Po co dzieciom robić witaminowe żelki w domu? Bo jakość kupnych suplementów dla dzieci woła o pomstę do nieba.
Skład typowych żelków witaminowych dla dzieci dostępnych w aptekach zaczyna się od: syrop glukozowy, cukier, woda, żelatyna wieprzowa, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, kwas L-askorbinowy (witamina C), sorbitol (stabilizator), glukoza, barwniki: beta-karoten, koszenila, miedziowy kompleks chlorofili, ekstrakt z krokosza barwierskiego, aromaty, substancje glazurujące: wosk carnauba, wosk pszczeli, a dopiero potem wyliczone są witaminy.
Zgroza!
Co więc zrobić gdy dzieci nie chcą pić soków, a my nie chcemy dawać im tak kiepskiej jakości suplementów? Możemy uciec się do małego podstępu i podać im je w innej formie – na przykład jako deser (którego raczej żadne dziecko nie odmówi).
A ponieważ większość dzieci lubi w ramach deseru różnego rodzaju galaretki i żelki to dzisiaj pokażę jak takie zrobić aby przemycić pod płaszczykiem kolorowych domowych słodkości rozmaite rzeczy, które chcemy aby nasze dziecko skonsumowało.
Mama z Tatą też pewnie się skuszą 🙂
Moje domowe galaretki żeluję za pomocą agar-agar. Jest to substancja żelująca otrzymywana z wodorostów morskich – całkowicie bez smaku i bez zapachu, podobnie jak żelatyna.
Czym się od żelatyny różni i jak się w związku z tym z agarem obchodzić? Przede wszystkim rozpuszcza się w temperaturze 85-95 stopni.
Żeluje już w temperaturze nieco wyższej niż pokojowa, a bliższej temperaturze ciała ludzkiego (pomiędzy 32-42 stopni), zatem nie trzeba koniecznie wstawiać do lodówki naszych produktów by się zestaliły.
Jeśli „nie wyjdzie” nam galaretka (daliśmy np. za mało lub za dużo agaru), to można ponownie doprowadzić go do wysokiej temperatury, poprawić błąd i ponownie zostawić do zestalenia.
Im niższe pH żelowanych produktów, tym należy dodać agaru więcej. Dlatego w przepisie podam orientacyjną ilość, która pozwala na zżelowanie soku np. marchewkowo-owocowego.
Jeśli będziecie chcieli użyć kwaśniejszych soków (np. z dodatkiem cytryny, ananasa itp.) to agaru należy dodać nieco więcej, w przeciwnym razie wyjdzie nam gęsty żelowy dżemik, ale nie galaretki.
Galaretki na agarze mają nieco inną konsystencję niż te robione na żelatynie. Nie oczekujmy też, że wyjdą nam z agaru żelki identyczne jak kupne misie typu Haribo.
Nasze galaretki będą mniej od nich zwarte (choć można dodać nieco więcej agaru i wtedy wyjdą bardziej twarde) i nie będzie można ich żuć jak gumę.
Ja osobiście lubię takie rozpływające się w buzi i moja rodzina też, ale jak ktoś lubi bardziej zwartą konsystencję, to można dodać nieco więcej agaru.
Co będzie nam potrzebne?
Składniki do bazy żelowej to:
– 1/2 szklanki wody
– 2 łyżeczki agar-agar
Składniki do bazy smakowej to:
– 1/2 szklanki świeżo wyciskanego soku (np. marchewka-jabłko, albo marchewka-pomarańcza), w sezonie mogą to być świeże zmiksowane owoce sezonowe
– jakieś słodziło (opcjonalnie: miód, stewia, erytrytol, ksylitol, melasa itp.)
– wszelkie funkcjonalne dodatki jakie chcemy w soku ukryć lub wzbogacić nimi nasz sok
Przykłady dodatków:
– preparat witaminowy dla dzieci w płynie
– witamina D, E (w kroplach lub wyciśnięta z kapsułek)
– witamina C
– pyłek pszczeli
– wyciągi (np. z czarnego bzu),
a w wersji dla dorosłych również inne, na przykład:
– zmielony korzeń maca
– proszki zielone lub proteinowe
– ekstrakty (np. z acai, z guarany, z maqui itp.)
Sposób przygotowania
1. Ponieważ agar-agar rozpuszcza się w wysokiej temperaturze, a my nie chcemy uszkodzić naszych witaminek, to najpierw właśnie przygotujemy sobie roztwór z agarem czyli bazę żelową: do 1/2 szklanki wody dodajemy 2 łyżeczki agaru i mieszając doprowadzamy do wrzenia, gotujemy 2-3 minuty. Zestawiamy z ognia – musi nieco przestygnąć (co jakiś czas należy przemieszać). Mamy gotową bazę żelową.
2. W drugim garnuszku robimy bazę smakową mieszając nasz sok (lub w sezonie zmiksowane owoce sezonowe) z dodanymi innymi dobrociami – witaminami, suplementami czy co nam tam przyjdzie do głowy. Pamiętajcie, że to musi być smaczne – należy tak zbalansować smak aby nam to smakowało.
Może być pomocny dodatek np. soku cytrynowego by podkręcić kwaskowatość albo miodu by podkręcić słodycz. Za każdym razem możemy sobie poeksperymentować jeśli chodzi o rozmaite dodatki i rozmaite smaki czy kolory naszych domowych żelków.
