzdrowienia dotyczące ludzi w podeszłym wieku. Na przykład ta ostatnio otrzymana od Agnieszki, która opisywała jak to za pomocą dużych dawek witaminy C szybko i skutecznie uzdrowiła się długo niegojąca się rana u starszej pani.
Rana, nad którą przez wiele miesięcy kolejni lekarze odprawiali jakieś przedziwne czary-mary, a potem już bezradnie rozkładali ręce, ale żadnemu z nich nie przyszło do głowy, aby zalecić witaminę C.
To tylko pokazuje jakie podejście do człowieka ma współczesna medycyna. Procedury lecznicze i klapki na oczach!
Agnieszka przesłała mi najpierw zdjęcia zagojonej rany „przed i po”, z krótkim komentarzem: „Dzięki Pani i wit. C „ wyleczyłam” nogę teściowej, której lekarze nie potrafili pomóc przez pół roku. Straciła już wszelką nadzieję. Co 2 dni wykonywałam zdjęcia.”
Zdjęcia zrobiły na mnie duże wrażenie: niegojące się rany to zawsze spory problem, a co dopiero u ludzi w podeszłym wieku! Poprosiłam o więcej szczegółów i wtedy Agnieszka dokładnie opisała mi co się wydarzyło oraz co i jak pomogło.
Otóż Agnieszka robiła już dla siebie od jakiegoś czasu domową witaminę C liposomalną (przepis tutaj – klik) i w pewnym momencie pomyślała, że czemu by nie spróbować u teściowej cierpiącej na niegojącą się ranę?
Wszak to od poziomu witaminy C zależy w ludzkim ustroju proces produkcji kolagenu – składnika macierzy pozakomórkowej, bez którego gojenie się ran jest niemożliwe.
Cała rzecz miała miejsce w zeszłym roku, do dzisiaj teściowa Agnieszki jest zdrowa, a zraniona noga definitywnie przeszła do historii. Uzdrowienie okazało się skuteczne i trwałe.
Oto historia Agnieszki, a w zasadzie jej teściowej.
„Moja teściowa ma obecnie 83 lata. Jesienią 2017 była z rodziną w lesie na grzybach.
Odłamek suchej, twardej gałązki wbił się jej w nogę, właśnie w to miejsce, w którym powstała rana widoczna na zdjęciach. Pomimo upływu czasu rana nie chciała się zagoić.
Najpierw mama udała się do lekarza pierwszego kontaktu. Niestety specyfiki przepisane przez niego nie pomogły. Dostała skierowanie do poradni chirurgicznej. Mnóstwo smarowideł, antybiotyki. Nie pomogły.
Następny chirurg, naczyniowy, w Poradni przyszpitalnej. Następny zestaw antybiotyków, maść na komórki martwicze skóry. Nie pomogło, rana była coraz większa i coraz bardziej zaogniona, a także bardzo bolesna.
Kolejny chirurg naczyniowy, wizyta prywatna. Lekarz twierdzi, że to żylakowe owrzodzenie. Być może, ale wszystko zaczęło się od tego ugodzenia małym, twardym patyczkiem. Pan doktor stwierdza, że skoro nic nie pomaga, to jedyne, co może zaproponować, to nowe, eksperymentalne leczenie, które polegałoby na tym, że codziennie przez 3 miesiące przeszkolona pielęgniarka, przykładałaby do nogi mamie jakiś tajemniczy specyfik i codziennie sterylnie bandażowałaby nogę, odpowiednio ciasno.
Ponieważ mama już nie spała z bólu i strachu po nocach, gotowa była się zgodzić, ale nie mogli znaleźć pielęgniarki, gotowej dojeżdżać do mamy codziennie przez te trzy miesiące. Czekaliśmy na jakiś odzew i czekaliśmy.
W tym samym czasie ja zaczęłam się zastanawiać czy witamina C liposomalna, którą robiłam już od jakiegoś czasu, może mieć wpływ na gojenie się ran. Ja wyleczyłam się z nawracających infekcji pęcherza, które męczyły mnie kilka lat.
Pomyślałam, że nie mamy nic do stracenia, a wiele możemy zyskać.
Zaczęłam podawać mamie witaminę 16.01.2018 r. Przywoziłam jej litrową butelkę co drugi dzień, czyli wypijała codziennie pół litra witaminy liposomalnej (70 g witaminy na 600 ml wody oraz 120 g lecytyny na 1200 ml wody).
O zdjęciach pomyślałam 18.01.2018 i wtedy zrobiłam pierwsze.
Następne 20.01, 22.01, 26.01, 28.01, 30.01, 03.02, 05.02, 09.02 , 12.02, 15.02, 26.02, później kontrolnie, choć noga była już zagojona, dla porównania 16.03 i 18.05.2018.
Teściowa nie mogła uwierzyć: z dnia na dzień rana, która się nie goiła przez kilka miesięcy, zmieniała się, budował się coraz grubszy strup.
Nie wygląda dla oka innych być może idealnie, ale to z tego powodu, że mama ma żylaki i choroby naczyniowe, więc kolor nogi jest taki trochę fioletowy, w miejscu byłej rany.
Ale po tej ranie został tylko ślad i wgłębienie w nodze. 🙂
Mama jako była pielęgniarka, bardzo przeżywała całą tą sytuację, była już mocno znerwicowana i wystraszona. Napatrzyła się w szpitalu na różne przypadki i bardzo się bała.
Dzisiaj jest szczęśliwa, aktywna i bardzo dobrze się czuje.”
