Jak zrobić ocet jabłkowy? Dzisiaj podam łatwy przepis. Jedyny bowiem ocet jaki powinno się wykorzystywać do celów spożywczych to ten naturalnie fermentowany.
Ocet spirytusowy, ten najtańszy jaki można znaleźć w sklepach, nie ma w sobie wartości odżywczych prawdziwego naturalnie fermentowanego octu (witaminy, minerały, enzymy), ma też niszczące działanie na krwinki czerwone u ssaków, sprzyjając anemii.
Poza tym zaburza procesy trawienia, dlatego też ocet spirytusowy nadaje się jedynie do użytku w gospodarstwie domowym (do czyszczenia, polerowania, odkamieniania itd.), choć oczywiście (niestety!) jest ukochanym składnikiem producentów żywności przetworzonej.
A to dlatego, że w przeciwieństwie do prawdziwego, naturalnie fermentowanego octu – kosztuje po prostu grosze.
Ocet jabłkowy dobrej jakości, nieklarowany i zawierający „matkę” jest za to drogi (10 lub więcej zł za litr) bo do jego wykonania potrzeba dużo czasu, a w biznesie jak wiadomo czas to pieniądz i za ten CZAS płacimy kupując ocet jabłkowy już gotowy w sklepie.
Najlepiej więc zrobić sobie w domu swój własny ocet jabłkowy. Ogryzki mamy za darmo, a czas nas nie goni.
W zasadzie nie musimy octu jabłkowego „robić”, bo robi się on sam, a czas naszego fizycznego zaangażowania czasowego to maksymalnie kwadrans.
Od czego zacząć? Od zbierania w lodówce resztek jabłek. Jeśli po zrobieniu czipsów jabłkowych zostaje mi góra okrawków (środków z jabłek, bo używam krajacza dzielącego jabłko na cząstki i środki zostają), to nastawiam je na ocet jabłkowy.
Jednocześnie wszyscy domownicy są proszeni o niewyrzucanie swoich ogryzków od jabłek do kosza na śmieci. Jeśli mamy wyciskarkę i po wyciśnięciu soku z jabłek zostanie nam dużo pulpy, to możemy użyć również pulpy jabłkowej zamiast ogryzków.
Resztki jabłkowe odkładam w lodówce (przez 2-3 dni śmiało można, nic się nie stanie), nie przejmując się ich brązowieniem, bowiem brązowienie wpływa pozytywnie na późniejszy proces fermentacji.
Ogólnie rzecz biorąc wykonanie w domu octu jabłkowego jest tak proste i łatwe, że po prostu nie ma sensu kupować go za ciężkie pieniądze w sklepie, skoro można mieć to samo kosztem domowych resztek (które i tak z reguły wyrzucamy!).
Gdy już uzbieram odpowiednią ilość surowca, to wkładam go do wyparzonego wrzątkiem słoja (tylko ogonki usuwam, pestek i gniazd już nie), zalewam taką samą ilością (wagowo) letniej przegotowanej wody lekko osłodzonej miodem (łyżeczka miodu na każdą szklankę wody).
Aby był dostęp powietrza przykrywam słoik kawałkiem papieru kuchennego lub lnianą ściereczką przytrzymując „pokrywkę” gumką recepturką (bardzo ważne, aby się nie dostały muszki owocówki!) i opatruję słoik naklejoną kartką z datą przygotowania nastawu.
Czekam kilka tygodni w temperaturze pokojowej (zazwyczaj ok. 4 tygodnie) doglądając w celu wymerdania drewnianą łyżką raz dziennie (tak jak przy zakwasie buraczanym).
Na koniec procesu fermentacyjnego zlewam płyn przez lejek wyłożony gazą, do szczelnie zakręcanych wyparzonych wrzątkiem szklanych butelek.
Przechowuję w chłodnym i ciemnym miejscu (na bieżąco w szafce kuchennej, a nadmiar w piwnicznej spiżarni). Ocet się nie psuje, może być przechowywany latami.
Jak to… to już? Tak, już.
Koniec przepisu, ocet gotowy!
Mówiłam że sam się robi? 😉
Oczywiście jak przy wszystkich procesach fermentacyjnych należy zachować higienę, inaczej może wdać nam się pleśń (taki nastaw niestety musimy już wylać).
Słój musi być wyparzony wrzątkiem, łyżka do mieszania wyparzona wrzątkiem, butelki do których przelewamy gotowy ocet wyparzone wrzątkiem itd. Na razie (odpukać!) nigdy mi nic nie spleśniało.
Czy można coś dołożyć podczas fermentacji? Jakiś wyprodukowany na bieżąco ogryzek na przykład?
Owszem, ale tylko podczas pierwszych kilku dni fermentacji, w momencie jak zauważymy tworzenie się na powierzchni filmu (tzw. „matki”) to już niczego nie dokładamy i fermentacja musi się od tego momentu toczyć swoim torem.
Tutaj instrukcje co to jest i do czego się przydaje matka octu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_octu
Można też zrobić ocet jabłkowy balsamiczny.
Podobnie jak balsamiczny ocet winny robi się go wtedy po prostu fermentując sok z jabłek wyciśnięty wolnooobrotową wyciskarką (ale nie nadaje się do tego celu sok zrobiony sokowirówką).
Nie dodajemy już koniecznie miodu w przypadku balsamicznego octu jabłkowego, ponieważ sok z jabłek zawiera już z reguły wystarczającą ilość naturalnych cukrów (chyba, że mamy akurat bardzo kwaśne jabłka).
Po prostu pozwalamy aby nam sok z jabłek sfermentował i mamy ocet jabłkowy balsamiczny. Najlepszy wychodzi gdy zmieszamy kilka odmian jabłek w soku.
Ja jednak ogólnie rzecz biorąc wolę sok wypić, a fermentować tylko pozostałą po wyciskaniu pulpę.
Podobnie jak przy domowej produkcji kiszonek proces fermentacji można nieco przyspieszyć dodając do nastawu parę łyżek octu jabłkowego, a najlepiej „matki” z poprzedniej produkcji (to ten „film” tworzący się na powierzchni, a potem zbierający się na dnie jako żelowy osad).
Ocet można robić ze wszystkiego co zawiera cukry: z każdego praktycznie rodzaju owoców (z winogron, jabłek, malin, truskawek itd.), w kulturach Dalekiego Wschodu robią sobie ocet ryżowy, z kolei we Włoszech w każdym domu znajduje się obowiązkowo Aceto di Vino czyli ocet winny.
U nas z winogronami kiepsko, bo nie ten klimat, ale za to jabłek mamy dostatek i to dostępnych niemal cały rok. 🙂
Zastosowanie octu jabłkowego
Ocet jabłkowy ma wiele zastosowań. Zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie ocet jabłkowy jest nieoceniony i był stosowany już w starożytności (wspominał o nim m.in ojciec medycyny, Hipokrates).
