Dzisiaj garść przemyśleń, obserwacji,  a także kilka postulatów.

Wiosna to czas odrodzenia. Odrodzenie to czas przychodzący po czasie ciemności (także historycznie: po średniowieczu, po „wiekach ciemnych”) – po zimie następuje wiosna (odrodzenie, renesans).

Tymczasem spora część ludzkości już drugą wiosnę spędza w zamknięciu.
Na dwór można wyjść tylko w „kagańcu”, a tu i ówdzie (np. Irlandia, jak donoszą czytelnicy) jedynie na krótkiej smyczy (5 km od domu).

Po co to wszystko się dzieje i czemu to ma służyć?

Kilka miesięcy temu przedstawiciele wielkiej finansjery, którzy uważają się za „władców tego świata” na elitarnym spotkaniu w szwajcarskim Davos (tzw. Światowe Forum Ekonomiczne) uchylili rąbka tajemnicy zwykłym zjadaczom chleba.

Co umyślili, to z siebie wydalili i opublikowali na swojej witrynie internetowej.

To, co do tej pory istniało jedynie w sferze „teorii spiskowych” zostało teraz upublicznione: potrzebny jest „Wielki Reset”, a ogłoszenie aktualnej pandemii stworzyło ku temu okno okazji, jedynej w swoim rodzaju.

W odpowiedzi na takie dictum pojawiły się nawet koszulki z hasłem „Potrzebuję nowych teorii spiskowych, ponieważ wszystkie stare już się spełniły”. 😀

Propozycja z Davos jest taka, że do 2030 roku „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”, co zostało pokazane na krótkim filmiku propagandowym – wkrótce usuniętym z witryny z uwagi na niezwykle silną falę krytyki społecznej na zamieszczone tam treści, ale wciąż można go znaleźć w sieci jak się dobrze poszuka.

Marzeniem bogaczy jest aby wszystko było wynajmowane i wspólne – mieszkania, środki transportu, ubrania i wiele innych rzeczy.

No dobrze, ale… co w takim razie z takim na przykład papierem toaletowym? Też będzie współdzielony lub wynajmowany? 😉

Nauczeni doświadczeniem wiemy, że porządny zapas papieru toaletowego jest niezbędnym wyposażeniem pandemicznym, a przecież przez najznamienitszego wirusologa wszechczasów B. Gatesa zapowiadane są już teraz czekające nas kolejne, niekończące się (i przynoszące olbrzymie zyski niektórym „wybrańcom”) pandemie – długie, nudne i do d***, czyli całkiem jak ten papier toaletowy. 😀

Ale kto wie, co na ten temat mają dla nas w zanadrzu elity finansjery jako efekt swej radosnej, twórczej wyobraźni? 🤔

Bo skoro do tej pory daliśmy już sobie wcisnąć jako cudowne błogosławieństwo antyperspiranty blokujące nasze gruczoły potowe, a teraz blokujące prawidłową wymianę gazową z otoczeniem maski na twarz, to być może kolejną propozycją dla nas będzie coś, co zatka nam jeszcze kiszki stolcowe oraz cewki moczowe.

Dzięki temu nie będziemy w ogóle potrzebowali papieru toaletowego i problem z głowy!

Oczywiście jak zwykle w takich wypadkach będzie to ogłoszone jako cudowne zwycięstwo myśli ludzkiej nad jakże wredną i brudną naturą.

I oto będziemy mogli świętować narodziny Nowego Człowieka – jak ulał pasującego do Nowego Porządku Świata: nie sika, nie robi kupy, nie poci się i nie oddycha (no może tylko troszeczkę), nie szczeka, jest grzeczny, pracuje za miskę ryżu i słucha się pana.

Przypomnę na marginesie, że mamy cztery naturalne drogi pozbywania się toksyn z ustroju:

  1. Skóra – gruczoły potowe
  2. Płuca
  3. Pęcherz moczowy
  4. Jelita

Co jeszcze? Prywatność będzie luksusem dla nielicznych. Ale za to (olaboga!) będziemy mogli wybrać się na wycieczkę na Marsa. Kuszące, czyż nie?

