Jak powinien wyglądać zdrowy talerz? Do funkcjonowania potrzebujemy energii czyli kalorii. Jednak kalorie można zdobyć jedząc pokarmy wartościowe bardziej lub mniej pod kątem wpływu na zdrowie. Od czego zależy czy są wartościowe?
Od ilości przypadających na każdą kalorię danego pokarmu mikroskładników odżywczych takich jak 14 witamin, 25 składników mineralnych, błonnik czy ponad tysiąc poznanych do dnia dzisiejszego rozmaitych ochronnych fitozwiązków znajdujących się w roślinach – same w sobie nie zawierają one kalorii, ale bez nich nie bylibyśmy w stanie zdrowo ani długo żyć.
Gdzie znajdziemy najwięcej potrzebnych nam dla zdrowia mikroskładników odżywczych? Spójrzmy na infografikę poniżej. Jest to doskonały drogowskaz do zabawy we własnego dietetycznego guru i opracowania sobie tej naszej własnej, idealnie dopasowanej do naszych potrzeb diety – samodzielnie lub z pomocą dobrego dietetyka.
Cyferki w nawiasach pokazują jaką gęstość odżywczą posiadają poszczególne pokarmy w skali 0-100, bazując na tym co do tej pory ustaliła nauka (np. cyferka zero przy słodyczach oznacza, że ani jedno badanie nie udowodniło, iż słodycze mają jakąkolwiek gęstość odżywczą, mogą działać prozdrowotnie, chronić przed jakąkolwiek chorobą i/lub przedłużać życie, podczas gdy cyferka 100 przy warzywach zielonolistnych oznacza, iż ta grupa pokarmów ma najwięcej naukowo udowodnionych faktów i badań, z których wywnioskowano ich własności budujące nasze dobre zdrowie: chroniące przed rozlicznymi chorobami oraz przedłużające ludzkie życie).
Warto trzymać się w codziennym żywieniu nieprzetworzonych (lub możliwie nisko przetworzonych), naturalnych produktów z wartością co najmniej 20, unikając czerpania kalorii ze zbyt obfitych ilości pokarmów stojących niżej lub traktując je opcjonalnie jako „przyprawę” (np. w sałatce pełnej zielonych i kolorowych warzyw, roślin strączkowych itd.).
W każdym wypadku warto sięgać po produkty zawsze najwyższej jakości: świeże i w miarę możności ekologiczne.
Jak nietrudno zauważyć dieta „standardowa” oparta jest na pokarmach przetworzonych o niskim indeksie zaledwie paru punktów: na rafinowanych zbożach (biała mąka), olejach, produktach odzwierzęcych (jajkach, mięsie i nabiale) oraz słodyczach, z traktowanymi zaledwie jako dodatek lub przystawka pokarmami o indeksie wyższym (zielenina, warzywa, owoce, rośliny strączkowe i skrobiowe, pełne ziarno, orzechy i pestki) – takie menu jak już wiemy sprzyja powstawaniu w późniejszym (choć ostatnio coraz wcześniejszym, niestety) wieku przewlekłych chorób i skróceniu życia.
Na frykasy z „dolnej półki” (np. słodycze) można ewentualnie pozwolić sobie okazjonalnie czyli od święta. Jednak swój codzienny talerz zdrowia budujmy zawsze wokół jak najmniej przetworzonych produktów o jak największej gęstości odżywczej (produkuje je natura, nie człowiek) i czerpmy z nich możliwie największą ilość swoich kalorii! 🙂
Tabelkę opracował dr Joel Fuhrman, autor książki „Jeść by żyć zdrowo”.
Nie wiesz co gotować by czerpać z jedzenia maksimum zdrowotnych korzyści? Potrzebujesz inspiracji kulinarnych na smakowite, a jednocześnie proste oraz szybkie w wykonaniu dania gęste odżywczo? Sprawdź mój e-book „99 Przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” – przepisy dla całej rodziny wypróbowane przeze mnie osobiście i stosowane u mnie w domu w codziennym żywieniu.

Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, edukatorka, niestrudzona promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Od 2012 r. prowadzi poczytny blog Akademia Witalności, poświęcony tematyce profilaktyki zdrowotnej. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Adam napisał(a):
Marleno.
Kiedy się nie je mięsa (również ryb), nie smaży ani nie dusi potraw na tłuszczu, sporadycznie je nabiał i jajka – stworzenie menu, tak żeby było „atrakcyjne” (dzieci) i zarazem racjonalne /treściwe/pożywne, to nie lada wyzwanie. Czy mogłabyś polecić jakąś książkę/blog/strone int. z DOBRYMI zdrowymi ale prostymi przepisami? Myslałem, ze dobrym kierunkiem są przepisy pani Dymek, ale – pomimo ze nie ma tam mięsa, strasznie lubi tłusto i ciężkostrawnie 🙂
Jest kilka ciekawostek w książce SPEKTRUM – o taki kierunek mi chodzi.
Miłego dnia
A.
Marlena napisał(a):
Adamie, mogę polecić Joela Fuhrmana „Jedz aby żyć zdrowo. Przepisy” oraz moją własną twórczość, bliższą polskim tradycjom kulinarnym (choć z akcentami innych kuchni, tak co by nudno nie było) – „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” w formie e-booka: https://akademiawitalnosci.pl/99-przepisow-kuchni-szybkiej-i-zdrowej/
Filip napisał(a):
Jak się ma gęstość odżywcza pokarmu do jego energii?
Zastanawia mnie np. kwestia dość problematyczna. Załóżmy, że zimą jem tylko zielone liście różnych warzyw. Dostarczę organizmowi wszystkie te wspaniałe minerały, witaminy i enzymy, ale spodziewam się, że mój organizm szybko się wychłodzi i będzie bez energii.
Próbowałem oczyszczania organizmu dietą warzywno-owocową kiedy nie było jeszcze ciepło i dlatego ta kwestia jest mi bliska. Domyślam się, że kluczem (jak w zwykle!) jest równowaga i złoty środek. Czyli, że jeść należy wszystkiego po trochu oraz uwzględniając pory roku.