Wpływ na jego prozdrowotne właściwości ma z pewnością jego bogaty skład: pewna ilość witamin (m.in. A, C, E, z grupy B) i minerałów (m.in. potas, magnez, żelazo, miedź, krzem), enzymów, fitozwiązków, kwasów (m.in. mlekowy, octowy, jabłkowy) oraz pektyny.
Dzięki kwaśnemu pH ma właściwości antybakteryjne i antygrzybicze. Podobnie jak sok z cytryny, który mimo, że kwaśny to alkalizuje organizm – ocet jabłkowy również pomimo kwasowego pH działa podobnie, a to dzięki dużej zawartości alkalizujących minerałów.
Wspomaga wydalanie trucizn z ustroju, pobudza metabolizm (sprzyja utracie zbędnego tłuszczyku), pomaga utrzymać prawidłową florę w jelitach, podnosi ponadto ilość kwasu solnego w żołądku, zwiększa poziom „dobrego” cholesterolu obniżając przy tym poziom trójglicerydów, obniża poziom glukozy we krwi dzięki czemu jest pomocny przy stanach cukrzycowych i przedcukrzycowych.
Ocet jabłkowy będzie więc z uwagi na wyżej wymienione właściwości przydatny zarówno w domu (dezynfekcja, sprzątanie, mycie jarzyn itd.) jak i dla urody (łagodzenie trądzika, grzybic, wykwitów, łupieżu, obrzęków, oparzeń słonecznych, ukąszeń owadów, pielęgnacja włosów) oraz dla zdrowia (pomocny w cukrzycy, wysokim ciśnieniu, chorobach gardła, stawów itd.).
Jak pić ocet jabłkowy?
Po co pić, skoro można go zjeść? 😉
Najsmaczniejszy jest w sałatce jako dressing, często wykonuję go właśnie z użyciem octu jabłkowego zamiast soku z cytryny. Pychotka!
A że sałatka jest w moim menu daniem głównym każdego dnia, toteż i każdego dnia mam w menu zdrowy ocet jabłkowy. Prawda, że proste? 🙂
Doskonale sprawdza się też jako marynata do warzyw, które następnie będą pieczone, duszone lub grillowane (jeśli do marynaty dodamy ocet jabłkowy, zioła i odrobinę soli, to śmiało możemy zmniejszyć użycie oliwy, przez co danie będzie mniej kaloryczne).
Jest jednak i inny sposób spożywania octu jabłkowego „dla zdrowotności” (ja go co prawda nie stosuję, bo jednak ocet jabłkowy najbardziej lubię w sałatce): na szklankę letniej przegotowanej wody dajemy np. łyżkę octu jabłkowego i tyleż samo miodu do smaku jeśli nam sam ocet nie smakuje (miód dobrze jest rozpuścić wieczorem w wodzie, a ocet dodać dopiero rano).
Taki napój wypijamy np. rano i wieczorem lub przed każdym posiłkiem. Wskazane jest jednak robienie przerw w spożywaniu octu raz na jakiś czas.
Jeśli boli nas gardło to zamiast sięgać po środki z apteki robimy płukankę z roztworem octu jabłkowego (1 część octu na 3 części wody).
Sprawdzonym sposobem jest też łyknięcie soku z cytryny (łyżkę lub dwie) jak tylko poczujemy minimalne „drapanie” w gardle. Ból mija i nie powraca, pod warunkiem, że sok z cytryny został przyjęty na samym początku infekcji.
Ocet jabłkowy dla urody
Cerę z problemami skórnymi (trądzik, łuszczyca itp.) warto potraktować antybakteryjnym tonikiem z octu jabłkowego. Tonik robi się bardzo prosto: mieszamy ocet jabłkowy mieszamy pół na pół z wodą i używamy jak każdy normalny tonik, rano i wieczorem, nakładając go na czystą skórę.
Jeśli ktoś ma problemy z grzybicą (paznokci, stóp) lub z puchnięciem stóp, to pomagają codzienne kąpiele stóp w wodzie z octem jabłkowym (wlać szklankę octu jabłkowego do miski z wodą i moczyć stopy przez kwadrans lub dwa).
W przypadku zaś podrażnień skóry wywołanych nadmiarem słońca robimy z roztworu okłady. Gdy mamy na nogach szpecące żylaki warto domieszać ocet jabłkowy do balsamu do ciała i takim lotionem smarować rano i wieczorem, aby po kilku tygodniach poczuć ulgę.
Jeśli natomiast skórę zaatakował wirus wywołujący kurzajki, to octowe opatrunki zakładane na kurzajkę na noc pomogą pozbyć się kurzajki w ciągu tygodnia.
Skończył Ci się dezodorant i nie wiesz co począć? Wmasuj trochę octu jabłkowego pod pachy, octowy zapach szybko się ulotni, a skóra zyska ochronę antybakteryjną.
Ocet jabłkowy jest również świetny do płukania włosów: zmieszany z wodą (kilka łyżek octu octu na litr wody) i zastosowany na koniec mycia włosów przywraca włosom miękkość, blask i witalność jak również redukuje łupież ponieważ działa szkodliwie na mikroorganizmy go powodujące.
Jego zapach szybko się ulatnia po wysuszeniu włosów, więc można stosować bez obaw! 🙂
Ocet jabłkowy dla każdej pani domu
Po rozcieńczeniu z wodą nadaje się jako uniwersalny płyn do sprzątania domowego ogniska: w kuchni, łazience, jako płyn do mycia szyb, luster, mycia i dezynfekcji podłogi. Usuwa plamy, zacieki, tłuste osady, nalot z mydła, ślady rdzy, pleśni czy kamień.
W niektórych przypadkach można użyć czystego octu (np. do usunięcia kamienia). Słuchawkę prysznicową łatwo oczyścić z kamienia owijając ją szmatką nasączoną w occie. Na to nakładamy worek foliowy przytrzymując go gumką recepturką i zostawiamy na noc. Rano po kamieniu nie będzie śladu.
Jeśli w domu dokuczają muszki owocówki to można je złapać na to, co lubią najbardziej – ocet jabłkowy! Pułapka jest prosta do wykonania: ocet jabłkowy wlewamy do miseczki i przykrywamy folią spożywczą w której robimy widelcem nakłucia.
Albo wlewamy nieco octu jabłkowego do butelki, robimy z papieru rożek i czekamy aż się muszki skuszą na swój przysmak. W którym się utopią, bo wyjść już z pułapki nie zdołają.
No cóż, muchy łapią się na lep, a owocówki na ocet! 🙂
Ocet znakomicie też zastępuje płyn do zmiękczania tkanin, usuwa również „zgniłe” zapachy z pralki (wlewamy szklankę octu do przegródki na proszek i nastawiamy najkrótszy cykl prania).
