Dzisiaj garść przemyśleń, obserwacji, a także kilka postulatów.
Wiosna to czas odrodzenia. Odrodzenie to czas przychodzący po czasie ciemności (także historycznie: po średniowieczu, po „wiekach ciemnych”) – po zimie następuje wiosna (odrodzenie, renesans).
Tymczasem spora część ludzkości już drugą wiosnę spędza w zamknięciu.
Na dwór można wyjść tylko w „kagańcu”, a tu i ówdzie (np. Irlandia, jak donoszą czytelnicy) jedynie na krótkiej smyczy (5 km od domu).
Po co to wszystko się dzieje i czemu to ma służyć?
Kilka miesięcy temu przedstawiciele wielkiej finansjery, którzy uważają się za „władców tego świata” na elitarnym spotkaniu w szwajcarskim Davos (tzw. Światowe Forum Ekonomiczne) uchylili rąbka tajemnicy zwykłym zjadaczom chleba.
Co umyślili, to z siebie wydalili i opublikowali na swojej witrynie internetowej.
To, co do tej pory istniało jedynie w sferze „teorii spiskowych” zostało teraz upublicznione: potrzebny jest „Wielki Reset”, a ogłoszenie aktualnej pandemii stworzyło ku temu okno okazji, jedynej w swoim rodzaju.
W odpowiedzi na takie dictum pojawiły się nawet koszulki z hasłem „Potrzebuję nowych teorii spiskowych, ponieważ wszystkie stare już się spełniły”. 😀
Propozycja z Davos jest taka, że do 2030 roku „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”, co zostało pokazane na krótkim filmiku propagandowym – wkrótce usuniętym z witryny z uwagi na niezwykle silną falę krytyki społecznej na zamieszczone tam treści, ale wciąż można go znaleźć w sieci jak się dobrze poszuka.
Marzeniem bogaczy jest aby wszystko było wynajmowane i wspólne – mieszkania, środki transportu, ubrania i wiele innych rzeczy.
No dobrze, ale… co w takim razie z takim na przykład papierem toaletowym? Też będzie współdzielony lub wynajmowany? 😉
Nauczeni doświadczeniem wiemy, że porządny zapas papieru toaletowego jest niezbędnym wyposażeniem pandemicznym, a przecież przez najznamienitszego wirusologa wszechczasów B. Gatesa zapowiadane są już teraz czekające nas kolejne, niekończące się (i przynoszące olbrzymie zyski niektórym „wybrańcom”) pandemie – długie, nudne i do d***, czyli całkiem jak ten papier toaletowy. 😀
Ale kto wie, co na ten temat mają dla nas w zanadrzu elity finansjery jako efekt swej radosnej, twórczej wyobraźni? 🤔
Bo skoro do tej pory daliśmy już sobie wcisnąć jako cudowne błogosławieństwo antyperspiranty blokujące nasze gruczoły potowe, a teraz blokujące prawidłową wymianę gazową z otoczeniem maski na twarz, to być może kolejną propozycją dla nas będzie coś, co zatka nam jeszcze kiszki stolcowe oraz cewki moczowe.
Dzięki temu nie będziemy w ogóle potrzebowali papieru toaletowego i problem z głowy!
Oczywiście jak zwykle w takich wypadkach będzie to ogłoszone jako cudowne zwycięstwo myśli ludzkiej nad jakże wredną i brudną naturą.
I oto będziemy mogli świętować narodziny Nowego Człowieka – jak ulał pasującego do Nowego Porządku Świata: nie sika, nie robi kupy, nie poci się i nie oddycha (no może tylko troszeczkę), nie szczeka, jest grzeczny, pracuje za miskę ryżu i słucha się pana.
Przypomnę na marginesie, że mamy cztery naturalne drogi pozbywania się toksyn z ustroju:
- Skóra – gruczoły potowe
- Płuca
- Pęcherz moczowy
- Jelita
Co jeszcze? Prywatność będzie luksusem dla nielicznych. Ale za to (olaboga!) będziemy mogli wybrać się na wycieczkę na Marsa. Kuszące, czyż nie?
Czyli technologicznie już jesteśmy tak do przodu, iż byliśmy na Księżycu i aktualnie będziemy planować masowe wycieczki na Marsa, tyle tylko, że w międzyczasie nadal wciska nam się ciemnotę w innych dużo ważniejszych dziedzinach, np. nadal wiele chorób uważa się za „nieuleczalne” – w tym wirusy, podczas gdy tak naprawdę na wirusy jest całkiem sporo sposobów!
I to zarówno profilaktycznie, jak i leczniczo – zarówno metody naturalne, jak i te farmakologiczne.
Czytaj tutaj, tutaj i tutaj. A także tutaj i tutaj.
No właśnie, a jakie wizje ogłoszono w sferze zdrowotnej?
Otóż oświadczono, że właśnie ma miejsce czwarta rewolucja przemysłowa.
Jak by ktoś nie wiedział pierwsza rewolucja przemysłowa (późny wiek XVIII) to maszyny parowe, druga rewolucja to początek XX wieku i masowa produkcja dóbr z wykorzystaniem energii elektrycznej, trzecia rewolucja to lata 70-te XX w. i wprowadzenie automatyzacji i robotyki w przemyśle.
A ta czwarta, o co tu chodzi?
Czwarta zapewni integrację nowoczesnych technologii z biologicznymi mechanizmami człowieka.
Brzmi jakby znajomo…
Czy może to na przykład oznaczać obce molekuły biologiczne implantowane w celu kodowania, dekodowania, regulowania, zmiany ekspresji i modyfikacji instrukcji fizjologicznych?
Tak tylko pytam. 🙂
W końcu nie bez powodu od dekad nam wszystkim wmawiano, że ludzki organizm jest jedynie głupim workiem mięsa, konstrukcją wadliwą z założenia. W takim duchu edukuje się też już od dekad całą kadrę lekarską.
Na tym właśnie polega paradygmat miłościwie nam panującej rockefellerowskiej medycyny: organizm to pozbawiony inteligencji worek mięsa, od którego człowiek jest (a jak nie jest, to powinien być) mądrzejszy.
Obietnica z Davos brzmi mniej więcej tak: najnowocześniejsze technologie czwartej rewolucji przemysłowej ten wadliwie skonstruowany mięsny worek będą w stanie non stop monitorować i na czas naprawiać.
A jak się coś popsuje, to żaden problem! Nowe sztuczne narządy wydrukuje się w mgnieniu oka na drukarce 3D, żeby czasami nie ominęła cię kolejna ekscytująca wycieczka na Marsa.
A co z jedzeniem?
Będziesz jadł zdecydowanie mniej mięsa, które będzie prawdziwym luksusem, zaś na co dzień zostanie ono zapewne zastąpione „sztucznym mięsem” z laboratorium. Jak wiadomo wielcy i bogaci już dawno zainwestowali w ten biznes grube miliardy.
Czy warzywa też będą z laboratorium tego nie wiadomo, ale będzie coś takiego jak „Internet Rzeczy”, czyli np. podłączona do internetu lodówka będzie pytać się co chcesz jutro na obiad i sama będzie zamawiać jedzenie (jeśli jeszcze to coś będzie można nazwać jedzeniem?), a dostarczą je latające drony.
Wszystko po to, żebyś się przypadkiem nie spocił za bardzo, nie zmęczył.
I kontaktu z innymi przypadkiem nie miał. A jak będziesz miał, to na pewno chcemy (i będziemy) o tym wiedzieć – dla twojego bezpieczeństwa, oczywiście.
Żebyś też nie musiał wychodzić z domu, bo na zewnątrz czają się te wredne wirusy, bakterie i cała reszta chorobotwórczego tałatajstwa. Sam rozumiesz.
I żebyśmy zawsze wiedzieli co robiłeś, co mówiłeś oraz co jadłeś, kiedy, ile i z kim, oczywiście to wszystko dla twojego dobra i niezmiernej wygody oraz jak najbardziej bezpieczeństwa zdrowotnego, pamiętaj.
Bo w razie jak po tym sztucznym żarciu zaboli cię na przykład brzuch, to od razu superinteligentne smart-urządzenie elektroniczne zadzwoni po teleporadę, a inteligentny (na pewno bardziej od ciebie, pacanie!) dron dostarczy magiczne pigułki, po których poczujesz się od razu lepiej, przynajmniej do kolejnego posiłku.
Naturalna odporność również stanie się zbędna. Po co nam ona, skoro przed wszelakimi mikrobami ochronić nas mogą regularnie podawane zastrzyki!
Te zapewne również będą coraz bardziej inteligentne i dopiero z biegiem czasu się okaże, że inteligentne inaczej.