Podgrzewamy następnie tę miksturę na maciupeńkim ogieńku (albo jeszcze lepiej w drugim większym garnku gdzie znajduje się wrzątek) dosłownie minimalnie, bo chodzi o to aby miał on temperaturę ciała, a nie pokojową. Cały czas mieszamy i pamiętamy o tym, by nie uszkodzić naszych cennych składników odżywczych, dlatego temperaturę trzymajmy cały czas pod kontrolą. Najlepiej użyć do tego celu koniuszka małego palca: płyn ma być przyjemnie ciepły, ale w żadnym razie nie gorący.
Jednocześnie w ten sam sposób sprawdzamy nasz roztwór agaru: również ma być przyjemnie ciepły, musi mieć zbliżoną temperaturę do soku znajdującego się w drugim garnuszku. Gdy już oba płyny będą mieć zbliżoną temperaturę, to wtedy pomału po jednej łyżce dodajemy sok do agaru dokładnie mieszając.
Jeśli będzie zbyt duża różnica temperatur lub będziemy dodawać sok zbyt szybko, to agar się skropli („zwarzy” tak jak nieudany majonez). Co prawda miksturę zwarzoną można jeszcze uratować doprowadzając całość ponownie do wrzenia, ale nasze galaretki nie będą już takie odżywcze – większa część składników odżywczych wrażliwych na działanie temperatury ulegnie wtedy zniszczeniu.
3. Wlewamy miksturę do silikonowych foremek (ja użyłam takich do kostek lodu) i czekamy aż się nam żelki zetną, co następuje dosyć szybko i to nawet w temperaturze pokojowej (można przyspieszyć ten proces wstawiając foremki do lodówki – po kwadransie już można wcinać).
Można też jeśli nie mamy takich foremek to po prostu wylać płyn do zwykłej foremki silikonowej i potem gdy już się nam galaretka zetnie pokroić nasze dzieło na kwadraciki. Można się pobawić w przyszykowanie galaretek dwukolorowych, warstwowych, z zatopioną niespodzianką itd. – według fantazji.
Jeśli galaretki wyjdą za mało słodkie, można je tuż przed spożyciem obtoczyć w erytrytolu lub ksylitolu, co doda im również chrupkości i miłego „chłodzącego” jamę ustną efektu smakowego.
Ale i bez tego wyglądają jak malowane 🙂
Z podanych proporcji wyjdą nam dwie foremki – ja tutaj akurat zrobiłam jedną w kształcie jabłuszek, a drugą w kształcie tulipanków.
Domowe galaretki najlepiej zjeść od razu lub w miarę szybko. Jako produkt świeży wytrzymają w lodówce niedługo, ale na pewno około dwóch dni (dłużej nie trzymałam, bowiem u nas znikają w tempie ekspresowym!).
Smacznego!
Potrzebujesz więcej zdrowych inspiracji kulinarnych?
Na prośbę czytelników – oto zbiór moich ulubionych zdrowych przepisów, sprawdzonych przeze mnie i stosowanych w moim codziennym żywieniu (soki, szejki, sałatki, zupy, warzywne dania na ciepło, desery bez cukru, lody, sosy i dressingi itd.) wraz z małymi sekretami mojej kuchni.
Moje zdrowe przepisy nie zawierają białej mąki, białego cukru, nadmiaru soli i nadmiernej ilości dodanego tłuszczu i cukrów prostych tam gdzie to zbyteczne.
Nie zawierają mleka krowiego ani pszenicy (tam gdzie to możliwe stosuję ziarna bezglutenowe lub niskoglutenowe).
Potrawy nadają się dla całej rodziny, w tym również dla dzieci w wieku szkolnym. Oparte są w dużej mierze na filozofii nutritariańskiej (czerpania maksimum korzyści zdrowotnych z każdej spożywanej kalorii).
Ponieważ sama jestem mamą pracującą i nie mam czasu na długie przebywanie w kuchni, wszystkie moje przepisy kulinarne są niezmiernie szybkie i łatwe do wykonania, czas wykonania (czasowego osobistego zaangażowania w kuchenne prace) większości z nich nie przekracza kwadransa.
Opracowanie „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” w formie e-booka (książki elektronicznej) zawiera 99 przepisów podzielonych na 10 rozdziałów.
Oto co się w nich znajduje:
– Moja spiżarnia
– Śniadania
– Sałatki
– Zupy
– Dania na ciepło
– Sosy i dressingi
– Dodatki i przekąski
– Świeżo wyciskane soki
– Koktajle (smoothies)
– Desery i lody
Smacznego!
Cena opracowania to 47,00 zł.
Jak zapłacić za opracowanie? Można zrobić to na 4 sposoby:
1. Zamówienia na e-booka można składać klikając tutaj [klik] – po włożeniu produktu do koszyka dostępne formy płatności to przelew bankowy, PayPal lub płatność online (kartą, przelewem elektronicznym). Ważne! Jeśli masz adres e-mail w domenie yahoo, to podaj proszę adres do wysyłki pliku w jakiejkolwiek innej domenie, ponieważ yahoo nie dostarcza wiadomości z załącznikami i wracają one do mnie z powrotem jako niedostarczone!
