Czy twoja szminka zawiera ołów? Sprawdź co nosisz w torebce!
W połowie kwietnia 2012 roku Amerykańska Agencja ds Żywności i leków (FDA – Food And Drug Administration) podała do wiadomości, iż przebadano 400 różnych szminek, z różnych przedziałów cenowych. W szminkach odkryto niepokojącą obecność ołowiu.
Analizę zawartości ołowiu w wybranych produktach przeprowadzono za pomocą spektrofotometru absorpcji atomowej połączonej z atomizerem grafitowym po procesie kwaśnego trawienia próbki.
Ołów jest bardzo toksycznym dla ludzkiego organizmu metalem ciężkim, odkładającym się w narządach, powodującym poważne choroby i uszkodzenia.
Jest wrogiem długowieczności i życia w zdrowiu. W produkcie przeznaczonym dla kobiet, potencjalnych matek – nie powinno go być w ogóle!
Obecność ołowiu w kosmetykach spowodowana jest zapewne użyciem minerałów nadających połysk, takich jak mika lub różnych mineralnych pigmentów. Z mojej analizy wynika bowiem, że największą zawartość ołowiu posiadały szminki błyszczące, perłowe.
Nie wykluczam, że to samo może dotyczyć tzw. mineralnych cieni do powiek. Szminki lub cieni z perłowym połyskiem lub modnym „mineral” w nazwie należy zatem używać z umiarkowaniem. Nie malujcie się też wtedy gdy nie musicie.
Kto nas najbardziej zatruwa? Zaraz się o tym dowiecie.
Wielu z tych producentów wprowadziło swoje produkty również na rynek polski. Warto zatem wiedzieć, kto jest największym trucicielem aby nie zostawiać u tych firm swoich pieniędzy. Jeszcze jeden argument aby przerzucić się na kosmetyki ekologiczne!
Cały dokument znajduje się na stronie FDA pod tym linkiem – lecz dla tych z Was, które nie znają zbyt dobrze angielskiego lub komu po prostu nie chce się czytać i analizować tych danych – zrobiłam to za Was. 🙂
Otóż trują nas swoimi szminkami następujące firmy:
1. Firma L’Oreal – marki toksycznych szminek: L’Oreal, Maybelline, Lancome, Body Shop
2. Shiseido – marki: Shiseido, NARS
3. Procter & Gamble – marka: Cover Girl
4. Chanel – marka: Chanel
5. Revlon – marki: Revlon, Almay
6. Avon – marka Avon
7. Estee Lauder – marki: Estee Lauder, Clinique, M.A.C, Bobbi Brown
8. Mary Kay – marka: Mary Kay
9. Coty – marka: Rimmel of London
10. LVMH Perfums & Cosmetics – marki: Dior, Bene-Fit
11. Elizabeth Arden – marka: Elizabeth Arden
12. Clarins – marka: Clarins
i nieco mniej znane na polskim rynku:
13. Stargazer – marka: Stargazer
14. Limited Brands – marka: Victoria’s Secret
15. Markwins – marka: Wet 'n’ Wild
16. Clorox Company – marka Burt’s Bees
17. Iman Cosmetics – marka: Iman Cosmetics
Z mało znanych na polskim rynku producentów przebadano i stwierdzono toksyczność szminek:
18. Johnson Publishing Company – marka: Fashion Fair
19. Mood Magic – marka: Lori Anne
20. Gabriel Cosmetics – marka: Gabriel
21. Jafra Cosmetics International – marka: Jafra
22. Target Corporation – marka: Sonia Kashuk
Oto czarna lista 10 najbardziej toksycznych znanych na polskim rynku marek i serii:
1. Maybelline – szminki z serii: Color Sensational, Moisture Extreme, Mineral Power, Volume Seduction XL
2. L’Oréal – szminki z serii: Color Riche, Intensely Moisturizing Lipcolor, Endless
3. Revlon – szminki z serii: ColorStay, Matte, Super Lustrous Pearl, Renewist, ColorStay Soft & Smooth, Moon Drops, Beyond Natural,
4. Avon – szminki z serii: Beyond Colour, Perfect Wear, Ultra Color Rich
5. Lancôme – szminki z serii: Color Design, Color Fever, Le Rouge Absolu
6. Cover Girl – szminki z serii: Vibrant Hues Color, Continuous Color, Incredifull Lipcolor
7. Stargazer – szminki z serii: Lipstick, Fantasy, Glitter
8. NARS – szminki z serii: Semi-Matte, Shimmer, Sheer, Satin
9. M.A.C – szminki z serii: Frost, Matte, Amplified Creme, Glaze, Lustre, Baroque Boudoir, Slimshine, Satin, Cremesheen
10. Burt’s Bees – błyszczyki z serii: Lip Shimmer
Zaraz za pierwszą niechlubną dziesiątką plasują się bardzo znane w Polsce pomadki: Rimmel Lasting Finish, Clarins Rouge Appeal, Estée Lauder Pure Color, Almay HydraColor, Mary Kay Creme, Chanel Aqualumière.