Szykując grunt, w dniu 15 października 2020 wielce niezbędna (jak dziura w moście) całej ludzkości do szczęścia organizacja mieniąca się Światową Organizacją Zdrowia (WHO) zmieniła już nawet zawczasu na swojej witrynie internetowej opis tego, czym jest odporność zbiorowa.
Posłuchajcie tego – to jest dopiero taki cyrk na kółkach, że naprawdę nie sposób traktować WHO jako poważną instytucję. Nowomowa określa teraz odporność zbiorową w taki oto sposób:
„Odporność zbiorowa, znana również jako odporność populacyjna, jest pojęciem stosowanym w odniesieniu do szczepień, w ramach którego populacja może być chroniona przed określonym wirusem po osiągnięciu wymaganego progu wyszczepienia”.
Poprzednia charakterystyka odporności zbiorowej brzmiała zaś tak, jak wszyscy pamiętamy ją ze szkoły:
„Odporność zbiorowa, to pośrednia ochrona przed chorobą zakaźną, która ma miejsce, gdy populacja osiąga odporność albo przez szczepienie, albo przez naturalną odporność rozwiniętą w wyniku wcześniejszej infekcji”
Czyli całe dekady pracy nauk medycznych takich jak epidemiologia poszły jednym kliknięciem do kosza.
Na wszelki wypadek WHO usunęła wstydliwie poprzednią wersję witryny nawet z globalnego archiwum stron internetowych (tzw. Wayback Machine). Że niby to, co jest teraz widoczne na ich stronie, to już tak było od zawsze, jakby się kto pytał.
Na szczęście zapobiegliwi internauci porobili sobie zrzuty ekranowe poprzednich treści, by następne pokolenia nie zapomniały o czymś takim jak naturalna odporność i nie zaczęły jej uważać za jakąś „teorię spiskową”! 😉
Tak na marginesie: archiwum stron internetowych jest powszechnie dostępne dla całej globalnej sieci witryn internetowych, z wyjątkiem jednego państwa (Chiny).
I nie pierwszy to manewr ze zmianą pojęć ze strony WHO!
W 2009 roku opublikowano nową charakterystykę (opis) pandemii, gdzie usunięto konieczność wystąpienia dużej liczby zgonów i zachorowań, co z kolei pozwoliło WHO ogłosić pandemię świńskiej grypy (czerwiec 2009 roku) już przy 144 zgonach.
Czyli sytuację mamy taką, że czy będzie 150 zgonów czy 150 tysięcy, to nie ma znaczenia: w obydwu przypadkach można oficjalnie ogłaszać ogólnoświatową pandemię.
Kto bogatemu zabroni? 😉
Wystarczyło zmienić kilka słów w opisie i już!
Tak się tworzy nową rzeczywistość (groteska i pseudonauka w jednym).
Mało tego – nie mogę nawet w tym miejscu napisać, że miała miejsce „zmiana definicji pandemii”, ponieważ jak wrzucimy w wyszukiwarkę takie zapytanie, to na pierwszych stronach wyników wyszukiwań znajdziemy linki do witryn „sprawdzaczy prawdy”.
Dowiemy się z nich, że jest to fałsz lub co najmniej manipulacja, ponieważ żadnej definicji nigdy WHO nie zmieniało, albowiem żadnej formalnej definicji nigdy nie było, jeno opis lub charakterystyka. 🤷♀️
Dlatego umawiamy się, że odpowiedź brzmi „Nie, WHO nigdy nie zmieniło definicji pandemii” – toć nie było nigdy żadnej oficjalnej definicji i dlatego nigdy nie była zmieniana, skoro przecież nawet nigdy takowej nie było, wicie-rozumicie. 🤦♀️
Bareja wiecznie żywy! 😀
„Podejrzenia panów są całkowicie bezpodstawne.
Ta pani przyszła w tym kożuchu i w nim wychodzi”.
Czego tu jeszcze nie rozumieć? 😀
Wielu tymczasem pragnie „powrotu normalności” i jest w stanie uwierzyć w każdą brednię sprzedawaną przez media (instytucje, korporacje, ekspertów, władze, niepotrzebne skreślić), by ten obiecywany powrót normalności jak najszybciej miał miejsce.
Ale może najpierw musimy zadać sobie pytanie, czy aby na pewno warto wracać do wszystkiego tego, co było?
Do zakłamywania rzeczywistości i postępującej dehumanizacji na pewno nie warto.
Jeśli chodzi o kwestie zdrowia, to zamiast dotychczasowego mechanicystycznego spojrzenia na ludzki organizm będącego wzorcem naukowości od ponad 200 lat, jest też inna ścieżka.
Ten stary wzorzec może i jest dla pewnych branż użytecznym narzędziem technicznym, ale nie jest bynajmniej prawdziwą nauką o świecie i o człowieku. A już na pewno mu nie służy.
Bo mówmy jak jest: pomimo intensywnego globalnego rozwoju technologicznego, jesteśmy niestety najbardziej schorowanym gatunkiem na tej planecie.
Czy doprawdy jesteśmy już tak ślepi, że nikt tego nie zauważył?
Nie ma w tej chwili na Ziemi bardziej schorowanego gatunku niż człowiek!
I może zgodnie z logiką należałoby zacząć od fundamentów: przeanalizować jak do tego doszło, dlaczego tak obecnie jest i czy aby na pewno szliśmy do tej pory w dobrą stronę?
W sumie raczej byliśmy od dekad kolektywnie prowadzeni w tę właśnie stronę. I przez kogo prowadzeni oraz z jakich pobudek?
Teraz nadal chce się nas na każdy możliwy sposób (strachem, oszustwem lub podstępem) przekonać, że to była i jest droga najlepsza z możliwych, sprzedając nam po drodze bajki o świetlanej przyszłości osiągniętej na drodze „zanikania bariery ludzie/maszyny”?
Cui bono?
Bogaci chcieliby oczywiście rozwiązać problem najbardziej schorowanego gatunku z korzyścią dla siebie, stąd też mamienie nas technologiami.
Na technologiach można sporo zarobić, podczas gdy spacery, słońce, śmiech, śpiewanie, modlitwa i medytacja są za darmo, a ekologiczne warzywa z własnego ogrodu – prawie za darmo.
Żeby była jasność: postęp i technologia to są rzeczy dobre i godne pochwały. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.
Problem w tym, że mogą zostać wykorzystane w celach nie do końca zacnych, przez ludzi ogarniętych żądzą (pieniędzy, kontroli oraz władzy i to takiej iście BOSKIEJ władzy), tudzież ogarniętych pychą (poziom świadomości 125-175 na mapie świadomości Hawkinsa: wszystko, co skaluje poniżej 200 reprezentuje brak prawdy).
Miara prawdy jest jedna i innej nie ma: „Po owocach ich poznacie”.
A co gdy owoce są złe? „Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień”.
Jeśli chodzi o kwestie zdrowotne – dotychczasowe paradygmaty medyczne to złe drzewa, z których rodziły się złe owoce. Nauka stała się zaś niczym nowa religia dla wielu.
Większość szarych obywateli swoją wiedzę o zdrowiu czerpie z krzykliwych nagłówków w mediach, raz głoszących, że coś jest niezdrowe, a innym razem, że jest wręcz przeciwnie. Albo z telewizji, co na jedno wychodzi.
Spijają słowa z ust ekspertów pokazywanych na małym ekranie, nie mając pojęcia, że opinia eksperta na skali ważności dowodów naukowych stoi akurat na najniższym miejscu.
Paradoksalnie każdy z nas ma wolny dostęp do wyników badań naukowych dotyczących fizyki, matematyki czy astronomii, gdzie możemy poznać wiedzę na temat np. nowo odkrytych planet, ale za to w najważniejszej kwestii (naszego zdrowia) dostęp do wyników badań z dziedziny nauk medycznych czy biologicznych jest o dziwo tylko dla wybrańców (wolny dostęp jest często tylko do streszczeń, natomiast za dostęp do pełnych opracowań należy uiszczać słone opłaty wydawcom czasopism medycznych jak np. Elsevier).
Kogo więc będzie stać na to (finansowo i czasowo), by sprawdzać czy medialny ekspert nie mija się czasem z prawdą lub czy nie zachodzi konflikt interesów?
Jedyne czego tak naprawdę potrzebujemy obecnie w kwestiach zdrowotnych, to medycyny opartej na prawdzie, zamiast tej opartej jedynie na badaniach (zbyt często finansowanych przez zainteresowany przemysł lub zwyczajnie zmanipulowanych, tzw. bad science).
Medycyna oparta na prawdzie działa z poszanowaniem natury oraz życia i godności człowieka, który jest częścią tejże natury.
