Ten wiosenny przysmak to prawdziwa skarbnica zdrowia. Szparagi oprócz tego, że mają wszystkie aminokwasy egzogenne, to dodatkowo obfitują w witaminę C, E, K, witaminy z grupy B, kwas foliowy, beta-karoten, wapń, magnez, fosfor, potas, sód i żelazo oraz rzecz jasna błonnik.
Działają oczyszczająco i moczopędnie, a zawarta w nich inulina dokarmia naszą dobrą florę jelitową. A do tego 100 g to tylko 18 kcal!
Jedzcie na zdrowie, bo wkrótce koniec sezonu. Zielone są cenniejsze niż białe. Najlepiej gotować je „al dente” przez kilka minut na parze.
Smacznego! 🙂
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Karolina napisał(a):
Uwielbiam szparagi. Najczęściej bez żadnych dodatków, najlepsze są surowe albo uparowane, takie jeszcze lekko parzące w palce, zrobione al dente i chrupiące 🙂
Przy okazji – gratulacje! Szukałam dziś przepisów ze zdrowym odżywianiem i jeden z pierwszych wyników w Google, na samej górze, to Twój artykuł „Zdrowe odżywianie – od czego zacząć? Czarna lista”. Oby jak najwięcej osób tu regularnie zaglądało!
Damian napisał(a):
Śmiało twierdzę, że to moje ulubione warzywo 🙂
Marta napisał(a):
Witam
Pani Marleno ja mam pytanie trochę nie na temat:) ale teraz sezon truskawkowy w pełni proszę mi napisać przepis na zdrowy dżemik truskawkowy czym zastąpić cukier, słynne żelfixy, dżemiksy itp. Jak Pani przygotowuje truskawki na zimę??
Myślę że niejednej czytelniczce się przyda taki przepis:)
Marlena napisał(a):
Marto, moja rodzina dżemików za bardzo nie jada, truskawki zatem na lody i koktajle po prostu mrożę podobnie jak borówki i maliny, zaś z innych sezonowych owoców „do słoika” robię tylko na zimę maliny na przeziębienie i zamiast cukru daję ksylitol (stosunek mniej więcej 10:1, czyli na na każde 1000 g owoców daję ok. 100 g ksylitolu), gotuję od zawrzenia na maluśkim ogieńku 30 minut pierwszego dnia i drugie 30 minut drugiego dnia, nie dodaję żadnej pektyny ani tym bardziej dziadowskich żelfixów. Wychodzą bardzo smaczne, nie psują się (ksylitol jest antybakteryjny) i faktycznie działają napotnie.
Jeśli chodzi o dżemiki to raz na rok kupuję zestaw z Łowicza, mają oni w ofercie takie, które zawierają tylko owoce + sok jabłkowy (mają je np. w Lidlu, ale są też robione także dla Biedry pod ichnią biedronkowską marką, trzeba etykiety czytać – jak jest tylko owoc i sok z jabłek to znaczy, że to jest to). Takich kilka różnych smaków słoiczków (wiśnia, pomarańcza, morela, truskawka, owoce leśne, śliwka, gruszka i porzeczka czarna) starcza mi pi razy oko na rok, bo właśnie tak moja rodzina dżemy jada 😉 Dlatego nie zawracam sobie głowy robieniem owocowych przetworów bo i tak potem nie ma kto tego jeść.
Monika z Podlasia napisał(a):
Ja wiem, że jest cos takiego jak „agar agar”, które jest pochodzenia roślinnego i zastępuje żelatyne. Można to kupić na allegro. Sama niestety jeszcze nie korzystałam, ale tak jak Ty, też się przymierzam do zrobienia dżemów truskawkowych. Także chyba sobie zamówię na próbę i z ksylitolem zrobie przetwory. U mnie dżemy się lubi i się jada 😉
Anna napisał(a):
Czy szparagi można jeść podczas postu Daniela?
Marlena napisał(a):
Nie ma ich na liście dozwolonych pokarmów.
