Dzisiaj przepis na zakwas na barszcz, czyli zakwas buraczany. Prawdziwy barszcz jest jak prawdziwy chleb – jest na zakwasie i jest robiony w domu.
Żadne tam gotowe torebki, koncentraty czy szybkie kubki, do pięt nie dorastające oryginałowi i podrasowane sporą dawką chemii i cukru (albo syropu glukozowo-fruktozowego).
Takim pseudobarszczykom podziękujemy 😉
Zakwas buraczany to prawdziwe błogosławieństwo dla naszych jelit, które szalenie się przyjaźnią z laktobakteriami (i to aż tak bardzo, że zwyczajnie nie wyobrażają sobie bez nich życia!).
Zrobić w domu zakwas buraczany jest tak łatwo, że może je przygotować nawet ktoś, kto nie ma pojęcia zielonego o kucharzeniu. Nie wymaga też naszego wielkiego zaangażowania czasowego.
On się po prostu robi sam!
Od czego zacząć?
Oczywiście od kupienia buraków (5-6 ładnych sztuk). Jeśli są to zwykłe buraki z warzywniaka (bo do niepryskanych nie mamy chwilowo dostępu), to będą one wymagały usuwającej pestycydy kąpieli.
Skórkę na burakach możemy zostawić (co jest zdrowsze) lub obrać (co jest mniej zdrowe choć dopuszczalne, ale mocno brudzi ręce – więc w sumie się nie opłaca), jeśli zaś chcemy skórkę zostawić to dobrze ją wyszorujmy szczotką do warzyw.
Końcówki z obu stron ucinamy i kroimy buraki na niezbyt duże kawałki.
Jak zrobić zakwas z buraków?
Do kiszenia buraków możemy użyć dowolnego naczynia, które nie będzie reagowało z kwasem: tradycyjnej kamionki, dużego szklanego słoja lub naczynia z ceramiki. Naczynie należy sparzyć wrzątkiem i już można kisić.
Kawałki buraków wkładamy do naczynia, dodajemy kilka ząbków czosnku obranego i przekrojonego wzdłuż na pół, szczyptę lub dwie ziaren kminku, 2-3 listki laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego, jak mamy pod ręką to kawałek korzenia chrzanu.
Następnie robimy zalewę: na litr wody dajemy płaską łyżkę soli kamiennej (tej z napisem „do przetworów” na opakowaniu). Wodę można użyć ostudzoną przegotowaną, ale zwykła kranówka też się sprawdza. Dobrze mieszamy zalewę aby rozpuścić sól i zalewamy całość tak aby woda przykryła całą zawartość.
Naczynie przykrywamy gazą lub ściereczką, przytrzymujemy gumką recepturką, stawiamy w ciepłym, nieprzewiewnym miejscu (nasze babcie stawiały na górze szafek kuchennych, tam zawsze panuje wyższa temperatura niż na dole, bo ciepłe powietrze jak wiadomo idzie zawsze do góry) i uzbrajamy się w cierpliwość.
To trochę potrwa, jakiś tydzień, czasem krócej 😉
Jeśli chcemy przyspieszyć proces kiszenia to przyda się nam jako starter coś, co już zawiera laktobakterie, możemy użyć następujących trików:
– do zalewy dodać łyżkę kwasu z ogórków lub kapusty
– do zalewy dodać łyżkę serwatki (wystarczy mieć pod ręką kubek naturalnego jogurtu lub zsiadłego mleka oraz pieluszkę, gęstą gazę lub nawet zwykłą lnianą ściereczkę: wiążemy rogi pieluszki razem u góry, do środka wlewamy jogurt, całość na noc wieszamy na kuchennym kranie pod spód podstawiając miskę, a rano w misce mamy odsączoną serwatkę, zaś w ściereczce gęsty smarowny serek, który przyda się do pieczywa lub do dipów).
– na wierzch naczynia położyć skórkę chleba na zakwasie (niestety często pleśnieje).
Raz dziennie dobrze jest zajrzeć do naszego zakwasu, przemieszać go sparzoną wrzątkiem drewnianą łyżką i zebrać zbierającą się na powierzchni piankę.
Zakwas lubi czuć się zadbany i dopieszczany! 😉
Jeśli na powierzchni pojawią się podejrzane białe plamki, po prostu zbieramy je łyżką i wyrzucamy.
Po tygodniu (lub nieco krócej) nasz zakwas jest gotowy, odcedzamy go przez sitko, przelewamy do szczelnie zamykanych butelek (np. po Frugo lub takich z klipsem), stawiamy do lodówki i gotowe!
Można go śmiało przechowywać w lodówce nawet do kilku tygodni. Mamy w ten sposób zawsze pod ręką doskonały probiotyczny napój, nie gorszy (a może nawet i lepszy) niż te modne obecnie zagraniczne – kombucha czy rejuvelac.
Buraki są szczególnie cenne w porze jesienno-zimowej, kiedy sezonowych warzyw i owoców mamy mało.
Z reguły warzywa i owoce przechowywane w chłodniach tracą większość walorów odżywczych, jednak burak jest tu chlubnym wyjątkiem.