2. NAJSZYBCIEJ: Zapłać szybko i bez wypełniania długich formularzy online poprzez bezpieczną platformę płatniczą Dotpay – szybkim przelewem elektronicznym lub kartą płatniczą klikając tutaj (wpisz proszę w okienku ID sprzedawcy 33105, wpisz kwotę 47,00 zł oraz opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”, plik z materiałami zostanie wysłany na adres e-mail wpisany przez Ciebie podczas dokonywania płatności. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
3. ALBO: Zapłać klasycznym przelewem na konto autorki: Marlena Bhandari
50102055581111151408300033 wpisując w tytule przelewu nazwę pliku „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” oraz (koniecznie!) Twój adres mailowy na jaki mam Ci wysłać plik. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
4. ALBO: Zapłać PayPalem, wysyłając należność ze swojego konta PayPal na adres mailowy kontakt[małpa]AkademiaWitalnosci.pl, kwota transakcji 47,00 zł, opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”.
Opracowanie niniejsze w formie pliku elektronicznego (e-booka) w formacie PDF zostanie wysłane na Twój adres mailowy. Jeśli chcesz możesz wydrukować treść pliku na swojej drukarce – bowiem plik elektroniczny nie jest wysyłany w formie papierowej.

Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Bożena napisał(a):
Pozdrawiam
A ja ostatnio robiłam galaretkę z wyciśniętego soku pomarańczy i mandarynek.Pycha.Choć użyłam zwykłej żelatyny bo agaru nie miałam.
Pozdrowienia
Kasia napisał(a):
Pani Marleno, jest pani wielka:)) Dziękuję- właśnie czegoś takiego szukałam dla mojego dziecka,bo bardzo opornie idzie nam zdrowe żywienie a moja córka jak na 5 lat to w ogóle bardzo malutko je:( Ja sama odżywiam się zdrowo, ćwiczę, biegam i teraz wyrzuciłam ze swojego menu gluten i czuję się świetnie ale córcia nie chce brać ze mnie przykładu. Już pisałam do Pani parę razy i próbowałam różnych rzeczy ale ona jest uparta i nie tknie warzyw-ma swój stały zestaw-ogórek, marchewka, jabłko, banan i czasami brokuł i to wszystko. Najgorsze jest to, że każdy ciągle podkreśla,że ona jest taka chuda( waży 16 kg) i ja już wymiękam. Ale teraz już wiem jak zachęcę córkę do witaminek:) Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Ewa napisał(a):
Nie martw się. Jak nie dajesz jej słodyczy, to powoli zacznie się przyzwyczajać do zdrowych rzeczy. Ja mam trzy i pół letnią córkę. Zawsze kiedy teściowa „z miłości” sporadycznie dawała jej coś słodkiego, to był problem z owocami i warzywami. Teraz rzadziej mała może przychodzić do niej i problem sam zaczął się rozwiązywać. Nie jest idealnie, ale widać poprawę. Dziecko odżywiane naturalnie samo wie ile zjeść, ma okres gdy je więcej i gdy je mniej. Teraz uwielbia „czekoladkę” zrobioną ze świeżego masła kokosowego, nawet nie słodzoną miodem. Wkrótce wstawię film na moim kanale z przepisem 🙂
dzięki Marleno za kolejny super przepis <3
Bożena napisał(a):
Jeszcze dopisuję. Pomysł Marleno z żelkami i wkładem z witamin jest świetny. Dla wszystkich , nie tylko przepadających za żelkami .Ja co prawda wolę galaretki z owocami ,a ostatnio właśnie spróbowałam zmieszać rozpuszczoną w minimalnej ilości wody osobno żelatynę – z sokiem mandarynek .Wyszło bardzo smacznie .Można takie żelki albo galaretki robić z każdego soku.A do ananasa ,kiwi – jak czytałam tylko agar , bo żelatyna tych soków nie ścina .Fajnie,że masz go w sklepiku .Mój mąż jest fanem galaretek ,więc byłby to jakiś sposób ,bo soków-broń Panie Boże.Ale jest jeden szkopuł,mąż chętnie te galaretki by jadł,ale koniecznie z bitą śmietaną,a to już mniej jest zdrowe.Choć z drugiej strony,może lepsze to niż nic?
Pozdrawiam
Flippi napisał(a):
Bożeno, spróbuj zrobić bitą śmietanę kokosową, tu np. jest to fajnie opisane: https://www.weganka.com/2013/10/jak-ubic-mleko-kokosowe.html
GaBa napisał(a):
Dzień dobry, dziękuję za inspirację na porcję zdrowego żywienia dla maluchów. Może Pani też coś poradzi w sprawie próchnicy u dzieci. U mojego smyka próchnica „idzie” już na piąty ząbek… Myję mu zęby pastą bez fluoru, suplementuję wit. D. Niestety mały nie chce tknąć żadnych surówek, a każda kiszonka jest „ble”. Jedyne warzywo jadalne na talerzu stanowi surowy ogórek, ale w styczniu czy lutym cóż ten ogórek szklarniowy jest wart… ? Co robić ? Może zamiast mleka spożywczego spróbuje podać migdałowe? Jestem podłamana tymi ząbkami. Proszę o poradę. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję tak bogatego i ciekawego bloga.