Janusz napisał(a):
Witaj Marleno
Szparagi są genialne! Przerabiam na wiele sposobów, głównie zielone – ale białe też toleruję 🙂
Przy okazji mam pytanie o biały ser. Jeść czy nie jeść? Jeśli tak to jak często, jakie ilości? Bardzo go lubię, szczególnie w zestawieniu z rzodkiewką, szczypiorkiem, odrobina jogurtu itp., jako smaczne pasty. Czy taki biały, chudy lub półtłusty ser posiada kazeinę, czy tez poprzez proces zamiany z mleka na ser ta kazeina jest tylko śladowa? Czy pisałaś już na temat białego sera na tym blogu, czy był osobny wpis na temat białego sera, a jeśli tak, to można dostać linka? 🙂
Pozdrawiam gorąco (dosłownie 🙂
Janusz
Marlena napisał(a):
Jedyna postać twarogu jaką ja osobiście (i raczej okazjonalnie) jadam to twaróg w postaci pasty dr Budwig (odtłuszczony i zmiksowany z olejem lnianym). Generalnie twaróg to taki „zapychacz”, nie jest zbyt wartościowy odżywczo. Tak, ma kazeinę, białko z twarogu jak i z mleka to głównie kazeinian wapnia, czyli niestety kazeina.
o.laz napisał(a):
A czy masz Marleno sposób sprawdzony jak zachować szparagi na zimę? Mrożenie czy w słoiku? I czy w ogóle jakoś zachowujesz na zimę sezonowe warzywa?
Marlena napisał(a):
Najczęściej mrożę, podobnie jak bób, fasolkę szparagową i zielony groszek.
Janusz napisał(a):
Eliminując z diety twaróg (po wyeliminowaniu wędlin i mięsa, smażonych potraw, białego chleba, makaronów itp) – zostaje mi smarować chleb powietrzem… 🙂
Od dziecka jem na śniadanie i czasami na kolację kanapki z twarogiem i dodatkami (rzodkiewka, pomidor, szczypiorek, sałata). Bez przesady – nie jem więcej niż 100g twarogu dziennie. Najczęściej taki bez chemii, krojony w plastry z dobrej mleczarni. Zdarza się czasami taki z kubka, ale jedynie terminizowany azotem.
Czy rzeczywiście jest tak szkodliwy jak podają pewne źródła? Bo wydaje mi się, że samo przebywanie kilka godzin w centrum dużego miasta jest bardziej szkodliwe… a jedzenie /nawet umytych wg Twojej metody/ warzyw i owoców również nie „wyczyści” ich z całej chemii jaką ciągną z gleby lub nawozów.
Pytam, bo wydaje mi się, że opinie o szkodliwości twarogu są nieco na wyrost. Nie dyskutuję w temacie bardzo ortodoksyjnej diety jaką Ty stosujesz, bo jeśli ja stosujesz musi być dla Ciebie odpowiednia ale zakładam, że nie każdy musi /chce, może, ma tyle siły, desperacji, determinacji itp./ by od razy zostać Witarianinem 🙂
U mnie i tak zmiany w codziennym odżywianiu okazały się REWOLUCYJNE. I czuję zmiany na dobre w swoim organizmie.
Czy możesz mnie przekonać 🙂 ze jak przestanę jeść twaróg, to będę szczęśliwszy? 🙂
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
Nie jest moim zadaniem do niczego Cię przekonywać, a witarianką ja sama też nie jestem (aczkolwiek latem z sezonie mam okresy stuprocentowej witarki, to zimą zjadam również gotowane, bo tego się domaga mój organizm). Nie uważam mojej diety za ortodoksyjną, tylko dlatego, że zgodna jest ona z tym co oryginalnie przewidziała dla człowieka natura. Bez jaj! 😉 Natomiast jedząc kanapkę z twarogiem i dodatkiem rzodkiewki tak naprawdę karmisz swoje ciało pokarmem przetworzonym (długa była droga jaką przebył chleb od ziarna do finalnego wypieku, tak samo twaróg powstał w wyniku ścięcia kazeiny pod wpływem temperatury). Jedynym więc nieprzetworzonym pokarmem w tym towarzystwie jest tak naprawdę ta odrobina rzodkiewki czy szczypiorku.
