W listach od czytelników pojawia się często pytanie: skąd zimą będziemy w stanie wytrzasnąć źródło świeżych witamin, enzymów i minerałów, skoro krajowe warzywa o tej porze roku nie rosną, a cały kraj pokryty jest śniegiem?
Z radością podpowiem: z własnego słoika!
I nie chodzi bynajmniej tutaj o zasłoikowane latem dary natury. One też są zimą bardzo owszem przydatne, ale mają jedną wadę: aby przetrzymały zimę większość z naszych przetworów musimy pasteryzować, a ponieważ proces ten przebiega w wysokiej temperaturze powodującej ubytki w składnikach odżywczych – pasteryzowane pożywienie nie może równać się ze świeżym – wiadomo.
Jest ono co prawda jakąś alternatywą (podobnie jak mrożonki), ale co świeże to świeże i co swoje własne to swoje własne.
Hodowla kiełków sprawdza się cały rok, ale zimą szczególnie.
Wymaga poświęcenia ok. 2 minut dziennie przez kilka dni i jest śmiesznie tanim sposobem na pozyskanie super jedzenia (czyli super food).
Od czego zacząć hodowanie kiełków?
Najpierw musimy zacząć od zaopatrzenia się w słoik lub inne naczynie do kiełkowania. Może to być specjalny słoik do kiełkowania, posiadający fabryczną zakrętkę ze wstawką z metalowej siateczki. Estetyczny i praktyczny ale niestety drogi. Ceny takich słoików przekraczają 100zł (wersja najtańsza czyli z pojedynczym słoikiem).
Może to być też tania i domowej roboty opcja czyli najzwyklejszy słoik (1-1,5l), do którego zamiast specjalnej siatkowanej zakrętki użyjemy kawałka gazy lub innego siatkowanego materiału przymocowanego gumką, można też w razie braku gazy w domu po prostu za pomocą gwoździa i młotka zrobić w oryginalnej zakrętce dziurki.
W sprzedaży są również lniane worki do kiełkowania (koszt kilka- kilkanaście zł w zależności od wielkości). Opcja fajna, ale ma jedną wadę – nie można podglądać postępów kiełkowania ponieważ lniane worki w przeciwieństwie do szklanych słoików nie są przezroczyste. A oglądanie budzących się do życia nasion jest naprawdę sporą frajdą, której nie warto sobie odmawiać 😉
Jeśli nie mamy słoika a mamy większe sitko i pasującą do niego miskę do podstawienia pod spód, to również jest to rozwiązanie godne polecenia – będziemy hodować kiełki na sitku przykrytym lnianą ściereczką.
Można też zakupić specjalną piętrową kiełkownicę, wykonaną z przezroczystego lub lekko dymionego tworzywa sztucznego (koszt 20-40 zł). Zajmuje dosyć sporo miejsca w kuchni i generalnie uważam ją za nieco zbędny wydatek: mnie się nie sprawdziła, nasiona mi pleśniały i dlatego raczej polecam metodę słoikową bo jest po prostu tańsza, prostsza i nie zagraca kuchni. Jedynie nie nadaje się do kiełkowania nasion wydzielających śluz (rzeżucha, siemię lniane), te należy kiełkować na ligninie.
Ponadto szkło jest neutralne, z niczym nie reaguje (podobnie jak stal szlachetna czy ceramika), natomiast tworzyw sztucznych generalnie radzę unikać w kuchni.
Kiełkowanie w trzech prostych krokach
1. Zakupione nasiona (ważny szczegół: najlepiej aby były to nasiona wyraźnie oznakowane jako „do kiełkowania” – do dostania w sklepach ze zdrową żywnością, sklepach internetowych lub na Allegro) najpierw należy namoczyć na noc. Wsypujemy do wyparzonego wcześniej wrzątkiem słoika nasiona (w zależności od wielkości słoika i wielkości naszej rodziny – może to być dowolna ilość) i zalewamy słoik do pełna chłodną lub ledwo letnią wodą.
Pamiętać należy o tym, że nasiona nabiorą sporo wody, więc musi być co najmniej dwa razy tyle wody co nasion. A nadmiar wody i tak potem wylejemy. Na drugi dzień rano wylewamy wodę (bez odkręcania siatkowanej zakrętki lub zdejmowania gazy) oraz przepłukujemy nasionka czystą chłodną lub ledwo letnią wodą (może być zwykła, z kranu, może być przefiltrowana) raz czy dwa razy (czyli napełniamy słoik ponownie wodą i jeszcze raz wylewamy). Słoik stawiamy oparty po skosie aby ewentualny nadmiar wody sobie odpływał.
2. Takie przepłukiwanie robimy naszym nasionkom co najmniej dwa razy dziennie (raz rano i raz wieczorem), jeśli jest dzień wolny od pracy to nawet parę razy dziennie (ja płuczę za każdym razem jak wchodzę do kuchni). Ale absolutne minimum to dwa razy dziennie.
Po przepłukaniu ponownie stawiamy słoik ukosem aby woda odpływała. To ważne: gdy nasionka będą miały za dużo wody zaczną dostawać pleśni i trzeba będzie je wyrzucić. Dlatego ważne jest dokładnie odsączenie całej wody po każdym płukaniu. Nasionka mają pozostawać wilgotne, ale nie całkiem mokre (nie zamoczone w wodzie). Nie wstawiamy też słoika np. szafki – ważna jest cyrkulacja powietrza.
3. Po kilku dniach (2-4, w zależności od rodzaju nasion) będzie już widać malutkie wystające z ziarenek „ogonki” – to nasze kiełki! Dosłownie na naszych oczach w nasionku budzić się będzie życie 🙂 W tym momencie należy wykonać krok trzeci czyli… skonsumować naszą produkcję.
Resztę delikatnie osuszamy dotykając czystą lnianą ściereczką po czym chowamy do lodówki, wytrzyma kilka dni w warunkach chłodniczych (mnie więcej do tygodnia). Jeśli niektóre ziarenka nie wykiełkowały – nie szkodzi, miały prawo. Można je po prostu odrzucić. Kiełki jemy w całości czyli ziarenko z ogonkiem. Sypiemy gdzie popadnie: na kanapki, do koktajli, zup, sosów, sałatek i gdzie nam jeszcze przyjdzie do głowy.
