Zdrowe odżywianie – od czego zacząć? Od uzmysłowienia sobie jak ważne jest to, czym karmisz swoje ciało 3 razy dziennie przez 365 dni w roku!
Zrób mały eksperyment – zapytaj pierwszą napotkaną osobę czy chciałaby w zdrowiu fizycznym i sprawności umysłowej dożyć 120 lat – z pewnością ta osoba odpowie twierdząco.
Poinformuj ją, że zdrowie zaczyna się na talerzu – bo jedzenie ma znaczenie.
Zdrowe odżywianie to podstawa funkcjonowania naszego organizmu, nie słyszano bowiem o nikim, kto na co dzień żywiłby się przysłowiowymi hamburgerami zapijanymi colą i dożyłby na takim żywieniu sędziwego wieku w pełnym zdrowiu i jasności umysłu.
Zapewne usłyszysz: „tak, chcę się zdrowo odżywiać, ale nie wiem od czego zacząć”.
Zatem od czego zacząć zdrowe odżywianie?
Kiedy już podjęta zostanie decyzja, że chcemy „wyjść z matrixa” i dołączyć do grupy ludzi mających jak największe szanse na długowieczność i bycie przewlekle zdrowym – przystępujemy do działania.
Działaniem numer 1 jest porządek w lodówce i kuchennych szafkach!
Oto czarna lista 20 produktów, które powinny zniknąć z Twojej kuchni i wylądować w koszu.
1. Wszelakiej maści faszerowane konserwantami i polepszaczami smaku przetwory mięsne i rybne (gotowe wędliny, sałatki rybne itd.), wszelkie produkty puszkowane (mięsa, ryby, warzywa), smalec
2. Kostki rosołowe z glutaminianem sodu (prawie wszystkie obecne na rynku)
3. Zupki w proszku, proszkowane dressingi do sałatek, fixy do dań obiadowych, przyprawy do kurczaka, kisiele, budynie, galaretki itp.
4. Proszkowane i płynne przyprawy z glutaminianem sodu (Kucharek, Vegeta, Jarzynka, Maggi), syntetyczne aromaty do ciast, cukier wanilinowy itp.
5. Kupne ketchupy, majonezy, sosy, dressingi itp.
6. Margaryny i mixy margaryn z masłem
7. Smarowidła napakowane rafinowanymi tłuszczami i białym cukrem (typu Nutella, Snickers itp.)
8. Dżemy, syropy i konfitury słodzone białym cukrem
9. Czipsy, chrupki, orzeszki w karmelu i tym podobne „pogryzanki”
10. Biały cukier i jego przetwory (zapasy słodyczy, czekoladek, ciastek i tym podobnych) oraz syntetyczne słodziki
11. Sól rafinowana biała
12. Rafinowane oleje roślinne
13. Biała mąka i jej przetwory (pieczywo i makarony z białej mąki, krakersy, słone paluszki, sucharki itp.)
14. Biały ryż
15. Kupne gotowe płatki śniadaniowe i kupne gotowe musli
16. Mrożone frytki, pizze, hamburgery, paluszki rybne i kupne lody
17. Napoje gazowane, energetyzujące, soki w kartonach, napoje alkoholowe
18. Słodzone białym cukrem jogurty owocowe, serki homogenizowane, maślanki i kefiry smakowe
19. Jajka – o ile nie były kupione bezpośrednio „od gospodarza” (nie zniosły je kurki żyjące na wolności)
20. Mleko UHT, serki topione, śmietanki UHT, wszelkie przemysłowo przetworzone produkty nabiałowe
Po takiej operacji możemy stwierdzić, że w zasadzie nie mamy nic do jedzenia! ?
Będziecie w błędzie: otóż jedynie i wyłącznie to, co właśnie się ostało w szafkach i lodówkach po tym armageddonie TO JEST PRAWDZIWE JEDZENIE! ?
Na drugi dzień (albo i tego samego, bo po co czekać) idziemy do sklepu ze zdrową żywnością oraz do warzywniaka i robimy zdrowe zakupy.
A jakie – przeczytacie proszę tutaj: zdrowe odżywianie lista zakupów.

Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
za napisał(a):
tak, wszystko to prawda ale nie cała,
„nie samym chlebem człowiek żyje, ale każdym Słowem pochodzącym z ust Pana” znaczy to tyle, żeby nadmiernie nie angażować całej energii (bo może stać się to Nową Religią) i skupiać się koniecznie na długim życiu, aż 120 lat !
wszak życie jest wieczne, po prostu Jest !
Marlena napisał(a):
Zgadza się, życie po prostu jest! Ale bycie na tej planecie jest darem od Pana i należy ten dar przyjmować z wdzięcznością, szanując swoje ciało które jest domem dla duszy. Wbrew temu co się powszechnie wydaje, to co bierzemy do ust ma dużo związku z życiem duchowym i vice versa: nasze życie duchowe ma duży wpływ na to co bierzemy do ust.
Natka napisał(a):
Amen!
Rani napisał(a):
Brawo za swietny Blog !
Maria napisał(a):
A co jest złego w smalcu? Obecnie sporo dietetykøw poleca smalec i twierdzi, że do smażenia lepiej używać tłuszczøw zwierzecych a roslinne tłuszcze powinny być tylko używane na zimno.
Marlena napisał(a):
Smalec to przetworzony przemysłowo tłuszcz, którym obrósł inny ssak (i to nie w tempie w jakim natura przewidziała, lecz hodowca dopomógł mu sztucznym tuczem, również chemikaliami takimi jak np. karbaminiany). Dietetycy nie stanowią dla mnie żadnego autorytetu, ponieważ potrafią polecać do jedzenia nie tylko to co zdrowe, lecz także parę szkodliwych rzeczy. Tłuszcze roślinne nie „powinny być używane na zimno”, lecz powinno się spożywać TYLKO te WYCISKANE na zimno (nierafinowane, nie przetworzone przemysłowo). A jadać na zimno swoją drogą. Nic smażonego NIE występuje w naturze i NIE rośnie na drzewach, zatem nie widzę powodu aby wkładać to do organizmu.
Teresa napisał(a):
domowo a nie przemysłowo przetworzony, chyba Pani zapomniała albo Pani nie umie sama sobie zrobić smalcu. a świnie jeszcze istnieją na wsi, można sobie taką kupić nie faszerowaną chemią i z niej zrobić smalec.
Marlena napisał(a):
Raczej domowo mało kto sobie robi smalec, ponieważ jest powszechnie dostępny w sklepach, a 99% miastowego społeczeństwa dostępu do świń wiejskich nie posiada. I zgadza się. Pani nie robi świńskiego smalcu bo nie spożywa świńskich pokarmów i od tego czasu miewa się znacznie lepiej zdrowotnie. 🙂
Olsea napisał(a):
…My w domu robimy i smalec, i majonez, i masełko i twarożek.
Marlena napisał(a):
Fantastycznie, ale jesteście wyjątkiem potwierdzającym regułę. 😉
Joasia21 napisał(a):
” otóż jedynie i wyłącznie to, co właśnie się ostało w szafkach i lodówkach po tym armageddonie TO JEST PRAWDZIWE JEDZENIE!”
W pewnej kuchni po usunięciu 20 pkt nie pozostało nic. Okazuje się, że NIC to jest prawdziwe jedzenie. Widziałam tę kuchnię. Żal mi było tych ludzi (wiek ok. 50). Nie wiem jak oni się żywili w dzieciństwie.
Ania napisał(a):
HEj,
bardzo podoba mi się Twój blog i wiele tu przydatnych informacji. Sama również zdrowo się odżywiam – zrezygnowałam z jedzenia mięsa (jadam bardzo sporadycznie) i nie używam – w sumie od kiedy pamiętam wszystkich wymienionych wyżej produktów – prawie wszystkich… Napisz proszę co złego jest w mleku UHT, bo spotkałam się z opinią, że ma ono takie samo wartości jak „mleko świeże” kupowane w sklepach. Prawdę mówiąc mleka w ogóle nie jadam, ale chciałam zaspokoić swoją ciekawość
Marlena napisał(a):
Witaj, Aniu! W sklepach nie ma już mleka świeżego. Napis „świeże” może nam jedynie sugerować, że nie jest nieświeże, ot co! Natomiast mleko świeże nie oznacza mleka SUROWEGO, czyli w stanie naturalnym jak je Bozia stworzyła, nie poddanego procesom przetwórczym. Takie prawdziwe (surowe i naturalne) mleko dzisiaj można zakupić jedynie bezpośrednio u rolnika albo w większych miastach w mlekomatach (automatach sprzedających surowe mleko od okolicznych rolników).