Nikt nie mówi, że twaróg jest „szkodliwy”, da się zjeść ta ścięta kazeina i owszem, to taki „zapychacz” po prostu, ale dziełem natury ten pokarm nie jest, na drzewie nie rośnie, tylko wymyślił go sobie człowiek. Wykonał go z mleka obcego sobie gatunku w dodatku (a jednocześnie gdyby miał zjeść twaróg z kobiecego mleka to pewnie by się porzygał), na marginesie: w mleku matki kazeiny jest 6 razy mniej niż w mleku krowy. A my to jemy i uważamy za „zdrowe śniadanie”. To się dopiero nazywa pranie mózgu! Tak nas właśnie od dzieciństwa futrowano takimi wynalazkami mówiąc, że to dla nas zdrowe, słuszne i zbawienne. Czy to był dobry wynalazek? Kwestia podejścia 😉 Zgadzam się z dr Dąbrowską: nawet twarogiem można się przebiałczyć. Ja go jadam jedynie okazjonalnie (z mleka „prosto od krowy” ukwaszonego w domu) w postaci pasty dr Budwig czyli zmiksowany z olejem lnianym.
Znam teraz w każdym razie bardziej gęste odżywczo i chroniące mnie przed chorobami źródła kalorii i to na nich się koncentruję. Różne rzeczy jadałam „od dziecka” ale skoro moje zdrowie podupadało, to znaczyło dla mnie tylko jedno: to co robię od dziecka musi ulec zmianie, skoro nie służy mi tak jak tego oczekiwałam. Nie godziłam się w głębi serca na to, że „tak jak wszyscy normalni ludzie” w okolicach czterdziestki zacznę się „sypać” jak stary rupieć: tracić witalność, latać po lekarzach i łykać leki. Zaczęłam szukać innego rozwiązania i znalazłam je. Teraz mówiąc uczciwie nawet mnie nie ciągnie do twarogu czy innych kiedyś namiętnie jadanych rzeczy. Ja po prostu teraz tak dobrze czuję się jedząc prawdziwe i gęste odżywczo jedzenie, że tamte pokarmy mogą dla mnie nie istnieć po prostu. Nie widzę w tym fanatyzmu, tylko normalną kolej rzeczy – teraz nie słucham co mamusia czy szkoła mi mówiła co jest zdrowe i co powinnam jeść, tylko słucham mojego ciała i to moje ciało samo instynktownie wybiera co jest dla niego lepsze i sygnalizuje mi to, bo po prostu czuję się o niebo lepiej bez ton chleba, makaronu, serów, mięsa, słodkości itd.
Janusz napisał(a):
Dziękuję za treściwą odpowiedź.
Twój blog zmienia moje życie i myślenie. Trochę to dla mnie rewolucyjne, bo jestem przed 60-tką. Chętnie się też z wszystkimi dzielę pozytywnymi doznaniami i efektem zmian. Jeśli Ktoś by mi powiedział: przecież to „tylko” jedzenie, odpowiedziałbym – nie, to całe życie.
Musze wymyśleć/znaleźć dla siebie jakiś zdrowy i „naturalny zapychacz” bo czasami apetyt mam wilczy i biały ser załatwiał temat „nasycenia”.
Kiedyś człowiek był piękny, młody i zdrowy, a teraz nawet białego sera nie można… 🙂
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
Kiedyś człowiek był piękny, młody i zdrowy, a teraz zostało się tylko „i”! Oczywiście żartuję 😉
Na pozytywne zmiany w życiu nigdy nie jest za późno 🙂
A do smarowania pieczywa zrób sobie może taki oto „smaluszek” z bloga Marty – zobaczysz, nie pożałujesz, moja rodzina pasjami lubi takie smarowidła, są dużo zdrowsze od masła czy twarogu (błonnik, witaminy, mikroelementy) i fajnie sycą (strączkowce mają również dużo białka, które syci na długo).
hajduczek napisał(a):
Marlenko, jaki smaluszek z przepisu Marty? Czy masz może na myśli smalczyk fasolowy Jadłonomii? Bo nie ma linka żadnego…
Marlena napisał(a):
Tak, link mi uciekł, ale właśnie Martę z Jadłonomii miałam na myśli. https://www.jadlonomia.com/2013/12/wegetarianski-smalec-z-jabkiem.html
elmichael napisał(a):
Janusz, a co powiesz na Hummus ?