Prawda, że hodowanie kiełków jest banalnie proste? Nie zabiera dużo naszego czasu a dostarcza sporo satysfakcji oraz zdrowego, w pełni naturalnego i w pełni organicznego jedzonka! To trochę tak jak z hodowlą zakwasu: sam zakwas „robi się” owszem kilka dni, ale jakby dzieje się to bez naszego wielkiego udziału (nie licząc codziennego przemieszania zakwasu i dorzucenia doń mąki z wodą co zajmuje raptem 2 minuty dziennie), tak samo i tutaj – natura wykonuje całą pracę za nas, jedyne co musimy zrobić to najpierw nasionka namoczyć na noc a potem przez kolejne dni je przepłukiwać czystą wodą minimum dwa razy dziennie.
Generalnie produkcja kiełków jest nie tylko mało kłopotliwa ale i tania jak barszcz. Naprawdę bardziej opłaca się je hodować samemu w domu niż płacić ok. 3-4 zł za 50 gram (czyli dosłownie garstkę) gotowych, zapakowanych w plastikowe pudełeczka kiełków dostępnych w sklepach i marketach, nad którymi w dodatku nie mieliśmy kontroli podczas procesu produkcji.
Stosunek wagi nasion do wagi kiełków jest przeciętnie jak 1:10-14. Z jednego grama nasion otrzymuje się 10-14 gram kiełków. Robiąc je w domu tak naprawdę robimy znakomity interes i oszczędzamy rocznie naprawdę sporo pieniędzy. I to nie tylko na samych kiełkach 😉 Zaraz dowiecie się dlaczego.
Co jest w kiełkach takiego wartościowego?
Jak za takie dosłownie grosze (jedynie koszt nasion i odrobina wody + 2 minuty pracy dziennie przez kilka dni), to dostajemy coś niesamowicie bogatego w składniki odżywcze i wartego tak naprawdę grubą kasę: niech wszelkie apteczne witaminery się w tym momencie schowają, nie ma sensu przepłacać! Naukowcy z Uniwersytetu w Maryland badając kiełki wpadli bowiem w osłupienie: okazało się, że kiełki niektórych warzyw potrafiły posiadać do 40 razy więcej cennych składników odżywczych ( w tym witaminy C, E, K, luteiny czy beta-karotenu) niż ich „dorosłe” wersje!
Nawet te osiągające „gorsze wyniki” miały ich i tak 4-6 razy więcej niż swoje dorosłe rośliny. Badania były powtarzane trzykrotnie, ale za każdym razem otrzymywano identyczne wyniki.
W każdym nasionku znajduje się olbrzymia ilość składników odżywczych, których przyszła roślina będzie potrzebowała podczas wzrostu. Jeśli do wzrostu i dojrzewania rośliny nie dojdzie, bo my zjemy ją wcześniej pod postacią kiełka, to wszystkie te cenne skarby od razu po wykiełkowaniu są… do naszej dyspozycji! Z jednej kalorii pokarmu otrzymujemy całą kopalnię cennych związków niezbędnych do zachowania zdrowia, młodości i witalności. Jak na „takie małe coś” to całkiem nieźle!
Niech nikt nie ma wątpliwości, że spożywanie kiełków to (obok picia świeżo wyciskanych soków) po prostu witaminowo-minerałowo-enzymatyczna bomba, pozwalająca na udanie się ekspresem w kierunku zdrowia i witalności. Bez kiełków jednym słowem ani rusz 🙂
Kiełki zawierają też olbrzymie ilości białka. Np. alfa-alfa mają 35% białka podobnie jak kiełki brokuła (moje ulubione!). Kiełki soczewicy, groszku czy rzodkiewki mają po 26% białka, a cieciorki czy fasolki mung mają białka 20%. Pierś z kurczaka ma średnio 22 % białka tak dla porównania.
Aktualizacja w związku z zapytaniami czytelników: czy to prawda, że kiełki są szkodliwe z uwagi na zawartość L-kanawaniny (tak twierdzi Charlotte Gerson)?
Charlotte Gerson twierdzi, że kiełki (szczególnie lucerny) mogą być szkodliwe. Z kolei inna pani, Ann Wigmore, najpierw siebie wyleczyła z raka jelita grubego rozmaitymi kiełkami i trawą pszeniczną, a potem poszła na studia medyczne i otworzyła klinikę, gdzie z powodzeniem leczyła ludzi opracowaną przez siebie metodą. Czyli trawą pszeniczną i kiełkami.
Tylko że jej klinika nie miała takiego szumu marketingowego wokół siebie jak klinika Charlotte Gerson, a książki Ann Wigmore są dużo mniej poczytne. Dlatego powszechnie poszła w świat fama, że kiełki szkodzą „bo tak piszą u Gersona”.
Jednak nawet i w protokole gersonowskim dopuszcza się raz na tydzień zjadanie kiełków. Zaleca się jedynie, aby to nie były kiełki lucerny (alfa-alfa). Więc jakby sam Instytut Gersona nie wyklucza kiełków całkowicie, przyznając jedynie, że proces zdrowienia (chodzi o pacjentów z rakiem) może być zahamowany przy spożywaniu kiełków z lucerny z uwagi na zawartość L-kanawaniny.
Co to jest L-kanawanina? Jest to niebiałkowy aminokwas syntetyzowany w tkankach roślin bobowatych i pełni funkcję dodatkowego źródła azotu lub związku odstraszającego roślinożerne owady. Jest ona analogiem (antymetabolitem) aminokwasu L-argininy. W dużych ilościach może mieć zatem działanie toksyczne (i antyodżywcze) dla ludzi i zwierząt.
Jednak niektóre źródła wskazują, że niewielka ilość L-kanawaniny w diecie może mieć działanie bardzo pozytywne, prozdrowotne (antynowotworowe). Jednak za duża ilość będzie mieć z kolei działanie odwrotne czyli negatywne, obniżające odporność.
L-kanawaninę zawierają nasiona lucerny. Nie wolno ich dlatego jeść bez kiełkowania tak jak skubiemy „na sucho” np. nasiona słonecznika czy dynię. Podczas kiełkowania jednak jej zawartość w nasionach lucerny spada do znikomych wartości, zaledwie kilku miligramów na porcję przy 14.000 mg dawki toksycznej – czyli ilości nieistotnych dla ludzi zdrowych (ale być może istotnych dla tych mających raka?).