Pamiętajmy, że badanie dotyczyło tylko 400 szminek i dwudziestu paru producentów. Niektórych może nawet i znanych marek badanie po prostu nie objęło i kupując np. obecną na polskim rynku szminkę marki Max Factor, Manhattan czy Helena Rubinstein nie mamy pewności czy nie zawiera ołowiu, a to z tej prostej przyczyny, że badanie nie objęło tych marek.
Nie objęło też marek typowo polskich: Celia, Hean czy Bell.
Zwróćcie uwagę na jeszcze jedną rzecz. Jak wynika z analizy danych – zaraz za tanimi popularnymi markami typu Maybelline, L’Oreal, Revlon czy Avon zajęły miejsce marki prestiżowe (Lancome, Chanel, Dior, Estee Lauder, Elizabeth Arden itd), sprzedawane w drogich perfumeriach sieciowych jako tzw. „kosmetyki selektywne” czyli z wyższej półki i niejako luksusowe.
Jaki jest z tego wniosek?
Wysoka cena szminki lub błyszczyka nie mówi nam kompletnie nic o tym, czy ta markowa, droga i luksusowa szminka jest bezpieczna dla naszego organizmu!
Chyba czas tym firmom podziękować za ten wątpliwy „luksus” (bycia szprycowaną ołowiem za swoje własne ciężko zarobione pieniądze)!
Tych szminek czy błyszczyków nie dostajemy przecież za darmo, niektóre kosztują kilkadziesiąt zł, a niektóre nawet powyżej 100 zł.
Do ołowiu dodajmy inne zawarte w produktach wielkich kosmetycznych korporacji „skarby” takie jak silikony, ropopochodne oleje mineralne, syntetyczne woski, konserwanty, sztuczne barwniki i syntetyczne aromaty, które mogą być wysoce szkodliwe dla naszego organizmu i latami odkładać się w naszych tkankach (szminkę w większości zjadamy!).
Tym firmom nie zależy na naszym zdrowiu. One muszą maksymalnie tanio z byle czego wyprodukować, następnie wpompować spore środki w reklamę, a potem sprzedać tych pomadek ile się da i jak najdrożej się da!
Wyrzućcie więc natychmiast i bez żalu swoją starą szminkę i kupcie nową, naturalną, organiczną pomadkę z wyraźnie wypisaną na opakowaniu listą składników.
Wbrew powszechnym opiniom szminki te nie odbiegają cenowo od tych „znanych” reklamowanych pomadek, w których głównym składnikiem ceny jest po prostu… no właśnie, nachalna reklama.
Pamiętajcie, że gra toczy się o Wasze życie i zdrowie, a także o zdrowie Waszych dzieci jeśli planujecie zajść w ciążę lub jesteście aktualnie w ciąży.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Anonymous napisał(a):
Nie ufam FDA. Warto poczytać, czym ONI się na prawdę zajmują. Dobrze byłoby znaleźć badanie innej federacji. Pozdrawiam!