Odnośnie wszelkich produktów UHT: ta technologia jest nowa (podobnie jak pasteryzacja i homogenizacja), jest ona bardzo na rękę mleczarzom ponieważ potraktowane nią produkty mogą zalegać miesiącami na sklepowych półkach. Dlatego będą oni do upadłego bronić tezy, że przetwory UHT mają „taką samą” wartość odżywczą jak to świeże, a nawet są skłonni wyłożyć duże pieniądze na odpowiednie „badania”, które będą tezę podtrzymywać oraz zapłacą mediom aby mówiły ogłupiałej gawiedzi dokładnie to co należy. Czy kłamią? Nie, mówią prawdę, ale tylko w jakimś sensie. Czy zmieniają się parametry produktu będące we współczesnej dietetyce jedynym kryterium oceny wartości odżywczych? Nie, ilość białka, tłuszczu, węgli, kalorii pozostaje taka sama po potraktowaniu mleka czy śmietany technologią UHT. Więc o co chodzi? O to,że nie kłamiąc nie mówi się całej prawdy. Jednak już w liceum (a nie dam głowy czy nawet i nie w podstawówce) uczymy się przecież w jakiej temperaturze zachodzi denaturacja białek. I jest to temperatura 45-50 stopni, więc dwukrotnie niższa niż ta, która ma miejsce podczas sterylizacji mleka technologią UHT. Doprowadzenie mleka do temperatury ponad 100 stopni C choćby trwało nawet parę sekund niestety niszczy wiele cennych substancji zawartych w mleku (m.in bakterie mlekowe), denaturuje białka, zmienia smak produktu a sam produkt staje się bezwartościowym białym płynem o mlekopodobnym smaku.
aga napisał(a):
no dobrze, co w takim razie z gotowaniem mleka „prosto od krowy” ??? ( na zupy mleczne, kakao itp). Też ma białka po denaturacji?? jaki w takim razie sens kupowania mleka „od krowy” skoro trzeba i tak je zagotować ?? ( a przecież trzeba, ze wzgl. czysto higienicznych nawet)
Marlena napisał(a):
Ja nie gotuję mleka. I nie jadam zup mlecznych. Mleko krowie spożywam sporadycznie i jak już to tylko surowe i w stanie naturalnym.
Ania napisał(a):
Dzięki za odpowiedź. Rozumiem (chyba:)) już co miałaś na myśli – specjalnie napisałam mleko świeże w „..” gdyż zdaje sobie sprawę, że nie jest ono świeże tylko pasteryzowane w niższej temp. niż UHT. Pomyślałam, że masz tylko „zastrzeżenia” do UHT a do tego co w sklepach nazywają „świeże” nie, ale teraz mam już jasność.
Berta napisał(a):
Nie podniecałabym się za bardzo jajami od kur żyjących na wolności.
Marlena napisał(a):
Teoretycznie masz rację, jednak lepsze takie niż jajko od kury trzymanej w ciasnej klatce i karmionej przemysłową paszą.
Bogusia napisał(a):
Jajo od gospodarza można właśnie jeść zamiast mleka jedno z najbogatszych źródeł białka posiada 8 aminokwasów egzogennych i błędem jest eliminowanie jego z diety, tylko nie można uszkodzić skorupki w trakcie gotowania temp nie może przekraczać 92 stopnie.jajo gotowane ma w sobie lizynę która to zbija cholesterol w jajku.
Dietetyk napisał(a):
A w domu to wszyscy zdrowi????
Rozumiem że Ty zajadasz korzonki z traw rosnących w amazońskiej dżungli i popijasz to wodą oligoceńską albo zebraną rosą zebraną w niedostępnych partiach Bieszczad ????
Zdrowe ciało ale umysł już nie bardzo ….
Marlena napisał(a):
A dziękuję, bywało gorzej, ale odkąd wywaliłam z domu te 20 paskudztw to miewamy się znacznie lepiej. 😉 Zarówno na ciele jak i na umyśle, bo jak już starożytni wieki temu zauważyli „Mens sana in corpore sano”. Czego również i Tobie z całego serca życzę! 😀
A co jemy na co dzień pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jak-oszczedzac-na-jedzeniu-czyli-optymalizacja-eksploatacji/ i nie dziwi mnie, że naturalne żywienie to dla Ciebie „korzonki”: na studiach z dietetyki nie uczą chociażby o indeksie ANDI na przykład. O wielu różnych rzeczach wam nie mówią, bo w programie nauczania takich obrazoburczych wynalazków nie ma. Jest „program”, jest święty, masz wkuć i zdać to co należy. Wklepują wam więc do głowy te same od lat banały, nie tylko sprzeczne z ostatnimi doniesieniami czołowych biochemików, ale czasem nawet i ze zdrowym rozsądkiem. Szczerze współczuję i zachęcam z całego serca do samodzielnego zgłębiania tajników zdrowego odżywiania tzn. będącego w zgodzie z Matką Naturą, a nie w zgodzie z ustalonym lata temu programem studiów na kierunku „dietetyka”. Pozdrawiam serdecznie! 🙂
loki napisał(a):
„soki w kartonach”
Naprawdę? Nawet te 100%?
„Kupne ketchupy” – a taki np. ketchup z Pudliszek bez konserwantów i sztucznuch barwników, tez będzie zły?
Marlena napisał(a):
Sprawdź dokładnie oznaczenia na opakowaniach. Jeśli znajdziesz słowo „pasteryzowany” to witamin tam już niewiele się uchowało a za kolorową wodę szkoda płacić tyle kasy. Ketchupy kupne ( w tym Pudliszki) mają w składzie cukier i/lub syrop fruktozowo-glukozowy, ocet spirytusowy oraz skrobię modyfikowaną. Czyli sam szmelc 😉
Doma napisał(a):
No to u nas od ponad dwóch lat tak wlaśnie jest. To niesamowite – chorujemy mniej i mamy lepsze samopoczucie, skończyly się wieczne katary u dzieci i ciągły kaszel. „Niech jedzenie będzie lekarstwem, a lekarstwo pozywieniem” /Hipokrates/
Betty napisał(a):
Marlena, jesteś mądrą i piękną kobietą. Gdyby to ode mnie zależało otrzymałabyś Nobla za konsekwentne propagowanie zdrowego stylu odżywiania się. Twoje teksty czytam z radością i ciekawoscią. Pięknego Nowego Roku!!
Marlena napisał(a):
Dzięki, Betty i wzajemnie życzę z całego serca najwspanialszego Nowego Roku! 🙂
Mona L. napisał(a):
Wydawało mi się, iż przetworów wystarczy mi co najmniej do wiosny, bo robiłam i robiłam całe lato. Ale na dwie rodziny. I już widać pustki w niektórym asortymencie 🙂 Nie lubię robic przetworów, ale potem jak się już je ma w spiżarce to na sklepowe produkty patrzy się z politowaniem 🙂
Zwierząt nie jem już od 15 lat, ale od cukru jestem uzależniona i próbowałam rzucać już wiele razy. Kurcze, może w tym roku mi się uda 🙂 Oby
Marlena napisał(a):
Mona, polecam Ci moją niezawodną metodę, którą opisałam w książce „Cukrowy Detoks”: https://akademiawitalnosci.pl/cukrowy-detoks/
oleola napisał(a):
Na mojej liscie „grzeszkow” sa sporadycznie kupowane: ketchup, majonez oraz slodycze. Te ostatnie jem z przyjemnoscia – i uwazam, ze czasem mozna sobie na nie pozwolic.