A poza tym jest mnóstwo innych nasionek do kiełkowania. 🙂
Polecam artykuł https://www.surowo.pl/dieta-surowo/215-trujace-kielki, lub oryginalny angielski tekst artykułu (autorzy: Warren Peary and William Peavy, Ph.D.) https://www.living-foods.com/articles/sproutmyths.html
Źródła:
https://www.healthyeatingadvisor.com/sprouts.html
https://www.webmd.com/diet/news/20120831/tiny-microgreens-packed-nutrients
https://sproutpeople.org/sprouts/grow/sprouting.html
„Cud terapii Gersona” autorzy: Charlotte Gerson, dr Morton Walker
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Lena napisał(a):
Dziękuję, Marlenko. Jesteś dla mnie wsparciem
w codziennej pracy nad dochodzeniem do zdrowia.
:*
Marlena napisał(a):
:* 🙂 <3 Zdrowiej szybko!
Jacek Andrzejewski napisał(a):
super, wracam do kiełków ! 😀
Domiś napisał(a):
Ja też! Wracam do uprawy kiełków 🙂
mira napisał(a):
mnie się naczynie też nie sprawdziło, robię na sitku, tanio i bez pleśni, pozdrawiam Marlenko
Mniszka napisał(a):
mira – nie wysychaja za bardzo?
Piotrek napisał(a):
Super! Zastanawiałem się nad zakupem kiełkownicy (właśnie takiej jak na zdjęciu) a tu okazuje się, że zwykły słoik i gaza wystarczy a nawet może być to jeszcze lepsze rozwiązanie 🙂
Jeszcze co do samych kiełków – czy zalecasz każdy rodzaj nasion hodować osobno czy można w jednym takim słoiku zrobić mieszankę różnych nasion? Czy poszczególne rodzaje bardzo różnią się czasem dojrzewania?
Pytam m.in. dlatego, że zauważyłem iż w sprzedaży są również gotowe mieszanki nasion (np. tych łagodnych lub pikantnych w smaku) i w związku z tym czy jest ryzyko, że jedne zakiełkują znacznie wcześniej od drugich i trzeba będzie przebierać?
Pozdrawiam i dziękuję za kolejny cenny wpis 🙂
Marlena napisał(a):
Ja nie mieszam, osobno kiełkuję. 🙂
Alina napisał(a):
Próbowałam mieszanek, ale zrezygnowałam, bo nie wszystkie nasiona mają taki sam czas kiełkowania. Na przykład brokuł kiełkuje dużo dłużej niż rzodkiewka. Ja używam kiełkownicy od dłuższego czasu i jestem zadowolona. Właściwie nie zdarza mi się pleśnienie. Po prostu trzeba co najmniej dwa razy na dobę przepłukiwać. Czasem robi się pleśń na rzeżusze jeśli wysieję za gęsto i się dusi.
Mal napisał(a):
Dzięki Marleno super artykuł:)) Mam pytanie: czyli te słoiki muszą leżeć cały czas do góry dnem jak na obrazku? na czym można je postawić, żeby wciąż miały odpływ wody a jednocześnie dopływ powietrza?
I jeszcze jedno: jakie kiełki polecasz dla osób z wypadającymi włosami i problemami skórnymi? słyszałam , że kiełki fasoli bo mają dużo krzemionki, ale nie jestem co do tego pewna.Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź:)) pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Można je oprzeć o ścianę (podstawić jakiś talerzyk pod spód albo na ociekarce do naczyń postawić). Druga metoda: bierzesz dużą miskę, do niech wkładasz odwróconą do góry dnem taką samą ale mniejszą. I tam do tej dużej wstawiasz odwrócone do góry dnem słoiczki z kiełkami. Kiełkuj proso na włoski (jagły).
Mal napisał(a):
Dziękuję, jesteś wspaniała:*
busia napisał(a):
Hmmm, przez wiekszą część roku mieszkam w Austrii i kupiłam tu kiedyś w „ReformHaus” (to jest ichnia siec sklepów ze zdrową żywnością i wszystkim co służy do jej przygotowania). I kupiłam taki słoik za bodajże 6 euro, ale instrukcja była jakaś zawiła i nie mogłam nic wyhodowac, teraz dzięki Twojemu artykułowi wiem, że źle to robiłam. Zaraz ide poszukać jakichś nasionek przeznaczonych do kiełkowania i ponownie spróbuje. 🙂 Dzięki Tobie
malinka napisał(a):
Hodowlę kiełków próbowałam kiedyś ale bez rezultatów .Zaczęłam ponownie kilka dni temu , oczywiście dzięki pani i bardzo podobają mi się kiełkujące bomby witaminowe. Na pewno zajmą pierwsze miejsce w mojej diecie ponieważ podjęłam decyzję o rezygnacji jedzenia mięsa. Czy będzie mi łatwo, nie wiem,ponieważ mam rodzinę a nikt nie chce towarzyszyć mi w tej podróży. Mam pytanie czy robił ktoś kiełki z nasion maku i czy w ogóle nadają się? Pozdrawiam.
Ada napisał(a):
Marlena, nie to, że się czepiam 😉 ale pomyśl proszę nad wyłączeniem odpowiedzi w formie „drzewek”, bo jak jest kilkadziesiąt komentarzy, to robi się potwornie nieczytelnie i komentarze ciągną się jak tasiemce, nie da się tego po prostu ogarnąć w żaden sposób. Gdyby komentarze były ponumerowane, to można by się do nich odnosić podając numer komentu, bo tak, jak jest teraz, jest okrutnie nieprzejrzyście, i chyba nikomu nie chce się przez te odpowiedzi brnąć.
Marlena napisał(a):
Dziękuję Ado za sugestię, zapytam informatyka czy da radę to zmienić.
Kasia napisał(a):
Fajny blog, wielu osobom go poleciłam : )
Marlena napisał(a):
Dziękuję Kasiu! Wszyscy możemy być przewlekle zdrowi, zdrowie mamy zapisane w genach, jest to po prostu nasz naturalny dar od Stwórcy 🙂
MarchewkowePole napisał(a):
A po nasiona na kiełki zapraszamy do nas. Sami również namiętnie hodujemy
Marlena napisał(a):
Marchewkowe chętnie ale jakiś rabacik ładnie prosimy 😉
nuxy napisał(a):
a ja hoduję w kiełkownicy, i wszystko mi elegancko rośnie- nawet rzeżucha i siemię! w słoikach mi kiełki zaśmiardywały 😉 mam teraz tylko kłopot, bo kupiłam wór nasion gryki na kiełki, a one mają strasznie twarde łuski, i oddzielanie ich od kiełków to jakaś katorga..
Tommy napisał(a):
A po co odrywać łuskę od kiełka? Imo lepiej w całości wcinać.
nuxy napisał(a):
a próbowałeś kiedyś? ta łuska jest mega twarda, wchodzi między zęby i staje w gardle :/ jak te łuseczki od popcornu.. dramat!
