Drodzy Czytelnicy,
w odpowiedzi na mojego maila wysłanego na początku tego roku przesłaliście mi mnóstwo niezwykle cennych sugestii i próśb. Za wszystkie maile bardzo serdecznie dziękuję. Dały mi szczegółowy obraz tego jakie są Wasze potrzeby.
A w końcu ja tutaj jestem właśnie dla Was. I to już od 7 lat! 🙂
W maju blog obchodzi swoje siódme urodziny, nie wiem nawet kiedy ten czas zleciał, ale jak to mówią – w dobrym towarzystwie czas płynie bardzo szybko, a ponadto… szczęśliwi czasu nie liczą! 😉
Na pytanie “co jest dla Ciebie największym wyzwaniem jeśli idzie o dbanie o zdrowie” padały w Waszych mailach najprzeróżniejsze odpowiedzi, ale ogólny obraz wyłaniał się taki: ratunku, Marlena! Istnieje tak ogromny chaos informacyjny, że człowiek się gubi.
Nie wie nawet często czy idzie w dobrą stronę (bo niby tak, a jednak ciągle coś)!
Albo: wiemy niby co mamy robić, ale brakuje nam konsekwencji. Z konsekwencją u wielu z nas jest krucho.
A poza tym wciąż nas z każdej strony straszą: to szkodliwe, tamto szkodliwe… Zbyt często czepiamy się też szczegółów, a koncentrując swoją uwagę na drzewach tracimy z oczu cały las.
Czytając Wasze maile wzdychałam tylko: “Boże, skąd ja to znam!”. Bo przecież jeszcze te kilka lat temu byłam dokładnie w tym samym miejscu i miałam dokładnie te same wątpliwości, obawy i problemy.
Co ja bym dała, żeby mnie wtedy ktoś po prostu poprowadził za rękę!
Tymczasem moja droga do zdrowia przypominała rąbanie maczetą dżungli (tej informacyjnej!). Ale to dobrze, bo inaczej ten blog prawdopodobnie nigdy by nie powstał i nie pomógłby tak wielu ludziom.
Nie ma więc tego złego, co by na dobre nie wyszło. 😉
OK, dosyć tych wspomnień, czas na konkrety: przygotowałam dla Was świetne szkolenie internetowe!
“7 Kluczy Do Przewlekłego Zdrowia”
Jest to szkolenie, o które prosiliście. I na pewno takie szkolenie, przez które ja sama bym chciała przejść na początku mojej drogi, a nawet i już w jej trakcie.
Jest to rzecz będąca ukoronowaniem mojej wieloletniej pracy na blogu. Ale także pracy nad samą sobą.
Siedem lat prowadzenia poczytnego bloga o tym jak żyć w przewlekłym zdrowiu.
I siedem kluczy do przewlekłego zdrowia.
Nie mogło być inaczej!
Prace nad kursem szły w ostatnich miesiącach pełną parą i poświęcałam na to każdą wolną chwilkę. Włożyłam w ten kurs mnóstwo pracy i serca. Wykłady są w formie lekcji wideo, do tego pomoce naukowe jak pliki z ćwiczeniami, PDF-y, przepisy kulinarne, habit tracker, checklisty itd..
Z ogromną radością zapraszam czytelników teraz na to szkolenie!
Zapisy na listę oczekujących na kolejną edycję kursu pod tym linkiem:
https://kursy.akademiawitalnosci.pl/zapisz-sie-na-liste-oczekujacych/
Luiza napisał(a):
Marleno, wyglądasz pięknie i witalnie <3 Brawo!
Marlena napisał(a):
Dziękuję, Luizo! Tak też i się czuję. 🙂 <3 🙂
fanka zielonej herbaty napisał(a):
Podstawowe dla mnie pytanie: czy ten kurs bedzie dostepny przez Facebook, czy w jakis inny sposob?