A co zlego jest w ketchupie – odrobina octu czy cukru? U mnie w domu zamiast ketchupu najczesciej jemy koncentrat pomidowrowy.
Marlena napisał(a):
Ja też jem słodycze z przyjemnością, ale nie ma w nich już ani grama chorobotwórczego rafinowanego cukru, okradającego moje tkanki z witamin i minerałów i moje jelita z wartościowej flory chroniącej moją odporność 😉
W ketchupie domowym nie ma nic złego (jeśli nie dodasz cukru, syropu fruktozowo-glukozowego ani octu spirytusowego, bo to są 3 niezdrowe składniki uwielbiane przez firmy produkujące ketchup). Jednak prawda jest taka, że prawdziwe jedzenie smakuje doskonale bez „poprawiaczy” typu ketchup. Majonezy sklepowe są z kolei zrobione z użyciem rafinowanego najtańszego oleju, doprawiane dawką chemikaliów. Zrobienie własnego w domu np. na bazie oleju lnianego pełnego Omega-3 trwa dosłownie kilka minut: do wysokiego naczynia wbijasz 1 całe wiejskie jajko, dolewasz 220 ml oleju lnianego (1 szkl. napełniona tak gdzieś 1 cm od brzegu), dodajesz łyżeczkę dobrej musztardy (najlepiej domowa bez cukru), łyżkę octu jabłkowego lub soku z 1/2 cytryny, 1/4 łyżeczki morskiej lub himalajskiej soli. Potem wkładasz blender typu żyrafa i uruchamiasz go trzymając w bezruchu przez jakąś minutę lub dwie, po czym jak już widać jak się składniki zemulgowały to poruszasz żyrafą w górę i w dół by się całość ładnie wymieszała. Cześć, do widzenia, 4 minuty i masz BARDZO ZDROWY majonez (choć kaloryczny, ale to już inna historia).
oleola napisał(a):
Domowy majonez koniecznie musze zrobic… od dawna go planuje przyzadzic. I musztarde tez dopisuje na liste 😉 Chociaz jedno i drugie jemy rzadko…
Detox w 100% jakos mnie nie interesuje – czasem pozawalam sobie na biala bagietke, czasem na ciastko w kawiarni czy czekolade ze sklepu. Albo na piwo czy lampe wina…
Dla mnie na rowni ze zdrowiem wazna jest radosc z jedzenia i pewne odstepstwa od regul, ktore mam na codzien nie sa dla mnie niczym zlym… Popadanie w skrajnosci czy obsesje jest rowniez niezdrowe 😉
Ale kazdy powinien miec swiadomosc i ogromna wiedze na temat zywnosci, zeby madrze dokonywac wyborow.
Marlena napisał(a):
Bardzo się cieszę, oleola. Jeśli na grzeszki pozwalamy sobie okazjonalnie (święta, uroczystość rodzinna) i odstępstwa od zasad czynimy wtedy w pełni świadomie, to jest to osobista decyzja i mamy wiedzę co robimy. Detox – no cóż, w 100% na początku nie interesuje niemal nikogo, a zainteresowanie (tak jak to było w moim przypadku) zaczyna się gdy latka lecą, my czujemy się coraz podlej, coraz trudniej jest tak dobrze jak kiedyś funkcjonować, spać, skupić uwagę, opanować nastroje i nawracające infekcje, aż któregoś dnia wychodzimy od lekarza zdezorientowani i pytamy o co w tym wszystkim chodzi.
Dlatego moim zdaniem najbardziej zgubną zasadą może okazać się przyjęcie zasady „umiaru we wszystkim”, co opisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/wszystko-byle-z-umiarem-dlaczego-to-nie-dziala/ a jedyną zasadą powinien być brak umiaru w nieustannym dbaniu o kondycję swojego cennego (bo posiadanego w pojedynczym niestety egzemplarzu) organizmu i czerpanie z tego radości. Jeśli ktoś to nazwie obsesją czy skrajnością to nie jest nasz problem tak naprawdę. Bo żyjemy w czasach gdy zjawiska typu „jesienne przeziębienie”, „trądzik młodzieńczy”, „dolegliwości menopauzy” albo „chorować na starość” są uznawane za rzeczy normalne, a prowadzenie stylu życia prowadzącego do długowieczności (i to w dodatku bez chorób i bez dolegliwości!) – jest odbierane społecznie jako „oszołomstwo”, ekstremizm albo wręcz obsesja. Po prostu nastąpiła taka zmiana paradygmatów, że to co jest nienormalne zostało uznane za normalne i vice versa.
hela napisał(a):
Dawno już intuicyjnie odrzuciłam produkty z tej listy, jadam jeszcze tylko czasem biały ryż, gorzką czekoladę z surowym cukrem trzcinowym, lody jednej ulubionej firmy i tyle. Odporność organizmu zdecydowanie u mnie wzrosła.
mirek32 napisał(a):
ja polecam zaopatrzyć sie w dobre naczynia, to jednak jest podstawa zdrowego gotowania, ja sama używam naczyn philipiak, które sprezentował mi mąż 🙂
Marlena napisał(a):
Każde naczynie jest dobre jeśli wykonane jest ze stali 18/10: garnki za parę tysięcy zł jak Zepter czy Philipiak są wykonane z tego samego gatunku stali jak tańsze marki, po prostu płacimy więcej za bajery (design i markę), ale nie za samą stal, która jest identyczna jak np. w garnkach Tefal (mam takie i polecam). A NAJzdrowiej jest NIE gotować wtedy kiedy się nie musi, lecz żywić się gdy tylko mamy możliwość pokarmami stworzonymi przez naturę w stanie oryginalnym, jedynie one bowiem nie wywołują leukocytozy pokarmowej po spożyciu, czyli są najbardziej kompatybilne z naszym systemem, najbardziej sprzyjając naszemu zdrowiu i długowieczności.
Devachan napisał(a):
Też używam tefala 🙂 i staram się wszystko robić swoje co tylko mogę, nie ma opcji, żeby mi panowie w domu zrezygnowali z mięsa czy wędlin,ale pakuję w nich tyle zieleniny – warzyw w salatkach, i gotowanych, ile się da (syn w ogóle sałatek nie ruszy, tylko warzywa na ciepło, lub pokrojone surowe w słupki marchewki, papryke, owoce chętnie-ale nie kwaśne 😉 tak więc mandarynki czy pomarańcze muszą być dojrzałe – ale!cieszą go suszone owoce czy orzechy jako przekąska, zamiast słodyczy wcześniej mu znanych, piekę ciasta jak nawiecej owoców, jeśli mąka to pełnoziarnista,zdrowy olej- mysle ze takie zamienniki mimo wszystko są lepsze niz sklepowe cokolwiek.
Jakoś dziecko żyje bez żelków,lizaków, cukierków, i bez soków do rozcienczania-bo nauczył się pić wodę (upodobanie do slodkich napojów miał od niemowlęctwa gdyż odmawiał picia czystej wody nawet przy 40stopniowej gorączce,jeszcze gdy był na mleku w większości, nie chciał nic innego pić…)
Soki podaję tylko świeżo wyciskane 🙂 i też rozcienczone wodą.
