Gdy już podejmiesz decyzję o zdrowym odżywianiu zabierz ze sobą tę oto listę zakupów, zawierającą 10 niezbędnych produktów:
1. Warzywa i owoce
Po zakończeniu czyszczenia szafek i lodówki ze śmieciowych produktów idziemy na zakupy. Pierwsze kroki kierujemy do warzywniaka, gdzie zaopatrujemy się obficie w świeże warzywa i owoce.
Jeśli znamy jakiegoś rolnika w pobliżu, o którym wiemy na pewno, iż uprawia „po bożemu” czyli bez chemii to zaopatrujemy się u niego.
A może ktoś ze znajomych ma działkę?
Jeśli nie macie takich możliwości – nie szkodzi. Lepiej zjeść warzywko „z warzywniaka” niż nie zjeść go wcale lub zjeść kotleta.
Najczęstsze nasze wątpliwości może budzić oprysk warzyw czy owoców. Jak wiadomo rolnik gdy spryska uprawy, a potem spadnie deszcz, musi spryskać ponownie (deszcz spłukuje oprysk).
W sklepach internetowych można dostać specjalne płyny do płukania warzyw i owoców w celu pozbycia się pestycydów. Możemy też prostym domowym sposobem pozbyć się ewentualnych oprysków z powierzchni warzyw i owoców.
Warzywa i owoce na kilka minut zostawiamy w roztworze sody oczyszczonej (ok. łyżkę sody oczyszczonej na litr wody co da nam pH ok. 10, wystarczające aby zaszła hydroliza związków chemicznych użytych do oprysku), po czym spłukujemy czystą wodą i gotowe.
2. Sól naturalna (himalajska lub kłodawska szara)
Ponieważ wyrzuciliśmy do kosza niepotrzebne naszemu organizmowi przyprawy takie jak sól rafinowana czy Vegeta/Jarzynka/Kucharek – musimy zaopatrzyć się w nowe.
Sól naturalna (nieoczyszczona, niebielona) jest niezbędna w ekwipunku człowieka długowiecznego – taka sól alkalizuje organizm (w przeciwieństwie do rafinowanej białej soli, która ją zakwasza). W sklepach internetowych możemy zakupić sól himalajską.
Ma cudowny różowy kolor oraz smak, głębszy i bogatszy niż sól morska, z jej udziałem można zrobić domową przyprawę, która zastępuje godnie Vegetę (zobacz przepis na domową vegetę). Sól himalajska to kilkadziesiąt naturalnych pierwiastków (mikroelementów) niezbędnych dla naszego organizmu, m.in.: wapń, magnez, lit, bor, krzem, siarka itd.
3. Orzechy i nasiona oraz suszone owoce
Niezbędnym jest posiadanie w domu zapasów rozmaitych
– orzechów: migdały, orzechy włoskie, laskowe, brazylijskie, nerkowce, makadamia, pekany, kokos (wiórki) i inne jakie lubimy;
– nasion: siemię lniane, słonecznik, dynia, sezam i inne jakie lubimy oraz nasiona na kiełki których nie spożywamy bezpośrednio lecz dopiero po skiełkowaniu. Ich hodowanie to prawdziwa przyjemność, a zjadanie jeszcze większa! 🙂 Polecam zacząć od najdelikatniejszych moim zdaniem w smaku kiełków brokuła;
– suszonych owoców: rodzynki, żurawina, wiśnia, jagody Goji, morele, daktyle, wiśnie, figi, jak również inne: jabłka, gruszki, banany, mango, kantalupa i inne jakie lubimy. Owoce suszone kupujmy niesiarczkowane, jednak gdy zdarzy nam się zakupić siarczkowane nie ma powodu do paniki, należy jedynie namoczyć na 2 godziny owoce w wodzie i wylać ją i tak 2-3 razy – te związki są bardzo dobrze rozpuszczalne w wodzie.
Nie kupujemy owoców kandyzowanych lub karmelizowanych!
4. Naturalne i zdrowe słodziki
Z badań wynika, że najzdrowszy (najbardziej alkalizujący i przyswajalny) jest cukier daktylowy, niestety nie jest u nas łatwo dostępny.
Mamy jednak suszone daktyle, można używać ich do osładzania swoich koktajli lub deserów, podobnie jak innych słodkich owoców (np. banany). Na drugim miejscu jest ksylitol lub erytrytol (naturalne poliole), dalej naturalne syropy (daktylowy, klonowy) oraz miód pszczeli (organiczny, surowy, od pszczelarza, nie pasteryzowane „mieszanki miodów” niewiadomego pochodzenia!).
Jest jeszcze stewia – badań na temat jej ewentualnej szkodliwości lub nieszkodliwości trudno jednak jeszcze oczekiwać, ponieważ roślinka ta pojawiła się na rynku całkiem niedawno.
Zaopatrujemy się też w nieuzależniający zamiennik kakao – karob. Można go zakupić w proszku, smarownym kremiku lub w płynie. Idealny do szejków, lodów, jogurtu i deserów.
5. Herbaty
Herbatę czarną można pijać okazjonalnie, lecz należy pamiętać, że jest ona zakwaszająca. Alkalizująco działają natomiast herbata zielona, Yerba Mate i wszelkie herbaty ziołowe i owocowe (ale nie z żurawiną).
Kupując herbatę owocową zwracajmy uwagę na skład – może wpaść nam w rękę czarna herbata jedynie AROMATYZOWANA owocem. Takich herbat nie kupujemy.
Yerba Mate dla początkujących polecam zakupić taką z dodatkiem cytryny – smak tej herbaty należy polubić, przy pierwszym kontakcie może smakować szokująco, jednak każdy kolejny raz powoduje odkrywanie nowych smaczków tego napoju.
Nigdy nie zaparzajcie wrzątkiem żadnej herbaty, ponieważ zniszczycie cenne składniki jakie zawiera! Max. temperatura to 80 stopni (dla witarian może to być nawet i 45-50 stopni, tylko dłużej należy zaparzać).
6. Tłuszcze
Wszelkie oleje jakich będziemy używać muszą być wyciskane na zimno, nierafinowane. Kupujemy najpierw butelkę oliwy z oliwek extravergine. Jest ich sporo odmian na rynku, są łagodniejsze lub bardziej wytrawne.
Oprócz oliwy extravergine możemy zaopatrzyć się też w tłoczony na zimno olej lniany i kokosowy, a następnie próbować inne tłoczone na zimno cenne oleje, których natura nam nie skąpi: olej sezamowy, rzepakowy, krokoszowy, rydzowy ( z lnianki), olej wiesiołkowy, słonecznikowy, makowy, konopny, olej z dzikiej róży, z ostropestu, z pestek dyni, z ogórecznika, z czarnuszki, z orzechów włoskich, arachidowych lub laskowych, z pestek winogron…
Czy jeszcze choć przez chwilę żałujecie, że wyrzuciliście do kosza swój rafinowany „Kujawski”? 😉
Pamiętajmy przy tym, że najzdrowsze źródła dobrego tłuszczu są zawsze nieprzetworzone: pestki, nasiona, orzechy, awokado, oliwki, kokosy. Olej to produkt przetworzony! Dlatego ostrożnie należy się z nim obchodzić i nie nadużywać.
7. Soda oczyszczona
Będzie niezbędna do wypłukiwania pestycydów z powierzchni warzyw i owoców oraz do mnóstwa innych zastosowań. Bez sody w domu ani rusz!
8. Zboża
Wyrzuciliśmy do kosza przetworzone i cukrowane płatki typu Nestle. Co w zamian? Musimy kupić płatki owsiane i orkiszowe, lub inne jakie lubicie – w naturalnej postaci, bez cukru i innych dodatków.
