Metale ciężkie są dzisiaj wszechobecne – taka jest cena cywilizacji. Bardzo niebezpieczny jest ołów, którego należy szczególnie unikać, choć nie zawsze jest to możliwe. Jak usunąć ołów z organizmu?
Nie mówię oczywiście o obecności ołowiu w damskich szminkach lub farbach do malowania mieszkań – tutaj każdy z nas ma wybór jaką szminkę czy farbę kupić.
Ponieważ każdego roku ilość dymów przemysłowych jak również wydalających trujące spaliny pojazdów zwiększa się, a nie zmniejsza – ilość metali ciężkich w powietrzu również jest coraz większa.
To nie sprzyja długowieczności. Niestety nie mamy za bardzo wyboru co do powietrza jakim oddychamy. Skąd mamy wiedzieć, że nosimy w sobie ponadprzeciętne ilości metali ciężkich? Wystarczy w tym celu wykonać analizę włosów.
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu!
Jak wiadomo starożytni Rzymianie używali ołowianych naczyń do użytku codziennego. Również odporne na rdzę i gnicie, tanie w wykonaniu i łatwe w użyciu rury ołowiane były powszechnie używane w ich systemach kanalizacji.
W rzeczywistości w kilku współczesnych językach „hydraulik” (np. po angielsku „plumber”, po francusku „plombier”) pochodzi od łacińskiego słowa plumbum oznaczającego ołów, a symbol chemiczny ołowiu Pb obowiązuje do dnia dzisiejszego.
Istnieją spekulacje, czy upadek Cesarstwa Rzymskiego, wraz z jego wojnami, korupcją i zgrają szalonych cesarzy-pomyleńców, nie był wynikiem przewlekłego zatrucia ołowiem. Przypuszczalnie był!
Autopsje zwłok starożytnych Rzymian wykazały bowiem niezwykle duże ilości ołowiu w ich organizmach.
Badania warstw geologicznych Ziemi (głównie Arktyki, ale też i w innych częściach świata) wykazują, że starożytni Rzymianie zanieszczyścili toksycznym ołowiem ni mniej ni więcej jak połowę globu! Dymy z hut intensywnie wytapiających rudę przenosiły się bowiem z wiatrem.
Rzymianie nie mieli pojęcia jak toksyczny jest ołów. Jednak my dzisiaj już wiemy i możemy się łatwo bronić przed jego kumulacją w naszych organizmach.
Jak więc usunąć ołów z organizmu tanio, szybko, skutecznie i domowym sposobem?
Nie są potrzebne żadne drogie kropelki ani wyrafinowane tabletki. Ani nawet żaden lekarz.
Pobyt w drogiej klinice czy szpitalu też okaże się zbędny.
Amerykański biolog, Andrew Saul – autor „Doctor Yourself – Natural Healing That Works” (wydana w Polsce pod tytułem „Wylecz się sam”) oraz „Fire Your Doctor! – How To Be Indepently Healthy” (wydana w Polsce pod tytułem „Zanim pójdziesz do lekarza”) informuje na swojej stronie internetowej, iż z pomocą przyjdzie nam poczciwa witamina C!
Chelacja doustna witaminą C, wykonana domowym sposobem okazuje się być równie skuteczna w walce z ołowiem i innymi metalami ciężkimi jak drogie dożylne zabiegi z użyciem EDTA (kwasu wersenowego).
Zróbmy to samo za grosze we własnym domu.
Należy zaopatrzyć się w czystą witaminę C czyli kwas L-askorbinowy (jest to postać występująca w naturze). Kryształki rozpuszczamy w letniej wodzie, soku, zielonej herbacie. 1 płaska łyżeczka od herbaty to 5 gramów (5000 miligramów) kwasu L-askorbinowego.
Jak dawkować witaminę C?
Oficjalnie w tzw. tabelach PDA zapotrzebowanie dobowe na witaminę C określone jest w miligramach, np. dla osoby dorosłej wynosi 70 miligramów.
Nie oszukujmy się: jest to śmiesznie mała ilość, wystarczająca co najwyżej do… ochrony przed szkorbutem.
Nie do zachowania lub wzmocnienia zdrowia, ani nie do usunięcia jakichkolwiek dolegliwości, lecz tylko do przeżycia jako tako bez zachorowania na szkorbut, czy inaczej mówiąc bardzo podstawowej ochrony przed szkorbutem.
Oficjalnie straszy się ludzi, że wysokie dawki witaminy C powodują kamienie nerkowe. Nie ma jednak ANI JEDNEJ publikacji naukowej, która poprzez podwójne ślepe próby dostarczyłaby niezbitych naukowych dowodów na rzekome szkodliwe działanie witaminy C na funkcjonowanie nerek (tworzenie się w nich kamieni).
Nie odnotowano też jak do tej pory ani jednego przypadku śmierci z powodu przedawkowania witaminy C.
Dlaczego?
Otóż witamina C jest jak się okazuje bardzo „mądrą” substancją – nie tylko nie jest w żaden sposób toksyczna, ale też zwyczajnie nie sposób jej przedawkować, albowiem z jej spożyciem wiąże się tzw. efekt tolerancji jelitowej, zatem substancja sama nam niejako wskaże optymalną ilość jaka jest potrzebna aby nasycić nasz organizm.
Badał to dokładnie (bo aż przez 22 lata) doktor Robert Fulton Cathcart, a wyniki tych badań zamieścił w czasopiśmie Journal of Orthomolecular Mecicine w roku 1994.
Medycyna ortomolekularna zajmuje się badaniem wpływu na zdrowie człowieka rozmaitych substancji zawartych w naszym pożywieniu, ojcem medycyny ortomolekularnej jest podwójny noblista – genialny naukowiec Linus Pauling.
Tolerancja jelitowa na przyjmowane doustnie uderzeniowej dawki witaminy C zależy od stanu zdrowia człowieka.
Kiedy ma miejsce saturacja witaminą C czyli nasycenie organizmu (prowadzące do uleczenia, czyli ustąpienia objawów chorobowych) i organizm „ma dość” witaminy C, to poinformuje nas o tym burczeniem w jelitach, czymś podobnym do lekkiej niestrawności – jest to krótkotrwałe uczucie na pograniczu rozwolnienia, ale nie zaliczymy wizyty w toalecie (a jeśli tak, to będzie to… bardzo burzliwa wizyta, oznaczająca, iż przesadziliśmy z dawką).
Tolerancja jelitowa wzrasta razem z toksycznością choroby.
Oznacza to, że im bardziej jesteśmy chorzy, tym więcej witaminy C nasz organizm jest w stanie przyjąć – bo tym więcej jej potrzebuje aby rozprawić się z chorobą.
I tak:
1. Zdrowy człowiek może bez szwanku (czyli bez spowodowania rozwolnienia) przyjąć w ciągu doby 10-15 gramów witaminy C (10000-15000 miligramów).