Anonymous napisał(a):
A jakie bys polecala firmy z produktami , kosmetykami organicznymi? Marzena.
Marlonka napisał(a):
Wpisz proszę w wyszukiwarkę „kosmetyki organiczne” albo „kosmetyki naturalne” – tych firm jest obecnie coraz więcej. Ja osobiście za skład i za cenę lubię np. kosmetyki Alterra z Rossmana, firma Lavera też jest niczego sobie ale jest droższa.
Anonymous napisał(a):
a Inglot?
Magdalena Spyra napisał(a):
Czy ktoś wie pod jaką nazwą ołów się kryje?
oto przykład składu pomadki:
RICINUS COMMUNIS SEED OIL, DIISOSTEARYL DIMER DILINOLEATE, TRIISODECYL TRIMELLITATE, MICA, OCTYLDODECANOL, ETHYLHEXYL METHOXYCINNAMATE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, POLYETHYLENE, ISOPROPYL LANOLATE, CERA CARNAUBA, HYDROGENATED VEGETABLE OIL, PENTAERYTHRITYL TETRACAPRYLATE/TETRACAPRATE, SYNTHETIC FLUORPHLOGOPITE, OCTOCRYLENE, CERA MICROCRISTALLINA, PARAFFIN, ALUMINA, CANDELILLA CERA, TOCOPHERYL ACETATE, CALCIUM ALUMINUM BOROSILICATE, SILICA, SIMMONDSIA CHINENSIS SEED OIL, PERSEA GRATISSIMA OIL, PARFUM, TALC, PROPYLPARABEN, ISOPROPYL MYRISTATE, TIN OXIDE, BHT, TOCOPHEROL, LYCIUM CHINENSE FRUIT EXTRACT, CITRIC ACID, CI 17200, CI 77891, CI 15850, CI 77491, CI 45410, CI 77499, CI 77492, CI 16035, CI 19140, CI 42090
Marlonka napisał(a):
Nie mam pewności gdzie kryje się tutaj ołów (przypuszczalnie jest to jak pisałam MICA, w składzie żaden producent nie poda „ołów” bo wtedy przecież kto by kupił produkt?). Jednak choćby ze względu na rakotwórczy konserwant o nazwie PROPYLPARABEN lub kolejny chemiczny składnik OCTOCRYLENE (ester 2-etyloheksylowy kwasu 2-cyjano-3,3-difenyloakrylowego) użyty jako syntetyczny filtr UV – ten skład nie jest naturalny i bezpieczny.
Najlepszy wymyślony przez naturę filtr UV to masło kokosowe albo shea, a nie jakiś chemiczny oktokrylen, który należące do wielkiego koncernu chemicznego laboratorium wymyśliło, produkuje i masowo sprzedaje producentom szminek, my to wchłaniamy (lub zlizujemy), chorujemy i biegniemy po leki wymyślone przez te same laboratoria, które opracowały chemiczny filtr – i tak latami korporacje na naszej głupocie, niewiedzy i zaufaniu do „dopuszczalnych norm” zarabiają ciężką kasę.
Jeśli produkt jest w sprzedaży to oczywiście znaczy, że nie przekracza owych mitycznych „dopuszczalnych norm” odnośnie ilości wymienionych w składzie substancji. Dla mnie jednak nie ma czegoś takiego jak „bezpieczna” czy też „dopuszczalna” w produkcie ilość substancji szkodliwej dla ludzkiego organizmu.
Nie kupuję niczego co je zawiera, koniec i kropka. Czyli głosuję portfelem, szczególnie zaś starannie omijając te cudowne, „innowacyjne” kosmetyki dla „nowoczesnych kobiet” codziennie namolnie reklamowane w TV.
