Obecnie uważa się, iż spośród poznanych do tej pory kilkudziesięciu składników odżywczych ok. 40 to takie, których nasz organizm nie potrafi sam produkować, dlatego określone zostały jako tzw. niezbędne.

Wśród nich prym wiodą składniki mineralne: nasz organizm nie jest w stanie wyprodukować sobie żadnego pierwiastka, wszystkie muszą zostać dostarczone z zewnątrz.

Choć podobno każdy z nas nosi w sobie bodajże całą tablicę Mendelejewa, za składniki mineralne niezbędne człowiekowi uważa się obecnie 22 pierwiastki, z czego 7 to makroelementy (wapń, potas, sód, magnez, chlor, siarka, fosfor – potrzebny dowóz ponad 100 mg na dobę) i 15 to mikroelementy (w kolejności alfabetycznej: bor, chrom, cynk, cyna, fluor, jod, kobalt, krzem, miedź, mangan, molibden, nikiel, selen, wanad, żelazo – potrzebny dowóz poniżej 100 mg na dobę).

Krzem należy do mikroelementów: ocenia się, że minimalne zapotrzebowanie dobowe zapewniające prawidłowy przebieg procesów metabolicznych wynosi 20-40 mg.

Odżywiając się tradycyjną zachodnią dietą opartą na żywności przetworzonej, głównie odzwierzęcej – niezwykle trudnym zadaniem staje się dostarczenie sobie takiej ilości krzemu.

Dla porównania w krajach takich jak Indie czy Chiny gdzie dieta jest oparta w dużej mierze na nieprzetworzonych produktach roślinnych, dobowe spożycie krzemu ocenia się na 140–200 mg na dobę.

Większość populacji w krajach rozwiniętych (w tym w Polsce) cierpi na niedobory krzemu i związane z tym konsekwencje zdrowotne.

W konwencjonalnej literaturze medycznej i dietetycznej krzem jest tymczasem częstokroć traktowany po macoszemu, np. popularny wśród studentów podręcznik „Biochemia Harpera” podaje: „Do mikroelementów w diecie człowieka zalicza się: jod, żelazo, fluor, bor, kobalt, miedź, chrom, cynk, mangan, molibden, selen.” (cytuję za Wikipedią: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mikroelementy) – o krzemie, nie wiedzieć czemu, nie ma ani słowa.

Niesłusznie – bowiem krzemu mamy w ustroju 6-8 gramów, czyli więcej niż np. żelaza czy miedzi, czego dowiedziałam się z książki napisanej przez polskiego lekarza („Krzem pierwiastek życia”, autor dr n. med. Krzysztof Janusz Krupka), rzetelnie napisanej w oparciu o bogatą bibliografię.

Popularnie krzem jest reklamowany i postrzegany jako „coś na zdrowe włosy i paznokcie”, ale czy faktycznie jego rola jest tak powierzchowna i ograniczona do działań urodowych?

Jak przekonuje dr Krupka – wcale tak nie jest.

Krzem to prawdziwy pierwiastek życia. Nie urody jedynie, ale wręcz życia. Przyjrzyjmy się bliżej dlaczego tak jest.

 

Krzem najbardziej jest potrzebny naszej tkance łącznej (najwięcej mamy go w takich narządach jak węzły chłonne, płuca, śledziona, paznokcie, kości, aorta, skóra, ścięgna, krew).

W istocie nasza tkanka łączna bez krzemu nie byłaby w stanie funkcjonować: krew, limfa, naczynia krwionośne i limfatyczne, kości, chrząstki, ścięgna, błony śluzowe, zastawki serca, skóra wraz z przydatkami (paznokcie, włosy) oraz bardzo ważna macierz międzykomórkowa – to wszystko nie może zdrowo funkcjonować bez krzemu.

Pal sześć piękne i zdrowe włosy czy paznokcie, bo i bez nich można żyć, ale bez zdrowych kości, krwi, limfy, błon śluzowych, zastawek serca  czy też bez skóry? Zobaczcie więc jak szalenie ważny w naszym ustroju jest krzem.

W ogóle życie jako takie nie rozwinęłoby się przypuszczalnie bez krzemu, podobnie jak nie jest ono możliwe bez węgla.

