Dostaję od Was bardzo wiele listów odnośnie witaminy C. Nie ma w tym nic dziwnego, albowiem tak się składa, że witamina C przez lata posądzana była o rozmaite rzeczy, do tego dochodzą rozsiane po sieci artykuły sprzedawców suplementów pełne niesamowitych rewelacji i można ostatecznie doprawdy mieć niezły mętlik w głowie.

Postaram się dzisiaj rozwiać część Waszych najczęstszych wątpliwości dotyczących witaminy C. Większość z tych informacji znajduje się już na witrynie, tutaj znajdziecie je zebrane w całość.

1. Czy kwas L-askorbinowy to aby na pewno lewoskrętna witamina C? Muszę mieć pewność, że kupuję dobrą witaminę, a nie prawoskrętną.

Witamina C jest na tej planecie tylko jedna, nie ma czegoś takiego jak „prawoskrętna” i „lewoskrętna” witamina C, choć jest to określenie dosyć popularne, ale nie ma ono nic wspólnego z nauką! Witaminą określa się bowiem tylko związek biologicznie aktywny w ludzkim ustroju. Kwas askorbinowy posiada dwa asymetryczne atomy węgla (C4 i C5), zatem możliwe jest wystąpienie czterech izomerów tej substancji.

Jednak tylko jeden z nich posiada biologiczną aktywność w naszym ustroju zasługując tym samym na miano witaminy: kwas L-askorbinowy. Pozostałe izomery nie są witaminą i nie używa się w stosunku do nich tego określenia.

Jeśli na opakowaniu widnieje określenie izomeru „kwas L-askorbinowy” lub nazwa „witamina C” to mamy pewność, że mamy do czynienia z aktywną biologicznie formą kwasu askorbinowego. Gdy takiego określenia nie ma (np. określenie brzmi bardzo ogólnie jako „kwas askorbinowy” bez wskazania izomeru ani wskazania iż chodzi o izomer będący witaminą) to możemy mieć wątpliwości. Więcej na ten temat (wraz z omówieniem pozostałych izomerów) pisałam w tym artykule.

 

2. Podobno tania chińska witamina C może być produkowana z kukurydzy GMO i to jest bardzo szkodliwe. Mam się bać?

Generalnie są cztery sposoby produkowania witaminy C:

– jej ekstrakcja z roślin (np. z aceroli),

– pozyskanie jej drogą wyłącznie chemicznej syntezy,

– pozyskanie jej drogą fermentacji (to jest to co możemy zrobić samodzielnie w domu i nawet robimy:  kisząc kapustę czy ogórki),

– pozyskanie jej drogą mieszaną (częściowo fermentacja i częściowo chemiczna synteza), z czego możemy mieć do czynienia albo z:

a) opracowanym w latach 30-tych ubiegłego wieku droższym procesem Reichsteina, albo z

b) procesem dwustopniowej fermentacji z udziałem mikroorganizmów (czyli podobnie jak w naszej kiszonej kapuście), który jest nie tylko tańszy, ale i NIE używa tylu toksycznych rozpuszczalników i reagentów (typu aceton czy kwas siarkowy) jak  proces Rechsteina.

Ten drugi sposób (dwustopniowa fermentacja) został opracowany w latach 60-tych przez chińskich naukowców i jest do tej pory przez wszystkich chińskich (i niektórych licencjonowanych spoza Chin) producentów stosowany.

Jeśli więc kupujemy tańszą witaminę C pochodzącą z Chin (które nota bene są na dzień dzisiejszy światową potęgą w produkcji nie tylko witaminy C ale i wielu innych surowców farmaceutycznych), to kupujemy witaminę nie tylko tańszą, ale i wyprodukowaną w sposób bardziej naturalny, bezpieczniejszy dla naszego zdrowia i przyjaźniejszy dla środowiska. Jak widać nie zawsze to co droższe jest lepsze, a to co tańsze czy chińskie jest gorsze.

Bez względu na sposób jej pozyskania każda molekuła witaminy C zawsze będzie składa się z sześciu atomów węgla, ośmiu atomów wodoru i sześciu atomów tlenu. Atomów nie można genetycznie zmodyfikować, jak słusznie zauważa dr Andrew Saul!

Mrożące krew w żyłach opowieści o „szkodliwej witaminie C otrzymywanej z kukurydzy GMO” są zaś dziełem najczęściej sprzedawców suplementów, którzy za wszelką cenę chcą odstraszyć ludzi od zakupu innej formy witaminy niż ta sprzedawana przez nich, reklamowana jako naturalna. Najczęściej mowa o sprzedaży preparatów dużo droższych niż zdecydowanie tańsza w przeliczeniu na 1 g kwasu L-askorbinowego chińska krystaliczna witamina C.