Sorry – wolę pozostać staroświecka, wybieram kosmetyki bez chemii.
Słonecznik napisał(a):
Może najpierw trochę się doucz, a potem pisz artykuły!! Od kiedy 'mica’ to ołów??? To jest substancja mineralna dopuszczona do stosowania w kosmetykach.
Marlena napisał(a):
Jesteś producentem tych cudeniek, że tak się wkurzyłaś, czy może tylko nimi handlujesz? 😉
Te wielokrotne wykrzykniki i pytajniki naprawdę nie są potrzebne. 🙂
Jest „dopuszczone” wiele toksycznych substancji zarówno w przemyśle kosmetycznym jak i spożywczym. Instytucje są po to aby „dopuszczać”, a konsumenci po to by używać rozumu.
Na tej planecie mamy 37 rodzajów miki. Mika wydobywana jest ze skał które mogą zawierać metale ciężkie w tym ołów, jak również można mikę przetwarzać do celów przemysłowych przy obecności ołowiu.
Poczytaj proszę tutaj: https://www.mineralszone.com/minerals/mica.html oraz tutaj: https://nomoredirtylooks.com/2012/02/guess-what-theres-still-lead-in-your-lipstick-just-more-than-you-thought/
Kasia napisał(a):
A czy znacie może Państwo jakieś firmy kosmetyczne, gdzie można kupić szminkę bez ołowiu?
Marlena napisał(a):
Kasiu szukaj kosmetyków organicznych (naturalnych) takich jak Sante, Lavera, Alva itd.
L napisał(a):
hmm a Yves Rocher? wiadomo cos???
Marlena napisał(a):
Kosmetyki Yves Rocher pomimo reklamowania się jako „kosmetyki naturalne” wcale nimi nie są. Są to normalne kosmetyki produkowane na bazie tych samych chemikaliów co każde inne, różnią się tylko dodaniem rozmaitych wyciągów roślinnych (np. ich płyny do kąpieli czy pod prysznic zawierają parabeny, SLS-y i sztuczne aromaty, tak jak każdy inny konwencjonalny płyn). Dlatego polecam kupować szminki faktycznie „organic” czyli firm produkujących kosmetyki oparte TYLKO na składnikach naturalnych (Sante, Lavera, Alva itp.) i posiadające certyfikat ECOCERT.
agalona napisał(a):
a ja chcac sprawdzic sklad swojego podkladu wpisalam nazwe wyszukiwarke i znalazlam TO: https://www.cosdna.com/eng/
mozna tam wpisac nazwe kosmetyku (product search) lub sam skladnik ktory nas interesuje jako podejrzany delikwent (ingredients) i voula (czy jak sie to pisze) 🙂
Dorota napisał(a):
polecam Oriflame seria ecobeauty posiada certyfikat ecocert. Mają kremy , podkłady i wode toaletową.
Marlena napisał(a):
Coś co ma naklejkę „ECO-cośtam” niekoniecznie jest tak zaraz bardzo eko, czasem tylko ma np. 1 składnik składnik ekologiczny dodany a reszta to już nie bardzo eko. Więc NIE polecam Oriflame dopóki nie ujawnią na swojej witrynie PORZĄDNEGO składu INCI tych swoich eco-cudów. Łącznie z tym co oznacza „parfum” w składzie (chemikalia? olejki eteryczne?).
Gosia napisał(a):
Ja używam kosmetyków Lily Lolo, tam wszędzie jest mika, a są to jedyne kosmetyki, które mnie nie uczulają. Po cieniach AVON paliły mnie oczy. Używam też pomadek ochronnych marek Sylveco i Tisane z naturalnymi składnikami i względnie małą ilością chemii (Sylveco ogólnie ma linię kosmetyków, której można by było zaufać jak na mój nos). Do tego kosmetyki Alterry, bo nie mają konserwantów typu parabeny. Ciężko jest znaleźć na rynku mało chemiczne produkty. Większość oliwek dla dzieci jest naszpikowane chemią, co mnie przeraża, jak na razie znalazłam tylko oliwkę Hipp Pflegeol w Rossmanie, która faktycznie zawiera tylko 2 oleje.
