Edyta napisała do mnie piękny list. Opisała w nim jak udało jej się w naturalny sposób pozbyć przypadłości, z którą boryka się dzisiaj wiele kobiet (i to w coraz młodszym wieku), a mowa o torbielach (cystach) jajników.
Temat jest mi szczególnie bliski, jako że ja sama przez to przed laty przeszłam: w drodze operacji w trybie pilnym (ratującej życie) straciłam prawe przydatki. A jak wiadomo te organy to nie włosy czy paznokcie i niestety nie odrastają.
Gdybym wiedziała to, co wiem dzisiaj (tzn. że tych torbieli mój organizm nie produkuje aby zrobić mi na złość lecz są mu potrzebne np. w roli składowiska toksyn, których nie jest w stanie gdzie indziej upchać), to nigdy by do tego okaleczenia nie doszło.
Mamy dzisiaj środowisko przesycone ksenoestrogenami (substancjami mającymi działanie estrogenopodobne) – są w pożywieniu (szczególnie mięsie zwierząt przemysłowo hodowanych), wodzie i konwencjonalnych kosmetykach oraz lekach.
Na naszą delikatną równowagę hormonalną ma wpływ niespotykana dotąd w historii ludzkości ilość stresu – emocjonalnego, chemicznego i fizycznego. Bardzo też cierpi nasza wątroba.
W takich warunkach łatwo może dojść do zaburzenia równowagi hormonalnej i nabawienia się związanych z nią dolegliwości, a torbiele jajnika są właśnie jedną z nich.
Na szczęście mamy w medycynie naturalnej skuteczne sposoby na torbiele jajnika: zioła, terapie enzymatyczne, dietoterapia, okłady z oleju rycynowego i inne.
Przygotowałam też dla czytelniczek bezpłatny poradnik w formie e-booka gdzie podpowiadam od czego zacząć proces uzdrawiania i jak go wspomagać.
Zachęcam do pobrania 👇
A teraz już oddaję głos Edycie. Oto jej sposób na torbiele jajników:
„Dzień dobry Pani Marleno!
Chciałabym z Panią, a także innymi kobietami podzielić się moim doświadczeniem, jakie przeżyłam w związku z torbielą jajnika, którą zdiagnozowano u mnie w trakcie standardowego badania ginekologicznego.
Podczas badania USG Pani ginekolog stwierdziła, że mam torbiel na jajniku, o wymiarach prawie 6 cm na 4 cm. Pani doktor powiedziała, że torbiel ma lite przegrody i niestety nie ma szans, by się sama wchłonęła.
Dostałam zalecenie wykonania badania CA 125 – markery nowotworowe (wyszły niestety powyżej normy). Badanie USG powtórnie wykonałam po 2 tygodniach i wówczas dostałam skierowanie do szpitala.
W szpitalu ponownie wykonano USG, które potwierdziło poprzednie diagnozy. Wyznaczono mi termin zabiegu – za 3 miesiące. To były bardzo owocne trzy miesiące w moim życiu.
W pierwszej chwili, gdy dowiedziałam się, że mam iść do szpitala, zaczęły się kotłować we mnie najróżniejsze emocje. Czułam smutek, strach, poczucie bezradności, żal. W szpitalu byłam jako pacjentka tylko raz, kiedy rodziłam moją córeczkę.
Pozwoliłam sobie na bycie z tymi uczuciami, nie próbowałam ich stłumić, ani zagłuszyć. Pozwoliłam sobie na płacz. To był czas potrzebny mi do tego, żebym się wysmuciła i trochę poużalała nad sobą.
Nie trwało to zbyt długo, wkrótce nadszedł czas refleksji. Zaczęłam się wyciszać, uspokajać i bardzo wsłuchiwać w siebie. Co ta choroba chciała mi powiedzieć, a może nawet wykrzyczeć?
Zaczęłam się wsłuchiwać w swoje ciało.
Zaopatrzyłam się w fachową literaturę, zwłaszcza chciałabym polecić książkę dr Christiane Northrup „Ciało kobiety, mądrość kobiety”. Uważam, że jest to pozycja niezbędna w biblioteczce każdej kobiety, która chce być świadoma swego ciała i zachodzących w nim procesów.
Nie chciałam przybrać biernej postawy, potulnie kiwać głową i nie zadawać pytań lekarzowi. Dotychczas niestety tak było. Teraz postanowiłam to zmienić. Zresztą nie tylko to. Postanowiłam zająć się sobą, zaopiekować i przytulić.
Moja kuracja wyglądała następująco:
- Codziennie zaparzałam dzbanek krwawnika, wypijałam napar w trakcie czytania książki, i nawet polubiłam jego smak. Ponieważ trzymiesięczny okres oczekiwania na zabieg miał miejsce w miesiącach listopad – styczeń, więc mi jako zmarźluchowi bardzo odpowiadały takie gorące herbatki. Ksiądz Kneipp w swoich pismach stwierdził, że: „Kobiety uniknęłyby wielu cierpień, gdyby od czasu do czasu stosowały krwawnik”.
- Codziennie (oprócz dni w których miałam miesiączkę), brałam kąpiel w ziołach. Stosowałam do kąpieli zioła krwawnika, macierzanki i skrzypu. Napar przygotowywałam w następujący sposób: w dniu poprzedzającym kąpiel w garnku 5 l. namaczałam zioła (torebka 50g), zalewałam je zimną wodą (powinny stać tak kilka godzin). Następnego dnia, przed kąpielą zagotowywałam je, ale tylko doprowadzając do wrzenia, następnie przecedzałam przez sito i wlewałam napar do wanny. Kąpiel trwała minimum pół godziny.
Ponieważ uznałam, że to krwawnik powinien być dominującym ziołem w mojej kuracji, stosowałam następujący schemat kąpieli : 1 dzień krwawnik, 2 dzień macierzanka, 3 dzień krwawnik, 4 dzień skrzyp polny i powtarzałam cały cykl od początku.
- W ciągu tygodnia przez trzy dni robiłam okład z oleju rycynowego. Wybrałam piątek, sobotę i niedzielę, bo taki okład należy trzymać przez około półtorej godziny, więc potrzeba wygospodarować na to trochę czasu. Potem następowała czterodniowa przerwa. Okładów nie należy stosować w czasie miesiączki. Okład przygotowywałam w ten sposób, że na flanelową szmatkę, złożoną na trzy wlewałam olej rycynowy, kładłam na brzuchu, tam, gdzie jest jajnik, przykrywałam wszystko woreczkiem foliowym, ręcznikiem i kładłam na to gorący termofor.
- Czas kiedy brałam kąpiel, a także kiedy leżałam w łóżku z ciepłym termoforem był dla mnie czasem wsłuchania się w siebie. To był czas głębokiego relaksu.
- Z diety całkowicie usunęłam nabiał. Nie jem mięsa, ale myślę, że dla osób, które jedzą mięso wskazane jest, aby znacznie ograniczyły jego spożycie. Chodzi głównie o wyeliminowanie hormonów i antybiotyków podawanych zwierzętom, które są obecne w mięsie i nabiale.
- Czułam się całkiem dobrze fizycznie, więc zapewniałam sobie codziennie odpowiednią, niezbyt intensywną dawkę ruchu.
- Rzeczą niezwykle ważną dla mnie była codzienna modlitwa. Dla osób niewierzących może to być np. medytacja. Chodzi o znalezienie właściwej formy, która odnosi się do części duchowej i która będzie niosła ukojenie, uspokojenie i wyciszenie. Stres musi iść w odstawkę.
Na dzień 31 stycznia została wyznaczona data zabiegu. Miałam spakowaną torbę, w której był między innymi nowy szlafrok, koszula nocna i reszta przedmiotów z listy, którą dostałam wraz ze skierowaniem na zabieg.
Wykonałam wszystkie zalecone badania, byłam na wizycie u anestezjologa. Kupiłam kilka sztuk kisielu, bo przez dwa dni przed pójściem do szpitala obowiązywała dieta ścisła i mogłam jeść jedynie kisiel, zupę i pić wodę.
W szpitalu, w którym zabieg miał być wykonany, jest zwyczaj, że dwa dni przed przyjściem do szpitala, jest spotkanie pacjenta z ordynatorem. O godzinie 7.00 stawiłam się na umówioną wizytę.
Najpierw badał mnie Pan ordynator, potem drugi ginekolog, wreszcie zaprowadzono mnie na USG, gdzie usłyszałam, że guz zniknął.
To była dla mnie bardzo szczęśliwa chwila, choć nie ukrywam, że miałam nadzieję taką diagnozę usłyszeć.
Co mi pomogło? Nie wiem tego na sto procent.
Może wszystkie elementy po trochu przyczyniły się do efektu końcowego. Może moja wiara, że jest to możliwe.
Może modlitwa przez wstawiennictwo pewnego świętego? (Tak, w tym czasie pewien święty „zaglądał” do mnie a to z jakiegoś artykułu w gazecie, z jakiejś książki, z internetu. Nie znałam go wcześniej, nic o nim nie słyszałam, nawet nie wiedziałam jak wymawia się jego imię. Ale ponieważ On do mnie tak nienatarczywie, ale regularnie „zaglądał”, to postanowiłam o Nim poczytać, dowiedzieć się jak najwięcej i pomodlić się).
Wierzę, że nie wszystko da się wytłumaczyć naukowo. Warto zaufać mądrości natury, pozostawić przestrzeń dla tajemnicy, czy nawet cudu.
Proszę posłuchać swojego głosu wewnętrznego, intuicji, to naprawdę świetny doradca.
Ponadto chciałabym zwrócić uwagę, że jeśli ktoś ma problem, to warto o nim mówić, nie zamykać się w swoim smutku, bo być może ktoś z kim podzielisz się tym problemem, będzie wiedział jak pomóc. Tak było w moim przypadku.
O kąpielach w ziołach dowiedziałam się od koleżanki, gdy w ostatniej chwili postanowiłam opowiedzieć o tym, co było dla mnie trudne.