2. Człowiek z lekkim przeziębieniem będzie potrzebował przyjąć już 30-60 gramów aby zwalczyć chorobę, taka dawka może być przyjęta bez szwanku (do wystąpienia stanu na pograniczu rozwolnienia), dla osoby z ciężkim przeziębieniem będzie to co najmniej 100 gramów na dobę.
3. Dla chorego zarażonego wirusem grypy ilość witaminy C potrzebnej do nasycenia organizmu wzrasta do 150 gramów na dobę.
4. Dla chorego na wirusowe zapalenie płuc lub mononukleozę ilość ta wzrasta do 200 gramów na dobę lub więcej.
5. Chorzy na nowotwory lub AIDS potrzebują jeszcze większych dawek dobowych, podawanych dożylnie
Gdybyście chcieli przy okazji usunąć z organizmu inne metale jak arsen, rtęć i kadm – warto pamiętać, że ich antagonistą jest selen.
Można zatem połączyć przyjmowanie dawek uderzeniowych witaminy C oraz jednocześnie selenu.
Usunięcie metali ciężkich z organizmu pomaga też wielu dzieciom, u których stwierdzono zaburzenia (występujące dzisiaj już na pograniczu epidemii) takie jak: problemy z zachowaniem , z uczeniem się i przyswajaniem wiedzy, nadpobudliwość (ADHD), autyzm.
Proces usuwania metali ciężkich z organizmu nie jest ani łatwy ani szybki (potrzeba na to od kliku tygodni do kilku a nawet kilkunastu miesięcy), jednak efekty oczyszczenia są zauważalne w sposób zdecydowany przez wszystkich pacjentów, którzy przebyli kurację.
Dodatkowym efektem kuracji jest wzmocnienie ustroju i zmniejszona zapadalność na przeziębienia i grypy.
Gdzie kupić tanio naturalną witaminę C?
Czysty kwas L-askorbinowy (krystaliczny) jako suplement diety kupicie w naszym sklepiku Akademii: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/kwas-l-askorbinowy-1-kg-witamina-c
Ponieważ przyswajalność witaminy C wzrasta w obecności bioflawonoidów i witaminy E – nie można w międzyczasie zapominać o prawidłowym odżywianiu, bogatym w świeżo wyciskane soki, oleje tłoczone na zimno oraz świeże warzywa i owoce.
Z dawkowaniem witaminy C przypomina mi się inna „mądra substancja”, a mianowicie cukier brzozowy (ksylitol).
Chemicznie jest on lustrzanym odbiciem popularnej sacharozy (białego cukru). Jego przedawkowanie manifestuje się podobnie jak w przypadku witaminy C lekką niestrawnością – nie sposób przesadzić ze słodzeniem.
O „mądrym cukrze” czyli ksylitolu i jego zbawiennym działaniu na nasze zdrowie napiszę szerzej niebawem.
Pełen tekst publikacji doktora Cathcarta:
http://www.doctoryourself.com/cathcart_thirdface.html
Badania nad użytecznością ortomolekuł dla usunięcia i ochrony organizmu przed metalami ciężkimi:
https://orthomolecular.org/resources/omns/v03n07.shtml
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Anonymous napisał(a):
również świetnie usuwa ołów i inne metale ciężkie jodek potasu (to sól pod wzgl. chemicznym) i w ogóle jod, warto też uzupełniać magnez (niezbędny do produkcji glutationu) i krzemionkę organiczną
Marlena napisał(a):
Temat powszechnie występujących niedoborów jodu i jego skutków dla ludzkiego organizmu jest bardzo ciekawy. Z pewnością napiszę o tym wkrótce.
ladybug napisał(a):
Bardzo prosilabym o art. na temat naturalnych sposobow uzupelniania jodu. Mimo, iz mieszkam stosunkowo niedaleko morza, mam problemy z nieodczynnoscia tarczycy. Rowniez wiele znajomych mi kobiet, dziewczyn ma tą sama dolegliwosc. To istna plaga! Choroba ta atakuje coraz mlodsze kobiety, i to masowo, co jest dziwnym zbiegiem okolicznosci… W związku z tym jestem bardzo ciekawa, skad mozna brac jod, jesli nawet bliskosc mozra to za malo :). Pozdrawiam serdecznie! Swietna strona, tak na marginesie! 🙂
Marlena napisał(a):
Witaj, ladubug! Na początek wyrzuć do śmieci wszelkie środki do pielęgnacji jamy ustnej zawierające fluor. Ten pierwiastek podobnie jak brom i chlor jest antagonistą jodu, wypierając go z tarczycy. Do czyszczenia zębów można z powodzeniem używać sody oczyszczonej wymieszanej pół na pół z nierafinowanym olejem kokosowym (olej podgrzej, dodaj sodę, podczas studzenia mieszaj często, można dodać parę kropel olejku miętowego i posłodzić ksylitolem czyli cukrem brzozowym). Artykuł o jodzie (jak również o fluorze) mam w planach. Tym jodem nas straszą tak jak witaminą C, a prawda jest taka, że zapotrzebowanie na jod 150 mcg wystarcza ledwie do zapobiegania wola, ale NIE by być w pełni zdrowym. Japończycy spożywają średnio 13,80 miligramów (nie mikrogramów!) jodu, a w rejonach nadmorskich nawet 200 mg na dobę i mają się dobrze. A przecież to przekracza „zalecane dziennie spożycie” setki razy!
Jod jest pierwiastkiem śladowym i może być bezpiecznie spożywany w ilości dużo większej niż „zalecane dzienne spożycie”. Gdyby tak strasznie zaburzał czynność tarczycy jak straszą lekarze, to Japończycy byliby wszyscy chorzy. Odkrywca witaminy C, wybitny biochemik i noblista Dr Albert Szeng Gyiorgi nazywał jodek potasu lekiem uniwersalnym i przyjmował go zapobiegawczo w ilości 0,77 grama dziennie (Mary Jo Fahey „Iodine Remedies: Secrets from The Sea”). Wynaleziony w 1829 roku płyn Lugola leczył wiele dolegliwości. Po wojnie sprawy się zmieniły i zaczęto ludzi płynem Lugola i generalnie jodem jako takim straszyć w mediach jaki to on jest „groźny”. Efekt jest taki, że populacja ma niedobory i niepotrzebnie cierpi na różne schorzenia w coraz młodszym wieku.
Anonymous napisał(a):
Przy oczyszczaniu z toksyn i metali ciężkich bardzo dobrze współpracuje z Vit. C glutation, a glutation liposomowy dodatkowo regeneruje błonę komórkową. Dodatkowo cały proces usprawnia kurkuma, przyprawa, którą możemy dodawać do surówek.
Anonymous napisał(a):
Kwas Alfa Liponowy, inaczej kwas ALA usuwa metale toksyczne .
Anonymous napisał(a):
Mam w zwiazku z tym pytanie- czy witamina C także zadziała w przypadku zatrucia manganem? I czy zwiazki manganu są nadal obecne jeśli do zatrucia doszło ponad 2 lata temu? Pytam, ponieważ jestem chora na manganizm i nie wiem czy nie jest za późno aby coś zrobić…
Bardzo proszę o odpowiedź.