Krzem jest drugim po tlenie najbardziej rozpowszechnionym pierwiastkiem na naszej planecie i z uwagi na zdolność do tworzenia łańcuchów, krzem jest proponowany jako alternatywna wobec węgla podstawa życia biologicznego.

Istnieje też teoria mówiąca o tym, że krzem jest nośnikiem informacji i jako taki spełnia rolę komunikatora pomiędzy mózgiem a komórkami.

Krzem jest nam przede wszystkim niezbędny przede wszystkim do wytwarzania głównego białka naszej tkanki łącznej czyli kolagenu: wbrew temu, co się popularnie sądzi na ten temat, same aminokwasy oraz witamina C do jego produkcji nie wystarczą, niezbędny jest również między innymi krzem.

Krzem jest obecny i potrzebny wszędzie tam, gdzie trwa wzrost lub regeneracja. Dlatego więcej potrzebują go kobiety w ciąży, dzieci czy też osoby po operacjach i urazach.

Z wiekiem spada w naszym ustroju zawartość krzemu i co za tym idzie efektywność produkcji kolagenu maleje, a my stajemy się dosłownie „starymi wapniakami” – nie tylko pojawiają się zmarszczki i przedwcześnie siwieją i wypadają nam włosy, ale też dzieją się różne dziwne rzeczy wewnątrz: kruszeją owładnięte osteoporozą kości, stawy robią się mniej elastyczne i zaczynają szwankować, wapnieją naczynia krwionośne (choroba wieńcowa) i dopadają nas choroby otępienne.

Zewnętrzne i wewnętrzne symptomy starzenia się wystąpią tym szybciej i będą tym wyraźniejsze, im mniejszym zapasem krzemu dysponujemy w naszych tkankach.

Krzem kontra inne pierwiastki

Istotne jest też w tym miejscu zrozumienie wzajemnych oddziaływań pomiędzy krzemem, a innymi pierwiastkami.

W stosunku do niektórych krzem wykazuje działanie synergistyczne (czyli umożliwia wchłanianie), są to: wapń, magnez, fosfor, miedź, cynk i siarka – gdy brakuje nam krzemu możliwy jest zatem niedobór tych pierwiastków z powodu zaburzonego ich wchłaniania.

W stosunku do innych zaś pierwiastków krzem jest antagonistą (czyli konkuruje z nimi), a są to: glin (aluminium), rtęć, ołów, kadm, chrom, stront, potas – jak widać krzem szczególnie nie lubi szkodliwych dla nas metali: glin, rtęć, ołów, kadm. To bardzo cenna informacja w dobie silnego zanieczyszczenia środowiska czyli toksycznej zupy w jakiej przyszło nam żyć.

Z kolei z wapniem, magnezem i fosforem krzem wykazuje działanie synergistyczno-antagonistyczne, a więc albo wspomaga je, albo z nimi konkuruje – w zależności od ilości tych minerałów.

Szczególną uwagę warto zwrócić na antagonizm Ca-Si (wapń-krzem), który ma charakter synergistyczno-antagonistyczny.

Panuje dzisiaj jak wiemy usilny nacisk na to, aby pakować w siebie od kołyski aż po grób mnóstwo wapnia (za pomocą szeroko reklamowanych „niezbędnych dla mocnych kości” serków i innych nabiałów spożywanych masowo każdego dnia na śniadanie, obiad i kolację, w towarzystwie rzecz jasna ulubionych białych bułeczek), ale nikt nam nie mówi, że bez krzemu wapń nie będzie nam się prawidłowo wchłaniał by wzmacniać kości (niedobór krzemu spowoduje niedobór wapnia, ponadto krzem jest niezbędny do tworzenia glikozaminoglikanów i kolagenu, bez których nasze narządy ruchu mocne nie będą – choćbyśmy nie wiem ile wapnia w siebie wpakowali).

Przegląd prac badawczych na temat niezbędności krzemu w profilaktyce i leczeniu osteoporozy opublikowany w 2013 r. w czasopiśmie „International Journal of Endocrinology” [6] nie pozostawia żadnych wątpliwości: dla zdrowych kości potrzebujemy również krzemu!

