Jest rok 1937. Węgierski biochemik Albert Szent- Gyorgyi (1893-1986) odbiera Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie kilka lat wcześniej kwasu heksuronowego zwanego inaczej witaminą C lub kwasem askorbinowym (od „anti-scorbutic” – działający przeciwszkorbutowo).
Od tej pory ruszają na całym świecie doświadczenia naukowców z całego świata, chcących odkryć co takiego jeszcze oprócz zapobiegania szkorbutowi potrafi ta medyczna nowinka? Okazuje się, że witamina C potrafi bardzo wiele!
To były niezmiernie ważne i można rzecz epokowe badania, bowiem mamy już wtedy pierwsze antybiotyki wyprodukowane z pleśni, lecz cały czas poszukiwano sposobu leczenia rozmaitych chorób (jak też i zapobiegania im), które byłyby jak najskuteczniejsze i jednocześnie jak najmniej toksyczne, głównie zaś chorób wirusowych, bo jak wiadomo antybiotyki w stosunku do wirusów nie są skuteczne.
Czasopisma medyczne zaczynają w latach 40-tych pękać w szwach od publikacji związanych z nowo odkrytą substancją, którą ówcześni naukowcy byli autentycznie zafascynowani.
Jest rok 1948. Amerykański lekarz Frederick R. Klenner pracuje w szpitalu Annie Penn Memorial Hospital w Reidsville, w Północnej Karolinie (USA) gdy wybucha epidemia polio obejmująca cały stan.
Do szpitala zaczynają się zgłaszać dziesiątki pacjentów z typowymi objawami. Dr Klenner musi dokonać wyboru: po zdiagnozowaniu odstawić chorych na polio pacjentów do centrum kwarantanny (skazując ich na pewne kalectwo) lub rozpocząć na własną rękę leczenie polio megadawkami witaminy C.
Jako lekarz z powołania wybiera to drugie rozwiązanie. Już wcześniej leczył tego typu terapią pacjentów chorych na wirusowe zapalenie płuc odnosząc stuprocentowy sukces, więc… czemu nie spróbować z innym wirusem? Bingo!
Po 72 godzinach terapii 60 pacjentów chorych na polio wróciło do domu, wszyscy zdrowi i wolni od polio.
Jest rok 1949, dnia 10 czerwca w Atlantic City odbywa się doroczny zjazd Stowarzyszenia Lekarzy Amerykańskich (AMA – American Medical Association). Dr Fred Klenner publicznie prezentuje swój raport na temat dokonanego przez niego podczas epidemii polio całkowitego wyleczenia 60 pacjentów terapią wysokich i często podawanych dawek witaminy C.
Żaden, ale to żaden z kolegów nie miał nic do powiedzenia, w żaden sposób nie ustosunkował się do wygłoszonego przez Klennera raportu.
Nie zrażony tym Klenner miesiąc później, w lipcu 1949 publikuje dokument w czasopiśmie medycznym „Southern Medicine & Surgery”, niestety również bez echa.
Dzisiaj ten dokument (doprawdy wart aby ocalić go od zapomnienia) został przetłumaczony z języka angielskiego i dostępny jest dla każdego w języku polskim, plik można pobrać tutaj: ?
————————————————————-
Ale jak to…uleczalne?!
No właśnie. Nie chcę być nieuprzejma, ale chyba ktoś tu nas od kilkudziesięciu lat robi ostro w konia. Każe się szczepić maleńkie dzieci głosząc, że jest to „najlepsza metoda” aby uniknąć na przykład polio, które jest podobno nieuleczalne i niechybnie skazuje na okrutne kalectwo, a nawet śmierć.
Podobnie jest z innymi chorobami zakaźnymi: ze świnką, odrą, różyczką, grypą czy z Hepatitis -wirusowym zapaleniem wątroby potocznie zwaną „żółtaczką”. Wszystkie te choroby są ponoć nieuleczalne, bo na wirusy podobno lekarstwa jeszcze nie wynaleziono i dlatego „najlepiej się zaszczepić” jak mówią mass media przekazując opinię wyrażaną przez medyczne autorytety.
Szkoda, że nie dodają, iż tak naprawdę wstrzykujemy sobie jakiś podejrzany płyn pełen neurotoksyn (sorry, inaczej się szczepionki wyprodukować nie da, taka jest technologia): metali ciężkich, konserwantów, obcych białek i grom wie jeszcze czego – zwyczajnie mówiąc trucizn wędrujących prosto do krwiobiegu i dostających się do naszych organów.
Co prawda powiązania szczepionek z epidemią gnębiących dzisiejsze społeczeństwa chorób (z czego najgłośniejszą była sprawa autyzmu) jak piszą media „nie stwierdzono”, lecz podobnie przecież nigdy nie stwierdzono, że długoterminowo szczepionki są bezpieczne.
Tak naprawdę nikt nie ma bladego pojęcia jakie długoterminowo te preparaty wywołują skutki na przestrzeni pokoleń. To my w zasadzie (i nasi rodzice ewentualnie, a już na pewno nasze dzieci) jesteśmy tym pokoleniem szczurów doświadczalnych, uczciwie mówiąc.
Całkiem podobna sytuacja ma miejsce jeśli chodzi o kilka tysięcy dodatków do żywności: są „dopuszczone” przez odpowiednie instytucje, lecz tak naprawdę badań długoterminowych większość z tych nowoczesnych wynalazków NIE MA (np. syntetyczne słodziki) i tak naprawdę NIKT NIE WIE jak długoterminowo zachowa się ludzki organizm do którego wnętrza substancja się dostanie, ani czy i jak odbije się to na następnych pokoleniach.
To będą wiedzieć może nasze prawnuki, o ile wyniki badań nie zostaną zamiecione pod dywan jak zrobiono to z raportem Klennera.
Wszędzie w sprzedaży i to w wolnej sprzedaży, bez recepty, jest Paracetamol (Apap, Codipar, Efferalgan, Panadol, Tabcin itd.). Tak naprawdę NIKT NIE WIE do końca na czym polega mechanizm jego działania, wyobrażacie sobie, że od 1955 roku kiedy został zsyntetyzowany, to jego mechanizm działania do dzisiaj nie został wyjaśniony?
O działaniu na kolejne pokolenia nie wspomnę. Nie wiemy tego. Nikt nie wie!
Co nie przeszkadza aby substancja była dostępna bez recepty, nawet w pobliskim spożywczaku i każdy wkłada to do ust nie mając pojęcia co tak naprawdę wkłada. 😉
Biznes jest bezlitosny, business is business! 😉
Póki co zatem lepiej trzymać się od rzeczy nieprzebadanych na pokoleniach raczej z daleka.
Uważam wkładanie do ciała nieprzebadanych na pokoleniach substancji (które w dodatku naturalnie nie występują w składzie mojego ciała) za naprawdę głupie!
Odmawianie szczepionek moim zdaniem to nie jest „szerzenie ciemnoty”. To raczej propagowanie szczepionek jako jedynego dla nas zbawienia nim jest. Dlaczego? Raport Klennera burzy bowiem bezlitośnie ten obraz, który przez kilkadziesiąt ostatnich lat wypromowały media i autorytety.
W swoim raporcie Klenner opisuje detalicznie wszystkie przypadki jakie udało mu się wyleczyć megadawkami witaminy C różnych chorób uznanych za nieuleczalne.
Okazuje się, że nieuleczalne one wcale nie są, jak zapewne wtajemniczeni wiedzą o tym, i to już od kilkudziesięciu lat.
Co by jednak było, gdyby tej wiedzy nauczano powszechnie w szkołach medycznych, jak wtedy wyglądałaby nasza planeta, o ile zdrowsze byłyby nasze dzieci, ile istnień można byłoby uwolnić od niepotrzebnego cierpienia lub przed nim uchronić?
Pomyśleć tylko, że każdy z 60 pacjentów dra Klennera chorych na polio po terapii witaminą C w odpowiednich (czyli powodujących pozytywną odpowiedź kliniczną) ilościach – wyszedł do domu zdrowiutki i wolny od polio w ciągu… 72 godzin.
Polio jak się okazuje można wyleczyć w ciągu zaledwie 3 dni!
Podobnie jak świnkę, odrę, grypę, żółtaczkę, wirusowe zapalenie opon mózgowych oraz szereg innych chorób wywoływanych przez wirusy.
No tak, ale chwileczkę: przecież jest tyle badań mówiących, że witamina C nie ma żadnego wpływu nawet na banalne przeziębienie, a co dopiero na tak groźne choroby jak polio czy odra!
W tym miejscu jednak biorąc pod uwagę obserwacje poczynione przez Klennera należy rozpatrzyć uważnie jedną kwestię, o której wiedzą (znów, niestety!) tylko wtajemniczeni, a mianowicie taką, że wszystkie dające negatywny wynik badania do tej pory opublikowane, mówiące, że „witamina C nie ma żadnego wpływu na choroby” są obarczone podstawowym błędem, a nawet dwoma:
1) Substancja nie była podawana w odpowiednio dużej ilości aby wywołać odpowiedź kliniczną.
2) Substancja nie była podawana z częstotliwością pozwalającą na osiągnięcie stałego stężenia jej we krwi.
Podobnie jak stosuje się jakikolwiek lek np. banalną aspirynę: po parokrotnym polizaniu tabletki nie masz co liczyć na to, że symptom choroby minie.
Musisz wziąć odpowiednio wysoką dawkę w odpowiedniej częstotliwości.
W przypadku antybiotyku musisz też ponadto brać go przez jakiś czas dla pewności, nawet gdy nie masz już symptomów – tak samo zresztą zachowuje się witamina C, należy oprócz dawki uderzeniowej również przyjmować dla pewności dawki podtrzymujące.
Poza tym należy jeszcze zauważyć jedną rzecz: w przeciwieństwie do witaminy C ani aspiryna ani antybiotyk nie stanowią naturalnego składu Twojego ciała, nie są substancją witalną niezbędną do szeregu przemian biochemicznych zachodzących w ustroju.
Gdy się stresujesz, palisz, masz infekcję lub jakiś uraz (np. oparzenie, operacja) Twoje zapasy witaminy C ulegają bardzo dramatycznie zmniejszeniu.
Jeśli szybko ich nie uzupełnisz – system staje się podatny na zaburzenia, ponieważ witamina C jest niezbędna i potrzebna w naprawdę bardzo wielu przemianach biochemicznych w ustroju.
Ten sam zresztą mechanizm ma miejsce w stosunku do innych witamin i minerałów.
Doprawdy niemądre jest kurczowe trzymanie się ilości RDA (wskazane dzienne spożycie) i jest to najprostsza droga do chorób wszelkiego typu: od kataru aż po nowotwory.
Do ochrony przed szkorbutem wystarczy dzienne spożycie w ilości mieszczącej się na główce szpilki (60 mg), jednak nie ma co liczyć, że ta sama ilość uchroni przed zakażeniem wirusem odry lub przywróci zdrowie gdy już wirus się zdążył w ustroju rozgościć.
A jaka ilość uchroni? O tym również pisze Klenner w swoim raporcie.
Można po przeczytaniu raportu dra Klennera mieć wątpliwości związane z formą podania witaminy (głównie pozajelitowo, choć zdarzało się doustnie), bo normalnie raczej robienie sobie zastrzyków z witaminy C nie wchodzi w grę w domowych warunkach.
Na temat pozajelitowego podawania C napiszę w swoim czasie nieco więcej, jednak już teraz warto przypomnieć sobie o formie nieznanej za czasów dra Klennera, a mianowicie liposomalnej postaci witaminy C.
Można wykonać ją także w domu – przepis tutaj [klik].
Ponieważ ma ona wchłanialność porównywalną do podawanej pozajelitowo warto ją wypróbować, choćby przy okazji najbliższego przeziębienia, oznak zbliżającej się infekcji kataralnej lub rosnącej na wardze opryszczki (czego wam rzecz jasna nie życzę).
Wielu genialnych ludzi zmieniło oblicze tej planety zadając sobie jedno bardzo ważne pytanie: „a co jeśli…?”.
Gdyby Kopernik nie zadał sobie tego pytania do dzisiaj wierzylibyśmy, że to Ziemia jest centrum układu słonecznego.
Gdyby Edison nie zadał sobie tego pytania do dzisiaj siedzielibyśmy przy świeczkach lub lampach naftowych.
Gdyby Klenner nie zadał sobie tego pytania to zgodnie z obowiązującymi podówczas procedurami po zdiagnozowaniu 60 pacjentów z objawami polio odesłałby ich do ośrodka kwarantanny, gdzie narażeni byliby na dalsze cierpienia i kalectwo, a my nigdy nie dowiedzielibyśmy się jaki potencjał ma podawana w odpowiednio wysokich i częstych dawkach substancja, która oprócz bycia witaminą potrafi działać antybiotycznie i rozprawiać się skutecznie z drobnoustrojami, w tym wirusami (również wirusem wywołującym AIDS, dr Klenner leczył pacjentów chorych na AIDS w początkach lat 80-tych, aż do swojej śmierci w 1984 r.).
Wszystkie pliki (w języku angielskim) z pracami naukowców i lekarzy odnośnie terapii megadawkami witaminy C w chorobach zakaźnych, psychiatrii, zatruciach, nowotworach, anemii, chorobach serca, cukrzycy, alergiach, astmie itd. znajdują się na witrynie: https://www.seanet.com/~alexs/ascorbate/
P.S. Starałam się solidnie tłumaczyć materiał z angielskiego. Gdyby jednak któryś z czytelników posiadał większą ode mnie znajomość terminologii medycznej w języku angielskim i odkryłby w moim tłumaczeniu jakiekolwiek nieścisłości lub błędy w stosunku do angielskiego oryginału, to bardzo proszę o sygnał. Zależy mi na udostępnieniu szerokiej publiczności jak najdokładniejszego tłumaczenia.


Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Tommy napisał(a):
Pomimo, że z naturalnym żywieniem mam naprawdę niewiele wspólnego to muszę autorce przyznać, iż osoby z mojego otoczenia zaczęły 'nałogowo’ zaczęło brać witaminę C (profilaktycznie po 10-15g, co wykluczało by drugą opcję – przy przeziębieniach po 30+, acz tak zleczyłem paru znajomych). Na objawy anginy, na które praktycznie każdy lekarz 'z bomby’ przepisuje antybiotyk (bo jak pan chce to inaczej wyleczyć) wystarczyło się wygrzać w łóżeczku przy ładowaniu kwasu askorbinowego. Efekt? 2 dni i po jakichkolwiek zmianach w gardle ani widu ani słychu.
Ta wiedza jest zbyt potężna aby była ogólnie dostępna/promowana (np przez media) – jak też fakt, że ludzie są po prostu zbyt naiwni i zapatrzeni w autorytety, by spróbować 'czegoś innego’.
Moment, w którym moje ciało zaczęło zamieniać się w fortecę nie do zdobycia przez wirusy zaczęło się od właśnie tego bloga i za to przybijam piątke autorce.
Marlena napisał(a):
Z przyjemnością przybijam – piąteczka, Tommy 🙂 Dziękuję za wartościowy komentarz i pozdrawiam serdecznie!
Krysia napisał(a):
Marlenko jesteś niezwykła , dziękuje za mega ciekawe artykuły o leczeniu dużymi dawkami wit C.
Zauważyłam ,ze jesteś fanka wit C , a ja z Tobą .
Pozdrawiam bardzo cieplutko
Krysia
Krysia napisał(a):
Marlenko czy Ty może słyszałas o lekarzu Antonim Spandocku z Wrocławia
Który wykonuje badania krwi – analizę redox i na podstawie tego badania określa stan organizmu i leczy min specjalnie odebranymi granulatami ,jest to leczenie biologiczne .
Krysia
Marlena napisał(a):
Nie, Krysiu, nie słyszałam. Czy chodzi o badanie żywej kropli krwi w ciemnym polu?
wioletta napisał(a):
w jaki sposób podawał Pan 15 g kwasu ascorbinowego?
dag napisał(a):
Marleno, ja również dziękuję za bezcenne informację, które płyną z tej strony! aż żałuję, że nie trafiłam na nie wcześniej… no ale lepiej późno niż wcale 😉
Mam pytanie, czy kwas l-askorbinowy można podawać niemowlakom w chorobie lub profilaktycznie? jak tak, to jak i w jakich dawkach to robić? może informacja pojawiła się już gdzieś wcześniej na stronie a ja jeszcze się nie dokopałam?
Pozdrawiam gorąco!
Marlena napisał(a):
W żadnym stadium rozwoju człowiek nie produkuje witaminy C – od narodzin aż do śmierci. Inne zapotrzebowanie będzie podczas choroby a inne jak dziecko jest zdrowe. Niemowlęta przyjmują witaminę C z mlekiem matki, potem z pierwszych owoców i warzyw (ważne aby nie były to tylko i wyłącznie gotowane, bo witamina C utlenia się powyżej 50 stopni). Klenner prewencyjnie polecał dzieciom podawać C w systemie „1 gram na 1 rok życia”, czyli dla dzieci do roku 1000 mg/dziennie, dwulatki 2.000 mg dzienie, itd., natomiast podczas choroby zapotrzebowanie może wynosić 350/mg/kg masy ciała na dobę, w każdym razie podczas choroby należy podać jej tyle aż symptomy choroby ustąpią, bez względu na to jaka by to ilość nie była.
dag napisał(a):
Dziękuję bardzo :)))
Aneta napisał(a):
Ciekawa jestem jak mozna leczyc dawkami witaminy C niemowleta?
Marlena napisał(a):
Aneto, tak – już odpowiedziałam na to pytanie.
Ania napisał(a):
Marleno,!, ja chyba zwariuje, przeglądam internet w sprawie wit c i trafiłam na artykuł Pana Krzysztofa Abramka ktory pisze ze kwas L askorbinowy wcale nie jest naturalna wit c tylko syntetyczną bo to cytat : „*hydroliza skrobi, kukurydza jest poddawana działaniu wysokiej temperatury i enzymów, w wyniku czego powstają cukry proste: D-glukoza
*uwodornianie, D-glukoza jest przekształcana w D-sorbitol
w wyniku fermentacji D-sorbitol jest przekształcany w L-sorbozę
*acetonowanie (tak! potraktowanie acetonem, który jest zresztą używany także jako prekursor do produkcji narkotyków …)
*utlenianie w obecności katalizatora, zakwaszanie, płukanie i suszenie otrzymanego kwasu L-glukonowego
*potraktowanie kwasem solnym daje surowy kwas askorbinowy
*rekrystalizacja – odsączanie, oczyszczanie, mielenie do postaci drobnego proszku” i na koniec dodaje ze prawdopodobnie wit c lewoskrętna kupiona np na portalach aukcyjnych (sama ja kupiłam) pochodzi z Chin a zrobiona jest z kukurydzy GMO. Przecież to mozna zwariować ,!!Marleno ratujjjjjjjjj
Marlena napisał(a):
A jak byś chciała sprzedać swoją „naturalną” witaminę za 100 zł /opakowanie to co byś napisała? Że „syntetyczna” jest be, prawda? Taką jednak „sztuczną” witaminą leczył Klenner dzieci chore na polio (i wyleczył), bo przecież nie podawał im ekstraktu z aceroli czy róży dożylnie, na litość boską. Molekuła jest jedna i ta sama, czy „naturalny” tlen którym w tej chwili oddychasz jest „gorszy” od tego podawanego z butli w szpitalach podczas ratowania ludziom życia? To jest ta sama cząsteczka! Jeszcze raz pozwolę sobie powtórzyć: witamina C jest na tej planecie tylko jedna, w chemii nie istnieje bowiem pojęcie „lepszej” i „gorszej” substancji, więc czy pozyskamy substancję z naturalnego źródła czy uzyskamy ją na drodze przemian chemicznych to w efekcie otrzymujemy identyczną substancję i składa się ona nieodmiennie z sześciu atomów węgla, ośmiu atomów wodoru i sześciu atomów tlenu – wzór sumaryczny C6H8O6. Koniec, kropka. Poza tym nazwa „lewoskrętna witamina” nie jest nazwą naukową, bo witamina jest TYLKO JEDNA. Nazwa „witamina C” jest używana w stosunku jedynie do jednego izomeru optycznego: kwasu L-askorbinowego ponieważ tylko ten jeden izomer spełnia kryteria bycia „witaminą” czyli związkiem biologicznie czynnym. Zajrzyj proszę po szczegóły do mojego poprzedniego artykułu: https://akademiawitalnosci.pl/liposomalna-witamina-c-jak-zrobic-w-domu-i-do-czego-sluzy/
Mona_Lu napisał(a):
Marleno, całkowicie się z Tobą zgadzam, substancja podstawowa (tu: kwas askorbinowy) jest jedna, ale podobno minerały występujące w naturze są zawsze lewoskrętne, a syntetyczne są lewo- lub prawoskrętne (nie podaję źródła, bo już nie pamiętam, szperałam w tym po Twoim ostatnim artykule na ten temat). Więc jeśli kupujemy w aptece wit. C, mamy pewność (chyba), ale jeśli kupujemy w internecie kwas, musimy zwrócić na to uwagę, choć prawoskrętnego nikt nie sprzedaje, a przynajmniej się tym nie chwali. Pozostaje wierzyć w uczciwość sprzedawców/producentów, że w opakowaniu zawarto tylko zsyntetyzowane izomery lewoskrętne. :] Na stronę cytowaną przez Anię też trafiłam i doszłam do tych samych wniosków: „syntetyczna wit. C jest be, a jaka jest dobra dowiesz się po zapłaceniu…” Jasne. A co do procesu produkcji i GMO, najpierw mnie to trochę zmartwiło, ale w końcu uznałam, że może to być problem moralno-ekologiczny, a kwas askorbinowy czysty w 99,5 % zawiera raczej niewiele innych substancji! C6H8O6 rulez! 😉
Marlena napisał(a):
Kupując kwas l-askorbinowy zawsze można prosić sprzedawcę o przesłanie świadectwa jakości. Odnośnie GMO to Dr Andrew Saul mówi w ten sposób: „you can’t genetically modify atoms!”. Cząsteczek nie można zmodyfikować genetycznie 😉
Krzysztof napisał(a):
Myślę, że teraz Pani Marlena przegięła, proszę nie wmawiać ludziom, że jest tylko jedna wit. C. Wzór jest jeden a nie witamina. Badania niemieckiej kliniki jasno potwierdzają wyższość naturalnej zawartej w całym owocu wraz z substancjami wtórnymi nad też naturalną, ale wyizolowaną. Proporcje: ok. 6 mg wit. C w całym dojrzałym jabłku ma taką moc sprawczą jak 1500mg(!!!) też naturalnej, ale wyizolowanej. Chodzi o „towarzystwo” w jakim znajduje się każda witamina, nie tylko C. Nie zmienajmy natury, nauczmy się tylko z niej korzystać.
Marlena napisał(a):
Doprawdy? To proszę zjeść 5 kilo jabłek i zobaczyć czy katar przejdzie Ci w 2 godziny. Mnie przechodzi, a wiesz jak to robię? Biorę 3-5 g kwasu L-askorbinowego rozpuszczonego w letniej zielonej herbacie lub soku owocowym co 15-20 minut, ostatnio stosuję liposomalną postać, bo nie trzeba przy niej tyle płynów w siebie wlewać i sikać co pół godziny.
Akademickie rozważania odłóżmy na bok, liczą się fakty. A fakty znajdziesz w raporcie Klennera. Witamina podana osobno + sok z owoców podany osobno (jako źródło synergicznie działających bioflawonoidów) dały zadziwiający efekt terapeutyczny.
Teraz porównaj sobie koszt 1 kg kilograma (ile to miligramów?) kwasu L-askorbinowego z kosztem „naturalnych” preparatów (acerola itd.), przelicz to na ilość potrzebną CHOCIAŻBY do szybkiego pozbycia się banalnego kataru i pomyśl uważnie: kto stoi za „badaniami” o wyższości naturalnej witaminy nad wyizolowaną? Na pewno nie są producenci taniego (i skutecznego!) kwasu L-askorbinowego. 😉
Roman napisał(a):
brawo za piękną ripostę, jestem za taka argumentacją, choć dla wszystkich jest oczywiste że nawozy sztuczne, które teoretycznie maja te same N,P,K to nie to samo co końska czy krowia kupa na grządce. Jednak raport Klenera daje dowód tego co piszesz , jeszcze raz brawo.
Renata :) napisał(a):
Wzór sumaryczny C6H8O6 jest taki sam i nazwa kwas askorbinowy. Jednak skrystalizowana witamina C szybciej wydala się z organizmu bo już po 3 godzinach, a naturalna jej forma jest znacznie lepiej przyswajalna. Do tego naturalna witamina C zawsze musi być ukryta we flawonoidach roślinnych w takiej postaci jest wchłaniana do naszego organizmu. Może i dlatego nie wydala się już po 3 godzinach, ale uwalnia się z flawonoidów wolniej i stopniowo w trakcie tyrawienia. Jest jednak róznica między ksytaliczna z naturlana witamina CV. A co prawo i lewoskrętności to jest to zasadnicza róznica, z która się zgadzam. Nasz organizm chętnie wchłania to co lewoskrętne bo sam jest zbudowany w ten sposób. Natomiast połykanie rózgowych substancji prawoskrętnych w tym wit. C to tak jakby ubrać buta prawego – niby da się chodzi – ale na lewa nogę i odwrotnie. Pójść – pójdziemy na spacer, ale coś będzie uwierać. organizm musi wydatkować znacznie więcej energii, aby przyswoić syntetyczne składniki.