Zdaję sobie sprawę, że powyższe zdjęcia niektórym czytelnikom wydadzą się niezbyt miłe dla oka, ale w tym miejscu przypomnę, że już kilka lat temu media alarmowały, iż w Polsce co godzinę jedna osoba traci nogę! Przyczyną są nie tylko urazy i wypadki, ale i choroby naczyniowe, czy też (uważane powszechnie za tak zwane „choroby nieuleczalne”) cukrzyca i miażdżyca.
Wykonuje się u nas ok. 9 tysięcy amputacji rocznie. Nic dziwnego, że starsza pani panicznie się bała. Lekarze akademiccy wychodzą z założenia, że jak coś w ustroju nie działa, a świadczenia medyczne oparte na sformalizowanych procedurach zawiodły, to wtedy najlepiej to uciąć lub wyciąć dany narząd i w ten oto „finezyjny” sposób mamy problem z głowy!
Mało tego: NFZ finansuje tak, aby ucinanie „opłacało” się szpitalom bardziej niż leczenie pacjenta. To może wydawać się wręcz groteskowe, ale tak naprawdę jest to mało śmieszne dla tego, komu przyjdzie się z takim wyzwaniem zmagać.
Jak widać lekarze nie zawsze są w stanie nam pomóc, nawet gdy działają w dobrej wierze: czasem dlatego, że nie posiadają odpowiedniej wiedzy, a czasem z powodu krępujących im ręce sztywnych procedur.
Dlatego nie mamy innego wyjścia jak pomagać sobie wzajemnie i dzielić się wiedzą, która wychodzi poza medyczne standardy i sztywne procedury.
Być może dla osób wrażliwych zdjęcia mogą wydawać się zbyt drastyczne, ale udostępnionych przez naszą czytelniczkę Agnieszkę informacji nie sposób zachować dla siebie, warto je nagłośnić i przekazywać dalej.
Oto co potrafi nasz organizm odpowiednio zaopatrzony w witaminę C!
Pomimo antywitaminowej nagonki jakiej jesteśmy często świadkami – nie da się już dłużej ukryć, że witamina C we wszystkich sytuacjach, w których ma działać, to po prostu to robi, pod warunkiem oczywiście, że zostanie podana w odpowiedniej ilości i częstotliwości.
Z pewnością wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z przerwaniem ciągłości tkanek – witamina C będzie mega pomocna i zdecydowanie przyspieszy gojenie.
Również przy ukąszeniach, alergiach, infekcjach czy zatruciach – ale to już temat na inny wpis.
Sporo informacji na ten temat znajdziecie też w książce „Wyleczyć nieuleczalne”, której autorem jest lekarz, dr T. Levy (recenzja książki znajduje się tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/dr-thomas-e-levy-wyleczyc-nieuleczalne-recenzja/).
Dziękuję, Agnieszko, że zechciałaś podzielić się tą historią z naszymi czytelnikami. Wszystkiego dobrego i przede wszystkim przewlekłego zdrowia dla Ciebie i Twoich bliskich! 🙂
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
user1 napisał(a):
Wit. C stosowana doustnie na gojenie ran zapewne zadziała, ale po co się tak męczyć z wypijaniem pół litra tej mikstury z lecytyną? Polecam raczej buforowaną do stosowania miejscowo – oprócz olejków eterycznych, aloesu, oleju kokosowego, miodu itd.
Marlena napisał(a):
Ach, na niegojące się rany jest wiele porad i sugestii czym ranę smarować po wierzchu, ale ten artykuł jest akurat o tym jak sobie poradziła nasza czytelniczka „od środka”, a nie po wierzchu. A po co się „męczyć” – odpowiedź jak myślę jest na zdjęciach. 😀
Bea napisał(a):
Wow, robi wrażenie. I dało mi do myślenia. Myślicie, że witamina C może pomóc dziecku przy łuszczacej i pękające skórze na stopach? Lekarz wykluczył grzybicę. Dostaliśmy antybiotyki i różne maści, ale nic nie pomaga.
Marlena napisał(a):
Bea, jak witamina C nie pomoże to na pewno nie zaszkodzi. A z braku antybiotyków organizm nie choruje, podobnie jak z braku maści w organizmie, więc nic dziwnego, że nie pomaga. 😉
Jeśli to nie są zmiany wywołane grzybicą, to mogą być wywołane niedoborem witamin lub niedoborem Omega-3, tutaj pisałam o pękającej skórze: https://akademiawitalnosci.pl/10-sygnalow-ciala-mowiacych-o-niedoborze-kwasow-omega-3/
fanka zielonej herbaty napisał(a):
Jestem pod wrazeniem 🙂 Bardzo sie ciesze, ze pani Agnieszka podzielila sie historia swojego „sukcesu”, czy raczej sukcesu witaminy C 😀
Naleze do osob, ktore niby cos tam wiedza, niby wierza, ale jakos nie moga sie zmotywowac do wprowadzenia zmian w swoim zyciu. To pewnie dlatego, ze jeszcze nic mi nie dolega… JESZCZE.
Takie historie (oraz zdjecia) mocno poruszaja i daja kopa mobilizacyjnego. A ze wiosna to dobry moment na wyprobowanie czegos nowego, to chyba zaczne stosowac witamine C regularnie 🙂
Marlena napisał(a):
No właśnie, taka już ludzka jest natura: z reguły czekamy aż COŚ brzydkiego się wydarzy zamiast po prostu trzymać przez cały czas na tyle zdrowy styl życia, by ryzyko tego czegoś w ogóle zminimalizować.
Romka napisał(a):
Moja córka, jak była mała, też miała na stopie zgrubiałą, łuszczącą się i pękającą skórę. Maści, przepisane przez lekarza, nic nie pomagały. Mąż mojej serdecznej koleżanki jest dermatologiem i wiedziałam, że lubi stosować w praktyce „nietypowe” metody. Obejrzał stopę mojej córki i polecił moczyć ją codziennie przez kilkanaście minut w wodzie z rozpuszczonym szarym mydłem. I wiecie, jak to rewelacyjnie pomogło? Po tygodniu na stopie nie było śladu po łuszczącej się skórze!
