Jak stosować witaminę D? Pomimo opublikowania wyczerpujących artykułów na temat witaminy D wciąż otrzymuję od czytelników sporo zapytań (zarówno w mailach jak i w komentarzach) odnośnie tejże witaminy.
Jaka forma witaminy D jest lepsza (D2 czy D3), czy suplement X, Y lub Z jest dobry, ile muszę suplementować witaminy D i czy na pewno muszę aż tyle, jak często należy brać witaminę D?
Jaka forma doustnego suplementu witaminy D jest najlepsza (krople, kapsułki, tabletki), czy trzeba przyjmować tę witaminę razem z tłuszczem skoro jest rozpuszczalna w tłuszczu itd.
Postanowiłam zebrać tę wiedzę dzisiaj w jednym artykule i odpowiedzieć na wiele z tych pytań, rozwiewając wątpliwości czytelników. Większość z tych informacji znajduje się już na naszej witrynie, tutaj znajdziecie je zebrane w całość w formie pytań i odpowiedzi.
1. Jaka forma witaminy D jest najlepsza: D2 czy D3?
Mamy dwie główne formy witaminy D: D2 (ergokalcyferol) i D3 (cholekalcyferol). Różnią się one długością bocznego łańcucha.
Witaminę w postaci D2 produkują z prowitaminy D2 (ergosterolu) pod wpływem słońca rośliny (np. grzyby czy drożdże). Natomiast forma D3 (cholekalcyferol) jest produkowana przez ludzi i zwierzęta z cholesterolu – również pod wpływem wystawienia skóry na działanie promieni słonecznych.
Z badań naukowych wynika, iż poziom badanej we krwi witaminy D (w formie kalcyfediolu czyli metabolitu D-25(OH)D) najlepiej podnosi suplementacja witaminy D3 czyli cholekalcyferolu [klik].
W większości suplementów dostępnych na polskim rynku najczęściej znajdziemy właśnie D3, otrzymywana ona jest z lanoliny (będącej składnikiem wełny owiec) naświetlanej promieniami UV.
2. Jakie suplementy witaminy D są najlepsze: tabletki, kapsułki, krople?
Dostępne są suplementy witaminy D w rozmaitej formie:
- proszek lub prasowane z niego tabletki (suche formy witaminy D),
- kapsułki przezroczyste (witamina D rozpuszczona w oleju roślinnym),
- krople w buteleczce z pipetą lub w sprayu (również tutaj witamina D została rozpuszczona w oleju roślinnym).
W zasadzie nie ma jakichś bardzo dużych różnic jeśli chodzi o wchłanialność, jednak dostępne dane naukowe każą przypuszczać, iż nieznacznie lepiej wchłaniają się dwie ostatnie formy czyli zawierające witaminę D rozpuszczoną w oleju roślinnym (słonecznikowy, oliwa z oliwek), m.in. dlatego, że zawarte w tych olejach NNKT poprawiają wchłanialność.
Poza tym bardzo dobrze witamina D wchłania się przez śluzówki naszej jamy ustnej (czyli krople/spray jeśli stosujemy je pod język lub na wewnętrzną stronę policzka): tym sposobem witamina D dostaje się szybko bezpośrednio do krwiobiegu.
Jest to też forma najbardziej praktyczna (również do podawania dzieciom): krople można po prostu dodać do jedzenia (np. koktajlu czy sałatki). Można je też zaaplikować na skórę.
Z tego badania naukowego (randomizowanego, kontrolowanego z użyciem placebo) wykonanego na 50 studentach medycyny wynika bowiem, że poziom witaminy D w ustroju podnosi się również wtedy, gdy zostaje ona dostarczona transdermalnie (przez skórę).
3. Czy witaminę D trzeba brać codziennie, tak jak witaminę C?
Nie jest to konieczne.
Witamina C jest witaminą rozpuszczalną w wodzie, zaś witamina D jest zaliczana do witamin rozpuszczalnych w tłuszczach i w związku z tym jest dłużej przechowywana w naszym ustroju (najwięcej w tkance tłuszczowej, część również w wątrobie), ma ona długi (liczony w tygodniach) biologiczny okres półtrwania (czas, w którym jej stężenie w ustroju spadnie o połowę).
Dlatego witaminę D można przyjmować zarówno w dawkach dziennych, jak i tygodniowych czy miesięcznych (np. 2000 IU dziennie lub 14000 IU raz w tygodniu lub 60000 raz w miesiącu).
4. Czy witaminę D należy brać na czczo? Podczas posiłku? Przed snem?
Specjalista witaminy D, dr M. Holick twierdzi, że nie ma to znaczenia.
Nie jest ważna pora przyjmowania witaminy D, nie ma znaczenia jej przyjmowanie przed, podczas lub po posiłku, nie ma też znaczenia czy posiłek zawierał tłuszcz czy nie – szczególnie jeśli przyjmujemy kapsułki lub krople, gdzie witamina jest już rozpuszczona w tłuszczu.
Najważniejsze jest osiągnąć prawidłowy poziom witaminy D w ustroju!
5. A jaki jest prawidłowy poziom witaminy D w ustroju?
Norma wynosi od 30-100 ng/ml. To dosyć duży przedział i jak widać można „być w normie” mając już zaledwie 30 ng/ml, jednak z badań naukowych wynika, iż ten najniższy poziom normy jedynie w minimalnym stopniu zabezpiecza nas przed chorobami (zarówno infekcjami jak i przewlekłymi chorobami cywilizacyjnymi).
Optymalizacja wchłaniania wapnia z przewodu pokarmowego ma miejsce przy poziomie 34 ng/ml, zaś dla dobrej wydajności nerwowo-mięśniowej jak również do zredukowania ryzyka nowotworu narządów wewnętrznych potrzebny jest poziom 38 ng/ml (a raka piersi, stwardnienia rozsianego oraz cukrzycy typu 1 – nawet 52 ng/ml).
Poziomy witaminy D przedstawiają się zaś następująco:
- deficyt: 0-20 ng/ml (0-50 nmol/l),
- stężenie suboptymalne: 20-30 ng/ml (50-75 nmol/l),
- stężenie optymalne: 30-50 ng/ml (75-120 nmol/l),
- stężenie wysokie: 50-100 ng/ml (125-250 nmol/l),
- stężenie potencjalnie toksyczne: powyżej 100 ng/ml (250 nmol/l),
- poziom toksyczny: powyżej 200 ng/ml (500 nmol/l).
Oznaczenie ng/ml stosowane jest w większości krajów Europy, zaś nmol/l w krajach anglosaskich (USA, Wielka Brytania) – weź to pod uwagę jeśli tam mieszkasz i odbierzesz wyniki: cyfra 50 na wyniku wcale nie oznacza, że jest dobrze, bowiem wynik został oznaczony w nmol/l, a to nie to samo co ng/ml (przelicznik jest jak 1:2,5 czyli 1 ng/ml = 2,5 nmol/l).
Nie ma jednogłośnej zgody wśród naukowców i lekarzy co do tego w jakim tak naprawdę przedziale najzdrowiej jest utrzymywać poziom witaminy D – liczby te zależne są od tego, kto je sugeruje.
Są lekarze uważający, iż wystarczy nam do szczęścia poziom „niższej normy” czyli 30-50 ng/ml, inni zaś sugerują lepsze zaopatrzenie ustroju w witaminę D czyli na średnim poziomie „wysokiej normy” (50-70 ng/ml, a dla osób przewlekle chorych nawet więcej, czyli „górna norma” – 70-100 ng/ml).
Osobiście skłaniam się ku tej drugiej opcji.
6. Jakie są źródła witaminy D i jakich pokarmach ją znajdziemy?
Witamina D powstaje z prowitamin pod wpływem działania promieni słonecznych. To jest dla wszystkiego co żyje na naszej planecie (w tym dla ludzi) najlepsze i najbardziej fizjologiczne źródło witaminy D: po prostu słońce!
Zamiennie z braku prawdziwego słońca można użyć doustnych suplementów lub naświetlań lampą UVB.
Witamina D jest też w tym co zjadamy, aczkolwiek w bardzo małych ilościach. Pewna ilość witaminy D2 wytwarza się w grzybach i algach, zaś D3 znajduje się w pokarmach odzwierzęcych: tłuste ryby, jaja, nabiał, mięso.
Tłuste ryby mają jej najwięcej: szczególnie węgorz, dziki łosoś (hodowlany zawiera ok. pięciokrotnie mniej witaminy D niż dziki), a także śledź, pstrąg, tuńczyk, makrela, sardynki, również tran, czyli olej z rybiej wątroby. W dużo mniejszej ilości nabiał (sery, mleko), mięso czy żółtko jaj.
Witaminę D2 z kolei znajdziemy w grzybach, szczególnie gdy były wystawione na promienie słońca (czyli np. grzyby leśne).
Taka ciekawostka ze świata roślin przy okazji: zaliczana do porostów roślinka o wdzięcznej nazwie chrobotek reniferowy ma w sobie zarówno D2 jak i D3! 🙂
Wzbogacona witaminą D jest również margaryna, którą jednak trudno polecić – nie jest prawdziwym jedzeniem.
A od sztucznych wytworów udających prawdziwe jedzenie jak wiemy należy trzymać się możliwie daleko jeśli chcemy być przewlekle zdrowi i zwiększyć swoje szanse na długowieczność. 🙂
7. Czy nie wystarczy więc po prostu czerpanie witaminy D z diety?
Nie ma niestety możliwości szybkiego uzupełnienia niedoboru witaminy D tylko samą dietą, ponieważ ilości witaminy D zawarte w pokarmach są względnie niewielkie.
Jeśli mamy głęboki niedobór i cierpimy z tego powodu zdrowotnie, to potrzebne jest szybkie działanie czyli sięgnięcie po suplement, co pozwoli nam w krótkim czasie (kilka tygodni, a w przypadku bardzo intensywnych terapii o których pisałam tutaj – nawet tydzień do dwóch) osiągnąć nadwyżkę dostarczania witaminy D nad jej zużywaniem.
Aczkolwiek wieloletni nawyk codziennego zjadania porcji tłustej ryby (np. śledzia) może nas uchronić przed niedoborem i nawet pozwolić na osiągnięcie przyzwoitego poziomu witaminy D w ustroju. Pamiętajmy przy tym, że smażenie ryby powoduje utratę większości witaminy D. Witamina D słabo znosi również kontakt ze środowiskiem kwasowym, dlatego marynowany śledź będzie jej zawierał mniej niż surowy (ew. tylko solony).