A co za tym idzie – ponad prawem pozytywnym (stanowionym przez człowieka, np. władze czy instytucje) stawia ona prawo naturalne (niezbywalny, pierwotny i uniwersalny zbiór norm).
Po pierwsze: ciało posiada wrodzoną inteligencję umożliwiającą naturalny proces samouzdrawiania się.
Po drugie: naszym naturalnym stanem jest zdrowie i w związku z tym jesteśmy wyposażeni we wrodzone mechanizmy naturalne w celu jego ochrony.
Po trzecie: terapie muszą być przede wszystkim prowadzone w harmonii z funkcjami ciała zamiast jedynie działać przeciwko nim (np. leki „anty-„: antycholesterolowe, antyalergiczne itd.).
Po czwarte: dopóki nie pojawią się długoterminowe i przede wszystkim niezależne badania na temat poszczególnych procedur medycznych, to należy tych procedur zaniechać.
Po piąte: szkołom medycznym ani badaniom naukowym nie można w pełni zaufać dopóki finansowane są przez przemysł farmaceutyczny: jedynie niezależne badania związane ze zdrowiem powinny być uznawane jako godne zaufania.
Po szóste: przemysł ten powinien być moralnie i finansowo w pełni odpowiedzialny za wszystkie swoje produkty, tak jak to ma miejsce w przypadku każdej innej branży przemysłu.
Po siódme: ludzkość powinna mieć wolność wyboru procedur leczniczych i żadne z nich nie powinny być przymusowe – ani jako przymus twardy, ani jako „miękki przymus” (np. segregacja sanitarna).
Tak naprawdę zdrowie jest zawsze darmowe, to choroba kosztuje dużo więcej.
Jeśli więc jakaś grupa osób chce na siłę wciskać nam swoje kuszące wizje patrząc jednocześnie tylko na swoje interesy, to nie ma to nic wspólnego z utrzymaniem naszego zdrowia. Zawsze będzie miało związek z wepchnięciem nas w chorobę, bo na zdrowych ludziach ta grupa nie zarabia, na martwych również, tylko na chorych, najlepiej przewlekle.
Dlatego róbmy swoje! Stosujmy prawdziwe metody dbania o zdrowie, zamiast sztucznych.
Jedzmy dużo warzyw, suplementujmy niedobory, dbajmy o prawidłowe rytmy dobowe, śmiejmy się ile wlezie, dotykajmy Ziemi bosymi stopami i korzystajmy ze słońca. Kochajmy! ❤️
Sposób w jaki patrzymy na świat tworzy dla nas świat na jaki patrzymy, a pielęgnowania miłości w sobie żadna władza ludzka nie jest w stanie ani nam zabronić, ani kontrolować.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Marta napisał(a):
Świetny wpis! Dziękuję 🙂
ret napisał(a):
Świetny artykuł, sama prawda. Dziękuję.
Kino napisał(a):
Bardzo madry artykul z tego wynika,ze musze placic na system.ktory mi szkodzi.
Marlena Bhandari napisał(a):
Dokładnie tak niestety jest to obecnie skonstruowane.
Zastrzyki też są przecież zresztą kupowane z naszych pieniędzy, bo jak wiadomo żaden rząd swoich własnych pieniędzy nie posiada. Ma tylko to, co wyciągnie od obywateli.
Teresa napisał(a):
Tak właśnie, ale ktoś powiedział „Ludzi łatwiej oszukać niż ich przekonać że zostali oszukani’
W tych tematach min. Eckhart Tolle, Greg Braden, Joe Dispenza, Dalajlama i wielu innych w bezpłatnej europejskiej konferencji online z lektorem polskim od 21 kwietnia 7 dni, można się zapisać oto link :
[wymoderowano]
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, Tereso, dokładnie. Ale to tych, którzy już wiedzą, że zostali oszukani nazywa się foliarzami, zwolennikami teorii spiskowych i płaskoziemcami.
Tymczasem prawdziwym foliarzem jest ten, kto oddaje cześć fałszywym autorytetom, wierząc, że:
1. rząd zawsze się o niego troszczy,
2. media nigdy nie kłamią, więc gdyby „to” było prawdą, to pisaliby o tym w gazetach,
3. lekarze (większość) razem z przemysłem farmaceutycznym mają na sercu jedynie dobro pacjenta oraz jego kwitnące zdrowie.
Przepraszam, że wymoderowałam link do wydarzenia (kto chce ten znajdzie), ale Dalajlama to naganiacz na śmiercionki, więc nie sądzę aby był tak uduchowiony za jakiego się podaje. Jest w tym wszystkim umoczony tak samo głęboko jak Watykan i jego pacynki, z innym naganiaczem czyli „ojcem świętym” na czele (dla przypomnienia co powiedział na ten temat Jezus: „Nikogo na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem, jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie”).
jazzfanka napisał(a):
Chłonęłam Pani tekst radośnie. Świetnie Pani pisze i dobrze wie co pisze 💚 Dziękuję 🙏
rollo napisał(a):
ojciec jak rodzic nie jest ojcem, jest nie-ojcem
Marlena Bhandari napisał(a):
Sam to wymyśliłeś? 😉
edithpiaf napisał(a):
Może odpisz coś na temat jajników na FB, bo źle to wygląda w oczach fanów AW jak i osób pośrednich(antyfani i tak będa niezadowoleni jak zawsze:D), bo osoba grzecznie przedstawiła prośbę o źródła a Ty to zignorowałas…:( sam link do wikipedii ang to połowa sukcesu, ale były dalsze pytania… proszę
Marlena Bhandari napisał(a):
Nie ma tu nic do wyjaśniania, to co napisałam w poście na FB to są podstawowe informacje z biologii na poziomie szkoły średniej. Nie mam czasu na odpowiadanie każdemu na FB na takie zaczepki typu „poproszę o źródła”. Kto chce – niech korzysta z mojej wiedzy, a kto nie chce, to szkoda mojego czasu. Trzeba było uważać na biologii. 🙂
Mirek napisał(a):
To co opisałaś Marleno to jak się mówi „czysta prawda” większość ludzi jest ogłupiana przez większość mediów opłacanych oraz tzw.ekspertów medycznych przez korporacje farmaceutyczne a to skutkuje że społeczeństwo jest coraz bardziej schorowane i mniej odporne na wszelkie zakażenia,choroby.
Marlena Bhandari napisał(a):
Problemem jest też to, że nie chce się ludziom samemu poszukać prawdy, a wtedy pozostaje tylko łykanie medialnej papki. Dzisiaj ktoś mi podrzucił linka, jak jeden z dziennikarzy wręcz mówił, że tylko złe wiadomości się sprzedają i cały czas był w redakcji nacisk na „podkręcanie” atmosfery i podawanie coraz bardziej przerażających danych odnośnie plandemii. Tak właśnie pracują media.
Patka napisał(a):
A ja niestety jest załamana Twoim artykułem Marleno. Wcale mi się nie podoba, bo niestety pozbawia nas złudzeń. Czy człowiek jest już na straconej pozycji? Od czasu lockdownu, masek i tych wszystkich zakazów i nakazów moje podejście do dbania o siebie bardzo się zmieniło i wiem, że o to chodzi temu „złu”, by zniszczyć człowieka zwłaszcza psychicznie i by stracił nadzieję, ale jak walczyć jak wkracza samotność, bezsens, brak nadziei. Po co dbać o zdrowie, kupować ekologiczne warzywa (póki jeszcze pozwalają je produkować) uprawiać sport, jak taki pan z telewizji coś nakaże i nie masz człowieku prawa decydować o sobie. Zawsze unikałam lekarzy i medykamentów farmaceutycznych, teraz będę zmuszona przyjąć, albo jednorazowo, a może regularnie – zależy co wymyślą. OK, ktoś powie, że nie muszę, ale jest przymus pośredni: o ile wyjeżdżać bym nie musiała za granicę, trudno, to przecież zabronią pracowania z ludźmi, wchodzenia do sklepów, a ostatecznie pewnie wychodzenia z domu. Ktoś kiedyś napisał w komentarzu, że cieszy się, że ma raka, bo nie dożyje tego jawnego niewolnictwa i nie wiem czy już nie zazdroszczę ;(
Marlena Bhandari napisał(a):
Ci psychopaci robią tylko tyle, na ile im damy nasze przyzwolenie, bo w ich religii uznaje się istnienie wolnej woli. Dlatego usunęli ze swojej witryny ten pierwszy filmik propagandowy, dlatego Gates usunął z Youtube filmik reklamujący „wybitną artystkę wszechczasów” satanistyczną wiedźmę Marinę Abramović gdy osiągnął kilkadziesiąt tysięcy łapek w dół i masę krytyki społecznej itd. Czyli na siłę tego nie trzymali = presja społeczna robi swoje, nas jest po prostu dużo więcej.