Beata Suchodolska napisał(a):
Gryki jeszcze nie kiełkowałam- dostałam kaszę gryczaną niepaloną, może z niej się uda? Kiełkowałam słonecznik i konopie. W momencie kiedy kiełki osiągają odpowiedni rozmiar po tym, jak je opłucze, niewiele łusek zostaje na kiełku. Najtrudniej było do tej pory ze słonecznikiem- ale przyjemnie się go obiera ręcznie i jest mega tani- nasiona na bazarku kupuję za 4 pln/kg. Ja po prostu eksperymentuje. I innych do tego zachęcam 🙂
Marlena napisał(a):
Beatko a powiedz jak obierasz słonecznik? Ja mam suche nasiona od rolnika, namaczam je (bo na sucho to nie bardzo ten teges) i potem jak są miękkie naciskam węższy koniec i łuskam. Jest jakiś lepszy sposób?
Beata Suchodolska napisał(a):
Marlenko- pytałaś, jak obieram słonecznik- nie wchodziłam na ten post aż do tej pory, a system nie informuje, że odpowiedziałaś na komentarz. Ja obieram kiełki słonecznika, gdy są dosyć duże, łuska sama schodzi, najczęsciej podczas płukania.
Gdy są mniejsze, ja je po prostu ściągam z kiełka, z listków.
Czyli obieram kiełki a nie moczone nasiona.
Do tej pory z sukcesem kiełkowałam takie nasiona:
w słoikach:
fasola mung
ciecierzyca
proso
amarantus
słonecznik
lucerna
konopie
gryka
pszenżyto
soczewica
czarnuszka
owies łuskany i zwykły
rzodkiew
Na talerzach, na ręcznikach papierowych:
len
gorczyca
Żadnych nasion nie kupowałam jako nasiona na kiełki.
Zaopatruje się na bazarku, kupuje na kilogramy, grykę- (kaszę gryczaną niepaloną dostałam od Znajomych z ich gospodarstwa ekologicznego) część nasion Znajomy kupuje mi w zaprzyjaźnionym młynie.
Rita napisał(a):
Dzięki za ten artykuł – jutro zacznę moją HODOWLĘ ZDROWIA!!! 😀
Deva napisał(a):
Marleno czytam cie od dłuższego czasu i coraz bardziej przestawia mi sie myslenie na zdrowsze (dużą część zaleconą tu już wykonuję) teraz chcę włączyć kiełki samodzielnie hodowane 🙂 a na wiosnę pomyślę o wyciskarce 😉
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Deva napisał(a):
Mam pytanie – czy z takiego słoika, w którym zrobimy dziurki w nakrętce metalowej, nie będzie się nic przedostawało niestosownego do kiełków? mam na myśli to co ewentualnie może być w zakrętce (stop metali-na zasadzie jak porysowany teflon,którego uzywanie jest szkodliwe)…jestem estetką,wiem,że to głupio zabrzmi,ale wolałabym słoiki zakręcane niż owinięte gazą z gumką 😉
I jeszcze jedno pytanie – co sądzisz o grzybku tybetańskim? ja dostałam go od znajomej, podzieliłam się już i moja mama jak i teściowa bardzo sobie chwalą jego działanie (ja go teraz musze sprowadzić sobie z PL, bo nie zabrałam…) – no bo kefirek hoduje się z mleka,ale co mnie dziwi najbardziej, że daje radę ukwasić nawet mleko UHT (wiem,zalecane surowe,ale tu w NO takiego nigdzie nie uświadczysz chyba,że gdzieś na dalekiej północy) które bez grzybka ukwasić się nie da,bo jest wyjałowione i się psuje…
Pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Takie bardzo estetyczne to są wtedy te kupne słoiczki do kiełkowania, ze specjalną zakrętką, te robione metodą domową za pomocą młotka nie będą takie estetyczne. 😉
Grzybek kefirowy jest przydatny gdy robimy w domu kefir, można użyć grzybka albo odpowiednich szczepów bakterii, które kupujemy przez internet np na https://www.jogurt-domowy.pl/
Julitka napisał(a):
Marlenko a ja wrócę do tych kiełków, mogłabyś polecić jakiś sklep??
w zeszłym roku kupiłam ,wydawać by się mogło że dobre ładnie zapakowane itp… – ale obrzydzenie otwieram a w każdym robale….,
Trochę nastawiłam się negatywnie ale może spróbuje tyle tu piszesz pozytywnych info… , mam jeszcze inny problem jaką wodą to podlewać zwykłą kranówką, gotowaną, alkaliczną, tylko z filtra ???
Ponoć kilka lat temu była już jakaś afera ,coś mi mąż wspominał że ludzie potruli się tymi kiełkami ( oczywiście kupione w sklepie) – ale mnie nachodzi myśl i zarazem pytanie skąd wiesz jakie ziarenka kupujesz?? – tak na prawdę
Marlena napisał(a):
Julitko, mnie się taka nieprzyjemna sytuacja nigdy nie przydarzyła. A nasionka na kiełki kupuję zazwyczaj na Allegro od użytkowników prowadzących sklepy nasienne, ale nie mam jakiegoś stałego źródła. Wodę biorę zwykłą z kranu ale przefiltrowaną dzbankiem Brita. Z zatrutymi kiełkami sytuacja była taka, że holenderska firma zamówiła kiełki lucerny w Egipcie. Tam jak się okazało ziemię podlewano gnojowicą i były bakterie. Ktoś czegoś nie przebadał i kiełki skażone bakteriami trafiły do sklepów, ludzie się potruli itd.. Oczywiście szum medialny itd… nie ma co sobie brać tego do serca. Najlepiej zresztą nie kupować gotowych kiełków, tylko nasiona w sklepie nasiennym.
Julitka napisał(a):
dostałam od koleżanki stary ale czy nieaktualny???
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/uprawy-ekologiczne-tez-musza-byc-chemiczne,174308.html
Marlena napisał(a):
Bo kiełków się nie kupuje, tylko hoduje samemu w domu: w ciągu kilkudziesięciu godzin mamy za grosze produkt, nad którym się osobiście miało pełną kontrolę.
Rita napisał(a):
Sama radość, taka hodowla! 😀 Mam za sobą już paczkę rzodkiewki (hodowana w słoiku z gazą i przelewana wodą z filtra). Kiełki rosną bardzo szybko i mają ostry smak – super dodatek do surówek, sałatek i kanapek. A świadomość, że te maleństwa zawierają ogromne ilości wartości odżywczych, daje nieopisaną satysfakcję i skłania do darzenia miłością jedzenia, a co za tym idzie, i nas samych.