Jeśli używa się desek do krojenia z drewna to ciężko jest pozbyć się z nich kuchennych zapachów. Ale i tu przyjdzie z pomocą ocet: aby usunąć zapachy z deski kuchennej wkładamy ją do zlewu, posypujemy starannie kuchenną sodą oczyszczoną, a następnie polewamy ostrożnie miejsce przy miejscu octem i pozwalamy zajść reakcji chemicznej (wytworzy się piana).
Zostawiamy tak na godzinę (można i na noc), po czym spłukujemy obficie czystą bieżącą wodą pocierając szorstką gąbeczką i gotowe – deseczka jak nowa. Zdezynfekowana i pozbawiona kuchennych odorów.
To tylko garść inspiracji, bowiem ocet jabłkowy ma z uwagi na swoje właściwości dużo więcej zastosowań.
Jeśli macie swoje ulubione sposoby na to jak i do czego stosować ocet jabłkowy (oprócz osławionego odchudzania), to podzielcie się proszę nimi w komentarzach.
———————————————–
Potrzebujesz więcej zdrowych inspiracji kulinarnych?
Na prośbę czytelników – oto zbiór moich ulubionych zdrowych przepisów, sprawdzonych przeze mnie i stosowanych w moim codziennym żywieniu (soki, szejki, sałatki, zupy, warzywne dania na ciepło, desery bez cukru, lody, sosy i dressingi itd.) wraz z małymi sekretami mojej kuchni.
Najnowsze wydanie Anno Domini 2021!
Moje zdrowe przepisy nie zawierają białej mąki, białego cukru, nadmiaru soli i nadmiernej ilości dodanego tłuszczu i cukrów prostych tam gdzie to zbyteczne.
Nie zawierają mleka krowiego ani pszenicy (tam gdzie to możliwe stosuję ziarna bezglutenowe lub niskoglutenowe).
Potrawy nadają się dla całej rodziny, w tym również dla dzieci w wieku szkolnym. Oparte są w dużej mierze na filozofii nutritariańskiej (czerpania maksimum korzyści zdrowotnych z każdej spożywanej kalorii).
Ponieważ sama jestem mamą pracującą i nie mam czasu na długie przebywanie w kuchni, wszystkie moje przepisy kulinarne są niezmiernie szybkie i łatwe do wykonania, czas wykonania (czasowego osobistego zaangażowania w kuchenne prace) większości z nich nie przekracza kwadransa.
Opracowanie „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” w formie e-booka (książki elektronicznej) zawiera 99 przepisów podzielonych na 10 rozdziałów.
Oto co się w nich znajduje:
– Moja spiżarnia
– Śniadania
– Sałatki
– Zupy
– Dania na ciepło
– Sosy i dressingi
– Dodatki i przekąski
– Świeżo wyciskane soki
– Koktajle (smoothies)
– Desery i lody
Smacznego! ?
Cena opracowania to 47,00 zł.
Jak zapłacić za opracowanie? Można zrobić to na 4 sposoby:
1. Zamówienia na e-booka można składać klikając tutaj [klik] – po włożeniu produktu do koszyka dostępne formy płatności to przelew bankowy, PayPal lub płatność online (kartą, przelewem elektronicznym). Ważne! Jeśli masz adres e-mail w domenie yahoo, to podaj proszę adres do wysyłki pliku w jakiejkolwiek innej domenie, ponieważ yahoo nie dostarcza wiadomości z załącznikami i wracają one do mnie z powrotem jako niedostarczone!
2. NAJSZYBCIEJ: Zapłać szybko i bez wypełniania długich formularzy online poprzez bezpieczną platformę płatniczą Dotpay – szybkim przelewem elektronicznym lub kartą płatniczą klikając tutaj (wpisz proszę w okienku ID sprzedawcy 33105, wpisz kwotę 47,00 zł oraz opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”, plik z materiałami zostanie wysłany na adres e-mail wpisany przez Ciebie podczas dokonywania płatności. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
3. ALBO: Zapłać klasycznym przelewem na konto autorki: Marlena Bhandari
50102055581111151408300033 wpisując w tytule przelewu nazwę pliku „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” oraz (koniecznie!) Twój adres mailowy na jaki mam Ci wysłać plik. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
4. ALBO: Zapłać PayPalem, wysyłając należność ze swojego konta PayPal na adres mailowy kontakt[małpa]AkademiaWitalnosci.pl, kwota transakcji 47,00 zł, opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”.
Opracowanie niniejsze w formie pliku elektronicznego (e-booka) w formacie PDF zostanie wysłane na Twój adres mailowy. Jeśli chcesz możesz wydrukować treść pliku na swojej drukarce – bowiem plik elektroniczny nie jest wysyłany w formie papierowej.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Justyna napisał(a):
Więc muszę jeszcze zrobić ocet jabłkowy 😉
Czytam blog od niedawna, ale szafki już mam wyłożone słoikami. Zakwas z buraków mi się udał i smakuje 🙂
Problem mam z fermentacją cytryn. Są nastawione już ponad tydzień, i kiedy zaglądam to na powierzchni jest kożuch pleśni. Myślałam, że jak wymieszam to zniknie, ale pojawia się go coraz więcej. Czy tak ma wyglądać ta fermentacja, czy może zrobiłam coś źle?
Pozdrawiam cię Marlenko gorąco i dziękuję za bogactwo informacji @-}–
Marlena napisał(a):
Justyno, coś się wdało. Pleśni nie powinno być. Wyrzuć i nastaw nowe, mówi się trudno.
M@łgorz@t@ napisał(a):
Ocet jabłkowy – robiłam już kilkakrotnie, nawet 4 dni temu nastawiłam świeży słój. Może to dziwne, ale ja lubię „mój” ocet pić rano nawet sam – jest PYCHA. Zrobiłam też bardzo fajny ocet ze skórek kiwi i myślę, że będę próbowała z innych owoców. Mąż się śmieje, że nasza kotłownia to laboratorium moich nastawów: octy owocowe, octy herbaciane z kombuchy (lubię ten na herbacie z owoców malin – PYCHA) oraz od grudnia kilka butli z płynem ze skórek cytrusów – wg twoich receptur Marleno. Pierwszą butlę z płynem pomarańczowym zrobiłam z drożdżami, bo zależało mi na czasie – kolejne już same fermentują. Teraz sezon cytrusowy, więc można poszaleć i zrobić na zapas – bo jest rewelacyjny !!!
pozdrawiam
Małgosia
Marlena napisał(a):
Niech żyje naturalna fermentacja jednym słowem! 🙂
nuxy napisał(a):
można zrobić ocet jabłkowy nie dodając żadnego słodzika, na samych tylko ogryzkach jabłkowych- próbowałam 🙂 ale chyba trwa to trochę dłużej. Natomiast o płukance z octu mogę powiedzieć same dobre rzeczy, działa CUDA, włosy błyszczą lepiej niż po sklepowych odżywkach, no i są naprawdę odżywione a nie tylko wysmarowane silikonem! Mam pytanie poza konkursem- dostała Pani może mojego maila z pytaniem o sposób na pasożyty? Poczekam cierpliwie na odpowiedź, ale chcę się upewnić że mail dotarł 🙂
Marlena napisał(a):
Nuxy, dotarł, mam ok. 2-tygodniowe opóźnienia w odpowiadaniu na meile, ale odpowiem na pewno.