Miałam kiedyś przekonanie, że o smutnych rzeczach lepiej nie mówić innym, bo ich to w jakiś sposób obciąża, burzy ich poczucie dobrostanu. Wyszłam poza mój schemat myślenia i zyskałam cenną wiedzę.
Bardzo jestem mojej koleżance wdzięczna za informację o kąpielach.
Muszę przyznać, że zazwyczaj brałam szybki prysznic i szkoda było mi czasu na wylegiwanie się w wannie. Te kąpiele ziołowe spodobały mi się tak bardzo, że stosuje je nadal, już nie z taką częstotliwością, ale weekendy to dla mnie czas kąpielowy!
Pomyślałam, że warto się tym doświadczeniem podzielić, bo być może komuś ono pomoże w odzyskaniu zdrowia i uniknięciu operacji.
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to, co początkowo uznałam za wyrok i niesprawiedliwość, ostatecznie przyjęłam jako pewnego rodzaju dobro. „Trudne momenty w życiu są zawsze naszymi najlepszymi przyjaciółmi.” R. Rohr.
Okres trzech miesięcy, kiedy oczekiwałam na zabieg był dla mnie czasem niezwykłego wglądu w siebie. Wsłuchiwałam się mocno w siebie, miałam czas na naprawdę głębokie przemyślenia i refleksję.
I naprawdę uzyskałam odpowiedź dlaczego i po co ta choroba do mnie przyszła, i co mój perłowy przyjaciel (tzn. jajnik, bo dowiedziałam się że jajniki są koloru perłowego) chciał mi powiedzieć.
To czego się dowiedziałam było trudne, bolesne, ale bardzo potrzebne. To był również czas zmiany pewnych schematów myślowych, wyjścia ze strefy komfortu i spojrzenia prawdzie w oczy.
Warto popatrzeć na rzeczy z różnych perspektyw, bo wówczas mogą przyjść do głowy różne pomysły, rozwiązania.
Dowiedziałam się również, że mam oddanych przyjaciół, na których mogę liczyć w czasie ewentualnej choroby. Bardzo im za to dziękuję.
Wierzę, że wszystko w życiu jest po coś. Warto z tego co nam się przydarza czerpać naukę i wyciągać wnioski.
Życzę wszystkim pogody ducha i dobrego zdrowia.
Edyta„.
Myślę, że list Edyty i jej historia może z pewnością zainspirować wiele kobiet. Torbiele jajnika, polipy i endometrioza mają jeden wspólny mianownik, a jest nim dominacja estrogenowa.
Objawy dominacji estrogenowej są dzisiaj bardzo powszechne u wielu kobiet z uwagi na obciążenie stresem i zanieczyszczenie środowiska ksenoestrogenami: od bolesnych miesiączek aż do nowotworów piersi i narządów rodnych włącznie..
Od siebie dodam jeszcze tylko, że po wykonaniu okładu z olejku rycynowego (łacińska nazwa: Oleum Ricini, Oleum Palmae Christi – dłoń Chrystusa) skórę poddaną zabiegowi zaleca się po zdjęciu okładu zmyć za pomocą wodnego roztworu sody kuchennej (na 1/2 szklanki wody 1/2 łyżeczki sody), a następnie umyć wodą z mydłem.
Okłady z oleju rycynowego są pomocne przy wielu dolegliwościach z przebiegającym stanem zapalnym. Przeciwwskazaniem do ich stosowania są ciąża, miesiączka, diety oczyszczające.
Pomóż innym kobietom zdobyć wartościową wiedzę.
👇 Udostępnij ten artykuł na swoim Facebook’u. 👇
AKTUALIZACJA:
Na temat działania oleju rycynowego przy różnych dolegliwościach specjalnie dla czytelników bloga przygotowałam wyczerpujące opracowanie „Tajemnice Oleju Rycynowego” w formie e-booka.
Spis treści oraz opis znajdziecie tutaj: [klik].
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Iwona napisał(a):
Czy ten święty to może św.Charbel?
aga napisał(a):
na pewno to ON 🙂
aga napisał(a):
Moja córka miała liczne małe torbiele w obu jajnikach już w wieku 2-3 lat. Dowiedziałam się o tym podczas badania usg zaleconego z powodu nawracających infekcji układu moczowego. Lekarz wykonujący badanie zalecił obserwację. Nasza pediatra stwierdziła, że torbiele to nic niepokojącego, bo mają je wszyscy ludzie w różnych częściach ciała. Poza tym w tym wieku jajniki są jeszcze nieaktywne. ,że rok później na badaniu torbiele nadal były ale, szczerze mówiąc, poczułam się uspokojona słowami lekarki i nie zaprzatalam tym sobie więcej głowy. Teraz już nie wiem, co o tym myśleć. Córka ma 6 lat. Czy w takim wieku powyższe metody będą „bezpieczne”?
Marlena napisał(a):
Może wyjaśnijmy sobie jedną rzecz: zdrowy człowiek NIE MA torbieli w żadnej części ciała, ponieważ organizm człowieka zdrowego nie ma powodu aby sobie torbiele tworzyć. Zgadza się? Torbiele to jest zatem patologia, to nie jest norma czy też „nic niepokojącego”. Jeśli lekarz twierdzi, że patologia jest „normalna” to zmieniłabym biegusiem lekarza. Bo konował (wypust masowej produkcji uskuteczniany obecnie przez uczelnie medyczne) będzie uważał człowieka za „zdrowego”, dopóki ten nie będzie się nadawał do nafaszerowania chemicznymi lekarstwami lub pod nóż chirurga. Natomiast Lekarz z Prawdziwego Zdarzenia (dziś niestety już takich cudów uczelnie medyczne nie produkują, trzeba się więc dobrze naszukać) będzie widział patologię wtedy gdy tylko ona swój galop rozpoczyna: niedobory, osłabiony układ odpornościowy, zaburzenia w pracy układu limfatycznego, hormonalnego, pokarmowego, przeciążenie toksynami środowiskowymi, nieprawidłową dietę itd. I wypyta o to wszystko pacjenta, a następnie podpowie jak to wszystko naprostować. Ten pierwszy zaś będzie „obserwował” patologię do momentu, aż będzie ona na tyle zaawansowana, iż potrzebna będzie pomoc chirurga lub potrzeba zapisania leków, a do tego czasu będzie Ci wmawiał, że „nie ma nic niepokojącego” i że „wszyscy tak mają i to normalne” lub „taka pani uroda”. 😉
lara napisał(a):
mojej mamie zmniejszyły się, te duże, a mniejsze całkowicie wchłonęły po dostawieniu z diety nabiału, glutenu oraz cukru, ogólnie zdrowa dieta oparta o dużą ilośc warzyw. Polecam! Ziółka też swoje robią, ale z tego co wiem zioła typy krwawnik są bardzo mocne nie można ich ot tak sobie pic bez przerwy.
Marlena napisał(a):
Bardzo słuszne podejście: zmiana stylu życia zamiast jedynie usuwania skutków (czyli likwidowania samych torbieli). Jedynie prowadząc zdrowy styl życia mamy szansę posiadać zdrowe ciało 🙂
Odnośnie ziół to krwawnik jako zioło lecznicze stosujemy w razie potrzeb. Oczywiście, że nie pijemy bez przerwy. Doskonale też (jako zioło posiadające substancje goryczkowe) krwawnik pobudza wydzielanie kwasów żołądkowych gdy mamy ich za mało (to tak na marginesie, w związku z licznymi pytaniami od czytelników typu „jak zakwasić żołądek”) i działa żółciopędnie, antyzapalnie i antybakteryjnie.
izka napisał(a):
U tak małych dzieci torbiele mogą pojawiać się poprzez otorbione cysty pasożytów. Poczytaj książkę Małachowa o pasożytach, opisuje takie schorzenia. Jest raczej za mała aby było to wynikiem hormonów
JULITA napisał(a):
Od ponad roku mam zdiagnozowanego potworniaka na jajniku 5,5 cm.
Probowałam na poczatku picie ziol,nie pomogło,pozniej leki homeopatyczne dieta,wit c d3 k2mk7 i guz nadal jest.Nie zamierzam skonczyc diety,to dla mnie styl odzywiania,ale mimo ze guz nie rosnie postanowilam usunac choc nie ukrywam jak slysze jakies nowe metody chcialabym odsunac termin zabiegu i sprobowac ale ile mozna czekac?ponoc potworniak nie wchlania się bo są tam komorki tworzace wlosy zeby..teraz zaczelam brac jod..mam nadzieję ,ze usunal tylko guz.
Poinformowano mnie ,ze musze podpisac zgode ze jak bedzie zlosliwy to usuną mi macicę i jajniki ale ja nie chce sie zgodzić,bo niby tak ratuja mi zycie..
mary napisał(a):
A może praca nad sobą?z przekonaniami?
Są tzw.przezroczyste przekonania które tworzą nam różne często niechciane doświadczenia. W wielu przypadkach to zadziałało. Jak coś chętnie podpowiem.Pozdrawiam
JULITA napisał(a):
Mary co masz na mysli?chętnie poczytam
Ania napisał(a):
Mary czy możesz do mnie napisać coś więcej? O tych przezroczystych doswiadczeniach?
Asia napisał(a):
Tez od razu pomyslałam o św. Charbelu:))
Historia o cudownym zakończeniu:)
E napisał(a):
Ja też o nim pomyślałam🙂
P napisał(a):
Witam , mam czesto problemy z nawracajacymi cystami. Ale kiedy mialam 19 lat dostalam naglych bolesci brzucha wygladalam jak w 6 m ciazy bylam przerazona pojechalam na ostry dyzur gdzie przesiedzialam pare godz dopiero gdy stracilam przytomnosc zajeli sie mna blyskawicznie mialam cisnienie 60/40 okazalo sie ze mialam cyste Ktora pekla I mialam krwotok wewnetrzny w ostatniej chwili zrobili mi operacje jak sie pozniej okazalo byla Tak wielka jak melon pro prostu szok usunieto mi jajnik.powiedziano ze musze sie Liczyc ze moge miec problemy z Zajsciem w ciaze naszczescie udalo sie teraz mam 2 wspaniale corki ale niestety problem powraca notorycznie niedawno pekla mi znowu ale obylo sie bez operacji co mam zrobic . Pozdrawiam Paulina
Marlena napisał(a):
Nawraca i będzie nawracał ponieważ przyczyną jest styl życia – nieprawidłowa dieta, toksyczne środowisko (w tym używane kosmetyki, plastiki, chemia domowa, leki itp.) i oczywiście stres. Chorób wynikających ze stylu życia można się DEFINITYWNIE pozbyć tylko w jeden sposób: zmieniając styl życia. Samo usuwanie skutków (czyli torbieli) nie przynosi długofalowych efektów, bo natury nie da się oszukać.
