Kwiecień to pora gdy witamina D może być produkowana przez skórę w naszej szerokości geograficznej. Mówi się, że jest to możliwe „od kwietnia”, ale tak naprawdę nie bardzo wiadomo od którego: od pierwszego kwietnia? Od piątego? A może dopiero od dwudziestego piątego? Kiedy produkujemy witaminę D w skórze?
No i w jakich godzinach: w samo południe czy godzinę wcześniej, a może godzinę później też może być? Nie bardzo wiemy jak określić ten moment gdy synteza skórna witaminy D już zachodzi!
Często zastanawiamy się więc wystawiając do wiosennego słoneczka naszą buzię: „ciekawe, czy to już?”. 😉
Eksperci z Vitamin D Council (organizacja pozarządowa zrzeszająca badaczy, lekarzy i naukowców zajmujących się tematem witaminy D) podają tymczasem bardzo prosty, „domowy” wręcz sposób na określenie czy słońce już operuje w sposób wystarczający do syntezy skórnej witaminy D.
Metoda jest łatwa dla każdego z nas, nie wymaga dokonywania żadnych karkołomnych obliczeń czy też używania zaawansowanych przyrządów pomiarowych.
Wystarczy w tym celu posiadanie przy sobie jedynie… swojego własnego ciała! 🙂
Będąc na świeżym powietrzu obserwujemy swój cień (jego długość będzie zależna zarówno od pory dnia jak i od pory roku): jeśli nasz cień jest krótszy niż nasz wzrost, to z pewnością w tym momencie produkujemy sporo witaminy D.
Jeśli cień jest równy naszemu wzrostowi – witaminy D produkujemy mało, ale trochę produkujemy.
Natomiast jeśli nasz cień jest wydłużony (dłuższy niż nasz wzrost), to synteza skórna witaminy D zachodzi w stopniu znikomym (o ile wcale).
Prawda, że proste? 🙂

Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Lidia napisał(a):
Dziękuję za pożyteczna poradę, a zarazem tak prostą metodę ! To lubię!!!
Iga napisał(a):
A ja ciągle nie rozumię tej zależnosci między długoscią cienia a produkcja wit D przez moją skórę.
Mimo że pracuje w ogrodzie niemal „całymi dniami”, jestem opalona to poziom wit mam zawsze na poziomie ok.40. Tylko suplementacja mi podnosi poziom do najwyższego,który chce mieć zawsze.
Marlena napisał(a):
Opalenizna jest naturalnym „filrem UV”, więc gdy kolor skóry ciemnieje, to tym samym produkcja witaminy D zmniejsza się. To dlatego ludzie o ciemnej karnacji mogą przebywać na słońcu dłużej bez szkód jak również mają większe niedobory witaminy D (potrzebują dłuższej ekspozycji).
Ewa D Ewa D napisał(a):
Mam nie dobur witaminy D 3 pomimo że od dawna zażywam wtaminę D3+K2 Mòj nie dobó witaminy d3 jest 60%niedobur ,ale nie wiem dlaczego bo zażywam ponat 2 lata wsuplemęcie wit.D3+wit K 2x z tego wniosek ż e te suplementy witaminowe to lipa. Zaczelam obecnie brać wit.Dw. kroplach tyle że trzeba wypisać receptę
.
Marlena napisał(a):
Po prostu bierzesz za mało, a jak bierzesz za mało to uzupełnienie niedoboru potrwa do emerytury. 😀
Zwiększ dawkę i będzie dobrze. Polecam książkę napisaną przez lekarza skutecznie i szybko leczącego niedobory witaminy D „Zdrowie w 7 dni”, autor dr Raimund von Helden.
Agnieszka napisał(a):
Żeby wzrósł poziom w organizmie trzeba brać dawki po 20 000 jednostek przez kilka tygodni a czasem m-cy. Witaminę bierze się podjezykowo wtedy jest wchłaniana. Sprawdziłam na sobie.
Ryc napisał(a):
Marleno, mam pytanie nie związane z tematem. Kiedyś stosowałam, w celach przeciwstarzeniowych retinoidy zewnętrznie, raz w tygodniu atrederm na twarz i efekty były widoczne. Odkąd prowadzę zdrowy styl życia bez chemii, żywność głównie roślinna, to nie stosuję atredermu. Zastanawia mnie jednak, czy gdybym czasami użyła tego płynu, to byłoby to mocno szkodliwe.
Marlena napisał(a):
Ja wychodzę z założenia, że o skórę należy przede wszystkim dbać od środka. Skóra to nasz największy organ, a wszystko co ląduje na skórze wkrótce ląduje też w krwiobiegu. Na skórę nakładam więc tylko to, co mogę zjeść. Atredermu raczej bym nie zjadła. 😉
Ryc napisał(a):
I jeszcze jedno pytanie. Uwielbiam ziemniaki, ale słyszałam, że do spożycia nadają się tylko te świeżo ugotowane, że nie można ich odgrzewać na drugi dzień (dlaczego?) A co jest w przypadku ziemniaków w sałatce jarzynowej?
Marlena napisał(a):
Do spożycia nadają się zarówno te świeżo ugotowane jak i te ugotowane wczoraj, ostudzone. W tym drugim przypadku tworzy się po ostudzeniu bardzo cenna, prebiotycznie działająca skrobia oporna, odżywiająca nasz mikrobiom jelitowy. Podgrzewając ponownie ziemniaki tracimy tę skrobię oporną, natomiast takie zimne ziemniaki są znakomite do sałatek.
Polecam probiotyczno-prebiotyczną sałatkę z ziemniaków i kiszonych ogórków – przepis jest w moim e-booku „99 Przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”: https://akademiawitalnosci.pl/99-przepisow-kuchni-szybkiej-i-zdrowej/
M. napisał(a):
1) Pani w aptece poleciła mi ostatnio witaminę D w kroplach, która jakiś czas temu była na receptę. Vigantol 10ml za 10zł. Mam nadzieję, że to dobra opcja, bo wydaje się atrakcyjna? Ponieważ potwierdziłam u siebie niedobór słonecznej witaminy zamierzam suplementować ją również latem (6 tys. jednostek).
2) Marlenko, trochę się pogubiłam i zdenerwowałam. Może coś doradzisz? Co począć z osobą, u której w testach nie wyszły żadne nietolerancje. A stan zapalny i nadżerki są w przewodzie pokarmowym. Gastroskopia nie potwierdziła żadnych bakterii. Mimo to propozycja leczenia to zobojętnienie żołądka (bo ponoć w kwaśnym środowisku nadżerki nie mają prawa się wygoić) + antybiotyk na bakterie, których nie ma (bo a nuż coś innego trafimy i pomoże). Przypomniałam sobie, ze czytałam u Ciebie o tych dwóch tygodniach picia soku z kapusty, nie zaszkodzi spróbować. Ale skąd wiedzieć czy pomogło, skoro objawów zewnętrznych brak, poza obniżoną odpornością… Brakuje mi tu jakiejś konkretnej diagnozy, na którą tak liczyłam. Może jakieś dodatkowe badanie jeszcze?
Marlena napisał(a):
Osobiście używam jedynie witaminy D od dr Jacob’s, za tę mogę ręczyć: jest doskonałej jakości, działa i taką jedynie znajdziesz w naszym sklepiku Akademii. Co do innych się nie wypowiem jak działają, bo nie używam.
Vigantol jest tani, ale słaby – w 1 kropli tylko 500 IU witaminy D, 1 ml zawiera 20 tys. IU, więc całe opakowanie 10 ml zawiera raptem 200 tys. IU, w dodatku rozpuszczonych w tłuszczu nasyconym, co raczej nie przydaje mu atrakcyjności z mojego punktu widzenia. Za każde tysiąc IU zapłacimy tutaj 5 groszy.
W porównaniu do witaminy D3 FORTE dr Jacobs to niestety Vigantol wypada gorzej: mamy tu 600 kropli (a w każdej 2 tys. IU, czyli całe opakowanie ma aż 1.200.000 IU), co kosztuje 49 zł (a dla stałych klientów mających u nas przyznany stały rabat jest to jeszcze mniej), więc za każde tysiąc IU zapłacimy 4 grosze. Witamina D jest tutaj rozpuszczona w ekologicznym oleju słonecznikowym i stabilizowana naturalnym tokoferolem (witaminą E).
