Mamy sezon infekcyjny w pełni, toteż praktycznie każdego tygodnia dostaję zapytania typu „Ratunku, chyba coś mnie zaczyna rozkładać, jakie pani zaleca naturalne środki przy pierwszych oznakach przeziębienia i grypy?”

Dobrze jest wsłuchiwać się swój organizm, bo pierwsze objawy przeziębienia część osób przegapia lub wręcz ignoruje. Kto żyje w biegu, ten często je przegapia. Lecz kto nauczył się już wsłuchiwać w sygnały swojego organizmu ten wie, że z pierwszych oznak przeziębienia można wyzdrowieć dosłownie w jeden dzień (lub jedną noc) – o ile wiemy co mamy robić, by nie dopuścić do rozwoju infekcji. Nie ma ona wtedy szans się rozwinąć i zostanie zduszona w zarodku przez nasz układ odpornościowy.

Wirusy przeziębienia infekują nos, gardło, krtań i zatoki, powodując ból gardła, chrypkę, kaszel, katar, bolesność i przekrwienie śluzówek, stan podgorączkowy. Także zwiększona senność czy osłabienie – to oznaka zmniejszonej wskutek infekcji wydolności mitochondriów produkujących ATP.

Natomiast brakuje przy przeziębieniu ostrych objawów (np. wysokiej gorączki, dreszczy, skrajnego wyczerpania) jak przy grypie.

Reaguj wcześnie i mądrze

Ważne by zareagować wystarczająco wcześnie i wystarczająco mądrze.

By zareagować wcześnie trzeba podjąć środki zaradcze już na etapie „pierwszego kichnięcia”. Czas naszej reakcji ma tutaj kardynalne znaczenie!

Czyli gdy tylko czujemy, że „coś nas łapie” – od razu działajmy. Kichnięcie czy drapanie w gardle jest sygnałem, którego nie warto bagatelizować.

By zareagować zaś mądrze – należy wiedzieć jakie procesy mają miejsce podczas infekcji i jak im zaradzić lub jak wspierać te pozytywne.

Między innymi dochodzi do nadprodukcji wolnych rodników.

Dochodzi też w komórkach do wymiany jonowej magnezu i wapnia (w zdrowej komórce magnez jest kationem wewnątrzkomórkowym, ale w chorej do wnętrza komórek dostaje się wapń wskutek osłabienia błon komórkowych).

Dochodzi do przetrzebienia mikroflory jelitowej – nawet jeśli nie bierzemy antybiotyków.

Rozsądek podpowiada, by przy pierwszych oznakach przeziębienia sięgnąć po 3 najważniejsze rzeczy:

  1. Witaminy (C, a także D).
  2. Składniki mineralne (magnez, cynk).
  3. Probiotyki (wsparcie dla mikrobioty jelitowej).

Znanych jest też wiele „babcinych sposobów” i również mogą być pomocne (m.in. czosnek, jeżówka, ziele glistnika, węgiel, olejki eteryczne, adaptogeny itp.).

Niezbędny jest wypoczynek (dużo snu, relaks, zaniechanie intensywnej aktywności fizycznej). Nawet jeśli weźmiemy witaminy, minerały i probiotyki, a zaniedbamy wypoczynek, to infekcja może dalej się rozwijać. A tego nie chcemy.

Witamina C

Jeden z podstawowych składników odżywczych mających wpływ na naszą odporność. Suplementacja polecana jest szczególnie na sezon jesienno-zimowy, kiedy dostęp do świeżych warzyw i owoców jest utrudniony.

W czasie każdej infekcji zapotrzebowanie na witaminę C nieprawdopodobnie szybko rośnie, w związku z wytwarzaniem się w tym czasie mnóstwa wolnych rodników (witamina C jest antyutleniaczem, „wymiataczem” wolnych rodników).

Już kilka dekad temu noblista Linus Pauling zalecał brać co najmniej 1-2 g witaminy C każdego dnia prewencyjnie, a w przypadku pierwszych objawów przeziębienia zalecał brać witaminę C co godzinę, aby szybko zbudować w ustroju odpowiednie stężenie witaminy C, jako wsparcie dla naszego układu immunologicznego.

Dlaczego? Otóż najwięcej witaminy C gromadzą nasze białe krwinki zajmujące się procesami fagocytozy (oprócz tego także nadnercza, mózg, przysadka i soczewka oka).

Fagocytoza jest w przypadku infekcji procesem niezbędnym i warunkującym powrót do zdrowia, więc wszystko co wspiera fagocytozę ma sens. Witamina C wspiera, więc ma sens.

Nasze białe krwinki bez witaminy C są jak żołnierz bez karabinu! 🙂

Tak mówił słynny dr F. Klenner.