Ewa napisał(a):
Znajoma, operacyjny guz wyleczyła , ku zaskoczeniu lekarzy ginekologów , borowiną którą stosowała wewnętrznie i zewnętrznie w uzdrowisku w Świeradowie Zdroju.
Ania napisał(a):
Krwawnik oraz przywrotnik, to dwa ziółka, które powinny zagościć w każdej kobiecej ziołowej apteczce.
Przywrotnik polecany dla kobiet, które borykają się z długimi cyklami, a jak sama nazwa wskazuje „przywrotnik”, bo przywraca np. regularne cykle miesiączkowe. Krwawnik idealny przy zbyt obfitych krwawieniach.
Oba te zioła pite osobno (po jednym kubeczku dziennie wystraczy), ale regularnie i przez dłuższy czas (minimum 4 tygodnie) działają cuda. Odkąd stosuję zapomniałam czym jest pms, nie mam żadnych obrzęków piersi, żadnego zatrzymywania wody w organizmie, żadnych wahań nastroju etc.
Ela napisał(a):
Pani Aniu, jeśli chodzi o ten krwawnik i przywrotnik to robi Pani jakąś przerwę po tych 4 tygodniach? Czytałam że to dość silne zioła i nie można ich pić bez przerwy?
Marzenka napisał(a):
Czy ten sposób będzie też dobry na pozbycie się kamieni z woreczka żółciowego? Bo niestety czeka mnie zabieg
Agnieszka napisał(a):
Mój brat od 4 lat nie ma już problemów z kamieniami na nerkach dzięki cytrynom. Cztery razy w roku robi kurację. 10 dni x 4 cytryny sok na czczo. Pozdrawiam
mm napisał(a):
polecam kocanke piaskową
Rezi napisał(a):
Czy jest coś czym można usunąć plamy brązowe na dłoniach.Dodam że odżywiam się zdrowo.Marlenko….cieszę się że wpadłam na twoje info…są fantastyczne a wiedza niesamowita.
JULITA napisał(a):
Czy zioła uzyte do jednego naparu do kapieli moga byc uzywane po raz drugi?jak dlugo powinna trwac taka kapiel?
es. napisał(a):
witam Cie Marleno bardzo serdecznie i chce podziekowac za bloga
niki napisał(a):
witam, Marleno czytam zachłannie Twojego bloga w kazdej wolnej chwili:)
skoro mowa o „babskich” sprawach – czy moglabys sie wypowiedziec nt płodności i poronień? (jestem świeżo po poronieniu na wczesnym etapie)
dzięki i pozdrawiam
Inka72 napisał(a):
NIKI – poronienia we wczesnym stadium rozwoju dzidziusia mogą mieć przyczyny w zatruciu organizmu (metale, chemia) w zanieczyszczeniu jelit, ale (i to wiadomość z pierwszej ręki) często nie zdajemy sobie sprawy , że (nawet jeśli nie pamiętamy ugryzienia) mamy boreliozę lub pochodne odkleszczowe choroby. Jeśli coś ugryzło naszych rodziców, możemy mieć wrodzoną boreliozę. W przypadku jakiegoś ugryzienia przez kleszcza, muchę końską czy komara, możemy mieć oprócz boreliozy chlamydię (tę drugą , nie przenoszoną drogą płciową tylko kropelkową) i mykoplazmę. Zestaw wszystkich tych zatruć , zakażeń, w połączeniu z brakiem odpowiedniej ilości DHEA, D3 z MK7 , B12 i jodu powodują niemożność przejścia ( i tu już język lekarza przełożony na mój) przejścia stanu chemicznego ciąży w biofizyczny (7-8 tydzień). Jeśli chcesz sprawdzić co się dzieje u Ciebie, zrób test obciążeń organizmu po 2 tygodniach brania citrseptu, bo rozbija cysty i biofilmy ukrywających się tam bakterii.
julita napisał(a):
Dlaczego taka mieszanka zostala zastosowana?wszedzie czytam i tylko krwawnik polecany na problemy kobiece a skrzyp i macierzanka?
czy mozna uzyć tych samych ziol do wywaru do kapieli?za pierwszym razem szkoda bylo mi wyrzucic ziola i zagotowalam na drugi dzien te same.mozna?
ewa napisał(a):
Proszę serdecznie o pomoc moze ktoś ma doświadczenie czy te zioła pomogą przy torbielach nerek
Marlena napisał(a):
Ewo, nie wiem, ale okłady z rycyny mogą pomóc (a na pewno nie zaszkodzą).
Inka72 napisał(a):
Dieta, dieta , dieta. Najlepiej warzywna. Pomaga na wszystko 😉
ewa napisał(a):
Dziękuje będę robiła
Anja napisał(a):
Witam. Byłam u ginekologa 2 tyg i okazało się, że mam na lewym jajniku torbiel – 6 cm… Miałam robione badanie ca125- wyszło 12,5. Lekarz przepisał mi tabletki anty (Sylvie20). Biorę je, jednak również zaczynam stosować wyżej wymienione zalecenia. Z tego co czytałam moja torbiel jest czynnościowa, prosta, bo na usg wyszła czarna plama.. Mam nadzieje, że uda mi się wyleczyć i obejdzie się bez operacji..W poniedziałek kontrolne usg.. Super blog, ciesze się , że tu trafiłam, wiem , że nie tylko ja mam problemy z torbielkami. Pozdrawiam
Gosia napisał(a):
Witajcie. Czytam tutaj Wasze wypowiedzi i musze podzielic sie swoja historia. Od 3 lat robi mi sie torbiel nalewym jajniku. Pierwszy raz wyladowalam w szpitalu ale tak sie mna zajmowali ze po 4 dniach wypisalam sie na zyczenie. Wtedy dostalam butapirazol i kazali czekac do okresu az torbiel peknie. Minal miesiac i po miesiacu torbiel pojawila sie znowu miala 5 cm… zmienilam z polecenia lekarza. Zaczeli faszerowac mnie antykoncepcja bylo ok 3 miesiace po odstawieniu od razu wylazla nowa 7 cm. No to dostalam lesine luteine i znow lezenie bo przy tej wielkosci jest juz u mnie duzy bol i problemy z chodzeniem. Kolejna wizyta lekarz spokojnie poinformowal mnie ze torbidl ma 9 cm i tabletkami juz raczej nie zejdzie. Jak gdyby nigdy nic powiedzial ze tutaj jego rola sie konczy i dal skierowanie do szpitala. Wiec zostalam sama bez lekarza bez lekow bez diagnozy ze skierowaniem w rece i chcialo mi sie wyc… na szczescie moja mama znalazla podobno super ginekologa w katowicach ktory zajmuje sie torbielami. Pojechalam baknal tylko ze duza i po moich opowiesciach stwierdzil ze operacja to ostatecznosc bo mam tendencje i tylko niepotrzebnie sie nacierpie a moze robic sie znow. Wyciecie jajnika tez ojreslil jako zly pomysl bo nie rodzilam po za tym jajniki tez w organizmie pelnia wazne funkcje i nie jest wskazane sie ich pozbywac. Dostalam kontracept. Bralam 3 miesiace po torbieli ani sladu pekla z ojresem. Odstawiam tabletki 2 miesiace pozniej juz jest. Kolejne 3 miesiace kontracept torbiel znow wraca po odstawieniu. No to potem kuracja pol roku. Bole glowy po antykoncepcji nieziemskie. Skonczylam kuracje przeszlam na glodowke Dabrowskiej pelna nadzei. 2 miesiace po glodowce torbiel znow jest nie wchlonela sie. No to prseciwbolowe i luteina. Daje to tylko tyle ze chyba jestem plodna przez pol miesiaca i nie musze jesc hormonow. Owulacja czuje jak torbiel puchnie w ciagu krotkiego czasu z malej robi sie duza i juz nie da sie chodzic. Moje zycie z tym za przeproszeniem gownem robi sie nie do wytrzymania. Zyje do owulacji a potem probuje dotrwac do okresu cierpie kilka dni w bolach i znow mam tydzien normalnego zycia a potem pojawia sie ta torbiel. 10 lat temu super pani ginekolog powiedziala ze mam endonetrioze i mam brac anty… i tak je bralam 10 lat. Na moje wtedy pytania co pozniej zasmiala sie i powiedziala ze pozniej sie bezoemy martwic. Teraz mam lat 31 i martwie sie ja bo lekarzy juz pozmienialam… p
Problem polega na tym ze moj pecherzyk nie peka i puchnie po owulacji. Markery mam dobre. Pomocy
Marlena napisał(a):
Sztuczne pozbycie się torbieli za pomocą podanych hormonów syntetycznych to jest tylko takie oszukiwanie natury: daje ILUZJĘ zdrowia, namiastkę zdrowia, nędzną PODRÓBĘ zdrowia, ale nie prawdziwe zdrowie. Bo niestety prawda jest taka, że z naturą nie wygramy choćbyśmy pękli. Przyczyną dolegliwości typu endometrioza czy torbiele może być po prostu toksyczny styl życia: nieprawidłowa dieta z wiodącą rolą mięsa, nabiału, cukru i białej mąki, związane z takim odżywianiem niedobory witamin i minerałów, ciągły stres, niedostateczna aktywność fizyczna, zaburzające delikatną równowagę hormonalną człowieka związki estrogenopodobne występujące w żywności (nabiał ma ich sporo) oraz używanych codziennie plastikach i kosmetykach itd. Jeśli chcemy zawalczyć o zdrowie to należy przyjrzeć się swojemu dotychczasowemu stylowi życia: co jem i skąd to pochodzi, jakich przedmiotów używam, co nakładam na skórę, jak potrafię radzić sobie ze stresem itd.