I drugie: slusznie piszesz, ze nic sie samo nie zrobi, ze moc sprawcza mamy my. Ale gdy szwankuje motywacja, to wszelkie dostepne narzedzia (m.in. wiedza oraz swiadomosc potencjalnych zagrozen) nie maja sily, by wywolac dzialanie. To jest moja bolaczka! Naprawde chcialabym odzywiac sie (i rodzine) inaczej, ale przeszkody, jakie napotykam (np. niechec rodziny do zmian) skutecznie mnie stopuja. Jak zamierzasz mnie zmotywowac?? Czy w ogole jestes w stanie?
Prosze, nie odbierz tej wypowiedzi jako prowokacji. To tylko wolanie o pomoc.
Marlena napisał(a):
Kurs (w sensie dostępu do lekcji video oraz pomocy naukowych) będzie dostępny na platformie kursowej chronionej hasłem. Na Facebooku będzie zaś funkcjonować nasza tajna grupa wsparcia, tylko dla kursantów.
Jeśli chodzi o utratę motywacji do zdrowego odżywiania poprzez to co mówi rodzina, to zdaj sobie proszę sprawę, że nikt nie ma władzy na tym co wkładasz do swoich własnych ust (zakładam, że nie jesteś karmiona na siłę) 😉
Nikt inny nie je z Twojego talerza. Nikt inny nie będzie też ponosił konsekwencji tego co się na nim znajdzie.
Ponadto jest wiele zamienników, które są zdrowsze (nie powodując dramatycznej zmiany smaku), jest też sporo sposobów by “przemycać” zdrowsze wersje dań całej rodzinie itd. Tak naprawdę wystarczy trochę dobrej woli oraz otwarty umysł.
Głównie chodzi o to by na początku “oszukać mózg” – potrzebne jest nieco czasu i cierpliwego powtarzania bodźców aby zastąpić jedne ścieżki neuronalne innymi, nowymi ścieżkami – świeżo stworzonymi, kawałek po kawałku, dzień po dniu. Niestety innej metody nie ma, z uwagi na budowę i właściwości naszego mózgu. Tu nie pomogą żadne groźby, prośby, straszenie, zmuszanie ani szantaż emocjonalny.
POWER napisał(a):
”Naprawde chcialabym odzywiac sie (i rodzine) inaczej, ale przeszkody, jakie napotykam (np. niechec rodziny do zmian) skutecznie mnie stopuja.”
Moim zdaniem to postawa obronna, dzięki której możesz powiedzieć przed sobą, że to nie Twoja wina.
Postaraj się wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i za siebie. Nie zasłaniaj się innymi ludźmi bo jeśli sama tego nie zrobisz to nikt za Ciebie tego nie zrobi.
”Jak zamierzasz mnie zmotywowac?? Czy w ogole jestes w stanie?”
To zdanie tylko potwierdza poprzednie. Chcesz, aby ktoś Cię zmotywował.
Jeśli chcesz odnieść sukces to najważniejsza jest motywacja wewnętrzna (musisz czuć, że Ci na tym zależy, pomyśl sobie co jest dla Ciebie istotne np. 1.zdrowie 2.sylwetka 3. większe zadowolenie z życia 4.oszczędność pieniędzy na lekarstwa itp.)
Znajdź to co dla Ciebie jest najważniejsze i ma sens a następnie w chwilach kryzysu ( i nie tylko) przypominaj sobie o tym.
Pamiętaj, że zdrowa dieta najlepiej jakby była smaczna. Komponuj posiłki, które będą Ci smakować bo jeśli tak nie będzie to na dłuższą metę będzie Ci trudniej utrzymać swoje cele.
