Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Ewa napisał(a):
Marlenko , czy Ty młody bób zjadasz na surowo? Bo w jakimś z komentarzy pisałaś, że zjadasz miseczke bobu, ale nie sprecyzowałąś , czy ugotowanego.
pozdrawiam gorąco
Marlena napisał(a):
Pewnie! Prosto „z krzaka”, taki jest najlepszy, aż słodziutki, szczególnie odmiana o różowych ziarenkach, tzw. bób karmazyn, ma delikatny smak i cienką skórkę, na pewno w przyszłym roku zasieję go więcej niż zielonego. Ma mniejsze strączki i drobniejsze ziarenka niż bób zielony – nie widziałam takiego różowego bobu w sklepach, ale pewnie kosztowałby sporo, biorąc pod uwagę mniejszą wydajność niż zielony. Ale za to smaaaak… poezja!
Mąż się śmieje, że jak tak dalej pójdzie to nic z tego bobu nie zostanie do zaplanowanego ususzenia czy zamrożenia, bo wszystko wyjem na bieżąco, obecnie moje „śniadanie” wygląda tak, że wychodzę do ogródka i niczym człowiek pierwotny zjadam co napotkam: a to bób, a to groszek (już się kończy), a to truskawki (już się kończą), wisienki, agrest czerwony, porzeczka czarna i czerwona, maliny, rukiew wodna, roszponka… doglądnę uprawy, najem się i wracam do domu gdy już jestem syta. 😉
Już niedługo dojrzeje borówka (zaszalała mi w tym roku, będzie duży zbiór), wczesne jabłka, potem gruszki i śliwki, na końcu winogrona, orzech włoski i laskowy. No i warzywa (marchew, karczochy, ogórki, pomidory, papryka, cebula, por, seler, zielony kalafior rzymski, cykoria, mangold, buraki, zielenina, zioła, w sierpniu jeszcze raz rzodkiewkę dosieję). Tylko czereśnie w tym roku nie dopisały, bo majowe przymrozki zniszczyły większość kwiecia. 🙁
G.n napisał(a):
Witam . Pani Ewo ,jesli przekazuje Pani informacje, to nie mogą one być błędne. Od dawna wiadomo ze nie ugotowaną fasolą można się zatruć.
Fasola biała i czerwona a także zielona jest bogatym źródłem białka, kwasu foliowego i błonnika i UGOTOWANA jest bardzo zdrowa .
ALE PONIWAZ , zawiera toksynę – truciznę o nazwie: lektyna, która powoduje nudności, wymioty i bóle brzucha nie wolno jej jeść na surowo.
Warto poszperać w książkach , bo informacji na ten temat jest wystarczajaco dużo a NIE ZACHECAC innych do jedzenia na surowo…
Sama jem surowe jedzenie ale trzeba robić to biorąc pod uwagę wszystkie aspekty zdrowego rozsądku …Mamy ogromny wachlarz warzyw i owoców a od czasu do czasu ugotowane tez nikomu nie zaszkodzi ,
Marlena napisał(a):
Jaką znowu fasolą? Temat tyczył się bobu, który można zjadać młody na surowo podobnie jak cukrowy groszek.
Lektyny nie zawsze są truciznami: niektóre lektyny przyjmowane w małych ilościach potrafią mieć nawet działanie antyrakowe, ponadto lektyna lektynie nie jest równa.
Ada napisał(a):
w ogóle zdrowe odżywianie kosztuje dużo, szczególnie jak się ma większą rodzinę i alergików jeszcze do tego. nie można np jaj, mleka, glutenu. Mąki bio, orzechy, migdały, to są zawrotne ceny. owoce i warzywa kupuję normalnie, wyjątkiem są tu banany bio, których używam dużo. O wiele więcej wydaję na jedzenie niż kiedyś.
Marlena napisał(a):
To prawda, niskiej jakości pseudożarcie jest super tanie, bo napchane rozmaitą chemią, cukrem, białą mąką, olejami rafinowanymi i palmowymi, antybiotykami, podsuszane Roundupem przed zbiorem itd. Natomiast prawdziwe jedzenie jest droższe. Mimo to zdrowie nie ma ceny.
Monika napisał(a):
Czy dobrym pomysłem jest picie rano na czczo wywaru ze złocistego siemienia lnianego bez ziaren (łyżeczka ziaren gotowanych w szklance wody), a po ok. godzinie zjedzenie śniadania na słodko, np. owsianki na wodzie z daktylami i malinami, itp.?
Iga napisał(a):
A jak uprawiasz rukiew wodną; w ziemi czy w wodzie?
Marlena napisał(a):
Igo, w doniczce z ziemią. Tylko lubi dużo wody.
Krystyna napisał(a):
Śniadanie marzenie, aż Ci go zazdroszczę…:-)))
I jakie to proste…
Zastosuję to do siebie…
Marlena napisał(a):
Zastosuj, Krystyno, samo zdrowie. Szkoda, że lato nie trwa cały rok! 😀
Ada napisał(a):
tak, zdrowie nie ma ceny, ale po kieszeni się nieźle obrywa, szczególnie jak się jest samotnym rodzicem i boryka się ze wszystkim samemu. ale co tu wydam, nie wydam na lekarzy.
Ewa napisał(a):
Marlenko a swoje a jaki nawóz stosujesz do swoich roślinek? zwierzęcy czy roślinny?
Marlena napisał(a):
Mam kompostownik (nawet dwa, jeden duży i drugi mały podręczny) ale czasem kupuję worek obornika w ogrodniczym, więc i to i to używam.
wodzirejka napisał(a):
Ile razy próbuję coś sama wyhodować zawsze kończy się to niczym. Roślinki mnie chyba nie lubią, bo nawet głupia pietruszka u mnie w doniczce nie urośnie 🙁 tak Wam zazdroszczę
Marlena napisał(a):
Pietruszka bywa nieco humorzasta, może spróbuj na początek rukiew wodną, szczypiorek, coś łatwego. Na pewno wyjdą Ci też kiełki, nawet w słoiku. Powodzenia! 🙂
Katarzyna napisał(a):
Pani Marleno, dziekuje , ze dzieli się Pani wiedza i porządkuje chaos percepcyjny, jaki kiedyś miałam. Otworzyła mi Pani oczy na wiele wątków budujących szczęśliwe życie. Poukładało mi się b wiele tematów w głowie, w tym prawa zwierząt. Dziekuje Pani za wysiłek. Wciąż czytam morze art z Pani bloga i wszystko się zaczyna układać. Teraz rozumiem już wiele i wprowadzam stopniowo w swe życie. Bardzo dziekuje!
Marlena napisał(a):
Cieszę się, Katarzyno, że moje artykuły są dla Ciebie użyteczne. Pozdrawiam ciepło życząc zdrowia i radości! 🙂
moni napisał(a):
Pani Marleno, a ten obornik to kupuje pani taki granulowany czy jaki, bo w mojej okolicy jest tylko granulowany w sprzedaży ale to nie to samo .
Marlena napisał(a):
Granulowany w ogrodniczym najczęściej kupuję.
Power napisał(a):
Czy analiza pierwiastkowa włosa była dla Ciebie pomocna?
Power napisał(a):
Czy sama analiza ma sens nie badając przy tym ilości witamin w swoim organiźmie?