Niestety dróg na skróty do zdrowia nie ma, potrzebna jest prawdziwa rewolucja: w lodówce, w łazience i w ogóle w życiu. Jednorazowa dieta dr Dąbrowskiej to nie jest magiczna pigułka, nie wystarczy raz sprężyć pośladki uważając, że to rozwiąże wszelkie nasze problemy już na zawsze. Potrzebna jest rewolucja stylu życia i to całościowa. Styl życia prowadzony do tej pory najwyraźniej Ci nie służy – czas na zmiany, nie ma na co czekać. Na Twoim miejscu spróbowałabym mimo wszystko raz jeszcze przywrócić równowagę hormonalną metodą dr Dąbrowskiej czyli oczyszczający post warzywno-owocowy regularnie powtarzany (to ważne!) i przeplatany okresami zdrowego żywienia (to też ważne! Czyli nie wolno wracać do starych nawyków żywieniowych, ponieważ dolegliwości wracają). Zrobiłabym sobie też test na nietolerancje pokarmowe, być może jest coś w diecie na co organizm negatywnie reaguje. Plus wywalenie z domu wszystkich chemicznych wynalazków (kosmetyki, środki czystości, plastiki), które mogą zawierać związki zaburzające równowagę hormonalną. Do tego zioła, witaminy, minerały – uzupełnienie niedoborów i pozbycie się przewlekłego stanu zapalnego z ustroju. Bez podjęcia tych kroków będziesz skazana nadal na procedury medyczne, a te jak już sama zdążyłaś się przekonać zapewnić mogą co najwyżej sztucznie podtrzymywaną podróbę zdrowia i to w dodatku bardzo tandetnej jakości.
Dodam jeszcze, że w swojej książce „Doctor Yourself” Andrew Saul pisał, że przyczyną dla której występuje endometrioza może być brak w diecie witaminy E oraz selenu: zaleca suplementację minimum 400 j.m. witaminy E w połączeniu z 200 mcg L-selenometioniny dziennie. Inne pomocne suplementy to witamina C, kwas foliowy, B-complex, niezbędne kwasy tłuszczowe zawarte w lecytynie oraz oleju z wiesiołka, żelazo, magnez, jod oraz wapń. To są właśnie najczęstsze niedobory występujące u kobiet cierpiących na endometriozę (jak widać jest ich mnóstwo, kluczowe znaczenie w/g Saula ma witamina E i selen).
Z kolei Sławomir Gromadzki proponuje taki (dosyć podobny) zestaw suplementów:
– olej z wiesiołka lub ogórecznika lekarskiego – łyżeczka dziennie (można wmieszać do dressingu naszej sałatki
– Lecytyna 1-2 łyż. dziennie
– Cynk (najlepiej glukonian lub chelat) – po jedzeniu (łącznie nie więcej cynku niż 100 mg dziennie).
– Magnez (koniecznie z wit. B6, która jest też niezbędna do wchłaniania cynku, chelat lub cytrynian) – 1000 mg dziennie (najlepiej po kolacji).
Dodatkowo, oddzielnie wit. B6 – 100 mg dziennie.
Wit. E – ok. 500 do 1000 jednostek dziennie, powoli zwiększając dawki.
Kelp, Spirulina lub Alfalfa (lucerna w tabletkach) – 3 razy dziennie po 3 tabletki po posiłkach.
Żelazo w większych ilościach należy zażywać tylko wówczas, jeśli stwierdzono anemię.
Należy stosować dietę wegetariańską, szczególnie bogatą w owoce i warzywa, strączki, kaszę jaglaną, czosnek, cebulę, szczypior, nać pietruszki, sałatki z pokrzywy itp.
Całkowity zakaz: białego pieczywa, cukru rafinowanego, ostrych przypraw, octu, tłuszczów zwierzęcych, margaryny, słodyczy, czekolady, serów żółtych, mięsa, kawy, alkoholu oraz wszelkich innych używek. Wskazane jest unikanie pokarmów mięsnych i nabiałowych, gdyż one w szczególności odpowiedzialne są za zachwianie równowagi hormonalnej w organizmie.
Z tłuszczów można stosować oliwę, olej z kiełków pszenicy lub z lnianki (mają wit. E i Omega3) a zamiast mleka krowiego można spożywać mleko roślinne – kokosowe, migdałowe lub owsiane.
W tym schorzeniu ma miejsce wadliwe wchłanianie Ca, do czego przyczynił się bez wątpienia nadmiar białka zwierzęcego w diecie (mięsa i nabiału), cukru, kawy oraz brak ruchu.
Musisz sobie zdać sprawę, Gosiu, że torbiele nie rosną na złość Tobie, tylko to TY (świadomie lub nie) robisz ciągle na złość swojemu organizmowi, a on nie ma innego wyjścia jak je tworzyć.
Inka72 napisał(a):
Zrób test obciążeń organizmu. Najpewniej masz sporo złogów różnych w ciele i tak się to może objawiać. Zatrucie rtęcią, aluminium, jakieś bakterie, zła dieta ( Dąbrowskiej dietę możesz stosować całe życie , z tym że dodajesz po 6 tygodniach oleje omega 3) , nerwowy styl życia i BRAKI MIKRO I MAKRO ELEMENTÓW powodują objawy jakie masz. Uzupełnij lub w ogóle wprowadź do codziennej diety : B12, omega 3 , D3 z MK7 , DHEA, ALA, EPA-DHA, witaminę C , cytrynian magnezu (przyswajalny wewnętrznie), lub magnez 6wodny (przyswajalny przez skórę) zrób kurację odrobaczającą (czarny orzech z piołunem-np NOW, parasine plus lub inne preparaty ziołowe) a zaczniesz likwidować przyczynę a nie tylko objaw.
Florcia napisał(a):
Kochanie, zbadaj sobie poziom witaminy D, poziom jodu.
Znalazłam publikacje naukowe że witamina D pomaga w endometriozie a jod w cystach. Może warto tego spróbować? Przecież te anty nic nie daja tylko przeciągają w czasie Twoje cierpienie.
Zwróciłabym też uwagę na rodzaj bielizny jaką nosisz, jak ją pierzesz…czy nosisz tez bardzo obcisłe spodnie? A wiesz że one też powodują wiele kobiecych dolegliwości? Czy używasz tamponów? Jakich podpasek? Tych chlorowanych i perfumowanych? Czym się myjesz? To wszystko ma ogromny wpływ na to co Ci się teraz dzieje.
Życzę dużo radości i zdrowia.
Gosia napisał(a):
Kochana Marleno. Dziękuję Ci za odpowiedź. Duzo cennych wskazówek. Z tego co napisałas chyba jedyna rzecza jest za słaba suplementacja i mozliwe brak jodu. Jesli chodzi o moją diete robiłam test na nietolerancje pokarmowe i wyszło w sumie to czego się spodziewałam czyli mleko i jego pochodne. Odstawiłam je już wczesniej bo po mleku miałam ciagle problem z zatokami to samo jogusrt maslanki itd. Zdarza się od biedy, ze zjem ale to jest niezmierna rzadkosc w porównaniu z wczesniejszym. Z kolei mięsa jakiś czas nie jadłam, ale nie do końca mi to słuzyło, od dawna odzywiałam się zgodnie ze swoją grupa krwi (tam tez własnie głównym problemem jest mleko i pochodne). Teraz mięso jem bardzo rzadko, ale jem. Jesli chodzi natomiast o jod to mam problem, ponieważ ryby jem od biedy, soli raczej unikam tez już od wielu lat. Dr. Dabrowska mi kiedys napisala zeby spróbowac zrobic test jodyna. Fakt, ze jodyna bardzo szybko ze skóry się wchłoneła. Teraz chce zacząc pic lugole, bo ta suplementacja w tabletkach to słabo wychodzi. Nerwowosc mi ustapiła jak sie unormowala tarczyca, styl zycia cóż…. Kiedy tylko zabieram się za jakis sport konczy sie to rehabilitacja albo kardiologiem. Kazde ćwiczenia z grupy kardio powodują problemy z sercem. Arytmie mam czesto z braku potasu… A jesli chodzi o eliminacje czynników stresogennych to wyeliminowałam głowny czyli faceta 😉 Staram się zyc i jesc mimo wszystko zdrowo. Alkoholu nie pije bo mi szkodzi, palenie rzuciłam 1,5 roku temu i to był przełom w zmianie trybu życia. W kwas L-askorbinowy i czystek zaopatruje się u Ciebie od dawna już (bo od dawna tez śledze Twojego świetnego bloga, ale jakoś nigdy nie komentowałam). Jako królik doswiadczalny testuje na sobie różne zdrowotne ciekawostki. Może masz racje z ta witamina A i E , bo zwykły capivit ma raczej małe dawki. Selen organiczny sobie suplementuje juz od jakiegoś czasu. Wracając jeszcze do diety na poście bardzo brakowąło mi pieczywa, jednak nietolerancji na gluten nie mam. Choc nakreciłam sie i swojego czasu piekłam pieczywo bezglutenowe, ale można było połamac zeby na tym. Wróciłam do pieczywa, ale sluzy mi tylko graham. Piekłam tez chleby na zakwasach ale rozwaliły mi żołądek, i wróciły objawy refluksu. Kiedys brałam ciągle controloc przez wiele lat, syndromy odstawienia były straszne, ale po jakims czasie sie unormowało i oczywiscie duzo dała zmiana diety. Soków swiezych tez sobie nie załuje 🙂 Miałam w zeszłym roku tez taką sytuacje, ze bodajże norma w badaniu tsh była do 5 a ja miałam 24. Więc szybka wizyta u endokrynologa (w tym czasei raczej słabo się czułam i byłam ciągle śpiąca). Endo powiedział, że to nerwica nie tarczyca (chociaz jedno z drugim niechybnie jest połaczone bo jedno od drugiego może szwankować) I odesłał mnie z namiarem na psychoiatre. Ft3 i ft4 były ok usg też. Oczywiście nie poszłam. Po poscie od razu badań nie robiłam, zrobiłam je teraz niedawno bo prawie zeszłam na wstrząs anafilaktyczny po bobie (wiedziałam, ze mam uczulenie, i latami go nie jadłam niestety podali go w formie pasty ddatku do sałatki na imprezie firmowej o czym nie wiedziałam). Wiec jak juz były te badania to okazało się, ze wszystko gra z tarczycą. Tez jestem trochę spokojniejsza od tego czasu, ale tez i przed badaniami od miesiąca jadłam tabletki jodit. Eh skomplikowane chyba trochę tutaj zakręciłam różnych watków. Ale to tylko po to, ze problem jest złożony. Ciężko tez zastąpic czyms mięso, bo na białko roslinne wychodzi potwrona nietolerancja i alergia skórna włącznie z opuchnięciem gardła itd… Soja to dla mnie syf i raczej nie tkne. Wspomagam się tez ziołowymi mieszankami Ojca Klimuszki. A od kilku dni popijam krwawnik. Odstawiłam przeciwbólowe leki na torbiel, nie mniej jest duża. Ale krwawnik chyba tak działa przeciwbólowo. Polecisz mi co mogła bym zrobić aby zwiększyc ten jod? Może są jakies rzeczy o których nie wiem. 🙂 A może masz cos w swoich sklepowych zasobach co by pomogło, podobnie z tymi witaminami. Bardzo Ci dziękuje raz jeszcze za odpowiedź.