Marlena napisał(a):
Może jednak przeczytaj jeszcze raz uważnie ten raport Klennera, Renato? Jak widzisz podawał on osobno C (wyizolowaną) i osobno bioflawonoidy (w soku owocowym), uzyskując synergiczny efekt i w rezultacie pożądaną odpowiedź kliniczną w postaci zdrowienia. Mit o wyższości naturalnej witaminy nad krystaliczną nie znajduje zatem potwierdzenia w praktyce klinicznej. Jeśli chcemy pozbyć się pierwszych oznak kataru to zjedzenie 5 kilo cytrusów może nie odnieść takiego samego efektu jak 3-5 g wit. C co 15-20 minut (po ok. 2 godzinach symptomy kataru znikają). Na co dzień po prostu jedzmy dużo surowych warzyw i owoców pełnych C, a gdy zapotrzebowanie na C wzrośnie (stres, uraz, infekcja itp.) kombinacja sprawdzona przez Klennera (wyizolowana C + jakieś źródło bioflawonoidów, np. świeży sok owocowy) będzie jak najbardziej skuteczna. No i przyjazna kieszeni (preparaty z z aceroli lub róży z naturalnymi kompleksami C+ bioflawonoidy są dobre, ale drogie w porównaniu z krystaliczną C).
Odnośnie czterech izomerów kwasu askorbinowego to tylko jeden z nich jest witaminą, pozostałe 3 izomery nie spełniają warunków by nią być (za mała lub żadna aktywność biochemiczna w ludzkim ustroju), nie ma zatem powodu aby porównywać „różne skrętności witaminy” skoro występuje ona tylko w jednej „skrętności” i jest nim izomer o nazwie kwas L-askorbinowy – tylko on jest „witaminą”. Więcej na ten temat pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/liposomalna-witamina-c-jak-zrobic-w-domu-i-do-czego-sluzy/. Jeśli u Kowalskich jest czworo dzieci (3 chłopców i 1 dziewczynka), to możemy „porównywać dzieci” między sobą, ale nie możemy „porównywać dziewczynek” z tego rodzeństwa między sobą, ponieważ w tym rodzeństwie dziewczynka jest tylko jedna. Wszystkie izomery kwasu askorbinowego są „kwasem askorbinowym” (wszystkie dzieci Kowalskich noszą to samo nazwisko), ale tylko L-askorbinowy jest „witaminą” (tylko jedno z dzieci jest dziewczynką). Możemy porównywać izomery pomiędzy sobą, ale nie witaminy. Dlatego gdy na preparacie widnieje napis w składzie: „kwas askorbinowy” to nie wiemy jaki de facto izomer został użyty, lecz jeśli widnieje „witamina C” to znaczy iż został użyty izomer właściwy, ten biologicznie czynny, kwas L-askorbinowy.
m.m. napisał(a):
Problem w tym, ze naturalnie wystepujaca witamina C jest prawoskretna.
Marlena napisał(a):
Na temat izomerów kwasu askorbinowego pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/liposomalna-witamina-c-jak-zrobic-w-domu-i-do-czego-sluzy/
Ten temat był już tutaj wałkowany milion razy: witamina jest tylko jedna, nie ma w związku z tym czegoś takiego jak dwie różne witaminy C, z czego jedna to „lewoskrętna” witamina C, a druga to „prawoskrętna” witamina C. Laik nie będący chemikiem oczywiście sądzi, że literka L w nazwie kwasu L-askorbinowego oznacza „lewoskrętność” i faktycznie tak jest, ale jedynie w konfiguracji względnej (projekcja Fishera), to nam mówi o pozycji jaką zajmuje grupa hydroksylowa. Natomiast w konfiguracji bezwzględnej (R/S, +/-) witamina C jest mówiąc językiem laika, „prawoskrętna” (+).
Tutaj można (dla zainteresowanych) sobie poczytać czym się różni jeden sposób oznaczania konfiguracji od drugiego:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Konfiguracja_absolutna
https://pl.wikipedia.org/wiki/Konfiguracja_D_i_L oraz https://pl.wikipedia.org/wiki/Projekcja_Fischera
Zamykam ten wątek.
Ania napisał(a):
Marleno ja to przecież wszystko wiem i to dzięki Tobie !!!Dokładnie tak sobie pomyślałam jak czytałam tego Pana . Ale wiesz jak to moze zrobic mętlik w głowie . Dziekuje że czuwasz mimo póżniej godziny i mi odpisałaś – a tak na marginesie dzisiaj moj prawie 17 letni synek wrócił ze szkoły mówiąc ze kiepsko sie czuje, ze go cos łamie . Ja juz mam odruch Pawłowa i pierwsza myśl wit c . 6 tabl każda po 600mg – klucił sie ze mną z pól godziny ze to za duzo ze zwariowalam że go chcę otruć :)w końcu zawołał tatę czyli mojego męża – żeby rozstrzygnął spór – a on krótko – mama mówi za tak ma byc to ma byc 🙂 co 3 godz dostaje te sama dawkę .
Marlena napisał(a):
Żadna ilość nie jest „za duża”. Ilość prawidłowa to taka przy której czujemy ustępowanie objawów. Często i w małych porcjach aż do ustąpienia objawów. Zmniejszamy dawki w miarę jak objawy ustępują. Ciężko się otruć witaminą C, bo jej nadmiar jest wydalany wraz z moczem 🙂
Krzysztof napisał(a):
Nadmiar jest usuwany, jeśli taki powstaje, pod jednym warunkiem, że jest to postać naturalna.
Marlena napisał(a):
Niestety to co mówisz nie znajduje pokrycia w praktyce klinicznej. Przeczytaj raport dra Klennera: nadmiar C jest usuwany z moczem bez względu na to jaką jej postać podano.
Marian napisał(a):
A naprawde nadmiar jak przecholujemy jest usuwany przez tyłek!
Tak jak by sie sikało, tylko innym kanałem.
Mało kontrolowalna reakcja 🙂
Także watch out folks!
Wuj_Czesław napisał(a):
Metody leczenia raka też już dawno temu opracowano (google: Stanisław Burzyński) ale ktoś po prostu robi grubą forsę na sprzedaży „leków” i prowadzeniu chemioterapii i owe metody nie dość, że nie rozwijane przez innych naukowców to jeszcze bojkotowane na potęgę przez FDA (którą kontrolują koncerny farmaceutyczne). W głowie się nie mieści ile ludzie są w stanie zrobić dla pieniędzy… Polecam film „Stanisław Burzyński – Rak to poważny biznes”
gosia napisał(a):
Pani Marleno, na początek bardzo dziękuję za ten i za poprzedni artykuł (o liposomalnej wit. C), jak również za przetłumaczenie raportu Klennera (jeszcze nie przeczytałam). To jest piękne, co Pani robi, podziwiam szczerze i doceniam Pani chęć dzielenia się wiedzą z innymi.
Mam kilka pytań, co do samodzielnej produkcji liposomalnej wit.C:
1. Z czego wykonana jest wanienka ultradźwiękowa? Przypuszczam, że skoro mikstury nie można mieszać łyżką metalową, to wanienka też nie jest metalowa? Jest z plastiku? Jakie to jest tworzywo, bo żywność nie powinna mieć styczności z tworzywami, które nie są do tego przeznaczone, np. ze względu na zawartość BPA. Myjki ultradźwiękowe nie zostały wymyślone do zastosowań spożywczych, stąd moje pytanie. I czy do wanienki można włożyć miksturę, np. w jakimś słoiku, czy trzeba ją jednak wlać bezpośrednio?
2. Dlaczego mikstury nie można przechowywać dłużej niż tydzień?
3. Czy używa Pani lecytyny sojowej z ekologicznej soi? 90% soi jest GMO, także osobiście unikam produktów z soi, które nie mają cert. eko. Ewentualnie, gdzie można dostać lecytynę słonecznikową? Czym innym można zastąpić lecytynę?
4. Niestety (podobnie jak Pani Ania) jestem sceptyczna, jeśli chodzi o sposób wytwarzania wit.C syntetycznie, najzwyczajniej obawiam się tego GMO 🙁 Czytałam książkę „Nasiona kłamstwa” J. Smith i tam również była mowa o wit. C wytwarzanej z kukurydzy GMO i ostrzeżenie przed nią 🙁 Autora nie podejrzewam w żadnym wypadku o zyski finans. ze straszenia i sprzedaży naturalnych preparatów; może raczej zwyczajnie myli się, w co chciałabym wierzyć. Niestety nie znam się, jak wygląda taki technologiczny proces wytwarzania kwasu L-askorbinowego i czy faktycznie produktem końcowym jest CZYSTA witamina C? Niestety taki ze mnie niedowiarek, że nie przekonuje mnie fakt, że wit. jest produkowana na potrzeby farmaceutyczne, bo na pewno zna Pani przypadki, kiedy firmy farmaceutyczne wypuszczają na rynek trucizny, a nie leki. Bardzo chętnie wysłucham jeszcze jakiś Pani argumentów, które Panią przekonały co do bezpieczeństwa kwasu L-askorbinowego produkowanego syntetycznie.
5. To już ostatnie pytanie, co użyłaby Pani w zastępstwie kwasu L-askorbinowego do zrobienia liposomalnej wit.C?
Marlena napisał(a):
Wnętrze wanienki jest stalowe, a łyżki różnie. Nie wlewamy do słoika, tylko do wanienki jeśli płyn musi być poddany sonikacji. Mikstury nie przechowuję dłużej niż tydzień, bo ją w międzyczasie zużyję, to jest produkt świeży i należy go produkować na bieżąco, podobnie jak medykamenty na świeżo robione na zamówienie przez farmaceutę w aptece, które też należy zużywać szybko.
Lecytynę mam sojową bez GMO. Lecytyny nie można niczym zastąpić, witaminy niczym innym też nie (choć spotkałam się na zagranicznych blogach z doniesieniami blogerów którzy robili w ten sam sposób liposomalny glutation).
Odnośnie „sztucznej” witaminy to jeszcze raz podkreślam, że podzielam zdanie autorytetu od witamin, który siedzi w temacie od ponad ćwierćwiecza i chyba wie co mówi, dr Andrew Saul, autor książki „Vitamin C, The Real Story”: nie można genetycznie zmodyfikować atomów. Cząsteczka witaminy jest niemodyfikowalna genetycznie, z czego by nie pochodziła zawiera ZAWSZE sześć atomów węgla, osiem wodoru i sześć tlenu. Nie ma co zaklinać rzeczywistości. Polecam też przeczytanie jego książki. Te wszystkie nagonki na „syntetyczną” witaminę są autorstwa sprzedawców „naturalnej” witaminy C (wyciągi z róży, aceroli itp.). Nie mam nic przeciwko wyciągom z aceroli, jak kogoś stać na opakowanie C za 100 zł to niech sobie kupi, ale nie oszukujmy się, żadnej ciężkiej choroby tym nie wyleczy w taki sposób jak Klenner to zrobił z dziećmi chorymi na ciężkie wirusowe choroby, bo przecież wyciągami z aceroli podawanymi dożylnie ich nie leczył. Podawał witaminę C syntetyczną i do tego soki owocowe jako źródło bioflawonoidów. I to działa. Jako prewencja wyciągi z róży czy aceroli są ok (choć szczerze polecam warzywa i owoce na świeżo lub w postaci soków jako prewencję), ale jako terapia te naturalne preparaty mają taką wadę, że są za drogie w stosunku do ilości kwasu L-askorbinowego jaki w sobie zawierają.
Krzysztof napisał(a):
Jeśli ktoś pisze takie bzdury (Te wszystkie nagonki na „syntetyczną” witaminę są autorstwa sprzedawców „naturalnej” witaminy C (wyciągi z róży, aceroli itp.). Nie mam nic przeciwko wyciągom z aceroli, jak kogoś stać na opakowanie C za 100 zł to niech sobie kupi, ale nie oszukujmy się, żadnej ciężkiej choroby tym nie wyleczy …)
Po pierwsze 100 g aceroli kosztuje ok.30-35zł i zawiera 17000mg przyswajalnej wit. C z bioflawonoidami. Proponuje sprawdzić, zastosować jedną i drugą formę i „najlepszy lekarz” czyli nasz organizm wypowie się która forma jest dla niego bardziej przyjazna 🙂
Marlena napisał(a):
Czyli wyleczenie kataru zakupionym u Ciebie preparatem miałoby mnie kosztować kilkadziesiąt zł? Wybacz, za te pieniądze kupię całe kilo C, a soki owocowe lub warzywno-owocowe to ja mam w domu, sama je wyciskam na świeżo. Polecam imbirowe carottini (marchew-jabłko-cytryna-imbir) jako znakomity synergent dla C na czas infekcji. Również z uwagi na zawartą w takim soku wit. A i E.
Mój „najlepszy lekarz” mi powiedział, że metoda dra Klennera (C osobno+ bioflawonoidy osobno) skoro wyleczyła polio to na przeziębienie tym bardziej będzie skuteczna. 🙂 Natomiast acerola jak już wspomniałam jest OK jako wartościowy suplement profilaktyczny. Nie nadaje się do sytuacji gdzie potrzebujemy megadawek, bo poszlibyśmy z torbami. Preparaty za 100 zł są w ofercie firm MLM (Multi-Level_Marketing) typu Amway czy Calivita. Ale nawet 30-35 zł za 17 g witaminy to i tak za drogo gdy potrzebujemy terapeutycznych megadawek. Jako codzienny suplement cena jest OK.
Maciek G. napisał(a):
Dziękuję za Twoją pracę w uświadamianiu ludzi, oglądałem wywiad z lekarzem z Australii, który powiedział wprost, że podają dziennie dożylnie pacjentom 250 ml wit. C i całkowicie leczą nowotwory w bardzo krótkim czasie. Poza tym bardzo podobają mi się dwa cytaty: pierwszy to „Nie ma na ziemi choroby, na którą nie byłoby lekarstwa w świecie roślin” i tu nie wiem kto jest autorem, a drugi jest autorstwa Hipokratesa i brzmi „Natura leczy, medyk obserwuje” 🙂 Jak dla mnie bardzo aktualne 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Dziękuję za komentarz, Maćku, cytaty bardzo celne. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i pozdrawiam bardzo serdecznie wzajemnie! 🙂
Amelka77 napisał(a):
Czy jest ośrodek/lekarz w Polsce, który podaje naprawdę DUŻE dawki wit C (askorbinianu sodu) dożylnie? Wszędzie, gdzie dzwonię podają max 25g i twierdzą, że to jest SUPER DUŻA DAWKA TERAPEUTYCZNA. Zwykłe naciąganie ludzi. Może przy przeziębieniu pomoże, ale nie przy nowotworach.
gosia napisał(a):
Bardzo serdecznie dziękuję!!! Spróbuję zatem przemóc się do kupna 1 kg kwasu L-askorbinowego i zrobić samodzielnie liposomową witaminę. Rozumiem, że sam kwas L-askorbinowy spożywa Pani także, dosypując bezpośrednio do soków? Przyznam, że do tej pory kupowałam Acerolę w tabletkach, ale koszt 100 tabl., to około 40 zł, jedna tabl. to 125 mg wit.C, także aby spożyć, np. 1000 mg dziennie, to wychodzi 8 tabl., a więc takie opakowanie wystarcza na jakieś 13 dni.
Jeśli w 40 ml Pani mikstury jest około 1000 mg witaminy C, to 360 ml powinno wystarczyć na 9 dni. Czy tak?
Za 40 zł, to kupię 1 kg kwasu L-askorbinowego i takich mikstur wyprodukuję 70! 🙂 (skoro do zrobienia 360 ml bierze się tylko 14 g kwasu).
Nie wiem, jak Pani wpadła na ten pomysł samodzielnej produkcji, ale jest to genialne 🙂 również pomysł, aby użyć ultradźwięków…
Marlena napisał(a):
Gosiu to nie jest mój pomysł, pod artykułem podałam linki gdzie zaczerpnęłam inspiracji. Soki świeżo wyciskane można witaminizować, ja daję 1 łyżeczkę witaminy C na 1 l soku. Czasem dodaję C do zielonej herbaty (już letniej), 1/4 łyżeczki na szklankę herbaty. Smakuje trochę jak zielona z cytryną, trochę kwaskowato ale bardzo przyjemnie.
Gabriela napisał(a):
Mam szczerą nadzieję, że artykuł traktuje o naturalnej, lewoskrętnej witaminie C, a nie sztucznym tworze, prz
ede wszystkim wytworzonym na potrzeby leczenia szkorbutu, czyli niedoborów wit.C. Kwas askorbinowy jest wszędzie, chociażby jako konserwant, nie ma potrzeby się nim dodatkowo faszerować. Co ważne – zakłóca poważnie przyswajanie naturalnych fitoskładników, odpowiedzialnych za odporność ogranizmu.
Marlena napisał(a):
Kwas askorbinowy może mieć 4 izomery, z czego tylko jeden spełnia kryteria by być nazywany „witaminą” czyli substancją aktywną biologicznie. Tym izomerem jest kwas L-askorbinowy, pozostałe izomery nie są witaminami ponieważ nie posiadają aktywności biologicznej (choć mogą mieć np. własności antyutleniające). Więcej o izomerach pisałam w poprzednim artykule: https://akademiawitalnosci.pl/liposomalna-witamina-c-jak-zrobic-w-domu-i-do-czego-sluzy/
Krisek napisał(a):
Wyłuszczę moje widzenie sprawy tak:
od długiego czasu posługuję się intuicją w żywieniu (nie będę teraz tego tłumaczył); nie zaczęło się to w wyniku nagłego olśnienia, ale na skutek obserwacji życia. Już w dzieciństwie miewałem dziwny pociąg do cytryn. Potrafiłem wycisnąć ich kilka (jak rodzice wychodzili i nie byłem kontrolowany) i wypić sok (z dodatkiem cukru). Mój organizm reagował dziwnym a silnym poczuciem ciepła, na czole pojawiał się lekki pot.
Często zapadałem na anginy. Oddychałem ustami, ba wiecznie miałem zapchany nos. Moje ciągoty do cytrynowego kwasu przeniosły się na witaminę C. Zawsze kiedy ją „żarłem”, moje infekcje szybko ustępowały. Potem doświadczenie powtarzałem jako dorosły – z podobnym skutkiem…
Marlena napisał(a):
Sok z cytryny polecam bardzo, ja zaczynam dzień od szklaneczki wody z sokiem z połówki cytryny. Ale cukier NIE. To złodziej witamin i minerałów, więc cukier ma u mnie w domu bana do końca świata i o jeden dzień dłużej. Akceptuję go jedynie zewnętrznie – jako peeling pod prysznic. Wewnętrznie to trucizna więc nie nadaje się do niczego.
Krzysztof napisał(a):
Pani Marleno, jak Pani tak uświadamia ludzi, to proszę napisać, że cytryna to owoce cytrusowe, które zerwane nie dojrzałe już nie dojrzewają i tak jak przejrzałe są kwaśne i wypłukują alkaliczne pierwiastki, szczególnie dotyczy to wapnia. Takie cytryny najczęściej są w sklepach. Proponuję trochę pokory w tych poradach. Nie poprawiajmy natury. Teraz żartobliwie: Pani Marleno, może zna Pani metodę na wyprodukowanie w wanience jabłka, wiśni-aceroli,granatu,pietruszki
Marlena napisał(a):
Krzysztof, ja nie wiem gdzie ty kupujesz swoje zakwaszające organizm niedojrzałe cytryny, ja kupuję alkalizujące cytryny i takie stosuję. Zrób to co ja: kup sobie paseczki pH (skala np. 6,4-7,8) i mierz codziennie pH porannego moczu z cytryną w menu i bez, zamiast wierzyć banialukom głoszonym przez „niemieckie kliniki”. Nie musisz wierzyć ani mnie, ani im. Po prostu SPRAWDŹ TO.
Gosia napisał(a):
Dobrze, zgodzę się z tym, że witamina ta ma szczególne właściwości, aczkolwiek według mnie nie jest i tak w stanie wszystkiego zdziałać. Owszem, osobiście biorę profilaktycznie, ale to nie zmienia faktu, że i tak jakimś cudem drobnoustroje chorobotwórcze dostają się do mojego organizmu. Ludzie, czy naprawdę wolelibyście, żeby nie było szczepionek a cywilizację znów nawiedziły panujące dawniej epidemie? Przecież to właśnie dzięki szczepionkom zostały one powstrzymane, więc może nie cofajmy się w rozwoju, skoro już mamy ten XXI wiek? Jeżeli mamy też wszystko rozpatrywać w kwestii wszelkich działań niepożądanych, to naprawdę wszystkie leki, jakie zażywamy, mogą je wywołać (o czym zresztą każdy przekonuje się, czytając półmetrową ulotkę dołączoną do każdego specyfiku). Idąc takowym tokiem rozumowania, nie powinniśmy brać nic, bo nawet z pozoru zwykła witamina c, przyjmowana w nadmiernych dawkach może działać niepożądanie. Osobiście uważam, że nie należy szczepić się jedynie na coś nowego, niesprawdzonego, tj. świńską grypę, etc. Natomiast na choroby, na które od lat są szczepionki – świnka, ospa, odra itd. z całą pewnością należy. Jakoś w mojej rodzinie, oraz znajomych nie ma takich „wyjątków” którzy by tego unikali i jakoś wszyscy żyją i mają się całkiem dobrze. Polecam przemyśleć sobie tą kwestię, chociaż wywołuje ona wiele sporów.
Marlena napisał(a):
Nie jesteś w stanie (nikt nie jest w stanie, nawet sami naukowcy, bo też i badań w tym kierunku nie robiono) jakie są długoterminowe skutki dostania się zawartości fiolki (jednej, drugiej, trzeciej i kolejnej) do krwiobiegu na nas i na kolejne pokolenia. Drobnoustroje były, są i będą. W nas i wokół nas. Dopóki nie znajdą żywiciela z osłabionym systemem immunologicznym – nikomu nie będą szkodzić, po prostu sobie są. Szczepienia w Polsce to kwestia lat powojennych, czyli nie tak znowu „od dawna”, co jakiś czas dokładano kolejną szczepionkę obowiązkową, grom wie po co (tzn. z troski o naszą „ochronę” tak oficjalnie i nie, nie możesz zrezygnować z „ochrony”). Nie widzę osobiście powodu by sobie dać wstrzykiwać pod wieloma względami nieprzebadane (a już na pewno NIE długoterminowo) płyny pełne neurotoksyn, skoro na wirusy JEST lekarstwo. Skuteczne i kompletnie nietoksyczne. Nie licząc ewentualnej sr*czki przy doustnym zbyt szybkim podawaniu za dużych ilości, ale takie „działanie niepożądane” to moim skromnym zdaniem doprawdy mały pikuś w obliczu tego co dobrego potrafi dla nas zrobić ta mała cząsteczka, złożona z sześciu atomów węgla, ośmiu atomów wodoru i sześciu atomów tlenu.
Nie mam też pewności czy na powstrzymanie rozprzestrzeniania się chorób większego wpływu niż szczepienia nie miał wzrost higieny, mydło i łazienka w każdym domu. Sęk w tym, że nigdy tego nie badano, nie wiedzieć czemu. Szkoda, może to by mnie przekonało do szczepionek? Badania typu „double-blind study” z użyciem placebo też by mnie może przekonały, ale też takich badań nie zrobiono. Zrobiono za to ze szczepień dogmat: masz siedzieć cicho jak autorytety przemawiają i zaufać, że to dla Twojego dobra. I przede wszystkim pod żadnym pozorem masz nie zadawać pytań z gatunku „a co jeśli…?”.
A polio (już po masowych szczepieniach 60 tys. przypadków dzieci w wieku 2-12 lat w 2011 roku) spokojnie dziesiątkuje dzieciaki w Indiach, tylko teraz nazywa się inaczej: acute flaccid paralysys (AFP). Tak się bowiem składa, że tam nie mają łazienki w każdym domu i do tego kiepsko się odżywiają. Trzeba było zmienić nazwę jednostki chorobowej, bo 60 tys. chorych w jeden rok to wzrost o 1200%, czyli nie w kij dmuchał i robiło się gorąco: polio w XXI wieku i to po szczepieniach to nie uchodzi 😉 Czekam aż autyzm uzyska inną nazwę jako jednostka chorobowa, wtedy pozbędziemy się definitywnie autyzmu z tej planety raz na zawsze. Tak się dzisiaj uprawia medycynę! Kiedyś była sztuką, dzisiaj to zwyczajny biznes, a tu są wszystkie chwyty dozwolone.
Inka napisał(a):
Bzdura o szczepionkach! To rozwój wiedzy o zagrożeniach wynikających z otwartych szamb oraz zadbanie o rozwój higieny (kanalizacja, woda z kranów a nie w miskach) spowodował zanik niektórych chorób i powstrzymanie rozwoju drobnoustrojów chorobotwórczych. Szczepionki powodują uszkodzenie organizmu – uszkodzenie głęboko na poziomach naszego DNA (pewnie już niedługo w publikacjach)
Codziennie rano sok z 2 cytryn i pęczka zielonej pietruszki – hodowla domowa – i od 15 lat (dzieci teraz 15 lat i 20lat ) i nie mam pojęcia jak wygląda szpital czy przychodnia.
Polecam również do tego wyrzucić z domu wszystko z mąką i cukrem (chemicznie oczyszczone powodują wywołanie w mózgu opiatów jak heroina czy kokaina…)
Andrzej napisał(a):
Witam serdecznie Pani Marleno,
Dziękuję że robi Pani coś dla innych…wielkie 'coś’ 🙂
Blog jest rewelacyjny, otwiera oczy na wiele spraw, w tym na najważniejszą – nasze zdrowie.
