Czy jest coś takiego jak piramida zdrowego oczyszczania?
Znamy chyba wszyscy piramidę zdrowego żywienia.
W 2016 roku zaszła w niej rewolucyjna zmiana: została poprawiona aby być w zgodzie z najnowszymi ustaleniami badaczy i w jej podstawie zamiast produktów zbożowych znalazły się wreszcie właściwe produkty, czyli warzywa i owoce.
Trochę długo zajęło naukowcom dotarcie do tej prawdy (znanej od pokoleń i opisywanej w starych świętych księgach), ale cieszmy się, że się to w ogóle stało. 😉
Nawet jednak jeśli odżywiamy się zdrowo unikając pokarmów szkodliwych, a spożywając te korzystne – zazwyczaj przynajmniej raz lub dwa w roku warto zdecydować się na okres dłuższej diety oczyszczającej w takiej lub innej formie.
Przy czym innymi prawami rządzi się zdrowe odżywianie, a innymi zdrowe oczyszczanie.
Stąd też użyteczna będzie znajomość praw związanych z oczyszczaniem, a tu obowiązuje całkiem inna piramida – tym razem piramida zdrowego oczyszczania, którą dzisiaj przedstawię czytelnikom.
Wiedza ta przyda się każdemu z nas (chyba, że jesteśmy kobietą ciężarną lub karmiącą, wtedy oczyszczanie jest raczej niewskazane).
Nawet bowiem jeśli jesteśmy przewlekle zdrowi, to żyjemy w tak zanieczyszczonym środowisku (a i grzeszki dietetyczne się zdarzają nawet w najlepszej rodzinie), że profilaktyczne wewnętrzne sprzątanie jest każdemu z nas równie potrzebne co wiosenne porządki w domu czy ogrodzie.
Sama nazwa piramida oczyszczania może być nieco nieścisła, bowiem równie dobrze nazwana być może ona piramidą uzdrawiania siłami natury albo jak kto woli – piramidą urody, bowiem wszystkie trzy zjawiska mają wtedy miejsce: komórki oczyszczają się ze śmieci, ciało naprawia uszkodzenia, pozbywa się złogów, komórek martwych, uszkodzonych, starych, zdegenerowanych.
Następuje dzięki temu nie tylko odnowa biologiczna, ale i poprawa wyglądu (utrata zbędnych kilogramów, poprawa napięcia skóry, wygładzenie zmarszczek, wyraźne odmłodzenie itd. ).
Nie tylko więc po diecie oczyszczającej czujemy się lepiej (zdrowiejemy) i mamy lepszą jasność umysłu, więcej energii czy też zmniejszone zapotrzebowanie na sen, ale i ogólnie lepiej wyglądamy.
Wszystko to ma miejsce gdy damy szansę naszemu ciału od czasu do czasu odpocząć, czyli przestawić z trybu ciągłego trawienia wrzucanych do środka rozmaitych ciężkich do przerobienia pokarmów (i to nie zawsze zdrowych) – na tryb „sprzątająco-regenerujący”.
Możemy zaplanować oczyszczanie na dogodne dla nas okresy czasu: na weekend, na 7 dni lub na 14, a nawet na dłużej, ale nie dłużej niż 40 dni (6 tygodni), minimum 1-2 razy w roku (np. na wiosnę i/lub na jesieni).
Oczyszczanie weekendowe można powtarzać częściej, z równie dobrym skutkiem.
Jeśli bierzemy aktualnie jakieś leki na receptę musimy przygotować się na to, że będą musiały być redukowane w miarę postępów detoksu i regeneracji organizmu, a to warto robić pod okiem lekarza.
Dobrze jest też wykorzystać podczas oczyszczania wszystkie cztery drogi usuwania śmieci, o czym pisałam tutaj: [klik].
Detoksykacja i odnowa biologiczna jest nauką i sztuką, a najlepszą wiedzę na ten temat czerpie się od mistrzów aktywnie ją praktykujących u swoich pacjentów (jak np. słynny dr R. Morse, z kolei w Polsce prekursorką odnowy biologicznej była niezapomniana ś.p. dr Kinga Wiśniewska-Roszkowska), którzy mają za sobą dekady doświadczeń w pracy z pacjentami jeśli chodzi o uzdrawianie siłami natury oparte na detoksykacji i niejedno już na oczy widzieli, niejednego pacjenta wyciągnęli za nogi z grobu.
Dzisiaj tą wiedzą dzielę się z czytelnikami.
Po co taka piramida zdrowego oczyszczania?
Ponieważ wiele osób nie ma na ten temat wystarczającej wiedzy, a detoksem (tak jak wszystkim) też można sobie zaszkodzić, gdy się robi go nieumiejętnie.
A jeszcze gorzej wychodzeniem z trwającego dłużej detoksu – szczególnie gdy zaszliśmy już na górne piętra piramidy i przebywaliśmy tam przez dłuższy czas.
Nieumiejętny i zbyt gwałtowny zjazd w dół może być bolesny (a nawet zagrażać życiu), powoduje też utratę wszelkich korzyści jakie zostały osiągnięte oczyszczaniem.
Oto ta piramida (w/g dra R. Morse’a, ale powtarza się ten schemat również gdy zagłębiam się w lekturę dzieł innych ekspertów uzdrawiania siłami natury):
Od jedzenia wszystkiego (dieta standardowa tzw. urozmaicona, czy to wegetariańska, wegańska czy wszystkożerna) do niejedzenia niczego (i tylko picia czystej wody) jak widzimy dzieli nas dziewięć stopni.
Oczyszczanie nie następuje jak widać jedynie gdy głodujemy na wodzie – równie dobrze można bez cierpienia głodu jeść (albo pić – koktajle lub soki) i organizm też będzie się oczyszczał i regenerował (choć na każdym pięterku piramidy proces ten będzie się różnił intensywnością).
W wielu przypadkach lepiej mu będzie gdy mu przez ten czas dostarczamy (tego właściwego) pokarmu niż całkiem bez niego.
Popatrzmy teraz na sam szczyt piramidy: post wodny. W domu można go podjąć na krótki czas (np. jedną dobę), a na dłuższe okresy lepiej być pod opieką fastoterapeuty (aczkolwiek sama dr Wiśniewska-Roszkowska opisała w swojej książce pacjentów samodzielnie robiących taki post, jednak takiego postępowania nie sposób polecić).
Nie dostarczamy tu niczego za wyjątkiem wody do picia – na tym poziomie gęstość pokarmu (a co za tym idzie wysiłek jaki organizm musi włożyć w jego strawienie i wykorzystanie) wynosi zero, zaś odwrotnie proporcjonalnie do niej rośnie poziom oczyszczania i przywracania porządku (a więc zdrowia, bo zdrowie jest stanem porządku) wszystkim komórkom przez nasze ciało.
Odzyskaną w ten sposób energię ciało przeznacza na swoje wewnętrzne prace porządkowo-naprawcze. Im więcej jej zyska, tym intensywniej zabierze się za te prace i przeprowadzi je na głębszym poziomie.
W przypadku szczytu piramidy (czyli wody) ilość odzyskanej energii jest największa i powoli zmniejsza się gdy przesuwamy się w dół.
Popatrzmy teraz dla odmiany na sam dół piramidy, a w zasadzie to co znajduje się pod nią. Mamy tutaj standardową dietę czyli jemy wszystko: jemy to co lubimy, stosujemy zasadę „wszystko byle z umiarem” itd. – tak się żywi większość ludzi.
Gorzej czy lepiej, ale właśnie w ten sposób.
Dietetycy nazwać to mogą „urozmaiconą dietą” – czyli wszystkiego po trochu.