Z sokiem z kapusty warto spróbować, jest to metoda naukowo udowodniona, to już nie „medycyna alternatywna”! 😉
gajowy napisał(a):
Od conajmniej tygodnia wyszliśmy już z ultrafioletowej „nocy polarnej” – cień w południe jest już krótszy.
Polecam stronkę (google search) „Meteovista Index UV Polska” gdzie mamy codzienną prognozę siły UV Słońca. 5 i powyżej to już licząca się siła.
Stronę zapewno sponosorują producenci kosmetyków z filtrami UV (nie stosować!) więc trzeba ją czytać trochę na opak. To znaczy im większy Index tym lepiej, tym skuteczniejsza produkcja witaminy D. Także im częściej i krócej wystawiamy się na Słońce tym wydajniej ją produkujemy. Zabezpieczeniem przed oparzeniami słonecznymi powinna być odpowiednio krótka ekspozycja.
A i jeszcze jedno – po ekspozycji na słońce się nie myjemy! Znaczy za szybko…
Marlena napisał(a):
Dodam, że przed oparzeniami powinniśmy się najpierw zabezpieczyć od środka: kiedy mamy duże poziomy witamin antyoksydacyjnych w ustroju (A, C i E), to skóra jest odporniejsza na uszkodzenia wywołane UV. W następnej kolejności zabezpieczamy się wedle potrzeb od zewnątrz – doskonale sprawdza się aplikowana na skórę witamina E (może być najtańsza typu Tokovit z apteki) albo olej z pestek malin.
Bernadetta napisał(a):
Marleno,od kilku dni drga mi powieka, a podczas snu złapał mnie okropny skurcz łydki. Stosuję codziennie oliwę magnezową (w proporcjach pół na pół). Jestem roślinożerna,codziennie obowiązkowo koktajl ze szpinakiem lub jarmużem. Jem spirulinę i chlorellę, suplementuje D3+k2. Nie jem nic przetworzonego ze sklepu, nic pochodzącego od zwierząt. Nie piję kawy ani herbaty, nie jem cukru pod żadną postacią, nie używam lekarstw. Czyżbym miała braki magnezu, co robię źle?
Marlena napisał(a):
Magnez lub witamina D są najbardziej prawdopodobne. Jaki jest Twój aktualny poziom witaminy D?
Lukasz napisał(a):
Znalazlem w mojej ksiegarni takie oto ksiazki:
Endoekologia zdrowia – Nieumywakin
Profilaktyka i leczenie wszystkich chorob nowotworowych – Hulda Clark
Zdrowie czlowieka w niezdrowym swiecie – Borys Bolotow
Proste metody przywracania zdrowia – Walter Last
Utracone mikroby – Blaser
Ktora radzicie przeczytac jako pierwsza?
Marlena napisał(a):
Opartą na badaniach naukowych czyli „Utracone mikroby”. Czytałam – jest to bardzo dobra książka. Reszta autorów skupia się bardziej na neutralizowaniu objawów, czyli robieniu tego samego co robią akademicko kształceni lekarze, ale z użyciem „naturalnych” substancji.
Pani H. Clark cierpiała z kolei na pasożytofobię i manię ciągłego oczyszczania się z pasożytów, ale jej książkę o profilaktyce i leczeniu raka trudno brać na poważnie, skoro autorka sama zmarła na nowotwór.
gajowy napisał(a):
Z tych książek Łukasza rzeczywiście „Utracone mikroby” brzmią najsensowniej.
Pożyczoną Huldę Clark „Terapia życia” czytałem jak komedię. Ta Pani była ekstremalnie uczulona na wszelkie najdrobniejsze ślady patogenów/alergenów. Nie tolerowała żadnych zwięrząt domowych (ciekawe czy próbowała akwarium), sterylna dieta (wszystko gotowane w tym dużo gotowanego mleka – podejrzewam było to jej jedyne źródło wit D) i ciągłe kuracje zapperem.
Jako fizyka, uderzyło mnie stwierdzenie że – zapper musi pracować w trybie asymetrycznym by być skutecznym . Symetryczny nie działa. Oznacza to że częstotliwość nie ma znaczenia a działa tylko składowa prądu stalego, która nieselektywnie poraża zarówno organizm gospodarza jak i jego gości.
Marlena napisał(a):
Tego typu podejście to nieporozumienie moim zdaniem, ja jestem za tym aby czerpać inspirację od tych, którzy FAKTYCZNIE dożywają setki w zdrowiu. Przecież w Niebieskich Strefach nikt się nie zappuje, ludzie grzebią w ziemi i hodują zwierzęta, na Okinawie jedzą sushi z surowych ryb (ojej, pasożyty, ojej, a ta rtęć przecież!) itd.
I wiecie co myślę? Ja myślę, że nam się tutaj, jak to mówiła moja babcia, „w d…ach poprzewracało od tego dobrobytu” i sami nie wiemy już jak mamy żyć, co mamy robić, co mamy jeść. I coraz bardziej oddalamy się od natury i coraz mniej słyszymy jej głos.
A tymczasem wystarczy popatrzeć na znane i istniejące w realnym świecie TERAZ wzorce i – tak jak radzi Dan Buettner – zbudować sobie swoją własną „Niebieską Strefę”, zamiast szukać zbawienia w zapperach, wymyślnych dietach, niekończących się wiecznych oczyszczaniach czy innych bzdurach, jednocześnie zapominając, że to co nam jest tak naprawdę podstawowego potrzebnego do zdrowego życia już jest w zasięgu naszej ręki: owoce i warzywa znajdziemy w pobliskim sklepie, czysta woda leci nam z kranu, słońce świeci jak świeciło nad głowami naszych przodków, kontakt z ziemią musimy mieć i ruch na świeżym powietrzu – te 2 ostatnie rzeczy są ZA DARMO, podobnie jak słońce.
POWER napisał(a):
Wiotkosc skóry, zmarszczki mimiczne i fioletowe cienie pod oczami.
Czego to może być oznaka?
Marlena napisał(a):
Zła dieta, stres, niedotlenienie, zakwaszenie, brak słońca.
Lukasz napisał(a):
o wiec mikroby pierwsze. a dalej? mam zamiar kupic z 3 pozycje
Marlena napisał(a):
Ja bym zainwestowała w pozycje doktora Fuhrmana.
Lukasz napisał(a):
Fuhrman przeczytany 🙂 moze faktycznie pomysle zeby zamowic w ksiegarni cos co recenzowalas na swojej stronie. Rozumiem ze nie czytalas reszty ksiazek z mojej listy? Nie warto?
Marlena napisał(a):
Czytałam, po przeczytaniu setek książek na tematy zdrowotne mniej więcej się orientuję jak wyłuskać wartościowe pozycje wśród zalewu miernoty i „zdrowotnego bajkopisarstwa”. 😉 Te najbardziej wartościowe piszą dobrze wykształceni lekarze, na co dzień przyjmujący pacjentów i w praktyce stosujący opisywane metody przez całe dekady swojej praktyki lekarskiej: na sobie, na swojej rodzinie i na swoich pacjentach.
eml napisał(a):
Witam?śledzę Pani bloga od kilkunastu dni i przyznam ze wiele zmienił w moim zyciu. Zaczynam sie przestawiać na zdrowie! Pijemy juz wszyscy wit c z Pani sklepu choc 4-latek troche marudzi?mam problem troche z innej bajki..3-miesięczny synek ma problemy skórne pewnie po części po mnie aczkolwiek ze względów rodzinnych za duzo nie wiem o moim okresie niemowlęctwa. Urodził sie ze strasznie sucha skóra która miejscami pękała..obecnie ma pewne objawy skazy białkowej (strupy za uszami itp) do tego strupki skory na czole i brwiach. Najgorsza jest wysypka na brzuszku pojawia sie po momentach przegrzania i ciezko ja zlikwidować. Pediatra powiedział ze to ŁZS. Kapie go w krochmalu zeby zlikwidować wysypkę ale reszta jest strasznie sucha i szorstka. Nie wiem juz co robic, dzis posmarowałam małego alantanem bo nie mam pomysłu żadne oliwki ani emolienty nie działają wręcz przeciwnie. Moze ma Pani jakas rade? Wiem ze nie zajmuje sie pani takimi tematami ale moze akurat cos sie znajdzie, przy okazji?dziekuje!