Od kilku lat łykam witaminę C (1 tabletkę 1g dziennie) ale po niedawnej lekturze Pani bloga, zgodnie z 'zaleceniami’ kupiłem 1kg sypkiej witaminy C i naszły mnie pewne wątpliwości, czy aby nie jest to 'tylko’ kwas askobinowy (ascirbic acid), bo tylko tyle jest napisane na opakowaniu (ingredients: 100% pure ascorbic acid). Nie jest natomiast napisane czy jest to L-ascorbic acid. Sprzedawca na moje wątpliwości odpisał iż „everything you need to now about the product is on the listing or on the bag you have receive”. Czy jest czym się martwić…oprócz kiepskiej 'obsługi klienta’? 🙂
Na wszelki wypadek podaję link to produktu, który nabyłem:
https://www.puresourcenutrition.co.uk/ascorbic-acid-en.html
i jeszcze jedno jeśli mogę: chcąc sprawdzić w google czy ascorbic acid jest witaminą C, natrafiłem na stronę, która nieco zmąciła, mój już dość wyklarowany obraz witaminy C.
https://www.thedoctorwithin.com/vitaminc/ascorbic-acid-is-not-vitamin-c/
Czy może Pani w wolnej chwili zerknąć i dać znać co o tym myśli? Ciekaw jestem Pani stanowiska w tej sprawie.
Pozdrawiam serdecznie i z góry dziekuję za odpowiedź i…kolejne wpisy,
Andrzej
Marlena napisał(a):
Witaj, Andrzeju! Kwas askorbinowy ma 4 izomery, z czego tylko jeden izomer (kwas L-askorbinowy) spełnia wymogi bycia witaminą (substancją biologicznie aktywną w ustroju ludzkim). Więcej na ten temat pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/liposomalna-witamina-c-jak-zrobic-w-domu-i-do-czego-sluzy/
W przypadku zakupionego przez Ciebie produktu podano Ingredients: 100% Pure Ascorbic Acid (Vitamin C), czyli mamy do czynienia w izomerem prawidłowym (kwas L-askorbinowy), pozostałe izomery nie są „witaminami”, choć również noszą nazwę „kwas askorbinowy”.
Andrzej napisał(a):
Dziękuję za szybkie wyjaśnienie i za to, że się Pani nie zraża i tłumaczy każdemu od nowa te same kwestie 🙂
Ten wpis oczywiscie już czytałem i jestem na etapie wyboru urządzenia do produkcji liposomalnej witaminy C.
Przepaszam, że tak wyrywam z teksu, do którego link Pani wysłałem ale cóż myśleć o tym:
„…Ascorbic acid simply cannot confer vitamin activity, as taught by the discoverer of vitamin C himself, another Nobel Prize laureate, Dr. Albert Szent-Georgi.
Szent-Georgi discovered vitamin C in 1937. In all his research however, Szent-Georgi found that he could never cure scurvy with the isolated ascorbic acid itself. Realizing that he could always cure scurvy with the “impure” vitamin C found in simple foods, Szent-Georgi discovered that other factors had to be at work in order for vitamin activity to take place. So he returned to the laboratory and eventually made the discovery of another member of the vitamin C complex, as shown in the diagram above: rutin. All the factors in the complex, as Royal Lee and Dr. Szent-Georgi both came to understand, ascorbic acid, rutin, and the other factors, were synergists: co-factors which together sparked the “functional interdependence of biologically related nutrient factors.” (Empty Harvest p120) The term “wheels within wheels” was used to describe the interplay of co-factors…”
ps Pani blogiem już zaraziłem kilka osób 🙂
Marlena napisał(a):
Andrzeju, bo nigdy nie używamy „isolated ascorbic acid”. Czytałeś raport dra Klennera, zwróć uwagę, tam podawano witaminę C (najczęściej pozajelitowo) i do tego ZAWSZE źródło bioflawonoidów (soki owocowe). I to działało. 🙂 Klenner doskonale znał prace Szent-Gyorgyi i zdawał sobie sprawę z synergii, dlatego nigdy nie podawał samej witaminy, zawsze obowiązkowo kazał do tego pić soki owocowe.
Agnes napisał(a):
Świetny artykuł.Już kiedyś czytałam o super właściwościach wit.C,Twój artykuł ładnie to ujmuje w całość.
,,Szaleństwem jest robić to co wszyscy i oczekiwać innych rezultatów.,,A.Einstein
A co do szczepionek to mam takie zdanie jak ty.Były wyświetlane filmy w telewizji jak to dzieci dotąd zdrowe po szczepionce świnka,różyczka,odra zapadały na autyzm.Albo weżmy dość nową podobno super szczepionkę HPV dla dziewczynek.Według dr.Leonarda Coldwella(który wyleczyl swoją matkę z raka i marskości wątroby,oczywiście metodami naturalnymi-kiedy lekarze dali jej rok życia),ta szczepionka to świadoma kontrola populacji,te dziewczynki będą w przyszłości bezpłodne,a niektóre z nich po szczepionce umarły.Oczywiście wszystko na temat tej szczepionki złego ładnie i skrzętnie przyciszono. Agnes
Marlena napisał(a):
Jak tak dalej pójdzie i wyeliminujemy szczepionkami wszelkie możliwe choróbska, to zostaną niechybnie wprowadzone na rynek pierwsze (ach, jakże nowoczesne!) szczepionki na łamiące się paznokcie, kurze łapki wokół oczu lub łupież, ponieważ „badania naukowe” dowiodą, że ich przyczyną są „te okropne wirusy”. A ogłupieni telewizją i fluorem ludziska będą to za ciężką kasę kupować aż iskry będą szły. I nie mówię o bezpośrednim płaceniu za magiczne preparaty, po prostu podniesione zostaną stawki za obowiązkowe odliczane co miesiąc od naszego wynagrodzenia „ubezpieczenie zdrowotne” (tak jak to się dzieje dzisiaj) i lud to łyknie. Od tej pory rząd będzie dbał o Twe wiecznie młode lico oraz zdrowe włosy i paznokcie. I nie, nie możesz odmówić szczepienia szerząc w ten sposób ciemnotę, ponieważ nie poddając się szczepieniu jesteś chodzącą bombą biologiczną zagrażającą urodzie i zdrowiu reszty społeczeństwa 😉
Inka napisał(a):
Na szczęście zdjęto z nas obowiązek szczepień, link podam jak znajdę w historii, żadne kary za odmowę szczepienia już nie grożą 😉
Więc żyjmy zdrowo jak czujemy – tylko zacznijmy słuchać SIEBIE.
Marlena napisał(a):
Inko nie tak do końca zdjęto, nie dalej jak parę dni temu dostałam wezwanie na szczepienia dla synka, opatrzone ręcznym dopiskiem: „PILNE! W PRZYPADKU NIEOBECNOŚCI ZGŁOSZĘ DO UKARANIA!!”. Mam ochotę w odpowiedzi na wezwanie wysłać im Raport Klennera i też trochę pogrozić 😉
Hala napisał(a):
Karę może nałożyć wojewoda, a nie sanepid.
bosko napisał(a):
Marleno, wydrukuj ten formularz https://www.germanska-nowa-medycyna.pl/images/stories/GNM/AIGIS-zaswiadczenie.pdf i daj go do podpisania po wypełnieniu lekarzowi, który nalega na szczepienie dziecka. To powinno pomóc, przynajmniej takie są doświadczenia niektórych osób.
xcv napisał(a):
Inka – zdjęto z nas obowiązek szczepień? Jeśli możesz podaj link. Wiem, że w lipcu zeszłego roku wprowadzono kilka poprawek, dzięki którym lekarz, felczer, pielęgniarz mogą siłą podać szczepionkę ( po tym jak ogłoszą kolejną paranoiczną pandemię) i będą mieli głęboko w d… czy po niej zachorujesz lub zemrzesz ponieważ jednocześnie zniesiono obowiązek notowania NOP-ów.
jolecka napisał(a):
ten film o Stanisławie Burzyńskim dobrze obnaża chory system naszych czasów. Smutne i przerażające. Pada tam takie zdanie: jeśli nie byłem pierwszy to mogę być chociaż sprytniejszy…. ja proponuję wyrwać sens tego zdania z filmowego kontekstu, gdzie chodzi o pazerne cwaniactwo i przełożyć go na plan dla siebie : to nic, że dopiero teraz doszło do mnie jak marnie się odżywiałam, jak – wierząc przeróżnym lekarzom, autorytetom ( pożal się Boże ), oraz wszechobecnej reklamie zafundowałam sobie cukrzycę, nadciśnienie, otyłość, bolące stawy, brak energii itp. To nic. Najważniejsze , że teraz już jestem mądrzejsza i MOGĘ być sprytniejsza , i jestem w stanie zapewnić sobie zdrowszą, przyjemniejszą, radośniejszą resztę życia. W dużej mierze dzięki niniejszemu, obłędnemu blogowi. Dzięki, Marlena. Zyskałaś wierną czytelniczkę i naśladowczynię. To, co robisz ma sens
Marlena napisał(a):
To ja Tobie dziękuję, Jolecka! Nasze ciało ma niesamowite zdolności samonaprawcze i ten może jedynie z nich kpić, kto sam tego cudu nie doświadczył na swojej własnej skórze. I zdrówka życzę z całego serca, teraz gdy już jesteś sprytniejsza 🙂
Devachan napisał(a):
Jolecka, ja też uwielbiam bloga Marleny 🙂
Karlena napisał(a):
apropo dr Burzynskiego prosze sobie przeczytac artykul z Newsweek’a na temat jego dzxialalnosci i jak wykorzystuje desperacje chorych ludzi.
Nie kazdy, kto uwaza sie za odkrywce antidotum na jakas chorobe i nie bedac ucznanym przez oficjalne medyczne organizacje jest bohaterem, ktorego swiat farmaceutyczny stara sie zniszczyc. Prosze uwazac na tych, ktorzy widzac niepowodzenia oficjalnej medycyny i stosowanych terapii nie dajacych pozytywnego efektu, wychodza naprzeciw chorym z wlasnymi metodami. Wsrod tych, ktorzy chca dobrze leczyc zawsze znajda sie jacys szarlatani chcacy sie wzbogacic na ludzkim cierpieniu, i to nie tylko zasada majaca zastosowanie w wecie medycyny konwencjonalnej. Dlatego prosze szukac i starac sie znalezc we wszystkim zloty srodek. Pozdrawiam i zycze zakochania sie w zdrowym stylu zycia:)
Marlena napisał(a):
Artykuł w Newsweeku skupił się na trzech przypadkach w których terapie nie sprawdziły się, jednak nie wspomina nic o przypadkach, w których terapie Burzyńskiego pomogły. Byłby on o wiele bardziej obiektywny, gdyby zamiast samych tylko adwersarzy Burzyńskiego wypowiedzieli się również pacjenci, którzy dzięki Burzyńskiemu są dzisiaj zdrowi.
Alina napisał(a):
Do Karleny:
Nie przyszło Ci do głowy, że artykuł w 'Newsweeku’ był sponsorowany przez firmy farmaceutyczne, dla których Burzyński jest zagrożeniem? One właśnie z nim walczą. Gdyby metody dra Burzyńskiego były szerzej stosowane, co zrobiliby producenci środków do chemioterapii, urządzeń do radioterapii i cała rzesza konwencjonalnych onkologów.
Nie czytam 'Newsweeka’, ale z pewnością, jak niemal wszystkie media, jest finansowany przez firmy farmaceutyczne (poprzez wysoko płatne reklamy).
Ada napisał(a):
Cześć Marlena, dzięki wielkie za włożoną pracę w tłumaczenie, wieczorem zabieram się do czytania. Jedna kwestia – od jakiegoś czasu zauważyłam, że pomimo tego, że artykuł jest z datą np 8 stycznia jak tutaj, ja go widzę dopiero 10. Jak to jest możliwe?
Marlena napisał(a):
Ado nie wiem niestety, artykuł pojawił się na witrynie 8 stycznia. Ale mam swój sprawdzony sposób na takie coś. Gdy wchodzisz na witrynę naciśnij równocześnie dwa przyciski: Ctrl+ F5 aby odświeżyć pamięć swojej przeglądarce, strona się przeładuje, a wtedy na pewno zobaczysz najświeższą wersję witryny.
Tatanka napisał(a):
Nie dalej, jak przedwczoraj trafiła do placówki apteki nowa oferta popularnej firmy produkującej, a jakże dobrze znany preparat Rutinos…in (nie robiąc kryptoreklamy). Nowe, wymyślone ustrojstwo będzie miało do starej nazwy dodany przedrostek „Activ C” zapakowane w kapsułkę z adnotacją „uwalniana witamina C przez 12h”. W środku, a jakże! tylko dawka KWASU AKORBOWEGO 500 mg – żeby chyba było tylko wrażenie „CZEGOŚ potężnego” (czegoś, bo nawet nie będzie w tym rutozydu, jak w poprzedniku). Teraz pytanie, czemu do tej pory produkowane było liche 100mg i zarobione w ciągu roku przez wszystkie fimy (inf. z ulotki) w dziale „VIT C” 264 MLN złotych? Czas na wyciągnięcie jeszcze większej kasy od ludzi nowym badziewiem? Nie wiem czy reklamy są już w TV, bo nie oglądam (zamiast to bawię się codziennie nową wyciskarką – dzięki Marlena za zarażenie!) ale podajcie dalej z wiadomą antyreklamą! 🙂 Dokładnego składu jeszcze nie znam, gdy będzie dostawa mogę wrzucić info. Pozdrawiam!
Alina napisał(a):
Tatanko, nowa forma preparatu to nowy patent (stary pewnie wygasł), a więc większe zyski ze sprzedaży.
Krysia napisał(a):
Marlenko co sadzisz o leczeniu chorób autoimmunologicznych ta cudowna wit C,myśle o Hashimoto
Czy może natknęłam sie na jakiś artykuł o tym traktujący ?
A przewlekłe zapalenie osierdzia tez można leczyć wit C?
Dziękuje za wspaniałe odpowiedzi ,które nam serwujesz.,
Podziwiam Cię i bardzo szanuje za Twoja wiedzę .
Pozdrawiam bardzo cieplutko.
Marlena napisał(a):
Wszelkie stany w których dochodzi do nadmiaru w ustroju wolnych rodników (w tym te, które wymieniłaś i szereg innych – zobacz na link podany w artykule) reagują na C, ponieważ jest ona silnym antyoksydantem. Pozdrawiam wzajemnie gorąco, Krysiu! 🙂
Monika napisał(a):
myślę, że gdyby świat dowiedział się, że wiele chorób można wyleczyć „zwykłą” witaminą C, to przemysł farmaceutyczny by bardzo podupadł. A jak wiadomo, w dzisiejszych czasach chodzi o kasę. Słyszałam już o świetnych korzyściach z zastosowania mega dawek witaminy C. Gdzieś nawet przewinęła mi się informacja o walce z HIV za pomocą tej witaminy. Myślę, że jeszcze wiele badań będzie nas utwierdzało w fakcie, że coś nie jest skuteczne tylko dlatego, byśmy jak najdłużej szukali tego „złotego środka” na większość chorób, a przemysł farmaceutyczny mógł się wzbogacić.
Damian napisał(a):
Droga Marleno!
Jako że jesteś osobą niezwykle wykształconą pod względem medycznym to mam do ciebie pytanie które nurtuje mnie a może będziesz umiała mi na nie odpowiedzieć :
Jeśli choroba jak wiemy jest kryzysem toksyczności i organizm przez zapraszanie wirusów, bakterii i tym podobnych gości ma na celu wspomaganie się w oczyszczaniu, to czy leczenie się tego typu jak tu opisałaś (witamina C) nie powodują że objawy choroby ustępują a problem choroby pozostaje ? Wielokrotnie widziałem jak osoby mające lekkie problemy z przeziębieniami, bólem gardła i tym podobnymi, ratowały się domowymi sposobami które prowadziły do tego iż objawy ustawały szybko ( ku ich uciesze) a po kilku miesiącach kończyły się nawrotem choroby z jeszcze większą siłą gdzie już ta sama terapia stosowana wcześniej nie pomagała?
Mam nadzieję że zrozumiałaś co chciałem zapyta i z niecierpliwością czekam na odpowiedź. Ponadto chcę wspomnieć że całokształt twojej pracy, wnikliwość jak i analiza tematu nie odbiegają wiele od Doskonałości (która jest podobno nieosiągalna) 🙂
Damian napisał(a):
Dopowiem jedynie tyle że chodzi mi głównie o to że samo sama witamina C nie wpływa na obniżenie toksyczności w organizmie a co za tym idzie nie eliminuje powodu dla którego infekcja wkroczyła.
Marlena napisał(a):
Damianie, jednorazowa przygoda z witaminą C wziętej podczas infekcji nie zapewni zdrowia do końca życia, przewlekłe zdrowie to nie kwestia samej C lecz stylu życia jako takiego. Powodem dla którego infekcja wkroczyła są zaniedbania w tym właśnie względzie, bo to brak higienicznego trybu życia powoduje osłabienie systemu immunologicznego. Kiepska przetworzona dieta, brak ruchu (lub nadmierna aktywność fiz.), stresy, urazy, niedobory snu, leki, palenie, używki, picie alkoholu i napojów gazowanych itp. Sama w sobie witamina C to za mało aby być przewlekle zdrowym i odpornym na infekcje człowiekiem.
P.S. Nie mam wykształcenia medycznego, zdrowie i witalność to moja pasja, nie zawód. 🙂
Damian napisał(a):
Marleno, dziekuje ci za odpowiedź. Jak najbardziej zgadzam się z tym co mówisz, chodzi mi jedynie o to czy nie uważasz że leczenie chorób witaminą C czy też innymi terapiami tego typu jest niebezpieczne dla osób które nigdy nie zastosują terapii oczyszczających czy też właściwego trybu życia a jedynie ciągle będą przeszkadzać bakteriom i infekcjom w oczyszczaniu organizmu ? Na przykładzie : organizm wydziela śluz w płucach aby uwięzić w zawiesinie drażniące czynniki a następnie je wyrzucić (kaszel/flegma). Jeśli będziemy stosować ciągle w przypadku tych prób oczyszczania zioła lub terapie które usuwają ten śluz (objawy) to tak naprawdę utrudniamy organizmowi walkę z tym czynnikiem drażniącym bo on nie znika po zastosowaniu tej witaminy. Czy według Ciebie nie jest to niebezpieczne na dłuższą metę ?
PS. Dla mnie masz wykształcenie medyczne, bo według mnie wykształcenie nie zdobywa się szkole lecz jedynie przez pasję. Mamy wielu lekarzy po szkołach którzy wiadomo jak działają.
Czekam na twoją odpowiedź z niecierpliwością.
Marlena napisał(a):
Gdy jest w ustroju stan zapalny to powstaje olbrzymia ilość wolnych rodników. Jedyny sposób aby szybko przywrócić stan równowagi to dostarczyć antyutleniacza. A takim jest wit. C czy niektóre zioła. Kaszel i śluz powstaje jako reakcja obronna, gdy powód z jakiego reakcja obronna nastąpiła zniknie – zniknie także i kaszel.
Jak już pisałam wcześniej Dr Andrew Saul opowiadał w jednym z wywiadów jak dopadło go zapalenie oskrzeli. Brał 2 g witaminy co 6 minut. W ciągu najbliższych godzin kaszel i gorączka ustąpiły (spać poszedł już bez gorączki), zaś po 2 dniach (dalej brał C ale już mniej i rzadziej) był całkowicie zdrowy. Jak widać nie utrudniamy walki z czynnikiem drażniącym tylko pomagamy ten czynnik unicestwić. To nie jest zatem tak, że my tutaj na siłę i przemocą „usuwamy objawy” lecz tworzymy odpowiednie warunki biochemiczne w naszym ustroju, aby one same ustąpiły. U innych ssaków, które mają enzym GLO i same wytwarzają witaminę C, tak właśnie się dzieje: podczas choroby, stresu czy urazu ich organizm sam wytwarza potrzebną, odpowiednio zwiększoną ilość C, będącą silnym antyoksydantem. My nie mamy GLO, nie wytwarzamy sami C i dlatego nie mamy wyjścia jak pobrać C z zewnątrz w większych ilościach podczas choroby. A jaką ilość? Taką, która pozwoli ciału powrócić do zdrowia.
Damian napisał(a):
Cóż, dziękuje ci za odpowiedź, Mam jednak dalsze wątpliwości. Wspomniałaś o tym że przyjmowanie odpowiedniej ilości witaminy C powoduje iż powstają „odpowiednie warunki biochemiczne”. Te odpowiednie właściwości jednak mimo iż usuwają dolegliwości i objawy to nie usuwają toksyn z ciała a co za tym idzie nie można stwierdzić że organizm jest wyleczony gdyż brak objawów nie równa się braku choroby. Jaki więc sens w usuwaniu infekcji poprzez tworzenie warunków w których bakterie i wolne rodniki nie mogą istnieć (skoro wiemy o tym że organizm wpuszcza je po to aby pomóc sobie w oczyszczaniu gdyż w zdrowym organizmie nie występują w takich ilościach jako że organizm trzyma je wtedy z dala [bo nie ma dla nich pracy]).
Wiedze swoją czerpie z książek Andreasa Morritza. Czy miałaś z nimi kontakt ? Ja oraz wiele osób z mojego otoczenia stosowalismy miedzy innymi jego terapie oczyszczania watroby, jelit, nerek wszyscy z bardzo pozytywnymi rezultatami. Bardzo propaguje on wlasnie taki styl życia jak ty propagujesz na swoim blogu dlatego jestes bardzo szczęśliwy że na niego trafiłem. Jest w nim jednak rozdział o witaminach gdzie właśnie jest to w ten sposób przestawione. Wyjaśnia on iż wolne rodniki i bakterie są tak naprawde pozytywnymi aspektem zdrowienia gdyż mają właśnie na celu pomoc w oczyszczaniu nas. Przedwcześnie blokując te mechanizmy (kilka-kilkanascie godzin od pojawienia się objawów) obniżamy tak naprawde na dłuższą metę wydolność narządów jako że nie są one w stanie wtedy oczyścić się z zalegających złogów i budować komórki wolne od nich. (bo tworzymy środowisko w ktorym nie mogą przebywać przez chociażby te mega dawki witaminy C).
Mam nadzieję że Cie nie męczę jako że bardzo sobie cenię to że w ogóle podjęłaś dyskusję, nie znam wiele osób z którymi mógłbym skonfrontować uzupełnić i ewentualnie skorygować swoją wiedzę.
Marlena napisał(a):
Damianie, mam wrażenie, że nie czytałeś raportu Klennera 😉 Ja też lubię A. Moritza i wielu punktach zgadzam się z nim, jednak akurat w stosunku do witaminy C to powinniśmy moim zdaniem przyjąć tezę taką: w przeciwieństwie do innych antyoksydantów (np. glutationu, którego nota bene produkcję witamina C wybitnie wspomaga) tego akurat nie wytwarzamy sami w ustroju (nie mamy enzymu GLO, taki defekt genetyczny), a brak C grozi śmiercią (od braku C jak wiadomo człowiek umiera). Wniosek z tego taki, że C jest i powinna być naturalnym składnikiem naszego ciała tzn. krążyć zawsze w krwiobiegu. Jej odpowiednie stężenie w plazmie to warunek utrzymania zdrowia, witalności i znakomitej kondycji systemu odpornościowego. Jej zbyt mały zaś poziom w plazmie prowadzi do utraty wydajności przez system immunologiczny i wtedy właśnie jesteśmy podatni na infekcję. Zatem nie widzę nic złego w dopomaganiu organizmowi megadawkami C przy chorobie, urazie lub stresie, tym bardziej iż u innych ssaków (wytwarzających C endogennie) poziom produkcji C rośnie podczas choroby, stresu lub urazu. My niestety tego szczęścia nie mamy, musimy dostarczyć ją z zewnątrz.
Reasumując: jeśli niedobór C (przy czym im bardziej niehigieniczny tryb życia tym wyczerpanie zasobów C jest szybsze) osłabił odporność na tyle, że drobnoustroje się u nas już niestety rozgościły, to uzupełniając poziom C WŁAŚNIE LIKWIDUJEMY PRZYCZYNĘ. Bo gdyby poziom C był u Ciebie zawsze przyzwoicie wysoki w plazmie, to Twój system immunologiczny nie pozwoliłby na atak, zniszczyłby wroga i zdusił w zarodku. A przy okazji C jest wyśmienitym odtruwaczem, więc to nie jest tak, że tylko podajemy jakiś ersatz na przyklepanie symptomów nie usuwając przyczyn czy toksyn z ustroju. Zwróć jeszcze uwagę na przykład eksperymentu u Klennera z trójką dzieci, tam jest porównanie co się dzieje gdy poziom C nie został uzupełniony, poziom C został uzupełniony częściowo i poziom C został uzupełniony do nasycenia, bardzo ciekawy eksperyment dający wiele do myślenia.
Damian napisał(a):
Bardzo ci dziękuje za to że poświęciłaś czas na to żeby mi wyprostować myślenie. Rzeczywiście nie przeczytałem raportu do końca ale teraz to pokornie zrobię 🙂 Jestem stałym czytelnikiem twojego bloga od jakiegoś miesiąca i cieszę się z tej krótkiej dyskusji gdyż oprócz wiedzy czuję się szczęśliwy bo zawsze marzyłem o tym żeby móc pomailować z Moritzem a ty jeśli znasz jego dzieła to na pewno bierzesz też jego punkt widzenia pod uwagę przy redakcji i przez to jesteś dla mniej najbliższym jego odpowiednikiem 🙂 Mam nadzieję że jeszcze nie raz mi pomożesz, i że będę się w stanie jakoś odwdzięczyć. Pozdrawiam Gorąco !