MartitaNowa napisał(a):
Witam,
Nazywam się Marta i to jest mój pierwszy komentarz na tym blogu. Dopiero co przeczytałam 10% tego co Pani włożyła w ten blog czyli serce. Gdybym miała czas, czytałabym to do ostatniej strony, ale tego jest dużo, że mi mózg paruje! Nie mogę uwierzyć w to, co sama sobie zrobiłam, jak się trułam, opychałam, to co robiłam było ohydne i żenujące.Boję się, że mi nawet post Daniela już nie pomoże. Mój organizm jest tak dobity, że chwilami nie mam sił nawet tego czytać. Jestem przerażona:(…Tak zaczęłam wstęp zapoznawczy:)…ale mam już pierwsze pytanko:) kapustę i buraki mozna na surowo? pokroić i zjeść:)? Czego z warzyw napewno nie można jesc na surowo!?…Ps Pani Marleno, to co Pani robi dla ŚWIATA chciało by się powiedzieć,( niestety ludzie jeszcze są ślepi i bez wiedzy o zdrowym odżywianiu)…(też taka byłam jeszcze dwa tygodnie temu:( jest piękne i myślę DAREM OD BOGA!!! Napisała Pani, ze w pewnej chwili Pani poczuła spokój, wyciszenie,po tym jak Pani oglądała siebie w lustrze zapłakaną. Ja myślę, ze był to Pani moment, moment na przebudzenie i danie sobie szansy na nowo! Szansy od Pana. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Dziękuję, Marto, że odwiedziłaś moją witrynę i zostawiłaś taki pełen ciepłych słów komentarz. Niczym się nie przejmuj, nawet jak grzechy były spore – wszystko zostanie wybaczone jeśli odpokutujemy odpowiednio. 😉 Ja też myślałam, że post Daniela nie pomoże, tyle tej zgnilizny w sobie miałam (tak się czułam przynajmniej), ale pomógł i to jak! Pewnie wszystkie jarzynki można jadać na surowo, można też kisić (to też jest na surowo), co jest nawet zdrowsze.
MartitaNowa napisał(a):
Dziękuje za odpowiedź…bardzo motywującą, ja bardzo wierzę w ten post Daniela, tylko, że ja naprawdę jestem dobita i chciałabym wierzyć, że cofnie czas…Mam 28 lat
i jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci:) Moje zdrowie już dawno zaczęło szwankować jakieś 9 lat temu pierwsze oznaki reumatyzmu, tak tak mam w wieku 28 lat reumatyzm, do tego mam pokrzywkę dotykową skóry (jakieś 4 lata), dotknę się i puchnę(dermatolog stwierdziła nawet, ze tak silnej dotykowej pokrzywki jeszcze nie widziała)hormony zaczęły mi szwankować, kiedy? nawet nie wiem:(od 4 lat wypadają mi włosy garściami, doszło do tego już, że czoło mam wyższe o jakieś 1cm, zakola prześwity, ogólnie jeżeli mi natychmiast nie przestaną wypadać, za około rok czeka mnie peruka:( nagle jakieś 3-4 lat temu alergie, nigdy nie miałam a tu proszę alergia na trawy, drzewa, kurz, pleśnie. Paznokci nigdy! nie miałam długich, zawsze do połowy po rozdwajane, zęby…..itd, no chyba nie musze pisać juz o chronicznym zmęczeniu, że nie mam siły sie bawić z córeczka, depresja i inne objawy:((((ogólne zaczęłam robic lewatywy od paru dni, bo szukam pomocy wszędzie oczywiście naturalnych, bo w chemie nie wierzę.Łykam teraz duże dawki witaminy C, czosnek, na odporność pau’arco, probiotyk stosowałam ac zymes firmy calivita, może jest jakiś tańszy skuteczniejszy?Ogólnie muszę napisać, że nie jestem otyła, tylko szczupła mam 170cm wzrostu i warze 68kg. Brzuch jest olbrzymi wygląda gdzies na 5 miesiąc, ogólnie boczków nie mam cellulit , zaczął schodzić jak zaczęłam sie dobrze odżywiać:) Rano jest w miare mały, ale jak zacznę zjeść choćby jabłko i robi sie wielki.Pomocy Pani Marleno. Odrazu post Daniela? a i używam para protex firmy calivita na pasozyty, bo pewnie mam, może wystarczy ten post Daniela?Co Pani o tym wszystkim sądzi?
Marlena napisał(a):
Po prostu spróbuj. Jak nie pomoże to zaszkodzić nie powinno, bo od warzyw jeszcze nikt nie umarł 😉
MartitaNowa napisał(a):
Czytając jeszcze raz znalazłam błąd warze:) robimy na waże.:) Pozdrawiam i sorki za błędy jak co:)
MartitaNowa napisał(a):
Pani Marleno czy to możliwe, że doprowadził mnie do takiego stanu CUKIER? Zaznaczam, że potrafiłam jeszcze miesiąc temu zjeść całe opakowanie ptasiego mleczka w jedną godzinę, czekolada 10 min, 1kg cukierków przez cały dzień to norma. Jestem uzależniona od słodyczy:( zaraz zakupie Pani książke:)
Marlena napisał(a):
Niestety tak, to jest bardzo możliwe. Cukier jest podstępnym złodziejem witamin i minerałów. A niedobory połączone z toksemią prowadzą do zachwiania równowagi całego systemu, oryginalnie zaprojektowanego przez naturę abyśmy byli zdrowi, silni, witalni i pełni życia 🙂
MartitaNowa napisał(a):
…od poniedziałku zaczynam post Daniela…wcześniej tylko czytałam komentarze, ale po oglądnięciu filmiku :0 SZOKKKKKKKKK bardzo mocno wierzę w ten post. Płakać mi się chce jak sobie pomyśle jaki nasz PAN jest KOCHANY,cały czas nam daję szanse na poprawę, na zregenerowanie organizmu, naprawienie genu: a My? Myślę, że kto szuka ten znajdzie dobre 2 miesiące szukam pomocy w internecie, aż trafiłam TU! Namawiam moją mame do zmian, ale niestety nic nie zdziałałam:( Ja nie miałam pojęcia, że jest cos takiego jak post Daniela. Pozdrawiam i DOBRANOC:)
PEŁNA NADZIEI:)
Kasia Ł. napisał(a):
MartitaNowa napisz, czy zastosowałaś ten post i jak teraz się czujesz?
MartitaNowa napisał(a):
Hej Kasiu niestety przerwałam po 11 dniach, ale nie dlatego,że nie dałam rady (oj ciężko było, ale można wytrzymać) tylko dlatego, że bardzo schudłam 8 kilo i wszyscy gadali,że źle wyglądam:(. Ale ja bardzo wierzę w ten post:) i spróbuje znowu tylko nie teraz, bo chyba musi być jakaś przerwa:) Bo ja ogólnie szczupła byłam tylko te choróbska wstrętne :(…aj nie wiem co robić! A Ty Kasiu jak?zaczęłaś?POlecam, bo wierze, że ten post czyni cuda jak i zdrowe odżywianie. Ja muszę uporać się z moimi nałogami:( Nie długo spróbuje znowu
Hala napisał(a):
Wyłącznie SUROWE JEDZENIE jest odpowiednie dla wszystkich bez wyjątku : młodych, starych,chorych, zdrowych . Mam juz 67 wiosen-jesieni , na surowym jestem dopiero od 10 lat , ale tryskam zdrowiem i energią , nienawidzę medycyny jako wielkiego fałszu , kłamstwa i oszustwa , dziś zamienionej w ludobójstwo przy użyciu trucizn chemicznych w postaci tabletek , płynów i przymusowych szczepień dzieci . Dzięki prostemu surowemu jedzeniu pozbyłam się wielu przewlekłych objawów chorobowych , jestem WOLNA od GIE zapakowanego w śliczne złote papierki . Już w 1888 r. prof. Ludwik Kuhne , promotor surowgo jedzenia napisał książkę pt. „O identyczności wszystkich chorób i ich leczeniu bez lekarstw i operacyi. Podręcznik naukowy i poradnik dla zdrowych i chorych „. Wszystkie wyniki badań nt. leczenia surowym jedzeniem są utajnione. Jest to forma wojny p-ko ludzkości.
Sylwia napisał(a):
I jeszcze tutaj zapytanie dodam (jak już lecieć to hurtem hihi 😉 ).