B napisał(a):
No właśnie, czy mogę zalać samą wodą? Nie chcę dodawać cukru ani miodu, bo mąż ma cukrzycę.
Marlena napisał(a):
Można samą wodą ale pod warunkiem, że jabłka są słodkie. Wtedy nie dodaje się cukru. Zresztą o ten cukier nie ma co się martwić, bo jego w końcowym produkcie czyli w occie już nie ma: został skonsumowany przez bakterie, które w zamian wyprodukowały z niego inne związki (np. kwas octowy).
Justyna :) napisał(a):
Sklepowy ocet nie umywa się do domowego, który jest pyszny i delikatny. A ocet z Ross używam teraz do płukania tkanin.
Witamina napisał(a):
Dzień dobry,
Dziękuję za kolejny wpis. Czytam Pani witrynę od kilku miesięcy i powiedzieć że zainspirowała mnie ona do wielu zmian w swoim życiu to za mało. Dziękuję.
Zapytam tu, bo prawde mówiąc nie mam pomysłu gdzie mogłabym zadać takie pytanie. Nie dotyczy ono octu. Dotyczy diety witariańskiej, która powinna sprzyjać zdrowiu, zdrowiu i jeszcze raz zdrowiu. A tymczasem po przykładzie Steviego Jobsa, zadeklarowanego witarianina od 19-tego roku życia, widać że stało się zupełnie inaczej. Prawde mówiąc przykład tego pana wprawił mnie w konsternację bo zaprzecza wszystkiemu w co wierzę. Jak można zachorować na raka trzustki, z przerzutami na wątrobę i inne organy jedząc wyłącznie warzywa, owoce i nasiona i to głównie ekologiczne. Przecież rak karmi się przede wszystkim cukrem. Wiem że to pytanie wygląda dość dziwnie, ale czy zastanawiała się Pani kiedyś nad tym dlaczego tak się czasem dzieje?
Marlena napisał(a):
Z tego co mi wiadomo, to Jobs nie był witarianinem, miał głębokie zaburzenia jeśli idzie o stosunek do jedzenia, miał jakieś schizy na tym punkcie, potrafił np. tygodniami żywić się samą marchewką, potem samymi ostrygami, potem tygodnie na samych jabłkach itd.. To nie ma nic wspólnego ze zdrowym podejściem do odżywiania swojego ciała. Ciało należy kochać, szanować, słuchać co do nas mówi, ma się je przecież jedno, tymczasem ja widzę w Stevie takie jakby autodestrukcyjne tendencje. Nie wyobrażam sobie takiego sposobu dbania o siebie. A raczej „dbania” bo jak to nazwać, takie zachowanie? Monodieta (typu same jabłka) jest fajna przez kilka dni na oczyszczenie, od czasu do czasu można owszem zrobić sobie monodietę, ale nie na całe życie, bo to jak widać jest WBREW naturze – kończy się po prostu źle 🙁
Peace napisał(a):
Może to jest odpowiedź na Twoje pytanie: https://poweredbyfruits.pl/2012/08/26/przyczyna-smierci-stevea-jobsa/
Grażyna napisał(a):
Słyszałam i wierzę w to, że każdy nowotwór to niewybaczenie długo pielęgnowanej urazy. To dlatego wszystkie religie świata mówią o wybaczaniu. Może u Steviego Jobsa tu tkwiła przyczyna ?
Marlena napisał(a):
Coś w tym jest: czytałam książkę Anity Moorjani „Umrzeć by stać się sobą” (polecam!). Anita umierała na raka w szpitalu i opisuje swoją śmierć kliniczną, podczas której zrozumiała dlaczego zachorowała na raka. Powodem było ciągłe oskarżanie się o nie bycie wystarczająco dobrą, ciągły strach przed rakiem i ciągłe uleganie temu „co pomyślą inni” zamiast dbać o własny dobrostan. Prostą decyzją Anita wybaczyła sobie to wszystko i postanowiła… wrócić z zaświatów. W ciągu następujących tygodni rak znikał z jej ciała z szybkością błyskawicy, a lekarze drapali się w głowę, że to niemożliwe. Wszystkie zapiski medyczne lekarza prowadzącego, karta szpitalna Anity itd. są do wglądu w szpitalu w Hong Kongu – ta historia wydarzyła się naprawdę. Dziś Anita jest w pełni zdrowa, kocha siebie i raduje się życiem, dzieląc się z innymi swoją niesamowitą historią.
Ewa napisał(a):
Steve Jobs tylko parę lat był weganinem , później jadł to co wszyscy.
Wikipedia-patrz
Axel Tulup napisał(a):
link podany przez Peace jest już nieaktywny więc podam inny w sprawie przyczyn śmierci Jobsa
https://marcinmosiejko.pl/2012/08/26/przyczyna-smierci-stevea-jobsa/
Z tego raportu wynika, że z rakiem trzustki Jobs żył ok. 30 lat. Na wydłużenie życia z tak agresywnym rakiem wpływ musiała mieć jego dieta. Poza tym z biografii wynika, że Jobs bywał człowiekiem zmiennym, nerwowym, złośliwym. Jeżeli to prawda to pod względem mentalnym do harmonii ducha i ciała trochę mu brakowało…
Ada napisał(a):
Cześć Marlena, ponieważ nie chce mi się samej robić octu jabłkowego 😉 zapytam Cię, czy wiesz może, czy ocet jabłkowy z Rossmanna jest bezpieczny? 😉
Marlena napisał(a):
Pewnie tak, jest oznaczony jako Bio.
Ada napisał(a):
A czy domowy ocet wychodzi Ci równie ostry jak ten z Rossmanna? Bo jak piłam kiedyś domowy, to mi się wydawało, że jest dużo łagodniejszy, i powzięłam wręcz podejrzenia, że może do tego rossmannowego dodawany jest spirytusowy czy cuś.
Marlena napisał(a):
Ado, ja zauważyłam, że smak octu zależy od dwóch czynników: rodzaj użytych jabłek i czas fermentacji (młody ocet jest jakby ostrzejszy).
kowalus napisał(a):
czy ocet ma jakies dodatkowe wartosci ktorych nie ma jabłko?
Marlena napisał(a):
Podczas fermentacji powstają związki, których nie ma w jabłku. Różnica jak pomiędzy kapustą kiszoną a świeżą.
nata napisał(a):
Witam, proszę mi powiedzieć, kto nie powinien pić octu. czyli przeciwskazania? pozdrawiam i dziękuję
Marlena napisał(a):
W przypadku wrzodów na żołądku jest przeciwwskazane spożywanie czegokolwiek o odczynie kwaśnym, w tym octów wszelkiego typu.