Od kiedy pierwszy raz spróbowałem hummusu w anglii ( tam jest bardzo popularny z powodu ogromnego multi-kulti ) to zajadam regularnie do dziś codziennie w „kanapce do pracy”. Przyrządzisz go bardzo łatwo i możesz sobie zrobić wiele rodzajów, np: pikantny ( piri piri ), pomidorowy, oliwkowy itp.
Janusz napisał(a):
To ja, jeszcze raz
Mam pytanie o płatki drożdżowe. Piszą o nich dobrze w necie. Weganie stosują jako dodatek do różnych swoich potraw.
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
To są nieaktywne drożdże, więc szkodliwe raczej nie są, mają sporo witamin z grupy B.
Janusz napisał(a):
Witaj Marleno
A można dostać jakiś link do tych przepisów na sycące smarowidła (Smaluszek) /lub do bloga o jakim piszesz?
🙂
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
Proszę bardzo, oto ulubione smarowidło mojej rodzinki: https://www.jadlonomia.com/2013/12/wegetarianski-smalec-z-jabkiem.html
Na blogu Marty znajdziesz mnóstwo przepisów na smarowidła do chleba tego typu.
Janusz napisał(a):
Wow!!!
Czytałem te przepisy. Ogromna baza wiedzy. Jutro zaczynam testować w kuchni 🙂
dziękuję
J.
Emilia B napisał(a):
Witam.
Mam tylko jedno pytanie….
co z przyswajalnością aminokwasów z roślin?
Czy nie jest przewagą tych pozyskiwanych z mięs właśnie lepsza przyswajalność?
Co z tego, że wartości podobne, jeśli są zdecydowanie gorzej przyswajane?
Pozdrawiam.
Em
Marlena napisał(a):
Nie ma aminokwasów lepiej i gorzej przyswajalnych, każdy z nich ma określoną budowę molekularną bez względu na to czy występuje w roślinie czy w padlinie.
Anna Maria napisał(a):
A lekarze twierdza że żelazo nie-hemowe nie wyrówna poziomu żelaza w organizmie, czy to kolejny mit? A jak Pani wyrównuje sobie poziom B12?
Marlena napisał(a):
Tak się składa, że na anemię chorują również ludzie jedzący hemowe żelazo. Wchłanianie żelaza zależy od wielu czynników, m.in. dowozu witaminy C w odpowiedniej ilości, a tam gdzie jest żelazo hemowe tej witaminy za bardzo nie ma.
Skąd u Ciebie przekonanie, że muszę sobie wyrównywać? 😉 Nie zaszła jak dotąd u mnie taka konieczność.
Anna Maria napisał(a):
Ja pytałam o wyrownywanie B12 a nie żelaza. A pytam bo nie je pani miesa, więc czy musi suplementować B12?
Marlena napisał(a):
Ja miałam B12 właśnie na myśli. Mięso nie jest najbogatszym źródłem B12 tylko ryby i owoce morza tak już na marginesie. https://www.whfoods.com/genpage.php?tname=nutrient&dbid=107
Jeszcze raz powtórzę: mięso jest przereklamowane pod każdym względem 😉
Anna Maria napisał(a):
Dziękuje! Ja jestem jaroszem (zresztą baranina totalnie niedostępna),ryby u mnie są (płd Polska) przerażająco nie świeże, mleko i jogurty pasteryzowane; więc muszę suplementować b12 jak mam niedobór. No i nie widze szansy abym mogła inaczej, niestety.
Grzesiek napisał(a):
Witam Pani Marleno,
mam pytanko o te smarowidła do chleba. Co nimi Pani smaruje? Chleb? Bo podobno niezdrowy, a jak zdrowy to pytanie który/jaki? Ja aktualnie jestem bezchlebowy i zastanawiam się jakie pieczywo jeść (jeśli w ogóle).
Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Czasem chleb (swojej własnej roboty, na zakwasie domowym, ale nie jadam go dużo ani często), czasem robię krakersy (bez pieczenia, tylko suszę), a czasem traktuję te smaczne smarowidełka jako dip do pociapanych w paseczki warzyw.