Przyda się mieć w domu brązowy ryż i mąki: orkiszową i razową (pszenną lub żytnią), ponieważ mąka biała poszła tam gdzie jej miejsce, czyli do śmieci. Kupujemy też nasiona na kiełki.
9. Przyprawy
Nie powinno zabraknąć przypraw takich jak: majeranek, cynamon cejloński, pieprz cayenne, bazylia, garam masala, imbir, kurkuma, laski wanilii, kmin rzymski i kminek, lubczyk, tymianek, goździki, gałka muszkatołowa oraz inne jakie lubicie.
Wszystkie naturalne przyprawy mają sporo cennych antyoksydantów.
10. Narzędzia kuchenne
Zakładam, że maszynkę do mięsa już mamy 😉 Teraz będziemy używać ją w nieco innym celu. Bardzo przydatne oprócz tego będą:
– wyciskarka do owoców cytrusowych
– kiełkownica do nasion
– parowar (elektryczny lub jako garnek z wkładką)
– blender z mocnym silnikiem (nie musi być to od razu jakiś szalenie drogi typu Vitamix, ja zakupiłam swój za ok. 300 zł i kruszy nawet lód) albo inny robot kuchenny
– młynek do kawy (ale nie będziemy w nim mielić kawy tylko zdrowsze rzeczy jak siemię lniane, orzechy itp.)
– wyciskarka do soków warzywnych i owocowych (raczej nie sokowirówka, bo soki wychodzą gorszej jakości niż z wyciskarki i jest więcej odpadu, więc długoterminowo przepłacamy i kasą i zdrowiem).
Oczywiście nie będziemy w stanie skompletować wszystkiego od razu. Jednak polecam metodę małych kroczków – najpierw kupić to, co niezbędne i tańsze i co można załatwić niemal od ręki.
Drogie AGD jak np. wyciskarka do soków nie jest nam przecież niezbędna od pierwszego dnia. Kupujmy zatem wszystko na bieżąco w miarę posiadanych środków, a wkrótce okaże się, że w naszej kuchni mamy już wszystko czego potrzeba, aby w przewlekłym zdrowiu dożyć 120 lat. ?
Mnie kompletowanie zajęło ok. 2 miesiące, teraz już zbieram tylko na ten najdroższy element wyposażenia, czyli wyciskarkę do soków.
Wkrótce napiszę też więcej jak pozbyć się z domu agresywnej chemii z kosmetyków i ze środków do utrzymania czystości i zastąpić je środkami przyjaznymi naturze i… kieszeni.
——————————————————
Potrzebujesz więcej zdrowych inspiracji kulinarnych?
Na prośbę czytelników – oto kolejny, poszerzony, znacznie obszerniejszy od pierwszego, zbiór moich ulubionych zdrowych przepisów, sprawdzonych przeze mnie i stosowanych w moim codziennym żywieniu (soki, szejki, sałatki, zupy, warzywne dania na ciepło, desery bez cukru, lody, sosy i dressingi itd.) wraz z małymi sekretami mojej kuchni.
Najnowsze wydanie Anno Domini 2021!
Moje zdrowe przepisy nie zawierają białej mąki, białego cukru, nadmiaru soli i nadmiernej ilości dodanego tłuszczu i cukrów prostych tam gdzie to zbyteczne.
Nie zawierają mleka krowiego ani pszenicy (tam gdzie to możliwe stosuję ziarna bezglutenowe lub niskoglutenowe).
Potrawy nadają się dla całej rodziny, w tym również dla dzieci w wieku szkolnym. Oparte są w dużej mierze na filozofii nutritariańskiej (czerpania maksimum korzyści zdrowotnych z każdej spożywanej kalorii).
Ponieważ sama jestem mamą pracującą i nie mam czasu na długie przebywanie w kuchni, wszystkie moje przepisy kulinarne są niezmiernie szybkie i łatwe do wykonania, czas wykonania (czasowego osobistego zaangażowania w kuchenne prace) większości z nich nie przekracza kwadransa.
Opracowanie „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” w formie e-booka (książki elektronicznej) zawiera 99 przepisów podzielonych na 10 rozdziałów.
Oto co się w nich znajduje:
– Moja spiżarnia
– Śniadania
– Sałatki
– Zupy
– Dania na ciepło
– Sosy i dressingi
– Dodatki i przekąski
– Świeżo wyciskane soki
– Koktajle (smoothies)
– Desery i lody
Smacznego! ?
Cena opracowania to 47,00 zł.
Jak zapłacić za opracowanie? Można zrobić to na 4 sposoby:
1. Zamówienia na e-booka można składać klikając tutaj [klik] – po włożeniu produktu do koszyka dostępne formy płatności to przelew bankowy, PayPal lub płatność online (kartą, przelewem elektronicznym). Ważne! Jeśli masz adres e-mail w domenie yahoo, to podaj proszę adres do wysyłki pliku w jakiejkolwiek innej domenie, ponieważ yahoo nie dostarcza wiadomości z załącznikami i wracają one do mnie z powrotem jako niedostarczone!
2. NAJSZYBCIEJ: Zapłać szybko i bez wypełniania długich formularzy online poprzez bezpieczną platformę płatniczą Dotpay – szybkim przelewem elektronicznym lub kartą płatniczą klikając tutaj (wpisz proszę w okienku ID sprzedawcy 33105, wpisz kwotę 47,00 zł oraz opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”, plik z materiałami zostanie wysłany na adres e-mail wpisany przez Ciebie podczas dokonywania płatności. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
3. ALBO: Zapłać klasycznym przelewem na konto autorki: Marlena Bhandari
50102055581111151408300033 wpisując w tytule przelewu nazwę pliku „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej” oraz (koniecznie!) Twój adres mailowy na jaki mam Ci wysłać plik. Dostęp do pliku zostanie wysłany na Twój adres e-mail w ciągu 24 godzin po zaksięgowaniu wpłaty.
4. ALBO: Zapłać PayPalem, wysyłając należność ze swojego konta PayPal na adres mailowy kontakt[małpa]AkademiaWitalnosci.pl, kwota transakcji 47,00 zł, opis transakcji „99 przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”.
