Gdy ktoś jest nadzwyczaj zdrowy to mówi się, że ma żelazne zdrowie. Skąd się wzięło to powiedzenie? Nie wiadomo.
Faktem jest, iż nie sposób żyć bez żelaza: jest ono pierwiastkiem niezbędnym dla wszystkiego co żyje, począwszy od drobnoustrojów, poprzez rośliny, zwierzęta i na ludziach kończąc.
Nie ma wątpliwości, że bez tego pierwiastka nie tylko zdrowie, ale w ogóle życie nie byłoby możliwe. Nadmiar żelaza jest jednak równie szkodliwy jak jego niedobór.
W prawidłowych warunkach jest zachowana równowaga między zużyciem a uzupełnianiem tego pierwiastka. Jednak nie zawsze tak się dzieje.
Niedobór żelaza skutkujący anemią obejmuje ok. 30% ludności na Ziemi lecz jest w tej chwili głównie problemem cierpiących na niedożywienie krajów rozwijających się (jak wynika z raportu WHO ok. 90% populacji cierpiącej na niedokrwistość z niedoboru żelaza to właśnie mieszkańcy krajów rozwijających się, głównie kobiety i dzieci).
Jednocześnie w krajach tych ryzyko zapadnięcia na tzw. choroby cywilizacyjne jest zmniejszone.
W krajach zachodnich zatem jak wynika ze statystyk – anemia to raczej marginalny problem zdrowotny: tu zmagamy się raczej jak się wydaje z długofalowymi następstwami nadmiaru żelaza w diecie w postaci nieszczęsnych chorób cywilizacyjnych.
Może to wynikać z faktu, iż u nas postawiono ten mikroelement na piedestale: w powszechnym mniemaniu im więcej jemy żelaza tym lepiej, bo tym będziemy zdrowsi, a jak jesz go za mało to czeka cię los wychudzonego i bladego anemika, ledwo powłóczącego nogami, więc najlepiej na wszelki wypadek zjadać dużo żelaza, które „daje siłę”.
Specjaliści od marketingu w firmach produkujących żywność dobrze wiedzą, że żelazo ma w tej chwili tak silnie nadmuchany wizerunek, iż jest to dla tej gałęzi przemysłu istna żyła złota: wystarczy na produkcie spożywczym dodać napis typu „bogate/wzbogacone w żelazo” aby produkt od razu lepiej się sprzedawał (podobnie jak „bogate źródło białka” czy też „bogate w wapń” – równie chwytliwe slogany przemysłu spożywczego, wybitnie podnoszące sprzedaż).
Dość rzadko mówi się o tym, że z żelazem (podobnie jak z białkiem i wapniem) jest problem taki, iż jego niedobór owszem jest szkodliwy, ale nadmiar jest jeszcze gorszy.
Żelazo to miecz obosieczny – o czym większość ludzi nie wie.
Mamy jednak obecnie całe mnóstwo danych naukowych, które wskazują na powiązanie zbyt dużych zapasów żelaza (ferrytyny) z praktycznie wszystkimi chorobami określanymi mianem cywilizacyjnych.
Medycznie uznawana jest oficjalnie głównie jedna „choroba z nadmiaru żelaza” czyli hemochromatoza. Sprawa jest tymczasem nieco bardziej skomplikowana.
Z jakimi chorobami cywilizacyjnymi badacze powiązali nadmiar żelaza w ustroju?
Lista jest długa:
- przyspieszone starzenie się: organizm nadmiernie zażelaziony szybciej „rdzewieje”, ponieważ żelazo jest bardzo reaktywnym pierwiastkiem i sprzyja powstawaniu wolnych rodników.
- Choroby serca i układu krążenia: zabójca numer jeden w krajach uprzemysłowionych.
- Choroby nowotworowe: komórki raka kochają żelazo, wysoki poziom żelaza ułatwia im przeżycie i pomnażanie (w zażelazionym ustroju łatwiej dochodzi też do przerzutów).
- Choroby neurodegeneracyjne, otępienne: od kłopotów z pamięcią aż do Alzheimera i Parkinsona.
- Insulinooporność, nadwaga i otyłość: żelazo napędza łaknienie, obniża poziom leptyny (ważnego hormonu odpowiedzialnego za regulację metabolizmu i apetytu) oraz adiponektyny (hormonu zwiększającego wrażliwość komórek na insulinę).
- Cukrzyca: odkryto, że wiążący się ze zmniejszeniem ilości żelaza w ustroju zabieg flebotomii czyli upuszczania krwi, poprawia u diabetyków wrażliwość na insulinę.
- Rozmaite infekcje: bakterie, wirusy, pasożyty oraz grzyby uwielbiają żelazo (jest ono przez nie wykorzystywane do namnażania się i rozwoju).
- Dna moczanowa: odkryto, iż zabiegi flebotomii zmniejszały u pacjentów częstotliwość występowania napadów dny moczanowej aż o 80%.
- Stwardnienie rozsiane, SM: w uszkodzonych nerwach osób chorych na MS odkryto depozyty żelaza.
- Przewlekła obturacyjna choroba płuc, POChP: najczęściej spowodowana paleniem, a tytoń jest rośliną zawierającą spore ilości żelaza [1], które każdy palacz czynny lub bierny wdycha razem z dymem tytoniowym (badali to również polscy naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego: jeden papieros zawiera średnio 0,4 mg żelaza [2]).
- Choroby wątroby: niealkoholowe stłuszczenie wątroby (powszechne w krajach rozwiniętych) reaguje pozytywnie na flebotomię, alkoholowo stłuszczona wątroba również, zaś u pacjentów z wirusowymi zapaleniami tego narządu odnotowano znaczącą redukcję ryzyka raka wątroby gdy zalecono im dietę ubogą w żelazo oraz zabiegi flebotomii.
- Dolegliwości wieku starczego jak np. sarkopenia (utrata mięśni) czy osteoporoza (utrata tkanki kostnej): nadmiar żelaza zgromadzonego w mięśniach uszkadza mitochondria, co prowadzi do atrofii mięśni poprzez stres oksydacyjny.
Kraje uprzemysłowione wkroczyły jakby w nową „epokę żelaza”, tym razem nie chodzi jednak o materiał do wytwarzania narzędzi lecz żelazo pokarmowe, a raczej jego nadmiar poutykany w tkankach współczesnego mieszkańca krajów zachodnich i przyczyniający się do zwiększonego ryzyka wystąpienia zmian chorobowych w wątrobie, mózgu, stawach, śledzionie, trzustce i innych organach.
Człowiek z żelaza, zamiast żelaznego zdrowia jednym słowem.
Prześledźmy teraz najważniejsze żelazne wątki kolejno.
1. Przedwczesne starzenie się.
Im szybciej się zestarzejemy tym szybciej umrzemy.
Starzenie przyspieszać zaczyna wtedy, gdy nagromadzenie się szkód w komórkach i tkankach przekracza zdolności naprawcze organizmu.
Z wiekiem nagromadzenie „śmieci” w komórkach wzrasta.
Jednym ze składników komórkowego śmietnika może być również żelazo (to ono między innymi jest składnikiem lipofuscyn, barwników odkładających się z wiekiem w komórkach serca, nerek, nadnerczy, tkanki nerwowej i będących wewnątrzkomórkowym markerem starzenia się – gołym okiem można je u seniorów zobaczyć jako starcze „plamy wątrobowe” na skórze).
W badaniach nad opóźnianiem procesów starzenia się okazało się, że najpotężniejszym naturalnym narzędziem do tego celu są ograniczenia kaloryczne: obniżają się markery stanu zapalnego, poprawia się wrażliwość komórek na insulinę jak również wzrasta poziom procesów autofagii – są to procesy samooczyszczania komórek ze zbędnych lub uszkodzonych elementów (m.in. zniszczone lub nieudane białka, wirusy, bakterie, kawałki membrany komórkowej, zużyte mitochondria), a następnie dokonanie recyklingu składników komórek.
Ograniczenia kaloryczne lub okresowe posty zmniejszają dowóz żelaza jak i poziom jego akumulacji w ustroju.
A co się dzieje gdy trzymamy się współczesnych zaleceń pięciu posiłków dziennie i nigdy nie stosujemy ograniczeń kalorycznych?
Przeciętny mężczyzna w wieku dojrzałym (ok. 45 lat) posiada w swoim ustroju zakumulowane 4-5 razy więcej żelaza niż jak wtedy gdy miał lat 18.
Z kobietami jest nieco inaczej, ponieważ one poprzez comiesięczne krwawienia (a także ciąże, porody i laktację) pozbywają się regularnie żelaza (przeciętnie ok. 420 ml krwi rocznie).
Mężczyźni w przeciwieństwie do kobiet takiego zaworu bezpieczeństwa w postaci „naturalnych upustów krwi” nie posiadają – są bardziej narażeni na przedwczesne starzenie się, żyją też krócej od kobiet.
Niestety kobiety po ustaniu miesiączkowania (menopauza) również zaczynają się starzeć szybciej, na co wpływ może mieć między innymi zbierający się wskutek ustania miesiączkowania nadmiar żelaza.
Na marginesie dodam, że z wysokimi zapasami żelaza badacze powiązali też jedną kobiecą przypadłość wieku rozrodczego, endometriozę – stężenia ferrytyny (głównego białka magazynującego żelazo) oraz transferyny (odpowiedzialnej za jego transport) są zwiększone w płynie otrzewnowym kobiet z endometriozą.
Jak widać nadmiar żelaza jest zagrożeniem nie tylko dla mężczyzn czy kobiet po menopauzie, lecz odbija się na zdrowiu również kobiet w wieku rozrodczym.
Ciekawą rzecz odkryli też japońscy badacze: karmienie szczurów przez dłuższy czas dietą dodatkowo wzbogaconą o jeden aminokwas (metioninę) nie tylko powodowało wzmożoną peroksydację lipidów (a nie ma nic gorszego niż utlenione, zjełczałe tłuszcze w ustroju), ale też skutkowało u nich zwiększoną kumulacją żelaza.
Metionina jest aminokwasem szczególnie obficie występującym w produktach odzwierzęcych (szczególnie czerwonym mięsie i podrobach). To jeszcze jeden powód, dla którego należy kontrolować spożycie tych produktów jeśli chcemy na długo zachować młodość i dożyć (w zdrowiu fizycznym i jasności umysłowej) przysłowiowej setki.
Nie mówiąc o tym, że produkty odzwierzęce zawierają żelazo w łatwo przyswajalnej postaci hemowej, a ludzki ustrój nie ma możliwości wydalenia jego nadmiaru.
A jeśli już mowa o dożyciu setki: pamiętacie gdy pisałam o długowiecznych mieszkańcach Niebieskich Stref?
Gdy zbadano seniorów na Sardynii (jedna ze stref długowieczności) to odkryto, że czcigodni stulatkowie mają ok. 40% mniej żelaza w ustroju niż przeciętni ludzie w średnim wieku [3].
Wszystko wskazuje na to, że kto ma mniej żelaza, ten będzie żył dłużej i starzał się wolniej, zaś kto ma w sobie dużo żelaza ten ma mniejsze szanse na długowieczność – szybciej się zestarzeje i szybciej umrze.
Dotyczy to szczególnie mężczyzn oraz kobiet po wejściu w menopauzę.
Charakterystyczną cechą Niebieskich Stref jest to, że oprócz zdrowej diety (w której produkty odzwierzęce grają rolę drugoplanową) ich mieszkańcy w przeciwieństwie do nas nie mają obsesji na punkcie żelaza, a nawet wręcz przeciwnie – każdego dnia nie szczędzą sobie produktów obfitujących w substancje zmniejszające wchłanianie żelaza: polifenole (bogactwo jarzyn, owoców, jagód, ziół i przypraw, na Okinawie również zielonej herbaty, zaś w śródziemnomorskich Niebieskich Strefach zwyczaj codziennego spożywania czerwonego wina, ziołowych herbat, kawy i bogatej w polifenole lokalnej oliwy), IP6 czyli kwas fitowy (w roślinach strączkowych, orzechach i pestkach, pełnym ziarnie, warzywach) oraz oczywiście błonnik (w mnóstwie roślin jakie zjadają każdego dnia).
W Niebieskich Strefach do tradycji należą też okresowe ograniczenia kaloryczne (posty).
Duńscy naukowcy, autorzy długoletniego badania ryzyka chorób serca The Copenhagen City Heart Study (europejski odpowiednik amerykańskich badań Framingham Study) wykazali, że wzrastające poziomy ferrytyny są powiązane ze wzrastającym ryzykiem przedwczesnej śmierci z wszystkich przyczyn.
Uczestnicy badania z poziomem ferrytyny powyżej 600 (bardzo wysoki) mieli medianę przeżywalności 55 lat (co oznacza, że połowa uczestników mających tak wysoki poziom ferrytyny żegnała się z życiem zanim osiągnęła wiek 55 lat), ci z poziomem ferrytyny 400-599 żyli średnio 72 lata, ci z poziomem 200-399 żyli średnio 76 lat, a przy ferrytynie poniżej 200 żyli średnio 79 lat [4].
W badaniach kopenhaskich poziom ferrytyny powyżej 200 posiadało 26% badanych mężczyzn i tylko 6% kobiet.
Jednym słowem poziom ferrytyny jest biologicznym wskaźnikiem długości życia.
Nie musisz chodzić do wróżki by ze szklanej kuli wywróżyła ci ile będziesz żył – idź lepiej zbadaj sobie poziom ferrytyny, szczególnie jeśli jesteś facetem.
2. Choroby serca i układu krążenia
Każdy kardiolog wie, że zawały serca występują najczęściej w godzinach porannych. Dziwnym trafem zbiega się też to z fizjologicznymi zmianami poziomu żelaza w surowicy, który rano może być nawet 2-3 razy wyższy niż wieczorem czy w nocy.
Mężczyźni wcześniej od kobiet zapadają na choroby serca i układu krążenia, podczas gdy u kobiet ryzyko tych chorób znacząco wzrasta dopiero po wejściu w menopauzę. Dlaczego tak jest?
Utarło się sądzić, że to estrogeny chronią układ krążenia kobiet w wieku rozrodczym i dlatego gdy podczas menopauzy poziom estrogenów spada – ustaje estrogenowa ochrona, a ryzyko zapadnięcia na choroby serca i układu krążenia u kobiet po menopauzie w związku z tym zwiększa się.
Pojawiły się jednak głosy niektórych badaczy, że nie same tylko estrogeny mają znaczenie: u kobiet poddanych zabiegowi chirurgicznego usunięcia macicy (co rzecz jasna nieodwołalnie wiąże się z utratą raz na zawsze możliwości pozbywania się żelaza podczas miesiączkowania) – występowanie chorób serca i układu krążenia wzrasta, a hormonalna terapia zastępcza nie ma na to wpływu, nawet jeśli poprawia profil lipidowy [5].