Na dzień dzisiejszy Chiny są światowym potentatem w produkcji nie tylko witaminy C, ale i bardzo wielu innych surowców dla przemysłu farmaceutycznego. Jednak jakoś dziwnie nikt nie zastanawia się czy do produkcji kupionych w kiosku tabletek od bólu głowy nie był przypadkiem użyty surowiec wyprodukowany w Chinach. 😉

 

3. Chcę przyjmować witaminę C w ramach profilaktyki. Jaką dawkę witaminy C powinienem stosować skoro ilość określona w mikrogramach jako RDA jedynie zabezpiecza przed klinicznymi objawami szkorbutu?

Odpowiedź na to pytanie zna jedynie Twój organizm. Nie znam jej ani ja, nie znasz jej Ty, nie zna jej nikt, nawet Twój lekarz. Inne zapotrzebowanie na wszelkie witaminy i minerały ma osoba gdy mieszka w mieści, pali, żyje w stresie, przepracowuje się, ciężko ćwiczy na siłowni lub biega maratony, cierpi na przewlekłą dolegliwość lub odżywia się głównie gotowanym i/lub przetworzonym jedzeniem, a inne mieszkający na wsi niepalący, zdrowy i pogodnie nastawiony do życia witarianin zażywający optymalnej dziennej ilości ruchu, który wszystko co mu potrzebne do szczęścia czerpie pełnymi garściami z naturalnego pożywienia. Witamina C nie jest tutaj żadnym wyjątkiem.

Nie jest więc tak, że każdego dnia potrzebujesz jej identycznie tyle samo co dnia poprzedniego albo miesiąc temu. Czy dzisiaj miałeś identyczne pragnienie i wypiłeś tyle samo (co do kropelki!)  wody jak wczoraj lub miesiąc temu? Nie? Z witaminami jest bardzo podobnie!

Zapotrzebowanie jest zależne od Twojego trybu życia i może być zmienne każdego dnia, przy czym witamin rozpuszczalnych w wodzie (np. C) nie magazynujemy (choć częściowo jesteśmy w stanie ją „recyklingować”), zatem potrzeba dostarczać jej codziennie skoro nasze organizmy jej nie produkują, do czego najlepiej służą świeże owoce i warzywa (również kiszone) i do ich jedzenia w dużych ilościach zawsze gorąco namawiam. W sytuacjach podbramkowych (np. okres wzmożonego wysiłku lub stresu) możesz jednak uciec się do suplementacji.

 

4. W jaki sposób dowiem się na jakie ilości witaminy C mój organizm ma aktualne zapotrzebowanie?

Jeśli chcesz bardzo dokładnie wyznaczyć swoje aktualne zapotrzebowanie, to przydatne będzie w tym celu dokonanie tzw.  kalibracji (jak to się robi pisałam tutaj), optymalna dawka dobowa będzie wynosić 75% ilości jaka spowodowała luźny stolec. Mający wieloletnie kliniczne doświadczenie w leczeniu pacjentów witaminą C dr Cathcart określił, iż zdrowy człowiek potrzebuje na dobę 4-10 g witaminy C.

Zgadzałoby się to z badaniami jakie robił swego czasu dr Rusell Jaffe: jedynie niewielki ułamek (ok. 5%)  badanych z ogólnej liczby 3497 osób było na tyle zdrowych, że potrzebowali jedynie 4 g C na dobę lub mniej i przy tej ilości ulegli kalibracji. Około 10% badanych wykazało dobowe zapotrzebowanie na 5-10 g C, zaś aż 80% badanych wykazało zapotrzebowanie na poziomie 10-130 g witaminy C na dobę, a pozostali byli na tyle schorowani, że ulegli kalibracji dopiero przy ilości przekraczającej 130 g.

Skąd aż takie zapotrzebowanie (10-130 g) u takiego ogromu ludzi? Ano stąd, że nie żyjemy w szklanej bańce, lecz w nowoczesnym świecie obfitującym w stres, przetworzone jedzenie i zanieczyszczenia. Codziennie dostają się do naszego systemu zanieczyszczenia ze środowiska w jakim przyszło nam żyć: wody, pożywienia i zasmrodzonego spalinami powietrza.

Przeciętnie wylicza się, że współczesny mieszkaniec miasta pochłania na przykład ok. 10-20 mcg metali ciężkich wraz z wdychanym powietrzem. Tylko aby zneutralizować ich szkodliwe działanie i wydalić je z ustroju zapotrzebowanie wynosić będzie 1-2 g witaminy C na dobę. A przecież potrzebujemy dodatkowych ilości w celu ochrony zdrowia, nie tylko w celu obrony przed wpływem zanieczyszczonego środowiska.