Smacznego! 😉
Małgorzata napisał(a):
Hoduję od lat kiełki w piętrowej kiełkownicy. Mój model ma lekko przydymiony kolor, bo kiełki w ziemi też nie mają 100 procentowego dostępu do światła. Często przelewam – prawie jak Marlena – wielokrotnie w ciągu dnia gdy rzucą mi się w oczy na parapecie. Uwielbiamy kiełki rzodkiewki (dzieci również), lucerny, fasolki mung … i nigdy mi nie pleśniały.
Jemy je na surowo do sałatek, kanapek a nawet wyciśnięte w wyciskarce ślimakowej dodaję do soku warzywnego.
Marleno, bardzo podoba mi się twoja strona, dużo rzeczy jest mi znanych, ale zawsze można dowiedzieć się jeszcze wielu cennych – będę często tu zaglądać – bo mam również bzika na punkcie zdrowego, nieśmieciowego, pełnowartościowego jedzenia
pozdrawiam
Małgorzata
Marlena napisał(a):
Pozdrawiam wzajemnie bardzo cieplutko, Małgorzato 🙂
Julitka napisał(a):
a ja dalej szukam gdzie je kupić – dziewczyny – co nam po domowej hodowli jak nasiona nie są ekologiczne?, – znałam sprzedawcę gdzie informuje na stronie – że ma nasiona z upraw „eko”, poprosiłam o szczegóły gdzie są informacje na ten temat, Pani odpowiedziała szybko że że zaraz napisze do producenta- i mi da odpowiedź – producenta sama znalazłam – ale on ani śladu nie ma o uprawach „eko”, natomiast – sklep sprzedaje tą markę już z „eko”
– ciekawe prawda??? a pani też już nie odpisała…..
Ania napisał(a):
Jutro wyruszam po gazę i kiełki 🙂
Ania napisał(a):
w sensie nasionka 😉
jul napisał(a):
Marleno, jestem pelna uznania dla Twojego bloga:-) ogromne gratulacje!! mam pytanie o przeplukiwanie nasion.jak ono doklanie powinno wygladac? zdejmowac gaze? jak dlugo plukac? i jeszcze jednopytanie…jak wyparzyc sloik? nie peknie. przepraszam za glupie pytania;-)
Marlena napisał(a):
Dziękuję serdecznie, Jul 🙂 Przepłukujesz bieżącą wodą, gazy nie zdejmujesz, jedynie wlewasz wodę do słoika, wylewasz i tak parę razy, a na samym końcu stawiasz słoik oparty pod kątem o ścianę (czy o cokolwiek) aby sobie ta woda do końca ściekała.
jul napisał(a):
dzieki:) a jak wyparzyc sloik? jestem totalnym laikiem;-)
Marlena napisał(a):
Normalnie wlewasz wrzątek do niego. Mnie się nie zdarzyło aby pękł (tylko nie płucz słoika zimną wodą zanim wlejesz do niego wrzątek bo różnica temperatur może właśnie spowodować że szkło nie wytrzyma i pęknie). Druga metoda sterylizacji słoików jest taka, że wsadzasz je do piekarnika nastawionego na 100 stopni i trzymasz tam powiedzmy pół godziny. Ta pierwsza metoda jest szybka gdy masz do wyparzenia 1-2 słoiki, a ta druga metoda jest lepsza gdy mamy większą ilość słoików do wyparzenia (np. robiąc przetwory na zimę).
jul napisał(a):
bardzo dziekuje za pomoc:) pozdrawiam i zabieram sie za hodowle kielkow lucerny
Julitka napisał(a):
– a ma jeszcze pytanko odnośnie hodowli w słoiczkach , czy jest jakaś alternatywa zamiast gazy? – nie myślę tutaj po dziurkowaniu nakrętek, jakaś np. siateczka? –
Marlena napisał(a):
Julitko może taka siateczka florystyczna będzie Tobie bardziej poręczna? One są w różnych rozmiarach oczek te siatki i są sztywniejsze od gazy.
Beata Suchodolska napisał(a):
Mi najlepiej sprawdza się tetra. Pierwszym razem użyłam pieluchy tetrowej, teraz będę kupować tetrę na metry 🙂
Dlaczego?
Bo dobrze przepuszcza powietrze i zatrzymuje wodę . Spokojnie 1 a nawet 2 dni kiełki wytrzymują bez płukania, jak wyjeżdżam. Polecam, sprawdzone przez ponad pół roku!
Julitka napisał(a):
– wyhodowałam na razie w małych słoiczkach słonecznik, brokuł, lucernę p ale z ta gazą to takie „papranie” wymieniam ją kilka razy – już sama nie wiem – może kiełkownica bezie lepsza?
ata napisał(a):
Uwielbiam kiełki! Ale te łuski to dla mnie zmora 🙁 Niektóre nasionka mają tak twarde łuski, że odechciewa się jeść bo ich usuwanie trwa w nieskończoność… a najgorsze jest to, że te są najsmaczniejsze!!!
A co z rzeżuchą? Ja hoduję na lignince ale nie wyrywam całych bo wrastają w nią i ścinam tylko zielone – oczywiście jak najniżej – ale pewnie tracimy to co najcenniejsze?
loki napisał(a):
Witam,
Chciałem zapytać o kiełkownicę i pleśń, która sie w niej czesto rodzi.
Czy to prawda, ze wykonanie kiełkownicy z ciemniejszych materiałow zapobiega powstawaniu pleśni?
Na Allegro znalazłem taką kiełkownicę: https://allegro.pl/kielkownica-3x-kielki-kielkownik-z-antyplesn-w-wa-i3801359167.html
W opisie jest napisane, ze jest jasnobrązowa, tacki na nasiona wyglądają na ciemnobrązowe.
Czy to rzeczywiscie zapobiegnie powstawaniu pleśni?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Ja używam taniej i skutecznej metody słoikowej lub czasem sitkowej, ale może któryś z czytelników ma spostrzeżenia co do wpływu koloru kiełkownicy na powstawanie pleśni?
Beata Suchodolska napisał(a):
Moim zdaniem, kiełki w kiełkownicach pleśnieją, bo hodowcy je tylko podlewają a nie płuczą.
Kiedyś kiełkowałam w kiełkownicach, pogubiłam czerwone syfony, często kiełki mi pleśniały.