Marlena napisał(a):
Sprawdź małemu witaminę D, sucha skóra może być też objawem niedoboru kwasów Omega-3. Doraźnie pomocne mogą być kąpiele w płatkach owsianych.
Ana napisał(a):
Witam, mòj mąż ma suchą, szorstką i grubą skòrę na dłoniach i stopach . Wygląda to strasznie. Nie pomagają kremy ani maści. Dermatolog powiedział, że to nie jest grzybica, ale jego maści nie pomagają. Mąż bierze Wit. D 4000j., Kwasy omega 3, od czasu do czasu Wit
C i B complex. Co mam jeszcze zrobić?
Marlena napisał(a):
A co on je i pije, że tak ma? I czego nie je i nie pije, choć powinien? To należałoby przeanalizować, a być może znaleźlibyśmy odpowiedź. Każda komórka naszego ciała składa się wyłącznie z tego co jemy i pijemy, a nie z leków, kremów czy maści na receptę tudzież bez.
Ana napisał(a):
Wszyscy jemy i suplementujemy podobnie (5 osób w rodzinie) i tylko on ma problem.
Ala napisał(a):
Marleno, chciałabym zapytać o Wit c. Podczas próby kalibrowania, np podczas osłabienia czy infekcji, odczuwam bardzo silny ból pod żebrami z prawej strony. Coś w rodzaju bardzo silnej kolki, która bardzo ogranicza poruszanie się i trwa do długo, nawet do 2-3 godz od ostatniej dawki witaminy. masz pomysł dlaczego?
Marlena napisał(a):
Nie mam pojęcia, ale jeśli przyjmujesz kwasową postać witaminy C, to wypróbuj niekwasową (buforowaną, askorbinian) i zobacz czy będzie różnica.
Ania napisał(a):
Właśnie środek jest niemiecki, więc nic nie rozumiem, ale w roztworach dożylnych stosowany jest tylko askorbinian sodu???
Marlena napisał(a):
Właśnie tak się zaleca: w roztworach dożylnych askorbinian sodu.
Ania napisał(a):
Przepraszam, że nie na temat, ale mam pytanko-dopadłam wit. C w butelkach, roztwór do aplikacji dożylnej, niestety nie ma kto tego zaaplikować…czy taką witaminę można wypić??? Wiadomo, że nie w całości, nie naraz, bo dawka końska, ale raczej nie ma przeciwskazań do konsumpcji??? 🙂
Marlena napisał(a):
Nigdy nie piłam roztworów do aplikacji dożylnej, więc trudno mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. Może znajdziesz jakieś wskazówki na opakowaniu?
Lukasz napisał(a):
Marlenka. Problem. Probuje sie z tym if 16:8.
Wczesniej jak wstawalem od razu stosowalem terapie 4 szklanek od pepsi eliot. Pewnie wiesz o czym mowie. Nie wiem czy wiecej zlego nie robie odstawiajac to bo jednak bylo tam dosc dobrego w tych szklankach. Jednak musialem to odstawic bo ma kalorie. Co w takim razie rano pic skoro nawet woda z cytryna odpada? Doszly mnie sluchy ze lepiej jest mniej pic. Tak podobno glosi Mariusz z witryny odmladzamy na surowo. Z tego co sie orientuje Ty masz wyrobiona opienie na jego temat co zauwazylem w komentarzach. Wiadomo ze najlepiej pic swoje pokarmy tak jak zauwazylas w jednym ze swoich artylulow ale co z postem? Ile pic? Prosze o opinie.
Marlena napisał(a):
Nie śledzę pepsi eliot i jej sugestii, więc nie wiem o co chodzi z terapią 4 szklanek. Nie śledzę też Mariusza i jego bloga. Najgorzej to jest śledzić wszystkich i mieć mętlik w głowie, bo każdy mówi co innego: jeden będzie kazał pić 4 szklanki z samego rana, a drugi nic nie pić.
Moja rada: znajdź swoją własną drogę zamiast skakać z kwiatka na kwiatek. Musisz najpierw zrozumieć mechanizmy jakie zachodzą gdy nic nie jemy (lub dostarczamy na tyle mało kalorii, że to się jakby „nie liczy”). Najlepiej poczytaj sobie tę książkę, o której wspominałam („Eat. Stop. Eat”, autor Brad Pilon), tam jest kawa na ławę wszystko na temat IF i ja jego właśnie metodę stosuję.
Lukasz napisał(a):
Super, dzieki za odp. Zaraz zamowie ta ksiazke. Co jeszcze warto przeczytac oprocz lektur polecanych na blogu?
Marlena napisał(a):
Polecam lekturę książki profesora Valtera Longo „Dieta długowieczności”. Znajdziesz tam cenne informacje nie tylko na temat tego jak jeść ale i jak pościć (prof. Longo opracował i zbadał działanie tzw. fasting mimicking diet, jest to kilkudniowa dieta naśladująca post: przez 5 dni w miesiącu się pości, przez pozostałe 25 zdrowo i normalnie odżywia, wskazane są 3 rundy na rok).
Joanna napisał(a):
Marleno,
kilka dni temu odebrałam wyniki. Witamina D u córki (lat 10) wyszła 39,50 ng/ml, u syna (lat 12) 31,20 ng/ml, a u mnie 31,40 ng/ml. Czy przy takich wynikach wg Ciebie konieczna jest suplementacja, czy może teraz w okresie letnim wystarczy słoneczko. Dziękuję za poradę.
Marlena napisał(a):
Poziom ok. 30 to jest tak zwana dolna norma, za poziom optymalny przyjmuje się ten w „środkowej normie”, czyli ok. 50-70 ng/ml. Zależnie od stylu życia i aktualnego zapotrzebowania suplementacja może być potrzebna przez cały rok.
Daniel napisał(a):
Problem z witaminą D ze słońca jest taki, że potrzeba 48 godzin, aby zaszły procesy jej wchłaniania przez organizm. Jeżeli codziennie myjemy całe ciało, to niestety zmyjemy sporą część tego, co się wytworzy. Częste mycie, skraca życie, coś w tym widać jest 😉
gajowy napisał(a):
Ja rozumiem że te 48 godzin to okres całkowitego wchłaniania się tej witaminy ze skóry. Czyli jeżeli ktoś umyje się po 10 godzinach (późno wieczorem) to wchłonie przynajmniej 1/5. Przynajmniej bo musiałby się bardzo dokladnie myć. Zwykłym, krótkim myciem tylko rozcieńczamy to co mamy na skórze. Witamna D tworzy się tuż pod skórą, może też trochę na.
Może ktoś ma bardziej precyzyjne info w tym temacie?
Asia napisał(a):
Troszkę nie na temat, ale w sumie na temat, bo w kwestii zdrowotnej 🙂
Witam, Cię Marleno. Do tej pory nie zabierałam głosu na Twoim forum, bo kiedy tylko pojawił się u mnie jakiś problem zdrowotny to natychmiast znajdowałam tu jego rozwiązanie :-). I tak czerpałam sobie z tej skarbnicy wiedzy, która mocno pozytywnie namieszała w moim i mojej rodziny życiu i otworzyła oczy na wiele spraw. Za to Ci serdecznie dziękuję.
Teraz jednak stanęłam pod ścianą i nie wiem jak ruszyć z miejsca. Od ponad roku mamy problem z córką, być może wynika on z kwestii „wzrostowych” (córka ma 12 lat) jak sugerują lekarze różnych specjalności, a może nałożyło się na siebie kilka kwestii, których nie potrafię rozwikłać. Zaczęło się od bólu kolan, po kilkumiesięcznym usztywnieniu ortezami
i całkowitemu wyłączeniu z zajęć ruchowych (do tej pory córka intensywnie tańczyła i pływała) kolana się uspokoiły, zaczęły się schody ze stawami biodrowymi. Silne codzienne bóle naprzemiennie w obu biodrach, niezależne od pozycji, ruchu itd. pojawiające się w ciągu dnia (nie w nocy, a to z nią kojarzę sobie bóle wzrostowe z własnego dzieciństwa). Dwa razy nastąpiło takie nasilenie dolegliwości (po większym niż codzienny wysiłku), że córa przez dwa tygodnie nie wstawała z łóżka. Badania robiliśmy przeróżne: prześwietlenie – ok, rezonans – ok, borelioza (western blot) – ok, profil reumatyczny – tutaj w porządku oprócz przeciwciał przeciwjądrowych – wynik pozytywny (tego faktu na razie żaden z lekarzy nie komentował, a znalezienie dobrego reumatologa dziecięcego graniczy z cudem), witamina D 33,2 ng/ml (listopad 2017, tendencja wzrostowa, zaczynaliśmy od 18,3 w marcu zeszłego roku), zaliczyliśmy trzech ortopedów, neurologa, okulistę nawet, diagnozy ok..i dalej boli. Podczas ostatniej fazy ostrej zostaliśmy skierowani na oddział chirurgii dziecięcej , tam po przeprowadzonym wywiadzie i usg nie stwierdzono stanu zapalnego ani innych nieprawidłowości. Wyszliśmy jedynie z zastrzykiem przeciwbólowym.. Na koniec trafiliśmy do polecanej na tym forum pani pediatry, która zaproponowała, abyśmy się przyjrzeli nietolerancjom pokarmowym (robiliśmy food detective, bardzo blado, ale wyszło jajko, pszenica i mleko) i ewentualnemu zakwaszeniu oraz zaleciła konsultacje z fizjoterapeutą.