Na tym poziomie „pod piramidą” ciężkość pokarmu oraz związany z nią wysiłek ustroju niezbędny do trawienia mogą być zróżnicowane i czasem znaczne: pokarmy odzwierzęce oraz inne wysokobiałkowe, zbożowe, przetworzone, syntetyczne lub izolowane tłuszcze i izolowane węglowodany.
Na tym poziomie oczyszczanie nie ma miejsca, nawet jeśli nie spożywamy żywności z konserwantami.
I bardzo dobrze, bo przecież nie sposób tylko całe życie się oczyszczać, kiedyś trzeba też jeść posiłki urozmaicone. 😉
Gdy dieta „pod piramidą” jest faktycznie dobrze zbilansowana, nieprzetworzona i odpowiednio gęsta odżywczo – sprzyjać może utrzymaniu zdrowia i długowieczności.
Gdy jest źle zbilansowana i/lub zbyt przetworzona (uboga odżywczo) – sprzyja procesom degeneracyjnym i rozmaitym stanom chorobowym.
W przyrodzie jednak czas obfitości przeplata się z czasem niedoboru i jest to prawidłowe. Nie jest zgodne z prawami natury mieć ciągle i nieprzerwanie czas obfitości albo ciągle czas niedoboru: jedno i drugie z czasem prowadzi do zachwiania równowagi całego systemu.
Kiedy co parę godzin jemy normalne urozmaicone posiłki proces oczyszczania i odnowy biologicznej nie zachodzi ponieważ ustrój wykorzystuje zbyt dużo energii na trawienie pokarmów (szczególnie przetworzonych i odzwierzęcych, a także pewnych połączeń).
Metabolizm tych „normalnych” posiłków zabiera naszemu organizmowi więcej energii niż cokolwiek innego.
Nie może on jej wtedy przeznaczać zbyt wiele na odbudowę, regenerację, oczyszczanie czy naprawy.
Najcięższym pokarmem jest białko odzwierzęce: na trawienie odzwierzęcego białka organizm przeznacza 2,5 razy więcej energii niż na trawienie tłuszczów i 6 razy więcej energii niż na trawienie węglowodanów.
Do tego poziomu na którym brak jest oczyszczania należy jednak nie tylko standardowa dieta wszystkożerna, tu należą też diety wegetariańskie i wegańskie (również w wersji witariańskiej): mimo, iż czasem nawet nie ma tam pokarmów odzwierzęcych (lub ich ilość jest mniejsza niż w diecie wszystkożernej, np. u laktowegetarian), to wciąż mamy tam pokarmy z dużą zawartością białka, węglowodanów lub tłuszczu (orzechy, nasiona, tofu, strączki, zboża, czasem nabiał), pokarmy wysoko przetworzone (jak np. przetwory z soi udające mięso), używki (tytoń, kofeina itd.), czy też powszechnie używane izolaty spożywcze (olej i cukier).
W najgorszym położeniu są ci weganie, którzy na zmianę diety zdecydowali się z powodów jedynie ideologicznych i kompletnie przy tym nie mają wiedzy o żywieniu, a jedyne co zrobili to proste usunięcie z menu pewnych grup pokarmów.
Pokarmy odzwierzęce zostają wtedy częstokroć zastąpione pokarmami przetworzonymi (jak to mówią: chipsy i Cola też są wegańskie!) albo zbożowymi (makarony, bułki itd.), zamiast zwiększyć spożycie świeżych warzyw i owoców.
Pomimo, iż dieta jest 100% roślinna – taka dieta też może skutkować postępującą degeneracją organizmu
A dieta witariańska, uważana przez jej obrońców za najzdrowszą?
Wbrew pozorom dobrze prowadzona dieta wszystkożerna może być bardziej sprzyjająca zdrowiu (patrz Niebieskie Strefy) od źle prowadzonej diety witariańskiej, co dobrze obrazuje przypadek Victorii Boutenko, znanej witarianki, propagatorki ery zielonych koktajli.
Wszystko było dobrze (zdrowiała i pozbywała się nadmiaru kilogramów) do momentu gdy zaczęła obficie raczyć się witariańskimi deserami wykonanymi na bazie masywnych ilości orzechów i nasion oraz dodatkowo łyżkami piła oleje wyciskane na zimno myśląc, że to jest super zdrowa rzecz (olej tymczasem to produkt przetworzony, izolat): zaczęła wtedy tyć i podupadać na zdrowiu.
Zabrakło pokory i zrozumienia praw natury, a zwyciężyła ideologia, jednym słowem.
A co ze spożywaniem eko produktów ze sklepów ze zdrową żywnością?
Wystarczy przejść się do najbliższego sklepu ze zdrową żywnością aby przekonać się, że półki zawalone są tam żywnością wcale nie taką znowu zdrową!
Większość towarów to ekologiczne odpowiedniki konwencjonalnych śmiecioszkowatych produktów czyli niejednokrotnie produkty bardzo przetworzone, choć niewątpliwie z certyfikatami bio i eko.
Możemy oszukiwać siebie, ale natury nie oszukamy – sprawdza się to, co zawsze powtarzam: przewlekłego zdrowia nie zapewni nam żaden „-izm” (wegetarianizm, weganizm, witarianizm itd.), ani żaden ruch oparty na wyznawaniu jakiejś ideologii (natura drwi sobie z naszych ideologii).
Nie zapewnią go nam też certyfikaty bio i eko jeśli będą dotyczyć produktów silnie przetworzonych.
Co nam więc zapewni zdrowie?
Tylko wiedza, zdrowy rozsądek, dbanie o całokształt (zamiast na wyrywki, jak to często lubimy robić) i trzymanie się na co dzień zasad zdrowego życia: świeży, naturalny i nieprzetworzony lub bardzo nisko przetworzony pokarm (w możliwie jak największym procencie pochodzenia roślinnego), nieprzejadanie się, unikanie czynników szkodliwych, odpowiednie nawodnienie, okresowe oczyszczanie na świeżych warzywach i/lub owocach, umiarkowana dawka słońca, sen i wypoczynek, umiarkowana aktywność fizyczna, dbałość o pogodę ducha i zdrowe relacje z innymi stworzeniami zamieszkującymi planetę.
Dawniej nazywano to zasadami Naturalnej Higieny (nie mylić z tzw. „medycyną alternatywną”, bo to dwie różne rzeczy) – jednak dzisiaj, w czasach chaosu, kiedy wszystko zostało wywrócone do góry nogami, pojęcie „higieny” w publicznej świadomości zostało w zasadzie zredukowane jedynie do… dbałości o brak bakterii – czyli zewnętrzną (a nie wewnętrzną!) czystość ciała.
Nic dziwnego, że chorujemy na potęgę w coraz to młodszym wieku – my po prostu nie mamy pojęcia jak żyć, aby nie chorować.
Jaki jest najbardziej oczyszczający pokarm?
Najdelikatniejszym dla człowieka pokarmem, wymagającym najmniej pracy ze strony układu pokarmowego i najmniej go obciążającym są jak wynika z piramidy detoksu owoce – szczególnie polecane są te bardzo soczyste, zawierającej najwięcej wody (jagody, melony, arbuzy, cytrusy, winogrona itd.).
Zdaniem dra Morse’a soczyste owoce nie tylko nawilżają ciało, przepłukując każdą komórkę właściwie uporządkowanymi molekułami wody (zwykła woda ze szklanki nie dociera tak łatwo do komórek), ale i wspomagają przez to nasz system w oczyszczaniu niezmiernie ważnego układu, a mianowicie układu limfatycznego.