Bogactwo dobroczynnych związków może przyprawić o zawrót głowy: potas, magnez, wapń, fosfor, żelazo, cynk, antocyjany, betanina, rzadkie mikroelementy (rubid, cez, lit, stront, kobalt), kwas foliowy, witamina C (jej zawartość podczas kiszenia wybitnie rośnie) jak również witaminy z grupy B.
Pół szklaneczki zakwasu dziennie trzyma lekarza z dala ode mnie. 🙂
A to dlatego, że ma on pełno związków działających:
– oczyszczająco,
– antynowotworowo,
– antyanemicznie,
– krwiotwórczo,
– regulujących ciśnienie krwi, przemianę materii, pracę wątroby i nerek,
– odbudowujących florę jelit (uszczelniając tym samym jelita),
– antybakteryjnych i antywirusowych (ważne podczas przeziębienia),
– odmładzających (dzięki przyspieszeniu syntezy kolagenu) co zainteresuje panie,
– dla panów zaś dodatkowo może być cenna informacja, że zakwas bardzo korzystnie wpływa na ich sprawność seksualną i ogólnie wytrzymałość (także w sporcie).
To wszystko możesz mieć kosztem jakichś 2 złociszy!
Nieprawdopodobne, a jednak – w zakwasie siła! 🙂
Taki zakwas można pić taki jak jest, albo też w roli czystego barszczyku: leciutko podgrzany z dodatkiem odrobiny majeranku, sosu sojowego, soku z cytryny i zmiażdżonego czosnku.
Można też na jego bazie przyrządzić bogatszą wersję świąteczną czyli barszcz wigilijny (podstawą jest wywar z włoszczyzny i buraków do którego dodajemy nieodzowne grzyby suszone, majeranek, zmiażdżony czosnek oraz, już po wyłączeniu gazu, zakwas).
A kiszonych buraków nie wyrzucamy w żadnym wypadku! To samo zdrowie i grzech cokolwiek wyrzucać.
Ja najczęściej kroję je w drobną kosteczkę lub rozdrabniam na wiórki z użyciem malaksera, dodaję czerwonej cebulki, oliwy (lub jogurtu greckiego), posiekanej zieleniny, szczyptę czarnego pieprzu, kurkumy i pieprzu cayenne i mam w parę minut gotową wspaniałą probiotyczną sałatkę.
Czasem kroję te buraczki w kostkę i używam jako składnik zupy typu barszcz ukraiński, smakują wybornie w każdej wersji!
Smacznego! 🙂
——————————————–
Potrzebujesz więcej zdrowych inspiracji kulinarnych?
Na prośbę czytelników – oto zbiór moich ulubionych zdrowych przepisów, sprawdzonych przeze mnie i stosowanych w moim codziennym żywieniu (soki, szejki, sałatki, zupy, warzywne dania na ciepło, desery bez cukru, lody, sosy i dressingi itd.) wraz z małymi sekretami mojej kuchni.
Najnowsze wydanie Anno Domini 2021!
Moje zdrowe przepisy nie zawierają białej mąki, białego cukru, nadmiaru soli i nadmiernej ilości dodanego tłuszczu i cukrów prostych tam gdzie to zbyteczne.
Nie zawierają mleka krowiego ani pszenicy (tam gdzie to możliwe stosuję ziarna bezglutenowe lub niskoglutenowe).
Potrawy nadają się dla całej rodziny, w tym również dla dzieci w wieku szkolnym. Oparte są w dużej mierze na filozofii nutritariańskiej (czerpania maksimum korzyści zdrowotnych z każdej spożywanej kalorii).
Ponieważ sama jestem mamą pracującą i nie mam czasu na długie przebywanie w kuchni, wszystkie moje przepisy kulinarne są niezmiernie szybkie i łatwe do wykonania, czas wykonania (czasowego osobistego zaangażowania w kuchenne prace) większości z nich nie przekracza kwadransa.
Opracowanie „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” w formie e-booka (książki elektronicznej) zawiera 99 przepisów podzielonych na 10 rozdziałów.
Oto co się w nich znajduje:
– Moja spiżarnia
– Śniadania
– Sałatki
– Zupy
– Dania na ciepło
– Sosy i dressingi
– Dodatki i przekąski
– Świeżo wyciskane soki
– Koktajle (smoothies)
– Desery i lody
Smacznego! 🙂
Cena opracowania to 47,00 zł.
Jak zapłacić za opracowanie? Można zrobić to na 4 sposoby:
1. Zamówienia na e-booka można składać klikając tutaj [klik] – po włożeniu produktu do koszyka dostępne formy płatności to przelew bankowy, PayPal lub płatność online (kartą, przelewem elektronicznym). Ważne! Jeśli masz adres e-mail w domenie yahoo, to podaj proszę adres do wysyłki pliku w jakiejkolwiek innej domenie, ponieważ yahoo nie dostarcza wiadomości z załącznikami i wracają one do mnie z powrotem jako niedostarczone!