 

Dbać o to należy już od dziecka, a nie dopiero wtedy, gdy się zestarzejemy i rozchorujemy. Z wiekiem ilość krzemu w organizmie zmniejsza się: u seniorów zmniejsza się zdolność jego wchłaniania.

Krzem przechodzi do mleka matki, ale pod warunkiem, że matka sama ma go dużo w swoim organizmie, bo z pustego to i Salomon nie naleje.

Po przejściu na pokarmy stałe dziecko powinno pobierać krzem z tych pokarmów, co jest bardzo utrudnione w dzisiejszych czasach, gdy jest karmione jedynie oczyszczonymi kupnymi kaszkami na mleku, produktami z oczyszczonych ziaren zbóż, mięsem, „dziecięcymi” wyrobami nabiałowymi i dokładnie obranymi ze skórki jarzynami i owocami).

W ten sposób od dzieciństwa hodujemy sobie krzemowy debet.

Przez resztę życia ukształtowane w dzieciństwie preferencje kubków smakowych pieczołowicie pielęgnujemy, po czym (od rzemyczka do koniczka) dobiegając do czterdziestki (a często i przed) mamy już pierwsze oznaki starzenia lub co gorsza niedomagań tkanki łącznej – powiązanych z niedoborami krzemu.

Wapń jest bardziej aktywnym pierwiastkiem niż krzem. Zbyt duży dowóz wapnia przy zbyt małym dowozie krzemu spowodować może kłopoty z różnymi miejscami, w których mamy do czynienia z tkanką łączną.

Poczynając od rzeczy widocznych gołym okiem jak np. problemy trądzikowe ze skórą (jakże często mijających jak ręką odjął po odstawieniu nabiału i włączeniu krzemu) aż po coś, czego gołym okiem nie widać, ale „zżera” nas od środka jak np. rozwój miażdżycy (u chorych na tę chorobę stwierdzono niezwykle niską zawartością krzemu w tkankach tworzących ścianki naczyń krwionośnych w porównaniu z osobami zdrowymi).

Z drugiej strony obecność krzemu jest niezbędna do prawidłowego wchłaniania wapnia, magnezu i innych pierwiastków, w stosunku do których krzem działa synergistycznie.

Jeśli więc kiedykolwiek zastanawiałeś się dlaczego, u licha, pomimo intensywnej suplementacji np. magnezu nadal cierpisz na symptomy jego niedoboru, to być może po prostu w tym momencie brakuje ci krzemu, dzięki któremu ten magnez czy wapń zostałby przyswojony (jest to tym bardziej prawdopodobne, im bardziej twoja dieta była standardową zachodnią dietą, ubogą zarówno w magnez jak i w krzem).

Przypomnę w tym miejscu starą zasadę: nie jesteś tym, co wkładasz do buzi lecz tym, co przyswajasz. Dieta uboga w krzem to proszenie się o same kłopoty!

Drugim ciekawym antagonizmem jest Al-Si (glin-krzem). Krzem jest silnym antagonistą glinu.

Krzem to nasz obrońca przed toksycznymi metalami jak glin, ale również rtęć, ołów czy kadm.

Podejrzewa się, że choroby otępienne takie jak choroba Alzheimera mogą być w jakiejś mierze spowodowane gromadzeniem się glinu w tkance mózgu.

Żyjemy w czasach nowoczesnych, czasach zalewu aluminium – mamy aluminiowe puszki i bidony na napoje, aluminiową folię do żywności, aluminiowe jednorazowe tacki do pieczenia i grillowania, aluminiowe patelnie i garnki, aluminiowe wieczka od serków i jogurtów, które tak chętnie oblizujemy, aluminium zawarte jest też w popularnych i dostępnych bez recepty lekach (np. na zgagę), w szczepionkach dla dzieci i dorosłych oraz w kosmetykach (np. dezodorantach, kremach z filtrem antysłonecznym itp.).

Jest go też niestety coraz więcej w glebie, więc może znaleźć się też w naturalnej żywności (zarówno roślinnej jak i mięsie zwierząt) i tym bardziej nie brakuje go w żywności przetworzonej (środki wybielające mąkę czy zapobiegające zbrylaniu się np. soli kuchennej są często związkami glinu), a nawet w powietrzu i wodzie pitnej.