Kupne ketchupy, sosy, dressingi (rozumiem, że w tym również musztarda) – a takie ze sklepu ze zdrową żywnością też? Takie akurat kupuję, w tym właśnie musztardę (choć przymierzam się do zrobienia swojej 🙂 gorczyca już kupiona 😉 ) – w jej składzie nie ma nawet cukru, a zamiast octu zwykłego jest ocet winny, jak mi się uda dostać to kupuję musztardę eko ale tam w niektórych pojawia się cukier trzcinowy i tak się zastanawiam, czy taką warto i jakoś nigdy z tym cukrem jeszcze nie kupiłam 😀
oraz ketchup (bio) – tutaj wybieram taki bez cukru (często ma wtedy ocet jabłkowy ale i sok z jabłek czy przecier, sól jest morska, choć w domu używam himalajskiej)
i tak się zastanawiam, czy takie „gotowce” to zły czy dobry wybór? Do tej pory myślałam, że dobry (żadnych glutaminianów i innych polepszaczy) ale nie wiem, czy w artykule chodzi ogólnie, że to już produkt przetworzony (choć w wypadku pomidorów to chyba dobrze) czy o to, jakie te „zwykłe” marketowe ketchupy mają paskudne dodatki, z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam 🙂 Sylwia
Marlena napisał(a):
Myślę, że zawsze gdy kupujemy gotowca musimy dokładnie przestudiować etykiety. I tak, zgadza się, pomidory poddane obróbce termicznej są „lepsze” w tym sensie, że mają więcej likopenu (choć np. witaminy C pewnie mniej, jako że utlenia się ona dosyć łatwo: już w temp. ok. 50 stopni).
mala napisał(a):
A stal to przypadkiem nie wchodzi w reakcję z jedzeniem podczas gotowania, stal to najgorszy materiał na garnki. Najlepsze są naczynia żeliwne i te z powłokami ceramicznymi oraz emaliowane (nie obite).
Marlena napisał(a):
Stali używa się nawet w chirurgii (właśnie dlatego, że nie wchodzi z reakcję i jest nierdzewna) z tym że należy brać pod uwagę jej gatunek: najlepsza jest ta z oznaczeniem 18/10. Z takiej stali są wykonane najlepsze sztućce i garnki.
Violetta napisał(a):
Bardzo ważne i mądre rzeczy tu publikujecie … wszystko to święta racja ale czy macie pojęcie jak trudno jest mieszkając w mieście bez pomocy rodziny z małymi dziećmi wprowadzić proponowane zasady żywieniowe??????????? Łatwo jest opróżnić lodówkę z t.zw. śmieci – trudniej wypełnić ją wyselekcjonowaną zdrową (o ile ma się pewność której nigdy nie ma!) żywnością. Gdy byłam sama miałam czas na szukanie źródeł zdrowych produktów, sprawdzałam ,czytałam, jeździłam za miasto … owszem gdybym była majętna zamawiałabym wszystko on-line i wynajęła pomoc do domu i przygotowywania posiłków. Ale codzienne życie wygląda inaczej! Muszę wypośrodkować pomiędzy prawie zdrowym a mniej szkodliwym. Łatwo się wymądrzać i krytykować zapominając, że nikt nie chce truć własnych dzieci i im szkodzić tylko że bez pomocy po prostu na taki research po półkach sklepowych jest nierealny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Brak dodatkowych rąk, brak czasu i środków … wiem, przykre ale tak to wygląda.
Marlena napisał(a):
Violetto, nie ma co moim zdaniem szukać wymówek. Najłatwiej jest sięgnąć po „żywność” znajdującą się na sklepowych półkach. Ja też pracuję i mam dzieci i mieszkam w mieście. A kosztowo DROŻEJ wychodzi kupować jedzenie przetworzone niż oryginalne (całościowe). I szybciej mi jest sięgnąć po warzywa i owoce i zrobić z nich koktajl, czy sałatkę (to się dopiero nazywa FAST FOOD!) a nawet zabierającą nieco więcej czasu zupę czy coś na parze niż godzinami pichcić w kuchni wyrafinowane posiłki. A jak oszczędzać na jedzeniu pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jak-oszczedzac-na-jedzeniu-czyli-optymalizacja-eksploatacji/ Moim zdaniem da radę się ogarnąć, kwestia podejścia, przekonań i organizacji.
babcia optymalna napisał(a):
A ja stosuję Żywienie Optymalne dr Jana Kwaśniewskiego 16-ty rok, nigdy nie choruję, waga należna się utrzymuje, wszystkie wyniki w normie.
Marlena napisał(a):
Ja już kiedyś ćwiczyłam pana K. sposób na życie, niestety jedyne czego się dorobiłam to zgaga, zaparcia, mgła mózgowa i niepokój. O odruchu wymiotnym kiedy miałam zjeść kolejną porcję tłustego jedzenia nie wspomnę.
opty babcia napisał(a):
Tego się nie ćwiczy tylko prawidłowo stosuje.
Marlena napisał(a):
Zapewniam Cię, że stosowałam super prawidłowo, książkowo, z kalkulatorem i wagą w ręku. Nie, nie i jeszcze raz NIE – kult mięsa i tłustości jest mi stanowczo obcy od tamtej pory i został mi skutecznie obrzydzony. Nie mówiąc o tym, że mam ciekawsze sposoby na spędzanie życia niż obliczanie stosunku B:T:W przed wzięciem każdego kęsa do ust. Nie sądzę aby Stwórca tego dla mnie chciał, nie uważam tego za naturalne po prostu. To są wymysły pana Atkinsa oraz jego naśladowców. Sama nie wiem jak mogłam uwierzyć w książkę, na której okładce wyłysiały i korpulentny doktor K. grzebie coś w jakimś garze. Już sama okładka powinna była wzbudzić moje podejrzenia. Plus fakt, że Atkins (autor pierwowzoru) umarł jako schorowany i otyły człowiek.
opty babcia napisał(a):
Bredzisz! Zdrowy człowiek się nie denerwuje. A z Tobą się nie da rozmawiać.
Marlena napisał(a):
Przecież cały czas z Tobą rozmawiam i to całkowicie spokojnie. 🙂 Natomiast nie podzielam Twoich poglądów i nie muszę. Mam inne doświadczenia, inny styl życia niż Ty i to bardzo dobrze – niech każdy szuka własnej drogi.
Mało sympatyczne jest przy tym wtrącanie napastliwie brzmiącego „bredzisz!” i ucinanie dyskusji zdaniem typu „z Tobą nie da się rozmawiać”: jeśli tak robisz to uświadom sobie proszę, że to Ty masz w tym momencie z samą sobą problem, nie ja. Ja nie mam ze sobą żadnego problemu. Ja już jestem tam gdzie miałam być i jest mi tutaj dobrze. A Ty pozostań tam gdzie jesteś, nie mam zamiaru Cię przecież nawracać. Do wszystkiego trzeba dojrzeć i dotrzeć samemu.
Życzę Ci dużo zdrowia i pozdrawiam serdecznie! 🙂
atila napisał(a):
Moim problemem jest wg mnie nadmierne chudniecie z 64 kg na 58 w związku ze zmiana tzn. wykluczeniem z pożywienia pszennej mąki cukru mleka i nabiału .Czy jest to normalny objaw czy może błąd w posiłkach niepokoi mnie to ponieważ mam już trochę lat i niezbyt ciekawie zaczyna to wyglądać na zewnątrz
Marlena napisał(a):
Nie może być błędem w odżywaniu pogonienie złodziei. Te „pokarmy” kradną nam witaminy i minerały. Straciłaś coś? Jeśli tłuszcz to raczej ten „toksyczny tłuszcz”. Zastąp go dobrymi tłuszczami: awokado, kokos, siemię lniane, chia, słonecznik, pestki dyni, sezam, rozmaite orzechy i migdały oraz warzywa i owoce (świeże i suszone). Od czasu do czasu ryba jeśli jadasz, najlepiej dziki łosoś.
