Już wszyscy wiemy, że warto dbać o kontakt ze słońcem – bez słońca nie ma życia. Ale mało kto mówi o regularnym kontakcie z ziemią, bez której również nie byłoby życia (wyobrażasz sobie życie na powierzchni np. z plastiku albo ze szkła?).
A przecież przez wiele tysięcy lat człowiek miał codziennie fizyczny kontakt z ziemią, spał na ziemi (ewentualnie przykrytej zwierzęcymi skórami) i chodził po terenie boso, potem zaś w mniej lub bardziej prymitywnym obuwiu w całości wykonanym ze skóry.
Dzisiaj nie śpimy na ziemi jak nasi przodkowie i od lat 60-tych ubiegłego wieku ciągle chodzimy w butach z podeszwami wykonanymi z „nowoczesnego” tworzywa, a to duży błąd.
Zachłysnąwszy się współczesną cywilizacją utraciliśmy połączenie z uzdrawiającą, antyzapalną siłą naszej Matki Ziemi. Na czym ona polega?
Otóż człowiek jest istotą nie tylko biochemiczną, ale i elektryczną (a także elektromagnetyczną) – jesteśmy dosłownie „baterią”, pracującym układem elektronicznym tak naprawdę. Gdy lekarz robi nam badanie EKG (serce) lub EEG (mózg) to wykonuje nic innego jak pomiar elektrycznej czynności naszych narządów – serca lub mózgu.
Procesy biologiczne są sterowane nie tylko biochemicznie ale i elektrycznie – bez przepływu prądu nie funkcjonowałby nasz organizm
To potencjał elektryczny decyduje o pracy naszych narządów, o tym, że pracują nasze mięśnie, o tym, że nasz mózg myśli, że mamy zdolność przyswajania wiedzy itd.
Podczas gdy czytasz ten tekst w twoim organizmie mają miejsce niezliczone reakcje elektryczne. Wytwarzane są też fizjologicznie przez cały czas wolne rodniki, które są niczym innym jak naładowanymi dodatnio jonami lub cząsteczkami, którym brakuje ujemnie naładowanego elektronu.
Przewlekłe zapalenie: przekleństwo współczesnych społeczeństw
Po co nam są tak właściwie potrzebne te wolne elektrony? Ano po to, byśmy mogli być zdrowsi, dłużej młodzi i sprawni (fizycznie i umysłowo) i wolni od chronicznego zapalenia, które gnębi współczesne społeczeństwa.
Przewlekły stan zapalny jest powiązany z niedoborem wolnych elektronów. W naszym ustroju nieprzerwanie szaleją wolne rodniki czyli molekuły naładowane dodatnio, rozglądające się za wolnymi elektronami, by móc stać się stabilnymi.
Wolne rodniki mają też co prawda do spełnienia pewną rolę pozytywną w reakcji zapalnej, jednak gdy rodników mamy za dużo, a ich wymiataczy (antyoksydantów) za mało, to zachwiana zostaje równowaga, a to nie wróży dla nas nic dobrego. Natura kocha harmonię! 🙂
Samo zapalenie to pożądana, fizjologiczna reakcja adaptacyjna organizmu na czynnik uszkadzający (którym może być np. skaleczenie, ukąszenie, oparzenie, ale również trucizna lub patogen jak wirus, pasożyt czy bakteria).
Reakcja zapalna ma na celu obronę organizmu i przywrócenie równowagi biologicznej.
Zapaleniu towarzyszą: ból, podwyższenie temperatury, zaczerwienienie, obrzmienie oraz utrata funkcji (całkowita lub częściowa) danego narządu.
Kiedy cała lecznicza robota zostanie wykonana nadmiar wolnych rodników wyprodukowanych podczas reakcji immunologicznej zostaje zneutralizowany przez antyutleniacze lub wolne elektrony w organizmie, a my zdrowiejemy (nasz organizm jest na tyle doskonale zaprojektowany, że niektóre antyutleniacze wytwarza sobie sam, np. glutation, koenzym Q10, dysmutaza ponadtlenkowa czyli SOD, itp.).
A co jeśli nie do końca wyzdrowiejemy (nadmiar wolnych rodników nie zostanie odpowiednio zneutralizowany)? Wtedy stan ostry przejść może w stan przewlekły (chroniczny) i ciągnąć się całymi latami, podczas gdy wolne rodniki kontynuują atak i poddają utlenianiu kolejne zdrowe komórki.
Nie ma niby już gorączki, nie ma ostrego bólu itd. – a jednak wcale nie czujemy się dobrze.
Wolne rodniki większość nowoczesnych ludzi z lubością dostarcza sobie również każdego dnia wraz z tym co wdycha (pali), je i pije oraz dostarcza sobie przez skórę i śluzówki, świetnym ich źródłem są: papierosy, alkohol, leki, szczepionki, konwencjonalne kosmetyki, wszelka przetworzona sklepowa karma – w szczególności cukier i słodycze, wyroby z białej mąki, przekąski, syntetyczne słodziki, tłuszcze trans (utwardzone lub rafinowane), smażeniny wszelkiego typu czy też przetworzone produkty mięsne.
Źródłem wolnych rodników są też między innymi konserwanty i pestycydy, nadmierne promieniowanie UV, promieniowanie rentgenowskie, elektrosmog, zanieczyszczone środowisko, stres i niedobór snu, a także zbyt intensywna aktywność fizyczna.
Procesy destrukcyjne rozwijają się w ukryciu, a my pewnego dnia wychodzimy z gabinetu lekarskiego z niemiłą diagnozą, oczekując od naszego lekarza cudów, których on nie jest w stanie dokonać.
Jedyne czego MY SAMI możemy dokonać w takiej sytuacji jest zmiana całego naszego stylu życia na antyzapalny!
Oto kilka przykładów chorób, w których przewlekłe zapalenie gra pierwszoplanową rolę:
– alergie: substancje zapalne stymulują uwalnianie histaminy, prowadząc do reakcji interpretowanych jako reakcje alergiczne
– choroba Alzheimera: tkanka mózgowa jest w stanie zapalnym, rozwijają się twardniejące blaszki, można powiedzieć w skrócie, iż chroniczne zapalenie sukcesywnie zabija komórki mózgowe
– choroby sercowo-naczyniowe: przewlekły stan zapalny zagęszcza krew, tworzą się twardniejące blaszki prowadzące do blokad w tętnicach, wzrasta możliwość tworzenia się skrzepów i uszkodzenia zastawek
– anemia: substancje zapalne atakują procesy produkcyjne czerwonych krwinek
– artretyzm: chroniczne zapalenie niszczy chrząstkę stawową i hamuje uwalnianie lubrykantu umożliwiającego ruchomość stawową
– autyzm: stan zapalny mózgu jest obecny u większości dzieci autystycznych
– astma: przewlekły stan zapalny prowadzi do zablokowania dróg oskrzelowych
– powszechne choroby jelit (choroba Crohna, IBS, zapalenie uchyłków jelit): chroniczny stan zapalny powoduje ból, zaburzenia trawienia i przyswajania i powolne niszczenie delikatnej wyściółki jelit
– cukrzyca: w typie 1 zapalenie pobudza układ odpornościowy do niszczenia komórek beta trzustki, w typie 2 natomiast komórki tłuszczowe uwalniają substancje zapalne prowadząc do insulinooporności.
– choroby autoimmunologiczne (np. toczeń, stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne, łuszczyca, egzemy itd.) – również i tutaj chroniczny stan zapalny indukuje uszkodzenia i zmiany chorobowe
– choroby nowotworowe: stan zapalny wspiera wolne rodniki, rozrost guzów i hamuje reakcje obronne organizmu przeciwko anormalnym komórkom
Jak widać choroby o podłożu zapalnym stały się globalną epidemią. Podobnie zresztą jak nawaga i otyłość.
Warto przy tym podkreślić, że komórki tłuszczowe naszego ciała kiedyś uważane za bierne metabolicznie zwykłe „magazyny energii” dziś uznawane są za wylęgarnie stanów zapalnych: to właśnie z tych komórek uwalniane są substancje zapalne (zwłaszcza z okolic brzusznych).
Jak ugasić ten przewlekły ogień?
Oczywiście zmiana diety na antyzapalną, rezygnacja z chemicznych kosmetyków i środków czystości, pozbycie się wyhodowanego nadmiaru tkanki tłuszczowej czy też dostarczanie codziennie mnogości antyutleniaczy to podstawa.