Praktycznie codziennie mamy szansę taplać się w aluminiowej zupie i być wręcz notorycznie bombardowani jonami glinu, które mogą się przez kolejne dekady naszego życia kumulować w naszym ustroju o ile nie będziemy dysponować wystarczającą ilością jego antagonisty – krzemu.

Brytyjski naukowiec z Keele University, prof. Chris Exley, stwierdził w tym badaniu, że podawanie pacjentom cierpiącym na Alzheimera codziennie litra wody z wysoką zawartością krzemu powodowało u nich zwiększone wydalanie glinu wraz z moczem.

Badanie trwało zaledwie 12 tygodni: niektórzy pacjenci odnotowali kliniczną poprawę stanu zdrowia już po tak krótkim czasie.

Czy Polakom brakuje krzemu?

W tym względzie nie odstajemy od mieszkańców innych krajów zachodnich. W zależności od regionu kraju jak wynika z badań prowadzonych przez dra Krupkę mamy mniejsze lub większe niedobory krzemu. Najgorzej jest w województwach: dolnośląskim, lubuskim i opolskim.

Tak przy okazji: najwyższą zachorowalność na nowotwory w Polsce notuje właśnie woj. dolnośląskie od 1994 roku nieprzerwanie do dziś.

Najmniejsze niedobory krzemu mają z kolei mieszkańcy województw kujawsko-pomorskiego, podlaskiego i pomorskiego, co może być związane z faktem, że są to miejsca posiadające najwyższej klasy gleby.

Nie odnotowano ani jednego województwa, którego mieszkańcy mogliby się pochwalić prawidłowym poziomem krzemu. Badania były prowadzone w laboratorium pierwiastków śladowych Biomol-med w latach 2008-2012, pobrano w tym celu do analizy próbki włosów od 50 tysięcy osób.

Od kilku dekad w Polsce tak jak i w innych krajach stosuje się traktowanie gleby wapnem i jego solami, co powoduje wiązanie krzemu w nierozpuszczalne sole, skutkiem czego rośliny oraz żywiące się nimi zwierzęta mają coraz mniej krzemu.

Człowiek będący na końcu łańcucha pokarmowego ma go najmniej. Jednak nie tylko gleby są winne naszym niedoborom. Również sposób w jaki traktujemy nasze pożywienie oczyszczając je i poddając rafinacji (mąka, sól, cukier) i ogólnie nasz styl życia.

Chroniczny stres, nadużywanie leków (szczególnie antybiotyków), spożywanie przetworzonej żywności – ubogiej w minerały, a bogatej w cukier, tłuszcz, sól i antybiotyki – to wszystko pociąga za sobą zmianę składu naszego mikrobiomu jelitowego, co sprzyja powstawaniu dysbiozy.

Dysbioza łączy się z zagrzybieniem jelit, co z kolei tworzy wymarzone środowisko do zasiedlenia dla rozmaitych pasożytów.

A zarówno grzyby jak i pasożyty uwielbiają krzem. A gdy one zabiorą nam krzem, to nic z niego nie zostaje już dla nas – mamy niedobory i związane z tym kłopoty ze zdrowiem.

Nie jesteśmy co prawda w stanie wyeliminować drobnoustrojów, grzybów czy pasożytów ze świata przyrody, możemy jednak tak dbać o środowisko naszego własnego organizmu, aby nie paść ich ofiarą i nie stać się żywicielem dla tych organizmów.

Po czym poznać, że mamy za mało krzemu?

Doskonałym barometrem niedoboru krzemu jest tkanka łączna widoczna gołym okiem: skóra i jej przydatki, czyli paznokcie i włosy, a także dziąsła. Powinny być silne i zdrowe. Jeśli tak nie jest – można  z dużą dozą prawdopodobieństwa podejrzewać niedobór krzemu.