Opracowanie niniejsze w formie pliku elektronicznego (e-booka) w formacie PDF zostanie wysłane na Twój adres mailowy. Jeśli chcesz możesz wydrukować treść pliku na swojej drukarce – bowiem plik elektroniczny nie jest wysyłany w formie papierowej.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Lorka napisał(a):
super wpis, z pewnoscią ułatwi niektórym start:)
Jolanta Czajka napisał(a):
Witaj, dawno nie czytałam tak dużo tekstów zgodnych z moim pojmowaniem kwestii żywienia. Ja zajmuję się stroną pogody Ducha i powrotu do Źródła, czyli do Nas samych. Oczywiście w poczuciu Jedności ze wszystkim. Ale zawsze w moich sesyjnych rozmowach nawiązuję do spraw odżywiania. I mówię o nich tak, jak Ty piszesz. Życzę Ci, aby jak najwięcej osób czytało Twój blog. Oczywiście jest tak, że jak ktoś będzie gotowy, to znajdzie tę stronę czy inne piszące o zdrowym jedzeniu. Ważne jest to, że nie popadasz w skrajności:)
Jak masz ochotę, to napisz proszę więcej o sobie, czy na co dzień również zajmujesz się tym tematem….jestem ciekawa, poszukuję ciekawych osób, działających na Nowej Linii…:)Zapraszam Cię na moje strony: http://www.re-connection.pl i na fb – Uzdrawianie Rekonektywne,
Gratulacje i serdeczności,
Jolanta Czajka
Marlena napisał(a):
Witaj Jolu, dziękuję Ci bardzo serdecznie, że odwiedziłaś mojego bloga! Naprawdę bardzo się cieszę, ponieważ od jakiegoś czasu oprócz żywienia ( w tym leczenia żywieniem) zajmują mnie też tematy wspomniane przez Ciebie takie jakie jedność, uzdrawianie rekonektywne, kwantowy dotyk, praca z energią. Na razie zgłębiam, czytam, poznaję ludzi, dużo nad sobą (i ze sobą) pracuję. Nawet nie wiedziałam jak bardzo tego potrzebuję! Póki co jest to hobby, które z czasem jak sądzę może przerodzić się w „coś poważniejszego”. Moja obecna praca nie ma z tym nic wspólnego (branża e-commerce). Serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że będziesz czasem zaglądać na mojego bloga 🙂
Anielica:-) napisał(a):
Moje drogie panie jestesmy na tej samej drodze;-)..Nie ma przypadkow, wszystko dzieje sie w zyciu po coś, w jakimś celu,tak i mnie wiatr codzienności przywiał na ta strone…Od wielu lat zajmowalam sie rozwojem osobistym + odzywianie. Pracowałam w firmie, ktora kompletnie nie byla po drodze mojej pasji…Miedzy wierszami robilam kursy, szkolenia, zajecia, wraz z moim mezem, on Theta Hiling Ja Reiki….Poczatek tego roku przyniosl kolosalne zmiany….Miałam ciekawe doświadczenie, zdrowotne, zapalenie mozgu! Wyladowałam w szpitalu, i kiedy obudzilam sie po paru dniach nie myślałam, tylko czułam pierwszy raz od długiego czasu czysto czułam zycie, bycie,,,Postanowiłam odmienic calkowicie swoje zycie. Zostawiłam prace, i zaczełam działac….Dlugo by opowiadać..Podsumowujac….nie traktuje tej przygody jako zlej,,,we wszystkim szukam pozytywow i ona dala mi przekonanie i odkrycie co jest najwazniejsze w tym obecnym zyciu w tu i teraz!!!Robic tylko to co sie kocha, nawet jesli z poczatku nie przynosi to zysku finansowego, on sam przyjdzie z pewnoscia!! Miec odwage!! nie ma czego sie bac!! kompletnie!!strach nie istnieje, to tylko zagubiona czesc nas miota sie i tlucze wyplakujac oczy,,,by w koncu przejrzec, zrozumiec i pokochac wszystko i wszystkich;-)….Wierze, ze mnie rozumiecie!!Pozdrawiam z wyspy zielonej gdyz mieszkam na niej od dlugiego czasu!!…. Ahoj!!!
Marlena napisał(a):
Witaj Anielico 🙂
Masz pięknego bloga, takiego od serca, gratulacje! Dziękuję, że odwiedziłaś moją witrynę i zostawiłaś tak poruszający komentarz. Popieram Twoje zdanie całym serduchem i rozumiem w 100%!!
Zaglądaj do mnie, planuję dużo nowych ciekawych artykułów, zapraszam Cię serdecznie! 🙂
Adela napisał(a):
Marlenko, z przyjemnością i zainteresowaniem czytam wpisy na Twoim blogu.
Marlena napisał(a):
Dziękuję, Adelo! Zapraszam do częstych odwiedzin 🙂
Ola napisał(a):
Brakuje 7. punktu! 😛
Marlena napisał(a):
Olu, dziękuję za zwrócenie uwagi. Siódmym punktem była soda oczyszczona. Musiałam zgubić przy kopiowaniu wpisu z Word’a 😉 Już poprawiam!
Iwona napisał(a):
Witam,
chcialbym zwrocic uwage na pewna niescislosc w informacji na temat Herbat. Herbaty owocowe zakwaszaja organizm dlatego tez powinno sie ich unikac jesli zwracamy uwage na rownowage kwasowo-zasadowa organizmu. Generalnie wiekszosc herbat jest zakwaszajaca, nawet herbata zielona. Polecane sa jedynie herbaty ziolowe i to najlepiej mocno rozwodnione z ziol z danej strefy klimatycznej.
pozdrawiam
ola napisał(a):
Co do olejow masz racje jesli mowimy o ludziach mieszkajacych w strefie srodziemnomorskiej lub w kulturze ktorych prym w diecie biora ryby. W polsce najzdrowszy wydaje sie olej rzepakowy. Inne oleje jako dodatek. Jako ze tylko on zawiera najwiecej kw omega, kworych brakuje w polskiej diecie bo nie jemy ryb kilka razy w tygodniu. Oczywiscie pozostale oleje zaleca sie jako dodatek np do salatek itp. Jesli chodzi o oleje nierafinowane to jest jedno zastrzezenie. Nie zaleca sie go podawac dzieciom poniewaz moze zawierac toxyczne dla nich substancje (rafinacja je usuwa).
Marlena napisał(a):
Olu, niestety rzepakowy nie jest dobry pod kątem proporcji Omega3/Omega6. Pod tym względem bezapelacyjnie bezkonkurencyjny jest olej lniany. Pisałam na ten temat tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jaki-olej-olac-a-jaki-kupic/ i zapewniam Cię, że oleje wyciskane na zimno które ja jadam (łącznie z dziećmi) nie posiadają NICZEGO toksycznego, w przeciwieństwie do rafinowanych (których nie jadam), zawierających obce naszemu organizmowi izomery trans, barrrrrdzo szkodliwe długoterminowo (podobnie jak kolejna „zdobycz cywilizacji” czyli margaryny).
Kasia napisał(a):
Witaj,
a co sądzisz o tym: https://nowadebata.pl/2011/10/13/buszujacy-w-pszenicy/ właśnie czytam książkę Williama Davis’a Dieta bez pszenicy i muszę przyznać, że jest dosyć przekonywująca.
PozdrawiamKasia
Marlena napisał(a):
Witaj, Kasiu! Książka W. Davisa to lektura obowiązkowa. Bardzo wiele osób ma nietolerancję pokarmową na pszenicę nawet o tym nie wiedząc. Dzisiejsze odmiany zostały stworzone by piekarze mieli dobrze (pieczywo pulchne, mięciutkie itd.) a nie by ludzie czerpali ze spożywania tego jakieś korzyści zdrowotne. Samopsza i orkisz wracają co prawda do łask, jednak masowo panują najnowsze nic nie warte odmiany.
Ania napisał(a):
Witam. Chciałam cię zapytać o ksylitol, czytałam kiedyś artykuł, że może być szkodliwy dla człowieka podobnie jak psów, tzn. uszkodzenie wątroby, nie mogę teraz znaleźć tego artykułu, ale zastanawiam się czy nie czytałaś może czegoś na temat jego szkodliwości albo czy są jakieś ograniczenia w spożywaniu go.
Marlena napisał(a):
Tabliczka czekolady zabija psa, czy mamy nie jeść czekolady? Pamiętajmy jednak, że czekolada jest produktem przetworzonym, nawet ta najlepsza (bez cukru, mleka, surowa itd.). Ksylitol również jest produktem przetworzonym i należy go do słodzenia spożywać oszczędnie. Z pewnością jest to „mniejsze zło” niż cukier, która nie tylko nie posiada żadnych walorów zdrowotnych, ale też uzależnia.
Niunia napisał(a):
Witaj! Zaczytałam się dziś po raz pierwszy w Twoje strony i stwierdzam jednoznacznie – od kilku lat czytam wszystko o szeroko zakrojonym zdrowiu – to, co tu znalazłam jest genialne! Nie naciągasz nikogo na nic, docierasz do takich mądrych ludzi, jak pani Gerson, piszesz ciekawie i w sposób inteligentny – jestem pod wrażeniem, a rzadko jestem! Zakończę jednak te pochlebstwa, byś nam nie odleciała, haha!