Od blisko roku kiełkuję w słoikach.
Jeśli odpowiednio często płuczę kiełki, nie ma chyba szans, żeby spleśniały.
Przez tetrę nalewam do słoika zwykłą kranówkę i lekko kilka razy potrząsam słoikiem.
Potem wodę wylewam, stawiam słoik pod jakimś kątem- albo opieram o rant zlewu albo wkładam pod kątem do większego słoika/naczynia.
I wszystko jest bardzo dobrze 🙂
Basia napisał(a):
Jak często jada Pani kiełki? czy jest coś, co codziennie musi Pani zjeść? np. codziennie orzechy, codziennie coś kiszonego?
Marlena napisał(a):
Kiszonki codziennie w takiej lub innej formie, orzechy i migdały mam w „porannym śmietniku” o wdzięcznej nazwie musli, kiełki może nie codziennie ale bardzo często, po prostu lubię je mieć w sałatce 🙂 Koniecznie obejrzyj sobie filmik o panu Antonim: https://akademiawitalnosci.pl/antoni-huczynski-lat-91-sposob-na-witalnosc-made-in-poland/
Ania napisał(a):
Nie wiem, dlaczego nigdy nie wpadłam na to, że kiełkować można też nie tylko nasiona sklepowe do tego przeznaczone, ale i te ziarnka, które zawsze mam w domu :). Słonecznik pięknie kiełkuje. Natomiast mam pytania, czy udało Ci się wykiełkować siemię lniane? – bo nijak nie mogę wypłukać tego „kisielu” (a płuczę często). I czy ma sens kiełkowanie ostropestu? – znaczy i tak go kiełkuję, ale jakoś nie chce kiełkować po trzech dniach :). Pozdrawiam.
Czarny napisał(a):
Marleno jak wyhodować kiełki soi czy warto ? Jakie ma wartości odżywcze ?
Namoczyłem i przelewałem tak jak inne kiełki, ale mi skisła. Może nie można jej tak często płukać ? Nie wiem.
Marlena napisał(a):
Nie wiem, ja soi nie lubię.
dante napisał(a):
Czy ktoś jest w stanie odpowiedzieć mi na pytanie, której rośliny kiełki mają najwięcej żelaza?
Z góry dziękuję i pozdrawiam
Maja napisał(a):
Marlenko jem od jakiegoś czasu kiełki ale ostatnio w pracy padło stwierdzenie że są niezdrowe bo mają „niewykształcone” aminokwasy. Szukałam czegoś po internecie ale nic konkretnego nie znalazłam. Może masz jakieś konkretne żródla gdzie piszą ,że oprócz szeregu witamin nie mają toksycznych aminokwasów.
Marlena napisał(a):
A co to są aminokwasy niewykształcone? Ja tam wcinam kiełki i wychodzi mi to jedynie na dobre. Nie znam badań antykiełkowych 🙂
Katarzyna napisał(a):
Droga Marleno odkąd zamieściłaś ten post codziennie sa u mnie świeżutkie kiełki i kilka osób tym zaraziłam bo po pierwszym spróbowaniu każdy dochodzi do wniosku że te z marketu to słabeusze względem maluchów wzrastających w domowym zaciszu, ale pojawił się u mnie mały problem: kiedy stoją w lodówce zaczynają obrastać w białą sierść, czy to oznacza że już są niezjadliwe i ich zjadanie może wywołać niepożądane efekty? wydaje mi się, że powinny pozostawać w szkle w którym były hodowane a ja je do pojemnika plastikowego ładuję i to chyba jest powód
Marlena napisał(a):
Pojęcia nie mam, ja chowam je do miseczki szklanej z pokryweczką i nie zdarzyło mi się jeść zasierścionych póki co. Może spróbuj nie w plastiku przechowywać, wtedy pewnie dłużej przetrzymają.
Dora napisał(a):
mam pytanko do tej informacji z artykułu:
„okazało się, że kiełki niektórych warzyw potrafiły posiadać do 40 razy więcej cennych składników odżywczych ( w tym witaminy C, E, K, luteiny czy beta-karotenu) niż ich „dorosłe” wersje!” Czy to w stosunku do rośliny która z niego wyrośnie, czy wagowo porównując np. 100 g kiełków do 100 g „gotowej” rośliny
Marlena napisał(a):
Chodzi jak sądzę o sztukę dorosłego osobnika i sztukę kiełka. Gdy dodasz do sałatki garść kiełków to tak jakbyś zjadła 50 czy 100 dorosłych (co de facto byłoby fizyczną niemożliwością).
ela napisał(a):
Chcę posadzić siemię lniane czy procedury są takie same jak przy sadzeniu rzeżuchy??? Czyli talerzyk i namoczona wata???
Marlena napisał(a):
Tak, takie drobne nasionka kiełkujemy na wacie albo ligninie.
roman napisał(a):
Siemię lniane przygotowuję następująco :
Wlewam na dno kiełkownicy 0,5 cm wody i wsypuję 5 łyżek lnu .
W następnych 3 , 4 dniach sprawdzam , aby nasiona były zawsze wilgotne .
Do powstałego kisielu po 3, 4 dniach dolewam trochę wody i miksuję nasiona . Spożywam kisiel lniany w towarzystwie innych produktów .
ela napisał(a):
Dzięki za odpowiedź 🙂 już na parapecie w słoneczku się opalają 😉 ziarenka lnu. Mam w domu kasze jaglaną czy w ten sam sposób ją potraktować na wacie czy w słoiku? a jak w słoiku to czy też na noc moczyć?
ela napisał(a):
A mi zapleśniały kiełki z siemienia lnianego? co zrobić aby nie pleśniały?
Marlena napisał(a):
Często płukać. Spleśniałe wywalić, nie ma rady.
ela napisał(a):
Już je wyrzuciałm ale ja je na wacie kiełkowałam. Może jednak w słoiku następnym razem zrobię to nie zapleśnieje.
naimad napisał(a):
A ja mam inne pytanie. Czy lepsza jakosc wody niema wplywu na to ze kielki beda bardziej odzywcze ? Na przyklad przelewanie jej woda wzbogacona dobrej jakosci preparatem z mimeralami rozpuszczalnymi w wodzie? Kranowa i chlor w niej zawarty srednio do mmie przemawia. Jesli wiesz cos na ten temat Marleno, wdzieczny bede za odpowiedz.
NAIMAD napisał(a):
A czy przelewanie kiełków wodą z dodatkiem rozpuszczonych minerałów sprawi że będą miały więcej wartości odżywczych niż zwykłą chlorowaną kranówką ?