Wypadające, słabe, cienkie i przedwcześnie siwiejące włosy, rozdwojone końcówki, włosy i paznokcie łamliwe, rozdwajające się, krwawiące i osłabione dziąsła, trądzik pospolity i różowaty, rozmaite inne dermatozy jak łuszczyca, grzybica (skóry, paznokci), łupież, zmiany atopowe itd.

Pamiętajmy, że skóra (i wyrastające z niej włosy i paznokcie) jest ostatnim w kolejce organem otrzymującym składniki odżywcze – jeśli skóra, włosy i paznokcie nie są w doskonałej kondycji, to możemy sobie tylko wyobrazić jak bardzo w tym momencie wygłodzone są nasze narządy wewnętrzne!

Niedobór krzemu pociąga za sobą wiele następstw również w stosunku do tej właśnie tkanki łącznej, której gołym okiem co prawda nie zobaczymy, ale prędzej czy później da nam ona znać o swojej dysfunkcji.

Można przypuszczać, że niedobór krzemu ma długoterminowo wpływ na powstawanie dodatkowo takich chorób jak:

– choroby układu kostno-stawowego (zwyrodnieniowe i reumatyczne)

– choroby sercowo-naczyniowe

– choroby nowotworowe

– kamice (nerkowe, żółciowe)

– zaburzenia metaboliczne (insulinooporność, cukrzyca)

– choroby związane z osłabieniem układu immunologicznego (w tym alergie)

Lepiej jednak nie dopuścić do rozwoju tych groźnych chorób i mieć pod kontrolą swój krzem na bieżąco. Krzem stosowany zapobiegawczo wykazuje nawet większą skuteczność niż stosowany dopiero leczniczo – szczegóły można doczytać we wspomnianej książce „Krzem. Pierwiastek życia”.

Z tego co się ponadto dowiedziałam z książki dra K. J. Krupki – najlepszą metodą na ustalenie niedoborów krzemu w ustroju jest wykonanie pierwiastkowej analizy włosów i przeanalizowanie jej pod kątem zawartości krzemu w stosunku do wapnia i fosforu (proporcje Ca-Si-P).

Więc obserwujmy bacznie paznokcie, włosy, dziąsła, ale i od czasu do czasu sprawdźmy nasz krzem poprzez badanie.

Jeśli potwierdzą się niedobory to znak, że najwyższy czas poprawić swoją dietę i uzupełnić swój krzem wszelkimi możliwymi sposobami (co może potrwać od kilku miesięcy do dwóch lat).

Jak uzupełnić krzem w organizmie?

Krzem, choć jest bardzo rozpowszechnionym w przyrodzie pierwiastkiem, to nie występuje w stanie wolnym ani też nie jest łatwo wchłaniany przez nasz organizm w postaci krzemionki budującej skorupę ziemską (najczęstszą postacią krzemionki SiO2 jest kwarc, czyli piasek).

Jedzenie piasku nie jest dobrym pomysłem. Dużo lepszym wyjściem jest zjadanie bogatych w krzem warzyw i owoców (tam krzem występuje w formie kwasu ortokrzemowego, dużo lepiej przyswajalnego dla człowieka niż SiO2).

Skuteczne jest również picie wody krzemionkowej, pomocne może być też stosowanie ziemi okrzemkowej jakości spożywczej (gdy okrzemki dostają się do przewodu pokarmowego, powstaje w drodze hydrolizy w żołądku kwas ortokrzemowy i w tej postaci jest on dalej wchłaniany przez organizm) lub gotowych suplementów zawierających krzem (choć niektóre z nich są bardzo drogie).

Bardzo skuteczne jest też stosowanie kąpieli krzemionkowych.

Krzem można jednym słowem dostarczyć sobie na dwa sposoby:

1. doustnie (pokarmy, wody mineralne, suplementy diety);

2. transdermalnie czyli przez skórę (kąpiele krzemionkowe, płukanki, aplikacja żelu z krzemionką na skórę lub błony śluzowe itp.).

Krzem w dużej ilości występuje w roślinach, w żywności odzwierzęcej jest go już dużo mniej.