Dlatego jeśli Twoje menu jest głównie gotowane i/lub przetworzone, a nie surowe (najlepiej organiczne), a dodatkowo mieszkasz w mieście, palisz i np. nosisz w zębach srebrne plomby amalgamatowe z których do Twojego systemu przedostają się jony rtęci, to z dużą dozą prawdopodobieństwa nie znajdziesz się niestety w grupie przewlekle zdrowych szczęśliwców potrzebujących jedynie 4 g witaminy C na dobę lub mniej.

WITAMINY

5. Czy w razie infekcji też muszę robić kalibrację? Skąd mam wiedzieć ile witaminy potrzebuję by pozbyć się szybko symptomów infekcji?

Nie, kalibracja jest przydatna gdy chcesz przez dłuższy czas przyjmować witaminę C w określonym celu jako suplement lub chelator. Na pewno warto ją więc wykonać w sytuacjach takich jak np. gdy cierpisz na chorobę przewlekłą lub gdy planujesz detoks z metali ciężkich, które witamina C (wraz z innymi synergentami) jak wiadomo wiąże i bezpiecznie usuwa z systemu.

Natomiast w czasie infekcji nie jest konieczna kalibracja i najczęściej też nie ma na nią czasu, ponieważ dobrze jest zacząć jak najwcześniej przyjmować witaminę w odpowiednich dawkach i odpowiedniej częstotliwości, zanim infekcja się rozwinie na dobre. Po prostu szybciej się pozbędziemy symptomów gdy zaczniemy wcześniej, a nie dopiero wtedy gdy choróbsko zapuściło już korzenie i poczyniło szkody. Generalnie zasada przyjmowania C podczas infekcji brzmi: dużo, często i do ustąpienia objawów.

W razie infekcji kierujmy się tabelką opracowaną przez wspomnianego dra Cathcarta, zwracając uwagę na nasze symptomy:

1. Zdrowy ogólnie człowiek może do nasycenia (czyli stanu „prawie” rozwolnienia) przyjąć w ciągu doby 4-15 gramów witaminy C (4000-15000 miligramów) w 4-6 podzielonych dawkach. W warunkach stresu lub wzmożonej aktywności fizycznej zapotrzebowanie wzrasta jednak do 15-25 gramów.

2. Lekko przeziębiony będzie potrzebował przyjąć już 30-60 gramów w 6-10 dawkach aby zwalczyć chorobę, czyli taka ilość może być przyjęta do nasycenia (do wystąpienia stanu na pograniczu rozwolnienia), dla osoby z cięższym przeziębieniem będzie to co najmniej 100 gramów na dobę w 8-15 dawkach.

3. Przy grypie ilość witaminy C potrzebnej do nasycenia organizmu wzrasta do 150 gramów na dobę w 8-20 dawkach.

4. Dla chorego na wirusowe zapalenie płuc lub mononukleozę ilość ta wzrasta do 200 gramów i więcej na dobę lub więcej w 12-25 dawkach.

5. Infekcje bakteryjne potrzebują 30-200 i więcej gramów na dobę w 10-25 dawkach

O co chodzi z tym „prawie” rozwolnieniem? O tym w odpowiedzi na następne pytanie.

 

6. Podczas infekcji brałem witaminę C ale zaraz dostałem biegunki, a symptomy i tak mnie nie opuściły. Mam obiekcje czy ta witamina C w ogóle działa.

Działa, ale należy postępować zgodnie z zaleceniami w literaturze medycznej. Zwróć uwagę na tabelę Cathcarta: im większe jest zapotrzebowanie, tym zostaje ono rozbite na tym więcej mniejszych pojedynczych dawek. Podanie zbyt dużej jednorazowo dawki lub podanie zbyt szybko jedna po drugiej spowoduje luźny stolec.

O ile jest on dla nas ważnym sygnałem gdy dokonujemy omówionej powyżej kalibracji (np. przed planowaną długoterminową suplementacją czy detoksem z  metali ciężkich), o tyle Dr Cathcart sugeruje, by przy infekcjach utrzymywać nasz organizm w stanie „na pograniczu”, lub „prawie” rozwolnienia, ale by NIE dopuścić do luźnego stolca. Czyli dopuszczalne są „odgłosy” z żołądka (przelewanie, burczenie itp.), uczucie pełności (wzdęcia), częstsze gazy, lekkie nudności, ale NIE luźny stolec, do którego staramy się w miarę możności nie dopuścić.

Chodzi o to, by poziom witaminy C utrzymać w plazmie na mniej więcej stałym poziomie, a nie pozbyć się C z ustroju podczas wizyty w toalecie 😉 Tylko wtedy gdy poziom C w plazmie jest stały ma ona szansę dobrać się do skóry patogenom, które nas zaatakowały. Dlatego ważne jest nauczyć się dozować C z wyczuciem i przy tym uważnie obserwując symptomy, które prawidłowo powinny ustępować w ciągu godzin.