Marlena napisał(a):
Gosiu, przy alergiach pokarmowych i nietolerancjach pokarmowych bardzo często mamy do czynienia z zespołem nieszczelnego jelita. Dr Dąbrowska mówiła na wykładzie, że alergicy z reguły po buraczkach mają mocz wręcz czerwony – tak „dziurawe” są ich jelita. Co prawda test buraczkowy jest testem jedynie domowym i pokazuje „coś” wtedy dopiero, gdy już jest naprawdę źle, ale warto go robić sobie kontrolnie tak czy inaczej. Często nie przywiązujemy wagi do faktu, że tak naprawdę o naszym zdrowiu decydują kolonie naszych dobrych przyjaciół (bakterii) w jelitach. Należy o te swoje małe prywatne zoo dbać i pielęgnować. Jednym z czynników mogących wpływać niekorzystnie na mikrobiom jelitowy są konwencjonalne produkty spożywcze, które mogły mieć styczność z substancją o nazwie glifosat. Glifosatowa bomba z opóźnionym zapłonem rozwalająca nam jelita może znajdować się w:
– produktach zbożowych i ich pochodnych (pieczywo, mąki, kasze, płatki, wypieki, makarony, piwo),
– w produktach zawierających rzepak (olej rzepakowy konwencjonalny, majonezy i przetwory z tym olejem),
– kawa konwencjonalnie uprawiana,
– mięso zwierząt tuczonych konwencjonalnymi paszami oraz wszelkie przetwory z tego mięsa a także ich mleko i produkowane z niego produkty (glifosat przechodzi do mleka matki).
Pisałam na ten temat tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/co-z-ta-pszenica/
Skutecznym u wielu alergików sposobem jest ponadto systematyczna suplementacja wystarczających ilości witaminy C (robimy kalibrację i suplementujemy 75% ilości, która wywołała odpowiedź jelitową czyli luźny stolec). U wielu osób po intensywnej suplementacji witaminą C alergie (wziewne, pokarmowe) magicznie mijają, a oni znowu mogą cieszyć się życiem i jeść to, czego wcześniej nie mogli. Alergiom sprzyja też niedobór witaminy D. Warto więc sprawdzić sobie poziom badaniami krwi.
Moim zdaniem powinnaś skupić się na poprawie stanu jelit oraz uzupełnieniu niedoborów substancji odżywczych. To spowoduje zmniejszenie stresu oksydacyjnego i przewlekłego stanu zapalnego o niskim nasileniu, który manifestuje się niedomaganiem różnych narządów (jesteśmy jak naczynia połączone i nie jest prawidłowe martwienie się np. o tarczycę bez szerszego spojrzenia na cały organizm, bo problem tarczycy najczęściej jest WTÓRNY, jednym słowem gdy szwankuje tarczyca to jest to jedynie symptom ogólnego zaburzenia równowagi, niedoborów, zatoksycznienia, cieknących jelit itd., a nie choroba sama w sobie, to samo dotyczy każdego narządu, np. jajników).
Odnośnie jeszcze aktywności fizycznej – nie jest zalecana zbyt intensywna aktywność fizyczna, najbardziej sprzyjająca zdrowiu jest bowiem umiarkowana aktywność, np. wędrówki, marsze, ew. marszobiegi, rower, pływanie, trampolina, gry zespołowe, taniec, joga itp. Wyciskanie natomiast z siebie siódmych potów na siłowni czy fitnesie nie należy do zachowań prozdrowotnych i stanowczo trzeba tego unikać.
Gosia napisał(a):
Droga Marlenko! Hmm czesto pijam sok z buraczkow i nie zauwazylam zabarwienia moczu. Przed postem bardzo dokladnie sledzilamTwoja strone i wyklady pani Ewy rowniez. Zreszta z Twojej strony sie o tym dowiedzialam. 🙂 gneralnie bardzo mocno pomogl mi olej z czarnuszki na alergie. Pije go od pol roku i np. Mialam czesto wrecz ciagle zapalenie oskrzeli ciezkie a po mega dawkach kwasu l askorbinowego i tym oleju oraz czystku jak reka odjol.co do bobu to tu jest chyba jakas skaza bialkowa bo to co sie ze mna dzieje po bobie to jest krok od zejscia do Pana Boga. Kiedys ktos mi mowil ze podobny skladnik jakis co ma bob ma tez melon i reakcja podobna ale slabsza. Na inne rzeczy do jedzemia generalnie uczulenia nie mam. Bywa tez taka ze czasem bardzo mi sie czegos zachce zjesc co jem albo rzadko albo zdarza sie ze wcale. Zauwazylam ze to sa intuicyjne objawy jak organizm czegos sie domaga. Ze slodkim to tu mam problem ale tylko w postaci czekolady. Jak mi brakowalo magnezu to moj organizm wrecz dostawal.kota na punkcie czekolady. 🙂 a raczej :(. Cukru unikam w innych rzeczach nie slodze nic. Kawe ograniczylam ale musze ja zamienic chyba na jakies ziolo pobudzajace. W pracy sie smieja ze mnie ze co chwile jakies nowe ziolo testuje 😉 nie mniej jednak duzo o nieszczelnosci jelit czytalam. Od postu jem duzo kiszonek sama robie a znalazlam tez wode z kapusty kiszonej i czasem popijam. Duzo prawdy w tym co piszesz jest. Po ograniczeniu wielu produktow skonczyly mi sie bole kregoslupa. Generalnie naprawde kurcze nie zyje jakos bardzo zle i nic mi w zdrowiem nie dokucza po za tym jajnikiem 🙁 lekarz mnie straszyl ze gdybym chciala dzieci musza go ponaklowac.a ostatnia rzecza ktora chce to trafic pod noz. Niestety jest tez inny problem mieszkam sama w miescie daleko od rodziny i kiedy cos sie dzieje to zaczynam juz panikowac. Kiedys nie moglam sie ruszyc a pogotowie nie przyjechalo bo to nie bylo zagrozenia zycia. :/ ale kochana dalas mi do myslenia jeszcze z lecytyna gdyz poniewaz od dluzszego czasu zauwazylam ze sie zwieszam slow mi brakuje pamiec tez ma wiele do zyczenia a czasem chce cos powiedziec i nie moge sie wygadac :/ szczerze chyba tu metoda prob i bledow jakas diagnoza powstanie… a co do sikowni to nigdy az tak nie zelowalam sie tam bo znam swoj lichy organizm. Odkad mam te torbiele to sie boje ogolnie cwiczen bo on czasem jest maly a daje zac jak sobie juz podrosnie a ja w stresie zeby nie pekl. Endometrioza robila mi sie swojego czasu tez tylko na lewym jajniku. Sadze ze te x lat na hormonach zrobily swoje ale endo nie bylo. Kiedys sie zastanawialam co laczy wszystkie kobiety ktore spozywaja cos co powoduhe te cysty. Jedyny wspolny mianownik dla kazdej to byla kawa… sadze ze truja ludzi tak czy siak z kazdej mozliwej strony. Swira na punkcie etykiet i zdrwego jedzenia mam juz dlugo ale jednak ten chleb… predzej zrezygnowalabym z miesa niz z chleba niestety… nie wiem czym go zastapic zeby nie glodowac… na poscie bylo ok bo wiedzialam ze to nie wiecznosc nie mniej tyllona takim menu caly czas nie da sie pociagnac. A post chce powtorzyc tylko w okolicach wrzesnia bo kiedy jest teraz duzo swiezych owocow to nie chce z nich rezygnowac.
Marlena napisał(a):
Można żyć bez chleba – zapewniam Cię, Gosiu 🙂 Ja piekę swój domowy chleb na zakwasie i tylko swój spożywam jak już, ale są to naprawdę bardzo niewielkie ilości, spożywane od czasu do czasu: wyroby mączne nie stanowią już podstawy mojej diety, tę stanowią świeże warzywa i owoce i nawet mnie już do chleba nie ciągnie mając do dyspozycji tak wielkie bogactwo smaków, kolorów i zapachów jakie oferują mi dary natury. Chleb jest po prostu nudny 😉 Nie mówiąc o tym, iż jest to jak by nie było pokarm przetworzony – droga od kłosa do bochenka chleba była bardzo długa. To nie jest zdrowy pokarm, po prostu. Jeśli brakuje Ci magnezu to sięgnij po zieleninę zamiast czekolady, dzisiejsza czekolada dostępna w sklepach to kupa toksycznych śmieci zapakowana w ładny papierek. I również jest to pokarm przetworzony, nawet bardzo mocno przetworzony. Chlorofil zawiera w każdej cząsteczce jon magnezowy, więc wszystko co jest bogate w chlorofil (zielenina, algi jak spirulina czy chlorella, młode trawy jęczmienia czy pszenicy) to równocześnie kopalnia magnezu, a przy okazji innych dobroczynnych związków sprzyjających zdrowiu.