Najbogatszymi w związki krzemu roślinami są:

– bambus – ma bodaj najwięcej krzemu ze wszystkim znanych nam roślin (więcej nawet niż słynny skrzyp), jadalne są młody pędy zwane kiełkami bambusa, popularne w kuchni azjatyckiej, można też kupić gotowe suplementy w postaci ekstraktów z bambusa;

zioła (najwięcej skrzyp polny, pokrzywa, podbiał, rdest ptasi, perz) – aby wyciągnąć z nich maksymalną ilość krzemu należy wykonać odwar (gotować zioła min. 10 minut), ponieważ napar w postaci ziołowej herbatki nie będzie miał tyle krzemu co odwar.

Skrzyp przy tym zawiera tiaminazę czyli enzym unieczynniający witaminę B1, więc gdy regularnie pijemy odwar ze skrzypu polnego, warto wspomagać się suplementacją B1/B Complex. Można też zaopatrzyć się w gotowe suplementy z ekstraktem ze skrzypu;

– trawy (rośliny wiechlinowate, w tym uprawne jak owies, jęczmień, pszenica, żyto, ryż), przy czym krzem zawarty jest zarówno w częściach zielonych jak i w łusce ich ziaren, dlatego należy zjadać pełne ziarno, a nie to oczyszczone z łuski, np. ryż biały zawiera ok. połowę krzemu w porównaniu z ryżem pełnoziarnistym.

Z roślin wiechlinowatych uprawnych najbogatsze w krzem są pełne ziarna owsa (595 mg kwasu ortokrzemowego w każdych 100 g suchego produktu), prosa (500 mg/100 g) oraz jęczmienia (233 mg/100 g).

Uznawana za „krzem na talerzu” kasza jaglana jest ziarnem już oczyszczonym z łusek, stąd w celu maksymalnych krzemowych korzyści należy zjadać ziarno prosa nieoczyszczone (proso pełnoziarniste), tak samo z jęczmieniem (kasza to ziarno oczyszczone z łuski).

Krzemowym królem jest niezaprzeczalne owies – również musi być w postaci pełnoziarnistej: ziarno całe w postaci kaszy pełnoziarnistej lub mąki pełnoziarnistej albo też ziarno zgniecione jako płatki owsiane (te zwykłe, nie te błyskawiczne);

 

– warzywa i owoce ze skórką (babcia miała rację, że należy tam, gdzie to możliwe zjadać je zawsze wraz ze skórką – to właśnie w skórce jarzyny i owoce gromadzą najwięcej krzemu!). Wszystkie one mają w sobie krzem, lecz największe ilości tego cennego pierwiastka znajdziemy w roślinach strączkowych (soczewicy i fasoli, fasolce szparagowej), skórce zielonego ogórka, ziemniakach (ze skórką), kukurydzy, szparagach, chrzanie, pietruszce zielonej, w szczypiorku i czosnku, bananach, mango, ananasach, warzywach korzeniowych jak pasternak, marchew, buraki czy rzepa, warzywach zielonolistnych jak szpinak, rukola, sałata oraz w owocach suszonych jak daktyle, morele czy rodzynki.

Dobra wiadomość dla piwoszy: dobrej jakości piwo też zawiera krzem, przy czym więcej zawiera go piwo jęczmienne niż pszeniczne. 😉

Jednak o wiele bardziej niż piwo będzie dla nas zdrowsza woda mineralna zawierająca krzem. Spośród dostępnych w handlu krajowych wód zdrojowych obecność krzemu stwierdza się w wodach pochodzących z Krynicy Zdroju, a konkretnie w trzech z nich: „Jan” (zawartość kwasu krzemowego 29,15 mg/l), „Zuber” (24,7 mg/l)  oraz „Słotwinka” (19,63 mg/l).

Bardzo praktyczna i niezmiernie przydatna ściągawka w postaci tabelki pokazującej zawartość poszczególnych minerałów w krajowych wodach zdrojowych znajduje się tutaj: [KLIK].

Na jakie dolegliwości jaka woda zdrojowa jest polecana można dowiedzieć się zaś tutaj: [KLIK]. Warto pamiętać, że woda stanowi ok. 80% naszej masy ciała, a składniki mineralne (bez których normalne procesy metaboliczne nie mogą mieć miejsca) stanowią ok. 4% masy naszego ciała. To sporo!