kotik napisał(a):
Miałabym nigdy nie jeść jagodzianek mamy ani pierogów bo cukier i mąka pszenna… na szczęście jestem szczupła i czuje się dobrze jem dużo warzyw owoców siemię lniane ale z pewnych potraw nie zrezygnuje życie byłoby smutne
Marlena napisał(a):
Przykro mi kotik, ale tradycyjnie wykonane z białą mąką i białym cukrem jagodzianki i pierogi nie zawierają wielu substancji odżywczych. To są żywieniowe śmieci, do niczego Twojemu organizmowi nie przydatne. Tam po prostu nic nie ma 🙂 Puste węglowodany to są jedynie, w dodatku okradające Twój ustrój z ważnych substancji: żeby ten śmietnik strawić to Twój system musi zużyć zgromadzone już wcześniej zapasy np. pewnych minerałów z tych warzyw które wcześniej jadłaś, bo swoje przemiany biochemiczne poczynić musi, a z pustego i Salomon nie naleje. Tylko co się stanie jak któregoś dnia właśnie zabraknie mu zapasów? Wszyscy chorzy na raka, cukrzycę czy choroby serca mają głębokie niedobory i doprowadzili do tego wkładaniem do gęby niewłaściwego, zubożonego i złodziejskiego żarcia. Czy grubi czy szczupli – wszyscy mają olbrzymie narastające całymi latami niedobory witamin i minerałów i w związku z tym chore, zakwaszone, zatrute toksynami, przeciążone wolnymi rodnikami ciała. Ludzie zdrowi nawet i w podeszłym wieku nie mają niedoborów, bo nie wpuszczają do domu złodziei. Wpuszczają na co dzień tylko to, co jest dla systemu potrzebne: prawdziwe jedzenie pełne witamin i minerałów, błonnika, ochronnych fitozwiązków i cennych antyoksydantów. Tylko że tego NIE MA w pierogach ani jagodziankach. Spójrzmy prawdzie w oczy 😉
Dlatego owszem, 1-2 razy w roku dla smaku, z nostalgii i „od święta” można jakieś złodziejskie śmieciowisko z białą mąką i białym cukrem zjeść (po to są święta), ale nie codziennie. Oczywiście jeśli wolisz to możesz mieć życie wesołe i barwne teraz, ale smutne później – pamiętaj jedynie, że natury nie przeskoczymy choćbyśmy pękli. Mąkę pszenną można jeść jak się nie ma problemów z glutenem, ale niech to będzie pełnoziarnista i poddana fermentacji, wtedy staje się mniej szkodliwa. Natomiast zamiast kradnącego nam po trochu zdrowie rafinowanego cukru zawsze można wybrać przyjazne zdrowiu opcje np. miód, stewię czy bogatą w mikroelementy melasę. Ani trochę życie przez to nie staje się mniej smutne, a na pewno staje się zdrowsze.
Podlasianka:) napisał(a):
Dzięki za ZDROWO-ROZSĄDKOWĄ stronkę.Dzielisz się i pomnażasz.Tego dzisiaj potrzeba jak najwięcej…Wydałam grube pieniądze za które mogłabym zwiedzić kawał świata na oczyszczanie i odchudzanie.Widać miałam właśnie tego doświadczyć.Pomyłka rzecz ludzka! Zaakceptowałam przeszłość a po spacerze -wywalam „przyprawki
z czarnej listy” do kosza.DZIĘKI.WSZYSTKIEGO DOBREGO:)))
agnieszka napisał(a):
witam. trafilam na ta strone przypadkiem. co do listy skladnikow zgadzam sie, jednak jakie mleko i jakie jajka kupowac jesli nie mamy gospodarza na wsi i powiedzmy za paczke jajek nie chcemy placic 10 zl?
Marlena napisał(a):
Ja nie jem jajek i nie piję mleka gdy nie mogę dostać takich, które spełniają moje standardy jakości i pochodzenia. Tak samo jak nie kupuję podrabianych sukienek, syntetycznych butów z wykoślawionymi obcasami lub sztucznego miodu. Ja chcę wszystko prawdziwe i prosto od producenta, w tym przypadku prosto od żrącej trawę krowy lub prosto od normalnie hodowanej kury. Tak jak Pan Bóg przykazał, a nie jak chce mi po (kuszącej niewątpliwie) taniości wcisnąć przemysł spożywczy. Jeśli mam kupować podróbki, przeróbki lub produkty zastępcze to nie, dziękuję. Przynajmniej kasa w portfelu zostaje na jakieś prawdziwe jedzenie 😉
agnieszka napisał(a):
ale to nie byla odpowiedz na pytanie. ja pije mleko, robie owsianki, robie omlety, jajecznice. jakie proponujesz zamienniki jesli mleko i jajka odbiegaja od standardow nie sa od zwierzatek biegajacych wolno. mieszkamy w duzych miastach, nie ma nikogo na wsi, kazdy liczy grosz, skad wiadomo czy tez producent nas nie oszuka na opakowani ze paczka jajek za 9 zl to ta wolnej kurki
Marlena napisał(a):
Nie bardzo rozumiem jakiej ode mnie w takim razie oczekujesz odpowiedzi? Ja napisałam co JA robię gdy nie mam dostępu do produktów spełniających moje standardy jakości i pochodzenia. Gdy nie mam do takich produktów dostępu to wolę nic nie kupić niż wsadzać do mojego cennego (bo posiadanego w pojedynczym egzemplarzu) wnętrza jakieś tanie badziewie (sklepowe „świeże” mleko, jajka „trójki” itd.). Ja działam na zasadzie „wszystko albo nic”. Nutritarianizm nie zna kompromisów 😉 Zjem zamiast jajek (punktaż ANDI= 27) porcję jarmużu (punktaż ANDI=1000) czy pekinki (punktaż ANDI=704) i niczego nie tracę, a wręcz wielokrotnie zyskuję. To są moje zamienniki. 😉
Orientacyjna tabelka tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/wp-content/uploads/2013/11/ANDI.jpg
Dzisiaj jajka z wolnego wybiegu są nawet od jakiegoś czasu w Biedrze, a Biedra jest w każdym dużym mieście. Jarmuż też tam bywa – ta sieć (i inne zresztą też jak np. Lidl) słuchają klientów i śledzą trendy. Już teraz nawet i w markecie a nie tylko w sklepie ze zdrową żywnością dostaniesz różne zdrowsze od konwencjonalnej masówki produkty: razowe mąki, jajka z wolnego wybiegu, jarmuż, sałatę rzymską, bok choy, organiczne warzywa i owoce (Lidl), a w mlekomacie prawdziwe mleko „prosto z cyca”. A ja mieszkam tylko w stosunkowo małym Elblągu, nie w W-awie, Krakowie czy Wrocku. Więc nie wiem jak to wygląda u Ciebie, ale ja tutaj w Elblągu sobie radzę można rzec doskonale i generalnie nie narzekam 😉 Choć nie mam rzecz jasna w domu laboratorium do badania czy jajka są faktycznie z wolnego wybiegu. Po prostu ufam, że są, a jak mam czasem cynk od znajomych ze wsi czy nie chcę „prawdziwych jajek” to biorę i wtedy mam pewność najpewniejszą. 😉
Jak coś „bio i eko” kupujemy w sklepie a nie u źródła (albo sami nie hodujemy tego) to mamy dwa wyjścia: zaufać albo osiwieć z zamartwiania się czy nie zostaliśmy aby przypadkiem oszukani. Ja wychodzę z założenia, że ludzie generalnie rzecz biorąc są całkowicie normalni i uczciwi. Może dlatego, że sama jestem taka i trudno mi zakładać z góry u bliźniego złą wolę – po prostu nie mam powodu.
Kasia napisał(a):
Co jest złego w budyniu-mam na myśli taki do zrobienia z mlekiem, a nie gotowy do zalania wrzątkiem? przecież to tylko skrobia i kakao.
Marlena napisał(a):
Mleko jest produktem przeznaczonym u wszystkich stworzeń żywych do picia „prosto z cyca” czyli na surowo, nie gotujemy niczego na mleku i nie polecam.
Mikołaj napisał(a):
A jak ustosunkujesz się do badań naukowców niemieckich, którzy stwierdzili, że w blaszce miażdżycowej nie ma cholesterolu pochodzenia zwierzęcego? Generalnie co myślisz o diecie Kwaśniewskiego?