W jednym z wywiadów prasowych pewna lekarka (specjalista chorób wewnętrznych zajmująca się leczeniem osteoporozy) w taki oto sposób wspomniała o przypadku pacjenta z własnej praktyki lekarskiej, cytuję:
„Witaminę D2 przyswajamy z roślin, ale w bardzo niewielkim zakresie. Witaminę D3 – z produktów zwierzęcych, przede wszystkim z ryb, takich jak łosoś, węgorz i śledź; zdecydowanie mniej z żółtka jajka, sera żółtego, mleka. Tłuste ryby są przyzwoitym źródłem witaminy D, jednak trzeba by je jeść codziennie, żeby utrzymać odpowiedni poziom. Ze swojej praktyki przypominam sobie starszego pana, który przyszedł do mojego gabinetu skontrolować stan zdrowia pod kątem osteoporozy, z wynikiem densytometrii i oznaczonym poziomem witaminy D, który mnie zadziwił: ok. 60 ng/ml przy normie 30-50 ng/ml. Zapytałam pana, jakie przyjmuje suplementy. Odpowiedział, że od wielu lat codziennie na śniadanie je porcję śledzia w oleju.”
Ten pacjent robił więc to samo, co nasz „dziarski dziadek”, pan Antoni Huczyński. 😉
Jak pamiętamy (pisałam o nim tutaj) od wielu lat ma on zwyczaj na śniadanie wcinać każdego dnia porcyjkę śledzia (oczywiście w towarzystwie warzyw surowych oraz kiszonych).
Brałam swego czasu udział w webinarze z panem Antonim i na pytanie o suplementy odparł, iż nie przyjmuje żadnych.
Z drugiej strony opcja z rybami w przypadku wegan odpada, zaś przeciętnego zjadacza chleba często straszy się metalami ciężkimi w rybach.
Jeśli chodzi o mnie większy problem widziałabym z dostaniem dobrej jakości ryb, np. większej dostępności dzikiego łososia czy też dobrej jakości filetów śledziowych – czyli takich, które zostały jedynie posolone w celu konserwacji.
Trzeba przyznać, że w branży rybnej zachodzą co prawda powolne, lecz nieuniknione zmiany na plus (na razie jeszcze bardzo mały ten plus, ale zawsze coś): większość znanych producentów dbających o wizerunek marki odstąpiła już od słodzenia swoich wyrobów rybnych sztucznymi słodzikami (typu sacharyna czy aspartam) często jednak zastępując je np. glukozą.
A po co w ogóle słodzić śledzia czymkolwiek – to pozostanie na zawsze słodką tajemnicą przemysłu, nie wiedzieć czemu nazywanego spożywczym (choć większość z tego co produkuje jak wiadomo nadaje się póki co tylko na sprzedaż, a nie do spożycia, a już na pewno nie z korzyścią dla naszego zdrowia).
W typowych paczkowanych filetach śledziowych dostępnych w sklepach oraz w wielu gotowych przekąskach (typu „śledzik na raz” itd.) znajdziemy jednak nadal mnóstwo śmieci typu glutaminian monosodowy czy też nieodłączny benzoesan sodu. Zgroza! 🙁
Prawdziwe śledzie (takie w solance, jak za dawnych lat konserwowane po prostu solą, o składzie najkrótszym z możliwych czyli śledź, woda i sól) trudno obecnie dostać. Czasem można dostać świeże lub zamówić takowe przez internet.
Raz tylko w zeszłym roku w sieciówkach spożywczych mignął mi gdzieś (w okolicach Wielkanocy) importowany rarytas i delikates – oryginalne holenderskie matjasy z ogonkiem i cebulką (te prawdziwe matjasy są śledziami młodymi, dziewiczymi, bez konserwantów i oczywiście bez oleju).
Nie mylić z powszechnie znanymi „śledziami a’la matjas” skąpanymi w „uszlachetniających” dodatkach chemicznych. Bo „a’la Matjas” to nie to samo co oryginalny matjas.
Codzienne spożywanie śmieci (w postaci zbędnych do szczęścia mojemu organizmowi kontrowersyjnych dodatków do żywności) nie jest jednak objęte moim planem żywieniowym, toteż za naszpikowane nimi „specjały śledziowe” należy producentom (grzecznie, acz stanowczo) podziękować.
Najlepiej jak wiadomo głosuje się… konsumenckim portfelem! 🙂
8. Co polepsza lub pogarsza przyswajanie witaminy D?
Polepszają wielonienasycone kwasy tłuszczowe, wapń, fosforany i witaminy A, C i E. Niekorzystnie z kolei na przyswajanie witaminy D wpływa alkohol, środki przeczyszczające oraz glikokortykosteroidy.
Również palenie tytoniu nie działa na naszą korzyść: palacze mają większe zużycie witaminy D, bowiem organizm wykorzystuje ją w procesach naprawczych (podobna sytuacja jest z witaminą C i innymi substancjami odżywczymi).
9. Jaki jest przelicznik witaminy D (mikrogramy do jednostek międzynarodowych)?
Ilość witaminy D może być wyrażona albo w mikrogramach albo w jednostkach międzynarodowych (skrót po polsku j.m. lub skrót po angielsku I.U.)
Przelicznik jest jak 1:40, ponieważ 1 mcg=40 IU.
Czyli na przykład:
5 mcg= 200 IU
10 mcg= 400 IU
50 mcg= 2000 IU
itd.
10. Czy można przedawkować witaminę D?
Gdy ją produkujemy wskutek kontaktu naszej skóry z promieniami UV – przedawkowanie nie jest możliwe za sprawą naturalnych mechanizmów ograniczających.
Nie jest to też możliwe jeśli pozyskujemy ją z pokarmów.
Natomiast gdy dostarczamy witaminę D inną drogą (np. doustnie lub przez zastrzyk) przedawkowanie jest możliwe, choć nie jest łatwe, bowiem witamina D jest substancją mało toksyczną.
Do tej pory stwierdzono w badaniach klinicznych bezpieczeństwo witaminy D przy zastosowaniu:
2 mln IU dziennie przez 1 tydzień,
200,000 IU dziennie przez 10 dni,
150,000 IU dziennie przez 2 tygodnie,
85,000 IU dziennie przez 4 tygodnie,
50,000 IU dziennie przez 5 tygodni.
Specjalista od witaminy D, endokrynolog dr Michael F. Holick jest zdania, że dorosły człowiek może bez żadnych objawów przedawkowania suplementować 10.000 IU (dziesięć tysięcy) dziennie.
Z kolei w „Merck Manual” z którego wszyscy lekarze akademiccy na co dzień zobowiązani są korzystać, napisano co następuje: „Witamina D w dawce dobowej 40.000 j.m powoduje u dzieci zatrucie w czasie 1-4 miesięcy. U osób dorosłych zażywanie 50.000 j.m. na dobę przez wiele miesięcy, może spowodować zatrucie”.
Warto zwrócić uwagę na słowo „może” – może, ale nie musi. Tak jak ze wszystkimi witaminami – im bardziej jesteśmy chorzy tym więcej jej potrzebujemy.
11. Czy muszę jednocześnie suplementować witaminę K2 i ile?
Z dodatkiem witaminy K2 czy bez niej – witamina D3 i tak będzie działać i poziom metabolitu 25 (OH) D we krwi ulegnie zwiększeniu po suplementacji (chyba, że brakuje nam magnezu, wtedy proces ten będzie przebiegał opornie, bowiem do prawidłowego metabolizmu witaminy D magnez jest niezbędny).
Witamina K2 tworzy z witaminą D zgrany duet: zwiększa bezpieczeństwo stosowania suplementacyjnej witaminy D zapobiegając zwapnieniom tkanek miękkich i przyspieszając regenerację tkanki kostnej. Jest więc zazwyczaj zalecana, szczególnie przy długoterminowej suplementacji w dawkach od 2000 IU dziennie.
Klinika Riordan sugeruje jako minimum 100 mcg K2 na każde 5-10 tys. IU witaminy D3. W wielu suplementach znajdziemy z kolei najczęściej spotykane proporcje typu 1:1-1,5 liczone w mikrogramach. Czyli np. na 50 mcg (2000 IU) witaminy D przypadnie 50-75 mcg witaminy K2.
Jak do tej pory nie stwierdzono toksyczności witaminy K2, lecz osoby przyjmujące leki przeciwzakrzepowe (antagonistów witaminy K jak antykoagulant typu kumaryny) powinny skonsultować przyjmowanie witaminy K2 ze swoim lekarzem prowadzącym.
12. Dlaczego mimo kontaktu ze słońcem bez używania filtrów i/lub suplementacji w odpowiednich dawkach witaminy D3, mój poziom witaminy D rośnie bardzo opornie?
Może to być kwestia niedoborów magnezu – powszechnej zmory XXI wieku czyli efektów „tradycyjnej” zachodniej diety – zjadanie żywności rafinowanej, słodzonej, przetworzonej, zubożonej i w związku z tym niezbyt obfitującej w ten cenny składnik odżywczy.
Jak wynika z badań taka dieta dostarcza jedynie ok. 40% dziennej dawki magnezu niezbędnej dla zdrowia.
Tymczasem synteza skórna witaminy D jest magnezozależna. Również do prawidłowego metabolizmu suplementowanej witaminy D magnez jest niezbędny.
Nie wystarczy więc sam kontakt ze słońcem czy przyjęcie suplementu, trzeba jeszcze posiadać odpowiednie zapasy magnezu w ustroju.
13. Mam uczulenie na słońce. Co robić?
Tak zwane „uczulenie na słońce” paradoksalnie może być oznaką niedoboru witaminy D. Uzupełnienie niedoboru pozwoli znowu cieszyć się słońcem bez przeszkód. Pomocna może być też suplementacja witamin z grupy B, szczególnie niacyny (przeczytaj historię naszego czytelnika, Pawła) i zwiększenie podaży magnezu.
14. Kiedy suplementuję witaminę D nie czuję się dobrze, dlaczego tak jest i co robić?
Skontaktuj się z lekarzem, który zleci odpowiednie badania, ale zanim to zrobisz możesz dodać do suplementacji magnez i witaminę K2, czyli czynniki współpracujące z witaminą D3, co może rozwiązać problem.
Ponadto przy niektórych chorobach (choroby nerek, wątroby, niektóre chłoniaki, choroby ziarniniakowe itd.) suplementacja witaminy D jest niewskazana, w innych zaś przypadkach lekarz może zamiast suplementacji doustnej zadecydować o naświetlaniach lampą UVB lub zalecić helioterapię (leczenie prawdziwym słońcem).