Dorota napisał(a):
Bardzo dziękuję za artykuł z pasją napisany. Biorę bardzo duże dawki vit C przy pierwszych objawach przeziębienia, itp i myślę, że to naprawdę działa. Polecam jako naturalne źrodła vitaminy C owoce dzikiej róży, które w naszym klimacie do późnej jesieni a nawet zimą można po prostu zjadać prosto z krzaka. To nie żart. Trzeba tylko uważać, żeby nie zjeść kłujących w gardło pestek. Poza tym Amla – indyjski agrest, który jem sproszkowany rozpuczczam w wodzie. (kupuję w indyjskich hurtowniach spożywczych w Angli bardzo tanio) Są to jedne z największych źródeł wit C w naturalnej postaci. Mam jedną uwagę co do tłumaczenia – po angielsku – sweep sth under the carpet – to idiom – po polsku – starać się coś ukryć, zatuszować… Świetny artkuł!
lulu napisał(a):
Pani Marlena dobrze uzyla tego idomu, bo on jak najbardziej tez wystepuje w jezyku polskim jako zwiazek frazeologiczny 'zamiesc cos pod dywan’.
tofta napisał(a):
Marleno! Bardzo podoba mi się Twój artykuł, aczkolwiek zupełnie się nie znam i mogę tylko mieć nadzieję, że masz rację. Natomiast znalazłam coś takiego: „Przyjęcie zbyt dużych dawek skończyć się może niebezpiecznymi skutkami zdrowotnymi. Przedawkowanie syntetycznej witaminy C może powodować zwiększenie krzepliwości krwi, powstawanie skrzepów i ostatecznie prowadzić do zatorów i zawałów. Częste przyjmowanie dużych ilości kwasu askorbinowego sprzyja powstawania kamieni w nerkach i pęcherzu moczowym z soli kwasu szczawiowego i moczowego. Syntetyczna witamina C może podrażniać błonę śluzową żołądka oraz jelit i wywoływać dolegliwości żołądkowe – nudności, wymioty, biegunkę. Osoby przyjmujące kwas askorbinowy często cierpią na zapalenie oraz wrzody żołądka i dwunastnicy. Na tę witaminę powinni szczególnie uważać cukrzycy, ponieważ duże ilości witaminy C hamują wydzielanie insuliny, która obniża poziom cukru we krwi. Może również zaburzać koordynację odruchów nerwowych i wzrokowych oraz powodować osłabienie siły mięśniowej”.
Czy mogłabyś się odnieść jakoś do tego?
Marlena napisał(a):
Na temat witaminy C napisano wiele złego (i nadal się pisze), bo nikomu nie jest na rękę pisać o niej prawdę. Więc robi się badania (zgadnij przez kogo finansowane?) które mają na celu wykazanie, że jest to straszna substancja, bardzo szkodliwa, najlepiej w ogóle do gęby nie brać. Trupów co prawda jak dotąd nie znaleziono, ponieważ nikogo jeszcze o dziwo nie zabiła. Wręcz przeciwnie – ze wszystkich wskazanych w cytowanym fragmencie chorób WYLECZYŁA. Prawda jest taka, że to ZA MAŁE ilości C powodują wspomniane choroby a nie ZA DUŻE. Aby więc „wykazać” że C powodują jakąś chorobę nie ma nic prostszego niż podawać pacjentowi ZA MAŁE ilości C (najlepiej trochę tylko większe od RDA, powiedzmy jakieś marne 5-10 razy RDA) i ma chorobę jak w banku 😉
Tutaj są prace naukowców, którzy LECZYLI ludzi witaminą C z kamicy, chorób serca, cukrzycy i innych zaburzeń: https://www.seanet.com/~alexs/ascorbate/ a gdy ktoś ma problemy z żołądkiem (rozwalonym przez leki najczęściej albo kiepską dietę), to mamy buforowane askorbiniany o zasadowym pH oraz witaminę liposomalną, ale po co o tym pisać, prawda? Jeszcze by ktoś skorzystał… :/
tofta napisał(a):
dzięki za odpowiedź 🙂
Damian napisał(a):
W takim razie po przeczytaniu raportu mam kolejne pytanie :
Skoro chemicznie wytworzona witamina C wraz z podaniem soku owocowego (bioflawanoidów) jest tak przysfajalna to dlaczego w takim razie podawanie innych syntetycznych witamin wraz z odpowiednim otoczeniem (sokami) nie prowadzi do takiego samego uzupełnienia witamin w organizmie?
Marlena napisał(a):
A skąd wiesz, że nie prowadzi w przypadku innych witamin?
Damian napisał(a):
Nie wiem, nie wiem nawet czy były robione takie badania.
Damian napisał(a):
Dziwi mnie jednak to że takie osoby jak Moritz czy chociażby Tombak którzy jak wiemy sprawdzają dość dokładnie to co piszą a ponadto nie mają żadnego celu w tym aby wspierać rynek farmaceutyczny bo jawnie przeciw niemu występują o czym zresztą wiesz lepiej ode mnie, a mimo tego oboje zaznaczają że witaminy syntetyczne nie są dla człowieka zdrowe (wątpie żeby powtarzali to jak papkę dla mas bo ewidentnie papki demaskują). Wiem że fakty raportu Klennera przedstawiają to inaczej ale mimo jest to pierwsza w moim życiu jaka się spotkałem udana próba „podrobienia” natury.
jolecka napisał(a):
Marleno, czy wiesz coś więcej ( nad to, co do tej pory pisałaś ) na temat leczenia megadawkami wit C nowotworów? Czy jednocześnie pacjenci byli na jakiejś specjalnej diecie? Czy wiesz z raportu jakie dawki stosowano? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to indywidualne, ale chociaż jakiego rzędu to były ilości? Jaki ma to wpływ na diastazę? Możesz wskazać mi odnośnik, gdzie znajdę takie informacje? Po raz kolejny niski pokłon aż do samej ziemi za to, co tutaj robisz
Marlena napisał(a):
Jolecka, tutaj po hasłem „cancer” znajdują się prace lekarzy na ten temat: https://www.seanet.com/~alexs/ascorbate/ oraz polecam książkę Paulinga i Camerona „Cancer and Vitamin C”: https://www.amazon.com/Cancer-Vitamin-Discussion-Prevention-Treatment/dp/094015921X niestety wszystkie materiały po angielsku.
Hala napisał(a):
Czy z witaminą C w dużym opakowaniu, którą regularnie się otwiera nic się nie dzieje? Pewnie się utlenia, ale w jakim tempie?
Marlena napisał(a):
Nie, krystaliczna od samego otwierania opakowania nie, dopiero rozpuszczona się utlenia, dlatego dobrze jest nie robić roztworu na tydzień na przód, ale raczej na bieżąco.
Marlena napisał(a):
Może być, Goniu, jak najbardziej. Ten CZDA jest lepszy, ale spożywczy też może być.
Ada napisał(a):
A tak w ogóle to..:
https://www.youtube.com/watch?v=OlFz0u4s9ks
Wiem sama po sobie, że różne paskudztwa się mnie czepiają, kiedy jestem mocno zestresowana, odporność organizmu leci na łeb, na szyję 😉
Pozdrawiam
Monika napisał(a):
Ktoś mi podesłał linka na temat składu popularnych i reklamowanych leków łagodzących skutki przeziębienia i grypy
https://technologie.gazeta.pl/internet/56,104663,14864839,Coldrex_MaxGrip_C,,2.html?v=1&obxx=104663#opinions
Oto co jest napisane na temat witaminy C:
„… Większe od normy stężenie witaminy C we krwi nie ma żadnego znaczenia dla zdrowia – poza kobietami w ciąży. Ewentualny nadmiar jest po prostu wydalany.
„Kwas akorbinowy w żaden sposób nie pomaga w zwalczaniu infekcji. Teoretycznie, podczas ich trwania jego poziom we krwi może spadać, profilaktycznie więc można uzupełniać ew. niedobory. Zwłaszcza, że bardzo ciężko doprowadzić do przedawkowania. Nie należy jednak przypisywać witaminie C żadnych funkcji leczniczych.”
itd.
Tak mi się rzuciło w oczy bo niedawno przeczytałam artykuły na Akademii Witalności na temat witaminy C.
Póki co wypróbowuję suplementację kwasem askorbinowym na mężu, który ma początek przeziębienia, jestem ciekawa rezultatów.
Pozdrawiam
Monika
Marlena napisał(a):
Tak piszą? Żadnych funkcji leczniczych? Jak powiedział kiedyś Frank Zappa: głupota ma pewien urok- ignorancja nie. Widocznie nie znają raportu dra Klennera, który najgorsze infekcje (polio JEST infekcją) skutecznie leczył w ciągu kilkudziesięciu godzin często podawanymi megadawkami C. No i ta jawna bezczelność… Skoro bowiem kwas askorbinowy jak tam piszą W ŻADEN SPOSÓB nie pomaga w infekcji to po kiego grzyba go dodano do tego farmaceutycznego badziewia o nazwie Gripex Cold Max? Widocznie „tak dla jaj” 😉
bosko napisał(a):
Coś dla Gosi, która beztrosko chwali szczepionki.
https://www.germanska-nowa-medycyna.pl/index.php?option=com_content&task=category§ionid=21&id=107&Itemid=582
„Wszystkie szczepionki jakie tylko istnieją, są jednym wielkim oszustwem.” cytat z powyższej strony.
Pozdrawiam i dziękuję.
Marcin napisał(a):
Dla wszystkich miłośników wzorów chemicznych coś do przemyślenia. Pochylmy się na chwilę nad najbardziej rozpowszechnioną na ziemi substancją – wodą czyli H2O. Jeśli uważacie, że substancja określona jednoznacznie wzorem to zawsze to samo to spróbujcie napić się lodu albo wrzątku. A może zamiast zwykłej wody zaczniecie pić codziennie tylko tą destylowaną ze stacji benzynowej? przecież H2O to H2O…. zdrowia życzę 🙂
Marlena napisał(a):
Właśnie o tym piszę i na to uczulam cały czas: w przypadku kwasu askorbinowego sam wzór sumaryczny nic nam nie mówi, ponieważ aktywność biologiczną posiada jedynie jeden izomer: kwas L-askorbinowy, pozostałe 3 izomery tej substancji nie mają aktywności biologicznej, choć wszystkie 4 mają ten sam wzór sumaryczny. Nie bardzo łapię o co chodzi z podanym przykładem wody. Z cząsteczką kwasu L-askorbinowego w przeciwieństwie do cząsteczki wody mamy taką sytuację, że nie posiada ona różnych stanów skupienia. Posiada co prawda temperaturę wrzenia (553 stopnie), ale takiej temperatury w warunkach domowych raczej nie osiągniemy, więc wrzącej spożywać nikt nie będzie. Temperatura topnienia to 190 stopni, lecz już w temp. ok. 60 stopni substancja staje się biologicznie nieaktywna, więc ten problem też chyba mamy z głowy 😉 Natomiast jedyna rzecz na jaką należy zwracać uwagę w przypadku witaminy C to oprócz izomeru substancje towarzyszące (bioflawonoidy), które wspomagają biodostępność. Te ostatnie powszechnie występują w pożywieniu, dr Klenner podawał je pacjentom w postaci soku owocowego.
Marcin napisał(a):
Właśnie chodzi o to, że syntetyczne wytwarzanie substancji może pomijać okoliczności o jakich nie wiemy. Ktoś twierdzi kierując się tylko wzorami, że to to samo . Tak nie jest. Wspomniane flawonoidy czy kto wie co jeszcze (możemy wejść w fizykę kwantową, czy energię przekazywaną przez słońce) robią różnice pomiędzy tym co wytworzyła natura a tym co syntetyzuje człowiek. Wspomniana woda to tylko przykład, dla tych co uważają, że H2O to H2O i tyle 🙂 Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Różnica może zaistnieć, co nie zmienia postaci rzeczy, że w sytuacjach awaryjnych potrzebujemy bardzo dużych ilości C, dużo większych niż można przyjąć z pożywienia, a wtedy skorzystanie z krystalicznej witaminy w formie doustnej lub podanej pozajelitowo nie tylko nie jest niczym nagannym, ale wręcz ratuje zdrowie (a czasem i życie) na co wskazują prace takich lekarzy jak m.in. dr Klenner. Natomiast na co dzień rzecz jasna czerpać należy wszelkie substancje ze źródeł stworzonych przez Matkę Naturę czyli świeżych pokarmów, nie ulega wątpliwości.
kubarlov napisał(a):
tą częścią mieszanki leczniczej – zwaną potocznie wodą – możesz zająć się sam, zaprogramować ją, ukrystalicznić… tutaj masz przepis i podstawy naukowe: https://www.youtube.com/watch?v=obTyLa2x1BI
renia napisał(a):
Marleno czy zażywając tak duże dawki wit.C trzeba dużo pić? Ponieważ tak słyszałam od pani doktor która twierdzi że wtedy trzeba dużo płynów aby nie powstały kamienie na nerkach? I czy dziecku (5,5lat) nie zaszkodzi taka duża dawka? i przez jak długi okres można ją podawać w takich zwiększonych ilościach?
I jeżeli są wzdęcia, kolki po zażyciu większej dawki to co wtedy zrobić, zmniejszyć ilość spożywanej wit. czy jeszcze zwiększyć?
Marlena napisał(a):
Tak, dobre nawodnienie to podstawa, pisałam już o tym w poprzednich artykułach. Dziecko też nie wytwarza witaminy C 😉 A w jakich ilościach i jak długo podawać to zależy od uwarunkowań. Nie ma jednej ilości dobrej dla wszystkich, stosuje się metodę ustalania zapotrzebowania w/g zaleceń dra Cathcarta lub dra Jaffe o których również pisałam. Wzdęcia i kolki to nie wina witaminy C, zdrowy organizm reaguje odpowiedzią jelitową dopiero przy stanie bliskim nasycenia. Jeśli pojawią się wcześniej (np. po małej dawce) to wskazują na nierównowagę całego systemu: brak minerałów i zakwaszenie. Należy wtedy przywrócić równowagę: uzupełnić brakujące minerały, odkwasić system alkalizującą dietą i wtedy problemy nie pojawiają się już. Również i o tym mówił dr R. Jaffe, polecam wykład: https://akademiawitalnosci.pl/odtruwajace-dzialanie-witaminy-c/
Iwona B. napisał(a):
Droga Marleno, czy jest Ci znany temat usuwania candidy z jelita dziecka ? Czy spotkałaś się z jakimiś materiałami mówiącymi o wpływie wit. C lub też innego specyfiku na pozbywanie się nadmiernych ilości candidy ?
Marlena napisał(a):
Wszelkie prace lekarzy na temat stosowania witaminy C są pod linkiem podanym w artykule. Najbardziej skutecznym sposobem na przerost candidy jest zasiedlenie jelit prawidłową florą jelitową. https://akademiawitalnosci.pl/probiotyki-i-prebiotyki-czyli-zycie-karmi-sie-zyciem/
Krzysiek napisał(a):
Zamieszczam ten sam filmik również tutaj, aby każdy mógł się
przekonać jaka moc tkwi w tej witaminie.
Protect yourself from radiation PL
https://www.youtube.com/watch?v=6xn-6fupVmI
Michał napisał(a):
Bardzo ciekawy film między innymi o witaminie C:
https://www.youtube.com/watch?v=6xn-6fupVmI
bratek napisał(a):
Co za fantastyczny blog! Zaczęłam go przerabiać i oderwać się nie mogę.
Mama już bierze większe dawki wic C na przeziębienie, ostrzegłam ją przed kiszeczkową rewolucją. Mam nadzieję, że jej pomoże pozbyć się choroby.
Dziękuję za tyle informacji!
Pozdrawiam!
Asia napisał(a):
Marleno, czy słyszałaś o jakimś lekarzu w Polsce, który leczy witaminą C przy nowotworach, kto mógłby podawać dożylnie i odpowiednio kontrolować pacjenta?
Szukam w necie ale bez rezultatów narazie.
Marlena napisał(a):
Nie wiem czy jest ktoś w Polsce kto się na tym zna, pojęcia nie mam. W USA są takie kliniki (np. Riordan Clinic, pionier w stosowaniu metody) ale w Polsce to nie wiem.
JustynaA. napisał(a):
Cześć Marlenko! Właśnie skończyłam czytać transkrypt wykładu dr R.Jaffe, przejrzałam ponownie artykuł i komentarze i muszę zadać ci pytanie:
1.Czy zanim zacznę przyjmować wit C KONIECZNA jest alkalizacja organizmu?
2.Czy po prostu mogę spokojnie dawkować małe ilości, a w razie reakcji jelitowej zmniejszyć dawkę?
P.S. Brak mi słów, by opisać jak wpływasz na moje życie (zdrowotne) :-). Twój blog jest obowiązkową lekturą dla każdego. Pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Justynko, bardzo dziękuję i już odpowiadam:
1. Dr Jaffe zaleca alkalizację aby mieć zapas minerałów takich jak magnez i cynk, ponieważ z uwagi na masę atomową one również w dalszej kolejności mogą zostać usunięte z ustroju (po tym jak usunięte zostaną metale ciężkie: rtęć, ołów, kadm itd – zobacz na początku wykładu).
2. Tak, w razie reakcji jelitowej zawsze zmniejszamy dawkę, dlatego też właśnie dr Jaffe zaleca od czasu do czasu robić na nowo kalibrację i wyznaczać nowe zapotrzebowanie, bo w miarę jak metale ciężkie będą usuwane, to coraz mniej witaminy będzie naszemu organizmowi potrzebne (po prostu stajemy się zdrowsi, mniej zatruci).
Gosia napisał(a):
Witam serdecznie,
jestem pod wrażeniem tego wszystkiego o czym piszesz. Bezcenne informacje. Rewelacyjny blog. Pytanie moje dotyczy 90-letniego taty, Ma zdiagnozowaną rok temu przewlekłą białaczkę limfatyczną – ale jego wyniki nie są tragicze, tyle, że jest w wieku w którym i tak mocno należy uważać w zasadzie na wszystko. Moje informacje są takie, że nie powinien przekraczać 1000 mg na dobę z uwagi na możliwości nerek. Jak to się ma do tego co tutaj piszesz? Nie wykluczone, że jeszcze wszystkiego nie przeczytałam jednak proszę o „dwa słowa” w odpowiedzi
Marlena napisał(a):
Co prawda nie napisałaś co konkretnie dolega nerkom i trudno się wtedy odnieść. Nie ma jednak czegoś takiego jak z góry narzucona potrzebna ilość C. Należałoby wykonać kalibrację aby dokładnie zmierzyć zapotrzebowanie systemu na C. Nerki wydalają przecież jedynie nadmiar, reszta jest wchłaniana do tkanek. Dr Jaffe zrobił badania z których wniosek był taki: jedynie bardzo niewielki procent ludzi jest na tyle perfekcyjnie zdrowymi, że potrzebują poniżej 4 g C na dobę (powyżej tej ilości występują oznaki nasycenia). Nie sądzę by Twój Tata do nich należał. Nie sądzę też, aby lekarz, który zalecił ten marny 1 g C na dobę miał pojęcie w jaki sposób wyznacza się zapotrzebowanie na C u pacjenta. Medycyny ortomolekularnej (podobnie jak innych dziedzin nie związanych bezpośrednio z przemysłem farmaceutycznym: leczenia ziołami czy homeopatii) na studiach medycznych nie uczą. Jak mawiał dr Andrew Saul nie można iść do włoskiej restauracji i zamówić kaczki po pekińsku oczekując na zrealizowanie takiego zamówienia. Po prostu nie mają tego w menu. Podobnie nie można iść do „zwykłego” lekarza i oczekiwać, że będzie miał pojęcie na temat medycyny ortomolekularnej czyli leczenia witaminami. Nie mają tego w programie.
Wieloletni badacz witaminy C, biochemik dr Irwin Stone porównał objawy szkorbutu z białaczką i doszedł do wniosku, że objawy są bardzo podobne, tylko że występują w innych miejscach w ustroju i potrzebują innych dawek do ustąpienia. Nazwał białaczkę „biochemicznym szkorbutem”. Chorzy mieli oznaki subklinicznego szkorbutu. Ich ciała wchłaniały C jak gąbka. Chorzy odpowiadali polepszeniem dopiero na dawki 25-100 g wit. C na dobę podanej doustnie, pozajelitowo lub jako kombinacja. Tutaj urywek książki dra Stone’a (po ang.)’The healing Factor – Vitamin C against Disease’, traktujący na ten temat: https://www.whale.to/cancer/stone.html
Anna napisał(a):
Marleno,
A jakie dawki gotowej witaminy C w postaci Lypo-Spheric Vitamin C powinno się stosować u osoby z białaczką? Niestety nie mogę wykonać liposomalnej wit C sama, gdyż osoba, która właśnie choruje na białaczkę i jej potrzebuje mieszka kilkaset kim ode mnie.. i dlatego muszę kupić gotowy produkt.
Marlena napisał(a):
Anno, nie jestem lekarzem, nie mogę ustalać dawki chorej osobie i to w dodatku przez internet. Jednak w przypadku białaczki jak wynika z literatury dawki mogą być potrzebne w ilości zdecydowanie powyżej 20 g dziennie. Tu masz ciekawy artykuł wieloletniego badacza witaminy C, dra Irwina Stone’a, wraz z przypadkami: https://www.whale.to/cancer/stone.html
Adalbert napisał(a):
Polecam obejrzeć wykłady Dr Rath
https://www.youtube.com/watch?v=GVeLTD4tgnI
+ 4 odc. https://www.youtube.com/watch?v=jw35QwKuHtc
oraz przeczytać książkę
https://www.relay-of-life.org
A poznacie całą prawdę na temat ukrywania witaminki C i wgl. promowanie zdrowego odżywiania (prawdziwym jedzeniem) przez rząd, media (w większości należące do niemieckich spółek – wszystko do sprawdzenia np Axel Springer kieruje Onet’em) i szkoły (edukujące lekarzy i nas samych od pierwszych klas) przed społeczeństem.
Marlena napisał(a):
Generalnie wszelkie witaminki mają złą prasę, od 80-ciu lat mają też określone „zalecane” RDA będące niczym innym jak ilością minimalną chroniącą przed JEDNĄ wybraną chorobą (C przed szkorbutem, PP przed pelagrą itd.), a już „takie rzeczy” jak ortomolekularne podejście do powstawania chorób i ich leczenia jest przez przeciętnego konowała postrzegane jako szamanizm z lekką nutką dekadencji 😉 Dlatego darujmy sobie wszelkie rządy, media i onety, bo za nasze zdrowie nikt inny tak nie zadba jak my sami. W czasach „za komuny” mój dziadek słuchał Radia Wolna Europa i codziennie kupował „Trybunę Ludu” niezmordowanie powtarzając, że prawda ZAWSZE leży pośrodku. I tak w istocie jest: słuchajmy naszych lekarzy ale i sami czytajmy, poznawajmy inne punkty widzenia i uczmy się TAKŻE tego, co NIE weszło do kanonów Evidence Based Medicine, bo komuś to było nie na rękę lub nie było „po linii i na bazie” aby weszło i było uznane „oficjalnie” za „evidence”, choć owszem szepce się o tym po kątach wśród wtajemniczonych. Tak jak stary Raport Klennera sprzed 64 lat.
Megi napisał(a):
Witam! Bardzo dzięuję za niesamowite artykuły! Otwierają oczy na to co się z namo dla pieniędzy wyrabia 🙁 Mam pytanko odnośnie witaminy C i ciąży, szczególnie wczesnej, czy zetknęła się może pani z jakimiś publikacjami, oczywiście chodzi o te „zamiecione pod dywan”, na ten temat. Chodzi mi o informacje czy wit. C może być niebezpieczna dla płodu, a jeśli tak to w jakich ilościach? Jeszcze raz bardzo dziękuję za niesamowitego bloga 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Tutaj jest dobry artykuł na temat witaminy C w ciąży: https://www.doctoryourself.com/miscarriage.html
Czyli zgodnie z zaleceniami dra Klennera ciężarne pacjentki przyjmowały 4 g witaminy C w pierwszym trymestrze ciąży, 6 g w drugim i 8-10 g w trzecim. W grupie 300 pacjentek ani jedna nie poroniła, nie miała krwotoku podczas porodu, wszystkie zaś miały lżejszy i krótszy poród oraz silniejsze i zdrowsze maleństwa niż matki nie dostające C w czasie ciąży.
Tomek napisał(a):
Super! Nie wiedziałem, że piszesz artykuły o takiej tematyce. Jaka miła niespodziewanka 🙂 Pozdrowienia dla V. 🙂
Megi napisał(a):
Wow! Bardzo, bardzo dziękuję!! Czytając ogólnodostępne informacje o wit. C i ciąży można się przerazić, bo wszyscy grożą poronieniami, uszkodzeniami płodu i kto wie czym jeszcze… Szok jak to wszystko jest zakłamane! Bardzo to przykre! Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz gratuluję odwagi, wiedzy i zapału!!! 😉
requal napisał(a):
Witam!
Od 3 dni spożywam nieduże dawki kwasu l-askorbinowego od 4g do 15g dziennie. Przy 15 g. miałem trochę niekomfortowe wrażenia w okolicy serca, ale to jeszcze o niczym nie świadczy.
Na razie myślę, że jest, to wartościowa suplementacja.
Mam pytanie odnośnie picia soku (dostarczania bioflawonoidów), czy sok należy wypić bezpośrednio po rozpuszczeniu wit. c w wodzie i wypiciu, czy należy odczekać jakiś czas? Jak to wyglądało w przebiegu badań Klennera; to był jakiś konkretny sok? hehe
Marlena napisał(a):
Możesz wsypać C do soku i tak wypić. Klenner pisał o soku owocowym (fruit juice). Jakikolwiek się nada, bo bioflawonoidów jest pełno w owocach i warzywach.
aneczka napisał(a):
Ciekawe informacje. Trafiłam tutaj przed chwilą i nie jestem bardzo w temacie, ale mam pytanie dot. wit. C. Jestem teraz dość mocno przeziębiona i biorę lewoskrętną wit.C o nazwie MSE matrix Dr. Enzmann 1 tabl. to 500mg. Wiesz coś na temat tej firmy? Ile brać tabletek w czasie choroby i będąc zdrowym. Ile mogę podać dziecku 2,5 rocznemu profilaktycznie codziennie?
j
Marlena napisał(a):
Aneczko przeczytaj proszę ten artykuł, tam znajdziesz odpowiedzi na swoje zapytania: https://akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/ Spróbuj brać 1 tabl. co 10-15 minut i obserwuj symptomy. Nie dopuść do luźnego stolca. Najlepiej mieć w domu czystą witaminę C w proszku, nie zawiera ona wtedy koadiuwantów, których Twój organizm niekoniecznie potrzebuje i które mogą osłabić działanie samej C. Jest prosta w dozowaniu (1 płaska łyżeczka to ok. 3 g) i można ją dodawać np. do soków lub ostudzonej herbatki jako „cytrynki”.
aneczka napisał(a):
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedz i pozdrawiam 🙂
Andrzej napisał(a):
Ja od dawna stosuję taką metodę na katar zjadam całą cytrynę i w nosie sucho jak rękęką odjął.
aneczka napisał(a):
Wzięłam na razie 14 tabl. 500 mg, w ciągu 5 godzin, biorę dalej i czekam. A czy jeżeli ktoś nie ma zwyczaju picia dużej ilości wody, a teraz przy zażywaniu wit.C nagle zacznie wlewać w siebie sporo, to nie odezwą się nerki?