Etka
Marlena napisał(a):
Etka nie wiem czy sama witamina C wystarczy, może być potrzebne „mocniejsze uderzenie” np. chelatacja EDTA, znalazłam tymczasem taki raport na anglojęzycznym portalu dla spawaczy (są z racji zawodu mocno narażeni na kontakt z manganem):
https://www.welding-rod-dangers.com/illness/illness_manganism_treat.htm
Jeden z pacjentów, górnik w dość zaawansowanym stadium (zaburzenia motoryczne, halucynacje) był chelatowany EDTA w połączeniu z witaminą C i wydobrzał. Artykuł jest po angielsku, jeśli samodzielnie nie zrozumiesz to wrzuć proszę do translate.google.pl aby przetłumaczyć tekst.
Anonymous napisał(a):
Dziękuję Marlonka za odpowiedź. Bardzo sie martwie, bo objawy manganizmu mam juz od ponad 2 lat. Chcialabym sprobowac z EDTA, jednakze mam problemy ze zrozumieniem dawkowania oraz niezbędnej suplementacji.
Witaminę C już otrzymałam z allegro i myślę, że zacznę od 15g na dzień i zobaczę jak mój organizm na to zareaguje. 🙂
Przy okazji mam nadzieję, ze witamina ta pomoże mi w infekcji HCV, bo od niemal 20lat jestem nosicielka wirusa a z takimi artykułami w zachodniej prasie też się zetknęłam.
W związku z powyższym mam pytania:
– ile czasu mam brać i w jakiej docelowej dawce witaminę C?
– czy można łączyć chelację doustnym EDTA z jednoczesnym przyjmowaniem witaminy C?
Dziękuję za odpowiedź.
Etka (etaana@wp.pl)
Patryk napisał(a):
Koniecznie kup EDTA – dostępny na allegro. W połączeniu z kwasem l-askorbinowym pomoże skutecznie obniżyć poziom manganu w surowicy. Niestety ze względu na niskie przenikanie przez barierę krew-mózg nie będzie skuteczny w wypłukiwaniu manganu który już odłożył się w mózgu. Po kuracji u niektórych pacjentów nastąpiła poprawa – nie zaszkodzi spróbować.
Mega napisał(a):
Niuans polega na tym, że kupowany na kilogramy (chiński) kwas askorbinowy to prawoskrętny, a dokładniej 50:50 lewo- i prawoskrętne izomery, przyswajalność rzędu 7-10%, co nie musi jednak oznaczać braku sensu jego przyjmowania.
Marlena napisał(a):
Dlatego należy kupować produkt oznaczony wyraźnie jako „kwas L-askorbinowy”, a nie askorbinowy i zakupy należy robić u źródła zaufanego i sprawdzonego. Piszę o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/najlepszy-kwas-pod-sloncem-l-askorbinowy/
Przy podejmowaniu decyzji zakupowej należy zwracać na to uwagę. Kwas L-askorbinowy jaki ja używam jest właśnie z takiego źródła. Używając preparatu zgodnie z dawkowaniem opracowanym przez Paulinga, Camerona i Cathcarta odnosiłam dokładnie takie jak opisywane przez tych naukowców w ich pracach (dostępnych na vitamincfoundation.org) pozytywne rezultaty terapeutyczne przy różnych dolegliwościach. Natomiast opowieści o „nieprzyswajalnym chińskim kwasie askorbinowym na kilogramy” snują najczęściej dystrybutorzy drogich suplementów, chcąc przekonać kupujących, że tylko produkt z ich oferty działa bo jest TĄ PRAWDZIWĄ, jedynie słuszną, lewoskrętną witaminą C.
lenasan napisał(a):
Aloha! Czy już popełniłaś gdzieś jakieś opracowanie o jodzie???
pozdrawiam
Lena
ps. jeśli tak, wrzuć na fejsa, będzie miło poczytać
i rozpowszechnić wśród zgłodniałej wiedzy ludzkości
Marlena napisał(a):
Tak, o jodzie pisałam: https://akademiawitalnosci.pl/10-rzeczy-pomagajacych-tarczycy-zachowac-rownowage/
tadeusz kurzeluk napisał(a):
Eugenicy z Koszarowej we Wrocławiu, chcieli mnie „wyleczyć” z życia hitlerowską chemioterapią, z powodu WzW C (HcV) – ale się nie dałem, jadłem acidum-L-ascorbinicum i się im nie chwaliłem – ostatnio pytali czy już jestem po chemioterapii, bo wiremia mi tak spadła !
na stronie doctoryourself znajdziecie że wszystkie wirusy WzW (HcV) są łatwo uleczalne wit.- C-L
https://www.doctoryourself.com/hepatitis.html
Marlena napisał(a):
Witaj, Tadeuszu. Zgadza się – witamina C ma silne działanie antywirusowe. Polecam też zapoznać się z badaniami Dra Klennera, który przez 30 lat swojej praktyki lekarskiej aplikował pacjentom megadawki witaminy C i opisał rezultaty: https://www.desireerover.nl/wp-content/uploads/2011/10/Clinical-Guide-to-the-Use-of-Vitamin-C.pdf
Gosia napisał(a):
Jestem w konsternacji w sprawie tej wit. C. W książce dr Hansa Ulricha Grimma „Nie jedz tego” o nadmiarze wit. C jest napisane: „(…) w dużych dawkach od 3 do 4 gramów dziennie, może powodować biegunkę i problemy żołądkowo-jelitowe. Do tego może wzmagać występowanie kamieni w układzie moczowym. Lekarze w UE i USA również informują o występowaniu kamieni nerkowych u swoich pacjentów, którzy łykali wysokie dawki wit. C. Mogą one, brane w nadmiarze, szkodzić zespołowi cech dziedzicznych lub nawet prowadzić do raka. A w każdym razie, w dużych dawkach obciążają serce. Naukowcy z Minnesoty obserwowali przez 15 lat 1923 kobiety cierpiące na cukrzycę. Te z nich, które przyjmowały powyżej 300 miligramów wit. C dziennie, podwoiły sobie ryzyko zapadalności za zawał lub udar, w porównaniu do drugiej grupy”.