Jest jednak jeszcze coś, co może nam pomóc w dostarczeniu wolnych elektronów i jest darmowe: to ziemia pod naszymi stopami. Ziemia jest naładowana ujemnie.
Podczas kontaktu z ziemią, która jest źródłem ujemnie naładowanych elektronów dosłownie czerpiemy ową „witaminę Z”, która jest w stanie zneutralizować szkodliwe działanie wolnych rodników. Zupełnie tak, jakbyśmy dostarczali antyutleniaczy wraz z pokarmem czy suplementami.
Nasze ciało składa się głównie z wody i jest doskonałym przewodnikiem elektronów. Nasza planeta Ziemia z kolei dzięki zachodzącym na niej cały czas naturalnym zjawiskom (atmosferycznym wyładowaniom elektrycznym podczas burz, promieniowaniu słonecznemu oraz energii wytwarzanej przez wewnętrzne jądro planety) jest wręcz rezerwuarem wypełnionym po brzegi wolnymi elektronami.
To bank nieograniczonej energii! I to całkowicie darmowy bank (natura zawsze tworzy rzeczy darmowe!).
Nie musisz nic płacić aby się podłączyć do tego „banku zdrowia” – wystarczy stanąć (lub chodzić) gołymi stopami na ziemi (trawie, piasku, żwirku, kamieniach, a nawet betonie czy cemencie – pod warunkiem, że nie jest malowany lub izolowany folią pod spodem) i czerpać wolne elektrony do woli.
Jeśli powierzchnia jest wilgotna tym lepiej. Asfalt będący produktem przetwórstwa ropy naftowej nie ma niestety własności przewodzących. Podobnie suchy jak pieprz piasek na pustyni nie będzie ich miał (ale mokry na plaży już tak).
Woda (wilgoć) jest niezbędna aby czerpać z elektrycznych zasobów ziemi, ponieważ to woda właśnie przewodzi elektrony.
To stąd być może biorą się starożytne sugestie indyjskich joginów, aby spacerować po porannej rosie. Z ich obserwacji wynikało, że taki poranny spacerek wzmacnia ciało i ducha.
Dzisiaj mamy jednak nowoczesną aparaturę i nie musimy się czegokolwiek domyślać tak jak to robili wieki temu jogini, ponieważ wiele rzeczy można dzisiaj zmierzyć, zobaczyć i sprawdzić (ta nowoczesność jednak do czegoś się przydaje). 😉
Za pomocą mikroskopowego badania żywej kropli krwi w ciemnym polu można przekonać się na przykład jak bardzo (i czy w ogóle) witalne są nasze krwinki i co tam ciekawego porabiają zawieszone w osoczu.
Parafrazując znane powiedzenie „w zdrowym ciele zdrowy duch” można bowiem z całą pewnością stwierdzić, że „w zdrowym ciele zdrowa krew”.
Wszystkie nasze narządy skąpane są w niej i odżywiane przez nią, jeśli więc twoja krew nie jest zdrowa i czysta, to cały twój system ma problem, a samopoczucie jest zdecydowanie drugiego gatunku (o czym nie mamy rzecz jasna bladego pojęcia dopóki nie będziemy mieć skali porównawczej, czyli… dopóki nie będzie nam dane doświadczyć samopoczucia pierwszego gatunku, takiego ze znakiem jakości Q!). 🙂
Prawidłowo na przykład czerwone krwinki (erytrocyty) powinny odpychać się na zasadzie posiadania tego samego (ujemnego) potencjału elektrycznego.
Tak dzieje się u człowieka przewlekle zdrowego: każda krwinka pływa sobie oddzielnie.
W nieprawidłowym obrazie (niezmiernie często u współczesnych ludzi występującym) krwinki te jednak zamiast odpychać się – zlepiają się ze sobą, co nazywane jest rulonizacją lub agregacją – wygląda to jak stosik monet ułożonych jedna na drugiej.
Krew robi się ciemna (jest mało natleniona), jest gęsta i z trudnością się przeciska przez naczynia (szczególnie te najmniejsze, naczynka włosowate). Odczyn pH płynów ustrojowych może ulec zmianie, a utrzymanie równowagi kwasowo-zasadowej staje się dla organizmu prawdziwym wyzwaniem.
W takich warunkach krwinki nie mogą też wykonywać swoich zadań, czyli np. przenosić tlenu i odbierać dwutlenku węgla (może to zrobić jedynie pierwsza i ostatnia krwinka w ruloniku).
Pod mikroskopem wygląda to jak na obrazku poniżej.
Czy można się zatem dziwić skąd się biorą takie zjawiska jak niski poziom energii, osłabienie, podatność na rozmaite choroby, przewlekłe uczucie zmęczenia – nawet tuż po wstaniu rano z łóżka (skąd ja to znam! A raczej znałam, bo teraz już wiem dlaczego mnie to spotkało – cieszę się, że to już przeszłość) i do tego ta nieznośna wieczna „mgła umysłowa”?
To właśnie się dzieje, gdy krwinki tracą swój ujemny potencjał elektryczny i zaczynają tworzyć ruloniki, zamiast radośnie pływać każda z osobna.
A co porabiają gdy np. pójdziemy na spacer boso po trawie czyli poddamy nasze ciało powiedzmy 40 minutom uziemienia?
Odzyskują swój potencjał elektryczny, „rozklejają się”, a my czujemy się lepiej.
Po lewej stronie na zdjęciu poniżej obraz krwi trzech różnych osób przed uziemieniem, a po prawej po 40 minutach uziemiania.
Taki obraz krwi jak po prawej powinien mieć każdy z nas, aby utrzymać zdrowie i witalność na długie lata: szczęśliwe i żwawo poruszające się krwinki, z których każda jest niczym maleńka ciężaróweczka transportująca zbawczy tlen do każdego zakamarka naszego drogocennego (bo posiadanego w pojedynczym egzemplarzu) ciała.
Czy nie sądzicie, że my żyjemy dzisiaj niczym cięte kwiaty w wazonie – odcięte od gruntu, który w założeniu miał je żywić swoją witalną siłą pełną wolnych elektronów?
Wszak kwiaty rosnące w ogrodzie żyją znacznie dłużej niż kwiaty cięte, może właśnie dlatego, że te pierwsze mają kontakt cały czas z ziemią.
A gdyby ktoś się zastanawiał czy uziemianie nie jest li tylko „efektem placebo”, to zobaczmy jak zachowują się poddane uziemianiu cięte kwiaty słonecznika, których raczej nie sposób podejrzewać o to, że „się zasugerowały” życiodajną siłą Matki Ziemi.
Oto po prawej mamy kwiat słonecznika, który nie był poddany uziemianiu, a po lewej bliźniaczy kwiat słonecznika, który był podłączony do ziemi (za pomocą przewodzącego prąd kabelka, którego koniec został wetknięty w ziemię lub podłączony do uziemienia w gniazdku elektrycznym).
Woda tego po prawej jest po kilku dniach mętna, a on sam zdechły, podczas gdy ten czerpiący przez cały ten czas elektrony z ziemi ma wodę przejrzystą i wygląda nadal po paru dniach względnie kwitnąco:
Różnica jest ewidentna. Cały filmik z którego pochodzi ten kadr jest do obejrzenia tutaj. Doświadczenia z roślinami wykonywała i filmowała dr Christy Weston, zafascynowana możliwościami jakie daje uziemienie.
A może rzecz tyczy się tylko kwiatów słonecznika, a innych nie? Zobaczmy jak zachowały się kwiaty jaśminu indyjskiego, które zostały umieszczone na uziemionej podkładce.
Wszystkie pochodziły z jednego krzaka, przebywały przez kilka dni w metalowych (przewodzących prąd) miseczkach wypełnionych taką samą ilością wody, z czego jedna roślinka otrzymała plastikową podkładkę (nie przewodzi ładunków elektrycznych), druga została normalnie postawiona na uziemionej macie, a trzecia została umieszczona na klapku wyposażonym w przewodzącą prąd wkładkę (i postawionym na uziemionej macie).
Jak widać najgorzej poradziła sobie po ośmiu dniach pierwsza roślina (po lewej, na plastikowej podkładce) – ta odcięta od witalnej siły Matki Ziemi. Pozostałe – mające kontakt z ziemią za pośrednictwem dobrze przewodzących materiałów – nadal nieźle się trzymały po paru dniach.
Któż z nas nie zna (lub nie ma wśród rodziny lub znajomych) takich przedwcześnie przywiędłych ludzi, steranych chorobami, zmęczonych życiem, z twarzą pooraną zmarszczkami… a wszystkiemu winien niedostatek wolnych elektronów.