Życzę powodzenia 🙂
POWER napisał(a):
Do fanki. Myślę, że może Ci to pomóc.
https://www.youtube.com/watch?v=62g8gVPTPUQ
Anna Maria napisał(a):
Marleno dla mnie kurs jest za drogi i nieosiągalny;spłacamy kredyt. Do tego twoje przepisy,które bardzo lubię zresztą mam i stosuje od dawna;więc po co je kupować drugi raz. Wiedze na te tematy mam sporą. Ale z kolei sa moduły które chętnie bym kupiła osobno w miare możliwości.
Myślę,że takim jak ja byłoby poręczniej finansowo kupić moduł który ich interesuje, czyli powinnas uruchomic również sprzedaż indywidualnych modułów. Co o tym myślisz?
Marlena napisał(a):
Na razie nie mam technicznie możliwości sprzedaży pojedynczych modułów, ale nie wykluczam, że taka możliwość pojawi się w przyszłości.
Envio napisał(a):
Pani Marleno
Bardzo prosze o porade.. jak moge pomoc dziewczynie , ktora cierpi na wrzodzejace zapalenie jelita grubego. dzisiaj sie dowiedziala.. jestem zrozpaczony i nie wiem co robic..
Od 2-3 tyg ma nieustanne biegunki .. byla u lekarza dostala leki.. ale nie pomoglo .. pozniej jeszcze raz do niego przyszla.. dostala kolejne antybiotyki czopki itp i zostala wyslana na kolonoskopie z podejrzeniem tej choroby,….no i wyszlo.. teraz kolejne leki.. leki leki.. ja juz nie wiem co mam z tym robic..
Dwa dni nic nie jadla i dobrze ze ten post miala.. niestety tylko okraszony lekami.. to nie wiem czy pomogl..
Ponizej wyniki z mofrologii te ktore nie zgadzaja sie w tych widelkach..
HGB -10,6 PLT -493 . PCT- 0.55 ED- 11 MONO -1.04 ED- 0.88
wrzodziejace przewlekle zapalenie prostnicy i asicy, jelitogrube podatne na insuflacje powietrza w asicy sluzówka przekrwiona mniej wiecej taki opis po kolonoskopii..
Teraz pytanie jak rozpoczac wlasciwe leczenie.. dodam WLASCIWE.. na tym mi zalezy..
a nie na pompowaniu roznych lekow antybiotukow sterydow .. jaki post zrobic.. dodam ze dziewczyna jest slaba i potrzebuje pomocy… nie wiem czy ma jesc czy dalej samą wode pic..niezmiernie proszę od czego dobrze zaczac walke z tą chorobą..
Jak powinna dieta wygladac.. czy warzywa owoce soki gotowane surowe czy moze cos innego.. wiem ze ten blonnik podobno szkodliwy jest dla osob z tą chorobą.. i trzeba go unikac.. jak wyglada sytuacja z eletrolitami czy mozna jej podawac czy to tez sredno zdrowe…. co robic zeby bylo dobrze..? Zieba wspominal nawet o czekoladzie gorzkiej jak juz naprawde pacjentka potrzebuje cos zjesc na tej diecie wodnej z solą … dr Jerzy Jaśkowski ze mleko zsiadle i zioła gastrogran.. sam nie wiem co jest najlepsze.. jakos Pani ufam.. stad ten moj komentarz na tej stronie..przepraszam ze nie w temacie, ale juz nie wiedzialem gdzie mam napisac ..bardzo trudno znalezc jest lekarza.. ktory od razu nie wyskakuje z antybiotykiem.. bardzo prosze o pare zdan.. jak postepowac ma ta dziewczyna przy tej chorobie.. pozdr, serdecznie..
Marlena napisał(a):
Właściwe leczenie należy rozpocząć od poukładania sobie w głowie. Dlaczego? Bo nie można przez wiele lat złego stylu życia i jedzenia i picia przetworzonych sztucznych gówien zniszczyć sobie jelita, wyjałowić mikroflorę jelitową i dorobić się zapalenia jelit, a potem chcieć aby to wszystko minęło i się naprawiło z dnia na dzień. To tak nie działa.