2. NAJSZYBCIEJ: Zapłać szybko i bez wypełniania długich formularzy online poprzez bezpieczną platformę płatniczą Dotpay – szybkim przelewem elektronicznym lub kartą płatniczą klikając tutaj (wpisz proszę w okienku ID sprzedawcy 33105, wpisz kwotę 34pisany przez Ciebie podczas dokonywania płatności. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
3. ALBO: Zapłać klasycznym przelewem na konto autorki: Marlena Bhandari
50102055581111151408300033 wpisując w tytule przelewu nazwę pliku „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” oraz (koniecznie!) Twój adres mailowy na jaki mam Ci wysłać plik. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
4. ALBO: Zapłać PayPalem, wysyłając należność ze swojego konta PayPal na adres mailowy kontakt[małpa]AkademiaWitalnosci.pl, kwota transakcji 47,00 zł, opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”.
Opracowanie niniejsze w formie pliku elektronicznego (e-booka) w formacie PDF zostanie wysłane na Twój adres mailowy. Jeśli chcesz możesz wydrukować treść pliku na swojej drukarce – bowiem plik elektroniczny nie jest wysyłany w formie papierowej.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Patrycja napisał(a):
Jejku jaki piękny wpis. Serio, wzruszyłam się, bo jest nadzieja, że zrobię smaczny barszcz przy okazji robienia pożywnego zakwasu. Po 3 nieudanych próbach mąż zabronił mi robienia barszczu, stąd moje wzruszenie 🙂 Dopisuję więc buraczki do listy zakupowej! Dzięki!
Marlena napisał(a):
Sporo przy robieniu barszczu zależy od przypraw (ja np. lubię dużo czosnku) i od wyczucia balansu pomiędzy smakiem słonym, słodkawym i kwaskowatym. Bo barszczyk to taka nietypowa potrawa, gdzie wszystkie te smaki występują. 🙂
magda napisał(a):
Mam pytanie 🙂 Dlaczego to musi być sól do przetworów? A nie np. himalajska czy o obniżonej zawartości sodu? Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Na tej do przetworów ja osobiście robię kiszonki i dlatego mogę polecić jako sprawdzoną w boju 🙂
lgd napisał(a):
ja np. w zeszłym roku dodałam do kiszenia ogórków soli himalajskiej i są równie dobre jak te z solą zwykłą
Ela napisał(a):
Powiem szczerze, ze ta sol do przetworow jest smierdzaca i doslownie syfiasta! Smierdzi chlorem i jakimis chemikaliami! Nie dodawajcie jej, zniszczycie swoja prace……….Zwykla sol, uzywana na codzien, morska lub himalajska 😉
Marlena napisał(a):
Ela ja mam nieśmierdzącą, taką szarą. Niejodowana. Ale na himalajskiej też robiłam i wychodzi. Tylko że ta nasza szara tańsza jest jednak. Ale z drugiej strony dużo się jej nie dodaje do zakwasu.
Barbara napisał(a):
Witam, gorąco polecam takie kiszenie buraczków, smak jest niezapomniany, ale ja polecam także kiszony sok z warzyw. Robię go wielokrotnie co roku w tym chłodnym, bezogródkowym czasie. Ucieram na tarce buraki (najwięcej – u mnie 1 kg), marchew, pietruszkę, seler, dodaję czosnek, cebulę, kminek i sól, dobrą wodę (w moim przepisie 3 l) i, tak jak przy barszczyku, odstawiam, mieszam codziennie i czekam. A czekając podjadam, bo nie mogę się doczekać ;-). Po kilku dniach jest gotowy i pyszny. I kiszony sok i warzywa z niego. Podobno wystarczy wypić 1/2 szklanki na dzień, ale ja zużywam to znacznie szybciej, bo zbyt to dobre żeby się ograniczać. Polecam! 🙂
Marlena napisał(a):
Dzięki, Barbaro! Jako kiszonkowy skrytożerca piszę się na ten przepis 🙂
Barbara napisał(a):
Cieszę się, że mogłam się czymś podzielić z Tobą, bo jak do tej pory to ja czerpię garściami wiedzę od Ciebie 🙂
Podaję więc dokładny przepis: 1 kg buraczków, 2 marchwie, po 1 szt pietruszki, selera i cebuli (wszystko duże), 2 ząbki czosnku (ja daję całą główkę), 3 łyżki kminku i 3 łyżki soli (wiadomo, tej dobrej) i 3 litry wody.
Smacznego i serdecznie Cię pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Dziękuję, Barbaro, z całego serca i pozdrawiam wzajemnie bardzo serdecznie! 🙂
Kamila Kama napisał(a):
Wow dziękuję za ten wpis! Mieszkam za granicą gdzie niestety przetwarzone na maksa jedzenie jest na kazdej półce sklepowej, na razie mam blender i sokowirówke, ale przymierzam się do kupna wyciskarki ; ) czy sól morska nadaje się do zakwasu??? Bo tylko takiej i himalajskiej, dzieki tobie, w domu używamy.