Inka72 napisał(a):
Z opisów objawów , które tu przeczytałam, wychodzi mi że powinnaś zrobić test na obecność krętków borelia (zmęczenie, szwankująca pamięć, słaba wydolność org, ) weź przez 2 tygodnie Citrosept i rób test obciążeń organizmu, oraz WB w klasie IgG i IgM, paskowy. Już teraz możesz sprawdzić czy coś się dzieje w tym zakresie . W morfologii krwi z rozmazem białych krwinek sprawdź 3 wyniki. Neutrocyty (neutrofile) ilościowo powinny być na poziomie 4 lub wyższym, neutrocyty procentowe 60% lub wyżej a limfocyty procentowe na poziomie 30% lub niższym. Jeśli są inne niż podaję, to może oznaczać zakażenie bakterią (borelia, mykoplazma, chlamydia- ale ta odkleszczowa, odzwierzęca np od kota)
Gosia napisał(a):
Jeszcze taka jedna refleksja mnie naszla…. jak np podawane sa wartosci odzywcze jakiegos warzywa to ile i na jakiej podstawie to sie odbywa? Np. Taka kalarepa… masz liscie ktore ja przynajmniej wyrzucam, skorke obieram a tam zapewne tez jest sporo jakichs witamin… wiec realnie zjada sie ich jeszcze mniej…. w momencie obrobki termicznej to nie wiem czy cos z tego w ogole zostaje… a propo np jeszcze tych fasolowych dla mnie jest to strawialne po obrobce czyli np zapuszkowana fasola….ale tu znow nie zdrowa jest puszka… a nie ma nic co by spowodowalo ze zjadanie zieleniny w jakis sposob zapelni efekt prozni w zoladku. Zwykle np w salatce to masz do tego albo mieso, albo grzanki, albo jakaf fete czy mozarelle… lub te straczkowe ktorych ja testowac po ostatnich problemach juz nie chce… no to w sumie juz malo co zostaje. Plackow jakichs nie zrobisz bo maka… to jeszcze ew. zostaje ziemniak… ja wiem ze w moim wypadku winnam jesc zielsko i czekac na efekt ale zycie przy rezygnacji ze wszystkiego co smaczne to nie jest prosta sprawa… a zoladkowi nie da sie powiedziec ej Ty chlopie cisza tam! 🙂
Marlena napisał(a):
Sałatka nie musi zawierać produktów odzwierzęcych aby być sycąca, ja robię sałatki tylko na bazie różnego typu warzyw, czasem dodam strączków (soczewice, fasole, groszek, bób), czasem nieco roślin skrobiowych (ziemniaki, bataty, brązowy lub czarny ryż organiczny) albo czasami ziaren typu gryka, proso, quinoa – sporo przepisów można znaleźć w moim e-booku „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” (sałatki, zupy, potrawki, dressingi, desery). Nie więcej jak 10% moich kalorii pochodzi z produktów odzwierzęcych czy olejów. Nie muszę przy tym rezygnować z tego co jest smaczne, bo teraz smaczne są dla mnie całkiem inne rzeczy. 😉 Dlatego, że właśnie te 6 tygodni diety warzywno-owocowej (wraz z późniejszymi regularnymi przypominajkami) przestawia nam całkowicie preferencje kubków smakowych. Zresztą potwierdzają to badacze: tworzenie się w naszym mózgu nowych połączeń neuronowych wymaga kilku tygodni, stare połączenia stają się nieużywane i zanikają. Rację więc miał też dr Joel Fuhrman pisząc, że jeśli chcesz aby Twoje ciało uznało za smaczne jakieś pokarmy, to musisz je po prostu spożywać. Jeśli nauczyliśmy się lubić rzeczy niezdrowe, to równie dobrze możemy nauczyć się lubić rzeczy zdrowe. Rzeczy typu biały chleb, mięso, słodycze czy nabiał dawano nam do jedzenia od dziecka i je dzięki temu polubiliśmy, uznając za smaczne. Z kolei dzieci wegetarian od dziecka jedzą warzywa i owoce, dzięki temu warzywa i owoce uznają za smaczne. Jednym słowem nasze preferencje smakowe rodzą się w dzieciństwie i ciągną się potem całe życie za nami jak smród za wojskiem, powodując z biegiem czasu wiele chorób. Będąc świadomym tego faktu można to zmienić już jako dorosły człowiek.
Co do poczucia sytości: kiedy ustrój dostaje zbyt mało mikroskładników to będzie ciągle wołał o dużo jedzenia w nadziei, że w końcu może dostanie te brakujące mikroskładniki. Większość ludzi cierpiących na rozmaite choroby cierpi dzisiaj na przekarmienie z jednoczesnym niedożywieniem, mającym miejsce na poziomie komórkowym.
ChybaKobieta napisał(a):
Marlena,
Skoro jestesmy przy tych tematach – czy slyszalas o naturalnych metodach leczenia zespolu policystycznych jajnikow? Od lat jestem na tabletkach bo bez nich przemieniam sie w potwora.
Probowalam sama znalezc jakies informacje na ten temat, ale wszedzie mowi sie o leczeniu hormonalnym, a nie naturalnych metodach…
Od pewnego franciszkanina slyszlam o selenie i krzemie- jedynie to…
Nawet linki nawet te do stron angielskojezycznych by mi pomogly, no a caly artykul o tym temacie bylby moim marzeniem!
Dzieki! Robisz super robotę!
Marlena napisał(a):
Przy sprawach kobiecych ( w tym PCOS czyli wielotorbielowatości jajników) pomocna jest metoda dr Dąbrowskiej (stosowana w całości, a nie wybiórczo), wracają do równowagi wszystkie układy (w tym hormonalny) oraz zanika insulinooporność związana ze zjawiskiem PCOS. Więcej info w wykładzie pani doktor https://akademiawitalnosci.pl/5-mitow-na-temat-postu-i-cenny-wyklad-fachowca-dr-ewy-dabrowskiej/ oraz jej książkach https://akademiawitalnosci.pl/ewa-dabrowska-cialo-i-ducha-ratowac-zywieniem-oraz-przywracac-zdrowie-zywieniem/
Większość przypadków PCOS ma związek z czynnikami stylu życia, tzn. nieprawidłowym żywieniem czyli tzw. tradycyjną dietą (mięso, nabiał, słodycze, biała mąka, przetworzona pseudokarma sklepowa, niedostatek świeżych warzyw i owoców), toksynami wchłanianymi ze środowiska (żywność, woda, powietrze, leki, kosmetyki i środki czystości, plastiki itp.) oraz notorycznym stresem. Zmiana diety, wyciszenie umysłu i odchemizowanie swojego otoczenia nie zaszkodzi, a może pomóc.
Mii napisał(a):
Mam problem z mięśniakiem macicy, czy może coś Pani napisać na ten temat….
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Mięśniaki to guzy, najłatwiej jest pozbyć się ich metodą dr Ewy Dąbrowskiej (regularne posty warzywno-owocowe przeplatane okresami regeneracji na zdrowym żywieniu). Podczas postu organizm nie dostaje wystarczającej ilości energii z zewnątrz i wtedy dopiero dochodzi do procesu autofagii, czyli żywi się on wcześniej z konieczności wytworzonymi komórkami niepotrzebnymi (złogami, guzami, polipami itd.).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Autofagia
Inka72 napisał(a):
Dieta plus uzupełnienie niedoborów. Bo to niedobory tworzą następne niedobory, te zaś znowu są odpowiedzią na niedobór w postaci nadbudowy złych tkanek i znowu tworzą się niedobory, bo organizm wyczerpuje resztki na niszczenie nadbudowy. Zamknięte koło. Poczytaj wyżej- pisałam o konieczności zrobienia testów i niektórych badań na obciążenie i niedobory.
Florcia napisał(a):
Witamina D. Zbadaj sobie jej poziom. Na pewno masz silny niedobór.
Polecam artykuły Dr. Jaśkowskiego, jeśli mogę je tu przytoczyć. Wpisz w wyszukiwarkę.
KasiaXena napisał(a):
Dziękuję za podzielenie się . Chciałam tylko dodać od siebie, że niepokalanek jest super ziołem na regulację i dla tych co starają się o Dzieciątko. Na prawdę działa tylko trzeba brać co najmniej przez 3 miesiące. U mnie po kuracji pojawiła się śliczna córeczka 🙂 , nie mówiąc o czystej skórze i idealnych cyklach. Może komuś pomoże.