To jest testowanie: na ile jesteśmy już zepsuci, otępiali, bierni, zahipnotyzowani, na ile żądni Nowego Porządku (a robione są różne triki, by nie było to postrzegane jako coś wciskane na siłę, lecz byśmy padli na kolana sami o to błagając).
Szczypawki to również testowanie (niestety wcześniej zauroczeni reklamą i autorytetami, a także przestraszeni ewentualnymi karami dawaliśmy szczypać nasze dzieci, sami zanosząc je do przychodni i w pełnym zaufaniu oddając je w ręce „ekspertów”, z tym że te obecne preparaty to zupełnie inna generacja, łączy je ze starymi tylko nazwa, jesteśmy oszukiwani jak zwykle).
Człowiek nie jest na straconej pozycji, to jest Twoja nadinterpretacja. Opisałam jedynie chore wizje WEF.
Czy jest przymus posiadania smartfona, który cię śledzi? Nie, i wielu przesiadło się na stare Nokie.
Przymus oglądania telewizji? Nie, wielu wyrzuciło odbiornik z domu.
Przymus posiadania internetu? Wielu nie ma i żyje.
Przymus pracy na rządowych posadach? Kupowania u korporacji? Spożywania fastfoodów? Korzystania z „leczenia” według zasad medycyny akademickiej? Przesiadywania na social mediach, które nas śledzą co mówimy, co piszemy?
Już w tej chwili ludzie się organizują, z reżimowych portali typu FB przechodzą na alternatywne portale (np. Telegram, Parler, MeWe), a zamiast reżimowej wyszukiwarki na literę G korzystają z duckduckgo, zakładają skrzynki mailowe na protonmail zamiast korzystać z gmaila, płacą tylko gotówką, leczą się ziołami i składnikami odżywczymi itd.
Ktoś nam chce sprzedać swój towar – czy to będzie bochenek chleba czy chora wizja przyszłości, to warunkiem zajścia transakcji jest jeszcze ktoś, kto będzie chętny na to. Podobnie jak sztuki teatralnej nie gra się do pustej widowni czy do jednego widza, prędzej za bilety oddadzą. Muszą znaleźć się chętni i przekroczyć jakąś masę krytyczną.
Tak jak kiedy weszły do naszej rzeczywistości telefony komórkowe czy internet – musiała znaleźć się krytyczna masa chętnych by stało się to „nową normalnością”. W przeciwnym razie do dziś byłyby to technologie jedynie eksperymentalne i zarzucone w sensie ich komercjalizacji i rozpowszechnienia.
Każdy może mieć swoją własną koncepcję przyszłości – dostajesz to, o czym myślisz (energia podąża za uwagą).
monet napisał(a):
Dziekuje za ten artykul, zebralas wszystko do kupy i walnelas w oczy to, co wszyscy myslacy przeczuwaja pod skora
Marlena Bhandari napisał(a):
Tych myślących oby było jak najwięcej!
Nie „uczonych w piśmie” wyształconych czy utytułowanych, ale myślących, bo to spora różnica, co widać było choćby na przykładzie głośnych w ostatnich tygodniach śmierci kilku znanych lekarzy, którzy oddali swe życie dla idei i odeszli z tego świata niedługo po przyjęciu eliksiru śmierci (jakby co, to oczywiście koincydencja!).
Brytyjski polityk Tony Benn powiedział kiedyś „Rządy nie chcą zdrowych, inteligentnych populacji, ponieważ są one trudne do kontrolowania”.
Oto dlaczego od zorganizowanej służby zdrowia nie możemy oczekiwać zdrowia, a szkolnictwo służy dziś do ogłupiania, zamiast do kształtowania samodzielnego myślenia.
Alina napisał(a):
Świetne przemyślenia Marlenko jest tylko jeden problem ludzie mają tak sprane berety że przez antenke w nim do nich nic nie dociera.
Wiele osób zrobiło sobie dodatkowy dochód z tej swirowni posiedzę w domu jeszcze mi kasę dadzą. Ludziom już się z domu nie chce wychodzić i po co pracować jak i tak zapłacą. I tak jak piszesz wszystko im dadzą gotowe sztuczne i do domu bez wysiłku. I wiele z tych osób nawet nie wpadnie na to że to papier toaletowy.
Żeby wyhodować jakieś swoje zarelko potrzebny wysiłek tak jak myślenie samo nie przychodzi .A moje przemyślenie braknie wkrótce tego jedzenia bo nie będzie komu produkować jeszcze za pół darmo murzynów brak wymarłe jak dinozaury .I rzeczywiście mięsko z laboratorium marchewka 3 D prawdziwy ksiądz eksponat w klatce . Na kanapie leży len itd.🤣🤣🤣 i o to im.chodzi . Zdrówka Marlenko masz rękę do pisania zazdroszczę.
Marlena Bhandari napisał(a):
Zgadza się, ale światełko nadziei jednak jest, nie wszyscy są skorumpowani i pozbawieni sumienia (iskry bożej).
Zobacz na przykład jak jeden z ratowników medycznych ujawnił w jaki sposób mamy duże liczby zakażeń: zamiast odczynnika, którego często brakuje, kazano im używać soli fizjologicznej przy wykonywaniu testów, co powoduje, że wychodzi on dodatni, a ludzi zdrowych wiezie się do szpitala zakaźnego jako „chorego” na chorobę zakaźną, gdzie są „leczeni”.
Ten człowiek ma sumienie i odwagę – takich nam potrzeba, a wtedy misterna konstrukcja oparta na fałszu runie niczym domek z kart: https://www.youtube.com/watch?v=D6EM7qQL6k8
Anita napisał(a):
Marleno, bardzo Ci dziękuję za Twój wpis, przy Twoich zasięgach może obudzi ludzi, otworzy im oczy. Jestem przerażona tym, jak ludzie „łykają” medialny przekaz, jak idą jak te baranki na rzeź, bezwolni poddani. Niestety to o czym piszesz wyżej, ta niezgoda dotyczyć będzie wąskiej grupy świadomych, odważnych ludzi, ale już nie mam złudzeń, że będzie nas dużo. Niestety koszt oporu będzie coraz wyższy i o ile nie boję się o siebie, to boję się o moje nastoletnie dzieci, córka za chwile ma rozpocząć studia i bez testów, szczepionek będzie ciężko :(.
Chciałam Ci jeszcze napisać, że mam do Ciebie wielki szacunek, miałam go zawsze, ale ten wpis pokazał szczególnie, że jesteś odważną osobą widzącą Prawdę. Za to Ci dziękuję, daje to nadzieję, bo wkoło mnie niestety takich ludzi jak na lekarstwo. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Marlena Bhandari napisał(a):
Nie jesteś sama, mam te same obawy, synowi co prawda do matury jeszcze trochę zostało, ale już myśli o studiach. Pozdrawiam wzajemnie bardzo serdecznie. 😘
Doroti napisał(a):
świetny artykuł i cenne spostrzeżenia, należy bronić prawdy 🙂
Ania napisał(a):
Marleno, z przykrością muszę stwierdzić, że mimo, że nie ma przymusu posiadania z smartfona to coraz więcej dziedzin w codziennym życiu jest od niego zależne. Np bankowość – nie zaloguję się w Holandii do banku, do ubezpieczyciela, do Urzędu miasta – bez specjalnego numeru DigiD – , który uruchamia się w oparciu o aplikacje w smartfonie. Mój pracodawca wszelkie wiadomości wysyła grupowo korzystając z WhatsApp. To w Polsce nie jest jeszcze rozpowszechnione, ale obawiam się, że do tego dojdzie.
Marlena Bhandari napisał(a):
Mam podobne obawy. Cyfryzacja sama w sobie nie jest niczym złym, ale może być wykorzystana zarówno dla dobra ludzkości jak i na jej zgubę.
Maria napisał(a):
…”to być może kolejną propozycją dla nas będzie coś, co zatka nam jeszcze kiszki stolcowe oraz cewki moczowe” – ależ droga Marleno, to już zostało wynalezione i jak najbardziej jest stosowane! Teściowa mojej koleżanki zgłosiła się do lekarza z powodu nietrzymania moczu, a lekarz przepisał jej cudowne pigułki. Że co proszę? Nie mogłam zrozumieć mechanizmu działania tego specyfiku, czyżby lek wybiórczo wzmacniający mięśnie Kegla??? Otóż nie! Ten lek blokuje wydzielanie moczu. Proste! A jakie genialne! Pół roku później pani Leokadia (bo tak miała na imię) trafiła na dializy i dopiero tam została oświecona przez lekarzy informacją, że jej nerki przestały pracować właśnie od tego leku. Lekarze na dializach to wiedzą – czyżby nie poinformowali o tym swoich kolegów od wypisywania recept? Jakoś mi się nie wydaje (wygląda na to, że wierzę w teorie spiskowe). Jedni i drudzy wiedzą, ale panuje zmowa milczenia. W końcu to jest biznes! Ta opowieść ma niestety tragiczne zakończenie – kolejne pół roku później teściowa mojej koleżanki zmarła. Nikt nie jest winien.