Marlena napisał(a):
Myślę, że nie ma przeszkód aby zamiast kamiennej soli zastosować inną naturalną, nierafinowaną i pełną minerałów sól. Sama wkrótce spróbuję, bo do tej pory tylko tej kamiennej używałam do kiszonek.
Beata napisał(a):
sól.morska.jest.ok.sprawdziłam
Marlena napisał(a):
Dzięki, Beato!
Anja napisał(a):
Marleno
Od misiąca czesto do Ciebie zaglądam i znalazłam to czego szukałam: proste, wyczerpujące informacje, konkretny ton i charakter i „nie owijanie w bawełnę”. Dzieki mojej Przyjaciółce, którą zainspirowałaś na całego( często słychać: Marlena twierdzi, Marlena piszę, Marlena to Marlena tamto- jakbyście się znały od dawna :-)staram się i nie wcinam ” padliny”. Czuję się lepiej niż kilka tygodni czy miesięcy temu( ciągłe zmęczenie, nerwowość, haos w głowie- mam ADHD, itp). Stanęłam niestety w miejscu!! Powinnam zrobić post- pewnie tak mi doradzisz, ale ja na tym etapie nie czuje się na siłach. Fakt, że wyeliminowałam mięso , zajadam się kiełkami, piekę chleb na zakwasie i wcinam więcej zielonego to chyba za mało by poczuć się zdrowym….Rozsyłam info o Twoim blogu innym, inspiruję ich w wielu dziedzinch życia, jestem, spełnioną żoną i matką, ale brak mi sił i pomysłu jak dalej działać by być konsekwentną i „ozdrowieć” bo czuję się jak ” stara baba”!!!!!!! Doradzisz?? Pomożesz?? Mojej Przyjaciółce pomogłaś i to nawet nie wiesz jak bardzo!!!!!
Marlena napisał(a):
Czasem jest tak, że my już chcemy coś mieć „na już” a tu ani rusz, zawiecha tak zwana. Ale to trochę tak jak z programem komputerowym: czasem się zawiesi i nam się wydaje że stagnacja i marazm, podczas gdy komputer w tym czasie wykonuje szereg obliczeń. Nam się wydaje, że „nic się nie dzieje” gdy tymczasem dzieje się bardzo dużo. Dlatego nie ma co się przejmować momentami takiej pozornej stagnacji. Każdy gest dobroci w kierunku organizmu będzie w swoim czasie doceniony, bo dobre uczynki zawsze się kumulują – taka jest naturalna kolej rzeczy, ta zasada dotyczy również złych uczynków – np. raka nie dostaje się jak kataru, tylko ludzie na niego pracują latami całymi dokonując codziennie swoich wyborów.
Jeśli pomału, po kolei, krok po kroku będziesz eliminować to co szkodliwe zastępując to czymś dobroczynnym, to dojdziesz w końcu do upragnionego celu. Ale to nie będzie jutro, ani za tydzień. Przywracanie równowagi systemu to praca, która się opłaca, ale nie sposób wykonać jej na zawołanie: mamy 50 bilionów komórek, a gdy niemal każda z nich wymaga pomocy (wymiany, naprawy lub regeneracji) to musi trochę potrwać. Kilkadziesiąt tysięcy komórek w Twoim ciele, umrze i zostanie zastąpionych nowymi komórkami w trakcie kiedy czytasz to zdanie. To dużo czy mało? Zależy jak na to patrzeć, prawda?
Oczywiście posty są bardzo pomocne, wręcz powiedziałabym nieodzowne jeśli chce się przyspieszyć powrót zdrowia, ale wszystko w swoim czasie. Daj sobie (i swojemu organizmowi) czas. Ten czas zwyczajnie wam się należy, to jest wasze naturalne prawo. Wszystko co najpiękniejsze dla nas przeznaczone, zawsze zostaje nam dane w najwłaściwszym do tego momencie. Będziesz gotowa – podejmiesz post. A gotowość wyczuwa się sercem, po prostu wewnętrznie się tego bardzo ale to bardzo chce doświadczyć i wkroczyć na tę ścieżkę. I wtedy post jest radosny, mało kłopotliwy, nie jest drogą przez mękę tylko wspaniałym wyzwaniem. To trochę tak jak z małżeństwem: pójście do ołtarza z sercem wypełnionym miłością jest radosnym wydarzeniem, a kiedy robi się to z rozsądku (pod wpływem nakazów tego co mówi nam nasz umysł lub inni ludzie, a nie nasze serce), to jest to wydarzenie raniące nas i nikomu żadnego dobra nie przynosi.