Może to faktycznie tylko „bolesne wzrastanie”, ale trudno się pogodzić z tym, że dzieciak cierpi i od dłuższego czasu nie może normalnie funkcjonować.
Stąd moja ogromna prośba, Marleno, czy mogłabyś się przyjrzeć temu problemowi fachowym okiem, może nasunie Ci się coś, co ja przeoczyłam (o lekarzach nie wspomnę 🙂 ). A może ktoś z Czytelników zetknął się z podobną dolegliwością i coś podpowie?
Będę wdzięczna za wszystkie sugestie. Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Całkiem możliwe, że bóle są związane z pokwitaniem, mam w domu jęczącego 13-latka, więc wiem jak to jest. 😉
Witaminę D można podnieść wyżej – a nuż pomoże? Nietolerowane pokarmy należy wykluczyć i pracować nad dietą budującą zdrowe jelita, bo skoro są nietolerancje to i znak, że szczelność jelit nie jest idealna, coś tam jednak „przecieka” i tworzą się przeciwciała, które wykazał Food Detective. Przeciwciała przeciwjądrowe występują także przy infekcjach, zakażeniach pasożytniczych itp., zatem nie muszą od razu oznaczać choroby układowej tkanki łącznej, może dlatego lekarz nie zajął stanowiska (przy innych parametrach nie budzących zastrzeżeń).
Mariola napisał(a):
Niestety testy w kierunku boreliozy nie są miarodajne. Polecam wykłady dr Marii Bortel-Badury na youtube. Zajęła się ona boreliozą, kiedy jej własna córka nie potrafiła wstać z łóżka.
Asia napisał(a):
Serdecznie dziękuję za wskazówki
Lukasz napisał(a):
Przeczytam napewno. A ksiazka ktora tlumaczy mechanizmy jakie zachodza w naszym organizmie?
Marlena napisał(a):
Najlepsza jaką znam to „Fasting and Eating for Health” doktora Fuhrmana, niestety dostępna tylko po angielsku: https://www.amazon.com/Fasting-Eating-Health-Medical-Conquering/dp/031218719X
Ale u Brada Pilona też jest co nieco.
Lukasz napisał(a):
ja uwazam ze srodkowa norma wit. d miedzy 50 a 70 jest zanizona. Powinno byc min. 80. Sporo lekarzy uwaza ze nawet 100-120 jest ok. Moja corka na ostatnim badaniu miala na czerwono bo wyskoczyli 110 a ja z duma zaczalem tlumaczyc dlaczego to dobry wynik 😉 Wielkie dzieki za ten portal :*
Joanna napisał(a):
Dziękuję. Rozumiem.
Zastanawiam się jeszcze nad poziomem ferrytyny, który u mnie wynosi 143 ng/ml, to raczej dużo, choć w normie, a praktycznie w ogóle nie jem mięsa, same warzywa, owoce, głównie surowe, piję soki, jem nasiona, orzechy, strączkowe, czasem pozwalam sobie na nabiał, na którym dawniej opierała się moja dieta, przyznaję i z którego nie potrafię zupełnie zrezygnować i jeszcze z kawy mielonej (niestety). Czy powinnam coś, co?, zrobić żeby obniżyć ten poziom? Kiedyś czytałam, że zbyt wysoki może być niebezpieczny, czy to prawda?
Marlena napisał(a):
Joanno, tu pisałam na ten temat: https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-na-obnizenie-zelaza/
Kasia J napisał(a):
Pani Marleno, bardzo dziękuję za bloga! Wiele rzeczy wprowadziłam w życie i była Pani dla mnie prawdziwą inspiracją. Od pewnego czasu śledzę Pani wpisy dotyczące witaminy D i stwierdziłam, że trzeba zrobić z tym prządek. Zrobiłam badanie – wyszedł poziom w okolicach 20 ng/ml, czyli poniżej normy. Zaczęłam więc suplementację. Póki co zaliczyłam suplementy z trzech firm. Były to formy na nośniku olejowym w kapsułkach, w kroplach oraz kapsułki na nośniku z inuliny. Wszystkie pozyskiwane z lanoliny. Dawki od 1000 do 5000 j.m. Te trzy podejścia zostawiły mnie z niezłym bałaganem w głowie – otóż mam objawy przedawkowania nawet po 4 dniach suplementacji d1000 w ilości jednej kapsułki! Po tych 4 dniach mam objawy częstomoczu i czuję się jakbym miała tragiczną infekcję pęcherza. Jedna doba bez tabletki i problem znika. Nie biorę żadnych leków, niczego innego nie suplementuję, jestem roślinożerna w 95% i nie spożywam żadnych śmieci. Czytała może Pani kiedyś o czymś takim? Może mam jakiś dziwny metabolizm? Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Spróbuj brać witaminę D razem z K2 jak również uzupełnij swoje zapasy magnezu (suplementacją doustną oraz transdermalnie). Najczęściej „objawy uboczne” przy takich niskich dawkach to właśnie znak, że mamy za mało czynników współpracujących (głównie magnez i witamina K2). Synteza skórna witaminy D również jest magnezozależna!
gajowy napisał(a):
„Objawy uboczne” witaminy D mogą też być spowodowane nagle zwiększoną aktywnością układu odpornościowego po dostarczeniu mu kluczowgo czynnika. Co oczywiście jest porządane. Częstomocz to typowe dla detoksu. Podejrzewam że w końcu Twój największy przyjaciel zabrał się za generalne porządki. Witamina D / naświetlania to czynnik działający pozytywnie w dłuższym czasie.
Asia napisał(a):
Serdecznie dziękuję za odpowiedź, w takim razie bierzemy kurs na jelita 🙂 Pozdrawiam 🙂
Lukasz napisał(a):
Bylem u dentysty. Leczenie kanalowe 3 zebow. Oto sklad moich koron:
Pd 55%
Ag 34%
In 6%
Sn 3%
Zn 1%
Ga <1%
Ru <1%
Jest sie czego bac? Jak wogole oceniasz leczenie kanalowe? dr levy napisal nawet ksiazke na ten temat w ktorej bardzo zle ocenia to leczenie. A co Ty uwazasz Marlenko?
Marlena napisał(a):
Oficjalne stanowisko stomatologii jest takie, że leczenie kanałowe „jest bezpieczne”, ale tak naprawdę do końca ta kwestia zbadana nie jest (wpływ długoterminowy). Dr Levy może mieć rację.
Lukasz napisał(a):
A sklad dobry, fataly?
Agnieszka napisał(a):
Marlena, mam pytanie i prośbę jednocześnie Czy mogłabyś podpowiedzieć co powinna jeść moja mama Zdiagnozowana u niej szpiczaka Przechodzi teraz chemioterapię Za niecały miesiąc rozpoczyna twarda chemię i będzie mieć przeszczep komórek macierzystych. Jej dieta musi być delikatna dla nerek Po sokach i surowych warzywach i owocach ma bóle brzucha. Co radziłabym nam? Bardzo Ci dziękuje za każda radę.