Jak wiadomo mamy dwa bardzo ważne płyny ustrojowe: krew i limfę (chłonkę).
Układ krwionośny dostarcza papu komórkom, a układ limfatyczny jest niczym kanalizacja – odbiera odpady od komórek.
Zapchana lub pełna nieczystości kanalizacja to najgorsza rzecz – nie tylko w naszym domu, ale i wewnątrz nas.
Na drugim miejscu są warzywa – są nieco bogatsze w błonnik i minerały.
Jednak to owoce są delikatniejsze, łatwiej strawne i – jak twierdzi dr Robert Morse – skutkują oczyszczeniem komórek na najgłębszym poziomie, dużo głębszym niż robią to warzywa.
Dr Morse prowadzi swoją klinikę detoksykacji od 42 lat i niejedno w swoim życiu widział, więc zakładam, że wie co mówi.
Przy czym pokarm podany w formie płynnej jest jeszcze lżejszy do przepracowania przez ustrój niż ten sam podany w formie stałej, pozostawiając mu jeszcze więcej energii na prace naprawcze.
Stąd koktajl będzie oczyszczał silniej od tego samego pokarmu zjedzonego w całości, a sok silniej niż koktajl.
Procesy oczyszczania zachodzą ponadto zawsze i u każdego bez względu na dietę tak czy inaczej każdej nocy kiedy śpimy, wtedy bowiem naturalnie nie wrzucamy niczego do przerobienia do środka, a nasz organizm zabiera się za swoje porządki.
Jednak kiedy nie śpimy, a coś tam jemy lub pijemy, to procesy te będą również zachodzić – o ile będziemy jeść i pić tylko te pokarmy, które natura dla nas w tym celu przewidziała.
Jakie to są pokarmy – odpowiedź daje nam piramida oczyszczania: warzywa i owoce.
Nie jest to w sumie nic nowego: wzmianka o mocy oczyszczania za pomocą diety zawierającej tylko warzywa, owoce i wodę pojawiła się nawet w Biblii, w księdze proroka Daniela: „Zrób próbę ze swoimi sługami przez dziesięć dni. Niech nam dadzą jarzyn do jedzenia i wody do picia.”.
Pod pojęciem jarzyn rozumiemy to, co Bóg na początku dał do jedzenia Adamowi i Ewie: wszelkie jadalne owoce oraz warzywa („Oto daję wam wszelką roślinę wydającą nasienie na całej ziemi i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie: niech będzie dla was pokarmem.”).
To był strzał w dziesiątkę, bo jak dalej czytamy: „A po upływie dziesięciu dni okazało się, że lepiej wyglądali i byli tężsi na ciele niż wszyscy młodzieńcy, którzy jadali pokarm ze stołu królewskiego.”.
Oczywiście chodzi tu o tężyznę fizyczną, a nie nadwagę.
To właśnie ten biblijny „eksperyment dietetyczny” zainspirował polską lekarkę, panią doktor Ewę Dąbrowską do opracowania autorskiej metody leczenia żywieniem – diety warzywno-owocowej znanej pod nazwą post Daniela.
W ciągu całego życia człowiek spożywa kilkadziesiąt tysięcy posiłków.
Nasi przodkowie (w przeciwieństwie do dzisiejszych dietetyków) już od tysięcy lat wiedzieli co w trawie piszczy: wiedzieli, że od czasu do czasu warto odejść od pokarmów ze „stołu królewskiego” i dla zdrowotności żywić się przez krótki czas maksymalnie prostym, świeżym jedzeniem (jarzyny, owoce, woda), czerpanym wprost z rąk Matki Natury. Czy to w celach profilaktycznych, czy w celu uzdrowienia ciała.
Sprawdzało się to dawniej – sprawdza się i dziś: wszystkie Niebieskie Strefy (choć różnią się między sobą rodzajem spożywanych na co dzień pokarmów) posiadają tę wspólną cechę, że w każdej z tych kultur mamy do czynienia z tradycjami okresowych postów.
O oczyszczającej i przywracającej zdrowie mocy diety surowej (sokowej, surówkowej) niejednokrotnie pisał też dr Andrew Saul w swojej książce „Wylecz się sam”.
Nie są to więc jakieś nowomodne wymysły. Ani miejskie legendy. To się dzieje naprawdę.
Kontrolowanie symptomów kryzysów ozdrowieńczych
Bardzo ważna jest też hierarchia i kolejność naszych działań. Wszystko bowiem w naturze ma swoją kolejność i hierarchię.
Zanim zaczęliśmy chodzić raczkowaliśmy, a zanim zaczęliśmy biegać najpierw musieliśmy nauczyć się chodzić. Nie da się też stworzyć człowieka w miesiąc czasu, każąc chodzić w ciąży dziewięciu kobietom, po miesiącu każda.
Wszystko ma w naturze swoje odpowiednie miejsce, hierarchię i czas. Natura zawsze robi swoją robotę nie spiesząc się, ale zawsze robi ją tak jak ma być – czyli idealnie i zgodnie z boskim planem i porządkiem Wszechświata.
Jeśli dajmy na to ktoś przebywał całe dekady swojego życia pod piramidą i przez wszystkie te lata (365 w dni w roku) karnie każdego dnia zjadał swoje zalecane „pięć posiłków dziennie”, niekoniecznie zawsze całkiem naturalnych, nieprzetworzonych i zdrowych (plus dodatkowe obżarstwo i opilstwo w święta, grille z rodziną, imprezy ze znajomymi itd.), nie stroniąc od pokarmów przetworzonych, używek, smażenin, słodyczy albo fury mięsa, a potem z dnia na dzień bez przygotowania nagle rzuci się od razu na sam szczyt piramidy czyli na intensywny post wodny (intensywny czyli dłuższy niż dzień czy dwa), to… taki ktoś może mieć problem.
Jako minimum rozboli go mocno głowa, z uwagi na wszystkie poutykane latami śmieci uwalniające się do krwi szybko (zbyt szybko!) z komórek ciała.
Im wyżej bowiem w piramidzie, tym oczyszczanie jest silniejsze, a objawy detoksykacyjne (objawy tak zwanego kryzysu ozdrowieńczego) mogą być bardziej dokuczliwe.
Jak silne objawy kryzysu nas dotkną to będzie zależeć od kilku czynników: nasilenie tych kryzysów jest wypadkową tego jak dalece posunięty jest aktualny stan zaśmiecenia organizmu, przewlekłości tego stanu (od jak dawna robiliśmy ciału krzywdę i jak mocno) i od tego na jaki stopień piramidy weszliśmy z marszu bez żadnego uprzedniego przygotowania.
Oto najlepsza rada dla początkujących: zacząć od pierwszego/drugiego stopnia piramidy – tak jak przy diecie warzywno-owocowej dr Dąbrowskiej – dla wielu osób będzie to wystarczające i przyniesie zauważalne korzyści, jeśli nie – to zawsze można przejść dalej na kolejne stopnie oczyszczania.
Niektórych mocno zanieczyszczonych ludzi dotykają silne bóle głowy lub osłabienie i objawy grypopodobne już w pierwszym dniu nawet najlżejszego reżimu oczyszczania, czyli gotowanej diety warzywno-owocowej (np. diety na warzywnych zupach).
Nie należy tymi symptomami się zrażać – jest to zjawisko naturalne i przemijające. Najgorsze co możemy w tym momencie zrobić, to spadek pod piramidę – wszelkie dobroczynne procesy zostają przerwane.