KM napisał(a):
Serdecznie dziekuje, za ta strone:) ! Znalazlam ja w zeszlym roku i poczatkowo nie wiedzialam od czego zaczac… ale stopniowo, czytajac, wyprobowujac podane tu przepisy i sposoby na zdrowie (przewlekle!;) zauwazylam u siebie pozadane zmiany… najtrudniej bylo mi zrezygnowac z cukru, miesa, nabialu, jak wiele osob tu pisze. Ale robilam to stopniowo, krok po kroku, nie zniechecajac sie porazkami. I obserwujac poprawe zdrowia:) Jeszcze sporo przede mna, ale juz lepiej sie czuje, moje alergie sa pod kontrola (oraz inne chorobska), a kto wie? moze kiedys sie ich pozbede jesli zdrowie i organizm wroca do rownowagi? Tymczasem probuje porzestawic na lepsza diete mojego bardzo chorego na nerki psa… bo zdrowa dieta dziala nie tylko dla ludzi:) bardzo, bardzo dziekuje za caly trud pisania zawartych tu tresci, badan, polecanej lektury…Zycze zdrowia nieustajaco:)
Patka napisał(a):
Cześć Marlano, przede wszystkim dziękuję, że zamieściłaś przepis na przepyszny i przeprosty zakwas buraczany. Mam swój debiut życiowy za sobą i jestem zachwycona efektem. Wprawdzie jeden słoik spleśniał, ale tym bardziej byłam dumna z pozostałych 😉 Chciałam to napisać pod tematem o zakwasie, ale niestety komentarze są już zamknięte. Mam pytanie: czy trzeba buraki odcedzać od samego soku po ukiszeniu? Wszędzie w przepisach procedura kończy się na odcedzeniu buraków, ale zastanawiam się dlaczego. Czy nie można go po prostu wstawić zakręconego do lodówki razem z burakami? Tym bardziej, że i tak zostanie skonsumowany w ciągu 2-3 dni. Drugie pytanie: czy ktoś je w ogóle takie buraki z zakwasu same? Nie znajduję też wzmianki o zjadaniu ich poza dodawaniu do sałatki czy barszczu. A mnie smakują takie prosto ze słoika, jak ogórki kiszone. Czy może jestem nienormalna? 🙂
Marlena napisał(a):
W sumie to można nie odcedzać, najwyżej trochę więcej się nam ukiszą. Ja odcedzam bo potem robię z nich sobie pyszną sałatkę. Jem też czasem same tak prosto ze słoika – uwielbiam wszystko co kiszone! 🙂
Ela napisał(a):
W sklepie na „B” chciałam ostatnio kupić ser twarogowy z ziołami. Leżał sobie cichutko jakiś klinek nie znanej mi firmy. Przeczytałam skład (wydrukowany petitem, żeby tylko twardziele podołali) i włos mi się zjeżył – już w Polsce jest żywność napromieniowana jonizacyjnie. Konkretnie te zioła dodane do tego serka były napromieniowane. W Polsce nie napromieniowuje się żywności, ale wolno importować. Producent dodał tych ziół pewnie za 6 groszy na opakowanie. Gdyby dał zwykłe polskie ziółka koszt produkcji zwiększyłby się może o 2 gorsze. Mleczarnia pewnie zbije fortunę niszcząc ludziom zdrowie. A wydawałoby się, że suszone zioła to raczej trwały produkt.
Wojtek napisał(a):
Witam serdecznie twórczynie bloga. Dzis natknalem sie na ponizszy atykul co tym bardziej mnie zdziwilo ze pojawil sie na witrynie ktora stara sie byc obiektywna. Poprosze o komentarz na ten temat 🙂 To moj pierwszy komentarz na tej stronie.
https://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-inne/item/111608-tluste-jest-zdrowe-medycy-przyznaja-ze-bladzili
Marlena napisał(a):
Wojtku, wybacz, ale nie czerpie się informacji na temat zdrowego odżywiania z witryn poświęconych teoriom spiskowym! Na ten haczyk już niejedna rybka się złapała.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie ma na tej planecie ani jednej długowiecznej populacji odżywiającej się „niskowęglowodanowo”. Nie pomoże zaklinanie rzeczywistości ani odwoływanie się do pseudonauki czy do teorii spiskowych. Konkrety i fakty na stół, a nie memlanie wciąż tych samych popłuczyn informacyjnych o szkodliwości margaryny, statyn i węglowodanów (wrzucając oczywiście te ostatnie wszystkie jak leci do jednego worka!). Serio, skończmy już z tym – w pewnym momencie ludzie zrozumieją, że tak samo jak są złe węglowodany tak samo i są dobre węglowodany, są dobre tłuszcze i są złe tłuszcze.
Naprawdę zbiera się na wymioty od tego wszystkiego, ile razy można międlić ten sam temat i robić ludziom wodę z mózgu…
Wojtek napisał(a):
Witam serdecznie autorke.
Marlena napisał(a):
Witaj, Wojtku!
Monika napisał(a):
Dzień dobry Marleno, lekarz alergolog zlecił mi, abym wykupiła i przyjmowała lek Pentatop-dostępny w Niemczech. Dawka to 8 tabletek dziennie. Czy wiesz coś na jego temat, czy warto go przyjmować, jakie jest Twoje zdanie?
Marlena napisał(a):
Nie mam pojęcia, ale zapytaj lekarza czy ustrój zachorował ponieważ zabrakło mu Pentatopu.
POWER napisał(a):
Hmm, czy to jednak nie jest tak, że analiza pierwiastkowa włosa to głupota i niepotrzebne marnotrawienie pieniędzy?
Jeśli ktoś odżywia się zdrowo i różnorodnie to jaki sens jest, aby to robić?
Pytam, bo polecałaś to w jakimś komentarzu a dla mnie to niezrozumiałe.
Marlena napisał(a):
Są sytuacje, w których dopiero taka analiza może coś rozjaśnić. Więc nie wyrzucałabym jej tak całkiem do kosza.
POWER napisał(a):
Czy warzywa lepiej gotować w wodzie czy na parze? Czy widzisz dużą różnicę w smaku i wartościach odżywczych?
Jeśli tak, to możesz podać sprawdzone urządzenie?
Marlena napisał(a):
W zasadzie już nie pamiętam kiedy gotowałam coś w wodzie (z wyjątkiem zupy, ma się rozumieć). Warzywa gotuję na parze, jest to szybsze, warzywa smaczniejsze, nie wylewam wraz z wodą witamin, tylko zostają w środku. Ja mam Tefala parowar, służy mi już kilka lat.
POWER napisał(a):
Odnośnie patelni do smażenia, czy warto Twoim zdaniem rozważyć zakup patelni, w których nie musimy używać tłuszczu(np. tytanowa).
Jeśli nie to na jakiej patelni najlepiej smażyć(w kontekście zdrowia i smaku).
Marlena napisał(a):
Stalowa, ceramiczna, tytanowa też może być.
POWER napisał(a):
Czy pisałaś jakiś artykuł o alkoholach i jego wpływu na zdrowie? Jaki jest dla nas najkorzystniejszy?
Czy od kawy zbożowej można się uzależnić? Czy w przeciwieństwie do kofeinowej ta jest zdrowa?
Marlena napisał(a):
Wiesz, tak uczciwie to żaden. Etanol jest mimo wszystko trucizną. Jeśli jednak już w ogóle (wiadomo, względy społeczne, spotkania rodzinne itd.), to wtedy najlepszy jest taki, który razem z trucizną dostarcza nam też odtrutki (antyutleniacze). Poznać to po tym, że możemy wypić nawet i większą ilość (np. bogatego w polifenole czerwonego wina czy domowej wiśniówki) i na drugi dzień rano czujemy się jak skowronki – zero kaca. To znaczy, że etanol zawierał równocześnie dużą ilość odtrutki. Metabolizm etanolu produkuje bardzo dużo wolnych rodników, a antyutleniacze to neutralizują.
Kawa zbożowa nie jest stymulantem, nie uzależnia. Czy jest zdrowa? Cóż, poddana została tak czy inaczej procesowi prażenia, podczas którego może dojść do powstawania niekorzystnych dla zdrowia związków (reakcja Maillarda: https://pl.wikipedia.org/wiki/Reakcja_Maillarda), jeśli zaś nie jest ekologiczna, to ziarna mogły być przed zbiorami desykowane glifosatem (Roundupem).
Limandynka napisał(a):
Dzień dobry Marleno, chciałam Cię prosić o podpowiedz, co zamiast chleba można zapakować mężowi do pracy, tak by nie czuł głodu. Robi sobie bułki lub kanapki z chleba, do tego kiełbasę i twierdzi, że tylko tym jest się w stanie najeść w pracy, która jest ciężka.
Na marginesie dodam, że w domu bardzo rzadko jemy pieczywo, od roku nie używamy mięsa, więc gotujemy warzywa i kasze, a i tak brzuch męża coraz bardziej się powiększa, do tego dochodzi picie kawy z cukrem, które stało się niemal jego uzależnieniem.