Po kilku latach na stopie znów pojawiła się podobna zmiana skórna, ale już wiedziałyśmy, jak sobie z tym poradzić! 🙂
Czasem najprostsze sposoby są najlepsze. A z witaminą C na pewno też warto spróbować, bo ona działa prawie na wszystko. Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Ano właśnie! Teraz mi się przypomniało, że mydliny z szarego mydła na zabliźnianie się po cesarce lekarz mi zalecał, bo to bardzo zmiękcza skórę.
Ania napisał(a):
Mi natomiast na swędzącą i ropiejącą ranę pomogły okłady z aloesu. Rana była ,,otwarta,, ok.6 lat .Zaden lekarz mi nie pomógł,a specyfiki przez nich przepisywane nawet nie usmierzały swędzenia.
Jacek napisał(a):
Witam. Miałem bardzo podobny przypadek na nodze jakieś 10lat temu. Też przez uszkodzenie, przetarcie naskórka od malego drewienka na którym powstała podobna, ciezka do zaleczenia rana. Przez ponad rok chodziłem po różnych dermatologach, chirurgach i naczyniowcach i przyjmowalem jak królik doświadczalny tonę różnych specyfików, maści i co raz to nowszych specyfików a rana się tylko poglebiala, bolala i nic nie pomagało. W końcu trafiłem na starszego Pana dermatologa, który zaproponował bym zaczął smarować ranę Starym sprawdzonym preparatem jakim jest maść alantan i zakrywal rane luźno b andazem. Po 6 miesiącach stosowania rana się zagoila bezpowrotnie.
Beata napisał(a):
Gratuluję pani Agnieszce! Iponadto wcale nie dziwię się że tak mocno cierpiała i się bała
. Ja tez w znaczącej mierze wyleczylam rękę (prawa)witaj c +olejek z drzewa herbacianego+wazelina. Przez ponad miesiąc intensywnych działań reka wróciła do formy .a miałam duże owrzodzenia i tak jakby sparzona skórę ..juz nawet wyrzucilam zdjęcia. Bo nie chciałam o tym pamiętać. A już mi ten stan zapalny wchodził na stawy ?
joanna napisał(a):
Witaj Marlenko! Czy widziałaś/ słyszałaś, że największe laboratorium w Polsce (na literkę d, nie będę robić reklamy ;)) zmieniło aparaty i zakresy referencyjne WIT D? Proszę pomóż jak je teraz interpretować. Kiedyś podawali poniżej 30 niedobór, 30-70 ok, powyżej 100 poziom toksyczny. My wiedzieliśmy, że można było mieć nawet 100-150 i było ok. Ja mam poziom 137 i czuję się świetnie, mam dobrą odporność.
Teraz w wynikach pisze tak:
Pora roku: zima 6,2 – 45,5 ng/ml
lato 7,0 – 53,2 ng/ml
Uwaga! Zmiana zakresów wartości referencyjnych.
Metoda chemiluminescencyjna (CMIA).
Wynik mojego syna na nowym aparacie to 49, czyli już jest powyżej normy. Suplementuję go cały czas tak samo; 2000 jednostek i przy takiej suplementacji ostatnio miał poziom ok 45. Czyli przy starych zakresach referencyjnych był w połowie zakresu, a teraz jest już ponad. Nie wierzę w to, że suplementując 2000 tak bardzo wzrósł mu poziom. Ufff jestem wściekła, bo badanie dla niego to zawsze ogromna trauma, a te wyniki nic mi nie mówią…
Marlena napisał(a):
Nic mi nie wiadomo aby się zmieniły kryteria zaopatrzenia organizmu w wit. D. Metoda pomiaru nie ma znaczenia, bo od samej metody poziom witaminy D u nikogo we krwi się magicznie nie zmieni. Po prostu skontaktuj się z laboratorium i poproś o wyjaśnienia na jakiej podstawie zostały ustalone podane wartości referencyjne.
Pestkaa napisał(a):
A może jakieś sprawdzone sposoby na rwę kulszową? Już nie mam pomysłu.
Marlena napisał(a):
Oj, znam ten ból! Ja też nie miałam pomysłu, a cierpiałam na „korzonki” długie lata, będąc święcie przekonana, że to kwestia wilgoci, złego klimatu, jakichś zmian w kręgosłupie albo zwyczajnie starzenia się, a doraźnie oczywiście trochę pomagały babcine sposoby jak wygrzewanie, czasem i leki przeciwbólowe były potrzebne gdy ból stawał się nie do zniesienia. Tak było!
Natomiast teraz już od kilku lat mam spokój z korzonkami, jak się okazało „same” przestały mi dokuczać. Wystarczyła zmiana stylu życia, zmiana diety (obecnie 90-95% moich kalorii to warzywa, owoce, strączki, orzechy, kasze, zielenina, kiełki itd.), no i przede wszystkim odrzucenie wszystkiego co ograbiało mnie z moich witamin z grupy B i magnezu (cukier, słodycze, biała mąka, alkohol, kawa) oraz uzupełnienie niedoboru witaminy D.
Jak na razie – odpukać – mam spokój.
Pestkaa napisał(a):
Dzięki Marlenko. Wierzę że wszystko jest po coś , bardzo dużo się już nauczyłam dzięki tej chorobie i czuje że będzie ona motorem ogromnych zmian w moim życiu. Póki co leżę plackiem już kilka dni i robię co mogę żeby nie brać chemicznych „lekarstw”. Dziękuję bardzo i biorę się do roboty. Misja wyzdrowieć start 🙂
Olga napisał(a):
Czy jest tu ktoś kto zmaga się z migreną? Przyjmę wszelkie cenne wskazówki. Ten problem prześladuje mnie od dzieciństwa i bardzo niekorzystnie wpływa na moje życie. Pozdrawiam Panią Marlenę i wszystkich czytelników.