Na marginesie, bardzo dobry blog 🙂
Gosia napisał(a):
Aaa i jeszcze zamiast klasycznego antyperspirantu z aluminium używam ałunu w sztyfcie, przypadkiem znaleziony w Rossmanie. Bez barwników, parabenów i Aluminium.
Marlena napisał(a):
Gosiu ałun to związek glinu, proponuję przerzucić się na bardziej korzystny zdrowotnie (i nie mniej skuteczny!) dezodorant magnezowy. Link tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jak-tanio-i-skutecznie-uzupelnic-w-organizmie-magnez-robiac-z-niego-dezodorant-za-2-zl/
asia napisał(a):
a wiecie coś może o kosmetykach Ziaja?
Marlena napisał(a):
Ja osobiście nie używam, jednak Ziaja podczas produkcji dodaje różnych substancji, które niekoniecznie moje ciało chciałoby wchłaniać. Tak przynajmniej było kiedy ostatnim razem interesowałam się ich ofertą, nie wiem – być może teraz poszerzyli ofertę o zdrowsze kosmetyki, nie sprawdzałam.
Benia napisał(a):
Dziękuję za informacje o zagrożeniu w szminkach, słyszałam o tym. Mam jednak wrażenie, że Pani „mimochodem” propaguje konkretne marki – Sante, Lavera, Alva. Nawet poleca Pani „inne posiadające certyfikat ECOCERT”, ale gdy czytelniczka poleca owe inne z takim certyfikatem, to je Pani dezawuuje. To obniża wiarygodność publikacji. Niemniej cieszę się, że ktoś taki temat porusza.
Marlena napisał(a):
Beniu, to NIE jest artykuł sponsorowany jeśli to chciałaś zasugerować. Ja nie polecam jakiejś marki konkretnej, tych marek naturalnych robiących szminki jest w Polsce zresztą dostępnych mało, na palcach jednej ręki można policzyć, a wymieniłam te trzy bo jedna marka może nie proponować naszego ulubionego koloru. Natomiast to na co chcę zwrócić uwagę to skład. Bez względu na markę należy czytać skład i wybierać jedynie takie szminki co do których mamy najmniejsze wątpliwości.
gość napisał(a):
Czyżby DIOR był bezpieczny ?
Nie ma go w wykazie
Marlena napisał(a):
Jest, pozycja 10. LVMH Perfums & Cosmetics – marki: Dior, Bene-Fit.
charm napisał(a):
A kosmetyki eveline?
Nie da testowane na zwierzętach, ale co ze składem? Np tusz do rzęs jest jednym z nielicznych, które mnie nie podrażniają..
MM napisał(a):
Z Twojego artykułu wynika, że prawie każda szminka ma ołów. Może jest to prawda, ale chyba nie warto się tym przejmować. Zobacz, ile ołowiu jest w spalinach samochodów i innych zanieczyszczeniach środowiska, więc i tak nie wyeliminujemy go ze swojego życia. I tak na coś trzeba umrzeć, a nie zawsze osoby przesadnie dbające o swoje zdrowie żyją najdłużej.
Marlena napisał(a):
Oczywiście, że go wyeliminujemy, przynajmniej w tej części która zależy od nas samych. Można „się nie przejmować”, a można wziąć odpowiedzialność. Niestety ta druga postawa jest jakby mniej popularna, bo ludzie nie lubią odpowiedzialności. Co widać po przepełnionych przychodniach, szpitalach i hospicjach.
Adi napisał(a):
Czy autorka wpisu mogłaby określić jaka jest wchłanialność związków ołowiu ze szminek? Samo „spożycie” w formie szminki niewiele tu mówi, a kluczowa wydaje się właśnie kwestia tego, ile tego ołowiu rzeczywiście przedostaje się tą drogą do tkanek. Czy były prowadzone badania na ten temat. Chętnie zapoznałbym się ze źródłem.