15. Ile trzeba brać tej witaminy D aby uzupełnić niedobory?
To zależy od naszego aktualnego poziomu witaminy D i najlepiej jest go zbadać (badaniem krwi) zanim przystąpimy do suplementacji.
Tak jak w przypadku każdej innej witaminy – nie ma jednej dawki dobrej dla każdego.
Zlecając badanie krwi zwróćmy uwagę aby zbadano nam stężenie metabolitu 25 (OH) D (inna nazwa: 25-hydroksywitaminy D, czyli kalcydiolu). Ten metabolit jest wskaźnikiem naszych zapasów witaminy D.
Oto schemat dawkowania opracowany przez endokrynologa (dr S. Zaidi):
– przy poziomie mniejszym niż 10 ng/ml – dawka 15.000 j.m. /dobę
– przy poziomie 10-20 ng/ml – dawka 12.500 j.m. /dobę
– przy poziomie 20-30 ng/ml – dawka 10.000 j.m. /dobę
– przy poziomie 30-40 ng/ml – dawka 7.500 j.m. / dobę
– przy poziomie 41-50 ng/ml – dawka 5.000 j.m. /dobę
Są to ilości dla przeciętnej osoby dorosłej ważącej ok. 70 kg.
Jak widać jeśli nasz poziom witaminy jest dobry, to wystarczy na dobę ok. 70 IU / kg masy ciała (przy prawidłowym BMI), ale im niższy mamy aktualny poziom, tym musimy brać więcej.
I vice versa: osiągnąwszy dobry poziom zmniejszamy ilość dostarczanych jednostek witaminy D.
Latem przy ekspozycji na słońce można odstawić suplementację. Jednak osoby pracujące cały dzień w pomieszczeniach lub na nocną zmianę mogą potrzebować suplementacji przez cały rok – podobnie jak osoby starsze, bowiem z wiekiem zdolność syntezy skórnej maleje.
Zapotrzebowanie na witaminę D zależne jest ponadto również od BMI (wskaźnik masy ciała).
Ponieważ witamina D jest witaminą rozpuszczalną w tłuszczach, to osoby mające dużo tkanki tłuszczowej kumulują witaminę w swojej tkance tłuszczowej zmniejszając jej ilość we krwi, zatem potrzebować będą więcej witaminy D (należy dodać 1000 j.m. na dobę więcej na każde 10 kg masy ciała powyżej 70 kg), a szczuplejsze odwrotnie – mniej (należy odjąć 1000 j.m. mniej na każde 10 kg masy ciała poniżej 70 kg).
Zalecane jest najpierw zbadać swój wyjściowy poziom witaminy D, aby wiedzieć od czego zacząć. Jeśli jednak chwilowo nie mamy możliwości wykonania takiego badania, to dr Zaidi sugeruje wykorzystać następujący przelicznik: 1000 j.m. na każde 10 kg masy ciała na dobę.
Dotyczy to zalecenie także kobiet ciężarnych i karmiących.
16. Jak często badać poziom witaminy D?
Poziom witaminy D nie wzrośnie szybko z dnia na dzień, dlatego częste badanie jej poziomu mija się z celem. Zaleca się sprawdzać poziom witaminy D oraz wapnia co trzy miesiące.
Gdyby podczas suplementacji poziom wapnia wzrósł ponad normę (norma 2,10-2,65 mmol/L) to należy ograniczyć jego dowóz w diecie: osoby mające poziomy witaminy D rzędu 50-100 ng/ml nie potrzebują tak naprawdę więcej niż 600-1000 mg wapnia na dobę (a nie 1500 mg jak osoby mające deficyt witaminy D).
Można za to jednocześnie nieco zwiększyć dowóz magnezu.
17. Czy przed ponownym badaniem poziomu witaminy należy przerwać suplementację?
Są dwie szkoły: jedna mówi aby na kilka dni przed badaniem przerwać suplementację, a druga – że nie jest to konieczne.
18. Czy mogę przez skórę wyprodukować sobie witaminę D siedząc np. w samochodzie lub za oknem w pokoju gdy świeci słońce?
Nie, szkło nie przepuszcza promieni UVB dzięki którym powstaje w naszej skórze witamina D. Przepuszcza jednak szkodliwe promieniowanie UVA.
19. Kiedy jest najlepsza pora aby produkować witaminę D w kontakcie ze słońcem?
W naszej szerokości geograficznej w okresie od początków kwietnia do końca września, w godzinach gdy słońce na niebie jest najwyżej czyli między 10-15. Dostęp do produkującej witaminę D długości fal UVB jest bowiem związany z wysokością słońca na nieboskłonie.
Jeśli chcemy sprawdzić czy akurat jest sprzyjający czas na produkcję witaminy D (czy słońce jest wystarczająco wysoko) oszacujmy nasz cień: jeśli jest on dłuższy niż nasz wzrost, to witaminy D nie wyprodukujemy (np. w miesiącach zimowych nasz cień nawet w samo południe jest dłuższy niż nasz wzrost, co oznacza niemożność syntezy skórnej witaminy D).
Kiedy zaś zauważymy, że nasz cień jest krótszy niż nasz wzrost, to odsłońmy jak najwięcej skóry nie używając przy tym filtrów, bowiem akurat teraz mamy największe szanse na produkcję witaminy D.
20. Chcę produkować witaminę D na słońcu, ale tyle się słyszy o raku skóry od nadmiaru słońca. W jaki więc sposób chronić się przed szkodami wywołanymi nadmiarem słońca jeśli nie filtrami?
Podstawowy sposób – po ekspozycji na słońce należy zejść ze słońca w cień. Można też po prostu zakryć skórę, a na głowę włożyć kapelusz z szerokim rondem.
Jeśli nie mamy możliwości zejścia w cień, można użyć naturalnej witaminy E aplikowanej na skórę (wyciskaną bezpośrednio z kapsułki na skórę lub wmieszaną do oleju kosmetycznego).
Witamina E aplikowana zewnętrznie (może to być nawet tani Tokovit 200 lub Tokovit 400 z apteki) zabezpieczy bardzo skutecznie naszą skórę przed stresem oksydacyjnym i oparzeniem, jednocześnie nie uniemożliwiając nam całkowicie produkcji witaminy D tak jak czynią to chemiczne filtry syntetyczne.
Naturalny filtr (SPF 28-50) zawiera też olej z pestek malin. Olej ten również można dodatkowo podrasować w celu ochrony przed stresem oksydacyjnym dodatkiem naturalnej witaminy E z kapsułki.
Także olej z kiełków pszenicy jest naturalnie bogaty w witaminę E.
Przy okazji ciekawostka: jak wynika z badań ostropest plamisty (zawarty w nim flawonoid o nazwie sylibinina) ma zdolność naprawy skóry uszkodzonej promieniami UV, o czym wspominałam tutaj: [klik].
Podczas ekspozycji na słońce naturalnie tworzymy też własny „filtr” czyli opaleniznę (SPF=4), co zmniejsza naszą zdolność syntezy witaminy D średnio o połowę.
Dlatego zamiast godzinami bezrozumnie smażyć się „na czekoladkę” na plaży (co nie tylko jest niekorzystne ale i niebezpieczne, nie mówiąc o tym, że postarza), warto opanować sztukę bezpiecznej ekspozycji na słońce.
Będzie ona tym bezpieczniejsza, im bardziej zgodny z naturą jest nasz styl życia oraz im dieta bogatsza w produkty roślinne zawierające ochronne związki.
Nasza odporność na szkodliwe działanie nadmiernej ekspozycji na promienie słoneczne zależna jest właśnie przede wszystkim od naszego stylu życia i diety: im więcej dostarczamy sobie witamin, składników mineralnych, dobrych kwasów tłuszczowych i antyutleniaczy obecnych w pokarmach roślinnych (m.in. wit. A, C i E, kwasy Omega-3, karotenoidy, flawonoidy itd.) – tym bardziej jesteśmy odporni na szkody spowodowane promieniami słońca.
Zwiększoną odporność na szkody wywołane nadmiarem słońca budować zatem należy przede wszystkim „od środka”.
Więcej informacji o bezpiecznym opalaniu znajdziesz w tym artykule [klik].
A tymczasem… wiosna już za 36 dni! 🙂
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Patka napisał(a):
Witamina D3 jest także z porostów i ma formę cholekalcyferolu. Tak więc, wegańska nie musi być tylko D2. Specjalnie pisałam do producenta suplementów w tej sprawie, który mnie zapewnił, że to jest ten sam skład chemiczny co w tej produkowanej z lanoliny.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, to jest właśnie chrobotek, porost, napisałam o nim w artykule. 🙂
Nanib napisał(a):
Czekam na jakiś słaby artykuł… czekam… czekam… i nic 😀
Jak zwykle świetnie. Mogę tylko dodać, że widziałem, jak Ci się źle wkleiło i zniknął kilka dni temu artykuł. Zrobiłaś takiego smaka, że sprawdzałem często czy się nie pojawił z powrotem – to chyba najlepszy dowód ile dla nas znaczy to co robisz 😉
Tysiące zdrowych diet, setki wykluczających się badań, prawie każdy kto stara się w tym połapać przepada, bo myśli że trzeba wszystko się nauczyć.
Jesteś taką latarnią, która w tym zgiełku mówi prosto i wiarygodnie. Wreszcie zdroworozsądkowe podejście – to co naturalne to dobre – bez przekombinowania i zapamiętywania co mówią badania na temat tego owocu, a co na temat tego produktu. Zawsze mi tego brakowało 🙂
Dziękuję 🙂
Marlena napisał(a):
To ja Tobie dziękuję, Nanib. Cieszę się, że to co tutaj robię komuś się przydaje. To mnie mobilizuje do dalszej pracy na rzecz czytelników. Dzięki! 🙂
Mar napisał(a):
https://youtu.be/0PgEKTbEANc
A co sądzisz o takiej informacji ?
Marlena napisał(a):
Myślę, że łatwo jest się wymądrzać nadając filmiki z ciepłych krajów zalanych słońcem przez większą część roku czy nawet cały rok. 😀
Niestety mieszkamy w takim klimacie, że jedynie przez (krótkie, stosunkowo chłodne, nie zawsze wystarczająco słoneczne) lato mamy szansę na najlepsze istniejące źródło witaminy D. Najbardziej fizjologiczne – czyli słońce. Bezwzględnie powinniśmy właśnie z tego źródła korzystać. Ale z braku laku – suplementacja jest o wiele lepsza niż choroba z niedoboru.