Marlena napisał(a):
Agnieszko, ja nie jestem dietetykiem ani lekarzem, więc porad dietetycznych udzielać nie mogę. Mogę jednak polecić bardzo dobrą książkę napisaną przez lekarzy na temat diety i suplementacji u chorych na nowotwory: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/rak-leczenie-megadawkami-witamin-michael-j-gonzalez-jorge-r-miranda-massari-andrew-w-saul
Trawienie warzyw i owoców jeśli jest zaburzone, to znak, iż mikroflora jelitowa jest w bardzo złym stanie.
Jednak to w warzywach i owocach są cenne dla naprawy komórkowej fitozwiązki, których nigdzie indziej nie ma. Jeśli spożywanie pokarmu na surowo jest problematyczne, to gotowane warzywa i owoce będą zapewne lepiej trawione. Tak czy inaczej warzywa i owoce jeść trzeba. Lepsze gotowane niż żadne.
beata napisał(a):
Pani Marleno! jeżeli zjada się mało ryb czy lepiej połykać tabletki z samym EPA 1 czy korzystniej jest preparaty mieszane EPA i DHA . Chyba że jest Pa ni artykuł , a ja przegapiłam Będę wdzięczna za pomoc. Beata
Marlena napisał(a):
W sumie najważniejsze jest ALA, pozostałe formy (długołańcuchowe) są jego pochodnymi, produkowanymi przez nasz ustrój – pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/10-sygnalow-ciala-mowiacych-o-niedoborze-kwasow-omega-3/
U zdrowego człowieka ma miejsce produkcja długołańcuchowych kwasów Omega-3 pod warunkiem dostarczenia ALA i nie obżerania się pokarmami zawierającymi nadmiar Omega-6 (szczególnie popularne oleje roślinne to bomby Omega-6).
Lukasz napisał(a):
Marlenka, Twoim zdaniem, opierajac sie na ksiazkach ktore przeczytalas lepszy post 16:8 czy 5:2? czy to moze nie ma znaczenia?
Marlena napisał(a):
Najważniejsze jest przedłużenie maksymalnie czasu nocnego postu. Autofagia (a na tym nam zależy) jest indukowana przez spadek aminokwasów we krwi. W nocy nie jemy, a więc naturalnie pościmy – gdy poziom aminokwasów spada, włącza się autofagia, ustrój się czyści na poziomie komórkowym, robi swoje porządki. Potem wstajemy i najlepiej sięgnąć po szklankę lub dwie czystej wody (ew. z odrobiną soku z cytryny) aby rozrzedzić krew jeszcze bardziej, utrzymać możliwie długo te procesy autofagii, nawet jak już jesteśmy na nogach.
W metodzie 5:2 nie podoba mi się to, że nie przywiązuje się większej wagi do tego, jaki pokarm spożywa się w okresie karmienia. Jak pisze Mosley „Dzisiaj odmawiasz sobie czekolady, ale już jutro zjesz wszystko na co będziesz mieć ochotę.”. Czyli objadaj się czym chcesz, nawet niezbyt zdrowymi rzeczami, a potem sobie popościsz 2 dni i spoko. Obawiam się, że to nie do końca tak spoko. 😉
Lukasz napisał(a):
czyli zeby przedluzyc autofagie o ktorej powinienbyc pierwszy posilek Twoim zdaniem? i o ktorej najpozniej zjesc ostatni? no bo jak ktos zacznie o 15 to 8h mija mu o 23 a wtedy nie barfzo jesc co nie?
Marlena napisał(a):
Jeśli zachowujemy rytmy dobowe (czyli nie zamieniamy dnia z nocą i vice versa, tylko funkcjonujemy normalnie w dzień, a w nocy śpimy jak wszyscy normalni ludzie), to policz sobie: zakładając, że wstajesz nawet bardzo wcześnie, powiedzmy o 6 rano, a kolację zjadłeś powiedzmy o tej 19.00, to powinieneś opuścić pierwsze śniadanie i spożyć pierwszy posiłek (II śniadanie) gdzieś ok. 11.00 (do tego momentu pijąc jedynie wodę), a zakończyć dowóz kalorii o 19.00 – w ten sposób mamy 8-godzinne okno żywieniowe i 16-godzinne okno postu.
Oczywiście okno postu nie musi wcale trwać zaraz 16 godzin, na początek może to być np. 12 (kolacja o 19.00 i śniadanie o 7.00), potem stopniowo wydłużamy. Osobom z zaburzeniami metabolizmu może być na początku trudno nawet te 12 wytrzymać (kiedyś za mojego „starego życia” tak właśnie miałam – byłam wiecznie głodna i długo nie mogłam wytrzymać bez jedzenia, ciągle coś pogryzałam od rana do nocy, jak nie z głodu to z nudów, albo z powodu zachcianek typu „coś bym zjadła, ale sama nie wiem co”), więc może być np. 10. Tyle ile damy radę, nie nadwyrężając organizmu lecz stopniowo wydłużając okno postu (= autofagii) i skracając okno żywieniowe. Kolację należy zjadać na tyle wcześnie i na tyle lekką, aby chodzić spać z pustym w zasadzie żołądkiem (to rada od dra Fuhrmana i nie tylko od niego).
Dorota napisał(a):
Pani Marleno, co Pani sądzi o diagnozowaniu chorób przy pomocy biorezonansu?
Czy to nie jest zwykłe naciąganie?
Marlena napisał(a):
Doroto, nigdy nie robiłam takiego badania, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć. Jedni uważają je za pomocne, inni z kolei wręcz odwrotnie.
Piotr napisał(a):
Witam, czy miała może Pani możliwość zapoznać się z poniższym materiałem:
[link]
W miarę możliwości proszę o komentarz.
P.
Marlena napisał(a):
Już się na ten temat wypowiadałam, film jest pełen twierdzeń niezgodnych z prawdą, pomijając już to, że pan nadaje ze słonecznej Hiszpanii uważając, że suplementy witaminy D są zbędne, bo wystarczy raz na 10 tygodni wyjść na słońce. Zbędne jak komu! I powodzenia w produkcji skórnej witaminy D w miesiącach zimowych w naszej szerokości geograficznej. 😉
Poza tym nie ma czegoś takiego jak „sztuczna witamina D”. Witamina D zawsze powstaje w wyniku działania promieni UV i tak też się ją pozyskuje w produkcji suplementów.
Oczywiście słońce jest NAJLEPSZYM źródłem WŁASNEJ witaminy D, a żywność najlepszym źródłem wszelkich substancji odżywczych w ogóle (witamin, minerałów). Wszystkie Niebieskie Strefy długowieczności gdzie ludzie dożywają setki w zdrowiu znajdują się w klimacie gdzie słońca nie brakuje przez cały rok – tam nie muszą brać suplementów witaminy D. Nasi dziadkowie też nie suplementowali witaminy D. Nad ich głowami nie latały jednak co parę dni samoloty rozpylające sztuczne chmury i nie musieli oni „polować” na słońce, tak jak ja to muszę robić. Ono po prostu świeciło. Jednak my tutaj mamy dzisiaj mimo wszystko „trochę” inne warunki.
Jeśli nie mamy dostępu do słońca, to go sobie niestety nie urodzimy, cieszmy się więc, że żyjemy w XXI wieku mając dostęp do suplementów – suplementy (witaminy D i nie tylko) niejednemu uratowały już zdrowie i życie. Dla równowagi proponuję poczytać książkę napisaną przez dyplomowanego lekarza z Niemiec „Zdrowie w 7 dni”, dr Raimund von Helden. Opisy przypadków osób mających po kilka zaledwie ng witaminy D we krwi są przerażające, tak jak szokujące są opisy tych samych ludzi, którzy odzyskali zdrowie po terapii megadawkami witaminy D zastosowanej przez pana doktora. Po uzyskaniu dobrego poziomu podawane były mniejsze dawki podtrzymujące, dopasowane do masy ciała, poziomu tkanki tłuszczowej i celu zdrowotnego.
Dlatego twierdzenia zawarte w filmiku, iż „sztuczne suplementy” nie wchodzą w ogóle do komórek i zostały opracowane tylko po to aby nam „coś wcisnąć” oraz „na nas zarobić” nie są zgodne z prawdą. Witamina D pomaga i nadal będzie to robić – czy to się komu podoba czy nie. I nie jest to żadne „efekt placebo”. Minerały są z kolei doskonale przyswajalne również drogą transdemalną (przez skórę) – cała gałąź nauki zwanej balneologią jest temu poświęcona.