Na potwierdzenie tego, co napisałam, po raz pierwszy zadam Ci pytanie, zamiast samej wyszukiwać informacji na temat, który mnie interesuje /tak do tej pory czyniłam/ – czy warto pić wodę alkaliczną, skoro mamy przeciwdziałać na każdym kroku zakwaszaniu organizmu? Są chyba wody alkaliczne Zuber? Jeśli pić, to ile i jakie? Czy dzieci mogą i powinny je pić? Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Warto pić wodę Zuber, jednak pamiętać należy, że jest to woda lecznicza. Na opakowaniu pewnie będzie wskazówka czy mogą ją pić dzieci (ponadto tego typu wody mają z reguły bardzo specyficzny smak, nie wiem czy dzieciom będzie smakować). Na codzień polecam pijać wodę z dodatkiem świeżego soku z cytryny, która pomimo kwaśnego smaku działa na organizm alkalizująco. Jeśli zaś budżet pozwala polecam zainwestować w dobry jonizator wody, dzięki któremu można otrzymać wodę o żądanym pH. Te urządzenia są jednak jeszcze wciąż kosztowne.
Marlena napisał(a):
Witaj, Niunia! Przetestowałam zapis na newsletter i nic takiego mi nie wyskoczyło. Na maila wysłałam Tobie instrukcje celem pobrania e-booka.
Natka napisał(a):
Marleno!
Od kilku lat interesuję się zdrowym odżywianiem, staram się serwować rodzince wartościowe posiłki, z uporem maniaka czytujemy z mężem etykiety i nasze zakupy stają się coraz bardziej selektywne! Olej lniany stosuję od kilku lat, rafinowane oleje wyklęłam z kuchni, poza tym stosuję tylko masło i oliwę z oliwek (również do ciast i smażenia, moje dziewczyny już przyzwyczaiły się do ciemnych naleśników pachnących oliwą:). Jaki rodzaj tłuszczu polecasz do smażenia? Słyszałam na wykładzie przedstawiciela Oleofarmu, że olej z pestek winogron jest dobry, tylko nie wiem, czy rafinowany, czy tłoczony na zimno…
Dziękuję Ci, że zadajesz sobie tyle trudu dzieląc się z nami cennymi, na pewno w pocie czoła zdobytymi, niekomercyjnymi informacjami. Tak trzymaj! Niecierpliwie czekam na każdy kolejny artykuł!
Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Witaj, Natko! Nie polecam smażenia jako takiego, ale jak już koniecznie musisz to nierafinowane oleje kokosowy lub winogronowy lub oliwa z oliwek, pilnuj temperatury aby nie była za wysoka ponieważ izomery kwasów tłuszczowych zmienią konfigurację na trans pod wpływem temperatury, nie smaż więc niczego na silnym ogniu, raczej bardzo delikatnie podsmażaj. Jak już musisz. Pamiętaj, że na drzewie nic smażonego nie rośnie, to nie jest naturalne jedzenie, zakwasza ono i obciąża nasz organizm.
Asia napisał(a):
Marlenko zaczytuję się od tygodnia w Twoich postach, sa zbieżne z moimi nowymi pasjami i nowym stylem życia. Fakt, że wiele z informacji podanych przez Ciebie była mi znana (np przy zgłębianiu tajników terapii Gersona…) ale wiele ciekawych rzeczy wyczytałam dzięki Tobie. Niemniej jednak napisałaś: „Nie polecam smażenia jako takiego, ale jak już koniecznie musisz to nierafinowane oleje kokosowy lub winogronowy lub oliwa z oliwek” i chociaż właściwie uzasadniłaś dlaczego smażenie jest szkoldliwe samo w sobie to bezwzględnie powinno się unikać smażenia na oliwie z oliwek, bezwzględnie. Własnie z tych przyczyn które podałaś, oliwa z oliwek jest bardzo wrażliwa na temperaturę i podgrzewanie jej do obojętnie jakiej temperatury uwalnia niezdrowe substancję. Dla osób które musza czasem coś usmażyc zdecydowanie lepszy jest nasz poczciwy olej rzepakowy, odporny na wysokie temperatury a też dostępny w formie nierafinowanej lub też olej kokosowy lub sezamowy. Ale generalnie tak jak wspominałaś: Smażeniu mówimy stanowcze NIE;)
Marlena napisał(a):
Asiu, smażenie na oliwie jest wbrew powszechnym sądom całkowicie dopuszczalne. Jedyny olej na którym bezwzględnie nie wolno smażyć to olej lniany z uwagi na to, że szybko utleniające się pod wpływem temperatury, tlenu i światła kwasy Omega-3 stanowią w nim ok. połowę zawartości. Olej rzepakowy nie jest taki znowu „lepszy” do smażenia od oliwy (choć takie funkcjonuje powszechne przekonanie, być może z uwagi na intensywne kampanie PR-owe typu „Pokochaj olej rzepakowy” itp.) i jest on owszem całkiem niezłym olejem (jeśli jest nierafinowany), jednak również i tutaj z uwagi na Omega-3 (7-10%) nie polecałabym nierafinowanego oleju rzepakowego do smażenia. Co prawda producent zapewnia, że w nierafinowanym i rafinowanym rzepakowym ilość Omega-3 jest „niemal taka sama”, szkoda tylko, że nie wspomina czy w formie naturalnej -cis czy zdegenerowanej -trans! To typowe robienie ludziom wody z mózgu które trąci „cudami na kiju” – wiadomo przecież w jakiej temperaturze odbywa się proces rafinacji: powyżej 160 stopni, w dodatku z użyciem heksanów, roztworów ługu sodowego itd., co jak powszechnie wiadomo powoduje uszkodzenie (utlenianie i izomeryzację) zawartych w surowcu wyjściowym kwasów tłuszczowych.
Odnośnie smażenia na oliwie zdaję sobie sprawę, że funkcjonuje tu i ówdzie przekonanie, że nie powinno się na niej smażyć, jednak jak się wydaje jest ono błędne. Badanie opublikowane dwa lata temu w Journal of Medicinal Food (S.Farnetti, „Food Fried in Extra-Virgin Olive Oil Improves Postprandial Insulin Response in Obese, Insulin-Resistant Women” Med. Food 14 (1) 2011) rozwiewa długoletnie wątpliwości i wskazuje, że oliwa z oliwek extravergine może być używana do smażenia. Na 100 g oliwy jednonienasycone kwasy tłuszczowe (głównie oleinowy czyli Omega-9) to średnio 73,7 gramów (w rzepakowym nota bene jest ich mniej). Kwasy tłuszczowe te nie podlegają degradacji podczas domowej obróbki cieplnej, nie utleniają się tak łatwo, mogą być zatem spokojnie używane do smażenia. A najbogatszą w te kwasy jest właśnie oliwa z oliwek. Oprócz tego oliwa jest bogata również w antyutleniacze (m.in. w witaminę E), które sprawiają, że jest ona podczas obróbki cieplnej przyzwoicie stabilna. Temperatura dymienia oliwy (moment, w którym produkt pod wpływem temperatury zaczyna się rozkładać: palić, wyzwalając przy tym szkodliwe substancje rakotwórcze) wynosi ok. 210 stopni Celsjusza, czyli bardzo zbliżona np. do klarowanego masła i wyższa o ok. 30 stopni od zalecanej temperatury smażenia (180°). Najstabilniejsze jednak w smażeniu są tłuszcze nasycone (np. kokosowy i ten polecam w pierwszej kolejności). A generalnie bez smażenia można żyć, a nawet trzeba jak chce się być przewlekle zdrowym! 🙂
iwan napisał(a):
Pani Marleno to co Pani pisze jest genialne.