Marlena napisał(a):
A jak tam cukier, deserki Monte i słodycze przynoszone przez babcię? 😉 Pisałaś niedawno, że masz problem z wyeliminowaniem zjawiska. Nie sposób być zdrowym na wyrywki, dodanie jednego suplementu nie załatwia sprawy. Należy zawsze działać na dwa fronty: odciąć drogę temu co szkodzi i podkopuje zdrowie oraz równocześnie dostarczać w dużych ilościach to co zdrowie buduje. W przypadku zdrowych zębów i kości są to głównie witaminy rozpuszczalne w tłuszczach (A, D, E, K), jak również witamina C i witaminy z grupy B, z minerałów magnez, fosfor, wapń.
Marek napisał(a):
Nie tylko dla dzieci, zdecydowanie! 🙂
Nakładka napisał(a):
Zdecydowanie jak się zrobi samemu to jest zdrowiej i pożywniej i przede wszystkim wiadomo jaki to ma skład, natomiast wszelkie smakołyki kupne to często koszmar dietetyczny 🙂
Tajemnice Natury napisał(a):
Rewelacyjny przepis, przekażę koleżance, zrobi dzieciom żelki, przy okazji co nieco przemyci w nich. Gdyby ktoś szukał podobnych foremek, to podpowiem, że często są w sprzedaży w Biedronce.
Pozdrawiam serdecznie.
Kamila napisał(a):
Super. Niby proste, niby o tym myślałam już, ale chyba dzięki Tobie w końcu coś takiego zrobię 🙂
Mroczarka napisał(a):
Świetny pomysł! Już kiedyś o tym słyszałam, ale jakoś zapomniałam, teraz nie odpuszczę 🙂
malpeczka napisał(a):
Niestety jednak nie takie zdrowe : „Agar-agar, agar (E406) – substancja żelująca, której głównym składnikiem jest trudno przyswajalny przez człowieka cukier galaktoza.W organizmie człowieka D-galaktoza przekształcana jest w D-glukozę. Zaburzenia metabolizmu galaktozy są przyczyną jej gromadzenia się w organizmie, co prowadzi do szkodliwego wzrostu stężenia galaktitolu i galaktozo-1-fosforanu i jest przyczyną galaktozemii” :/
Marlena napisał(a):
Na szczęście galaktozemia jest rzadką chorobą genetyczną https://pl.wikipedia.org/wiki/Galaktozemia – więc nie sposób się jej nabawić jedząc zawierający galaktozę agar z wodorostów.
Galaktoza jest związkiem występującym ponadto w mleku matki (i wszelkim nabiale pochodzącym od ssaków), a także w podrobach (wątróbka, móżdżek), siemieniu lnianym, warzywach strączkowych, figach, winogronach, melonach, arbuzach, papai, daktylach itd. Gdyby miała nas zabić lub doprowadzić do śmiertelnej/ciężkiej choroby to żaden człowiek długo by nie pożył. A kto wie – z powodu ciężkiej przyswajalności już do tej pory pewnie wyginęlibyśmy jako gatunek, bo od pierwszych dni życia spożywalibyśmy coś bardzo szkodliwego i trudno przyswajalnego.
Dawka śmiertelna (LD50) agaru dla szczurów wynosi 11 g/kg masy ciała (doustnie). Nie jest znana dawka śmiertelna dla człowieka, bowiem w historii ludzkości brak jest doniesień jakoby ktokolwiek poniósł śmierć w wyniku zatrucia się agarem.
Kasia napisał(a):
Wielkie dzięki za bardzo ciekawe artykuły. Chciałam zapytać, czy zna Pani Jerzego Ziębę i jego wykłady. Jeżeli tak – co Pani sądzi o nim sądzi? Serdecznie pozdrawiam
JADWIGA napisał(a):
NO WŁAŚNIE PAN ZIĘBA , CO MARLENKO O NIM MYŚLISZ? TEZ MNIE TO CIEKAWI.
Marlena napisał(a):
W kwestiach żywieniowych na pewno mamy odmienne poglądy. Jestem chodzącym żywym przykładem na to, że omijając polecane przez niego tłuszcze zwierzęce, mięso, nabiał itd. można zbliżając się do 50-tki tryskać odzyskaną pełnią zdrowia, jasnością umysłu i witalnością (mówiąc uczciwie dużo większą niż jak byłam młoda i jadłam tamte rzeczy). Natomiast jeśli napisał książkę obnażającą nieuctwo i oportunizm/konformizm większości (bo nie wszystkich – są wyjątki) lekarzy – to chwała mu za to. Nie czytałam jeszcze, ale jak już przeczytam to dam znać.