Marlena napisał(a):
Ile by się nie przedostawało to jest nam on w organizmie potrzebny jak dziura w moście. Nie bierze bowiem żadnego udziału w reakcjach biochemicznych, ale za to je zakłóca.
SannaVeganna napisał(a):
Witam, ja osobiście już się nie zastanawiam np. nad wchłanialnością ołowiu ze szminki czy nad tym, że i tak umrę więc po co to wszystko… patrzę szerzej – po co ten ołów w tej przysłowiowej szmince? czemu jestem truta z każdej strony?? komu na tym zależy i dlaczego… więc staram się unikać tych trucizn i odtruwać organizm i co jeszcze chyba ważniejsze – umysł…. Przy okazji – fajna stronka, ciekawe informacje 🙂
Marlena napisał(a):
Oczywiście, ja umrę, Ty umrzesz i każdy żywy organizm kiedyś umiera, ale mnie na przykład nie jest wszystko kiedy to się stanie i nie sprawia mi przyjemności dokładanie ręki do przyspieszania tego wydarzenia poprzez używanie toksycznych produktów. 🙂
Ola napisał(a):
Pani Marleno,
jaki puder polecałaby Pani dla cery mieszanej.
Czy można samemu zrobić taki puder?
Marlena napisał(a):
Olu, nie wiem, ja mam teraz tak znakomitą cerę, że pudry wszystkie do kosza poleciały, mam jeden „na wielkie wyjście” dr Hauschka, organiczny. Poszperaj po blogach kosmetycznych czy gdzieś znajdziesz przepis na puder.
Ola napisał(a):
Bardzo zainteresowały mnie informacje podane na tej stronie, jednak chciałabym się zapytać o źródła. Jest to dla mnie ważne, a niestety link do strony FDA nie działa. :c
Czy mogłabym poprosić o poprawny link lub o inne adresy internetowe, z których czerpała Pani informacje?
Marlena napisał(a):
Być może link został gdzieś przeniesiony, w każdym razie wpisz w google „lead in lipstick fda” i masz bardzo dużo źródeł na ten temat.
anna napisał(a):
Co do komentarza tej MM to brak mi doslownie polsich slow . Wstyd po prostu wstyd. Takie osobki wlasnie sa powodem toniecia tego pieknego swiata w truciznie . Na cos trzeba umzec ……..szkoda pisac……
Marleno swietny temat .. moze ktos sie wreszcie obudzi. A kosmetykow na rynku jest tylko trzeba CHCIEC wiedziec……co jest dobre
Podziwiam
Pozdrawiam
Ania
XYZ napisał(a):
Witam, pisze Pani bardzo interesujące wpisy, jednak mam pewne zastrzeżenia. Zgadzam się w wielu kwestiach, jednak swoimi odpowiedziami w komentarzach zniechęca Pani część czytelników. Sprawia Pani trochę wrażenie arogantki – „Ja wiem najlepiej, a ty się nie wtrącaj”. Zaleca Pani, aby nie słuchać „medialnej papki”, tymczasem sama oczekuje Pani, iż czytelnik przyjmie wszystkie informacji bez zastrzeżeń. Chwała Pani za to, że daje Pani całkiem dużo linków do różnych wyników badań itd. Zawsze, kiedy spotykam się z jakąś rewelacją, szukam czegoś takiego. Mimo to, nie potrafi Pani odpowiedzieć na wszystkie pytania. Na pytanie ile ołowiu rzeczywiście ma wpływ na nasze ciało, odpowiada Pani. „Ile by się nie przedostawało to jest nam on w organizmie potrzebny jak dziura w moście”. To jest odpowiedź wymijająca. Uważam, że lepiej nie odpowiadać wcale, jeśli się nie wie. Tak samo stwierdzenie, że dawniej ludzie żyli tyle samo, ile teraz, tylko „propaganda” sprawia, że twierdzimy inaczej (w innym artykule). Było to wysoce nieprofesjonalne. Jeśli mogę skomentować ten temat – ludzie we Francji w 1750 r. średnio nie dożywali nawet 30 (!) lat. Oczywiście nie