W książce prof. Johna Emsleya „Piękni zdrowi witalni” też jest mowa o wit. C. Jest tam o niej w plusach ale też minusach. Można tam przeczytać, że Linus Pauling zaleca, aby przyjmować dziennie 10 000mg wit. C, aby mieć dłuższe życie i lepszą kondycję umysłową i mniej chorować. Swoje tezy oparł na obserwacji goryli, które dziennie spożywały 10g wit. C, takie też dawki zalecał ludziom. Potem Pauling wraz z lekarzem Ewanem Cameronem przedstawili teorię, że wit. C leczy i zapobiega rakowi. Ostatecznie wyniki ich badań nie były miarodajne „(…) odkrycie można było podważyć, gdyż grupy kontrolną i eksperymentalną autorzy dobrali tak, że nie dało się wykluczyć wpływu innych zmiennych na ostateczne rezultaty”. W dalszej części książki czytam, że jednak są badania, z których wynika,że nadmiar wic. C jest szkodliwy. Potwierdza to zespół Iana Blaira z Center for Cancer Pharmacology Z Uniwersity of Pennsylvania. „W artykule opublikowanym w „Science” w roku 2001 Blair poinformował, że w pewnych okolicznościach wit. C może wykazywać działanie prooksydacyjne – może powodować wzrost stężenia groźnych substancji w organizmie. Te substancje to atakujące DNA nienasycone aldehydy, które powstają w wyniku reakcji wit. C z wodoronadtlenkami alifatycznymi (tłuszczowymi). To odkrycie wyjaśniałoby, dlaczego wit. C jednak nie chroni przed rakiem.”
Czy jednak poza zaleceniami jak te przy zatruciach metalami ciężkimi, gdzie duże dawki przyjmuje się tylko jakiś czas, po prostu nie przesadzać z wit. C? Jeśli człowiekowi nic złego nie dolega, to czy najlepszym lekarstwem nie jest spożywanie wszystkiego z umiarem? W obu książkach jest dużo na temat tego, że koncerny farmaceutyczne zrobią wszystko, żeby sprzedać swoje produkty, jesteśmy lawinowo zasypywani reklamami, a tak naprawdę garść owoców jest w stanie nas uchronić przed niedoborem przykładowej wit. C.
Pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Gosiu, witamina C nie jest lekiem ani sposobem na nieśmiertelność, jest substancją witalną, na którą zapotrzebowanie NIE jest stałe i tutaj jest pies pogrzebany. Jeśli w danym momencie organizm potrzebuje jej to ją wykorzysta, jeśli nie potrzebuje to usunie z organizmu. Nie można „przedawkować” witaminy C i nie odnotowano ani jednego przypadku śmierci z powodu jej przedawkowania. Natomiast wielu ludzi umiera codziennie bo NIE dostarczyli jej w ilościach potrzebnych a to spowodowało rozmaite degeneracje w ich systemie.
Teraz wyjaśnijmy sobie zjawisko o nazwie VITAMIN C PARADOX: paradoksalnie witamina będąca w ustroju zawsze antyoksydantem – w dużych dawkach działa jako OBIE formy: jednocześnie antyoksydant i prooksydant. Dlatego, że zachodzi taka reakcja (cykl redoks), witamina C jest wykorzystywana w celach terapeutycznych (o czym mówią prace Klennera, Riordana i innych). Teraz jeśli chodzi o ilości: 60 mg wystarczy by pozbyć się szkorbutu, to ilość mieszcząca się na główce szpilki. Czy jednak taka sama ilość byłaby wystarczająca aby pozbyć się guza nowotworowego? Absolutnie nie. Wszystko zatem rozbija się o ilości, przy guzach już nie wystarczą ilości podawane doustnie (które mogą pomóc przy szkorbucie), z uwagi na reakcję jelitową: my mamy wbudowany od natury mechanizm, abyśmy się nie obżerali witaminą C więcej niż nam jest to potrzebne i jest nim sr*czka (sorki). Jednak jeśli ominiemy ten mechanizm podając wit. C dożylnie – działa ona wtedy jako prooksydant wytwarzając w procesie przemian chemicznych nadtlenek wodoru w ilościach śmiertelnych dla guza. Nadtlenek wodoru to woda utleniona, internet jest pełen plotek, że pijąc ją pozbędziesz się raka, co jest nonsensem, wody utlenionej nie polecam doustnie pod żadnym pozorem! Polecam za to wysłuchać wykładu lekarza na co dzień aplikującego wit. C dożylnie w megadawkach pacjentom onkologicznym, gdzie tłumaczy on dlaczego ludzie zdrowieją, jakie reakcje biochemiczne zachodzą itd…, to jest lekarz z Riordan Clinic i jego wykład jest tu: https://www.youtube.com/watch?v=YfgKlv31zOw
Sama witamina C nie jest alfą i omegą i wszystkiego nie zrobi, dieta bogata w świeże dary natury jest na pierwszym miejscu. Potrzebujemy wszystkich witamin i C jest owszem BARDZO ważna ale nie jest jedyna, a rak nie powstaje od samego tylko niedoboru C. Co do kamieni nerkowych to wypowiadałam się już w innym miejscu, nie będę się powtarzać, zasygnalizuję jedynie, że dr Cathcart usuwał pacjentom kamienie (które powstały gdy samowolnie obniżyli oni swoje dawki C do 500 mg) – podwyższając im dawki i dodając pewne minerały. Podczas 37 lat pracy miał dwóch takich niesfornych pacjentów. Pozostałe 25 tysięcy ludzi, których leczył przez te 37 lat – żaden nie dostał kamieni w nerkach.
jg napisał(a):
Nie ma czegoś takiego jak AIDS czy ADHD i wiele innych chorób! Sam „wynalazca” (farmaceuta), przyznał się niewiele przed śmiercią, że ADHD wymyślił – dla pieniędzy oczywiście. Producenci mają leki i nie mają co z nimi robić, więc trzeba wymyślić następną chorobę, np. depresję. Coraz więcej ludzi przechodzi na leczenie naturalne, więc farmaceuci wymyślają nowe choroby itd…. Nie chce mi się teraz szukać źródeł /tekstów/, natomiast o AIDS, depresji i innych są filmy.
Jak mi się kiedy zachce, to ich poszukam i wrócę na tę stronę.
pola napisał(a):
Bzdura, że niby depresja to wymyślona choroba. Niestety ale sama choruję i znam kilka osób co z tego wyszły tylko dzięki lekom. Ktoś kto nie miał do czynienia z tą chorobą w rodzinie lub sam nie doświadczył niestety będzie twierdził, że depresja to wymysł, a to tak naprawdę wyniszczająca choroba- fizycznie i psychicznie. Oczywiście zgadzam się z tym, że producenci wymyślają co rusz cudowne tabletki, np.: na odchudzanie, lub jakieś superaśne witaminy, to wszystko by zarobić grube miliony.Ale co jest najgorsze, że leki które podobno mają leczyć coraz częściej szkodzą a i żeby wyleczyły to trzeba brać nie wiadomo ile. Producenci celowo umniejszają w tabletce tej substancji, która ma leczyć, żeby klient przyszedł po kolejne i następne opakowanie i napchał kasy w kieszenie producentów.
A tak na marginesie to nawet ciekawa ta strona, trafiłam tu przypadkiem i zostanę dłużej.