Podobnie u kobiet, które stosują pigułkę antykoncepcyjną powodującą skąpe pseudomiesiączki (tzw. „krwawienie z odstawienia”): wzrasta poziom zapasów żelaza w ustroju (wyższe poziomy ferrytyny).
Z kolei im większą liczbę porodów (a więc i okazji do pozbycia się części zapasów żelaza) ma za sobą kobieta, tym mniejsze ma ona poziomy ferrytyny [6].
Stosowanie pigułek podwyższa ryzyko zdarzeń sercowych i chorób układu krążenia (szczególnie gdy kobieta dołoży sobie do kompletu palenie papierosów, czyli zapewni sobie dodatkowe źródło zarówno żelaza jak i stresu oksydacyjnego).
Honorowi dawcy krwi są bardziej chronieni przed chorobami serca i układu krążenia: w badaniach w których wzięło udział 2862 mężczyzn w wieku 42-60 lat w Finlandii, naukowcy wykazali, że ryzyko zawału serca u dawców krwi jest mniejsze o 88% niż u tych, którzy krwi nie oddają.
W grupie dawców krwi tylko jeden mężczyzna (0,7% badanych) doznał zawału serca przez cały okres trwania badania (trwało ono 9 lat), podczas gdy wśród mężczyzn, którzy nigdy nie oddali krwi – przypadków zawału serca odnotowano aż 316 (12,5% badanych) [7].
W badaniach zaś wykonanych w USA na populacji dawców krwi (mężczyzn i kobiet) wykazano, że że ryzyko zawału serca jest u nich średnio o połowę mniejsze niż u osób, które nigdy nie oddawały krwi [8].
Jeśli chodzi o mężczyzn (którzy jak wiadomo nie miesiączkują), to fińscy badacze ustalili badając niemal 2000 Finów, iż poziom ferrytyny powyżej 200 powoduje wzrost ryzyka zawału serca ponad dwukrotnie: ryzyko to jest 2,2 raza większe niż u mężczyzn mających poziom ferrytyny poniżej 200 [9].
Tymczasem poziom ferrytyny 200 jest uznawany u mężczyzn jako „w normie” (norma dla mężczyzn to 15-400) i żaden lekarz takim poziomem ferrytyny u pacjenta nigdy nie będzie zaniepokojony w najmniejszym stopniu.
A szkoda, bo może właśnie powinien?
W przypadku chorób serca i układu krążenia często przepisuje się statyny. Statyny również przy okazji obniżają poziom ferrytyny, lecz w sposób umiarkowany.
Trwa obecnie pewna debata: czy pozytywne działanie statyn można przypisać bardziej oddziaływaniu leku na poziom cholesterolu czy na poziom ferrytyny?
W jednym z badań wśród pacjentów poddanych zabiegom flobotomii byli i tacy przyjmujący statyny. Jednak poprawa zdrowia, która nastąpiła po zabiegach była powiązana ze zmniejszeniem się poziomu ferrytyny, a nie z polepszonymi wartościami poziomów HDL i LDL (cholesterolu) [10].
Tymczasem wciąż przy chorobach serca i układu krążenia wskazuje się palcem głównie na cholesterol jako „rzecz do naprawienia”.
A może najpierw w przypadku chorób serca i układu krążenia należałoby „naprawić” żelazo, zmniejszając jego wybujałe zapasy?
Żelazo jest bardzo reaktywnym metalem mogącym uszkadzać delikatną wyściółkę naczyń.
Koncentracja żelaza w uszkodzonej wyściółce jest znacząco wyższa niż w naczyniach zdrowych (żelazo jest też jednym ze składników blaszki miażdżycowej) [11].
Póki co jednak statyny sprzedają się tak dobrze, że hipoteza żelazowa raczej ciężko się przebija w akademickiej medycynie.
Należy raczej będąc uzbrojonym w wiedzę samemu brać sprawy w swoje ręce (przy czym nie namawiam do krwioupustów, lecz mam na myśli zmianę diety i stylu życia).
3. Choroby nowotworowe
Mężczyźni nie tylko częściej i szybciej doznają zawałów lub wylewów, ale i częściej od kobiet zapadają na nowotwory (średnio ryzyko raka jest o 35% wyższe u mężczyzn niż u kobiet, choć dla niektórych rodzajów raka jest ono aż 3-4 razy wyższe).
Być może wynika to z faktu, że kumulacja żelaza u mężczyzn zaczyna się już ok. 18 roku życia, podczas gdy u kobiet dopiero ok. 50 roku życia (menopauza)?
Bardzo ciekawe światło na związek pomiędzy poziomem ferrytyny a rozwojem raka rzuca randomizowane badanie opublikowane w 2008 roku [12].
Związek ten odkryto niejako przypadkiem: pacjenci cierpiący na chorobę tętnic obwodowych zostali podzieleni na dwie grupy – pierwsza grupa była poddawana terapeutycznym zabiegom flebotomii, a druga (kontrolna) – nie.
Uczestnicy w momencie rozpoczęcia badania byli wszyscy wolni od raka. Badanie trwało ok. 4,5 roku. Konkluzja badania po jego zakończeniu jeśli chodzi o zapadanie na nowotwory?
Pacjenci poddani flebotomii mieli ok. 35% mniejszą zapadalność na raka oraz ok. 60% mniejsze ryzyko śmierci z powodu raka niż pacjenci z grupy kontrolnej, która nie była poddana zabiegom flebotomii.
I jeszcze wisienka na torcie czyli ferrytyna: u tych, u których wykryto w trakcie trwania badania nowotwór ferrytyna wynosiła średnio 127 ng/ml, podczas gdy u pacjentów, którzy pozostali wolni od raka była jeszcze ok. 40% niższa i wynosiła średnio tylko 76 ng/ml.
To badanie potwierdziło wcześniejsze doniesienia, jeszcze z lat osiemdziesiątych: badanie wykonane na Taiwanie ujawniło, że mężczyźni mający ferrytynę w najwyższych granicach normy mogą liczyć na trzykrotny wzrost ryzyka nowotworów w porównaniu z mężczyznami, u których ferrytyna pozostaje w najniższych granicach normy.
Przypomnijmy, że oficjalnie uznawana przez medycynę akademicką „normalna” ferrytyna dla mężczyzn to przedział 15-400, czyli że za zdrowego człowieka uważany jest medycznie zarówno ten co ma ferrytynę 20, jak i ten co ma 200, jak również i ten co ma nawet 400 – co jak teraz widzimy jest czystym szaleństwem!
Mówimy tutaj teraz głównie o profilaktyce raka polegającej na kontroli poziomu żelaza (skoro już wiemy, iż żelazo niezbędne jest każdej komórce do podziału i wzrostu, a przeładowanie ustroju tym pierwiastkiem sprzyja rozwojowi nowotworu), ale co z tymi, którzy już mają zdiagnozowaną chorobę nowotworową?
Jak wiadomo współczesne sposoby leczenia koncentrują się na usuwaniu jedynie symptomu choroby (guza), podczas gdy nowotworowe komórki macierzyste (które mogą dzielić się i dawać początek nowym guzom) mają takie „leczenie” w nosie, bo pozostają nietknięte: za jakiś czas po odtrąbieniu „zwycięstwa” nad rakiem mamy do czynienia z przerzutami i nawrotami.
Czy żelazo ma cokolwiek wspólnego z agresywnością nowotworu, jego przerzutami i nawrotami?
Okazuje się, że jak najbardziej: niespełna dwa lata temu (2015) japońscy naukowcy opublikowali badania, w których stwierdzają, że żelazo zdaje się być właśnie kluczowym elementem proliferacji nowotworowych komórek macierzystych i proponują kontrolę poziomu żelaza (w tym chelatację żelaza) jak metodę terapeutyczną celującą w te komórki [13].
Są i tacy naukowcy, również z Japonii, którzy poszli jeszcze dalej: nazwali nowotwory wprost jako „chorobę z ferrotoksyczności”, czyli przewlekłego zatrucia komórek nadmiarem zakumulowanego żelaza [14].
Rak nie żywi się tylko glukozą: do swojego rozwoju (jak wszystko co żyje) potrzebuje również dużych ilości żelaza.
Ponadto nadmiar żelaza w ustroju powoduje jeszcze jedną rzecz: usypia nasz system odpornościowy, który nie może w porę wykryć komórek rakowych, ani też ich unicestwić.
Coś w tym jest: gdy się starzejemy nasze zapasy żelaza rosną, tym bardziej rośnie też ryzyko rozwoju nowotworu – o ile z naszymi zapasami żelaza nic nie zrobimy w porę.
Być może wydaje nam się, że do tej pory zrobiliśmy już wszystko aby ochronić się przed rakiem: zdrowe odżywianie, odpowiednia aktywność fizyczna, pilnowanie poziomu witaminy D, rzucenie palenia, utrzymywanie spożycia alkoholu na rozsądnym poziomie, kontrola masy ciała i radzenie sobie ze stresem.
Jednak nawet jeśli zrobimy to wszystko, a nasz poziom żelaza pozostaje zbyt duży – to znaczy, że jednego z najważniejszych czynników ryzyka nowotworów wciąż nie mamy pod kontrolą.
4. Choroby neurodegeneracyjne, otępienne
WHO szacuje, że w 2005 roku 0,379% ludzi na świecie cierpiało na otępienie, wartość ta ma wzrosnąć do 0,556% w 2030 roku. To bardzo szybki wzrost.
Jak wskazują badania naukowe nadmiar żelaza oraz wywołany nim stres oksydacyjny ma z tym wiele wspólnego (choć rzecz jasna choroby otępienne są wieloczynnikowe i nie sposób wskazać jednej konkretnej przyczyny).
W chorobie Alzheimera badacze stwierdzili obecność złogów żelaza w mózgu – jest ono składnikiem tzw. blaszki starczej [15].
Wczesne symptomy łagodnych zaburzeń poznawczych (MCI – mild cognitive impairment) również charakteryzują się obecnością złogów żelaza zarówno w korze mózgowej jak i w móżdżku – im złogi większe, tym zaburzenia są głębsze, prowadząc w końcu do klinicznych objawów choroby Alzheimera.
Wielu badaczy zauważa związek między akumulacją żelaza z chorobami otępiennymi i proponuje terapie bazujące na usunięciu nadmiaru żelaza z organizmu, jest to zarówno stara dobra metoda krwioupustów (flebotomia) jak i stosowanie chelatorów żelaza.
Badania z lat 90-tych w których chorym na Alzheimera zaaplikowano dożylnie deferoksaminę (lek chelatujący żelazo) wykazały pozytywny rezultat [klik].
Wiadomo też, że katechiny zielonej herbaty (EGCG) również przekraczają barierę krew-mózg chelatując żelazo i miedź (czyżby to był właśnie sekret Japończyków dożywających setki w jasności umysłu i sprawności fizycznej?) [klik].
Z kolei dla chorych na Parkinsona (u nich również wykryto nadmiar żelaza w tkance mózgowej oraz podobnie jak u chorych na Alzheimera zaburzony metabolizm żelaza) proponowanym chelatorem żelaza mógłby być IP6 czyli heksafosforan inozytolu [16], popularnie znany jako kwas fitowy.
Tak, właśnie TEN, „straszny” i przebrzydły kwas fitowy, o którym niesamowite i mrożące krew w żyłach opowieści krążą po internetach, szczególnie na witrynach związanych z dietami ideologicznie opartymi na antyfitynowej propagandzie (zalecenia tego typu diet sugerują by intensywnie żywić się „najlepszym żelazem” czyli hemowym każdego dnia, skrzętnie omijając przy tym najbogatsze źródła IP6 jak pełne ziarno, niemoczone nasiona i orzechy czy rośliny strączkowe – wszystkie te produkty uważane są za „szkodliwe” z powodu fitynianów).
Nie wiadomo dlaczego, bowiem IP6 oraz inne fosforany inozytolu (jak np. (IP1-5) wchodzą w skład niemal każdej komórki u ssaków: mają działanie antyoksydacyjne, antynowotworowe, antymiażdżycowe, wzmacniające odporność i przeciwdziałające kamicy nerkowej [klik].
Szkodliwy może być jedynie ich nadmiar – jak nadmiar wszystkiego zresztą.
Przypomnę tylko, że czcigodni stulatkowie z Sardynii objadający się całe życie pokarmami bogatymi w IP6 (produkty pełnoziarniste, orzechy, strączki itd.) mieli nie tylko dużo niższy poziom ferrytyny ale i jasność umysłu zachowaną nawet w podeszłym wieku (do którego dotarli bez chorób serca i bez raka) [3].
W innej Niebieskiej Strefie długowieczności (Nicoya w Kostaryce) jada się codziennie fasolę i kukurydzę.
Na kukurydzy i fasoli z dodatkiem orzechów, nasion chia i owoców oparta jest też prosta dieta Indian szczepu Tarahumara (Meksyk): nie znają zawałów serca czy raka, ale za to słyną z tego, że w ramach klanowej rozrywki lubią uprawiać sobie biegi na dystansach 200-300 km [klik].
Tak, istnieją jeszcze na planecie Ziemia takie miejsca. 🙂
5. Insulinooporność, nadwaga, otyłość, cukrzyca, stłuszczenie wątroby
Czy przeładowanie żelazem w krajach zachodnich może mieć coś wspólnego z panującą tam epidemią insulinooporności, nadwagi i otyłości?
W badaniach japońskich (liczba badanych 228, średni wiek badanych mężczyzn oraz kobiet w wieku pomenopauzalnym wynosił 58 lat) poziom ferrytyny był w znaczącym stopniu pozytywnie skorelowany z poziomem tłuszczu trzewnego, tłuszczu podskórnego, otłuszczenia wątroby i insulinooporności [klik].
Podobne wyniki uzyskali naukowcy z Meksyku [klik].
Z wiekiem nasze zapasy żelaza kumulują się i wtedy najczęściej dopada nas nadwaga lub otyłość, insulinooporność, wzrasta też stres oksydacyjny, rosną markery stanu zapalnego (CRP).
Często za epidemię otyłości oskarża się zboża.
Krajami przodującymi w otyłości są obecnie USA i Wielka Brytania – w obydwu krajach ustawowo czyli obowiązkowo fortyfikuje się żelazem mąkę i wszystkie wyroby mączne i zbożowe, w USA również ryż i mąkę kukurydzianą.
Z kolei Włosi jedzący każdego dnia swój ukochany makaron (oraz oczywiście święte poranne cornetto na śniadanie, plus chlebek na kolację) pozostają daleko w tyle za USA pod względem otyłości, ale u nich mąki się żelazem nie fortyfikuje.