Odnośnie „naukowcy nie udowodnili”: przewlekły brak witaminy D jest powiązany z wieloma chorobami, co jest bardzo logiczne, bo człowiek nie rodzi się po to, by żyć jak zombie i być żywym trupem za życia mieszkającym w ciemnej norze. A to właśnie sobie robimy – całe dnie w pomieszczeniach nawet latem. Gdy wychodzimy na zewnątrz – ciemne okulary, filtr antysłoneczny na skórze bo przecież rak. Niektórzy z konieczności nie zażywają słońca (taka praca), a niektórzy z wyboru (wyszedłbym na dwór, ale słońce to rak).
Pan z filmiku się myli, że D3 z lanoliny jest „sztuczna”. Jest jak najbardziej naturalna: lanolinę pobraną z wełny owiec naświetla się promieniami UVB o odpowiedniej długości fal. Prawda jest taka, że nie mamy technologii „sztucznego” pozyskiwania „sztucznej” witaminy D3. W przypadku wegańskiej D3 pozyskuje się ją z porostów (chrobotek reniferowy jak sądzę).
Ja wiem (ktoś tu wcześniej wspominał), że witarianie uważają suplementację D3 za „rakotwórczą” i „sztuczną” (w porównaniu z kąpielami słonecznymi). Nie jest ani rakotwórcza, ani sztuczna (choć z pewnością bardziej „sztuczna” niż kąpiele słoneczne i dlatego wymaga nieco innego podejścia niż zwyczajnie wyjść na słońce i pozyskać D3 drogą syntezy skórnej).
Czyż jednak nie równie sztuczne jest robienie z diety religii i odżywianie się całe życie surowymi roślinami tłumacząc, że przecież najbliższe nam genetycznie małpy tak właśnie robią? Bo jednak weźmy może pod uwagę naukowe fakty, a mianowicie np. to, że inne naczelne żyją zdecydowanie krócej niż my, ludzie, bo ok. 50 lat. Najstarsze osobniki szympansów dożywają sześćdziesiątki. Nie są też znane żadne społeczności długowieczne na planecie Ziemia odżywiające się całe życie witariańsko (aczkolwiek dieta „na surowo” jest absolutnie genialna jeśli chodzi o jej uzdrawiające i oczyszczające działanie, sama tego doświadczyłam na sobie i potwierdzam 100%!!!).
Więc chyba nie pozostaje mi nic innego jak panu z filmiku życzyć by dożył tyle co szympans. Bez suplementacji, całe życie na 100% surowizny: owocach i odrobinie zieleniny. W tym ciepłym i słonecznym Alicante gdzie obecnie przebywa może mu się uda. Choć naukowcy nie udowodnili korzyści z takiego stylu życia prowadzonego długoterminowo przez całe życie w celu osiągnięcia trzycyfrowych urodzin (i raczej nie zanosi się, że udowodnią). Pan robi to na swoje własne ryzyko.
Ja z kolei na swoje ryzyko będę na razie zażywać zimą suplement D3. Gdy go nie zażywam czuję się gorzej (dużo gorzej), więc chyba jednak robi dla mnie coś dobrego ta witamina. Że nie jest to prawdziwe słońce – tego mam świadomość, oczywiście.
Niech każdy jednym słowem ryzykuje tym, co uważa za stosowne. 🙂
Bea napisał(a):
Ten Pan badał sobie poziom wit. D specjalnie, bo każdy o tym pisze, że on w ciepłym kraju mieszka. I co, ma poziom 9. I mimo to czuje się rewelacyjnie. A w Hiszpanii mieszka niedługo zresztą. Wg badań Hiszpanie mają jeden z najniższych poziomów w Europie. Ja właśnie zrezygnowałam z dlugoletniego suplementowania tą witaminą. Efektów zero a tylko kilka kilo więcej mimo lepszego odżywiania.
Marlena napisał(a):
Problemem jest to, że niedobór witaminy D nie boli i praktycznie nie daje żadnych objawów dopóki nie stanie się przewlekły. Na krótką metę możemy znieść jej obniżony poziom i nic się nie dzieje. Zaczyna się „coś” dziać gdy sprawa staje się przewlekła.
Naturalne fluktuacje poziomu D to rzecz jasna fizjologia (latem mamy jej więcej, zimą mamy mniej), lecz przewlekły (trwający latami) niedobór to już patologia – prędzej czy później wychodzi ona na jaw pod taką czy inną postacią (a objawów jest sporo, od kostno-stawowo-mięśniowych, poprzez neurologiczne, ortostatyczne, układu odpornościowego itd. – zresztą na grupie witarian na FB raz po raz pojawiają się pytania typu „dopadła mnie grypa sezonowa, jak sobie wtedy radzić?” i takie tam). No ale niech każdy robi tak jak uważa. :/
nats napisał(a):
Dzień dobry….Pani Marleno dzięki Pani witrynie przeszłam na lepszą stronę życia i rzuciłam wszelkie śmieciowe jedzenie. Już od dobrego pół roku żywię się samymi warzywami, owocami, strączkami, orzechami i nasionami….
Mam małe pytanie związane z tym żywieniem, gdyż od pewnego czasu zauważyłam większe ilości zmarszczek na skórze (twarz i przedramiona). Jestem osobą młodą – czy efekt taki można łączyć z brakiem spożywania tłuszczy (nie używam żadnych olejów, tylko posiłkuję się tłuszczem z orzechów, nasion itp.), czy szukać innej przyczyny. Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
Marlena napisał(a):
Jak to „z brakiem spożywania tłuszczy”? Skoro jesz orzechy, nasiona, pełne ziarno, zielsko, fasole itd. to przecież w każdym z tych pokarmów występują kwasy tłuszczowe. Oczywiście w nasionach czy migdałach jest ich więcej niż w szpinaku, ale są praktycznie wszędzie, nawet w sałacie, truskawkach czy mega słodkich daktylach.
Zmarszczki „z braku tłuszczu” mogłyby się tworzyć gdybyś się żywiła pokarmami kompletnie nie zawierającymi kwasów tłuszczowych (np. rafinowany cukier – to czysty węglowodan, nie posiada w składzie żadnych kwasów tłuszczowych). Natura nie produkuje jednak oczyszczonych makroskładników odżywczych jak węglowodan (w postaci cukru) czy tłuszcz (w postaci oleju) – ona produkuje CAŁE rośliny, będące zawsze kombinacją wszystkich makroskładników (aminokwasy, węglowodany i kwasy tłuszczowe). Ty natomiast kojarzysz „tłuszcz=olej”, co jest błędne, to jest myślenie człowieka, Matka Natura takiego toku myślenia nie ma. Zaufaj jej nieskończonej inteligencji, a wszystko będzie dobrze! 🙂
Trzeba poza tym wiedzieć, że przedwczesne zmarszczki tworzą się również gdy ustrój nie produkuje wystarczającej ilości kolagenu. Do jego produkcji potrzebuje on m.in. sporej ilości witaminy C. Zwiększ spożycie świeżych pokarmów, ew. oprócz tego sięgnij po suplementację dodatkową ilością C. Jedz kiełki – w nich jest dużo witamin młodości czyli A, C i E. Na straży młodości stoi też prawidłowy mikrobiom jelitowy – jedz domowe kiszonki. Pij też regularnie świeżo wyciskane warzywno-owocowe soki.
nats napisał(a):
Dziękuję bardzo. Szukam tylko potwierdzenia. Pomimo tego, że żyję już trzydzieści lat to okazało się, że na temat zdrowego żywienia nic nie wiem i to stąd „głupie pytania” (swoją drogą to dziwi mnie to, że w szkołach brak jest takiego przedmiotu jak zdrowy styl życia/zdrowe odżywianie – przecież to fundament wg którego powinniśmy funkcjonować). Ale najważniejsze, że są jeszcze tacy ludzie jak Pani, którzy dzielą się fachową wiedzą i uświadamiają innych. Jeszcze raz dziękuję 🙂
A propos kiszonek – czy jest może jakiś zamiennik ich, ponieważ odkąd pamiętam zawsze miałam do nich wstręt – już sam zapach mnie odrzucał nie mówiąc już o samym smaku…
Marlena napisał(a):
Alternatywą dla naturalnych produktów fermentowanych są apteczne probiotyki.
Ana napisał(a):
Mam pytanie. 15 letnia dziewczyna. Pierwotny poziom D -22. Trzech lekarzy podało mi następujące dawki suplementacji: 500j.m. , 1000 j.m, 1500 j.m. (z bojaźnią, żeby nie przedawkować). Podawałam 2000 i poziom wzrósł po 4-ch miesiącach do 28. Mam podawać tyle samo, czy podwyższyć?
Marlena napisał(a):
Naprawdę już mam doła od powtarzania tego co napisano w „Merck Manual”, podręczniku, który każdy konwencjonalny lekarz powinien znać. Ale zacytuję to jeszcze raz: „Witamina D w dawce dobowej 40.000 j.m powoduje u dzieci zatrucie w czasie 1-4 miesięcy. U osób dorosłych zażywanie 50.000 j.m. na dobę przez wiele miesięcy, może spowodować zatrucie”. A tutaj 500? 1000? 1500? Do kogo Ty trafiłaś, Ana? Zmień lekarza. Zwolnij go, jak mawiał dr Saul i poszukaj takiego, który ma więcej wiedzy. Bo przepraszam, ale takimi dawkami to niedobór dziewczyna uzupełni może (a może i nie) na swoje 18 urodziny. Przy 500 IU potrwałoby to zapewne do emerytury. 😀
Przy prawidłowym poziomie zalecane jest 70 IU na kg masy ciała (zakładając, że ma prawidłowe BMI i nie ma nadwagi), ale przy niedoborze (a 28 ng to niedobór) dwa razy tyle przez co najmniej 2-3 miesiące – do następnego badania, sprawdzić i skorygować dawkę.
Jeśli pojawią się objawy „przedawkowania” (de facto braku magnezu, spotykane u osób objadających się słodyczami i białą mąką) jak zawroty i bóle głowy, zatwardzenie, mgła mózgowa, drgania powieki, niepokój itp. – dodaj magnez (1 kaps. do każdego posiłku).
Agaru napisał(a):
Jak to jest z tymi tłuszczami? Są niezbędne? Bez nich nic się nie wchłonie, czy tylko pozwalają na lepszą (większą) przyswajalność?
Post Dąbrowskiej, zero (poza tymi w warzywach) tłuszczu. Witamina D wchłonie się (może odrobinę gorzej, ale w jakiejś tam części) czy nie? Podobnie z pozostałymi A,E,K?
Piszesz „dostępne dane naukowe każą przypuszczać, iż nieznacznie lepiej wchłaniają się dwie ostatnie formy czyli zawierające witaminę D rozpuszczoną w oleju roślinnym (słonecznikowy, oliwa z oliwek), m.in. dlatego, że zawarte w tych olejach NNKT poprawiają wchłanialność.” – jakiś link do tych badań?