Czyli technologicznie już jesteśmy tak do przodu, iż byliśmy na Księżycu i aktualnie będziemy planować masowe wycieczki na Marsa, tyle tylko, że w międzyczasie nadal wciska nam się ciemnotę w innych dużo ważniejszych dziedzinach, np. nadal wiele chorób uważa się za „nieuleczalne” – w tym wirusy, podczas gdy tak naprawdę na wirusy jest całkiem sporo sposobów!

I to zarówno profilaktycznie, jak i leczniczo – zarówno metody naturalne, jak i te farmakologiczne.

Czytaj tutaj, tutaj i tutaj. A także tutaj i tutaj.

No właśnie, a jakie wizje ogłoszono w sferze zdrowotnej?

Otóż oświadczono, że właśnie ma miejsce czwarta rewolucja przemysłowa.

Jak by ktoś nie wiedział pierwsza rewolucja przemysłowa (późny wiek XVIII) to maszyny parowe, druga rewolucja to początek XX wieku i masowa produkcja dóbr z wykorzystaniem energii elektrycznej, trzecia rewolucja to lata 70-te XX w. i wprowadzenie automatyzacji i robotyki w przemyśle.

A ta czwarta, o co tu chodzi?

Czwarta zapewni integrację nowoczesnych technologii z biologicznymi mechanizmami człowieka.

Brzmi jakby znajomo…

Czy może to na przykład oznaczać obce molekuły biologiczne implantowane w celu kodowania, dekodowania, regulowania, zmiany ekspresji i modyfikacji instrukcji fizjologicznych?

​​Tak tylko pytam. 🙂

W końcu nie bez powodu od dekad nam wszystkim wmawiano, że ludzki organizm jest jedynie głupim workiem mięsa, konstrukcją wadliwą z założenia. W takim duchu edukuje się też już od dekad całą kadrę lekarską.

Na tym właśnie polega paradygmat miłościwie nam panującej rockefellerowskiej medycyny: organizm to pozbawiony inteligencji worek mięsa, od którego człowiek jest (a jak nie jest, to powinien być) mądrzejszy.

Obietnica z Davos brzmi mniej więcej tak: najnowocześniejsze technologie czwartej rewolucji przemysłowej ten wadliwie skonstruowany mięsny worek będą w stanie non stop monitorować i na czas naprawiać.

A jak się coś popsuje, to żaden problem! Nowe sztuczne narządy wydrukuje się w mgnieniu oka na drukarce 3D, żeby czasami nie ominęła cię kolejna ekscytująca wycieczka na Marsa.

A co z jedzeniem?

Będziesz jadł zdecydowanie mniej mięsa, które będzie prawdziwym luksusem, zaś na co dzień zostanie ono zapewne zastąpione „sztucznym mięsem” z laboratorium. Jak wiadomo wielcy i bogaci już dawno zainwestowali w ten biznes grube miliardy.

Czy warzywa też będą z laboratorium tego nie wiadomo, ale będzie coś takiego jak „Internet Rzeczy”, czyli np. podłączona do internetu lodówka będzie pytać się co chcesz jutro na obiad i sama będzie zamawiać jedzenie (jeśli jeszcze to coś będzie można nazwać jedzeniem?), a dostarczą je latające drony.

Wszystko po to, żebyś się przypadkiem nie spocił za bardzo, nie zmęczył.

I kontaktu z innymi przypadkiem nie miał. A jak będziesz miał, to na pewno chcemy (i będziemy) o tym wiedzieć – dla twojego bezpieczeństwa, oczywiście.

Żebyś też nie musiał wychodzić z domu, bo na zewnątrz czają się te wredne wirusy, bakterie i cała reszta chorobotwórczego tałatajstwa. Sam rozumiesz.

I żebyśmy zawsze wiedzieli co robiłeś, co mówiłeś oraz co jadłeś, kiedy, ile i z kim, oczywiście to wszystko dla twojego dobra i niezmiernej wygody oraz jak najbardziej bezpieczeństwa zdrowotnego, pamiętaj.