Łykam C w dużych ilościach, ale gdzieś tam mam jakieś obawy czy to nie za dużo i czy nie zaszkodzi? Słyszałam kiedyś w radio „specjalistę”, który powiedział, że zaszkodzić możne zbyt duża dawka wit.C. Zdziwiło mnie to, bo w szkole mówiono, że nie można przedawkować C, gdyż nadmiar wydalany jest z moczem.
Marlena napisał(a):
Odnośnie nawodnienia i mitu o kamieniach nerkowych rzekomo wywoływanych przez witaminę C informacje zawarłam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/
Szawrel napisał(a):
Mam właśnie chore dziecko (4,5 miesiąca) na zapalenie oskrzeli i na dodatek złapała grypę jelitową. Przepisane zastrzyki, do których totalnie nie mam zaufania. Chciałabym zastosować kurację z witaminą C, ale również boję się, że mogę dziecko doprowadzić do jeszcze gorszego stanu. Brakuje mi odwagi na samą witaminę C, a jednocześnie obawiam się podania chemii w zastrzykach… i co tu zrobić?
Marlena napisał(a):
Przeczytać raport Klennera, zdobyć trochę wiedzy i zabrać się do dzieła! Nie ma jak do tej pory ani jednego przypadku śmierci z powodu witaminy C bowiem jest to jedna z najmniej toksycznych substancji na tej planecie. Skoro nie mamy tak jak inne stworzenia enzymu pozwalającego na produkcję witaminy C w naszym ustroju to jest logiczne, że musimy dostarczyć ją z zewnątrz. W sytuacji typu uraz czy infekcja inne ssaki produkują same zwiększone ilości C, a my nie mamy jak.
Mariner napisał(a):
Ja chciałbym Ci Marlena podziękować za to co robisz, od 9 miesięcy czytam bloga, od 7 suplementuje wit. C.
ustaliłem że moje wymagania to jest ok 3/4 łyżeczki na pół szklanki wody(pite małymi łykami), jeśli było więcej to kończyło się w toalecie 🙂 Stosowałem to nieregularnie, nie było mowy o witaminie jeśli piliśmy z żoną dużo soków zielonych lub po prostu czułem się dobrze. Zawsze jednak gdy czułem osłabienie suplementowałem od razu i w ten sposób udało mi się dojechać do kwietnia.
Wokół mnie ostatnio ludzie chorzy a mnie się udawało jakoś przeskoczyć wirusy i bakterie aż do dzisiaj. Ostatni tydzień był mocno pracowity i długotrwale stresujący i dzisiaj czuje że coś mnie rozbiera. Właśnie pije 3 szklankę dzisiaj i wygląda na to że będą kolejne, to pokazuje potrzeby organizmu.
z pola bitwy pozdrawiam Marcin
Marlena napisał(a):
To ja Tobie, Marcinie bardzo dziękuję, że odwiedziłeś moją witrynę, czytasz moje artykuły i za ten cenny komentarz Ci dziękuję. Życzę przewlekłego zdrowia i nieustającej witalności Tobie i małżonce! 🙂
jaskółka napisał(a):
Witam.
Nie wiedziałam pod którym artykułem napisać ten komentarz, wybrałam ten.
Znalazłam fragment książki „Ukryta Prawda” dr. T. Colina Campbella w internecie,
na stronie wydawnictwa galaktyka można poczytać:
https://www.galaktyka.com.pl/product,,606.html
Przyznam, że zainteresowało mnie to co tam przeczytałam.
Co o tym myślisz?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Czytałam ten fragment (całej książki jeszcze nie). Podpisuję się pod tym co pisze dr Campbell: większość ludzi jest uwięziona w matrixie stworzonym przez innych ludzi, którzy od małego dbają o to, byśmy żyli według zasad matrixa: decydentów, media, reklamę, instytucje rozmaitej maści, lobby różnych gałęzi przemysłu (który nas edukuje, karmi, odziewa, pielęgnuje, suplementuje i/lub leczy tak aby nie wyleczyć itd.), system wysysający każdą cząstkę energii, który na sam koniec daje schorowanemu człowiekowi nagrodę za posłuszne stosowanie się do zasad matrixa czyli tzw. emeryturę – za małą by (godnie) żyć, a za dużą by umrzeć. Pod warunkiem, że jej w ogóle dożyjesz. 😉 Jednym słowem, że zacytuję Morpheusa: „You are a slave, Neo. Like everyone else you were born into bondage. Into a prison that you cannot taste or see or touch. A prison for your mind.” Campbell opisuje jedynie maleńki wycinek całego matrixa, ale sądząc po fragmencie książki i spisie treści – robi to doskonale.
Do kompletu proponuję lekturę książki Randy Gage „Dlaczego jesteś głupi, chory i biedny (oraz jak stać się mądrym, zdrowym i bogatym)” – szczególnie rozdziały dotyczące zdrowia. Nic dodać, nic ująć! 🙂
Gościówa napisał(a):
Witam!
Bardzo ciekawy artykuł! Słyszałam już o zbawiennych właściwościach witaminy C w dużych dawkach, również polecam lekturę „Dlaczego zwierzęta nie dostają zawałów serca … tylko my ludzie” dr. Matthiasa Ratha – ciekawa pozycja o roli witamin na układ krążenia oraz cały organizm, również zachwala witaminę C 🙂
Chciałam jednak zapytać przy okazji o opinię nt. poniższych badań (chodzi o akapit o wpływie witaminy C na działanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, artykuł w języku angielskim):
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1507838/?page=1
Pytałam wielu ginekologów o interakcję witaminy C z hormonami i żadne z nich nie potraktowało mnie poważnie, raczej jak szalonego krzewiciela legendy ludowej 😉 W internecie jednak spotkałam się z opiniami nt. zwiększenia skutków ubocznych przy przyjmowaniu dużych ilości witaminy C, często wskazuje się dawkę ok. 1g.
Co o tym sądzić? 🙂
Marlena napisał(a):
Myślę, że mamy dwie drogi: albo idziemy pod rękę z Matką Naturą i wtedy nie używamy sztucznych pigułek (żadnych i pod żadnym pozorem, chyba że w celu ratowania życia) albo robimy co chcemy i używamy nowoczesności (niestety to nie zawsze idzie w parze z szanowaniem praw Marki Natury). W pierwszym przypadku można korzystać do woli z witaminy C, a w drugim będą z nią zawsze „jakieś problemy”. A to nie witamina jest winna tylko wybrany przez nas styl życia. A tak przy okazji miłe panie: nie dajcie sobie wmówić, że pigułki antykoncepcyjne można bezpiecznie stosować całymi latami (tak pewnie powie każdy ginekolog, który wam je przepisze). Pigułki stanowią interwencję w naturalny stan rzeczy, wymuszanie na naturze, że ma robić tak a nie inaczej. A tak się składa, że Matka Natura nie lubi gdy gra się z nią w kulki. Pigułki niszczą też florę bakteryjną jelit obniżając tym samym naszą odporność. Kradną nam witaminy i minerały ułatwiając powstanie niedoborów. Podejrzewane są też o sprzyjanie rakowi piersi. Kiedyś napiszę też szerszy artykuł o tym, jak przez pigułki o mały włos nie wylądowałam na tamtym świecie. Całe szczęście żyję, ale wraz z nowotworem w trybie pilnym (ratowanie życia) położono mnie na stół operacyjny i z braku innego rozwiązania wycięto mi całe prawe przydatki. Jeśli cokolwiek mogę doradzić – trzymajcie się kobiety od pigułek antykoncepcyjnych najdalej jak to możliwe.
gregorowitz napisał(a):
Dr Burzyński wypreparowuje z moczu substancje, które są po prostu nadwyżkowymi odpadami po metabolizmie witaminy C i tym próbuje leczyć raka. Podczas gdy nie dostrzega sposobu milion razy prostszego czyli dawkowania wit. C, no ale na tym się nie da zarobić.
Tu artykuł o doktorze Stanisławie Rymszy, chyba prekursorze leczenia wit. C :
https://www.facebook.com/notes/centrum-terapii-tr%C4%85dzikowej/rozwa%C5%BCania-na-temat-kwasu-l-ascorbinowego-syntetyczna-posta%C4%87-w-du%C5%BCych-dawkach/1422934717960174
Alina napisał(a):
Jesteś pewien, że chodzi mu o „substancje, które są po prostu nadwyżkowymi odpadami po metabolizmie witaminy C”? Od dawna wiadomo, że bardzo ciężkie choroby, w tym nowotwory, leczy się piciem własnego moczu (wtedy zaleca się niemal głodówkę, jedynie picie wody). Są na świecie kliniki, w których leczy się pacjentów moczem (ich własnym, skrupulatnie wypijanym oraz nacieraniem moczem). Mocz jest też podobno wspaniałym kosmetykiem. Pielęgniarze w takich klinikach mają podobno olśniewająca skórę rąk od kontaktu z moczem przy nacieraniach. Zresztą kremy do stóp zmiękczające naskórek mają w składzie mocznik (Urea). Im więcej go, tym lepiej zmiękczają np. pięty.
Jest książka pt. „Urynoterapia”, nie pamiętam autora, który skutecznie leczy(ł) moczem ciężko chore osoby, w tym na nowotwory.
gregorowitz napisał(a):
Prekursorze oczywiście w Polsce 😉
robert napisał(a):
Witam Pani Marleno
Ostatnio zakupilem witamine C I biore ja profilaktycznie moj brat wieloletni alergik
biorac ja od porunastu dni czuje wyrazna poprawe
Mam pytanie Czy ma Pani jakis skuteczny detoks na poziomie komorkowym?
Czy nie myslala Pani o wprowadzeniu do swojego sklepu takich produktow jak
MMS , 35 % nadtlenek wodoru , milorzab Japonski czy sol morska ?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Jedyny skuteczny detoks znany ludzkości od tysięcy lat, opisywany w świętych księgach i NAPRAWDĘ działający (na poziomie DNA) to jest post. Obojętnie w jakiej formie – warzywno-owocowy (biblijny post Daniela), post sokowy, monodieta czy w końcu dla zaawansowanych post wodny. Ma on działanie lecznicze zastępujące wszystkie leki czy inne „magiczne substancje” jakie do tej pory zdołał wymyśleć człowiek. Warto nawet zastosować go raz w tygodniu (post 24-godzinny) aby odczuć po jakimś czasie poprawę zdrowia (np. w czwartek wieczorek jemy kolację, potem w piątek pijemy cały dzień tylko wodę aż do kolacji, którą jemy). Nawet pulsacyjnie zastosowany post czyni wiele dobrego, nie wymaga umiejętności wchodzenia i wychodzenia z postu, jest bezpieczny i można go stosować nawet w domu bez opieki lekarza, nawet przy chorobach przewlekłych. Przy chorobach ostrych np. infekcjach, organizm sam przechodzi w stan postu wymuszając go na nas (tracimy wtedy naturalnie apetyt na jedzenie).
robert napisał(a):
Dziekuje
robert napisał(a):
Czy moze Pani napisac gdzie najlepiej kupic sol himalajska ?
Domyslam sie ze Pani zrodlo bedzie pewniejsze niz pierwszy lepszy sklep
Mam zamiar kupic w Pani sklepie miedzy innymi Boraks prosze mi wytlumaczyc co to znaczy ze jest on dziesieciodnoiwy
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Sól himalajska jest dostępna w sklepiku Akademii, aktualnie oczekujemy nowej dostawy i trzeba na nią trochę poczekać. Boraks jako substancja chemiczna posiada nazwę tetraboran (czteroboran) sodu dziesięciowodny, wzór sumaryczny Na2B4O7*10H2O, przypomnij sobie wiadomości z lekcji chemii 😉
kubarlov napisał(a):
dziesięciowodny = uwodniony = hydrolizowany, gdzie na 1 cząsteczkę substancji przypada 10 cząsteczek wody… bliżej znając temat chlorku magnezu wyjaśnię, że dostępne są w sprzedaży 2 jego formy krystaliczne: sześciowodna i siedmiowodna, sześciowodna (1 ClMg + 6 H2O) jest jakby odrobinę bardziej stężona niż siedmio (1+7), ale ma też większą tendencję do dalszego uwodniania się, czyli chłonięcia wilgoci z powietrza, praktycznie różnica ta ma praktyczne zastosowanie w celu uzyskania związku odpowiednio aktywnego i/lub odpowiednio skoncentrowanego w celu odpowiedniego dawkowania i/lub stabilnego w przechowywaniu i transporcie; w przypadku chlorku magnezu i tak przed podaniem go sobie mieszamy go z wodą, czyli uwodniamy, więc w tym przypadku wcześniejsza forma 6- czy też 7-wodna nie robi większej różnicy 🙂
Barbara napisał(a):
Witam ja tez dziekuje pani za cenne informacje. Od lat staram się zyć zgodnie z Matka Naturą i dotrwałam do 50-ki w niezłym stanie. Ale witamina C to dla mnie objawienie.:). Jestem pod wrażeniem jej działania i mozliwości. W czasie świąt Wielkanocnych moja najmłodsza córka przyniosła wirusa grypy żoładkowej. Po 10 godzinach brania co godzinę witaminy C po chorobie nie było sladu. Byłam zdrowa i mogłam zrobić swojej rodzince święta. Cztery lata temu zachorowałam na boreliozę. Leczono mnie antybiotykami i stwierdzono ,że nie jestem juz chora. Niestety ja stale dziwnie się czułam a lekarze wzruszali ramionami. Mam przez gentamycynę ( błąd lekarzy z dzieciństwa ) powaznie osłabiony słuch. Ukryta borelioza zniszczyła mi prawie do końca słuch w zeszłym roku. Dzisiaj znając mozliwości witaminy C i czystka poradziłabym sobie sama…No cóż, ale powoli przygotowuję sie do dobrego postu i przyjmuję witaminę C . Wzrosło mi nieznacznie rozumienie mowy tak jakby wit. C oczyszała mi uszy. I bardzo skoczyłam psychicznie w górę.Jakby działała też na optymizm.:) Małymi krokami do przodu i bardzo bardzo dziekuje za to co robisz. Jakbyś mi zdjęła klapki z oczu. A wydawało mi się,że ich nie mam…:) A jednak… DZIĘKUJĘ:)
Marlena napisał(a):
Barbaro, bardzo ale to bardzo się cieszę, dziękuję Ci za ten cenny komentarz i sercem jestem z Tobą. Bądź pewna, że wkrótce uda Ci się być zdrowa 🙂 Pozdrawiam gorąco!
Barbara napisał(a):
Dzięki, ze zdrowiem wiem ,że sie uda , ale ze słuchem moze być tylko cud.:) Nie załamuję się. Twoje rady i witamina C stoją po mojej stronie. Zadałam też pytanie o cynk pod artykułem o nim, bo oczywiście nabawiłam sie przy tej boreliozie szumów usznych. Stres straty słuchu był wielki i brak jakielkolwiek pomocy. Teraz czuję przypływ wiary i energii,że mi się uda pełny powrót do zdrowia. Chciałabym spróbować leczenia cynkiem ale pozostaja mi chyba głównie pestki dyni, bo siarczanu cynku nie sprzedają osobom fizycznym w Polsce. Chyba ,że znasz jakieś inne wyjście. Bo po boreliozie mój organizm wchłania bardzo duzo witaminy C. I jestem tym niesamowicie zdziwiona. Oczywiście pozytywnie, tak jak pisałam wcześniej. Moi przyjaciele juz tez wiedzą o tej potęznej witaminie.:)
Inez napisał(a):
Witam,
Marleno, cenie Twoja stronę i często z niej korzystam. Pod jej wpływem kupiłam kilka suplementów, których używam. Mam jednak pewną wątpliwość. Skąd masz pewność, że stosowanie syntetycznych witamin w mega dawkach nie jest jest szkodliwe dla człowieka? jakie są dowody, że nie będzie po nich powikłań? Trafiłam dziś na artykuł, w którym również powołują się na rzetelne badania i naukowców, gdzie jest mowa o szkodliwości syntetycznych witamin. Moje pytanie jest takie. Jaką mam mieć pewność, że Twoje źródła są bardziej pewne, niż źródła z poniższej strony?
https://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_witaminy_syntetyczne.html
Nie traktuj tego jako oskarżenie, wiem, że wiele z tego co tu robisz, jest w dobrej wierze i tak to postrzegam. Chcę tylko mieć pewność, że proponując to, co tu czytam innym, nie zaszkodzę moim przyjaciołom i bliskim. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Odsyłam do szóstej rady dra Saula: sprawdzaj źródło podawanej w internecie wiedzy. Witryna wskazana przez Ciebie nie zajmuje się medycyną ortomolekularną, zaś autorem tekstu jest człowiek handlujący suplementami Amwaya. Warto zwrócić uwagę, że „badania” można zrobić różne i otrzymać wynik jaki jest w danym momencie potrzebny, manipulując danymi. Natomiast czym innym jest przedstawienie efektów kilkudziesięciu lat praktyki klinicznej licznych lekarzy praktykujących medycynę ortomolekularną na setkach tysięcy udokumentowanych wyleczonych pacjentów.
Wiktoria napisał(a):
Przeczytalam w koncu Raport Klennera i nie wiem, czy czytalam niedokladnie ale zrozumialam , ze samo podawanie wit.C doustnie nie dziala. Dozylnie i domiesniowo tak, jest szybka reakcja organizmu a doustnie nie.Odpowiadajac na ktorys z powyzszych wpisow uzylas sformulowania ze to male dawki szkodza a nie duze. To w koncu wit.C szkodzi czy jest bezpieczna? Rozwiej prosze moje watpliwosci bo paskudnie sie czuje i chcialam sobie jakos pomoc ale po przeczytaniu Raportu… juz sama nie wiem. Czy ewent. pol lyzeczki z sokiem co godzine to bedzie ok? Czytam Twoj blog juz od paru miesiecy, lapie sie na tym, ze zaczynam byc od niego uzalezniona. Zebralas juz tyle komplementow, powiem wiec skromnie … DZIEKUJE! Trzymaj dalej ten poziom. Jestes potrzebna!
Marlena napisał(a):
Wiktorio, przeczytaj dokładnie jeszcze raz, w raporcie są także wzmianki o podawaniu doustnym, które również wywołały efekt terapeutyczny. I zgadza się: to niedobór witaminy C na który cierpi większość populacji jest szkodliwy, a nie nadmiar, bowiem to niedobór prowadzi do osłabienia systemu immunologicznego i zaburzeń wielu procesów biochemicznych w ustroju, które nie mogą zostać przeprowadzone gdy zbraknie witaminy C. A wtedy o chorobę nietrudno, pod taką czy inną postacią. Nadmiar natomiast podany doustnie prowadzi co najwyżej do sr*aczki. Nie ma w literaturze medycznej doniesień o tym, aby kogokolwiek pozbawiło to życia (choć należy do gatunku przyjemności raczej wątpliwych, aczkolwiek kwestia gustu). 😉
Władysław napisał(a):
Pan Krzysztof musi się jeszcze długo edukować…
robert napisał(a):
Czy moze Pani podac mi link do artykulu o boreksie
Szukam w wyszukiwarce ale nic sie nie pojawia
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Dobry artykuł o boraksie ukazał się w czasopismie NEXUS: https://www.monitor-polski.pl/boraksowa-konspiracja/
Doniesienia dra Newnhama wspomniane w artykule są dostępne w PubMedzie: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7889887
robert napisał(a):
Dziekuje za odpowiedz
Ostatnio zakupilem u Pani miedzy innymi czteroboran sodu dziesieciodniowy
I tego wlasnie dotyczy moje pytanie co oznacza dziesiecioniowy badz chlorek magnezu szesciodniowy co oznaczaja te cyfry ?
I jeszcze jedno czy Sol Ojca Beno to to samo co u Pani w skepie chlorek magnezu?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Robercie, nie dziesięciodniowy tylko dziesięciowodny, a dlaczego to się tak nazywa to przypomnij sobie proszę wiadomości z lekcji chemii. Tak zwana „Sól Ojca Beno” to nic innego jak chlorek magnezu.
Kasia napisał(a):
Witam serdecznie!
Czy słyszała Pani o tym, że witamina C może nasilać objawy AZS? Pytam bo moja córeczka (16 miesięcy) boryka się od paru miesięcy z wysypką przypominającą AZS, ale nie znajdujemy żadnego potencjalnego alergenu. Dermatolog na zasadzie prób i błędów dobiera różne leki, a znajoma poradziła mi, żeby odstawić wszystko co zawiera duże ilości witaminy C (taką ciekawostkę usłyszała od swojego lekarza). Czy ma to jakikolwiek sens?
Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Wręcz przeciwnie: witamina C działa silnie antyhistaminowo oraz w przeciwieństwie do leków antyhistaminowych jest nietoksyczna i pozbawiona efektów ubocznych. To za mało witaminy C nasila alergie, a nie odwrotnie. Dziecko zdrowe w drugim roku życia powinno dla optymalnego zdrowia otrzymywać dziennie 1600-2000 mg witaminy C zgodnie z zaleceniami dra Klennera/dra Kalokerinosa (100 mg na każdy miesiąc życia lub 1 g na każdy rok). Jeśli jest chore jego organizm będzie potrzebował jeszcze większych ilości tej witaminy.
Dobra rada od dra Saula dla alergików: sprawdź najpierw swoją dietę nie pod kątem obecności alergenów, lecz pod kątem nieobecności witamin. Jeśli dziecko jest na piersi to zalecenie dotyczy matki. Polecam też lekturę książki doktora Downinga „The Vitamin Cure for Allergies” opartą na jego 30-letniej praktyce lekarskiej. Nie ma takiej alergii, której nie dałoby się wyleczyć witaminami (witamina C gra przy tym pierwsze skrzypce).
Kasia napisał(a):
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź i cieszę się, że rozwiała Pani moje wątpliwości. Córka oprócz stałych produktów jest na piersi, także muszę bardziej przyjrzeć się swojej diecie. Mam nadzieję, że uda się w ten sposób uniknąć radykalnych leków, bo lista skutków ubocznych jest w niektórych przypadkach gorsza niż choroba na jaką zostały zapisane.
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Rafał napisał(a):
Witam,
Marleno piszesz, że witaminą c można wyleczyć Hepatitis- wirusowe zapalenie wątroby? Jak to zrobić? Gdzie o tym poczytać?
Marlena napisał(a):
Dr Saul podawał linki do prac lekarzy, którzy z sukcesem używali megadawek witaminy C do leczenia hepatitis: https://www.doctoryourself.com/hepatitis.html
Diana napisał(a):
Pani Marleno,
Przeczytalam z uwaga Pani artukul, za ktory niezmiernie dziekuje. Przeczytalam rowniez wszystkie komentarze, zeby upewnic sie, ze nie powtorze sie z pytaniem (podziwiam Pani cierpliwosc!). 🙂
Trafilam na powyzszy wpis w doskonalej chwili, gdyz jestem przeziebiona, w zwiazku z czym postanowilam na sobie poeksperymentowac. Stosuje megadawki C od ok 24 godzin i widze wyrazna poprawe. Wprawdzie mam jeszcze podwyzszona temperature (ok 38st), ale bol miesni i stawow zniknal. W chwili obecnej robie sobie mala przerwe, bo czuje, ze przesycenie zbliza sie wielkimi krokami 🙂
Od ok 48 godzin prawie nic nie jadlam. Zawsze tak reaguje przy goraczce ale wiem, ze moj organizm wie co robi, wiec nie zmuszam sie do jedzenia. No prawie, zjadlam kilka owocow, wypijam 1 swiezo wycisniety sok dziennie i 1 zielony koktail dziennie. Moje pytanie: czy przy tak niewielkiej ilosci jedzenia i mega dawce witaminy C nie robie sobie krzywdy? Czy nie podraznie sobie zoladka np? Czy zalecilaby Pani picie wiekszej ilosci sokow?
Z gory dziekuje za odpowiedz i niezwykly blog.
Marlena napisał(a):
Diano to normalne, że przy chorobie nie ma apetytu. Ciało w ten sposób daje znać, że wszystkie zasoby energii musi przeznaczyć na zwalczenie infekcji, w związku z czym nie ma ochoty tracić jej na trawienie i przyswajanie pokarmów, bo ma teraz ważniejsze zadanie do wykonania 😉
Jeśli obawiasz się podrażnienia żołądka to możesz zbuforować witaminę C (utworzy się askorbinian sodu lub askorbinian wapnia, które mają neutralne lub lekko zasadowe pH).
Jerzy napisał(a):
Tym razem nie o meritum, ponieważ nie mam aż takiej wiedzy. Jednak takie podejście do leczenia, nie różni się niczym od medycyny alopatycznej. A więc znaleźć szybki środek, dający natychmiastowy efekt. Proszę pani – w ten sposób się nie działa, ponieważ jest to niezgodne z zasadami medycyny naturalnej, gdzie niedopuszczenie do choroby jest na pierwszym miejscu. A tak to jestem zachęcony do wypalenia wagonu papierosów, a potem zakupu 5 kg witaminy C. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie twierdzę, że to nie działa, lecz taka metodyka jest niedopuszczalna i wpisuje się doskonale w skretyniałą przez media mentalność pacjenta.