Marlena napisał(a):
Nie wiem z czego się składa blaszka miażdżycowa dokładnie, ale na pewno wiem jak się jej pozbyć: wegańska beztłuszczowa dieta czyli swego rodzaju post (tak, nie wolno nawet kropelki oliwy z oliwek!) wykazała w badaniach niesamowitą skuteczność gdzie blaszka miażdżycowa na obrazie diagnostycznym topniała wręcz w oczach z tygodnia na tydzień – patrz badania dra Ornisha opublikowane w prestiżowym „Lancet”. Pozwól że zacytuję w tym momencie p. Małgorzatę Desmond: „Dr Dean Ornish poprzez badanie kliniczne interwencyjne udowodnił, że dieta może mieć nie tylko działanie prewencyjne, ale również może leczyć. Wykazał, że po roku stosowania diety roślinnej u pacjentów cofnęła się miażdżyca, a cholesterol spadł im o 40 proc. w porównaniu do grupy kontrolnej z dietą zalecaną wówczas przez Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne. Dr Ornish kontynuował badania przez 20 lat, na większej liczbie pacjentów w liczniejszych szpitalach. Wielkim osiągnięciem było uznanie metody dra Ornisha przez Departament Zdrowia USA w grudniu 2010 roku. Została zaakceptowana jako terapeutyczna opcja dla pacjentów, którzy kwalifikują się do leczenia farmakologicznego i operacyjnego. (…) Teraz każdy ubezpieczony Amerykanin, który kwalifikuje się do operacji bypassowych czy angioplastyki, jest po zawale, ma wysoki cholesterol, miażdżycę, cukrzycę typu II, nadciśnienie, nadwagę czy otyłość, może poddać się terapii doktora Ornisha. Zanim pójdzie na te operacje lub bardziej się rozchoruje. I państwo za to zapłaci! Za leczenie dietą roślinną! Państwo się na to zgodziło z czysto finansowych powodów. Program dra Ornisha jest tańszy niż operacje, zabiegi, leki.”
Więc jak już Kwaśniewski uzyska akceptację Ministerstwa Zdrowia, a leczenie jego dietą będzie pokrywane przez NFZ to bardzo chętnie zaakceptuję pogląd, że smalcem, jajkami, śmietaną i słoniną można leczyć ludzi. Na razie zostaję przy udowodnionych naukowo faktach (niskotłuszczowa dieta roślinna żywność COFA miażdżycę, a skoro cofa to na pewno jej też NIE powoduje) zamiast miejskich legend (jedzcie tłusto i to w dodatku rzecz jasna odzwierzęco, bowiem to jest ponoć nieszkodliwe i nic wam nie będzie, bo blaszka miażdżycowa PRZECIEŻ nie zawiera odzwierzęcego cholesterolu).
Ines napisał(a):
Dziękuję za czarną listę! Zapoznałam się i jestem ogromnie rada, że prócz sporadycznie używanego ketchupu, nic nie znajduje się z niej w mojej kuchni.
Dawid napisał(a):
Bogusiu, za obniżanie cholesterolu w jajku odpowiada nie aminokwas lizyna, lecz fosfolipid lecytyna.
Marleno, omega-3 miksowane w blenderze przez minutę traci na wartości.
Marlena napisał(a):
Traci czy nie traci – na ten temat nie znalazłam żadnych wiarygodnych źródeł. Na pewno jednak majonez domowy wykonany na bazie lnianego oleju jest zdrowszy niż kupny, a nawet niż domowy wykonany z użyciem „Kujawskiego” czy innego badziewia. Taki lniany majonez ponadto robię TYLKO dwa razy w roku: na Gwiazdkę i na Wielkanoc. Na co dzień takich frykasów nie jadam 😉
Jaro napisał(a):
Witam ,jesli nie smarowac kanapek margaryna lub maslem to czym ………
pozdrawiam Jaro.
Marlena napisał(a):
Awokado (samo lub z przyprawami jako smakowe masełko), „smalczyk” z cebulką i jabłkiem zrobiony na bazie bezzapachowego oleju kokosowego, rozmmaite pasty (np. z fasoli, soczewicy, papryki). Poza tym unikaj kanapek – zdrowiej zjeść sałatkę. Bez chleba, makaronu i innych zapychaczy.
Jaro napisał(a):
Witam, ponownie , to makaron pełnoziarnisty też jest niezdrowy !? ,to i chleb razowiec i mąka razowa…………..?
Marlena napisał(a):
Nie że od razu „niezdrowy” ale po prostu są pokarmy bardziej od nich wartościowe. Makaron i chleb to jakby nie było produkty przetworzone i równocześnie takie jakby to powiedzieć „zapychacze”, a takowe nie powinny stanowić podstawy zdrowej diety, lecz być jedynie dodatkiem.
W skali ANDI chleb pełnoziarnisty ma 25 punktów, w porównaniu do zjedzenia takiego np. jarmużu, sałaty czy nawet soku z marchwi to niewiele. Tutaj orientacyjna tabelka: https://akademiawitalnosci.pl/wp-content/uploads/2013/11/ANDI.jpg
KamilT napisał(a):
Witam bardzo bym chcial sie zmusic do takiego truby odzywiania czy nawet trybu zycia bo tak tez to mozna okreslic. Jest tylko maly problem jestem dosc zajetym czlowiekiem, a przygotowanie takich potraw zajmuje 4x wiecej czasu od zrobienia kanapki z maslem szynka serem i pomidorem nie wspominajac juz o zamowieniu pizzy 🙂 Wiec pomimo ze dozyje tych 120 lat takie potrawy sprawia ze czasu dla siebie bede mial niewiele wiecej gdy pozyje troche krocej, a zycie umili mi pyszna jajecznica z szynka i cebulka. Mam nadzieje ze sie myle:) Fajny artykul, pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Jest wręcz przeciwnie – sięgnięcie po warzywa i owoce jest sporo szybsze niż pichcenie. Po prostu bierzesz jabłko, banana, pomidora czy co tam i jesz. Sałatę można kupić już gotową, umytą, szpinak i jarmuż podobnie. Włożenie tych rzeczy do blendra i wykonanie sycącego kotajlu nie trwa więcej niż 2 minuty. Ugotowanie ich na parze kilka minut więcej. To jest prawdziwe, nieprzetworzone pożywienie, a nie pizza (z białej oczyszczonej mąki i z kupą kalorii pochodzących z tłuszczu, mięsa i nabiału). Pamiętaj, że oprócz kubków smakowych posiadasz również inne części ciała. Tak tylko przypominam 😉
Patrykus napisał(a):
Podobnie jak pisze Marlena poniżej, zauważyłem że sporządzenie posiłku wegetariańskiego nie musi zajmować zbyt wiele czasu. Myślę, że ten mit powstał z uwagi na rośliny strączkowe, które nomen omen wymagają wcześniejszego planowania, tj. namoczenia przez całą noc / gotowania przez długi czas.
W moim wypadku dzień wygląda bardzo szybko: rano przed pracą sok zamiennie z pomarańczy / grejpfruta (koleżanka, która zajmuje się alergiami pokarmowymi wspomniała, że rotacja produktów pokarmowych pozwala uniknąć powstawania alergii przez ich częste stosowanie).