Marlena napisał(a):
Nie wiem, ja przelewam normalną wodą.
Daria napisał(a):
Od jakiegoś czasu regularnie hodujemy kiełki, ostatnio najczesciej rzodkiewkę. Kielki rzodkiewki mają bardzo wyrazisty, delikatnie pikanty smak:) Głównie uzywamy ich do sałatek, choć potrafią wylądowac na kanapce czy w zupie 🙂 Korzystam z plastikowej przeźroczystej kielkownicy (ale nie warstwowej), jak dotąd nie przydarzyła się nam pleśń. Zawsze wiedziałam, że kiełki mają dużo „dobrego” w sobie, ale nie miałam pojęcia, że aż tak dużo w porównaniu do dorosłych osobników.
Pozdrawiam
marek napisał(a):
Czy nasiona na kiełki lub same kiełki też trzeba wymoczyć w celu usunięcia pestycydów, czy nie trzeba?
Oraz jak to jest z jedzeniem kiełków (podobno są ciężko strawne),
które kiełki lepiej jeść na surowo, a które po podgrzaniu?
z góry dziękuję za odpowiedź i serdecznie pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Nasiona na kiełki najpierw dobę moczymy w wodzie. Potem wodę odlewamy i przelewamy możliwie często świeżą wodą, aż wypuszczą kiełki. Większość kiełków jest smaczna na surowo. Ale jak nie podejdzie Ci smak na surowo to można w daniach gotowanych użyć, jednak tracimy wtedy mnóstwo cennych składników.
Livida napisał(a):
Witam, dziś koleżanka urodziła we mnie pewną wątpliwość. Mianowicie czytała (gdzieś) iż kiełki hodowane samodzielnie w domu mogą zaszkodzić nam grzybicą której możemy nabawić się przypadkiem wprowadzając do organizmu powyższe. Że płuczemy wodą, one stoją sobie w wilgoci, nie mamy sterylnych warunków, niby nie widać pleśni ani nic… ale…
Jak to jest?
Marlena napisał(a):
Nie wiem, nie mam w domu mikroskopu więc nie zaprzątam sobie takimi rzeczami głowy. Kwas żołądkowy ma ph=1,5 i niech on tym się martwi za mnie 🙂
kamila napisał(a):
str. 144, książka „terapia dr Gersona” > „Nasze doświadczenie pokazuje, że spożywanie ich (-> kiełków) ma, niestety, skutki uboczne”.
i str. 145 > (…) naukowcy odkryli, że kiełki zawierają nierozwinięte białko, L-kanawaninę, która osłabia układ immunologiczny.
Ale kto chce, niech je 
Marlena napisał(a):
Charlotte Gerson twierdzi, że szkodzą. Z kolei inna pani, Ann Wigmore, najpierw siebie wyleczyła z raka jelita grubego kiełkami i trawą pszeniczną, a potem poszła na studia medyczne i otworzyła klinikę, gdzie z powodzeniem leczyła ludzi opracowaną przez siebie metodą. Czyli trawą pszeniczną i kiełkami 🙂 Tylko że jej klinika nie miała takiego szumu marketingowego wokół siebie jak klinika Charlotte Gerson, a książki Ann Wigmore są dużo mniej poczytne. Dlatego powszechnie poszła w świat fama, że kiełki szkodzą „bo tak piszą u Gersona”.
L-kanawaninę zawierają nasiona lucerny. Nie wolno ich jeść bez kiełkowania tak jak skubiemy „na sucho” np. nasiona słonecznika czy dynię. Podczas kiełkowania jednak jej zawartość w nasionach lucerny spada do znikomych wartości, zaledwie kilku miligramów na porcję przy 14.000 mg dawki toksycznej – czyli ilości nieistotnych dla ludzi zdrowych (ale być może istotnych dla tych mających raka). A poza tym jest mnóstwo innych nasionek do kiełkowania.
Polecam artykuł https://www.surowo.pl/dieta-surowo/215-trujace-kielki, lub oryginalny angielski tekst artykułu (autorzy: Warren Peary and William Peavy, Ph.D.) https://www.living-foods.com/articles/sproutmyths.html
Małgoś napisał(a):
Witam Serdecznie, Pani Marleno, nie polecam sposobu z przebijaniem gwoździem wieczka słoika, bo to mega trucizna, prędzej niż kiełki wyhodujemy mnóstwo rdzy. Mokre zakrętki słoikowe już na drugi dzień mają zardzewiałe brzegi. PozdrawiaM
Krzysiek napisał(a):
Kiełki brokułowe walczą z rakiem i szybko usuwają zanieczyszczenia [wchłaniane przez nas z powietrza]
https://wolna-polska.pl/wiadomosci/kielki-brokulowe-walcza-rakiem-szybko-usuwaja-zanieczyszczenia-wchlaniane-powietrza-2014-09
Marlena napisał(a):
Często lądują na moim talerzu, uwielbiam je! 🙂
alicja lipnicka napisał(a):
prawdopodobnie dlatego kiełki lucerny można jeść dopiero po siedmiu dniach,tak słyszałam.Pozdrawiam
.
Anna K. napisał(a):
Marleno, jestem szczęśliwa,że znalazłam Twoją stronę( ok.3 mieś temu). Nie myślałam,że tylu ludzi jest” zdrowotnie zakręconych”. Bardzo dużo informacji dla mnie zupelnie nowych.Bardzo dziękuję ,że to robisz.
Czasem robię kiełki ale tylko rzeżuchę i rzodkiewkę na piętrowej kielkownicy albo talerzu z watą, ścinam tylko część zieloną. Moje pytanie: czy należy jeść całość ziarno łącznie z korzonkiem( czasem włosowatym)? Np. przy soczewicy czy grochu ziarno będzie twarde. Myślałam,że ziarna jak fasola, soczewica , cieciorka itp można tylko gotowane zjadać.
Z innej beczki pytanie: nie jestem zwolenniczką mięsa i chętnie przeszłabym na gł. roślinne białko( strączkowe rośl.) ale mam grupę krwi 0, wyczytałam ze osoby z tą grupą krwi powinny jeść mięso. Jestem ciekawa czy ktoś z ktoś z weganów ma gr.0 i bdb. wszystko trawi ,przerabia i nie ma żadnych problemów zdr.