W filmiku pan „zapomniał” też powiedzieć, że skórna synteza witaminy D jest magnezozależna. Jeśli ktoś ma niedobory magnezu (a większość populacji niestety ma), to jest to utrudnione. Dlatego gdy taki pan doktor von Helden zapisuje terapię leczenia niedoboru witaminy D, to jednocześnie podaje pacjentowi dwa dodatkowe czynniki współpracujące: magnez oraz witaminę K2. Latem każe wychodzić na słońce – to ono jest najcenniejszym źródłem witaminy D. Ale jak nie ma słońca, to uzupełnienie niedoborów może komuś uratować zdrowie, a nawet życie. Niestety żaden z pokarmów występujących w roli „suplementów” o jakich mówi się na filmiku nie zawiera witaminy D, a nie wszyscy możemy przenieść się do Hiszpanii czy innego słonecznego kraju.
Magda napisał(a):
Marlenko, czy można się jakoś naturalnie uleczyć z grzybicy paznokcia? Olej rycynowy i olejek z drzewa herbacianego nie pomagają, choć stosuję je od dawna. Dietę też mam dobrą. Dużo warzyw i owoców, cukier tylko okazjonalnie.
Proszę, pomóż!
Marlena napisał(a):
Twój układ odpornościowy powinien poradzić sobie z tym. Gdyby był wystarczająco silny. Pracuj więc nad odpornością (na naszej witrynie znajdziesz mnóstwo informacji o tym jak to robić). Stosowane zewnętrznie preparaty są jedynie dodatkową pomocą, działamy na objawy. Jednak najpierw musimy pochylić się nad przyczyną. Dieta to nie wszystko, nie składamy się tylko z przewodu pokarmowego – zbadaj sobie też poziom witaminy D.
Lukasz napisał(a):
i wtedy je sie 3 posilki w odstepie czasowym czy przez cale okno zywieniowe mozna jesc tak jakby jeden posilek?
Marlena napisał(a):
To już zależy od indywidualnych upodobań – można to rozbić na np. 2 czy 3 posiłki. To już nie jest ważne, najważniejsza jest część wydłużonego poszczenia (poza godziny w których śpimy, więc naturalnie niczego nie jemy gdy śpimy), to jest ta część, która ma wpływ na nasze mitochondria.
gajowy napisał(a):
A propo często pojawiąjącego się stwierdzenia że suplementacja nie działa, jest niepotrzebna, a sztuczne witaminy to tylko placebo. Proponuję kupić jakąś lepszą karmę dla kota, psa, rybek itd. i przenanalizować jej skład. Pierwsze co rzuci się w oczy to PEŁNA SUPLEMENTACJA w tym oczywiście witamina D. Od razu powiem – bo kupuję różne karmy – że dotyczy to też najdroższych karm robionych z naturalnych, niskoprzetworzonych składników, które ponoć powinny zawierać naturalne witaminy w wystarczających ilościach.
Widać efekt placebo jest na tyle silny że działa nawet na zwierzątka które nie wiedzą że dostają sztuczne witaminy.
Marlena napisał(a):
Ja miałam taki okres w życiu (na szczęście krótki) gdzie myślałam, że surowe jedzenie załatwi wszystkie problemy zdrowotne na świecie. Jednak tak nie jest, choć zdecydowanie dieta raw posiada niezaprzeczalną wartość leczniczą. No i na pewno ten sposób odżywiania nie jest na całe życie i nie jest też dla każdego.
Aczkolwiek są jednostki, które twierdzą, iż funkcjonują na surowej diecie długie lata (np. Anette Larkins, pisałam o niej tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/anette-larkins-odgadnijcie-wiek-tej-pani/).
Problem polega jednak na tym, że żyjemy obecnie w czasach coraz większego pośpiechu i stresu, jak też i nie składamy się z samego przewodu pokarmowego, nie mówiąc o tym, że nasze warunki środowiskowe zmieniają się teraz tak szybko (w zasadzie z dekady na dekadę), że nie możemy, po prostu NIE MOŻEMY jota w jotę kopiować nawyków czy stylu życia naszych dziadków czy nawet rodziców. Musimy być jeszcze bardziej kuci na cztery nogi, uważnie obserwować co się dzieje, uważniej obserwować nasze własne ciało jak i nasze myśli itd.
I jeszcze jedno: często dziwimy się, że ludzie, którzy przeżyli II wojnę św, są długowieczni. Jakim cudem, skoro cierpieli głód, cierpieli niewyobrażalny stres itd.? Otóż kluczem do zdrowia, witalności i długowieczności wcale nie jest jednostajność (np. jedna dieta na całe życie, bo my akurat tak uważamy, iż taka jest najzdrowsza dieta dla każdego i człowiek tak właśnie się powinien odżywiać), kluczem jest… hormeza.
Czyli rotacja pomiędzy różnymi czynnikami będącymi dla organizmu wyzwaniem. To ma przypominać sinusoidę. Raz wyzwanie, a potem odpoczynek. Tych czynników działających hormetycznie jest sporo: jedzenie (raz jemy, raz nie jemy, raz jemy na surowo, a raz gotowane, wymiana pomiędzy makroskładnikami itd.), temperatura (naprzemienne prysznice, sauna, morsowanie itd.), stres z następującą relaksacją (np. aktywność fizyczna). To może rozciągać się na godziny, dni, a nawet lata. Ale zawsze ma przypominać sinusoidę, a nie płaską linię. Taki jest rytm wszechświata! 🙂
Brak czynników hormetycznych przez całe lata (czyli „cieplarniane warunki” – czy to będziemy mówić o diecie czy o innym czynniku stylu życia) jest jedną z przyczyn, która doprowadzić może do dysfunkcji mitochondrialnych – to oznacza (paradoksalnie!) spadek poziomu witalności. To oznacza też więcej chorób – pojawiających się na wcześniejszym etapie życia. To oznacza mniej lat życia i mniej życia w tych latach!
Jak do tej pory nie ma na tej planecie ani jednej społeczności długowiecznych ludzi, którzy przez całe życie żywiliby się witariańsko czy frutariańsko. Każda ze społeczności długowiecznych ma też jakieś czynniki hormezy wpisane w swój styl życia (np. okresowe ograniczenia kaloryczne). Z tych społeczności musimy brać przykład, zamiast naginać rzeczywistość i tworzyć swoje teorie. Wzorce sprawdzone już są – po co tworzyć nowe historie, nowe teorie, mamić ludzi? Bierzmy z tych wzorców przykład jednocześnie uzupełniając ten wzorzec o niezbędne modyfikacje, jakie mogą NAM w NASZYM indywidualnym przypadku być potrzebne.
Jedną z tych modyfikacji może być suplementacja tego, co oni pozyskują naturalnie, a my nie mamy zawsze możliwości (np. witamina D), albo tego, czego oni mają w bród, a my z uwagi na stres możemy już tyle nie mieć (np. magnez). Jeśli nasz niedobór witaminy D będzie przypominał płaską linię PRZEZ LATA, to na pewno odczujemy tego skutki. Nie pomoże zaklinanie rzeczywistości, że „suplementy są nam zbędne, chcą je nam wcisnąć by na nas zarobić” ani tym podobne gadki. Będziesz chory i tyle. Podobnie możesz być chory jeśli Twój poziom witaminy D będzie nadmiernie wysoki PRZEZ LATA. On musi spadać i podnosić się rytmicznie, sinusoidalnie (aczkolwiek w przypadku gdy choroba przewlekła jest w toku, może być potrzebne długotrwałe utrzymywanie go na wysokim poziomie).
Agnieszka napisał(a):
Pani Marleno czy diety np. 16/8 moze byc stosowana przez osoby bardzo szczuple w celu oczyszczenia i naprawy organizmu?Czy nie schudna w tym czasie? Bo przeciez nie chodzi o znikniecie :-), a czesto ta dieta jest podawana jako odchudzajaca.Co z tymi co majja wage wlasciwa lub chca przytyc?
Marlena napisał(a):
Jeśli w swoim oknie żywieniowym spożyjesz wystarczającą ilość kalorii, to spadek masy ciała nie będzie miał miejsca.
Sherlock napisał(a):
A to nie jest tak, że ilość produkowanej witaminy D jest także zależna od wielkości powierzchni skóry, którą wystawiamy na słońce ? Czy wystarczy sama głowa, czy trzeba odkryć ręce czy więcej ? Jest to dla mnie ważna kwestia, gdyż mam skórę tak wrażliwą na słońce, że jeżeli pozostaję na ostrym słońcu dłużej niż pół godziny, zawsze się poparzę.