Marlena napisał(a):
Pożywienie musi być urozmaicone, nie możesz odżywiać się wyłącznie warzywami zielonolistnymi. Owszem, mają się znaleźć na talerzu każdego dnia, ale nie możesz jeść tylko i wyłącznie tej jednej grupy pokarmowej. Po to nam natura dała tyle różnych darów aby z nich korzystać 🙂
Oczywiście, że należy jeść wszystko, szczególnie koncentrować się na pokarmach z tej „górnej półki”, przy czym zapewne latem będziemy mieć większy apetyt na sezonowe świeże owoce i zieleninę, zimą bardziej zaś na ciepłą zupę itd. Poza tym również doceńmy to, w jakich wspaniałych czasach żyjemy, że nawet zimą mamy dzisiaj dostęp do świeżej sałaty, szpinaku, jarmużu, rukoli, roszponki, pekinki itd. dzięki temu, że wymyśliliśmy prąd, ogrzewanie, ciepłe i oświetlone szklarnie gdzie rośliny mogą rosnąć nawet jeśli na zewnątrz mróz trzaskający jest 😉
Na diecie warzywno-owocowej jest inaczej, tam mamy dosyć drastyczne ograniczenie kalorii (jemy bezskrobiowo, beztłuszczowo), dlatego możemy odczuwać czasem zimno, jednak całe szczęście na diecie postnej również śmiało można jadać rozgrzewające ciepłe zupy, gulasze warzywne itd.
Krystyna napisał(a):
Do ideału jeszcze mi brakuje, ale jestem zadowolona , bo jednak tych poniżej indeksu dwadzieścia prawie wcale nie jem , wręcz okazjonalnie…
Dokonałam tego w ciągu roku, stopniowo, mogłoby być ciut lepiej.
I to wszystko dzięki temu ,że zaczęłam czytać Twój blog…
Poukładałam sobie wszystko…:-)
Ale się cieszę…
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Twoje artykuły 🙂
Marlena napisał(a):
Brawo, Krysiu! Pozdrawiam wzajemnie cieplutko 🙂
Bestyj napisał(a):
Brakuje wątróbki w tym zestawieniu. Szczególnie króliczej albo cielecej
Marlena napisał(a):
Wątróbka to pojedynczy pokarm, tu chodziło o wskazanie grup pokarmów, bo tego się tyczyły badania.
Bestyj napisał(a):
Grupa to podroby – serca też są bardzo wartościowe 🙂
Marlena napisał(a):
No zgadza się, ale tak się składa, że każde zwierzę ma tylko jedną wątrobę i jedno serce, więc dużo tego nie zjemy, tzn. w warunkach naturalnych byśmy nie zjedli, bo podroby w obawie przed utratą życia uciekają przed człowiekiem, trzeba się (było) nieźle naganiać aby je zdobyć choćby w ilości tej jednej marnej sztuki. To tylko w czasach obecnych z uwagi na „cywilizację dobrobytu” mamy to w nosie, wygodnie podjeżdżamy autem do sklepu i kupujemy co chcemy i ile chcemy – możemy sobie między innymi kupić tyle specjalnie wyhodowanych na tę okoliczność wątrób czy serc ile nam się podoba, a nawet możemy wybrać sobie rodzaj zwierzęcia od którego pochodzą. Oczywiście jeśli zjemy podroby raz tam kiedyś to OK, nie umrzemy od tego, ale do codziennego komponowania talerza raczej bym ich nie poleciła, nie tylko dlatego że w naturalnych warunkach codziennie byśmy tego nie jedli, ale również dlatego, że w procesie ich trawienia nasz organizm produkuje spore ilości kwasu moczowego (nie mówiąc o innych nieciekawych metabolitach). To dość wysoka cena, dlatego gdy rozważy się korzyści nad stratami wychodzi na to, że na co dzień warto jednak czerpać składniki odżywcze z innych pokarmów niż podroby, mięsa czy ryby. Te można sobie zjeść „od święta” i wtedy jest OK (choć to wciąż tylko opcja). Długowieczne społeczności opisane w książce Dana Buettnera „Niebieskie Strefy. 9 lekcji długowieczności od ludzi żyjących najdłużej” właśnie tak robią i wychodzi im to na zdrowie. Społecznościom państw rozwiniętych natomiast poprzewracało się w tyłkach i dlatego na starość chorują (tłumacząc się tym, że „to normalne”) i przedwcześnie umierają – na choroby cywilizacyjne właśnie (3 pierwsze przyczyny zgonów w tych krajach to choroby serca i układu krążenia, nowotwory i cukrzyca), już tylko w Niebieskich Strefach stulatkowie umierają „ze starości”, w krajach rozwiniętych to rzadkość. Dna moczanowa kiedyś była „chorobą królów”, którym myśliwi mogli znosić upolowane zwierzęta choćby i codziennie, dzisiaj stała się chorobą cywilizacyjną ponieważ jesteśmy jedyną cywilizacją, która ma dostęp do produktów odzwierzęcych w takich ilościach, jakich ludzkość do tej pory nigdy jeszcze nie spożywała. Więc ostrożnie z tą wątróbką 😉
Lena napisał(a):
Pani Marleno
Bardzo proszę o podpowiedz podaje córce jogurt naturalny 9% tłuszczu ze strzałkowa tak się nazywa dodaje łyżeczkę miodu i zmielone siemię lniane ale wciąż myślę czy ten jogutr jest nie za tłusty a kupuję dlatego taki, bo prawdopodobnie ma tylko mleko tłuszcz i żywe kultury bakterii czy mogłaby Pani polecić jakiś jogurt dla dziecka 4 letniego bo z nabiału tylko je ten jogurt natyralny
Marlena napisał(a):
Lena, ja kiedy do czegoś potrzebuję jogurt (zdarza się to rzadko, ale się zdarza), to kupuję z Bakomy naturalny 0%, jest on z dodatkiem Bifidobacterium (oprócz Lactobacillus). Ma dobry skład i dobrą konsystencję.
kad napisał(a):
Ja troche obawiam sie braku szczegolowego opisu procesu wytwarzania jogurtow, bo podaje sie wlasnie tylko sklad. W olbrzymiej wiekszosci na pewno wystapi homogenizacja – podobnie w przypadku kefiru a nawet maslanki, no i oczywiscie smietany.