Anja napisał(a):
Marleno!!Dziękuję za odpowiedź i zachętę do konsekwencji w działaniu……..wierzę, ze się uda 🙂 Idę robić zakwas buraczany 🙂
Marlena napisał(a):
I tak, trzymać, Aniu! 🙂 Pozdrowionka i serdeczności przesyłam!
daria napisał(a):
witam, ja ci polecam odstaw cukier biały pod każdą postacią, żadnych ciasteczek. placka , słodzonych sokow, coli itp. a po drugie koniecznie odstaw wszystko co zawiera pszenice, zyto czy jęczmień, dlaczego? poniewaz zawiwraja glutem, dlugo by o tym pisać, kup sobie książkę dieta bez pszenicy a włosy dęba ci stana , pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Zgadza się, wszystko „białe” czyli rafinowane i przetworzone, a w szczególności rafinowany cukier i wszystko co go (lub jego odmiany) zawiera to pierwsza rzecz do odstawki.
aurel napisał(a):
Pozwolę sobie i ja dorzucić drobną radę. Jeśli już zmodyfikowałaś jadłospis i wyelimonowałaś z niego śmieci, teraz najlepiej by było trochę się poruszać. Toksyny zbierają się w komórkach tłuszczowych, dlatego póki mamy oponkę, póty jeszcze nie jesteśmy do końca zdrowi. Trzeba tłuszczyk spalić, toksyny się uwolnią i wydalą 🙂
Także rozruszaj się 🙂 Pogoda co prawda nienajlepsza, na wiosnę bym zaproponowała spacery i bieganie po parku (ja się w tym zakochałam), ale zawsze można w domu poskakać z jakimś treningiem na youtube. Chyba nic tak nie odmładza jak aktywność fizyczna 🙂
Anja napisał(a):
Oczywiście wieeeelkie dzieki za przepis na barszczyk 🙂
Marlena napisał(a):
Na zdrówko, Aniu! 🙂
elka napisał(a):
Dziekuje-wlasnie o takim zakwasie myslalam: prosty, szybki, smakowity! A „kiszonka buraczano- warzywna” stale gosci w naszym menu. Pozdrawiam goraco i dziekuje za prozdrowotna wiedze i ciagla inspiracje !
Wojtek napisał(a):
Czy mozesz podawac pod spodem swoich artykulow zrodlo z ktorego czerpiesz wiadomosci. Np. tu wymieniasz bogactwo zwiazkow buraka i wlasciwosci zakwasu. Nie zebym sie czepial i zarzucal nieprawde ale sam jestem ciekaw takich informacji. Wiele stron o zdrowym zywieniu przepisuja takie tresci jedna od drugiej bez podawania linkow lub tytulow publikacji na podstawie ktorych powstal ich artykol, przez co staja sie malo wiarygodne. Buraki bez watpienia sa zdrowe ale skad mam wiedziec czy na pewno zawieraja to co Wymienilas?
Marlena napisał(a):
No nie wiem jak Ty, ale ja chodziłam do szkoły i stąd wiem. 😉
O działaniu kiszonek bardzo dużo mówiła też Dr Dąbrowska na swoim wykładzie. https://akademiawitalnosci.pl/5-mitow-na-temat-postu-i-cenny-wyklad-fachowca-dr-ewy-dabrowskiej/
P.S. Artykuł piszemy przez „u” 😉
Wojtek napisał(a):
Nie studiowalem kierunku zywienia czlowieka. Ze szkoly sredniej tez nie pamietam podrecznikow w ktorych wymienione by byly warzywa, owoce, nasiona itp oraz zawarte w nich substancje odzywcze. Jesli takie posiadasz to podaj- o to Cie prosilem. Nie chcialem Cie urazic, ale z Twojego postu czuje ze tak sie stalo. Nie bede wiec drazyl tematu. Twoja strona.. Pozdrawiam. P.S Byki stawiam od zawsze, juz tak mam. 🙂
aurel napisał(a):
„Buraki bez watpienia sa zdrowe ale skad mam wiedziec czy na pewno zawieraja to co Wymienilas?”
Na pewno to będziesz wiedział, jak sam sobie sprawdzisz. Internety stoją otworem – czy tak ciężko wpisać w google „burak +składniki odżywcze”? To jest blog, a nie praca naukowa…
NM napisał(a):
Uwielbiam barszcz na zakwasie. Jednak przeważnie dodawałem z wygody jednak do soku z surowego soku z buraków i dodatku cytryny + ewentualnie przypraw do smaku 🙂 Mam pytanie dotyczące tego, jak długo można taki zakwas przechowywać w lodówce? Tydzień, dwa tygodnie, czy dłużej… I oczywiście gratuluję interesującego bloga, z którego porad można wiele pożytecznych rzeczy wynieść i wprowadzić w życie 🙂
Marlena napisał(a):
Kilka tygodni wytrzymuje, u mnie najdłużej 3 bo potem jest łapczywie wypijany 😀 Ale myślę że i dłużej by postał.
Gosia napisał(a):
Przecedzony ( z zachowaniem zasad higieny) zakwas w zakręconych butelkach lub słoikach stał u mnie w lodówce ok 5 miesięcy i był jak najbardziej OK.
Maria napisał(a):
Zgadzam się, ten zakwas jest najwspanialszy. Ja od 30 lat robię go bez soli i tez jest smaczny. Korzystam z zakwasu cały rok. Barszcz wigilijny ma piękny klarowny kolor i niepowtarzalny smak. Samo zdrowie. Już starożytni Grecy znali buraki jako lekarstwo.