Objawy kryzysów ozdrowieńczych są najróżniejsze i bardzo indywidualne, mają też różną intensywność: bóle głowy, stawów lub mięśni, bezsenność lub odwrotnie – wzmożona senność, pogorszenie stanu skóry (wypryski itd.), swędzenie skóry, obłożony język (im bardziej obłożony tym bardziej jesteśmy przytruci), biegunka, gorączka, nudności i wymioty, wyczuwanie zapachu leków, które się kiedyś brało, papierosów, które się kiedyś paliło, nieprzyjemny zapach ciała, wydalin, potu.
Także odnowienie się i ponowne zagojenie starych ran (nawet takich z dzieciństwa, o których dawno zapomnieliśmy), ponowne chwilowe ataki starych chorób „leczonych” (czyli najczęściej przytłumianych) ongiś farmakologicznie, chwilowe odnowienie się starych bóli, krwawiące dziąsła, stany grypopodobne, dreszcze lub uderzenia gorąca, uczucie rozbicia psychicznego, kryzysy emocjonalne (wybuchowość, kłótliwość, płaczliwość, zbiera się na stare wspomnienia i „gorzkie żale” itd.).
Wiele osób lęka się tych symptomów detoksykacji. Tymczasem naprawdę nie ma czego! Są one zgodne ze starym powiedzeniem „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. 😉
Należy zaakceptować, że kiedy kładziemy się na stole operacyjnym Matki Natury – trzeba odcierpieć swoje i odbyć pokutę za wszystkie grzeszki jakich przeciwko naszemu ciału się dopuściliśmy, czasem przez całe dekady naszego życia (kiepskie żarcie, leki, stresy, chemikalia i kosmetyki, szczepionki i tatuaże, a nawet mamusia co się w ciąży lub przed ciążą nie szanowała lajfstajlowo i też nigdy nie oczyszczała, bo po co).
Natura jest jednak niezwykle dobrotliwa i nie karze nas zbyt ciężko: kryzysy, choć potrafią być dokuczliwe, trwają stosunkowo krótko – czasem parę minut czy godzin, czasem parę dni.
Ale gdy już ustaną to wtedy wiadomym jest, że dana rzecz została definitywnie uleczona przez nasze ciało, wybaczona i zapomniana (nie bezwarunkowo co prawda, ale na pewno do momentu gdy będziemy żyć zgodnie z odwiecznymi prawami natury, a nie przeciwko nim).
Kryzysy ozdrowieńcze, choć mogą być uciążliwe – tak naprawdę są błogosławieństwem, a nie przekleństwem.
Nie należy się ich bać ani wściekać się na nie, lecz być wdzięcznym za to, że ciało w ten sposób z nami rozmawia: kryzysy te są oznaką tego, że nasz organizm właśnie teraz dokonuje odnowy biologicznej, wytrwale pracując nad przywracaniem systemowej równowagi, którą my swoją głupotą, niewiedzą lub zaniedbaniem zaburzyliśmy.
Z każdym kolejnym oczyszczaniem kryzysy te są poza tym mniejsze jeśli prowadzimy higieniczny tryb życia i mamy naturalną dietę.
Najtrudniejsze jest zawsze pierwsze podejście do oczyszczania, kiedy to uwalnia się najwięcej śmieci, czasem zbieranych przez dekady.
Dlatego tak ważne jest nie zrażać się do oczyszczania już przy pierwszym podejściu, lecz zaufać mądrości swego ciała – ono zawsze wie co robi! 😉
Znajomość piramidy oczyszczania to nieoceniona wiedza jeśli chodzi o kontrolę nad kryzysami ozdrowieńczymi.
Jeśli chcemy zminimalizować objawy kryzysu to wystarczy przesuwać się stopniowo w dół piramidy, czyli np. jeśli jesteśmy na oczyszczaniu zielonymi koktajlami i mamy kryzys ( w jakiejkolwiek formie), to w celu spowolnienia procesów oczyszczania (a co za tym idzie i zmniejszenia kryzysów ozdrowieńczych) schodzimy o jeden stopień w dół lub dwa – na surowe warzywa i owoce jedzone w całości albo nawet dorzucamy sobie lekki gotowany posiłek: trochę warzyw na parze czy delikatną warzywną zupę (wykonaną ze 100% warzyw, bez nabiału, zbóż, mięsa, jaj itd.).
W ten sposób spowolnimy co prawda nasze oczyszczanie, ale też i mniej dotkliwe będą oznaki kryzysu ozdrowieńczego i łatwiej będzie nam je przetrzymać.
I vice versa – jeśli uważamy, że efekty oczyszczania są nieznaczne, za słabe i nas nie satysfakcjonują – możemy przesuwać się w kierunku do góry piramidy (np. na diecie surówkowej możemy robić sobie wstawki na samych koktajlach lub sokach czy nawet dzień na samej wodzie z sokiem cytrynowym jeśli czujemy się na siłach – wszystko zależy od naszego samopoczucia).
Nie jest zalecane gwałtowne „skakanie” po piramidzie o parę pięter nagle w górę lub w dół gdy na danym stopniu zatrzymaliśmy się na dłuższy okres czasu.
Ponadto pamiętajmy, że zjadając np. produkt odzwierzęcy czy niewinną bułkę z serem wypadamy poza piramidę – następuje przerwanie procesów oczyszczania, bowiem ustrój znowu zajmuje się trawieniem tego ciężkiego pokarmu, który właśnie dostał.
Dr R. Morse mówił na którymś ze swoich wykładów, że słynny popularyzator kultury fizycznej i zdrowia Bernarr Macfadden (1868-1955) nieopatrznie przerwał swój ostatni przed śmiercią długi post wodny za pomocą gotowanych ziemniaków (czyli ze szczytu piramidy kazał natychmiast zejść swojemu organizmowi na sam dół) i niestety nie było mu dane już żyć długo i szczęśliwie (aczkolwiek oficjalna przyczyna śmierci to zapalenie dróg moczowych).
Gdyby sięgnął po sok owocowy czy nawet porcję bardzo soczystych owoców (np. arbuza) – pewnie by się tak nie stało.
Jak pisze dr Kinga Wiśniewska-Roszkowska – odsetek zgonów w czasie dłuższego postu nawet o najintensywniejszym reżimie (czyli wodnego) jest niezwykle niski (ok. 0,7%) i dotyczy pacjentów w wyjątkowo złym stanie, podczas gdy powikłania następują w czasie nieumiejętnego wyjścia z tego postu (zdarzało się podanie pacjentom po poście wodnym m.in. czekolady, chleba, suszonych owoców, mięsa czy kanapek z masłem).
Na tak wielki szok świeżo oczyszczony organizm, który przez długi czas nie dostawał żadnego pokarmu, nie jest po prostu przygotowany.
W profesjonalnych klinikach podaje się najpierw soki owocowe, a jeśli post wodny trwał krócej – niewielką porcję mocno soczystego owocu (np. arbuza).
Zazwyczaj post wodny jako „kuracja ostateczna” jest zarezerwowany dla bardzo zaniedbanych przewlekłych chorób – „przypadków beznadziejnych”, nie reagujących na inne postępowanie, czasem też dla przypadków ostrych (np. przy zapaleniu trzustki nawet medycy konwencjonalni to stosują).
W większości przypadków dla okresowego oczyszczenia organizmu w zupełności wystarczy reżim mniej intensywny (surówkowy, sokowy, dieta warzywno-owocowa) – skutecznie przywracający równowagę systemu (przede wszystkim kwasowo-zasadową).
Zdarzają się jednak sytuacje, w których rozpaczliwie zły stan zdrowia niejako wymusza rozpoczęcie działań od szczytu piramidy, np. ilość nietolerancji pokarmowych jest zbyt wielka aby zacząć od innego miejsca piramidy i uzyskać pożądane efekty.