twierdzę, że wszechobecna chemia jest dobra, jednak nie ma co popadać w paranoję. Dawniej wcale nie było lepiej. Moja babcia, żyjąc na wsi, prawie codziennie jadła marną zupę, której głównym składnikiem były ziemniaki. Wszystkie bardziej wartościowe rośliny czy mięso sprzedawano. Myślę, że moja dieta, mimo całej chemii, jest jednak lepsza. Poza tym nie mamy żadnej pewności, że to, co obecnie uznawane jest za zdrowe, za 100 lat nie zostanie uznane za wielką truciznę (jak to miało miejsce z rtęcią). Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że „Matka Natura wie, co dla nas dobre”. Nie ma czegoś takiego, jak Matka Natura – nie można udawać, że to inteligentna istota. Tak się trafiło, że na Ziemi powstało życie i to, co potrzebne do jego podtrzymania. Ale nie, gdyby Matka Natura o nas dbała, to wszystko byłoby dla nas bezpieczne i nie byłoby chorób. Tymczasem nawet całkiem naturalne rośliny potrafią być dla nas trucizną. Podsumowując – odwala Pani kawał dobrej roboty, ale niech Pani uszanuje również, że nie każdy chce żyć według tego schematu. I nigdy nie ma pewności, że akurat taki sposób myślenia jest prawidłowy, a sposób życia zdrowy. Mimo wszystko życzę powodzenia w prowadzeniu strony 🙂
Marlena napisał(a):
Będę jeszcze bardziej arogancka i powiem Ci tak: piszę mojego bloga dla tych, którzy chcą czytać to co piszę i mają na tyle inteligencji i polotu umysłowego, że są w stanie czytać ze zrozumieniem czyli pojąć to co piszę (np. wiedzą, że Matka Natura nie jest „istotą” lecz zjawiskiem przyrodniczym, porządkiem panującym w całym świecie materii martwej i ożywionej).
Porządek nie musi o nas dbać – on po prostu JEST i należy go szanować, trzymać się jego reguł. I wtedy o nas „dba” i nie ma chorób – proste.
A jak nie szanujemy go, to nie dba i się „mści” chorobami i siedmioma plagami egipskimi. Owszem, jest wiele trucizn naturalnie i nienaturalnie występujących, ale po to mamy (w przeciwieństwie do zwierząt) wysoko rozwinięty ponoć rozum, aby ich do gęby nie wkładać.
Ołów nie jest minerałem niezbędnym do choćby najmniejszej przemiany biochemicznej. Dlatego KAŻDA ilość będzie obciążeniem dla ustroju. A ile dokładnie go trzeba aby np. zabić człowieka lub by mu zaszkodzić, to każdy może znaleźć sobie w Google.
Nie wiem ile średnio żyli ludzie we Francji w 1750 roku i skąd to wytrzasnęłaś (chyba wliczały się w to noworodki i młode mamusie, które oddały życie po tym jak obsługiwane były przy porodzie brudnymi rękami lekarzy: niestety dopiero od roku 1877 zaczęli oni przestrzegać antyseptyki, przedtem jednak zaszczuwając na śmierć kolegę po fachu I. Semmelsweitza), ale znowu kłania się wyszukiwarka Google, wpisz sobie np. „sławni Francuzi” (niestety tylko tutaj mamy jakieś dane – nie wiemy ile żył przeciętny anonimowy Monsieur Jean Dupont, to już należałoby się pofatygować do Francji i przejść się po starych cmentarzach) – pierwszy lepszy z brzegu wynik – https://www.ambasador.rzeszow.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=49&Itemid=80 – z wyjątkiem Joanny D’Arc, którą ideologicznie pozbawiono życia za młodu nie znajduję ani jednego który nie osiągnąłby dojrzałego wieku. Ani w 1750 ani nawet 1000 lat wcześniej (np. król Karol Wielki – Charlemagne, ur. w 748 r. – zm. w 814 r.).