Marlena napisał(a):
Podczas postu dr Dąbrowskiej nie jest zalecane branie suplementów. To jest „reset” dla organizmu, trzeba rozumieć mechanizmy jakie wtedy zachodzą i jakie warunki muszą być stworzone aby zaszły.
Jeśli suplementujemy witaminę D po postacią suchego proszku lub prasowanej tabletki to zaleca się je zażywać z czymś zawierającym tłuszcz, natomiast w przypadku kapsułek żelowych lub kropel jest to zbędne ponieważ witamina już tam występuje w towarzystwie tłuszczu (jest w nim rozpuszczona).
Co do NNKT i ich korzystnego wpływu na przyswajanie witamin rozpuszczalnych w tłuszczach to uczyliśmy się o tym w szkole, są to wiadomości z poziomu gimnazjum: https://sciaga.pl/tekst/122543-123-nnkt-czyli-niezbedne-nienasycone-kwasy-tluszczowe
Dodam jeszcze, że NNKT grają kluczową rolę w transporcie jonów wapnia który zachodzi dzięki witaminie D: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7374378
Agaru napisał(a):
Zgodnie z ostatnią książką (Anny Beaty Dąbrowskiej, z wstępem pani Doktor) i paroma przekazami ustnymi, pani Doktor dopuszcza suplementację witaminy D i magnezu. A wiadomo, w poście tłuszczu tyle, co w roślinach. Stąd moje pytanie.
Marlena napisał(a):
No nie wiem, ale ostatecznie unikać by trzeba było w takim razie preparatów suchych (proszek, tabletki), a jeśli weźmiemy kapsułkę żelową czy też jedną kroplę witaminy D, to być może nie nastąpi przerwanie odżywiania wewnętrznego – skoro tak mówi pani doktor.
Trudno mi powiedzieć, ja na czas postu odstawiam wszelką suplementację, więc osobistych doświadczeń (post+suplementacja) nie posiadam, jestem zwolenniczką „starej szkoły”. 😉
Ilona napisał(a):
Kochana Pani Marlenko ! Nie wiem co by ze mną było, gdyby Pani nie było😃 Z całego serca dziękuję za wszystko… Dzięki Pani odzyskałam zdrowie, poprzez zmiany w odżywianiu i wprowadzeniu witamin pozbyłam się chronicznego zmęczenia, niedoczynności tarczycy (włącznie z odstawieniem leków) i jeszcze paru innych dolegliwości. Dzięki Pani wiem jak lepiej zadbać o moje ukochane dzieci i męża. Moja 4-letnia córeczka po podniesieniu jej poziomu wit. D przestała chorować, wcześniej przez kilka miesięcy nie mogła uczęszczać do przedszkola. Mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać… Jeszcze raz za wszystko dziękuję i życzę Pani, oraz najbliższym Pani osobom wszystkiego dobrego!
Marlena napisał(a):
Ilono, dziękuję, ale to nie moja lecz Twoja zasługa, to TY wykonałaś całą olbrzymią robotę, ja tylko dostarczyłam informacji. Więc gratulacje ogromne i tak trzymać! 🙂
Wszystkiego dobrego wzajemnie – dla Ciebie i Twoich bliskich. :-*
EWA napisał(a):
Zbadałam z siostra poziom wit. D. Ja mam 63, ale już prawie 3 miesiące suplementuje. Siostra ma 16, będąc u lekarza rodzinnego pokazała jej wynik, a ona na to że po co robiła, wszyscy i tak mają zimą niedobór. Kazała jej brać tylko 1 tabletkę 2000j.
Jeszcze jedno sprawa mam wyprysk pieniążkowy, podobno od tego że mam stymulator. Trochę to dziwne, bo stymulator mam już 28 lat. Ma pani na to jakąś radę?
Marlena napisał(a):
Nie wiem na czym polega taki wyprysk, ale pomocna może być aplikowana na zmianę skórną witamina E, jeśli zaś spowodowały ją drobnoustroje to zewnętrznie może pomóc olejek z drzewa herbacianego lub balsam Szostakowskiego (Avilin, bez recepty w aptece).
Ewa Jakubowska napisał(a):
Marlenko, ja też dzięki Tobie odzyskałam zdrowie, siły, radość życia. Witamina D, C, ulubione moje kwasy buraczany, kapuściany (cały czas słoje stoją i się robią), soki świeżo wyciskane itd. postawiły na nogi, dziękuję bardzo za Twoją pracę i artykuły. Serdecznie pozdrawiam. Ewa
Marlena napisał(a):
Bardzo się cieszę, Ewo! Gratulacje i tak trzymać! 🙂
Pozdrawiam serdecznie wzajemnie i zdrowia przewlekłego życzę.
hanna napisał(a):
Marleno dziękuję za całokształt,jesteś dla mnie niekwestionowanym autorytetem.Czy w przyszłości można liczyć na Twoje opracowanie o grzybicy,W necie niektóre informacje się wykluczają.Dziękuję za to co już napisałaś i za to opracujesz w przyszłości.Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Chodzi o grzybice skóry, włosów i paznokci czy kandydozę ogólnoustrojową? Wspólnym mianownikiem jest obniżona odporność, zakwaszony organizm i sprzyjający rozwojowi grzybów styl życia. Przy silnym układzie odpornościowym i zdrowym stylu życia nie dajemy organizmom grzybowym dobrych warunków do namnażania się i mamy z nimi spokój.
hanna napisał(a):
Chodzi o grzybicę pochwy i dysbiozę,stopień czystości mam 3/4.Jem codziennie kiszonki,piję barszcz,wykluczyłam pszenicę, jaja migdały,gluten ,mam nietolerancję.Nie jem słodyczy,odstawiłam miód,dwa razy w ciągu tygodnia jem fasolę,dwa razy ryby, dwa razy gotowane mięso.Nie smażę,nie kupuję przetworzonej żywności,mało owoców ,dużo warzyw.Nie łączę białek z węglowodanami.Nie wiem co jeszcze mogę zrobić.Chcę zamówić probiotyk Vivomix może trochę podratuję moją florę bakteryjną.Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Hanno, na naszą florę duży wpływa ma także „witamina słońca” czyli wit. D, ona wręcz „dokarmia” mikrobiom, jest jego modulatorem. Skład i liczebność naszych dobrych bakterii zmienia się pod jej wpływem. Mając dobry poziom witaminy D mamy dużo mniejsze szanse na grzybicę i dysbiozę. Z człowiekiem można powiedzieć, że w jakimś sensie tutaj dzieje się trochę podobnie jak z całą resztą natury: pleśń i grzyb boją się słońca. 😉
Więc owszem – probiotyki i prebiotyki bardzo ważne itd., ale witaminę D również sobie sprawdź i jeśli jest niedobór, to postaraj się go wyrównać. Z opisu Twoich cierpień wynika, że niedobór jest bardzo możliwy.
Podniesienie poziomu witaminy D tak czy inaczej nie zaszkodzi, bo zawsze lepiej jest mieć optymalne zapasy witaminy D niż cierpieć z powodu jej przewlekłego niedoboru. Witamina D ma działanie plejotropowe czyli wielokierunkowe. Receptory tej witaminy są rozsiane praktycznie w całym naszym ciele, niemal w każdej komórce.
Również nietolerancje pokarmowe pogłębiają się kiedy mamy niedobór D, bowiem witamina D wpływa na szczelność naszych barier jelitowych. Bez niej nasze bariery jelitowe stają się „sflaczałe” i łatwo przepuszczają obce cząstki do krwiobiegu, co w badaniach krwi daje nam efekt nietolerancji pokarmowej, bowiem wytwarzają się przeciwciała jako odpowiedź na obecność „obcego”.
Malgosia napisał(a):
Marleno, bardzo Ci dziękuje za całość twojej pracy. Byłaś pierwszym cennym źródłem, gdy zachorowałam w 2014 i potem straciłam wiarę ze lekarz mi pomoże. Odzyskałam zdrowie, nadzieje i moje życie ma inne kolory. Dziękuje Ci za wszystko, czego mogłam się dzięki tobie nauczyć i wciąż się uczę. Bardzo Ci dziękuje.
Marlena napisał(a):
Małgosiu, co mam powiedzieć, zatkało mnie po prostu… Dla takich komentarzy chce się żyć i dalej tworzyć, pisać kolejne artykuły dla potrzebujących wiedzy czytelników.
Serdeczne gratulacje, cudownie dałaś radę, kochana, cieszę się niesamowicie! 🙂
czesio i muchy napisał(a):
fasola to białko , ryby też a nadmiar białka to zakwaszony organizm a grzybica jest jednym z jego efektów. skoro jesz 2 x fasole i 2 x ryby to są 4 dni a pewnie jeszcze jakieś miącho to następne 2 dni i wychodzi na to że przez cały tydzień wcinasz białko! za dużo! zrób sobie post Dąbrowskiej a potem wprowadzaj powoli różne produkty jako potrawy i zobaczysz który ci zaszkodzi.
beata napisał(a):
Kochana Pani Marleno! czy według Pani , krewetki kupione w zwykłych marketach w Polsce , mrożone, maja wartość zdrowotną ew. gdzie kupuje Pani w miarę wartościowe owoce morza.
Bardzo dziękuję z góry za każdą pomoc. Bardzo dziękuję . Pani troska o każdego piszącego tutaj do PAni jest cudowna. Dziękuję. Serdecznie pozdrawiam Beata
Marlena napisał(a):
Beatko, ja za owocami morza akurat nie przepadam. Raz na ruski rok gdy idziemy do greckiej restauracji to się trafią. Ale kupować to ja generalnie nie kupuję, te hodowlane są (podobnie jak hodowlane ryby) traktowane antybiotykami i chemikaliami, a o dzikie w sklepach ciężko (to już dzikie ryby – łowione a nie hodowlane – można łatwiej kupić).
Farmy krewetkowe ponadto przyczyniają się do niszczenia środowiska: https://www.greenpeace.org/poland/pl/co-robimy/morza-i-oceany/hodowle-krewetek/
Moim zdaniem najlepiej jest unikać krewetek, szczególnie hodowlanych.