Jeśli czyjś organizm został do takiego stopnia nadużyty i zatruty, iż nie toleruje już nawet najzdrowszego dla istoty ludzkiej pokarmu jakim są warzywa i owoce, to lekarz nie ma innego wyjścia jak zacząć od kuracji wodnej, czyli nacisnąć guzik „totalny reset”.
Pisze o tym m.in. dr E. Dąbrowska i podaje taki oto przypadek:
„U kobiety lat 38, rozpoznano przed trzema laty stwardnienie rozsiane. Od tego czasu utrzymywał się paraliż 4 kończyn oraz porażenie zwieraczy. Jedynym ruchem jaki mogła wykonać było przywiedzenie ręki do klatki piersiowej. Również miała porażenie ośrodka mowy, nie mogła wymówić ani jednego słowa, bełkotała. Była całkowicie bezradna, wożono ją w wózku inwalidzkim. Wszelkie próby leczenia były nieskuteczne.
Również próba podjęcia diety warzywno – owocowej nie dała spodziewanych efektów. Poleciliśmy wykonanie testu na nietolerancje pokarmowe, który wykazał nietolerancję glutenu, drożdży i również nietolerancję większości warzyw. Zrozumieliśmy, że te nietolerancje były przyczyną braku efektów diety warzywno – owocowej. Należało wyeliminować pokarmy, których organizm nie toleruje.
Zaczęła stosować okresowe głodówki wodne i stopniowo włączała te warzywa, które były tolerowane. Już po 2 miesiącach zaczęła następować stopniowa poprawa, ustępował paraliż kończyn, cofały się zaburzenia równowagi, mowy, oczopląs.
Również nastąpiła poprawa w badaniu tomograficznym mózgu. Także nastąpiła normalizacja wysokiego poziomu hormonu prolaktyny z czym wiązało się ustąpienie torbieli w piersiach.
Obecnie minęły 2 lata, jest sprawna, mogła powrócić do pracy, jeździ samochodem, przestrzega diety eliminacyjnej i często powtarza kuracje dietą warzywno – owocową.”.
Warto zwrócić uwagę na to, że sukces można było odtrąbić nie tylko dzięki samej kuracji warzywno-owocowej, ale też dzięki temu co działo się po niej: opisana pacjentka nigdy już nie wróciła do dawnych nawyków żywieniowych, co jest całym sensem zdrowienia i jego niezbędnym elementem.
Regularnie powtarza też oczyszczanie na samych warzywach i owocach.
Dzięki temu nie tylko zdrowie odzyskała, ale i nadal je zachowuje – funkcjonuje normalnie w społeczeństwie.
Nieźle, jak na kogoś kto przybył do lekarza na wózku inwalidzkim, unieruchomiony, bełkoczący i robiący pod siebie.
Jak pamiętamy jeszcze w latach tuż powojennych pewien lekarz w Niemczech, dr Evers, pomógł przez niemal 40 lat pracy w swojej klinice tysiącom pacjentów chorym na rozmaite schorzenia (w tym SM i inne „nieuleczalne”) powrócić do zdrowia (co zostało potwierdzone badaniami lekarskimi), a czynił to za pomocą diety surówkowej, o czym pisałam tutaj [klik].
A jeszcze kilka dekad przed nim (od końca XIX wieku aż do wybuchu II wojny) tego samego dokonywał szwajcarski lekarz, dr Bircher-Benner w swojej słynnej klinice w Zurychu.
Od czasów biblijnych aż po dzień dzisiejszy – to po prostu działa i nic się nie zmieniło w tym względzie: gdy dostarczyć odpowiednie paliwo, to ludzki organizm zaczyna podlegać prawom wszechświata – sam się naprawia przywracając porządek, pod warunkiem, że jest to wciąż możliwe i zniszczenia nie zaszły za daleko.
Z powyższego opisu pacjentki dr Dąbrowskiej mogłoby na pierwszy rzut oka wynikać, że zaszły za daleko, jednak to nie nam sądzić – po pozorach, po tym co widać na zewnątrz.
Nasz organizm jest dalece bardziej inteligentny niż nam się wydaje – nie możemy się o tym przekonać dopóki nie doświadczymy tego.
Tyle tylko, że dzisiaj te metody są wyśmiewane, bo przecież mamy ultranowoczesne leki, przy czym im choroba bardziej „nieuleczalna” tym bardziej nieprawdopodobne kwoty należy za nie płacić, np. za immunosupresant Gilenya będący „lekiem ostatniej szansy” dla chorych na stwardnienie rozsiane producent każe sobie płacić prawie 300 zł za jedną kapsułkę – opakowanie starczające na miesiąc to koszt niemal 8 tysięcy złotych.
A w ulotce napisano zgodnie z prawdą: „Lek nie powoduje wyleczenia z SM” oraz ostrzeżono, iż może powodować m.in. ciężkie zakażenie mózgu.
Nawet jeśli chory ma tzw. ubezpieczenie, to wbrew pozorom specyfik ten nie jest „za darmo”, bo za takie „leczenie” (jedynie objawowe) każdego takiego chorego te osiem tysięcy złotych miesięcznie płacimy my wszyscy z naszej kieszeni (ze „składki” przymusowo odciąganej od miesięcznego wynagrodzenia).
Ile kosztuje woda?
Albo marchewka czy jabłko na sok?
Ile kosztuje przekazanie komuś informacji, że można spróbować inaczej?
Jeśli do tej pory jesteśmy zdrowi, to pamiętajmy o tym, że najlepszą taktyką i sposobem na życie nie tyle jest wiedzieć co robić gdy zachorujemy, ale w pierwszym rzędzie wiedzieć jak NIE zachorować – czyli profilaktyka.
I wiedzę tę przekazywać dalej.
Dzięki nowoczesnej technologii (internet, komórki) mamy to zadanie wybitnie ułatwione.
Nasi przodkowie nie mieli tyle szczęścia.
Do zapamiętania:
- Oczyszczanie i odnowa biologiczna zaczyna się tak naprawdę dopiero wtedy gdy na talerzu zostawiamy tylko warzywa i owoce (menu 100% warzyw i owoców).
- Surowe jedzenie ma większą moc oczyszczania i uzdrawiania niż gotowane.
- Owoce mają większą moc oczyszczania i uzdrawiania niż warzywa, nawet zielonolistne (tak!).
- Dieta płynna (koktajle, a jeszcze bardziej soki) ma większą moc oczyszczania i uzdrawiania niż dieta złożona z tych samych pokarmów jedzonych w postaci stałej.
- Mono-dieta (czyli dieta jednoskładnikowa) ma większą moc oczyszczania i uzdrawiania niż dieta urozmaicona (np. mono-owocowa ma większą niż multi-owocowa, ale ta sama zasada dotyczy innych monodiet, np. na kaszy jaglanej czy ryżu, choć monodiety zbożowe mają zdecydowanie mniejszą moc oczyszczania).
Jeśli tegoroczne wiosenne oczyszczanie jest jeszcze wciąż przed wami, to może zaplanujecie oczyszczanie na ten nadchodzący długi weekend, np. na sezonowych owocach i warzywach, których czas właśnie się zaczął?
Jeśli tak, to możecie to teraz zrobić skuteczniej i bezpieczniej – uzbrojeni w nową wiedzę dotyczącą piramidy zdrowego detoksu.