MEL. napisał(a):
O rany! Ale fajnie, dziś postaram się zbierać resztki jabłek, bo o occie jabłkowym słyszałam, ale nigdy nie próbowałam. U mnie raczej ogryzków nie ma, bo jabłka zjadam w całości (zostaje ogonek), ale może moje dzieci się zlitują i coś tam zostawią „na ocet”.
Jak mi tu jeszcze podasz przepis, jak wykorzystać skórki bananów (mieszkam w bloku, nie kompostuję), to po prostu padnę!
Marlena napisał(a):
Głowy nie dam bo nie próbowałam, ale być może, że skórki od bananów nadałyby się do zrobienia uniwersalnego płynu enzymatycznego
Aga napisał(a):
Dobrze, ze napisałaś o matce octowej, ileż ja octu wylałam myśląc że sie popsuły widząc matkę octową na górze.
Od wielu lat robię, ostatnio też ze śliwek – przepiękny kolor, zapach i smak i gruszek.
Z dodatkiem pieprzu cayenn do napoju który polecasz z miodem na mnie działa jak red bull.
A pułapkę na owocówki tez robię z octu jabłkowego ale dolewam po prostu płynu do mycia naczyń.
Joanna napisał(a):
Super sprawa ten ocet jabłkowy! Trzeba pamiętać również o tym, że pobudza on nasz organizm do oczyszczania się, więc nie można przesadzać ze spożywaniem drinków octowych. Reakcje oczyszczania bywają uciążliwe.
A te „owocówki” na zdjęciu, to chyba jakieś meszki Pani Marlenko. Prawdziwych owocówek nie przypominają.
Marlena napisał(a):
Joanno, pułapka jest dobra i na muszki i na meszki. 😉
Ola napisał(a):
Miodu nie można rozpuszczać w wodzie, a już na pewno nie zostawiać na noc, bo uwalnia się cukier, a to zatyka trzustkę!!!!! Miód najlepiej jest spożywać sam „na surowo”.
Marlena napisał(a):
Można, a w niektórych przypadkach nawet zaleca się – każdy bartnik Ci to powie (ja wiem to od swojego). Zajrzyj też tutaj https://www.miody.net/index.php?m=porady „Pod wpływem wody następuje wzmożone działanie enzymów zawartych w miodzie, które powodują przetwarzanie glukozy w nadtlenek wodoru (woda utleniona). Związek ten charakteryzuje się silnym działaniem antybiotycznym i bakteriobójczym.” albo tutaj: https://miodynapekowskie.cba.pl/?page_id=162 „W celu lepszego wykorzystania właściwości leczniczych miodu powinno się go spożywać w postaci roztworu (1 łyżka do 3 miodu rozpuszczona w wodzie lub mleku) przygotowanego 10-12 godzin przed wypiciem. Dzięki temu aktywowane zostają substancje biologicznie czynne, takie jak enzymy.”
Ola napisał(a):
A czy bartnik jest lekarzem? To niech codziennie pije wodę z miodem to ciekawe czy nie nabawi się cukrzycy typu II. Miód to miód, pszczoły go nie rozcieńczają w wodzie. A skoro mowa o Matce Naturze, to chyba raczej pszczoły wiedzą co robią…..
Jeśli dr Kempisty mówi, że nie można to chyba posłucham się właśnie lekarza.
Marlena napisał(a):
A czy dr Kempisty produkuje miód? 😉 W zależności od okoliczności raz go jem na surowo a raz rozpuszczony, nie ma chyba powodu aby popadać z powodu miodu w paranoję. Lekarz poleca na surowo a bartnik oprócz tego podkreśla znaczenie rozpuszczenia miodu 12 godzin przed konsumpcją, każdy z nich ma w jakimś sensie rację.
Ola napisał(a):
Poza tym wielokrotnie spotkaliśmy się z takim przypadkiem, że producenci zachwalają wspaniałe właściwości swoich produktów (w mleczarni pani mówiła, że pasteryzacja nie pozbawia mleka składników odżywczych- podgrzanie do ok 140 stopni; w 9 na 10 kostkach masła wykryto tłuszcz roślinny- chwyt marketingowy). Ja uważam, że miód jest zdrowy, ale jeśli ma tyle właściwości leczniczych (które się podkreśla), a jedną szkodliwą (o której się nie mówi), to wolę go zjeść na surowo, nierozcieńczony. Każdy niech stosuje „sposób na miód”, w który wierzy 🙂
Marlena napisał(a):
Moim zdaniem nie ma sensu przyrównywać miodu do cukru i mówić, że identycznie działa w naszym organizmie i to jest jego „szkodliwe” działanie. Tak po prostu nie jest. Nie każdy „cukier” jest zły i zasługuje na takie samo traktowanie. Ale to temat na osobny artykuł. Jeśli zaś komuś przeszkadza wysoki IG miodu i się go obawia, to niech spożywa go w towarzystwie pokarmów obniżających poziom cukru we krwi, np. cynamonu czy cytryny. To w sumie najzdrowszy sposób spożywania miodu, bez względu na to czy spożywamy go na surowo czy rozpuszczony w płynie.
Magmarjo napisał(a):
Każda dyskusja nas czegoś uczy….każdy człowiek jest inny i jego reakcje też 😉 dlatego bardzo lubię czytać komentarze,szczególnie na wartościowych stronach 🙂
Pozdrawiam
Anami napisał(a):
Witam, bardzo mnie zaciekawił ten artykuł ;), ale czy mogę pić taki naturalny ocet na poście dr Dąbrowskiej?
Marlena napisał(a):
Ocet jabłkowy z tego co pamiętam można jako dodatek do sałatek.
.ja napisał(a):
Witam,
zrobiłam ocet na początku stycznia zgodnie z przepisem w dwóch słoikach. w obu była matka.
po ok. 3 tygodniach odcedziłam i ocet z jednego słoika smakował i pachniał jak ocet, a z drugiego jak stare wino. Niestety, zlałam je oba i teraz oba pachną i smakują jak stare wino. czy można coś z tym jeszcze zrobić?
Pozdrawiam i gratuluję kolejnego świetnego wyczerpującego temat artykułu.
Marlena napisał(a):
Muszą jeszcze popracować. Bo najpierw ma miejsce fermentacja alkoholowa a potem octowa. Po prostu zostaw a samo się unormuje, przepracuje, przefermentuje i będzie ocecik paluszki lizać 😉
Agnieszka napisał(a):
Witam 🙂
Czytam i czytam i naczytać się nie mogę. Dziękuję :)!
Ja robię ocet z całych jabłek – szatkuję na cienkie plasterki lub ścieram na grubej tarce razem z gniazdami nasiennymi i pestkami.