Chcac zrobic samemu znow wracam do problemu mleka, ktore tez jest homogenizowane. A nie mam mozliwosci kupienia z pewnego zrodla (przy kupionych na rynku nie ma pewnosci co do przechowywania i warunkow sanitarnych).
Czy zna Pani jakas sensowna marke, ktora bylaby bezpieczna? Albo zamiennik (moze zsiadle mleko?).
Lubie laczyc zalety jogurtu z granola ale boje sie ze wiecej sobie krzywdy tym zrobie.
Marlena napisał(a):
Z tego co wiem naturalne mleko surowe można dostać w mlekomatach.
Adrianna napisał(a):
Nigdzie nie widzę zimnotłoczonych olejów… czy to znaczy, że znajdują się w grupie razem z rafinowanymi?
Marlena napisał(a):
Zimnotłoczone oleje nie są dobrym źródłem mikroskładników odżywczych, dużo gęstszym odżywczo źródłem tych składników jest oryginalny surowiec z którego powstały. Jedzmy więc siemię lniane, oliwki, kokosy, awokado, pestki dyni i słonecznika, różne orzechy – jest więcej z tego korzyści niż z izolatu wyciśniętego z nich. Nutritariański dressing do sałatki oparty jest na pestkach, awokado czy orzechach właśnie, a nie na samym oleju z nich. To daje po prostu więcej korzyści 🙂
Adrianna napisał(a):
Marlena, zgadzam się z Tobą :-). Oleje są produktami przetworzonymi i jako takie nie są niezbędne do zachowania zdrowia. Z pewnością jednak są lepszym źródłem mikroskładników aniżeli słodycze, oczyszczone zboża lub oleje rafinowane, dlatego zdziwiłam się, że nie ma ich w tabeli, skoro wspomniane grupy się w niej znalazły. Swoją drogą gratuluję wspaniałego bloga, jest dla mnie nieocenionym źródłem wiedzy, podziwiam Cię 😉
Marlena napisał(a):
Cieszę się, że publikowane treści są dla Ciebie użyteczne, Adrianno. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Justyna napisał(a):
Marlenko, zgadzam się z Tobą, że jedzenie nasion, pestek, orzechów jest dla nas korzystne. Nie rozumiem jednak, dlaczego twierdzisz, że oleje tłoczone na zimno „nie są dobrym źródłem mikroskładników odżywczych”. Myślę w tej chwili o paście dr Budwig, której składnikami są tłoczony na zimno olej lniany i chudy twaróg. Uzupełnienie kwasów omega – 3 za pomocą tej pasty pomogło wielu ludziom poprawić/odzyskać zdrowie. Jeśli nasiona faktycznie są lepsze, to dlaczego dr Budwig nie korzystała raczej ze zmielonego siemienia lnianego? Również dr Dąbrowska, w celu utrzymania szczelności błon lipidowych, zaleca zarówno jadanie nasion, jak też stosowanie niektórych olejów roślinnych tłoczonych na zimno.
Marlena napisał(a):
No bo nie są: kiedy zjadamy całe nasiona to równocześnie dostarczamy oprócz frakcji kwasów tłuszczowych mnóstwo innych dobroczynnych substancji, które współdziałają ze sobą i współgrają niczym w orkiestrze: błonnik, witaminy, związki mineralne, sterole i stanole oraz liczne inne fitozwiązki, które nauka odkryła i te, których jeszcze odkryć nie zdołała (przy czym te, które są rozpuszczalne w wodzie do oleju nie przejdą na pewno, nie ma a co liczyć).
Leczniczo oleje mogą się sprawdzać, lecz na co dzień korzystniej czerpać niezbędne kwasy tłuszczowe z pokarmów całościowych. Dr Budwig owszem kazała jadać pacjentom również zmielone na świeżo siemię lniane, a nie tylko samą słynną pastę 😉
Lena napisał(a):
Czyli te 9% tłuszczu do dużo Pani zdaniem, dziekuje serdecznie
gajowy napisał(a):
Gęstość odżywcza Fuhrmana to skonstruowana arbitralnie formuła:
[wartości odżywcze / kalorie].
Bardziej adekwatna jest jednak formuła [wartości odżywcze / typowa porcja].
Owszem natka pietruszki ma więcej witaminy C niż pomarańcza ale… na 100g, na kalorie wyjdzie oczywiście jeszcze lepiej!
Powodzenia jednak w zjedzeniu 100g albo 500g natki pietruszki. Natomiast dwie szklanki świeżego soku pomarańczowego wypijemy duszkiem w upalny dzień. Oczywiście do soku pomarańczowego warto dodać soku z natki pietruszki ale nie będzie to porównywalna wagowo czy kalorycznie ilość.
Z tabeli wynika np, że jajko ma mniejszą „gęstość odżywczą” niż pełne ziarno i warzywa skrobiowe. Więc taka kura je sobie gęsto odżywczy pokarm po czym degraduje jego wartość odżywczą tworząc jajko, z którego może wykluć się nowe kurcze życie. Fajnie to Matka Natura wymyśliła!