Może to więc nie tyle mąka sama w sobie wywołała epidemię otyłości, lecz zawarte w niej żelazo również się przyczyniło?
W Danii mąkę obowiązkowo fortyfikowano żelazem w latach 1954-1987 lecz następnie zakazano całkowicie jakiejkolwiek fortyfikacji tym pierwiastkiem, a nawet importowania fortyfikowanych produktów z zagranicy.
Posunięcie to Duńczycy ocenili jako zdecydowanie rozsądne, ponieważ z czasem okazało się, że poziom ferrytyny u obywateli będących mężczyznami lub kobietami w wieku pomoenopauzalnym ma tak czy inaczej tendencję rosnącą, nawet i bez zjadania dodatkowego żelaza w mące [klik].
Szwecja zakazała fortyfikacji żywności żelazem w roku 1995.
W Polsce fortyfikację żelazem nadal się dopuszcza: należy uważać szczególnie na przetworzone płatki śniadaniowe – są to produkty w większości fortyfikowane żelazem.
Drugim winnym epidemii otyłości składnikiem diety jest cukier.
Badacze donoszą, że cukier (oprócz tego, że czyni wiele rozmaitych okrutnych rzeczy w ludzkim organizmie) może podwyższać wchłanianie żelaza w przewodzie pokarmowym (badano żelazo niehemowe, którego w diecie mamy przewagę), a szczególnie aktywnym na tym polu jest cukier prosty, fruktoza, będąca składnikiem zarówno stołowego cukru jak i ukochanego przez przemysł spożywczy syropu fruktozowo-glukozowego. [klik].
Często przy anemii zaleca się spożywanie każdego dnia łyżki melasy trzcinowej (organicznej, niesiarkowanej) – jest nie tylko bogata w żelazo, ale i jest źródłem cukrów prostych.
To może tłumaczyć dlaczego kuracja melasą czyni cuda przy anemii podnosząc status żelaza czasem nawet w „beznadziejnych przypadkach” czyli tam, gdzie zawiodły suplementy.
Z drugiej strony poprawa wchłanialności żelaza przez cukry proste to zła wiadomość dla tych, którzy na anemię nie cierpią, a ich dieta to głównie mięso i słodycze (jeśli zaobserwujecie co ludzie wykładają na taśmę przy kasie w markecie, to wiecie co mam na myśli).
Żelazo jest też regulatorem głodu: niedobór żelaza (anemia) powoduje spadek apetytu, podczas gdy nadmiar żelaza (w diecie lub z suplementów) powoduje zwiększenie apetytu.
A zwiększenie apetytu zazwyczaj skutkuje przejadaniem się i wzrostem masy ciała.
Osoby z większym poziomem ferrytyny mają zazwyczaj większy apetyt, a dzieje się tak dlatego, że żelazo obniża poziom dwóch hormonów wydzielanych przez nasze adipocyty (komórki tłuszczowe): jednego o nazwie leptyna, regulującego uczucie sytości oraz innego hormonu – adiponektyny (hormonu pośrednio zwiększającego wrażliwość komórek na insulinę) [17].
Amator diety wysokomięsnej (czyli ktoś z wysokim zazwyczaj poziomem ferrytyny) nigdy nie zaspokoi głodu sałatką.
Wiem o tym, ponieważ sama do takich osób niegdyś należałam.
Mniej leptyny i adiponektyny oznacza, że ciągle byśmy coś podjadali (najchętniej coś mięsnego lub coś słodkiego) – jesteśmy nienasyceni i mamy napady wilczego głodu.
A to nie my, lecz nasze żelazo przejmuje kontrolę nad naszym głodem i ilością spożywanego pokarmu, prowadząc nas za rączkę wprost w objęcia insulinooporności, nadwagi, otyłości i dalej zespołu X (zespół metaboliczny, którego kryteria podczas badań w 2002 roku spełniało aż 26,2% polskiego społeczeństwa).
Jak donieśli w 2012 roku niemieccy badacze [18] – zabiegi flebotomii przeprowadzone na pacjentach ze stwierdzonym zespołem metabolicznym nie tylko spowodowały spadek ferrytyny, ale też poprawiły takie parametry jak ciśnienie krwi, poziom cukru we krwi, poziom HbA1c oraz profil lipidowy.
Pozytywne efekty flebotomii zanotowali również naukowcy u pacjentów ze stłuszczeniem wątroby.
Większe poziomy ferrytyny notuje się u pacjentów cierpiących na alkoholowe stłuszczenie wątroby, bowiem alkohol wydatnie ułatwia przyswajanie żelaza z pożywienia.
Wyjątkiem mogą być napoje alkoholowe zawierające polifenole i taniny w dużych ilościach (np. wytrawne czerwone wino dobrej jakości czy też domowa nalewka z intensywnie wybarwionych owoców jak np. jeżyny, maliny czy wiśnie).
Polifenole i taniny zmniejszają wchłanianie żelaza (z tego powodu odradza się picie czerwonego wina, kakao, kawy i herbaty cierpiącym na anemię).
Kiełbaski z grilla popijane wódeczką lub piwkiem mogą z kolei na dłuższą metę odbić się niestety negatywnie na zdrowiu.
6. Stwardnienie rozsiane
Czy nadmiar żelaza może mieć coś wspólnego ze stwardnieniem rozsianym, uważanym za chorobę autoimmunologiczną?
Całkiem możliwe: włoski chirurg naczyniowy, prof. Paolo Zamboni odkrył, że uszkodzenia nerwów w stwardnieniu rozsianym są przeładowane złogami żelaza [klik], a z danych wynika, że średnio 90% chorych na tę chorobę cierpi jednocześnie na zaburzenia przepływu krwi żył szyjnych.
Do intensywnych prac badawczych w poszukiwaniu sposobu leczenia tej choroby zmusiła go sytuacja rodzinna: jego żona miała zdiagnozowane stwardnienie rozsiane i sytuacja stawała się krytyczna, ponieważ kobieta z powodu choroby niemal straciła wzrok.
Dr Zamboni ulżył cierpieniom żony typowo alopatycznie czyli poprzez zabieg udrożnienia żył szyjnych (balonikowanie i wszczepianie stentów – metody przypominające zabiegi kardiologiczne u chorych na miażdżycę) – nie wiadomo jednak czy zmieniła dietę.
Zupełnie inaczej sposób leczenia SM widział dr Joseph Evers, który powstrzymał u swoich ponad 10 tysięcy pacjentów rozwój tej choroby po prostu aplikując im witariańską dietę sałatkową, o czym pisałam tutaj [klik].
Inną dietą polegającą na odcięciu pokarmów aterogennych oraz bogatych źródeł żelaza jest wegańska dieta skrobiowa dra McDougalla, na której pacjenci również cieszą się zdrowiem osiągając trwałą remisję – nie mają już potrzeby przyjmowania leków farmakologicznych.
7. Skłonności do infekcji
Podczas infekcji pojawia się gorączka: naturalny mechanizm powodujący spadek dostępnego żelaza.
Patogeny bowiem tak jak wszystkie organizmy żywe potrzebują żelaza do wzrostu i namnażania się.
Ustrój gospodarza oferujący bogactwo żelaza jest więc idealnym terenem do zasiedlenia się dla wszelkich wirusów, bakterii, grzybów, drożdżaków, pierwotniaków i różnych pasożytów: im zaś mniej dostępnego żelaza, tym mniejsze ryzyko rozwinięcia się infekcji [19].
Sezonowe ataki grypy zaczynają szaleć z reguły dopiero po nowym roku, kiedy nie tylko nasze zapasy witaminy D maleją, ale i jesteśmy właśnie po okresie świąteczno-noworocznego obżarstwa obfitującego w tradycyjne menu, czyli furę czerwonego mięsa popijanego alkoholem i zagryzanego furą słodkości na deser, co może powodować wzrost dostępnego żelaza i… raj dla patogenów.
Często czytamy w gazetach „atakuje grypa!”, podczas gdy grypa tak naprawdę nie „atakuje” – ona zasiedla się tam, gdzie ma dobre warunki do rozwoju. 🙂
W zakażeniach takich jak malaria, salmonella czy sepsa wskazuje się na zasadniczą rolę żelaza w rozwoju zakażenia i ciężkości jego przebiegu.
Badacze stwierdzili też, że pacjenci dializowani łapią dwa razy częściej infekcje gdy im się podaje suplementy żelaza niż ci, którym się tych suplementów nie podaje.
8. Inne nieprzyjemności zdrowotne
U pacjentów chorych na dnę moczanową obniżenie poziomu żelaza drogą zabiegów flebotomii przyniosło ulgę w cierpieniu i redukcję ataków (średnio o 80%) lub kompletną remisję choroby [klik].
Wraz ze starzeniem się organizmu wzrasta zagrożenie rzeszotowieniem kości czyli osteoporozą.
Z wiekiem rośnie nam też kumulacja żelaza w ustroju.
W badaniach na zwierzętach wykazano, że wysokie poziomy żelaza powodowały ubytki w tkance kostnej (osteoporoza), zaś chelatacja żelaza powodowała wzmocnienie kości [klik].
Nie ma jak do tej pory badań tego typu na ludziach: wciąż uważa się, że ostreoporoza to kwestia głównie wapnia i witaminy D, kwestii żelaza raczej nie bierze się pod uwagę.
W badaniach nad osteoporozą wyniki wskazują jednak na większe korzyści z diety wegetariańskiej niż diety wszystkożernej [klik] – czy może to być związane z faktem, że wegetarianie mają z reguły niższe poziomy żelaza od wszystkożernych?
Niewykluczone.
W badaniach młodych mężczyzn cierpiących na przedwczesne siwienie włosów okazało się, że mają oni wyższe poziomy żelaza niż grupa kontrolna [klik].
A co ze zdrowiem oczu?
Przychodzącą z wiekiem przewlekłą i postępującą chorobą jest prowadzące do ślepoty zwyrodnienie plamki żółtej (AMD – Age-related Macular Degeneration): wykazano, iż tkanki siatkówki u chorych na AMD zawierają więcej żelaza niż u ludzi zdrowych [klik].
Z kolei katarakta (zaćma) nie jest jedynie „chorobą ze starości”: występuje również w chorobach wrodzonych, którym towarzyszy przeładowanie ustroju żelazem jak np. wrodzona hemochromatoza czy też bardzo rzadka choroba genetyczna o nazwie zespół dziedzicznej katarakty związanej z hiperferrytynemią (hereditary hyperferritinemia cataract syndrome; HHCS).
Jakie poziomy ferrytyny są optymalne dla przewlekłego zdrowia i długowieczności?
Oficjalne normy ferrytyny są następujące:
– dla mężczyzn – 15-400 µg/l
Co zrobić jeśli zgromadziliśmy w ustroju zbyt dużo żelaza?
Pomijając interwencje medyczne (jak wykonywane pod kontrolą lekarza zabiegi flebotomii czy chelatacji z użyciem dożylnie podanych środków farmakologicznych) oraz oczywiście honorowe krwiodawstwo (do którego należy się zakwalifikować, a więc dysponować dobrym zdrowiem) jest parę rzeczy, które można zrobić w domu.
Najpierw jednak należy wykonać badanie krwi i upewnić się jakie mamy poziomy tych naszych zapasów żelaza czyli ferrytyny, pamiętając o tym, że czasem ferrytyna może wyjść w badaniu fałszywie wysoka, np. podczas zapalenia, infekcji lub w warunkach tzw. niedokrwistości chorób przewlekłych (czyli np. w chorobach autoimmunologicznych lub niektórych nowotworowych) ferrytyna jest wówczas wysoka podczas gdy żelazo jest niskie, podobnie jak transferyna.
Warto poradzić się (mądrego) lekarza jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości co do analizy i interpretacji naszych wyników badań.
Objawy nadmiaru żelaza są bardzo podobne do anemii: ogólne osłabienie, apatia, szarawy odcień skóry, cienie pod oczami, bóle stawów, uczucie zmęczenia, obniżone libido, często zły stan psychiczny.
W tej sytuacji można dojść do wniosku, że „to pewnie brak żelaza” i samodzielnie zaaplikować sobie suplement dostępny bez recepty. Nigdy tego nie róbcie!
Suplementacja żelazem powinna zawsze i w każdym wypadku odbywać się tylko pod kontrolą lekarza, na podstawie wykonanych badań krwi.
Również wiele multiwitamin zawiera żelazo – należy pilnie czytać etykiety i w razie czego wybrać multiwitaminę bez żelaza.
O domowych sposobach na kontrolowanie żelaza (szczególnie dla mężczyzn oraz kobiet po menopauzie, bo te dwie grupy potrzebują takiej kontroli najbardziej) napiszę dokładniej już wkrótce.
Pomocne linki:
1. Weinberg E. D. „Tobacco smoke iron: an initiator/promoter of multiple diseases.”, Biometals. 2009;22:207–210. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18704272
2. M. Herman, P. Kościelniak „Analytical evaluation of the iron transfer from cigarette tobacco to human body.”, NUKLEONIKA 2004;49 (Supplement 1): S39−S42 [link pdf]
3. Forte G. et al. „Metals in plasma of nonagenarians and centenarians living in a key area of longevity.” , Exp Gerontol. 2014 Dec;60:197-206. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25446984
4. Ellervik C. et al. „Total and cause-specific mortality by moderately and markedly increased ferritin concentrations: general population study and metaanalysis.”, Clin Chem. 2014 Nov;60(11):1419-28. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25156997
5. Sullivan J.L. „Are menstruating women protected from heart disease because of, or in spite of, estrogen? Relevance to the iron hypothesis.”, American Heart Journal 2003 Feb;145(2):190-4. [link pdf]
6. Milman N. et al. „Iron Status Markers, Serum Ferritin and Hemoglobin in 1359 Danish Women in Relation to Menstruation, Hormonal Contraception, Parity, and Postmenopausal Hormone Treatment”, Ann Hematol 65 (2), 96-102. 8 1992. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/labs/articles/1511065/
7. Salonen J.T. et al. „Donation of blood is associated with reduced risk of myocardial infarction. The Kuopio Ischaemic Heart Disease Risk Factor Study.”, Am J Epidemiol. 1998 Sep 1;148(5):445-51. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9737556. Pełen tekst [link pdf].
8. Meyers D.G. et al. „Possible association of a reduction in cardiovascular events with blood donation.”, Heart. 1997 Aug; 78(2): 188–193. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC484902/
9. Salonen J.T. et al. „High stored iron levels are associated with excess risk of myocardial infarction in eastern Finnish men.”. Circulation. 1992 Sep;86(3):803-11.