Marlena napisał(a):
Dzięki, Iwan, cieszę się, że jest dla Ciebie przydatne. 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Gabi napisał(a):
Witaj Marleno! Dziękuję za Twoje wpisy. Dowiedziałam się ciekawych informacji na temat migdałów (obieranie ze skórki). Zdrowym odżywianiem interesuję się od wielu lat i staram się aby moja rodzinka żyła zdrowo i w dobrej kondycji. Mam też 2 stopień Reiki więc poza poza odżywianiem zgłębiałam „tajniki” energii. Marlenko, uważam, że odpowiedni styl życia to nie tylko dieta ale „cała otoczka” czyli nasza psychika, ćwiczenia, szacunek i pozytywny stosunek do „wszelkiego stworzenia” i najważniejsze: akceptacja SIEBIE! Chciałbym odnieść się do tzw. jagód goji, o których przeczytałam a mianowicie:”Jagody goji uprawiane są głównie w chińskich prowincjach rolniczych Ningxia, Mongolii Wewnętrznej i Xingjiang, dobrą markę ma ten z Zhongning, Ningxia. Niestety w Chinach nawozi się go w uprawach mocznikiem w fazie wzrostu, fosforanem dwuamonu i superfosfatem przy kwitnieniu i owocowaniu. Gdy owoce suszą się, to muszkę owocówkę także zwalcza się silnymi pestycydami. Przez pewien czas importerzy z Europy zwracali uwagę na zbytnią aktywność chemiczną owoców sprowadzanych z Chin, wówczas zaostrzono nieco tamtejsze przepisy (jednak nawet owoce z certyfikatem Green Food Certificate nie są ekologiczne zgodnie z naszą definicją, o czym informują nawet producenci, bo w Chinach dopuszcza się w ich uprawie stosowanie pestycydów). Jagody goji – przeciwwskazania-.Istnieje jednak taki przypadek, kiedy należy być bardzo ostrożnym. Lek med. Krzysztof Rewiuk z Katedry Chorób Wewnętrznych i Gerontologii w wypowiedzi dla portalu zakrzepica.mp.pl zwraca uwagę: „Istnieje udowodniona interakcja (niekorzystny efekt wspólnego stosowania) pomiędzy goji i lekami przeciwzakrzepowymi. Substancje zawarte w owocach kolcowoju hamują rozkładanie warfaryny w wątrobie, nasilając jej efekt przeciwzakrzepowy i zwiększając ryzyko krwotoku (podobna sytuacja dotyczy zresztą wielu produktów ziołowych)”.
Tak jak w przypadku innych produktów, tak i w przypadku jagód goji nie powinno się spożywac ich w nadmiarze”. Może ten wpis komuś się przyda. Pozdrawiam
Szymon napisał(a):
Chciałbym zauważyć że w liście zdrowych produktów nie ma pewnej podstawowej rzeczy… mięs. Wyniki jakie osiagnęłaś jesli chodzi o utrate tkanki tłuszczowej wydaja się być niczym nadzwyczajnym jeżeli nie stosujesz w diecie mięs.
Marlena napisał(a):
Witaj, Szymonie! Na liście zdrowych rzeczy nie ujęłam martwych tkanek zwierzęcych bo nie mają one żadnego działania zdrowotnego. Jeśli chodzi o utratę wagi to zauważ proszę, że nawet nie jedząc tkanek pozbawionych życia zwierząt można przybrać na wadze bardzo łatwo: 100 gram orzechów włoskich czy brazylijskich ma ok. 650 kcal czyli tyle co… bekon. Różnica taka, że orzechy mają mnóstwo minerałów, witamin i antyutleniaczy, a bekon antyutleniaczy ma zero. Wolę tuczyć się orzechami! 😀 A tak na serio to nawet pogryzając codziennie moją ukochaną mieszankę studencką (własnej roboty, w/g ulubionych proporcji) spokojnie sobie chudłam.
domi napisał(a):
Cześć. Zgadzam się ze wszystkim co umieściłaś na swoim blogu. Jednak mam pewien dylemat a mianowicie – może doradzisz czym karmić małe dzieci, które jeszcze jedzą mleko z butelki a nie są już karmione piersią?
Marlena napisał(a):
Myślę, że powinnaś o to zapytać pediatry.
domi napisał(a):
Chodzi mi o mleko tzw modyfikowane zalecane własnie przez pediatrów.
Marlena napisał(a):
Skoro zalecił pediatra to trzymaj się tego póki co, jeśli nie masz możliwości dać dziecku mleka matczynego. Ew. znajdź innego pediatrę który odpowie na Twoje pytanie.
Dominika napisał(a):
Ja również jestem ciekawa artykułów na temat żywienia małych dzieci.. ja i moja przyjaciółka mamy dzieci w tym samym wieku 15 i 16 miesięcy. Ona twierdzi ze dobre jest mleko modyfikowane, ja już od 2 a może 3 miesięcy daje małemu kasze manna na krowim bio mleku ( niestets nie mam możliwości kupowania prosto od zdrowej krowy ). Moja babcia nie karmiąc wogóle piersią tylko krowim mlekiem od urodzenia wykarmila troje dzieci, są dziś po 50-ce i nic im nie jest. Ja czytałam ze mleka modyfikowane i kaszki dla dzieci starszych zawierają juz sporo cukru. Niektóre kaszki były dla mnie niejadalnie słodkie.. Wszystko wywaliłam. No ale do tego mleka tez mam wątpliwości.. podobno krowie mleko jest dla krów i coś w tym jest.. jeśli mogłabym prościć o jakąś wskazówkę byłabym bardzo wdzięczna. Dominika.
Marlena napisał(a):
Dominiko, moje dzieci już duże, więc na temat doświadczeń z odżywianiem dzieci małych pisać raczej nie będę, ponieważ ich nie mam. Co do krowiego mleka z kaszą manną to połączenie kazeiny i glutenu nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Poza tym kasza manna to ziarno rafinowane, oczyszczone. Zawiera niewiele błonnika, minerałów i witamin, ma jedynie dużą ilość skrobi. Taki śmiecioszek żywieniowy jednym słowem.
Karolina napisał(a):
Chciałam zapytać o sól himalajską, gdyż w swoim składzie ma pierwiastki, które raczej nie są zdrowe, jak np. ołów, kadm, rtęć, uran… czy ta sól na pewno jest taka zdrowa?
oto skład:
wodór, lit, beryl, bor, węgiel, azot, tlen, fluor, sód, magnez, aluminium, krzem, fosfor, siarka, chlorek, wapno, skand, tytan, wanad, chrom, mangan, żelazo, kobalt, nikiel, miedź, cynk, gal, german, arsen, selen, brom, rubid, stront, itr, cyrkon, niob, molibden, ruten, pallad rod, srebro, kadm, ind, cyna, antymon, tellur, jod, cez, bar, lantan, cer, prazeodym, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb, lutet, hafn, tantal, wolfram, ren, osm, iryd, platyna, złoto, rtęć, tal, ołów, bizmut, polon, astat, frans, rad, aktyn, tor, protaktyn, uran, neptun i pluton.
Marlena napisał(a):
Do tej pory nie spotkałam się nigdzie ze stwierdzeniem aby była to sól szkodliwa. Wręcz przeciwnie, Dr Sircus na przykład zaleca picie solanki z tej soli podczas oczyszczania: https://drsircus.com/medicine/salt/real-salt-celtic-salt-and-himalayan-salt.
lenasan napisał(a):
Witaj Marlenko!.
Niestety chudnę. Zdrowie mam dobre, lecz nie potrafię
dobrać do 38 rozmiaru, mam za dużo skóry, która powiewa na wietrze 😉
To się dzieje od czasu, kiedy nie jem zwłok.
Konfekcja zwisa, wszywam spódnice, pocieśniam gumki w leginsach etc. nie wspomnę o biustonoszach! Tragiedia :0
Próbowałam dokarmiać się kaloriami z oleju lnianego, miodu,
węglowodanów … Nie daję rady, wyglądam jak wieszak, lat 47..