Marlena napisał(a):
Pola, depresja powstaje z braku witamin z grupy B (głównie niacyny) oraz minerałów (głównie magnez), zwróćmy też uwagę, że większość serotoniny (hormon szczęścia) produkują jelita, również witaminy z grupy B produkują nasze jelita. A ci co chorują na depresję mają z reguły oprócz niedoborów mocno zaburzoną florę jelit. Więc oprócz probiotyków niacyna, magnez, dużo świeżych warzyw i owoców oraz aktywność fizyczna i mówisz do widzenia depresji, organizm wraca do równowagi i nawet najgorsze problemy nie dołują człowieka gdy uzupełnimy niedobory i przywrócimy wysoki poziom serotoniny, a co za tym idzie wysoką odporność na stres i zwyczajnie dobry humor i radość życia 🙂
kokaina napisał(a):
a skąd mogłabym się dowiedzieć, czy powinnam zwiększyć dawkę kwasu L-askorbinowego ?
Marlena napisał(a):
Z wykładu dra Jaffe który uczy jak ustalać zapotrzebowanie dobowe na witaminę C: https://akademiawitalnosci.pl/odtruwajace-dzialanie-witaminy-c/
Aldona napisał(a):
Pani Marleno, czy o jakieś szczegóły dotyczące tego selenu do usunięcia metali ciężkich można prosić? W jakiej formie i w jakich dawkach należy go przyjmować?
Pozdrawiam 🙂
Aldona
Marlena napisał(a):
Wszystkie mechanizmy usuwania metali ciężkich omówił na swoim wykładzie dr Rusell Jaffe: https://akademiawitalnosci.pl/odtruwajace-dzialanie-witaminy-c/ przy czym selen działa jako kofaktor, a nie sam. Podobnie związki siarki, które są nam niezbędne do produkcji metalotionein – danych nam od Matki Natury cząsteczek wyłapujących jak gąbka metale ciężkie.
Ptrk napisał(a):
Witam Was, od tygodnia przyjmuje witamine c1000 mg, najzwyklejszą apteczna musującą,ostatnio zwiekszylem dawke do okolo 3 g i pojawila sie u mnie wysypka na calym ciele, czy ma to jakis zwiazek z kuracją? Prosze o wskazówke, dodam, o ile to istotne ze mam jedną plombe amalgatową.
Marlena napisał(a):
Jeśli przyjmujesz musującą witaminę C z apteki to nic dziwnego, takie preparaty są pełne dodatkowych substancji (potrzebnych nam do szczęścia jak dziura w moście), może być też taka witamina dosładzana syntetycznym słodzikiem, mogącym wywołać różne „dziwne” objawy. Jeśli chcesz przyjmować witaminę C to jedynie czystą (kwas L-askorbinowy bez wypełniaczy i dodatków), wtedy wiesz co przyjmujesz.
dddd napisał(a):
ołów a rtęć ? a wogóle to niech pani poda przepis zzeby organizm radził sobie z wszytskiimi metalami ciezkimi a nie tylko ołów .
Marlena napisał(a):
Przepis podał dr Jaffe na wykładzie: https://akademiawitalnosci.pl/odtruwajace-dzialanie-witaminy-c/
UWAGA napisał(a):
Powtarzam raz jeszcze. Takie dawki powodują kamicę nerkową ! Źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21186694; https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15558527; https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15987848; https://www.przeglad-urologiczny.pl/artykul.php?1254.
Marlena napisał(a):
Urocze badania. Jednak NIE, nie zawsze powodują kamicę, musisz jednocześnie mieć bardzo duże niedobory witamin z grupy B (głównie B6) oraz magnezu aby jej dostać. To niedobór C sprzyja kamicy, nie odwrotnie.
Oto co mówi źródło: „No contribution of ascorbic acid to renal calcium oxalate stones.” https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9429689
Witamina C podana w dużych dawkach wraz z synergentami (witamina B6 + magnez) wręcz ODWRACA kamicę i przywraca zdrowe nereczki – dokładnie to robił swoim pacjentom dr McCormick w swoim słynnym sanitarium w Toronto ponad pół wieku temu https://www.doctoryourself.com/mccormick.html
Kalisia napisał(a):
Witam serdecznie. Marlenko, czy askorbinian sodu, to jest również prawidłowa postać witaminy C?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Tak, jest to postać buforowana, niekwasowa (sól sodowa kwasu l-askorbinowego).
Wioletta napisał(a):
Witaj Marleno,
A czy mogłabyś napisać ile vit c i Selen- i w jakiej postaci potrzeba przyjąć aby oczyścić się z metali ciężkich?
Pozdrawiam
Agata napisał(a):
Witaj .
Moje dzieci od czerwca ubiegłego roku leczone są Ospenem na paciorkowca, czy można u nich zastosować kwas l-askorbinowy i w jakich dawkach?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Nawet będąc chorym na paciorkowca nikt nie jest w stanie sam wyprodukować sobie witaminy C w ustroju. Zawsze należy czerpać ją z zewnątrz. Tym więcej im bardziej jesteśmy chorzy czy zaatakowani przez „obcych” (obojętnie w jakiej formie te patogeny będą: bakterie czy wirusy).
Może być Ci pomocny ten artykuł: https://akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-3-protokol-doustnego-stosowania-witaminy-c-dr-robert-cathart-iii/ oraz ten: https://akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/
Po tak długim podawaniu antybiotyku trzeba będzie też pomyśleć o odbudowaniu flory jelitowej, o czym pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/probiotyki-i-prebiotyki-czyli-zycie-karmi-sie-zyciem/ najlepiej w formie domowych kiszonek (buraczki, kapusta, potem jak sezon będzie to i ogóreczki). Dobra flora jelit chroni naszą odporność lepiej niż cokolwiek innego 🙂
Agata napisał(a):
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Muszę zamówić witaminę c i zacząć podawać dzieciom. Podczas kuracji antybiotykiem dzieci jadły ogórki kiszone, ale niestety zapasy się skończyły i musimy je zastąpić czymś innym. Pozdrawiam.
VITO napisał(a):
Gdzieś czytałem na temat oczyszczania organizmu dużymi dawkami witaminy C w dkg. z dodatkiem ZIEMI OKRZEMKOWEJ – która niszczy dodatnio naładowane bakterie, grzyby, pleśń, pierwotniaki, wirusy, endotoksyny, pestycydy i pozostałości po lekach, bakterie E-Coli i ciężkie metale wiążąc je i CO JEST WAŻNE ! nie niszczy flory bakteryjnej pożytecznych bakterii.JEST MODA ? na usuwanie trzeciego migdałka u dzieci – alergików ! Tymczasem zarobaczywione organizmy mają identyczne objawy jak ALERGIA !!! Badania próbek kałowych to wyrzucone pieniądze ! Znajomy lekarz pediatra profilaktycznie odrobaczywia swoje pociechy co pół roku.
Co Wy na to ????
kinga napisał(a):
Ja również się odrobaczywiam jak zresztą cała rzesza moich znajomych.
Nagle zniknęły problemy z trądzikiem, i szarą skórą.
Takze co pół roku odrobaczywianie to standard. Chyba każdy rodzic jest świadomy że jego dzieci bawią się w piachu a tam tylko roi się od różnych robali. Poza tym inne dzieciory wystarczy że koty mają w domach a później kichają w przedszkolu i sprawa załatwiona.
beata napisał(a):
Witam 🙂
Mam 4 letniego syna z autyzmem, jaka dawka vit. C byłaby dla niego odpowiednia aby nie przesadzić?