10. Zacharski L.R. „The Statin–Iron Nexus: Anti-Inflammatory Intervention for Arterial Disease Prevention”, Am J Public Health. 2013 April; 103(4): e105–e112. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3673278/
11. Sullivan J.L. „Iron in arterial plaque: modifiable risk factor for atherosclerosis.”, Biochim Biophys Acta. 2009 Jul;1790(7):718-23. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18619522
12. Zacharski L.R. „Decreased Cancer Risk After Iron Reduction in Patients With Peripheral Arterial Disease: Results From a Randomized Trial”, J Natl Cancer Inst (2008) 100 (14): 996-1002. https://academic.oup.com/jnci/article/100/14/996/917996/Decreased-Cancer-Risk-After-Iron-Reduction-in
13. Ohara T. et al. „Iron control is a novel therapeutic target of cancer stem cells”, Cancer Research 75.15 Supplement (2015): 4243-4243. https://cancerres.aacrjournals.org/content/75/15_Supplement/4243
14. Toyokuni S. „Role of iron in carcinogenesis: cancer as a ferrotoxic disease.”, Cancer Sci. 2009 Jan;100(1):9-16. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19018762
15. Connor J.R. „A histochemical study of iron, transferrin, and ferritin in Alzheimer’s diseased brains.”, J Neurosci Res. 1992 Jan;31(1):75-83. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/1613823
16. Xu Q. et al. „Neuroprotective effect of the natural iron chelator, phytic acid in a cell culture model of Parkinson’s disease.”, Toxicology. 2008 Mar 12;245(1-2):101-8. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18255213
17. Gabrielsen J.S. et al. „Adipocyte iron regulates adiponectin and insulin sensitivity.”, J Clin Invest. 2012 Oct;122(10):3529-40. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22996660
18. Houschyar K.S. et al. „Effects of phlebotomy-induced reduction of body iron stores on metabolic syndrome: results from a randomized clinical trial”, BMC Med. 2012 May 30;10:54. https://bmcmedicine.biomedcentral.com/articles/10.1186/1741-7015-10-54
19. ED Weinberg, „Iron availability and infection.”, Biochim Biophys Acta. 2009 Jul;1790(7):600-5. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18675317
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Karolina napisał(a):
Interesujący temat. Proszę o pomoc- o co chodzi gdy w wynikach żelazo wychodzi za wysokie natomiast ferrytyna jest w porządku w dolnych granicach? Pozostałe badania w porządku. Jestem młodą kobietą 33 lat, jestem szczupła, odżywiam się zdrowo, mięso jem baaaardzo rzadko. Lekarze oczywiście rozkładają ręce..
Basiap napisał(a):
Droga Marleno, początkowo ucieszyłam się gdy dzisiaj zobaczyłam, że twój nowy artykuł dotyczy żelaza. Jednak niestety nie dotyczy on mojego problemu – pomimo tego, że nie żyję w kraju rozwijającym się , mam problem z anemią i moja ferrytyna jest na poziomie 5. Mam podwyższony puls – podobno przyczyną może być niski poziom żelaza, oraz jak się ostatnio okazało problemy z nadciśnieniem. Zamierzałam od środy popielcowej zacząć dietę warzywno – owocową, ale nie wiem czy przy tak niskiej ferrytynie mogą ją zacząć?
Marlena napisał(a):
Za niska ferrytyna jest równie dużym problemem jak za wysoka. Problem z anemią może jednak wynikać nie tylko z diety ubogiej w żelazo, ale pozostaje jeszcze kwestia przyswajalności. Pacjentom z anemią często udaje się pozbyć jej wskutek postu Daniela – nie dlatego, że dieta postna obfituje w żelazo (bo tak nie jest), lecz dlatego, że poprawia się przyswajalność tego pierwiastka.
Marta napisał(a):
Witam! Przepraszam, że nie na temat, ale mam gorącą prośbę o pomoc i poradę. Mam 20 lat i od kilku lat choruję na niedoczynność tarczycy, alergię i astmę oraz migrenę. Moje samopoczucie jest na tyle fatalne, że musiałam przerwać edukację. Jestem ciągle ospała, mam cały czas światłowstręt, problemy skórne, przez które nie mogę spać w nocy (swąd oraz pieczenie, a także wysypki, łupież, trądzik i łuszczenie), bóle głowy, bóle brzucha (zarówno żołądka jak i jelit) nudności i biegunki, bóle stawów i mięśni, nieregularne miesiączki. Leczyłam się u wielu lekarzy, ale niestety żadna z konwencjonalnych metod się nie sprawdziła. Objawy skórne i ze strony układu pokarmowego mam od dziecka. Trochę poczytałam na internecie o chorobach i wydaje mi się, że przyczyna leży w zespole nieszczelnego jelita oraz nietolerancji pokarmowej, ponieważ wszystkie objawy i choroby się sprawdzają. Mogę zrobić badania w takim instytucie, gdzie zbadają na jakie pokarmy mam nietolerancje oraz których szczepów bakterii brakuje w moich jelitach i na tej podstawie dobiorą probiotykoterapię oraz dietę (niestety z mięsem). Zastanawiam się też, czy może nie lepiej byłoby zastosować beztłuszczową dietę dr Johna McDougall’a, gdyż wiem, że tłuszcze mi nie służą (powodują pogorszenie sampoczucia i większy niż zazwyczaj ból brzucha. Bardzo proszę o jakąś wskazówkę i radę ktora z tych metod Pani zdaniem byłaby lepsza? Niestety nie znam nikogo z taką wiedzą jak Pani, kto by mi mogł doradzić, a chciałabym zacząć wreszcie dobrze się czuć i normalnie żyć. Co prawda wcześniej próbowałam wegańskiej diety, ale wtedy nie pomogła, ponieważ jadłam dużo tłuszczy np. oliwy i oleju kokosowego. Może do diety dr McDougall’a włączyłabym jakieś dobrej jakości probiotyki?
Bardzo dziękuje i pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Na pewno powinnaś popracować na mikroflorą, sprawdzić jakie pokarmy nie służą Tobie i zabrać się do dzieła. Możesz spróbować diety McDougalla, możesz skorzystać z metody dr Dąbrowskiej (jak wspominała na wykładzie, na astmę pewien stary, nieżyjący już profesor ze szkoły medycznej uczył ją, że „najlepiej jest pacjenta trochę przegłodzić”). Post leczniczy warzywno-owocowy opracowany przez dr Dąbrowską (wraz z drugim zalecanym przez nią etapem jakim jest zdrowe pełnowartościowe żywienie z wykluczeniem pokarmów nietolerowanych) sprawdza się w przypadku wszystkich dolegliwości o których wspominasz. Kup książeczki dr Dąbrowskiej i poczytaj trochę. Zbierz wiedzę zanim podejmiesz decyzję. Rób to, co działa DLA CIEBIE. Eliminuj wszystko, co już na pewno wiesz, że Ci nie służy – to możesz zrobić od ręki i bez konsultowania się z kimkolwiek: Twoje ciało jest najlepszym konsultantem. Ukryte nietolerancje pokarmowe na pewno wykryje test.
Piotr napisał(a):
Takie objawy wskazują na krańcowe niedożywienie . Musisz mieć bardzo dużo pasożytów w jelitach , zablokowany żołądek i wątrobę . Proponuję wykonać Vega test , dostępny w każdym większym mieście .
Vlad napisał(a):
Witam Pani Marto, mam znajomą która miała podobne objawy od dziecka, wysypki skórne, trądziki,anemie itp.Skończyły się te problemy gdy zbadała sobie ph soków żołądkowych, miała ph 3 !, a powinno być 1 max 2. niedokładnie strawione białka dostawały się krwi i robiły spustoszenie w całym organizmie, poza tym zbyt wysokie ph soków żołądkowych powoduje znaczną nie-przyswajalność wielu pierwiastków i mikroelementów, do organizmu dostaje sie wiele patogenów itd. Za poradą kogoś (nie pamiętam już kogo) zaczęła stosować wysokie dawki wit-C, tzn kwasu L-Askorbinowego, ok 6-9 gr dziennie (szklanka letniej wody z miodem + ok 2 gr(łyżeczka od herbaty) Kwasu L-Ask.) i tak 3/4 dziennie. Dodatkowo przyjmowała betaine HCL (kwas solny z enzymem betainy). Jak długo stosowała, nie pamiętam, ale chyba do wyleczenia, bo teraz jest tryskającą zdrowiem i witalnością kobietą z piękną cerą. Poza tym przestała jeść jakąkolwiek żywność ze sklepów, tylko bezpośrednio od sprawdzonych rolników nie stosujących żadnych pasz z GMO czy używających nawozów sztucznych i chemicznych oprysków. Właściwą florę bakteryjną układu pokarmowego odbudowała zwykłym kwaśnym krowim mlekiem od takich właśnie rolników.
Na marginesie, ja również nie jem nic ze sklepów, jem masło, używam smalcu, nie używam olejów roślinnych. Stosuję dodatkowo codziennie rano na czczo szklankę wody (surowej) czerpanej wiadrem ze studni (taka woda ma informację pola magnetycznego ziemi – energię niezbędną do życia, gdy przejdzie przez filtry, pompy, rury łączone pod kątem prostym zazwyczaj, już tej energii nie posiada; w studni jest zawieszony kawał czarnego krzemienia – kupiłem poprzez internet), do tej wody małe pół łyżeczki soli kłodawskiej lub różowej himalajskiej, 3/4 krople jodyny (lepszy byłby płyn lugola, ale jest nieosiągalny, na rynku jest wodny roztwór jodu, a prawdziwy płyn lugola to roztwór jodu w jodku potasu), ok 50ml płynu Delbeta (34gr chlorku magnezu rozpuszczone w 0.7-1L wody (surowej), + ok 1 łyżeczki roztworu boraxu (1 łyżeczka boraxu na 0.7-1 L wody) (większość pierwiastków wchłania się w obecności boru) + małą łyżeczkę kwasu L-Ask.. Stosując to 1/2 czasem 3 razy dziennie nie mam żadnych problemów ze zdrowiem już od dłuższego czasu, mam mnóstwo energii, cały dzień jestem w ruchu, czuję radość życia, kreatywność itp. Stosuję zasadę – lepiej zapobiegać niż leczyć. Nasz organizm posiada ogromne możliwości samoleczenia i samo-naprawy, tylko trzeba zastosować dwie zasady: dostarczyć co jest mu potrzebne i go nie zatruwać – i to wszystko. Nie pomogą żadne diety-cud, gdy będziemy go systematycznie zatruwać – żywnością ogólnie dostępną. Przecież obecnie w każdym produkcie na półce sklepowej jest mnóstwo konserwantów (środków grzybo/bakteriobójczych – niszczących naszą właściwą i niezbędną do życia florę bakteryjną układu pokarmowego), nawet w mące są już konserwanty (przecież zapakowana musi leżeć w magazynach zanim się sprzeda i nie może się zepsuć bo będą straty), w cukrze nie ma cukru, jest sacharyna – tańsza produkcja, itd itd, zysk i tylko zysk się liczy, nie jakieś tam zdrowie klientów. Trzeba się zwrócić z powrotem do natury chcąc być zdrowym.
Trochę się rozpisałem, sorry, ale może się to w jakiś sposób przyczyni do poprawy Pani zdrowia i jakości życia.
Pozdrawiam serdecznie Vlad
Antonina napisał(a):
Wiem, że się powtarzam, ale…. Marleno, jesteś WIELKA!!!!!
Marlena napisał(a):
Antonino, Twoje komentarze zawsze mobilizują mnie do jeszcze lepszej pracy. Dziękuję! <3 🙂
Karolina napisał(a):
Jak najlepiej pozbyć się żelaza w naturalny sposób?Jakieś zioła?
Marlena napisał(a):
Napiszę o tym niebawem.
Angelika napisał(a):
Rok temu miałam niedobór żelaza (i to przez lekarzy! na trądzik średnionasilony dermatolożka zapisała Tetralysal, dopiero później przeczytałam, że zakłóca on wchłanianie żelaza – już więcej nie posłucham jakże „mądrych lekarzy”) i od wtedy zaczęły się moje problemy z nadwagą. Lekarz zapisał mi tabletki z żelazem (80 mg) i kwasem foliowym. I faktycznie, tak jak Pani pisze, mój apetyt stał się wilczy. Ale lekarz nie dał mi skierowania na ferrytynę+żelazo, tylko na samo żelazo. W najbliższym czasie wybiorę się do laboratorium i zbadam. A innym przykładam tak szerokich norm badania jest TSH. Norma to od 0,32 do 5,0. A najlepiej mieć na poziomie 1,0-2,0, to dlaczego ustalono normę aż do 5,0? Mój wynik to 2,56, mam 21 lat. Lekarz powiedział, że prawidłowy wynik (bo w normie). Czy mam się czym martwić? Wykonać FT3 i FT4 na własny koszt?
Marlena napisał(a):
Angeliko, jeśli Twoje objawy Cię niepokoją to zrób dodatkowe badania. Problemem współczesnej medycyny jest m.in. to, że „leczy się” wyniki badań, a nie człowieka. Dopóki wyniki badań są „w normie” nikt nie kiwnie palcem w bucie, odeśle co domu i dopiero jak już jest NAPRAWDĘ źle (czyli wyniki badań poza normą) to przepisuje się leki na zbicie objawów (i tak nie interesując się najczęściej przyczyną).
Normy dla TSH też mają podejrzanie duży rozziew (choć nie aż tak duży jak ferrytyna), to dlatego często ludzie (głównie kobiety) piszą, iż mają wyraźne objawy związane z tarczycą, podczas gdy lekarz odesłał do domu bo „wyniki w normie”. Nie kazał nic robić, niczego nie przepisał, nie zainteresował się naszą dietą i stylem życia – jest pani zdrowa, wszystko w porządku. I tak sobie czas leci, żyjemy nadal jak żyliśmy, jemy nadal to co jedliśmy, a stan zdrowia się pogarsza, aż do momentu gdy już jest bardzo mocno źle.
Anna Maria Jacobi napisał(a):
Witam
Świetny artykuł ?
Piszesz o ferrytrynie ze powinna być od 20-40 dla kobiet
ja mam poziom 63,7 , – nie suplementuje preparatów z żelazem
tylko mi poziom wzrasta po zielonych sokach – pije z trawę
pszeniczna – gdyż miałam bardzo niski poziom żelaza 55/50-170/ – mam
problem z wchłanianiem – żołądek , jedynie sok z pszenicy działa
Jestem na diecie roślinnej warzywno- owocowej .