Marlena napisał(a):
Na pewno dobrze kombinujesz? Co to znaczy „typowa porcja”? Typowa dla kogo? Bo dla mnie typowa moja osobista porcja warzyw zielonolistnych to jest na przykład cała główka masłowej sałaty jako baza na moją obiadową czy kolacyjną sałatkę lub cała paczka miksu sałatowego gotowego (po które sięgam gdy już naprawdę nie mam nic innego do wyboru), dodaję do tego mnóstwo innych rzeczy mających wysoką gęstość odżywczą: zielone i kolorowe warzywa, kiełki, warzywa skrobiowe, rośliny strączkowe, orzechy i nasionka, niekiedy dodam jakiś dodatek smakowy z produktów plasujących się poniżej 20 punktów (np. odrobina fety czy parmezanu), ale to jest opcja, nie konieczność. Nie mam na stałe w lodówce produktów odzwierzęcych, goszczą u mnie wtedy gdy coś świetnej jakości i pochodzenia uda mi się kupić (z czym nie jest łatwo). Więc czy to jest typowa porcja taka główka sałaty + dodatki dla jednej osoby na jeden posiłek? Dla mnie tak 😉
Może inaczej to wyjaśnię: to tak jakbyś miał 2000 zł i możesz je wydać albo bezmyślnie na fajne i przyjemne głupoty albo będziesz oglądał każdą złotówkę i z każdej z nich wyciągniesz maksimum korzyści wydatkując je. Więc jeśli mamy do dyspozycji te załóżmy 2000 kcal dziennie do zjedzenia, to zróbmy tak, aby każda z tych kalorii dała nam jak najwięcej KORZYŚCI w postaci mikroskładników odżywczych przypadających na każdą kcal, przy jednoczesnym zminimalizowaniu ryzyka. Z jedzeniem jajek tymczasem jest tak, że nie mamy badań wskazujących jakoby opłacało nam się je jadać często lub dużo – są badania wskazujące np. na ich wpływ na ryzyko powstawania raka prostaty u mężczyzn czy też tworzenie się TMAO z choliny i karnityny (które znajdują się obficie w czerwonym mięsie i jajach). Jednocześnie żadne badania nie znalazły jak do tej pory negatywnych powiązań związanych z ziemniakami, sałatą czy fasolą. To jeszcze jeden powód, dla którego uplasowały się wyżej w klasyfikacji. Nie mówiąc o cholesterolu: zapotrzebowanie na dowóz tej substancji z zewnątrz (wraz z pokarmem) wynosi dla istoty ludzkiej okrągłe 0 (słownie: zero) mikrogramów na dobę. Nasz genialny ustrój potrafi sam produkować tyle cholesterolu, ile mu jest potrzebne. Karnitynę zresztą również. Ani jaja ani mięso nie zawierają niczego na tyle nam niezbędnego aby było uzasadnione opychanie się nimi codziennie. Nawet jeśli chodzi o witaminę B12 to nie jaja czy mięsa lecz ryby i owoce morza wygrywają – to one są najbogatszym jej odzwierzęcym źródłem, małże mają jej więcej nawet niż słynna cielęca wątróbka: https://www.dietitians.ca/Your-Health/Nutrition-A-Z/Vitamins/Food-Sources-of-Vitamin-B12.aspx
Adrianna napisał(a):
@gajowy dla mnie nie jest żadnym wyczynem wypić na śniadanie koktajl z pęczka natki pietruszki 🙂 Może być z dodatkiem świeżego soku z pomarańczy, ale niekoniecznie 😉
pozdrawiam
mag napisał(a):
Ja mam podobne wątpliwości jak gajowy – może dla mnie wypicie koktajlu z pączka pietruszki nie będzie problemem ale dla dzieci niestety będzie, wypiją ale z dodatkiem innych warzyw i owoców, itd. I tu pojawia się mój dylemat – jeśli będę się kierować głównie gęstością odżywczą, a spożyta ilość danego pokarmu okaże się zbyt mała, czy nie spowoduję tym więcej szkody niż korzyści?
Na przykład zrobię sałatką z zielonych liściowych, a dzieci zjedzą po małej garści i powiedzą dość albo wybiorą z niej dodatki smakowe? Podam surówkę z ziemniakami albo pieczywem, a one „dziobną” surówki i zjedzą wszystkie ziemniaki. Zrobię ten koktajl z pietruszki a one po pół szklanki powiedzą dość. Czyli dostały tego wartościowego pożywienie za mało. I co w tej sytuacji? Jak przeliczyć jakość na konkretną ilość danego pokarmu?
Jak w praktyce zastosować te mądre rzeczy mając dzieci?
Marlena napisał(a):
Jest wiele sposobów na przemycenie maluchom surowej zieleniny oprócz sałatki, z czego najsmaczniejszy to zielone koktajle (kiedy do owoców dodamy liście sałaty lub szpinaku to nie są one nawet wyczuwalne w smaku, najprostszy zielony koktajl: wrzucamy do blendera banana, kawałeczek awokado, miękkiego daktyla, liście sałaty – pycha!). Koktajle można też mrozić w foremkach z patykiem i podawać dzieciom jako lody. Przepisy dla dzieci można znaleźć również w książce dra Fuhrmana „Zdrowe dzieciaki. Jak odżywiać dzieci by były odporne na choroby”. Można je oczywiście po swojemu modyfikować, to tylko inspiracja i „kierunek myślenia” 😉
mag napisał(a):
Marleno dziękuję za odpowiedź, spróbuję wykorzystać pomysł z lodami, moje dzieci codziennie rano dostają koktajl, dodaję też zieleninę do różnych dań, staram się aby warzywa lub owoce były obecne w każdym posiłku, chodzi mi bardziej o ilość – jeśli do koktajlu dam ( jak dzisiaj) dwa banany, dwie brzoskwinie i 10 liści jarmużu, do tego woda to objętościowo wystarczy ale czy te 10 liści jarmużu jest wystarczająco bogate w składniki, bo wagowo i kalorycznie tych liści nie jest dużo, dominują raczej owoce?