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, to jest wielki biznes i jednocześnie wielki system skonstruowany tak, aby nawet sami lekarze nie uświadamiali sobie, że to co robią to proponowanie pacjentowi wydmuszki zdrowia, falsyfikatu, podróbki, a nie oryginału.
Większość leków jest toksyczna dla naszych najważniejszych narządów czyli serca, wątroby i nerek (kardiotoksyczna, nefrotoksyczna, hepatotoksyczna). Coś niby „naprawiamy”, a w tym samym czasie tak naprawdę psujemy. Oczywiście wszystko zgodnie z procedurami, więc lekarze są kryci i nikt im nic nie zrobi.
Nietrzymanie moczu u ludzi starszych jest bardzo często objawem niedoboru witaminy D odpowiadającej m. in. za siłę mięśni (w tym zwieraczy).
Jola napisał(a):
Wielki szacunek dla Ciebie Marleno, za pracę którą wykonujesz i nią się dzielisz. Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę.
Marlena Bhandari napisał(a):
Dziękuję, Jolu i wzajemnie życzę zdrowia! ❤️
Natalia napisał(a):
Dziękuję, za te słowa. Bardzo. Trzeba ludziom otwierać oczy, odłączyć ich od terroru w tv. Czekam na więcej tak pokrzepiających treści (jak zawsze 🙂 ). Pozdrawiam serdecznie
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, musimy się wzajemnie wspierać i pokrzepiać! 🙂
Pozdrawiam cieplutko wzajemnie. 🥰
Tubrzoza napisał(a):
Na pocieszenie dodam tylko, że wcale nie ma nas tak mało. Media głoszą, co im rządy zlecą,rządy dla pieniędzy manipulują informacjami, ale ludzie głupi nie są i myślą swoje, a prawdziwe dane nie potwierdzają wyginięcia ludzkości. Zdrowy, odporny, w miarę zadbany człowiek obroni się i przed tą i przed następnymi zarazami. Pani Marleno, mam prośbę o wskazówkę, szukam informacji o oczyszczaniu wątroby z estrogenów, czy pisała Pani coś na ten temat? Pozdrawiam.
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak na szybko podpowiem: warzywa krzyżowe, dużo błonnika (dieta oparta na roślinach), ostropest plamisty, dbać o nawodnienie i prawidłowe wypróżnienia, a także neutralizacja stresu i aktywność fizyczna mają tutaj duże znaczenie.
Przygotowuję aktualnie materiały do szkolenia o sprawach kobiecych, gdzie będzie multum porad (dieta, zioła, aromaterapia itd.).
Kasia napisał(a):
Nie zauważyłam, aby Eckhart Tolle wypowiadał się na temat pandemii w kontekście spisku – a skoro sprawy są tak na ostrzu brzytwy jeśli chodzi o zniewolenie świadomości ludzi, to dziwne, prawda?
Katarzyna napisał(a):
Mam jeszcze jeden komentarz do takiego spojrzenia na pandemię, a właściwie dylemat. Proszę nie rozumieć tego, że stanięcia po jakiejś stronie albo negowania czyichś opinii. „Sukces” koronawirusa powodującego covid-19 to efekt zaburzenia równowagi ekologicznej w połączeniu z warunkami, jakie stworzyła globalizacja – kto jest „winny”, to inna sprawa. Pandemia jest realnym problemem, z którym trzeba sobie poradzić. Umierają konkretni ludzie – i to nie mało. Wiele osób straciło bliskich. Stosując metodę krytycznego myślenia pytam: co w takim razie można było zrobić innego, aby temu zaradzić??? Nie sugeruję, że szczepionki to najwspanialsze rozwiązanie i nie ma związanych z nimi dylematów. Pytam tylko o inne konstruktywne rozwiązania.
Marlena Bhandari napisał(a):
Zgadza się, co gorsza niewielu umiera na faktyczny zespół niewydolności oddechowej (ten wirus śmiertelność ma niską), za to dużo więcej umiera na zupełnie inne choroby.
Epidemią nie jest wirus, jest nim niezgodny z naturą styl życia wywołujący „choroby współistniejące” czyli cywilizacyjne choroby przewlekłe. Choroby serca i układu krążenia, cukrzyca, otyłość, nowotwory, choroby autoimmunologiczne – to jest epidemia tak naprawdę, a nie sam wirus.
Co można było zrobić, aby temu zaradzić? Z mojego punktu widzenia (ponieważ jestem naturoterapeutką) – profilaktyka przede wszystkim, czyli edukowanie jak najwięcej osób na temat brania swojego zdrowia we własne ręce, na temat dbania o zdrowie (naturalnymi sposobami, nie sztucznymi) oraz przekonanie ich, aby odeszli od chorobotwórczego stylu życia i przeszli na „jasną stronę mocy”.
To wielka praca, którą ludzkość przez ostatnią dekadę wykonała z bardzo dobrymi rezultatami. W Polsce mogę to nawet określić jako „skok kwantowy”.
Jeśli porównamy to co u nas było 8-10 lat temu, to widać ogromną różnicę, np. lepsza dostępność ekologicznych produktów, świadomość tego, jak ważna jest suplementacja niedoborów (np. witamina C, witamina D, magnez, kwasy Omega-3), rozpowszechnienie wyciskarek (soki i zielone koktajle), spadek sprzedaży napojów gazowanych czy też zamykanie się kolejnych sieciówek fastfoodowych (np. sieć McDonald’s zarobiła znacznie mniej, niż prognozowała i zamknęła wiele placówek, a głównym powodem była rosnąca w siłę konkurencja, oferująca zdrowszą żywność).
Na poziomie ciała dużo pracy już zostało zrobione, pozostaje jednak sfera umysłu i ducha, ponieważ możemy się nie wiem jak dobrze odżywiać, ale nie będziemy do końca zdrowi dopóki nie zrobimy porządku w głowie i w duszy.
Paradoksalnie pandemia stała się dla wielu osób takim „wyzwalaczem” by zacząć pracę nad sobą także w tych sferach życia, a nie tylko na poziomie ciała. Jak mówi stare przysłowie – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Najwięcej stracili ci, którzy nie potrafili wyjść z bezpiecznego kokonu jaki zapewnił im system, nie potrafili odrzucić wyuczonej bezradności i podążali jedynie za oficjalnymi wskazówkami autorytetów (medialnych lub nie) czy wskazówkami oficjalnych instytucji.
Teresa napisał(a):
„Jest w tym wszystkim umoczony tak samo głęboko jak Watykan i jego pacynki, z innym naganiaczem czyli “ojcem świętym” na czele (dla przypomnienia co powiedział na ten temat Jezus: “Nikogo na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem, jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie”).”
Pani Marzeno, czy powyższa opinia powinna w taki sposób sformułowana? Rozumiem, że Pani tak uważa, ale czy musi Pani w sposób -jakby nie było-obraźliwy, wypowiadać swoje zdanie? Czy mówienie w sposób obraźliwy świadczy o Pani kulturze? Proszę się zastanowić… Ja jestem jednak zniesmaczona. Pozdrawiam. Teresa
Marlena Bhandari napisał(a):
Najmocniej przepraszam za mój cięty język, Tereso, obraźliwość nie była moim zamiarem. 😇
Marta napisał(a):
Marlenko! Dziękuję za mądre słowa, za podpowiadanie jak zadbać o siebie. Czytając Twoje artykuły czuję , że jeszcze nie zwariowałam i nadal wierzę, że jeśli będę w naturalny sposób dbać o siebie, to uda mi się cieszyć życiem jeszcze parę lat (mam już 71), bez cudownych szczepionek i leków. Twój artykuł, to balsam na moją duszę. Dziękuję
Marlena Bhandari napisał(a):
Marto, trzymając się blisko natury to spokojnie licz na jeszcze 2 dekady, może nawet 3 i to w dobrej kondycji fizycznej i umysłowej. 🥰
EBB napisał(a):
A Dr. Jacobs pisze tak: https://www.drjacobs.pl/dlaczego-tak-szczepienie-na-covid
Sprzeczne informacje w stosunku do powyższego artykułu.