Moje ulubione wody to „Jan” i „Słotwinka” – są niezwykle łagodne w smaku, nawet moje dziecko chętnie je pije. Półlitrową butelkę można kupić w cenie oscylującej wokół trzech złotych. Bardziej opłacalne są opakowania pięciolitrowe, kosztujące ok. 20 zł.

Można zakupić je łatwo przez internet, natomiast małe opakowania (brązowe butelki chroniące zawartość przed światłem) są dostępne w większości marketów i wyglądają jak na obrazku poniżej:

wody zdrojowe

A co jeśli nie mamy dostępu do wód zdrojowych lub nasz budżet nie pozwala na ich regularny zakup? Możemy zrobić sobie sami wodę krzemionkową! W celu  wzbogacenia wody w krzem należy zaopatrzyć się w minerały z gromady krzemianów. Dobre będą:

– czarny krzemień – najczęściej używany (warto kupić surowy i taki, który wydobyto z pokładów kredowych, marglowych lub dolomitowych),

– kryształ górski i kryształ różowy,

– inne kolorowe kwarce (morion czyli kwarc dymny, prasiolit czyli zielona odmiana kwarcu, ametyst czyli fioletowy kwarc, topaz – różne kolory).

W warunkach naturalnych woda mineralna tworzy się w kontakcie wody ze skałami i to ze skał te minerały w siebie wchłania.

W domu musimy ten proces odtworzyć: na każdy litr wody należy wziąć 10 g kwarcu/krzemienia, zalać kamienie wodą i postawić na kilka dób (3-4 dni) do naciągnięcia (woda może być kupna niskozmineralizowana lub zwyczajna kranowa przefiltrowana).

Po tym czasie mamy gotową wodę krzemionkową.

Możemy używać jej do picia (również dla dzieci), robienia herbaty czy zupy, pojenia zwierząt domowych, mycia włosów, płukania dziąseł, kąpieli krzemionkowych itd. Kwiaty cięte i doniczkowe również uwielbiają taką wodę!

Sprawdziłam to ostatnio empirycznie, dzieląc bukiet tulipanów na połowę: jedna połowa przebywała w zwykłej wodzie, a druga w wodzie krzemionkowej – ten drugi bukiecik utrzymał swoją świeżość zdecydowanie dłużej niż ten pierwszy (różnica ok. 2-3 dni).

Wodą krzemionkową można też podlewać warzywa w ogródku, aby lepiej i zdrowiej rosły (pod wpływem krzemu stają się odporniejsze na choroby, grzyby i pasożyty – całkiem jak my, ludzie) i miały w sobie większą zawartość krzemu, przez co będą bardziej odżywcze jako pokarm.

Starym ogrodniczym trikiem jest podlewanie roślin tak zwaną „gnojówką” z bogatego w krzem skrzypu, dzięki czemu uprawiane rośliny stają się silniejsze i bardziej odporne na ataki szkodników (zupełnie jak my, ludzie).

Ile kosztuje woda mineralna własnej roboty? Kosztuje raczej niewiele: 100 g surowego kryształu górskiego lub czarnego krzemienia kupimy (np. w serwisie aukcyjnym Allegro) już w okolicach kilkunastu złotych, a starczy nam to na 10 litrów krzemionkowej wody, przy czym jeden zestaw kamyków możemy używać do woli.

Po każdym użyciu wystarczy je przepłukać, choć kamyczki i tak nie „ślimaczą” się nadmiernie, ponieważ krzem ma własności bakteriobójcze.

Jeśli na dnie pokażą się osady to nie pijemy ich, należy osady wylać. Praktycznym rozwiązaniem jest mieć 2 szklane baniaki (takie jak do kiszenia ogórków) po 5 litrów każdy i nastawiać naprzemiennie.

Ewentualnie mogą to być puste opakowania plastikowe po pięciolitrowej wodzie mineralnej, ale nie ukrywajmy – plastik tak bezpieczny jak szkło nie jest, niestety. Więc warto zaopatrzyć się mimo wszystko w baniaki szklane.