Bo w razie jak po tym sztucznym żarciu zaboli cię na przykład brzuch, to od razu superinteligentne smart-urządzenie elektroniczne zadzwoni po teleporadę, a inteligentny (na pewno bardziej od ciebie, pacanie!) dron dostarczy magiczne pigułki, po których poczujesz się od razu lepiej, przynajmniej do kolejnego posiłku.

Naturalna odporność również stanie się zbędna. Po co nam ona, skoro przed wszelakimi mikrobami ochronić nas mogą regularnie podawane zastrzyki!

Te zapewne również będą coraz bardziej inteligentne i dopiero z biegiem czasu się okaże, że inteligentne inaczej.

Szykując grunt, w dniu 15 października 2020 wielce niezbędna (jak dziura w moście) całej ludzkości do szczęścia organizacja mieniąca się Światową Organizacją Zdrowia (WHO) zmieniła już nawet zawczasu na swojej witrynie internetowej opis tego, czym jest odporność zbiorowa.

Posłuchajcie tego – to jest dopiero taki cyrk na kółkach, że naprawdę nie sposób traktować WHO jako poważną instytucję. Nowomowa określa teraz odporność zbiorową w taki oto sposób:

„Odporność zbiorowa, znana również jako odporność populacyjna, jest pojęciem stosowanym w odniesieniu do szczepień, w ramach którego populacja może być chroniona przed określonym wirusem po osiągnięciu wymaganego progu wyszczepienia”.

Poprzednia charakterystyka odporności zbiorowej brzmiała zaś tak, jak wszyscy pamiętamy ją ze szkoły:

„Odporność zbiorowa, to pośrednia ochrona przed chorobą zakaźną, która ma miejsce, gdy populacja osiąga odporność albo przez szczepienie, albo przez naturalną odporność rozwiniętą w wyniku wcześniejszej infekcji”
​​​

Czyli całe dekady pracy nauk medycznych takich jak epidemiologia poszły jednym kliknięciem do kosza.

Na wszelki wypadek WHO usunęła wstydliwie poprzednią wersję witryny nawet z globalnego archiwum stron internetowych (tzw. Wayback Machine). Że niby to, co jest teraz widoczne na ich stronie, to już tak było od zawsze, jakby się kto pytał.

Na szczęście zapobiegliwi internauci porobili sobie zrzuty ekranowe poprzednich treści, by następne pokolenia nie zapomniały o czymś takim jak naturalna odporność i nie zaczęły jej uważać za jakąś „teorię spiskową”! 😉

Tak na marginesie: archiwum stron internetowych jest powszechnie dostępne dla całej globalnej sieci witryn internetowych, z wyjątkiem jednego państwa (Chiny).

I nie pierwszy to manewr ze zmianą pojęć ze strony WHO!

W 2009 roku opublikowano nową charakterystykę (opis) pandemii, gdzie usunięto konieczność wystąpienia dużej liczby zgonów i zachorowań, co z kolei pozwoliło WHO ogłosić pandemię świńskiej grypy (czerwiec 2009 roku) już przy 144 zgonach.

Czyli sytuację mamy taką, że czy będzie 150 zgonów czy 150 tysięcy, to nie ma znaczenia: w obydwu przypadkach można oficjalnie ogłaszać ogólnoświatową pandemię.

Kto bogatemu zabroni? 😉

Wystarczyło zmienić kilka słów w opisie i już!

Tak się tworzy nową rzeczywistość (groteska i pseudonauka w jednym).

Mało tego – nie mogę nawet w tym miejscu napisać, że miała miejsce „zmiana definicji pandemii”, ponieważ jak wrzucimy w wyszukiwarkę takie zapytanie, to na pierwszych stronach wyników wyszukiwań znajdziemy linki do witryn „sprawdzaczy prawdy”.