Natura jest cierpliwa i wiele nam wybacza, szczególnie gdy jesteśmy młodzi i mamy jeszcze duży zapas sił witalnych, więc możemy robić mnóstwo różnych głupot, ale… do czasu! Za nieposzanowanie praw natury prędzej czy później przychodzi słony rachunek do zapłaty. A wtedy to my musimy być cierpliwi i grzecznie czekać aż organizm włączy swoje mechanizmy lecznicze, przy czym robi to tylko w sprzyjających warunkach.
Więc poustawiać sobie NAJPIERW w głowie: wyrzec się sklepowej karmy, smażenin, grillowanych kiełbas i innego przetworzonego mięsa, używek wszelkiego typu, gazowanych napojów, cukru, białej mąki i innych cywilizacyjnych śmieci.
Wyrzec się zaburzania rytmów dobowych, wyrzec się lęku przed słońcem.
Zbadać poziom witaminy D – przy chorobach zapalnych prawie na 100% istnieje niedobór słońca.
Robić to, co pomaga TOBIE. Każdy z nas jest przecież bio-indywidualny. To co pomaga sąsiadce może zaszkodzić Tobie i vice versa.
Generalnie przy colitis ulcerosa post (nawet dieta płynna) owszem pomaga – daje odpoczynek od trawienia, daje szansę włączenia się trybu uzdrawiania. Kwestia sokowania, zielonych koktajli, spożywania warzyw – tu jest bardzo indywidualnie, jeden dobrze je toleruje, a ktoś inny nie, i wtedy musi jeść lekko obgotowane na parze albo w formie miksowanej zupki (jak dla niemowląt).
Tak więc nie ma jednej recepty dobrej dla każdego – to na podstawie obserwacji własnego organizmu trzeba ustalić co nam służy, a co nie, ja polecam prowadzić dzienniczek żywieniowy, bo pamięć ludzka jest zawodna.
Co może (może, a nie że MUSI) pomóc: witamina D doprowadzona do normy, żywność probiotyczna i prebiotyczna (w przypadku gdy jest źle znoszona to można brać probiotyki w kapsułkach), kwasy Omega-3 (DHA/EPA), kurkuma.
Natomiast ogólnie dieta musi być antyzapalna, a w okresie zaostrzeń płynna (soki świeżo wyciskane oraz koktajle) i podzielona na 5-6 małych porcji w ciągu dnia. Obserwujmy organizm. Do zielonych koktajli i soków można dodać kurkumę lub imbir – podbije nam antyzapalność koktajlu.
Szczególnie pomocny może okazać się sok z kapusty białej świeżej (a jak chcemy domowy probiotyk to robimy sobie łatwy kiszony soczek – przepis jest na blogu). Do soku z kapusty też można dodatkowo dorzucić kurkumę. Trzeba robić jednym słowem wszystko co jest nam w stanie ugasić stan zapalny w ustroju. Leki mogą być pomocne w opanowaniu objawów, ale nie uleczą naszych złych nawyków żywieniowych, zaburzonych rytmów dobowych czy też życia w ciągłym stresie. Tutaj robotę trzeba zrobić osobiście.
jan napisał(a):
córce naszych znajomych, u której podejrzewano Crohna, po roku bezskutecznych terapii pomogło dopiero leczenie biologiczne, ale o tym musi zdecydować lekarz, metoda jest refundowana, podpytaj lekarza.
Marlena napisał(a):
To nie jest żadne leczenie: maskuje jedynie symptomy dając remisję na pewien czas. Ach, cóż za magia, nareszcie coś mi pomogło! Ale tak naprawdę to co my dostajemy? Otóż dostajemy fałszywą namiastkę zdrowia zamiast oryginału. Dostajemy coś, co tylko zdrowie udaje, ale nim nie jest.