Flora napisał(a):
Ja wychodzę z założenia że dzieciom trzeba uświadamiać, że są rzeczy, które muszą robić mimo, że tego nie lubią – jak branie tabletek, witamin. Ale jeśli ktoś woli polubownie – to takie rozwiązanie jest super. 🙂
Inka napisał(a):
Idealny przepis. Zdecydowanie wykorzystam dla swojej córeczki. Proszę o więcej takich przepisów ;). Pozdrawiam
Janka napisał(a):
Witam Marlenko. Przypadkowo trafiłam na tego bloga i jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej Wiedzy..odżywiam sie zdrowo …mam taki problem nie związany z tematem ale dla mnie bardzo wazny bo już trwa za długo..mianowicie mam ciągłe uczucie flegmy w gardle i muszę odchrząkiwać..w zasadzie teraz jestem troche przeziębiona i problem się nasila ale jak jestem zdrowa to też czasami czuję katar z tyłu gardła..mam takie dziwne uczucie jakby mój organizm ciągle się oczyszczał w ten sposób. Kiedyś zrobiłam płukanie nosa ( zrobiłam płukankę z wody i soku z cytryny i wciągnęłam nosem) i trochę mi pomogło ale nie wiem czy to dobre dla błony śluzowej..Marlenko poradź proszę
Marlena napisał(a):
Mam wrażenie, że masz osłabioną odporność. Odnośnie zaflegmienia, to organizm nie wytwarza śluzów gdy nie musi. Dostaje coś, co mu szkodzi i wtedy w reakcji na stan zapalny tworzą się śluzy jako odruch obronny. Może palisz, przebywasz w klimatyzowanych pomieszczeniach, może jesz za dużo nabiału (niestety bardzo zaśluzowuje – wcale nie jest taki zdrowy jak nam to się wmawia) itd. Nic o Tobie nie wiem, więc nic konkretnego nie doradzę, ale w celu opracowania własnej strategii podniesienia odporności mogą Ci pomóc te artykuły: https://akademiawitalnosci.pl/tag/odpornosc-organizmu/
user1 napisał(a):
To może być np. naczynioruchowy przewlekły katar:
https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/grypa-i-przeziebienia/przewlekly-katar-moze-sygnalizowac-chorobe-co-robic-gdy-masz-przewlekly-katar_39785.html
Fajnie, że po ok. 20 latach chorowania przez przypadek się dowiedziałem, że to mam, no ale lepiej późno niż wcale.
Zła wiadomość jest taka, że raczej nie można tego do końca wyleczyć witaminą C – w każdym razie mnie 15 g (więcej organizm nie toleruje) witaminy C dziennie bardzo pomaga na alergiczną część kataru i przy wilgotnym powietrzu jest OK, natomiast przy suchym niestety z rana przez jakiś czas mocno leje mi się z nosa.
Oficjalna medycyna oczywiście rozkłada ręce – w artykułach w sieci zwykle nie wiedzą, skąd się to bierze i jak się to leczy, mogą co najwyżej zamaskować objawy. Na szczęście w artykule powyżej autor raczył napomknąć o witaminie A. No i teraz pytanie – czy są znane jakieś badania dotyczące leczenia niealergicznego przewlekłego kataru suplementami?
user1 napisał(a):
Jeszcze co do nabiału i wit. A.
W rodzinie jako jedyny mam taki problem z katarem (zarówno przewlekłym jak i w czasie przeziębień). Zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak jest. I uświadomiłem sobie, że pozostali członkowie rodziny nie żałują sobie takich rzeczy jak masło, sery, śmietana, jogurty, kefir itd. Ja tych produktów nie jadłem praktycznie wcale, z wyjątkiem może plasterka sera do kanapki i jogurtu raz na kilka tygodni. Oczywiście, są zdrowsze rzeczy, z którymi można dostarczać witaminy rozpuszczalne w tłuszczach (np. tran, słonecznik), choć akurat w tym przypadku przyczyną „zaśluzowania” było raczej niejedzenie nabiału niż jedzenie.
Karolina napisał(a):
U mnie w domu króluje Twój krem czekoladowy z awokado, żelki przeszły jakoś mniej zauważone 😉
Spotkałaś się może z firmą produkującą olejki Avicenna – Oil? Znalazłam u siebie olejek tej firmy. Niby na opakowaniu jest informacja, że olejek eteryczny naturalny (miętowy), ale w składzie mam: olejek eteryczny z mięty pieprzowej (zawiera: limonene, linalool).
Wiem tyle, że są to potencjalne alergeny i składniki kompozycji zapachowych (a przecież w ręku trzymam pudełko z napisem „olejek eteryczny”), ale też znalazłam informację, że limonene występuje naturalnie w olejku miętowym.
Chciałam go wykorzystać do zrobienia pasty do zębów z Twojego przepisu z sodą, ale teraz zwątpiłam…
Marlena napisał(a):
Wydaje mi się, że te substancje występują naturalnie w roślinie. A z tym, że napisane jest „zawiera” to pewnie są to wymogi prawne z uwagi na szalejącą epidemię wszelakich alergii. To tak jak z winem „zawiera siarczyny” – muszą to napisać, bo ktoś może mieć na nie alergię. Tymczasem to niekoniecznie jest „jakaś okropna chemia” tylko siarczyny zawiera każde wino, nawet jak je w domu zrobimy – po prostu są tam naturalnie.
Karolina napisał(a):
Zatem zabieram się za produkcję pasty 🙂 dziękuję Ci za szybką jak zawsze odpowiedź! 🙂
Ela napisał(a):
Witam Pani Karolino, czy mogła by Pani podać przepis na ten krem czekoladowy z awokado?