Każdy musi podjąć decyzję sam. O skutkach przekonamy się za kilka – kilkanaście lat…
Marlena Bhandari napisał(a):
Pisanie „nie ma takiej możliwości aby taka szczepionka spowodowała zainfekowanie wirusem” to są spekulacje, a nie twarde dane. Rzeczywistość pokazuje zupełnie co innego.
Ale z drugiej strony co niby miał napisać jako konwencjonalnie kształcony lekarz? Ma do stracenia licencję do wykonywania zawodu i dlatego musi mówić dokładnie to, co musi, tu nie ma komfortu mówienia prawdy bezkarnie.
Niedawno nasi lekarze (prof. Rutkowski, dr Basiukiewicz, dr Martyka), którzy odważyli się przestawić swoje stanowisko i zaczęli mówić prawdę dostali wezwania „na dywanik” od Naczelnej Izby Lekarskiej.
W zawodzie lekarskim jeśli wejdziesz między wrony musisz krakać tak jak one.
Liliana napisał(a):
Marleno, Tak jasno temat „objelas”, ze az sie wierzyc nie chce. Nareszcie mam material do „podaj dalej’, bo jest w nim zawarta kwintesencja obecnej rzeczywistosci i nie tylko. Dzieki Ci za to.
Marlena Bhandari napisał(a):
Dzięki, Liliano. ❤️
Grzegorz napisał(a):
Dziękuję Marleno za Twoją wielką i bezcenną pracę w edukację nas. Nie ukrywam, że dzięki wiedzy tutaj nabytej udało mi się i mojej szerokiej rodzinie przejść przez tę pandemię suchą stopą, a rodziców mam mocno schorowanych. Wiedza ta dała także poczucie bezpieczeństwa w sferze psychicznej.
Dziś tylko razem, jednocząc się możemy przeciwstawić kolejnym próbą ograniczania wolności. PE intensywnie pracuje nad wdrożeniem paszportu szczepień.
Zdrówka wszystkim i tak łatwo się nie damy!
Marlena Bhandari napisał(a):
Tak, kłania się druga wojna światowa i segregacja sanitarna, wtedy wymówką był tyfus.
Stokrotka napisał(a):
Droga Marleno, jestem pelna atencji dla twojej wiedzy i determinacji w propagowaniu prawdy. Czytam twoje artykuly od lat i nauczylam sie od ciebie mnostwa interesujacych rzeczy. Sama zyje w zgodzie z natura i wiem, ze to jedyna sluszna droga.
Dziekuje ci bardzo za te ogromna prace ktora niestrudzenie dla nas wykonujesz, wiedz o tym, ze doceniamy to i wiemy ile czasu i trudu to ciebie kosztuje.
Serdeczne pozdrowienia. :o))
Marlena Bhandari napisał(a):
Zgadza się, natura jest jedynie słuszną drogą, a jeśli z niej zbaczamy, to prędzej czy później płacimy za to cenę.
Paweł napisał(a):
Świetny artykuł odkłamujący wszechobecną propagandę sączącą się prawie z każdego medium przy jednoczesnej cenzurze treści od niej odbiegających. To, że nie toczy się prawdziwa publiczna debata na temat tego co się dzieje przy udziale lekarzy i naukowców i nie jest przedstawiana nam prawda o faktycznej przyczynie śmierci większości umierających (nie ma żadnych sekcji zwłok) to pokazuje dobitnie, że tu nie chodzi o nasze zdrowie. Zło zawsze jest nam przedstawiane pod płaszczykiem jakiegoś dobra ponieważ człowiek naturalnie zło od razu odrzuca. Dlatego trzeba być czujnym, żeby nie dać się zwieść na manowce. Mam nadzieję, że społeczeństwa na całym Świecie się obudzą bo tak jak powiedział Abraham Lincoln „Można oszukiwać pewną grupę ludzi przez pewien czas – ale nie można oszukać wszystkich ludzi przez cały czas „.
Marlena Bhandari napisał(a):
Mam rodzinę w różnych krajach i narracja jest identyczna – po prostu została z góry ustalona. Obserwując skalę protestów na całym świecie – protestujący wiedzą, że są oszukiwani, dotarło do nich, że są świadkami największego przekrętu wszechczasów, zaplanowanego dawno temu i realizowanego w/g planu we wszystkich (prawie) krajach świata.
Tita napisał(a):
A co zrobić, gdy pracodawca nie pozostawia alternatywy i pod groźbą zwolnienia nakazuje się zaszczepić przeciw covid-19? Łatwo powiedzieć: szukaj innej pracy. Taaa, w teorii jest to proste, ale nie ma rzeczy niemożliwych, a zdrowie ma się tylko jedno, więc dokonałam właśnie wyboru. Szukam pracy.
Marlena Bhandari napisał(a):
Zajrzyj tutaj – wzory pism w przypadku przymuszania do czegokolwiek (testów, szczepień, masek itd.): https://naszkobior.pl/pisma/
jola d napisał(a):
Fantastyczny odważny artykuł idzie do ludzi…Pozdrawiam
Marlena Bhandari napisał(a):
Bardzo dziękuję i wzajemnie pozdrawiam bardzo serdecznie! ❤️
Katarzyna napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź za komentarz parę dni temu. Niestety muszę powiedzieć wprost, że tym artykułem straciła Pani dla mnie wiarygodność, a z sympatią zaglądałam na stronę. Dodam, że jestem jak najbardziej za wspieraniem medycyny naturalnej, zdrowym i świadomym życiem, niepokoi mnie siła korporacji w świecie, problemy globalne z eksploatacją Ziemi itd. Jednak takie zbitki myślowe, jak w tym tekście, są dla mnie nie tylko niezjadliwe, ale i szkodliwe. Tak samo podpieranie się dziwnymi źródłami z YT. Rozumiem jednak, że jest dużo bardzo chętnych czytelników takich emocjonujących newsów – ma Pani po prostu inną odbiorców. A ja tęsknie za tym, aby w szkołach uczyli jednak myślenia krytycznego. Pozdrawiam
Marlena Bhandari napisał(a):
Katarzyno, czasy słynnych „filmików z żółtymi napisami” już się skończyły, przecież dzisiaj karty zostały wyłożone na stół.
Więc ten argument „podpierania się dziwnymi źródłami z YT” jest nietrafiony (poza tym byłabyś bardziej wiarygodna, gdybyś wskazała w którym miejscu mojego artykułu ma to miejsce).
Mówienie prawdy nie jest szkodliwe. Szkodliwe jest to, że bogaci ludzie zamiast naprawdę rozwiązywać problemy tego świata, to je wręcz tworzą – tylko po to, by móc zarobić na rozwiązaniach. Prawdziwe rozwiązywanie prawdziwych problemów ich tak naprawdę nie interesuje.
Zadaj sobie proszę trochę trudu by odwiedzić i dokładnie przestudiować oficjalne witryny internetowe WEF, GAVI, WHO, ONZ, fundacji Rockefellera (naprawdę zachęcam)… i nie tylko przeczytać, ale i zrozumieć „co autor miał na myśli”.
Ci panowie siedzą na miliardach, publicznie zgrywając wielkich filantropów i spotykając się w elitarnym gronie by rozprawiać o „zrównoważonym rozwoju”, sztucznej inteligencji, internecie rzeczy i wycieczkach na Marsa, podczas gdy (mówmy prawdę tak jak jest) NADAL prawie 1,5 mld ludzi z 7 mld mieszkających na planecie Ziemia ciągle nie ma NAWET dostępu do energii elektrycznej.
Tak, zdecydowanie potrzebujemy krytycznego myślenia.
Elżbieta napisał(a):
Pani Marleno, już dużo osób z mojego otoczenia są zaszczepione , w pracy tak samo, ja nie chcę szczepić się ale jak widzę co się dzieje to juz sama nie wiem co robić. Proszę o poradę.
Marlena Bhandari napisał(a):
A co widzisz? Stosy trupów na ulicach czy wystraszonych propagandą ludzi? Po owocach ich poznacie – to jedyna miara prawdy.
Ci wystraszeni biegną po obiecane im chemiczne zbawienie, za które ani producent, ani rząd, ani nawet sam Pan Bóg nie bierze odpowiedzialności. Strach odbiera rozum.
Gosia napisał(a):
Dziękuję za Twoją pracę,smutne jest to, że ja nawet nie mam komu tego wysłać 🙁 . Na spotkaniu rodzinnym usłyszałam ostatnio, że noszenie kagańca to już nawet co niektórym nie przeszkadza 🙁 🙁
Marlena Bhandari napisał(a):
Przychodzi mi w tym momencie cytat Stefan Kisielewskiego: „To, że jesteśmy w czarnej dupie, to jasne. Problem w tym, że niektórzy zaczynają się w niej urządzać”.