Rano też robię sobie drugie śniadanie, którego nie ruszam dopóki nie poczuję prawdziwego głodu, tj. koktajl warzywny z np. 2 warzyw + garść orzechów i garści nasion, do tego kiełki jak nie zapomnę ich „nastawić” w kiełkownicy – wszystko to blenduję (mam fajne urządzenie, które po blendowaniu wystarczy zmienić jego końcówkę z ostrzy na nakrętkę i można wziąć ze sobą do pracy)
Robię sobie też mini obiad – wybieram jeden owoc, które w ilości do 05 kg zabieram ze sobą – są witaminy i jest uczucie sytości (chociaż podnoszą się głosy że fruktoza że d@#pa rośnie, co o tym myślisz Marleno?)
tak spokojnie wytrzymuję do wieczora, kiedy już na totalnym luzie mogę sobie upichcić coś pysznego. albo zjeść domowej roboty musli wg zaleceń dr Bircher-Bennera na mleku sojowym, które bardzo lubię (i zbieram na maszynkę do robienia domowego mleka orzechowego lub sojowego)
Także gdzie potrzeba tam możliwości, a czas pokaże i przyniesie rozwiązanie, więc carpe diem and Keep calm and eat veggies
pozdr
Marlena napisał(a):
Patrykus, gdyby od fruktozy faktycznie rósł tyłek, to frutarianie/witarianie by byli najbardziej otyłymi ludźmi na naszej planecie. 🙂
Arleta napisał(a):
Bardzo mi sie podoba Twoja strona. Od jakichs 3 tygodni jem zdrowiej, jeszcze nie udalo mi sie rzucic wszystkich zlych nawyków, ale wierze, ze to tylko kwesta czasu. W przyszlym tygodniu ide do sklepu ogrodniczego i chce zakupic ziarna na co niektóre warzywa i hodowac na balkonie. Marleno, ile lat juz prowadzisz zdrowy tryb odzywiania sie i ile masz lat jesli mozna wiedziec? Od paru dni czytam Twojego bloga i jeszcze nie zdazalyam przeczytac wszystkich artykulów. Pisalas moze o GMO? Mnostwo warzyw, tak mi sie wydaje, jest genetycznie zmodyfikowanych. No i jak tu kupowac zdrowe warzywa? Pozdrawiam serdecznie z Hiszpanii 🙂
Marlena napisał(a):
Arleto, tutaj piszę o sobie: https://akademiawitalnosci.pl/o-akademii/
W Europie warzywa GMO muszą być odpowiednio oznaczane naklejkami z tego co mi wiadomo. Kod pięciocyfrowy na naklejce (np. jabłka) zaczynający się od cyfry 8 oznacza, iż jest to produkt genetycznie modyfikowany.
Danusia napisał(a):
Jestem ogromnie wdzięczna za tę stronę – dzięki niej moje życie ulega gwałtownej zmianie na lepsze. Jeszcze trochę błądzę i poszukuję, ale idę przebojem naprzód.
Mam parę pytań:
1.W artykułach tu przytaczanych mowa jest o askorbonianie sodu zamiast kwasu askorbinowego. W sklepie nie pojawia się taki produkt. czy to oznacza, że jednak nie zastępuje on witaminy C w postaci kwasu L askorbinowego, czy może należy tylko domieszać sodę i w takiej postaci go spożywać ?
2.Co powinnam jeść aby pozbyć się skutecznie guzka w tarczycy (1,5cm) .
3.Czy są jacyś lekarze, którzy stosują chociaż częściowo naturalne metody leczenia? Jak ich znaleźć np. w Trójmieście?
Bardzo serdecznie pozdrawiam, życząc aby Ci co nie wierzą w publikowane tutaj fantastyczne informacje i porady przynajmniej nie wypowiadali się tutaj arogancko i agresywnie.
Barbara (trochę zdezorientowana ) napisał(a):
Marlenko , jesteś WIELKA . Dzięki za wspaniały blog ,podziwiam Twoją wiedzę , chociaż ja tez mam nie małą . Wiele lat temu walczyłam z rakiem
i wygrałam .Znam i stosuję zalecenia zdrowotne prof. Tombaka , dr. Budwig,
dr.Gersona , dr Dąbrowskiej (znam osobiście ) i innych stosujących zasady medycyny naturalnej czy orthomolekularnej. Ostatnio spotkałam się z opinią ,
że wyłączenie mięsa z diety pozbawia organizm 8 niezbędnych aminokwasów egzogennych (muszą występować razem w jednym posiłku
białkowym ) i doprowadzi do niedoborów skutkujących w ostateczności do
schorzeń . Co o tym myślisz Marlenko ? Jem inne produkty białkowe ze znnikomą ilością mięsa .
Przy okazji chcę poinformować konsumentów soli himalajskiej ;aby
sprawdzali jej skład poniewaz jeden z polskich dystrybutorów dodaje do niej jodan potasu. Uważam ,że zupełnie niepotrzebnie to robi .
Marlena napisał(a):
Barbaro, taka na przykład cieciorka też ma 8 aminokwasów egzogennych razem wziętych i taki amarantus, i quinoa, i konopie… A mięso skąd czerpało swoje aminokwasy? Z roślin, ponieważ rośliny są w stanie syntetyzować je wszystkie. To raz, a dwa: choć to bardzo popularny mit, to jednak ludzki organizm NIE potrzebuje wszystkich aminokwasów na raz w jednym posiłku. Wręcz przeciwnie – doskonale sobie poradzi nawet jak dostanie pewien zestaw aminokwasów przy jednym posiłku a inny przy następnym. Nasze ciała są na tyle genialne. 🙂
Jodowaną sól himalajską z tego co wiem to chyba robi firma Sante.
Dagmara napisał(a):
Genialna strona! Gratuluję! Strasznie się cieszę, że tu trafiłam:)))
Magdalena napisał(a):
A co jest złego w kukurydzy lub groszku z puszki ?
Marlena napisał(a):
Dodatki (np. rafinowany cukier, rafinowana sól, ocet spirytusowy) oraz plastikowa wyściółka wnętrza puszek, zawierająca Bisfenol-A (BPA).
nanyka napisał(a):
witaj Marlena, wszystkie informacje od Ciebie to sama prawda i tylko prawda;))) Ja od kilku miesięcy odżywiam się zgodnie z zaleceniami p. Stefanii Korżawskiej, wielbicielki ziół i zdrowego jedzenia i po oczyszczeniu organizmu (warzywa gotowane, dużo kaszy jaglanej, ziołowe herbatki) miałam zespół herxa – bardzo źle się czułam – na str internetowych można o tym poczytać – a potem wszystko jak ręką odjął – samopoczucie fantastyczne, teraz od czasu do czasu jem ciemny chlebek pieczony własnoręcznie na zakwasie, staram się robić wszystko samodzielnie i daję radę! Potwierdzam, że mleko można z powodzeniem odstawić! Już w rodzinie zaczyna się tworzyć nawyk ZDROWEGO ODŻYWIANIA i dokładnego czytania składu żywności, którą kupujemy. Wszyscy popijamy ziółka, jemy płatki owsiane, kaszę jaglaną, czasami jaja, mięsko i kurki od gospodarza, i świetnie się czujemy. Producenci śmieci na nas nie zarobią!!!! Polecam również książki p. S. Korżawskiej lub filmy na youtube z jej udziałem. Dzięki niej pozbyłam się uporczywej opryszczki, którą zawsze miałam na ustach lub w nosie. Teraz jestem stałą bywalczynią Twojej strony. Pozdrawiam wszystkich zdrowożerców :))))
Izabela napisał(a):
Witam
od kilku dni przechodzę podobne doświadczenia ze zmianą odżywiania, zaczęłam od jedzenia cały dzień buraków i truskawek oraz kiwi. Jakoś przeszło mi przez gardło. Ale mam pytanie które zawsze mnie nurtuje kiedy ktoś chwali się że stosuje dietę wegańską, czy wegetariańską. Polecasz tutaj jedzenie ryb. Dlaczego ludzie uważają że ryba to nie zwierzę? to też jest żywe stworzenie, które czuje, rozmnaża się, ma dzieci i jest mordowane jak inne zwierzęta do jedzenia. Niby są święta i jest post a tu wszyscy jedzą rybę, w piątki chrześcijanie jedzą ryby. Nie oszukujmy się, to są zwierzęta, należą do grupy fauny a nie flory.
a mówiąc bardziej dokładnie zarówno zwierzęta a w tym ludzie jaki i rośliny składają się z tych samych pierwiastków i rozkładamy się na takie same cząstki, tak samo jak wszystko zamieniamy się w proch po czym na naszych popiołach powstają następne organizmy. Wszyscy jesteśmy jednym i tym samym. Jeśli w naszym środowisku są trucizny to my również jesteśmy zatruci, w tak zatrutym otoczeniu jak nasza planeta szukać czystej i zdrowej żywności to czyste szaleństwo. Ale i tak życzę dłuuugiego życia, w zdrowiu w dzieleniu się swoimi pasjami i w tym pozytywnym zakręceniu. Zacytuję pani słowa życzę smacznego 'żarcia” koktajli przez następne co najmniej 50 lat.