Nie chciałabym aby ten poziom ferrytryny mi wzrastał
co robić ? Nie pic tego soku ?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Poziomy zaproponowane przez P.D. Mangana to całkiem sensowna, ale tylko propozycja. Z tego co pisał dr Saul nasz ustrój ma mechanizmy do zaprzestania wchłaniania żelaza niehemowego (tego hemowego niestety nie), jeśli jednak jesteś w trakcie lub po menopauzie, to pij trawę pszeniczną na przykład co drugi dzień, bo nie miesiączkując nie ma już w tym momencie naturalnego „zaworu bezpieczeństwa”.
Gosia napisał(a):
Bardzo ciekawe fakty o żelazie. Mam jeszcze pytanie niezwiązane z tematem. Kupiłam książkę dr Fuhrmana z przepisami („Jedz, aby żyć zdrowo. Przepisy”) i zastanawiam się, czy jest sens kupować też pozostałe tego autora. Głównie interesują mnie przepisy, a wyczytałam, że w „Trzech krokach do zdrowia” też są. Orientujesz się może, czy w obu książkach są takie same?
Marlena napisał(a):
Niektóre się powtarzają, ale są też i całkiem nowe. Zresztą dr Fuhrman zachęca by traktować jego przepisy jako inspirację (gdzieś tam jest nawet tabelka z przyprawami decydującymi o tym czy danie nam wyjdzie w stylu azjatyckim, śródziemnomorskim, tajskim czy indyjskim). Ja często właśnie tak robię czyli gotuję z tego co aktualnie w lodówce, doprawiam przyprawami w zależności od tego na jakie danie mam ochotę: zupa lub potrawka wykonana z podobnego zestawu warzyw, strączków i grzybów może wyjść w stylu orientalnym (z kuminem, czosnkiem, imbirem, garam masala) japońskim (z tamari, miso, sezamem, algami i kawałkami tofu itp.) albo w stylu włoskim z wonnymi ziołami, pomidorem, bazylią itp. A może po polsku, z kaszą gryczaną albo grubym jęczmieniem i obowiązkowo koperkiem lub natką pietruszki? Jedno danie (te same składniki lub bardzo podobny ich zestaw) daje możliwość przyrządzenia różnych dań, w różnym stylu, zarówno rzadkich – zupowatych jak i gęstych – leczowatych. Miksowanych na krem lub z całymi kawałkami. Z dodatkiem skrobiowym (lub bez) podanym osobnym lub wmieszanym do dania.
Czasem mi wyjdzie bardzo fuhrmanowskie danie (zielsko rządzi), a czasem bardziej mcdougallowskie (kochane ziemniaczki i spółka). Tak czy inaczej znam zasady i w ich obrębie się poruszam. Małe wyjątki robię sobie np. z okazji świąt czy uroczystości rodzinnej, ale na co dzień trzymam się prostoty, operując przyprawami, dodatkami i teksturą.
Gosia napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź! 🙂
Ja gotuję podobnie, najczęściej różne kasze plus warzywa albo ziemniaki plus warzywa albo strączkowe plus warzywa. Dość prosto i szybko. Fuhrmana zostawiam sobie na specjalne okazje, bo większość jego przepisów przeważnie zawiera jakiś składnik, którego z reguły nie mam w domu, muszę do nich robić specjalne zakupy, a to przeważnie nie wychodzi. Np. ten sos sojowy, jakoś nie jestem do niego przekonana, a pojawia się bardzo często. No i owocowe octy, nie wiem, czy można ich używać, czy lepiej tylko jabłkowy (mój ojciec chemik uważa, że tylko ten się nadaje). Ale przyznam, że wszystkie przepisy, które do tej pory wypróbowałam, były smaczne lub bardzo smaczne. Dlatego wolę gotową instrukcję, bo z moich eksperymentów przeważnie niewiele wychodzi… Ale będę kombinować dalej, pozostałe książki też pewnie w końcu kupię. A jeszcze co do żelaza, to bardzo cieszy mnie, że te fityny nie są wcale takie straszne i nie trzeba namaczać orzechów, bo surowe smakują znacznie lepiej.
Zrobiłam właśnie Twoją granolę i jest pyszna!
Marlena napisał(a):
Sos sojowy nie jest zły – doskonale zastępuje w wielu potrawach chemiczne „Maggi” w płynie. Należy jedynie dokonać wyboru sosu organicznego, najlepiej Tamari (wtedy jest też bezglutenowy, bez pszenicy), długo fermentowany zgodnie ze sztuką, a nie taki za 5 złotych z byle marketu, pędzony na chemii i nie wiadomo z jakiej soi.
Octy można robić z każdych owoców (a także kwiatów i ziół), które fermentują (fermentacja octowa). Są fenomenalne w smaku, każdy jest inny, zobacz na blogu herbiness jakie octowe cuda można w domu wyczarować https://www.herbiness.com/mozesz-zrobic-ocet/
Katarzyna napisał(a):
Marleno,
Dzięki za kolejny ciekawy artykuł.
Korzystając z okazji chciałabym zapytać o spożywanie minerałów Schidele. Kupiłam je dla mamy ze względu na krzem, ale niestety jest w nich dużo żelaza. Mama jest już kobietą dawno po menopauzie i tu zapala mi się lampka czy powinna brać te minerały? Chcę jej pomóc a mogę zaszkodzić. Będę wdzięczna za opinię.
Pozdrawiam,
K
Ela napisał(a):
Najgorszym składnikiem tych minerałów jest tlenek aluminium i to chyba AŻ 10%. Nie bierz tego NIGDY i nie dawaj mamie!
Marlena napisał(a):
Elu, ale tam jest jednocześnie bardzo dużo krzemu – krzem jest silnym antagonistą glinu, więc nie taki diabeł straszny 😉
gajowy napisał(a):
Powstawaniu bardzo agresywnych wolnych rodników sprzyja obecność WOLNYCH JONÓW żelaza i miedzi w organiźmie. Tłumaczy to obrazkowo i opisowo punkt 5 niniejszej publikacji „https://7ppm-suisosui.jp/yakurisayou_en.html”. Tyle że w zdrowym organiźmie wolne jony metali nie mają prawa występować. Cały zapas żelaza i miedzi jest związany z wyspecjalizowanymi proteinami. Za ewentulaną obecność wolnych jonów metali odpowiada proces chorobowy lub zapalny i ma to niewiele wspólnego z całkowitym zapasem żelaza w organiźmie.
Marlena napisał(a):
Owszem, ma wiele wspólnego. Procesy zapalne z wiekiem zwiększają się – podobnie jak zapasy żelaza. Trzymanie zatem dużych zapasów żelaza (ferrytyny) to jak trzymanie w swoim domu mnóstwa skrzynek z dynamitem. Nikt mądry nie trzyma w swoim domu dynamitu. 😉
Gosia napisał(a):
Witam. Zrobiłam wynik żelaza i wyszło mi 177 ( norma 37-145), trochę mnie to martwi bo nie przyjmuje suplementu żelaza. Czy spożywanie przez ostatnie tyg smoothie ze szpinaku i przyjmowanie wit c w ilości 500mg , mogło mi tak zwiększyć poziom żelaza? 2 miesiace temu moje żelazo wynosiło 120 .
Marlena napisał(a):
Poziomy żelaza w surowicy są zmienne. Zależą od diety, stanu wątroby, przyjmowania leków (również antykoncepcyjnych) itd. Jeśli ferrytyna jest przyzwoita (czyli niezbyt wysoka), to nie ma co na zapas martwić się poziomem żelaza w surowicy, tym bardziej gdy badanie było robione rano gdy poziom żelaza zwiększa się fizjologicznie (niższy jest po południu i wieczorem). W razie wątpliwości można skonsultować z lekarzem oraz wykonać badania ponownie. Witamina C owszem zwiększa przyswajalność żelaza , lecz szpinak wcale nie jest jakimś super źródłem żelaza (tu masz zestawienie najbogatszych źródeł żelaza w roślinach: https://salaterka.pl/najlepsze-zrodla-zelaza/).
Żelaza niehemowego w zasadzie nie można przedawkować z żywności przy urozmaiconej diecie – byłoby to niezmiernie trudne ponieważ nasz organizm sam reguluje ile go potrzebuje na dany moment wchłonąć i zaprzestaje wchłaniania gdy ma go dosyć (czego nie jest w stanie zrobić w przypadku żelaza hemowego i dlatego to ono jest dużo bardziej niebezpieczne jeśli chodzi o odkładanie zapasów).
Andrzej napisał(a):
W takim razie co z patelniami żeliwnymi?
Używać czy nie używać?
gajowy napisał(a):
Andrzej,
Proponuję przejść na patelnie teflonowe oraz zaprzestać korzystania z kolei żelaznej.
Andrzej napisał(a):
Nieco z innej beczki..
Droga autorko, drodzy czytelnicy bloga,
jak się domyślam prawie wszyscy tu zaglądający to zadeklarowani wegetarianie, czy nawet weganie.Ok, ja po części też. Ale!!!Słuchajcie, nie wytrzymałem, nie dałem rady w te ostatnie mrozy, po prostu słabłem.Skusiłem się na rosołek z indyka i była poprawa ale po drugim i trzecim tego typu daniu jednak zrezygnowałem, nie czułem zdecydowanej poprawy.Następnie spróbowałem z mlekiem.Podgotowałem je i troszkę masła wrzuciłem by homogenizacji się pozbyć, i powiem wam rewelka , to działa!!Zdecydowany powrót sił i energii, do tego jeszcze znikły wszystkie afty i guzki w jamie ustnej.Teraz próbuję z wątróbką wołową(mega dawka B12) ale to chyba nie ten kierunek,to raczej danie od święta.
Wniosek -dieta jednak zależy od klimatu i spokojnie po dłuższym odmawianiu sobie pokarmów zwierzęcych warto jednak pić trochę mleka (najlepiej kozie i nie z marketu ) i jeść jaja.
Zimą więcej ,latem mniej.
Ewa napisał(a):
ANDRZEJU, A JA MYŚLĘ, ŻE KIEDY NIE JADŁEŚ PRODUKTÓW ODZWIERZĘCYCH TO TWÓJ ORGANIZM PO PROSTU ZACZĄŁ SIĘ OCZYSZCZAĆ I STĄD TO UCZUCIE SŁABOŚCI. WRACAJĄC DO JEDZENIA MIĘSA I MLEKA PO PROSTU ZABLOKOWAŁEŚ PROCESY OCZYSZCZANIA I DLATEGO POCZUŁEŚ SIĘ LEPIEJ. WEDŁUG MNIE POWINIENEŚ GRUNTOWNIE OCZYŚCIC ORGANIZM POSTEM I WTEDY POCZUJESZ CO TO PRAWDZIWA ENERGIA
Patka napisał(a):
Trochę odebrałam to tak: im więcej różnego rodzaju pokarmu, tym lepiej. Ale – to tylko taki przykład – mój znajomy wegetarianin ma często zajady, a ja nie jem nabiału w ogóle i nie miewam ich nigdy. Byłoby to wbrew temu co napisałeś, bo skoro ja jem bardziej ubogo, to ja powinnam mieć te zajady. Tak więc raczej nie chodzi tu o to by jeść różnie, ale wybierać to co dobre. W grę wchodzi też przecież obróbka cieplna, nasz stan zdrowia i to jak przyswajamy, pochodzenie żywności, łączenie produktów, etc. Ale w zasadzie to cały czas jest tutaj o tym mowa.
Andrzej napisał(a):
Ewo i Patko
Proponuję popracować fizycznie następnej zimy ,bo wiosna już chyba ,
tak w trzaskające mrozy poniżej minus 10 co najmniej 3 godziny dziennie przez tydzień minimum i zobaczymy (zobaczycie) ,że coś tu nie działa.
Z diety wege,row i innych nie można robić bożyszcza. Nie ma żadnych jednoznacznych dowodów naukowych i nie wiadomo jak jest naprawdę.Lepiej zaufać tradycji i zdrowemu rozsądkowi.
Patka napisał(a):
Andrzeju, nie mam zamiaru się licytować na to ile kto pracuje fizycznie, ale taki pan Scott Jurek mógłby coś na ten temat się wypowiedzieć i przedstawić jakie zmiany zaszły w jego organizmie gdy przeszedł na dietę wegańską. Jest wielu innych sportowców i myślę, że nie można im zarzucić, że nie pracują ciężko fizycznie oraz że nie skupiają się na diecie jak najbardziej optymalnej dla zdrowia i wyników. Nikt też nie próbuje niczego gloryfikować . Zwróciłeś się do czytelników, to ktoś odpowiedział, a że nie po Twojej myśli… 😉
Pozdrawiam.
Lukasz napisał(a):
Czy jak codziennie pije ok. 1/4 kubka zakwasu buraczanego to mogę przesadzić z żelazem?
Ania napisał(a):
Rewelacyjny artykuł!
tusinek12 napisał(a):
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Marta 22.02.2017 16:24. Sprobuj zakwasic zoladek metoda polecana m.in. przez Jerzego Ziebe (np. ocet jablkowy 10min. przed posilkiem).
Marleno jestes WIELKA :)))
Marlena napisał(a):
Działanie octu polega głównie na podrażnianiu śluzówki żołądka, dzięki czemu wydzielana jest większa ilość soków żołądkowych i wtedy pH w żołądku na jakiś czas spada. Jest to jakieś rozwiązanie, ale działa tylko gdy przyjmujemy ten ocet. Nie powoduje to naprawy samego narządu.
Dużo lepszą metodą jest spowodowanie aby ustrój sam zaczął wytwarzać soki żołądkowe i robił to poprawnie – stale i fizjologicznie. Można to zrobić dając układowi pokarmowemu nieco wytchnienia od ciągłego trawienia. Kilka dni na diecie płynnej (koktajle, soki, woda, herbatki ziołowe, wywar z jarzyn) pozwala odpocząć układowi trawiennemu i poprawić fizjologiczne wydzielanie soków żołądkowych. Jest to też sposób stosowany przez dr Dąbrowską u pacjentów z problemami gastrycznymi: najpierw parę dni na diecie płynnej, a potem dopiero przechodzą na post Daniela dobrze trawiąc również pokarmy stałe.
user1 napisał(a):
I właśnie dlatego przerzuciłem się z przereklamowanej „bogatej w żelazo” soli himalajskiej na zwykłą sól kamienną.
Marlena napisał(a):
Bogactwo żelaza w soli himalajskiej łatwo poznać po kolorze: im bardziej różowa sól, tym więcej w niej żelaza. Poza tym tak jak napisałam – najbardziej niebezpieczne jest żelazo hemowe (z produktów odzwierzęcych), więc jeśli ktoś np. jest wyznawcą modnej obecnie diety „Paleo” i zgodnie z zasadami owej diety zjada te produkty każdego dnia, to nawet zmiana soli wiele nie pomoże jeśli idzie o ryzyko kumulacji żelaza (chyba, że jest to np. honorowy krwiodawca, wtedy ma możność obniżyć sobie ferrytynę). W przypadku żelaza niehemowego (z soli lub roślin) ludzki organizm ma mechanizmy do regulowania wchłaniania, podczas gdy w przypadku żelaza hemowego takich mechanizmów regulacyjnych nie posiada i wchłania wszystko to co dostaje. Jeśli dostaje za dużo to odkłada.