Marlena napisał(a):
Tak, oczywiście: im większą powierzchnię skóry wystawimy do słońca tym lepiej. Artykuł o tym jak sprytnie korzystać ze słońca by wynieść jak najwięcej korzyści i jak najmniej szkód jest tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/bezpieczne-opalanie-jak-produkowac-witamine-d-bez-szkod/
Emmi napisał(a):
Jakie to mądre i jakie proste. Pozdrawiam serdecznie.
Nanib napisał(a):
Pomyślałem że brakuje jeszcze jednego artykułu. Czym się suplementować i na co stawiać nacisk – podsumowanie. Oczywiście wiadomo że witamina C, D, krzem, temat omega 3 jest też jasno przedstawiony i otrzymały swoje zaszczytne pozycje w osobnych artykułach. Chodzi mi bardziej o kompleksową listę co należy zrobić by zaspokoić zapotrzebowanie na konkretne witaminy z grupy B i takie jak np. cynk, selen. Czy wegetarianie muszą się czymś dodatkowo suplementować, którąś z witamin B, a które są wstanie zaspokoić i czy są jakieś ich specjalne źródła (jak np. dynia, orzechy brazylijskie na cynk i selen). Dużo o tym pisałaś w poszczególnych artykułach jako pojedyncze akapity, ale wydaje mi się że powszechnie nie wiemy zbytnio jak podejść do tego tematu i w najlepszym przypadku szukamy na oślep, a w najgorszym robimy sobie solidne niedobory, skupiając się tylko na wit C i D, a teraz modna stała się też do kompletu K2. Myślę, że Twoja jakość i popularność mogłaby dużo pomóc w tym temacie.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Marlena napisał(a):
To trudne, ponieważ to nie jest tak, że my MUSIMY uciekać się do suplementacji każdego świętego dnia, to wszystko zależy od naszego stylu życia, diety, poziomu aktywności fizycznej, poziomu stresu itd. Jeśli mamy w życiu stresujący okres, to może być potrzebny magnez. Jeśli nie ma słońca – witamina D. A jeśli jesteśmy chorzy na przewlekłe choroby, to możemy potrzebować uzupełnienia wielu różnych składników odżywczych, bo jesteśmy chronicznie niedożywieni na poziomie komórkowym, skoro się wcześniej całymi latami odżywialiśmy „tradycyjnie” (większość kalorii czerpaliśmy z białej mąki, olejów, cukru, mięsa i nabiału).
Znamy ilości minimalne witamin i minerałów jakich musimy dostarczać aby nie zapaść na choroby z niedoboru, natomiast nie są znane ilości optymalne, bowiem te są inne dla każdego z nas. Na diecie roślinnej (wegańskiej, w mniejszym stopniu wegetariańskiej) może być potrzebna suplementacja B12, o pozostałe składniki jeśli nasza dieta oparta jest o produkty całościowe, naturalne i (najlepiej) z upraw eko – nie musimy się w zasadzie martwić, tak przynajmniej twierdzą wszelkie znane mi autorytety dietetyczne, cytuję: „Dobrze zaplanowane diety wegetariańskie są odpowiednie dla osób na wszystkich etapach życia, włącznie z okresem ciąży i laktacji, niemowlęctwa, dzieciństwa, dojrzewania, oraz dla sportowców.”.
Ze swojej strony polecam filozofię nutritariańską, o której na tej witrynie jest wiele materiałów. Nutritarianizm nie wyklucza żadnej grupy pokarmowej, można w oparciu o tę filozofię stworzyć dla siebie dowolnego typu dietę, pod nasze indywidualne potrzeby: wegańską, wegetariańską a nawet fleksitariańską (niewielkie ilości ryb lub drobiu raz na jakiś czas).
Zimą suplementacja D dla każdego jest wskazana w naszej szerokości geograficznej i dieta nie ma z tym zbyt wiele wspólnego, bowiem z diety pozyskujemy minimalne ilości tej witaminy. Witaminę C też najlepiej na co dzień czerpać ze źródeł naturalnych, suplementacja może być jednak przydatna w momencie gdy złapała nas infekcja. Dla chronicznie chorych może być potrzebna stała suplementacja C oprócz diety obfitującej w warzywa i owoce itd.
Jednym słowem za dużo jest zmiennych abyśmy mogli napisać takie wytyczne w sensie „jeden rozmiar dobry dla wszystkich”. Tak po prostu nie jest.
Ryc napisał(a):
Marleno, odkąd stałam się w 100% roślinożerna, czyli 1,5 roku mam ciągle wzdęcia i rewolucje w brzuchu, czyli z moją mikroflorą jelitową jest nieciekawie. Czytałam trochę na forach i okazuje się, że mnóstwo ludzi, którzy przeszli na pożywienie roślinne ma z tym problem. Czy wzdęcia kiedyś miną, czy muszę nieco zmienić dietę? Czy wzdęcia, przelewania w brzuchu, gazy są szkodliwe dla organizmu?
Marlena napisał(a):
Pożywienie roślinne nie powoduje tego problemu, natomiast jeśli istniał on wcześniej, to wyciąga go na światło dzienne. Do trawienia roślin potrzebna jest lepsza mikroflora niż do trawienia pokarmów odzwierzęcych czy pokarmów przetworzonych, lepsza mikroflora jest też potrzebna do trawienia pokarmów surowych niż gotowanych. To dlatego gdy ktoś nie miał problemu wzdęć i gazów na diecie wszystkożernej (gotowanej i przetworzonej), to zaczyna mieć go gdy przechodzi na dietę raw albo roślinną nieprzetworzoną.
Ale nie dlatego, że samo w sobie roślinne pożywienie jest złe (bo nie jest), tylko dlatego, że do tej pory człowiek NIE WIEDZIAŁ, że ma problem. Dowiedział się gdy zmienił dietę: mikroflora do reperacji. Czasem śluzówka jelit do wymiany (post Daniela działa cuda, szczególnie wstęp do niej czyli dieta płynna na soku z marchwi przez 1-2 dni, potem zupa marchwianka).
No bo umówmy się: zdrowy człowiek powinien pokarm roślinny trawić bez żadnych rewolucji, wzdęć i tym podobnych nieprzyjemności. Nawet rośliny strączkowe jak np. fasola: po pewnym czasie gdy spożywamy ją regularnie, to hodujemy sobie odpowiednie bakterie w jelitach i trawimy ją bez problemów (oczywiście pod warunkiem, że ją prawidłowo ugotujemy).
Postaraj się może uzupełnić bakterie probiotyczne (za pomocą domowych kiszonek oraz gotowych dobrych probiotyków), przeczytaj też ten artykuł (jest o barierach jelitowych, ale omawia też czynniki, które ogólnie działają szkodliwie na układ pokarmowy jak np. stres, antybiotyki, leki rozmaite, niedobór kwasów żołądkowych itd.): https://akademiawitalnosci.pl/nieszczelne-jelita-mit-czy-prawda/
Mateusz napisał(a):
U mnie to samo niestety. Jestem na nieprzetworzonej diecie roślinnej już 5 lat i chodź nigdy jej już nie zmienię (za dużo pozytywów) to wzdęcia i gazowanie towarzyszą mi do dziś. Jem TONĘ zieleniny dziennie i wydaje mi się, że to wszystko od dużej ilości błonnika. W ciągu dnia potrafię trzy razy do kibelka zagnać. Jak mam post w poniedziałek (tylko woda) to jest spokój. Na postach sokowych tak samo.
Post Daniela i Dąbrowskiej mam już za sobą (powtarzam dwu tygodniowy co roku). Sporo już rzeczy próbowałem i chyba tylko ograniczenie błonnika i wprowadzenie większej ilości soków pomoże.
Marlena napisał(a):
Prawidłowo przy dobrze pracujących jelitach powinniśmy wypróżniać się w zasadzie po każdym posiłku, zaś gazy jeśli są bezwonne to nie ma się czym martwić.