Marlena napisał(a):
Skoro twierdzi, że „tylko tym” się naje, to raczej tutaj święty Boże nie pomoże, bo cokolwiek nie będziesz mu chciała wcisnąć w zamian za tę bułę i kiełbachę to powie, że głodny był. Najpierw potrzebna by była zmiana mentalności, niestety. Tymczasem to nie chleb i przetworzone czerwone mięso są na pierwszym miejscu Indeksu Sytości (Satiety Index) lecz… ugotowane ziemniaki, jeszcze lepiej gdy poprzedniego dnia i ostudzone. To nie jest mój wymysł, to stwierdzili badacze, którzy byli ciekawi jakież to żarełko syci najbardziej i najdłużej. Okazało się, że ziemniaki! 🙂
Ziemniaki również odchudzają: australijczyk Andrew Taylor pożegnał się z otyłością wcinając ziemniaki w rozmaitej formie (ale nie dodawał do nich tłuszczu, jedynie przyprawy ziołowe, czasem trochę warzyw do tego). Nigdy nie chodził głodny. Mit o tuczących ziemniakach można odłożyć do lamusa. Polecam książkę „Zdrowie bez recepty”, autor dr John McDougall.
Czerwone mięso z chlebem, cukrem i kawą to „mieszanka wybuchowa”. Każda z tych rzeczy jest przetworzona i nie buduje zdrowia, zamiast dawać korzyści dokładać może kamyczek jeden z drugim do jego powolnej degradacji jeśli jest używana dzień w dzień.
Ela napisał(a):
Witam Panią bardzo serdecznie. Proszę o podpowiedź jak przygotować jagody leśne do jedzenia i do mrożenia? Oczywiście je myję Pani sposobem, ale czy to wystarcza? Słyszałam że jagody powinno się sparzyć wrzątkiem, aby pozbyć się ewentualnych odchodów zwierząt leśnych.
Temat dla mnie dość ważny, córcia uwielbia jagody, a za chwilę skończy się na nie sezon.
Pozdrawiam. Ela
Marlena napisał(a):
Mój sposób jest na pestycydy i bakterie. Larwy tasiemców, którymi media tak chętnie nas straszą w związku z leśnymi jagodami – mogą znajdować się również na grzybach leśnych. Czy kogoś to zniechęca do grzybobrania? Nie dajmy się zwariować. Aby doszło do zakażenia to zakażony lis musiałby na jagody zrobić kupę, bo jaja tasiemca są w jego kupie. Raczej trudno nie zauważyć kupy! Po prostu zgodnie z zaleceniami lekarzy i sanepidu dokładnie myję owoce (roztwór kwasowy, zasadowego nie używam bo nie ma tutaj pestycydów).
POWER napisał(a):
Mleko ponoć nie jest najzdrowsze, a czy to prawda, że kefir domowej roboty dobrze wpływa na jelita (można go jeść do woli jak owoce, warzywa)?
O, taki 🙂
https://www.budwigdieta.pl/index.php/sample-sites-3/domowy-kefir
Marlena napisał(a):
Jak kto woli, ale osobiście wychodzę z założenia, że tego typu produkty raczej do zbyt naturalnych dla człowieka pokarmów nie należą, dlatego nie stanowią one w moim menu jakiejś super pożądanej pozycji. Czasem okazjonalnie pojawi się u mnie jakiś jogurt, ale dosłownie jest to kilka razy w roku.
Prawdą jest, że fermentowane produkty mleczne są zdrowsze od niefermentowanych. W przyrodzie jednak tak czy inaczej mleko służy do karmienia młodych (swojego gatunku zresztą, a nie cudzego), a potem żaden ssak mleka nie pije, obojętnie w jakiej formie. Natomiast dobroczynne bakterie można pozyskiwać kisząc cokolwiek, nie musi to być mleko innego ssaka.
Mariusz napisał(a):
Na temat kefirów i jogurtów pisze też Mercola. Ponadto ciekawą pozycją, w której wspomina się o znaczeniu fermentowanego nabiału i jaj wysokiej jakości jest „Witamina K2 i paradoks wapnia” Kate Rheaume-Bleue (na którą zresztą Mercola też się powołuje), która wyjaśnia w bardzo przystępny sposób, dlaczego należy przyjmować razem pewne mikroelementy i witaminy (nie używa na szczęście przy tym tego niekojarzącego się ze zdrowiem okropnego słowa „protokół”, dzięki czemu odbiór książki jest jeszcze bardziej pozytywny). Bardzo ładnie pisze też o odzwierzęcych źródłach witamin A, D i K2.
Marlena napisał(a):
Dlatego ona tak pisze, ponieważ podobnie jak Mercola oboje „siedzą” w diecie „paleo”, gdzie gloryfikuje się pokarmy odzwierzęce uważając je za niezbędne do przeżycia dla istoty ludzkiej. Czy tak jest faktycznie? A może jest to błędny paradygmat?
Owszem, jest błędny – dojdziemy do takiego wniosku po analizie Niebieskich Stref: Adwentyści Dnia Siódmego będący ścisłymi wegetarianami (weganami) nie biorąc do ust ani pikograma pokarmów odzwierzęcych dożywają w zdrowiu i jasności umysłu trzycyfrowych urodzin. Rzecz niezwykła w społeczeństwach zachodnich, wciąż hołdujących paradygmatowi niezbędności produktów odzwierzęcych w menu 3 razy dziennie przez 365 dni w roku oraz ich rzekomej wyższości (w sensie większej odżywczości) nad pokarmami pochodzenia roślinnego, prawda?
Jak to możliwe? Skąd ci krzepcy stulatkowie z Loma Linda biorą swoją witaminę K2? Albo A? Albo D? Otóż wszystkie 3 produkują sobie sami. Dopóki nie zniszczysz swoich fabryczek, to je masz. Jeśli je zniszczysz, nie używasz lub (uchowaj Boże!) urodziłeś się z fabryczką wadliwą – wtedy jesteś skazany na korzystanie z gotowizny wyprodukowanej przez inne organizmy żywe czyli zwierzęta.
Nie wmawiajmy jednak ludziom, że wszyscy ludzie są na tę gotowiznę skazani (albo że jest ona lepsza niż nasz własny produkt), bo to zwyczajnie nie jest prawdą. Skoro zwierzęta są w stanie produkować sobie sami witaminę K2, A czy D to my, jako twory ewolucyjnie wyższe od zwierząt, z pewnością nie jesteśmy w tym od nich gorsi. Człowiek może się w swoich opiniach mylić, ale ewolucja w swoich działaniach nigdy.
Rzekoma niezbędność produktów odzwierzęcych dla naszego przeżycia lub utrzymania zdrowia czy osiągnięcia długowieczności jest zatem rozumowaniem błędnym. Produkty te to zaledwie opcja, nie konieczność. Dlatego książki Mercoli czy Bleue owszem przeczytałam, ale podchodzę do nich z pewną konieczną rezerwą, więcej tam ideologii niż prawdy. 😉
POWER napisał(a):
”Ja mam Tefala parowar, służy mi już kilka lat.”
Podasz model? 🙂
Marlena napisał(a):
Mam Vitacuisine 4003. Wciąż jest w sprzedaży, bo to flagowy model Tefala już od lat.
edyta napisał(a):
Marleno, napiszesz jeszcze jakiś artykuł?
Marlena napisał(a):
Napiszę, na razie pracowałam nad dokończeniem e-booka o oleju rycynowym, który czekał na to już od dawna. A temat jest ważny i użyteczny.
POWER napisał(a):
Kupiłem już parę ładych miesięcy temu olej lniany, potem dowiedziałem się, że jeśli nie jest w lodówce w sklepie utlenia się.
Obecnie ma złocisty kolor, czy jeśli dodam go do potraw nawet po to ,żeby podbić ich kaloryczność nie zaszkodzi to zdrowiu?
Marlena napisał(a):
Ten prawdziwy, nieprzetworzony olej lniany ma krótki termin ważności (3 miesiące) i przechowuje się go w warunkach chłodniczych (kupujemy z lodówki). Jest na półkach w sklepach pełno butelek z napisem „olej lniany”, ale jeśli nie stoją w lodówce, to nie jest to nieprzetworzony olej lniany.
POWER napisał(a):
Nie wiem czy dobrze rozumiem pewien mechanizm. Czy jeśli spożywam produkty oczyszczone np. mąka przenna, ryż biały to mój organizm więcej na tym traci niż zyskuje( w ilości makro i mikroelementów)?