To samo zjawisko, które występuje u roślin dotyczy ludzi: będąc w tym samym wieku jeden może nadal świetnie czuć się i wyglądać, a drugi już o wiele gorzej.
Były nawet swego czasu robione badania na bliźniętach jednojajowych (Twin Studies) – rzecz tyczyła się różnic ludzi palących (starzejących się szybciej) i niepalących (starzejących się wolniej).
Wszystko wskazuje na to, że bez względu na posiadane geny – nasz los jest zdeterminowany przede wszystkim tym, ile wolnych rodników uda nam się uniknąć jak również zneutralizować.
Każdy wolny elektron jest na wagę złota! 😉
Co na to wszystko nauka?
Póki co nie mamy zbyt wielu badań o wpływie uziemiania na ludzki organizm, (chociaż temat ten był obserwowany i badany już od późnych lat 90-tych XX wieku), dysponujemy jednak pewnymi danymi – między innymi dzięki polskim badaczom (kardiolog i internista dr Karol Sokal oraz neurochirurg dr Paweł Sokal – lekarze z Bydgoszczy).
Nie ma co moim zdaniem oczekiwać mimo wszystko badań robionych na dużych populacjach ani liczyć na to, żeby przy najbliższej wizycie nasz lekarz wraz z przepisaniem nam zwyczajowo jakichś prochów jednocześnie wygonił nas na pobliski trawnik czy na plażę, abyśmy pochodzili tam sobie dla zdrowotności na bosaka.
W chodzeniu boso po ziemi nie ma wielkich pieniędzy do zarobienia, bo każdy może to robić za darmochę, toteż ciężko znaleźć sponsorów do (kosztownych) szerokich badań zjawiska, na którym zbytnio nie sposób raczej zarobić. 😉
Mimo to wyniki badań są jak do tej pory niezwykle obiecujące, a pozytywny wpływ uziemiania wydaje się być bezdyskusyjny, oprócz tego, że intrygujący.
Gdy badano wpływ uziemiania na zdrowie, to stwierdzono mianowicie, że:
– redukuje ono zapalenie i związane z nim bóle (działanie antyzapalne i przeciwbólowe)
– skraca czas leczenia kontuzji u sportowców
– ma pozytywny wpływ na jakość snu (nie tylko szybkość zasypiania i głębokość snu, ale też m.in. redukuje lub eliminuje chrapanie i bezdech nocny) oraz na doskonałe samopoczucie po przebudzeniu
– podnosi poziom energii (nie potrzebujesz kofeiny do pobudzenia) 😉
– redukuje poziomy hormonów stresu (np. kortyzolu), przez co pomaga wyciszyć się i pozbyć się stresu
– normalizuje biologiczny rytm snu i czuwania (dzień-noc)
– łagodzi jet-lag (zespół nagłej zmiany strefy czasowej) u podróżnych
– rozrzedza krew, normalizuje ciśnienie tętnicze, zmniejsza ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych (zawał, udar) będących zabójcą numer jeden współczesnych społeczeństw
– pomaga pozbyć się napięciowych bólów głowy i mięśni
– wspomaga szybsze gojenie się urazów
– zmniejsza symptomy zaburzeń hormonalnych u kobiet oraz PMS (zespół napięcia przedmiesiączkowego)
– chroni ciało przed elektrosmogiem (produkowanym m.in. przez urządzenia domowe, telefony komórkowe, telekomunikacyjne stacje nadawcze, radary, linie energetyczne itp.)
Uziemianie może być naszym kołem ratunkowym w dzisiejszych plastikowych, zatrutych czasach, które codziennie wystawiają nas na rozmaite czyhające w otaczającym nas środowisku niebezpieczeństwa, o których naszym przodkom nawet się nie śniło.
Nie mieli oni bowiem do czynienia z taką ilością toksyn, promieniowania, przetworzonej żywności i stresu jak my mamy dzisiaj. Mieli za to więcej kontaktu z naturą, dotykali ziemi uprawiając ogród, chodzili po niej boso lub w obuwiu wykonanym z naturalnych skór (aż do lat 60-tych XX w. nie były używane powszechnie buty na spodach z tworzywa).
Oczywiście, że potrzebujemy dalszych badań ponieważ dotychczasowe wymagają rozszerzenia, potwierdzenia i replikacji uzyskanych wyników.
Jednak póki co możemy się tym zbytnio nie przejmować, bo za wolne elektrony od Matki Ziemi płacić nie musimy – wystarczy wyjść na dwór boso choćby na pół godziny i samemu kontaktu z nią doświadczyć. Doświadczyć!
A jak już o doświadczaniu mowa: podczas pisania tego artykułu przypomniała mi się jedna ciekawa sytuacja z mojego „poprzedniego życia”. To było jakieś 7-8 lat temu, był to bardzo stresujący i intensywny okres w moim życiu, a moja wiedza na temat dbania o swoje zdrowie była żadna (jakby co, to przecież „od tego są lekarze”, prawda?) 😉
Pewnego letniego dnia kolega mojego męża zaproponował nam po pracy szybki wypad na plażę (ok. 45 minut jazdy samochodem od mojego miasta) aby obejrzeć zachód słońca.
Nie bardzo miałam ochotę jechać, czułam się jak zwykle bardzo „klapnięta” (wieczne zmęczenie! Nie dam rady bez kawy!), ale w końcu dałam się namówić.
Na plaży nie byliśmy jakoś wybitnie długo, ponieważ był to środek tygodnia i musieliśmy niebawem wracać do domu. W sumie spędziliśmy tam może jakieś 2-3 godziny (wliczając konsumpcję ryby w pobliskim barze).
Siedzieliśmy na rozgrzanym słońcem piasku i podziwialiśmy widoki, chwilę przeszliśmy się po plaży brzegiem morza, potem zjedliśmy posiłek. Nic specjalnego.
Jednak gdy wróciłam do domu czułam się tak, jakby ktoś podłączył mnie do jakiegoś magicznego „źródła zasilania” 😉
Byłam rześka i czułam się niezmiernie świeżo, byłam nawet dużo mniej zmęczona niż rano, gdy wstałam – dawno się tak lekko nie czułam i zasnęłam jak małe dziecko, wstając następnego ranka wypoczęta po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Znakomite samopoczucie nie opuszczało mnie jeszcze przez około dobę czy dwie.
Do dzisiaj pamiętam tamto fantastyczne uczucie – przypisaliśmy je wtedy „zdrowemu morskiemu powietrzu” i chwili relaksu, oderwania się od obowiązków, ale teraz jestem pewna, że to kontakt z ziemią grał tutaj pierwsze skrzypce.
Po prostu siedząc na tej plaży „naćpałam się” upragnionych wolnych elektronów, a mój system zmęczony niszczycielskim działaniem wolnych rodników – w ramach wdzięczności wysłał mi sygnał oznaczający „dziękuję!” 🙂
Teraz oczywiście zawsze staram się chodzić boso na zewnątrz – kiedy tylko mam taką okazję i pogoda sprzyja.
Co robić poza sezonem?
Jeśli nie mieszkamy w słonecznej Kalifornii ani upalnej Afryce to czy mamy możliwość kontaktu z ziemią gdy jest zimno na zewnątrz? Jeśli ktoś nie ma zahartowanego organizmu, to kontakt z zimnym podłożem trwający nawet stosunkowo krótko może się dla niego skończyć niefajnie.
Można jednak zacząć hartować się już od wczesnej jesieni, stając na ziemi lub trawie (jeśli na śniegu to zaczynajmy hartowanie od 15-30 sekund).
Na zimne pory roku przychodzą też z pomocą substytuty chodzenia boso czyli rozmaite akcesoria uziemiające, które można nabyć przez internet – są to m.in. prześcieradła, śpiwory, maty, podkładki pod mysz komputerową itd.
Nie są to tanie rzeczy jak na polską kieszeń. Można jednak pokusić się o własnoręczne wykonanie niektórych uziemiających gadżetów.
Póki co uwolnijmy stopy od obuwia, wychodźmy na zewnątrz i dotykajmy ziemi czerpiąc z jej bogactwa wolnych elektronów!