Na fundowanie ludziom fałszywych namiastek zdrowia składamy się my wszyscy, cały naród i wszyscy podatnicy, więc “refundowana” nie oznacza darmowa. Firmy farmaceutyczne za darmo swoich magicznych pigułek nie rozdają. 😉
jan napisał(a):
droga Marleno, leczenie biologiczne jest skuteczne i wcale nie maskuje symptomów, zgadza się, jest to w czystej wersji farmakologia, (od której Ty tak stanowczo się odcinasz), choć może nie do końca, organizmowi są aplikowane pewne składniki, których ten nie umie czy nie może sam wytworzyć co w 30-40 % przypadków, po pewnym czasie faktycznie prowadzi do remisji choroby – wg badań Wojskowego Instytutu Medycznego -, metoda w Polsce nie jest rozpowszechniona, dopiero raczkuje, domyślam się, że ze względu na koszty, jednorazowo to jest od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, więc wybacz mi, że napisałem o refundacji NFZ, po prostu nie każdego z nas stać na taki wydatek, jak najbardziej fundowany, a jakżeby inaczej z naszych podatków, ale powinniśmy w sobie znaleźć te resztki empatii by komuś pomóc. Mój wpis raczej dotyczy przypadku Envio, wiem, że tonący brzytwy się chwyta, nie wolno nam zniechęcać nikogo do metody (sprawdzonej), która może pomóc, niekoniecznie zgodną z Twoim pojęciem witalności, aczkolwiek jest sporym nietaktem niedocenianie osiągnięć medycyny tradycyjnej, to tak jakby choremu na wyrostek odmówić operacji ratującej życie. Przypadek dziewczyny, o którym pisałem, miał miejsce osiem lat temu, od tego czasu nie było remisji, a dziecko przeszło wszystkie możliwe wersje antybiotyków i sterydów, znam osobiście wyalienowanego wcześniej nastolatka z potworną łuszczycą, u którego zastosowano w końcu leczenie biologiczne, cztery lata temu, po łuszczycy nie ma śladu a chłopak może iść na basen i umawiać się z dziewczynami, wiesz co to dla niego znaczy? Przy całej mojej sympatii dla Twojego bloga nie dam się przekonać, że to leczenie nie pomaga. Z całym szacunkiem – jan.
Marlena napisał(a):
Z całym szacunkiem, ale to raczej ja w takim razie jestem najbardziej na bieżąco z AKTUALNYMI lekami biologicznymi, a być może 8 lat temu były jakieś lepsze niż dzisiaj?
Lecz tak się składa, że mam brata chorego na Crohna i dał się namówić na to dziadostwo (https://pl.wikipedia.org/wiki/Infliksymab) i polazł na te zastrzyki.
Pozwolę sobie zacytować czym jest to “leczenie biologiczne” – są to “chimeryczne ludzko-mysie przeciwciało monoklonalne klasy IgG1, wiążące się z dużym powinowactwem zarówno z rozpuszczalną, jak i transbłonową formą ludzkiego czynnika martwicy nowotworów TNF-alfa (tumour necrosis factor). Infliksymab tworzy in vivo stabilne kompleksy z ludzkim TNF-alfa, co jest równoznaczne z utratą aktywności biologicznej przez tę cytokinę.”
Jednym słowem stosujemy inhibitor TNF-alfa (jedna z cytokin prozapalnych), co powoduje że chory nie odczuwa symptomów (pozyskujemy remisję). Czyli mamy w d*pie z jakiego powodu ciało tę cytokinę zaczęło w ogóle produkować i kompletnie nas powody nie interesują, bo my po prostu sprytnie tak sobie za pomocą mysich gó*ien zdusimy sygnał organizmu by na chwilę (krótszą lub dłuższą) poczuć się lepiej. Teraz rozumiesz, Janie?
Jednak pragnę zauważyć, że najczęściej NADAL chory nic ze sobą nie robi, nadal ma fatalny styl życia, nieprawidłowo się odżywia, nie szanuje rytmów dobowych oraz NADAL poziom jego witaminy D leży i kwiczy.