Marlena napisał(a):
Ela, ten przepis jest tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/czekoladowy-krem-gotowy-w-3-minuty/
Wersja bardziej wykwintna, czekoladowo-pomarańczowa znajduje się natomiast w moim poradniku „99 Przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” https://akademiawitalnosci.pl/99-przepisow-kuchni-szybkiej-i-zdrowej/
Janka napisał(a):
Dziekuję bardzo za odpowiedź.. zdarza mi się zapalić ale to raz na dwa tygodnie..co do nabiału to unikam mleka za to używam mleka sojowego np do owsianki na śniadanie. piję jogurty naturalne z owocami teraz mrożonymi albo kefir i jeszcze jem sery białe.
Julita napisał(a):
co Pani sądzi o odrobaczaniu się? może jakiś post na ten temat? chcę naturalnie wyleczyć trądzik i nie wiem co jeszcze mogłoby mi pomóc proszę o jakieś rady bo już tracę siłę 🙁
Marlena napisał(a):
A badałaś się w tym kierunku? Jeśli masz takie podejrzenia to zbadaj się i do dzieła – lekarz będzie wiedział co zaordynować na robaczyce, są też środki naturalne od pokoleń stosowane. Ale przede wszystkim buduj odporność – gdy organizm jest oczyszczony, dobrze odżywiony i chroniony przez silnego strażnika (układ odpornościowy), to nie stwarza warunków do zamieszkania w nim niechcianych gości.
AGA napisał(a):
Witam!
pomysł na żelki jest rewelacyjny.
Mam problem. U mojej dziewięcioletniej córki stwierdzono niedoczynność tarczycy, na razie lekarz pierwszego kontaktu. Jej TSH wyniosło 5,290uIU/ml. Już zarejestrowałam ją do specjalisty, termin na koniec marca. Pani doktor zapisała lek hormonalny. Nie chcę tego dziecku podawać. Co mogę włączyć do diety?
Staram się aby nasza dieta była bogata w witaminy pozyskane z natury. Piekę sama chleb na zakwasie, robię świeżo wyciskane soki z marchewki, dużo zieleniny, orzechy, nasiona, teraz kiełki. wszystko fajnie moja rodzina zjada. Ale i czasem grzeszymy…
Serdecznie pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Z ręką na sercu: chyba nie tak „czasem” skoro dziecko ma już w tak młodym wieku problemy z tarczycą. Nie dziwi Cię, że jeszcze do niedawna to by było nie do pomyślenia? Takie zaburzenia dotykały ludzi starych, ale nie dzieciaki, na Boga. Problem powstaje wtedy gdy ciało dostaje za mało tego co mu potrzeba do przemian biochemicznych, a za dużo trucizn, z którymi musi walczyć i które mu przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu.
Przestudiuj sobie zatem proszę infografikę aby wiedzieć czego dostarczać, a czego unikać by tarczyca działała prawidłowo: https://akademiawitalnosci.pl/jak-dbac-o-tarczyce/
Tyreotropina (TSH) jest hormonem produkowanym w przednim płacie przysadki. Jej działanie polega na stymulowaniu tarczycy do wytwarzania i uwalniania hormonów: tyroksyny (T4) i trójjodotyroniny (T3). Dlaczego tak ni z gruszki ni z pietruszki przysadka zaczęła wydalać z siebie teraz więcej tego TSH? Bo musi pobudzić tarczycę do produkcji T3 i T4. Czegoś zabrakło albo coś przeszkadza w tym, aby bez tego zwiększonego wydzielania TSH tarczyca mogła dalej normalnie odwalać swoją robotę – tak jak to się dzieje u ludzi zdrowych, którzy mają poziom TSH w normie. Co to mogą być za substancje lub sytuacje – to już Ty będziesz w stanie lepiej niż ja ustalić te czynniki, bo sama wiesz najlepiej jaki tryb życia prowadzicie, co jecie, jakie są/były u Was choroby, jakich używacie kosmetyków itd. zarówno teraz jak i w przeszłości.
Pamiętaj, że za każdym razem gdy pozwalasz dziecku „grzeszyć” to dochodzi do grabieży właśnie tych potrzebnych tarczycy (i w ogóle wszystkim organom) odżywczych substancji (np. jak wiemy, rafinowany pozbawiony jakichkolwiek swoich własnych substancji odżywczych cukier by móc zostać po połknięciu strawiony „pożera” zapasy witamin z grupy B i kilku cennych minerałów). Więc zastanów się czy warto.
AGA napisał(a):
Mocna odpowiedź. Sprowadza na ziemię. Dziękuję Pani Marleno. Wiem co należy zrobić.
Pozdrawiam
AGA napisał(a):
Ale tak sobie myślę… inni karmią siebie i swoje dzieci „grzeszkami” w każdym posiłku i ich dzieci są zdrowe i szczupłe. Moje dziecko natomiast ma zezwolenie na słodycz tylko w niedzielę i co? Nagle problem z tarczycą. O co w tym wszystkim chodzi?
Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
O to w tym wszystkim chodzi, że na tej planecie nie istnieje klon Twojej córki – występuje ona w jednym, jedynym całkowicie niepowtarzalnym egzemplarzu – zarówno jeśli chodzi o kombinację genów jakie otrzymała od swoich przodków jak i o wpływy środowiskowe na jakie była narażona od życia płodowego począwszy, to co jadła, co piła, jakie przyjmowała leki i szczepionki, co miała nakładane na skórę, co wdychała z powietrzem itd..