Jeśli zaś chcecie dowiedzieć się jeszcze więcej szczegółów na temat dobrodziejstw płynących z uziemienia i zapoznać się również z relacjami lekarzy oraz ich pacjentów, którym poprawiło się dzięki uziemianiu zdrowie – polecam książkę dostępną już w języku polskim, którą napisali trzej autorzy: Clinton Ober, dr Stephen T. Sinatra (kardiolog) i Martin Zucker „Uziemienie. Jak czerpać zdrową energię z ziemi” – do nabycia tutaj [klik]
Pomocne linki:
1. Badania naukowe dotyczące uziemienia ciała (w jęz. ang): https://www.groundology.pl/badania-naukowe
2. Strona dla majsterkowiczów (w jęz. ang.) poświęcona własnoręcznemu wykonaniu gadżetów uziemiających: https://naturesplatform.com/earthing.html
3. „Wpływ uziemienia człowieka na jego funkcje metaboliczne w spoczynku i wysiłku fizycznym” – E. Jaskulska, Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku
4. Film dokumentalny „Grounded” (w jęz. ang.) na temat uziemiania
5. Witryna edukacyjna Earthing Institute z wieloma przydatnymi informacjami: https://www.earthinginstitute.net/
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Diana napisał(a):
Ja po przeczytaniu Twojego artykułu od razu poleciałam do ogrodu pochodzić po mokrej od kilkugodzinnego deszczu trawie. Co za uczucie! Nie wiedziałam, że sprawi mi to taką frajdę, mimo że była mokra, zimna, kłująca i lepka. Dziękuję 🙂
KaYa napisał(a):
Ciekawy artykuł ,musze to wyprobowac zwłaszcza że mieszkam nad morzem:)). Moja Babcia mnie zawsze mnie przestrzegała jeśli porazi mnie prąd mam natychmiast położyć się na gołej ziemi!
ella napisał(a):
Marleno, dzieki za następną porcję zdrowej wiedzy. Teraz z pewnością spróbuję się pouziemniać, chociaż ze strachu przed czyhającymi na dworze krwiożerczymi kleszczami będzie to ograniczone. A tak bym sobie pobiegała po trawce lub po ścieżkach w lesie. Po betonie brzydzę się chodzić, bo ludzie plują i charkają. Zazdroszczę p.Cejrowskiemu, że się nie przejmuje. Najhigieniczniej jest gdzieś nad wodą. A czy brodzenie w wodzie też daje te same efekty?
Marlena napisał(a):
Tak, chodzenie np. brzegiem plaży też ma zbawienny wpływ.
gonia napisał(a):
Nawet lepsze-poprawia się przewodnictwo 🙂
Antonina napisał(a):
Marleno, jesteś niesamowita!!!!!!!!! Wydawałoby się, że już nic więcej nie „wymyślisz”;-) dziękuję!!!!!!!
Ze swej strony polecam książkę „Przeskok ewolucyjny” Bruce’a H. Liptona i Steve’a Bhaermana.
Pozdrawiam cieplutko.
Marlena napisał(a):
Dziękuję, Antonino, przeczytam 🙂
Janusz napisał(a):
Witaj Marleno. Fajny tekst.
Przy okazji mam pytanie o oliwę magnezową /jako dezodorant/. W moim przypadku nie działa zbyt długo – tylko 1-2 godziny… A nie mam problemów z tym związanych – to znaczy z nadmierna potliwością itp. Gdy używałem dezodorantu miałem spokój cały dzień. Przy oliwie magnezowej niestety nie… Szkoda, bo wydawała się fajniejsza niż nawet najłagodniejszy dezo. Czy może tak być – czy też mam zastosować inna recepturę? Zastosowałem 50×50. Czy tez ostatnie upały mogą mieć na to wpływ, że jej działanie się osłabia?
Pozdrawiam
J.
Marlena napisał(a):
Spróbuj może dobrać stężenie do swoich indywidualnych potrzeb. U mnie i członków mojej rodziny oliwka „trzyma” cały dzień.
marzena napisał(a):
pod pachy polecam limonke 😉 naturalna rewelacja!
Joanna napisał(a):
Dziękuje za przypomnienie o niezmiernie ważnym temacie:) mam w domu przypięte do kaloryfera urządzenie uziemiające taką metalową sprężynkę którą się zakłada na nadgarstek podczas pracy przy komputerze gdyż ten niestety emituje dużo dodatnich elektronów. Nie mam pewności czy to działa ale przynajmniej wiem że produkują takie rzeczy i zajmują się tematem również w Polsce. Jeśli chodzi o zimę to zamiast chodzenia po śniegu i ukrytymi pod nim psimi kupami jeśli ktoś nie ma własnego ogródka to mam taki pomysł który stosuję przez cały rok – zawsze można poprzytulać się do drzewa. Działanie może troszkę słabsze bo soki drzewa się przy mrozie chowają ale zawsze to lepiej niż tylko gumowa podeszwa śniegowców 😉
pozdrawiam Joanna
weganin_optymista napisał(a):
Nie powinno się podłączać do kaloryfera ponieważ wtedy dotknięcie czegoś co ma przebicie sieci (lampka na biurku, komputer, zasilacz, …) to kończy się źle.
Gosia napisał(a):
Marlenko, muszę przyznać, że również doświadczyłam pozytywnego wpływu ziemi. Także zauważyłam, że po odpoczynku na trawie czy piasku czuję przypływ energii i odprężenie. Szkoda, że zimą jest z tym tak trudno :-(. Szczególnie dla kogoś, kto tak jak ja mieszka w bloku i nie ma swojego skrawka trawy. Dzięki za kolejny doskonały artykuł. Jestem polonistką i bardzo doceniam oprócz warstwy merytorycznej Twój styl, język i poprawność. Pozdrawiam. Gosia
zagatka napisał(a):
Marlena,a czy kąpiel w jeziorze/ morzu tez ma taki wpływ? Bo skoro woda przenosi ładunki elektryczne, to tez to powinno działać?
Paweł napisał(a):
owszem, też działa. wodą świetnie przewodzi elektrony. dlatego najlepiej chodzić po lekko zroszonej trawie lub delikatnie moczyć nogi (jeśli jest ciepło i nie czujemy dyskomfortu!)
asia napisał(a):
Dziękuję za kolejny wspaniały artykuł, powoli szykuję się do przeprowadzki do swojego domu i tam na pewno będę chodzić boso po ziemi ;-]
Marleno, czy mogłabyś zastanowić się i stworzyć artykuł o łączeniu witamin i suplementów?
Twoja strona mnie budzi i po latach, latach, latach śmieciowego jedzenia mam zapewne same niedobory i braki, aż boję się zrobić badania… większa świadomość to większy lęk… Czytam i notuję nowe wiadomości od Ciebie i zebrała mi się już dłuuga lista witamin i suplementów i szczerze mówiąc jestem mega zagubiona czy mogłabym wszystko brac na raz, czy w jakiś odstępach, czego z czym nie wolno łączyć, co można brac okresowo a co radzisz bez przerwy? Strasznie dużo tych pytań, ale jak człowiek się dopiero ”urodził” to o prawdziwym życiu ma niewielkie pojęcie, jesli nie żadne, więc bardzo uprzejmie proszę o jakieś wskazówki. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję że jesteś.
Marlena napisał(a):
Asiu, najlepiej zacząć pić świeżo wyciskane warzywne soki (80% warzywa + 20% owoce do smaku). Wtedy mamy 100% pewności, że wszystko jest w odpowiednich proporcjach i odpowiednim towarzystwie. Efekty widoczne są już wciągu kilku tygodni regularnego picia soków.
maria napisał(a):
Znalazłam polską firmę Biomagnetica, co myślisz Marleno o jej produktach?
Marlena napisał(a):
Ta firma nie zajmuje się uziemianiem. Produkowane przez nią urządzenia nie służą do tego celu.
AnnaMaria napisał(a):
Zastanawiam sie czy „turlanie sie” z małego wzgórka nie jest również dobrym sposobem bo zwiększamy powierzchnie kontaktu naszego ciała z ziemią. Zauważyłam że kiedy dzieci są znudzone czy marudne to po takim turlaniu sie nagle weseleją i mają o wiele lepsze samopoczucie (i wiecej energii też) . One to uwielbiają! Kiedyś namówiły mnie i też spróbowałam i poprawa samopoczucia po bardzo upalnym dniu była spora!
grzegorzadam napisał(a):
W Afryce jest stosowana do dej pory terapia zakopywania ludzi w piasku w celu leczenia chorób stawów, osteoporozy, miażdżycy i innnych..
Loïc Le Ribault – znawca i producent preparatów krzemowych, twierdził, że na powierzchni ziaren piasku występuje cienka warstwa krzemu organicznego przyswajalnego przez organizm..