Marlena napisał(a):
Duże dawki niepokalanka hamują uwalnianie prolaktyny, zaś małe odwrotnie. To bardzo cenne zioło w sprawach ginekologicznych (na PMS, regulację cykli, stymulację owulacji itd.) i nie tylko. Ponadto niepokalanek w połączeniu z Sarsaparilla, Cyanotis arachnoides i Catalpą daje dobre efekty w leczeniu choroby Hashimoto jak informuje dr Różański : https://rozanski.li/3252/niepokalanek-vitex-agnus-castus-raz-jeszcze-nowe-spojrzenie-na-rosline/
Mii napisał(a):
Dziękuję Pani Marleno, spróbuję tej metody 🙂
Gosia napisał(a):
Tez mam niepokalanka ale zazywam.dopiero 3 dni. W internecie byly opisane ekstrakty i herbatki a mnie zielarnia sprowadzila granulki. Troche dziwne to dawkowanie w opisie 1 gram niepokalanka na 4 gramy wody. Zmielilam to w mlynku bo ani tego pogryzc sie nie da za bardzo a w sumie ten proszek tez taki twardy
Nie wiem czy granulki mozna zaparzac… Kasiu krzepiace to co napisalas o dzieciatku 🙂 moze i mnie sie kiedys uda 🙂 Marlenko dzieki za odpowiedzi. Potestuje na sobie i moze cos ze mnie jeszcze bedzie 🙂
Gosia napisał(a):
Czesc zrobilam sobie biorezonans. Apropo tych cyst i wyszly mi rzeczy ktorych w ogole nie podejrzewalam a sa mozliwa przyczyna. Borelioza gdzie jestem w szoku bo nigdy nie mialam kleszcza ani rumienia i chlamydia a to juz kompletnie nie wiem… najprawdopodobniej przyczyna mojej nieplodnosci. Coz mimo postu dabrowskiej i zdrowego jedzenia mam wyjalowiony zagrzybiony organizm… organy o dziwo funkcjonuja facet sie zdziwil ze przy tak kiepskich wynikach ledwo zywym ukladzie immunologicznym jeszcze sie tak trzymam. Wyszly tez ogniska zapalne w stawach torebkach i chrzastkach stawowych i trzustce… podobno to najlepiej miarodajne badanie bo z krwi nie zawsze wyjdzie. Coz… jutro ide na badanie krwi jak sie potwierdzi to zalamka… przy przewleklej boreliozie i chlamydii to o dzieciach moge jyz tylko pomarzyc bo to powoduje bezplodnosc :((((
Milionek napisał(a):
Witam Drogie Panie
Obudziłam się dziś z bólem jajników…I to jest powtórka niestety ok dwóch lat miałam to samo z tym że podczas czekania na pogotowie szybkim gorącym prysznicu coś ze mnie wyleciało…Chyba torbiel…Obecnie nie jestem w Polsce i tu też problem bo o lekarza trudniej…Tępy ostry ból nie dał mi pospać. W końcu wzięłam Nurofen…Troszkę spokoju. Po zakupie nospy też jak narazie spokój…Ale już mąż poszedł po krwawnik i popytać o olej rycynowy.
Pozdrawiam serdecznie
Joanna
Gosia napisał(a):
Marleno, mam do Ciebie pytanie czy sa jakies naturalne sposoby leczenia boreliozy, a do forumowiczów czy słyszeliscie lub robiliscie taki test w firmie revitum? Bo widze w internecie ze opinie sa podzielone. Wydałam kokosy na badania które mialy mi potwierdzic borelioze i teraz juz zgłupiałam. W badaniach nie wyszło nic tych z krwi IGg Igm wsyztsko ok… Jednakże objawy które mam np. przewlekłe zmęczenie i wieczne bóle w stawach i kilka innych gdzieś tam się zgadzają… trochę już zaczynam się gubic w tych chorobach gdyz… zdziwiło nie to bo nigdy kleszcza nie miałam, ani rumienia. A taki stan czuje od baaaaaaaaaardzo dawna. Jak pisalam te 3 lta temu zaczely sie torebiele ale lecz… piłam lugole… coprawda mam teraz takie trądzik jak nastolatka, i juz brak mi pomysłu co z tym ale cysty narazie nie ma… Lekarz mowil ze moze np robic sie co 4 cykl a potem pekac. Ale wczesniej robila sie notorycznie. SŁuchajcie słowo daje można dostac kota od tych chorób, powiązań. Zaczyna mnie wkurzać to że musze sama szukac przyczyn swojego kiepskiego stanu zdrowia. Gdybym wiedziala ze to tak ma byc to poszlabym na medycyne a nie robila cos totalnie innego… W nic juz sie tez nie da wierzyc bo tylez samo opinii pozytywnych co negatywnych. NIe ma juz komu ani w co wierzyc, a cierpi tylko organizm bo boedny zwariował. Może byc jeszcze tak ze te 4 tgodnie postu zwalczyly ta borelioze? Jesli w ogóle była…
Marlena napisał(a):
Z tego co wiem terapia Gersona ma na koncie udokumentowane przypadki pacjentów z boreliozą. Dużo soków warzywnych (marchwiowych i zielonych) trzeba pić 🙂
JO napisał(a):
Borelioza – jedna z poniższych terapii:
1) antybiotykoterapia metodą ILADS,
2) jw. + zioła (najlepsze są zioła polskie, a nie żadne protokoły Buhnera),
3) zioła (polskie) – polecam kontakt z ludźmi z forum dra Różańskiego, w tym zapoznanie się m.in. z następującym wątkiem:
https://rozanski.ch/forum/index.php?topic=2735.0
Z boreliozą związane są koinfekcje, czyli patogeny, które uaktywniają się i współdziałają z krętkami boreliozy.
Borelioza atakuje również tarczycę – stąd problemy z nią.
Trądzik natomiast to niemal na pewno bartonella – koinfekcja boreliozy.
A tu ciekawy przypadek, bardzo podobny do Twojego:
https://forum.gazeta.pl/forum/w,26140,86820183,86820183,Borelioza_czy_moze_jednak_nie_.html
Ela napisał(a):
Witam serdecznie
Przeczytałam na stronie że można w naturalny sposób pozbyć się cysty na jajniku. Od jakiegoś już czasu staram się odżywiać zdrowo, bardzo rzadko jem białą mąkę oraz biały cukier. Piję czystek, herbatę zieloną. Wyczytałam również że powinno się ograniczyć mięso i produkty mleczne, tylko zauważyłam że jak nie jem mięsa i mało nabiału to zaczynają mi wypadać włosy. Pani Marleno może mi Pani coś doradzić w tej sprawie, czym ewentualnie zastąpić mięso i nabiał, ewentualnie któraś z Pań z forum czy miała podobną sytuację jak moja. Niestety miałam już taki problem który po kuracji hormonalnej i tak się skończył operacją, nie chce znowu zażywać hormonów, proszę o radę
Marlena napisał(a):
Nabiał i mięso zastępujemy bombami zdrowotnymi:
– rośliny zielone
– rośliny strączkowe
– rośliny cebulowe
– grzyby
– owoce jagodowe
– nasiona i orzechy.
Ankaga napisał(a):
Czytam od jakiegoś czasu różne blogi nt zdrowego żywienia i stylu życia, w tym Akademię Witalności. Zwykle na czytaniu poprzestaję, ale chyba pora, aby opowiedzieć moją historię.
Od Nowego Roku postanowiłam przejść na dietę Paleo. Co prawda nie dolega mi nic, co by mnie zmuszało do radykalnej zmiany stylu życia, ale bardzo chciałam pomóc siostrze, która choruje na PCOS, więc postanowiłam dać dobry przykład. Lekarze nie potrafili jej pomóc. Ja uważałam, że taka dieta może poprawić sytuację.Nie łatwo było ją do tego namówić z powodu silnego uzależnienia od słodyczy. Trudno takiej osobie zrezygnować nie tylko z cukru, ale nawet z chleba, zwłaszcza, że miała być to zmiana radykalna, z kawą kuloodporną w roli śniadania. Jakoś koło kwietnia w końcu się zdecydowała. Zmiany w jej wyglądzie były bardzo szybko widoczne gołym okiem. Każdy, kto się spotkał z tym schorzeniem, wie, że charakterystyczna dla niego jest otyłość brzuszna. Ten problem szybko znikał. Wkrótce siostra była lżejsza o 10 kg (przy wzroście 160cm to b. dużo). Po wakacjach postanowiła iść do lekarza i sprawdzić, czy zmiany są tylko zewnętrzne, czy jej stan rzeczywiście się poprawił. Jest świeżo po wizycie u lekarza. Wszystkie zmiany widoczne w USG cofnęły się. Jajniki wyglądają normalnie, zniknął polip z macicy. Jest zdrowa, co na pewno potwierdzą badania hormonów (w trakcie).
Dieta Paleo to nie jest to, co Marlena tutaj propaguje. Jednak naprawdę nie ma co się jej bać. Zwłaszcza przy zaburzeniach hormonalnych, które mają związek z rozregulowaniem insuliny (świetnie to wyjaśnia Nora Gedgaudas z książce „Pierwotny umysł, pierwotne ciało”, polecam).
Nie jest też prawdą, że trzeba jeść pół świniaka czy cielaka.Prawdę powiedziawszy, w jedzeniu białka też zalecane są ograniczenia. Za to jak najbardziej zaleca się dużo świeżych niskoskrobiowych warzyw eco. Warto spróbować, ja się przekonałam, że to działa.
Marlena napisał(a):
Ankaga, dla kogoś kto dopiero zaczyna swoją przygodę ze zdrowiem dieta Paleo może być niezła, jest i tak lepsza od standardowej diety, w której króluje biała mąka, cukier, rafinowane tłuszcze, chemiczne wędliny i pasteryzowany przemysłowo przetworzony nabiał. Jednak magia tej diety polega głównie na tym, że ludzie nagle zaczynają… jeść warzywa, dużo warzyw! Takie ilości, jakich przypuszczalnie do tego momentu swojego życia nigdy nie jedli. Co jest dobre, bo to warzywa leczą, mięso ani nawet ten tłuszcz dodany do kawy tego nie robi, a przynajmniej żadne badania jak dotychczas nie potwierdzają tego. Na temat działania diet niskowęglowodanowych pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/cud-diety-kempnera/. Zauważmy, że Paleo jest w dużej mierze oparte na fałszywych przesłankach i do tego kompletnie nienaukowych. Dr Kempner niechcący udowodnił, że można jeść praktycznie same węglowodany i zdrowieć z najgorszych cywilizacyjnych chorób, w tym otyłości i powiązanych z nią atrakcji. Paleo natomiast cierpi na fobię antywęglowodanową wmawiając ludziom, że to węglowodany są winne wszelkim nieszczęściom tego świata, co NIE jest tak do końca prawdą. Nie jest też prawdą, że nie jesteśmy zdolni trawić produktów skrobiowych i nie powinniśmy ich jeść: człowiek jako jedyna istota na planecie Ziemia posiada aż 6 par genów kodujących amylazę (enzym trawiący węglowodany zawarty w naszej ślinie), podczas gdy najbliższe nam genetycznie małpy mają tych par jedynie 2. A co jedli przodkowie w czasach paleolitu, to nauka też już ustaliła i na pewno nie był to głównie tłuszcz czy białko, jak chcą nam wmówić liderzy Paleo: https://pl.wikipedia.org/wiki/Paleolityczny_styl_%C5%BCycia#Paleolityczna_dieta. W 65-70% źródłem kalorii były nieprzetworzone owoce, nasiona roślin strączkowych, orzechy i inne rośliny. Mięso jako dodatek – o ile udało się coś aktualnie upolować (ale jedli też owady i larwy gdy się nie udało).