 Kąpiele krzemionkowe

Bardzo dobrym sposobem na dostarczanie krzemu do organizmu są kąpiele krzemionkowe, dzięki którym możemy wchłonąć krzem z pominięciem przewodu pokarmowego i zaoszczędzić mu w ten sposób wszystkich przygód związanych z przechodzeniem przez ten przewód.

Jedząc pożywienie zawierające krzem musimy np. liczyć się z tym, że zawiera ono błonnik hamujący przyswajanie krzemu.

Tego problemu nie mamy co prawda gdy pijemy wodę zawierającą krzem, ale też czasami samo picie tej wody może nie być wystarczające gdy mamy wieloletnie zaniedbania i chcemy krzem uzupełnić skutecznie i szybko.

Tutaj z pomocą przychodzą właśnie kąpiele krzemionkowe, które warto dołączyć do diety bogatej w krzem.

 

Do wykonania leczniczej kąpieli krzemionkowej można użyć roślin bogatych w krzem takich jak na przykład:

– ziele owsa (tzw. słoma owsiana) pocięte,

– ziarno owsa (pełne ziarno),

– ziele skrzypu polnego,

– ziele pokrzywy,

– liście bambusa.

Aby wykonać odwar należy zioła (jednolite lub ich mieszankę) najpierw zalać wodą na ok. 8 godzin, a następnie wolno gotować przez ok. pół godziny. Na 2-3 litry wody bierzemy kilka garści ziół (np. 3 garście słomy owsianej i 3 garście skrzypu). Po zagotowaniu odcedzamy i wlewamy odwar do kąpieli.

Podczas kąpieli nie używamy mydła – to jest kąpiel lecznicza – skórę należy oczyścić wodą z mydłem wcześniej.

Woda do kąpieli nie może być za gorąca, a po kąpieli nie należy wycierać skóry, lecz zawinąć się w ręcznik i odpocząć przez ok. 30 minut w łóżku.

Zaleca się kąpiel krzemionkową trwającą 20 minut 2-3 razy w tygodniu (można i częściej po konsultacji z lekarzem).

Jak do tej pory nie odnotowano przypadków przedawkowania krzemu, ani przyjętego doustnie ani transdermalnie.

P. S. I kto by to pomyślał, że owsiane ciasteczka są tak na marginesie szalenie korzystne dla ogólnej zdrowotności? 😉

Oczywiście przygotowane na pełnoziarnistej mące owsianej lub zmielonych całych płatkach (zwykłych, nie tych błyskawicznych) i bez białego cukru, margaryny i innych nowoczesnych produktów jedzeniopodobnych. Osłodźmy je pełnymi krzemu daktylami, dodajmy również bogatych w krzem rodzynek i jedzmy je na zdrowie! Przepis na moją wersję owsianych ciasteczek (korzennych) znajdziecie tutaj [KLIK].

E-book wypełniony aż 99 zdrowymi przepisami, które na co dzień stosuję w mojej kuchni znajdziecie natomiast tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/Przepisy

Pomocne linki:

1. Badacze potwierdzają, że piwo (szczególnie jęczmienne) jest znaczącym dietetycznym źródłem krzemu: https://www.sciencedaily.com/releases/2010/02/100208091922.htm

2. Porady zielarza Jamesa Slone’a na temat znaczenia krzemu: http://medcapsules.com/info/Silica.htm oraz porównanie skrzypu i ziemi okrzemkowej jako źródeł krzemu: http://medcapsules.com/info/Silica_Diatomaceous%20Earth%20vs%20Horsetail%20Grass.htm

3. Dr H. Różański na temat krzemu: http://luskiewnik.strefa.pl/biochemia/silicium.htm

4. Autor książki „Silica The Forgotten Nutrient”, Klaus Kafmann na temat krzemu: https://sili.cium.free.fr/longevit.htm

5. Żywność jako główne źródło biodostępnego krzemu: „Dietary silicon intake and absorption” http://ajcn.nutrition.org/content/75/5/887.full

6. Price, C.T., et al. 2013. „Silicon: a review of its potential role in the prevention and treatment of postmenopausal osteoporosis”. Int J Endocrinol, https://www.hindawi.com/journals/ije/2013/316783/

7. Alergie a krzem: http://www.alergikus.pl/tag/krzem-a-alergia/