Dzieci intuicyjnie czują, co jest dla nich dobre 🙂
Zawsze jak jestem z dzieckiem nad wodą, każe mi się zakopać po szyję..
Coś w tym musi być.
weganin_optymista napisał(a):
Jeśli w bieliźnie prawie nago, to na pewno tak. Turlanie w ubraniu, czyli w izolacji? Wtedy jedynie dotyka się ziemi dłońmi, bosymi stopami, trochę też głową, jedynie ten kontakt ma znaczenie.
Janka napisał(a):
Marleno proszę o odpowiedz na moje pytania 🙂
1. Po zastosowaniu oliwki magnezowej ( dezodorant) po tygodniu mam lekko swędzące krostki pod pachami.. czy to może być uczulenie ? natomiast pastę do zębów Twojego pomysłu stosuję z powodzeniem..
2. chciałabym zrobić zdrowe nalewki z różnych owoców, mieszanek owoców. Czy mogę nie dodawać żadnego cukru bo nie używam białego w ogóle. Chyba się nie zepsuje ?
Serdecznie pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Nalewek nie robię (wolę na świeżo wyciskane soki warzywne dla zdrowotności), więc nie powiem czy wyjdą bez cukru. Odnośnie oliwki to tak jak napisałam w artykule – jeśli wystąpią podrażnienia należy rozwodnić ją do komfortowego dla siebie poziomu, ponieważ skóra się przyzwyczaja ale to może trochę potrwać 😉
gajowy napisał(a):
Mam poważne wątpliwości czy Ziemia jest naładowana ujemnie. Raczej jest neutralna. Będzie dawcą elektronów tylko wówczas gdy będziemy mieli ich ewidentny niedobór. Na zapas nam ich nie da a może nawet nam je zabrać. Lepszym tropem, bardziej wartościowym zdrowotnie, jest według mnie generator jonów ujemnych. Nie mam na myśli urządzenia elektrycznego lecz naturalne generatory (naturalnych) jonów ujemnych a są nimi: brzeg morza, wodospad, fontanna, prysznic. Efekt generowania naturalnych jonów ujemnych związany jest z robryzgiwaniem kropel wody (efekt Lorenza). Po roztrzaskaniu kropli wody, jej najmniejsze cząstki przenoszą własnie jony ujemne, które łatwo docierają do płuc i dalej do krwioobiegu. Kiedyś zaaranżowałem w starym akwarium mały wodospadzik (uziemniony) z umieszczonym tuż przy nim wentylatorem (by wyciągać te najmniejsze drobiny wody) i efekt był niezły, tylko trochę to hałasowało.
Marlena napisał(a):
Zależy w jakich warunkach, normalnie ujemnie, ale podczas burzy na przykład naładowana może być dodatnio, ściągawka tutaj: https://sciaga.pl/tekst/30043-31-fizyka_burzy
dezmol napisał(a):
Po przeczytaniu artykułu byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego uziemienia. Wyciąłem więc kilka kwiatków z ogrodu i wstawiłem do dwóch szklanek taką samą ich ilość. Do jednej z nich wrzuciłem kabelek z podłączonym do gniazdka uziemieniem. Po kilku dniach efekt był dokładnie odwrotny. Kwiatki z uziemieniem jakby minimalnie szybciej zwiędły. O co chodzi ? Już chciałem sobie kupować matę antystatyczną i inne wynalazki, ale po tym eksperymencie mam wątpliwości 🙁
Marlena napisał(a):
A sprawdziłeś czy na pewno masz uziemienie w tym gniazdku? Sam bolec nie znaczy jeszcze, że jest tam uziemienie. Jest taki przyrząd do sprawdzania. A najlepsza metoda to drut wetknięty bezpośrednio do gleby za oknem, wtedy masz pewność 100%, że proces ma miejsce. Natomiast z gniazdkami różnie bywa.
gajowy napisał(a):
Przy nowoczesnej istalacji elektrycznej z zabezpieczeniem różnicowo-prądowym (powinien być przycisk „T” do testu automatycznego wyłączenia) masz prawdziwą „ziemię” w bolcu. W starszego typu instalacji możesz mieć tylko zmostkowane „0” czyli prąd powrotny.
barbara napisał(a):
OOoo prosze a pamiętam jak kiedyś przeczytałam ,że po burzy powietrze jest naładowane ujemnie i dlatego częściej możemy miec ochote na seks,cos takiego pamietam he he.
Generalnie spróbuje moze mi to pomoze ponieważ nadal pomimo zdrowego odżywiania choć nie robiłam jeszcze postu, czuję się ciągle zmęczona ,szczególnie rano po wstaniu z łózka, co też mi łatwo nie przychodzi. Zaczęłam suplementowac jod ,moze to pomoze narazie nie widzę poprawy w długosci snu i zmeczeniu porannym niestety…
Artykuł i filmy facynujące ,pzdr
Janka napisał(a):
koniecznie spróbuj postu bo ja w czasie dwóch tygodni i teraz tez czuję się fantastycznie ..oczywiście w czasie postu to było bardziej odczuwalne ale taką energię się czuje, że szok ..jakbym miała skrzydła 🙂
Małgorzata napisał(a):
Ja proponuję-Marlena wcześniej o tym pisała-wykonać badanie żywej kropli krwi, ja takie zrobiłam, osoba do której trafiłam przekazała mi wiedzę i jakie suplementy mam brać, leczy mnie skutecznie -niekonwencjonalnie, tam gdzie lekarze rozłożyli ręce, czuję się coraz lepiej, jestem u niej od roku,korzystam i korzystałam też z zaleceń Marleny np. wit. B kompleks a depresja-b. skuteczne -ostatnio zrezygnowałam z chemicznych kosmetyków. Jak się poważnie podchodzi do tematu zdrowia można się do wielu rzeczy przyzwyczaić rezygnując z wcześniejszych złych przyzwyczajeń. Zmiany robiłam i robię powoli-daje to lepszy skutek, pozdrawiam.
yvonne napisał(a):
Marleno pytanie z innej beczki: Czy wiesz gdzie w Polsce przyjmują lekarze ortomolekularni? Szukam w internecie ale gabinety nie wyświetlają mi się. Jestem z woj. Lubelskiego i najchętniej widzialabym takiego lekarza gdzieś blisko… Może ktoś z czytelników Twojego bloga posiada taką informację… Dziękuję za pomoc z góry 🙂
Magda napisał(a):
Konsultanci dr Ratha,poszukaj w necie.
Marlena napisał(a):
Pytanie tylko czy są oni dyplomowanymi lekarzami? Sprzedawca suplementów to jeszcze nie lekarz 😉
Stenia napisał(a):
Szanowna Pani, odkryłam blog niedawno i jestem w wielkim szoku!!!
O wielu rzeczach nie miałam pojęcia. Dziękuję serdecznie. Mam pytanie odnoście suplementowania wit. K. Czy powinniśmy przyjmować ją według zalecanej normy dobowej czy dawka powinna zależeć od ilości przyjmowania wit. D? Bardzo proszę o odpowiedź.
Marlena napisał(a):
Jeśli chodzi o witaminę K2 to z tego co mi wiadomo nie jest wyznaczona górna granica dawek. Nie zostało poznane żadne działanie toksyczne po przyjęciu nawet dużych dawek menachinonów (witaminy K2 MK7). Osoby biorące leki przeciwzakrzepowe, takie jak warfaryna (kumaryny) powinny jednak przed zastosowaniem witaminy K2 skonsultować się z lekarzem.
AnnaMaria napisał(a):
Czy aby mieć pozytywne efekty w likwidacji agregacji płytek wystarczy chodzic po trawie raz na kilka dni czy codziennie i czy trawa musi byc mokra?
Czy można te 40 min rozłożyć na 2 X 20 min?
Ja dzis miałam suchą trawe ale też poczułam wyrażną rożnice w samopoczuciu przed i po…
zosia napisał(a):
Fajny artykuł szkoda ,że na koniec okresu działkowego. No cóż za rok też będzie wiosna , lato, jesień…
Jadwiga napisał(a):
Ja też zaczęłam chodzic po trawie z rosą rano. Po 4 dniach zrobiłam badanie na płytki krwi i chociaz w dniu badania nie chodziłam po trawie rano to wynik wskazał ponad 20 więcej płytek. Ku mojej radosci! Teraz dalej rano utrzymuje ten zwyczaj!