Marlena napisał(a):
Owszem traci, ponieważ te wszystkie „puste” węglowodany ustrój musi zmetabolizować używając w tych procesach biochemicznych pewnych niezbędnych do tego mikroelementów, więc skoro w białych produktach praktycznie tych mikroelementów nie ma (są zredukowane w procesie oczyszczania), to są pobierane z zapasów komórkowych. Jak się skończą zapasy jesteśmy w czarnej d…ziurze. 😉
POWER napisał(a):
Czy proporcja omega 3 do omega 6 powinna wynosić 1:1? Zwracałem na to uwagę i w przypadku pestek, orzechów wszystkie mają śladowe ilości omega3 z wyjątkiem włoskich.
Jest to dla Ciebie istotne?
Marlena napisał(a):
Nie samymi orzechami człowiek żyje. Spore ilości Omega-3 ma zielenina (z czego niektóre jak np. portulaka warzywna ma nie tylko ALA ale i EPA), siemię lniane, chia, algi morskie. Ryby też oczywiście są źródłem kwasów Omega-3 (długołańcuchowych – DHA). Warto wiedzieć, że rośliny strączkowe dodane do zup czy sałatek powodują zwiększone przyswajanie kwasu ALA. Więc zielenina + jakieś strączki to dobry pomysł na posiłek. Pamiętajmy, że nie jesteśmy tylko tym co jemy, ale przede wszystkim – tym, co wchłaniamy.
POWER napisał(a):
Czy drożdze piwowarskie to zwykłe drożdże ze sklepu czy jakieś specjalne? 🙂
Marlena napisał(a):
Piekarnicze i piwowarskie to dwa różne szczepy, to nie jest to samo. Pierwsze są w spożywczym, a drugie w aptece lub sklepie zielarskim.
POWER napisał(a):
Kwaszone, kiszone. Jak rozpoznać dobrą kiszonke w markecie?
Czy jeśli widnieje napis: Produkt poddany naturalnej fermentacji kwasu mlekowego to dobry znak?
Na opakowaniu widnieje napis: kapusta kwaszona. W składzie oprócz kapusty jest sól 🙂
Marlena napisał(a):
Trudno powiedzieć, ale na pewno te kiszonki BIO co są w Lidlu (kapusta i ogórki) w takich szarych torbach, to są po bożemu kiszone, w miejscowości Charsznica słynącej z ekologicznych kiszonek: https://chpn.pl/produkty-ekologiczne/ekologiczne-ogorki-kiszone/.
POWER napisał(a):
Czy bardzo sobie szkodzimy jedząc produkty nietolerowane przez organizm?
Czy jeśli mam nietolerancje pokarmową na dany produkt to nie będę mógł go spożywać już nigdy czy to minie?
Marlena napisał(a):
Nietolerancje pokarmowe są związane z nieszczelną barierą jelitową, którą żyjąc we współczesnej cywilizacji bardzo łatwo sobie uszkodzić. Jeśli cząsteczki pokarmów, pewne substancje białkowe, przedostaną się przez te nieszczelności do naszego krwiobiegu, to wywołują alarm układu odpornościowego. Jeśli nic z tym nie zrobimy – możemy nawet dorobić się choroby autoimmunologicznej.
W zależności od tego jak silna jest nietolerancja – dany pokarm należy odstawić na kilka-kilkanaście miesięcy, po czym można ostrożnie wprowadzać go w bardzo małych ilościach obserwując reakcje.
Koko napisał(a):
A ja od prawie 3 tyg jem zdrowo i mimo to waga stoi w miejscu,co mnie martwi ponieważ zostało mi 17 kg po ciazy ,dlaczego ??? Co robię złe ?pije 1,5 L wody dziennie jem tylko owoce i warzywa i nic ..zrzuciłam tylko kilogram 🙁 pomocy 🙁
Marlena napisał(a):
Koko, tutaj cudów nie ma, prawa termodynamiki działać muszą: ilość energii pobranej jeśli będzie mniejsza od ilości energii zużytej, to skądś tę brakującą ilość energii organizm musi czerpać, nie z powietrza przecież, lecz z zapasów tkanki tłuszczowej. Najlepiej działa dieta warzywno-owocowa w wersji surowej: utrata kilogramów jest szybsza. Oczywiście nie dodajemy do naszego jedzenia żadnych olejów czy cukru, jemy wszystko tak jak Bozia stworzyła. Możemy jeść w całości jak i kroić na sałatkę, blendować koktajle, wyciskać soki warzywno-owocowe, zamrażać i zjadać w upały jako sorbetowe lody itd.
Jeśli coś idzie nie tak, to trzeba sprawdzić co to może być: może tarczyca, może sprawy hormonalne itp. – dokładnie się przebadać, skonsultować z lekarzem.
Kinga napisał(a):
Witaj Marleno. Twój blog stał się motorem zmian, nie tylko dla mojej najbliższej rodziny, ale i dla tej dalszej. Nieoceniona jest wiedza, którą nas częstujesz 😉 Nasze zdrowie i samopoczucie poprawiło się odkąd stosujemy się do Twoich rad. Nurtuje mnie tylko jedno: czy Ty też jesteś odmieńcem w swoim otoczeniu? Moja ośmioletnia córcia ostatnio powiedziała, że nie chce być taka inna od wszystkich. Nam z mężem to nie przeszkadza i tłumaczymy jej, że to raczej zaletą być innym, gdy się zdrowo odżywia i mam nadzieję, że i ona tak kiedyś na to spojrzy. Problem zaczyna się, gdy trzeba wysłać dziecko do przedszkola- na pewno wiesz jak karmią w takich placówkach- a dziecku 3-letniemu będzie ciężko być zdanym tylko na własny prowiant. Nie wspomnę już o wysłaniu dziecka na obóz czy pojechanie na wakacje z wyżywieniem. Od ostatnich dwóch lat na takich wakacjach, gdzie serwują tradycyjne żarełko, chorujemy, choć staramy się jeść na tyle selektywnie, na ile się da. Jak sobie z tym radzicie? Czy Wasze dzieci nie jeżdżą na obozy, nie jedzą na stołówkach? Jeśli tak, to czy nie mają sensacji żołądkowo -jelitowych? Ostatnio znajoma powiedziała, że przez nasz styl jedzenia sami się społecznie wykluczamy. Coś w tym jest, bo u „cioci na ikieninach” nie ma niczego, co mogłabym z czystym sumieniem zjeść i nie głodować pół dnia. Może internauci podzielą się ze mną, jak sobie z tym wszystkim radzą i Ty Marleno? Ja na pewno dla 2 tygodni wakacji nie będę jadła przez cały rok paszy 😉 Bardzo dziękuję Ci za blog- ogromny szacunek dla Twojej wiedzy. Właśnie zabieram się do lektury ebooka o Oleju Rycynowym. Pozdrawiam gorąco :):):)
Marlena napisał(a):
Kingo, jeszcze jakaś jedna impreza u cioci to nie problem – zjem z grzeczności, sympatii i szacunku ten podsuwany pod nos kawałek czegoś mniej zdrowego i tyle. Przecież nie umrę, a cioci sprawi to radość. Więc okazjonalnie jest to OK. Co do tego nawet dr Ornish czy dr Dąbrowska są zgodni: nie jest ważne co jesz niezdrowego przez 5 dni w roku, ważne jest co zdrowego jesz przez pozostałe 360 dni.
Zgadza się, jesteśmy stworzeniami społecznymi, byłoby głupotą na czyjeś imieniny chodzić ostentacyjnie z własnym jedzeniem. Takie coś moim zdaniem to już podpada pod ortoreksję.
Natomiast jeśli chodzi o wyjazdy, knajpy itd. to ja mięsa ptaków ani ssaków nie jadam, ale z konieczności mogę wziąć rybę (byle nie smażoną), najczęściej jednak knajpy mają w menu surówki oraz ziemniaki z wody, więc to zamawiam, a czasem zupę, a czasem jest jakaś sałatka po grecku czy coś takiego – jak się trafi jednym słowem. Aczkolwiek przyznać należy, że menu bezmięsne się poszerza sukcesywnie w knajpach, na początku zrozumiały to duże sieciówki (typu Pizza Hut, gdzie wersje bezmięsne w menu oznaczone są od jakiegoś czasu zielonym listkiem), a teraz nawet małe restauracje coraz częściej mają do zaproponowania jaroszom większy wybór dań niż kiedyś.