Nanib napisał(a):
Cześć marleno.
Chciałbym zrobić sobie płyn cynkowy do suplementacji
czy taki materiał się nadaje do spożycia? (oczywiście po przerobieniu go wg Twoich zaleceń z artykułu o cynku). Jeśli nie to gdzie szukać siarczanu cynku
https://allegro.pl/oferta/siarczan-cynku-siedmiowodny-czysty-99-5-1-kg-7213269578
Taki siarczan może potem sobie leżeć?
Dzięki za informacje.
Marlena napisał(a):
Czy jest dobry to by trzeba było poczytać świadectwo jakości. No i butla kilogramowa starczy chyba na całe życie i jeszcze następne, bo przecież cynk to mikroelement, więc potrzebujemy go w ilościach mikro. 😉
agat napisał(a):
Wow, brawo witaminko C 🙂
Ja po porodzie byłam okrutnie pokiereszowana, nie dość, ze nacięcie, to jeszcze krwiak, więc ponowne rozcinanie i zszywanie, rana okropna. Piłam co chwile wit c z kupnym sokiem pomarańczowym i wodą, bo tak tylko sie dało w szpitalnych warunkach i położne były zdziwione, że tak szybko dochodzę do siebie 🙂 Kocham wit c !!!!
Marlena napisał(a):
Auć, współczuję z całego serca, wręcz aż od samego czytania wszystko boli. 😉
Ale to fakt – witamina C przy ranach jest niezastąpiona, szkoda tylko, że lekarze (a na pewno nie wszyscy) rutynowo nie zalecają pacjentom zwiększonej podaży witaminy C w takich sytuacjach.
Karolina napisał(a):
Marlenko a w czym pierzesz ubrania? I co sadzisz o odrobaczaniu organizmu tabletkami? Mam 2 koty i 2 psy, wiec musze odrobaczac sie co jakis czas. Nie znalazlam u Ciebie nic na ten temat. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Kiedyś robiłam swój proszek, jeszcze czasem (aczkolwiek rzadko kiedy) go robię – a teraz częściej po prostu kupuję eko-proszek (Frosh z żabką albo Almawin).
Jeśli chodzi o odrobaczanie to uważam, że za duży hype wokół tego powstał. Ja wychodzę z założenia, że staruszkowie z Niebieskich Stref nie odrobaczają się, a dożywają setki (a przecież też mają zwierzęta – psy, koty, konie, owce, kozy), więc my tutaj chyba mamy zbyt wielkiego bzika na punkcie odrobaczania.
Może jak ktoś prowadzi niehigieniczny tryb życia i źle się odżywia, to zaprasza te robactwo do siebie tworząc dlań znakomite środowisko. W przeciwnym razie obsesja na tym punkcie jest moim zdaniem zbędna.
Mam 2 koty (domowe, nie wychodzą), które są u weterynarza regularnie na odrobaczaniu. W przypadku nas, domowników, wystarczy zdrowy styl życia, naturalna profilaktyka i oczywiście podstawowe zasady higieny. Nie mam jednym słowem ani bakteriofobii ani pasożytofobii.
Janka napisał(a):
Mam pytanie.. Co jest powodem tego że krosty {raczej z powodu uczulenia.. Chyba} ciężko się goją i zostają po nich ślady- brązowe plamki jak po słońcu..
Marlena napisał(a):
Może właśnie brakuje witaminy C.
Patrycja napisał(a):
Może masz nietolerancje o której nie wiesz? Znam osobe, której przeszły migreny w 90% po odstawieniu nabiału.
Ewa napisał(a):
Do Olgi. Też cierpiałam na bóle głowy od dzieciństwa. Pomogła głodówka o wodzie 8 dni. Wtedy głowa bolała mnie cały czas, ale opłaciło się. Od paru lat mam spokój! Nie wiem dlaczego, ale tak jest i tego się trzymajmy.
Ania napisał(a):
Z całego serduszka polecam teraz młodziutką pokrzywę zrobioną na czipsy na mieszance tahini, soku z cytryny, soli, pieprzu i czosnku w proszku. Zdrowie od matki natury praktycznie za free. Tylko isc na spacer i zbierać. Swoją drogą podziwiam panią, że ma pani tyle energii na szerzenie wiedzy. Ostatnio na grupie cos jak wizaż, doradziłam dziewczynie, żeby zainteresowała się postem Daniela, gdyż miała straszny trądzik. Po chwili wyrzucono mnie z grupy…. Trochę przykre, że dziewczyny tak wykrzykują między soba, który krem jest lepszy albo antybiotyk.
anne napisał(a):
Do Olgi
robiono badania nad migreną i wykazały one, że imbir ma działanie zapobiegające bólom migrenowym. Najlepiej codziennie w ramach profilaktyki wypijać szklankę napoju z imbirem w dowolnej postaci (myślę, że lepiej z korzeniem niż z proszkiem). Jeśli już bół głowy się pojawi, to jakkolwiek naturalne środki są po prostu zdrowe, a tabletki to trucizna, to jeśli ktoś już sięga po chemiczne środki (np potrzebuje szybkiej ulgi bo musi iść do pracy), to dobrze jest się dodatkowo wspomóc tabletkami na chorobę lokomocyjną, które w swoim składzie mają wyciąg z imbiru. Ale jak ju z wcześniej pisałam, to ostateczna ostateczność. Swoją drogą ciekawi mnie, czy ktoś próbował imbiru przy poście, kiedy to bóle głowy dają się na prawdę we znaki i czy pomogło???
anne napisał(a):
I oczywiście przejrzyj jeszcze raz wszystko co jesz: być może stosujesz zamienniki cukru, być może gdzieś w liście składników schowała się lecytyna sojowa? Być może kukurydza, lub jej pochodne? A może jesz jajka od kur, które są nimi karmione? Polecam książkę „SZczęśliwe jelita”, gdyż często migrenowe bule głowy są związane z przewodem pokarmowym i zaburzoną florą bakteryjną.