Marlena napisał(a):
Osobiście jestem jak najbardziej za prewencją zamiast leczenia. Jednak jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę, że obecne czasy obfitują w zjawiska, które prewencji nam nie ułatwiają. Żyjemy bowiem w totalnym syfie, w porównaniu do warunków jakimi cieszyli się choćby nasi dziadkowie czy pradziadkowie. Mamy o wiele bardziej zanieczyszczone powietrze, zubożałe gleby, zanieczyszczoną wodę, jesteśmy masowo otoczeni zewsząd plastikami i codziennie kąpiemy się w elektromagnetycznej zupie wytwarzanej przez kolejne nowoczesne urządzenia zainstalowane w naszych domach i miejscach pracy. Większość ludzi żyje w ciągłym stresie i ciągłym deficycie snu oraz słońca (witamina D). Większość ludzi nie je nawet tych marnych „zalecanych pięciu porcji warzyw i owoców dziennie”, choć siedem czy więcej porcji bardziej wzmacniałoby ich system odpornościowy i chroniło przed chorobami. Większość ludzi nie wie, że są niedożywieni przy jednoczesnym przekarmieniu. Większość ludzi nie wie, że używając konwencjonalnych kosmetyków dostarcza transdermalnie wielu ksenobiotyków do swojego systemu. Ludzki organizm jest w stanie znieść wiele zniewag i ma olbrzymie zdolności adaptacyjne. Jednak utrzymanie silnego systemu immunologicznego łatwe w takich warunkach nie jest.
Słońce, naturalny (żywy, nieprzetworzony, niezatruty) pokarm, sen i wypoczynek, ruch i aktywność fizyczna, czyste powietrze i czysta woda to najlepsi „lekarze” i z tym każdy się zgodzi. Jednak rzeczywistość nie zawsze bywa taka idylliczna. Nawet przestrzegając reguł prewencji może nas lub naszych bliskich dopaść moment obniżenia wydolności systemu i infekcja. Ten artykuł powstał po to abyśmy przestali wierzyć w historyjkę iż „na wirusy nie ma żadnego lekarstwa”, a nie po to aby głaskać czytelników po główkach mówiąc ” do woli pal, pij, ćpaj i jedz byle co, bo i tak jest magiczna witamina C, która cię w razie czego uratuje”. Jeśli tak to zrozumiałeś to… nic nie zrozumiałeś z tego artykułu 🙂
Jerzy napisał(a):
Chodziło mi tylko o to aby właśnie to zostało powiedziane wprost. Cieszę się, że to ja zostałem właściwie zrozumiany.
Pozdrawiam
Alina napisał(a):
Jerzy, cała witryna p. Marleny jest poświęcona właśnie profilaktyce, czyli właściwemu odżywianiu się itd.
Gosia napisał(a):
Dzien dobry, Pani Marleno. Nezmiernie sie ciesze, ze trafilam na ta witryne! Trafilam i przepadlam 🙂 Pani doswiadczenia inspiruja, a wiedza i wyczerpujace artykuly naprawde przekonuja. Do tego lekkie pióro- bomba:)
Ale do rzeczy, bo ja jestem zbłąkaną owieczką, ktora szuka swojej drogi wbrew teoriom/zaleceniom lekarzy. W 2013 roku zdiagnozowano u mnie MIESZANA CHOROBE TKANKI LACZNEJ (autoimmunologiczny mish mash, oczywiscie, o niewyjasnionej przyczynie powstawania). Zdiagnozowano, to duzo powiedziane. Nagle, rowniutko z przyjmowaniem nowych tabletek antykoncepcyjnych (niby naturalny hormon)- swoja droga branie tego swinstwa to byla wielka glupota!), z dodatkiem sporego stresu, zaczelam lawinowo chorowac. Nie odpuszczalam lekarzom, bo czulam, ze cos sie dZieje powaznego. Pojawil sie tez objaw Raynaud’a. Oczywiscie slyszalam typowe 'taki pani urok’ itp itd.. I tak bym sie bujala do dzisiaj. Trafilam na jedna, madra lekarz, ktora zasygnalizowala swoje (trafne) podejrzenia i zalecila badania przeciwcial. Strzal w 10, diagnoza sie potwierdzila. Kiedy trafilam do szpitala (na oficjalna diagnoze i dodatkowe badania) mieli juz komplet najwazniejszych badan na talarzu. Tylko od pierwszego dnia nikt nie wyjasnil mi zasad dzialania choroby, co to?kto to? itd. Wszystkie inf od Wujka Google. Za to bardzo chetnie natychmiast chcieli ladowac leki. Sterydzik, leki przeciwbolowe mimo ze akurat nie bolalo (jestem naprawde super lagodnym przypadkim pod wzgledem objawow, choc strasza najgorszym na potege) i leki immunosupresyjne. A ja gdzies w glebi duszy chce poznac i usunac PRZYCZYNE AWARII, a nie chemicznie zaleczac jej objawy! Nie jest to latwe. I wierze, ze moj organizm wroci do ladu, tylko musze trafic na wlasciwa sciezke. W tej chwili przyjmuje methotrexat, ktory nie przyniosl zadnej poprawy. Lekarz oczywiscie twierdzi, ze byloby gorzej, wiec to zapobiegawczo. Ech..a ja chce to odstawic w cholere. Pani Marleno, czy moglaby Pani zebrac swoja wiedze na temat chorob autoimmunologicznych w jedna calosc? Czy sa w zrodlach zagranicznych szczatki badan wskazujacych na przyczyny powstawania chorob z tej dziedziny? (staja sie obecnie plaga) Nieszczelne jelita? Jak sprawic, by organizm, ktory bierze siebie samego za wroga wreszcie sie opamietal? Ja wiem, a raczej czuje, ze w moim przypadku zbiegly sie czynniki : hormony w pigulce + stres. Odzywialam sie zawsze nie najgorzej, nie jem slodyczy, nie pale, unikam zywnosci przetworzonej, dbam o ruch, wysypiam sie, unikam stresu. Stale udoskonalam swoj sposob odzywiania. Szukam sposobu wyjscia z blednego kola i widma dozywotniego trucia sie lekami, ktore wcale nie jest takie konieczne w moim przypadku! Po prostu to czuje.. Pozdrawiam serdecznie i prosze o porade.
Marlena napisał(a):
Gosiu wyjaśnijmy sobie na początek jedną rzecz: to nie organizm ma się opamiętać, to TY musisz się opamiętać. On robi jedynie to do czego został zaprogramowany: do utrzymania Cię przy życiu za wszelką cenę – nawet za cenę dyskomfortu zwanego chorobą. Ten dyskomfort to dla niego reakcja adaptacyjna na warunki jakie mu (choćby i niechcący) zgotowałaś, a dla Ciebie to sygnał jego wołania o pomoc. Myślisz, że on nie chce być zdrowy? Nie chce czuć się doskonale? Tak jak kiedyś? Chce jak szalony i nawet wie jak to zrobić (prawidłowy stan ma zapisany w DNA, skoro urodziłaś się ze zdrową tkanką łączną), ale musisz mu pomóc, bo bez Ciebie nie da sobie rady. Pomóc, a nie złościć się na niego, że „zwariował”. Zrobił to bo musiał, zrobił to abyś dalej mogła funkcjonować (na obniżonym standardzie, ale lepsze to niż nic). Dowalanie mu do pieca sterydami czy antywitaminami (jak np. metotreksat) jest krótkowzroczne (czujesz to i masz rację): to tak jakby w aucie zapaliła się kontrolka rezerwy paliwa, a my zamiast jechać na stację zatankować, to wzięlibyśmy do ręki kombinerki i ciachnęli ten cholerny kabelek zasilający kontrolkę, żeby w końcu przestała świecić i nas wnerwiać. Jest dobrze! Kontrolka przestała wnerwiać. Jakiś czas jeszcze jedziemy (na oparach) ale potem pojazd się rozkracza i koniec jazdy. Potem niszczeje, rdzewieje, można w nim jeszcze jakiś czas przesiadywać, ale jechać już się nie da. A potem nadaje się już tylko na złom i koniec przygody, czas się pożegnać. Wielu ludzi tak robi. Odcina kabelek (bo mechanik, tzn. lekarz powiedział). A wystarczyło tylko wlać dobrego paliwa. 🙂
Wysłuchaj proszę wykładu dr Ewy Dąbrowskiej: https://akademiawitalnosci.pl/5-mitow-na-temat-postu-i-cenny-wyklad-fachowca-dr-ewy-dabrowskiej/ ona tam bardzo dużo mówi na temat kolagenoz różnego typu. Pani doktor dzięki opracowanej przez siebie metodzie (tzw. post Daniela warzywno-owocowy) ma na swoim koncie wiele sukcesów wśród pacjentów z rozmaitymi chorobami autoimmunologicznymi. Bardzo wiele przypadków (i szczegółowe zasady postu Daniela) opisała w swoich książkach: https://akademiawitalnosci.pl/ewa-dabrowska-cialo-i-ducha-ratowac-zywieniem-oraz-przywracac-zdrowie-zywieniem/
Gosia napisał(a):
Bardzo serdecznie dziekuje za odpowiedz! Zabieram sie za zglebienie informacji z podanych przez Ciebie zrodel. Czas wyjsc na prosta..ze wzorowym zachowaniem – w relacji z wlasnym organizmem 🙂
Marlena napisał(a):
Trzymam kciuki, Gosiu! 🙂
Mar TaKa napisał(a):
Witaj Marleno,
A tak z doświadczenia, jeśli komuś już trafi się infekcja to plus minus w jakim czasie działanie witaminy C powinno pomóc? Pytam, bo przyplątało mi się coś wirusowego. Początek zwykły katar. Mój błąd bo zaczęłam działać dopiero następnego dnia, kiedy czułam już ciężkość w zatokach. Plus jest taki, że wydzielina z nosa pomimo ciężkości w zatokach pozostaje przezroczysta czyli cały czas wirus (wejście na zatoki zazwyczaj kończy się zielono – żółtą bakteryjną), minus, bo wieczorem pomimo przyjmowania witaminy C (35 g na dobę)wieczorem zaczęło pobolewać mnie gardło, a rano infekcja zeszła na krtań.
Masz większe doświadczenie więc proszę doradź, bo może robię coś źle, a może potrzeba więcej czasu w przypadku leczenia.
Hania napisał(a):
Mam taką wadę, że analizuję przyswajane wiadomości, zwłaszcza jeśli dotyczą zdrowia.
Pozwól Marleno, że zacytuję Twoje słowa :
„u innych ssaków (wytwarzających C endogennie) poziom produkcji C rośnie podczas choroby, stresu lub urazu. My niestety tego szczęścia nie mamy, musimy dostarczyć ją z zewnątrz.”
Czyżby Stwórca czegoś nie dopatrzył ?
Czy istnieją badania na temat wieloletniej suplemetacji kwasem l askorbinowym? A może jednak Moritz ma rację ? Na pewno awaryjne podawanie megadawek ma sens w przypadku poważnych chorób, tym bardziej, że podaje się dużo, ale krótko.
Dlatego po pierwszym zachwycie, moja euforia na temat suplementacji syntetycznej wit.C w wersji tzw. profilaktycznej opadła.
Marlena napisał(a):
Myślę, że zrobił to z pełną premedytacją 😉 Jako codzienne źródło profilaktyczne witaminy C zawsze polecam duuuuuużo warzyw i owoców oraz domowych kiszonek, jak również wyciskane soki. Zimą decyduję się je podrasować odrobiną witaminy C, ale kto nie chce to nie musi. Generalnie suplementacja CZEGOKOLWIEK wchodzi w grę gdy ma się niedobory, nie ma przecież potrzeby suplementować czegoś, czego w ustroju mamy dosyć, prawda? Jeśli chodzi o C, to takim momentem gdzie może powstać witaminowy debet może być infekcja, uraz, stres, kontakt z alergenem, operacja chirurgiczna, promieniowanie (panom ratownikom z Fukushimy podawano na przykład duże ilości C i uchroniło ich to przed uszkodzeniami wywołanymi chorobą popromienną).
Moritz chyba nie jest najlepszym przykładem: nie mam pewności czy gdyby jednak suplementował to czego mu mogło brakować (np.C), to nie przedłużyłoby mu to życia pomimo trawiącej go choroby. Tak jak Linusowi Paulingowi czy Abramowi Hofferowi. A tak w wieku raptem 58 lat odszedł z tego świata. Sorry, ale to nie jest wiek do umierania!
Hania napisał(a):
Tych dwóch ostatnich bym się nie czepiała – dożyć ponad 90 lat, to u facetów sztuka.
A przykład Moritza wkazuje, że przeginanie z dietami nie zawsze wychodzi na zdrowie, albo pisał jedno, a sam robił co innego.
Włos się jeży na głowie, jak się czyta w necie, co ludzie robią rzekomo dla zdrowia, i najgorsze, że w to święcie wierzą.
Staram się dość racjonalnie podchodzić do różnych diet i analizować wiadomości. Co do diety warzywnej – Polacy ,do momentu kiedy królowa Bona rozpropagowała u nas warzywa, żywili się głównie produktami zbożowymi. I jakoś naród polski nie wymarł, ani nie zidiociał od jedzenia węglowodanów.
Wydaje mi się, że przesada w którąkolwiek stronę jest najbardziej szkodliwa. Choć znam osobę, która przeczy logice zdrowego stylu życia – kobieta lat 94, ze 40 kg nadwagi, je tradycyjnie (czytaj: niezdrowo), od kilkudziesięciu lat chora na cukrzycę. Jeszcze sama potrafi zrobić górę pierogów, umysł bez zarzutu. Bierze różne lekarstwa i jakoś ani lekarze, ani zła dieta nie mogą jej „zmóc”. No coż, wyjątki podobno potwierdzają regułę.
Przepraszam, ale trochę odeszłam od głównego wątku. Mimo wszystko boję się stosować witaminę C profilaktycznie (wiem, że obowiązku nie ma). Natomiast w uzasadnionych przypadkach – jak najbardziej. Ciekawe, czy za naszego życia wiedza tzw. witaminowa, będzie stosowana przez polskich lekarzy.
Rafał napisał(a):
Hej Marlena,
Znalazłem wykład dr Jerzego Zięby na temat witaminy C. Wspomina on, że witamina C i kwas askorbinowy to nie jest to samo (z tego co zrozumiałem to nawet nie to samo co kwas l-askorbinowy). Wiesz coś więcej na ten temat? Wspomina też, że dr Klenner podawał pacjentom nie czysty kwas askorbinowy a askorbinian sodu.
Tutaj link do wykładu:
https://www.youtube.com/watch?v=xl5RzHAWboY&feature=youtu.be
Marlena napisał(a):
Wykład ciekawy aczkolwiek p. Zięba wprowadza publikę w błąd i powiela znane z internetu (ale tylko polskojęzycznego) popularne mity: w minucie dziewiątej wspomina m.in. o „lewoskrętnej witaminie C”. Otóż nie ma czegoś takiego jak witamina lewoskrętna i prawoskrętna, ponieważ tylko JEDNA substancja wykazuje biologiczną aktywność w ludzkim ustroju, tylko JEDEN izomer optyczny, a ze wszystkich czterech możliwych izomerów w przypadku tej substancji tym JEDYNYM zasługującym na miano witaminy (czyli czynnym biologicznie właśnie) jest kwas L-askorbinowy. Pozostałe trzy izomery nie mają aktywności biologicznej i NIE są nazywane „witaminą”. Oczekiwałabym od p. Zięby bardziej wnikliwych informacji na ten temat zamiast rozpowszechniania i utrwalania powszechnych mitów (np. wyjaśnienia, iż określenie „lewoskrętna witamina C” jest potocznym słownictwem, niewiele mającym wspólnego z naukowym, bowiem możemy mówić o skrętności izomerów kwasu askorbinowego, ale nie o skrętności witaminy).
Odnośnie współwystępujących w naturze wraz z witaminą C innych substancji ułatwiających jej przyswajanie, to jest to owszem istotne jeśli chodzi o profilaktykę (dlatego ZAWSZE polecam czerpać WSZELKIE witaminy z pożywienia NAJPIERW, a dopiero potem TYLKO jeśli zajdzie konieczność to z suplementów). Gdy chcemy zaś użyć witaminy do celów terapeutycznych to WŁAŚNIE stosuje się izolat (uzyskując nota bene doskonałe efekty z pomocą tegoż izolatu), a nie np. proszek z róży czy aceroli, choć posiadający wszystko razem, ale mający niestety wciąż za mało tej witaminy aby zadziałać terapeutycznie szybko i skutecznie. Substancje towarzyszące odkryte wraz z kwasem askorbinowym przez Alberta Szent-Giorgyi wspomagają zatem przyswajanie ale go nie wykluczają całkowicie, ani też nie muszą istnieć w jednym preparacie: Klenner podawał C dożylnie + soki owocowe do picia jako źródło substancji towarzyszących. Gdy stosujemy terapeutycznie witaminę C to jej źródło (czy będzie to sproszkowana acerola czy też krystaliczny kwas L-askorbinowy) staje się mniej istotne, bowiem najważniejsze w tym momencie stają się dwie rzeczy: dawka i częstotliwość. I to udowodnił zarówno Klenner jak i inni lekarze kontynuujący jego prace w latach poźniejszych.
Zgadza się natomiast, jeśli chodzi o wlewy dożylne – zawsze stosuje się askorbinian sodu (nie kwas L-askorbinowy), pisałam już o tym, również Klenner o tym pisze (przeczytaj uważnie raport). Dla zainteresowanych dokładny protokół podawania dożylnego, opracowany przez dra Riordana znajduje się tutaj: https://www.doctoryourself.com/RiordanIVC.pdf
Rafał napisał(a):
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
Teraz wszystko jasne 🙂
Paweł napisał(a):
Marleno zaczytuję się już od kilku dni artykułami i komentarzami z Twojej strony i jestem pod ogromnym wrażeniem. Super robota 🙂
treed napisał(a):
Trafiłem na ten blog, bo szukam info o własnie znalezionym u mnie nerwiaku ucha wewnetrznego – na razie mały – czeka mnie zapewne GAMMA knife. Nie tragizuje, bo to podobno niezłosliwe bydlę.
Na razie wszyscy moi bliscy, którzy wiedzą o tym – martwią się bardziej ode mnie.
A ja zawsze (będąc jeszcze zdrowym) mówiłem wszystkim, ze choroby powinny leczyc się same – organizm wie jak walczyc – jesli nie jest zatruty. A jestesmy niestety zatruci.
Znalazłem też wypowiedzi Dr Leonard Coldwell o cytrynie i sodzie oczyszczonej – tak trafiłem tutaj… WIELKA ROBOTA a ile cierpliwości w ciągłym wyjaśnianiu „postaci witaminy C” – ja bym sie juz kilka razy wkurzył. Powinna Pani byc ministrem. Czuje się szacunek w Pani cierpliwych odpowiedziach. To niesamowite. Ale najbardziej niesamowita jest ta Pani wiedza i precyzja w jej zdobywaniu i wyjasnianiu. Gratuluję
Tak czy inaczej wracam do cytryn/soków itd. Ale też będę szukał mega dawek wit C. Ciekawe co na to mój neurochirurg?
Zabieg gamma knife kosztuje ok 24tyś. i juz nie chodzi o tą cene (choc też), tylko o to DLACZEGO TO TYLE KOSZTUJE. Mnie stać, ale innych? Zrobie tak: biorę się za wit C a gamma knife niech czeka – podobno nerwiak nie rosnie szybko.
Ktos tam u góry pluje na tradycyjne lekarstwa – ciekawe co robi, jak zachoruje np. na syfilis – głupi żart? ale dobry przykład.
Polecam im trochę umiaru.
Jeszcze raz gratuluje i wyrażam szacunek dla Pani pracy.
Tes napisał(a):
Pani Marleno, jak to właściwie jest z wit. C w stosunku do kamieni w woreczku żółciowym? Czy może coś zdziałać, czy raczej chodzi tylko o kamienie nerkowe?
Moja siostra (26l) za dwa tyg ma mieć wycięty woreczek żółciowy. Aż trudno uwierzyć mi w to, że to jedyne rozwiązanie problemu jakim są kamienie w woreczku.
Marlena napisał(a):
Badania wskazują, że witamina C przeciwdziała tworzeniu się kamieni żółciowych https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2763865/. Usunąć woreczek zawsze jest czas – weźmy pod uwagę, że ten organ nie odrasta, a ma ważną funkcję w ustroju.
Tes napisał(a):
Dziękuję za link do cennego artykułu.
Niestety moja siosrta chyba nie jest reformowalna. Ona chce pozbyć się problemu i znowu móc jeść smażone. Niestety, nawet nie chce mnie słuchać nie mówiąc o przeczytaniu artykułu :-/ Powtarza, że nasza mama i ciocia nie mają woreczków i mają się dobrze, i ona też chce mieć z głowy cały problem. Uważam, że jest stanowczo za młoda na takie kroki jak operacja…
Marlena napisał(a):
Tes, nic na to nie poradzisz – to jest osobista decyzja każdego człowieka. Siostra chce dalej jeść pokarmy, które ją do tego stanu doprowadziły i to jej sprawa tak naprawdę. Nie da rady kogoś nawracać na siłę, to po prostu nierealne. Niektórzy są tak bardzo uzależnieni od pewnych pokarmów, że żadne rozmowy tu nic nie pomogą – to tak jakbyś z palaczem gadał o rzuceniu palenia albo z alkoholikiem czy cukroholikiem o zaprzestaniu odurzania się alkoholem lub słodyczami. Potrawy np. smażone, słodkie czy mięsne szalenie uzależniają i ludzie są skłonni pozbyć się nawet narządów jakie dostali od Pana Boga przy narodzeniu aby tylko móc dalej się tymi pokarmami narkotyzować – bo nie liczy się zdrowie, liczą się przyjemności podniebienia. Są jak w amoku. Są skłonni wbijać sobie np. codziennie strzykawkę z insuliną byle tylko móc wziąć do gęby pączka czy czekoladę (mam taką osobę w rodzinie, nie chce słyszeć o poście Daniela „bo się boi”). Są skłonni dać sobie wyciąć część ciała by móc dalej narkotyzować się smażonym żarciem.
Jeśli siostra uważa, że nie jest uzależniona od smażonego to poproś ją aby odstawiła te pokarmy i obserwowała reakcje swojego ciała na takie dictum. Zapewniam, że łatwo nie będzie, a sam zapach smażonego spowoduje intensywny ślinotok. Ale tylko do momentu gdy nie odtrujemy ciała, bo ten sam zapach smażonego przyprawia ZDROWE ciało o mdłości. Dziwnym trafem aby zrezygnować z jedzenia marchewki, sałaty czy buraków nie musisz robić nic – przychodzi Ci to bez trudu. Bo te pokarmy NIE uzależniają, zostały stworzone przez naturę aby nas karmić, a nie by nas uzależniając krzywdzić i rozwalać nam narządy.
A tak na marginesie: siostra i tak po operacji będzie zmuszona przejść okres ekstremalnie ostrej diety, więc co jej szkodzi przejść ją ZAMIAST operacji? I też mieć „problem z głowy”? 😉 Problem jest w tym, że z operacją czy bez – problem powróci jeśli nie zmieni się stylu życia. Nawet bez woreczka żółciowego można „mieć się dobrze”. Co nie zmienia faktu, że człowiek jest na całe życie okaleczony, bo natura niczego nam nie daje bez przyczyny. Ona jest inteligentniejsza niż nam się wydaje. Ten woreczek po coś jest. A żyć bez niego owszem można, tylko… co to za życie? 😉
Tes napisał(a):
Moja siostra już i tak jest na surowej diecie. Oprócz kłopotów z woreczkiem dopiero co przeszła zapalenie żołądka spowodowane najprawdopodobniej helicobacter pylori, chociaż to tylko hipoteza. I marzy, żeby wrócić do 'normalnego’ jedzenia, wycięcie woreczka w jej mniemaniu ma przyspieszyć ten proces. Z wzdęciami, zgagą i bólami żołądka walczy prawie co dzień. A już napewno jak się zdenerwuje. Ma bardzo dużo stresu w życiu.
Wcale nie chce mnie słuchać. Szkoda mi, że ma taką sytuację, a nie chce nic zrobić żeby było lepiej, tylko wierzy tym lekarzom.
Myślę, że zbyt wielu ludzi pokłada ufność w lekarzach, wierząc, że oni najlepiej wiedzą co robić. Wydaje mi się, że w większości przypadków tylko udają, że wiedzą, albo tylko tak im się zdaje. Powinniśmy chyba raczej sami mieć odpowiedzialność za nasz stan zdrowia, a nie zrzucać ją, a to na popularne produkty spożywcze, szczepionki i lekarzy.
Niestety ludzie są zaganiani, zapracowani i ten brak czasu, stres, kłopoty powodują, że nie szukamy prawdy na własną rękę, lecz wierzymy łatwo dostępnym mediom…
Marlena napisał(a):
No cóż, szkoda zatem, że nie wypróbuje warzywno-owocowej diety dr Dąbrowskiej albo 7-dniowej diety sokowej (na świeżo wyciskanych warzywnych sokach). Dolegliwości gastryczne ustępują jak ręką odjął, ponieważ odpoczywa cały przewód pokarmowy (na sokowym szczególnie). On doskonale gdy tylko dać mu taką szansę potrafi sam ze sobą zrobić porządek (a raczej posprzątać bałagan jakiego mu narobiliśmy swoim trybem życia i dietą). Kiedyś lekarze przepisywali post. Dzisiaj przepisują już tylko leki i operacje. Post jest za tani i się na nim nie zarabia 😉
Malwina napisał(a):
Marlenko a czy słyszałaś coś może o tym, czy wysokie dawki wit.c leczą przewlekłe ZAPALENIE ZATOK? Mój chłopak na to cierpi, cały czas schodzi mi flegma z zatkanych zatok, nawet latem, szukamy jakiegoś naturalnego remedium…Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź i ewentualne źródła, gdzie mogłabym doczytać. Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za niezwykle cenny artykuł!