Po odlaniu octu zostaje pulpa jabłkowa, w której jest jeszcze mnóstwo octu i której nie należy broń boże wyrzucać. Przecieram ją przez sito i używam do zakwaszania różnych potraw, np. buraczków. Można dodać do wody, troszkę osłodzić i wypić taki kwaśny „kompocik”.
Marlena napisał(a):
Świetny pomysł, Agnieszko. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko! 🙂
herbiness napisał(a):
Bardzo fajnie smakuje właśnie balsamiczny ocet jabłkowy, ma taki głęboki smak. Doskonale sprawdza się do dań, jak i robienia napojów. Moja wersja jabłkowego octu balsamicznego jest z dodatkiem korzennych przypraw. Po prostu pycha.
Devachan napisał(a):
Marleno, jesteś Boginią domowego ogniska 🙂
Twoje przepisy w wielu przypadkach wprowadzone w życie, dziś nastawiłam swój pierwszy ocet jabłkowy, a na Gwiazdkę barszczem zrobionym(ukiszonym) przez mojego narzeczonego zachwycała się rodzinka 😉 płyn enzymatyczny – idealna sprawa, już drugi się produkuje.
Twoje e-booki to prawdziwa skarbnica wiedzy przystępnie podanej, właśnie zamówiłam papierki lakmusowe,tabela co zakwasza organizm wisi u mnie na lodówce,dwutygodniowy post Daniela za nami – do tych zmian ty mnie/nas zainspirowałaś! Gdyby nie link do filmików z Radawy, nigdy bym się nie zainteresowała postem Daniela, bo owszem słyszałam o dr.Dąbrowskiej-ale jakoś w kontekście diet odchudzających nie leczniczych (media-gazetki kobiece ;(
Zmusiłam do obejrzenia mojego chłopa, i dał radę wytrwać 13 dni 😉 co objawiło się przede wszystkim utratą połowy mięśnia piwnego 😀 i jest gotowy podjąć wyzwanie po raz kolejny, ja też odczuwam taką potrzebę.
Blender do koktajli, wyciskarkę do cytrusów i wolnoobrotową mamy w użyciu na co dzień, tak samo jak kosz z owocami świeżymi i suszonymi,warzywa,siemię,sama piekę chleby z mąki z pełnego przemiału – to dzięki Tobie i twojej pracy na blogu! wcześniej byłam wielu rzeczy świadoma, ale to ty mnie zmobilizowałaś do działania. Dziękuje 🙂
Mam jeszcze trochę pytań w kwestii odkwaszania itd, ale to już mailowo licząc po cichu na w miarę szybką odpowiedź 😉
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Marlena napisał(a):
Dzięki, Devachan! Pozdrawiam gorąco 🙂
Jokan napisał(a):
a mi zaczelo plesniec od ogryzkow…cala mieszanka do wyrzucenia…co robię nie tak?
Marlena napisał(a):
Czasem się może zdarzyć (np. dostanie się muszka owocówka i nabroi), niestety trzeba nastaw wtedy wyrzucić.
Ela napisał(a):
Czy zalewa musi zakryć ogryzki w słoiku bo u mnie po odmierzeniu niestety niektóre kawałki wystają nad powierzchnię ,co zrobić czy dolać wody ?
Marlena napisał(a):
Dolej śmiało. Wystające ogryzki mogą się psuć.
Asia napisał(a):
Moje ogryzki też wystają, zrobiły się brązowe i ogólnie ten ocet niezbyt miło pachnie, nie wiem czy tak powinno być. Stoi już 3 tygodnie. Czy zawsze ogryzki mają być tylko pod powierzchnią octu czy moga wystawać. Nie wiem czy dalej go robić czy wylać i zrobić nowy?
Kasia napisał(a):
no właśnie… bo moje też wystają i zbrązowiały. dziś zauważyłam na nich malutkie białe kropki, nie mam pewności czy to pleśń czy nie… mój ocet stoi dopiero 5 dni. jest mętny, ale nie zauważyłam na nim tej matki o której piszecie… trochę się pieni na wierzchu (to jest ta matka?), ale nie za bardzo… może dlatego, że codziennie mieszam? jak jest u Was? to mój pierwszy ocet 🙂 pomocy! 🙂
Marlena napisał(a):
Nie, pianka to nie jest matka. Nie może nic wystawać na wierzchu, usuń te z plamkami i dolej nieco ocukrzonej wody, może uda się uratować ten nastaw.
jola napisał(a):
Małe sprostowanie odnośnie octu balsamicznego. Ocet balsamiczny powstaje w wyniku odparowywania, zagęszczania moszczu winogronowego.
Produkowanie go metodą tradycyjną jest procesem długotrwałym, bo musi jeszcze długo leżakować.
Niewykluczone, że i z moszczu jabłkowego można zrobić taki ocet balsamiczny.
Pozdrawiam 🙂
Magda napisał(a):
Witam.
Mam 2 pytania:
Czy merdamy ocet do samego końca, czy do pojawienia się matki (merdanie jej nie zaszkodzi?)?
Czy robiąc ocet balsamiczny używamy samego soku, czy mieszamy z wodą pół na pół?
Z góry dziękuję za odpowiedź!
Pozdrawiam.
Małgorzata napisał(a):
Wspaniały blog, interesuję się od dawna tymi tematami. Sama kilkakrotnie robiłam dietę Daniela.
Gratuluję!
Basia napisał(a):
Dzień dobry! Marlenko, mam „głupie pytanie”: czy jeśli jabłkowe resztki leżakują w mojej lodówce od tygodnia, użyć ich jeszcze do produkcji octu czy dać sobie spokój?? Wyglądają dobrze, bez nalotów widocznych gołym okiem… Jak sądzisz?
Btw – Twój blog SZACUN:))
Marlena napisał(a):
Jeśli wyglądają dobrze to się nadają. Tylko spleśniałe już nie.
Gosiaczek napisał(a):
Czy macie moze zdjecie ,,matki’? Zrobila mi sie biala powloczka, jakby kozuszek na gorze..czy to normalne, czy to juz plesn?
Kasia napisał(a):
ja tez miałam podobny problem 🙂 wydaje mi się, że to właśnie 'matka’ 🙂 teraz się zastanawiam, czy ocet wyszedł dobry – w czwartek miną 4 tygodnie, a ja cały czas wyczuwam drożdże (ale fermentacji już dawno nie widzę), a nie czuję 'tradycyjnego’ smaku octu… Napiszecie proszę jak to wyglada u Was?
Devachan napisał(a):
tak to jest matka octowa 🙂 sliczny biały kożuszek 😉
MonikaW napisał(a):
Marleno, pierwszy raz robiłam ocet i nie jestem pewna, czy dobrze wyszedł. Fermentował miesiąc, zapach unosił się przy tym,.. cóż… fermentacji. Teraz pachnie dość mocny i jest mocny, ostry w smaku. Czy taki powinien być? Nie wiem, czy bezpiecznie jest do spożyć.