Ogólnie autorzy piszący książki z kręgu diet Paleo wypisują stek różnych pseudonaukowych bzdur, często podpierając się pojedynczymi badaniami wykonanymi na kilku uczestnikach na krzyż 😉 Ponadto wystarczy spojrzeć na liderów diet low carb jak oni się starzeją: bardzo brzydko. Po dłuższym okresie trzymania się zasad swojej pseudonaukowej Paleo-religii niemal wszyscy mają nadwagę i zmęczone twarze (L. Cordain twórca Paleo, dr W. Davis, autor „Diety bez pszenicy”, Sally Fallon, autorka książki „Eat Fat, Loose Fat” czy jedz tłuszcz i zrzuć tłuszcz – jakoś nie widać po niej aby jej własne rady po ponad 25 latach stosowania diety ochroniły ją przez wydatnym brzuszyskiem jakie dźwiga obecnie przed sobą, a nawet sama Gedgaudas po 20 latach na diecie Paleo nie jest już tą szczupłą kobietą jaką była, ma wyraźną nadwagę). Po owocach ich poznacie jednym słowem. Tak jak weganizm nie jest dla każdego, tak i Paleo nie jest dla każdego. Nie jest też sztuką zrzucić nadwagę, sztuką jest utrzymać prawidłową masę ciała na całe życie, a z tym na diecie Paleo jest ciężko. Skoro sprawia to trudność liderom, to co mówić o szarych ludziach?
Jako krótka kuracja taka dieta jest OK i na pewno lepsza niż dieta standardowa (uczymy się unikać śmieci, zwracamy uwagę na pochodzenie naszego pożywienia i przede wszystkim jemy dużo więcej warzyw), ale nie mamy żadnych naukowych danych czy sprzyja utrzymaniu w dalszych latach życia prawidłowej masy ciała, opóźnia starzenie, chroni przed chorobami cywilizacyjnymi lub przedłuża życie czyli sprzyja długowieczności. Paleo to przede wszystkim wielki dietetyczny biznes (twórca diety L. Cordain zarejestrował na swoje nazwisko prawa do znaku towarowego na określenie „The Paleo Diet” czyli tzw. trade mark), ale nie jest to dieta oparta na naukowych dowodach.
A jak się starzeją ci, co swoją dietę opierają na naukowych dowodach, spożywając (podobnie jak czynią to mieszkańcy Niebieskich Stref) głównie warzywa (nawet te skrobiowe), owoce, rośliny strączkowe, nasiona i orzechy oraz jedynie niewielkie (a niektórzy żadne) ilości produktów odzwierzęcych i tłuszczu, ale NIE w formie wyizolowanego oleju, lecz dobrego tłuszczu zawartego w całościowych produktach? Obejrzyj proszę ten filmik porównawczy: https://www.youtube.com/watch?v=2zVxA6yipv4
Aga napisał(a):
Witam Pani Marleno,naprawdę świetny blog 🙂
A czy zna Pani jakieś naturalne sposoby na wyleczenie nadżerki,jest mała ale mimo wszystko chciałabym by znikła,byłam u kilku lekarzy i każdy z nich powtarza „ona juz nie zniknie” poważniejsze choroby da się naturalnie wyleczyc więc myślę że i na nadżerkę powinien być sposób. Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc? Pozdrawiam
mimi napisał(a):
Witam,
Siedzę i ryczę po przeczytaniu całego wątku. Nie mogę uwierzyć, że w dzisiejszych czasach kobieta jest pozostawiona sama sobie z własnymi problemami zdrowotnymi. Nie może liczyć na lekarzy tylko we własnym zakresie musi stawiać diagnozy i poszukiwać najlepszych dla siebie rozwiązań. Ten cudowny blog jest zbawieniem dla wielu z nas. Otwiera oczy, pokazuje prawdę i pomaga… Temat zdrowia nie powinien być tajemnicą. Dlaczego o historiach, takich jak np. historia Pani Ewy, nie jest głośno, nie uświadamia się kobiet, że choroba to nie koniec świata, że są rozwiązania i to bardzo proste i skuteczne w porównaniu z leczeniem konwencjonalnym. Gdyby nie internet, takie historie nigdy nie ujrzałyby światła dziennego dla tak szerokiego grona odbiorców. Ale ile trzeba mieć szczęścia, by do tych historii dotrzeć i przejrzeć na oczy… Niezmiernie cieszę się, że trafiłam na ten blog. Późno, bo po 10 latach starania się o potomstwo, po dwóch laparoskopiach, z diagnozą endometriozy i tuż przed rozpaczliwą decyzją o zabiegu in-vitro. Z pustką w głowie, bólem w sercu i niewiedzą, jakie kroki podjąć, by wszystko uporządkować… Proszę o pomoc, jakieś instrukcje, od czego zacząć, do kogo się udać, jakich miejsc szukać, by uzyskać pomoc, np. na temat zdrowej dla mnie diety, badań, o których mowa wyżej itp. Może nie wszystko jeszcze stracone…Czuję się zagubiona, nie wiem kogo słuchać, komu ufać i co robić. Dziękuję za wszelką pomoc:)
Marlena napisał(a):
Przede wszystkim słuchać swojego własnego organizmu, a ten zdaje się rozpaczliwie daje Ci sygnały, że najwyższy czas się ogarnąć 😉
Twoja „apteczka pierwszej pomocy” powinna znajdować się w lodówce: otwórz ją i zobacz co w niej dominuje? Czy półki zapchane są po brzegi świeżymi owocami i warzywami? A może lodówka bardziej przypomina kostnicę i dodatkowo znajduje się w niej zbiór „pożywienia” w postaci sklepowej gotowizny (puszek, pudełek, plastikowych kubeczków i kartoników)? Czy w szafkach kuchennych dominują grube kasze, strączki w różnych kolorach, pełnoziarnisty ryż, różne orzechy, nasiona i pestki czy znowu puszki, kartoniki, słodkości i różne torebki z przemysłowo przetworzonym pseudożarciem? Od tego należy zacząć: od rewolucji w kuchni. Sprzątnąć dziadostwo, wyrzucić i zapomnieć – nigdy więcej nie kupować. Niczego nie tracimy wyrzucając te rzeczy. Możemy tylko zyskać. Lista jest tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/zdrowe-odzywianie-od-czego-zaczac-czarna-lista/.
Za większość naszych cierpień (nie wyłączając endometriozy i problemów z płodnością) odpowiada nadmiar białka zwierzęcego w diecie (mięsa i nabiału), cukru, kawy i przetworzonej „żywności” wypełnionej chemicznymi substancjami jakich często sto lat temu na tej planecie nie było (są dziełem człowieka). W całej historii ludzkości nie było momentu abyśmy mieli tak łatwy dostęp do tych rzeczy i mogli bez przeszkód faszerować nimi swoje ciało po parę razy dziennie jak to się dzieje teraz! Przecież tego nie wytrzyma żaden ludzki organizm! Jak to mówiła dr Ewa Dąbrowska na wykładzie: jeśli jesz zwyrodniałe jedzenie, to licz się z tym, że będziesz mieć zwyrodniałe ciało.
A zobaczmy na przeciętny market: jakie produkty zajmują najwięcej miejsca i mają najszerszą ofertę towarową? Dział mięsno-nabiałowy, słodyczowy i dział używek i słodkich napojów. Najwięcej miejsca zajmuje przetworzone pseudożarcie, czyli to, czego akurat kupować NIE powinniśmy. Ale kupujemy „bo coś przecież jeść trzeba” i potem po latach zawsze coś wyłazi na wierzch, po czym lądujemy w czułych objęciach służby nie wiedzieć czemu nazywanej służbą zdrowia, choć jedyne co może ona nam zaproponować to namiastka i podróba zdrowia. Prawdziwego zdrowia nie zapewni nam żadna tabletka, zastrzyk czy specjalny zabieg. Zdrowie jest naszą własnością, jest więc w naszych rękach i jest kwestią naszych codziennych wyborów. Ja już tę drogę ku przepaści przeszłam i z niej zawróciłam. Ty też możesz – nigdy nie jest za późno!
Mayday napisał(a):
Cześć jesli chcesz o tym pogadać to napisz do mnie, moze coś podpowiem choć pewnie wiecej w temacie medycyny konwencjonalnego bo tutaj mam sporo doświadczeń i sie z chęcią z Tobą podzielę! Trzymaj sie
mimi napisał(a):
Witaj.
Dziękuję za Twoje rady. Zrobiłam porządek w lodówce i w szafkach. Zero glutenu, mięsa i nabiału. Co teraz? Jaki powinien być mój następny ruch? Pozdrawiam.
Ela napisał(a):
Witam, miesiąc temu wyszła mi na jajniku cysta coś ok 1 cm, postanowiłam pić ziółka o których mowa wyżej min krwawnik, przewrotnik, babka lancetowata, jasnota. Robiłam okłady z gliceryny, co prawda nie zmywałam skóry potem roztworem z sody ale to chyba nie jest az tak ważne. Dodam ze nie jem białej mąki, białego cukru, ograniczyłam znacznie spożywanie mięsa i nabiału, dużo warzyw zielonych , strączkowych, nasion i niestety cysta mi się powiększyła i to drugie tyle 🙁 Czy picie tych ziółek mogło spowodować taki znaczny wzrost tej cysty?