Ja dopiero od 2 miesięcy zaczęłam jeść dużo roślin , pić soki i widzę ,że nie strawiam tego dobrze ,większość soku ( buraczany) ląduje w kale. Czy to okres przejściowy, zanim organizm przystosuje się do większej ilości błonnika czy coś z moimi jelitami nie tak. Bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam.
Anna K.
Marlena napisał(a):
Ja zjadam kiełki w całości, hoduję metodą słoikową. Z kiełków roślin strączkowych można zrobić pastę (zmiksować z dodatkiem ulubionych przypraw i odrobiny „czegoś tłustego” dla poślizgu jak np. oliwy, tahini, awokado lub orzechów) i zjadać jako dip lub smarowidło. Co do diety opartej na grupach krwi to jak dotąd jest to jedynie teoria, na którą do dnia dzisiejszego nie mamy żadnych badań które mogłyby ją potwierdzić. Dlatego póki co traktuję ją z przymrużeniem oka 😉 Stolec zabarwiony po burakach na bordowo jest OK – to barwniki zwane antocyjanami tak barwią, patrz tylko czy nie zabarwiają moczu (nie powinny jeśli jelita są prawidłowo szczelne).
ecola napisał(a):
Teoria, że mięso jest wskazane dla osób z grupą krwi 0, jest bardzo korzystna, a być może i wypromowana przez korporacje mięsne. To biznes, trawiący całą planetę z ludźmi, jak rak/nowotwór.
Anna K. napisał(a):
Dzieki za odp., czyli surowe fasolki, czy groszek po kiełkowaniu jest ok.
Mocz jest czysty,czyli nic nie przecieka.
pozdr. Anna
Julita napisał(a):
Witam a dlaczego nie można stosować kielkow w ciazy. Czy to prawda że zalegają się tam salmonella i listeria?Jak ewentualnie się tego pozbyć?
Marlena napisał(a):
Myślę, że jak się samemu w domu wykiełkuje z zachowaniem zasad higieny, to raczej nie ma się czego bać. To prawdziwa kopalnia kwasu foliowego 🙂
elovelo napisał(a):
Bardzo ciekawy opis, jasny i pełny. Najlepszy tekst o kielkach jaki znalazłem zaglebiajac sie w temat uprawy kielkow. Dzieki za porady.
Ps.
Zastanawiam się tylko czemu autorka, jak i liczni komentujacy tak uparcie hodują, zamiast uprawiać 😉
Marlena napisał(a):
Bo hodowla kiełków jest dużo bardziej pasjonująca niż nich uprawa. Do uprawy potrzebna jest ziemia, a do hodowli zaledwie pusty słoik po dżemie 😛
Katarzyna napisał(a):
Marlenko, spotkałam się z opinią od lekarza homeopaty, że kiełki posiadają hormon wzrostu, który może pobudzać wzrost nowotworów, dlatego należy je jeść okazjonalnie. W związku z tym nie zaleca się ich przyjmować osobom ze schorzeniem takim jak moja córka – mikrogruczolak przysadki. Co o tym sądzisz?
Marlena napisał(a):
Jak w takim razie wyjaśnić fakt, iż Ann Wigmore wyleczyła swojego raka kiełkami, sokami i trawą pszeniczną, a potem powtórzyła ten sam numer z wieloma pacjentami tłumnie przybywającymi do jej kliniki (Hippocrates Health Institute)? https://hippocratesinst.org/the-institute/ann-wigmore-founder
Zapytaj homeopatę, chętnie nauczę się czegoś nowego 🙂
Katarzyna napisał(a):
Hmm, no teraz dałaś mi do myślenia… Zapodam temat mojej pani doktor podczas następnej wizyty. Pozdrawiam serdecznie
Kasia
Martyna napisał(a):
Pani Marlenko Proszę wytłumaczyć mi dlaczego lepiej hodowac kiełki na opakowaniu ktorych znajduje się info ”nasiona do kielkowania”?
Ja uwielbiam rzodkiew i często kupuje tą ”zwykłą”. W smaku kiełki są identyczne a cena niższa niż tych ”na kiełki”
Myślałam że to tylko chwyt mmarketingowy żeby drożej sprzedac.
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Martyno, mnie się wydaje, iż to dlatego, że nasiona „na kiełki” nie są niczym zaprawiane. A te przeznaczone do tradycyjnego siewu mogą być zaprawiane aby się do nich szkodniki nie dobierały.
Andrzej napisał(a):
Świetny artykuł. Dużo cennych informacji. Przyczepiłbym się tylko do zdeklasowania piersi kurczaka i posiadanej zawartości białka. Mimo, że procentowo ma mniej białka, jest na pewno lepszym źródłem.
Marlena napisał(a):
No jak widać NIE jest lepszym. A w przeliczeniu na 1 kcal to już w ogóle (1 kcal brokuła ma na przykład więcej białka niż 1 kcal wołowiny). Mięso jest przereklamowane. Nie mówiąc o tym, że nie musimy kraść (mleko, jajka) ani zabijać (mięso) aby się najeść i zachować zdrowie.
Radosław napisał(a):
Witam Pani Marleno, kiełkuje kaszę gryczaną ( 12 h moczenie plus 24 h kiełkowanie ) i jem ją każdego dnia od ok. 1 miesiąca po 300 gram plus 100 gram jaglanej kaszy tylko moczonej ( 24h ) , moje pytanie czy spotkała się Pani wertując ” różne mądrości” czy te kiełki- kaszy gryczanej mogą zakwaszać? czy mam je traktować jak kaszę czy już jak kiełki? szukałem u Fuhrmana, dr. Dąbrowskiej, N. Walkera, G. Malkmusa i w innych miejscach i nie trafiłem…jakaś podpowiedź?:)
Marlena napisał(a):
Proso i gryka są lekko zasadotwórcze, myślę, że po skiełkowaniu jeszcze bardziej (wszystkie kiełki są z tego co mi wiadomo zasadotwórcze).
Malwina napisał(a):
Kiełki rulez! 😉 Ja kiełkuję co popadnie, muszę uważać, żeby kiedyś mojego kota nie skiełkować 😉 Mam plastikową kiełkownicę i bardzo ją sobie chwalę: jest mała, wygodna, higieniczna, nic mi w niej nie pleśnieje (tylko raz soja, ale i tak nie lubię kiełków soi), bo ziarna leżą jedną warstwą. Jednie nabrałam teraz wątpliwości, czy będąc na diecie dr Dąbrowskiej mogę jeść kiełki, skoro mają tyle białka? W sumie już za późno, bo 4 tydzień diety za mną, ale może na najbliższe 2 tyg. bym zrezygnowała.