Janka napisał(a):
Nie jestem Marleną 🙂 ale napiszę jak ja piorę.. Kupuję orzechy piorące.. Bardzo wydajne.. I wkładam do woreczka 5 sztuk połowek i to do pralki.. A do komory gdzie płyn do płukania wlewam ocet zwykły i parę kropli olejków naturalnych.. Świetny jest lawendowy lub te z nutą cytryny.. Polecam
Olga napisał(a):
Dziękuję wszystkim za wskazówki. Jeśli chodzi o jedzenie, to owszem, zauważyłam po czym występują bóle migrenowe albo jakie pokarmy je potęgują. I oczywiście, bez niespodzianek, to u mnie: cukier, smażenina (już jako dziecko dostawałam bólu głowy po plackach ziemniaczanych smażonych w głębokim tłuszczu) i czekolada. Mam zaburzoną florę jelit. To więcej niż pewne. Wzdęcia, zaparcia to niestety u mnie norma. Jest lepiej niż kiedyś, ale nadal to nie to. Cierpię również na nawracające infekcje układu moczowego. Nie wiem jak się za temat zabrać. Jak się lekarza przy okazji spytałam, to kazal brać profilaktycznie…. antybiotyk(mieszkam w Niemczech)!!!- bez komentarza.
Ta strona otworzyła mi trochę szerzej oczy już pewnie ze 3 lata temu. Alkohol odstawiłam całkowicie sześć miesięcy temu, razem z papierosami. Zabierałam się do tego od kilku lat, a tak naprawdę rzuciłam z dnia na dzień i nie brakuje mi tego.
Dziękuję za wskazówki dotyczące imbiru. Stosuję go w potrawach czy w zielonych koktajlach, ale w śladowych ilościach, bo niestety smak mi średnio podchodzi. Ale staram się przemycać. Nietolerancji pokarmowych raczej nie mam. Nabiału właściwie nie spożywam. Mleka nie piłam już ze 20 lat, jogurty też nigdy nie były moją bajką, a odkąd wiem ile w nich cukru, to jest całkowity zakaz. Cukier, mąka i inne popularne używki od dawna są usunięte ze spiżarki.
Moje bóle też są często wywoływane prawdopodobnie przez moje bardzo niskie ciśnienie. I lekarze radzą mi picie……kawy. Tyle, że z tą kawą to jest tak, że albo pomoże, albo pogorszy.
A tabletki? Przez wiele lat ojadłam się przeróżnych specyfików. Brałam nawet leki, które przyjmują pacjenci chorzy na padaczkę!!!! (migrena to był pikuś przy skutkach ubocznych od stosowania tych specyfików). I guzik to pomagało. Od kilku lat biorę bardzo mocne tabletki może dwa razy do roku, a resztę „ataków” staram się przecierpieć (ciemny pokój, zatyczki w uszach, zimny okład na głowę i wyobrażanie sobie czegoś spokojnego :)).
Śledzę tu wiadomości innych, także tych, którzy stosują regularnie post. Nie umiem sobie tego wyobrazić, że dam radę. Plus boję się ataków migreny, która u mnie często wystepuje jak jestem głodna właśnie. Ehhh… u mnie w rodzinie kobiety często cierpiały na tę przypadłość.
Migreny niestety nadal występują, ale muszę się pochwalić, że również dzięki Marlenie, jakość mojego życia bardzo się poprawiła. Nie tylko jeśli chodzi o te widoczne rzeczy jak moja figura czy cera, ale także o mój stan emocjonalny. Jestem osobą ze skłonnościami do stanów depresyjnych (DDA) i odkąd przestawiłam mój styl życia, więc nie tylko to jak jem, ale jak myślę o sobie i innych, czuję się o wiele lepiej i myślę, że będzie tylko lepiej.
A i męża przeciągnęłam na jasną stronę mocy- człowieka, który jeszcze pół roku temu jadłby codziennie mięso, a teraz lżejszy o 15 kilogramów, bez nałogu tytoniowego, abstynent, wielbiciel soków warzywnych oraz strączków. I wygrana walka z bezsennością za pomocą zdrowego jedzenia , witaminy D, ruchu oraz zażywania kąpieli w chlorku magnezu, soli Epsom (zainspirowałam się historią Zibiego).
Dziękuję Marlenie za ogrom wiedzy i zdrowy rozsądek oraz reszcie użytkowników za tak cenną stronę, którą cały czas prześwietlam, bo w samych komentarzach można się dokopać do prawdziwych perełek.
Marlena napisał(a):
Olgo, bardzo się cieszę z poprawy jakości życia, ale to wcale nie dzięki mnie, bo ja tutaj tylko piszę, motywuję i dzielę się wiedzą, natomiast to wy sami kawał znakomitej pracy nad sobą odwaliliście z mężem, naprawdę szacun i tak trzymać! 🙂
Co do postu warzywno-owocowego, to tutaj się nie głoduje. Jemy normalne posiłki, ale tylko z wybranymi produktami – to powoduje, że całkowita kaloryczność dzienna spada do poziomu pozwalającego na włączenie się procesów uzdrawiania, m.in. autofagii, odżywiania wewnętrznego.