Ilu godzin? To zależy od infekcji: przy małym katarku 2-3 godziny, przy grubszej infekcji wirusowej lub bakteryjnej w ciągu maksymalnie pierwszej doby przyjmowania odpowiednio wysokich dawek C przyjmowanych w prawidłowej częstotliwości już powinny być widoczne pierwsze oznaki ustępowania symptomów.

Ponadto witaminę C należy wziąć OD RAZU, już przy pierwszych ledwie wyczuwalnych symptomach, nie należy czekać aż infekcja się rozwinie, bowiem wtedy pozbycie się symptomów trwa zdecydowanie dłużej.

Jeśli przyjmowanie witaminy C rozpoczniemy od razu, a ustępowania symptomów nie widać w ciągu GODZIN (nie dni, tylko GODZIN) to musimy:

  • – zwiększyć dawkę przyjmowaną jednorazowo (podawać więcej)
  • – zmniejszyć odstępy czasowe pomiędzy dawkami (podawać częściej)
  • – albo jedno i drugie

Natomiast gdy symptomy zaczynają ustępować (albo też gdy niechcący przesadzimy i nagle wylądujemy mimo wszystko w toalecie), to robimy dokładną odwrotność tego co robiliśmy do tej pory:

  • – zmniejszamy dawkę przyjmowaną jednorazowo (podawać mniej)
  • – zwiększamy odstępy czasowe pomiędzy dawkami (podawać rzadziej)
  • – albo jedno i drugie

Bardzo wskazane jest podawanie liposomalnej postaci witaminy C, ma ona znacznie większą wchłanialność od krystalicznej, ponieważ jej cząsteczki posiadając osłonkę lipidową zamiast wiązać wodę w jelitach przenikają szybciej i skuteczniej do krwiobiegu. Również gdy masz wrażliwy żołądek lub jelita – bardziej wskazana jest liposomalna postać niż krystaliczna.

 

7. Podobno w ciąży witamina C może być szkodliwa, tak piszą w Wikipedii. Jak to z tym jest?

Wikipedia nie jest najlepszym źródłem czerpania informacji, co stało się nawet anegdotyczne. Na temat wpływu witaminy C na kobiety ciężarne znajdziemy tam mrożące krew w żyłach informacje, które mogą przerazić niejedną przyszłą mamę, cytuję:

„Stosowanie wyższych niż zalecane dawek witaminy C w czasie ciąży może być szkodliwe dla płodu. Wysokie dawki tej witaminy, według klasyfikacji FDA ryzyka stosowania leków w czasie ciąży, należą do kategorii C. Oznacza to, że w badaniach na zwierzętach wykazano działanie niepożądane na płód, jednak jej wpływ na ciążę człowieka nie jest potwierdzony w badaniach klinicznych.”

Jest to informacja delikatnie mówiąc nieścisła,  bowiem jak najbardziej mamy doniesienia o doświadczeniach klinicznych z ciężarnymi pacjentkami przyjmującymi w ciąży dawki witaminy C  w ilościach „wyższych niż zalecane” i to dużo wyższych. Opisy owych doświadczeń pochodzą z prac dra F. Klennera (tego samego, który jest autorem „Raportu Klennera” zawierającego opis wyleczeń witaminą C z rozmaitych chorób wirusowych, w tym „nieuleczalnego” polio).

Na 300 pacjentek ciężarnych będących pod opieką dra Klennera przyjmujących zalecane przez niego dawki witaminy C podczas ciąży (4 g w pierwszym trymestrze, 6 g w drugim i 8-10 g w trzecim, z czego niektóre panie miały większe niedobory i wymagały podawania większej ilości np. 15-20 g na dobę):

  • – żadna pacjentka nie poroniła
  • – wszystkie miały poród lekki, krótki oraz mniej bolesny
  • – po porodzie nie doszło do krwotoków w ani jednym przypadku
  • – dzieci tych pacjentek były silniejsze, zdrowsze i miały większą masę urodzeniową (maluszki te były w klinice nazywane pieszczotliwie „vitamin C babies”) niż dzieci pacjentek nie będących pod opieką dra Klennera i nie biorących podczas ciąży dodatkowych ilości witaminy C.

 

8. Czy witaminę C można podawać również dzieciom i jakie są zalecane dawki?

Człowiek czy mały czy duży nie produkuje sam witaminy C w swoim ustroju. Niezbyt zdrowe dziecko będzie miało też większe zapotrzebowanie na witaminę C niż jego zdrowy dorosły rodzic. Ponadto pamiętać należy, że w czasie choroby, stresu lub urazu zapotrzebowanie na C zwiększy się wielokrotnie.