Mirela napisał(a):
Aktualnie czytana przeze mnie książka. Wiedza poparta badaniami. Zastanawiam się jak sprawdzić uziemienie u mnie w mieszkaniu w bloku. Uziemianie może stać się kluczem do zdrowia. Dziękuję za świetny blog. Jeden z moich ulubionych i sklep w którym nie raz coś kupowałam. Pozdrawiam serdecznie.
Stenia napisał(a):
To jak ustalić prawidłową dawkę K2 przy suplementowaniu witaminy D3?
Marlena napisał(a):
K2 nie jest toksyczna (zresztą wszystkie witaminy mają niezwykle niską toksyczność tak w ogóle), nie ma wyznaczonego górnego limitu spożycia. Dostępne dane pozwalają jedynie określić odpowiednie spożycie na poziomie od 90 do 120 μg/ dziennie.
Ewelina napisał(a):
Pani Marleno,
co Pani sądzi o metodach leczenia nowotworów dr Brzezińskiego z USA?
Marlena napisał(a):
Nic nie sądzę póki co – nie miałam okazji korzystać z jego usług. I nie planuję mieć 😉
korablog.pl napisał(a):
Świetny wpis! Ja mieszkam nad morzem i chętnie chodzę na spacery brzegiem plaży jak widać nie tylko po to, aby pooddychać świeżym powietrzem i zrobić sobie naturalny peeling – korzystam trzykrotnie! Super.
Oliv napisał(a):
Pani Marleno,
Jest taka Pani mądra , świadoma i obeznana!
Może i mi Pani pomoże? Jestem bardzo ciekawa , co sądzi Pani o mieszkaniu przy torach kolejowych,oddalonych około 40m? Czy to bardzo szkodliwe dla zdrowia?
Mam ogromną nadzieję na odpowiedź.
Pozdrawiam i dziękuję za tego bloga
Marlena napisał(a):
No jeśli pociągi przejeżdżają tamtędy bardzo często (a nie np. parę razy w tygodniu) to dobre dla zdrowia to raczej nie jest (hałas, drgania, zanieczyszczenie itd.). Ja mieszkam w prostej linii od dworca jakieś 800 m i słyszę przejeżdżające pociągi, więc wyobrażam sobie jak to jest gdy się mieszka od torów zaledwie 40 m.
Paula napisał(a):
I co z tą kąpielą w morzu? Warto? Świetne artykuł, właśnie Panią odkryłam I zaczynam buszowanie po stronie. Pozdrawiam!
Oliv napisał(a):
Dziękuję za Pani odpowiedź.
Myślałam o najmie mieszkania blisko torów. Głupi pomysł prawda? Pociągi jeżdżą tam średnio co 20 minut. Od ludzi mieszkających przy torach słyszałam jedynie,że to kwestia przyzwyczajenia,ale nikt nie wspomina o wpływie na zdrowie.
AnnaMaria napisał(a):
Ja mieszkam k/torów bo odziedziczyliśmy dom. Zrobilismy wysoki zielony mur tj graby, topole oraz dereń i iglaki. Hałas jest troche tłumiony a zieleń zatrzymuje część zanieczyszczenia. Do hałasu można sie przyzwyczaić po pewnym czasie.
Nasi tesciowie mieszkali tam całe życie i odeszli w wieku 88 lat.
Iza napisał(a):
Marleno, czy ziemi trzeba dotykać całkiem gołą stopą czy może być w skarpecie?
Marlena napisał(a):
Chyba najlepiej jest na bosaka z tego co pamiętam z książki.
oli napisał(a):
Super artykuł
będę wracać !
user1 napisał(a):
Ciekawe, czy jonizatory powietrza są w stanie zastąpić „uziemienie”? A może przynajmniej częściowo?
JaCoob napisał(a):
Hej,
jesteś aktualnie moją inspiracją. Zacząłem czytać Twój blog post po poście i będę go dalej kontynuował, a pewnie czasami komentował.
Odnośnie tego artykułu, wrzucam link innej osoby:
https://www.bioslone.pl/forum/index.php?topic=7227.10;wap2.
Odnośnie urządzeń do spania, uziemiających, osoba napisała o fajnej metodzie zrobienia swojej maty. Oprócz tego na jednym z serwisów aukcyjnych można zakupić matę antystatyczną z uziemieniem. Ciekawe, czy ktoś to przetestował i czy to działa…Pozdrawiam!
Joanna napisał(a):
To niezwykłe, podeszłam do tematu trochę sceptycznie a po przeczytaniu artykułu wszystko zaczęło się układać niczym puzzle. Jestem osobą która zaczyna zmieniać swój tryb życia, choć dbania o zdrowie i jakość życia byłam uczona już przez całe dzieciństwo. Dorosłe życie jednak czasem z wygody dopuszczało łamanie pewnych zasad, o niektórych z nich łatwo było zapomnieć. Dużo pracuję, przez jakiś czas nie umiałam naprawdę się relaksować, odpoczywać, efektem było zmęczenie senność, brak trzeźwości umysłu. Wyjechałam z rodziną na urlop, w słoneczne miejsce, typowo wakacyjny plener. Miejsce sprzyjało bieganiu boso na słońcu, dużo wilgotnego piasku, temperatura tak wysoka, że obuwie zostało w domu. Wróciłam jak nowo narodzona, niewiarygodnie wypoczęta, młodsza wewnętrzne i znów taka „ja” , o której już prawie zapomniałam. Duża dawka Wit D oraz kontakt z ziemią okazał się zbawienny.
Zastanawiam się czy zimą, kiedy boso chodzić się właściwie nie da, czy taką samą „robotę ” zrobi np przytulanie się do drzewa? Czy to jest dobry przewodnik?
Pamiętam, że jako nastolatka uwielbiałam opierać się o brzozę, dobrze to pamiętam, może dlatego, że doświadczałam czegoś dobrego od natury.
Marlena napisał(a):
Tak, drzewa też produkują jony ujemne, więc przytulaj się ile chcesz – to samo zdrowie! Jony ujemne wytwarzają też wodospady, ale do nich nie idzie się przytulić 🙂
weganin_optymista napisał(a):
Jak to zimą się nie da? Wspaniale chodzi się boso po śniegu, a po włożeniu stóp do butów są gorące. Negatywnie nastawieni, lepiej stopniowo coraz dłużej.
Stanisław napisał(a):
Super wiadomości dzięki.
Iza napisał(a):
Marleno,
od jakiegoś czasu mam „naelektryzowane” wszystkie ciuchy. Piorę w boraksie z sodą kalcynowana, a potem prasuję.Nie używam płynu do płukania tkanin. Myślałał, że dodanie do płukania octu coś zmieni, ale się myliłam. Masz jakiś sposób na to?
Marlena napisał(a):
Spróbuj nawilżyć pomieszczenia w domu. Połóż mokre ręczniki na kaloryfer albo zakup nawilżacz elektryczny.
Agga napisał(a):
A jak się ochronić przed 8-godzinnym wpływem wifi w pracy ? 🙁 Prócz oczywiście jedzenia pokamów wzmacniających nasze osłonki mielinowe… Dołuje mnie to strasznie, że muszę być na to narażona.
Mr.Coccolino napisał(a):
Siemka.ręczniki nic nie dadzą.jedynie nawilżacz.Niewiem jak to dziala ale zauwazylem ze im mrozniej na dworze tym wilgotnosc drastycznie spada w pomiesczeniu na hydrometrze:(a co za tym idzie mozesz czuc sie skołowana i miec ciemno przed oczami itp …ratuj sie nawilzaczem.wietrzenie okna chocby i godzine nic tu nie pomoze.jedynie nawilzacz , kupisz juz za 100 zl.na szczcescie juz mrozy odchodza wiec zaoszczedzisz.A TAK W OGOLE TO UWAZAM SWIETNY BLOG OGOLNIE TEN.Przypadkiem tu trafilem i spodobalo mi sie ze Marlena wspominala tu o tej wlasnie homocysteinie.a malo kto o tym pisze.W sumie to lecialem po tych blogach i z 10 zaliczylem ale tu wypowiedz a propo homocysteiny byla najszersza i ogolnie inne tematy tez swietne.bardzo madra osóbka widac to prowadzi.Bede polecal
lukasz napisał(a):
Pani Marleno,
a co z bizuteria magnetyczna? np branosletki naladowane ujemnie czy tez. magnesy przeciw bólowe. Duzo mozna wyczytac na temat magnetoterapii. Czy w jakims stopniu w okresie zimowym moze to zrekompensowac brak bosych spacerow? czy w ogole warto zaopatrzyć sie w taka bransoletke czy to tez strata pieniedzy?