Ponieważ od jakiegoś czasu traktuję Cię jak wyrocznię,
przerzucam bloga w poszukiwaniu metod tycia 😀
Lena Pełna Nadziei
Marlena napisał(a):
Szczęściaro, wiesz ile kobiet chciałoby być na Twoim miejscu? 😀 A tak na poważnie: je też musiałam wymienić garderobę gdy wyrzuciłam zwłoki z menu i nieoczekiwanie z rozmiaru 46-48 spadło mi się „samo” z biegiem czasu do mojego licealnego 38, w porywach do 40. To jest zdaje się „efekt uboczny” nie do uniknięcia, po prostu organizm pozbywając się toksyn zmniejsza ilość tkanki tłuszczowej ponieważ to właśnie tam nasze toksyny są przez niego głównie magazynowane. Spróbuj pogryzać (własnej roboty lub kupną) mieszankę studencką (orzechy rozmaite + suszone owoce) – na przytycie jak znalazł.
lea napisał(a):
polecam orzechy. mają milion kalorii. np. 10 dag laskowych – 600. masakra :)) jak „dobry” schaboszczak dawno zapomniany :)))
Aga napisał(a):
Piszesz o zdrowej żywności ale „siarkowane owoce” to dla ciebie nie problem? 2 godziny moczenia owoców w wodzie i co z nich zostaje? Wypłukane, jałowe coś…
Marlena napisał(a):
Witaj, Ago! Czy jest jakiś powód dla którego napadasz w ten niemiły sposób na mnie? Uśmiechnij się! 🙂 Nie przeczytałaś zdaje się dokładnie, zatem cytuję: „Owoce suszone kupujmy niesiarczkowane”. Takie jest moje generalne zalecenie. A gdy zdarzy się że takowych nie będzie (zakładam iż MOŻE w ciągu całego naszego życia taka sytuacja niestety się przytrafić) wtedy podałam awaryjny sposób jak związków siarki pozbyć się z powierzchni suszonych owoców. Pozdrawiam serdecznie!
Kasia napisał(a):
Od ponad pół roku razem z mężem z ciekawości i dla własnego doświadczenia probujemy zmienić nasze nawyki z domow rrodzinnych. Sprawia nam to oromnie dużo radości, jest zdrowe i wcale nie musi duzo kosztować 🙂 PS Uśmiech szeroki na twarzy, ponieważ okazuje się, że mamy prawie to wszystko, to co jest tu wypisane i z tego korzystamy 🙂 POZDRAWIAM
lea napisał(a):
kurczę, jakbym widziała swoja kuchnię 🙂 też mi brakuje wyciskarki. ale radzę sobie 🙂 co do oleju rzepakowego, to jednak uważam , że jest bardzo zdrowy. kupuje i ten rafinowany, i ten na zimno :)) fajnie, że tyle ludzi zmienia podejście. może cos to da. trzeba wierzyć. pozdrawiam 🙂
Aureliusz napisał(a):
hej, wpadłem na stronę i aż poraża mnie sposób w jaki tutaj wszystko jest idealnie poukładane. Niby to wszystko wiem, ale niestety dopóki wiedza nie zostanie ułożona (tak jak np. jest u Ciebie) to nici z wdrożenia tego w swoje życie.
Dziękuję bardzo za poukładanie tej całej wiedzy i pozdrawiam serdecznie 😉
Sylwia z Domu po swojemu napisał(a):
Czy cukier daktylowy to to samo, co cukier palmowy? A co za tym idzie – cukier palmowy jest również w wersji cukru kokosowego – a ten już jest dostępny w Polsce:)
Marlena napisał(a):
Sylwio, nie – cukier daktylowy i palmowy to nie jest to samo. Cukier palmowy otrzymuje się z pnia. Cukier daktylowy to ten zawarty w owocach.
Sylwia z Domu po swojemu napisał(a):
Zmyliło mnie to, że uzyskiwany jest też z palmy daktylowej.
A zamierzasz pisać coś więcej o tym cukrze? Bo ciężko znaleźć informacje w polskiej sieci (przynajmniej mi się nie udało) – ewentualnie mogłabyś podać namiary na jakieś źródła, co by się można było w tej dziedzinie trochę dokształcić?:)
Marlena napisał(a):
Z tego co mi wiadomo to cukier daktylowy nie występuje w postaci rafinowanej. Aby posłodzić coś cukrem daktylowym należy użyć owoców daktyli bez pestek, np. wrzucić do blendera i zmiksować razem z koktajlem. Suszone daktyle bio używam w bardzo wielu deserach i koktajlach oraz gdy robię mleko migdałowe (choć wolę suszone morele, dają delikatniejszy smak).
Marlena napisał(a):
Ja nie mam blendera Vitamix, a mój to Profi Cook, bardzo mocny silnik 1200W, kruszy lód itd. W ofercie ta firma ma też model z funkcją gotowania jakby co. Trochę droższy bo ok. 400 zł z czymś.
Piotr napisał(a):
Co do wyciskarki, znalazłem na Allegro sprzęt pt. „Clarus” za 299 zł 🙂
Aby odnaleźć ten sprzęt, trzeba go szukać po haśle „wyciskarka do owoców”. POLECAM
Oczywiście jest pozbawiony bajerów typowych dla wyciskarek za 1,5 tys czy 4 tys. zł (np. robienie masła orzechowego czy tłoczenie olejów), ale z wszystkimi „normalnymi” warzywami i owocami daje sobie świetnie radę (próbowałem: rzodkiewka, sałata, seler, pomidor, cebula, czosnek, burak, marchew, jabłko, aronia, brokuły) a jednocześnie ma wszelkie zalety wyciskania na zimno przy wolnych obrotach.
molooko napisał(a):
Hej!
Sól morska powstaje poprzez odparowanie wody morskiej, a przecież obecnie morza i oceany są niesamowicie zanieczyszczone metalami ciężkimi (np. rtęcią), czy to nie jest przeszkoda?
Jak powstaje sól himalajska? Serio jest stamtąd importowana?
Znasz może dokładną ilość pierwiastków w niej?
Prawdopodobnie mam problemy z nadnerczami więc sole niesamowicie dużo, dlatego szukam dla siebie najzdrowszej soli.. Gdzie kupujesz swoją?
Marlena napisał(a):
Dlatego wolę himalajską od morskiej, właśnie z uwagi na rtęć itp. Sól himalajską jest jak nazwa wskazuje z Himalajów, robi się z niej lampy solne (świetnie jonizują mieszkanie, polecam). Podobno ma ponad 80 pierwiastków. Ja kupuję sól himalajską przez internet (w sklepie ze zdrową żywnością lub na Allegro), drobno zmieloną jak też i gruboziarnistą (do kąpieli). Kilogram to ok. 10 zł.
IPJM napisał(a):
a co sądzi Pani o soli kamiennej? naszej polskiej?
Marlena napisał(a):
Ta szara, pełna minerałów sól kamienna jest wartościowa. Należy unikać soli przetworzonej: bielonej, rafinowanej, która była poddana działaniu chemikaliów aby zyskać ten kuszący wygląd oraz zostały do niej dodane antyzbrylacze.
molooko napisał(a):
Kolejna sprawa, to herbata – podobno zawiera (nawet zielona) bardzo dużo fluoru i glinu, rajt? Czy to znaczy, że powinno się ją pić od święta?