„Inne” dzieci nie są nią i vice-versa.
Aga napisał(a):
Tak to co Pani pisze to wiem. Tylko zrozumieć nie mogę. W moim środowisku bardzo trudno o zdrowe jedzenie i w ogóle o zdrowe życie. Ale proszę mi wierzyć robimy wiele bydojsc do celu jakim jest zdrowie. Wiele zawdzięczam Pani ponieważ z tego bloga mam dużo informacji. Artykuł otarczycy znam. Boje się ze problemy mojej corki to raczej niedobor czegoś. Cukier i białe przetworzone jedzenie dla nas nie istnieje. Bynajmniej w domu. Bo na zewnątrz nie jest to takie proste.
Dzięki serdeczne za informacje.
pozdrawiam
DsA Kamila napisał(a):
Może trochę późno na odpowiedź ale się dołączę. Moja mama 58 lat, ja 28 lat, moja córcia 3 latka, wszystkie mamy niedoczynność tarczycy (również córcia). Moim szczęściem było, że o chorobie się dowiedziałam (miałam już mikro-guzki) podczas studiów (miałam biochemię z genialnym doktorkiem) i nie poddałam się ani operacji ani nie brałam hormonów. Okropnie boję się lekarzy i tabletek a o szpitalu nie wspomnę. TSH mam już w normie choć tego się wyleczyć niestety na razie nie da. Wszystkie dolegliwości zostają ale są one o 90% zaniżone. Niestety moja córcia miała już miesiąc kiedy ja zrobiłam w kuchni rewolucję. My trzy jesteśmy od prawie roku na badaniach klinicznych pewnego Pana profesora, który próbuje dowieźć, że niedoczynność tarczycy może być dziedziczona genetycznie. W naszym przypadku wszystko przemawia za. Jest to bardzo młoda nauka. Tak na prawdę ciężko znaleźć dobrego endokrynologa, większość pakuje tabletki i „trzymaj się”. Mnie nie było na nie stać. Wolałam kupić paczkę fajek niż tabletki. Teraz nie biorę tabletek i nie palę. Kto 10 czy nawet 5-6 lat temu słyszał o problemach z tarczycą w takich ilościach jak dziś? Jedno jest pewne – odżywianie to podstawa, można uniknąć tabletek i operacji, które tylko szkodzą. Nie jest łatwo, ale u mojego szkraba już widać poprawę. Mało tego nigdy nie dostała cukru ani słodyczy, masa ogrodowych surowych wspaniałości (poza pomidorem jada wszystko co mam) a i tak jest chora, także tu nie ma co najeżdżać na samą dietę, to nie jedyny powód powstałej choroby. Ale za to w walce z tym przypadkiem dieta ma zasadnicze znaczenie. Powiem szczerze – mama ma w nosie odżywianie. Woli tanio i syto zjeść i brać hormony. Dla niej przetłuszczona (nie tłusta tylko przetłuszczona) zupa to norma. Bierze tabletki dwa lata – jest coraz gorzej. Zwłaszcza z psychiką. Bóle, bezsenność, chroniczne zmęczenie, marudność, ach koszmar … ja tego nie chciałam i wybrałam zdrowe odżywianie. Mamie nie umiem pomóc ale mogę pomóc mojemu dziecku. U tak małych dzieci jest to szczególnie trudne, gdy ich asortyment żywieniowy dopiero i stale się poszerza. Ale daje radę. Pozdrawiam i odradzam wszelkich grzechów żywieniowych 🙂
odLot Paweł Jakubowski napisał(a):
Genialne! Dzieciaki zjedzą żelki w każdej postaci. Od dżdżownicy po muszle czy misie. W ten sposób możemy dodatkowo zadbać o ich zdrowie, nie prosząc o wcinanie tabletek.
Bugi napisał(a):
Witam, od pewnego czasu robię w domu witaminę liposomalną. Bardzo chciałabym zrobić droga Marleno wersje forte ale nie mogę kupić termometra, który zmierzy temperaturę wody 70 stopni i 45-50. Napisz proszę jak Ty to robisz. Dziękuje Ci za wszystkie informacje. Zyczę Ci powodzenia i zdrowia.Bugi
Marlena napisał(a):
Bugi, poszukaj termometr kuchenny typu sonda, taki ze szpikulcem. Polecam Sunartis, bodajże niemiecki, bardzo dokładny (zakres temperatur -45 do 200 stopni z dokładnością co 0,1 stopnia), z dużym wyświetlaczem i solidnie wykonany, nie jest tani bo kosztuje ok. 60-70 zł, ale jest wart każdej wydanej złotówki, oczywiście są też i do dostania dużo tańsze niemarkowe, można dostać nawet i za kilkanaście zł.
arnow5 napisał(a):
Super, wspaniały przepis! Przydałyby się takie malutkie foremki silikonowe, tylko nie wiem, gdzie coś takiego kupić.
Marlena napisał(a):
Takie foremki są w sklepach AGD i na Allegro, jak również czasami bywają w marketach (Lidl, Biedronka itp.)
yvonne napisał(a):
Marleno, czy ksylitol da się wykorzystać do przetworów typu dżem? Nie wyobrażam sobie zimy bez mojego dżemu porzeczkowego albo powidel sliwkowych.