Tymczasem przecież nie w szamańskiej chatce bynajmniej lecz w szanowanych randomizowanych badaniach klinicznych z udziałem placebo naukowcy pozyskali remisję Crohna po prostu… doprowadzając poziom witaminy D do prawidłowych poziomów u chorych na Crohna: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4480538/
Pytam się: ile kosztuje witamina D, a ile “leczenie biologiczne”? I czy nie łaska zrobić NAJPIERW wszystko inne (np. podnieść poziom wit. D), a potem dopiero (jak już zrobiliśmy WSZYSTKO, łącznie z uzupełnieniem niedoborów witaminowo-minerałowych i odbudowaniem mikrobiomu jelitowego) ładować sobie mysio-ludzkie (czyli genetycznie modyfikowane) przeciwciała w żyły? My się boimy żarcia GMO, a leków GMO to się nie boimy, tak? Bo to się nazywa dla niepoznaki “leczenie biologiczne”? Jak łatwo jest zmanipulować ludzi!
Ktoś zresztą badał długoterminowy wpływ takiego “leczenia biologicznego”? Może ono wręcz skraca życie ludziom? Może coś innego robi z nami – o czym nie wiemy? Przecież to są świeżutkie leki spod igły, nasi przodkowie nie przetestowali ich na sobie…
To raczej wyjście na słońce i naładowanie się pod korek naturalnym światłem słonecznym jest “leczeniem biologicznym”, czyż nie? 🙂
Ale niestety żyjemy w czasach pomieszania pojęć…. i totalnej manipulacji.
O skutkach ubocznych tych zastrzyków lekarz prowadzący oczywiście brata mojego uprzedzał, a są one liczne i do przyjemnych nie należą (część z nich niestety się pojawiła u niego): zakażenia bakteryjne, grzybicze, gruźlica, niedokrwistość, leukopenia, małopłytkowość, toczeń polekowy, reakcje alergiczne, anafilaksja, depresja, zaburzenia świadomości, demielinizacja, zaburzenia rytmu i nasilenie niewydolności serca, nadciśnienie tętnicze i hipotonia, krwawienia z nosa, krwotok z przewodu pokarmowego, zapalenie wątroby, bóle mięśni i stawów, chłoniak T-komórkowy wątroby i śledziony.
Grubo, jak na mój gust! Bardzo wysoka cena za tę chemicznie pozyskaną remisję.
Mój brat zgodził się na wszystko, ponieważ nie jest w stanie zmienić swojego stylu życia i nadal pragnie odżywiać się tak źle jak do tej pory – bo mu to smakuje i tak się żywił całe życie, więc niech tak zostanie i już. Suplementami gardzi, podobnie jak słońcem, którego się obawia. A że jest zapatrzony w biały fartuch i ma podpórkę w postaci zbawczego “leczenia” farmakologicznego, to w sumie… czemu nie? Pokusa jest zbyt wielka.
Praca bowiem nad sobą i nad swoimi nawykami jest ciężka i nikt tu nie daje gwarancji na nic (przecież to “tylko” sposoby naturalne! Nikt ich nie jest w stanie udowodnić naukowo! W dodatku nie dają poprawy “na już”, a my żyjemy w erze natychmiastowej gratyfikacji i wszystko musi być NATYCHMIAST!).
Z bólem serca patrzę na to wszystko, ale cóż – niech każdy decyduje o swoim życiu i o tym co uczyni go szczęśliwym – niechby choć na krótki czas.
W końcu właśnie dlatego, że istnieją ludzie o takiej mentalności jak mój brat, to przemysł farmaceutyczny ma komu sprzedawać swoje magiczne specyfiki. Żyjemy w czasach kiedy każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno ten, kto chce dojść do zdrowia siłami natury jak i ten, kto chce posiłkować się farmakologią.