Marlena napisał(a):
Camelia Sinensis (herbata) zawiera przede wszystkim kofeinę. Z uwagi na to nie powinna stanowić jedynego spożywanego przez nas ciepłego napoju. Najlepiej pić herbatki ziołowe różnego typu, a zieloną też od czasu do czasu, na pewno nie w ilościach masowych. Swego czasu byłam silnie uzależniona od herbaty czyli Camelia Sinensis (czarnej, potem zielonej), teraz mi przeszło. Polecam też czerwoną bezkofeinową Roiboos i dająca kopa (ale bez kofeiny) Yerba Mate. Mięta, dzika róża, hibiscus, shisandra, rumianek i wszelkie ziołowe lub ziołowo-owocowe mieszanki są również godne polecenia. Herbata to nie tylko Camelia Sinensis 😉
molooko napisał(a):
Bardziej chodziło mi o fluor i glin, który są chyba również w ziołowych herbatach 😛
Marlena napisał(a):
Nie spotkałam się ze stwierdzeniem jakoby ziołowe herbaty zawierały niebezpieczne stężenia fluoru czy glinu. Na pewno Camelia Sinensis lubi te pierwiastki kumulować w swoich liściach. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/14963548
Eren napisał(a):
Podczepię się pod pytanie o herbaty. Dlaczego powinno się unikać żurawinowej ?
Marlena napisał(a):
Od czasu do czasu można, ale pamiętać należy, że żurawina aczkolwiek zdrowa jest zakwaszająca. Jeśli nie zaburzy nam równowagi kwasowo-zasadowej to można wypić. A jeśli już wystarczająco tego dnia wrzuciliśmy w siebie zakwaszaczy, to lepiej wypić alkalizującą miętę czy rumianek.
Ella napisał(a):
Z ogromnym zainteresowaniem czytam Twojego maila, bardzo potrzebuję teraz takich informacji aby zmienic sposób na życie. Bardzo prosze o adres sklepu z kwasem L askorbinowym , soda itd. Piękne dzięki za tego bloga. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Ella, wysłałam na maila.
Heliodor napisał(a):
Czy wiesz może, czy syrop daktylowy (dostępny w sklepach) jest tak bezwartościowy jak syrop z agawy, czy tak wartościowy jak daktyle/cukier daktylowy? 😉
Co do olejów roślinnych – ostatnio zaskoczyła mnie i zmieszała teoria, że „nasz organizm ma problemy z przekształceniem kwasów tłuszczowych ALA znajdujących się w roślinach do niezbędnych mu DHA i EPA, ponieważ jakieś 20% ALA jest konwertowane do EPA i tylko 0,5 do DHA. Dlatego też np. siemię lniane bogate w Omega3 nie jest jego wartościowym źródłem, ponieważ de facto jest słabo przyswajalne”. Ponadto ponoć olej arachidowy wykazuje działanie miażdżycowe. „Przez wiele lat używany był do wywoływania miażdżycy u badanych szczurów i królików. Badania dowodzą, że to lektyny (zawarte też w zbożach) są przyczyną takiego efektu”. Czyżby oleje roślinne nie były takie zdrowe, jak się wydaje? 🙁
Marlena napisał(a):
W kuchni używam jedynie pasty daktylowej. Przepis: wrzucić daktyle do miksera (jak bardzo suche dodać łyżkę ciepłej wody) i nacisnąć guzik na kilkanaście sekund 😉
Nie wiem kto głosi takie anty-siemieniowe teorie, jednak ja osobiście używając na co dzień olej lniany oraz codziennie dodając siemię do potraw – mam samopoczucie lepsze niż gdy jeszcze jadłam jak Pan Bóg przykazał 1-2 razy w tygodniu ryby ( niestety zatrute rtęcią i innymi nieprzyjemnymi substancjami ) – teraz moje piątkowe menu nie przewiduje obowiązkowo ryby, a braku ich nie odczuwam, ani fizycznie ani psychicznie.
Oleje roślinne są bardzo zdrowe, ale należy wiedzieć jak je używać, jakie kupować itd. Olej arachidowy jest raczej drogi i dosyć egzotyczny w zwykłym spożywczaku 😉 raczej polecam go do pielęgnacji skóry ponieważ jest półschnący i fajnie natłuszcza, do spożycia jest taki sobie (jak dla mnie zbyt intensywny). Generalnie orzeszki ziemne to rzecz jakiej należy unikać, to są najmniej zdrowe z orzechów: bardzo dużo Omega-6, możliwość zanieczyszczenia rakotwórczymi aflatoksynami, mają wyjątkowe zdolności alergizujące itd. Botanicznie fistaszki to nie są nawet „orzechy”, jest to roślina strączkowa.
Ania napisał(a):
Nie wiem od którego postu zaczęłam przeglądanie tej strony.. ale jest już w ulubionych 🙂 Jestem na etapie zmiany z normalnego konsumenta, na tego świadomego, zakochanego we wszystkim co naturalne, wiec… czekam na kolejne posty 🙂
Marlena napisał(a):
Dziękuję Aniu za odwiedzenie bloga i komentarz, trzymam kciuki za Twoją nową drogę życia 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Bogusia napisał(a):
Witaj
Marleno jaki parowar byś wybrała?
Bogusia
Marlena napisał(a):
Bogusiu to zależy jaki masz budżet na ten parowar. Najzupełniej wystarczy nawet taka metalowa dziurkowana wkładka do garnka, to nie jest bardzo drogie. No a jak możesz zaszaleć i miejsce w kuchni pozwala to wtedy elektryczny parowar.
Bogusia napisał(a):
Cześć
Marlenko, dzięki za info troszkę mi podpowiedziałaś, zafascynowałam się twoim blogiem jestem na diecie owocowo-warzywnej odkąd zobaczyłam twój blog w 3 dni schudłam 2 kg, mam poważne problemy z kręgosłupem grozi mi operacja. Także używam chlorku magnezu i siarczan, nie wiem tylko jak używać kwasu askorbinowego możesz podpowiedzieć? Jesteś moim guru, czytałam bardzo dużo odkąd jestem na zwolnieniu od kwietnia, aby się zacząć leczyć lekarze tylko mogą mi pomagać lekami i operacją, a chyba nie tędy droga. Zaczęłam od słuchania takich osób wśród nich są lekarze : Kęmpisty Krystyny, Pokrywki, Taratajcio, Korżawskiej czy znasz te osoby i ich poglądy?Ich metody podobne są z twoimi informacjami na blogu, nigdy nie miałam czasu na przemyślenia odkąd zachorowałam szukałam nowych metod wyleczenia się samemu, o schudnięciu marzyłam od dziecka no i myślę że znalazłam swoją dietę, schudłam już 25 kg jeszcze muszę drugie tyle, bardzo lubię twój blog i wreszcie mogę powiedzieć że mnie w końcu oświeciło. Chcę się wyleczyć i zmienić swoje życie,a tacy ludzie jak Ty są nam potrzebni żeby otworzyć nam umysł. Bardzo dziękuję że odpowiadasz na nasze pytania i prowadzisz ten blog, oby więcej ludzi się oświeciło, przy okazji zaraziłam kilka innych osób no i będę to robić i propagować dalej, umieściłam twóją stronkę też na fejsie. Dzięki jeszcze raz pozdrawiam Bogusia
Marlena napisał(a):
Bogusiu, niech jedynym guru będzie Twoje ciało. Ono powie Ci więcej niż osoby trzecie, serio! 🙂 Lekarze (ci „tradycyjni”) nauczeni są jak uciszać symptomy, nie miejmy im tego za złe, robią co uważają za słuszne z punktu widzenia wyniesionej z uczelni wiedzy, natomiast jeśli chcemy poznać i zlikwidować przyczynę (a tym samym wykorzenić problem na zawsze) to zależy już jedynie od nas samych. Od naszej chęci porozmawiania z własnym ciałem i wysłuchania co też ciekawego ma nam do przekazania. Generalnie drogi komunikacji są dwie: można drugą stronę dialogu (ciało) zakneblować (np. lekami), albo można wysłuchać i zrozumieć o co mu chodzi. Post jest czasem w którym to my z kolei wkładamy sobie knebel i nareszcie przestajemy ćwierkać po swojemu, oddając głos organizmowi. Wtedy okazuje się, że nagle ten knebel (a czasem proteza) już niepotrzebny, o tym też mówiła dr Dąbrowska, prawda? Coś w tym jest 🙂 To nie jest tak, że „leki są złe”. One potrafią być błogosławieństwem i często nawet ratować komuś życie, czasem stanowić chwilowo potrzebną jakby protezę dla uszkodzonego naszym stylem życia organizmu, ale my wzrośliśmy w epoce ślepej wiary JEDYNIE w leki, zatraciliśmy się w tym, zamiast sięgnąć najpierw w głąb siebie i zastanowić się skąd się choroba w naszym przypadku wzięła. Bo najczęściej problem siedzi w nas i w naszych paradygmatach, których kurczowo się trzymamy.