Krysia napisał(a):
Kocham słoneczko i ciepłe dni……poleżeć pod koroną drzewa albo parasolem, gdy przedzierają się promienie słońca. Mam wrażenie, że wraz z promieniami magazynuję dobrą , pozytywną energię, uśmiech i baterie na szare dni….Unikać takiej przyjemności ? Chować się pod kremem z filtrem ? Nigdy w życiu….Tak mało mamy tych słonecznych dni, ale z uśmiechem czekajmy do wiosny. Jedzmy zdrowo, ruszajmy się…..słuchajmy pani Marleny, ma we wszystkim rację….dzięki Pani przechodzę z rodzinką na jasną stronę życia. Pozdrawiam przewlekle zdrowych
Marlena napisał(a):
Cieszę się bardzo, Krysiu! I z całego serca życzę Ci dużo cudownego słoneczka – i tego fizycznie świecącego na niebie, i tego duchowego w sensie wspaniale pozytywnej energii, jaką emanujesz, Krysiu, na cały świat. 🙂
Dziękuję Ci za ten komentarz i pozdrawiam wzajemnie! :*
Teresa napisał(a):
Pani Marleno, wit. D u osób, które mają nadwagę , nie wchłania się w całości bo zostaje coś odłożone w tkance tłuszczowej? Czy w takim razie możliwe jest ze podczas postu gdy tkanka tłuszczowa się spala to wit. D uwalnia się do krwiobiegu? Organizm z powrotem odzyska D?
Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Tak, tak właśnie się dzieje: gdy tracimy tkankę tłuszczową w większej ilości (5-10% lub więcej masy ciała, obojętnie czy w wyniku diety czy też zwiększenia wysiłku fizycznego), to „zachomikowana” w tkance tłuszczowej witamina D uwalnia się do krwiobiegu, co jest mierzalne testem krwi: poziom metabolitu 25 (OH) D w badaniach wykaże różnicę kilku ng/ml na plus – tym większą, im większa była utrata tkanki tłuszczowej. Czyli jeszcze jedna z przyczyn dla której od razu lepiej się czujemy gdy zrzucimy balast zbędnych kilogramów! 😉
Tutaj na przykład jest jedno z badań na ten temat (zwane NEW, Nutrition and Exercise in Women Study): https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3127511/ – w konkluzji badacze stwierdzają: „A greater degree of weight loss, achieved through either a reduced-calorie diet or increased exercise, is associated with increased circulating 25(OH)D concentrations.”
hanna napisał(a):
Dziękuję
Joanna napisał(a):
Marleno,
Uwielbiam bloga za jego rzetelność i Twoją aktywność w kontaktach z czytelnikami.
Czy mógłbyś proszę ikonę Facebooka pojawiająca podczas przeglądania na komórce mieć z „x” lub ” nie dziękuję ” nie mogę jej zamknąć przeszkadza to w czytaniu. Jest tylko polub tę stronęlub kup teraz…
Dziękuję
Marlena napisał(a):
Nie wiem czy jest taka możliwość, ponieważ ta wtyczka nie jest stworzona przeze mnie, ja ogólnie „nietechniczna” jestem. Jeśli na telefonie niechcący najedziesz na literkę „F” to się rozwinie slidebox, wtedy należy odświeżyć stronę.
Monika napisał(a):
Chciałabym zapytać, od czego bierze się opryszczka w okolicach ust?
Marlena napisał(a):
Moniko, to wirus, nazywa się herpes simplex. Większość z nas nosi go w sobie, uaktywnia się on gdy spada wydolność naszego układu odpornościowego z różnych przyczyn (żywieniowych, hormonalnych, niedosypianie, stres itp.). Jego rozwój hamują dawki witaminy C podawane często w ilości do nasycenia.
Joanna napisał(a):
Podobno jeszcze l-lizyna i właśnie witamina c działają ekspresowo na opryszczkę.
POWER napisał(a):
Hej ☺
Czy makaron ryżowy jest zdrowy?
Marlena napisał(a):
Jeśli z ryżu pełnoziarnistego to jest OK. Aczkolwiek tak czy inaczej lepiej po prostu zjeść to co dała nam natura czyli ryż. 🙂
POWER napisał(a):
https://m.youtube.com/watch?v=qHSStN_fYs8
To film, który mówi o szczepieniach.
Zgadzasz się z tym?
😊
Marlena napisał(a):
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie rozpatruję tego w takim kontekście jak autor filmiku. Patrzę raczej z perspektywy autora książki „Wyleczyć nieuleczalne” (dr T. Levy). Zatem rozpatrywanie „czy bać się szczepionek” jest bezzasadne gdy znamy coś, co w kilkadziesiąt godzin jest w stanie pokonać choroby na które „trzeba” (jak wmawia nam propaganda) przyjąć szczepionkę, bo są to choroby wirusowe, a więc ponoć strasznie groźne i tak w ogóle „nieuleczalne”. 😉
POWER napisał(a):
Zobaczyłem sobie kalendarz szczepień i dla mnie ta ilość jest zdecydowanie zbyt duża.
Nie rozumiem kompletnie jak można szczepić juz dobę po urodzeniu. Mi się wydaje to kompletnie nie naturalne, ale nie znam się więc opierając się tylko na intuicji myślę, że część tych szczepionek jest potrzebna a cześć to tylko biznes.
Jako dorosły byłem szczepiony przeciwko tezcowi i czułem się fatalnie a co tu mówić o niemowlaku 😟
Marlena napisał(a):
To zwyczaj względnie nowy, kiedy ja się urodziłam (lata 60-te) nie robiło się tego. Z punktu widzenia fizjologii szczepienie w pierwszej dobie po opuszczeniu łona matki jest bezzasadne. Jednak z punktu widzenia biznesowego – nie jest. 🙂
Gdybyś (tak jak zaleca dr T. Levy w książce „Wyleczyć nieuleczalne”, a także H. Saul-Case w odniesieniu do szczepienia dzieci) wziął witaminę C do nasycenia przed, w trakcie i po szczepieniu, to nie odczułbyś tak dramatycznie działania toksyn jakie Ci podano prosto do krwiobiegu. Nota bene tężec ustępuje gdy poda się odpowiednią ilość witaminy C.
Tężec był postrachem gdy po ulicach jeżdżono furmankami zaprzężonymi w konie (koń jest nosicielem tężca: laseczka tężca mogła znajdować się w końskim łajnie o ile koń był jej nosicielem). Dzisiaj tężec nie jest już groźny, odkąd ludzkość nie ma na co dzień styczności z końskim łajnem. Nadal jednak budzi postrach wskutek propagandy (jednak kto wie, ten wie: na tężca witamina C bowiem sama laseczka tężca nie jest groźna, groźne są jedynie toksyny jakie wytwarza mikrob, a witamina C jest silnie antytoksyczna).
POWER napisał(a):
Ten co kupiłem jest z mąki ryżowej I wody.
To są oczyszczone węglowodany?
Marlena napisał(a):
Jeśli nie jest opisane jako „pełnoziarnista”, a kolor makaronu jest biały jak śmierć – to jest oczyszczona rafinada. Wywal to, to śmieć żywieniowy. Tam nic nie ma, puste kalorie.
Kamila napisał(a):
Marlena czy to prawda, że jeżeli mamy w organiźmie za małe stężenie magnezu i będziemy brali wit D3 to będziemy pogłębiać niedobór magnezu ? I należy się najpierw wysycić magnezem i dopiero zacząć brać d3.
Marlena napisał(a):
Do prawidłowego metabolizmu przyjmowanej doustnie wit. D3 magnez jest niezbędny. Tak samo do syntezy skórnej ze słońca – ta synteza również jest magnezozależna. Gdy poziom D3 się nam podnosi, to tym samym poprawia się wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego. Dlatego gdy mamy dobry poziom D3 to nie potrzebujemy już zjadać tyle wapnia, co osoby mające niedobór D3 i w związku z tym nie wchłaniające wapnia prawidłowo. Natomiast owszem – magnez jest potrzebny i to każdemu z nas.
Najczęściej jest tak, że osoby źle znoszące suplementację witaminą D (skarżące się na jej „skutki uboczne” jak pogorszenie snu, zamulenie, zaparcia, niepokój, drgania powieki itp.) cierpią właśnie na zbyt niski poziom magnezu. Dlatego aby uniknąć „skutków ubocznych” suplementacji to jest dobrze zjadać bogate w magnez pokarmy (spożycie bogatych w wapń można natomiast zmniejszyć, a jeśli poziom wapnia we krwi na badaniu kontrolnym jest za wysoki, to nawet należy zmniejszyć to spożycie). Można oczywiście dołączyć dodatkową suplementację magnezową (zarówno transdermalnie jak i doustnie). Jeśli bowiem już „na dzień dobry” przy rozpoczęciu suplementacji D3 mamy deficyt magnezu, to podczas suplementacji on się pogłębi: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/28471760
I wtedy pojawią się „skutki uboczne”, a osoba powie „coś mi ta witamina D nie służy, jakoś gorzej się po niej czuję”. 😉
Nie ma niestety dobrych metod ustalania czy mamy deficyt magnezu czy nie. Badanie krwi tego nie powie. W badaniu włosa nadmiar magnezu nie oznacza jego nadmiaru lecz niedobór, ale nie zawsze (zależności gospodarki mineralnej są skomplikowane, dobra interpretacja wyników badań włosa należy od dobrego specjalisty w tej dziedzinie, a i tak badanie to ma wymiar pomocniczy, a nie diagnostyczny).
W zasadzie jedyną dobrą metodą pomiaru to są… nasze symptomy (bardzo dobrą książkę na ten temat napisała lekarka dr Carolyn Dean, książka nosi tytuł „Magnez dla zdrowia”, jest wydana w języku polskim). I właśnie symptomami i samopoczuciem powinniśmy się kierować.
czesio i muchy napisał(a):
żeby się wchłonęła wit d potrzebny jest Mg a jak go brakuje to pobierany jest z kości. i zażywając d nabawiasz się osteoporozy , dlatego d trzeba brać z k2 a mg najlepszy i najbezpieczniejszy to chlorek mg do kąpieli! bo brany mg doustnie w stężeniu może powodować wypalanie dziurek w żołądku! i będą wrzody a jak pójdzie do 12 -cy też będzie kiepsko.
Studentka napisał(a):
W jaki sposób za pomocą (również) diety pozbyć się Candidy? Nie jem mięsa, pieczywa, produktów mlecznych, w ogóle laktozy i kazeiny nie spożywam, czasem jadam ekologiczne jajka, mnóstwo owoców i warzyw, po prostu naturalnie. Niestety nie zawsze tak było…Zastanawiam się, co powinnam wykluczyć, interesują mnie zwłaszcza suszone owoce (niesiarkowane), w ogóle owoce, czy może raczej tłuszcz, a owoce zostawić w spokoju? Oleje bowiem są obecne w mojej diecie: lniany, masło klarowane, oliwa. Czy naturalny miód można jeść? I jak z tymi łączeniami, czy należy stosować dietę rozdzielną?