Miłego i owocnego oczyszczania! 🙂
Wszystkie zamieszczone na tej stronie informacje odnoszące się do oczyszczania organizmu są przeznaczone dla dorosłych osób zdrowych. Nie są przeznaczone dla osób stosujących farmaceutyki, nastolatków w okresie wzrostu, osób w podeszłym wieku oraz kobiet ciężarnych i karmiących. Nie mają charakteru porady lekarskiej ani nie mają na celu jej zastąpić.
Pomocne źródła:
1. dr Kinga Wiśniewska-Roszkowska, książka „Leczenie głodówką i dietą surówkowo-jarską”
2. dr Kinga Wiśniewska-Roszkowska, książka „Głodówka jako metoda leczenia”
3. dr Ewa Dąbrowska, książka „Ciało i ducha ratować żywieniem”
4. dr Andrew Saul książka „Wylecz się sam”
5. dr Robert Morse, książka „The Detox Miracle Sourcebook: Raw Foods and Herbs for Complete Cellular Regeneration”
6. Zmiany na poziomie komórkowym podczas oczyszczania: https://grapegate.com/study-lymphological-healing/healing-at-the-cell-level-part-2/
7. The Different Levels of Detoxification https://www.spiritrawpicalhealing.com/single-post/2017/01/16/The-Different-Levels-of-Detoxification-What-you-Need-to-Know
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
moi napisał(a):
Czyli dieta Dąbrowskiej jest prawie na samym dole piramidy?
Marlena napisał(a):
Niekonieczne. Zależy co w niej zastosujemy, bo pani doktor sięga też do soków a nawet w razie potrzeby – samej wody. Tak więc zależy co jemy: gotowane pokarmy to coś innego niż surówka, a surówka to co innego niż świeżo wyciskany sok warzywno-owocowy. Jeśli ktoś będzie podczas diety dr Dąbrowskiej jadł tylko same gotowane posiłki to oczyszczanie będzie, ale bardzo powolne. Nawet sama dr Dąbrowska mówiła o tym na wykładzie: surowe pokarmy przyspieszają procesy naprawcze i detoksykacyjne, a gotowane spowalniają.
Agnieszka napisał(a):
Stosowałam dietę jednoskładnikową przez dwa tygodnie jakieś 10 lat temu (jadłam tylko arbuzy z własnego ogrodu) i przyniosła świetne rezultaty. Teraz też się przymierzam do oczyszczania, mniej drastycznego i zastanawiam się czy w tym czasie mam też odstawić suplementy (wit. D, chlorella, magnez itd). Czy raczej brać je przez okres oczyszczania?
Marlena napisał(a):
Trudno mi powiedzieć, ja nie biorę na co dzień suplementów, sięgam po nie jedynie w razie potrzeby (infekcja, uraz, stres itp.). Na pewno nie biorę żadnych podczas detoksu. Organizm przestawia się wtedy na inny tryb pracy, więc o jakieś niedobory w tym czasie boimy się zupełnie niepotrzebnie. Ani dr Morse ani dr Dąbrowska nie zalecają brania suplementów w tym czasie. Prawdziwe jedzenie wiadomo jak działa na organizm w tym czasie, ale suplementy nie wiadomo. Leki też wiadomo – działają wielokroć silniej niż w trybie normalnego jedzenia.
Paulina napisał(a):
Pani Marleno, to tak z ciekawości: na oczyszczanie ma również wpływ to, co kładziemy na skórę. Czym mogę zastąpić konwencjonalne balsamy czy kremy do twarzy, żeby sobie nie zaszkodzić? Czy wystraczy olej kokosowy jako balsam?
Marlena napisał(a):
Zgadza się, Paulino, skóra to nasz największy organ – wszystko co na nią kładziemy trafia do naszego wnętrza drogą transdermalną, dlatego ja podczas detoksu niczego na skórę nie kładę, nawet oleju, to jest czas odpoczynku również od kosmetyków. Zdrowa skóra doskonale sobie bez nich radzi.
Świetnie też sprzyjają detoksykacji ciepłe kąpiele z dodatkiem sody oczyszczonej i soli magnezowych (chlorek lub epsom) z dodatkiem kilku kropli ulubionego olejku eterycznego: skóra robi się miękka i bardzo odprężona.
Antek napisał(a):
A jak długo powinno trwać oczyszczanie np arbuzowe?
Marlena napisał(a):
Napisałam w artykule – przeczytaj proszę uważnie.
Piotr napisał(a):
Brakuje mi tutaj wzmianki o dużym potencjale chlorofilu, traw zbożowych i glonów jako część procesu oczyszczania.
Marlena napisał(a):
Chlorofil też oczyszcza, doskonale alkalizuje itd., dlatego można śmiało stosować metodę np. owoce do wieczora + na kolację sałatka z zielonolistnych warzyw. Mimo to eksperci są zgodni: na najgłębszym poziomie oczyszczają jednak soczyste owoce. Dr Morse mówi, że trafiają do niego ludzie, którzy już byli na kuracjach w Hippocrates Health Institute, jedli te kiełki, pili te młode zielone trawy i nic! Dopiero kuracja złożona w 100% z soczystych surowych owoców oraz pewnych ziół (dr Morse jest też zielarzem) przyniosła oczekiwaną poprawę zdrowia.
zbyrek napisał(a):
witam i dołączczam go licznego grona osób wdzięcznych za Pani pracę, wiedzę i chęc dzielenia się nią, pełen szacunek za to:)
Chciałem zapytać jak post ma się do ilości spożywanych kalorii, np. sokowy – owocowy. obecnie jestem na poście Daniela i prawiewcale nie chce mi się jeść, kryzysy rzadkie i krótkotrwałe, a najlepiej wchodzą mi soki owocowo-warzywne z produktów dozwolonych na tej diecie.
Pewnie kiedyś chciałbym podjąć post z wyższego poziomu piramidy i podejrzewam, ze np. post owocowy, czy to w postaci surowych, owoców czy soków bedzie dla mnie nawet przyjemniejszy i lżejszy, bo zwyczajnie smaczniejszy. jesli przy tym jeszcze skuteczniejszy to super:) Wiadomo, ze na poscie Daniela dzienne dostarczanie kalorii to ok. 500 i scisle wymieniona lista mozliwych warzyw i owoców. A jak to wygląda na poscie owocowym, sa jakies konkretne warzywa, ich ilości, limit kalorii(zeby się włączyło odżywainie endogenne) i przede wszystkim okres pzez jaki mozna stosować? czy jest to też maksymalnie 40 dni?
Marlena napisał(a):
Tak, też 6 tygodni max., zaś co do owoców nadających się najlepiej do celów oczyszczających, to tutaj jest wszystko wyjaśnione i przedstawione (filmik przetłumaczony jest na język polski): https://www.youtube.com/watch?v=r0QMlCx4FDo
Mark James Gordon jest naturopatą, uczniem dra Morse’a i to on stworzył serię krótkich filmików edukacyjnych na ten temat. Niektóre z nich zostały przetłumaczone na polski.
Edyta napisał(a):
Oglądałam ostatnio wyklady dr Morsea, który mówił o tym, że nasza skóra to trzecia nerka i jeżeli mamy problemy z oczyszczaniem przez nerki to limfa wypchnie wszystko na skórę (trądzik, łuszczyca itp). Moje pytanie Marleno to jak usprawnić działanie nerek żeby prawidłowo oczyszczały organizm? Poprzez posty? Juz trzy razy zaliczylam Dąbrowska obecnie jestem na surowych owocach i warzywach, po Dabrowskiej efektów niestety nie było.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, skóra jest jednym z narządów eliminacyjnych. Jeśli efekty postu Daniela nie były satysfakcjonujące (i przy założeniu, że po nim nie wróciliśmy do starych szkodliwych nawyków żywieniowych), to można spróbować wejść na wyższe stopnie piramidy (jedząc tylko pokarm surowy – forma stała lub płynna, owocowo-warzywnie lub wyłącznie owocowo – zobacz co działa u Ciebie).