Eva napisał(a):
Ale jak zrobić, żeby barszcz podawany na stół był i pięknie czerwony i gorący? Bo skoro zakwas dodaje się na końcu, już po zestawieniu garnka z barszczem z ognia, to przecież ten barszcz będzie chłodny, bo zakwas jest chłodny. Jak to robicie?
Marlena napisał(a):
Zakwas należy dodać po lekkim przestudzeniu, nie do wrzątku. Zupa i tak będzie ciepła. I sam zakwas też można pić jako barszczyk, nawet lekko podgrzać (ale nie gotować) i przypraw dowolnych dodać po swojemu.
Wiktoria napisał(a):
Marleno,
czy moglabys sie odniesc do tego o co z tymi zbozami?
Rozumiem , ze pszenica nie jest dobrej jakosci ( moze byc modyfikowana?) ale myslalam, ze inne zboza sa ok.
Sama robie chleb na zakwasie zytnim z dodatkiem maki pszennej razowej ( kupionej w eko sklepie) , bo taki mi najlepiej wychodzi i smakuje.
Doktor Dabrowska podkresla znaczenie ziaren jako naturalnego pozywienia. Czy to nie dotyczy zboz? Ja juz ograniczylam mieso, dokonuje swiadomych wyborow przy zakupach , staram sie kupowac i jesc rzeczy jak najmniej przetworzone ale jestem ciagle gdzies na poczatku. Korci mnie post ale nie czuje sie na silach jak jest tak zimno. Powoli czuje sie zagubiona i rozpaczliwie pytam :
” Co jesc Marleno , co jesc ? ” 🙂
Marlena napisał(a):
Zgadza się, Dr Dąbrowska podkreśla znaczenie ziaren, ale należy dobrze się wsłuchać w jej wykład: używa ona tego sformułowania nie tylko w tym bardzo wąskim zakresie (same zboża), ale również w stosunku do warzyw i owoców będących nosicielami ziaren (jabłko, marchewka czy orzechy też noszą ziarna, Pan dał nam ziarno do jedzenia, ale nie oznacza to jedynie zbóż, lecz WSZYSTKO co nosi w sobie ziarno). I powinniśmy ten pokarm w całości spożywać, a nie przetworzone, podrasowane dla urody czy smaku chemikaliami, pozbawione np. naturalnej łuski czy skórki. Bo całe dzieło stworzenia jest nieskończenie idealne i żadna ludzka ręka tego niech nie waży się poprawiać bo polegnie na całej linii płacąc za to utratą zdrowia, które też w zamierzeniu jest idealne, tylko my swoją głupotą lub przyziemnym łakomstwem sami sobie je psujemy.
Pogoda za oknem nie ma najmniejszego wpływu na post. W tradycji mamy dwa dłuższe posty: jeden na wiosnę (Wielki Post), a drugi późną jesienią (Adwent, zaczął się właśnie wczoraj). Latem można jeść chłodnik, a zimą gorącą zupę, żadnego problemu nie ma. Zastanów się może prędzej czy Twój umysł nie szuka wymówek. Nie przystępuj do postu póki serce Ci nie powie, że jesteś gotowa i z radością i wielką ciekawością podejmujesz to wyzwanie. A co jeść? Wszystko co nam Matka Natura w swej nieskończonej hojności dała 🙂
Monika napisał(a):
Mój post kończy się 23 Grudnia i najbardziej mi się marzy makaron penne pełnoziarnisty ze szpinakiem, fetą i czosnkiem. To będzie moje Wigilijne śniadanie po 6 tygodniach 🙂 Czasem jest ciężko jak zapachy do których do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, przewijają się po kuchni 🙂 Ale dziewczyny warto! mam teraz tyle energii jak nigdy dotąd, więc jak ktoś ma jakieś wątpliwości co do postu to niepotrzebnie. Polecam 🙂
I to wszystko dzięki Marlenie. Dziękuję
Marlena napisał(a):
A nie na darmo w Biblii napisane aby swój post odbywać w odosobnieniu 😉 Coś w tym jest…
Renata napisał(a):
Barszczyk z solą himalajską też wychodzi. Sprawdziłam to. Stoi sobie na półce w mojej kuchni już trzy tygodnie i ma się dobrze. Właśnie się zastanawiałam co z buraczkami zrobić i dziękuję za inspirację. Też jestem przed decyzją o poście i wiem, że trzeba do niego dojrzeć. Psychicznie i czasowo. Może ten moment nadejdzie. Pozdrawiam wszystkich poszukujących nowej drogi ku zdrowiu i witalności. Oby nam się udało.
kasia napisał(a):
A co myślicie o dodatku octu jabłkowego jako zakwaszacza?
Oczywiście będę dodawać sól kamienną ale jakoś tak pomyślałam, że ocet też może by pasował.
kalkunia napisał(a):
Witam, robiłam zakwas według przepisu ale zrobił mi się meczek i pleśń, jaka może być tego przyczyna? Może zła temperatura? A tak bardzo chciałam żeby się udało bo nigdy takiego barszczyku na Święta nie było..