Witaminę C możesz rozpuścić w wodzie lub herbatce (smakuje trochę jakby herbatkę cytryną przyprawić), tylko musi być letnia albo zimna, inaczej witamina się utleni i stanie się bezużyteczna.
Janina napisał(a):
Szanowna Pani,czytalam z olbrzymim zainteresowaniem ,Pani cudowne wynalazki oraz propozycje sa faktycznie godne przemyslenia,ale…..czy zastanowila sie Pani opracowujac zaproponowane ,,czyszczenie lodowki”nad tym kogo tak naprawde stac na zastosowanie w zyciu Pani cudownych rad???Wiem ze bedzie rowniez jakby ciosem ponizej pasa kiedy zadam pytanie ktore z tych,,przykazan”sa godne nasladownictwa???
Prosze wskazac chocby jeden produkt rolny zaproponowany przez Pania pozbawiony chemii i ingerencji czlowieka….Droga Pani,czy nie pomyslala Pani ze wszystko,nawet wiecej jak wszystko,nie jest wolne od chemii i toksyn???
Prosze bardzo realnie spojrzec na zycie i codziennosc,w jakim zakatku swiata gdzie rozwiniety jest przemysl mamy szanse na zdrowa zywnosc???Czy nie wystarczy Pani fakt ze przy tej liczbie pojazdow samochodowych jakie kraza po drogach polskich i wyrzucajacych setki ton spalin podloze ogrodow i pol jest czyste???NIE!!!Ono jest zatrute do potegi entej tlenkiem olowiu wydalanym ze spalinami,gdzie on osiada???Oczywiscie w ziemi,na drzewach owocowych,plodach rolnych i rownoczesnie laduje w zoladkach przezuwaczy i ptactwa od ktorego mamy,,zdrowe jajeczka”.Zgadzam sie z Pania ze nie powinno sie jesc towarow przetworzonych,ale prosze wskazac chocby jedna jedyna krowe ktora da nam zdrowe niczym nie zainfekowane mleko z ktorego robimy sobie sami smietane i maselko,chocby jedno jedyne ziarenko pszeniczne ktore nie jest obciazone w/w chemia,a jesli jeszcze dodamy do tego ilosc przelatujacych dziennie samolotow i opuszczajacych swoje zapasy kerozyny przed ladowaniem to otrzymamy odpowiedz na pytanie skad sie biora np.kwasne deszcze ktore mimo naszych najwiekszych checi wszystko zatruwaja.
Czym w/g Pani jest soda oczyszczana???To rowniez wytwor chemiczny,bo w nieprzetworzonym stanie nie nadawalaby sie do uzytku kuchennego,Zeby Pani nie wiem w jaki sposob chciala przekonac czytelnikow Pani blogu ze wszystkie towary BIO sa dobre to nie wyjdzie nic z tego.
W OBECNEJ DOBIE NIE MA NAWET (jesli ja mamy)U BABCI NA POLU NIC ZDROWEGO,biorac pod uwage ze zwierzeta w gospodarstwach rolnych sa producentami zdrowego nawozu(temat podlegajacy dyskusji!!!)tez nie jest prawda,zwierzeta wydalaja to co zjadly,lacznie z trucizna z powietrza i ten produkt zostaje oddany ziemi zeby ja uzyznic.
Moze teraz kilka slow na temat ,,zdrowego”pieczywa,gdzie znajdzie Pani dzisiaj uczciwego piekarza ktory do swoich wypiekow nie dodaje ulepszaczy i innych chemicznych dodatkow,sprzedaja CIEMNY ZDROWY CHLEB???Barwiony karmelem z cukru.Ile taki oszukany chleb kosztuje???
A juz nie do przyjecia sa ceny tych,,zdrowych”towarow,bo…jesli nawet normalny zjadacz chleba chcialby sobie zrobic ten dobry remanent w swojej lodowce,to niechze sie Pani zastanow ilu nowobogackich zyje na dzisiejszym swiecie???Nieliczny procent ludzi dysponuje,,tlustym”portfelem,a handlowcy i wlasciciele tych zdrowych sklepow smieja sie wszystkim w nos bo przeciez wazne ze ich stan kont sie zgadza.
Nie ma i dlugo jeszcze nie bedzie tego co Pani tak zachwala,
Biedni sa ci wszyscy ktorzy slepo w takie legendy wierza.
Pozostaje w pelnym szacunku dla Pani wyidealizowanych pomyslow,ale………….wlasnie to ale.
Marlena napisał(a):
Witaj, Janino! Naprawdę uważasz, że mam „wyidealizowane pomysły”? Zobacz historię mojego życia oraz moje zdjęcia na stronie „O Akademii” i poczytaj mojego bloga, a dowiesz się kim jestem, co lubię i dlaczego piszę to co piszę. Jakoś nie umarłam jedząc te zanieczyszczone warzywa i oddychając pełnym spalin powietrzem (jak my wszyscy przecież). Stało się coś cudownego w moim życiu i tym się właśnie dzielę na moim blogu. I nie potrzebowałam do tego żadnych magicznych specyfików typu BIO. 😉 Moją receptę na zdrowe i tanie życie znajdziesz też tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jak-oszczedzac-na-jedzeniu-czyli-optymalizacja-eksploatacji/
Chlebek piekę swój na swoim zakwasie, ale jadam go sporadycznie, na witrynie znajdziesz przepis – polecam.
Prawda jest taka, że to NIEZDROWY styl życia kosztuje więcej (tanie żarcie + drogie leki). Zdrowy kosztuje grosze w porównaniu z kosztami leczenia. 🙂 Warzywa krajowe są tanie, ruch i sen są za darmochę. Nie ma czegoś takiego jak „nieprzetworzona soda oczyszczona”. A na odtrucie z wszechobecnych metali ciężkich przemyśl protokół dra Jaffe. Pozdrawiam serdecznie!
Aneta napisał(a):
Podobno owoce suszone zakwaszają organizm. W sprzedaży występują najczęściej takie, które przed suszeniem są zanurzane na chwilę w syropie cukrowym (nie chodzi mi tu o owoce kandyzowane). Zdarzają się też suszone w gorącym powietrzu, ale wyglądają mniej apetycznie i smakują inaczej od tych pierwszych. Marleno, czy owoce suszone, które sama stosujesz to te suszone gorącym powietrzem czy te klasyczne, które wszędzie można kupić. I co z tymi zakwaszającymi właściwościami? Jeszcze mam pytanie o żurawinę. Niezależnie od tego czy jest suszona czy nie, zakwasza. Z drugiej strony jest polecana na kłopoty z nerkami. Więc jest dla nas dobra czy nie? I pytanie ostatnie: co z czerwoną herbatą?
P.S. Wszyscy mi mówią, że zadaję za dużo pytań i tym ich denerwuję, więc z góry przepraszam za nachalność, ale lubię wiedzieć.