Marlena napisał(a):
Noe ma jednej dawki dobrej dla wszystkich – aby się przekonać ile dana osoba potrzebuje należy wykonać kalibrację.
barbara napisał(a):
Witam, na autyzm jest secretin – ferring -to jest jakiś enzym przeciw autyzmowi.Ni epamiętam gdzie to znalazłam ale może Pani dalej poszperać w Internecie.Pozdrawiam,Barbara
beata napisał(a):
A jak wykonać taka kalibrację, gdzie tego szukać? z góry dziękuje
Marlena napisał(a):
Tutaj o tym pisałam (pytanie nr 4) https://akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/
Wisienka napisał(a):
Nie mogę zgodzić się z Tobą Marleno odnośnie picia nadtlenku wodoru (wody utlenionej). Jest wiele publikacji na temat jej nie tylko doustnego ale i dozylnego stosowania z wielkim powodzeniem. Wystarczy sięgnąć po książkę rosyjskiego profesora Nieumywakina ” Woda utleniona na straży życia”. Dodam tylko że stosuje wode utleniona doustnie od kilku miesięcy i stan mojego zdrowia uległ znaczącej poprawie jeśli chodzi np. o bole stawów oraz ogólne samopoczucie. Rownież suplementuje sie płynem lugola oraz wit C i D oraz mało znaną u nas jeszcze niestety wit. K2. Efekty zdumiewajace.
Marlena napisał(a):
Pisałam o wodzie utlenionej w kontekście doustnego leku na raka. Owszem, woda utleniona jest w stanie „zabić raka”, ale nie ta dostarczana doustnie, tylko ta produkowana przez ustrój pod wpływem dożylnych dawek witaminy C.
Jeśli brałaś jednocześnie witaminy C i D + K2 oraz jod, to nie jesteś w stanie powiedzieć na ile mogła (i czy w ogóle) działać doustna woda utleniona. Osobiście nie mam z nią doświadczeń z wyjątkiem używania wody utlenionej do rozjaśniania włosów, zaś świat zachodu milczy na temat ruskiego profesora, jak się zdaje nigdzie niczego nie publikował. Napisał owszem książkę (nawet kilka), ale nie jestem w stanie zweryfikować tego co napisał – po prostu książka ta nie ma żadnych recenzji ani odwołań w anglojęzycznych materiałach.
Ada napisał(a):
Tak jak Wisienka, oczywiście są publikacje zachodnie (choćby amerykańskie) nt. nadtlenku wodoru podawanego doustnie/dożylnie, i to mówiące o dawkach wielokrotnie wyższych niż proponowane przez Nieumywakina. Na „babski rozum”, jeśli prawidłowo działa nadtlenek wodoru produkowany przez organizm ludzki, podobnie będzie działał ten podany z zewnątrz. Jak zwykle wystarczy wpisać w google „hydrogen peroxide” plus wybrane frazy, i wszystko się pokazuje. Nie wiem nawet, czy zachodnie publikacje nie były wcześniejsze niż rosyjskie, więc po co niby ktokolwiek miałby recenzować Nieumywakina (no ale rozumiem, tym podstępnym ruskim „mitomanom” wierzyć nie można, muszą to potwierdzić hamerykańscy nałukofcy). Już na pierwszej stronie książki 'Woda utleniona na straży zdrowia’ autor przytacza choćby książkę „Uzdrawiające właściwości nadtlenku wodoru W. Douglasa przetłumaczoną na j. rosyjski (1998 r.), o czym byś Marleno wiedziała, gdybyś się pofatygowała chociaż zajrzeć do rzeczonej publikacji, dostępnej nawiasem mówiąc w internecie. Poza tym są tysiące relacji osób, którym woda utleniona pomogła. To, że o czymś nie czytałaś i nie wiesz nie oznacza, że nie działa. Tak więc proponuję, byś wstrzymywała się z opiniami na tematy, w których jesteś kompletnym laikiem.
„Osobiście nie mam z nią doświadczeń z wyjątkiem używania wody utlenionej do rozjaśniania włosów”
Gratuluję osiągnięcia, ja na szczęście takowych nie posiadam.
„zaś świat zachodu milczy na temat ruskiego profesora, jak się zdaje nigdzie niczego nie publikował”
To, że nie publikował na zachodzie nie oznacza, że nie publikował w Rosji. Zachód to nie pępek świata.
„Nadtlenek wodoru to woda utleniona [doprawdy odkrywcze :D], internet jest pełen plotek, że pijąc ją pozbędziesz się raka, co jest nonsensem, wody utlenionej nie polecam doustnie pod żadnym pozorem!”
Niestety to Ty Marleno często rozsiewasz w swoich artykułach plotki, tak więc przestrzegam wszystkich Twoich czytelników przed traktowaniem treści tego bloga jako prawd objawionych i polecam sprawdzanie wszystkiego na własną rękę.
Okazuje się, że H2O2 również usuwa z organizmu metale ciężkie:
https://porady.uzdrawianie.org/wp-content/uploads/2015/07/Niezwyk%C5%82e-w%C5%82asno%C5%9Bci-ORMUS%C3%93W.rtf
„Hydrogen Peroxide Medical Miracle
Book by William Campbell Douglass, MD © 1996, Book Review by Denice Moffat
The use of Hydrogen Peroxide is a somewhat controversial topic in the world of alternative medicine, but Dr. Douglass points out in his book that there are over 6,100 articles in the scientific literature dating from 1920 on the scientific applications of hydrogen peroxide.
Hydrogen peroxide has been used for pollen and food allergies, multiple sclerosis, Epstein – Barr virus, rheumatoid arthritis, lupus, scleroderma, thyroid disease, stomach ulcers, arteriosclerosis, bronchiectasis, emphysema, arteritis, varicose veins, pneumonia, asthma, COPD (Chronic Obstructive Pulmonary Disease), flu, yeast/Candida, warts and moles, gum disease and bad breath.
Studies have shown that the tissue oxygen levels with intravenous hydrogen peroxide equaled that of hyperbaric chamber treatment (which are WAY more expensive by the way!)
Hydrogen peroxide is produced by killer cells (a type of white blood cell) in your body. These cells, (called PMN’s or polymorphonucleocites) engulf bacteria, combine oxygen with water to make hydrogen peroxide, and kill the bacteria with an oxygen burst. The PMNs also kill viruses, some parasites and yeast in the same manner.
Hydrogen peroxide is necessary for the manufacture of certain hormone-like prostaglandins which can help with pain in the body.”
Zainteresowanym polecam książkę Nieumywakina w j. polskim.