Jeśli uważasz, że niemowlę nie ma czym się jeszcze stresować – pomyśl o szczepionkach, które dla tak malutkiego ciałka są olbrzymim stresem: nie tylko samo ukłucie ale i wprowadzenie do ustroju obcych substancji i wywoływanie na siłę reakcji systemu immunologicznego.

Jako pierwszy zależność pomiędzy częstotliwością występowania NOP-ów (niepożądanych odczynów poszczepiennych), a niedoborami witaminy C u dzieci odkrył  australijski lekarz greckiego pochodzenia A. Kalokerinos, badając przyczyny częstych NOP-ów (ze zgonami włącznie) u aborygeńskich dzieci. Gdy zaczął tym dzieciom podawać witaminę C częstotliwość zgonów oraz NOP-ów w sposób zauważalny zmalała – niemal do zera.

Wbrew temu co mówi medycyna akademicka to niedobór witaminy C (wspólnie z niedoborem witaminy B6 oraz cynku) jest jak wskazują badania przyczyną „nagłej śmierci łóżeczkowej niemowląt” (SIDS – Sudden Death In Infancy Syndrome) . Zatem do momentu gdy maluch jest jedynie na mleku matki – powinna ona dbać o dietę bogatą w witaminy, szczególnie witaminę C, a w razie potrzeby dodatkowo witaminizować swoje napoje czy pokarmy.

Zasady dawkowania witaminy C dla maluchów są proste do zapamiętania. Dr F. Klenner jako pierwszy zalecał zapamiętać ogólną zasadę „1 rok=1 gram”, czyli zdrowy roczniak będzie dostawał 1 g dziennie, dwulatek 2 g dziennie, trzylatek 3 g dziennie itd.

Ogólne zasady dra Klennera rozwinął i doprecyzował wspomniany dr Kalokerinos, który zaleca przeliczać wiek dziecka do roku czasu w miesiącach i stosować 100 mg na każdy miesiąc życia dziecka, a więc np. zdrowe dziecko ośmiomiesięczne powinno dostawać 800 mg, dalej powyżej roku – według zaleceń Klennera (1 g na każdy kolejny rok życia).

 

9. Czytałem, że witamina C to wcale nie jest sam kwas L-askorbinowy, lecz cały kompleks związków tak jak występuje to w naturze, w tym są ujęte bioflawonoidy, w związku z czym sama krystaliczna witamina C nie będzie działać, a nawet może być szkodliwa dla zdrowia. Jak to z tym jest?

Na witrynach sprzedawców suplementów (szczególnie tych określanych jako „naturalnego pochodzenia”) znaleźć można wiele tego typu twierdzeń odnośnie witaminy C, popartych nawet (a jakże!) wywiadami z lekarzami, a nawet profesorami dla zyskania większej wiarygodności.

Niestety żadne z nich nie znajduje potwierdzenia w praktyce klinicznej lekarzy, którzy mają na swoim koncie setki czy tysiące potwierdzonych przypadków wyleczeń pacjentów za pomocą niczego innego jak krystalicznej witaminy C (lub jej związków z minerałami, np. askorbinianu sodu).

Faktem jest (co odkrył Albert Szent- Gyorgyi, ten sam biochemik, który odkrył w latach 30-tych XX w. witaminę C), że witamina C posiada synergenty w postaci rozmaitych substancji (fitozwiązków), poprawiających jej wchłanianie.

Nie znaczy to jednak, że sama witamina C w formie krystalicznej nie będzie działać lub tym bardziej, że może być w jakikolwiek sposób szkodliwa (żaden z opisanych w literaturze fachowej pacjentów nie poniósł nigdy uszczerbku na zdrowiu tylko dlatego, że był leczony krystaliczną witaminą C zamiast np. wyciągiem z róży czy z aceroli). Współcześni badacze przyznają, że nie ma większych różnic w biodostępności witaminy C krystalicznej i pochodzącej z naturalnych źródeł: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3847730/

Nie jest też prawdą, jakoby tylko połączenie w jednym preparacie witaminy C i bioflawonoidów było skuteczne. W literaturze (np. u Klennera) często mamy do czynienia z opisami praktyk podawania pacjentom osobno witaminy C i osobno np. soków owocowych, co również powodowało ustępowanie symptomów. Można zatem przyjąć, że podanie osobno działa równie dobrze jak razem.

Jak pisze dr Andrew Saul (podzielający w tej kwestii opinię Linusa Paulinga) preparaty naturalne nie są złe, ale podczas infekcji lub innej nagłej potrzeby przyjęcia dużej dawki najbardziej polecane jest wyjście najtańsze i jednocześnie najskuteczniejsze, czyli przyjąć krystaliczną witaminę C i jednocześnie dobrze się odżywiać.