Marlena napisał(a):
Wagowo i kalorycznie liści nie jest dużo, ale też i w każdym listku jest zawarta kopalnia mikroskładników, więc nie ma powodów do obaw. Kalorie możemy uzupełnić poprzez spożywanie tych grup, które mają ich więcej (warzywa skrobiowe, rośliny strączkowe, pełne ziarno, orzechy i pestki), bo nie chodzi tutaj przecież o to by na samym zielsku żyć. 😉 Tak się nie da, menu musi być urozmaicone ponieważ każda roślina oferuje nam inny zestaw atrakcji 🙂
Tutaj jeszcze zamieściłam ciekawy ranking: https://akademiawitalnosci.pl/ranking-41-najzdrowszych-najgestszych-odzywczo-pokarmow/
M. napisał(a):
Ten blog jest tak interesujący, że staram się przeczytać, w miarę możliwości, jeden artykuł dziennie. 😉 W gościach odmawiam grzecznie produktów z cukrem i smażonego. Najczęściej dostaję wobec tego gotowane jajka i biały ryż/kluchy. Hm, owe oczyszczone zboża to chyba po prostu tani zapychacz, co nie? Chyba nie jest aż tak niebezpieczne jak np. cukier rafinowany? A może się mylę i należałyby dorzucić je do listy trucizn więc również kategorycznie odmawiać spożycia? Nie chciałabym przesadzić…
Właściwie zaletą np. takiego ryżu jest to, iż jest lekkostrawny. Ostatnio ktoś z biegunką poprosił mnie o kupienie „czegoś” do jedzenia – wybrałam wafle ryżowe brązowe z sezamem i suchary bez cukru/słodzika. Chyba nic zdrowszego nie wchodziło w grę (zresztą tylko mi zależało na znalezieniu czegoś lepszego 😉 ), tak na szybko do zjedzenia w pracy, bo w domu to można ugotować sobie marchewkę, udusić jabłuszko, nie wiem co tam jeszcze…
Ania napisał(a):
Marleno, proszę doradz coś:mam 37 lat i po ostatnich badaniach dowiedziałam się, że weszłam juz w okres okolomenoupalzalny.Lekarz oczywiście zaleca hormonalna terapię zastepcza, nie widzi innej możliwości a ja chcę jej za wszelką cenę uniknąć!
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że nie jesteś lekarzem, ale bardzo cenię sobie Twoja wiedzę i mam nadzieje, że podpowiesz , co mogę zrobić w takiej sytuacji? CouTy byś zrobiła?
Wiem, że Post Daniela pomaga na problemy hormonalne ale gdy ostatnio(pierwszy raz) go przeprowadziłam,przez 2 tygodnie, schudlam tak, że ja sama i wszyscy wokół byli przerażeni, mnóstwo osób pytało, czy na coś choruję, co się dzieje itp(juz gdy go zaczynałam byłam bardzo szczupła)
Marlena napisał(a):
Ja bym jeszcze raz zrobiła to co właśnie zrobiłam, bo miałam taki sam problem (troszkę później niż Ty, miałam 39), ale go przezwyciężyłam żywieniem (dieta raw food, zrzucenie nadwagi, okresowe posty warzywne, zaprzestanie palenia i innych używek i ogólnie zmianą stylu życia). Jeśli masz niedowagę to przypuszczalnie nieprawidłowo wchłaniasz (zakładam, że spożywasz adekwatną wartość energetyczną).
Ania napisał(a):
Teraz odżywiam się zdrowo tzn nie jem mięsa, nabiału, słodyczy, chleba prawie wcale więc nie za bardzo jest możliwość, żeby dawną wagę i wygląd(normalny; ), odzyskać, wiec trudno mi teraz sobie wyobrazić kolejny post, chyba, że jedno lub dwudniowy ale nie wiem co taki post cos może pomóc?
Możesz też coś polecić na problemy z oczami? (Krókowzrocznosci i podejrzenie jaskry- dostałam skierowanie nabadania w tym kierunku
Marlena napisał(a):
Chcąc odzyskać prawidłową masę ciała należy zjadać wystarczającą ilość energii w posiłkach. Nawet jak nie jesz słodyczy, mięsa czy nabiału to masz tyle innych pokarmów, które mają całkiem sporo kalorii: rośliny strączkowe (fasole, groszek, bób, soczewice, cieciorka), orzechy, pestki i nasiona, a także pełne ziarno (ryż, quinoa, jaglanka, gryka, jeśli nie przeszkadza ci gluten to kasze i płatki z orkiszu, jęczmienia czy żyta). Naprawdę jest w czym wybierać 🙂
No i polecam codziennie pić świeżo wyciskane soki warzywne, na wzrok działa cudownie sok z marchwi.
Karol napisał(a):
Czy moglaby sie pani odniesc do tego badania :https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2752973/ ,w ktorym pokazano ze 30 g dziennie siemienia lnianego obniza testosteron ,czy to jest prawda? Skoro siemie lniane podobno jest przeciez takie swietne,spozywam go ok 50g dziennie ,czy powinnismy wgl je jesc jak tak?
Marlena napisał(a):
To badanie się odnosi do kobiet chorujących na PCOS.
Bartek napisał(a):
Witam, mam kilka pytań dotyczących postów, które przeczytałem na tej stronie.
1.Czy będąc u dentysty, myjąc zęby sodą z olejem kokosowym stomatolog zauważył jakieś negatywne skutki tej ,, pasty ,,?
2. Czy można olej kokosowy zastąpić zwykłym olejem?
3. Jaką Chlorelle pani poleca? Jest ich tak dużo, są drogie i nie wiem, które nie są już skażone metalami ciężkimi.
Zastanawiam się nad PurellaFood Chlorella.