Na koniec znalezione w sieci książki nt. H2O2:
„Istnieje wiele książek w użyciu nadtlenku wodoru, w przypadku raka i innych chorób:
Nadtlenek wodoru: Cud medyczny, William Campbell Douglass
Zatrzymaj Starzenie lub spowolnić proces, jak ćwiczenie z terapii tlenowej (EWOT) może pomóc, przez William Campbell Douglass
Zalać organizmowi tlenu, przez Ed McCabe
(Uwaga: książka Powódź zastępuje: terapie tlenowe, nowy sposób podejścia do choroby)
Nadtlenek wodoru i ozon, Conrad Lebeau
Tlenu Uzdrawianie terapii: Dla optymalnego zdrowia i witalności, Nathaniel Altman
Tlenu, tlen, tlen, przez Kurt W. Donsbach DC, ND, PhD.
Un-medyczny cud, Elizabeth Baker, MA”
Marlena napisał(a):
Ja nie mogę polecić niczego, czego na sobie nie wypróbowałam ponieważ (mam nadzieję, że to zauważyłaś) to jest blog mój, osobisty, oparty o własne doświadczenia i wiedzę. Więc Twoje kąśliwe uwagi komu są tutaj i na co potrzebne? Tym bardziej, że wyraźnie zaznaczyłam, iż NIE MAM doświadczeń osobistych z wodą utlenioną (i nie zamierzam ich mieć, JFYI) – nie jestem przy tym ani niczyim guru ani też żadną alfą i omegą, więc dowolnie możesz „ostrzegać” przede mną kogo zechcesz – ani mnie to ziębi ani grzeje: nadal będę pisać dokładnie to co myślę, bez względu na to czy się to komuś podoba lub też czy się to wpasowuje (lub nie) w jego przekonania, a to dlatego po prostu, że ja jestem u siebie – to jest mój blog 😉
Natomiast czy Ty, Ado, pofatygowałaś się sprawdzić źródła na które Ty z kolei się powołujesz? Obawiam się, że niekoniecznie. Tak bardzo widocznie byłaś zaślepiona tylko tym, aby mi dopiec i poużywać sobie na mnie 😉 Czy kiedy sama polecasz znajomym sprawdzanie wszystkiego na własną rękę to w istocie sama prześwietlasz źródła, czy też może jest to jedynie czcze i bezwartościowe gadanie? Przyjrzyjmy się bowiem bliżej kim jest polecany przez Ciebie dr William Campbell Douglass II, M.D. Niestety jak widać to, że ktoś zdobył na uczelni dyplom lekarza (M. D. = medical doctor) nie czyni z niego automatycznie człowieka wiarygodnego i/lub zdrowego na umyśle. Mitomani są nie tylko w Rosji, zapewniam Cię. Doktor Douglass twierdził mianowicie między innymi co następuje:
1. Palenie tytoniu nie tylko jest nieszkodliwe, ale wręcz jest niezbędne dla zachowania zdrowia (swoje mądrości na ten temat wyłożył w książce „The Health Benefits of Tobacco”), oczywiście wszystko co złego napisano na temat palenia tytoniu to zmowa wielkiego przemysłu i nie mamy w to wierzyć, ponieważ nigdy nie wykonano badań wskazujących na jego szkodliwość czy wywoływanie raka płuc. Dzięki paleniu tytoniu pozostaniesz szczupły, będziesz miał jasny umysł, zmniejszoną skłonność do nałogów (!) oraz zmniejszone ryzyko chorób degeneracyjnych mózgu jak i umysłowych. Pal, a będziesz dużo zdrowszy, wszyscy co mówią inaczej to kłamcy! Że posłużę się dosłownym cytatem z jego książki: „Smoking can save your life” czyli palenie może uratować ci życie. Oczywiście żadnych prac naukowych na poparcie swoich tez nie przeprowadził, bo i po co, zresztą nigdzie nigdy niczego nie badał ani nie publikował. Ani w Rosji (gdzie przebywał przez rok czasu i to pewnie tam zapłodnił intelektualnie Nieumywakina, tudzież odwrotnie, nie będę wnikać), ani u siebie w Stanach. Oczywiście namiętnie palił cygara i papierosy.
2. Jeśli nie będziesz jadł mięsa to umrzesz dużo wcześniej, słaby i niemrawy, cierpiąc na zatwardzenie spowodowane warzywami oraz nieustającą impotencję. Bycie wegetarianinem jest głupie i szkodliwe („say no to vegetarians!”), bo jedzenie warzyw jest wysoce szkodliwe: „wysysa z człowieka siłę seksualną” i jeśli jesz dużo warzyw to będziesz miał „sflaczałe funkcje seksualne, osłabione mięśnie i osteoporozę”. To jest cytat, niczego nie wymyślam. Oczywiście wszystkie badania na temat zdrowotności jedzenia warzyw to jedynie płatny sponsoring odpowiedniego przemysłu i wegetariańska propaganda, człowiek jest stworzony bowiem do zjadania steków, jajek, tłustego bekonu oraz krowiego mleka i masła. Zielsko wszelkie dla królików jest, a nie dla ludzi i kto mówi inaczej to głosi pseudonaukę. Doktor Douglass wie lepiej! To, że wegańsko odżywiający się niepalący i niepijący (względy religijne) adwentyści też dożywają setki w wysokiej formie fizycznej oraz jasności umysłu jakoś panu doktorowi najwyraźniej umknęło. Aby oddać sprawiedliwości przypomnę, że objadający się tłustym kozim serem (zakąszanym pszenną focaccią i popijanym czerwonym winem) Sardyńczycy również 🙂
3. Mleko krowie to idealny i najbardziej wartościowy pokarm dla każdego ludzkiego organizmu. Mądrość swą pan doktor wyłożył w kolejnym dziele swojego życia, a mianowicie książce „The Milkbook”.
4. Błonnik jest bezużyteczny, a nawet – cytuję: „niektóre rodzaje błonnika mogą wywołać zmiany przedrakowe”. Oczywiście wszystkie badania na temat rzekomej roli błonnika dla zdrowia to czysta pseudonauka i propaganda tych idiotów wegetarian, bo prawda (a jedynym znawcą prawdy jest on, doktor Douglass, rzecz jasna) jest taka, że błonnik nie tylko do niczego kompletnie nam potrzebny nie jest, a nawet jest wręcz dla człowieka szkodliwy, bo może przyczynić się do raka.
5. To bzdura, że DDT (Azotox, środek owadobójczy, pestycyd) jest rakotwórczy, bo prawda jest taka, że zapobiega rakowi piersi u kobiet. Na swojej witrynie pan doktor sprzedawał różne suplementy, jednak kapsułek z DDT sprzedawać nie mógł z uwagi na uregulowania prawne. A to wszystko zmowa promotorów Nowego Porządku Świata, którzy nam wmówili, że DDT jest szkodliwe! DDT odkłada się w tkance tłuszczowej, dlatego jedzenie tłuszczu zwierząt jest dobre, a nie szkodliwe. I jak sam jesteś gruby to też dobrze, bo mając więcej w sobie DDT chronisz się przed rakiem lepiej. Szczególnie gdy jesteś kobietą i masz cycki. Kto twierdzi inaczej bredzi pseudonaukowo.