Marlena napisał(a):
Nastaw nowy zakwas, do świąt jest czas. Dobrze wyparz wrzątkiem naczynie, zbieraj codziennie mgiełkę z wierzchu. Z godziny na godzinę pleśń przecież nie rośnie 😉
nuxy napisał(a):
ooooale świetnie, akurat mam buraki chętne do eksperymentu 😀 zastanawiam się, czy można dać np. kaputkę zakwasu na chleb [mam w lodówce, własna hodowla ;)] żeby podkręcić fermentację?
Marlena napisał(a):
Nie wiem czy nie zmętnieje od zbożowego zakwasu, nie próbowałam nigdy. Ja najczęściej dodaję kwas z kapusty lub ogórków. Dosłownie łyżkę. Może wypróbuj na jakiejś małej partii i daj znać jak poszło 🙂
paweł napisał(a):
a co z ukiszonymi burakami? jak długo i w jakiej postaci mozna je przechowywać? zalać czymś, czy bez płynu?
Marlena napisał(a):
U mnie w domu szybko znikają bo mam na nie sporo chętnych 😉 Najdłużej w lodówce miałam je 2 dni, odsączone z zalewy, włożone do słoiczka zakręcanego. Później nie wiem bo zostały pochłonięte przez buraczkowych skrytożerców 😀
iza napisał(a):
cześć! muszę Ci podziękować za przepis – udał się wybornie – jeść nie umierać! 🙂 chciałam też zapytać, czy w ten sam sposób można ukisić również inne warzywa? pozdrawiam zielono 🙂
Marlena napisał(a):
Izo, można kisić śmiało 🙂
Iza napisał(a):
Marleno,
nastawiłam buraczki i 5 dnia nie było mnie w domu, szóstego dnia zaglądam a tam nie tylko białe kropki, ale zielone, czyli pleśń:( czy te buraczki jeszcze się nadają czy muszę je wyrzucić?
Marlena napisał(a):
Izo nie mam pojęcia, mnie się nigdy tak nie zdarzyło. Chyba bym wyrzuciła jak zielone 🙁
lili napisał(a):
no ja mam to samo, sloiki staly przykryte i splesnialy potwornie !, cala robota na marne.Chyba cos jest nie tak!
Marlena napisał(a):
Lili, nie mam pojęcia, naczynie musi być wyparzone, a zbierająca się na wierzchu pianka/mgiełka codziennie zebrana i nic mi nigdy nie spleśniało. Naczynie nie może być zamknięte na amen, musi być dopływ powietrza.
Dorota napisał(a):
Należy często mieszac drewnianą łyżką
kimchi napisał(a):
Ja z kolei nie mieszam, ale dbam o to, żeby warzywa zawsze były całkowicie przykryte zalewą. Najczęściej obciążam małym talerzykiem i czystym, zakręconym słoikiem z wodą. Nic nigdy nie spleśniało. Moja mama też robiła w ten sposób kiszonki i zawsze wychodziły, więc warto spróbować.
Magda napisał(a):
My (czyli 2+2) już wypiliśmy nasz pierwszy własny litr zakwasu. Drugi jeszcze nie gotowy, a ślinka już cieknie. W tym coś jest.
A z buraczków kiszonych na reszcie rosołu wyszedł przepyszny barszcz!
Pozdrawiam i dziękuję za przepis.
Marlena napisał(a):
Bardzo się cieszę Magdo i życzenia zdrówka posyłam dla Was wszystkich! 🙂
ata napisał(a):
Wyszły mi 4 duże słoiki zakwasu – duże buraki miałam ;D Jutro kończę barszcz – wywar już dziś zrobiłam. Nie mogę się doczekać 🙂 Wesołych Świąt życzę!!!
Cykoria napisał(a):
Jutro robię zakwas 🙂 właśnie tego szukałam 🙂 dziękuję
Aneta napisał(a):
Też się muszę w końcu skusić bo buraczki od teściowej czekają. Słyszałam jednak, że są na górze listy lubiących chłonąć zanieczyszczenia więc warto wybierać te eko
Paulina napisał(a):
Witaj Marleno, z przyjemnością czytam Twoje artykuły, uważam, że jest to cenna i przydatna wiedza 🙂 mam pytanie o zakwas buraczany. Nastawiłam go 6 dni temu i dziś zamierzałam wypić pierwszą porcję. Wczoraj na powierzchni zakwasu były te podejrzane białe plamki, które zebrałam, ale dziś już zakwas pokrył się białym kożuszkiem i przypuszczam, że po prost spleśniał 🙁 czy taki zakwas można jakoś uratować? Czy pałeczki kwasu mlekowego w jakiś sposób neutralizują może działanie toksyn pleśni? Jeśli nie to zakwas pójdzie w kanalizację 🙁
Mam jeszcze jedno pytanie. W sieci natknęłam się na informację, że kiszący się zakwas powinien przybrać konsystencję syropu (już w 2 – 3 dobie) i ma to świadczyć o tym, że zaczynają go zasiedlać nasze kochane bakteryjki mlekowe. Natomiast jak zakwas jest lekko podkolorowany na czerwono (nie wiem o jaką intensywność chodzi, nie było zdjęcia) i ma gęstość wody to procesy gnilne przeważyły nad procesami kiszenia. Mój się gęściejszy nie zrobił, ale kolorek chyba miał dobry. Jak go próbowałam jeszcze przed spleśnieniem, tp smak miał przyjemnie kwaśny, a zapach taki hmmm… jak w takjjiej kamiennej piwnicy i sama już nie wiem czy był dobry 🙁
Ale i tak podejdę do drugiej próby kiszenia 😉 pozdrawiam serdecznie i czekam na odpowiedź 🙂
Marlena napisał(a):
Paulino, mój nie gęstnieje, nabiera koloru, smaku i zapachu kwaszonki. Taka pianka czy nalocik co się zbiera to wywalam i tyle.