Dowiemy się z nich, że jest to fałsz lub co najmniej manipulacja, ponieważ żadnej definicji nigdy WHO nie zmieniało, albowiem żadnej formalnej definicji nigdy nie było,  jeno opis lub charakterystyka. 🤷‍♀️

Dlatego umawiamy się, że odpowiedź brzmi „Nie, WHO nigdy nie zmieniło definicji pandemii” – toć nie było nigdy żadnej oficjalnej definicji i dlatego nigdy nie była zmieniana, skoro przecież nawet nigdy takowej nie było, wicie-rozumicie. 🤦‍♀️

Bareja wiecznie żywy! 😀

„Podejrzenia panów są całkowicie bezpodstawne.

Ta pani  przyszła w tym kożuchu i w nim wychodzi”.

Czego tu jeszcze nie rozumieć? 😀

Wielu tymczasem pragnie „powrotu normalności” i jest w stanie uwierzyć w każdą brednię sprzedawaną przez media (instytucje, korporacje, ekspertów, władze, niepotrzebne skreślić), by ten obiecywany powrót normalności jak najszybciej miał miejsce.

Ale może najpierw musimy zadać sobie pytanie, czy aby na pewno warto wracać do wszystkiego tego, co było?

Do zakłamywania rzeczywistości i postępującej dehumanizacji na pewno nie warto.

Jeśli chodzi o kwestie zdrowia, to zamiast dotychczasowego mechanicystycznego spojrzenia na ludzki organizm będącego wzorcem naukowości od ponad 200 lat, jest też inna ścieżka.

Ten stary wzorzec może i jest dla pewnych branż użytecznym narzędziem technicznym, ale nie jest bynajmniej prawdziwą nauką o świecie i o człowieku. A już na pewno mu nie służy.

Bo mówmy jak jest: pomimo intensywnego globalnego rozwoju technologicznego, jesteśmy niestety najbardziej schorowanym gatunkiem na tej planecie.

Czy doprawdy jesteśmy już tak ślepi, że nikt tego nie zauważył?

Nie ma w tej chwili na Ziemi bardziej schorowanego gatunku niż człowiek!

I może zgodnie z logiką należałoby zacząć od fundamentów: przeanalizować jak do tego doszło, dlaczego tak obecnie jest i czy aby na pewno szliśmy do tej pory w dobrą stronę?

W sumie raczej byliśmy od dekad kolektywnie prowadzeni w tę właśnie stronę. I przez kogo prowadzeni oraz z jakich pobudek?

Teraz nadal chce się nas na każdy możliwy sposób (strachem, oszustwem lub podstępem) przekonać, że to była i jest droga najlepsza z możliwych, sprzedając nam po drodze bajki o świetlanej przyszłości osiągniętej na drodze „zanikania bariery ludzie/maszyny”?

Cui bono?

Bogaci chcieliby oczywiście rozwiązać problem najbardziej schorowanego gatunku z korzyścią dla siebie, stąd też mamienie nas technologiami.

Na technologiach można sporo zarobić, podczas gdy spacery, słońce, śmiech, śpiewanie, modlitwa i medytacja są za darmo, a ekologiczne warzywa z własnego ogrodu – prawie za darmo.

Żeby była jasność: postęp i technologia to są rzeczy dobre i godne pochwały. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.

Problem w tym, że mogą zostać wykorzystane w celach nie do końca zacnych, przez ludzi ogarniętych żądzą (pieniędzy, kontroli oraz władzy i to takiej iście BOSKIEJ władzy), tudzież ogarniętych pychą (poziom świadomości 125-175 na mapie świadomości Hawkinsa: wszystko, co skaluje poniżej 200 reprezentuje brak prawdy).

​​Miara prawdy jest jedna i innej nie ma: „Po owocach ich poznacie”.

A co gdy owoce są złe? „Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień​”.

Jeśli chodzi o kwestie zdrowotne – dotychczasowe paradygmaty medyczne to złe drzewa, z których rodziły się złe owoce. Nauka stała się zaś niczym nowa religia dla wielu.

Większość szarych obywateli swoją wiedzę o zdrowiu czerpie z krzykliwych nagłówków w mediach, raz głoszących, że coś jest niezdrowe, a innym razem, że jest wręcz przeciwnie. Albo z telewizji, co na jedno wychodzi.