Ponadto tak jesteśmy skonstruowani, że fizjologicznie nam się po paru dniach wyłącza ośrodek głodu w podwzgórzu (większość ludzi o tym nie ma pojęcia, bo żyjemy w czasach dobrobytu) i potem to się już nawet nie chce jeść (ale trzeba, choć trochę czasem na siłę).
Tak więc głodu nie ma co się bać. Natomiast bóle głowy jako oznaka kryzysu ozdrowieńczego mogą wystąpić, niestety.
Tak jeszcze podpowiem, że temat migreny i walki z nią został bardzo ciekawie i wyczerpująco poruszony w bieżącym numerze czasopisma „O czym lekarze ci nie powiedzą”, do nabycia aktualnie w kioskach, ale można też bezpłatnie ściągnąć na tableta przez internet. Warto poczytać.
Przyczyn bólu głowy jest naprawdę wiele (m.in. hormony, wady postawy, sprawy neurologiczne czy nietolerancje pokarmowe – to ostatnie jest tutaj bardzo możliwe skoro jelita sprawiają problemy) i tak samo wiele jest sposobów radzenia sobie z nim.
Na pewno dużą rolę gra stres oksydacyjny, więc nie zaszkodzi dieta antyzapalna, bo skoro jeść i tak trzeba, to warto od razu nie jeść tego co nam nie służy, a pożywiać się tylko tym, co nas utrzymuje w zdrowiu! 🙂
Olga napisał(a):
Dziękuję za wskazówki Marleno. Do czasopisma na pewno zajrzę.
A i za post się wezmę, ale dopiero jak troszkę cieplej się zrobi, bo u nas znowu zima wróciła, a ja i tak zawsze marznę 😉
Co do nietolerancji, hormonów itp, to przy najbliższym pobycie w Polsce zamierzam porobić pod tym kątem trochę badań. Sprawy kobiece też nie są u mnie w normie. Jestem już po dwóch zabiegach konizacji, okresy nieregularne lub ich całkowity brak (np. przez trzy miesiące) i w tym wszystkim lekarz ginekolog, który mówi, że jak chcę mieć regularne miesiączki, to powinnam brać tabletki antykoncepcyjne!!! A z drugiej strony lekarz zaleca szybkie zajście w ciążę, ponieważ ryzyko utraty ciąży po odbytych przeze mnie zabiegach wzrasta.Jest w tym wszystkim moja bezsilność….. Ale myślę pozytywnie i dążę do celu, czyli do zdrowia 🙂
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Super, powodzenia, Olga! 🙂
POWER napisał(a):
Czy przy ranach otwartych, zacięciach, skaleczeniach wit C to najlepszy sposób?
Można też stosować ją miejscowo?
Marlena napisał(a):
Miejscowo to nie wiem, ale na pewno warto pilnować wysokiego poziomu witaminy C w swoim ustroju. Czyli warzywa i owoce każdego dnia. Dużo, często i do ustąpienia objawów! 😉
Gosia M napisał(a):
Wielka szkoda, ze takiej historii nie było tu wcześniej. Moja śp. Ciocia zmarła prawie rok temu, w wieku 96 lat, niestety wiele lat zmagała siez ranami na nogach, tzw trudno gojace się rany. Wydawała majątek na pielęgniarkę i opatrunki, bo niestety była notorycznie osuzkiwana przez tę kobietę. Gdybym wiedziała, że witamina C pomaga leczyć takie rany, to wszystko by się skończyło i Ciocia by tak nie cierpiała.
Marlena napisał(a):
Gosiu, bardzo mi przykro z powodu Cioci. 🙁
Justyna napisał(a):
Cześć wszystkim! Nabieram mocy, aby wykonać w domu liposomalną, na razie jednak używam wit. C FORTE + o takim składzie: kwas, L-askorbinowy, ekstrakt z dzikiej róży, bioflawonidy cytrusowe. Na opakowaniu jest napisane, aby nie podawać dzieciom i osobom ze skłonnościami do tworzenia się kamieni nerkowych. Marleno lub ktokolwiek, kto ma konkretną wiedzę na ten temat, możecie wyjaśnić, jaki na prawdę jest związek między wit. C a nerkami? I dlaczego nie mogę tego podawać dzieciom? Będę wdzięczna za odpowiedź. Jeśli już takie pytanie się pojawiło, to przeoczyłam, przepraszam.
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Justyno, zadaj to pytanie do producenta, skąd ja mam wiedzieć dlaczego ktoś pisze na suplemencie witaminowym takie bzdury jak np. nie podawać dzieciom, nie podawać kobietom w ciąży – może to są wymogi prawne i zwyczajnie MUSI tak napisać?
Co do kamieni to już milion razy pisane było, choćby tutaj, pierwszy z brzegu artykuł: https://akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/ albo tutaj, bardziej obszernie: https://akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-3-protokol-doustnego-stosowania-witaminy-c-dr-robert-cathart-iii/
Justyna napisał(a):
Bardzo dziękuję za odpowiedź.
Ewelina S. napisał(a):
To jest wspaniała historia wyleczenia prostym sposobem 🙂
Ja tylko dodam, że dzięki zakonnikom – bonifratrom (leczącym ziołami) oraz pani doktor, która z nimi współpracuje i wydaje recepty wyleczyłam krawienie dziąseł. Przepisali mi wit. C.
A ja się tyle lat z tym męczyłam, próbowałam różnych past, konsultowałam się ze stomatologami, wysłuchiwałam opinii, że jestem flejtuch, bo nie myję zębów itd.
Dziękuję również Tobie, Marleno, za ten artykuł; za to, że coraz więcej ludzi wie o tym.