Ryc napisał(a):
W ciągu 1,5 roku, gdy jestem roslinozerna przeszłam 2 razy 4 tygodniowy post Dąbroeskiej i 1 raz tydzień na wodzie i soku. Bez poprawy. Moja córka, za moim przykładem przeszła na weganizm, odżywia się podobnie i nie ma takich problemów. Wiem, że dieta roślinna jest zdrowa. Doświadczyłam na własnej skórze jej efektów, zniknęła egzema, uczulenie na słońce. Ale pojawił się niezaspokojony apetyt i gazy. Czytam Twoje artykuły, stosuje się do zasad, ale wzdęcia nie mijają.
Ryc napisał(a):
Przepraszam za powyższą literówke, oczywiście miało być Dąbrowskiej. Może za dużo jem, ale cały czas jestem głodna. W pracy jem owsiankę z ziarnami i owoce, ale w domu to już trudno rozgraniczyc jedzenie na posiłki, jem bez przerwy, nawet w nocy, a i tak jestem szczupła. Ale źoładek nie nadąża z trawieniem.
Ryc napisał(a):
Do Twoich zasad stosuje się oprócz obźarstwa, wiem, że nie można się przebadać, ale skąd ten wieczny głód.
Marlena napisał(a):
A czy byłaś z tym u lekarza? Może masz problemy z poziomem cukru we krwi? Robiłaś sobie jakieś badania? Oczywiście zakładam, że spożywasz prawidłową ilość kalorii, bo gdy zjemy za mało kalorii to oczywiste, że nasz organizm będzie się dopominał o więcej.
Ryc napisał(a):
Znowu błąd, tak to jest gdy pisze się na telefonie , miało być przejadać
gajowy napisał(a):
Ze swojego doświadczenia…(sporadycznych obecnie zaburzeń trawienia). Oprócz probiotyków (to remedium nr 1) dobrze jest też zażywać dość często – ale nie non-stop i nie razem z pokarmem – absorbenty. Najbardziej naturalnym jest glinka spożywcza czy zeolit ale i węgiel aktywowany z apteki też jest dobry. Absorbenty takie kojarzą się z jednorazowym interwencyjnym remedium na zatrucia pokarmowe. Jednak we wszystkich kulturach pierwotnych a także u większości naczelnych występuje intuicyjne dość regularne jedzenie czystej gliniastej ziemi (czyli takiego pierwotnego absorbentu). Ma to na celu przede wszystkim zmniejszenie cyrkulacji (ponownego wchlaniania) toksyn przez jelita a także mechaniczne ich oczyszczenie.
Bernadetta napisał(a):
Marleno, moja Córka odebrała wynik badania cytologicznego gdzie jest napisane: obraz cytologiczny nieprawidłowy, nieprawidłowe komórki nabłonkowe, komórki nabłonka wielowarstwowego płaskiego, zmiana śródnabłonkowa małego stopnia (LSIL) (w tym: HPV/dysplazja małego stopnia/CIN1). Została skierowana na pobranie wycinków do badania histopatologicznego z szyjki macicy. Proszę pomóż, co to wszystko może znaczyć? Czy pobieranie wycinka jest bezpieczne? Od ok. pół roku Córka odżywia się roślinnie, nie je mięsa i wysokoprzetworzonej karmy. Córka ma 27 lat.
Marlena napisał(a):
Jeśli chodzi o dysplazję szyjki macicy, to są 3 stopnie dysplazji, kolejno CIN1, CIN2, CIN3, czyli dysplazję stopnia małego, średniego i dużego. CIN 1 to dysplazja szyjki macicy małego stopnia, kiedy nieprawidłowości komórkowe nie są zbyt nasilone, a nawet same mogą z czasem ustąpić, również wirus HPV może samoistnie ustąpić – oczywiście przy zachowaniu odpowiedniego stylu życia, dobrej diety, uzupełnieniu niedoborów itd. Tutaj masz dobry artykuł na ten temat: https://oczymlekarze.pl/porady/z-notatnika-starego-doktora/1120-dysplazja-szyjki-macicy
Sprawdzić witaminę D jaki jest poziom też nie zaszkodzi, pić świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe codziennie i zielone koktajle gdzie jest dużo kwasu foliowego, karotenoidów, witaminy C i E też nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Samo przejście na odżywianie roślinne (weganizm) niewiele mi mówi, czipsy i cola też są wegańskie. Tu chodzi o to by pakować ile się da rozmaitych warzyw (zielonych i kolorowych) oraz owoców (szczególnie cytrusowych oraz intensywnie wybarwionych jagodowych jak truskawki, maliny, borówki, jagody, czarna porzeczka itd.). Ciało samo będzie wiedziało co ma robić.
Marcin napisał(a):
Witam
Marleno a co myślisz o oczyszczaniu wątroby sposobem Moritza? Czy można zamiast soli epsom użyć chlorku magnezu?
Czy są jakieś lepsze sposoby na regenerację i oczyszczenie wątroby?
Przeszedłem na mocno warzywną dietę po wrzodach i zauważyłem że czasami po zjedzeniu surowej zieleniny mam na myśli sałaty z rukolą często przechodzą przeze mnie niestrawione, tak samo ze słonecznikiem czy orzechami, pewnie dokwasić żołądek? Czym ? Imbir, przeżuwanie długie?
Marlena napisał(a):
Marcinie, osobiście nie próbowałam sposobu Moritza, ale wiele osób próbowało i zapewnia, że jest pomocny, aczkolwiek obarczony jest pewnym ryzykiem – jeśli jest jakiś spory kamień (o którym nie wiemy, bo nie robiliśmy USG przed zabiegiem), można wylądować na pogotowiu.
Dieta i zioła są u mnie na pierwszym miejscu, wolę mniej agresywne działania (choć na pewno są one bardziej rozciągnięte w czasie). Z ziół na wątrobę i dokwaszenie żołądka działają dobrze wszelkie zioła gorzkie, np. zioła szwedzkie, są też herbatki wątrobowe jak np. ta: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/herbatka-bio-wspomagajaca-prace-watroby-50-g, jest ziele karczocha, jest mniszek lekarski.
Dobre przeżuwanie to połowa sukcesu – żołądek wydziela kwasy właśnie w odpowiedzi na odruch żucia. Pomocny może być też ocet jabłkowy (łyżka na szklankę wody) pity przed posiłkiem. Jeśli zielenina spożywana całościowo nie jest dobrze trawiona, to spróbuj zielone koktajle, taka „sałatka w płynie” jest lepiej trawiona i wchłaniana. Koktajle też dobrze jest „przeżuwać” pijąc powoli przez słomkę małymi łyczkami trzymanymi chwilę w buzi, czyli nie łykać od razu koktajlu jak pelikan wlewając w siebie całą szklankę na raz. 😉
Ryc napisał(a):
Marleno i Gajowy, dziękuję za porady, Skorzystam.
Bernadetta napisał(a):
Marleno, dziękuję Ci za szybką odpowiedź. Córka zaczęła odżywiać się bardzo zdrowo, wg Twoich zaleceń. Po Twojej odpowiedzi mam już pewność, że będzie dobrze. Proszę powiedz jeszcze, czy pobranie wycinków do badania histopatologicznego z szyjki macicy jest bezpieczne i czy wiesz może coś o teście Vega?
Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Wiesz, jest to jednak inwazyjna metoda diagnostyczna, co prawda medycy zapewniają, iż bezpieczna, ale tak naprawdę grom jego wie… Vega testu nie stosowałam, więc trudno mi coś powiedzieć.
Pozdrawiam serdecznie wzajemnie, zdrówka życzę Tobie i córci!
janusz napisał(a):
Witam
Marleno, przymierzam się do kupna vitamin d3, może też b12. Chciałem Cię zapytać, czy może przeprowadzałaś jakieś eksperymenty w stosowaniu którejkolwiek z tych witamin. Mam na myśli obserwacje mogące potwierdzić skuteczność vitaminy … Pozdrawiam .
Marlena napisał(a):
Januszu, mam swoje ulubione i na pewno skutecznie działające witaminy: dr Jacobs witamina D3+K2 oraz tej samej marki liposomalna witamina B12. Ponieważ są skuteczne nie eksperymentuję z innymi.
janusz napisał(a):
Dziękuję Marleno. Właśnie myślałem za Twoimi wcześniejszymi wskazówkami o tych witaminach i zwłaszcza dr Jacobs-a . Ponieważ potwierdzasz ich skuteczność, to tylko kupić na koniec lata . Dziękuje i pozdrawiam .
Marlena napisał(a):
Pozdrawiam, Januszu wzajemnie! 🙂