Pożywienie jest kiepskim źródłem witaminy C (w sensie gdy mówimy  o jej stosowaniu terapeutycznym potrzebnym w megadawkach np. przy infekcjach), ale jest dobrym źródłem bioflawonoidów, podczas gdy witamina C w proszku, kapsułkach czy tabletkach jest kiepskim kiepskim źródłem bioflawonoidów ale dobrym źródłem C.

Dlatego najbardziej polecane (i opłacalne!) jest właśnie wybrać „zwykłą” witaminę (ta w proszku wychodzi najtaniej w przeliczeniu na 1 g) ORAZ JEDNOCZEŚNIE prawidłowo się odżywiać (nawet i pić same soki gdy nie ma apetytu przy chorobie). W ten sposób mamy znakomity tandem korzyści i dla kieszeni i dla zdrowia.

 

10. Zakupiłem witaminę C, a tam na dołączonym świadectwie jakości widnieją dane dotyczące zawartości metali ciężkich (jak ołów): 0,001%. Mam się bać?

Jeśli w składzie cząsteczkowym mamy określoną ilość substancji jako max. 0,001% to jest to równe max. 10 ppm czyli na milion cząsteczek witaminy C przypada maksymalnie 10 cząsteczek wszystkich metali ciężkich (jak ołów, ale też arsen, kadm czy nikiel itp.). Ilość ta jest nieistotna z dwóch powodów:

1. w zanieczyszczonym spalinami powietrzu, którym oddychamy jest więcej metali ciężkich niż marne 10 ppm, szczególnie gdy mieszkamy w mieście: jak już wspomniałam przeciętny mieszkaniec miasta poprzez drogi oddechowe dostarcza dziennie do swojego ustroju ok. 10-20 mcg ołowiu (lub mieszanki metali ciężkich).

2. Witamina C dzięki temu, że posiada dwie grupy hydroksylowe wiąże i bezpiecznie usuwa wszystkie metale ciężkie z ustroju, jest więc znakomitym chelatorem (polecam zapoznać się z wykładem dra Rusella Jaffe aby poznać szczegóły).

1 g czyli 1000 mg witaminy C jest w stanie związać:

– 20,7 mcg ołowiu

– 20 mcg rtęci

– 11,2 mcg kadmu

– 7,5 mcg arsenu

– 5,9 mcg niklu

Spożywając 1 gram wit. C dziennie możemy przyjąć, że będziemy w stanie związać i bezpiecznie wydalić z ustroju średnio 20 mcg ołowiu. Czyli wszystko to co się do naszego systemu w tym dniu dostało tylko dlatego, że… oddychamy 😉

Zatem ilość metali ciężkich zawartych w krystalicznej witaminie C jest w kontekście tego całkowicie nieznacząca (jest ona taka sama zarówno w spożywczej jak i czystej do analizy witaminie i wynosi max. 0,001% czy inaczej mówiąc 10 ppm – 10 cząsteczek na milion).

 

11. Słyszałem, że witamina C podawana w dużych dawkach może spowodować kamienie nerkowe.

Ja też słyszałam, słyszała to też moja sąsiadka, a jej lekarz to nawet nie tylko słyszał ale i mówił o kamieniach nerkowych wywoływanych przez witaminę C. Wszyscy gdzieś coś słyszeli lub czytali na ten temat. Jest tylko jeden problem: nikt ich nie widział i nie stwierdził bez cienia wątpliwości iż istnieją.

Wszyscy znają jednorożca. Wszyscy wiedzą jak wygląda. Nawet potrafiliby go narysować. Jest tylko jeden problem: nikt go jeszcze na oczy nie widział ponieważ jednorożce nie istnieją. I tak samo z kamieniami nerkowymi powstającymi od witaminy C. Wszyscy o nich mówią, ale nikt nie dostarczył jak do tej pory niezbitych dowodów na ich istnienie.

Każdy lekarz o nich coś „słyszał” lub „czytał” ale nikt ich jeszcze nie „widział” jak też i literatury naukowej opisującej zjawisko nie ma, nie było i nie będzie. Dlaczego? Bo tak jak powiedział dr A. Hoffer: „W przeciwieństwie do popularnych wierzeń medycznych witamina C nie powoduje kamieni nerkowych, przynajmniej do tej pory nie powoduje. Może będzie w przeciągu następnych 1000 lat”.

Zatem fakty są takie, że literatury medycznej dającej niezbite dowody na powodowanie kamieni nerkowych przez witaminę C podawaną w dużych dawkach brak.