Piotrek napisał(a):
Witam Marleno.
Już dawno miałem się spytać Ciebie w kwestii maseczek. Niestety chcąc nie chcąc musimy je nosić ale jeśli już to które wybierać – takie zwykłe chirurgiczne czy te lepsze typu KN95. Mi jeden lekarz mówił że te lepsze to wtedy kiedy idę tam gdzie dużo ludzi, drugi że najlepiej wszędzie. Od jakiegoś czasu używam tych lepszych i nie wiem czy to od tego (ale mam podejrzenia że tak) zaczęło mi dokuczać gardło a może krtań/tchawica. Czuję że mam wysuszoną śluzówkę, łapie mnie chwilami lekki kaszel i chrypka a oskrzela mam czyste. Może więc lepiej używać takich w których się lepiej oddycha. Były też kiedyś w Biedronce i znowu ostatnio widziałem takie z powłoką z jodopowidonu która wg producenta zabija wirusy i można takiej maseczki używać przez 48 h i jej dotykać. Jak to prawda to takie byłyby najlepsze ale lekarz jak się go spytałem to mówił że jak to z Biedronki to nic dobrego i żebym nie wierzył w cuda. Co o nich sądzisz – czy jodopodowidon rzeczywiście tak działa ?
A co do antidotum to ja nie mam zamiaru go przyjmować, dbam o odporność naturalnie, biorę suplementy i jakoś od kilku lat ani razu nie byłem ciężej przeziębiony. Natomiast ojciec mego znajomego zmarł po drugiej porcji, dostał wylewu a nie był schorowanym dziadziusiem choć już po 80. Teraz jego żona płacze po co go namówiła do tego. Jej nic nie było a po to to zrobili żeby pojechać do córki do UK. No i córka musiała przyjechać do nich.
pzdr
Marlena Bhandari napisał(a):
Najbardziej ze wszystkiego działa nasz własny układ immunologiczny i nic go nie przebije. ❤️
Eliksirów magicznych od Big Pharmy nie polecam. 💉 💊
Maseczkę „ochronną” mam jedną co prawda na stanie, uszyta z przewiewnej bawełny, nie używam gotowych, więc nie doradzę, moją póki co założyłam tylko raz gdy musiałam iść do urzędu. Poza tym nie nakładam niczego na twarz – religia mi zabrania. 😉
Tak na marginesie: termin „pharmakeia” pochodzi z greki i oznacza czarnoksięstwo (magię, okultyzm, czary). Stąd biorą się słowa takie jak farmacja, farmaceuta, farmakologia itp.
Piotrek napisał(a):
To prawda że najbardziej nas chroni układ immunologiczny, jak ktoś nie ma odporności to i żadna maseczka ani dezynfekcja ani antidotum mu nie pomoże. Mi w moim pytaniu właściwie chodziło tylko o ten jodopowidon, z tego co znalazłem to jest to substancja która działa i bakteriobójczo i wirusobójczo. Ale te maseczki nie są dla każdego przez ten jod czyli np. nie dla chorych na tarczycę no i mają wadę że może przez tę substancję niezbyt ładnie pachną. Dla mnie akurat istotnym też była informacja że można ją dotykać i ponownie zakładać bo inne teoretycznie albo na raz albo dezynfekcja.
A przy okazji czym się różni taka bawełniana maseczka od kominów, chust itp. które zakazano. Tym że maseczka ma sznurki i gdzie tu logika?
Nie słyszałem o takiej religii która zabrania zasłaniać twarz raczej odwrotnie:) Zresztą nie należę do żadnej tak że nie mógłbym tak uzasadniać że nie noszę.
Największym problemem z antidotum będzie szczucie tych co je przyjęli na tych co nie i przymuszanie ale takie nie wprost. Już się słyszy różne pomysły „ekspertów”: zakaz wyjazdu poza województwo, godzina policyjna, mandaty, pokrycie kosztów leczenia, sugerowanie żeby pracodawca przymuszał pod groźbą zwolnienia. To jest takie sondowanie co na to ludzie powiedzą. „Paszporty” będą, choć miało nie być.
A może to jest w ogóle źle leczone? Są badania sugerujące że to choroba naczyniowa a nie układu oddechowego i że powoduje ją samo białko „spike”. I jak to ma się ma do tego w czym ono jest powszechnie teraz przyjmowanym? Podaję źródła:
https://www.salk.edu/news-release/the-novel-coronavirus-spike-protein-plays-additional-key-role-in-illness/
https://www.ahajournals.org/doi/full/10.1161/CIRCRESAHA.121.318902
Marlena Bhandari napisał(a):
Cóż, gdyby to ode mnie zależało, to zamiast czegoś śmierdzącego użyłabym ładnie pachnących olejków eterycznych o udowodnionych naukowo własnościach wirusobójczych (np. mieszanka złodziei: https://akademiawitalnosci.pl/skuteczny-domowy-odkazacz-antywirusowy-szybki-przepis/).
Jeśli chodzi o działanie różnych patogenów, to zazwyczaj mają działanie wielokierunkowe – w zależności od okresu trwania choroby mogą robić szkody więcej niż w jednym układzie. Np. wirusy grypy są uznawane za chorobę układu oddechowego, choć zaniedbana choroba może uszkodzić serce (ale nie jest to choroba serca sama w sobie).
Piotrek napisał(a):
Ale chyba jednak jodopowidon działa lepiej od olejków eterycznych choć też nie w 100%. Ten zapach nie jest intensywny ale niektórym może przeszkadzać. A tak w ogóle to z tego co piszesz wynika że dla zdrowia lepiej nie nosić maseczki niż nosić a jak już to przewiewną. Ja wypróbowałem maseczki FFP2 i przez jakiś czas było OK a potem zaczął mnie łapać lekki kaszel i jakby coś z krtanią. To chyba przez to że w nich się gorzej oddycha. To nie dla mnie.
Ale jak to nie pomaga to po je noszą chirurdzy, dentyści? Z tym że z tego co słyszałem jak chirurg przy operacji raz dotknie maseczki to musi ją zmienić. A kto tak robi przy tym użytkowaniu co teraz nie mówiąc o tym że ludzie chodzą w jednej i tej samej nieraz bardzo długo. Wtedy na niej rzeczywiście zbierze się tyle syfu że to bardziej szkodzi niż pomaga
Oficjalne media też co rusz inaczej mówią o maseczkach, raz te lepsze, raz inne. Wg mnie jak już nosić to albo te chirurgiczne albo z jodopowidonem albo FFP2 jeśli ktoś może. Nie widziałem jeszcze lekarza który by miał maseczkę materiałową.
W mniejszym miejscowości chodzić bez maseczki jest łatwiej., wiem bo co weekend jestem na wsi, tam poza sklepem to nie nosiłem od dawna w ogóle. .We Wrocławiu gdzie mieszkam widziałem już dwie awantury w tramwaju o brak maseczki. I mówienie „wyłącz TV, włącz myślenie nie pomaga”. No ale może nie jeżdzisz komunikacją miejską. Ale w sklepach bez maseczki to bardzo rzadko widzę, tak samo w pociągach. Można owszem stawiać się że to bezprawne. Jak ktoś ma czas i ochotę włóczyć się po sądach a ja nie podlegam pod żadne zwolnienie z tego. Ja tego czasu ani ochoty nie mam a konsekwencje noszenia nie są chyba jakieś znaczące. Natomiast przy antidotum jakby to nawet tym mi groziło to też raczej odmówię bo tu skutki mogą być o wiele gorsze.
Marlena Bhandari napisał(a):
Chirurg nosi bo wykonując np. operację na otwartym sercu musi – z uwagi na aseptykę. Ale jak już np. zakłada pacjentowi gips na skręcenie czy zwichnięcie, to już nie musi. Wszystko zależy od okoliczności.
Jeśli chodzi o tzw. teorię zarazka na której oparta jest aktualna narracja, to należy zwrócić uwagę, że jest to teoria.
Tak jak darwinowska teoria ewolucji, teoria wielkiego wybuchu czy kopernikowska teoria heliocentryczna. Teorii nie można brać za pewnik – jak sama nazwa wskazuje są to teorie.
I nawet to, że uczą nas ich w szkole nie oznacza, że są to prawdy objawione. Są to nadal teorie. Nauka to odkrywanie i opisywanie rzeczywistości – polega na tym, że stawiamy hipotezę (tworzymy teorię), a następnie na wszystkie strony badamy na ile ona jest prawdziwa. Zaś pseudonauką jest uważać teorie za świętą i nienaruszalną prawdę, której obalenia niech się nikt nie waży nawet brać pod uwagę. Niestety to właśnie wynosimy ze szkoły – nie uczy się nas myślenia i kwestionowania, lecz przyjmowania wszystkiego co słyszymy za świętą prawdę.