Tutaj filmik od M. J Gordona (uczeń dra Morse’a) na temat usprawnienia filtracji nerek (przetłumaczony na polski): https://www.youtube.com/watch?v=LfC0re9KJrE
Aga napisał(a):
Polecam monodiete arbuzową. Akurat jest sezon.
magdaLena Bajtlik napisał(a):
Edyta, jeśli post dr Dąbrowskiej nie zadziałał, to najczęstsze przyczyny są dwie:
– albo był wykonywany nie do końca zgodnie z założeniami (np. za dużo owoców lub za dużo kalorii, jakieś drobne odejścia, żywność gotowa o niesprawdzonym składzie)
– albo mamy do czynienia z potężnymi nietolerancjami pokarmowymi, występującymi również w grupie warzyw. Szczególnie to ostatnie może być ważne: jeśli np. cierpisz na nietolerancję marchewki, a post dr. Dąbrowskiej realizujesz opierając się w dużym stopniu na marchewce właśnie, to pojawia się masywny, zintensyfikowany, przewlekły stan zapalny, który może skutecznie zablokować proces leczenia.
Pisała o tym pani Doktor, wspomniała też w tekście powyżej Marlena.
Warto zrobić test – choćby ten najmniejszy, którego wynik poznajesz w ciągu godziny.
Ewa napisał(a):
MARLENKO A SŁYSZAŁAŚ O ARNOLDZIE EHRECIE?
A CO DO OCZYSZCZANIA OWOCAMI TO WYCZYTAŁAM , ŻE OWSZEM ONE BARDZO SILNIE PORUSZAJĄ TOKSYNY W NASZYM CIELE, ALE MAJĄC ZANIECZYSZCZONE JELITA MOŻEMY MIEĆ PROBLEM Z WYDALENIEM TYCH TOKSYN. WARTO WIĘC WŁĄCZYĆ SUROWE WARZYWA SZCZEGÓLNIE ZIELONOLISTNE, KTÓRE DOBRZE WYMIATAJĄ JELITA.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, dlatego model owoce+sałatka na kolację jak też i zielone smoothies znajduje się niżej w piramidzie niż same owoce. Jak będziemy gotowi możemy przejść wyżej. Zawsze warto zaczynać od stopni niższych, obserwować efekty i dopiero wtedy iść dalej jeśli uznamy to za stosowne.
Dzieło Ehreta „Mucusless Diet Healing System” to klasyk dla wszystkich zainteresowanych prawdziwym zdrowiem, a nie jego marną imitacją! 😉
Ewa napisał(a):
NAPISZĘ JESZCZE , ŻE OSTATNIO JEM TYLKO SUROWE OWOCE I WARZYWA NIESKROBIOWE I OD KILKU DNI MĘCZY MNIE BÓL GARDŁA (A KŁOPOTÓW Z GARDŁEM NIE MIAŁAM CHYBA Z 8 LAT) I DODATKOWO POJAWIŁA MI SIĘ OPRYSZCZKA. ZASTANAWIAM SIĘ CZY TO ZNAK, ŻE ORGANIZM SIĘ OCZYSZCZA CZY MOŻE PO PROSTU PRZEZIĘBIŁAM SIĘ?
Marlena napisał(a):
Jeśli masz silny układ odpornościowy, to jest to moim zdaniem objaw oczyszczania. Mnie opryszczka już nie gnębi tak jak kiedyś to bywało (kilka infekcji w roku to był mus), ale właśnie latem gdy zaczynam moją coroczną sesję raw food (wkoło wtedy tyle kuszących dobroci sezonowych, że… jak tu się im oprzeć? 😉 ), to bywa, że czasem budzę się któregoś ranka z dziwnie swędzącą wargą zupełnie jak przy opryszczce. To jednak nie jest typowa opryszczka, ona nie rośnie, a swędzi jedynie jakąś godzinę, potem znika i nie wraca. Więc tak sobie myślę, że ten wirus gdzieś tam jednak jego niedobitki być może jeszcze krążą po moim organizmie, ale silny system odpornościowy rozprawia się z nimi nie dając im żadnych szans.
Anemonne napisał(a):
Marleno, ja w ramach oczyszczania zrobiłam sobie ostatnio 5 dni na sokach marchew+jabłko+burak, 4 soki po 250ml w ciągu dnia a do tego wieczorem kiedy czułam głód ok 0,5 litra podgrzanego soku pomidorowego z oregano. Pojawił sie ból głowy i lekkie roztargnienie 2 dnia ale to nie było ciężkie, jednak…Po tych pieciu dniach myślałam że chociaż woda troche może zejdzie, ale waga ani drgnęła 🙁 A przyznam na tym też mi zależy.
Czy jeśli na stałe wprowadze podczas tygodnia jeden powiedzmy dzień na wodzie to nie spowolnię metabolizmu?
Mam też ostatnio problem z tzw poczuciem spadku cukru, a przynajmniej tak to nazywam. Szczególnie wieczorem „napada mnie” ogromna ochota na coś hmmm węglowodanowego? słodkiego, jem jakieś np. pestki + daktyl lub banan, jak tego uniknąć?
Marlena napisał(a):
Trudno mi powiedzieć dlaczego ograniczenie kalorii nie spowodowało spadku masy ciała, bo teoretycznie powinno. Być może jesteś mocno zakwaszona: organizm „trzyma” w tkance tłuszczowej toksyny rozpuszczalne w tłuszczach oraz kwasy i nie puści ich jeśli zagroziłoby to równowadze całego systemu. Jest mądrzejszy od nas 😉
To co nazywasz „spadkiem cukru” raczej nie jest nim jeśli jadasz regularne posiłki oparte na naturalnych produktach. Być może patogeny lub pasożyty domagają się „czegoś słodkiego” – bywa i tak. Ludzie zdrowi nie cierpią na „cukrową chcicę” ujawniającą się wieczorem. 😉
Jeden dzień na wodzie nie spowalania metabolizmu.
Anemonne napisał(a):
Marleno to jak powinnam zadziałać ? Najpierw odkwasić? Czy soda np. Z cytryną bedzie w porządku? Nie jem mięsa, nabiał bardzo zadko tylko w postaci twardego sera, jem ryby, owoce warzywa, raczej sporo glutenu, zielone szejki ale tez troche śmieci w stylu makaron z warzywami.
Marlena napisał(a):
Odkwaszanie najskuteczniejsze i najbardziej zgodne z planami Matki Natury odbywa się na warzywach i owocach, ponieważ tylko te dwie grupy pokarmów działają zasadotwórczo. Bardzo bym chciała aby to był serek, makaron czy ryba, ale niestety to nie ja to wymyśliłam lecz Matka Natura: odkwaszają TYLKO owoce i warzywa. Trzeba więc te prawa natury uszanować i się do nich dostosować.
Zostaw chwilowo wszystko inne i delektuj się dietą złożoną w 100% z owoców i warzyw. Gotowane i surowe – ale surowe odkwaszają i odchudzają lepiej. Wybierając owoce koncentruj się na tych najbardziej soczystych, zostaw banany i awokado, mają za dużo skrobi (banan) i tłuszczu (awokado) – są to cudowne owoce, ale nie na czas oczyszczania.