Natomiast literatura medyczna opisująca wyleczenie pacjentów t.j. rozpuszczanie kamieni przez C (wraz z synergentami w postaci magnezu i B6) owszem jest i stwierdzono ten fakt ponad wszelką wątpliwość już w latach 40-tych ubiegłego wieku (prekursorem badań na ten temat był kanadyjski lekarz W. MacCormick, który w ciągu swojej długoletniej praktyki lekarskiej wielu pacjentów wyleczył z kamicy właśnie podawaniem odpowiednich dawek witaminy C).

Bardzo ciekawie na ten temat (wraz z podaniem źródeł w postaci fachowej literatury) pisał dr Andrew Saul w tym artykule: [klik]

To za małe ilości lub niedobór witaminy C (w także witamin z grupy B oraz magnezu) w diecie sprzyjają tworzeniu się kamieni. Nie odwrotnie.

A co z podniesionym poziom szczawianu wapnia w moczu, na który witamina C ma wpływ? Otóż podwyższony poziom szczawianu wapnia nie jest czynnikiem determinującym powstawanie kamieni nerkowych sam w sobie.

Podczas ciąży na przykład u każdej kobiety poziom szczawianu w moczu wzrasta do poziomu równego lub większego niż ten notowany u pacjentów cierpiących na kamicę – pomimo to nie uznaje się ciąży jako czynnika ryzyka w rozwoju kamicy. Jak mówi dr T. Levy wyróżnia się ok. 55 innych czynników ryzyka w powstawaniu kamicy nerkowej, podniesiony poziom szczawianu jest tylko jednym z nich i  dotyczy tylko pacjentów z już istniejącymi chorobami nerek.

 

12. Czy to prawda, że witamina C w dużych dawkach wpływa destruktywnie na witaminę B12?

Jeśli mówimy o badaniach in vitro to w istocie fenomen taki stwierdzono. Natomiast in vivo (czyli w ludzkim organizmie) fenomenu nie stwierdza się. Dr Jaffe podczas wykładu z konferencji IAOMT wspomina, iż swego czasu wykonał badania trwające 21 i 28 dni podczas których podawano dożylnie roztwory zawierające witaminę C i witaminę B12 w dużych dawkach. Nie znaleziono żadnej negatywnej interakcji pomiędzy B12 i C.

 

13. Mam niedobór witaminy C (np. krwawią mi dziąsła), nie lubię jednak warzyw i stąd pomysł suplementacji. Ale już niewielkie dawki rzędu 3-4 g powodują u mnie niemiłe objawy jelitowe (gazy, wzdęcia, rozwolnienie). Co może być tego przyczyną i jak sobie z tym poradzić?

Przyjmowanie witaminy C bywa pomocnym sygnałem w rozpoznaniu zaburzeń jelitowych. Zacytuję w tym momencie dra Rusella Jaffe:

„Jeśli używasz witaminy C jedynie do oznaczenia ilości witaminy C jaką ludzie potrzebują, a im brakuje magnezu, brakuje im glutaminy, brakuje im prebiotyków i probiotyków, to kalibracja wytknie od razu wszystkie te niedobory: magnezu, glutaminy, probiotyków, źródeł siarki itd. A będą to ci, którzy przyjdą i powiedzą „nie czułem się dobrze”.

A to nie wina witaminy C, to tylko witamina C uwypukliła wszystkie te niedobory: glutaminy energizującej i naprawiającej trakt jelitowy, pre- i probiotyków potrzebnych dla zdrowego pasażu jelitowego, asymilację i eliminację itd. Zatem kalibracja witaminy C może dać wiele więcej informacji niż tylko o samej witaminie C! Najbardziej skomplikowane przypadki potrzebują najpierw solidnego zalkalizowania ustroju, muszą otrzymać czynniki które współpracują z witaminą C, abyśmy mogli uzyskać bezpieczne i skuteczne wyniki które typowo mają miejsce.”

Jednym słowem witamina C nie jest winna, że jej nie wchłaniasz jak należy. Nieprawidłowa flora bakteryjna, przetworzona dieta o niskiej wartości odżywczej, zakwaszony organizm nie dysponujący odpowiednią ilością buforujących minerałów – to wszystko może wpływać na poprawność asymilacji witaminy C.

Niestety będziesz musiał albo polubić swoje krwawiące dziąsła (a potem i inne zaburzenia jakie będzie sygnalizował organizm w miarę upływu czasu) albo polubić owoce i warzywa (w tym niezbędne dla zdrowych jelit kiszonki), które nie tylko zawierają rozmaite witaminy i są kopalnią minerałów, ale też alkalizują system i zapewniają mu zdrowie, witalność i odporność.

Konieczne będzie też odstawienie pustoszących w zastraszającym tempie Twoje zasoby systemowe substancji: pokarmów przetworzonych, używek (kawa, alkohol, papierosy) oraz słodyczy. Po doprowadzeniu ustroju do porządku, wyhodowaniu dobrej flory w jelitach i uzupełnieniu niedoborów asymilacja witaminy C będzie przebiegać prawidłowo.