Dlatego nie bałabym się żelaza w soli czy roślinie, ale raczej tego hemowego żelaza z produktów odzwierzęcych, bo to one może nam narobić z czasem kłopotów.
malibu napisał(a):
Jak te informacje mają się do zaleceń jedzenia jak największej ilości zieleniny (np. szpinaku, brokułów czy jarmużu), która jest bogata w żelazo? Ograniczać czy nie?
Marlena napisał(a):
Jedz śmiało – w roślinach mamy żelazo niehemowe, którego wchłanianie ludzki ustrój potrafi sobie regulować (w przeciwieństwie do hemowego pochodzącego z produktów odzwierzęcych).
Renata napisał(a):
Witaj Marleno. Chciałam Ci podziekować za ciekawe artykuły, za sprawa ktorych zmieniłam dietę na bardziej zdrowa. Wyczyściłam szafki z niezdrowych produktów, kupuje orzechy ,pestki i duzoo warzyw. Jem mało mięsa, jeśli już, to filet z kurczaka lub ryba. Piekę chleb, kisze warzywa. Suplementuje siebie i męża vit.C, D, B kompleks, magnezem oraz cynkiem. Wyciskam soki z jarmużu, szpinaku i selera naciowego, który pijemy po szklance każdego dnia, oraz po szklance pomarańczowego (marchew, pomarańcze, jabłka) do tego ćwiczymy – mój maż od ok 2 lat. Pisze,ponieważ zaczęły „strzelać” nam stawy. Nie jest to bolesne, jednak trochę niepokoi, poniewaz nie mielismy tego wczesniej. Co robię nie tak? Masz może jakieś sugestie. Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Nie wiem co robisz nie tak – albo dieta nie jest doskonała, albo za duże obciążenie stawów ma miejsce podczas aktywności fizycznej. Zbadaj sobie też poziom witaminy D, z tego co pamiętam z książki „Kuracja witaminą D3 w wysokich dawkach” Jeff T.Bowles pisał, że strzelanie stawów ustąpiło gdy poziom witaminy D osiągnął przyzwoicie wysoki poziom (niestety nie pamiętam jaki to był dokładnie).
Piotr napisał(a):
Super artykuł.
Jak zrobić z tym porządek ? Molibden i mangan mogłyby przywrócić równowagę z żelazem , a najszybciej zatrzymać ten proces może można by było podając dożylnie witaminę C ( askorbinian sodu ) .
Marlena napisał(a):
Nie potrzebne są żadne kombinacje alpejskie z suplementowaniem czy dożylnymi wlewami czegokolwiek. Napiszę o tym wkrótce jak trzymać ferrytynę na wodzy.
Anna napisał(a):
Od kiedy dokonuję badań krwi (liceum) zawsze miałam wyższy poziom żelaza niż wskazuje górna granica. Pozostałe podwyższone parametry to objętość krwinek czerwonych. Aktualnie mam 30 lat i nic się nie zmieniło. Nadmienię, że do 25 roku życia uprawiałam wyczynowo sport, a teraz jestem po prostu aktywna (4 razy w tygodniu biegam/ćwiczę w domu).
Czy powinnam się martwić?
Marlena napisał(a):
Poziom żelaza w surowicy to nie to samo co poziom ferrytyny. Czy powinnaś się martwić to jest pytanie do lekarza, który zleci odpowiednie badania i przeanalizuje parametry (na ferrytynę można jednak wziąć pewną poprawkę jeśli wyjdzie nam wysoka ale wciąż „w normie”).
Hanna napisał(a):
Marleno, dzięki za ten artykuł. Jak zawsze solidna wiedza przedstawiona w przystępny sposób. Teraz niecierpliwie czekam na te domowe sposoby pozbycia się nadmiaru żelaza u osób nieco starszych. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Cieszę się, Hanno, że artykuł jest dla Ciebie przydatny. Wkrótce część druga. 🙂
. napisał(a):
Jak miałem 16 lat stwierdzono u mnie anemię, po czym przez pół roku z zalecenia lekarzy przyjmowałem prawie 1000% zapotrzebowania na żelazo razem z witaminą C. Efekt? Począwszy od zaparć, poprzez nietolerancje pokarmowe aż do stanów zapalnych jelit. Przestrzegam przed przyjmowaniem żelaza i rad lekarzy :).
Angelika napisał(a):
Dzisiaj wróciłam od drugiego już z kolei laryngologa i tylko Pani jest w stanie mi pomóc. W migdałkach mam białe czopy ropne (wiem, że to obrzydliwe) i chcą mi je usunąć. Mam też trądzik i twierdzą, że stan zapalny w migdałkach jest przyczyną powstawania krost na twarzy (gł. na brodzie i policzkach). Czy Pani uważa, że usunięcie migdałków nie obejdzie się bez żadnych szkód (nawet tych niejawnych) dla mojego zdrowia? Czy w moim wieku (21 lat) migdały już nie pełnią żadnej funkcji i mogę wyciąć? Czy to prawda, że jeśli usunę to ta biała wydzielina będzie w innym miejscu mojego ustroju? Czy trądzik na pewno od tego zniknie? Bardzo proszę o Pani zdanie w tej sprawie, bo jest dla mnie bardzo ważne.
Marlena napisał(a):
Migdałki mają swoją funkcję w każdym wieku, gdyby tak nie było to zanikałyby (jak grasica na przykład). Narząd ten jest częścią systemu odpornościowego i niestety nie odrasta po wycięciu.
Twoje problemy są nabyte, nie urodziłaś się z nimi, wynikają zatem one ze stylu życia, z których najważniejszym czynnikiem jest dieta – jest prozapalna i uboga odżywczo (pozbawiona wystarczającej ilości mikrosładników odżywczych). Stąd brak odporności, stąd tworzenie przez organizm dodatkowych dróg ujścia dla toksyn (skóra, migdałki). Samo usunięcie migdałków niewiele da – one nie są tutaj winne. Przyjrzyj się temu co robisz, co wkładasz do swojego ciała i nakładasz na nie (skóra jest największym organem wchłaniania), bowiem reakcja organizmu w postaci zmian ropnych (na skórze lub na migdałkach) to objaw, a nie przyczyna Twoich problemów. Potrzebna jest tu rewolucja stylu życia i diety, pozbycie się szkodliwych nawyków w celu prawdziwego uzdrowienia całego swojego systemu, a nie usuwanie tylko samych widocznych objawów.
Ania napisał(a):
Osobiscie nie mialam problemow z migdalkami,ale dopiero co widzialam post w jednej z grup na facebooku,i osoba opisywala jak wyleczyla migdalki w domu i obylo sie bez wycinania. Jak p. Marlena pisze,jak cos zle fukcjonuje to nie znaczy,ze zaraz trzeba wycinac. Czy tak latwo decyduja sie wyciac nerke, watrabe, serce itd jak nie dziala jak nalezy? Jestem pewna,ze to mozna uzdrowic metoda naturalna.Nie takie problemy zdrowotne ludzie wyleczyli w domu.Przypuszczam zreszta,ze samo wyciecie migdalkow i tak nie zalatwiloby sprawy, bo bylyby „przezuty”w inne miejsca – w sensie,ze organizm znalazl by sobie nowe miejsce jako smietnik.Zycze powodzenia.A fb grupa warta polecenia:
„Niekonwencjonalne metody – Aleksandra poleca!”
Anna napisał(a):
Jak zwykle niezwykle rzetelny i dobrze napisany artykuł. Za każdym razem mogę się wiele dowiedzieć. Nie sądziłam, że oddanie krwi może mieć takie pozytywne skutki.
Lajna napisał(a):
Witam. Zaglądam tu od czasu do czasu jak tylko znajdę chwilkę i bardzo się ucieszyłam widząc ten artykuł. Jestem idealnym przykładem tego artykułu. Wiecznie blada, słaba podejrzewano u mnie anemię. Wyniki wskazywały bardzo wysoki poziom żelaza. Lekarze niezbyt się tym przejmowali ponieważ właśnie wkraczałam w dorosłość (więc teoretycznie byłam za młoda na jakiekolwiek ciężkie choroby 🙂 ). Po śmierci bardzo bliskiej osoby postanowiłam się wziąć za ten temat i tym sposobem po wykonaniu badań genetycznych stwierdzono u mnie hemochromatozę typu I, czyli związaną z mutacją genu HFE. Obecnie po 13 latach od tej diagnozy jestem pod opieką specjalisty, robiąc kontrolne badania co jakiś czas.
Niestety u mnie dieta bezmięsna nic nie dała (oczywiście nie ograniczyłam go całkowicie). W tej chwili przyjmuję raz dziennie tabletkę z bardzo wysoką dawką cynku (zincteral), co bardzo skutecznie obniża poziom żelaza, gdyż cynk hamuje wchłanianie żelaza.
Mogę również doradzić osobom, które chcą obniżyć poziom żelaza i podać błędy jakie popełniałam w żywieniu co doprowadziło do wysokich poziomów żelaza:
– moczyłam musli w jogurcie i w takiej formie spożywałam co było błędem ponieważ przyswajanie żelaza z musli przez dłuższy czas rozmoczonego było wtedy o wiele większe,
– łączyłam orzechy z żurawiną (żelazo uwielbia towarzystwo witaminy C i wtedy szybciej się wchłania).
Ale tak jak już wcześniej pisałam na mnie najlepiej działa cynk (45 mg dziennie).
Bardzo dziękuję za ciekawy artykuł.
Pozdrawiam
Bernadetta napisał(a):
Pani Marleno, od trzech lat mam egzemę na dłoniach, teraz rozsiała się dalej i obejmuje przedramiona aż trochę za łokcie. Nie stwierdzono u mnie alergii, a dermatolog standardowo przepisał sterydy, na moje pytania „skąd i dlaczego”rozłożył ręce i powiedział, że egzema może objąć całe ciało. Zaczęłam sama zgłębiać temat, eliminowałam po kolei potencjalne przyczyny, wszystko robię w rękawiczkach i nic nie pomaga. Doszłam do wniosku, że mam rozrost grzyba candida, bo oprócz egzemy od długiego czasu mam zapchany nos i wodnistą wydzielinę z nosa z zielonymi strzępami. Robiłam test śliny, który potwierdził obecność grzyba. Mam 51 lat od dziecka nie lubię mięsa, a odkąd jestem na własnym garnuszku mięsa nie jem wcale (nawet zup na mięsnym wywarze). Niestety odżywiałam się fatalnie, ogromne ilości słodyczy i niezdrowego jedzenia do tego wszystkiego papierosy. Nie dbałam o zdrowie, żeby zachować szczupłą sylwetkę przeprowadzałam głodówki, ale nie takie lecznicze, bo podczas nich piłam dużo kawy. Od ok 5 lat zaczęłam zwracać uwagę na to co jem. Mam okresy, że jem warzywa owoce, kasze, jednak 2-3 razy do roku „łapię cug” jak alkoholik i przez miesiąc lub dwa obżeram się słodkościami. Mam pytanie, czy przeprowadzenie głodówki tylko na wodzie przez 14 dni i później dieta warzywa, owoce + kasze uwolni mnie od przerostu grzyba. Dodam jeszcze, że mimo złej diety zawsze byłam zdrowa, nie choruję, nie używam żadnych tabletek, może dlatego, że od 10 lat regularnie ćwiczę na orbitreku. Cały czas funkcjonuję normalnie i pomimo swojego wieku nie mam widocznych (dla mnie) objawów klimakterium. Dzięki Tobie sporo się dowiedziałam i nie ma tygodnia, żebym nie zaglądała na Twoją stronę. Pani Marleno, może mi podpowiesz, czy głodówka, to dobry pomysł na grzyba?
Marlena napisał(a):
Nie sądzę aby głodówka była rozwiązaniem, może poprawić stan na krótko, ale po powrocie do starych nawyków żywieniowych (używki, słodycze itd.) candida i egzema powrócą. Głodówka to krótkotrwałe rozwiązanie, plasterek na ranę, a tutaj potrzebna jest zmiana nawyków żywieniowych na stałe.
Twój organizm daje sygnały, że nie jest mu z Tobą dobrze 😉 Możesz zrobić test na nietolerancje pokarmowe (test Food Detective) – egzema może być wynikiem produkowania przez ustrój przeciwciał po zjedzeniu nietolerowanych pokarmów. Jednocześnie warto pracować nad uszczelnieniem jelit i przywróceniem im prawidłowej mikroflory. Niestety nic nie pomoże jednak na dłuższą metę jeśli nie wyzwolisz się raz na zawsze z cukrowego nałogu (polecam „Cukrowy Detoks” https://akademiawitalnosci.pl/cukrowy-detoks/, mój oparty na historii własnej e-book pomógł już wielu byłym cukroholikom).
Pomocna przy zagrzybieniu może być też dieta raw 80/10/10 (nazwa pochodzi od tego, że mamy w niej 80% węglowodanów, 10% białka i 10% tłuszczu pochodzących z owoców i warzyw zjadanych na surowo). Niekoniecznie musi być to dieta na całe życie, ale zastosowana leczniczo działa na pewno – tutaj zdjęcia i historia dziewczynki, która dzięki tej diecie wyzdrowiała z egzemy i kandydozy: https://dehappy5.com/1-year-later-rewind-mayas-skin-eczema-month-month-update/
Jej mama założyła grupę wsparcia na Facebooku i napisała na ten temat również książkę. Tutaj fotki pewnego dziecka z grupy wsparcia na FB – stan przed i po, jak widać pierwsze efekty było widać już po tygodniu owocowej diety: https://dehappy5.com/eczema-healing-stories-tudor/
Tutaj świadectwo drugiej osoby z grupy wsparcia: https://dehappy5.com/eczema-healing-stories-evelinasusana/
Jak widać żadnych głodówek, żadnych suplementów, żadnych magicznych środków: zwyczajne i pospolite świeże owoce oraz zielonolistne warzywa tak skutecznie leczą – wszystko co potrzebujemy dla zdrowia natura już bowiem stworzyła, wystarczy po to jedynie sięgnąć.
Aga napisał(a):
Nie zgodzę się kompletnie z artykułem. Zawsze mam niski poziom ferrytyny,, często małą anemię i mam endometrioze. Więc, endometriozy na pewno nie powoduje nadmiar czy wysoki poziom żelaza/ferrytyny.