Marlena napisał(a):
Pojęcia nie mam, nie używałam nigdy tych bransoletek.
mati napisał(a):
a ja używam od lat ręczników lub suszę pranie i to pomaga zimą, a skoro już piszę, to pragnę podziękować p. Marlenie za dobrą, społeczną pracę, płyn enzymatyczny, kiszonki, soda itd. stały się częścią mojego domu, przekazuję dalej w obieg informację o ludziach przewlekle zdrowych, ale z różnym skutkiem; życzę natchnienia w pisaniu nowych artykułów
Barbara napisał(a):
Kochana Marleno !
Jesteś moim największym autorytetem w dziedzinie zdrowia! Kolejne cenne informacje, o których wiedziałam bardzo niewiele. Zawsze chodzę w klapkach po działce ponieważ po chodzeniu na bosaka skórę pod stopami mam tak twardą, że dosłownie pukając w nią, słyszę odgłos.
Od czasu kiedy trafiłam na tę witrynę (nic lepszego nie mogło mi się przytrafić w moim ciężkim życiu) chłonę wszystkie artykuły z otwartymi ustami i z ogromnym podziwem dla Ciebie Marlenko. Staram się powoli wdrażać zmiany w żywieniu i w domu, ale niestety, brak mi już cierpliwości, czasu i siły. Doprawdy nie wiem jak Ty to wszystko ogarniasz. Mając wolny dzień cały czas spędzam w kuchni. Mycie warzyw, wyciskanie soków, robienie mleka, mielenie, blendowanie i mycie garów po tych czynnościach zwala mnie z nóg. Po przyjściu z pracy nie odpoczywam tylko nadal wykonuję powyższe czynności związane z przygotowywaniem posiłków. Nigdy nie przepadałam za jedzeniem, a teraz gdy staram się (chociaż w małych ilościach) zjeść śniadanie, orzechy, nasiona, soki, koktajle, ziołowe herbatki, sałatki itd. czuję się wręcz przejedzona, a i tak mam wyrzuty sumienia że nie wszystko zrobiłam i zjadłam tak jak trzeba. Przy moim dotychczasowym „odżywianiu” upiekłam mięso na cały tydzień, czasem zjadłam jakiś owoc i miałam więcej czasu po pracy. Nadmienię, że mam dorosłego syna z Zespołem Downa i autyzmem, i to nim muszę się zajmować przez większość czasu, także jestem przeważnie po całym dniu wykończona. Proszę Cię Droga Marleno poradź mi, jak to wszystko pogodzić.
Mam jeszcze jedną prośbę związaną właśnie z synem, a mianowicie chciałam o Nim z Tobą porozmawiać, oczywiście, o ile wyrazisz zgodę. Jeśli się zgodzisz to podam Ci mój adres e-mailowy, chyba że jest dla Ciebie widoczny.
Jeszcze raz dziękuję za tę skarbnicę wiedzy i inspirację do dobrych zmian.
Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Barbaro, w przypadku braku czasu można częściowo korzystać z gotowizny, są w sprzedaży na przykład już umyte i gotowe do spożycia szpinak, jarmuż i mieszanki sałat, są organiczne marchewki, banany czy jabłka nie wymagające oczyszczania z pestycydów, są gotowe soki z marchwi czy jabłek jednodniowe (czyli świeżo wyciskane, niepasteryzowane), mleko roślinne też można gotowe kupić, choć ich skład często pozostawia bardzo wiele do życzenia (tutaj bardzo zaoszczędza czas posiadanie wyciskarki – mleko robi się w mgnieniu oka, bo pulpę oddziela za nas maszyna). Na początku nie mając wprawy wszystko zabiera dużo czasu, ale potem jest coraz lepiej i wiele czynności wykonuje się automatycznie.
Nie jest tak, że przy tradycyjnej kuchni jest mniej pracy. Wręcz przeciwnie, bo mięso też wymaga umycia i przygotowania (krojenie, przyprawianie, rozbijanie lub formowanie kotletów itd.), do tego obierz, pokrój, ugotuj i odlej ziemniaki, zrób surówkę itd. – masz 2 godziny z głowy jak nic. Robiąc koktajl czy sałatkę nie ma aż tyle pracy (można dodatkowo oszczędzić czas używając gotowych mixów sałat, a dressing zrobić na zapas raz na parę dni), kasze, fasole, ziemniaki czy ryż też można ugotować na zapas, można tez zrobić dużą porcję (wielki gar) jakiegoś dania na zapas, a następnie zamrozić poporcjowane i odgrzewać w miarę potrzeb lub gorące włożyć do słoików wyparzonych i mieć na zapas. Tak jak powiedział dr Mercola w filmie „That Vitamin Movie”: jeśli chcesz być posiadaczem prawdziwego zdrowia to nie ma innego wyjścia jak spędzić pewien określony czas w kuchni. 😉
weganin_optymista napisał(a):
Liczy się tylko czas chodzenia na boso, a nie w klapkach, czy innych cienkich podeszwach. Podeszwy z gumy, plastiku, … są izolatorami, wiec chodzenie w nich nie daje witaminy Z, jedynie masuje receptory jeśli są cieniutkie podeszwy i chodzi po kamykach. Wystarczy codziennie boso trochę pochodzić, postać na ziemi / trawie, a nie na betonie czy drewnianej podłodze. To są izolatory. Najważniejszy to bezpośredni kontakt z ziemią.
Barbara napisał(a):
Dziękuję Ci Marleno za cenne rady oraz za to że cierpliwie pomagasz mi dążyć do celu. Tak, masz rację, chcąc być zdrowym nie ma drogi na skróty. Wyciskarkę mam pożal się Boże – Turbo 910v, dwa razy muszę przepuścić sok żeby był w miarę klarowny, ale póki co musi mi taka wystarczyć. Wiem że są już dostępne warzywa i owoce bio, ale cena jak na moją kieszeń jest niestety za wysoka, więc muszę się zadowolić ogólnodostępnymi. Zakupiłam w sklepiku Akademii askorbinian sodu i chciałam zapytać czy można nim witaminizować soki tak jak L-askorbinianem ? To dla mnie ważne ponieważ czasem robię sok na 2-3 dni.
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź i wsparcie!
Pozdrawiam!!!
Alicja napisał(a):
Tutaj też o tym piszą https://naturalnienaturalni.pl/uziemienie-jak-czerpac-zdrowa-energie-z-ziemi/ chyba musi coś w tym być 🙂
Andrzej napisał(a):
Z tego wynika, że dla mieszczuchów mieszkających w blokach zastępczym rozwiązaniem mogłoby być dotykanie niepomalowanych kaloryferów bądź rur z wodą bo są one uziemnione i przewodzą elektrony…
Justyna napisał(a):
Można więc się również uziemić przez przytulanie do drzew 🙂 Samo drzewo jak najbardziej jest uziemione, a jego tkanki przewodzą prąd.
Agga napisał(a):
Co sądzisz, Marleno, o badaniu żywej kropli krwi? Ostatnio ciągle słyszę, że to dość kontrowersyjne, że nienaukowe, że szamanizm, itp. Możesz się wypowiedzieć coś na ten temat? Z góry dziękuję!
Marlena napisał(a):
Samo badanie nie jest złe samo w sobie, gorzej z kwalifikacjami osób interpretujących. Jeśli trafimy do dobrego gabinetu to badanie takie jest częstokroć przydatne. Bardzo ciekawe zmiany widać w takim obrazie krwi przed zmianami diety i stylu życia i po 🙂
Anna :) napisał(a):
Hahahahahahahahahahahaha!!! Ubawiłam się, jak nigdy dotąd!! Kilka dni temu odbyłam pierwsze wiosenne uziemianie. Słoneczko świeciło a ja pieliłam ogródek BEZ RĘKAWICZEK, specjalnie po to, aby mieć kontakt z ZIEMIĄ. Och, jak mi było dobrze. A po dwóch dniach wylądowałam z ciężką anginą w łożu boleści. Antybiotyk itd. No, to tyle w temacie uzdrawiania :)))))
P.S. Wiem, wiem, wiosenny wietrzyk bywa zdradliwy. Siedzenie na gołej ziemi w kwietniu – także. Ale czy mimo wszystko te elektrony nie powinny przeważyć i mnie ocalić przed Streptococcusem??????????????? 😀 😀 😀
Marlena napisał(a):
To nie kontakt z ziemią zawinił, lecz osłabiony układ odpornościowy. Niska temperatura sama w sobie nie powoduje chorób – ona je nawet czasem leczy (zobacz krioterapia).