Natomiast co do kolonii czy innych spędów masowych to jest dramat. Mój syn był w zeszłym roku i w tym roku nie chciał już za żadne skarby powtórzyć tego doświadczenia. Wiecznie kanapki z tanią wędliną, na obiad mięcho, tylko w piątek ryba, warzyw i owoców ilości śladowe jako ozdobnik lub przerywnik. Zjadał to co mógł, kolegom oddawał (ku ich uciesze) niezjadliwe truposze i dokupował sobie jakieś owoce jak tylko gdzieś szli z grupą „w miasto”. No ale takie coś nie jest fajne. Niby dzieci uczą się w szkole na temat zdrowego odżywiania, ale w domach wiadomo jak jedzą, więc nikt nie zwraca uwagi na to co dostają (i czego nie dostają, choć powinni) na koloniach czy obozach.
Co do przedszkola, to można poszukać dobrej (niepublicznej) placówki, gdzie nie robią wielkich oczu i traktują zdrową dietę jak coś normalnego. Wpisz w wyszukiwarkę „przedszkole wegetariańskie” – w dużych miastach sporo tego jest teraz. Ostatecznie zawsze można ustalić z dyrektorem placówki, czy jest możliwość by dziecku dawać jedzenie z domu – niektóre nasze użytkowniczki właśnie taką opcję sobie uzgodniły.
POWER napisał(a):
Czy produkt z napisem bio i zielonym listkiem i eco z tym samym listkiem to mniej więcej to samo czy są różnice?
Marlena napisał(a):
Produkty pochodzące z kontrolowanych upraw organicznych muszą być zgodnie z przepisami prawa odpowiednio oznaczone: unijnym logiem ekologicznej żywności (zielony listek) i nazwą jednostki certyfikującej. Tu masz więcej na ten temat: https://www.wodr.poznan.pl/baza-informacyjna/srodowisko/rolnictwo-ekologiczne/zasasdy-etykietowania-produktow-ekologicznych/item/2499-znakowanie-produkt%C3%B3w-ekologicznych
POWER napisał(a):
Masz jakąś sprawdzoną maszynkę do lodów? 🙂
Marlena napisał(a):
Tu pisałam o mojej maszynce do lodów: https://akademiawitalnosci.pl/lody-dla-ochlody-bez-cukru-smietany-ani-chemii/
Zawsze mam w domu latem zapas mrożonych bananów, truskawek, malin, borówek, kiwi… Niech żyje lato! 🙂
POWER napisał(a):
Czemu wszyscy tak bardzo zwracają uwagę na magnez? A tak mało mówi się np. o potasie, wapniu których to trzeba przyjąć więcej(według zaleceń)
Magnez gdzieś tam zaistniał mediach a o innych makroelementach jest cicho.
Czy skurcze łydek mogą być objawem właśnie braku magnezu?
Marlena napisał(a):
Bo wapń w siebie ludzie ładują tonami obżerając się „zdrowym nabiałem”. A nie ma w ich diecie przeciwwagi: magnez zawarty w skorupkach pełnego ziarna czy zieleninie? Skąd go brać, skoro wszystko jest oparte na białej mące i białym ryżu, a zielenina służy zaledwie do ozdoby? Do tego cukier, kawusia i alkohol i jesteśmy w czarnej D. Nie mamy magnezu.
POWER napisał(a):
Czy do parowaru używasz wody filtrowanej żeby kamień się nie osadzał?
Marlena napisał(a):
Tak, u mnie woda bardzo twarda w kranie.
Ewelina napisał(a):
A ja wciąż czekam Marleno kiedy weźmiesz na tapetę problem przerostu candidy. W internecie jest masa informacji i trudno przesiać te wiarygodne od tych pseudo a lekarz w niczym nie pomoże bo nie wie. Podobno większość ludzi ma z tym problem wiec warto rozjaśnić trochę zagadnienia. A może możesz polecić jakieś wiarygodne informacje, opracowania jubileusz zwyczajnie dobrych specjalistów od tych problemów (najlepiej w języku polskim ). Będę wdzięczna. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Ewelino, tutaj masz, od dra Morse’a: https://www.youtube.com/watch?v=vIPNEYHkRaA
Te wszystkie „diety na candidę” gdzie każe się odstawić owoce działają jedynie objawowo, prawdziwa przyczyna nie zostaje rozwiązana. To nie owoce są winne i nie one powinny pójść w odstawkę.
POWER napisał(a):
Jakiego urządzenia używasz do filtrowania?
Marlena napisał(a):
Mam dzbanek filtrujący.
POWER napisał(a):
Zastanawiam się jak to jest 🙂 Mamy rybę mrożoną i olej kokosowy(który uznany jest za zdrowy)
Czy ta ryba będzie tak samo zdrowa po usmażeniu w oleju kokosowym(który jest zdrowy) czy wartość odżywcza po smażeniu na tym straci i lepiej ją ugotować np na parze?
Marlena napisał(a):
Żadna smażenina nie jest zdrowa. Olej kokosowy też nie jest zdrowy, bo żaden olej nie jest zdrowy tak jak i żaden cukier nie jest zdrowy (nawet ten „zdrowszy” brązowy). Olej to izolat tłuszczu, podobnie jak cukier jest izolatem węglowodanowym. A izolaty na drzewach nie rosną. Masz ochotę na kokosa – zjedz go sobie tak jak go Bozia stworzyła, na pewno Ci wtedy nie zaszkodzi. Ale izolatu tłuszczowego z kokosa używaj tak oszczędnie jak tylko się da – to nie jest prawdziwe (całościowe) jedzenie, tylko na siłę ludzką ręką wyrwany pojedynczy jego składnik.
Agnieszka napisał(a):
Witam Pani Marleno. Czytam, przekazywaną przez Panią wiedzę z zapartym tchem. Wciąż dowiaduję się czegoś nowego, a to, co wiem – wzmacniam, dzięki Pani informacjom.
mam pytanie odnośnie flegmy. :-0. Zauważyłam ostatnio, że pojawiła się u mnie – niestety.
Nie dużo, ale raz po raz mam potrzebę …. Zastanawiam się skąd: nie jem cukru, mąki, przetworzonej żywności, żadnego izolatu tłuszczowego. Warzywa, owoce, kasze, strączki, ziarna. Ktoś powiedział, że mam wychłodzony organizm przez surowe warzywne koktajle i że w ogóle za dużo „surowizny”. SOS do Pani! Skąd ta flegma? Co mam zrobić? Wielkie, wielkie dzięki za odp.
Marlena napisał(a):
Nie ma czegoś takiego jak „wychłodzony organizm”. W przyrodzie wszystkie stworzenia jedzą swoje pokarmy bez gotowania. Tylko człowiek gotuje i dorabia do tego swoje filozofie.
Najbardziej śluzotwórcze pokarmy to nabiał, mięso i zboża. Sprawdź najpierw czy Twój organizm efektywnie pozbywa się śluzów poprzez nerki? Instrukcja tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=LfC0re9KJrE
Jeśli nie wysikujesz tych śluzów to sorry – one zostają „w domu” (bo niby którędy mają wyjść?). Zrób sobie oczyszczanie organizmu (na arbuzach, na sokach, koktajlach, sałatkach, a nawet na diecie dr Dąbrowskiej – wersja dla początkujących). Dieta dr Dąbrowskiej nie ma co prawda nakazu spożywania jedynie surówek, aczkolwiek na wykładzie pani doktor mówiła, iż gotowane jedzenie spowalnia procesy oczyszczania, a surowe zdecydowanie przyspiesza. Zgadza się to z tym, co mówi również dr Morse, o czym pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/piramida-zdrowego-oczyszczania/
Monika napisał(a):
Wracając do tematu powyżej, mam dzbanek filtrujący plastikowy i zastanawiam się nad kupnem butelki filtrującej Dafi, która wykonana jest pewnie z takiego samego tworzywa. Marleno, czy warto? Z góry dziękuję za odpowiedż.
Marlena napisał(a):
Nie wiem, ja mam dzbanek od nich ale szklany.