To ten, który kilka dekad temu stosując odpowiednio podawaną i dawkowaną witaminę C sprawiał, że błyskawicznie wracali do zdrowia wszyscy jego pacjenci cierpiący z powodu wirusa polio, odry, wirusowego zapalenia płuc, różyczki, świnki i innych chorób (pobierz i przeczytaj w języku polskim Raport Klennera).

Przez całe dziesięciolecia swojej praktyki lekarskiej dr Klenner uratował zdrowie tysięcy swoich pacjentów przed cierpieniami związanymi z chorobami powodowanymi przez różne patogeny, w tym różnej maści wirusy. Bez powikłań i bez skutków ubocznych.

Robił to za pomocą prostej, taniej, naturalnej molekuły, wspierającej fagocytozę i wymiatanie wolnych rodników.

Czyli robił to, czego miłościwie nam obecnie panująca rockefellerowska medycyna nie umie, umieć nie chce i chciała raczej nie będzie, bo jedna substancja na wszelkie infekcje zwyczajnie się nie kalkuluje.

Wszak dużo więcej zysku, splendoru i grantów jest z ganiania za poszczególnymi mikrobami (za każdym z osobna) oraz z opracowywania coraz to nowszych, chronionych patentami specyfików (leków, szczepionek), na każdego mikroba z osobna.

Jedna substancja na wszelkie infekcje zrujnowałaby ten stan rzeczy. To dlatego albo nie mówi się o tej substancji wcale, albo ją się publicznie wyśmiewa.

Dodatkowa porada: gdy tylko poczujemy drapanie w gardle, od razu wypijmy łyżkę lub dwie soku z cytryny wyciśniętego na świeżo. Zróbmy to jak najszybciej, bo gdy się spóźnimy, to ten sposób już nie działa. Ale gdy zareagujemy wystarczająco szybko – drapanie w gardle minie po soku z cytryny praktycznie natychmiastowo.

Co prawda witaminy C nie ma w takim soku za wiele, ale chodzi tutaj o to, że zawarte w cytrynie kwasy organiczne przetrzebią populację drobnoustrojów chcących skolonizować nasze gardło.

Witamina D3

Poziom witaminy D3 ma spory wpływ na wydajność naszego układu odpornościowego i co do tego badacze nie mają wątpliwości.

Szczególnie głośno jest o tej witaminie teraz, gdy ogłoszono pandemię koronawirusa: ostatnio rząd brytyjski na podstawie dostępnych badań postanowił nawet rozesłać witaminę D do osób starszych i najbardziej narażonych na zakażenie.

Poziom normy zaczyna się od 30 ng/ml i dopiero przy tym poziomie nasz ustrój produkuje specyficzne substancje (białka – defensyny, katelicydyny), które działają jak nasz osobisty „wewnętrzny antybiotyk”: antybakteryjnie, antywirusowo, antygrzybiczo.

Gdy mamy poziom witaminy D poniżej normy, to jesteśmy bardziej wrażliwi na ataki patogenów, ciężej też nam będzie wyzdrowieć.

Na temat dawkowania witaminy D przeczytasz tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/witamina-d-brakujacy-kawalek-twojej-ukladanki-zdrowia/

Przy pierwszych oznakach przeziębienia dr J. Cannell zaleca wziąć przez 3 kolejne dni megadawki po 50 tys. IU witaminy D dziennie (ilość obliczona dla osoby o masie ciała 70 kg, bez nadwagi).

Na początku sezonu jesienno-zimowego (ok. września) i w środku (grudzień/styczeń) dobrze jest zastosować „szczepionkę” antyinfekcyjną z witaminy D, która szybko podniesie nam poziom witaminy D. Jak to zrobić przeczytasz tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/szczepionka-z-witaminy-d/

Magnez

Poziom magnezu w komórkach spada wraz ze spadkiem poziomu witaminy C w czasie każdej infekcji.

Uzupełniając poziom magnezu (dodatkowe 400-1600 mg dziennie, podane w dawkach podzielonych) wspieramy procesy zdrowienia.

Dlaczego magnez jest ogromnym wsparciem dla organizmu podczas infekcji? Mechanizmów jest kilka, ale dla uproszczenia powiedzmy, że dzieje się tak z trzech głównie powodów:

  1. Podczas infekcji następuje osłabienie błon komórkowych, zaś magnez wzmacnia i stabilizuje błony komórkowe, zmniejszając ich przepuszczalność.
  2. Gdy błony komórkowe są osłabione do ich wnętrza napłynie wapń, co komórkę czyni chorą, dlatego dobre zaopatrzenie ustroju w magnez jest kluczowe do utrzymania komórki (a zatem i całego organizmu) w zdrowiu.
  3. Magnez podobnie jak witamina C zwiększa zdolność fagocytarną wymiatających białych krwinek podczas walki organizmu z infekcjami.