Teoria zarazków Pasteura zakłada, że musimy bezustannie zwalczać zarazki będące dla nas straszliwym zagrożeniem, a środki zapobiegawcze jak odżywianie, ruch, słońce czy w ogóle naturalny styl życia, są w zasadzie bezużyteczne.
Pewnym ludziom ta teoria bardzo pasowała i dlatego została wypromowana jako powszechnie obowiązująca „jedynie słuszna” prawda. Na tej teorii można dużo zarobić, bo magiczne eliksiry kosztują sporo, dużo ludzi ma przy tym pracę, tytuły, granty i apanaże (z czego duża część finansowana z naszej ciężkiej krwawicy).
Kto więc ją próbuje zakwestionować, to dowie się, że jest foliarzem siejącym pseudonaukę, ma też zamkniętą drogę na uniwersytetach, gdzie teoria zarazka jest aktualnie wielbiona, a efekty tego wielbienia widzimy dzisiaj – ta teoria świetnie się nadaje do zastraszania ludzi i manipulowania nimi na wszystkie strony. Jest wręcz do tego stworzona.
I do przekonywania nas, że jedynie magiczny eliksir opracowany przez wielce kształconych w piśmie naukowców uratuje nas od zła wszelkiego. Bo nic innego nas uratować nie jest w stanie, organizm to głupi worek mięsa i tyle, a złe patogeny fruwają wszędzie i tylko czyhają na nasze życie.
Za to przeciwstawna teoria Bechampa była od czasów jej powstania zwalczana – teoria terenu, millieu: im teren silniejszy i bardziej zadbany, tym zarazki nie znajdując warunków do rozwoju przestają być groźne (czyli nawet mając kontakt z patogenem objawy chorobowe nie wystąpią, aczkolwiek wytworzyć możemy przeciwciała). No ale ile kosztuje słońce, powietrze, ruch na świeżym powietrzu czy chodzenie boso po ziemi? Nikt na tym nie zarobi tak jak na eliksirach. 😉
Rząd tego typu rzeczy nie promuje jakoś usilnie, ale za to grube miliony, może nawet miliardy z naszych kieszeni już poszły na promowanie eliksirów: bilboardy, ulotki, spoty telewizyjne, apanaże dla „gwiazd” i różnych „influencerów”. Nie wspomnę o beznadziejnym „szpitalu” na stadionie, bo mi się nóż w kieszeni otwiera…
A tymczasem ludzie robią zrzutki na chore dzieci, bo „NFZ nie pokrywa”. Co miesiąc każdy pracujący mieszkaniec miast i wsi ma obowiązek zanieść w zębach „składkę” na „zdrowie”, ale jak co do czego, to i tak musisz prywatnie (i nawet maseczki nie trzeba, w prywatnych gabinetach inteligentny wirus nie przebywa).
Opracowany przez prawników wzór dokumentu potwierdzającego trudność w zakrywaniu ust i nosa znajdziesz tutaj: https://stolikwolnosci.pl/dokument-potwierdzajacy-trudnosc-w-samodzielnym-zakryciu-ust-i-nosa/
Ala napisał(a):
Pani Katarzyno, nie rozumiem, dlaczego pisze pani, iż w tym artykule są zbitki myślowe? To bardzo przejrzyście napisany tekst z zachowaniem logicznej ciągłości. Ale może tylko dla osób interesujących się tematem Wielkiego Resetu i śledzących poczynania globalistów. Nas to już po prostu nie zaskakuje ani nie przeraża. Mam wrażenie, że jest pani na etapie wyparcia prawdy, gdyż ta jest zbyt trudna do zaakceptowania.
Również życzę pani więcej krytycznego myślenia, bo tym wpisem obnażyła pani dość mocno swoją postawę. Pozdrawiam.
Magda napisał(a):
Marleno, powiedz mi j- ak musisz jak się ratować kiedy ktoś musiał się zaszczepić. Zmieniam prace i musiałam, pomimo że jestem przeciwnikiem. Wybrałam J&J ponieważ jest jednodawkowa i niby wektorowa a absolutnie nie chciałam mRNA. Ale z tego co czytam w różnych miejscach to i tak niewiele lepiej. I tak się zastanawiam jak zniwelować jej szkodliwe skutki… Białko kolca, które jest bardziej niebezpieczne niż sam wirus, ewentualną burzę cytokinową i inne w pakiecie… Myślałam o głodówce, a poza nią o witaminach. Co Ty myślisz? Pozdrawiam
Marlena Bhandari napisał(a):
Myślę, że na to pytanie póki co nie zna odpowiedzi ani żaden lekarz, ani żaden naturoterapeuta. Z tego typu preparatami nie mieliśmy do tej pory do czynienia.
Jan napisał(a):
Kto to obserwuje od ponad roku, juz dawno zauwazyl, ze z ochrona zdrowia nie ma to nic wspolnego. O paszportach i innych planach slyszalem juz w kwietniu/maju zeszlego roku, wtedy to byly podobno teorie spiskowe. Nie spodziewalem sie, ze do tego dojdzie, bo nie wierzylem, ze ludzie pozwola na cos takiego. Great Reset to nie jest zas zadna teoria, tylko oficjalny plan kliki z Davos, jej tworca – Klaus Schwab – wydal ksiazke „covid-19 – wielki reset”, gdzie przedstawia te nasza piekna przyszlosc i to jak „pandemia” w tym pomoze. Wirus to tylko pretekst do osiagniecia celow pewnej grupki ludzi, globalistow, ktorym znudzily sie juz tylko pieniadze, a chca czegos wiecej. Teraz juz nikt sie nie kryje ze swoimi planami nawet – Merkel na szczycie G7 powiedziala, ze KAZDY na tej planecie ma byc wyszczepiony, a Macron niedawno zapowiedzial, we Francji przymus i segregacje rodem z czasow nazistowskich. Najciekawsze, ze do tego wszystkiego jak sie okazuje wystarcza bardzo waska grupka skorumpowanych „ekspertow” oraz Media. Widze od roku identyczny przekaz wszedzie, jakby nadawanie z jednego zrodla, ciagle te same mordy, podczas gdy cale masy prawdziwych ekspertow mowiacych odwrotnie, jest uciszana, straszona i nie dopuszczana do glosu. Najgorsze w tym wszystkim – okazalo sie jakimi baranami jest wiekszosc spoleczesnstwa. Zrobia i uwierza wszystko co im powie telewizor, nawet jak bedzie to niesamowicie absurdalne, glupie czy bezprawne. I w ten sposob metoda gotowania zaby wprowadzane sa jakies totalitarne rozwiazania i inne rzeczy, o ktorych sie ludziom wczesniej nie snilo. Pomyslalby ktos, ze lekarz nie bedzie przyjmowal pacjenta, bo ten przeziebiony albo ktos bedzie kogos skuwal w kajdanki za brak jakies szmaty na twarzy? A to poczatek, jeden z glownych celow – ma byc wyszczepiony kazdy, wiec znikaja wszelkie przeciwskazania – wiek, ciaza, choroby, wszystko przestaje miec znaczenie, po prostu celem jest by kazdemu to wstrzyknac. I to nie raz i nie dwa, to ma z nami pozostac, jako narzedzie kontroli. I depopulacja gratis, bo w tej grupce „madrzejszych” przoduja doswiadczeni eugenicy, ktorzy wiedza, ze jest nas pare miliardow za duzo i jak to rozwiazac
Marlena Bhandari napisał(a):
Janie, zgadza się, mała klika psychopatów (tzw. 1%) chciałaby podbić ludzi całej planety i zrobić nam z umysłów sieczkę, a przede wszystkim nas podzielić i skłócić.
I nie zapominajmy, że wcześniej próbowali nas otruć chemicznym żarciem, wmawiali nam ustami ekspertów, że palenie wcale nie szkodzi zdrowiu i jest super modne, straszyli (również ustami ekspertów) słońcem, że niby to wróg straszliwy prowadzący niechybnie do raka… i wiele innych taktyk ogłupiania i zastraszania, które ostatecznie dzisiaj są śmiechu warte, a ekspertom już dzisiaj wierzy dużo mniej ludzi niż dawniej.
Czas pokaże ile będzie warte to dzisiejsze straszenie „wyszczepianiem” i chore mrzonki o podboju całej ludzkości oraz wybiciu wszystkich do nogi z wyjątkiem pół miliarda wybrańców trzymanych krótko za twarz by pozostawali „w trwałej równowadze z przyrodą” (Giorgia Guidestone).