Agnieszka napisał(a):
Dziękuję za ta k wyczerpujące informacje na temat wit D :-). Duża wiedza i wielka pomoc :-). Mam pytanie dotyczące wit C )przeczytałam już wiele na tej stronie ale chyba coś mi gdzieś umknęło). Czy wit C może podrażnić żołądek? Rozpuszczam 1 gram w 1/2 filiżanki herbaty ziołowej, lub 3 łyżkach zupy, koktajlu co godzinę. Będę wdzięczna za odp. Życzę wiosny w sercu 🙂 Ciepło pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Agnieszko, to zależy w jakiej formie ta witamina C i jaki ten żołądek. Witamina C w formie kwasu askorbinowego może podrażnić co wrażliwszy żołądek, wtedy można zastosować niekwasowe formy witaminy C czyli askorbiniany.
gajowy napisał(a):
Według ogólnie znanych danych, publikowanych również przez WHO, człowiek fizjologicznie przystosowany jej do tego by głównym źródłem pozyskiwania witaminy D było działanie Ultrafioletu na skórę. Źródła dietetyczne są jedynie uzupełniające.
Eliminując całkowicie UV jako źródło witaminy D (zwykle tak dzieje się późną jesienią i zimą) pozbywamy się też wszelkich nie dońca poznanych co-faktorow (substancji towarzyszących) witaminy D. Wiadomo że pod skóra razem z witaminą produkowanych jest co najmniej kilkanaście innych substacji o bliżej nie znanym (jeszcze) działaniu.
Witaminę D produkuje tylko frakcja UVB (najostrzejsza frakcja ultrafioletu ze słońca dostępne tylko latem). UVA (łagodniejsza frakcja) produkuje endorfiny (polepsza nastrój) i tlenki azotu poprawiające pracę serca. UVA ma też swoją rolę w samoregulacji (ograniczeniu) produkcji witaminy D by nie doprowadzić do jej nadmiaru. Naświetlanie UV najlepiej więc realizować pełnym spektrum zbliżonym do słonecznego łącznie z IR (podczerwienią).
W tej chwili nie ma lamp idelnie oddających spektrum słoneczne lecz są dość podobnie oddające pelne spektrum. Z takich lamp powinno się korzystać zimą i zarazem nie powinno się korzystać latem.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, doustne preparaty to tylko imitacja, nie zastąpią tak do końca prawdziwego słońca. Najbardziej fizjologiczną drogą pozyskiwania witaminy D jest jej synteza skórna, również sama witamina D pozyskana tą drogą ma okres półtrwania ok. połowę dłuższy niż witamina D przyjęta doustnie z suplementu.
Okoń napisał(a):
A jak jest z obróbką termiczną , czy podczas np. pieczenia,smażenia ryb wit.D ginie czy nie ?
Marlena napisał(a):
Smażenie jest odradzane, bowiem powoduje największe straty witaminy D. Najlepiej gotować na parze, ew. piec.
Wojtek napisał(a):
Szukam pomysłu na ekologiczny odświeżacz powietrza do szybkiej i intensywnej aplikacji, w razie doraźnej potrzeby, np. w łazience. Do tej pory używałem odświeżacza w sprayu ze sklepu, który jest szybki i skuteczny, ale skład to podejrzewam że sama „chemia”, staram się tego nie wdychać. Co stosujesz Marleno?
Marlena napisał(a):
Jedyne pachnące rzeczy jakie pachną u mnie w domu to naturalne olejki eteryczne. Dla dodania w pomieszczeniu przyjemnej woni mam taki oto przepis: https://akademiawitalnosci.pl/jak-zrobic-domowy-odswiezacz-powietrza-nietoksyczny-i-za-grosze/
Odświeżaczy psikanych chemicznych nie polecam. Zresztą odkąd zmieniłam dietę nie potrzebuję już odświeżaczy w toalecie – chlorofil (zjadany/wypijany codziennie) bardzo skutecznie oczyszcza cały organizm, w związku z czym wizyta w toalecie jest całkowicie bezsmrodowa. 😉
Renata napisał(a):
Witam.Pani Marleno . Doktor rodzinna zalecila mi Dikrostal. Mam depresję która też leczę Asertin em. Czy mogę mieszać te tabletki?
Marlena napisał(a):
Zapytaj Renato lekarza, ja się nie znam na farmaceutykach, znam się tylko na zdrowiu. 😉
Ewa napisał(a):
Czy zażywając codziennie Acard można zażywać witaminę D3 z witaminą K2
Marlena napisał(a):
Wydaje mi się, że takie sprawy należy uzgodnić z lekarzem, który przepisał farmaceutyk. Jeśli stosujesz natomiast Acard jako profilaktykę, to warto wiedzieć, że właściwa dieta jest najlepszą profilaktyką, ten sam efekt „rozrzedzenia krwi” osiągniemy po prostu jedząc naturalne pokarmy roślinne bogate w witaminę E czy kwasy Omega-3 i wyrzucając z diety pokarmy nienaturalne (przemysłowo przetworzone, cukier, oleje, smażeniny, biała mąka itp.) oraz zaprzestając codziennego spożywania pokarmów odzwierzęcych – mięsa, jaj, nabiału (ryby są OK, mają kwasy Omega-3). Staruszkowie w Niebieskich Strefach w ten sposób się odżywiają i nie potrzebują żadnej innej profilaktyki na choroby serca i układu krążenia, które są tam niezmiernie rzadkie (podobnie jak nowotwory). Parametry fizjologiczne przywraca też dieta warzywno-owocowa dr Dąbrowskiej.
Teresa napisał(a):
Dzień dobry. Pani Marleno mój 24- letni syn ma problemy skórne na twarzy – trądzik. Skóra glowy też jest zajęta przez czerwone plamy, wypryski (łojotokowe zapalenie ). Miał nużeńca (oczy). Wiele badań, diagnoza kilkuletnia. Dużo leków i obecnie największym problemem jest twarz i głowa. Stara sie zdrowo odżywiać, nie łączyć węglowodanów z bialkami, kiszonki, kasze, warzywa, wit C. Nie je nabiału, rzadko słodycze. Jak można mu pomóc? Proszę o odpowiedź. Dziękuję.Teresa
Marlena napisał(a):
Skóra odzwierciedla bałagan jaki panuje wewnątrz: najczęściej przyczyną jest to, że czegoś dobrego jest za mało (niedobory składników odżywczych, witamin, minerałów, słońca), a czegoś złego za dużo (toksyny, śmieci metaboliczne, metale ciężkie itp.). Leki pomagają tylko na symptomy, jednocześnie obciążając dodatkowo wątrobę odpowiedzialną za detoksykację. Może po prostu czas na oczyszczanie organizmu np. dietą warzywno-owocową dr Dąbrowskiej. Pozwala ona oczyścić organizm, odkwasić, pozbyć się toksyn z ustroju, wzmocnić układ odpornościowy, przywrócić równowagę hormonalną.
Układ odpornościowy na pewno nie działa prawidłowo skoro uaktywnił się nużeniec. Wielu ludzi jest jego nosicielem, a jednak nie mają symptomów ponieważ układ odpornościowy trzyma go w ryzach: jedynie osoby o słabej odporności doznają zmian skórnych i dolegliwości jakie powoduje bytowanie nużeńca. A na zdrowym człowieku nie ma on szans rozwoju! Niska odporność to idealne środowisko do ataku dla nużeńca. Dlatego narzędziem walki z tym roztoczem (pajęczakiem) nie będą maści czy tabletki, tutaj należy wzmocnić cały organizm „od środka”. Jeśli tego nie zrobimy problem będzie nawracał lub pogłębiał się, bo nie zajęliśmy się przyczyną czyli problemem osłabionej odporności.
Zewnętrznie można dopomóc sobie olejkiem z drzewa herbacianego (rozpuścić go w jakimś oleju nośnikowym, np. kokosowym, rycynowym), ale przede wszystkim trzeba zająć się podniesieniem odporności, oczyszczeniem organizmu, uzupełnieniem niedoborów (dieta nutritariańska + suplementacja, zbadanie poziomu witaminy D itd.).
Teresa napisał(a):
Dziękuję. Weźmiemy się do roboty. Pozdrawiam serdecznie. Teresa
Bybek napisał(a):
Moje pytanie jest takie, bo mówi się że olej lniany szybko się utleniania. Jest wit d3 w produkcie &Dwitrum, i teraz jeśli to jakoś czas leży w ciepłym w tych kapsułkach to, czy nie jest szkodliwe?
Marlena napisał(a):
Nie mam pojęcia: myślę, że w razie wątpliwości należałoby się skontaktować z producentem z prośbą o wyjaśnienie.
czesio i muchy napisał(a):
na prawie 100 % preparatach jest napisane przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu!
Natalia napisał(a):
Merck Manual to podręcznik medyczny i skąd pomysł, ze lekarze są “zobowiązani” niego korzystac? Moze tak było w 1899 roku, przy pierwszym wydaniu podręcznika, teraz jest to po prostu bogate źródło informacji nedycznych, w formie dostępnej także dla laików.
Bardzo wybiórczo przedstawia Pani dane, cytując tę książkę.
A dalej jest co raz gorzej. Wie Pani, że najniższa, skumulowana dawka cholekalcyferolu, u osoby dorosłej, podawana w ciągu 3 tygodni, która okazała się toksyczna wynosiła 3600000IU? Jestem ciekawa autora tych “badań klinicznych“, na które się Pani powołuje, twierdząc, że 2000000 IU DZIENNIE jest bezpieczne i nie spowoduje hiperkalcemii.
Nawet cytowana przez Panią książka podaje, zupełnie coś innego. Wytyczne dla środkowej Europy określają górne dopuszczalne dawki dobowe i tygodniowe o wieleeee wiele mniejsze
Żongluje Pani dawkami lekow, a ktoś sie w koncu na tym przejedzie…
Marlena napisał(a):
Są zobowiązani w tym sensie, że nie mogą sobie „z głowy” wymyślać terapii, lecz biorą je właśnie z podręczników medycznych. No chyba że coś się zmieniło i nie jestem na bieżąco? 😉
Jeśli chodzi o źródło infografiki przedstawiającej bezpieczeństwo witaminy D wraz z linkami do odpowiednich badań, to podawałam je w tym artykule: https://akademiawitalnosci.pl/przedawkowac-witamine-d-jest-trudniej-niz-myslisz/
Jeśli chodzi o witaminy i ich bezpieczeństwo, to rządowe źródła oficjalnie podają: od wielu lat odnotowano zero przypadków śmierci z powodu przedawkowania witamin rocznie: https://orthomolecular.org/resources/omns/v13n01.shtml
W porównaniu z przypadkami śmierci (kilkaset tys. rocznie tylko w samych Stanach Zjednoczonych) spowodowanymi prawidłowo (zgodnie z zaleceniami lekarza) przyjmowanymi lekami farmaceutycznymi na receptę (a nawet bez) – to spora różnica w bezpieczeństwie.