Marlena napisał(a):
Nie użyłam słowa „powoduje” – tego badacze nie stwierdzili. Wysoka ferrytyna może być jednak czynnikiem ryzyka przy endometriozie.
Aga napisał(a):
A choroby, o których mowa w artykule powodują bakterie i grzyby.
Marlena napisał(a):
Sęk w tym, że bakterie i grzyby kochają żelazo i jest ono niezbędne do ich namnażania się. Więc wracamy do punktu wyjścia jak gdyby 😉
Moi napisał(a):
Marleno, czy po wypłukaniu rzodkiewek w wodzie z sodą mogą pojawić się takie granatowe plamy? Co oznaczają?
Marlena napisał(a):
Mogą się pojawić, ale nie wiem co oznaczają. Pod wpływem zasadowego lub kwasowego pH mogą czasem pojawiać się przebarwienia na wielu warzywach i owocach. Zachodzi jakaś reakcja, niestety nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego, co i jak.
Antoni napisał(a):
Pani Marleno, to mój pierwszy komentarz (mało związany z tematem wpisu), więc od razu chciałbym powiedzieć, jak świetną pracę Pani wykonuje, prowadząc tego bloga, wiele się z niego nauczyłem .
Chciałbym zapytać, jakie zdrowe, mało przetworzone produkty powodują większe uczucie sytości? Pytam, bo problemem wielu znanych mi osób (w tym mnie) próbujących ograniczyć mięso i węglowodany jest „wilczy głód” i to często okazuje się większym problemem przy zmianie diety niż tęsknota za smakiem niezdrowych produktów. Zresztą, ludzie mądrzejsi ode mnie doszli do podobnych wniosków 😉
https://www.pap.pl/aktualnosci/zdrowie/news,736156,fasola-i-groch-syca-lepiej-niz-mieso.html
Dodam, że zawsze miałem bardzo szybki metabolizm, nawet przy diecie obfitującej w tłuszcze i węglowodany, a nie mam problemów z tarczycą. Jeśli jem obiad warzywny, to po ok. 30-45 min mam wrażenie, jakbym w ogóle nic nie jadł, podczas gdy po zjedzeniu przysłowiowego kotleta z ziemniakami i surówką nie czuję głodu przez ok. 2 h (a potem zaczyna się „lekki” głód). I to jak dla mnie spory problem, bo za smakiem mięsa jakoś nie tęsknię. 😉
Zdaję sobie sprawę, że głód jest wskazany, są nawet poważne diety głodówkowe, ale to zbyt radykalne jak dla mnie, chciałbym stopniowo zmieniać dietę. Podobno produktów strączkowych nie powinno się jeść do każdego posiłku ze względu na nadmiar białka. Może mi Pani doradzić, jakie zdrowe produkty sycą najbardziej? A może to nawet dobry pomysł na osobny wpis na bloga?
Marlena napisał(a):
Z badań wynika, że największy współczynnik sytości na planecie Ziemia mają gotowane ziemniaki, przy czym zimne (ugotowane poprzedniego dnia) sycą lepiej niż takie ciepłe prosto z gara. Zimne ziemniaki są świetne na sałatkę: ja wrzucam je do parowara (nie obieram, szkoda czasu), wieczorem chowam do lodówki, na drugi dzień zdejmuję skórki z nich i robię sałatkę – cała moja rodzina uwielbia ziemniaczane sałatki.
Podam jeden z przepisów:
– zimne (z poprzedniego dnia) ziemniaki
– czerwona świeża papryka
– kiszone ogórki
– szczypiorek, natka pietruszki i koperku (u mnie po pęczku każdego)
Ilości warzyw dowolne – masz się najeść. Pokroić warzywa w kostkę, wrzucić do miski i doprawić dressingiem.
Przepis na dressing: garść orzechów nerkowca wrzuć do miksera, dodaj kilka łyżek wody (jak będzie za mało dodasz później więcej), łyżeczkę-dwie musztardy (najlepsza jest swojej roboty, ale może być inna dobra np. Dijon), łyżkę octu jabłkowego, łyżeczkę soku z cytryny, ząbek czosnku (jeśli lubisz), opcjonalnie przyprawy: pół łyżeczki cebuli sproszkowanej, czosnku sproszkowanego, 1/4 łyżeczki kurkumy dla koloru, sól, pieprz, szczypta chili jeśli lubisz bardziej pikantne. Zmiksować dressing na gładko kontrolując konsystencję (ma być taka „majonezowa”, jeśli wychodzi za gęsta dodajemy wody lub octu jabłkowego, a jeśli za rzadka – dosypujemy jeszcze kilka orzechów nerkowca) i doprawiając ewentualnie jeszcze do smaku czym trzeba (może więcej musztardy? Więcej czosnku? Doprawiamy w/g gustu).
Sałatkę na koniec posypać zieleniną i dobrze wymieszać.
Więcej inspiracji kulinarnych znajdziesz w moim e-booku „Kuchnia Szybka i Zdrowa”: https://akademiawitalnosci.pl/kuchnia-szybka-i-zdrowa/
Całe populacje żywią się bez kotleta, np. w Japonii podstawą diety jest ryż, warzywa i owoce, ryby i owoce morza, sycący i odżywczy ser sojowy tofu, rozmaite wodorosty, zupa miso w różnych wariacjach (z makaronem gryczanym, sojowym, ryżowym), oczywiście słynne sushi jest bardzo sycące. Tyle że kuchnia japońska jest równie pracochłonna jak ta kotletowa (ale japońska chociaż dużo zdrowsza!).
Antoni napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź (bardzo wyczerpującą 🙂 ), to bardzo miłe z Pani strony, że odpowiada Pani obcym ludziom w komentarzach, rzadko się to w dzisiejszych czasach spotyka. Może faktycznie kluczem do sytości po tradycyjnym polskim obiedzie są gotowane ziemniaki, a nie mięso. Bo rozumiem, że roślin strączkowych faktycznie nie można jeść do każdego posiłku?
Marlena napisał(a):
Mięso też zasyca, bo ma dużo białka, a białko dobrze syci. Jednak oporna skrobia (ta w zimnych ziemniakach) syci jeszcze bardziej. Dlatego ziemniaki (również ryż czy makaron) gdy będą zimne (wczorajsze) zasycą bardziej niż ciepłe, świeżo ugotowane.
Skrobia zmienia się w oporną także podczas procesu czerstwienia wypieków: znajdziemy ją zatem też np. w czerstwym pieczywie – to dlatego świeżego chleba czy bułek musimy zjeść sporą ilość by się nasycić, a im bardziej czerstwe pieczywo, tym mniej go zjemy i już mamy dosyć, bo czujemy się syci. Zgadza się? Tak działa magia skrobii opornej (powstaje w procesie chłodzenia ugotowanej skrobii).
Odnośnie zawartości białka to najwięcej białka zawierają suche ziarna soi (38-42% białka) i soczewicy (25-30%), dalej grochu, fasoli, ciecierzycy i bobu. Rośliny strączkowe można jeść nawet i każdego dnia, najlepiej zachowując przy tym różnorodność (do wyboru do koloru: różne fasole białe i kolorowe, różne soczewice, cieciorka, bób, groch i zielony groszek, soja), dodawać do zup i gęstych potrawek, robić z nich pasty do pieczywa itd. W Niebieskich Strefach długowieczności strączkowe jada się praktycznie każdego dnia dożywając setki w zdrowiu. Kostaryka zajada się czarną fasolą (gallo pinto czyli czarna fasola z ryżem to kultowa potrawa), Okinawa fasolką mung i adzuki oraz soją, a Sardynia bobem i cieciorką.
Długowieczni jedzą dużo roślin strączkowych (ale mięsa bardzo mało) i jest to cecha charakterystyczna każdej z Niebieskich Stref (pisałam o nich tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jak-dozyc-setki-w-pieknym-stylu-lekcje-dlugowiecznosci-z-niebieskich-stref/).
Dott napisał(a):
Świetny artykuł i wiele informacji nie możliwych do odnalezienia w jednym źródle. Już szukam książkę dumping iron! Niedawno zostałam zdiagnozowana na hemochromatoze i zapisano mi już upusty krwi od następnego tygodnia. Jestem wege od 8 lat i odżywiam się bardzo zdrowo a może nawet za zdrowo pod względem żelaza – wiecznie od lekarzy słyszałam jedz dużo żelaza bo nie jesz mięsa… pracuje, studiuję i zajmuje się pełnym energii 4 letnim synkiem o wiem że upusty wyklucza mi dzień z życia. Czy doczekamy się coś o diecie na zmniejszenie ilości żelaza we krwi? Informacje na internecie są naprawdę różne czytam że kapusta chelatuje Żelazo później że jednak nie wolno jej jeść i głupieje 😉 proszę o jakieś rady. W tym momencie przechodzę post Dąbrowskiej ale niedługo zaczynam wychodzenie i chciałabym ustalić konkretną dietę. Dziękuję bardzo
Marlena napisał(a):
Mówisz i masz: https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-na-obnizenie-zelaza/
Kamila napisał(a):
Marlena czy mam się martwić? Mam 34 lata , odkąd po raz pierwszy zbadałam kilka lat temu poziom żelaza zawsze miałam ok 170 , nawet w zaawansowanej już ciąży. Rok temu doczytałam się, że jest jeszcze taki wskaźnik jak ferrytyna i zrobiłam badanie – wynik 12 a żelazo 176. Hemoglobina też zawsze na poziomie 12-13 .
Regina napisał(a):
Czy można pić wodę przed badaniem krwi? Czytałam, że krew jest wtedy rozrzedzona i wynik będzie zafałszowany.
Żelaza wyszło mi tak malutko – 2,75, norma – 6,60-26 ( Pierwszy raz piłam wodę przed badaniem ). Pewnie trzeba będzie powtórzyć badanie. Anemię mam od dawna, z przerwami, bo często jakieś leki brałam. Sprawdzałam krew utajoną w kale i na tym kończyło się szukanie przyczyn. Raz zdarzyło się, że lekarz zapytał: „A nie jest pani JAKĄŚ wegetarianką?”Podejrzewam, że powodem były obfite miesiączki, w końcu wykryto mięśniaka macicy, polipy endometrialne… Zawsze jadłam dużo czerwonego mięsa, ale i mnóstwo zieleniny. I co dziwne, apetyt mam bardzo duży i przy tak fatalnych wynikach zawsze miałam gęste włosy, mocne paznokcie. Tylko już nie mam tyle energii, jestem coraz słabsza.
Tak ok. 40-ki przyszedł czas na to słynne pytanie: co tu jest grane? Dodatkowo okazało się, że mam wrzód dwunastnicy. Brałam antybiotyk na helicobacter, ale żałuję, schudłam po nim 8 kilo. IPP przestałam brać po 2 tyg., kiedy dostałam zgagi, której nigdy nie miałam. ( wydaje mi się, że kwasów mi nie brak, a i jelita są szczelne, tak na marginesie ) W tym samym czasie zaczęłam zagłębiać się w A.W. i przetestowałam sok ze świeżej kapusty – działa rewelacyjnie. No i oczywiście soki z marchewki, brak słodyczy, śmieciowego żarcia. Jednak to jeszcze trochę za mało, zacznę od diety kilkudniowej na sokach z marchwi i wywarach, które zalecała dr Dąbrowska. Jak dam radę, pochwalę się sukcesami.
Joanna napisał(a):
Pani Marleno super strona. Mam 42 lata. Niestety mam niziutkie żelazo 14,5 ug/dl (33-193 norma), jestem po 4 laparoskopiach i 1 laparotomii usunięcia torbieli jajników i mam znowu kolejną torbiel i czeka mnie kolejna operacja (endometrioza). W dodatku odrasta mi guz w okolicach ślinianki podżuchwowej (miałam usunięty guz tumor mixtus w 2010r.). Odrasta mi też tłuszczak na ręce usunięty w 2013r.. Nie mam siły już do tych guzów. Moja hemoglobina jest tak niska 8,5 g/dl (norma 11,2-15,7), że oddychać nie mogę. Słaniam się na nogach…wyręczam się mężem i dzieckiem i jest mi przykro, że nie mam siły z nimi nigdzie wychodzić. Ja po prostu trwam siłą woli. Zamiast brać kolejne hormony zalecone przez lekarza, które nie działają… zaczęłam zakwaszać żołądek octem jabłkowym, suplementować się witaminą D3, B complex , pić sok z pokrzywy, pić wodę z solą himalajską…probiotyk i tak przez miesiąc, ale hemoglobina jeszcze spadła, żelazo spadło, leukocyty spadły ..A te parametry które były za wysokie jeszcze wzrosły. . Generalnie kilkanaście parametrów mam poza normami i podwyższone OB. Czy ja zaszkodziłam sobie tą pokrzywą? Gdzieś czytała że kobiety z cystami na jajnikach nie powinny pić soku z pokrzywy, ale nigdzie nie pisało dlaczego. Może to żelazo z pokrzywy „uciekło” do torbieli? Jedynie vitamina D wzrosła z 18 do 29,04. Może piję za dużo kawy, ale ja trwam dzięki niej to takie błędne koło. Czy zna Pani jakiegoś lekarza ze Śląska z podejściem holistycznym, bo nie siły biegać z każdym guzem do innego specjalisty. Bardzo będę wdzięczna za jakąkolwiek wskazówkę.
Marlena napisał(a):
Co Ty jesz, Joanno, że tak z Tobą kiepsko? Podwyższone OB świadczy, że organizm toczy przewlekły stan zapalny – a ponieważ składamy się z tego co jemy i pijemy, to styl życia i dieta musi ulec zmianie jeśli chcesz powrócić do prawdziwego zdrowia. Dorzucenie paru suplementów do kiepskiej diety niestety nie zmieni nic – natury nie da się oszukać. Dbałość o zdrowie zaczyna się na talerzu.
Spróbuj skontaktować się z holistyczną panią ginekolog z Wrocławia, dr Preeti Agrawal.