6. Ćwiczenia fizyczne są szkodliwe i do niczego nieprzydatne. Kilka cytatów: „ćwiczenia fizyczne to strata czasu”, są „niebezpieczne i zwiększają ryzyko chorób serca” jak również „nie stracisz nadwagi ćwicząc” (można to zrobić tylko objadając się tłustym jadłem, oczywiście zwierzęcym, obecne 42% kalorii czerpanych z tłuszczu zwierzęcego to za mało i dlatego ludzie są grubi w USA), ponadto „zajęcia wychowania fizycznego dla dzieci są szkodliwe” ponieważ są „wykańczającym serce i stawy szaleństwem”.
Oprócz tego pan doktor uważał, że tylko dieta wysokotłuszczowa (tłuszcze zwierzęce) chroni przed złem wszelakim a szczególnie przed rakiem piersi, choć wszelkie badania wskazują na coś wręcz przeciwnego, a dieta niskotłuszczowa to recepta na przedwczesną śmierć z powodu miażdżycy i innych chorób cywilizacyjnych (choć badania i praktyka lekarska wskazują na coś wręcz przeciwnego), że jedzenie produktów sojowych przyczynia się do przedwczesnej śmierci i nadwagi (ciekawe co na to długowieczni i szczupli Okinawczycy, u których produkty sojowe jak natto, miso, tamari czy tofu to ok. 12% diety) oraz stwierdza kategorycznie, że „spanikowałbym gdyby mój poziom cholesterolu spadł poniżej 200” ponieważ każdy powinien mieć co najmniej 250 dla zdrowotności (przeciętny Amerykanin ma tylko 240, ale to zdaniem dra Douglassa wynika z tego, że przeciętny Jankes jada zbyt mało czerwonego mięsa i powinien jeść go więcej, to by mu od razu przeszły te cukrzyce, miażdżyce, raki i choroby serca). Ponadto AIDS nie jest żadną tam chorobą, tylko ustawką zorganizowaną przez WHO w celu depopulacji ludzkości.
Po tych wszystkich rewelacjach jaki jest powód aby brać całkowicie na poważnie treści zawarte w jego kolejnym dziele książkowym zatytułowanym „Hydrogen Peroxide – Medical Miracle”? Nie chcę przez to powiedzieć, że komuś by to nie pomogło, autor jednak w tej książce nie wspomina o DOUSTNYM przyjmowaniu wody utlenionej, skupiając się tylko na aplikacji parenteralnej – żeby była jasność. Wręcz przeciwnie w badaniach na zwierzętach aplikacja doustna przyczyniała się do wzrostu ryzyka raka żołądka u myszy. Stosowanie wody utlenionej u ludzi drogą parenteralną też nie powoduje oczekiwanych pozytywnych reakcji u wszystkich z nich i o tym autor uczciwie pisze. Nie można zatem uogólniać, iż mamy do czynienia z cudownym sposobem na wszelkie choroby 😉 Ponadto książka wyszła w latach 80-tych i po niej już nie słychać nic o nowych badaniach na ten temat. Natomiast tak jak wspomniałam wcześniej – mamy liczne dowody na to, że jeśli chcemy pobudzić organizm do anihilacji komórek rakowych, to doskonale robią to odpowiednie stężenia witaminy C (pozyskiwane drogą iniekcji ze wspomaganiem doustnym pomiędzy iniekcjami). Wtedy zostaje naturalnie wyprodukowana woda utleniona w ustroju i dociera ona tam gdzie ma dotrzeć i robi to, co ma zrobić. Natomiast co do dostarczania już gotowej wody utlenionej (tym bardziej doustnie) to nie wiem jak komu, ale mnie same doniesienia Nieumywakina czy Douglassa nie wystarczają póki co. Pamiętać należy, że woda utleniona to silny utleniacz mogący powodować uszkodzenia DNA (tak samo działa np. chemioterapia) i nigdy nie działa jak antyutleniacz (w przeciwieństwie do witaminy C, która będąc antyutleniaczem może w pewnych ściśle określonych warunkach działać „jak utleniacz”).
Ada napisał(a):
Po pierwsze, ja nie polecam Douglasa, tylko Nieumywakina. O Douglasie napomknęłam ze względu na Twoje twierdzenia, że to tylko Nieumywakin sobie coś ubzdurał nt. nadtlenku wodoru. Nie interesują mnie inne poglądy Douglasa, tutaj rozmawiamy o wodzie utlenionej, trudno zresztą byłoby znaleźć choć jedną osobę, z której poglądami zgadzalibyśmy się w 100%. Zapewne są jeszcze inne publikacje poza przeze mnie wymienionymi, ale po prostu nie chce mi się ich szukać, bo aż tak mi nie zależy na udowadnianiu tu czegokolwiek, jak ktoś jest zainteresowany tematem, to sobie poszuka i poczyta. Sama pijam i owszem perhydrol, nie umarłam, ja i moje dna mamy się dobrze 😉
Co do działania na raka, jednemu pomoże jedna substancja (chyba dość rzadkie przypadki), innemu potrzebna będzie diametralna zmiana całego stylu życia, odżywiania i uzupełnienie wielu witamin i minerałów. Wszystko to kwestie indywidualne, nie ma jednego lekarstwa na wszystko i dla wszystkich. Inni mogą być tak zaparci w swoim negatywnym myśleniu, że nic im nie pomoże. Fakt faktem, że wszystko, co wspiera nasz układ immunologiczny, działa przeciwrakowo, bo odpowiednio silny organizm pozbywa się toksyn i uszkodzonych komórek. A nadtlenek wodoru z pewnością wmacnia układ immunologiczny, utlenia patogeny, oczyszcza organizm. Doustnie przyjmujemy w określonych odstępach czasu od spożywanych posiłków. NaClO2 to też silny utleniacz, też zwalczany przez wielką farmację, bo jest bardzo skuteczny. Również niekoniecznie sam, należy wszystko stosować z głową, a przede wszystkim najpierw poczytać, zaznajomić się z tematem. Poza tym należy również wziąć po uwagę bilans zysków i strat – „chemiczne leki z apteki” z całą listą bardzo poważnych skutków ubocznych kontra skromny nadtlenek wodoru/chloryn sodu. Wybór należy do nas.
Oczywiście nie mam nic do witaminy C, sama pijam, ale uważam, że jej zwyczajna postać jest „nieco” upierdliwa w zwalczaniu poważniejszych schorzeń, bo trzeba jej przyjąć naprawdę dużo, a nie każdego stać, czy nie każdy chce się bawić w robienie liposomalu. Bardzo trudno również znaleźć lekarza, który zaaplikuje askorbinian sodu dożylnie. Uważam, że w wielu przypadkach nadtlenek wodoru jest po prostu skuteczniejszy i łatwiejszy w użyciu. A o jego skuteczności, jeszcze raz podkreślę, świadczą niezliczone świadectwa osób go stosujących.