Arleta napisał(a):
Witaj Marleno, ja troche z innej beczki. Chcialam zapytac czy uzywasz jakchs kosmetyków, np. kremów do twarzy albo balsamów do ciala (czy wolisz olejki). Jesli tak to czy moglabys napisac jakich. Dzieki 🙂
Marlena napisał(a):
Oleje lub organiczne balsamy/kremy do ciała, rąk, stóp i twarzy, ale nie mam jakiegoś ulubionego, różne używam. Mam sprawdzone firmy i tych się trzymam.
demandis napisał(a):
Marleno
Wiem, ze nie na temat, ale mam do Ciebie prosbe. W ktoryms komentarzu w konwersacji z jednym z czytelnikow twego bloga wspominialas o ksiazce zwiazanej z biochemia. Z tego co pamietam twoj rozmowca wspomnial cos o Biochemii Harpera, a Ty ripostowalas, ze Biochemia Harpera niewspomina nic o krzemie. Tak mi sie teraz wydaje iz dyskusja dotyczyla krzemu. Niestety nie moge odnalezc tego komentarza. Chcialem dowiedziec sie co to za ksiazka. Jestem w tej chwili w Polsce i chetnie kupilbym te ksiazke. Poniewaz moj pobyt w rodzinnym kraju jest dosc krotki bylbym wdzieczny gdybys mogla szybko mi odpowiedziec.
Z gory dzieki i pozdrawiam.
P.S.
Przepraszam za brak polskiej czcionki.
Marlena napisał(a):
Chodzi o tę książkę: https://www.wydawnictwopzwl.pl/promocje/sesja-letnia-do-20/biologia-i-chemia/prd,biochemia-harpera,rid,155663.html
Elżbieta napisał(a):
Pani Marleno przepraszam że tak zmieniam temat ale nie mam kogo się poradzić i nie mogę nic znaleźć w internecie. Od lat używam podkładu z firmy RIMMEL, czy może tak być, że tan podkład zawiera w sobie nie biezbieczne składniki dla organizmu ?
Marlena napisał(a):
To jest produkt wielkiej korporacji, nie jest to kosmetyk ekologiczny (organiczny), więc z dużą dozą prawdopodobieństwa zawiera substancje mało korzystne dla człowieka.
Janek napisał(a):
Dziękuję Marleno za słowa otuchy:)
Byłem u gastrologa i od razu na gastroskopii, bo stan ten zbyt długo się utrzymywał. Diagnoza: ostre zapalenie śluzówki żołądka i dwunastnicy – takie przedwrzodowe i bakteria Helico B… Dostałem siatkę leków (dwa antybiotyki plus IPP i osłony) i chyba je wezmę (mimo strachu przed antybiotykami) bo bardzo się przestraszyłem tego stanu. Chciałem to wyleczyć dietą i głodówką ale…Tak jak pisałem – jem „wzorcowo” dzięki TOBIE i sam się dziwię skąd średnio co 2-3 lata mam takie atrakcje. Myślałem, że to się już nie stanie, bo naprawdę czułem się znakomicie. Odrzuciłem mięso i potrawy smażone (jeśli smażenie to drobne wyjątki i to takie krótkie, zdrowe, na dobrym oleju np. naleśniki z mąki wieloziarnistej) Jadłem orzechy, po których kiedyś bolał mnie żołądek, jabłka i pomarańcze, po których kiedyś miałem zgagę i wiele innych Widocznie jest inny problem – podłoże tych cyklicznych zapaleń nie związane z żywieniem. Może to stres (którego miałem ostatnio sporo), zmęczenie, może inny organ w organizmie to powoduje? Nie wiem.
Cóż, znowu odkurzę później twoje przepisy na odbudowanie flory bakteryjnej po tej kuracji bo co do witamin i minerałów, to moja wyciskarka i sprawdzone (również twoje) przepisy dadzą radę 🙂
Pozdrawiam gorąco
J.
Marlena napisał(a):
Janku, stres jest rzeczą silnie osłabiającą układ odpornościowy, więc jeśli masz przeszłość żołądkową, to na stres powinieneś uważać szczególnie. Brak snu, nerwy, przepracowanie, gonitwa itd. – to się odbija na na zdrowiu. Nawet najzdrowsze jedzenie jedzone w stresie zdrowiu naszemu się nie przysłuży. Oprócz tego sprawdź sobie witaminę D. Jej niedobory stwierdza się u osób z tego typu problemami.
Janek napisał(a):
Marleno
Pomimo diety oraz skorzystania z wielu Twoich cennych rad, niestety wróciły problemy z żołądkiem (najpierw przez cały dzień i noc ostry ból rozlewający się na klatkę piersiową a później /już dwa dni/ bolesne gniecenie w żołądku). Kiedyś jak w takiej sytuacji robiłem gastroskopie wychodziło zapalenie śluzówki żołądka i dostawałem siatkę leków po których wcale nie czułem się lepiej a ostatnią taka kuracje musiałem przerwać. Przestałem dwa lata temu jeść smażone i ciężkostrawne potrawy, przestałem jeść mięso i wędliny. Zacząłem więcej zielonego, surowego i przez dwa lata było OK. Niestety albo się czymś strułem, albo tak już mam, że co jakiś czas /takie same objawy od 25 lat/ mnie dopadają.
Czy i jaką dietą mógłbym to wyleczyć? Boję się teraz surowych soków i warzyw /jem od dwóch dni bardzo niewielkie ilości kleiki z kaszy, sucharki i gotowane – ziemniaki, ryż, marchewkę, brokuła/, piję dużo wody i b. słaba zielona herbatę. Pierwszy dzień po ataku bólu byłem tylko na wodzie. Boję się że za dzień dwa pojawią się niedobory witamin i minerałów bo już jestem osłabiony. Ratunku ! 🙂
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
Pojęcia nie mam, ale poszłabym najpierw do lekarza aby zdiagnozował od czego to może być. Jedz to, po czym Cię nie boli (albo boli mniej niż po czymś innym), jeśli kleik się sprawdza, to trzymaj się go póki co. Zdrowiej szybko, Janku! 🙂
Aldona napisał(a):
Witaj Marleno,
powiedz mi proszę, co należy jeść a czego unikać w przypadku raka jelita grubego? Bliska osoba mojej przyjaciółki walczy z tym dziadostwem teraz-wiem, że nie jada mięsa, jada kasze, warzywa na parze, owoce….a jednak zachorowała. Pamiętam, ze Paul Nison wyleczył raka j. grubego surową dietą. Może coś być jeszcze podpowiedziała……albo ktokolwiek z komentatorów, kto ma podobne doświadczenia. Kobieta ta, z tego co wiem, poddała się chemii–który z protokołów można by tu zastosować? Ten Gersona jest bardzo wymagający, więc pewnie nie będzie chciała zastosować. Dziękuję za pomoc.