Joanna napisał(a):
Dziękuję za informację. Po lekach utyłam do 83 kg. Poszłam do dietetyka. Na metabolic balance schudłam do 58 kg (165 kg) i czułam się super. Miałam mnóstwo energii. Z czasem przytyłam do 63 kg i tak się trzymałam. Ale gdy tylko skończyłam 40 nagle mój metabolizm zwolnił i mimo że jem to zawsze tyję na potęgę. W ciągu dwóch lat od 40stki przytyłam 7 kg, których nie mogę zrzucić. Nie mogę jeść ziemniaków, ani pieczywa nawet ciemnego, orkiszowego etc. bo od razu 2 kg na wadze. Co jem ser kozi, fasolkę, ziarna słonecznika i dyni, orzechy włoskie, brazylijskie (tych ok. 2 szt na dzień bo kaloryczne), płatki owsiane, soczewicę, ryby, szynki ze sklepu ze zdrową żywnością (przeważnie gotowane), jajka, ryby i do każdego posiłku warzywa np. ogórki, pomidory, sałatę, paprykę, rzodkiewkę, brokuły . Dużo jabłek (może za dużo – czasem z 3 dziennie, arbuza, mango, papaję… a teraz sezonowo truskawki – generalnie lubię owoce na deser). Fakt czasem pozwolę sobie na słodycze (ciasto z okazji urodzin, lub kilka kostek czekolady, albo z trzy delicje ewentualnie loda) , ale nie jest to codziennie i nie są tego takie ilości, aby powodowały utycie po takim grzeszku ok. 2 kg. Piję sporo wody mineralnej, uzupełniam minerały solą himalajską. Ginekolog przepisał mi na torbiel Visanne 2 mg. Brałam je przez 2 miesiące i czułam się fatalnie, a nic nie pomogło. W dodatku mam wrażenie, że po tych tabletkach zaczęłam się „sypać” (kruche paznokcie, zajady, na skórze głowy zmiany -zapalenie mieszków podleczone szamponem Selsun, zapalenie krtani – nie obyło się bez antybiotyku -Macromax ). Więc ten stan zapalny jest. Mam zmiany skórne (szczególnie na wysokości żuchwy), pękają mi naczynka krwionośne na nogach. Napisałam do Pana Jerzego Zięby, chociaż wiedziałam, że jest zajęty i nie liczyłam na odpowiedź. Przysłał mi jednak linka do swoich filmów o suplementacji jodem. Jest to jednak 3 godziny ogromnej dawki wiedzy. Z powodu braku czasu nie zdążyłam obejrzeć ich do końca. Ale jest nadzieja. Nie wiedziałam, że tarczyca (mimo że TSH mam w normie) może mieć pośredni wpływ na tworzenie torbieli na jajnikach. Jestem w szoku jak to wszystko ze sobą jest połączone. Jeszcze raz dziękuję za namiary na lekarkę. Pozdrawiam
dzidziaPiernik napisał(a):
Joanno, ryby, jaja, sery, szynki do tego leki (akurat ten lek o którym piszesz zaczyna swoją litanie skutków ubocznych od zwiększenia masy ciała). I masz odpowiedź dlaczego tyjesz i dlaczego się sypiesz” https://www.doz.pl/apteka/p51754-Visanne_2_mg_tabletki_28_szt
Może zamiast Visanne2 przeczytasz i skorzystasz z tego https://akademiawitalnosci.pl/naturalne-rozwiazanie-problemu-torbieli-jajnikow-historia-edyty/ ?
Wspomniałaś o Selsunie ale nie piszesz nic o innych kosmetykach ze swojej łazienki i kosmetyczki ale pewnie ich sobie nie żałujesz.
Dzień po dniu, minuta po minucie robisz sobie kuku.
Joanna napisał(a):
w powyższym komentarzu mam błąd chodzi o 165 cm wzrostu a nie 165 kg aż tak nie utyłam 🙂
Irka napisał(a):
Kiedyś przeczytałam na tej witrynie, że poziom ferrytyny musi być minimum 70, żeby włosy zaczęły odrastać. Teraz nie mogę tego odnaleźć (a może jednak nie tutaj to przeczytałam?…) To trochę więcej niż granice 20-40 dla kobiet… No chyba że coś pomyliłam?
Sylwia napisał(a):
Super strona, wiele się już dowiedziałam dzięki Tobie Marleno za co Ci dziękuję.Chociaż do przeczytania mam jeszcze duuuużo. Mam pytanie właśnie odebrałam wyniki syna i wynik żelaza to 23,73 µmol/l a ferrytyny 33 ng/ml , czyli jest ok? Ma problemy z wypryskami skórnymi na stopach i szukamy przyczyny stąd różne badanie ,ale wszystko jest raczej w normie. Może to jednak te pasożyty?Już sama nie wiem od lekarza do lekarza i nadal nie znamy przyczyny. Będziemy jeszcze badać kał to zobaczymy. Nie wiem czy się orientujesz czy przy np zespole Gilberta (potwierdzone badaniem genetycznym) (wyższa bilirubina bo 27) może dawać objawy bóli brzucha i problemów skórnych?
Marlena napisał(a):
Nie mam pojęcia, a co mówił lekarz? Bóle brzucha to na pewno mogą być powiązane z ZG, co do wysypki to nie wiem, aczkolwiek jak wiadomo skóra jest zawsze barometrem tego, co dzieje się w środku (głównie wątroba i nerki, zapchany układ limfatyczny również).
Jeśli chodzi o naturopatów, to w przypadku zespołu Gilberta zalecają 12-tygodniową kurację z ostropestem (sylimaryną – ekstrakt), witaminą C oraz herbatką oczyszczającą Essiac Tea.
Sylwia napisał(a):
Dzięki wielkie za odpowiedź nie wiedziałam że można ZG jakoś leczyć, jak wpisałam w necie to wszędzie tylko że z tym się żyje i nie leczy. Dzięki zaraz poszukam o tej kuracji.
pozdrawiam serdecznie
Sylwia napisał(a):
A jeszcze jedno czy ten wynik żelaza i ferryty jest ok? Czy ta ferrytyna nie jest za niska bo norma w tym labolatorium od 30, a on ma 33?
Sylwia napisał(a):
Szukam i nie mogę znaleźć o tej kuracji przy ZG, może wiesz gdzie tego szukać?
Marlena napisał(a):
Znajdziesz, ale tylko po angielsku, podam kilka linków:
https://www.irishexaminer.com/lifestyle/healthandlife/naturalmedicine/natural-health-gilberts-syndromemagnesiumcalcium-supplements-330775.html
https://naturallysavvy.com/blog/natural-approach-to-gilberts-syndrome
https://www.naturallivingcenter.net/ns/DisplayMonograph.asp?StoreID=b571dewxvcs92jj200akhmccqa7w8v75&DocID=condition-gilberts
https://nirogam.com/gilberts-syndrome-what-helps-and-what-to-avoid/
Sylwia napisał(a):
Dziękuję Ci bardzo za pomoc,
Krystyna napisał(a):
Lekarz rodzinny zlecił mi badania na poziom żelaza. Wynik był tuż przy dolnej granicy. Niestety od razu otrzymałam receptę na kurację 4 tygodniową żelazem. Na to wygląda, że zupełnie niepotrzebnie. Mam obfite, regularne miesiączki, bez antykoncepcji. Nie palę, nie piję alkoholu, zdrowo się odżywiam. Jestem szczupła, zdrowa i w ocenie innych wyglądam na 15 lat młodziej, niż mam…..kto by pomyślał, że powodem jest niski poziom żelaza ( według lekarza ) z którego lekarz uparcie chce mnie wyleczyć. Dziękuję Pani Marleno za ten i inne cenne artykuły , bo do tej pory żelazo w moim ciele spędzało mi sen z powiek. a tu proszę okazuje się, że tak właśnie powinno być. Pozdrawiam wszystkich chronicznie zdrowych.
Marlena napisał(a):
Jeśli jesteś przewlekle zdrowa i nie masz niedoboru, to nie ma powodu do niepokoju. Te „prawidłowe” poziomy są określane na podstawie nie całkiem zdrowej populacji odżywiającej się nie całkiem zdrowo. Jednak doniesienia badaczy sugerują, że te ustalenia należałoby zweryfikować: nadmiar żelaza nie służy przedłużeniu życia ani nie chroni przed chorobami.
Ewa napisał(a):
Marleno, a jaki jest prawidłowy poziom ferrytyny dla dzieci kilkuletnich?
Marlena napisał(a):
Nie wiem, zapytaj pediatry.
Ewa napisał(a):
Pediatra mi przecież zaoferuje przedział o „skandalicznym rozziewie” 😉 Lekarze przestali niestety być dla mnie autorytetami, to „dzięki nim” mamy teraz tyle problemów ze zdrowiem…
Magda napisał(a):
Droga Marleno
W badaniach żelazo wyszło mi na poziomie 169ug .Nie wiem na jakim poziomie jest ferrytyna. Homocysteina jest na poziomie 16 czyli też wysoka i jeszcze dodatkowo erytrocyty 5,26.
Czuję sie źle,przemeczona,często z nastrojem depresyjnym.Od trzech miesięcy nie mam już miesiaczki, zatem mój stan może sie pogłębiać.Lekarz mówi że to norma.Zapisał mi tabletki na nadciśnienie,bo także mi się przyplątało.
Już dawno przymierzałam się do diety Ewy Dąbrowskiej.Co o tym sądzisz?W mojej diecie nie ma prawie mięsa, jeżeli to chude.Są ryby i nabiał.
pozdrawiam
Kasiula 78 napisał(a):
Witaj Marleno, kiedy rok temu wyyszło mi w wynikachze poziom zelaza mam powyzej gornej granicy,zaczelam oddawac krew. Teraz,po roku hemoglobina spadła do 10,7-co dyskwalifikuje mnie jako dawcę(przeszłam tez niemal zupełnie na wegetarianizm). Tak sobie myslę,ze moze suplementowac np.dwa tyg.przed terminem poboru krwi żelazo,zeby jednak tym dawcą być, a potem oczywiscie nie. Jak myslisz, droga Marleno? Piję teraz codziennie sok z buraka ze szpinakiem i jabłkiem, marchewką…
Jestem o niebo zdrowsza od roku,chroniczne zmęczenie niemal ustąpiło i bóle głowy, nie mam problemu z utrzymaniem wagi i w ogóle to wygladam lepiej niz kiedykolwiek. Wiem,że odpowiednie odzywianie i eliminacja cukrów , glutenu i miesa działa.
Pozdrawiam cieplutko.
Marlena napisał(a):
Gratuluję, Kasiula! Nie wiem czy powinnaś suplementować żelazo, to powinnaś uzgodnić z lekarzem. Na wchłanianie żelaza pozytywny wpływ ma witamina C, próbowałaś suplementacji?
Kasiula 78 napisał(a):
Witam Marleno, jak pisałam- do soku z buraków dodaję kw.L-askorbinowy, może za mało. Za tydzień znów spróbuję oddac krew, Ja Im Pokażę ! 🙂 . Przymierzam sie tez do postu dr. Dąbrowskiej. Ale to juz wyższa szkoła jazdy 🙂
Marlena napisał(a):
Powodzenia, Kasiula! 🙂
Wojtek napisał(a):
No właśnie…
pół roku temu żelazo 202ug/dl (norma <195) przy Erytrocytach 4,49 (norma od 4,63-6,08), Hemoglobina ok – 14,2 (norma 13,7-17,5).
W tym tygodniu (inne lab) żelazo 165ug/dl (norma <150) przy Erytrocytach 4,37 (norma od 4,5-6,00) i Hgb 13,7 (norma 13,5-18,00).
Ferrytyny nikt nie zlecił… idę do lekarza znów, zobaczymy. Ale co ciekawe mięso jem jedynie w weekendy w zwykłych ilościach, nie suplementuję witamin ani minerałów zawierających żelazo – więc skąd je mam? Nie jem niestety zbyt dużo zielonego, ostatnio nawet wit. C nie łykałem.
Skąd żelazo?
Mam pręt (gwóźdź stabilizacyjny) w kości udowej… lecz lekarz powiedział, że to niemożliwe żebym z niego absorbował. To był pierwszy pomysł w miarę logiczny – niezły magazyn złomu. Ale może przysłania mi faktyczny powód.
Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia? Jakieś pomysły, przypuszczenia?
Aga napisał(a):
Witam, mam 36 lat, jestem honorowym dawcą krwi oddałam 9 litrów i nigdy nie miałam problemów z żelazem. Od ponad roku jednak walczę z jego spadkiem, od 2 lat biegam ok 200km w miesiącu do tego rower i wtedy zaczęły się problemy zaznaczę że jem małe ilości mięsa dieta oparta jest na warzywach i nabiale. Hemoglobina na poziomie 13 czyli nie tak źle, żelazo 76,5 (33-150) i martwi mnie ferrytyna 14,4 (13-150) często mam uczucie zmęczenia i braku sił. Czy coś ktoś poradzi? Dziękuję za odpowiedź 🙂
Ewa napisał(a):
Dzien dobry Pani Marleno,
Czy napisala juz Pani ciag dalszy o zelazie i naturalnym eliminowaniu go z organizmu? Szukalam, ale nie udalo mi sie nic takiego znalezc.
Pozdrawiam,
Ewa
Marlena napisał(a):
Ewo, tak, a artykuły na temat żelaza są tutaj https://akademiawitalnosci.pl/tag/zelazo/
Lista tagów według których można tematycznie przeglądać artykuły jest po lewej stronie witryny.
Ewa napisał(a):
Pieknie dziekuje. Pani artykuly sa wspaniale. Nie przeczytalam jeszcze wszystkich; delektuje sie nimi:) Kiedys przeczytalam Pani artykul w zwiazku z olejami, jako produktami rowniez przetworzonymi. Szukam, ale nie moge na niego trafic ponownie. W nim byl podany link do przepisu na dressing na bazie tahini, a nie oleju. Organic Black Tahini z Kavala stoi juz na moim biurku i czeka na przepis. Nie chcialam Pani znowu zawracac glowy, ale jednak to zrobie, bo nie umiem znalezc tego przepisu. Bardzo prosze o pomoc i ewentualne podanie linku do tego artykulu z linkiem do przepisu.
Jeszcze raz dziekuje.
Serdecznie pozdrawiam i zycze udanych plonow w ogrodku w nastepnym roku(zazdroszcze, bo na dzisiaj nie mam takiej mozliwosci, ale marze o ogrodku).
Ewa
Marlena napisał(a):
Ewo, wiele inspirujących przepisów na smaczne dressingi wykonane na bazie całościowych produktów znajdziesz w moim e-booku kulinarnym https://akademiawitalnosci.pl/99-przepisow-kuchni-szybkiej-i-zdrowej/
Kasia napisał(a):
Dzien dobry Pani Marleno,
Zrobiłam badania krwi, ponieważ jestem osłabiona, włosy wypadają mi garściami od prawie roku, miesiączki stały się obfite. Morfologia wyszła w normie, żelazo 47 mikrogramów/dl, czyli w normie, ale za to bardzo niski poziom ferrytyny 8,67 ng/ml. Zaczęłam suplementować żelazo na własną rękę w dawce 25 mg dziennie (nie miałam skutków ubocznych). Przez kilka miesięcy suplementacji nie zauważyłam żadnych zmian w samopoczuciu, czy wyglądzie. Aż tu nagle pojawiło się u mnie uczucie niepohamowanego apetytu. Jest