Czekaj, a może to nie była Francja, może Niemcy? OK – kilka przykładów pierwszych lepszych z brzegu: kompozytor Jan Sebastian Bach, mimo iż przy tuszy (w czasach baroku bardzo apetycznej) żył całkiem długo (1685-1750), astronomka Caroline Herschel 1750-1848 (no ta to w ogóle była już bezczelna, jak tak można tyle żyć w tamtych czasach?!), pisarz Johann Goethe 1749-1832.
O rety, to jakiś spisek? Jak oni śmieli żyć tak długo? Bez antybiotyków, szczepionek, szminek z ołowiem? 😉
Więc proszę – nie siejmy defetyzmu i nie opowiadajmy sobie bajek jak to teraz długo i szczęśliwie żyjemy, a jak to kiedyś żyło się krótko i do tego ch*jowo. Bo to zwyczajnie mija się z faktami. 🙂
Aga napisał(a):
:-/ Hmmm… To mnie Pani zmartwiła tą miką, bo myślałam, że większość mineralnych pigmentów (może prócz boronu) jest świetna dla mojej cery, a wszystkie niemal kosmetyki , i pielęgnacyjne i kolorówkę „kręcę” sama… Też mam taką cichą nadzieję, że tego ołowiu jest bardzo mało i więcej go wchłonę, jak się przejdę po mieście (a przecież lepszy taki spacer, niż żaden), niż z mineralnych kosmetyków(choć wiadomo- pewności nie mam). Swoją drogą, przecież organiczne marki produkujące kolorówkę, także wykorzystują mikę…
Aga napisał(a):
O tu np. pięknie wyjaśniony skład na dole. I jeszcze ten nieszczęsny carmin i bizmut 🙁
https://www.ecco-verde.pl/lavera/lips-szminka-perlowa?gclid=CjwKEAjwxKSoBRCZ5oyy87DimEcSJADiWsvgRQO69-PYFr1ZMCvGbRxjMKO-ZhgR3nXWzG3LUYyWlhoCarTw_wcB
Marlena napisał(a):
Te składniki występują jednak na samym końcu składu, więc jest ich tam bardzo niewiele.
Aga napisał(a):
No tak, ale we wszystkich kosmetykach typu szminki pigmenty (także miki) wystepują na końcu, więc skąd ta niepokojąco wysoka zawartość ołowiu, się pytam??? ;- )
ps. w szminkach Sante również znalazłam mikę. Z poleconych jedynie Alva może poszczycić się jako barwnikiem ekstraktem z… buraka 🙂 Niestety cena już mniej atrakcyjna
Marlena napisał(a):
Zwróć uwagę, że niepokojąco wysoka zawartość ołowiu dotyczyła marek dostępnych w konwencjonalnych drogeriach, marek reklamowanych w TV i babskich czasopismach. I tych na pewno radziłabym unikać.
Natomiast nie mam danych odnośnie marek organicznych jak Sante, Lavera czy Alva, jeśli masz wątpliwości odnośnie zawartości ołowiu można zapytać producenta.
Aga W. napisał(a):
polecam autorce witrynki i czytelnikom/czkom- https://rozanski.li/?p=142
Marlena napisał(a):
Dzięki bardzo, Aga, czytam i bardzo szanuję szeroką zielarską wiedzę doktora Różańskiego. Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Gosia napisał(a):
Dziewczyny.. kolorowy błyszczyk można zrobić samemu 🙂
choć ja osobiście najbardziej lubię bezbarwną pomadę Alterra 😉