Spijają słowa z ust ekspertów pokazywanych na małym ekranie, nie mając pojęcia, że opinia eksperta na skali ważności dowodów naukowych stoi akurat na najniższym miejscu.

Paradoksalnie każdy z nas ma wolny dostęp do wyników badań naukowych dotyczących fizyki, matematyki czy astronomii, gdzie możemy poznać wiedzę na temat np. nowo odkrytych planet, ale za to w najważniejszej kwestii (naszego zdrowia) dostęp do wyników badań z dziedziny nauk medycznych czy biologicznych jest o dziwo tylko dla wybrańców (wolny dostęp jest często tylko do streszczeń, natomiast za dostęp do pełnych opracowań należy uiszczać słone opłaty wydawcom czasopism medycznych jak np. Elsevier).

Kogo więc będzie stać na to (finansowo i czasowo), by sprawdzać czy medialny ekspert nie mija się czasem z prawdą lub czy nie zachodzi konflikt interesów?

Jedyne czego tak naprawdę potrzebujemy obecnie w kwestiach zdrowotnych, to medycyny opartej na prawdzie, zamiast tej opartej jedynie na badaniach (zbyt często finansowanych przez zainteresowany przemysł lub zwyczajnie zmanipulowanych, tzw. bad science).

Medycyna oparta na prawdzie działa z poszanowaniem natury oraz życia i godności człowieka, który jest częścią tejże natury.

A co za tym idzie –  ponad prawem pozytywnym (stanowionym przez człowieka, np. władze czy instytucje) stawia ona prawo naturalne (niezbywalny, pierwotny i uniwersalny zbiór norm).

Po pierwsze: ciało posiada wrodzoną inteligencję umożliwiającą naturalny proces samouzdrawiania się.

Po drugie: naszym naturalnym stanem jest zdrowie i w związku z tym jesteśmy wyposażeni we wrodzone mechanizmy naturalne w celu jego ochrony.

Po trzecie: terapie muszą być przede wszystkim prowadzone w harmonii z funkcjami ciała zamiast jedynie działać przeciwko nim (np. leki „anty-„: antycholesterolowe, antyalergiczne itd.).

Po czwarte: dopóki nie pojawią się długoterminowe i przede wszystkim niezależne badania na temat poszczególnych procedur medycznych, to należy ​​​​​​tych procedur zaniechać.

Po piąte: szkołom medycznym ani badaniom naukowym nie można w pełni zaufać dopóki finansowane są przez przemysł farmaceutyczny: jedynie niezależne badania związane ze zdrowiem powinny być uznawane jako godne zaufania.​

Po szóste: ​​przemysł ten powinien być moralnie i finansowo w pełni odpowiedzialny za wszystkie swoje produkty, tak jak to ma miejsce w przypadku każdej innej branży przemysłu.

Po siódme: ​ludzkość powinna mieć wolność wyboru procedur leczniczych i żadne z nich nie powinny być przymusowe – ani jako przymus twardy, ani jako „miękki przymus” (np. segregacja sanitarna).

Tak naprawdę zdrowie jest zawsze darmowe, to choroba kosztuje dużo więcej.

Jeśli więc jakaś grupa osób chce na siłę wciskać nam swoje kuszące wizje patrząc jednocześnie tylko na swoje interesy, to nie ma to nic wspólnego z utrzymaniem naszego zdrowia. Zawsze będzie miało związek z wepchnięciem nas w chorobę, bo na zdrowych ludziach ta grupa nie zarabia, na martwych również, tylko na chorych, najlepiej przewlekle.

Dlatego róbmy swoje! Stosujmy prawdziwe metody dbania o zdrowie, zamiast sztucznych.

Jedzmy dużo warzyw, suplementujmy niedobory, dbajmy o prawidłowe rytmy dobowe, śmiejmy się ile wlezie, dotykajmy Ziemi bosymi stopami i korzystajmy ze słońca. Kochajmy! ❤️

Sposób w jaki patrzymy na świat tworzy dla nas świat na jaki patrzymy, a pielęgnowania miłości w sobie żadna władza ludzka nie jest w stanie ani nam zabronić, ani kontrolować.