ata napisał(a):
Hmmm… mój też nie zgęstniał a pyszny jest! Już 3 barszczyki zrobiłam 🙂 Właśnie idę kroić buraczki na następny 😀 Mąż i dzieci zachwyceni smakiem – ja też. Już nigdy nie zrobię innego.
Paulina napisał(a):
jednak zakwas wyrzuciłam, bo to nie był nalocik niestety tylko pleśń, ale już nastawiam drugi 😉 oby się udał 🙂 dziękuję za odpowiedź wiele szczęścia i zdrowia w Nowym Roku 🙂
adam napisał(a):
Nastawiłem ten zakwas, stoi już 5 dni, ale nie wiem po czym poznać, że jest już gotowy? Prośba o jakieś wskazówki…
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Adamie, zapach będzie jak kiszonka a smak też jak kiszonka. Powąchaj i popróbuj. To tak jak z kiszeniem ogóreczków albo kapusty. Trzeba wąchać i próbować. 😉
Ania napisał(a):
Niesamowity!!!! Właśnie pochłonęlam szklaneczke mojego dopiero co zrobionego zakwasu ( moj potrzebował 9 dni) . Zawsze uwielbialam sok z kapusty czy ogórków kiszonych . Ale buraczkowy jest jest od teraz moim ulubionym, a buraczki wykorzystam jutro do surówki. Czemu nie ma kiszonych buraków w sklepach..? Marleno dziekuje Ci 🙂
Liliana napisał(a):
Taki barszcz kiszony jest wspaniały; ja nie dodaję do kiszenia soli (spowalnia proces fermentacji). Buraki (nie obieram) przed kiszeniem kroję na plasterki w krajalnicy (szybko i bez wysiłku). Pozostałe po kiszeniu buraczki wrzucam do woreczków foliowych i zamrażam; jak mam ochotę na barszczyk czerwony – wrzucam zamrożoną paczuszkę do wrzącego wywaru warzywnego lub na gorący rosół – pychotka. Pozdrawiam serdecznie Marlenę – dla mnie rewelacyjna kobieta – dziś zamiast robić zaplanowane rzeczy siedzę i czytam 😉
Marlena napisał(a):
Dziękuję, Liliano. Świetny pomysł z tym mrożeniem 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Genowefa napisał(a):
z praktyki wiem, że zakwas buraczany trzeba minimum raz dziennie przemieszac drewnianym narzędziem, wtedy nie spleśnieje. Ja nawet białej piany nie zbieram, przeważnie po około 4 – 5 dniach zakwas jest mocno czerwony bez piany, ale dalej go mieszam. Proces fermentacji zależy od temperatury otoczenia.
Czasami robię wg tego przepisu
1 kg buraków
1 marchew
1 pietruszka
seler mały kawałek
2 twarde jabłka
1, 2 ( lub wg uznania) ząbki czosnku
3 łyżki soli
3 litry wody
Warzywa i jabłka szatkuję, po ukiszeniu odcedzam, pozostałośc miksuję, daję do słoików i do lodówki. Spożywam wg potrzeby, pycha.
lila napisał(a):
Mam swój zakwas! Jest rewelacyjny. Dziękuję. Pozdrawiam
mamuśka napisał(a):
Witam, ja zawsze robię barszcz sama i zazwyczaj mi wychodzi smaczny , akurat u mnie preferują zabielany
Chętnie spróbuję zrobić ten z zakwasu, aż mi ślinka cieknie….
Marlena napisał(a):
Zamiast śmietany wypróbuj zabielanie naturalnym jogurtem, już po zakończeniu gotowania, nawet na talerzu. Dużo zdrowsze!
Asia napisał(a):
Witaj Marlenko! Jestem twoją fanką od niedawna więc dopiero nadrabiam wszystkie artykuły które napisałaś ;-). Blog jest wyjątkowy i bardzo się cieszę że poświęcasz swój prywatny czas na pisanie tak obszernych artykułów.
Chlebek na zakwasie piekę już od dwóch tygodni, dzisiaj po raz pierwszy będę robić buraczki. Zastanawia mnie tylko temperatura wody ponieważ ogórki, zgodnie z tym jak mnie uczyła moja mama, zalewam zawsze wrzątkiem. Czyżby to był nieprawidłowy sposób i ogórki również powinny być zalane ostudzoną wodą? Pozdrawiam.