Marlena napisał(a):
Ewelino, zgadza się, witamina C bardzo wiele potrafi. Trzeba zatem zjadać i wypijać naprawdę tyle ile zmieścimy wszelakich świeżych warzyw i owoców. Niestety większość ludzi traktuje je jako przystawkę, drobną przekąskę lub kolorową ozdobę na talerzu. 🙁
Magda napisał(a):
A ja mam takie pytanie odnośnie opryszczki. Ponieważ przegapiłam moment z woskowiną, chciałabym wyleczyć się witaminą C. Jednak ze względu na zapalenie żołądka i nadżerki, stosuję liposomalną w kapsułkach zamiast tej do picia. Jakie ilości powinnam przyjąć na dobę? Bo nią chyba nie da się 'nasycić’ jak tą do picia? Czy się mylę?
Marlena napisał(a):
Da się, bo biegunka też wystąpi, ale później z uwagi na inną wchłanialność i czas półtrwania.
Opryszczka poza tym świetnie poddaje się działaniu olejków eterycznych, np. geranium bardzo skutecznie wysusza opryszczkę, także papka z krystalicznej witaminy C z kropelką wody.
Magda napisał(a):
Dzięki, dobrze wiedzieć, że można też się nasycić, chociaż wydaje mi się, że trzeba strasznie dużo tych tabletek połknąć, jeśli miałabym zastosować dawkę wg protokołu dr Cathcarta. Olejek stosuję zawsze, ale herbaciany, też świetnie wysusza, chciałam jednak zadziałać od wewnątrz. Jeśli chodzi o papkę, to nałożyłam, potwornie piekło, a jak zmyłam to zeszła mi z wargi błonka i poleciała krew, więcej chyba tego triku nie zastosuję. Nie wiem co się dzieje, bo jeszcze nie zszedł strupek po poprzedniej opryszce w kąciku, a już pojawiła się kolejna ogromna na samej wardze, wyglądam jakbym botoks wstrzyknęła 😉 Jem jeszcze lepiej, choć i tak było bardzo dobrze, ale może to kwestia dużego zmęczenia małym brzdącem i kiepskim snem, jestem też ostro podziębiona, no ale to też się nie bierze znikąd, sama już nie wiem.
Marlena napisał(a):
Magdo, protokół Cathcarta jest dla krystalicznej witaminy C, w czasach Cathcarta nie było jeszcze liposomalnej witaminy C. Papkę z C należy nakładać jak tylko zaczyna nas coś swędzieć i już zorientowaliśmy się, że coś rośnie, ale jak już infekcja jest rozgrzebana to jest już za późno, bo tylko podrażnimy sobie to miejsce. Kup sobie też suplement z aminokwasem lizyną, jest naukowo udowodniona jako pomocna przy opryszczce.
Magda napisał(a):
Chyba mój poprzedni komentarz się nie załapał. Dzięki Marleno, tak wiem, że to dotyczy wit C w proszku, próbowałam to jednak jakoś przekalkulować na liposom, ale to bez sensu, bo wchłanianie jest zupełnie inne. W każdym razie, łykałam sporo, niestety nie liczyłam, biegunki nie było, ale opuchlizna zeszła następnego dnia, a kolejnego już kompletnie po opryszce nie było śladu! A proszę wierzyć, że miałam właściwie drugą wargę! Aż żałuję, że nie można tu zdjęcia wstawić 🙂 Jestem zdumiona, wdzięczna Tobie i szczęśliwa ?
Marlena napisał(a):
Magdo, bardzo się cieszę, że udało Ci się szybko opanować atak opryszczki! ❤️
JerzyP napisał(a):
Rola jaką witamina C odgrywa w naszym organizmie jest nie do przecenienia…ja wolałem zrobić dożylne wlewy witaminy C. To lepsze rozwiązanie niż stosowanie doustne… a efekty rewelacyjne…
Marlena napisał(a):
A widzisz, ale jak byś czerpał tę witaminę ze źródeł jakie dla nas Matka Natura przewidziała czyli byś jadł całe życie wystarczająco dużo świeżych warzyw i owoców oraz pił soki warzywno-owocowe, to żadne wlewy by nie były potrzebne. ?
Martyna napisał(a):
Pani Marleno, a może jakaś rada w przypadku przedwczesnej menopauzy? Jestem załamana i wystraszona. Właśnie skończyłam 40 lat, ostatnia miesiączkę miałam rok i dwa miesiące temu. Źle to wszystko znoszę, uderzenia gorąca, poty. Odkąd to się zaczęło pojawiły się kolatania serca (kardiolog stwierdził lekka tachykardie), czasem skaczące ciśnienie. Moja ginekolog mówi, że zazwyczaj nie namawia do htz, ale, że w przypadku przedwczesnej menopauzy owszem. Co robić? Boję się jej brać, ale boję się też nie brać. Boję się, że mój organizm juz zaczyna się starzec, boję się ubytku kolagenu, wiotczejąccej skóry na twarzy, nie jestem na to gotowa. Czuję się bardzo młodo jeszcze.
Marlena napisał(a):
Martyno, lekarz nie jest od zmieniania Tobie stylu życia, on może tylko magiczne pigułki zaproponować, zatem czytaj tego bloga i zmieniaj swój styl życia. Nie czekaj, bo nie ma na co!