Zapewniam Cię, że już po tygodniu zauważysz pierwsze zmiany. Będą tym większe, im bardziej będzie się dieta opierać na surowych. Nie przejmuj się kryzysami ozdrowieńczymi i dziękuj za nie gdy je zauważysz, to znak, że właśnie dzieje się coś bardzo ale to bardzo dobrego. 🙂 Zawsze możesz zejść o stopień niżej w piramidzie by zmniejszyć chwilowe nieprzyjemne objawy.
Akurat jest sezon – nie ma na co czekać, zimą tego nie zrobisz.
FiveCarb, Jakub napisał(a):
Fajnie że o tym piszesz, prawdziwe oczyszczanie ma dopiero miejsce jak jesteśmy około 108 dni na samym soku z winogron plus sok z cytryny (tzw Master Fast System, może być sok pasteryzowany najlepiej z odmiany Concord), nie pijemy wody dopuszczalne sa małe ilości destylowanej szklanka dziennie, w niej też przygotowujemy odwary/wywary ziołowe, ja też jestem od 5 tygodni na samych owocach proszę pamiętać że owoce to też pomidor cukinia, ogórek czyli wszystko to co powstaje z kwiaty, owoce-warzywne jadam wieczorem.
Sławek napisał(a):
Co konkretnie zaliczamy do owoców, wszystkie rośliny które mają pestki, czy chodzi o owoce cytrusowe. Pomidor, ogórek, papryka też się liczą?
Marlena napisał(a):
Tak, liczą się. Wszystko co ma pestki to owoce.
FiveCarb, Jakub napisał(a):
Jak dla mnie owoc to znaczy że powstał z kwiatu, a urósł w ziemi itd
zbyrek napisał(a):
ten filmik jest po ang, jest dostepna gdzies wersja polska?z tego co zrozumialem nie ma limitu kalorii i w sumie mozna jesc do woli te wskazane owoce. I tu nasuwa mi sie pytanie czy nie jest wazne zeby wlaczylo sie odzywianie endogenne jak na poscie Daniela? i czy uwazasz, ze majac juz za soba pomyslnie skonczony post Daniela i utrzymując zdrowe odżywianie lepiej przejść za jakiś czas np. na dietę sokową (jako wyzszy i skutecziejszy w piramidzie oczyszcania)czy jednak po raz kolejny post Daniela? a diete sokowa wplatac np. jeden raz w tygodniu? jesli mozesz to napisz prosze jakie cykle stosujesz u siebie. chcialbym stosowac posty i oczyszczanie jak najbardziej skutecznie jesli juz udaje mi sie podejmowac takie małe umartwienie:) z góry dziekuje
Marlena napisał(a):
Filmik jest po ang., ale ma polskie napisy (można je włączyć takim przyciskiem po prawej stronie jak nie się nie pokazują). Nie ma limitu kalorii i w żadnym wypadku nie możesz ani chodzić głodny, ani przejadać się. Jeść by zaspokoić głód i tyle. Zresztą na tym tak właściwie polega karmienie ciała. 😉
Decyzja czy powtórzyć post Daniela czy też przejść na wyższy poziom piramidy (dietę opartą o warzywa i owoce zjadane wyłącznie na surowo) zależy od Ciebie, od Twojego samopoczucia oraz założonych celów. Cykle jakie stosuję u siebie niekoniecznie mogą odpowiadać potrzebom Twojego ciała, musisz drogą obserwacji wypracować sobie swoją własną taktykę, zobaczyć z czym Twoje ciało czuje się najlepiej, np. następuje największa poprawa samopoczucia, jasności myślenia, zmniejszenie zapotrzebowania na sen itd.
Raz w tygodniu można wplatać pojedyncze dni na samych sokach, koktajlach czy nawet wodzie.
zbyrek napisał(a):
pewnie z czasem sprobuje kolejnych stopni z piramidy i zobacze jak bede sie czul. w poscie Daniela przemawia do mnie to ze przy niskim dowozie kalorii wlacza sie odzywianie endogenne i organizm zjada to co dla nas szkodliwe typu zwapnienia itp. Na diecie owocowej skoro nie ma ograniczenia kalorii to endogennie organizm sie nie bedzie odzywial, wiec nie wiem czy ta dieta dziala „na to samo” co post Daniela czy jednak warto stosowac je naprzemiennie?
Marlena napisał(a):
Zbyrek, zależy co się chce osiągnąć – jeśli tylko oczyszczenie i odkwaszenie, to limitu kalorii nie ma, ale jeśli włączenie procesów autofagii, to limit ten jest, ponieważ powyżej pewnej ilości kalorii autofagia po prostu nie zachodzi, autofagia następuje tylko w warunkach niedoboru kalorycznego, nie zachodzi też gdy produkujemy sobie duże ilości insuliny pewnymi pokarmami (czyli np. nie włączy się jeśli nawet spożyjemy prawidłowo zmniejszoną ilość kalorii, ale będą one pochodzić z pokarmów szkodliwych jak np. słodycze, nabiał, czy mięso). Niestety natury nie oszukamy. 😉
Cukier owocowy (fruktoza) nie powoduje produkcji insuliny ponieważ ma inny metabolizm. I wbrew miejskim legendom fruktoza nie powoduje szkód żadnych gdy jest jedzona jak ją Bozia stworzyła czyli razem z owocami, a nie jako biały proszek z torebki. Wszystkie badania wykazujące „szkodliwość” fruktozy były robione na białym proszku, owoce nigdy nie wykazywały tych samych własności szkodzących, wręcz przeciwnie!
Dla najbardziej chorych dr Morse zaleca oprócz specyficznych mieszanek ziołowych jeden owoc z dużą zawartością fruktozy (winogrona, mono-dieta). W jego przepastnych archiwach znajdują się przypadki chorych nawet na „beznadziejne” nowotwory, którym medycyna konwencjonalna pomóc nie mogła, ale winogrona jako monodieta przez 42 dni pomogły. Mało kalorii+mało insuliny= włączenie autofagii. Wszystkie te warunki spełnia kuracja winogronowa.
Bożena napisał(a):
Bardzo dziękuję za dzielenie się Twoją ogromną wiedzą Marleno 🙂 Jak to wszystko, co można przeczytać w Twoim dzisiejszym wpisie ma się do postu Daniela wg dr Dąbrowskiej? Miałam zamiar za dwa tygodnie zacząć ten post (po raz pierwszy), ale wg zasad tego postu nie wolno spożywać owoców za wyjątkiem niezbyt dużych ilości jabłek, grapefruitów, cytryn oraz jagodowych (wyłącznie dla dekoracji), bo mogłoby nam się wyłączyć odżywianie endogenne i przeszlibyśmy wtedy w stan głodzenia organizmu, zamiast stanu oczyszczania. Jak to w końcu jest, bo po obejrzeniu filmiku Gordona z Twojego linku wyżej zaczęłam mieć wątpliwości. Gordon powiedział: „Jeśli stykamy się z chroniczną lub zwyrodnieniową chorobą należałoby zastosować 100 % dietę owocową.” Mam właśnie takie choroby i bardzo zależy mi na ich wyeliminowaniu, ale co według Ciebie będzie bardziej skuteczne – post Daniela czy może jednak zalecenie Gordona? Bo szczerze mówiąc dzisiaj trochę „zgłupiałam”… Więc może jednak można byłoby zacząć od poziomu postu Daniela – najpierw warzywa: gotowane, surowe, odrobina owoców, a następnie kolejno wchodzić na wyższe poziomy piramidy, czyli jednak włączać coraz więcej owoców i soków owocowych? Ale co wtedy z odżywianiem endogennym? Byłabym wdzięczna za dodatkowe wyjaśnienia, bo teraz mam kompletny mętlik w głowie…