Aby być odpornym na niskie temperatury należy organizm hartować (oraz oczywiście prawidłowo karmić, bo np. już jedna łyżeczka cukru wstrzymuje aktywność systemu odpornościowego na przeszło godzinę, przez ten czas jesteś praktycznie bezbronna, wystawiona na działanie wszelkich patogenów: naukowcy okryli, że jeden zdrowy fagocyt jest w stanie zniszczyć ich 14, zaś odurzony cukrem tylko jednego).
Nie mówimy zaraz o zostaniu morsem kąpiącym się w przerębli przy dwudziestostopniowym mrozie, ale nawet naprzemienne prysznice (zimno-ciepło) wykonywane regularnie aktywizują układ odpornościowy, który staje się z czasem na tyle silny, że zmiany temperatur są dla niego bodźcem do wzmożenia czujności.
A gdyby ktoś chciał pójść nieco dalej? Można, i to w każdym wieku. Zobacz jak się hartuje pan Antoni, nasz „dziarski dziadek”, mając ponad 90 lat jest zdrowy jak rydz i nawet „kąpiel” w śniegu mu nie szkodzi (a wręcz wzmacnia!), a co dopiero tam wiosenny wietrzyk. 😉
https://www.youtube.com/watch?v=VR2qdKxRi-I
Infekcji lepiej nie leczyć antybiotykami, ponieważ te pozostawiają nas jeszcze bardziej osłabionymi (niszcząc naszą dobrą florę bakteryjną jelit, hodowaną od wczesnego dzieciństwa i czasem już potem nie do odzyskania). Do leczenia infekcji ludzie przewlekle zdrowi używają odpowiednio dozowanej witaminy C i D, antybiotyki zostawiając sobie na sytuacje związane z bezpośrednim zagrożeniem życia.
Breneka napisał(a):
„Co na to nauka?”
„Nauka” już od dawna jest producentem pacjentów dla karteli farmakologicznych.
Marlena napisał(a):
Wśród naukowców tak jak i w każdym zawodzie są szumowiny i są porządni ludzie (pasjonaci), raczej bym nie uogólniała, że cała nauka jest zaprzedana kartelom. 😉
KAROLINA napisał(a):
Witaj, szukam na Twojej stronie coś odnośnie anten telekomunikacyjnych czy jakoś tam. Właśnie się przeprowadzilam i ok 200 m od nas stoi takie coś, ogromne 🙁 proszę doradz coś, jak mogę zmniejszyć działanie tych fal… Choćby w nocy. Znalazłam jakieś maty magnetyczne..
Marlena napisał(a):
Karolino, może ta infografika będzie pomocna: https://akademiawitalnosci.pl/naturalna-ochrona-przed-promieniowaniem-urzadzen-elektronicznych/
dotka napisał(a):
czy ziemia też pomoże na obrzęki układu limfatycznego, proszę o pomoc bo mam bardzo opuchnięte stopy i kostki
Wojtek napisał(a):
A ja wpadłem na pewien pomysł.Czy zakup ziemi w worku,nasypanie jej do wielkiej donicy i trzymanie w niej nóg będzie działać tak samo jak chodzenie po ziemi na zewnątrz?
Marlena napisał(a):
Wojtku, tu chodzi o kontakt z Ziemią (jako planetą), a nie ziemią (jako podłożem ogrodniczym). Ale nie wiem – spróbuj.
Traszka napisał(a):
Dzięki temu artykułowi kupiłam książkę i czytam ją teraz z wypiekami na twarzy. Dziękuję :). Niestety, jest listopad i kontakt nagich stóp z lodowatą glebą raczej do mnie na tę chwilę nie przemawia; z drugiej strony czekać do wiosny też mi się nie uśmiecha, chciałabym zadziałać już. Dlatego mam pytanie do Ciebie Marleno i/ lub do wszystkich komentujących – czy macie może już jakieś doświadczenia z użyciem tych uziemiających gadżetów? Znalazłam u nas tylko coś takiego: https://www.groundology.pl/ – oficjalną stronę dystrybutora w PL, lecz nigdzie nie mogę znaleźć informacji na temat opinii ludzi, którzy by używali tych rzeczy. Trochę się boję kupować tak w ciemno, ceny są dość wysokie.
Marlena napisał(a):
Ja osobiście nie próbowałam, więc nie mam zdania na temat tych produktów.
Grzegorz napisał(a):
Dzień dobry, super tekst, bardzo ciekawy. Niestety „3. „Wpływ uziemienia człowieka na jego funkcje metaboliczne w spoczynku i wysiłku fizycznym” – E. Jaskulska, Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku (plik pdf do pobrania): https://www.wss.lodz.pl/ojs/index.php/tipwfis/article/download/14/13”
link nie istnieje , błąd.
Jeżeli posiada Pani ten plik to uprzejmie poproszę.
Grzegorz
Marlena napisał(a):
Grzegorzu niestety nie mam. Jeśli publikacja bardzo Cię interesuje możesz spróbować skontaktować się z autorami.
Paulina napisał(a):
Dzień dobry!
Bardzo zainteresował mnie ten temat 🙂 Rzeczywiście widzę dobroczynny wpływ biegania po gołej ziemi, więc uskuteczniam to coraz częściej. Zastanawiam się jeszcze czy mogłabym zainwestować w zwykłą matę antystatyczną (jak tu: https://allegro.pl/serwisowa-mata-antystatyczna-esd-300×300-2mm-fv-ma-i6184951492.html albo tu: https://allegro.pl/zestaw-mata-stolowa-esd-esdm-500bg-59-x-50-cm-i7238436725.html). Co Pani o tym sądzi?
Marlena napisał(a):
Nie jestem w stanie powiedzieć czy mata antystatyczna przy uziemianiu zda egzamin.
Alan napisał(a):
Ma ktoś aktualne linki do filmów Grounded?
Marlena napisał(a):
https://www.youtube.com/watch?v=b8b_lg2z8Nc
Jerzy kunowski napisał(a):
Witam, dziś 2019. Coraz więcej ekspertów odradza spanie na przescieradlach uziemiajacych ( Ted Talks, Jeremy Johnson Wireless Wake up Call, i jego strona internetowa) z powodu obecności nitek srebrnych w tych przescieradlach, które to nitki wzmacniają promieniowanie mikrofalowe emitowane przez domowe routery WiFi. Dla tej
samej przyczyny odradza się spanie na komfortowych materacach wyposażonych w stalowe sprężyny 🙂 Jezeli uziemianie to tylko na zewnątrz 🙂
Marlena napisał(a):
Naturalne zawsze najlepsze. 🙂
Dawid napisał(a):
Wspaniały wpis!
Marlena napisał(a):
Dzięki, Dawid, niech idzie na zdrowie! 🙂
Artadams napisał(a):
Pani Marleno. Większość informacji to prawda jednak odnośnie wody to jest tam sporo nieścisłości. Prawdą jest że woda przenosi elektrony i powinna pomóc ale … Jak wiemy napięcie elektryczne w zależności od potencjału oraz wartości +/- może być zbawienne lub szkodliwe. Nowotwory mają wartości poniżej -20mV. Tylko zdrowe odrodzone komórki posiadają taka wartość. Co do wody to każdy akwen stojący odbiera energię (jest naładowany dodatnio) dlatego po kąpieli w jeziorze wannie jacuzzi człowiek czuje się wyczerpany. Stojąc w strumyku pod prysznicem podczas deszczu czy też w morzu pobieramy energię ujemną z większego potencjału . Wiatr osłabia nas. Itp. wszystko jest powiązane z energią drganiami i częstotliwością. Dlatego surowe owoce i warzywa nas leczą gdyż mają alkaliczne właściwości czyli mówiąc w języku fizyka są naładowane i oddają energię. Podobnie jest z magnetyzmem. Jedząc owoce i warzywa kwaśne jak np. ananas możemy być pewni że po jakimś czasie poczujemy się osłabieni lub zachorujemy. Pozdrawiam
Martyna napisał(a):
Dzień dobry 🙂 A czy zamiast chodzenia boso nie wystarczy dotykać ziemi rękoma? Np. przy wykonywaniu prac ogrodowych (bez rękawiczek oczywiście)
Marlena Bhandari napisał(a):
Oczywiście, to też się liczy (+kontakt z bakteriami glebowymi).