Marlena napisał(a):
Przewlekłe zapalenia to najczęściej odpowiedź organizmu na przewlekle prozapalny styl życia i niedobory. Dlatego jedno konkretne remedium trudno znaleźć i polecić. Na pewno witamina C będzie pomocna ponieważ działa antyzapalnie, ale na pierwszy ogień wzięłabym pod lupę dietę, niedobory witamin i minerałów, stres, nietolerancje pokarmowe i szereg innych czynników składających się na odporność, o czym pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/najwazniejsza-rzecz-oslabiajaca-odpornosc-twoja-i-twoich-dzieci/ oraz tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-na-wzmocnienie-odpornosci/
Katarzyna napisał(a):
Pani Marleno
Ja bardziej z zapytanie szukam szpitala, kliniki gdzie podadzą mojemu synowi witaminę C dożylnie. Syn cierpi na białaczkę limfoblastyczną typu T komórkową. Słyszałam że w Niemczech taka metodą leczy się tą jednostkę choroby. Proszę jeżeli zna Pani adres kliniki czy nazwisko lekarza do którego mogę się zwrócić o pomoc proszę o informacje. To pilne syn ma już mało czasu
Marlena napisał(a):
Katarzyno, nie znam takich klinik w Polsce ani w Niemczech. W USA wiem że jest klinika dra Riordana, być może jak byś się tam zgłosiła z prośbą o wskazanie placówki tego typu w Europie to otrzymałabyś namiary. https://www.riordanclinic.org/
Klaudia napisał(a):
Mam pytanie, jestem mamą 15-letniego chłopca, który od 2 lat leczy się na białaczkę. W listopadzie skończyliśmy po 2 latach chemię, co mogłabym mu podawać, zeby po pierwsze oczyścić jego organizm z niewyobrażalnej ilości chemii, wzmocnić go, wspomóc system odpornościowy. Będę ogromnie wdzięczna za pomoc. Jestem pod wielkim wrażniem tego co Pani robi:)
Marlena napisał(a):
Polecam artykuły: https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-by-przechytrzyc-raka/
i jeszcze https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-na-wzmocnienie-odpornosci/
Taka głupia rzecz jak codzienna szklanka świeżo wyciśniętego soku z marchewki (sam albo z z dodatkiem jabłka, imbiru i cytryny) może już niesamowicie wzmacniać odporność. A gdzie całe bogactwo ziół, adaptogenów, grzybów leczniczych, przypraw (kurkuma, cayenne) – wszystko to co zawiera antyutleniacze, witaminy, minerały i antyrakowe fitozwiązki.
Klaudia napisał(a):
Mam jeszcze jedno pytanie, dużo bardziej pilne. Kolega mojego syna po leczeniu trochę ponad rok chemią białaczki, dostał wznowy. Tera jest znowu szpikowany mega dawkami chemii, która nie skutkuje, on jest coraz bardziej słaby i wyniszczony, a komórki raka nie giną. Czy myśli Pani, że można mu podawać pozajelitowo wit. C? Najgorsza w tym wszystkim jest bezsilność. Prosimy o pomoc:)
Marlena napisał(a):
Klaudio, nie jestem lekarzem, aby decydować o rodzaju terapii. Nie wiem! Ale ponieważ tak czy siak witaminy C sobie w ustroju nie wyprodukujemy choćbyśmy pękli, to i tak należy ją zawsze dostarczyć z zewnątrz, aby być zdrowym. Ludzie generalnie nie chorują przecież z powodu braku leków w ustroju, ale z powodu braku witamin i mikroelementów.
Klaudia napisał(a):
Bardzo dziękuję za odpowiedź na pewno skorzystam i poczytam, uważam że Twoja strona jest ogromna skarbnicą wiedzy.:)
Joanna napisał(a):
Pani Marleno,
Jestem 5 miesięcy po usunięciu pęcherzyka żółciowego – zabieg ten wymógł na mnie lekarz, który miał mnie leczyć na choroby odkleszczowe (bartonella, borelioza itd.). W pęcherzyku znajdowały się drobne złogi 3-12 mm, które praktycznie mi nie dokuczały-jadłam wszystko.Lekarz twierdził,że podczas dożylnej antybiotykoterapii (biotrakson) szybko nastąpi atak kamicy żółciowej i będę operowana w trybie ostrym. Nigdy nie miałam żadnej operacji i nawet nie myślałam o pozbyciu się woreczka, ale nasilenie objawów odkleszczowych było tak wielkie, że chciałam być jak najszybciej leczona.
Koszmar zaczął się dopiero po operacji. Osłabiony organizm, odkleszczówki atakowały z całą mocą, żółć lejąca się do jelit, żołądka. Leki osłonowe-omeprazol- niewiele pomagały. Próbowałam przez 2 miesiące leczyć się ziołami, aby żółć nie wpływała do żołądka, ale powodowały one jeszcze większe wyrzuty żółći i kwasu żółądkowego – zielarka o mało mnie nie zabiła – mam teraz zapalenie żołądka, nadżerki w przełyku, żółądku, dwunastnicy i pewnie w jelitach. O leczeniu antybiotykami odkleszczówek mogę zapomnieć – nie leczę ich do dziś.
Schudłam 22 kg, stała dieta, zaczynam mieć duże niedobory witamin i nie tylko. Kupiłam algi w proszku : spirulinę i chlorellę, ale one mają bardzo mało wit. C,
puchną mi dziąsła – jedyna wit. c jaką spożywam to w natce pietruszki i koperku, resztę jem gotowaną.
Czy mogę przy zapaleniu żołądka, na skutek ciągle wpływającej tam żółci i przy nadżerkach przewodu pokarmowego zażywać liposomalną wit. C w proszku firmy Livon Labs- czy naprawdę nie podrażnia przewodu pokarmowego.
Jedynym lekiem jaki biorę na zapalenie żołądka to H2 bloker, bo IPP nie mogę.
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Joanno, bardzo współczuję, tym bardziej, że woreczek żółciowy nie jest organem, który by odrastał jak włosy czy paznokcie. Liposomalna Livon ma z tego co kojarzę neutralne pH, ale upewnij się u sprzedawcy.
Joanna napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź, czy ma Pani może pomysł na dietę,
która leczyłaby zapalenie żołądka,
pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Na ten temat pisałam tutaj:https://akademiawitalnosci.pl/nie-jestes-tym-co-jesz-lecz-tym-co-przyswajasz/
Kuracja sokiem z kapusty dra Cheneya jest naukowo udowodniona jako skuteczna przy wszystkich żołądkowych dolegliwościach.
Magda napisał(a):
Witam,
Świetna strona, własnie zamierzałam kombinować jak zdobyć ksiązkę o samorobnym wytwarzaniu liposomalnej wit C a tu już ktoś przerabiał ten temat 🙂 mam jeszcze tylko pytanie czy ma PAni może gdzieś dostępne te pliki nt badań naukowców o wit C ze strony cytowanej seanet, bo niestety juz ta strona (jak wiele innych , które przekazują prawdę) nie istnieje? Strasznie chciałabym poczytać te prace
Pozdrawiam serdecznie i kibicuje
Jagna napisał(a):
Witam. Link https://www.seanet.com/~alexs/ascorbate/ niestety nie działa… Czy opracowania o których mowa są jeszcze gdzieś dostępne? Jeśli tak, bardzo proszę o odnośniki.
Marlena napisał(a):
Spróbuj może tutaj: https://www.whale.to/v/c/index.html
Małgorzata napisał(a):
Pani Marleno,
dziękuję za tę wspaniałą wiedzę, którą Pani przekazuje. Za Pani radą stosuję wit.C ja i cała moja rodzina, łącznie z postacią liposomalną w okresach walki z chorobą.
Dzisiaj natknęłam się na taki artykuł: https://hipokrates2012.wordpress.com/2015/01/05/stanowiska-witaminy-syntetyczne/ Jego autor twierdzi, że wit.C w postaci syntetycznej jest wręcz szkodliwa. Jak Pani mogłaby sie do tego ustosunkować?
Marlena napisał(a):
Autor najwyraźniej nie zapoznał się z literaturą medyczną na temat witaminy C. Mnie nie interesują teorie spiskowe, artykuły napisane przez sprzedawców kosztujących krocie „naturalnych suplementów” ani rady pani Krysi z warzywniaka za rogiem. Mnie interesuje co ma na ten temat do powiedzenia nauka oraz liczni lekarze, którzy w swojej długoletniej praktyce klinicznej dany składnik odżywczy z udowodnioną skutecznością i bez oznak toksyczności stosowali na setkach tysięcy pacjentów przez całe dziesięciolecia. I taką wiedzę staram się tutaj jak najrzetelniej udostępniać.
Jola napisał(a):
Pani Marleno,
bardzo dziękuje za tak szczegółowe informacje na temat witaminy C. w zasadzie dopiero odkrywam jej zalety i mam ważne dla mnie pytanie- ponieważ przeczytałam ze wit. C warto brać w dużych ilościach również przy oparzeniach- te jednak goją się tygodniami- czy w przypadku dziecka należy również leczyć oparzenie jak przeziębienie? Bo w tym wypadku nie wiem kiedy nastąpi”wyleczenie”?
Marlena napisał(a):
Jolu, witamina C jak najbardziej ponieważ bez niej nie wytworzy się np. kolagen. Oprócz tego w trakcie leczenia oparzeń zaleca się również inne inne wzmacniające i przyspieszające procesy gojenia suplementy jak wit. E, koenzym Q10, L-glutamina, kwasy Omega-3 itd., tutaj masz taką ciekawą stronę Uniwersytetu Maryland: https://umm.edu/health/medical/altmed/condition/burns zjedź w dół do „Nutrition and Dietary Supplements”.
zz napisał(a):
Witam Pani Marleno, gratuluję imponującej wiedzy. Temat mnie bardzo zainteresował, ale nigdzie nie znalazłem informacji o zastosowaniu megadawek witamin lub innych substancji w leczeniu boreliozy. To obecnie też poważny problem dla wielu ludzi. Może szukać pomocy w tym kierunku? Czy wie Pani coś na ten temat?
Serdecznie pozdrawiam
ZZ
Amelka77 napisał(a):
Witam, czy ktoś wie moze z czym należy łączyć wlewy dożylne z wit c podawane w byt małych dawkach (chodzi o nowotwór), źeby były bardziej efektywne? Z książek p. Jerzego Zięby wiem, że z kwasem liponowym i wit B3, ale w jakich dawkach?
Stosujemy od tygodnia wlewy z wit C (askorbinianu sodu), zaczelismy od 7,5g, potem 20 g i ostatnio 30g, ale wiem, ze to za mało przy nowotworach, więc chciałabym wzmocnić działanie tej wit dodatkowymi antyoksydantami. Niestety nie znalazłam miejsca, kto stosowałby większe dawki, a sama eksperymentować nie będę, bo nie chodzi o mnie a o członka mojej rodziny.
Czy ktoś może wie, jak to zrobić?
Marlena napisał(a):
Amelko, w sumie to powinnaś zapytać autora książki. Ja jej nie czytałam więc nie wiem co ona zawiera.
Zapoznaj się proszę z protokołem Kliniki Riordan, dr Hugh Riordan był pionierem w stosowaniu dożylnie C u pacjentów onkologicznych https://www.doctoryourself.com/RiordanIVC.pdf
Jak widać dawki dożylne są bardzo zróżnicowane (od 0,1-1 g/kg masy ciała) jak również dodatkowa suplementacja jest zróżnicowana. Nie ma czegoś takiego jak jedna dawka C czy jedna suplementacja dobra dla każdego, bo każdy chory ma nieco inne potrzeby i nieco inne niedobory. Na pewno wszyscy co dostają C dożylnie mają obowiązek dopełniania tego suplementacją doustną witaminy C, ponieważ chodzi o utrzymanie mniej więcej stałego (terapeutycznego) poziomu witaminy C w plazmie. Pozostałe składniki odżywcze suplementacji dobierane są indywidualnie dla każdego pacjenta (najczęściej powtarzają się witaminy A, C, E, koenzym Q10, magnez, selen, czasem witaminy z grupy B i inne).
Tak więc proponuję nie kombinować samemu sobie ustalając terapię w ciemno jedynie na podstawie wiadomości z książki Jerzego Zięby, tylko oddać się w ręce jakiegoś dobrego kumatego lekarza.
Amelka77 napisał(a):
Trudno jest niestety o kontakt z p. Ziębą a jeszcze trudniej o kumatego lekarza onkologa, który znalazłby się na suplementacjach witaminowych w leczeniu nowotworów. Każdy, z ktorym na ten temat rozmawiałam albo wprost powiedział, ze to ściema albo tylko tyle „nie pomoże, może nie zaszkodzi”. A czy moze ktoś chociaż wie, czy wlewy z Wit c robic w trakcie chemioterapii, przed i zaraz po?
Marlena napisał(a):
No to faktycznie ciężko jest kumatych lekarzy w tym kraju znaleźć 🙁
Narodowy Instytut Raka podaje dla lekarzy całkiem inne informacje na temat tej terapii: https://www.cancer.gov/cancertopics/pdq/cam/highdosevitaminc/healthprofessional
To nie jest homepage pani Krysi z warzywniaka ani stronka pana Miecia pasjonującego się teoriami spiskowymi. Jest to oficjalna rządowa witryna Narodowego Instytutu Raka Stanów Zjednoczonych (nasz polski ma dopiero powstać, bo my ze wszystkim jesteśmy sto lat za Murzynami jak zwykle).
Po lewej stronie są linki aby lekarz mógł zapoznać się ze wszelkimi informacjami na ten temat: informacje ogólne, rys historyczny, badania na zwierzętach, próby kliniczne na ludziach, najnowsze aktualizacje wiedzy na ten temat itd.
Jak teraz lekarz może powiedzieć „ściema” albo jak może powiedzieć „nie pomoże” skoro stoi tam jak byk, że podana dożylnie witamina C przedłuża życie pacjentom, poprawia ich komfort życia, zmniejsza toksyczne działanie chemio- i radioterapii itd. przy jednoczesnym braku toksyczności? Przecież to są OFICJALNE materiały na RZĄDOWEJ WITRYNIE. Jeśli lekarz nie zna tych danych to jest zwykłym niedouczonym (przepraszam za słowo) konowałem, w dodatku pozbawionym empatii. Szukaj kogoś, kto zareaguje profesjonalnie i rzeczowo gdy mu wręczysz wydrukowane z tej witryny materiały.
Te same informacje ale w formie „dla pacjenta” podane są tutaj: https://www.cancer.gov/cancertopics/pdq/cam/highdosevitaminc/patient
Witamina C w żadnym z badań nie wykazała wpływu na obniżenie skuteczności chemioterapii.
Joanna napisał(a):
Amelko, czy moglabys podac prosze adres osrodka lub kontakt do lekarza, ktory wykonuje te wlewy ? moze podam swoj adres mailowy kruszewska.j@gmail.com Jest to wspaniala informacja! zycze zdrowka i madrych ludzi dookola -Joanna.
Amelka77 napisał(a):
Czy jest możliwość, żeby ktoś w sposób przystępny dla laika mógł napisać jak przygotować taki roztwór do wlewów dożylnych? Szukam miejsca (może w aptece w Niemczech), gdzie mogłabym kupić wit c. Ale pewnie trzeba ją odpowiednio przygotować do wlewów. Nie wiem, czy taka wit jest w postaci askorbinianu sodu, czy trzeba ją dodatkowo zbuforować sodem. Ile dodać wody sterylnej do jakiej dawki wit C, czy dodać coś dodatkowego (jakieś witaminy? Podczas wlewów w ośrodku do wit C dodają zawsze engystol i karnitynę). Taki roztwór powinien mieć też odpowiedni PH i pewnie odpowiednie stężenie. Czy ktoś może przygotowywał samodzielnie taki roztwór do wlewów? Oczywiście samo podanie będzie wykonane przez pielęgniarkę
Amelka77 napisał(a):
Czy ktoś może wie, jaką dokładnie wit C (kwas askorbinowy) należy użyć do przygotowanie wlewów dożylnych? Podobno ludzie sprowadzają ją z Niemiec, ale nie wiem czego szukać:(
Marlena napisał(a):
Na stronie Riordan Clinic jest cała rozpiska przeznaczona dla służb medycznych, wraz z tabelką i opisem jak przygotować wlew, wszystkimi wskazaniami i przeciwwskazaniami oraz literaturą źródłową: https://riordanclinic.org/research-study/vitamin-c-research-ivc-protocol/
W podawaniu dożylnym liczą się szczegóły. Nie radzę więc zabierać się za to samemu, jeśli nie do końca rozumiesz o co chodzi (a nie mając przygotowania medycznego raczej ciężko o to).
Marta napisał(a):
Marleno, czy witamina C jest w stanie zwalczyć wirusa WZW typ B? Być może odpowiedź pojawiła się już gdzieś w powyższych komentarzach, ale jest ich tak dużo, że jeszcze wszystkich nie doczytałam…
U mojego partnera wykryto pół roku temu tego wirusa. Całkiem przypadkiem … podczas badań przygotowujących do zabiegu rozbicia kamieni nerkowych. Prawdopodobnie jest „starym nosicielem” zarażonym kiedyś w placówce medycznej. Poziom wirusa to 200 jednostek. Pani doktor nie zaleciła leczenia, bo podobno poziom jest na tyle niski, że nie trzeba nic robić. Mój partner nie odczuwa żadnych dolegliwości wątrobowych. Myślisz, że witamina C mogłaby pomóc w tej kwestii?
Aha … jeszcze jedno pytanko … U mnie z kolei podczas ostatniego badania USG (ok. 2 miesiące temu) doktor wykrył endometriozę, guzek ma ok. 2 cm średnicy. Myślisz, że wit. C i może post Daniela mogły by pomóc zwalczyć ten guz? Nadmienię, że doktor uznał, że na razie nie ma potrzeby robienia czegokolwiek z tym guzem. Powiedział, że mogę nawet myśleć o ciąży w tym stanie???
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za tyle cudownych wskazówek, które zamieszczasz na tej stronce.
„Znalazłam Cię” całkiem niedawno i teraz patrzę na życie i zdrowie zupełnie inaczej …
Marlena napisał(a):
Marto, jak najbardziej – tutaj znajdziesz więcej informacji https://www.doctoryourself.com/hepatitis.html
W zależności od stopnia zaawansowania dr Cathcart zalecał dawki pomiędzy 30-100 gramów C dziennie. https://akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-3-protokol-doustnego-stosowania-witaminy-c-dr-robert-cathart-iii/
Co do endometriozy w swojej książce „Doctor Yourself” Andrew Saul pisał, że przyczyną dla której występuje endometrioza jest brak w diecie witaminy E oraz selenu: zaleca suplementację witaminy E w połączeniu z 200 mcg L-selenometioniny dziennie. Inne pomocne i działające synergicznie suplementy to witamina C, kwas foliowy, B-complex, niezbędne kwasy tłuszczowe zawarte w lecytynie oraz oleju z wiesiołka oraz kwasy Omega-3, żelazo, magnez, jod, cynk oraz wapń. To są właśnie najczęstsze niedobory występujące u kobiet cierpiących na endometriozę. Ale kluczowe znaczenie ma witamina E i selen.
Obszerne materiały wraz z podaniem źródeł do badań zawiera witryna organizacji pozarządowej Life Extension: https://www.lef.org/Protocols/Female-Reproductive/Endometriosis/Page-01
Proponowany przez nich protokół suplementacji przy endometriozie jest tutaj: https://www.lef.org/Protocols/Female-Reproductive/Endometriosis/Page-les
Z kolei Sławomir Gromadzki proponuje taki (dosyć podobny) zestaw suplementów:
– olej z wiesiołka lub ogórecznika lekarskiego – łyżeczka dziennie (można wmieszać do dressingu naszej sałatki
– Lecytyna 1-2 łyż. dziennie
– Cynk (najlepiej glukonian lub chelat) – po jedzeniu (łącznie nie więcej cynku niż 100 mg dziennie).
– Magnez (koniecznie z wit. B6, która jest też niezbędna do wchłaniania cynku, chelat lub cytrynian) – 1000 mg dziennie (najlepiej po kolacji).
Dodatkowo, oddzielnie wit. B6 – 100 mg dziennie.
Wit. E – ok. 500 do 1000 jednostek dziennie, powoli zwiększając dawki.
Kelp, Spirulina lub Alfalfa (lucerna w tabletkach) – 3 razy dziennie po 3 tabletki po posiłkach.
Żelazo w większych ilościach należy zażywać tylko wówczas, jeśli stwierdzono anemię.
Należy stosować dietę wegetariańską, szczególnie bogatą w owoce i warzywa, strączki, kaszę jaglaną, czosnek, cebulę, szczypior, nać pietruszki, sałatki z pokrzywy itp.
Całkowity zakaz: białego pieczywa, cukru rafinowanego, ostrych przypraw, octu, tłuszczów zwierzęcych, margaryny, słodyczy, czekolady, serów żółtych, mięsa, kawy, alkoholu oraz wszelkich innych używek. Wskazane jest unikanie pokarmów mięsnych i nabiałowych, gdyż one w szczególności odpowiedzialne są za zachwianie równowagi hormonalnej w organizmie.
Z tłuszczów można stosować oliwę, olej z kiełków pszenicy lub z lnianki (mają wit. E i Omega3) a zamiast mleka krowiego można spożywać mleko roślinne – kokosowe, migdałowe lub owsiane.
W tym schorzeniu ma miejsce wadliwe wchłanianie Ca, do czego jak podkreśla autor przyczynił się bez wątpienia nadmiar białka zwierzęcego w diecie (nabiału, mięsa), cukru, kawy oraz brak ruchu. Ja ze swojej strony dodałabym może jeszcze sprawdzenie sobie poziomu witaminy D – jej niedobór ma wpływ na zachwianie wielu procesów biologicznych w ustroju, o czym często ogarnięci manią kremów z filtrami i generalnie unikania słońca zapominamy.
Marta napisał(a):
Marleno!!! Dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź i za pomoc w tej kwestii. Fakt … dopiero od niedawna zwracam uwagę na to co jem, właściwie od czasu jak trafiłam na Twoją witrynę, czyli jakieś 2 miesiące temu. Pewnie przez lata nabawiłam się tej endometriozy. Choć z drugiej strony niby rok temu USG nic nie wykazało (a badam się regularnie co roku). Czytałam też u Ciebie na witrynie komentarze na temat szczepionek i tak sobie myślę, że może przyjęta szczepionka na WZW przyczyniła się do tego (I i II dawka). Na trzecią dawkę już się nie zgłoszę, bo – masz rację – nie wiemy co w nich siedzi i wcale nie mamy pewności czy działają.
Cierpię również na egzemę na rękach (już od 20 lat) i może ta szczepionka miała wpływ na mocne zaostrzenie objawów jakieś 2 miesiące temu. Wypróbowałam już post Daniela (7 dni) i muszę przyznać, że efekty są. Na przełomie roku ręce były fatalne, a oczywiście żadne maści już nie działają, a jeśli tak to tylko na chwilę. Zastosowałam post Daniela i jest zdecydowana poprawa, dla mnie to jak CUD. Przymierzam się kolejny raz do postu, ale na trochę dłużej, bo ręce jeszcze tak do końca się nie wyleczyły, ale chcę najpierw dokładnie przestudiować książkę Pani Doktor Dąbrowskiej. Staram się unikać glutenu, bo w Twoim transkrypcie wykładu Pani Doktor znalazłam informację, że przyczyną chorób autoimmunologicznych może być gluten i nadmiar białka. Ale … pewnie cały mój niehigieniczny, dotychczasowy tryb życia i odżywiania miał wpływ na moje obecne dolegliwości.
W każdym razie raz jeszcze dziękuję za wskazówki. Może ich zastosowanie przyczyni się również do stanu moich rąk.
Dziękuję, że publikujesz tak wiele cennych informacji. Aż się w głowie nie mieści, że zdrowie tak bardzo zależy od tego, co jemy i jak żyjemy. Dzięki Tobie doznałam wręcz olśnienia. Pozdrawiam gorąco.
Marta napisał(a):
Martyno, przepraszam, że znów Ci zawracam głowę, ale mam jeszcze dwa pytania:
1. powyżej zaproponowałaś mi suplementację przy endometriozie, czy mogę się suplementować będąc równocześnie na Poście Daniela? Myślę, że olej z wiesiołka pewnie trzeba by odstawić, Pani Doktor piszę, że oleje odstawiamy, a co z resztą witamin, pierwiastków i składników?
2. czy proponowane suplementy mogę kupić w aptekach? Czy to są syntetyczne produkty? Co do wit. E to przeczytałam już Twój artykuł na ten temat i wiem jakie preparaty proponujesz (chyba kupię w aptece, jeszcze nie sprawdzałam), a pozostałe?
Będę wdzięczna za odpowiedź.
Czytając o niedoborze wit. E faktycznie mam jeszcze inne objawy, które świadczą o jej braku. Niesamowite, jak to się wszystko ze sobą łączy.
Dziękuję i pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Nie, post nie jest czasem suplementacji. Po zakończeniu postu następuje okres regeneracji i wtedy można brać suplementy.
Ewa napisał(a):
Witam Pani Marleno, podziwiam Pani wiedzę i chęć pomocy i uświadamianie innych. Borykam się z przewlekłą anginą, przewlekłe zapalenie gardła trwa już od kilku lat, teraz, od kilku miesięcy jeden migdał jest znacznie powiększony są na nim dwie małe białe kropki praktycznie nieustannie. Dodatkowo z krypt co jakiś czas wychodzi ropa, w niewielkiej ilości, chyba że płuczę gardło regularnie szałwią, solą lub wodą utlenioną. W grudniu wybrałam dwa antybiotyki, nie wiem po co trochę pomogły, ale nie całkowicie, lakarka mnie namówiła, a ja chciałam mieć już świety spokój z wiecznie bolącym gardłem. Od migdała przytyka mi się także ucho, cały czas czuję jakiś dyskomfort. Oprócz płukania niewiele robię, dbam o dietę, ale nie stosuję suplementów, a może w moim przypadku witamina c dałaby radę jak Pani sądzi? Powiem szczerze, że zatruwa mi to życie i jestem bezsilna, więc proszę o wskazanie właściwego tropu. Pozdrawiam serdecznie.
Marlena napisał(a):
Ewo, na pewno witamina C, ale przede wszystkim staraj się jak tylko możesz zadziałać od środka najrozmaitszymi metodami aby wzmacniać codziennie swój układ odpornościowy, bo to on stoi na straży zdrowego gardła (i nie tylko gardła) i z przyjemnością pogoni precz dziadowskie mikroby, które sobie urządziły u Ciebie przyjemne mieszkanko.
Na pewno naturalna i pozbawiona chemii i śmieciochów dieta z mnóstwem surówek i sałatek, na pewno dobre mocne suplementy (witaminy i minerały, świeżo wyciskane soki warzywne będące witaminowymi bombami), na pewno sen i odpoczynek, na pewno produkcja endorfin (znakomite immunomodulatory) poprzez ruch na świeżym powietrzu oraz śmiech (serdeczny i głęboki, przez parę minut dziennie: na youtube znajdziesz wiele śmiesznych filmików, np. ten https://www.youtube.com/watch?v=NVoVmDHXjI4), na pewno słońce (sprawdź poziom witaminy D, niski poziom to niska odporność), można dorzucić zioła i przyprawy (np. czystek, imbir, czosnek i inne przeciwzapalne i/lub bogate w siarkę warzywa, np. cebulowe). A zamiast antybiotyków – probiotyki (takie domowej produkcji kiszoneczki, mają wielokrotnie silniejsze działanie od aptecznych preparatów), bo dobra flora jelit to 80% sukcesu.
Przeanalizuj proszę wszystkie wpisy oznaczone tagiem „odporność organizmu” i opracuj swój własny plan codziennych działań budujących odporność: https://akademiawitalnosci.pl/tag/odpornosc-organizmu/ powinnaś poczuć poprawę w ciągu najbliższych tygodni. Samo uprzykrzanie życia mikrobom za pomocą szałwii czy wody utlenionej to tylko półśrodki. Dopóki Twój wewnętrzny strażnik się nimi nie zajmie, to nie przestaną Ci dokuczać i nie zostaną unicestwione (czego im serdecznie, niestety ale w tym przypadku życzę – amen!). 😉
sarenka napisał(a):
Witam, szkoda, ze tak pozno rowniez dolaczylam do grona tej strony. A dowiedzialam sie, jak zwykle przez przypadek. Ogladam po raz drugi bardzo uwaznie wyklady Jerzego Zieby o swojej ksiazce, ktora oczywiscie kupilam, Ukryte terapie, gdzie jest duzo i o wit. C. I to on wlasnie wspomnial o dr Klennerze. To ja, myk, w internet i juz tu jestem. Zaczynam wiec „lubic” rowniez te strone. pozdrawiam
Elli napisał(a):
Stos bełkotów, średniowiecze. Szczepionki są szkodliwe? Mity o witaminie C i inne epokowe bzdury utrwalane przez siłę podziemno – internetowego przekazu. Mroki ludzkiego 21 wiecznego umysłu, czyli jak pozostać ciemnym jak takaba w rogu czując sięprzy tym swiatlym wielce. Pseudonauka. Woda na spiskowe teorie świata. Bełkot.
Marlena napisał(a):
Elli, to nie tylko JEST owszem nauka ale też i JEST TO kawał historii sięgającej lat tuż powojennych. Bardzo mi przykro, że niezbite fakty historyczne nie przystają do wtłoczonego Ci do głowy wypaczonego obrazu rzeczywistości i PRAWDA drażni Cię tak bardzo, że musisz uciekać się do nazywania jej „teoriami spiskowymi” i innymi inwektywami.
Doktor Fred Klenner naprawdę żył, praktykował w Reidsville w Północnej Karolinie (USA) w szpitalu Annie Penn i NAPRAWDĘ uratował tam życie 60 na 60 pacjentów chorych na polio którzy stawili się w jego szpitalu w Reidsville podczas epidemii w 1948 r. i zrobił to NAPRAWDĘ za pomocą zastrzyków z witaminy C ponieważ wtedy JESZCZE nie było szczepionek, to są historyczne fakty do znalezienia nawet w encyklopedii https://en.wikipedia.org/wiki/Fred_R._Klenner, a nie żadne tam „średniowiecze”, czy też „teorie spiskowe” – czy się to Tobie podoba czy nie 😉
Pozdrawiam i życzę więcej pokory – nie masz monopolu na „jedynie słuszny” wizerunek rzeczywistości i naprawdę nie pożarłaś wszystkich rozumów, a wręcz przeciwnie, dałaś sobie otumanić ten otrzymany przy narodzeniu, droga Elli – zanim więc czemuś/komuś przykleisz etykietkę „bełkotu” lub „mitu” najpierw SPRAWDŹ TO.
grzegorzadam napisał(a):
Zapewniam, że siła medialnego bełkotu, kłamstwa o wit C, cholesterolu, wit D, i innych jest relatywnie o wiele większa co dobitnie widać po twoim wpisie..
A jak się 'przeziębisz’ weź sobie na próbę, toksyczność 'zerowa’- kilka-kilkanaście razy pół płaskiej łyżeczki kwasu i-askorbinowego z soczkiem, – wtedy porozmawiamy..
On napisał(a):
tylko doświadczenie- kiedyś byłem naukowcem- nie wolno powtarzać opinii niesprawdzonych, ja sprawdziłem na sobie (to też doświadczenie) działanie wit C w infekcjach wirusowych – działa rewelacyjnie. W latach , w których nie stosowałem wit. C drżałem na myśl o okresie zimowym, osłabiony dodatkowo ( prawdopodobnie ) kontaktem z chorobami odkleszczowymi, teraz czuję że żyję
Tomasz napisał(a):
Elli! Czy mam Pani pokazać zestawienie wyników badań krwi z pełnym panelem toksyczności i immunologii przed i po zastosowaniu VIT C w dawce 1g wykonywanych przez okres od 2012 roku do dnia dzisiejszego w cyklu kwartalnym w Państwowym Szpitalu w Warszawie ?
Proszę najpierw zapoznać się z fizjologią i biologią komórki, jej budową i związkami z jakich jest budowana. Może także Pani poczytać o wynikach badań prowadzonych na uniwersytecie we Wrocławiu. Po edukacji proszę się wypowiedzieć.
On napisał(a):
świetny blog , slyszałem wcześniej o wit. c, tu wzbogacam swoją wiedzę, witamin C działa na przeziębienia, anginy rewelacyjnie , zauważam że na inne dolegliwości również
Tomasz napisał(a):
Witam,
proszę o poprawienie niemerytorycznych kwestii dotyczących AIDS. Nie istnieje coś takiego jak wirus AIDS. AIDS jest zespołem nabytego niedoboru odporności wywołanym WIRUSEM HIV. Leczy się zakażenie wirusem HIV jak i zakażenia oportunistyczne.
Kwestie niemerytoryczne w komentarzach.
Kwas askorbinowy nie występuje w jednej postaci !!!
Kwas L-askorbinowy jest to witamina C. Literka L oznacza lewoskrętny, czyli, że cząsteczka jest skręcona w lewą stronę. Organizmy wielokomórkowe powszechne na tej planecie są budowane z cząsteczek lewoskrętnych od helisty DNA po inne cząsteczki. W przypadku, gdy mamy sytuację odwrotną dana substancja mimo takiego samego wzoru nie będzie dla nas lekiem, a może stać się trucizną (znane są przypadki leków, działających, niedziałających i trujących – zależy od substancji).
Jedynie stare organizmy jednokomórkowe są wstanie jeszcze korzystać z prawoskrętnych substancji. Niektóre ich aminokwasy są prawoskrętne.
Pozostałe kwestie jakie udało się zaobserwować:
– w przypadku zatrucia trutką na gryzonie mającą wpływ na krzepliwość podawanie jednocześnie wit. K1 (duża dawka), cyklonaminy oraz dużych dawek VIT C dają w cyklu co 6 godzin ogromne szanse na przetrwanie zatrucia.
– w przypadku zakażenia wirusem HIV przy CD4 ponad 300 jest w stanie wywołać ostry zespół odbudowy immunologicznej z gwałtownym przebiegiem mimo, iż notuje się go u pacjętów z CD4 poniżej 200. Efektem jest szybsze odbudowywanie populacji limfocytów T i tym samym wzrost odporności.
Dawka zastosowana 1g na dobę.
– VIT C ma wpływ na poziom i szkodliwość cholesterolu
– VIT C jest przez organizm przetwarzana w kolagen, który jest budulcem ścian naczyć krwionoścych oraz komórek odporności i innych.
Kiedyś zanim były zboża ludzie spożywali witaminę C w pożywieniu w bardzo dużych ilościach z tuszy zwierzęcych i innych pokarmów. Obecnie nasza dieta jest uboga w wiele witamin i związków mineralnych co prowadzi do różnego rodzaju zaburzeń i chorób.
Marlena napisał(a):
Tomaszu, chodziło oczywiście o wirus wywołujący AIDS, a nie wirus AIDS, wkradł się tzw. skrót myślowy 😉 Poprawiłam.
Na temat „skrętności” witaminy C pisałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/qa-001-najczestsze-pytania-na-temat-witaminy-c/ oraz tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/liposomalna-witamina-c-jak-zrobic-w-domu-i-do-czego-sluzy/
Aby pozyskiwać witaminę C z tuszy zwierzęcych należałoby spożywać ich wnętrzności na surowo jak sądzę, ponieważ przy obróbce termicznej C się w znacznym stopniu utlenia.
pigwa napisał(a):
witam. Czy sadzi Pani ze wit. c może pomóc na ataki kolki nerkowej? a jeśli nie to czym można się wspomóc? Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Dr W. J. MacCormick leczył pacjentów z kamicy nerkowej podawaniem witaminy C. Z kolei dr Cathcart podczas 25 lat praktyki lekarskiej napotkał dwóch niesubordynowanych pacjentów, którzy samowolnie zmniejszyli sobie dawki witaminy C i rozwinęła się wtedy u nich kamica nerkowa, którą dr Cathcart opanował podniesieniem dawki witaminy, dorzuceniem magnezu oraz witaminy B6.
remik7171 napisał(a):
Witam nie przeczytałem wszystkiego ale czuje tu następny biznes zasieję piołun.Proszę mnie przekonać kupiłem Błonnik witalny +babka płesznik żona miała problem z wypróżnianiem było fajnie po miesiącu przestało to działać( ja powiedziałem że tylko ruszy ją bomba atomowa po urodzeniu dzieci ten problem się pojawił).Nie chcem nikogo obrażać ale tonący brzytwy się chwyta.Nie wiem może to kwestia wiary w cudowne ozdrowienie ale nie wieże w cudowne ozdrowienie z raka za pomocą kwasu askorbinowego.Jesteśmy truci przez zakłady produkcji przemysłu żywieniowego super żarcie(mięso wołowe wieprzowe czy drób nie wiadomo czym karmione pasze nie wiadomo czy tym samym co nie padło GMO antybiotyki).Może ktoś wpadł na pomysł a jednocześnie na biznes na odtruwanie to wszystko jest chore przecież mamy normy żywieniowe z komuny nic się nie zmieniło ?.Po co nam eutanazja jak sami wcześniej ze sobą skończymy przed wiekiem emerytalnym.Nie jestem frustratem ale jestem zmęczony tym że wszyscy mówią że jest ok a ludzie umierają przedwcześnie Unia narzuca nam że nie wolno nam wędzić a lepiej mięso kupować u nich w super marketach super karmione a w USA wybija się całe fermy (Ptasia grypa ).Dlatego twierdzę że jest kolejny biznes zachorowałeś lekarz ci nie pomaga kup sobie coś innego? Nie pomaga ci błonnik witalny kup sobie jęczmień młody(prosto z Chin źle mi się kojarzy) nie pomaga kwas askorbinowy a jak nie to połącz z Solą Epsom a jak nie to pojedź do dr Ewy Dąbrowskiej na dwa tygodnie na dietę warzywną odtruwającą(przecież warzywa przez naszych rolników to sama ekologia bez chemi).Przecież to jest chore to tak ja powiedzieć że żaba sierść moja dygresja i przemyślenia? Nie jestem związany z żadną z wymienionych produkcji.Pozrawiam i zapraszam do dyskusji
Marlena napisał(a):
Remik, bardzo chaotycznie piszesz, ciężko ogólnie zrozumieć o co Ci chodzi, ale powiem tak: nie musisz w nic wierzyć jeśli chodzi o działanie kwasu askorbinowego, ponieważ to nie jest kwestią wiary tylko nauki oraz klinicznych doświadczeń. Jeśli chodzi o zaparcia to nie pomoże nic dopóki nie zostanie zmieniona dieta i ogólnie cały styl życia: dużo świeżych warzyw i owoców, codziennie ruch i dużo wody (najlepiej takiej czerpanej ze świeżych owoców i warzyw) jak również opanowanie technik radzenia sobie ze stresem i odstawienie wzmagających poziomy hormonów stresu używek. Jeśli ktoś czerpie swoje kalorie głównie z mięsa, nabiału, białego pieczywa, makaronów i słodyczy popijając to wszystko słodzonymi napojami to niech się potem nie dziwi, że ma zaparcia. Te produkty bowiem błonnika nie posiadają, a jest to jedyna rzecz w naszym pożywieniu, która popycha stolec do wyjścia. Jeśli nie jesz i nie żyjesz naturalnie to nie będziesz naturalnie s*rał (przepraszam za dosadność, ale jakoś to muszę łopatologicznie wytłumaczyć). Ta czynność jak każda inna jest czynnością naturalną i prawom natury podlega, a nie jakimś innym. Ponadto jeśli organizm jest odwodniony na poziomie komórkowym to dodatkowe otręby i tym podobne produkty (inne preparowane błonniki czy nawet siemię lniane) będą wręcz sprzyjać zaparciom, zamiast je likwidować. Jednym słowem aby błonnik spełniał swoje funkcje (popychał to i owo do wyjścia) potrzebna mu jest woda, dużo wody. Występuje ona obficie w produktach, które ten błonnik w sobie mają (świeże warzywa i owoce – jeszcze raz, niestety), a w pozostałych już niekoniecznie. I masz zaparcie gdy kochasz te drugie, a zaniedbujesz te pierwsze (tzn. żona ma zaparcie). Wodę należy przede wszystkim jeść, a dopiero potem ją dodatkowo pić: https://akademiawitalnosci.pl/jedz-swoja-wode-10-najbardziej-zasobnych-w-wode-darow-natury/ Woda pita nigdy nie nawodni ustroju tak dobrze jak ta jedzona!
Pościć można w domu (chyba że ktoś bierze leki, które będzie musiał odstawiać podczas zdrowienia), nie potrzeba jeździć do ośrodków dr Dąbrowskiej, a jej książeczki edukacyjne kosztują parę złotych i są cienkie. Więc nie ma co wymyślać sobie przeszkód i szukać wymówek. Trawę jęczmienną można w domu na parapecie hodować, nie musisz kupować gotowca. Naprawdę trochę dobrej woli i chęci zmiany – to wszystko co potrzeba, a cała reszta przyjdzie potem. Najgorzej zacząć tzn. zmienić swoje przekonania i sposób myślenia – z katastroficznego na radosny i pełen entuzjazmu. Ja tak zrobiłam i nie żałuję 🙂
remik napisał(a):
Droga Marleno mam na myśli że jesteśmy celowo truci.Piszesz o warzywach i owocach że takie zdrowe.Przecież aby te produkty aby powstały to tyle trzeba chemi.Pracował mój szwagier przy zbiorze jabłek wszystkie piękne ale nie które miały kropki(producent się śmieje tam oprysk nie doleciał pryskane co kilka dni).Przeraża mnie że wszyscy tak rzucili się na owoce i ważywa.Sam uprawiałem pomidory w foli ale jednego roku słabe były plony(w sklepie powiedzieli że trzeba nawoźić chemią).Nasi dziadowie jedli chleb ze smalcem słoniną chleb posypany cukrem i popijali mlekiem od krowy anie z biedronki i byli zdrowi.A dziś rodzą się dzieci z napięciem mięśniowym i tylko szybka rehabilitacja pomaga.Mam na myśli że jesteśmy celowo truci mój kolega z pracy no fajnie schudł ale codziennie je piersi z kurczaka z ryżem i czy to jest zdrowe-czy teraz będąc przeziębiony czy zadziała jakiś atybiotyk. Tyle co one w swoim życiu dostały „dobrej paszy z antybiotykami” tak samo dotyczy innych zwierząt .A czy to samo nie tyczy się owoców i warzyw ile one też dostają dodatków wzrostowych.Uważam że teraz jest moda świeże warzywa i owoce za kilka lat pojawią się badania co do ich skutków ubocznych w postaci szkodliwości i oporności w leczeniu.Nasz dziś pęd życia stres w pracy to są zmory i problemy.
Marlena napisał(a):
Wybacz, ale jeśli jesteś tu po to aby narzekać na „złe i zatrute warzywa” to pod niewłaściwy adres trafiłeś, ponieważ ja już na tego typu bajeczki nabrać się nie dam z uwagi na własne w tym temacie doświadczenie życiowe. Dzięki przestawieniu swojej diety na zdecydowanie owocowo-warzywną odzyskałam zdrowie i w końcu wiem jak wygląda radość życia, bo ponad zdrowie nic cenniejszego nie ma. Właśnie z tego powodu powstał ten blog, ja jestem żywym chodzącym dowodem na to, że doniesienia o tym jakże to jesteśmy warzywami „truci” można między bajki włożyć, ponieważ na samym początku nie miałam dostępu do ekologicznych darów natury i jadłam to co kupiłam w warzywniaku. I nie sądzę aby to była „moda”. Moda to jest na ciuchy albo fryzury, a nie na jedzenie, które ziemia dla nas cierpliwie każdego roku rodzi i które nasi przodkowie spożywali od wieków. Nie wiem jak u Ciebie, ale moja babcia miała spory ogród i nie musiała niczym pryskać, samo rosło i tak samo rośnie dzisiaj u mnie, bo teraz mam malutki swój ogródek, a resztę jak np. zioła, trawę pszeniczną, kiełki czy drobnolistne sałaty hoduję też w pojemnikach i doniczkach na parapecie. Jedynie co to owszem czasami daję roślinom odżywki (biohumus, kompost, obornik) i tak ludzie od wieków robili i im rosło. Odżywki (nawóz) to nie są środki ochrony roślin (pestycydy, herbicydy). Nie mylmy pojęć. Nie wszystko jest „chemią”.
Na chleb ze smalcem czy spożywania słoniny nie ma żadnych badań naukowych jakoby było to sprzyjające zdrowiu, ale na warzywa owszem są i już wiemy, że to właśnie one odpowiadają za zdrowie i długowieczność. Cukier natomiast zdrowie rujnuje i to też już wiemy – nie ma ani jednego badania wskazującego na zdrowotne korzyści z używania cukru – sorry! Na temat zaś usuwania resztek pestycydów pisałam na blogu tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/jak-szybko-i-tanio-usunac-pestycydy-z-warzyw-i-owocow/ jest to sposób na te fosforoorganiczne, na chloroorganiczne sposobu nie znam, ale całe szczęście są one dzisiaj używane sporadycznie, ponieważ głównie powodzeniem jako tańsze i skuteczniejsze cieszą się wśród hodowców te fosforoorganiczne. W Lidlu ponadto jak już wspomniałam można dostać produkty ekologiczne, niepryskane, zaś wkrótce wprowadzi je do swojej oferty idąca jak się okazuje z duchem czasu Biedronka https://www.sadyogrody.pl/handel_i_dystrybucja/106/biedronka_chce_sprzedawac_ekologiczne_owoce_i_warzywa,933.html, natomiast mleko prosto od krowy można zakupić w rozsianych po całym kraju mlekomatach https://www.mlekomaty.org/ albo dogadać się z lokalnym rolnikiem.
Nikt nikogo więc celowo nie truje, nikt też z nas truty być nie chce. Jak widać sieci handlowe jeśli chcą mieć klienta to muszą wyjść mu na przeciw. Można też indywidualnie dogadywać się z działkowcami (ja tak robię), a i samemu hodować co się da, np. zobacz jak tutaj dziewczyna ma ogródek na balkonie w bloku mieszkając i hoduje to co może i pisze bloga na ten temat: https://www.slonecznybalkon.pl/
Tymczasem niektórzy całe życie spędzają tylko na narzekaniu, bo po co robić cokolwiek skoro można siedzieć na tyłku i tylko narzekać jak to jest strasznie źle, jaki ten świat jest do kitu i jakie to straszne, że jacyś tak zwani „oni” chcą nas jak najszybciej do grobu wpędzić i w ogóle skoro wszystko jest zatrute to najwidoczniej powinniśmy żywić się praną albo powietrzem i miłością (choć to drugie też nie bardzo, bo nawet powietrze jest zatrute). Przeciętny człowiek myśli sobie „ale co ja sam jeden taki maluczki mogę?”. Całe szczęście, że w ten sposób nie myśleli np. Edison, Kopernik czy Newton bo byśmy do dzisiaj żyli przy świeczkach myśląc, że ziemia jest płaska i nieruchoma i zaraz spadniemy wszyscy w otchłań kosmosu razem z tym całym bajzlem tutaj panującym. Wszystko co dobre i co niesie zmianę zaczyna się zawsze od kogoś jednego, bo każdy z nas urodził się w pojedynczej osobie, ale razem stanowimy siłę. Więc zachęcam do ruszenia głową i tyłkiem – pogłębiania swojej wiedzy i zabrania się do działania zamiast gadania – z korzyścią dla samego siebie oraz dla innych, bo samym utyskiwaniem tego świata nie uczynimy lepszym. Zamiast siania strachu typu „oj, jest coraz gorzej i co to dalej będzie” należy sobie uświadomić, że będzie dokładnie tak, jak sobie sami własnymi siłami urządzimy. Dotyczy to zarówno sytuacji osobistej każdego z osobna jak i całej ludzkości jako ogółu.
martyna napisał(a):
Witaj Marlenko:)
Mam problem, poroniłam 3 razy i teraz jestem na etapie starań…do tej pory wszystkie badania mam dobre i nie znaleziono u mnie przyczyn strat… czy w ciąży mogę zażywać duże dawki witaminy C ( mam wrażliwy żołądek i zastanawiam się nad askorbinem sodu)… proszę pomóż mi, bo łapię się wszystkiego, bo już nie wiem co mam zrobić
Marlena napisał(a):
Powinnaś moim zdaniem pomyśleć o kompleksowym przywrócenie równowagi systemu, jego oczyszczeniu z zalegających toksyn, uzupełnieniu niedoborów, zmianie diety i stylu życia itd. Może Ci brakować nie tylko witaminy C ale i na przykład E (bardzo ważna dla płodności, utrzymania ciąży itd.).
Iwona Karaś napisał(a):
Mam pytanie w jakich ilościach stosować u dzieci wit C lewoskrętną chorych na astmę( 7 i 2,5 roku), dostają taka ilość wziewów że aż strach, nikt nawet nie wspomniał o naturalnych metodach.
Marlena napisał(a):
Tabelkę dozowania w/g dra Cathcarta znajdziesz w tym artykule: https://akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-3-protokol-doustnego-stosowania-witaminy-c-dr-robert-cathart-iii/ – jak widać przy astmie i alergiach ilości witaminy C potrzebne organizmowi mogą zawierać się w przedziale 15-50 gramów witaminy C na dobę. Z diety należy wykluczyć cukier i słodycze (przeszkadzają w prawidłowym przyswajaniu wit. C).
Jagodzienkam napisał(a):
Pani Marleno mam pytanie odnośnie dostępności terapii wlewami. Czy są w Polsce ośrodki/miejsca gdzie wykonuje się wlewy z wit. c czy też jesteśmy skazani na siebie i kombinowanie czy też proszenie znajomej pielęgniarki. I gdzie można je kupić? Sporo przeczytałam o wręcz cudownych wyleczeniach dzięki tej metodzie dlatego nie wyobrażam sobie innej metody leczenia ale tak naprawdę nie wiem gdzie się to wykonuje i jak tym bardziej że mam 8 miesięczne dzieciątko którego nie szczepię. Proszę o jakąś poradę. Z góry bardzo dziękuję za pomoc.
Marlena napisał(a):
Tak, są, poszukaj przez Google.
Asia napisał(a):
Droga Marleno
O co chodzi z tym Tombakiem, Ziębą i syntetyczną wit. C.?
Zgłupieć można, co za czasy człowiek już nie wie co jest białe a co czarne, kto ma rację, co jest dobre, a co złe.
pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Już niejako odpowiedziałam tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/dobre-wiadomosci-na-temat-witamin/
Można się zabić witaminami, ale zajmuje to cholernie dużo czasu 🙂
Terapie dożylną witaminą C przy nowotworach stosuje się w specjalistycznych klinikach od niemal 40 lat i daje to bardzo pozytywne rezultaty, przy czym nadal brak trupów. Więc jeśli gdzieś one są to chyba tylko w głowie u pana Tombaka i jemu podobnych „naturopatów”.
Asia napisał(a):
Dziękuję Ci serdecznie za odpowiedź. To komu należy wierzyć? lekarze to szkoda gadać, a naturopaci psują sobie opinię czymś takim. Ja piję wit. C już 2 lata i jakoś też żyję 😉