Marlena napisał(a):
Owszem, mogę podpowiedzieć: tak czy inaczej warto pić warzywne świeżo wyciskane soki, szczególnie z marchwi. Zarówno profilaktycznie jak i leczniczo potrafią zdziałać dużo dobrego. Polecam książkę: https://www.amazon.com/Curing-Cancer-Carrots-Ann-Cameron-ebook/dp/B00JY2QG8K tej kobiecie 5 szklanek dziennie soku z marchwi wystarczyło aby wzmocnić układ odpornościowy na tyle, że za jakiś czas organizm rozprawił się z rakiem i zniknął on z obrazu diagnostycznego.
Z kolei z książek w języku polskim mogę polecić „Wylecz się sam” autor A. Saul oraz „Chroń się przed rakiem. Profilaktyka i leczenie”. Bardzo dobra jest też książka dra M. Jacoba „Rak prostaty. Jak możesz sobie pomóc”, wbrew pozorom pomocna dla chorych nie tylko na raka prostaty, bowiem tłumaczy wszystkie mechanizmy jakie stoją za wspomaganiem organizmu w zdrowieniu z każdego rodzaju raka oraz pan doktor pisze co jeść, a czego unikać, jakie suplementy itd,.
Tomasz napisał(a):
https://www.youtube.com/watch?v=MO-3_9FuIQQ
Droga Marleno jak myślisz ile on jeszcze pociągnie przy takich wymyślnych „zabawach”? Przy okazji zapytam Cię też o opinię na temat sportów siłowych i odżywiania. Większość osób stara się trzymać „czystą michę” czyli komponować posiłki z pokarmów nieprzetworzonych i bogatych w substancje odżywcze, z drugiej strony ich ilość i kombinacje zapewne przyprawiają ich jelita o zawrót głowy. Czy sądzisz że bardzo duża aktywność fizyczna (w tym przyspieszony metabolizm) może w pewnym stopniu niwelować niekorzystne następstwa w postaci chorób przewlekłych czy to raczej odwlekanie nieuniknionego w czasie? Pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Ciekawe czy oni tak dla pieniędzy robią ze swego ciała śmietnik czy tylko dla zabawy…
Odnośnie zapytania to nie ma jak się zdaje takiej ilości aktywności fizycznej, którą można by było zniwelować złą dietę. Optymalne jest połączenie dobra dieta+aktywność fizyczna, np. w kontekście wzmacniania układu immunologicznego, którego zadaniem jest wyłapywanie codziennie „nienormalnych” komórek i ich anihilacja. Tutaj wyjaśnienie: https://nutritionfacts.org/video/is-it-the-diet-the-exercise-or-both/
Ania napisał(a):
Marleno, bardzo dziękuję Ci za odpowiedz! Jesteś kochana:-* Poczułam, że jest dla mnie nadzieja:).
Dzięki za wszystko co robisz na tym blogu.
Rafał napisał(a):
Pani Marleno co sądzi Pani o wpływie na nasze zdrowie powszechnego zasuszania (desykacji) zboża przy użyciu środków zawierającychGlifosat, podczas gdy ten środek miał niszczyć chwasty a nie trafiać na nasze talerze. Zboże trafia d nas pod wieloma postaciami, również jako olej.
Marlena napisał(a):
Pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/co-z-ta-pszenica/
gąsior napisał(a):
ja chciałbym jeść zdrowo, ale całkiem serio, wiele się ruszam i bardzo ciężko pracuję fizycznie i z zielonych warzyw itd. nie jestem po prostu w stanie dostarczyć takiej ilości energii, co po steku, czy fast foodach który starczą mi na cały dzień. Próbowałem się przerzucić – mam problem jednak z normalnym funkcjonowaniem na takiej diecie. Musiałbym jeść 12 razy tyle warzyw, tyle nie zmieści się nawet w mojej lodówce, nie mówiąc o miejscu w żołądku i torbie. Po warzywach i sokach jestem otępiały i apatyczny, a po tych „niezdrowych” produktach, mięsie i końskich dawkach cukru funkcjonuję normalnie (normalnie – nie jestem „nakręcony”). Co mam robić? Nie chcę się truć, ale muszę też pracować i mieć energię na to, której z zielenieny nie zdobędę bo po prostu fizycznie jest to niemożliwe bym się nią najadł.
Marlena napisał(a):
Zielonych warzyw nie jemy dla poczucia sytości czy dla wielu kalorii (bo wielu przecież one nie zawierają), lecz z powodu ich gęstości odżywczej i własności zdrowotnych. Natomiast w grupie gęstych odżywczo pokarmów mamy też bardziej kaloryczną żywność: owoce (banany i awokado są najbardziej kaloryczne), jeszcze bardziej kaloryczne są warzywa skrobiowe (ciekawostka ze świata nauki: ze wszystkiego co może człowiek wsadzić do gęby najwyższy Satiety Index czyli „indeks sytości” posiada wcale nie mięso lecz… gotowane ziemniaki! Od ciepłych i świeżo gotowanych lepiej jeszcze sycą zimne, takie gotowane dnia poprzedniego – np. można je zjadać w sałatce), dalej – warzywa strączkowe mają jeszcze więcej kalorii i również są sycące (soczewice, cieciorka, groszek, bób, fasole, tofu), równie kaloryczne jest pełne ziarno (ryż, kasza) i oczywiście rekordzistami są pestki, nasiona i orzechy (nawet do 600 kcal/100g czyli więcej niż… tłusty boczek, a sycą bardzo dobrze z uwagi na wysoką zawartość białka i tłuszczu, jednak w przeciwieństwie do boczku wykazują ochronne działanie na serce i naczynia krwionośne).