Polecam też mój kurs online „7 Kluczy Do Przewlekłego Zdrowia” – kompendium wiedzy o tym jak zbudować przewlekłe zdrowie zamiast martwić się chorobami i przedwczesną starością: https://kursy.akademiawitalnosci.pl/sklep/kurs-7-kluczy-do-przewleklego-zdrowia-edycja-specjalna/
Martyna napisał(a):
Marleno, bardzo dziękuję za odpowiedź. Czytam Twojego bloga od dawna, mnóstwo zmian wprowadziłam już kilka lat temu : nie jem białej mąki, maksymalnie jak się da unikam chemii, nawet kosmetyki używam już tylko naturalne, zawsze czytam etykiety, bardzo dbam o to co dostarczam mojemu organizmowi. Ze względu na hashimoto i niedoczynność prawie całkowicie wykluczyłam gluten, suplementuje wit D3 i nie tylko. Byłam na poście Daniela. No naprawdę dużo by jeszcze mówić.. Bardzo o siebie dbam.
Nawet gdybym jeszcze bardziej się w to wszystko wglebila, zaczęła szukać co jeszcze może być nie tak, to już nic czynności moich jajników nie przywróci, estrogenów, tak potrzebnych dla zdrowia mieć już nie będę.. Zwróciłam się do ciebie, ponieważ mam do Ciebie zaufanie i cenię Cię za wiedzę. Początkowo zupełnie odrzucałam opcje Htz, teraz już się zastanawiam. Marleno czy według Twojej wiedzy HTZ to samo zło, nawet w moim przypadku?
Marlena napisał(a):
Martyno, zadałaś mi pytanie, na które odpowiedź zna jedynie Najwyższy. Dla Niego nie ma nic niemożliwego, nawet jeśli chodzi o rzecz tak trywialną jak przywrócenie czynności jakiegoś organu.
Kluczy do zdrowia jest siedem, a najważniejszy jest ten, którego większość ludzi wypełniać nie chce lub sądzi, że nie jest to możliwe „w ich przypadku”. A bez niego reszta naszych działań to jedynie półśrodki i nędzne protezy. Coś tam niby się poprawia, ale często nie do końca.
Odblokowanie układu przywspółczulnego to podstawa samouzdrawiania, a cierpienia wielu ludzi wynikają stąd, że latami jadą na włączonym układzie współczulnym, odpowiadającym za reakcję walcz lub uciekaj. A także za permanentny strach, lęk, zmartwienie, złość i szereg innych złych uczuć, które wywołują kaskadę hormonalną blokującą nam dostęp do zdrowia.
Martyna napisał(a):
Dziękuję ?
Magdalena napisał(a):
Pani Marleno, podpinam się pod tym artykułem, gdyż jest w nim mowa o kolagenie i jego związku z witaminą C. Kiedyś czytałam na Pani blogu artykuł na temat mitu kolagenu – twierdzenia, że możemy go pozyskać tylko z mięsa, ale teraz nie umiem znaleźć tego tekstu. Sama nie jem mięsa, podobnie nie podaję go dzieciom. Synek sporadycznie je rosół i mięso, będąc u babci. Dzieci prawie w ogóle nie chorują (jednodniowa gorączka raz lub dwa w ciągu roku). Natomiast mamy problem z zębami. Ja sama mam słabe i takie miałam od dzieciństwa (jedząc oczywiście mięso). Moje dzieci mają podobnie… Na dodatek dziwnie psują im się ząbki od boku, nie od góry, tylko na zewnętrznej ściance. Dentystka twierdzi, że to brak mięsa (fosforanu, kolagenu) i fluoru (nawet nie przyznaję jej, że nie używamy past z fluorem). Czy uważa Pani, że przyczyną słabych zębów może być mała ilość kolagenu? Czy w związku z tym bardziej suplementowac witaminę C (plus oczywiście owoce, warzywa)? Serdecznie dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam 🙂
Marlena Bhandari napisał(a):
Przyczyną może być również niedobór witaminy D, bowiem to ona odpowiada za silne kości i zęby.
ola napisał(a):
Czy witamina C liposomalna w tabletkach będzie równie skuteczna, co ta wykonywana domowym sposobem?
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, kapsułkowana, w płynie lub proszku gotowa liposomalna – jak najbardziej można stosować.
AnnaKanna napisał(a):
Witam, moja teściowa jest w podobnej sytuacji jak teściowa Pani Agnieszki, tyle że jej niegojąca się rana na nodze jest już od dekad. Ona nazywa to różą, nie wiem czy to jest medyczne określenie choroby. Chodzi do różnych lekarzy, którzy nie za bardzo pomagają (podobno najbardziej pomogła jakaś eksperymentalna metoda, która już nie jest stosowana), wydaje majątek na jakieś cudowne plastry i co mnie dziwi non stop bandażuje tą nogę, która aktualnie cały czas jest spuchnięta .
Chcę jej zaproponować terapie wit. C, chociaż mogę się domyślić jaka będzie reakcja. I mam pytanie, czy to musi być witamina liposomalna, czy zwykły roztwór też pomoże.
A czy w takich przypadkach zewnętrznie coś Pani poleca. Nadmieniam, że z rany sączy się płyn.
Robert napisał(a):
Rana bardzo podobna do mojej tylko że moja na górnej powierzchni stopy. Moja rana powstawała dwuetapowo, najpierw nowe buty s podrażniły mi skórę i zacząłem ją drapać aż do uszkodzenia naskórka ale najgorsze to było gdy na tą uszkodzoną część skóry wylał mi się wrzątek, to co zaczęło się dziać potem to babrząca się ciągle rana jak u tej pani z tymże ja mając już praktykę z glistnikiem (jaskółcze ziele) i mając jego wywar w buteleczce zacząłem robić okłady z glistnika, zmiany na lepsze już po 2-3 dniach, poza działaniem antybakteryjnym, przeciw grzybicznym i antyirusowym glistnik wykazuje również silne działanie przeciwbólowe co też wpływa na komfort leczenia, szkoda że ludzie tak mało znają tą roślinę, ona ma dosłownie cudowne właściwości, wiele razy mi pomogła.