Doniesienia przedwojennych lekarzy (P. Delbet, A. Neveu) wykazywały skuteczność magnezu (używanego w postaci odpowiednio dawkowanego roztworu chlorku magnezu) w przywracaniu zdrowia.

Moja ś.p. babcia wspominała ten roztwór jako „gorzkie lekarstwo”, które obowiązkowo było zawsze pod ręką w każdym domu przed wojną. Było gorzkie, ale działało!

Ponieważ przy każdej chorobie zakaźnej mają miejsce w ustroju te same zjawiska – dostarczanie magnezu powodowało powrót stanu zdrowia w komórkach, bez względu na patogen.

Nie było wtedy tylu środków farmaceutycznych co teraz (pierwszy antybiotyk, penicylinę, zaczęto produkować fabrycznie dopiero od 1939 roku). Używano więc tego, co wykazywało skuteczność, przy jednoczesnym braku skutków ubocznych.

Na temat terapii magnezem pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/terapie-chlorkiem-magnezu/

Ważne by reagować w jak najwcześniejszym stadium infekcji. Mamy wtedy największe szanse na przywrócenie komórkom stanu zdrowia.

Katar postrzegany jak coś trwającego tydzień, może po podaniu magnezu trwać zaledwie kilka godzin. Polio postrzegane jako choroba prowadząca do inwalidztwa może trwać dobę czy dwie. Podobnie błonica (dyfteryt), odra, grypa czy inna infekcja.

Tak przynajmniej było przed wojną, wtedy były to choroby uleczalne. A potem wskutek propagandy stały się postrzegane jako „nieuleczalne” – wygrała bowiem przynosząca kolosalne zyski opcja napędzania strachu przed chorobami zakaźnymi oraz przekonywania o konieczności polegania na „ochronnych” szczepionkach.

W jaki sposób przedwojennym lekarzom udawało się skutecznie pokonać (często w ciągu 24-48 godzin) polio, odrę, błonicę, grypę czy wirusowe zapalenie płuc opisuję w moim e-booku „Chlorek Magnezu – Instrukcja Obsługi”.

Drugim ważnym składnikiem mineralnym jest cynk, czasem nazywany naszym „wewnętrznym lekarzem”. Cynk przyspiesza produkcję białych krwinek dlatego osoby dbające o prawidłowy poziom cynku nawet jeśli poczują pierwsze objawy przeziębienia, to mają małe szanse by choroba się rozwinęła. Badania wykazały też, że przyjęcie cynku na początku infekcji (50 mg) spowoduje jej skrócenie, będzie też pomocne nawet jeśli nas już choroba rozłożyła.

Niektóre patogeny powodują większe zużycie cynku niż inne. Rozpoznamy to po utracie węchu i smaku. Cynk jest niezbędny do odczuwania zapachów i smaków. Jego niedobór skutkuje utratą tych zmysłów.

Probiotyki

O tym, że bakterie probiotyczne mają wpływ na odporność wiadomo już od ponad 100 lat.

W 1908 r. rosyjski mikrobiolog Ilija Miecznikow otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za badania nad odpornością, to właśnie on odkrył proces fagocytozy oraz badał jaki wpływ na ten proces mają laktobakterie obecne w jelitach człowieka (niewielkie ich ilości mamy również w jamie ustnej: na języku i podniebieniu).

Obniżona odporność to często oznaka niedoboru laktobakterii jelitowych.

Miecznikow pisał proroczo w jednym z pism: “Czytelnik, który posiada małą wiedzę w tej dziedzinie, może być zdziwiony moimi zaleceniami, aby spożywać duże ilości bakterii ponieważ ogólnie panuje przekonanie, że są one szkodliwe. Ta opinia jest błędna. Istnieje wiele dobroczynnych bakterii, wśród których pałeczki kwasu mlekowego zajmują poczesne miejsce.”

Podczas gdy dietetycy zalecają spożywanie fermentowanych produktów mlecznych (czyli bomb wapniowych) jako dobrego źródła laktobakterii, przy infekcji lepiej sięgać po uboższe w wapń roślinne źródła jak zakwas buraczany, sok z kiszonej kapusty czy w końcu jeśli nie mamy żadnej domowej kiszonki pod ręką – płynny probiotyk Joy Day.

Zajrzyj jeszcze tutaj:

Przepis na zakwas buraczany

Przepis na kiszony sok z kapusty

O probiotykach na odporność i nie tylko

Moja książka na temat witaminoterapii: