Czy zastanawiało Was kiedyś dlaczego jedne pokarmy są dla nas bardziej atrakcyjne od innych?

Dlaczego ciągnie nas do potraw mięsnych, sera, ciastek, chrupiącego pieczywa i czekolady?

To, że kawa nas uzależnia bo zawiera kofeinę to powszechnie znany fakt.

Co nas uzależnia w diecie uważanej dzisiaj za jedynie słuszną, opartej na piramidzie żywieniowej i podstępnie nazwanej „dietą zbilansowaną”?

Czy nie przykuwa uwagi na przykład jaki nacisk kładzie się dzisiaj na białko? Potrzebujemy białka, dużo białka, białko syci i jest zdrowe!

Białkomania jest tak powszechna, że gdy zapytasz po co mamy jadać mięso i nabiał to otrzymasz od każdego odpowiedź: dla białka, bo my potrzebujemy duuuużo białka.

Jeśli inaczej skonstruujesz zapytanie – skąd człowiek czerpie białko, to znowu wszyscy jak zaprogramowane komputery odpowiedzą, że z mięsa i nabiału.

Białka zwierzęce lądują w takiej czy innej formie na naszych talerzach najczęściej trzy razy dziennie, na śniadanie, obiad i kolację!

3 razy dziennie

Podczas gdy wszystkie aminokwasy (nawet tych 8 egzogennych, których nasz organizm sam nie wytwarza) znajdują się również w pożywieniu roślinnym. Pożywienie roślinne jada się owszem dla witamin lub błonnika, ale dla białka? Niemożliwe! Niemożliwe? A jednak!

 

tabelka1

Przykładami jak bardzo ludzie łakną dużych ilości zwierzęcego białka nie zdając sobie sprawy z jego uzależniających właściwości oraz szkodliwości jego spożywania w masywnych  ilościach są niektóre bardzo popularne ostatnio diety odchudzające, niektóre z nich robią niesamowitą wręcz furorę.

W każdej z nich zaleca się zjadać olbrzymie ilości białka zwierzęcego: dieta Atkinsa, Kwaśniewskiego (polska odmiana Atkinsa), Dukana, Dieta Paleo.

Ludzie owszem chudną na nich, ale tak przy tym zakwaszają organizm, że ich organy zanurzone są w kwaśnej zupie. Końcowe efekty tych działań można oglądać w zatłoczonych do granic możliwości przychodniach, szpitalach, a potem hospicjach.

Kto latami wrzucał do swojego wnętrza martwe niech nie oczekuje, iż zasiał tam życie. Zasiał tam zgniliznę, kwas i śmierć.

Prawa natury są nieubłagane – co zasiejesz to zbierzesz.

Musi tylko minąć trochę czasu.

 

mutacja komórek

Czy wina leży po stronie człowieka? Nie tak do końca. Okazuje się, że białka zwierzęce działają na ludzki organizm jak narkotyk, zwyczajnie uzależniają.

Taka ich natura, takimi je ona stworzyła.

Podobnie jak alkohol czy papierosy – strasznie ciężko jest „to” rzucić!

Jeśli trudno wam w to uwierzyć spróbujcie odstawić choć na kilka dni spożywanie wszelkich białek zwierzęcych (mięso, nabiał, jaja) i zapisujcie codziennie reakcje.

Ja to zrobiłam, to Wy też możecie. Ostrzegam, że łatwo nie będzie.

Zobaczycie jak niesamowita będzie reakcja organizmu: nerwowość, rozdrażnienie, ślinka na widok soczystej pieczeni albo dania z serem, przygnębienie, ssanie, ciągoty  – czyli klasyczny zespół odstawienia (pomijam tzw. objawy Herxa z powodu oczyszczania się organizmu, to b. dobrze opisuje Dr Dąbrowska: bóle głowy, osłabienie, objawy grypopodobne itd., które mijają po paru dniach).

Każde odstawienie substancji pobudzających w mózgu ośrodek przyjemności takie właśnie daje objawy.

Aby sprawdzić czy jesteśmy od czegoś uzależnieni czy nie – wystarczy po prostu odstawić, aby się przekonać. Tak, to jest takie proste.

Potraktuj to jak dobrą zabawę. Polecam założenie „notesu odwykowego” i zapisywanie w nim wszelkich myśli, ciągot i innych reakcji.

Obserwacja reakcji organizmu sprawia wiele frajdy, tym bardziej gdy raczej nie poświęcało mu się do tej pory zbyt wiele uwagi, traktując go jak maszynę, która ma chodzić „bo ja tak chcę”.

Tymczasem to nie jest maszyna, to twór natury, podlegający w związku z tym jej niezmiennym prawom.

Podobnie uzależnia sacharoza, czekolada, pszenica, kawa, alkohol, tytoń, narkotyki, leki, potrawy smażone, seks, praca, gry komputerowe, internet, hazard i sporo innych rzeczy, więc eksperyment może dotyczyć czegokolwiek, zastanów się co to może być i… do dzieła!

Odpowiedź z organizmu przyjdzie bardzo szybko i będzie widoczna  jak na dłoni.

Co ciekawe pośród uzależniaczy pokarmowych nie ma ani jednej rzeczy, która działa na organizm pozytywnie czyli alkalizująco. Wszystkie te uzależniacze zakwaszają organizm.

To mi daje dużo do myślenia, mam wrażenie, że Stwórca chciał nam przez to coś przekazać.

Czy może być dla naszej ludzkiej natury dobre w nadmiarze cokolwiek, co ma właściwości uzależniające i wciąga nas w nałóg, otumaniając nasze mózgi tak, że tracimy nad tym co robimy kontrolę?

Nie daj Boże jak będąc „na odwyku” poczujecie zapach wędzonej kiełbasy lub co gorsza zapachy z grilla od sąsiada.

Tak jak palacz gdy „rzuca” to jak tylko poczuje smród papierosa to mu się od razu marzy by jednak zapalić.

Palacz czuje wtedy z tego smrodu przyjemność! Nawet wąchając ten smród.

Zdrowe ciało (niepalącego człowieka) czuje tylko smród, z niczym mu się nie kojarzący – tak po prostu, ohydny smród dymiącego papierosa.

Potrzeba jak szacują naukowcy ok. 3 tygodni aby synapsy w mózgu przestały reagować na bodźce.

Teoretycznie po 3 tygodniach papieros będzie ohydnie śmierdział byłemu palaczowi, a smród grilla będzie tylko smrodem dla byłego mięsożercy.

Z nałogu powrócą do… zdrowia, czyli do naturalnego stanu jaki natura dla nas przewidziała. Sprawdzone na własnej skórze – działa. 🙂

Co mamy dzisiaj: dla większości osób żywiących się tradycyjnie czyli wierzących w mit „zbilansowanej diety” opartej na oficjalnej piramidzie żywieniowej obiad bez mięsa to nie obiad, w  przeciętnej restauracji 9 na 10 dań będzie z mięsem lub nabiałem, w szkolnych stołówkach oprócz piątku mięso lub nabiał jest serwowane dzieciom codziennie, na portalach kulinarnych królują przepisy z mięsem lub nabiałem, nawet przepisy na sałatki zawierają obowiązkowo białka zwierzęce (pierś z kurczaka, jajka, tuńczyka lub ser).

Mięso- i nabiało-mania!

Ma się po prostu wrażenie, że ludzie jakby zatracili swój instynkt samozachowawczy – tak działa jedynie narkotyk!

Zwiększasz dawki, bo wciąż Ci jest mało.

Gdy któregoś dnia naszła mnie ta myśl postanowiłam to eksperymentalnie sprawdzić na własnym organizmie i wyniki mnie przeraziły: mięso i nabiał działają jak wszystkie inne uzależniacze. Herx i typowe objawy odstawienne!

 

Jakiś czas później miałam okazję wysłuchać wykładu Dr Neal’a Barnarda (założyciela działającego w USA Stowarzyszenia Lekarzy na Rzecz Odpowiedzialnej Medycyny), tam dowiedziałam się, że w istocie nie tylko tak polecane nam przez dietetyków w codziennej „zbilansowanej” diecie mięso, nabiał, pieczywo, ale też i nadużywane przez tak wielu ludzi słodkości (czekolada, ciastka) zawierają substancje opiatopodobne lub prowokują ich produkcję w ludzkim organizmie.

W mleku np. są kazomorfiny  zawarte w białku mleka, kazeinie, służące po to, by cielę było spokojne, zawsze chciało następnej porcji pokarmu i nie uciekało za daleko od mamy.

Zresztą kazomorfiny o bardzo zbliżonej budowie chemicznej są również w mleku kobiecym.

Każde niemowlę ma taki błogi wyraz twarzyczki podczas karmienia, zauważyliście?

A gdy płacze i nie pomaga ani przytulanie, ani smoczek, ani herbatka, to jedyna broń jaka mamie pozostaje na takiego płaksę to przystawić go do piersi, momentalnie jest cisza i spokój.

A porady na bezsenność w kobiecych czasopismach?

Gdy nie możesz zasnąć to wypij szklankę ciepłego mleka, prawda? Teraz już wiesz dlaczego. 

 

Gliadomorfiny należą z kolei do rodziny egzorfin uwalnianych po trawieniu białka pszenicy (gliadyny), przy czym stare odmiany pszenicy (np. samopsza, a nawet młodszy od niej orkisz) mają uzależniającego białka mniej (a składników odżywczych więcej) niż nowoczesne hybrydowe odmiany pszenicy wyhodowane dla smaku i puszystości pieczywa.

Te ostatnie mają więcej gliadyn, a składników odżywczych dużo mniej niż ich przodkowie.

Osobom przyzwyczajonym do chrupiących bułeczek, pszennego chleba, makaronów, ciastek i ciasteczek w istocie ciężko będzie „rzucić” pszeniczną narkomanię.

Jedzenie zalecanych przez dietetyków oraz piramidę żywieniową jako podstawę żywienia „zdrowych produktów pełnoziarnistych” – ciemnego chleba i pełnoziarnistych makaronów (zrobionych z pszenicy) nic tu nie pomoże, gliadyny są obecne również w mące z pełnego przemiału.

Jedzenie mąki białej od pełnoziarnistej różni się więc tym samym co palenie papierosów z filtrem od tych bez filtra.

Wiele uzależnionych osób (częściej kobiet) ma ponadto przy tym na pszenicę (zawarty w niej gluten, którego gliadyny są częścią) nietolerancję pokarmową (nie mylić z alergią) i nawet o tym nie wie.

Często pszenica jest problematyczna z uwagi na używanie podczas produkcji glifosatu w celu dosuszania zbiorów, co jest karygodną praktyką wielu rolników, o czym pisałam tutaj: [klik].

Mięso ssaków i nabiał zawierają z kolei obcą ludzkiemu organizmowi substancję – kwas sialowy (N-acetyloneuraminowy), a konkretnie molekułę zwaną Neu5Gc (N-Glycolylneuraminic acid).

Wykrywa się ją w… ludzkich komórkach zdegenerowanych nowotworowo, czyli aby się znaleźć w naszych zrakowaciałych tkankach musi być ona dostarczona wcześniej z zewnątrz.

Organizm ludzki nie produkuje tej molekuły, u ludzi jest obecna tylko postać Neu5Ac.

Problem polega na tym, że różnią się one między sobą niewiele.

 

kwas sialowy

Okazuje się, że obce czyli odzwierzęce molekuły Neu5Gc potrafią podstępnie wbudować się w tkanki człowieka namiętnie spożywającego białka zwierzęce, co doprowadza z biegiem czasu do przewlekłych stanów zapalnych w organizmie, a to z kolei do wielu schorzeń „cywilizacyjnych”.

Działanie uzależniające na nasz mózg mają natomiast neurostymulanty zawarte w mięsie (m.in. hipoksantyna, kwas guanylowy, kwas inozynowy), które wywołują efekty podobne do kofeiny lub teobrominy (Dr George D. Pamplona-Roger, „Food That Heals”).

Pozwól mi powtórzyć: co zasiejesz to zbierasz!

Od tej reguły Matka Natura wyjątków nie czyni żadnych.

Również biochemik Dr Colin Campbell prowadzący w Chinach i Tajlandii szeroko zakrojone wieloletnie badania nawyków żywieniowych (zwane China Study) na próbie 6500 osób z 65 różnych prowincji dostarczył nam do ręki dowody naukowe, że spożycie nadmiaru białek zwierzęcych tworzy zdegenerowane komórki w naszym organizmie – nowotwory („Nowoczesne zasady odżywiania. Przełomowe badanie wpływu żywienia na zdrowie” – książka dostępna również w jęz. polskim).

Zmniejszenie ilości białek zwierzęcych do zerowego poziomu  powoduje zdrowienie komórek.

Aby nie dopuścić do nawrotu zmian degeneracyjnych należy ilość spożywanych białek zwierzęcych trzymać na poziomie minimalnym.

campbell

Nikt nie wziął poważnie jego doniesień.

Książka co prawda jest w sprzedaży, ale szału nie ma, nie została światowym bestsellerem, dietetycy nadal układając diety mają ją w d…użym poważaniu i dalej każą nam jeść według zbilansowanej diety opartej na oficjalnej piramidzie żywieniowej, czytaj: opartej w dużej mierze na pokarmach zawierających neurostymulanty – pełnej produktów zbożowych i białek zwierzęcych.

To dlatego tak ciężko nam sobie wyobrazić nasze menu bez nich.

Alkoholikowi też ciężko sobie wyobrazić życie bez codziennego klina, a palaczowi bez papieroska.

Strach przed tym „jak to będzie bez” jest tak paraliżujący, że wielu z nich nigdy nie podejmie samodzielnej próby odejścia od nałogu.