Bea napisał(a):
Kochana Marleno ratuj! Od ponad 2 tygodni męczy mnie angina, w wymazie wyszedł paciorkowiec ropotworczy. Biorę już drugi antybiotyk bo pierwszy nie dał rady. Niby było trochę lepiej a dzisiaj znowu gorączka. Jestem załamana. Śledzę od pół roku Twoją stronę i wiele porad wcielilam w życie. Jedyną moją słabością są słodycze i każdego dnia zjem jakieś ciastko, wafelki czy drozdzowke. Nie chce jeść tego paskudztwa, ale to bardzo trudne. Czy te pierniczone słodkości tak bardzo podkopują moją odporność?
Marlena napisał(a):
Tak, wszystkie słodkości (pierniczone czy nie) bardzo mocno obniżają odporność. Cukier jest jak narkotyk, jednak za pozostawanie w narkotycznym upojeniu przychodzi jednak z czasem do zapłaty wysoki rachunek: cukier stołowy aczkolwiek uznawany za „nietoksyczny” jest zwyczajnym grabieżcą naszego zdrowia i witalności, sprzyjając zachorowaniom na nieco więcej chorób niż tylko otyłość i próchnica uzębienia. Dlaczego? Właśnie dlatego, że gdy niczego nie świadomy zajadasz sobie ze smakiem słodycza, to na 5 godzin Twoje neutrofile są porażone, jesteś wtedy bezbronny niczym niemowlę (Twój układ immunologiczny nie jest w stanie Cię chronić, otumaniony cukrem). Zaburza też gospodarkę hormonalną, panów narażając na utratę testosteronu (hormonu męskości), a kobiety na cysty w piersiach i jajnikach. Nie mówiąc o tym, że zwyczajnie ogłupia i uzależnia (jestem byłym cukrowym narkomanem, wiem co mówię). Pisałam o tym wszystkim tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-rujnowania-twojego-zdrowia-przez-cukier/.
Polecam Ci mojego e-booka: https://akademiawitalnosci.pl/cukrowy-detoks/
Nie możesz, po prostu NIE MOŻESZ jeśli chcesz posiadać zdrowie, wkładać do swojego cennego, posiadanego w jedynym egzemplarzu ciała takich rzeczy jak zakichane wafelki, ciasteczka i inny dziwaczne ludzkie wymysły każdego dnia! Raz na kilka tygodni jest OK, pod warunkiem, że wyszłaś z uzależnienia (lecz wtedy te rzeczy po prostu przestają nawet smakować, a po ich zjedzeniu czujesz się jakbyś była „na haju”, tzn. totalne otępienie i niepokój się włącza: tak właśnie działa narkotyk, czego nigdy nie poczujesz dopóki jesteś uzależniona).
Agnieszka napisał(a):
Pani Marleno,dziękuję za odp. :-). Ani nabiału, ani mięsa ani zbóż nie jem. Chyba, że kasze (jaglana i komosa). Dużo warzyw i koktajli. I w tym miejscu dziękuję jeszcze raz za za wpis o koktajlach: jak i co mieszać. Super.
Czy do koktajli można dodawać np. zmieloną suszoną pokrzywę, lub zmieloną zieloną herbatę – tak na sucho. Ostatnio tak robię, żeby „jeszcze bardziej dowartościować” koktajle. Życzę wspaniałych sierpniowych dni 🙂
Marlena napisał(a):
Można dodawać wszelką zieloną żywność w proszku jak najbardziej (suszona, liofilizowana itp.).
POWER napisał(a):
Czym mogę zastąpić wywar mięsny?
Myślałem nad kupnem mięsa ekologicznego, ale czy są lepsze i szybsze sposoby?
Marlena napisał(a):
Nie wiem jak inni, ale ja wywar mięsny zastąpiłam na zawsze wywarem warzywnym. Nie uśmiecha mi się spożywanie wywaru ze zwłok zwierzęcych. Wyrosłam już z tego 😉
POWER napisał(a):
Czy masz dostęp do wiarygodnych badań czy chodzenie na saune jest zdrowe?
Marlena napisał(a):
https://www.google.pl/search?q=czy+chodzenie+na+saune+jest+zdrowe%3F&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b&gfe_rd=cr&ei=wVmfWdPrPOOA8Qf-qYm4AQ
https://www.google.pl/search?client=firefox-b&q=pubmed+sauna&oq=pubmed+sauna&gs_l=psy-ab.3..0i19k1j0i22i30i19k1.22294.26286.0.26941.12.12.0.0.0.0.490.1888.0j6j1j1j1.9.0….0…1.1.64.psy-ab..3.9.1884…0j0i131k1j0i67k1.UFutI_uLek4
POWER napisał(a):
Czy dzbanek filtrujący poprawił jakość wody tak, że czujesz różnice? Co on właściwie robi?
Marlena napisał(a):
Owszem, jest smaczniejsza, a na herbacie nie tworzy się tęczowy „kożuch”.
Beata napisał(a):
Dziękuję pani za odpowiedź. Od 3 dni nie ruszylam słodyczy. Mam nadzieję, że wyjdę z tego uzależnienia. Z gardłem już lepiej, angina ustępuje. Jednak kolejny raz przekonałam się, że trzeba wziąć zdrowie w swoje ręce, a lekarzom chyba wcale nie zależy zdrowiu pacjentów. Byłam z gardłem u pani laryngolog i zaleciła zmianę antybiotyku drugiego na trzeci. Na moje pytanie jak wzmocnić odporność, czy może jeść mniej cukru stwierdziła że to nie ma znaczenia. Ponadto dodała, że my dorośli mający dzieci w przedszkolach jesteśmy całkowicie bezbronni na zarazki przenoszone przez nasze pociechy! Dziękuję Marleno, że jesteś 🙂
Marlena napisał(a):
Owszem, lekarze ogólnie są zdania, że dieta na nic wpływu nie ma i mamy jeść „wszystko”. Sami dożywają raptem przeciętnie 68 lat, więc raczej to nie jest dobre źródło informacji na temat diety i stylu życia 😀
Dzieci w przedszkolach nie są żadnym zagrożeniem, to nasz okradający nas ze zdrowia styl życia i uboga w składniki odżywcze dieta jest tym, czego powinniśmy się bać. Jeden wejdzie do przedszkola i od razu będzie chory, a drugiemu nic nie będzie – bo ten drugi wie co ma robić, jak ma żyć i co ma jeść (jak ma dbać o swojego strażnika czyli układ odpornościowy) aby mu nigdy nic nie było.
Dzieci nie mają z tym nic wspólnego, same są ofiarami bezmyślnych rodziców i „kochanych babć” faszerujących je od małego słodyczami, antybiotykami, szczepionkami, chemicznym żarciem i Bóg wie czym jeszcze. Z wyjątkiem świeżych warzyw i owoców.
POWER napisał(a):
Pisałaś, że żaden olej nie jest zdrowy. Rozumiem, że chodziło Ci o duże dawki? Bo np. lniany w małych ilościach jest polecany 🙂
Marlena napisał(a):
W warunkach zdrowia człowiek nie ma zapotrzebowania na żaden olej, nawet ten lniany. Ma zapotrzebowanie na kwasy tłuszczowe, a te najlepiej czerpać z pożywienia całościowego, a nie izolatu. Tak jak cukier jest zdrowo zjadać w postaci owoców, ale nie izolowany taki z cukierniczki. Czyli zdrowo jest zjadać siemię lniane zamiast oleju, ziarno słonecznika zamiast oleju, kokos zamiast oleju, oliwki zamiast oliwy itd. Tym sposobem dostarczymy sobie potrzebnych kwasów tłuszczowych. W naturalnych produktach spożywczych jest ich sporo, nawet na diecie dra Kempnera gdy pacjenci jedli tylko biały ryż i owoce spożywali ok. 5 g tłuszczu dziennie – to właśnie te kwasy tłuszczowe które są już naturalnie w pokarmach (nawet tych uważanych za nietłuste!).
Są choroby wywołane brakiem/niedoborem kwasów tłuszczowych, ale nie oleju. Olej może być używany w celach terapeutycznych, jest doskonały kosmetycznie. Ale na co dzień nie potrzebujemy spożywać żadnego oleju, potrzebujemy kwasów tłuszczowych. Jedząc naturalne pokarmy na pewno ich nam nie zabraknie. Nie potrzebujemy sięgać po izolaty tych kwasów czyli oleje.