W międzyczasie gdy będziesz nad tym pracować możesz uciec się do buforowanej lub  liposomalnej postaci witaminy C, która zmniejszy objawy dyskomfortu jelitowego. Nie zwalnia to jednak z obowiązku poczynienia zmian w diecie i uzupełnienia niedoborów. Tak czy inaczej.

Pamiętać bowiem należy, że jak wynika z literatury witamina C dzięki swojej budowie chemicznej wiąże następujące pierwiastki: najpierw ołów, potem rtęć, potem arsen, potem kadm, potem nikiel, potem wapń, potem miedź, potem magnez, a następnie cynk. Jeśli chcesz więc długotrwale w jakimś celu zażywać witaminę C, to nie masz wyjścia jak dbać o dobrą (czyli pełną świeżych warzyw, owoców, orzechów, kiełków i pestek) dietę dostarczającą mnóstwa wapnia, magnezu, cynku i miedzi.

Jeśli zlekceważysz to zalecenie i dalej będziesz żywić się pozbawioną ważnych minerałów przetworzoną dietą (lub spożywać produkty „kradnące” nam je z ustroju jak np. cukier, kawę itp.) to możesz nabawić się niedoborów tych ważnych pierwiastków, zaś Twoje zdrowie zamiast się polepszyć może się… pogorszyć. Pozbędziesz się krwawiących dziąseł, a pojawią się inne zaburzenia. Potem zwalisz winę na „tą niedobrą witaminę C”. A to nie witamina jest niedobra, tylko Twój styl życia i Twoja dieta.

Nie sposób być zdrowym „na wyrywki”. Zdrowie jest efektem naszych działań długofalowych i przypomina grę interaktywną. Nie ma bowiem jednej „magicznej substancji”, która by nam bez naszego wysiłku nieustające zdrowie, długowieczność czy nieśmiertelność zapewniła.

Witamina C podobnie jak każda inna substancja też nią sama w sobie nie jest, współdziała ona w ustroju z innymi czynnikami i jest przy tym dosyć wymagająca: wymaga nie tylko opanowania pewnych zasad w jej prawidłowym stosowaniu ale i utrzymywania całego systemu w stylu życia zgodnym z naturą. Słodycze, kawa, białe bułeczki czy zupki w proszku niewiele mają z nią wspólnego.

Aby więc czerpać pełnię korzyści z działania witaminy C gdy mamy sytuację w której konieczna jest jej suplementacja – czasem niezbędna będzie po prostu zmiana stylu życia, dla niektórych bardzo drastyczna.

Witamina C lubi zalkalizowany (prawidłowo odżywiany) ustrój posiadający zapasy ważnych substancji (w tym minerałów) oraz lubi zdrowe i prawidłowo pracujące jelita, wypełnione dobrą florą bakteryjną. Wtedy znakomicie z Tobą współpracuje i daje z siebie to co najlepsze, a Ty czujesz się lepiej 🙂

14. Podobno witamina C w postaci jaką jest „goły” kwas l-askorbinowy niszczy mikroflorę jelitową?

Oto kolejne wymysły sprzedawców „prawdziwej witaminy C”: nie bierzcie witaminy C w formie zwykłego kwasu l-askorbinowego, bo po pierwsze nie działa, a po drugie zniszczy wam mikroflorę jelitową!

Tymczasem witamina C jako kwas l-askorbinowy jest słabym kwasem – w roztworze jaki zazwyczaj robimy sobie w domu ma kwasowość podobną do octu (podczas gdy askorbiniany posiadają jeszcze mniej kwasowe pH), więc równie dobrze możemy spodziewać się rujnowania mikrobiomu jelitowego przez sałatkę przyprawioną dressingiem z dodatkiem octu jabłkowego. 🙂

Witamina C nie niszczy mikroflory jelitowej!

Wręcz przeciwnie – witamina C ma pozytywny wpływ na oś jelitowo-wątrobową: https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S2213231718309480

To z kolei ma korzystny wpływ na pozbycie się dysbiozy i powiązanych z nią stanów zapalnych.

Jeśli masz podejrzenie przerostu candidy, to witamina C będzie również pomocna: https://bioinfopublication.org/files/articles/1_1_4_IJMR.pdf

Jak wskazuje dr Cathcart w swojej tabelce przy przeroście candidy należy zażywać od 15 do nawet 200 g witaminy C (w 6-25 dawkach na dobę) aby się pozbyć dziadostwa:

Strzeżmy się opowieści niezwykłej treści pisanych przez sprzedawców drogich suplementów! 😉