Z tego co mi wiadomo przedawkowanie witaminy D jakie odnotowano w literaturze medycznej odnosiło się do jej podawania drogą inną niż doustna.
I jeszcze jedno: aby zatruć się doustnie przyjmowanymi milionami IU dziennie trzeba by było być człowiekiem raczej zamożnym – suplementy witaminy D nie należą do najtańszych, koszt jednego miliona IU to najmarniej kilkadziesiąt zł, a w sprzedaży nie ma nawet opakowań zawierających wiele milionów IU. Górna granica określona przepisami, których muszą się trzymać producenci suplementów to max. 1.200.000 IU w jednym opakowaniu suplementu (czyli np. 120 kapsułek po 10 tys IU albo 600 kropli po 2000 IU).
Nie wiem o jakie żonglowanie dawkami leków chodzi, bowiem ja nie polecam stosowania żadnych leków. Witaminy to substancje odżywcze, a nie leki.
Natalia napisał(a):
1. Infografika oraz linki do stosownych badań https://www.vitamindwiki.com/Overview+Toxicity+of+vitamin+D
Dla ułatwienia wklejam komentarz do tej strony, napisany przez samego autora.
Nie ma żadnej gwarancji, że którykolwiek z artykułów jest dokładny. Nie ma absolutnie żadnej pewności, że jakiekolwiek stwierdzenie zawarte lub cytowane w artykule dotyczącym kwestii medycznych jest prawdziwe, poprawne, precyzyjne lub aktualne. Zdecydowana większość takich artykułów jest pisana, w części lub w całości, przez osoby nieprofesjonalne.
Podane tutaj informacje medyczne mają co najwyżej charakter ogólny.
Nie, tam nie ma żadnych badan. Rząd na pewno nie będzie publikował raportów na stronie „Medycyny ortomolekularnej”. przedawkowanie witaminy D odnotowano wielokrotnie w badaniach poświęconych dawkowaniu, przyjmowanej doustnie. Witamina D występuje również jako lek.
Marlena napisał(a):
Rząd oczywiście nie publikuje raportów na portalu medycyny ortomolekularnej, lecz portal ten powołuje się na dane opublikowane przez amerykańską rządową instytucję (a jaką – dowiedzieć się można się gdy mimo wszystko przeczyta się zalinkowany artykuł) publikującą systematycznie raporty odnoszące się do przyczyn śmierci (jak wiadomo lekarz stwierdzający zgon musi jakąś wpisać w kartę zgonu) i jak się okazuje od 30 lat zgonów z powodu używania witamin, ziół, suplementów lub środków homeopatycznych notuje się średnio 0 (słownie: zero) rocznie. Zastanawiające statystyki! Rzecz odnosi się do USA, nie wiem jak jest u nas.
Zatem jeśli ktoś twierdzi, że witaminą D można się łatwo zabić (pomijając wysokie koszta takiej formy samobójstwa, idące w setki jak nie tysiące złotych), to należy się spytać: gdzie są trupy? Powinny być w oficjalnych statystykach, zgadza się? Ale ich nie ma. Przynajmniej w krajach cywilizowanych jak USA.
Oczywiście przypadki śmiertelne na świecie się zdarzają: 2 lata temu pewnemu 10-letniemu chłopcu w Indiach lekarz urzędujący w pewnej wiejskiej przychodni z powodu kiepskiego rozwoju chłopca podawał 600 tysięcy (six lakhs, 1 lakh=100.000) IU dziennie przez 3 tygodnie i chłopczyk w końcu zmarł na zapalenie trzustki spowodowane hiperkalcemią: https://timesofindia.indiatimes.com/city/delhi/Vitamin-D-overdose-kills-10-year-old-boy-in-Delhi/articleshow/52049189.cms
Ile mógł ważyć kiepsko rozwijający się 10-latek w rozwijającym się kraju Bóg jeden raczy wiedzieć, media nie podały. Poziomu wyjściowego we krwi również. Dlaczego lekarz takie dawki podawał słabowitemu (i pewnie też wychudzonemu) 10-latkowi (łącznie przez 3 tygodnie malec ten dostał 12 milionów sześćset tysięcy IU) tego też nie wiemy. Najpewniej lekarz coś źle wyliczył.
W Holandii z kolei dwóm starcom z domu opieki przypadkowo podano dwa miliony IU bez żadnych konsekwencji zdrowotnych: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25269374?dopt=Abstract
Rodzaj rejestracji (jako lek, suplement diety lub środek dietetyczny specjalnego przeznaczenia) tak naprawdę nie ma znaczenia, bowiem witamina D to substancja odżywcza, bez względu na to jak ją ktoś zarejestruje działa jak substancja odżywcza, bo właśnie tym jest. Jednak jak do tej pory dawki śmiertelnej dla człowieka nie ustalono, chyba że nie jestem na bieżąco. Znamy dawkę minimalną aby nie umrzeć (5 mcg/d dla średniego dorosłego), ale nie znamy dawki maksymalnej, a to z tego powodu iż jest zbyt wiele zmiennych (wyjściowy poziom w ustroju, masa ciała osobnika, poziom jego tkanki tłuszczowej, aktualny poziom w ustroju innych nutrientów współpracujących z D, czas i droga podawania itd.), aby na zasadzie „jedna śmiertelna dawka dobra dla każdego” bezspornie tę dawkę ustalić.
Tak czy inaczej jak już wielokrotnie pisałam na moim blogu – najlepsze wyjście jeśli podejrzewamy niedobór i decydujemy się na suplementację, to zbadanie najpierw swojego poziomu wyjściowego i dopasowanie dawek indywidualnie w tak optymalny sposób, aby uzupełnienie ewentualnego niedoboru ani nie spowodowało szkód, ani też z drugiej strony by nie trwało aż do emerytury. 😉
Joanna napisał(a):
Witaj Marleno,
Czy można pobierać krew do badania witaminy D z palca?
Byłam przekonana, że tak, ale Pani Pielęgniarka powiedziała, żeby lepiej tego nie robić, ponieważ to jest inna krew niż żylna i wynik może wyjść przekłamany.
Z góry bardzo dziękuję za Twoją opinię!
Marlena napisał(a):
Nie wiem skąd Twoje przekonanie, ale krew z palca (włośniczkowa) to nie to samo co krew żylna i pani pielęgniarka ma rację.
Asia/Lemur Podróżnik napisał(a):
Fantastyczne kompendium wiedzy! Bardzo dziękuję!
Joasia napisał(a):
Jak zwykle świetny artykuł, czyta się z przyjemnością 😊jaką witaminę D może Pani polecić dla niemowlaka? Czy te krople będą odpowiednie: [link]
Z góry dziękuję 😊
Monika71 napisał(a):
Błądzić jest rzeczą ludzką. Wróciła córka marnotrawna 🙂 Na jakiś czas odeszłam od czytania tego bloga i weszłam na inne i się zaczęło drogie suplementy, wymyślne jedzenie itp.itd. Wróciłam z podkulonym ogonem. Ogórki się kiszą, ocet jabłkowy nastawiony, kefir z koziego mleka się robi. Zdobyłam płody rolne od rolnika ( jabłka i śliwki za darmo bo obrodziły ). Oliwka magnezowa + pasta do zębów zrobione. Spacery z psem w pełnym słońcu codziennie są. Wszystko prosto, zdrowo i tanio. Dziękuję za to że jesteś 🙂 No i Matka Natura chyba mi wybaczy 🙂
Marlena napisał(a):
Dziękuję za to, że TY jesteś, Moniko! 🙂 I za ten komentarz. Przewlekłego zdrowia życzę i cieplutko pozdrawiam.
Jacek napisał(a):
Cześć Marlena,
Znakomitego bloga prowadzisz. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem. Wszystkie informację, które podajesz są przemyślane i sprawdzone pod wieloma względami. Naprawdę poświęcasz temu mnóstwo pracy. Widać, że jest to twoją pasją przez duże „P”. A sama nazwa Akademia Witalności doskonale oddaje poziom twojego profesjonalizmu (naukowego podejścia). Życzę Ci niesłabnącej motywacji do tego co robisz a sobie dalszych wspaniałych artykułów.
PS.
Czy nie sądzisz, że melanina jako pigment powstający w naskórku nie ma większego wpływu na powstawanie cholekalcyferolu. Moim zdaniem, pigment ten chroni głębsze warstwy przed wysokoenergetycznym promieniowaniem UV ale nie tłumi jego powstawania (wit. D3) w naskórku (keratynocytach).
PS2
Poproszę o artykuł dotyczący „sztucznej” syntezy witaminy D2 i D3 w grzybach (pieczarka, shiitake, drożdże) za pomocą naświetlania lampami UVB lub suszenia na słońcu. Naświetlanie światłem UVB żółtek jaj też jest ciekawe.
Jola napisał(a):
Marleno,
mój mąż złamał poważnie nogę . Miał operację na tę nogę . Wstawiono mu płytkę i śruby , aby to wszystko połączyć. Dodatkowo wciąż nie wiadomo, co z kolanem, co z więzadłem i łękotką. Co mu podać dodatkowo do suplementacji? Odzywiamy się zdrowo, jemy dużo owoców, warzyw, zup, codziennie soki wyciskane, witamina d3k2, witamina c, kiszonki. Jak i w jakich ilosciach wspomóc zrastanie kości i tkanek miękkich i chrząstek? Dodatkowo stosujemy żywokost na nogę .
Marlena napisał(a):
Magnez. Większość magnezu mamy w kościach.
Dawid napisał(a):
Witam, badalem ostatnio poziom niedoboru D3 u syna ktory ma skrzywiony kregosłup, znajomy fizjoterapeuta zalecił wzięcie Juvit D3 , Devikap lub Vigantol kropli z D3 wydawanych na recepte jako ze są to leki a nie suplementy.
Sprawdzalem sklad i niestety nie maja w nim oleju roslinnego, jest natomiast:
cholekalcyferol (Cholecalciferolum) oraz substancje pomocnicze: sacharoza i alkohol benzylowy.
Czy ma Pani informacje czy beda tak samo skuteczne jak suplementy wzbogacone olejem?