POWER napisał(a):
Jeśli smażyć to jaki olej wybierać? Nierafinowany czy rafinowany kokosowy? A może masło klarowane lub oleje roślinne?
Póki co wybieram rafinowany kokosowy, ale nie wiem czy to najlepszy wybór.
Marlena napisał(a):
Najlepszy wybór to w ogóle nie smażyć. Do przeszklenia cebulki na małym ogniu wystarczy spryskać atomizerem patelnię odrobiną oliwy. W zdecydowanej większości przypadków wystarczy jednak wrzucić warzywa na silnię rozgrzaną patelnię – proces obróbki termicznej i tak się rozpocznie.
POWER napisał(a):
Czy sok z cytryny może być pomocny przy kamieniach w woreczku zółciowym?
Czy są produkty(oprócz niezdrowych) których powinno się unikać przy tej chorobie?
Co najlepiej może pomóc w tym przypadku?
POWER napisał(a):
Dodam, że mój tato bierze leki na cholesterol i słabo się odżywia i tak już pewnie zostanie, ale cóż nie poddaje się tylko włączam dla niego zdrowe i smaczne produkty 😉
Spróbuje też z arbuzem, który ponoć dobrze działa na nerki 🙂
POWER napisał(a):
Jak długo soki z wyciskarki mogą poleżeć w lodówce i nie tracić cennych właściwości?
Robiłbym sobie na ”zapas” większa ilość od razu 🙂
Marlena napisał(a):
Najlepiej spożyć w ciągu doby.
POWER napisał(a):
Oki 🙂
Spytam inaczej. Czy są badania potwierdzające skuteczność picia soku z cytryny na jakiekolwiek dolegliwości? Czy wszystko to oparte jest na subiektywnym samopoczucie paru osób…
Marlena napisał(a):
Naprawdę potrzebujesz badań naukowych by stwierdzić, że cytryna jest zdrowa? 😀
No to proszę bardzo: miejsce 28 w rankingu 41 najgęstszych odżywczo pokarmów: https://akademiawitalnosci.pl/ranking-41-najzdrowszych-najgestszych-odzywczo-pokarmow/
Oprócz tego owoce (w tym cytrusowe, ale również nasze poczciwe polskie jabłka) zawierają cenne kwasy organiczne. A kamień w czajniku od czego się rozpuścić może? Jedynie od kwasu, nic innego nie zadziała. Podobnie kamienne złogi w naszym ustroju, które sobie wyhodowaliśmy na własne życzenie – poddają się działaniu kwasów organicznych.
Mechanizm ten wykorzystuje się również w farmakologii, np. na rozpuszczenie kamieni żółciowych stosuje się leki zawierające kwas ursodeoksycholowy (organiczny kwas wytwarzany u zdrowego człowieka w wątrobie, kwas żółciowy).
POWER napisał(a):
Hehe 🙂 bo ja taki niewierny Tomasz jestem 🙂
A nie powiedziałaś mi na czym najlepiej smażyć(wiem, że niezdrowo). Chciałbym wiedzieć bo to byłoby pomocne dla domowników 🙂
Dajmy na przykład placki ziemniaczane.
Mój organizm np. lepiej reaguje na smażenie na tłuszczach nasyconych, po oleju rzepakowym czułem się fatalnie, ale czy to się sprawdza u innych to nie wiem.
Tak w ogóle to pewnie jest masa badań i pewnie ciężko coś wywnioskować, ale spytać mi Cie nie zaszkodzi 😉
Marlena napisał(a):
Przecież powiedziałam, przeczytaj dobrze. Ja „smażę” głównie na wodzie. To jest opisane w książkach dra Fuhrmana. W najgorszym przypadku jeśli już MUSIMY użyć „czegoś” do smażenia, to na pewno nasycony (ghee, kokos). W przypadku gdy potrzebujemy tylko delikatnie zeszklić na małym ogniu cebulkę, to można patelnię spryskać oliwą.
Rzepakowy mógł mieć wpływ zły nie dlatego, że rzepakowy, lecz dlatego, że w tym kraju surowiec czyli rzepak obficie przed zbiorami w celu desykacji pryska się glifosatem. Ogólnie żaden olej nie jest nam do zdrowia niezbędny. Potrzebujemy kwasów tłuszczowych, a nie ludzką ręką wyizolowanego koncentratu (chyba że terapeutycznie).
POWER napisał(a):
No tak, po prostu nie dotarło do świadomości, że można coś smazyć na wodzie 🙂
Co sądzisz o nasionach chia?
Marlena napisał(a):
O ile można to nazwać smażeniem – to owszem, można. Nasiona chia jadam i lubię.
POWER napisał(a):
Czy ma znaczenie do kiszonek(ogórki) czy użyjemy wody gotowanej czy też niegotowanej?
Marlena napisał(a):
Przestudzonej przegotowanej używam.
POWER napisał(a):
Czy zwykły termos sprawdzi się do przechowania domowych zup czy są jakieś specjalne urządzenia?
Marlena napisał(a):
Może być zwykły, są też termosy obiadowe. Znajdziesz w sklepach AGD.
POWER napisał(a):
Czy po otwarciu słoika i ponownym zakręceniu proces kiszenia dalej postępuje czy produkty zawarte w słoiku trzeba zjeść? 🙂
POWER napisał(a):
Czy przy niedoczynności tarczycy są jakieś przeciwwskazania odnośnie pewnych produktów, których należałoby unikać?
Mam tu na myśli powszechnie uznane i zdrowe produkty a także te, których należałoby unikać bezwzględnie bo są bardzo szkodliwe(oprócz tego co oczywiste, czyli słodycze, alkohol i cała przetworzona papka)
Marlena napisał(a):
Ogólnie rzecz biorąc dietetycy są zdania aby unikać przy niedoczynności tarczycy nadmiernych ilości surowych warzyw krzyżowych czy kaszy jaglanej z uwagi na goitrogeny – substancje hamujące wchłanianie jodu z żywności. Z drugiej jednak strony kiedyś robiono badania i wyszło, że nawet codzienna porcja tych warzyw nie miała wpływu na pracę tarczycy. Czyli owszem, goitrogeny są w tej żywności, ale trzeba by każdego dnia zjeść jej chyba cały wagon by coś odczuć. Normalne porcje krzywdy nie czynią.
POWER napisał(a):
Jaką z książek o zdrowym odżywianiu poleciłabyś na początek( zależy mi na prostym przekazie i tak aby ta wiedza mogła ”dotrzeć” w łatwy sposób do odbiorcy ) ?
Marlena napisał(a):
Zależy czego ktoś się chce dowiedzieć i jakie są jego cele. Polecane książki znajdują się w dziale lektur, szczególnie polecam książki dra Fuhrmana („Jeść by żyć” to już klasyk!).
POWER napisał(a):
Którym badaniom wierzysz? Tym, które widzą zależność między wysokim stężeniem cholesterolu a chorobami(w tym serca) czy tym, które uważają, że ta zależność jest bez znaczenia?
Pytanie czy chodzi o wysokoki poziom cholesterolu a może po prostu o nadmiar białka zwierzęcego, które w nadmiernych ilościach zwiększa(ponoć) ryzyko na wystąpienie chorób(serca, nowotworów itd)
Kolejna rzecz, która mnie ciekawi czy statyny są skuteczne(obniżają ryzyko chorób seca) dla osób, które mają wysoki poziom cholesteolu czy wręcz przeciwnie nie pomajä wcale a nawet nie warto ich przyjmować z powodu skutków ubocznych.
Z ciekawości zapytam jakie są właściwe normy wysokości cholesterolu. Z jednej strony mówi się o zaniżaniu norm, a z drugiej osoby na dużej ilości pokarmów roślinnych mieli dość niski(niektórzy nawet koło 90) co przekładało się na mniejszä ilość chorób serca.
Marlena napisał(a):
Poziom cholesterolu jest tylko jednym z wielu czynników ryzyka przy chorobach serca i układu krążenia, ale nie zaniedbywałabym go. Obniżanie go statynami owszem jest skuteczne, czary-mary i już mamy niższy cholesterol, ale pamiętajmy, że uzyskaliśmy to sztucznie, blokując pewne szlaki w ustroju, a natury nie da się oszukać i wygrać z nią, bo ona zawsze zwycięża i nasze sztuczki jej nie interesują za bardzo. Same leki nie są rozwiązaniem, ponieważ z braku leków nie chorujemy. Chorujemy przez własną głupotę, niewiedzę, łakomstwo i lenistwo.