Dzięki i pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Smak zależy od odmiany jabłek. I zapach też. Mnie najlepszy wychodzi gdy zmieszam kilka różnych odmian.
hardaska napisał(a):
Musze zanotowac sobie Twoj przepis. Ja czesto stosuje ocet do mycia owocow i warzyw (bo straca metale ciezkie, a poza tym w czasie ciazy dawal mi poczucie zabezpiecznia przed toksoplazomza). A do sprzatania jest swietny, bo rozpuszcza tluste plamy. pozdrawiam Hardaska
Karolina napisał(a):
Witam! Mam pytanie czy taki ocet nadaje się do codziennego zmywania naczyń? I czy mogłaby Pani powiedzieć co stosuje u siebie w domu do zmywania, ewentualnie podać przepis na taki eko-płyn? Pozdrawiam serdecznie!
Marlena napisał(a):
Nadaje się jak najbardziej, choć nie pieni się. Ja używam do zmywania mojego płynu ze skórek w połączeniu z sodą, czasem też kupuję w Rossmanie taki płyn z zieloną żabką na opakowaniu, ekologiczny. On się pieni jak „normalny” detergent. Mąż jak zmywa to się denerwuje gdy nie ma piany, więc niech ma 😉
Iza napisał(a):
Witam!
A jak zrobić domowy „ketchup” dla dziecka?
Marlena napisał(a):
O tu masz Izo bardzo fajny przepis, bez cukru, soli i szybki do zrobienia: https://smakuje.blox.pl/2011/09/Domowy-ketchup-dla-dzieci.html
Karolina napisał(a):
U mnie pojawił się problem, o którym nie wspomniał nikt powyżej i nie wiem, co z tym fantem zrobić 🙁
Ocet nastawiliśmy 22.07 z jabłek niepryskanych, od wujka z działki. Użyliśmy kawałków, skórek i ogryzków z nasionkami. Nasze jabłka uparcie wypływają na powierzchnię i wystają ponad wodę, a cała woda (jest brązowawa) idzie na dół. Co je zamieszamy i spychamy na dno, to za jakiś czas znowu wypływają…
Nie mam pojęcia, czy pojawiła się matka, nie da się zobaczyć przez jabłka.
Myślałam o tym, żeby zepchnąć je w dół i przycisnąć jakimś talerzykiem, ale to mocno ograniczyłoby dostęp powietrza…
U mamy pojawił się ten sam problem, korzystałyśmy z jabłek z tego samego drzewa.
Marlenko, spotkałaś się może z czymś takim?
Marlena napisał(a):
Możesz przycisnąć talerzykiem, tylko słoja nie zakręcaj. Przykryj ściereczką, daj gumkę, aby się tylko owocówki nie wdały bo nabroją.
Karolina napisał(a):
Melduję, co następuje, może przyda się komuś jeszcze 🙂
na amen zapomniałam przed wyjazdem przykryć talerzykiem. Dwa razy dziennie, rano i wieczorem, przychodziła sąsiadka, aby zamieszać i upchnąć jabłka pod powierzchnię wody. Mówi, że musowało jak szampan 😉
Pleśni ani innych oznak nieświeżości brak, jabłka z czasem same zeszły na dno. Woda jest mętna, ale powoli chyba tworzy się matka.
Po utworzeniu się matki jeszcze mieszać, czy już nie?
Basia napisał(a):
Witam,
mam pytanie: czy skórki od jablek nadają się do nastawienia octu? Będę wdzieczna za odpowiedź
pozdrawiam!
Magmarjo napisał(a):
Basiu można zrobić ocet ze skórek jabłek.
Jan napisał(a):
Witam
Oczywiście, że można z samych skórek 🙂
Robię tak od około 10 lat. Do szklanki wsypuję 6 łyżeczek cukru i zalewam wrzątkiem. Jak ostygnie przelewam do słoika. Zjadam jabłko a skórki lądują w słoiku. Słoik przykrywam jego zakrętką (nie zakręcam). Jak już skórek jest za dużo robię następny „syrop” cukrowy i jak całkiem ostygnie to dolewam do słoika i następne skórki lądują w słoiku. Gdy już słoik jest pełny (po kilku, kilkunastu dniach) piszę na nim datę i po około miesiącu jest tak mocny, że wykrzywia buzię gorzej jak po gorzałce 😉 Nigdy jeszcze nie pływała mi po wierzchu żadna pleśń. Słoik na początek stawiam w jasnym miejscu. Słonko najwyraźniej pomaga w rozpoczęciu procesu fermentacji. Później stoi gdzie popadnie, często w dość ciemnych miejscach.
Dvori napisał(a):
Mój ocet jabłkowy,stoi około 13 lat. Zgęstniał, ściemniał,wyparował, przynajmniej do połowy,chociaż butla jest zakręcona i jest wspaniały!Żałuję,że nie robiłam co rok, ale to był eksperyment.
isiamilena1223 napisał(a):
Witam Cię ponownie Marleno.
Moja pięcioletnia córka bardzo często ma afty w buzi.Dwa razy było to po antybiotyku,ale czasami tak bez żadnego powodu(przynajmniej mi się tak wydaje).Zawsze jeśli się robią to na podniebieniu bardzo blisko przednich ząbków. Teraz te co ma utrzymują się już kilka dni w buzi. Podaje jej probiotyk,pije wodę z cytryną i dodatkowo podaje jej witaminę C.Ale to nie wiele działa.Nie wiem czy powinnam udać się z nią do lekarza w celu zrobienia jakichś badań.Zauważyłam też,że czasami ma „zadziory”na paluszkach koło paznokci.Nie wiem co mam robić,bo od lekarza za wiele się nie dowiedziałam.Kazała tylko trzy razy dziennie podawać witaminę C.Dziękuję z góry za odpowiedź Ela.S.
Marlena napisał(a):
Najwyraźniej ma osłabiony system odpornościowy. Kto ma silny układ odpornościowy ten nie boi się żadnych infekcji – nasz wewnętrzny ochroniarz dla o to aby ataki z zewnątrz unicestwić zanim nam zaszkodzą. Postaraj się przemyśleć jej dietę pod kątem witamin, minerałów i kwasów tłuszczowych Omega-3 jak również braki i niedobory uzupełnij suplementami jeśli okaże się, że źródła naturalne (świeżo wyciskane soki, świeże warzywa i owoce itd.) nie wystarczają do uzupełnienia niedoborów.