Marlena napisał(a):
Da się, ja robiłam konfitury z malin na ksylitolu. Wyszły super 🙂
Jasiek94 napisał(a):
Świetny pomysł muszę pomyśleć o tym dla swojej gromadki przy okazji z chęcią sam takie zjem 😛
Beata napisał(a):
Dałam nawet 3 łyżeczki na szklankę soku i wyszedł mi kisiel-taki bardziej gęsty…..Czy mogą być w sprzedaży agar-agar o różnym stopniu żelowania ?
Joanna napisał(a):
Świetny ten przepis! moje dziecko uwielbia żelki, niestety te niezdrowe, niemieckie ;/ czasami wymyślam jakieś oszukane, ale zdrowe 😉 Pani Marlenko, jak czytam ten przepis to czuję się głupia 🙁 połowy tych składników na oczy nie widziałam…
Elżbieta napisał(a):
Czym można zagęszczać dżemy ? Moja mama używa żelfiksu, ale przecież są one niezdrowe. Proszę o poradę.
Marlena napisał(a):
Elżbieto poszukaj w sklepach online lub na Allegro pektynę jabłkową.
zaanka1 napisał(a):
Zrobiłam żelki Jak je przechowywać? Ile dni mogą być np w lodówce
Marlena napisał(a):
Domowe galaretki najlepiej zjeść od razu lub w miarę szybko. Jako produkt świeży wytrzymają w lodówce niedługo, ale na pewno około dwóch dni (dłużej nie trzymałam, bowiem u nas znikają w tempie ekspresowym!).
M. Cz. napisał(a):
A są może jakieś różne rodzaje agaru? Zrobiłam te żelki – konsystencja i wygląd super tylko ten smak… mimo innych składników strasznie przebija się smak glonów. Czym można by go zamaskować? Dzieciaki nie chciały ich zjeść.
Dorota napisał(a):
Dzień dobry! Pani Marleno właśnie dzisiaj szukając informacji nt. aceroli wyskoczył mi link do strony Akademii Witalności. Z coraz większym zainteresowaniem czytałam kolejne artykuły i po kilku chwilach zdecydowałam się na zakup książki Kuchnia szybka i zdrowa. Spisałam kilka proponowanych przez Panią przepisów i jeszcze dzisiaj coś przygotuję , zacznę od kremu z mango dla dzieci. Tak na koniec jestem pod ogromnym wrażeniem i nie mogę doczekać sie kiedy dostanę książkę. Pozdrawiam
Kasia napisał(a):
A mi żelki wyszły niedobre, ani mi ani mojemu synowi nie smakowały. Nie wiem, czy są różne rodzaje agaru? Niby powinien być całkowicie bez smaku i bez zapachu, a żelki są nie do zjedzenia. Całe szczęście, że i tak jemy dużo owoców i warzyw, mój syn jak potrzeba to suplemynty bierze bez problemu, żelki chciałam spróbować jako ciekawostkę, ale więcej nie będę robić.
Marlena napisał(a):
Być może że są różne rodzaje agaru.
tsultrim napisał(a):
Witaj 🙂
Ja z 'pretensjami’, bo – w innym miejscu obiecujesz nowe przepisy [dressing m.in.], a tu nic od tak dawna :(((((((
Nie ma , czy ja ślepa jakaś?
Poza tym mi się podoba tu 🙂
Marlena napisał(a):
Nowy e-book będzie dostępny około połowy grudnia, cierpliwości! 🙂
tsultrim napisał(a):
Dzięki za danie nadziei 🙂
Ale zadam jeszcze tutaj pytanie – tutaj, żeby potem 'siebie nie szukać’ – nie mogę znaleźć postu nt woreczka żółciowego… nie ma nic na temat? a jeśli jest, to czy podpowiesz gdzie szukać ?
Miłego dnia 🙂
Monika napisał(a):
Dzień dobry pani Marleno 🙂
Moje pytanie dotyczy składnika batona musli, mianowicie chodzi o olej kokosowy używany razem z miodem. Czy olej kokosowy można zastąpić czymś innym lub można dodać tylko miodu? Wszędzie tam gdzie się natknę na wzmiankę o tym oleju pisze że sprzyja odchudzaniu. Jestem osobą b. szczupłą więc sama pani rozumie, wolałabym go uniknąć.
Życzę zdrowych, smacznych i radosnych Świąt
Marlena napisał(a):
Badania o sprzyjaniu odchudzaniu nie były robione na dużych grupach ludzi ani też nie zostały potwierdzone i skonfrontowane przez innych badaczy, zatem nie ma podstaw abyśmy mieli pewność, że jedzenie oleju kokosowego może mieć wpływ na BMI. A już na pewno nie jednorazowe okazjonalne spożycie go w minimalnej ilości dodanej do batoników musli 😉 W tym przepisie olej ten zestala ze sobą składniki (robi się twardy pod wpływem trzymania w lodówce, zawiera bowiem sporo tłuszczu nasyconego, tak jak masło), sam miód tego nie zrobi raczej (ale spróbuj, co najwyżej zjesz po prostu ten deser w kawałkach).
Agata napisał(a):
Można zamiast wody użyć czystka do rozrobienia agaru?
Agar agar napisał(a):
Świetny przepis. Dzieciom Bardzo smakowało. Polecam wszystkim