Wszystko co musimy zapamiętać na temat cholesterolu podał kardiolog, dr Esselstyn w swojej książce „Chroń i lecz swoje serce”: jeśli masz prawidłową dietę, głównie roślinną, to poziom całkowitego poniżej 150 mg/dL, przy poziomie LDL mniejszym niż 80 mg/dL powoduje, że tłuszcz i cholesterol nie mają technicznej możliwości odkładać się w ludzkich tętnicach wieńcowych.
Koniec, kropka, to jest cała filozofia, nic więcej nie musimy o cholesterolu pamiętać. Gorące dysputy i przerzucanie się kolejnymi badaniami czy argumentami na bok – warto posłuchać praktykującego lekarza, który uratował tyłek tysiącom swoich pacjentów i udokumentował to zdjęciami znikającej z obrazu diagnostycznego blaszki miażdżycowej. Skoro on wie jak to się robi i sprawdza się to w praktyce, to ja mu ufam.
POWER napisał(a):
Mhm… Rozumiem, a pewnie ciężko Ci stwierdzić na podstawie badań czy statyny przedłużają życie chorych na cholesterol czy wręcz przeciwnie.
Mi się kojarzą badania(z książki „nowoczesne zasady odżywiania”) które wręcz mówią, że statyny wcale nie zwiększają szansy na wydłużenie życia a jak wiadomo powodują mase skutków ubocznych.
Według Campbella skutkuje tylko dieta z wyłączeniem poduktów zwierzęcych.
I tak na koniec, czy to prawda, że likopen zawarty w pomidorach ma skuteczne działanie i obniża cholesterol?
Marlena napisał(a):
Power, nie ma czegoś takiego jak „chorzy na cholesterol”. Nie zgłębiam tematu „chorowania na cholesterol” bo nie zamierzam chorować ani na cholesterol ani w ogóle na nic, a co do cholesterolu, to uważam za warte uwagi trzymanie się zaleceń Esselstyna, aczkolwiek to są zalecenia tzw. ogólne (istnieją bowiem również wyjątkowe przypadki ludzi mających pewne predyspozycje, którzy przy ogólnym wysokim nie wykazują na obrazie diagnostycznym żadnych zmian miażdżycowych, więc teoretycznie są „chorzy na cholesterol”, a praktycznie mają naczynia jak u noworodka). Tak jak napisałam, poziom cholesterolu jest jednym z czynników ryzyka – ważnym, ale nie jedynym.
Odnośnie likopenu w pomidorach – tak, ma on potwierdzone działanie ochronne jeśli chodzi o układ krążenia. Polecam znakomitą książkę „Jak nie umrzeć przedwcześnie”, autorem jest lekarz, dr Michael Greger. Tam jest wszystko wyłożone kawa na ławę wraz z badaniami, co jeść aby nie zejść przedwcześnie na raka, zawał, cukrzycę i inne drogie w utrzymaniu i zabijające przedwcześnie choroby.
Dr Greger woli dietę wegańską podobnie jak Campbell. Nie wiem jednak czy jest potrzebna dieta w 100% wyłączająca produkty odzwierzęce, bo przecież wśród stulatków w Niebieskich Strefach coś tam skubną sobie tego odzwierzęcego, ale jadą głównie na roślinach i to jest dla wszystkich Niebieskich Stref cechą wspólną: rośliny najpierw, reszta okazjonalnie lub jako dodatek smakowy, a przetworzonych śmieci przemysłowych praktycznie zero. Nazwać to można dietą fleksitariańską. Coś tam się skubnie czasami, ale nie jest to podstawą diety, bo podstawą są rośliny.
POWER napisał(a):
Dziwie się tylko, że nie zaleca ryb(np. makrela) które zawierają duże ilości EPA i DHA co ponoć obniża LDL.
Czy coś Ci wiadomo na ten temat?
POWER napisał(a):
Czy wiesz co mogłoby pomóc na zsiniałe palce(zbyt małe buty przy bieganiu)?
Jakiś naturalny okład, cokolwiek.
POWER napisał(a):
Co według Ciebie najszybciej poprawi stan flory jelitowej(kiszonki i aktywność fizyczna – to wiem)?
Czy to prawda, że najlepszym sposobem będzie 3dniowy post warzywno-owocowy lub np 1dniowy post wodny?
Marlena napisał(a):
Power, w jeden dzień ani nawet w 3 mikroflora dręczona całymi latami nie naprawi się na pewno. Powiem więcej: tacy autorzy jak dr Chutkan, dr Mullin czy dr Blaser w swoich książkach pisali, że jeśli ktoś od dziecka tłucze swoje mikroby antybiotykami, szczepionkami i przetworzonym żarciem, to odbudowa tak w 100% nigdy nie będzie możliwa, bowiem są np. takie mikroby które nabywamy tylko w wieku dziecięcym, później już nie (polecam książkę „Utracone mikroby” Blasera właśnie).
Oczywiście sposoby domowe (kiszonki, chlorofilowe koktajle, warzywne soki, dieta owocowa, inulina itd.) są OK, ale jeśli ktoś jest bardzo poważnie chory, to powinien zrobić badania jakich mikrobów mu brakuje i lekarz zaleca wtedy celowaną probiotykoterapię.
POWER napisał(a):
Czy według Ciebie ta witamina jakościowo(nie mówie o ilości mg) jest dobra?
Czy Ty suplementujesz coś na co dzień? Ja widziałem sugerowane dawki np. 300mg niacyny, ale uważam że jeśli ktoś musi się suplementować to świadczy to w dużej mierze o słabym odżywianiu.
Marlena napisał(a):
Ja osobiście biorę suplementy jedynie w razie potrzeby, tzn. gdy wiem, że moje zapotrzebowanie może wzrosnąć. Np. witamina C gdy przemarznę, doznam urazu czy innego stresu, magnez i B complex w razie stresu lub gdy podczas rodzinnej uroczystości czy świąt skuszę się na jakieś puste węglowodany, bo niestety nie żyję na pustyni lecz w społeczeństwie i czasem są okazje gdzie spożyję coś mniej zdrowego (ale jak mówił dr Ornish nie liczy się co jesz przez 5 dni w roku, liczy się co jesz przez pozostałe 360!). Oczywiście witamina D – wiadomo zimą.
POWER napisał(a):
Czy ta według Ciebie jest dobra jakościowo(wiem, że dawki mg są małe)?
https://www.aptekagemini.pl/vitotal-dla-mezczyzn-30-tabletek.html
Nie wierze serwisom, które są z głównego nurtu, ale jestem ciekaw jak to skomentujesz.
Czy można dotrzeć do metodologii tych badań?
https://www.rynekaptek.pl/farmakologia/naukowcy-ostrzegaja-witamina-b3-nie-dla-wszystkich,6015.html
Marlena napisał(a):
Daruj sobie wszelkie środki z firmy Aflofarm – to syf, szeroko reklamowany w mass mediach i nic nie warty. Jeśli zaś chcesz wiedzieć wszystko na temat niacyny to przeczytaj książkę „Niacyna w leczeniu”, autorstwa dra Hoffera czyli lekarza, który leczył nią skutecznie ludzi przez ponad pół wieku swojej praktyki lekarskiej: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/niacyna-w-leczeniu-dr-abram-hoffer-andrew-w-saul-harold-d-foster
Rzekome „niebezpieczne skutki uboczne niacyny” badano podając ludziom jakieś prochy połączone z niacyną, w związku z czym wysnuto wniosek: „niacyna ma szkodliwe skutki uboczne”. Nie prochy, tylko niacyna! Resztę dośpiewaj sobie sam. 😉
POWER napisał(a):
Jak więć poznać dobrą witaminę? Patrze na skład i na co zwracać uwagę?
Np. czy węglan magnezu, siarczan miedzi są dobre czy jednak te nazwy powinny być inne.
O czym świadczy czerwony mocz po buraczkach i jak temu przeciwdziałać? Niestety po wymiotowaniu mnie pierwszy raz takie coś złapało.