Na bazie orzechów lub nasion robię „sosy majonezowe” bez majonezu czyli pyszne dressingi do sałatki lub dipy do warzyw (surowych lub gotowanych na parze), dzięki czemu mam przyjemne z pożytecznym: ochronne fitozwiązki z warzyw oraz dające na długi czas poczucie sytości dobre tłuszcze i białka z orzechów. Dobry sos to połowa sukcesu 😉 Nie wyobrażam sobie jednym słowem żyć jak królik samym zielskiem, choć z szacunku do zielska i jego udowodnionych prozdrowotnych własności zjadam je ze smakiem codziennie. Z dobrym sosem wszystko super smakuje i dużo lepiej syci!
Nie ma co jednym słowem szukać sobie wymówek by dalej pielęgnować swoje złe nawyki żywieniowe 😉 Przy czym należy też sobie uprzytomnić, że na początku zmiany diety możemy czuć się gorzej niż zwykle – są to tzw. „kryzysy ozdrowieńcze”. Nie trzeba się tym zniechęcać – to wszystko minie z czasem.
Jedząc dużo mięsa, nabiału, olejów, cukru i produktów z białej mąki oraz traktując warzywa i owoce raczej głównie jako ozdobny dodatek – jesteśmy na najlepszej drodze do zafundowania sobie wielu niezbyt miłych (i drogich w utrzymaniu) chorób cywilizacyjnych. W ciągu milionów lat ewolucji nie odżywialiśmy się bowiem w ten sposób, dopiero po rewolucji przemysłowej nam odbiło, a po drugiej wojnie światowej to już w ogóle. Bardzo łatwo jest ponadto popaść w uzależnienie od niezdrowych produktów, bowiem w istocie niektóre z nich (cukier, mięso, mleko) mają w sobie substancje działające na nasz ośrodkowy układ nerwowy (ich spożywanie tłumaczy się nawet pozbawionymi naukowego uzasadnienia mitami, że np. „mięso daje siłę”, „od mleka ma się mocne kości”, „cukier daje energię” itp., ale mało kto wie, że odstawienie tych produktów powoduje tęsknotę, zupełnie tak jak u pijaka odstawienie alkoholu albo u palacza odstawienie nikotyny). Kto się tak żywi, to można powiedzieć – żywi się pokarmami działającymi na niego narkotycznie (o czym dobrze wie produkujący je przemysł). Za pozostawanie w narkotycznym upojeniu przychodzi jednak z czasem płacić wysoką cenę, a jest nią zdrowie. Moim zdaniem – zdecydowanie nie warto!
Jarek 1971 napisał(a):
Kochani mam problem ze stawami jak i czasem skurczami. Czy jakaś konkretna wartość odżywcza -produkt ktorego brakuje ,waszym zdaniem , w mojej diecie? Nadmieniam , że spożywam mniej miesa.Pomóżcie proszę.
Marlena napisał(a):
Spróbuj budować swój talerz głównie wokół pokarmów gęstych odżywczo. Przydatny może być też ten artykuł: https://akademiawitalnosci.pl/dieta-odzywcza-czyli-jaka/
Może brakować Ci witaminy C niezbędnej ustrojowi do produkcji kolagenu (zdrowe stawy) oraz magnezu (niedobór powoduje skurcze). W pokarmach na których oparta jest dieta „normalna” (pochodne 5 produktów: mięso, mleko, zboża, olej i cukier) nie ma wystarczającej ilości ani witaminy C, ani magnezu. Magnez znajduje się głównie w pokarmach o zielonym kolorze (każda cząstka chlorofilu ma w centralnej części jon magnezowy). Witamina C w świeżych warzywach i owocach.
Aneta napisał(a):
Witam.
Synek jest 104 dni po przeszczepie szpiku. Z Jego apetytem jest szczerze mówiąc kiepsko. Czy mogę prosić o podpowiedź co synkowi gotować, przygotowywać żeby te potrawy były bardziej syte, żeby przybierał na wadze? Nasza pani doktor powiedziała,że może już jeść wszystko. Może są jakieś naturalne sposoby na pobudzenie apetytu?
Może są jakieś książki lub artykuły,które by mi pomogły? Będę wdzięczna za podpowiedź.
FiveCarb, Jakub napisał(a):
Zioła podaj zioła
Jeśli możesz to skontaktuj się z nim https://www.facebook.com/tomas.tomasevic.372?fref=nf (przepraszam Marlekno, mam nadzieje że to nie przeszkadza)
Postawi ci syna na nogi i nie obciąży to twojego czasu, ani portfela znacznie.
To człowiek Dr Morsa, mojego ostatniego objawienia, gość daje rady a mówi z taką lekkością i entuzjazmem ze szkoda nie korzystać z jego uczniów a jest ich na świecie niewielu.
Obejrzyj wszystkie filmy https://www.youtube.com/channel/UC2ATZUEc-ELlK7J4b0kOqRA/videos Tomas przetłumaczył kilka olikasz na dole po prawej stronie paska przewijania
Asia napisał(a):
Marleno, a może Ty mi pomożesz z takim przykrym problemem – zawsze, gdy zjem coś „zdrowego”, np płatki owsiane, razowe pieczywo, surowe warzywa, ciecierzyca, to strasznie się męczę z gazami. Podejrzewam, że chodzi o błonnik. Zawsze czuję się koszmarnie przez wiele godzin po zjedzeniu takiego posiłku, co bardzo mnie zniechęca do przejścia na zdrowszą dietę. Jak sobie z tym poradzić?
Marlena napisał(a):
Prawdopodobnie po latach złej diety nie masz w jelitach wystarczającej ilości bakterii, które ten błonnik trawią. Dr Fuhrman zaleca po prostu codziennie spożywać małe dawki danego pokarmu, z biegiem czasu problem mija – kolonie bakteryjne żywią się błonnikiem i rozmnażają na pożywce błonnikowej, więc najgorsze co możemy zrobić to nie jeść błonnika i wrócić do białego pieczywa, mięsa, nabiału itd. czyli produktów nie zawierających błonnika.