Devachan napisał(a):
hm…sorry,że to napiszę,ale znam z doświadczenia – był okres , że mój syn co chwilę wkładał ręce do buzi i też były afty – niestety to od brudnych rąk – i braku odporności na zarazki…
zaczęliśmy ekstremalnie pilnować mycia rąk, wlącznie z mydłami bakteriobójczymi jak był mały (dettol) – bo dotykal wszystkiego, a ręce co chwilę do buzi pakował (teraz też mu się zdarza jak się zapomni, ale ma już 7 lat i łatwiej go napomnieć – a o mycie rąk to on nawet sam napomina kolegów, jak do niego przychodzą w odwiedziny 😉
isiamilena1223 napisał(a):
Witam Cię Marleno. A jak jest u dzieci z piciem zielonej herbaty.Czy nie ma przeciwwskazań wiekowych?Moje pociechy mają 5 i 3 lata.I czy to prawda,że tran przyjmuje się tylko w okresie od września do kwietnia. A jeśli chodzi o witaminę C to swoim dzieciom kupuję „Cebion”,tylko nie wiem,czy jest to właściwa i skuteczna witamina C dla dzieci. Czytałam na Twoim blogu o kwasie L-askorbinowym i zastanawia mnie, czy mogę podawać to swoim dzieciom.Napisz mi proszę jeszcze,jakie kwasy omega-3 mogę podawać dzieciom w okresie letnim na poprawę odporności. Jest mi bardzo trudno kupić coś właściwego,ponieważ przeraża mnie to jak panie w aptece,a zwłaszcza te bardzo młode podsuwają witaminki dla dzieci „nowej generacji”gdzie głównym składnikiem jest syrop glukozowo fruktozowy i pełno substancji konserwujących. Dziękuję za taką odporność.Miałam takie doświadczenie również z witaminą B.Pani podsuwała mi pełno preparatów dla dzieci,które miały dużo niepotrzebnych składników a na moje pytanie,czy mogę podawać zwykłą witaminę B w tabletkach bardzo zniesmaczona powiedziała”ależ oczywiście”.Zgóry dziękuję za odpowiedz Ela S.
Marlena napisał(a):
Suplementy dla dzieci wołają o pomstę do nieba – pełno cukru, barwników, konserwantów, szkoda na to pieniędzy. Lepiej rób dzieciom świeżo wyciskane soki warzywno-owocowe. Witaminę C można dodawać do soków. W Cebionie nie dosyć, że witaminy C jest tyle co kot napłakał, to jeszcze masz w gratisie glicerol (aż 87%). Najtańszym sposobem dostarczania kwasów Omega-3 jest olej lniany (ma w składzie 50% Omega-3) nierafinowany, nieoczyszczony, taki kupowany z lodówki, dodawany do sałatek i surówek. Oprócz tego kwasy te występują obficie w orzechach (np. włoskich) czy tłustych rybach. Pewne ilości Omega-3 są także w zielonych częściach roślin (warto jeść sałatki codziennie!).
endriu napisał(a):
Witaj Marleno,
Mam dwa pytanka:
1. Skąd wiadomo kiedy ocet jest gotowy tzn. po jakim czasie od nastawienia? Mój ma już prawie 4 tygodnie, jednak nie wiem jak sprawdzić czy już mogę zacząć go używać.
2. Jak długo może stać cały ten „nastaw” w słoiku (jabłka, cukier, miód)? Czy można zostawić go na np. 8 czy 12, 16 tygodni bez obawy, że coś się zepsuje? Czy jeżeli to wszystko stoi dłużej np. 12 tygodni, to ocet będzie „lepszy”, silniejszy?
Dziękuję. Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Ja czekam około 4 tygodnie (czasem nieco dłużej jak zapomnę albo brak mi czasu) i zlewam nastaw do butelek. Więc nie wiem czy można dłużej to trzymać, może któryś z czytelników próbował i może coś podpowiedzieć?
Devachan napisał(a):
Odpowiedziałam poniżej – u mnie średnio około 5 tygodni stoi, raz nawet 6 tygodni – ale ja go zawsze codziennie mieszam, aż do zlania nastawu.
Jeden raz miałam sytuację, że po niespełna 3 tygodniach od nastawienia jechałam na urlop na 3 tyg, żal mi było wyrzucic, a nie próbowałam zostawić nastawu tak długo bez doglądania, więc zlałam do butelki to co było – ocet był w trakcie fermentacji alkoholowej, zajeżdżał „wińskiem” – przecedziłam przez sitko i zakreconą butle wstawiłam do lodówki.
Po powrocie wyjęłam go, wlałam osad z drugiej w pełni przefermentowanej partii oceciku (zawsze mi się zbiera na dole butli, zlałam klarowny do innej, a osad dodałam do tego połowicznie zrobionego octu). Nastawiłam go w cieple do dalszej fermentacji (bez owoców w środku) – i doszedł! zajęło mu jakieś trzy tygodnie jeszcze, żeby się zrobił w smaku taki jak powinien – czyli słodko-kwaśny 😉
Ps.Marleno podałas tyle zastosowań tego oceciku, a u mnie tak schodzi spożywczo, że do włosów mi nie starcza 😉
endriu napisał(a):
Witam ponownie Marleno,
Mam dziś jeszcze jedno pytanie. Czy można przelać ocet z dwóch nastawów (słoików) do jednej butelki, czy należy każdy nastaw (słoik) przelać do osobnej butelki, ponieważ wymieszanie mogłoby coś zepsuć? Dodam tylko, że te dwa nastawy zostały przygotowane w tym samym dniu.
Odnośnie mojego pytania oto jak poznać czy ocet jest już gotowy – na jednej ze stron znalazłem taką oto informację:
„Jak poznać, że ocet jest już gotowy? Ma on wtedy smak octu, ale zapach jabłek :). Jeśli pachnie drożdzami, znaczy to, że nie jest jeszcze gotowy. Jeżeli masz wątpliwości co do jego stanu, to po około 14-21 dniach możesz odcedzić, dodać cukru (lub miodu) i poczekać jeszcze tydzień aż dojrzeje. Dojrzały ocet (zapach owoców, smak octu, lekko mętnawy) nie „pracuje“ już, czyli nie tworzą sie na nim bąbelki fermentacji alkoholowej.”
Marlena napisał(a):
Pojęcia nie mam, nigdy nie przelewałam w ten sposób. Spróbuj i zobacz.
Devachan napisał(a):
ja zlewałam już z dwóch nastawów, nic się nie wydarzyło 😉 u mnie nastawy leżakują 4-5 tygodni, i faktycznie pachnie słodko owocowo, smak ma 'octowy’, jest mętny – a po przecedzeniu przez sitko i jak odstoi to jest klarowny tylko na dole zbiera się osad 🙂
Anna napisał(a):
Marlenko ratuj! Po 5ciu dniach przypomniało mi się ,że nie dodałam miodu! Poleciałam szybko po słoik odlałam szklankę wody dodałam trzy łyżeczki miodu, rozbełtałam i wlałam z powrotem… Czy nic się nie stało ,ze tak późno dodałam miód??? :-/