Będą sobie wmawiać, że to lubią i sprawia im to przyjemność bo fajnie się z tym czują.

No właśnie…

Do niemal identycznych  wniosków Jak Dr Campbell doszedł jeszcze wcześniej Dr Max Gerson, który zajmował się badaniami przez 30 lat i bardzo dokładnie opisał 50 przypadków wyleczeń dietą w swojej książce.

On też został wyśmiany.

Co nie przeszkadza jego córce Charlotte Gerson kontynuować działalności ojca.

Oczywiście „w drugim obiegu”.

Oficjalnie coś takiego jak leczenie dietą przecież nie istnieje. Są tylko „zalecenia dietetyczne” dla osób chorych na to czy na tamto, które najczęściej są stekiem bzdur, opartym na oficjalnej piramidzie żywieniowej.

 

gerson

Mamy również dowody naukowe i to nawet – a jakże! – poparte Nagrodą Nobla przyznaną w 1931 roku dla niemieckiego biochemika prof. Otto H. Warburga, który powiedział wprost: cukier karmi komórki nowotworowe, bo one są komórkami anaerobowymi – żywią się nie tlenem jak te zdrowe lecz cukrem – glukozą (profesor przestrzegał przed spożywaniem sacharozy, z której uwalnia się łatwo przyswajalna i natychmiast spalana glukoza).

Cukier podobnie jak białka zwierzęce, pszenica, czy czekolada jest bardzo uzależniający, pobudzając ośrodek przyjemności w mózgu.

Neurotoksyna jest nadal w sprzedaży bez ograniczeń wiekowych, mogą ją zakupić nawet małe dzieci.

Nie znam przy tym nikogo uzależnionego od jabłek lub marchewki, nikogo śliniącego się na widok pomidora czy szpinaku. I wy pewnie też nie.

Bo prawdziwe jedzenie odżywia ciało, ale NIE uzależnia.

Ja mam codziennie mnóstwo przyjemności z pysznego jedzenia, ale nie narkotyzuję się nim.

Jego zadaniem jest odżywiać mój organizm, a nie powodować, iż stracę kontrolę nad tym, co robię czyli co wsadzam do gęby 😉 – przepraszam za dosadność.

To co uzależnia traktuję dokładnie tak jak na to zasługuje czyli jak używkę – spożywam niektóre z tych pokarmów okazjonalnie (i w ilościach minimalnych), odkąd przeprogramowałam swój organizm nie smakują mi nawet już tak bardzo jak kiedyś.

Bardziej doceniam bowiem teraz smak Prawdziwego Pożywienia.

Hunzowie dożywający w zdrowiu i jasności umysłu późnej starości (często ponad stu lat) żywią się praktycznie w 80-90% dietą roślinną (alkalizującą organizm), jadają nabiału bardzo niewiele (głównie kozi i bardzo świeży, a nie krowi i przetworzony przemysłowo), a mięso od naprawdę wielkiego święta.

Nie są przy tym zmanierowani, nie biorą tabletek z wit. B12, nie ma u nich emerytur od 65 lat ani NFZ-u, a żyją.

I to tak, że większość „cywilizowanych”, opychających się codziennie białkami zwierzęcymi osób mogłaby tylko pozazdrościć im tężyzny, zdrowia i sprawności seksualnej – mężczyzna płodzący dzieci po 80-tce lub kobieta rodząca około 50-tki to u nich nic dziwnego.

 

hunza

W krajach „cywilizowanych” zjada się obecnie kilka razy więcej mięsa, nabiału i cukru niż jeszcze 100 lat temu.

Jeszcze 100 lat temu szanse że zachoruje się na nowotwór były niewielkie, przez raptem 100 lat wzrosły kilkukrotnie.

Co sprawia, że nasze ciała nagle na potęgę gniją nam od środka?

Wmawia się nam od maleńkości, że powinniśmy się trzymać piramidy żywieniowej i żywić „dietą zbilansowaną” (ciekawe kto ją tak dla nas „zbilansował” w naszym imieniu?), bo rzekomo białka zwierzęce w takiej ilości są nam niezbędne „dla zdrowia” , co NIE jest prawdą, prawdą jest natomiast, że białko zwierzęce jest w nadmiarze dla naszego organizmu szkodliwe i rakotwórcze, a dowiodło to tylu naukowców (m.in. Dr Gerson, Dr Campbell, Dr Budwig, Dr Esselstyn i wielu innych), lecz prace wielu z nich zostały skazane na funkcjonowanie „w drugim obiegu” lub cichaczem zamiecione pod dywan.

A „leku na raka” nadal (za ciężkie miliony NASZYCH pieniędzy, oczywiście) „się szuka”.

Szkoda tylko, że nie tam gdzie trzeba.